Zdjęcie:

sobota, 19 czerwca 2010

Sokolica

PIENINY WŁAŚCIWE
SOKOLICA



Od ostatniej wyprawy w góry minęły dwa tygodnie. W tym czasie trochę lało, dzień zrobił się coraz krótszy, chłód poranków przypominał o nadciągającej zimie... Aż tutaj nagle w ostatnim tygodniu października pogoda się "wyklarowała, słoneczko zagościło na parę dni.. Od razu na duchu zrobiło się weselej.. Wykorzystując okres takiej pięknej pogody postanowiłem jeszcze nie wieszać na kołku butów trekkingowych... Cel wyprawy -- Sokolica (747 m n.p.m) - obok Trzech Koron najpopularniejszy i najpiękniejszy szczyt Pienin, leżący przy zakończeniu Przełomu Dunajca w tzw. Pieninkach. Cel wielu wycieczek turystycznych. Położona jest na obszarze Pienińskiego Parku Narodowego. Od sąsiedniego, leżącego w tej samej grani Czertezika oddziela ją przełęcz Sosnów. Geologicznie jest to część Pienińskiego Pasa Skałkowego..


  Jej skalne ściany opadają pionowymi urwiskami w stronę Dunajca. Z wierzchołka jest zachwycający widok. Ale o tym przekonacie się sami w czasie tej wirtualnej wędrówki..


Na Sokolicę można się dostać szlakami turystycznymi ze Szczawnicy i Krościenka.
 szlak turystyczny niebieski Szczawnica – Sokola Perć – Trzy Korony
--ze Szczawnicy 1.15 h ( 1 h)
--z Trzech Koron 2.35 h ( 2.50 h), z Czerteża 0.45 h (z powr. 0.50 h), z przeł. Sosnów 0.20 h ( 0.15 h)
szlak turystyczny zielony Krościenko – przełęcz Sosnów. Stąd szlak turystyczny niebieski na Sokolicę.
z Krościenka 1.40 h ( 1.20 h)
szlak turystyczny zielony Krościenko - do granicy PPN  potem szlak turystyczny niebieski do Czertezika dalej szlak turystyczny niebieski przez przeł.Sosnów na SokolicęJuż wcześniej planując wyprawę, wybrałem wyjście szlakiem szlak turystyczny zielony zielonym z Krościenka na przełęcz Sosnów i szlak turystyczny niebieski niebieskim na Sokolicę... Jest to najkrótsze podejście na szczyt Sokolicy a co za tym idzie najbardziej strome... Zależało mi na czasie dlatego wybrałem taki wariant mojej wędrówki...

