Zdjęcie:

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Połonina Wetlińska cz.VIIa

"WIELKA WŁÓCZĘGA"
czyli
Z PLECAKIEM PO BIESZCZADACH



        cz.VIIa 
Połonina Wetlińska (1255 m n.p.m.)
Przełęcz Wyżna - schronisko "Chatka Puchatka"   
 O Bieszczadach napisano stosy książek, setki opowiadań i dziesiątki wierszy.. Jedne z nich bardziej, inne mniej oddają klimat, atmosferę, prawdziwość faktów i historię rozwoju tego regionu.. Po powrocie z Połoniny Caryńskiej postanowiłem zrobić sobie dzień "wolnego" i poświecić go na bliższe zapoznanie się ze środowiskiem artystycznym, magią historii i bieszczadzkimi klimatami.. Gdzie można usiąść przy kuflu piwa, objadając się smakowitym, smażonym pstrągiem, posłuchać ciekawych opowieści o ludziach tworzących historię i rękodzieła przesycone bieszczadzkim folklorem ?.. Gdzie można usłyszeć nad głową szum skrzydeł Bieszczadzkich Aniołów ??. 
  Oczywiście na tarasie przed Galerią  Fantasmagoria !!...
 Jak już wspominałem w cz.I, moja baza wypadowa na Przysłupie mieściła się obok owej galerii, więc w czasie pobytu w Bieszczadach bywałem tam dość częstym gościem... Gospodarzami galerii są Agnieszka i Krzysztof Banaszek. Ludzie niezwykle mili, pogodni i towarzyscy.. Już na początku mojego przyjazdu do Przysłupu, poznaliśmy się w przyjaznych klimatach i tak pozostało do końca mojego pobytu w Bieszczadach.. Pomysł stworzenia galerii w Bieszczadach narodził się w latach 90-tych. Drewniana chatka z tarasem stanęła na Przysłupie 1997 r... To co się tam wtedy działo nie przypominało raczej ani galerii, ani sprzedaży.. Powstawały prace, które szokowały i często wywoływały różne emocje.. Od 1998 r galerie zaczęła prowadzić Agnieszka. Celem przewodnim galerii stała się promocja artystów żyjących i tworzących w Bieszczadach.. Agnieszka lubi wyszukiwać nowych artystów, którzy zaskakują ją ciekawymi i oryginalnymi pracami. I nie jest ważne, czy ktoś skończył szkołę plastyczną czy nie, ważne jest że tworzy z głębi serca .

   
Jednak czas robi swoje.. Stara, drewniana galeria po latach poddała się upływającemu czasowi. Mocno podniszczona musiała zostać rozebrana. Na jej miejscu powstała nowa, choć ta sama, Galeria Fantasmagoria. Nie zmieniły się cele, którymi kieruje się Agnieszka, nie zmienił się klimat tworzony przez artystów, ich prace oraz ludzie którzy odwiedzają galerię. Są tu pejzaże oddające w różnorodnych technikach zmienne klimaty bieszczadzkie, są przydrożne kapliczki i stare cerkwie odmalowane przez artystów. Nie brak też innego, bardziej nowoczesnego, spojrzenia na sztukę i jej tematykę. Znajdziemy rzeźby powstałe z bieszczadzkiego drzewa. Można też podziwiać ikony, tradycyjne dla tutejszego pogranicza kultur i ciągle tworzone. Prócz tego wielu zachwyci przepiękne i pomysłowe rękodzieło bieszczadzkich twórców. Galeria przez lata swojego istnienia była miejscem, w którym spotykali się bieszczadzcy artyści i do którego chętnie wracali turyści, raz urzeczeni tym miejscem. Można tu bowiem zakosztować sztuki nie tylko regionalnej ale i na wysokim poziomie, a czasem spotkać twórców przy pracy.

      
Tak więc po dniu przesyconym artystycznymi klimatami, opowieściami o ludziach tworzących przeszłe i współczesne oblicze Bieszczadów, kolejnego poranka ponownie wyruszyłem z plecakiem na bieszczadzkie szlaki.. Tym razem celem była druga, nieco większa z połonin - Połonina Wetlińska.. Jest ona jednym z najbardziej znanych i najczęściej odwiedzanych bieszczadzkich miejsc... 

   
Przez Połoninę Wetlińską przebiega szlak turystyczny czerwony Główny Szlak Beskidzki.. Od zachodu ze wsi Smerek (644 m n.p.m.), trasa szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku wznosi się lasem na grzbiet połoniny, następnie przez ponad 7 km biegnie bezleśnymi łąkami na wysokości ok. 1222-1253-1228 m n.p.m, po czym opada w kierunku południowo-wschodnim do wsi Brzegi Górne na wysokość ok. 730 m n.p.m... Podobnie jak wcześniej na Połoninę Caryńską tak i tym razem, po dokładnej analizie szlaków postanowiłem wejść na Połoninę Wetlińską najkrótszą drogą.. Możliwość takiego podejścia istnieje z parkingu na Przełęczy Wyżnej.. Od tego miejsca szlak turystyczny żółty żółty szlak wyprowadzi mnie w ciągu godzinki na grzbiet Połoniny Wetlińskiej, w rejon schroniska PTTK. Decyzja moja wiązała się z trzema rzeczami.. Po pierwsze, jak już wspomniałem - jest to najkrótsza droga na grzbiet, co pozwoli spędzić większą ilość czasu w szczytowych partiach połoniny, na przestrzeni całego dnia mojej wędrówki, po drugie - jest to dość łatwe podejście i w końcu po trzecie - na Przełęczy znajduje się parking oraz przystanek PKS i kursujących tamtędy busów.... Ale co tu dużo gadać.. Oto szlakowy plan mojej marszruty przez Połoninę Wetlińską..

