Zdjęcie:

środa, 19 stycznia 2011

Góra Żar


Kto mi da skrzydła - czyli spotkanie z Szybującymi Orłami na magicznej Górze Żar...



Końcem jesieni gdy w wyższych partiach beskidzkich masywów pojawiły się pierwsze opady białego puchu zapowiadające rychłe nadejście zimy, 
a temperatury nocą spadły poniżej zera, postanowiłem wykorzystać ostatnie dni tej pięknej i jakże sentymentalnej pory roku wyruszając na niezwykłą górę wznoszącą się we wschodniej części Beskidu Małego zwanej Beskidem Andrychowskim... Szczyt o którym mowa góruję ponad malowniczymi wodami Jeziora Międzybrodzkiego a zwie się Góra Żar (761 m n.p.m)... Moja wyprawa nie będzie typowym opisem górskiego szlaku lecz raczej nastrojową, wypełnioną nutą poezji, relacją z tej magicznej i pełnej niespodzianek królewskiej góry szybowników...
Wyruszamy więc na spotkanie tego co ulotne, magiczne, barwne i przesycone ostatnimi ciepłymi promieniami złotej jesieni..
Budził sie pochmurny, szary poranek lecz w dalszej części dnia stacje meteo zapowiadały przejaśnienia i niewielkie podmuchy wiatru w paśmie Beskidów i Tatr... Była to dla mnie ważna wiadomość ponieważ wiedziałem że wiatr, to także okazja do zobaczenia na Górze Żar czegoś niezwykłego, czyli szybujących w przestworzach wielu podniebnych śmiałków, na skrzydłach wielkich "orłów" z tamtejszej Górskiej Szkoły Szybowcowej "Żar".. Ale po kolei.. 
Zaraz po śniadaniu wyruszyłem w kierunku Żywca i już po niespełna godzinie jazdy dotarłem do niewielkiej wsi w Beskidzie Małym o nazwie Międzybrodzie Żywieckie, położonej na południowo-wschodnim brzegu Jeziora Międzybrodzkiego, w dolinie potoku Isepnica, na stokach owej Góry Żar, Cisowych Grap oraz Jaworzynki. 

 
Gdy podróżujemy samochodem z północnych rejonów kraju drogą wojewódzka nr.948 w stronę Żywca, Korbielowa czy też przejścia granicznego w Zwardoniu, kilkanaście kilometrów przez Żywcem ujrzymy bez problemu wznoszącą się Górę Żar (761 m n.p.m), nad wodami jeziora Międzybrodzkiego.. Nie sposób nie rozpoznać jej charakterystycznego południowego zbocza, przeciętego jak wielką wstążką od góry do dołu, linią Kolei Linowo-Terenowej wywożącej przez cały rok turystów na jej szczyt..

     
Dochodziła godzina 9.30 gdy listopadowym porankiem wjeżdżałem samochodem w wąską asfaltową drogą wijącą się pod górę w kierunku dużego parkingu, usytuowanego przy dolnej Stacji Kolei Linowej u podnóża Góry Żar.. W dole na wielkiej trawiastej łące, widać było kilka szybowców zebranych w jednym miejscu i oczekujących cierpliwie na swoją kolejkę do holowania wysoko w przestworza...

    
Na parkingu wiało pustką, zaledwie dwa pojazdy dotarły tutaj przede mną.. Wysiadłem z samochodu, uiściłem opłatę parkingową i skierowałem się w stronę Stacji Kolei Linowej.. W pewnym momencie, wysoko ponad głową, usłyszałem cichutki warkot silnika... Spojrzałem w górę.. Na tle nieba, zakrytego jak firanką z białych kłębiastych chmur, ukazał się taki oto obrazek... Wielozadaniowy samolocik"Wilga" holował w przestworza smukły szybowiec o nazwie "Jantar".. Rozpoczynało się wielkie szybowanie na Górą Żar !!

 
Ruszyłem żwawym krokiem w kierunku kasy biletowej by wykupić bilet i dowiedzieć się kiedy odjedzie wagonik kolejki linowej na szczyt góry... 
W okresie letnim i zimowym sezonie narciarskim, wagoniki kursują wahadłowo praktycznie non stop w godzinach otwarcia kolei czyli od godz.9-20.. Poza sezonem godziny końcowe są przesunięte.. 
W listopadzie np. kolejka kursuje od 9-16 godz... Poza tym gdy nie zbierze się odpowiednia grupka chętnych do wyjazdu turystów, trzeba nieraz poczekać do pełnej lub do połówki godziny.. Tak też było tym razem.. Chętnych do wyjazdu jak na razie zebrało się 5 osób. Obsługa zapowiedziała że wyjazd odbędzie się za około kwadrans.. Miałem więc trochę czasu na rozglądnięcie się wokół Dolnej Stacji ..

   
Góra Żar (761 m n.p.m) to jedno z najbardziej rekreacyjnych miejsc w Beskidzie Małym zarówno latem jak i zimą. Góra poniekąd mistyczna na której, a właściwie nad którą, szybowali nasi najlepsi piloci szybowcowi łącznie z legendą polskiego szybownictwa, nestorem w tej sztuce latania - gen.brygady Tadeuszem Górą.. Ten wspaniały  i wielki pilot, jako pierwszy człowiek, przeleciał szybowcem w 1938 roku ponad  557  kilometrów bez lądowania. Za ten sportowy wyczyn, dwudziestoletni wówczas Tadeusz Góra, otrzymał medal Lilienthala, przyznany przez Międzynarodową Federację Lotniczą FAI - Fédération Aéronautique Internationale. Od dziesiątków lat magiczna moc Góry Żar przyciągała rzesze polskich lotników dzięki temu w latach 1934-36 z inicjatywy Ligi Obrony Przeciwlotniczej, wybudowano tu lotnisko i utworzono szkołę pilotów szybowcowych, poprzedniczkę dzisiejszej Górskiej Szkoły Szybowcowej "Żar".. Góra Żar to także ośrodek paralotniarzy oraz downhill'owców.. Opowiem więcej o tych wydarzeniach w dalszej części mojej relacji..