  
Za oknem, wczesnym rankiem było całkiem ciemno kiedy pakowałem plecak i robiłem do termosu gorącą herbatę.. Gdy dojeźdżałem do Krościenka, słoneczko pomału budziło się ze snu rozświetlając górskie zbocza... Główną drogą wjechałem na Rynek i za budynkiem Urzędu Gminy na brukowanym parkingu pod jednym z zabytkowych XIX-wiecznych domków mieszczańskich zaparkowałem samochód.
Dzisiejsze Krościenko to przepiękna, malownicza miejscowość turystyczna, pełna pensjonatów, domów wczasowych i kwater prywatnych. Leży przy starym szlaku handlowym z Sącza do kotliny nowotarskiej. Prawdopodobnie już na przełomie XII i XIII w. istniała tu osada służebna Zamku Pienińskiego. W 1348 roku Kazimierz Wielki który lokował na prawie magdeburskim miasto noszące przez pierwsze lata nazwę"Crosno" wypowiedział przy tym znamienite słowa: "To wspaniałe dzieło,które dokonać postanowiliśmy na pożytek Naszego Królestwa, powinno być wiekuiście trwale i silne, co My Kazimierz z Bożej laski Król Polski niniejszym oznajmujemy powszechności obecnej i przyszłej." I nic nie pomylił się król Kazimierz, mimo zawieruch dziejowych miasto Krościenko przetrwało 651 lat.Od początku swego powstania Krościenko stało się ważnym ośrodkiem, przez które przebiegał słynny trakt Via Regia, którym z północy na południe przemierzały orszaki królewskie i karawany kupców. Tędy też w pogoni za świętą Kingą, podążały tatarskie czambuły. Święta Kinga,założycielka zakonu klarysek w niedalekim Starym Sączu, schroniła się na zamku pienińskim.Przełom XVII i XVIII w. to okres zastoju i upadku miasteczka..
 Zaraza z II połowy XVII wieku miała dla miasta fatalny skutek doszło wówczas do niemal całkowitego wyludnienia Krościenka. Miasto ucierpiało też w czasie walk z Kozakami. Przez całe wieki Krościenko z racji swego położenia przy szlaku handlowym odgrywało rolę centrum gospodarczego dla całych Pienin. W 1822 roku Krościenko wraz z przyległymi dobrami zakupiła rodzina Grossów. To właśnie dzięki ich inicjatywie zaczęto zwracać uwagę na występujące tu źródła wód mineralnych. Miejscowa ludność od wieków czerpała w Potoku Szczawnym tzw. "kwaśną wodę" . Skład chemiczny wody przypominał skład słynnego źródła Selter w Ems. W tym samym roku rozpoczęto budowę łazienek, a wodę ujęto w drewniane ocembrowanie i zaczęto wywozić do aptek w Krakowie i Lwowie. Pojawili się też pierwsi kuracjusze.W okresie międzywojennym Krościenko stało się miejscowością letniskową, a liczba odwiedzających je turystów sięgnęła 2500 osób. Oprócz tego stało się też bazą wypadową w utworzony w 1932 roku Pieniński Park Narodowy. Był to pierwszy w Polsce park narodowy, a zarazem pierwszy w Europie, pograniczny park narodowy.W styczniu 1973 roku Krościenko zatraciło swą tożsamość, przez połączenie go z pobliską Szczawnicą i przez 10 lat występowało jako dziwny, sztuczny twór Szczawnica - Krościenko. Zdecydowana większość mieszkańców Krościenka była przeciwna temu połączeniu, powstał 12-osobowy Komitet Obywatelski, którego przewodniczącym został dr Eugeniusz Rustanowicz. Po dwóch latach bojów tej organizacji o odzyskanie suwerenności 2 listopada 1982 roku herb Królewskiego Miasta Krościenka ponownie ozdobił krościeński ratusz.

   
To tyle o tej pięknej niedużej i malowniczej miejscowości...
Włożyłem ciepłą kurtkę bo ranek był chłodny a słońce jeszcze dobrze nie wzeszło, zarzuciłem na ramie plecak i pomaszerowałem asfaltową drogą św.Kingi wzdłuż której prowadził szlak turystyczny zielony zielony szlak na Sokolicę... Po kilkuset metrach minąłem ostatnie zabudowania i dalej wędrowałem wzdłuż zbocza porośniętego lasem po prawej stronie i koryta Dunajca po lewej stronie asfaltowej dróżki...

 
 Szlak biegnie początkowo około 2 kilometry spokojną spacerową, asfaltową drogą wzdłuż koryta Dunajca.... Szedłem szybkim krokiem i już po około 15 minutach od wyjścia z rynku w Krościenku, minąłem po prawej stronie drogi niewielka białą kapliczkę św. Kingi... 

 
Napis nad drzwiami tej kapliczki brzmiał "Na chwałę Bożą , Na pomyślność ludu , Opamiętanie wrogów"
Święta Kinga córka króla Węgier Beli IV i Marii Laskariny, poślubiona była księciu sandomierskiemu , Bolesławowi Wstydliwemu. W 1257 roku otrzymała od męża ziemię sądecką i Pieniny. Wykorzystując stan anarchii na Węgrzech księżniczka Kinga, dążąca do zacieśnienia związków Spisza z Polską, obsadziła ten teren swoimi wojskami, które stacjonowały tam aż do śmierci księżniczki w 1292.W 1287 roku ucieczką na Zamek Pieniński broniła się przed Tatarami. Po śmierci męża (1279) założyła w Starym Sączu klasztor klarysek i uposażywszy go przywilejem w roku 1280, mieszkała w nim aż do śmierci, 24 lipca 1292 roku.

 
Kult św Kingi na tych terenach jest bardzo widoczny o czym miałem się już za chwilę ponownie przekonać...Maszerowałem żwawym krokiem i za lekkim łukiem drogi po 300 metrach, po prawej stronie leśne zbocze ukazało nagą skałę . Na skale tej stała figura nie kogo innego tylko św.Kingi...