   
Gospodyni pensjonatu oraz szefowa kuchni po moim tygodniowym pobycie w "Modrynie", przyzwyczaiły się już do mych wczesno-porannych wyjazdów w plener, więc i tym razem w jadalni czekało śniadanko przygotowane skoro świt... Uporałem się z nim szybko, pozbierałem potrzebny sprzęt, ciuchy oraz przygotowany prowiant na wyprawę i parę minut po godzinie 8-mej wskoczyłem do samochodu, kierując się w stronę parkingu na Przełęczy Wyżnej, leżącego kilka kilometrów na wschód przy trasie Dużej Pętli Bieszczadzkiej.. Kwadrans przed godziną 9-tą w piękny, słoneczny, lipcowy dzień dotarłem na parking Przełęczy Wyżnej (872 m n.p.m.).. Dzień zapowiadał się upalnie. Na parkingu ze względu na dość wczesną porę stało tylko parę pojazdów... W okresie letnim Połonina Wetlińska przeżywa prawdziwe oblężenie. Zapewne w dalszej części dnia naocznie i nieuchronnie przekonam się o tym fakcie... Przebrałem buty, zarzuciłem plecak, spojrzałem na doskonale widoczną z tego miejsca Połoninę Caryńską, której masyw rysował się na południowym-wschodzie i w wesołym nastroju ruszyłem trasą szlak turystyczny żółty żółtego szlaku, w kierunku południowego zbocza Połoniny Wetlińskiej..

      
 Gdy spojrzymy z parkingu na Przełęczy Wyżnej w kierunku grzbietu Połoniny Wetlińskiej, wprawne oko dostrzec może na łysej" kulminacji połoniny zwanej Hasiakowa Skała, maleńkie zarysowania budyneczku schroniska zwanego potocznie "Chatką Puchatka"... Tam właśnie na grzbiecie Połoniny Wetlińskiej, na wysokości 1228 m n.p.m., będzie moja pierwsza baza odpoczynkowo-postojowa... Minąłem kioski z pamiątkami, przeszedłem na drugą stronę asfaltowej szosy i ruszyłem żwawo na szlak..

     
Kilkadziesiąt metrów za pasem asfaltowej szosy, przy końcu drewnianych opłotków postawiono szałas, w którym mieści się  punkt kasowy i informacyjny BdPN.. Wchodząc na szlak turystyczny żółty żółty szlak należy wykupić bilet wstępu w obszar BdPN.. Cena w 2011 roku - 6,80 zł, była najwyższą sumą za szlakowy bilet w BdPN, nie licząc wejścia na Tarnicę niebieskim szlakiem.. Sporo kasy, zwłaszcza gdy na szlak wchodzi kilkuosobowa rodzina.. Jest to opłata za wejście na Połoninę Wetlińską żółtym szlakiem oraz za udostępnienie obszaru ścieżki przyrodniczej „Pełnik alpejski”.. Opowiem o owej przyrodniczej ścieżce w dalszej części wędrówki.. 

         
Wykupiłem bilet wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, zamieniłem parę zdań z uprzejmym facetem siedzącym w drewnianej budzie, który jak na razie nie narzekał na duży ruch w interesie i ruszyłem dalej szeroką, polną drogą w kierunku połoniny.. Nie uszedłem jednak zbyt daleko... Już po kilkudziesięciu metrach musiałem koniecznie przystanąć.. A z jakiego powodu ??.. Otóż w odległości około 50 metrów za punktem kasowym, po lewej stronie dróżki ustawione zostały dwa ciekawe głazy w formie kamiennej bramy...

   
W październiku 2000 roku postawiono tutaj ów symboliczny pomnik ku pamięci Jerzego Harasymowicza - polskiego poety, miłośnika Bieszczadów, który ukochał te piękne tereny i pisał o nich w swych wierszach... Tomik poetycki „Bieszczady” to nie tyle zbiór wierszy, ile album poetycko-fotograficzny, bowiem w tej efektownie opracowanej edytorsko książce znalazły się, obok blisko czterdziestu tekstów poetyckich, piękne fotografie ziemi bieszczadzkiej . W późniejszym czasie, z poezji Jerzego Harasymowicza zrodził się projekt muzyczny - "W górach jest wszystko co kocham". Organizatorami tegoż projektu są zapaleńcy gór oraz wspólnego śpiewo-grania, w ramach którego w dużych polskich miastach wiosną i jesienią odbywa się szereg koncertów i festiwali piosenki poetyckiej pod wspólnym tytułem projektu... Na dwóch drewnianych tablicach przytwierdzonych do kamiennych bloków, widnieją fragmenty owego kultowego wiersza Jerzego Harasymowicza - "W górach jest wszystko co kocham.....".. Już od lat mam wielki sentyment do tego wiersza i często jest on moim mottem, powtarzanym niejednokrotnie podczas górskich wędrówek..

     
Jerzy Harasymowicz zmarł latem 1999 roku, jeszcze przed śmiercią zdążył napisać: „Bieszczady są królestwem przestrzeni i zawsze wydawało mi się, że jest to kraina, gdzie moja poezja czuje się najlepiej i gdzie moje wiersze pokrywają się zielonymi listkami”. Zgodnie z wolą poety, jego zwłoki zostały skremowane, zaś prochy rozsypane nad Bieszczadami. Staraniem jego żony Marii, na Przełęczy Wyżnej pod Połoniną Wetlińską stanął ten właśnie symboliczny pomnik, wykonany według projektu Piotra Potoczki z Politechniki Krakowskiej przez Floriana Szostaka, rzeźbiarza z Nowego Żmigrodu. Kiedy się do niego podchodzi, odnosi się wrażenie, że stanowi on bramę prowadzącą do serca Bieszczadów. Stało się więc tak, jak poeta napisał w jednym z ostatnich wierszy: „Kiedy jak buki na mróz serce mi pęknie, połóżcie mnie na wóz z widokiem na Bieszczady, na wielki pożar gór, na wielką jesień, którą sam roznieciłem pisaniem”.