Oblegana przez turystów zarówno latem jak i zimą, znana jest również doskonale miłośnikom białego szaleństwa. Trasa narciarska o długości 1600 m jest jedną z najdłuższych tras zjazdowych w Beskidach. Biegnie ona wzdłuż trasy kolei, jest sztucznie zaśnieżana i przygotowywana przez najnowocześniejsze maszyny do uprawy śniegu. Oświetlenie i nagłośnienie trasy narciarskiej pozwala korzystać z jej walorów do późnych godzin nocnych. Do tego Kolej Linowo-Terenowa  będąca obecnie we władaniu PKL, wywiezie nas na sam szczyt. Na samym zaś szczycie znajduje jeszcze jedna bardzo ciekawa budowla powodująca że Góra Żar przyciąga liczne wycieczki turystów.. To ogromny zbiornik wodny w kształcie deltoidu (najładniej widoczny z Kiczery). Jest to górny zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej Porąbka-Żar. Drugiej co do wielkości elektrowni tego typu w Polsce. Ale o tym później..


Na koniec ciekawostek dotyczących tejże góry, pozostawiłem historię wydawać by się mogło - paranormalną.. Jak niektórzy powiadają, Góra Żar to taka nasza strefa 11.... Na wąskiej, krętej asfaltowej drodze, którą można od 1979 roku wyjechać na szczyt, występuje niecodzienne zjawisko. Przedmioty puszczane po asfaltowej drodze wydają się toczyć pod górę - wbrew zasadom grawitacji !!!.. Podobnie dzieje się z samochodem który pozostawiony na wolnym biegu, bez zaciągniętego hamulca, zdawać by się mogło iż po prostu toczy się pod górę !!. Miejsce tej domniemanej anomalii znajduje się kilkaset metrów powyżej parkingu przy dolnej stacji PKL, na podjeździe asfaltową drogą w górę.
Mapa satelitarna oraz sprawdzone przeze mnie owo miejsce obalają teorię rzekomej anomalii magnetycznej.. Występuje tutaj po prostu złudzenie optyczne ponieważ owy fragment podjazdu jest skierowany w dół zamiast w górę. Jak często bywa przy wytyczaniu drogi pod strome zbocza, konieczne jest prowadzenie jej dużymi zakosami.. W tym wypadku jeden z zakosów nie wznosi się w górę lecz lekko opada na odcinku kilkuset metrów w dół, ludzkie oko jednak tego nie wyczuwa (odcinek ten zaznaczony jest dokładnie czerwonymi kropkami na dolnej mapie).. Ot cała tajemnica ..
Na mapie satelitarnej widok całej trasy kolei na Górę Żar, zbiornik Elektrowni na szczycie oraz droga dojazdowa.

    
Ale my tu gadu gadu a tymczasem nadszedł czas odjazdu wagonika...

 
Jak wcześniej wspomniałem, chętnych do wyjazdu można było policzyć na palcach obu rąk.. Sprawnie zatem zajęliśmy miejsca w wagoniku, maszynista zamknął drzwi i kolejka ruszyła po szynach na szczyt Góry Żar...

 
Gdy wagonik pokonał kilkadziesiąt metrów podjazdu, spojrzałem za siebie... W malowniczej dolinie Soły położonej pomiędzy wzniesieniami Jaworzyny (864 m) oraz Rogacza (898 m), widać było kolorowe zabudowania Międzybrodzia i Czernichowa.. Dnem doliny ciągnęła się w poprzek linia betonowej zapory w Tresnej a w dali na widnokręgu rysowało się pasmo Prusowa (1010 m), tak dobrze znane mi z letnich wędrówek po Beskidzie Żywieckim..

 
Wagonik kolejki sunął ostro w górę po żelaznych szynach.. Korzystając zatem z okazji, opowiem w paru zdaniach historię oraz podam kilka szczegółów dotyczących tejże Kolei Linowej... Musimy cofnąć się w czasie do lat powojennych...
W 1946 roku czyli w rok po zakończeniu II wojny światowej, dzięki niespożytej energii inż Rudolfa Weigla ruszyła u podnóża Góry Żar, budowa nowoczesnego ośrodka górskiego. Przy niezwykłych trudnościach okresu powojennego, sprowadzono dwa poniemieckie baraki - na internat-stołówkę; już w styczniu 1947 r. ukończono budowę dużego hangaru, zakończono też prace nad budową dwukilometrowej drogi do transportowania szybowców na szczyt. Osiągnięciem Instytutu Szybownictwa było zbudowanie elektrycznego, linowo-terenowego wyciągu do transportu szybowców. Był to drugi taki wyciąg w Europie, obok istniejącego w Alleberg (Szwecja). Oddano go do użytku na VII Krajowe Zawody Szybowcowe (pierwsze po wojnie - 8-20.06.1948 r., z udziałem ekipy czechosłowackiej)..Wyciąg szybowcowy był cały czas w użyciu, ponieważ wszystkie szybowce, które lądowały u podnóża góry, musiały być przetransportowane na noc do hangaru na szczycie. W latach 60-tych zaczęto używać do startu samolotów. Nowoczesnym następcą owego wyciągu lecz już nie do transportu szybowców tylko turystów, została wybudowana w rekordowym tempie 8-miu miesięcy i oddana do użytku w 2004 roku, Kolej Linowo-Terenowa poruszająca się po torach ułożonych na południowym zboczu Góry Żar..

  
 Schyłek roku 2003 i budowa kolejki linowo-terenowej na Żar stały się równie wiekopomnym czasem jak poprzednie, ważne dla tego zakątka wydarzenia. Kolejka powstała na torach dawnego wyciągu szybowcowego, które zostały jedynie odpowiednio przygotowane do tego celu. Miejscowi piloci wiedzieli już wcześniej o modernizacji kolejki na Gubałówkę, dlatego zaproponowali przeniesienie dawnej do Międzybrodzia Żywieckiego i zorganizowanie obok niej trasy narciarskiej. 12 sierpnia 2003 Przedsiębiorstwo Robót Kolejowych przystąpiło do realizacji inwestycji, a po 130 dniach, 30 grudnia 2003 nastąpiło uroczyste oddanie Kolei Linowo-Terenowej do eksploatacji. Obecnie, zwłaszcza zimą, kolejka jest dużą atrakcją Międzybrodzia Żywieckiego, jak i całego Beskidu Małego.