    
Minąłem figurkę św.Kingi i doszedłem do wysokiej na kilkanaście metrów skalnej ściany po prawej stronie drogi.... Skały te nazywają się "Skały Zawiesy" i do tego właśnie miejsca dochodzi droga asfaltowa... Dalej zaczyna się tzw. Droga Pienińska.. Jest to odcinek spacerowej drogi łączącej Krościenko ze Szczawnicą o nieutwardzonej nawierzchni biegnącej samym brzegiem Dunajca...

 
Za następnym zakrętem  zrobiło się jaśniej... Promienie słońca pomału zaczynały swym złotym kolorem połyskiwać na falach Dunajca... Niewielkie białe chmurki przepływały po błękitnym rannym niebie...Opary mgły ustępowały i zaczynało robić się cieplej...Budził się piękny jesienny dzień...
„Na Dunajcu”
Wąziutkie nasze łodzie,przepięte łańcuchem,
Lekko mkną po Dunajcu sennym jakimś ruchem
I tak modrawa falę przecinają gładko,
Jakby ptastwa wodnego żeglujące stadko ...
Z lewej i prawej strony dwie ściany skaliste
Wyciągają się ku nam w cienie długie, mgliste,
A Dunajec drga lekko w migotliwe skręty,
Sunąc jako wąż w trawie piersiami wygięty.
Wiosło uderza miękko, niby pieszczotliwie,
A człowiek ledwo wierzy,że na ziemi żywie,
Bo świat tam, z drugiej strony, do skał gdzieś przyparty,
A widok tylko w niebo błękitne otwarty...
                                                          Maria Konopnicka
  
Po 35 minutach marszu z Krościenka drogą wzdłuż Dunajca doszedłem do szlakowskazu.. Tutaj w rejonie nieistniejącej przeprawy mostowej, szlak turystyczny zielony zielony szlak opuszcza drogę i skręcając w prawo , pnie się w górę leśna drogą.... Stąd jak pisze na drogowskazie - 45 minut na szczyt Sokolicy...

 
Północne stoki zarówno Sokolicy jak i sąsiadującego za przełęczą Sosnów Czertezika, porasta las bukowo-jodłowy. Takim właśnie lasem, szlak turystyczny zielony zielony szlak wspina się na przełęcz Sosnów... Wąska leśna dróżka, usłana o tej porze roku grubą warstwą liści, stromo pięła się w górę..

 
Po pięciu minutach marszu wyszedłem na dużą polanę.. Widać stąd było po lewej stronie za wierzchołkami drzew, dolinę Szczawnicy , a powyżej górowały wzniesienia Beskidu Sądeckiego: Palenica (719 m)  i Groń (687 m)

 
Przeszedłem polanę i ponownie wkroczyłem na kamienistą dróżkę w bukowo-jodłowym lesie. Pnąc się stromo w górę szybko nabierałem wysokości.

 
Tutaj na północny stok słońce nie docierało. Lekko wilgotne podłoże po porannej mgle, śliskie kamienie i liście... Trzeba patrzeć pod nogi.. Nie ma zmiłuj...!!!.. Moja dębowa laska w takich właśnie momentach była jak zawsze bardzo pomocna.

 
Mimo chłodu poranka i wilgoci panującej w lesie, kolejne podejście wycisnęło na czoło sporo potu... Odcinek szlaku w tym miejscu był bardzo stromy a w dodatku droga usiana była dużą ilością sporych kamieni.. Trzeba było bardzo uważać... Podejście od tej strony na Sokolice jest najkrótsze a co za tym idzie najstromsze... Ale nie jest źle.. Wspinałem się pomału w górę...

 
W pewnym momencie po wyjściu na mniej stromy odcinek szlaku, po lewej stronie ścieżki ukazały się skalne wypiętrzenia przypominające swym kształtem zarysy dziwnych umocnień czy fortyfikacji... Zaintrygowany tymi formami skalnymi zboczyłem w las by je pooglądać dokładniej...