      
Po krótkim przystanku przy owych skalnych wrotach ruszam dalej.. Od tego momentu wkraczam w rejon Połoniny Wetlińskiej, zaczynając swą kilkugodzinną wędrówkę po jej masywie... Pierwszy odcinek podejścia na grzbiet połoniny do schroniska PTTK liczący ok. 2,5 km, zajmie mi ponad 1 godzinkę wspinaczki pod górę.. Do pokonania będę miał 350 metrów różnicy wysokości. A jak wygląda dokładnie plan mojej marszruty i jakie czekają mnie odcinki wędrówki, zobaczcie sami na tych graficznych wykresach poniżej...

   
Szeroka, gruntowa droga wznosząca się na grzbiet połoniny, jak widać na zdjęciu poniżej, jest dość znacznie "ujeżdżona" a co za tym idzie, często użytkowana przez dwuśladowe pojazdy mechaniczne.. Co jest tego powodem na terenie objętym rygorami Parku Narodowego?.. Otóż odcinkiem żółtego szlaku, łączącym Przełęcz Wyżną ze schroniskiem PTTK "Chatka Puchatka" położonym na grzbiecie Połoniny Wetlińskiej, wiedzie tzw. Końska Droga, którą transportowane jest zaopatrzenie dla schroniska.. Tym właśnie polnym traktem, długoletni gospodarz i jeden z najbardziej znanych bieszczadzkich pionierów - Lutek Pińczuk oraz urzędujący przy schronisku GOPR-owcy, wywożą na górę sprzęt i zaopatrzenie schroniska.. Ale o schronisku za godzinkę, gdy dotrę na miejsce.. ..

   
Po kolejnych 200 metrach marszu dochodzę do widocznych przy szlakowej dróżce, dużych tablic informacyjno-edukacyjnych opisujących geologię, florę, faunę i różne ciekawostki związane z BdPn.. Jest tutaj także tablica informująca, iż równolegle z trasą żółtego szlaku biegnie ścieżka przyrodnicza "Połonina Wetlińska-Pełnik Alpejski".. Główna trasa tej ścieżki przyrodniczej noszącej nazwę "Pełnik Alpejski", prowadzi wzdłuż czerwonego szlaku z Brzegów Górnych do Wetliny-Stare Sioło. Obok schroniska „Chatka Puchatka” ścieżka odgałęzia się żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Wyżnej, a w połowie tej drogi także wzdłuż szlaku czarnego do kempingu „Górna Wetlinka”. Liczy łącznie 34 przystanki. Czas przejścia ok.6 godzin.. Na trasie spotykamy zachowane ślady dawnej gospodarki pasterskiej i zabudowań, poznajemy florę i faunę lasów bukowych oraz zbiorowiska roślinne połonin. Ścieżka oznakowana jest tabliczkami - biały kwadrat z ukośnym zielonym paskiem.. 

   
W tym też miejscu, z trasą żółtego szlaku krzyżuje się  znakowany na pomarańczowo, szlak konny biegnący z kempingu "Górna Wetlinka" w kierunku Brzegów Górnych..

   
Ruszam dalej.. Początkowo na odcinku 1 km szlakowa dróżka prowadzi skrajem lasu w kierunku północnym, zmierzając wprost na widoczny w oddali grzbiet połoniny.... 

   
Po prawej stronie szlaku teren bardziej odkryty, porośnięty kępami zarośli i wysoką trawą, dzięki temu w pewnym momencie na południowym-wschodzie ukazuje się piękny widok na masyw Połoniny Caryńskiej, której grzbietem wędrowałem dwa dni wcześniej..

      
Po mniej więcej 1 kilometrze wędrówki odkrytym terenem, ścieżka powoli zagłębia się w zacienione obszary bukowego lasu, pnąc się nieustannie pod górę.. Z powodu upalnej pogody, prawie bezchmurnego nieba i wysokiej temperatury od godzin porannych, wejście w zacieniony teren ma swoje plusy... Dodatkowo, płynący kamienną ścieżką malutki ciek wodny, potęguje odczucie zbawiennego chłodu..

   
Po około 20 minutach marszu z Przełęczy Wyżnej docieram do rozwidlenia szlakowego, znajdującego się pod zielonym "dachem" bukowego lasu na wysokości ok.980 m n.p.m... Miejsce to jest bardzo charakterystyczne i kuszące do chwilowego odpoczynku... Soczysta zieleń dorodnych buków, plątanina fantastycznie wyglądających korzeni na niewielkiej, śródleśnej polanie oraz kilka bezładnie pozostawionych tutaj drewnianych bali zastępujących ławki, ma swój klimat i urok zapraszający do chwilowego postoju.. 

      
Jak wspomniałem, punkt ten jest miejscem rozwidlenia szlaków.. szlak turystyczny żółty Żółty szlak podąża dalej w górę na grzbiet Połoniny Wetlińskiej, natomiast w lewo rozpoczyna swój bieg trasa szlak turystyczny czarny czarnego szlaku, w kierunku campingu BdPN "Górna Wetlinka" oddalonego o ok.45 min. marszu.. Moja dalsza wędrówka szlak turystyczny żółty żółtym szlakiem wznoszącym się w górę, jak wskazuje tabliczka, potrwa także ok.45 min zanim dotrę do schroniska "Chatka Puchatka", znajdującego się pod wierzchołkiem Hasiakowej Skały..

   
Do tej pory, począwszy od parkingu na Przełęczy Wyżnej, trasa szlak turystyczny żółty żółtego szlaku wznosiła się cały czas w kierunku północnym, wzdłuż nachylenia zbocza połoniny... Teraz ścieżka szlak turystyczny żółty żółtego szlaku odbija lekko pod skosem w lewo, w kierunku północno-zachodnim, trawersując zbocze połoniny.. Dawniej szlak prowadził troszkę inaczej, pnąc się cały czas prosto pod górę, jednak ze względu na masowe deptanie po tym szlakowym odcinku przez tysiące turystów w sezonie letnim, władze BdPN jakiś czas temu zmieniły nieco jego przebieg by uniknąć nadmiernej erozji stoku. Stąd wziął się ów zakos w lewo, w górnej części stoku.. Maszeruję pod górę kamienistą ścieżką, trochę nawodnioną spływającymi, malutkimi strumyczkami wody sączącej się gdzieś ze zbocza.. Dobre obuwie to podstawa bezpiecznego i wygodnego pokonywania tego odcinka szlaku..