 
Kolejka porusza się po całej trasie w cyklu wahadłowym.. Jeden wagonik wyjeżdża, drugi zjeżdża z góry.. Pośrodku długości trasy torowiska jest mijanka aby wagoniki mogły się wyminąć.. Długość trasy kolejki wynosi 1300 m. Dolna Stacja znajduje się na wysokości 450 m n.p.m natomiast Górna na wysokości 750 m n.p.m.. Prosto zatem policzyć że różnica poziomów wynosi w tym wypadku 300 m... Średnie nachylenie stoku to 16 % , pojemność wagonika 110 osób, zdolność przewozowa w ciągu godziny - 1100 osób a czas przejazdu 5.5 minuty...

 
Stanąłem z przodu wagonika i obserwowałem jak stopniowo zbliżaliśmy się do Górnej Stacji kolejki...
Jeszcze kilkaset metrów i będę na szczycie....

 
W końcu po około 25 minutach od momentu pozostawienia samochodu na dolnym parkingu, dotarłem na szczyt Góry Żar...

 
Niebo dalej zakrywały szaro-białe warstwy chmur, lecz co jakiś czas przejaśniało się i  zza tej podniebnej zasłony przebijały nieśmiałe promienie słońca..

 
W dole jak srebrna wstążka, wiła się pośród wzgórz rzeka Soła.. W dali za lekką mgiełką rysowały się coraz wyraźniej pasma Beskidu Żywieckiego...

 
Przewiesiłem aparat przez ramie i powędrowałem na północną stronę szczytu, w kierunku wieży przekaźnikowej oraz wspomnianego zbiornika Elektrowni Wodnej...

 
Co jeszcze znajduje się na szczycie?.. Obok zbiornika znajduje się kilka budek z napojami, lodami, oscypkami oraz grill i stoisko z pamiątkami gdzie kupiłem bardzo dobrze zrobioną panoramę ze szczytu Żaru na dużej karcie pocztowej z opisanymi wzniesieniami widocznymi z tego miejsca.. Na szczycie zainstalowane są również lunety widokowe. A nad wszystkim góruje widoczny maszt przekaźnika. W stojącym obok masztu budynku, znajdowała się wcześniej (wybudowana w 1947r) stacja meteorologiczna. Obecnie w tym miejscu można zjeść ciepłe posiłki jakie serwuje restauracja "Meteo". Istnieje również możliwość wyjścia na taras widokowy i podziwianie z jeszcze większej wysokości, wspaniałych panoram beskidzkich...

 
Przystanąłem chwilkę obok wieży przekaźnika i skierowałem obiektyw aparatu w kierunku północnym na rozciągającą się szeroką panoramę Beskidu Żywieckiego..
 Szkic z nazwami wzniesień.

Po lewej stronie wznosił się przybrany rudo-brunatno-zielonymi kolorami ostatnich jesiennych barw, grzbiet Magury Wilkowickiej (909 m) i sąsiadujący po prawej szczyt Sokołówki (858 m), którego północne zbocze łagodnie opadało w kierunku przełęczy Przegibek (663 m).. 
U stóp tych wzgórz, niczym rozsypane w trawie maleńkie kolorowe pudełka, ciągnęły się zabudowania Międzybrodzia Bialskiego..

 
Zszedłem parę metrów poniżej wieży przekaźnikowej.. W grzbiecie pasma ciągnącego się dalej się w kierunku północno-wschodnim, można było dostrzec łagodne wzniesienia Groniczki (839 m), Hrobacza Łąka (828 m) oraz Bujakowski Groń (749 m)..

  
Kawałek dalej na północ, rudo-zielone zbocze Bujakowskiego Gronia (749 m) opadało w szeroką dolinę Soły, na której nurcie wybudowano swego czasu trzy zbiorniki retencyjne - Porąbka, Tresna i Czaniec.. 
Po katastrofalnej powodzi w 1957 r., ówczesny rząd PRL zdecydował ustabilizować i optymalnie wykorzystać dopływy górnej Wisły, w tym także rzekę Sołę. W 1960 r. Hydrobudowa Kraków, generalny wykonawca, rozpoczęła wstępne roboty, tj. budowę zaplecza, infrastruktury potrzebnej na okres budowy, oczyszczanie dna przyszłego zbiornika itp. Rozpoczęto też wywłaszczanie wsi Zadziele, Stary Żywiec, Zarzecze, Rędzina. Definitywne zakończenie robót nastąpiło w 1966 r. 
W wyniku inwestycji Soła:
- przez swoje trzy zbiorniki retencyjne (Tresna, Porąbka, Czaniec) istotnie może wpływać na regulację poziomu wody górnej Wisły
- ta sama woda może trzy razy w sposób ekologiczny wytwarzać najczystszą energię elektryczną w elektrowniach wodnych
- zaopatruje w wodę pitną również Górny Śląsk (zbiornik Czaniec)
- stwarza możliwości rozwoju turystyki i rekreacji na Żywiecczyźnie 

 
Na zbliżeniu widoczne w dole, w jesiennych kolorach wzniesienie Kozubnika (568 m), dalej za nim spiętrzone wody Jeziora Czaniec a na horyzoncie za mgłą Pogórze Śląskie...

 
Kilkanaście metrów poniżej budynku restauracji Meteo oraz wieży przekaźnikowej, wybudowano na północnym stoku Góry Żar jeszcze jedną atrakcję nie tylko dla najmłodszych..
Jest to Grawitacyjny Całoroczny Tor Saneczkowy..
 

Konstrukcja oraz przebieg trasy zjazdowej tego saneczkowego roller coastera sprawia niemało wrażeń zarówno pięcio jaki i  pięćdziesięciolatkom.. W sumie 18 dwuosobowych sanek z pasami bezwładnościowymi i hamulcem może sunąc w dół zbocza z prędkością 40 km/godz.
   
 
Długość całkowita toru wynosi 500 metrów, czas przejazdu około 2 minuty. Tor jest oznakowany, zabezpieczony specjalnymi siatkami na zakrętach a nocą oświetlony..