 
Klucząc pomiędzy skałami które wyrastały z ziemi, wąskimi zapadliskami i rowami, natrafiłem w pewnym momencie na niewielkie wejście do jaskini !!... Wyciągnąłem mapę i sprawdziłem co to za jaskinia.. Okazało się iż jest to jaskinia o nazwie "Dziury" - Nazwa jaskini pochodzi od terenu na którym się znajduje – Dziury. Jest to porośnięty lasem osuwiskowy teren zawalony gruzem skalnym, pełen rowów i pęknięć skalnych.
Jaskinia jest pochodzenia osuwiskowego. Otwór wlotowy w postaci głębokiej i rozwartej szczeliny znajduje się ok. 20 m od szlaku. Prowadzi od niego w północnym kierunku 7-metrowej długości wysoki i wąski korytarz wyprowadzający na powierzchnię innym otworem. Po lewej stronie od wejścia znajduje się główny korytarz o długości ok. 30 m. Korytarz ten kilkakrotnie zmienia kierunek, potem przechodzi w pęknięcie, które znów rozszerza się i kończy otworem wylotowym. Łączna długość wszystkich korytarzy wynosi ok. 95 m i schodzą one na maksymalną głębokość 16 m. Korytarze są całkowicie ciemne, a ich dno zawalone jest wapiennymi skałami. Jaskinia znana była już dawno, w 1953 zinwentaryzował ją Kazimierz Kowalski, a szczegółowe badania przeprowadziła Sekcja Taternictwa Jaskiniowego Klubu Wysokogórskiego Zakopane w 1954. Podczas tych badań w połowie lipca napotkano jeszcze w jaskini na bryły lodu.


  Gdy zszedłem w dość głęboki parów zasłany bukowymi liściami ukazało się wejście do jaskini w całej okazałości... Niestety nie miałem ani czasu ani sprzętu ze sobą na penetrację choćby fragmentu tuneli tej jaskini... Wcisnąłem się tylko 3 metry w głąb, stwierdziłem że dalej jest za wąski tunel, pozostawiłem więc jaskinie "w spokoju" i wróciłem z powrotem na szlak...

 
Po paru chwilach marszu wyszedłem na kolejną, niewielką polankę w środku lasu... Widać stąd było na północną stronę wzniesienie Wysokiej Góry, nad nią pasmo Beskidu Sądeckiego z widocznym szczytem Cizowej i Rapy..

 
Wreszcie po ponad 1 godzinnym marszu z Krościenka i wspinaczce pod gorę zielonym szlakiem zza drzew wyłoniły się szlakowskazy i tablice informacyjne PPN... Dochodziłem do przełęczy Sosnów..

 
Przełęcz Sosnów to zalesiona, dość głęboko wcięta w grzbiet Pieninek, przełęcz o wysokości 655 m n.p.m. leżąca w Pieninach Właściwych . Oddziela Sokolicę (747 m n.p.m.) od Czertezika (772 m n.p.m.). W przewodniku "Pieniny" J.Nyki przełęcz ta nosi nazwę Mały Sosnów. Przechodzi przez nią szlak turystyczny niebieski niebieski szlak turystyczny – Sokola Perć (z Sokolicy ok. 15 min), na przełęczy krzyżujący się z szlak turystyczny zielony zielonym z Krościenka  którym właśnie ja dotarłem...

 
Na przełęczy znajduje się, obecnie zarastająca polana Mały Sosnów. Dawniej z przełęczy do doliny Pienińskiego Potoku prowadził szlak turystyczny. W latach 60. przy szlaku tym znajdowało się należące do PPN schronisko turystyczne. Ustawionych było tutaj kilka ławek , postanowiłem więc przed wejściem na Sokolicę odpocząć i napić się gorącej herbaty...


Słoneczko zaglądało pomiędzy drzewami, było pusto i spokojnie co w sezonie jest  rzadkością. Latem tłumy ludzi.... Wyciągnąłem kanapkę, termos z herbatą i oddałem się bez reszty porannemu posiłkowi na łonie przyrody...

 
Ale koniec lenistwa.. Z przełęczy Sosnów na szczyt Sokolicy czeka mnie jeszcze około 15 minut wspinaczki stromo pod górę tym razem trasą szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku..  Ruszyłem w drogę, wznoszącą się ścieżką, zasypaną opadającymi bukowymi, jesiennymi liściami.. Spod warstwy liści na tym odcinku szlaku, ukazywały się co kilka kroków stare, drewniane schodki... Słońce coraz wyżej wznosiło się nad granią i oświetlało południowe stoki Sokolicy... Za chwilę parę chwil miałem zamiar także rozkoszować się jego ciepłymi promieniami.