     
Kamienista dróżka nieustannie, mozolnie, pnie się stromo w górę.. W końcu po ok. 20 minutach marszu od rozwidlenia szlaków, dostrzegam na końcu ścieżki drewnianą barierkę... Robi się coraz jaśniej, zielona powała lasu zaczyna zanikać.. Kończy się pas bukowego lasu, za którym rozległe zbocze połoniny porastać będą już tylko łany wysokich traw..

   
Ścieżka szlak turystyczny żółty żółtego szlaku wyprowadza mnie na skraj lasu, na wysokość 1130 m n.p.m.. W tym punkcie szlak ponownie skręca pod kątem 90 stopni, tym razem w prawo na północny-wschód, zmierzając zakosem przez trawiaste zbocze na grzbiet połoniny.... Do schroniska ok. 15-20 minut marszu..

         
Kilkadziesiąt metrów dalej, na poboczu po prawej stronie szlakowej dróżki, ustawiono parę drewnianych ławek.. Powód bardzo prosty.. Jest to doskonały punkt widokowy na grzbiety przeciwległych masywów, wznoszących się w kierunku południowym...

   
Można tutaj chwilkę odsapnąć, spojrzeć na zielone wzniesienia Wielkiej i Małej Rawki, podłużny grzbiet Działu ciągnący się na przestrzeni ok.7 km, a także po raz pierwszy w czasie tej wędrówki, na dalszą część mojej marszruty czyli grzbiet Połoniny Wetlińskiej z kulminacjami Roha i Osadzkiego Wierchu..
Poniżej: - wzniesienia Wielkiej i Małej Rawki oraz część opadającego w kierunku zachodnim pasma Działu..

   
- od lewej: grzbiet Działu opadający w kierunku rozległej doliny Wetliny, dalej na horyzoncie wzniesienia(od lewej): Czoło, Rabia Skała, Paportna, Płasza i Szczawnik

   
- grzbiet Połoniny Wetlińskiej z kulminacjami Roha i Osadzkiego Wierchu.. Pośrodku pomiędzy tymi wzniesieniami szerokie siodło Srebrzystej Przełęczy..

      
Po paru chwilach ruszam dalej.. Kamienista ścieżka trawersująca zbocze połoniny, wznosi się dosyć stromo pośród wysokich łanów traw.. Szlak prowadzi teraz łukiem, w poprzek stoku... Bardziej nasłonecznione, południowe stoki połonin powyżej partii bukowych lasów, pokrywają łąki bujnych traw.. Na stokach północnych dominują borówczyska.. W mieszance traw porastających zbocza połonin dominuje trzcinnik leśny i śmiałek darniowy - odmiany pospolite na terenie całego kraju, jednakże doskonale rozwijające się w pasie połonin..

   
Do schroniska już niedaleko.. Podchodzę kilkaset metrów wyżej i robię jeszcze jeden przystanek na parę pstryknięć.. Coraz okazalej roztacza się widok na wspomniane już, malownicze masywy Wielkiej i Małej Rawki oraz zielony grzbiet Działu.. Delikatne, białe obłoczki przepływające na tle błękitnego nieba, doskonała przejrzystość powietrza oraz rozległa przestrzeń widoczna z tego miejsca, potęgują rozmiar szerokiej, malowniczej panoramy..

      
Podkręcam obiektyw aparatu robiąc zbliżenie na widniejący w dole, malutki parking na Przełęczy Wyżnej, skąd ponad godzinkę wcześniej startowałem na szlak..

   
Spoglądam jeszcze w kierunku zachodnim na grzbiet połoniny.. Przepływające, białe warstwy chmur przysłaniając słoneczne promienie, rzucają ciekawe cienie na trawiaste wzniesienia połoniny..

   
Po kolejnych minutach marszu, ponad trawiastym grzbietem połoniny na tle błękitnego nieba, dostrzegam czerwony dach budynku schroniska... Podchodzę kilkadziesiąt metrów wyżej. Teraz już w pełnym wymiarze ukazują się zabudowania pod szczytem Hasiakowej Skały..

    
Dotarłem do celu mojego pierwszego etapu wędrówki po Połoninie Wetlińskiej - kultowego schroniska PTTK wybudowanego pod grzbietem połoniny na wysokości 1228 m n.p.m., zwanego "Chatką Puchatka" lub "Tawerną".. Odruchowo spoglądam na zegarek. Jest dokładnie kwadrans po godzinie 10-tej, zatem czasy przejść pokrywają się z moimi założeniami.. Po 1 godz. 15 minutach dość mozolnego podejścia do schroniska z Przełęczy Wyżnej, mam zamiar tutaj chwilkę odpocząć, wypić kubek gorącej, czarnej kawy i dać wytchnienie nogom....

   
Już, już, miałem usiąść przy jednym z drewnianych stołów ustawionych na niewielkim tarasie przed schroniskiem, gdy nagle uświadomiłem sobie iż wokół jest tylko paru turystów.. Fakt ten skłonił mnie do zmiany decyzji. Postanowiłem najpierw wejść na skalny grzbiet grani Hasiakowej Skały (1232 m), wznoszący się kilka metrów ponad schroniskiem, ze względu na pełny luz i zero tłoku w czasie sesji foto jaką miałem zamiar wykonać z samego wierzchołka wzniesienia...

   
Ruszyłem sprawnie w kierunku skalnego grzbietu grani, podchodząc kilkanaście metrów wznoszącą się kamienną ścieżką..

   
Gdy wkroczyłem na kulminację grzbietową Hasiakowej Skały, wokół nie było żadnego turysty.. Kompletna pustka, cisza i tylko od czasu do czasu delikatny powiew ciepłego, letniego wiatru, przeganiający białe ławice chmur po błękitnym niebie.. Wymarzona okazja do spokojnego spojrzenia obiektywem aparatu na piękne, roztaczające się wokół, bezkresne panoramy bieszczadzkich pasm...