   
Kilkadziesiąt metrów dalej w kierunku północno-wschodnim skrzy się i marszczy w delikatnych podmuchach wiatru, olbrzymia tafla zbiornika wodnego Elektrowni szczytowo-pompowej Porąbka-Żar... Jest to kolejny ewenement a zarazem atrakcja turystyczna tej magicznej góry.. Elektrownia ta jest pierwszą w kraju elektrownią podziemną. Na szczycie góry, w miejscu w którym kiedyś stały hangary szybowcowe, powstał zbiornik wodny o pojemności 2 180tys. m3. W związku z tym z dawnego lotniska na szczycie, pozostał jedynie niewielki fragment. Tytułem rekompensaty Szkoła otrzymała od inwestora elektrowni nowe lotnisko z obszerniejszymi budynkami. W czasie budowy zbiornika wykonano drogę asfaltową na szczyt Żaru (ok 7 km), która obecnie służy szkole, mieszkańcom i turystom. W 1975 r. została oddana do użytku elektrownia..
Dalej na południe, ponad koroną zbiornika szczytowego wznoszą się wierzchołki Kiczery (831 m) - po lewej i Cisowej Grapy (810 m)- po prawej..

  
O lokalizacji elektrowni zadecydowały wyjątkowo korzystne warunki topograficzne: duży spad przy małej odległości między zbiornikami oraz możliwość wykorzystania zagospodarowanej kaskady Soły. Góra Żar swoją popularność może zawdzięczać płaskiemu szczytowi, który najpierw wykorzystano na potrzeby szkoły szybowcowej, a później do budowy zbiornika wodnego zasilającego elektrownię znajdującą się we wnętrzu góry. Elektrownia jest przeznaczona przede wszystkim do regulacji systemu energetycznego w czasie szczytów i zapadów obciążenia Zainstalowane w niej urządzenia należą do najnowocześniejszych na świecie (2004). Zbiornik górny elektrowni nie ma dopływu naturalnego, wykonany jest w obwałowaniach z miejscowego materiału o wysokości ponad 30 metrów. Wahania lustra wody wynoszą 20 m. Ma on 650 m długości oraz 250 m szerokości w najszerszym miejscu. Ma kształt deltoidu. Mieści on 2 310 000 m3 wody, której maksymalna głębokość wynosi 28 m. Jest on uszczelniony kilkoma warstwami asfaltu, przełożonych żelbetonem. Znajduje się pod nim galeria do pomiarów przecieków. W ciągu doby, ze zbiornika wyciekają zaledwie 2 litry wody.

 
Drugim elementem elektrowni są 2 szyby wywiercone wewnątrz góry. Mają 4 metry średnicy i są pochylone pod katem 45o względem podłoża. Transportują one wodę do hali elektrowni, oraz gdy jest pompowana do zbiornika górnego. Elektrownia wyposażone jest 4 nowoczesne turbiny wykonane w Austrii. Każdy z 2 kanałów transportowych rozgałęzia się na 2 turbiny. Następnie woda przepływa przez 4 malutkie zawory, z których każdy waży 80 ton. Podczas pracy pełną mocą każda z 4 turbin połyka 36 ton wody na sekundę. Wszystkie turbiny dają moc 500 MW. Zdolne do pompowania wody na rekordową wysokość 420 m.Czas rozruchu elektrowni wynosi zaledwie 3 minuty. Pełnią one funkcje zarówno turbin jak i pomp. Ich hala ma kubaturę większą niż Kościół Mariacki w Krakowie. Pompując wodę z jeziora do zbiornika górnego w tempie 145 m3/sek. każda z nich zużywa 135 MW. Pompowanie pełnego zbiornika trwa 5 godzin. Następnie woda jest wypuszczana do Zbiornika Międzybrodzkiego.Czas opróżniania zbiornika – 4 h. Prąd o napięciu ponad 14 KV jest transportowany do rozdzielni u stóp góry. Następnie jego napięcie jest zwiększane do 120 000 V i jest przesyłany dalej. Obudowa eliptycznej komory maszynowni elektrowni jest żelbetonowa o grubości 0,8 m..To tyle z danych technicznych tej ciekawej i zarazem drugiej co do wielkości  tego typu elektrowni... 



Nietypowa elektrownia, dziwne zjawisko toczenia się przedmiotów pod górę, legendarna Szkoła Szybowcowa, mekka paralotniarzy, saneczki latem i zimą, raj dla narciarzy....wszystko to przyczynia się do atrakcyjności tej magicznej góry lecz jej największym skarbem są piękne widoki roztaczające się z jej szczytu.. Z północnej części wierzchołka przeszedłem teraz na jego południową stronę skąd roztaczają się piękne panoramy na Beskid Żywiecki.. W pewnym momencie gdy mijałem wieże przekaźnikową, usłyszałem w górze narastający szum wiatru... Spojrzałem w niebo. Na jego biało-błękitnym tle ponad moją głową, sunęły z cichym poświstem dwa smukłe szybowce, jeden obok drugiego.. Turyści spacerujący szczytem Żaru spoglądali z zainteresowaniem w niebo...

    
Widok był do tego stopnia frapujący że nawet biało-czarny młodziutki buldog francuski, biegnący truchcikiem na swoich krótkich łapkach, z niespotykanym zaciekawieniem przewrócił się nagle na grzbiet i tak leżąc do góry brzuchem, patrzył ze zdziwieniem w niebo widząc chyba po raz pierwszy w swoim życiu, lecące tak nisko, dziwne, wielkie ptaszyska !!! 
      

      
Nie zaprzeczę, że pozycja całkiem wygodna do podziwiania latających w górze szybowców.. Gdyby nie moja dwunożna postawa a także spora ilość przechodzących turystów, też skorzystałbym z takiego sposobu spoglądania w niebo  ....


Obszedłem północną część szczytu Góry Żar z jej atrakcjami włącznie, skierowałem więc teraz swe kroki na stronę południową.. Oferuje ona piękne widoki ciągnącej się panoramy z kierunku południowo-wschodniego aż po sam zachód...  
Szkic panoramy południowej z nazwami szczytów.
  
Na szczycie poza mną, przechadzała się para młodych ludzi ze wspomnianym wcześniej ciekawskim buldogiem, starszy pan z aparatem fotograficznym i młode małżeństwo z dziećmi, które powędrowało na platformę widokową znajdującą się ponad restauracją Meteo.. Ogólnie pusto i spokojnie, słychać było tylko lekki szum wiatru a od czasu do czasu w przestworzach cichy warkot silnika samolotu, który wznosił na odpowiednią wysokość smukłe szybowce.. W budynku Górnej Stacji Kolejki na parterze, znajduje się pizzeria o nazwie "Dominium".. 
Jej przeszklone okna wychodzą na stronę południową.. Tam właśnie skierowałem swe kroki lecz nie wchodziłem do środka.. Po pierwsze nie lubię pizzy a po drugie nie przyszedłem tutaj żeby się obżerać tylko aby podziwiać piękną Górę Żar z rozległymi panoramami ..
Usiadłem na jednej z drewnianych ławeczek przed budynkiem Stacji Kolejki, przygotowałem aparat i spoglądając w daleką panoramę zacząłem pstrykać fotki...
Na południu, począwszy od lewej strony, ponad zalesionym grzbietem Jaworzyny (864 m) wznosiły się na horyzoncie wierzchołki Pilsko(1557 m), Romanka(1366 m), Lipowski Wierch(1324 m), Boraczy Wierch(1244 m)..