 
Partia lasu porastająca północne zbocze Sokolicy to mieszanka buka karpackiego i jodły. Na szczycie występują reliktowe sosny (najstarsza ma ok. 500 lat). W obszarach leśnych gdzie człowiek nie ingeruję ze względu na teren PPN, rozwija się nieskażona dzika przyroda.. Na starych bukach i powalonych wiatrem pniach drzew nierzadko można spotkać takie piękne okazy huby.

 
 Po niespełna 10 minutach marszu z przełęczy, zza pni drzew wyłania się majestatyczny zarys wierzchołka Sokolicy (747 m n.p.m).. Latem ze względu na porastające drzewami liściastymi zbocze, mniej widoczny .. Sokolica wchodzi w skład tzw. Pienińskiego Pasa Skałkowego.
Jest to wąski pas skał, zbudowany głównie z mało odpornych na wietrzenie wapieni, margli, łupków ilastych i iłowców kredowych, wśród których występują łuski, bryły lub soczewki odporniejszych wapieni jurajskich. Wyznacza on granicę między Karpatami Zewnętrznymi a Karpatami Wewnętrznymi (na terenie Polski Karpatami Centralnymi). Tworzy wygięty na północ łuk o długości ok. 600 km i szerokości od kilkuset metrów do 20 km, od okolic Wiednia aż po Karpaty Marmaroskie w Rumunii. Nie tworzy jednak zwartego masywu górskiego, ponieważ na większości swojego obszaru przykryty jest trzecio- i czwartorzędowymi osadami. Miejscami wapienie jurajskie wyodrębnione w wyniku procesu denudacji wychodzą na powierzchnię w postaci izolowanych stromych form skalnych, na terenie Słowacji i Polski tworząc niewielki łańcuch górski. W granicach Polski ma on ok. 50 km długości i do 6 km szerokości..

 
Patrząc pomiędzy drzewami w prawo na południe widać "plecy" Trzech Koron i Zamkowej Góry czyli tę stronę pasma która rzadko jest fotografowana i pokazywana na zdjęciach i widokówkach..

 
Kilkadziesiąt metrów wyżej zobaczyłem kolejną tablice informacyjną Pienińskiego Parku Narodowego i coś w rodzaju małego domku umożliwiającego schronienie się przed deszczem..

 
Podchodzę bliżej... Wokół 2 metrowego pnia starej zniszczonej jodły dobudowano dwie drewniane ścianki, zadaszenie i ławeczkę.. Mały azyl dla strudzonego turysty..


Obok tablica info i poręcze ciągnące się w górę zakosami po zboczu Sokolicy... Na strzałkach szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlakowskazu widnieją czasy przejść do  Szczawnicy -1 godzina, na Zamek Pieniński - 2 godziny i wejście na sam wierzchołek Sokolicy- 10 minut...

 
Chwilę przystaję, odpoczywam przed samym podejściem na szczyt i czytam tekst na  tablicy... Informacja dotyczy ekosystemu jaki na tym obszarze istnieje... Buczyna Karpacka która porasta tylko północne zbocza i głębokie doliny charakteryzuję się występowaniem wspomnianego już buka i jodły z domieszka jaworu i świerka.. Krzewów tutaj prawie całkowicie brak co zdążyłem zaobserwować podczas wędrówki zielonym szlakiem.. Natomiast w runie leśnym, szczególnie kwietnym wiosną, występuje bogactwo leśnych roślin.. Spotkać tutaj można żywiec gruczołowaty, żywokost sercowaty, zdrojówkę rutewkowatą, paprotnik Brauna i inne... Ten naturalny fragment buczyny karpackiej w którym się znajdowałem objęty jest ścisłą ochrona już od ponad przeszło 70 lat..

   
Spoglądam w górę... Metalowe barierki ubezpieczające strome, kamieniste podejście, wiją się raz w prawo raz w lewo prowadząc zakosami na szczyt pośród rzadko porastającego zbocze, młodego bukowego lasu....