   
 Skalny grzbiet Hasiakowej Skały (1232 m n.p.m.) na którym stanąłem, jest najdalej na wschód wysuniętą kulminacją Połoniny Wetlińskiej.. Na północ odchodzi ze szczytu boczny grzbiet Jawornika i Dwernika Kamienia, ciągnący się aż do doliny Sanu. Odkryte warstwy skalne doskonale widoczne w tym miejscu grzbietu, są przykładem warstwowej budowy geologicznej masywu Połoniny Wetlińskiej.. Połonina Wetlińska należy do obszaru tzw. płaszczowiny śląskiej, której głównym skalnym budulcem są piaskowce otryckie.. Wspominałem o tym dość dokładnie w czasie małego wykładu geologicznego, podczas wędrówki na Połoninę Caryńską..  ..

   
Patrząc w kierunku południowo-wschodnim, doskonale prezentuje się z tego miejsca masyw Połoniny Caryńskiej z jej najwyższą kulminacją - Kruhlym Wierchem (1297 m)..

     
Za masywem Połoniny Caryńskiej, w oddali na horyzoncie widać także grzbiet Bukowego Berda (po lewej) oraz wzniesienie Tarnicy (po prawej)..

  
Spoglądając w kierunku północnym dostrzeżemy wzniesienia: Korbania, Siwarna, Bukowina, Magurka, zielony masyw Otrytu, Magura Nasiczańska i Dwernik Kamień..

   
Przechodzę kilkanaście metrów w kierunku zachodnim.. Na grzbiecie Hasiakowej Skały pojawiają się pierwsi turyści.. Na razie to tylko kilka osób, które wyszły tutaj by chwilkę odsapnąć i podziwiać roztaczające się piękne widoczki.. Za moimi plecami na zachodzie ciągnie się widoczny teraz jak na dłoni grzbiet Połoniny Wetlińskiej, którym będę przez następnych kilka godzin wędrował w kierunku Wetliny.. Pora zatem w tym miejscu napisać parę zdań o samej połoninie.. 
Połonina Wetlińska jest to masyw o kilku wierzchołkach, a jego kontynuacją jest góra Smerek (1222 m) oddzielona przełęczą M. Orłowicza. Południowo-zachodnie stoki masywu są krótkie i stromo opadają w dolinę Wetlinki, zachodnie do doliny Prowczy i Nasiczniańskiego Potoku, natomiast północno-wschodnie przechodzą w długie grzbiety, które łagodnie opadają ku bardziej odległej dolinie Sanu. Poprzez Przełęcz Wyżną masyw Połoniny Wetlińskiej łączy się z Działem.
Kulminacje Połoniny Wetlińskiej:
Roh 1255 m n.p.m.
    Osadzki Wierch 1253 m n.p.m.
    Hasiakowa Skała 1232 m n.p.m.
    Hnatowe Berdo 1187 m n.p.m.
    Szare Berdo 1108 m n.p.m.
Większa część masywu znajduje się na obszarze Bieszczadzkiego Parku Narodowego..

   
Najwyższe partie masywu pokrywają typowe bieszczadzkie połoniny, poniżej 1050 m n.p.m. znajdują się lasy bukowe, które najlepiej zachowały się w dolinie Tworylczyka. Z rzadkich w Polsce roślin stwierdzono występowanie takich gatunków jak: lepnica karpacka, tocja karpacka, turzyca dacka, tojad bukowiński i groszek wschodniokarpacki. Połonina Wetlińska i sąsiedni Smerek nazwy swe wzięły od leżących u ich stóp wsi, a nadali je kartografowie austriaccy. Jednak szczytowe połoniny należały także do wsi Jaworzec, Zatwarnica, Berehy Górne i jeszcze w okresie międzywojennym masowo wypasano tu woły i jałówki. W samej tylko części należącej do wsi Zatwarnica wypasano 150-200 sztuk bydła. Nocą trzymano je na polanie Katyczowa powyżej źródlisk Hylatego, w południe przepędzano na odpoczynek na polanę Jahrowyszcze. Pojono w korytach znajdujących się pomiędzy tymi polanami. Stada pilnowało 4-5 stałych pastuchów oraz zmieniający się pomocnicy. Każdego roku - 19 sierpnia woły spędzano na wielki jarmark w Lutowiskach...

   
Kończę sesję foto na szczycie Hasiakowej Skały.. Widoki z tego miejsca malownicze, rozpościerające się na wszystkie 4 strony świata, jest jednak małe "ale"... Zestaw antenowy widoczny na fotografii poniżej, ustawiono tutaj na pewno nie dla ozdoby tego pięknego miejsca.. Robiąc zdjęcia starałem się go eliminować poza kadr, jednak wrażenie naoczne po wejściu na grzbiet nasuwa jedno pytanie - "Czy współczesność w postaci antenowego osprzęt musi tak kiczowato i brutalnie zakłócać swym widokiem malownicze i naturalne widoki dzikich, bieszczadzkich panoram"?.. Myślę, że ten metalowy kikut mogły stać w trochę mniej eksponowanym miejscu... No ale cóż, to tylko moje skromne przemyślenia..... 

   
Po kwadransie pobytu na grzbiecie Hasiakowej Skały schodzę kilkanaście metrów w dół, na niewielki taras przed budynkiem schroniska.. Na drewnianych ławkach przed schroniskiem siedzi kilkanaście osób, jednak jak na tak masowo oblegany rejon w Bieszczadach jakim jest Połonina Wetlińska to naprawdę pikuś.. Sporo wolnego miejsca, zero czekania przy bufecie na kubek kawy czy herbaty, ogólnie luzy !!..