 
Zbliżenie na pasmo Pilska..

 
Na horyzoncie od lewej ciągnące się w kierunku zachodnim wzniesienia: Romanka(1366 m), Lipowski Wierch(1324 m), Boraczy Wierch(1244 m), wypłaszczony grzbiet Prusów(1010 m).. W dole Jezioro Żywieckie a górujące nad nim niewielkie wzniesienie to Grojec Wlk.(612 m)

 
Zbliżenie na Romankę, Lipowski i Boraczy Wierch... 

 
Przesunąłem obiektyw kilka stopni w prawo... Teraz w całej okazałości w dolinie Żywieckiej, ujrzałem rozlane i spiętrzone na tamie w Tresnej, wody Jeziora Żywieckiego oraz wijącą się dnem doliny rzekę Sołę
W urokliwych zakątkach przełomu rzeki Soły, na jej prawym brzegu rozlokowały się zabudowania malowniczej, niewielkiej wioski w Beskidzie Małym o nazwie Czernichów. Wznoszący się w prawo od lustra wody w kierunku zachodnim grzbiet to pasmo Przysłop (629 m).. W tle na horyzoncie rysował się płaski grzbiet Prusowa(1010 m)..

 
Nie sposób w tym miejscu nie napisać parę zdań o pięknym Jeziorze Żywieckim.. Jest to zbiornik retencyjny, zaporowy którego utworzenie w 1966 roku spowodowało zalanie m in. takich wsi jak Tresna, Zadziele i Stary Żywiec.
Podstawowe parametry morfometryczne Zbiornika Żywieckiego:
pojemność całkowita – 94,60 mln m3, Przy normalnym poziomie piętrzenia maksymalna długość zbiornika wynosi 6,6 km, średnia długość zbiornika – 6,25 km, długość linii brzegowej – 33,7 km, maksymalna szerokość zbiornika – 3,1 km, a szerokość średnia – 1,51 km. Zbiornik ma głębokość maksymalną 26,8 m, a głębokość średnia wynosi 8,6 m. Zbiornik Żywiecki został utworzony przez spiętrzenie wód rzeki Soły zaporą ziemną. Jej długość wynosi 310 m, wysokość 39 m nad dnem doliny, Przy zaporze znajduje się elektrownia wodna o mocy 21 MW. Obecnie (2010) zbiornik wykorzystywany jest w celach turystycznych, do produkcji energii elektrycznej, do ochrony przeciwpowodziowej oraz uregulowania przepływów górnej Wisły.
Zbliżenie na Jezioro Żywieckie, zaporę w Tresnej i wieś Czernichów..

 
Przesuwam się kawałeczek w kierunku południowo-zachodnim.. Na zbliżeniu pierwszy plan - rude zbocze Suchego Wierchu(799 m), drugi plan(pośrodku)-wspomniany grzbiet Przysłopa(629 m) i Gronika(611 m), trzeci plan (horyzont) - to wznoszące się Pasmo Beskidu Śląskiego ze wzniesieniami: Glinne(1034 m) nad Węgierską Górką, Magura Radziechowska(1108m), Barania Góra(1220 m)

 
Zbliżenie na pasmo Beskidu Śląskiego z Baranią Górą pośrodku...

 
Niebo powoli zaczęło się przejaśniać, nabierając większej ilości błękitu.. Sunące po nim białe warstwy chmurek, odkrywały jaśniejące coraz śmielej, promienie południowego słońca.. Skierowałem obiektyw ponownie kawałeczek na zachód.. Teraz w całej perspektywie na pierwszym planie, wznosiło się przybrane malowniczo w jesienne barwy, zbocze Suchego Wierchu... Daleko na horyzoncie w paśmie Beskidu Ślaskiego górował jej charakterystyczny, najwyższy szczyt z wieżą przekaźnikową czyli Skrzyczne(1257 m)..

    
Skrzyczne(1257 m n.p.m) wznosi się w północno-wschodniej części Beskidu Śląskiego, w bocznym ramieniu pasma Baraniej Góry , odgałęziającym się od głównego pnia pasma w Malinowskiej Skale. Ramię to, które właściwie tworzy masyw Skrzycznego i Małego Skrzycznego, oddziela dolinę górnego toku Żylicy od Kotliny Żywieckiej. Ze względu na charakterystyczną sylwetkę góry, stromo opadającej ku wschodowi i północy oraz na położony na szczycie maszt nadajnika RTV jest ona łatwo rozpoznawalna z wielu miejsc, np. w Beskidzie Żywieckim lub w Tatrach...
Zbliżenie na szczyt Skrzyczne(1257 m n.p.m)..

 
I jeszcze jedna panorama całkowicie w kierunku zachodnim, na której widać dwa leżące obok siebie wierzchołki.. To wzniesienia Rogacz (898 m) a za nim Czupiel (933 m).. W dolinie u ich podnóża zabudowania Międzybrodzia.. Daleko na horyzoncie po lewej - szczyt Skrzycznego..

 
Pogoda z upływem dnia jak zapowiadali meteorolodzy, zaczęła się wyraźnie poprawiać... Niebo coraz częściej nabierało błękitnego koloru a lekki wiatr był wymarzonym czynnikiem a zarazem sprzymierzeńcem pilotów szybowców, których coraz więcej zaczęło się pojawiać na podniebnej arenie.. Zabrałem plecak, aparat i powoli zacząłem schodzić z Góry Żar jej południowym zboczem, przez które biegnie w dół trasa narciarska... Co jakiś czas zerkałem w niebo, wypatrując nadlatujących szybowców...


Marzeniem człowieka od pokoleń była chęć oderwania się od Ziemi i wzbicia w obłoki... Marzenie ulotne lecz jakże piękne i śmiałe... Któż z nas nie chciałby przeżyć wspaniałych chwil w powietrzu, z dala od spraw przyziemnych, latając wysoko pod cumulusami niejednokrotnie bardzo blisko z ptakami . Tam w górze można się wspaniale zrelaksować w ciszy, podziwiając wspaniałe widoki... Echch..piękne marzenia, lecz niektórzy śmiałkowie i ludzi zakochani w szybowaniu mają ten przywilej aby owe marzenia realizować i przeżyć związane z tym emocje...


Dzięki takim właśnie pasjonatom i pionierom szybownictwa zrzeszonym w Kole Szybowcowym Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP), powstała na Górze Żar w 1936 roku, wspomniana przez mnie wcześniej Szkoła Szybowcowa...Inż. Franciszek Doński, sekretarz koła, (którego prezesem był Wacław Zajączkowski) - wypatrzył w 1934 r. teren szybowcowy w Beskidzie Małym, położony w paśmie szczytów Żar-Kiczera. W 1935 r. instr. pil. Antoni Pawliczek, na usilną prośbę prezesa, oblatał na szybowcu Czajka górę Żar i zakwalifikował ją do użytkowania dla szybownictwa wyczynowego. W celu potwierdzenia przydatności góry Żar do założenia szkoły, Franciszek Doński sprowadził jesienią 1935 r. pil. Piotra Mynarskiego, instruktora szkoły w Bezmiechowej (wkrótce stał się on jednym z czołowych pilotów szybowcowych w kraju). 9 listopada 1935 r. przywieziono (furmanką) do Porąbki, ze Szkoły Szybowcowej w Lipniku - szybowiec Wrona-bis. Dalej, na szczyt, wniesiono go na plecach. Ku ogólnemu zaskoczeniu, lot żaglowy przy starcie z lin gumowych trwał 4 godz. i 7 min! Droga do uruchomienia szybowiska została otwarta.
Takie były początki...W następnych latach nastąpił pełny rozkwit szkoły...

     
W 1939 r. szkoła została zaliczona do Głównych Polskich Szkół Szybowcowych. Po II wojnie światowej gdy sprzęt został zniszczony przez Niemców, szkoła podnosiła się pomału z kolan dzięki ludziom-pasjonatom lotnictwa..W 1949 r. szkoła otrzymała nazwę: Wyczynowa Szkoła Szybowcowa Ligi Lotniczej "Żar". Obywało się tutaj wiele imprez szybowcowych i zawodów których nie sposób wyliczyć..Na szczycie góry były trzy miejsca startów z lin gumowych: północne, zachodnie i południowe. W szkole wykonywano też starty szybowców przy użyciu wyciągarki umieszczonej na górze lub na dole. Przeloty odbywały się wyłącznie za zgodą instruktora - nie było funkcji zawiadowcy. Do lądowania na szczycie były trzy lądowiska: dwa pod stok i jedno przy hangarze, od strony północnej. Od początku istnienia lotniska aż do końca lat 50. start szybowców odbywał się przy pomocy gumowych lin naciąganych siłą ludzką. Lądowanie odbywało się u podnóża góry, a do transportu szybowców na szczyt służyła kolej szynowo-linowa. W latach 60. zaczęto używać do startu samolotów.Wiele sław lotnictwa szybowcowego przewinęło się przez tę szkołę szybowcową...To tutaj miedzy innymi legendarny as polskiego lotnictwa nie żyjący już gen. bryg. Tadeusz Góra uzyskał w 1950 r.warunek wysokościowy i pierwszą w Polsce a drugą na świecie Diamentową Odznakę Szybowcową. Zmarł w 2010 r.wieku 92 lat...
Pani Anna Mróz, lotnicza poetka, kobieta o wielkiej pasji i romantycznej duszy, napisała taki oto piękny wiersz na te smutną uroczystość...

Na śmierć Tadeusza Góry legendy polskiego lotnictwa
 
Kochałeś skrzydła wiatru - dar Niebieskiej Pani,
Bezcenne trzy diamenty za skarbnicy nieba,
Podziwiał Twoje loty... błękit roześmiany,
O kunszcie pilotażu każdy Anioł śpiewał....

 Umilkła harfa niebios, przestrzeń poczerniała,
Czas chłonął błękit duszy spod zastygłych powiek,
Mijały kruche chwile... u kresu konania
Drżał medal lilienthala ... i wierni druhowie...

Nadleciał Pan zastępów - przybysza powitał,
Skrzydłami zaśpiewały błękitne Anioły,
Bóg wskazał im dowódcę - polskiego Lotnika
Na piersi krzyż Virtuti.. gapą uwieńczony
                                                                 Anna Magdalena Mróz
Schodziłem wpatrzony w niebo na którym pojawiało się coraz więcej podniebnych rycerzy na swych latających maszynach... Trzeba tutaj wspomnieć iż Góra Żar jest nie tylko inspiracją poetów.. To tutaj właśnie, znany polski reżyser filmowy Janusz Kidawa w 1991 roku nakręcił film przygodowy dla młodzieży o przygodach pana Tomasza czyli słynnego Pana Samochodzika pt. 'Latające machiny kontra Pan Samochodzik"...


Zapatrzony, zadumany, zazdrościłem tym pilotom ich podniebnego spełnienia... W duchu zaś pytałem sam siebie - "Kto mi da skrzydła abym mógł tak jak oni wzlecieć ponad chmury ?!!"
W każdym z Nas są skrzydła, na których dusza może szybować.
W każdym z Nas są marzenia, które możemy zrealizować.
W każdym z Nas są te siły, które sprawią, że wszystko możliwe.
W każdym z Nas jest serce, które też może być szczęśliwe.
W każdym z Nas jest tak wiele, a kiedy w swoje siły uwierzymy..
Wszystko to, czego bardzo pragniemy, na pewno spełnimy.
                                                                                                Jerzy Auguścik
 
Jest jakaś magia w szybowaniu wysoko razem z ptakami.. Osobiście tego nie doznałem lecz czytając słowa jednego z pilotów szybowcowych Wiesława Mosa, czuje się jak jakaś delikatna struna zaczyna drżeć w sercu i całe ciało wpada w wibracje by po chwili zacząć się unosić w przestworza..."
Cudowne doznania silnych wrażeń, czasem nawet lęku(bez niego zwiększa się granica przekraczania brawury) - zrozumie tylko ktoś, kto doznał rozkoszy latania szybowcem
Jest to piękny sport, ale dla rozsądnych. Pod niebem
 nie wolno sobie pozwolić na bezmyślne szarżowanie.To nie szosa, gdzie głupole samochodem wylądują z dużą dozą prawdopodobieństwa przeżycia. Szybowiec nie ma silnika (mają go motoszybowce), jeżeli opada bo nie ma noszenia przez prądy termiczne, trzeba natychmiast ich szukać w przestrzeni. Przenigdy nie można dopuścić do utracenia bezpiecznej optymalnej wysokości. Tam w górze jesteś zależny tylko wyłącznie od siebie. Szybowiec sterowany twoją ręką poprzez drążek i orczyk, musi wykonywać posłusznie twoje żądania. Nie umiesz, albo niestety nie można już znaleźć tzw.noszenia (bo zlekceważyłeś nawet odrobinę rozsądku  i jest za późno) zginiesz! Zatem od podniebnych prądów wznoszących (orograficznych) też wiele zależy. A wrażenia?:Lot jest miękki, jest jak świst skrzydeł mewy polarnej, który wśpiewuje mi jakieś dzikie raje. Widzisz czary obłoków, gdzie dusza jest lekka, jak puch babiego lata. To tam z wysoka widać piękno i cuda naszej ziemi, a z małej wysokości słychać nawet odgłos głośnej muzyki.Stamtąd, w świetlanych roztoczach promieni słonecznych widać cały przepych: rozkosznych łąk zielonych i lasów, czarnych moczarów, grzbietów pięknych, ale bardzo groźnych gór. A rzeki wiją się jak węże, toń jezior lśni błękitem, a dróżką wśród bujnych łanów złotych zbóż, para koni ciągnie ospale drabiniasty wóz. Podczas lotów nad miastem, malutkie kropki samochodów, przemieszczają się, jak różnokolorowe łebki szpilek. Kochałem to niebo patrząc, jak olbrzymia korona przed zachodem słońca, paliła się czerwoną łuną. Ale to już niestety tylko cudna przeszłość i doznania, które może zrozumieć ktoś, kto był ptakiem, choć tylko ... na cudzych skrzydłach !!

    
Pamiętam gdy byłem małym brzdącem, z nadejściem jesieni wszyscy chłopcy latali do stolarza za cieniutkimi listewkami, załatwiało się z różnych "dojść"duże arkusze grubego, szarego papieru.. Szczęściarzem był ten kto miał "dojście" do pergaminu czyli wytrzymałego przeźroczystego papieru idealnie nadającego się na latawce !!!... Potem była już tylko żmudna i nieraz długa praca w zależności od modelu latawca.. Największą furorę robiły tzw."skrzynkowce" czyli nie płaskie latawce lecz w formie bryły o kształcie graniastosłupa.. Do tego duża szpula szewskiej, mocnej dratwy i czekanie na jesienny wietrzny dzień... Oj piękne to były zawody latawcowe... Niejednokrotnie nad moją małą miejscowością gdzie się urodziłem i wychowywałem, latały dziesiątki podniebnych machin różnej "maści"..
Skrzydła
Ziemski pejzaż majaczy-
Tunel czasu otwieram...
Zostaw mi tylko ...skrzydła-
Dotknę błękitów nieba..
Złoty przestwór widnieje-
Kraniec ciszy przekraczam..
Zostaw mi tylko ...skrzydła-
Ptak w błękity powraca...
                                                       Anna Magdalena Mróz

Kiedyś ktoś mnie zapytał czy można nauczyć się kochać góry... Byłem młodym człowiekiem, nie umiałem wtedy na to pytanie precyzyjnie odpowiedzieć.. Teraz po wielu przeżytych latach, gdzie raz się było na wozie a raz pod wozem i niejednokrotnie w górach szukałem wyciszenia, mogę chyba pokusić się o odpowiedź na to pytanie... Gdy człowiek chce je pokochać musi nie tylko szeroko otworzyć oczy aby ujrzeć piękno gór lecz także uchylić furtkę do serca, by mogły one znaleźć tam swoje miejsce.. Myślę że podobnie jest z pilotami i pasjonatami szybownictwa... Otwierają szeroko oczy by podziwiać z wysokości piękno naszej matki Ziemi i oddają tej dyscyplinie część swojego serca a niejednokrotnie całe życie.
Jak ptak..
 Jesteś szczęśliwy jak ptak,
tylko skrzydła nie są twoje.
Patrzysz pilnie na cumulusa znak,
aby pofrunąć w niebios podwoje!
Stajesz z orłem w zawody,
on jeszcze szybciej sięga chmury,
 zwycięża nie dlatego że młody..
dostał dar lotów - od natury.
Nigdy nie zapomnę cudnych obrazów,
 które widziałem hen... z nieba,
 coraz piękniejsze, za każdym razem.
 By to zobaczyć... latać trzeba!
W chmurach jesteś panem świata,
 widzisz piękno naszej matki ziemi.
 Kto szybowcem pod niebem latał...
 chciałby w ptaka się przemienić!
                                                                 rexa
 
Oj zrobiło się poetycko i nastrojowo, ale jak może być inaczej gdy wędruje się jesiennym popołudniem w ciszy i zamyśleniu, a ponad głową przelatują majestatyczne, smukłe szybowce symbole odwiecznego pragnienia człowieka aby wzbić się w przestworza...Echhhh, pięknie !!!

    
   Aby w nastrój melancholii, zadumy i wyciszenia wkradła się wesoła nutka lecz utrzymana także w klimacie lotniczym, przytoczę tutaj żartobliwy wiersz pani Ani Mróz, poetki i kobiety zafascynowanej lotnictwem..
Raz jeden lotnik...
 Raz jeden lotnik w aeroplanie,
Uczył niewiasty, czym jest latanie.
Niewiasty zawsze doń się garnęły,
A jego rady szybko chłonęły.
Lotnik tłumaczył teorię drążka,
Przecież to nie jest szminka lub wstążka,
Lecz przyrząd czuły w aeroplanie,
Na każdy dotyk, oraz trzymanie.
Jedna panienka wręcz się spytała,
Choć była bardzo, bardzo nieśmiała.
Czy drążek trzymać rękoma dwiema?
Czy może w jedną ująć go trzeba?
Lotnik pokazał rzecz kulturalnie,
Tej dociekliwej, nieśmiałej pannie:
Miła panienko drążek trzymamy
Leciuchno rączką, gdy nim ruszamy.
A co wynika z całej historii -
Uczyć się trzeba zawsze teorii,
Ale praktykę nabyć u mistrza,
Wtedy teoria sercu jest bliższa...    
 
A teraz troszkę z teorii szybowcowej... Dlaczego szybowiec lata? 
Ano lata dzięki odpowiedniemu przepływowi powietrza wokół skrzydeł, wytwarzającemu siłę nośną..
Ciężar samolotu równoważy siła nośna. Aby mogła ona powstać, potrzebna jest odpowiednia prędkość. Zanim maszyna zacznie samodzielnie lecieć, musi zostać „rozpędzona” (przez samolot holujący, wyciągarkę szybowcową lub start ze zbocza gumy z gumowych lin – jak w procy). Siła nośna w locie poziomym jest wytwarzana dzięki przepływowi powietrza wokół skrzydeł. Gdyby szybowiec leciał tylko lotem ślizgowym, powróciłby na ziemię po kilku lub kilkunastu minutach. Aby tak się nie stało, wykorzystuje wznoszące prądy powietrza. Pilot musi więc umieć szukać takich prądów – przewidywać, w których miejscach mogą wystąpić. Kiedy ziemia nagrzewa się od słońca, później wypromieniowuje ciepłe powietrze ku górze, które unosi także szybowiec. Szybownicy mówią o takich miejscach że tam powietrze „nosi”.


Schodziłem coraz niżej. Będąc mniej więcej w połowie zbocza usłyszałem narastający szum powietrza... Odwróciłem się za siebie i w tym momencie ujrzałem nurkujący ostro w dół, równolegle do nachylenia stoku, wielki srebrny szybowiec !!!.. Nadleciał tak cicho i niespodziewanie że stanąłem jak wryty... Gdy zniżał się w moim kierunku był tak blisko że przez szybę kabiny ujrzałem uśmiechniętą twarz pilota.. Przeleciał ponad moją głową na wysokości kilkunastu metrów z takim impetem, że rozwiał mi włosy na głowie..  .. Pomachałem mu ręką i o dziwo !! ..on to dostrzegł.....Wznosząc się w górę, także "machnął" dwa razy skrzydłami samolotu..!! 

    
Po około 3 godzinach od momentu wyruszenia wagonikiem Kolejki Linowej z Dolnej Stacji, wracałem z powrotem w miejsce rozpoczęcia tej wyprawy... W dole rozciągała się malownicza dolina Soły z zabudowaniami Międzybrodzia i Czernichowa, połyskiwała w dali tafla jeziora Żywieckiego... Krótki jesienny, listopadowy dzień zmierzał ku końcowi.. Na niebie zniknęły sylwetki szybowców które jeden po drugim lądowały na zielonej murawie lotniska w pobliżu hangarów..

 
Zszedłem na taras przed dolną stacją kolejki... Spoglądając w stronę hangarów Szkoły Szybowcowej, słychać było głośne rozmowy i wesoły śmiech pilotów.. W powietrzu unosił się zapach dymu i pieczonych kiełbasek.. Brać szybowcowa po dniu podniebnych wrażeń, gromadziła się teraz wspólnie przy ognisku na wieczorną biesiadę...
          Dzień Dedala
Na Żar przybywa lotnicza wiara,
By uczcić pierwsze Święto Dedala,
Wszak instruktorem był legendarnym,
Choć młody Ikar - to uczeń hardy.
Bo zamiast słuchać rad instruktora,
Marzył o lotach oraz splendorach.
Śmiałek przyziemił w fatalnym stylu,
Za śmiałe myśli płaci wciąż wielu...
Lecz Żar rozbrzmiewa radosnym gwarem,
Szkoła częstuje gości bananem,
Magia ogniska kusi do zwierzeń,
Łyczek gorzałki - słowa brzmią szczerzej.
Lotna opowieść hen w góry czmycha-
Śpiewa poezja...tańczy muzyka...
Polscy Dedale z werwą świętują-
Ucznia - pilota klapsem traktując,
Żółtodziób leciał sam , nie swawolił...
Na śmiały wyczyn czas mu pozwolił !
                                                              Anna Magdalena Mróz

Spojrzałem na niewielkie zbocze obok płyty lotniska gdzie jakiś zawzięty młody adept, zapewne z działającej tutaj paralotniarskiej szkółki"Albatros, próbował kolejny raz, podchodząc na wzniesienie a następnie ciągnąc w biegu czasze paralotni, wzbić się w powietrze.. Wzlatywał na wysokość 1-2 metrów aby po kilku metrach lotu spaść na zieloną murawę łąki... Wyglądało to dość komicznie, podobnie jak młode pisklęta które pierwszy raz wylatują z gniazda aby spróbować swych sił na dopiero co opierzonych skrzydełkach.. Ale jak powiadają, wytrwałość i trening czyni mistrza.... Gdy starczy mu uporu i ambicji zapewne kiedyś dostąpi przyjemności spoglądania z góry na naszą piękną Ziemię..

 
Opuszczałem Górę Żar z uczuciem zadowolenia a zarazem tęsknoty za tymi wspaniałymi podniebnymi widokami ludzi spełniających swe lotnicze marzenia... Kto mi da skrzydła??.. W głowie brzmiały słowa wiersza...
 
W każdym z Nas są skrzydła,
na których dusza może szybować.
W każdym z Nas są marzenia,
które możemy zrealizować.
W każdym z Nas są te siły,
które sprawią, że wszystko możliwe.
W każdym z Nas jest serce,
które też może być szczęśliwe.
W każdym z Nas jest tak wiele,
a kiedy w swoje siły uwierzymy
Wszystko to, czego bardzo pragniemy,

na pewno spełnimy.

                                                 Jerzy.Auguścik


KONIEC.....
 

8 komentarzy:

  1. pieknie opowiedziane...dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo pięknie opowiedziane....... wybieram się tam jutro....... B

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealnie opisane byłam tam pół roku temu wszystko się zgadza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepięknie opowiedziane... Wybieram się tam za kilka dni! Dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłem Tam dzisiaj..! Pięknie jest zimą :-)
    Dzięki za opowieść.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest to naprawdę piękne miejsce. Wszystkich bardzo zachęcam do odwiedzenia. Dziękuję za wspaniały opis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.

    OdpowiedzUsuń