 
Ruszam pod górę... Ścieżka dość szeroka, kamienista, stromo wznosząca się po zboczu.. Trzeba uważać  bo sporo liści przysypało kamienie i jest zdradliwie ślisko..

 
Po paru minutach podejścia jestem kilka metrów od szczytu.. Jeszcze dwa kroki i z cienia północnego zbocza Sokolicy wejdę na jej wierzchołek zalany promieniami jesiennego słońca.

   
 Po pokonaniu ok. 40 m różnicy poziomów od momentu wejścia pomiędzy barierki oraz po prawie 1:30 h  marszu z Krościenka, dochodzę do widokowego grzbietu Sokolicy. Punkt widokowy ma postać długiej skalnej ściany z barierką. To balustrada jak na balkonie, tylko podłoże skalne   nierówne, ciągnące się uskokami po kamiennej grani około 20 metrów z zachodu na wschód...

 
I wreszcie przed moimi oczami pierwszy widok jaki ujrzałem na wprost po wejściu na Sokolice. To bajkowa panorama pasma Tatr w oddali, za lekka mgiełką, pomiędzy wzniesieniem Golicy (828 m n.p.m) po lewej i szczytem Łysiny (792 m n.pm) po prawej...

 
Skierowałem obiektyw aparatu bardziej w prawo na zachód i podziwiałem w całej okazałości północne stoki pasma Trzech Koron z doliną Dunajca w dole...

 
Stałem przy barierce i patrzyłem w dół zbocza Sokolicy na nurt Dunajca. Południowe, skalne ściany opadają tutaj prawie pionowo, uskokami w 310-metrową przepaść do przełomu Dunajca. Najwyższy uskok pod szczytem Sokolicy to pionowa niemal ściana 100 m wysokości. Pod nią znajduje się spiczasta skała zwana Cukrową Głową (szczególnie okazale prezentująca się z Drogi Pienińskiej). Ściany te porastają obficie porosty, smagliczka skalna, aster alpejski, złocień Zawadzkiego i inne naskalne rośliny wapieniolubne.
W dole jak szeroka wstęga wije się pośród skał koryto Dunajca...

 
Nazwa szczytu pochodzi od tego, że dawniej gniazdowały w niej sokoły. Od dawna była celem turystycznych wypraw. Już w 1867 r. jej pierwszy album fotograficzny sporządził Franciszek Wyspiański, 10 lat wcześniej malował ją Józef Szalaj. W 1880 r. pisano w prasie: „Tylko osoby silne, umiejące dobrze chodzić po górach wdzierają się na Sokolicę”. E. Gąsowski oglądający ją podczas spływu tratwami w 1879 r. pisał: „Prześliczny stąd widok na Sokolicę, najwspanialszą ze wszystkich skał pioninskich

 
Szczyt jest kapitalnym punktem widokowym na przełom Dunajca, Pieniny Środkowe, Małe Pieniny, Magurę Spiską, Tatry Bielskie i Tatry Wysokie. Aktualnie wstęp na sam szczyt Sokolicy (podobnie jak na Trzy Korony) jest płatny 4 zł normalny i 2 zł ulgowy. Bilet upoważnia również do wejścia na Trzy Korony (w tym samym dniu). Jednak ja byłem na szczycie za frico ponieważ po sezonie nikt tutaj już opłat nie pobiera..(sezon od maja do pażdziernika)
Na zdjęciu-Północne zbocze Trzech Koron i Zamkowej Góry...

   
Wróciłem na środek widokowej platformy i patrzyłem zauroczony na panoramę Tatr w oddali, zasnutą lekką mgiełką w promieniach przedpołudniowego jesiennego słońca, nieśmiało wyglądającego co jakiś czas zza welonu białych chmurek...

 
Za wzniesieniami Golicy i Łysiny a przed Tatrami u ich podnóża, rozciągała się kraina słowackiego Spiszu której niewysokie wzniesienia tonęły w mlecznej poświacie otulone kołderką z białej mgły...