      
Wybieram pustą ławeczkę na skaju tarasu, ściągam plecak rezerwując sobie tym samym miejsce i zmierzam do schroniskowego bufetu po kubek czarnej kawy.. Po chwili zasiadam już spokojnie na tarasie przed schroniskiem, podziwiając widoczki i popijając kawę.. Opowiem teraz o historii i okolicznościach powstania tego turystycznego obiektu..
HISTORIA SCHRONISKA PTTK "CHATKA PUCHATKA"
na POŁONINIE WETLIŃSKIEJ..
Schronisko PTTK zwane potocznie „Chatka Puchatka” wybudowane na grzbiecie Połoniny Wetlińskiej, otoczone legendą bieszczadzką, zarówno w odniesieniu do jego oryginalnych bywalców, miejsca położenia, klimatu wnętrz i długoletniego kierownika Ludwika Pińczuka zwanego Lutkiem, jest najwyżej położonym schroniskiem w Bieszczadach, usytuowanym pod wierzchołkiem Hasiakowej Skały na wysokości 1228 m n.p.m.... Aby dokładnie poznać jego historię musimy cofnąć się w lata 50-te.. Otóż do roku 1952 granica państwa prowadziła przez Bieszczady nieco inaczej niż obecnie, na przykład Lutowiska i Ustrzyki Dolne należały wówczas do Związku Radzieckiego. Budynek ten postawiły początkiem lat 50-tych, wojska obrony przeciwlotniczej OPL, celowo wybierając najbardziej wyeksponowane miejsce w strefie nadgranicznej, z którego można było doskonale obserwować niebo w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. A nawet więcej, bo przy ładnej pogodzie widać stąd Gorgany. Po korekcie przebiegu granicy Połonina Wetlińska utraciła jednak znaczenie strategiczne a wojsko ją opuściło. W styczniu 1956 r. obiekt ten przekazany został przez użytkującą go jednostkę wojskową, Okręgowi PTTK w Rzeszowie z przeznaczeniem na cele turystyczne.
   Uruchomienie schroniska na Połoninie Wetlińskiej napotykało na ogromne trudności. Był to okres, kiedy Bieszczady nie posiadały jeszcze drogi asfaltowej. Nie było możliwości zaopatrzenia schroniska w artykuły spożywcze, nie miało ono również żadnego połączenia komunikacyjnego ze światem a dojście do niego wymagało kilkunastu godzin marszu. Warunki te powodowały iż PTTK nie mogło znaleźć kierownika, który by ten obiekt prowadził i przez prawie dwa lata schronisko stało opuszczone. Czasem tylko nocowali tu nieliczni wówczas w Bieszczadach turyści. Pozostawiony bez opieki budynek ulegał dewastacji i zniszczeniu. Przebywający w nim ludzie palili często drzwi, podłogi czy też deski z sufitu, aby się ogrzać i ugotować strawę. Po opał trzeba było bowiem schodzić nisko do lasu, tam go zbierać i potem wynosić w górę. Toteż nieliczni tylko zdobywali się na ten wysiłek. Harcerze pierwsi zgłosili gotowość zajęcia się opuszczonym schroniskiem. Okręg PTTK w Rzeszowie pomógł przy naprawie zdewastowanego budynku, reszty dokonał zapał młodzieży. W jednym z pomieszczeń (dzisiejsza świetlica) zbudowano piętrowe prycze, gdzie jednorazowo spać mogło 40 osób a w drugim urządzono kąt dla kierownika obiektu. W pierwszym okresie schronisko było zagospodarowane tylko w sezonie letnim. Nazywano je "Chatką Puchatka", później "Republiką Wetlińską" i „Tawerną”. W jesieni budynek zabezpieczono zabijając okiennice i drzwi. I tak schronisko przetrwało aż do następnego sezonu. Po harcerskim gospodarstwie schroniskiem zajęli się studenci. Opał i wodę tak jak dziś, donoszono na plecach z odległego źródła. Podobnie transportowano żywność. Studenci gospodarzyli dzielnie. Byli oni prawdziwymi pionierami w zagospodarowaniu schroniska na Połoninie Wetlińskiej, które do tej pory jest najtrudniejszym do prowadzenia obiektem w Bieszczadach. Po wybudowaniu asfaltowej szosy zwanej "obwodnicą bieszczadzką", która biegnie przełęczą Wyżną  poniżej schroniska, było w nim coraz ciaśniej, gdyż coraz częściej odwiedzały go gwarne wycieczki autokarowe. Coraz trudniej było tu o ciszę i nocleg. Przestało też wystarczać pierwotne urządzenie schroniska . W latach 1965-1966 PTTK dokonało większego remontu schroniska. Naprawiono dach i ocieplono ściany. Z czasem przebudowano strych, urządzając w nim dwa pokoje noclegowe. Dotychczasową salę zbiorową zamieniono na małą świetlicę turystyczną. Wygospodarowano pomieszczenie, w którym urządzono dyżurkę GOPR.
  Z dniem 1 czerwca1967 schronisko oddano w dzierżawę i wprowadzono obsługę turystycznych wczasów wędrownych w Bieszczadach. Od tego momentu czynne jest ono bez przerwy przez cały rok... Pierwszym dzierżawcą tego najwyżej w Bieszczadach położonego schroniska został Ludwik (Lutek) Pińczuk, jeden z najbardziej znanych bieszczadzkich pionierów. O jego historii i życiowej przygodzie związanej z Bieszczadami można by napisać grubą, przygodową książkę.. Ten chłopak z polskiej rodziny emigranckiej, urodzony w Bośni na terenie byłej Jugosławii powrócił po wojnie w 1946 roku wraz z ojcem i rodzeństwem do ojczyzny.. Osiedlili się na Dolnym Śląsku - ziemiach odzyskanych, potem tułaczka za pracą w rejon Górnego Śląska, która spowodowała podjęcie zatrudnienia w jednej ze śląskich kopalń na terenie Chorzowa.. Ciężka praca pod ziemią formowała charakter tego młodego chłopaka.. Po wielu różnych kolejach losu, Lutek w końcu postanowił wyjechać w Bieszczady.. Początkowo sezonowo na zbiór jagód.. Z czasem czar tej krainy, jej surowość i piękno spowodowały nieodpartą chęć pozostania w Bieszczadach.. W 1962 roku wyjechał w Bieszczady na stałe.. Lata 50-te i 60-te to czasy bardzo trudne dla osiedleńców na tych dzikich terenach.. Lutek jednak się nie poddawał. Pracował w bazie przedsiębiorstwa "Las" w Dołżycy zbierając runo leśne... W Berehach znalazł wojskowy dwukomorowy schron, który zagospodarował, wstawił drzwi, z metalowej beczki zrobił kominek, legowisko wymościł baranimi skórami i tak pędził żywot prawdziwego bieszczadzkiego trapera. Latem z żywnością było łatwiej, lecz zimy w Bieszczadach to ciężka szkoła przetrwania. Zapasy przygotowywał jesienią, trochę kłusował, a raz na dwa, trzy tygodnie szedł po zakupy do sklepu w Dwerniku. Sam Lutek wspomina to tak- "To było nie lada wyzwanie, bo zapadałem się w śniegu po pas, a nart jeszcze wtedy nie miałem. Przypomniałem sobie książki Jacka Londona o życiu traperów na dalekiej północy Kanady i olśniło mnie: zrobiłem sobie karple. Poświęciłem na nie cały brezentowy skafander harcerski, pociąłem go na kawałki, które przymocowałem do ramek z brzozowych gałęzi. Zdały egzamin doskonale, prawie tak dobrze jak współczesne rakiety śnieżne. Wtedy po raz pierwszy zapuściłem się aż na Połoninę Wetlińską...". W 1964 r. Lutek został ratownikiem GOPR-u i zaczął prowadzić schronisko na Połoninie Wetlińskiej - "Zainteresowałem się drewnianą chatką. Dogadałem się z prezesem okręgu PTTK Janem Kaliszem i dostałem pieniądze na remont Chatki. Dzisiaj, kiedy bym wiedział, co mnie tutaj czeka, to pewno bym się nie podjął. Wymieniałem ściany, podłogi, bo wszystko było zgniłe. 110 tyś, jakie otrzymałem na remont było za mało. Włożyłem swoje oszczędności. Doprowadziłem chatkę do zamieszkania i przyjmowania turystów. Mój koń Karo odegrał podstawową rolę. Wciągnął 100 ton materiałów budowlanych. Maksymalnie ładowałem na niego do 100 kg i 5 razy dziennie kursowaliśmy od przełęczy na połoninę. Potem Karo sobie brykał.. Karo to taki pogrubiony hucuł z Wetliny. Dusza koń"..
   W 1967 roku Lutek poznał swoją przyszłą żonę Urszulę.. Biorą ślub.. Jednak życie stworzyło nowe problemy i  długo miejsca w schronisku nie zagrzał - zmieniały się kolejne władze PTTK-a, a Pińczuk na użeranie się z biurokracją czasu i „fantazji” nie miał.. -"W 1968 roku nastąpiła reorganizacja i zmieniła się struktura PTTK. Prezesa Kalisza zwolniono i nie mogłem się rozliczyć. Wypłat nie dostawałem. Wkurzyłem się, kiedy dowiedziałem się, że ogłoszono przetarg na prowadzenie schroniska. To był świński chwyt. Do przetargu nie przystąpiłem. Zrezygnowałem..." - wspomina swoje losy.. Dalsza tułaczka Lutka z żoną, narodziny w 1969 roku córeczki Sawy, wyjazd do Cieszyna w rodzinne strony żony.. A Bieszczady? Śniły się po nocach.. Lutek opowiada dalej - "W końcu zrezygnowałem i wróciłem w Bieszczady. Kiedy dotarłem do Wetliny pod bar "Berdo" wszyscy się zbiegli. Karo wszedł do baru i wypiliśmy po ”jabolu".. Wozacy nalewali mu do kapelusza jak za dawnych czasów. Byliśmy stałymi bywalcami..." Tutaj pojawia się uśmiech na jego twarzy.. - "Nie byłem w stanie zostawić Bieszczadów. Miałem zobowiązania wobec urzędu skarbowego i rodziny, więc wziąłem się do roboty. Zacząłem prowadzić sklep PTTK z pamiątkami na Przełęczy Wyżnej.."  Lutek ponownie wrócił do ziemianki na Berehy, wypalał węgiel, zimą mieszkał w leśniczówce i… powoli dość miał takiego życia. Los jednak powoli zaczął się zmieniać na lepsze. Kolejne rodziały bogatego życia Lutka Pińczuka pisze bieszczadzka rzeczywistość. Zmiana partnerki życiowej, gospodarzenie przez 13 lat na Campingu w Ustrzykach Górnych, wreszcie powrót do jego krwawicy - Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej w 1986 roku.. Tym razem już na stałe..
                                                                         fot.Jakub Terakowski-"n.p.m."
- "W 1986 r. znowu byłem na Wetlińskiej. To była ruina. Dach się walił. Okna sparciałe. Włosy przymarzały do ściany. Przez małą szparkę wchodził śnieg i rano budziłeś się zasypany. Zrobiłem remont. Chatkę obłożyłem kamieniem, ale jaka buda była taka jest. Chyba w Polsce nie ma bardziej prymitywnego schroniska. Ten obiekt, nigdy nie był planowany na schronisko. Gdyby ono stało 200 metrów niżej, przy granicy lasu, już byłoby inaczej. Byłaby szansa na wodę i wiatr by tak nie hulał. Szkoda, że harcerstwo zgasło, bo to była najlepsza szkoła życia. Najgorsi są turyści nowobogaccy. Wszystko im się należy. Celowo napisałem „schronisko bez wody i prądu”, ale szydzą z tego. Kiedyś facet za ladę wstawił granat. Dorotka bardzo się wystraszyła. Teraz jak jest coś podejrzanego, zamyka się i patrzy, co robią koty. Jak nie są zdenerwowane, to znaczy, że jest w porządku..." - wspomina śmiejąc się głośno.. I tak Lutek Pińczuk po wielu barwnych latach swojego życiowego losu trafił do schroniska pod Hasiakową Skałą.. Został jego gospodarzem i "gazduje" w nim wspólnie z Dorotą, swoją nową partnerką życiową po dzień dzisiejszy..... 
                                             Na podst.art. i wywiadu Inki Wieczeńskiej.-"Życie należy wyprzedzać".

   
Schronisko jest niewielkie, ciasne i zapewnia raczej spartańskie warunki. Obiekt położony na szczycie Połoniny Wetlińskiej nie posiada energii elektrycznej, bieżącej wody i kanalizacji. Wodę dowozi się w kanistrach z dość odległego źródła, jest więc płatna nawet bez dodatku esencji herbacianej. Warunki schroniskowe dla tzw. "prawdziwych turystów".

      
 Obiekt oferuje 20 miejsc noclegowych w 2 salach zbiorowych. Cena za nocleg od osoby 19.50 (w tym: opłata klimatyczna + własny śpiwór), świetlica i bufet - gorące dania, słodycze, zimne napoje, kawa, herbata. (wrzątek płatny 1 zł), ubikacja na zewnątrz (zimą dla osób nocujących udostępniana w schronisku).. To tyle w skrócie o bogatej i trudnej historii powstawania tego kultowego obiektu na grzbiecie Połoniny Wetlińskiej oraz jego obecnym gospodarzu Lutku Pińczuku..

      
Dopijając kubek czarnej kawy, spoglądam z tarasu przed schroniskiem na roztaczające się rozległe panoramy na południowym-wschodzie, południu i południowym-zachodzie.. Widok imponujący... Od południowego-wschodu ciągną się wzniesienia Bukowego Berda, Połoniny Caryńskiej, Tarnicy, Pliszki, Menczyła, Czeremchy, Kańczowej, Małej Semenowej..

     
Dalej na południu znajome wzniesienia Wielkiej i Małej Rawki, podłużny grzbiet Działu za którym widać kulminacje Kremenarosa, Kamiennej, Hrebienia i Czerteźi..

         
Zaś na południowym-zachodzie ukazuje się malownicza dolina Wetliny otoczona wzniesieniami Czoła, Rabiej Skały, Paprotnej, Płaszy, Jawornika i Fereczatej..

      
Na zachodzie dominuje majestatyczny grzbiet Połoniny Wetlińskiej z kulminacjami Roha i Osadzkiego Wierchu rozdzielonymi Srebrzystą Przełęczą..

      
Powoli zbieram manele, spoglądając na zegarek. Dochodzi godz. 11:15... Po ponad godzinnym pobycie na wzniesieniu Hasiakowej Skały przed schroniskiem PTTK, czas ruszać w dalszą drogę grzbietem Połoniny Wetlińskiej.. Dodatkowym bodźcem na pobudzenie mnie do szybszego wyruszenia spod schroniska, staje się fakt dotarcia w tym monecie do strony Wyżnej Przełęczy sporej, rozgadanej grupy młodych turystów..

   
Podchodzę z tarasu kilkanaście metrów na zachód wąską, szalkową ścieżką pod masywny słup szlakowskazu.. Od tego momentu będę wędrował na zachód trasą szlak turystyczny czerwony czerwonego Głównego Beskidzkiego Szlaku, biegnącego grzbietem Połoniny Wetlińskiej... Z umieszczonych tabliczek wynika, iż do kolejnej kulminacji połoniny czyli do Osadzkiego Wierchu (1253 m) mam około 1 godzinki marszu, natomiast do słynnej Przełęczy Orłowicza (1075 m) około 2godz.15 min. wędrówki, gdzie zapewne zrobię sobie dłuższy postój.... Zatem w drogę !!!!.. Dalsza część relacji w kolejnym odcinku wędrówek z plecakiem..Hejjjj.

   
WĘDROWIEC..
Kapelusz słomiany,
bluza popielata.
Spodnie wycierane
na kolanie łata.

Twarz porysowana
trochę przygnębiona.
Człowiek zagubiony,
głowa napełniona.

Wraca tu co roku
szuka przeznaczenia.
W górach tych zielonych.
chce spełnić marzenia.

Dziewczynę przepiękną
z jasnymi włosami.
Widzi tu od dawna
jak chodzi łąkami.

Kobieta wysoka
ma cudną urodę.
Przychodzi do rzeki
nabiera tu wodę.

Dzban cały napełnia
i niesie do góry.
Idzie aż pod Halicz
chce dosięgnąć chmury.

Wędrowiec wpatrzony
w znikającą Postać.
Nie wraca do domu
chciałby tu pozostać.

Bieszczady kusząco
serca rozgrzewają.
Nadzieję na miłość
samotnym rozdają.
                               M. Markiewicz

KONIEC cz.VIIa
C.D.N...

4 komentarze:

  1. W tym roku byłam drugi raz w Biesach. Wrócę tam jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie wróciłam z krótkiego pobytu w Bieszczadach. zrobiłam te sama trasę na Połoninę Wetlińską, szkoda ze dopiero teraz przeczytałam ten wpis , gdyz parę szczegółow pominęłam. No ale to sprawi że postaram się wrócic na szlak, mimo 60tki na karku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe opisy i zdjęcia.Wracają wspomnienia i widoki którymi nigdy do końca nie można się
    nasycić.Zawsze zachwycała mnie przyroda i tak pozostało.Nie mogę jednak uprawiać już takiej
    turystyki bo i kondycja już nie taka i nie te lata.Ale dzięki takim osobom jak Pan można jeszcze
    doświadczyć dużo radości.Uwielbiam te cudowne widoki a szczególnie miejsc w których też kiedyś
    bywałam. Pozdrawiam i życzę duuużo zdrowia i dobrej kondycji na długie lata.

    OdpowiedzUsuń
  4. W majówkę trasa zrobiona zgodnie ze wskazówkami. Piękne widoki, świetny szlak! Dzięki za wskazówki, na pewno jeszcze nie raz skorzystam z Twoich rad :)

    Michalina P.

    OdpowiedzUsuń