 
Siedziałem tak sam na szczycie Sokolicy, patrzyłem zauroczony tym pięknym widokiem, zafascynowany atmosferą ciszy i nostalgii panującej wokół... Z dala od zgiełku, w pełnym kontakcie z pięknem górskiej przyrody... Żałowałem w tym momencie jednej  rzeczy... Że człowiek nie ma tak jak ptak skrzydeł i nie może wzlecieć aby ogarnąć to piękno z góry... I nie dziwię się teraz legendzie o bracie Cyprianie z Czerwonego Klasztoru w której to, ten mądry i pracowity mnich skonstruował skrzydła. Dzięki nim mógł wzbijać się w powietrze. Legendy podają, że na tych skrzydłom sfrunął z wierzchołka Trzech Koron na dziedziniec Czerwonego Klasztoru. Inne wersje mówią, że z wierzchołka Trzech Koron doleciał aż nad Morskie Oko.. Też bym tak chciał polecieć...!!! 
  Przylegam do wód piersią jak strzała do łuku;
Ich pośpiechem zdyszany, ich tętnem kipiący
I wyciągam ramiona, jak jeździec na fali,
I naglę ją do biegu, i chwytam się grzywy
Srebrnej mego rumaka, i pędzimy dalej...
O! dalej!... Chciałbym uciec od brzegów tych ciasnych
I lecieć tam, gdzie księżyc wschodzi zadumany,
I o rąbki tych chmurek, od gwiazd łuny jasnych,
Oprzeć skrzydła – i spocząć, jak orzeł ścigany!


 Po kwadransie zadumy i oglądania pięknej panoramy Tatr poszedłem wzdłuż barierki na stronę wschodnią tego widokowego wierzchołka... Już z kilkunastu metrów ujrzałem rosnącą na zboczu za barierkami, nad samą przepaścią , reliktową sosnę, symbol Sokolicy utrwalony na zdjęciu każdego turysty który tutaj wyszedł...

 
Sosna reliktowa widoczna na zdjęciu to ekotyp wykształcony w klimacie górskim. Występuje tylko na południu Polski. Na szczycie Sokolicy reliktowa sosna ma ok. 500 lat. Sosna w Pieninach tworzy charakterystyczne grupy drzew – reliktowe laski sosnowe, występujące często na niedostępnych szczytach i półkach skalnych. Na Sokolicy występują sosny liczące ponad 400 lat. Dotychczasowe badania skłaniają do przekonania, iż sosny tam występujące mogą być reliktem minionych okresów klimatycznych..

 
W dół spod sosny opada ponad 300-metrowa, pionowa ściana skalna aż do samego koryta płynącego w dolinie Dunajca, zbudowana z odpornych na wietrzenie wapieni rogowcowych. W urwiskach gniazdują pomurniki i pustułki. Bardzo trudną technicznie południową ścianą Sokolicy po raz pierwszy w1960 r.wspięli się krakowscy wspinacze: Roman Łazurski i Jerzy Potocki.
W dole pośrodku na zakolu Dunajca - Przechodni Wierch (552 m) a całkiem po lewej szpiczasta skała na lewym brzegu Dunajca po słowackiej stronie o nazwie - Sama Jedna.. Za nią rozciąga się słowacka Dolina Leśnego Potoku..

 
Przeszedłem kilka metrów dalej na koniec barierek po wschodniej stronie... Stąd roztaczał się piękny widok na: - pierwszym planie (najbliżej) od lewej - Bystrzyk, w dole nad zakolem Dunajca - Sama Jedna, po lewej zbocze Golicy..
- drugi plan (środkowy) od lewej rudy wierzchołek Jarmuty, przed nim pasmo Łażne Skały, pośrodku wzniesienie Płaśnie, w dole Dolina Leśnego Potoku..
I wreszcie na ostatnim najdalszym planie pośrodku na horyzoncie dwa charakterystyczne wierzchołki Wysokiej i jej słowackiej siostry Kiczery...a po prawej za mgłą najdalej pasmo słowackiej Horbalowej

 
Odwróciłem obiektyw aparatu ze wschodniego końca podestu na zachód i pstryknąłem fotkę najsłynniejszej sosny pienińskiej na tle Trzech Koron...

   
Musze pomału żegnać się z Sokolicą.. Legenda mówi iż "jest to przepiękna córka króla Pienin o imieniu Sokolica, zamieniona przez złego czarownika w skałę równie piękna jak ona sama".. Żegnaj więc królewska córo co swym urokiem chwytasz za serca przybywających na Twoje łono wielu turystów... A widoki jakie ofiarujesz ze swych szczytów pozostają w pamięci na wieki.... Jeszcze ostatnia obowiązkowa fotka w zbliżeniu reliktowej sosny..i ruszam w dół...

 
Schodziłem szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem do przełęczy Sosnów  ale w pewnym momencie dostrzegłem pomiędzy drzewami wąska ścieżkę która po kilkudziesięciu metrach wyprowadziła mnie nad sam skraj zbocza Sokolicy.

 
Stąd z malej platformy skalnej zrobiłem zdjęcie na przełom Dunajca pomiędzy zboczami Golicy i Łysiny....i pomaszerowałem dalej...

 
W ciągu 10 minut doszedłem na Przełęcz Sosnów i pozostawiając szlak szlak turystyczny niebieski niebieski, skręciłem z prawo za szlakiem szlak turystyczny zielony zielonym schodzącym w dół do Krościenka... Przede mną była godzina marszu lasem, szeroką kamienistą ścieżką w pogodne pażdziernikowe popołudnie.. Dochodziła godzina 14-ta gdy wyruszyłem z przełęczy.......

 
Po 45 minutach szybkiego marszu w dół wyszedłem z lasu... Moim oczom 
ukazała się ponownie dolina Krościenka i zabudowania Szczawnicy po prawej... Słoneczko rozjaśniało południowe zbocza Beskidu Sądeckiego...
Krościenko , urocze miasteczko moje,
Bliskieś sercu memu jak żadne na świecie,
Wszystkim gościnnie otwierasz podwoje
Najszerzej, jak umiesz, zimą wiosną, w lecie.
W Krościenku tak cudnie i tu po zdrowie
Jadą z daleka i młodzi i starzy.
Tu każda skała o sobie coś powie.
Wśród kwiatów na łąkach pomarzysz.
A cóż dopiero wielkie Trzy Korony.
Co chmur ramionami swymi sięgają,
Dojście do szczytu mają z jednej strony
I na odwiedziny cierpliwie czekają.
Królewski zamek do wnętrza nie prosi,
Bo to niestety wiekowa ruina.
Za to Sokolica zaprasza wciąż gości
I sobą urzeka, jak piękna dziewczyna.
Najmniejszy Czertezik, lecz także wspaniały,
Wita i żegna niemniej serdecznie
A kiedy ujrzysz cud Pienin niemały
I kiedy zatęsknisz - tu powróć koniecznie.
A więc przyjedźcie do nas kochani,
Tu wszyscy wszystkich przyjmują życzliwie,
Górale gościnni i szczerze oddani,
A góralki miłe, zgrabne, urodziwe.
Tak pisała o tym pięknym miasteczku pani Krystyna Aleksander w swoim tomiku wierszy o Krościenku...


Wszedłem na drogę wzdłuż Dunajca biegnąca w kierunku rynku Krościenka.. Po lewej stronie drogi zobaczyłem szafirowe skalne zbocze. Kolor ten, skała zawdzięcza zawartości pewnej odmiany korundu, którego jedną z postaci jest szafir...Jednak nie jest to niestety prawdziwy szafir...a szkoda !!!


Wracałem do samochodu pozostawionego w Krościenku drogą wzdłuż Dunajca, lekko zmęczony ale szczęśliwy ze świetnie spędzonego kolejnego wypadu w nasze piękne góry...  Jeśli jesień uraczy nas jeszcze jakiś czas dobrą pogodą, a śnieg w górach nie spadnie za wcześnie to mam w planie jeszcze jedną wyprawę w góry ale o tym w następnym blogu wędrówek po górskich szlakach..

 
Jesienne lasy poczerwienione
goreją w cudnym słońca zachodzie.
Witam was, brzozy, graby złocone
i fantastyczne ruiny w wodzie.
Czemu się śmieją te jarzębiny?
czemu dumają jodły zielone?
czemu się krwawią klony - osiny?
płyną fiolety mgieł przez doliny
i jak motyle w barwnym ogrodzie
                latają liście złoto-czerwone                     
                                 Tadeusz Miciński
PIENINY  - SOKOLICA - PAŹDZIERNIK 2009

1 komentarz: