Zdjęcie:

wtorek, 1 maja 2012

Tarnica, Halicz cz.VIIIa

"WIELKA WŁÓCZĘGA"
czyli
Z PLECAKIEM PO BIESZCZADACH



cz.VIIIa 
Tarnica (1346 m) - Halicz (1333 m)
Wołosate - Przełęcz Krygowskiego (1276 m n.p.m.)
"...Połonin step na szczytach gór, tam trawa w pas się podnosi, tam ciasnych miedz nie ciągnie sznur, tam żaden pan ich nie kosi".... 
"Kto stopą swą choć raz dotknie połoniny - jak pisał Stanisław Vincenz - ten nigdy nie zechce zagarniać świata, ani mieć go dla siebie... ,,. Nadszedł kolejny dzień mojego pobytu w bieszczadzkiej krainie. Pod koniec drugiego tygodnia wakacyjnej włóczęgi po bieszczadzkich szlakach, przemierzyłem 80% zaplanowanych tras, ciekawych miejsc i historycznych regionów... Prognozy pogody nadal zwiastowały ciepłe, słoneczne sierpniowe, dni.. Wędrówka, na którą tym razem miałem zamiar wyruszyć, miała być ukoronowaniem i kwintesencją szlakowych wycieczek po bieszczadzkich szczytach i połoninach.,.. Zamierzałem przejść końcowy fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, jedną z najbardziej widokowych tras w Bieszczadach, pozwalającą "zaliczyć" większość dostępnych dla turystów szczytów masywu Tarnicy (1346 m n.p.m.) - najwyższego wzniesienia polskich Bieszczadów...

 
Grupa Tarnicy to najdalej wysunięty na południowy-wschód masyw górski w Polsce.. Skupia on najwyższe szczyty Bieszczadów Zachodnich - Tarnicę (1346 m), Krzemień (1335 m), Halicz (1333 m), Tarniczkę (1315 m), Bukowe Berdo (1312 m) i Kopę Bukowską (1320 m).. Jego granice stanowi:
-od południa - dolina Wołosatki, granica państwowa na odcinku przeł. Beskid- przełęcz Użocka...
-od wschodu i północy - dolina Sanu
- do zachodu - dolina Wołosatego
Większa część omawianego obszaru leży w granicach BdPN. Chroni się tu największy w polskich Bieszczadach kompleks połonin oraz okalające go lasy...

 
Aby przejść tę liczącą ok. 20 kilometrów pętlę, muszę wczesnym rankiem wyruszyć ze wsi Wołosate, kierując się szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem na przełęcz Krygowskiego, potem zaliczyć krótki odcinek szlak turystyczny żółty żółtego szlaku na szczyt Tarnicy i dalej z przełęczy Krygowskiego szlak turystyczny czerwony czerwonym Głównym Beskidzkim szlakiem zatoczyć koło porzez masywy Krzemienia, Kopy Bukowskiej, Halicza, Rozsypańca, aby w końcu drogą od strony ukraińskiej granicy dojść z powrotem do Wołosatego.. A oto szkic szlakowy, wykresy odległości i wysokości oraz parametry trasy jaką mam do pokonania...

       
Wczesnym rankiem, budzik swym przeraźliwym piskiem przerywał mój błogi, głęboki sen... Z lekką niechęcią zwlokłem się z wygodnego, ciepłego łóżeczka mrucząc coś niecenzuralnego pod nosem... Na tarczy zegarka godzina 6:00.. Wakacje, urlop, wypoczynek na łonie bieszczadzkiej przyrody, a ja zrywam się wczesnym rankiem jak ktoś, kto zaspał do pracy !!... Pomyśleć by można - wariactwo... Ale to wariactwo wpisane jest w mój charakter już od kołyski... Bliska mi osoba powiedziała swego czasu - "Łoj Jędruś, jageś Ty na świat przychodzieł, to na takich godali poszczelony abo waryjot, a teroz godajom coby u nich jakiesik ADHD siem zalyngło".. Hmm.. może to i prawda, ale przecież każdy z nas ma swojego "hopla" .. Moim wariactwem są góry, bezpośredni kontakt z przyrodą i tak pozostanie do końca - Amen.... Szybko uporałem się z poranną kawą, wrzuciłem plecak oraz potrzebny sprzęt do samochodu i o godz.6:30 z "kopyta" ruszyłem w kierunku Wołosatego... Gdy zjeżdżałem serpentynami Wielkiej Bieszczadzkiej Obwodnicy w dolinę Ustrzyk Górnych, dzień budził się z nocnego letargu..


 Jasna, złota, słoneczna tarcza szybko wznosiła się ponad grzbietem Połoniny Caryńskiej.. Poranne, delikatne mgiełki pokrywały schłodzoną jeszcze nocnym snem dolinę.. Bezchmurne, błękitne niebo zapowiadało gorący sierpniowy dzień.. 

 
Odległość 30 kilometrów z mojej bazy na Przysłupiu do centrum Ustrzyk Górnych, pokonałem w niespełna pół godzinki... W centrum Ustrzyk, kilkadziesiąt metrów za charakterystycznymi zabudowaniami strażnicy Straży Granicznej skręciłem w prawo, na dość wąską aczkolwiek wygodną i równiutką jak stół, asfaltową drogę prowadzącą w kierunku wsi Wołosate.. Przy drodze tej znajdują się ciekawe torfowiska wysokie. Sama droga, niegdyś niemiłosiernie dziurawa (choć wojewódzka), została ostatecznie wyremontowana i obecnie do Wołosatego można dojechać bez obaw o własny pojazd. Duża zasługa w tym śp. Bogusławy Kranz - sołtys Ustrzyk Górnych mieszkającej w Wołosatem - której udało się inwestycję doprowadzić do końca. Rada Gminy Lutowiska uchwaliła, iż odcinek drogi wojewódzkiej nr 897 Ustrzyki Górne - Wołosate nosił będzie imię Bogusi Kranz. Sama droga docelowo prowadzi w kierunku wschodnim na przełęcz Beskid (wyremontowany jest odcinek do końca wsi), gdzie znajduje się granica z Ukrainą

 
W czasie jazdy nie droga jednak przykuła moją uwagę, a taki oto znak stojący na poboczu..

   
Spoglądając na tę dużą tablicę od razu można poczuć, iż jest się w Bieszczadach, w odwiecznej krainie niedźwiedzia i wilka, o których krąży tutaj sporo opowieści mrożących krew w żyłach ... W czasie mojej wędrówki co nieco opowiem, o tych kultowych mieszkańcach lasów i połonin bieszczadzkich..

  
Kwadrans po godzinie 7-mej, wjechałem pomiędzy nieliczne zabudowania wsi Wołosate, leżącej niespełna 5 km od centrum Ustrzyk Górnych.. Kto choć raz był w Bieszczadach na turystycznych szlakach zapewne odwiedził lub przynajmniej słyszał, o tej kultowej bieszczadzkiej wsi, często na przełomie dziejów zapomnianej przez Boga i historię..

      
 Przedstawię zatem krótki rys dziejowy Wołosatego.. Wieś założono w roku 1557, wówczas na granicy węgierskiej, pod nazwą Wołoschatka. Osadźcą i kniaziem był Tymko Kobrzynowicz. Początkowo zasiedlenie odbywało się w słabym tempie, nie było chętnych na zamieszkanie tutaj.. Z czasem jednak mieszkańców przybywało coraz więcej... W wieku XVII i XVIII wieś była znana jako gniazdo beskidnictwa, czyli zbójnictwa, czemu sprzyjało położenie wśród gór i przy trakcie. Ponadto przez pobliską przełęcz Beskid często przechodziły bandy tołhajów z Węgier, którzy przy okazji rabowali mieszkańców Wołosatego. Ponieważ proceder ten był dość częsty, większość mieszkańców Wołosatego szybko straciła motywację do uczciwej pracy i sama zajęła się zbójnictwem. Najazdy tołhajów wyludniły Wołosate…Brak rąk do pracy stworzył nowy proceder - tzw. wykotctwo. Wykotcy parali się uprowadzaniem chłopów ze wsi szlacheckich za ich zgodą, tym sposobem osiedlono ponownie Wołosate. Po I rozbiorze Polski, który miał miejsce w roku 1772, Wołosate przeszło pod administrację austriacką. W roku 1785 we wsi odnotowano 386 mieszkańców (365 grekokatolików, 5 katolików rzymskich oraz 6 Żydów). W 1854 r. wykazano 460 osób mieszkających w Wołosatem. Słownik geograficzny z końca XIX w. odnotowuje Wołosate jako górską wioskę, położoną na granicy węgierskiej z ciągnącą się wzdłuż potoku jedną, długą ulicą.. (co nie uległo zmianie do dziś). Wieś posiadała własną cerkiew. Wg. słownika wieś zamieszkiwało wówczas 706 mieszkańców w 104 domach. Wołosate powoli się rozrastało.. Przygraniczne położenie powodowało silny wpływ sąsiedniej kultury na Wołosate i odwrotnie.. 

   
Początkiem wieku XX Wołosate było najliczniejszą wsią w południowo-wschodniej części ziemi sanockiej, licząc w 1913 roku 1040 mieszkańców. Spore straty miejscowość ta poniosła podczas I wojny światowej, kiedy to żołnierze rosyjscy przeprowadzali tędy szturmy mające na celu przebicie się na stronę południową. Pozostały tu bardzo liczne okopy, które zachowały się w bardzo dobrym stanie do lat 80-tych XX wieku - wówczas bezsensowna i szkodliwa rekultywacja prowadzona przy pomocy materiałów wybuchowych zrównała wszystko z ziemią. W okresie międzywojennym nastąpił wzrost zaludnienia, które zmniejszyło się w wyniku działań I wojny... We wrześniu 1939 Wołosate znalazło się w niemieckiej strefie okupacyjnej i pozostało w niej do roku 1944, kiedy to przekazano je polskiej administracji. Grunty rolne i leśne Adlersberga zostały przejęte przez Państwo Polskie w roku 1945. Ze względu na położenie w praktyce tereny te były poza jakąkolwiek kontrolą. Stacjonowały tu często oddziały UPA. W maju 1946 ludność narodowości ukraińskiej wysiedlono do ZSRR. Pozostało zaledwie kilka rodzin, które wkrótce przeniesiono do Ustrzyk Górnych... W roku 1947 budynki w Wołosatem jeszcze stały, korzystano m.in. z tamtejszego młyna, wkrótce wszystkie zostały spalone. Z dawnej wsi zachował się cmentarz, podmurówka cerkwi i przydrożne krzyże.
 
      
Tereny te przez wiele powojennych lat stały puste. Końcem lat 60-tych XXw powstała w Wołosatem mała osada przy fermie hodowlanej. W latach 1977-1981 wieś nosiła urzędową nazwę Roztoka. Początkiem lat 80 przejął ją "Igloopol" i to na polecenie tej firmy, wojsko przeprowadziło rekultywację terenu materiałami wybuchowymi. Niedokończoną fermę przejął w 1991 roku Bieszczadzki Park Narodowy, który teren ten zaczął przystosowywać pod kątem turystyki.

      
 W 1994 roku rozpoczęto wytyczanie szlaku/ścieżki z Wołosatego na Tarnicę. Uporządkowany i przystosowany do zwiedzania został także cmentarz i cerkwisko. Powstała również Zachowawcza Hodowla Konia Huculskiego, która oferuje naukę jazdy konnej oraz wycieczki w terenie po znakowanych szlakach konnych, a także przejażdżki bryczką. Konie huculskie wyhodowano krzyżując konia mongolskiego i tarpana, uszlachetniając domieszką krwi arabskiej i tureckiej. Niegdyś służyły one głównie do prac gospodarczych, a obecnie są przyciągającą atrakcją turystyczną. W latach 80-tych XXw działała tu również stanica kieleckiego ZHP, odbywał się w niej festiwal piosenki bieszczadzkiej "Wołosate".

  

Dziś Wołosate jest niewielką, turystyczną osadą w dolinie Wołosatki, położoną u podnóży Szerokiego Wierchu i Tarnicy, odgrodzoną przełęczą Beskid od terytorium Ukrainy. Obecnie składa się na nią kilka domów ulokowanych wzdłuż drogi, parking dla turystów, niewielki sklepik, bar... W okolicznych domach oraz między innymi w kultowym, znanym od wielu lat, niskim parterowym baraku o szumnej nazwie "Hotelik pod Tarnicą" można znaleźć kilkadziesiąt miejsc noclegowych..

      
Parking to pozostałości po Igloopolu, na jego tyłach jest toaleta dla turystów, która również pamięta tamte czasy. W pobliżu parkingu, BdPN wybudował nową wiatę dla turystów oraz miejsce na ognisko.

   
 W sezonie letnim panuje tu bardzo duży ruch turystyczny, gdyż Wołosate stanowi doskonałą bazę wypadową na Tarnicę oraz Halicz. Licznie przybywają w to miejsce zarówno turyści indywidualni, jak i zorganizowane grupy... To właśnie tutaj, jedyna w swoim rodzaju tabliczka przymocowana na drewnianym słupku szlakowskazu, oznajmia mi iż znalazłem się w miejscu, gdzie ma swój początek albo też koniec - szlak turystyczny czerwony czerwony Główny Szlak Beskidzki, najdłuższy ze wszystkich szlaków turystycznych w Polsce..

   
Nie zatrzymuję się na parkingu w centrum wsi, lecz podjeżdżam jeszcze kawałek dalej, w kierunku ostatnich zabudowań... Przed znakiem zakazu wjazdu, na niewielkim placyku pobocza po prawej stronie drogi, parkuję mój samochód.. Jest pusto i spokojnie, aż się wierzyć nie chce, że za jakiś czas przewinie się tędy sporo turystów.. Zabieram plecak, aparat fotograficzny i ruszam na szlak.. Jest dokładnie godzina 7:30..  Z firmamentu nieskazitelnie błękitnego nieba, zaczyna powolutku coraz bardziej przypiekać...

   
Nowa, asfaltowa droga od ostatnich zabudowań Wołosatego biegnie jeszcze przez kilkaset metrów na wschód, mijając punkt kasowy i wkraczając w rejony BdPN... Za punktem kasowym nowa nawierzchnia ma swój koniec, a stary, sfatygowany "asfalt" ciągnie się jeszcze przez ponad 1,5 km, po czym droga rozwidla się w dwóch kierunkach.. W lewo odbija szutrowy trakt, którym prowadzi trasa szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku na Rozsypaniec i Halicz, natomiast "asfalt" w prawo zmierza w kierunku przełęczy Beskid (785m n.p.m.), skąd schodzi do miejscowości Łubnia na Ukrainie (droga ta nie jest dostępna dla turystów-regulamin BdPN)... Ten odcinek szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku pokonam już późnym popołudniem, w drodze powrotnej z Halicza...

    
Po paru chwilach marszu staję przez wspomnianym punktem kasowo-informacyjnym.. Niewielka, drewniana, zielona budka pokryta gontem, obklejona kolorowymi ogłoszenia typu- "Sprzedam miód", licznymi "złotymi myślami" i sentencjami pisanymi na kartkach przez turystów oraz przyozdobiona nieodłącznymi rzeźbami bieszczadzkich aniołów z lipowego drewna, przyciąga wzrok swym wyglądem.. Można tu nabyć (oprócz biletów) mapy, przewodniki, itp. wydawnictwa oraz drobne pamiątki.. Starszy facet z trochę zaspanymi oczami i delikatnym uśmiechem na twarzy sprzedaje mi bilet wstępu na teren BdPN, a konkretnie na wejście szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem oraz przyrodniczą ścieżką "Orlik Krzykliwy" na szczyt Tarnicy i dalej.. Cena: - 3,40 zł zniżkowy.. 6,80 zł normalny.. Napisałem słowo "konkretnie" ponieważ cena biletów, wybierając ten wariant wejścia na Tarnicę i dalej, jest nieco droższa niż gdybyśmy mieli pokonać ową trasę idąc początkowo od strony Rozsypańca i Halicza (odpowiednio - 3zł i 6 zł). Powodowane jest to lekkim absurdem, iż równolegle do przebiegu "naszej" szlak turystyczny niebieski niebieskiej trasy biegnie ścieżka przyrodnicza "Orlik Krzykliwy"i stąd ta cena.. 

 
Po wykupieniu biletu kieruję się "asfaltem" na wschód, jak wskazują znaki szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku..

 
Po kilkudziesięciu metrach dochodzę do widocznego po lewej stronie drogi słupka szlakowskazu....Tutaj trasa szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku odbija w lewo i przez niewielki, drewniany mostek skręca w zieloną kępę drzew, kierując się północ w stronę masywu Tarnicy...

 
Na słupku szlakowskazu tabliczka informacyjna z oznaczeniem szlaku oraz orientacyjnym czasem przejścia na Tarnicę - 2 h 15'. Rzeczywisty czas przejścia jak wiadomo zależy od naszych predyspozycji, kondycji, wieku oraz preferowanego sposobu chodzenia po górach.. Czas przejścia na Tarnicę może wahać się w granicach od 1:30 - 3 godzin i każdy z tych czasów będzie osiągalny, jednak bliższy prawdy jest czas ok 3 godzin, ponieważ to nie są wyścigi tylko wycieczka turystyczna...

 
Wąska, szlakowa dróżka zagłębia się teraz w zieloną kępę drzew porastającą niewielki wzgórek, otoczony drewnianym ogrodzeniem.. Pośród rosnących tutaj jaworów, brzóz, świerków, w cieniu koron drzew ukazują się częściowo porośnięte trawą kamienne nagrobki, żelazne krzyże i drewniana kapliczka wybudowana w miejscu dawnej cerkwi. To miejsce starego bojkowskiego cerkwiska.

       
 Najwcześniejsza wzmianka o popie z Wołosatego pochodzi z 1676 roku, zatem już w tym okresie istniała tu cerkiew parafialna. Siedzibą parafii greckokatolickiej Wołosate było do końca XVIII wieku, początkiem wieku XIX parafię tutejszą zlikwidowano a Wołosate zostało przyłączone do parafii w Ustrzykach Górnych - proboszcz parafii ustrzyckiej mieszkał jednak do połowy XXw. w Wołosatem. Ostatnia cerkiew filialna pw. Wielkiego Męczennika Dymitra wzniesiona została w roku 1837. Był to obiekt drewniany, trójdzielny, w charakterystycznym dla tego rejonu stylu bojkowskim z dachami namiotowymi (brogowymi) na poszczególnych częściach budowli. Na ikonostasie znajdował się napis, z którego można było odczytać nazwisko proboszcza Joanna Bandrowskiego z datą 1778 r. Przy cerkwi znajdowała się drewniana dzwonnica konstrukcji zrębowo-szkieletowej, stała w odległości 55 metrów od cerkwi, istniała jeszcze w 1852 roku.

 
Cerkiew została spalona wraz ze wszystkimi, opustoszałymi zabudowaniami wsi w roku 1947, pozostała po niej jedynie podmurówka. Mieszkańcy zostali wysiedleni w roku 1946, kilka rodzin przeniesiono do Ustrzyk Górnych, gdzie stacjonował oddział WP dowodzony przez płk Jana Gerharda. Cmentarz cerkiewny znajdował się wokół cerkwi. Powierzchnia w roku 1852 wynosiła 18 arów i taka pozostała do naszych czasów, wcześniej cmentarz był prawdopodobnie mniejszy. Po roku 1946 został bardzo dotkliwie zdewastowany - nie zachował się ani jeden nagrobek, który byłby w całości. W roku 1991 podczas obozu Społecznej Komisji Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej przy ZG Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Warszawie został odnowiony. W drewnianej kapliczce odprawiane są nabożeństwa, podczas których młodzież często grywa na gitarach. 

    
Po krótkim postoju na cmentarzu i cerkwisku ruszam dalej... Jak wynika z mojego przewodnika, w roku 2008 początkowy bieg szlaku 
 szlak turystyczny niebieski niebieskiego został zmieniony - obecnie rozpoczyna się on właśnie przy cerkwisku i cmentarzu a co za tym idzie, bieg szlaku pokrywa się w całości z biegiem ścieżki "Orlik krzykliwy" (dawniej szlak zaczynał się nieopodal parkingu)... Z zacienionego, cerkiewnego wzgórza wychodzę na rozległą łąkę, zalaną jasnymi promieniami słońca.. W odległości kilkudziesięciu metrów przede mną, na tle masywu Tarnicy malowniczy widok jak z obrazów Gierymskiego, Chełmońskiego czy Brandta - stary, drewniany żuraw będący nierozerwalnym symbolem dawnej wsi..

   
Jest to rekonstrukcja bojkowskiego żurawia i poidła dla koni. Kilkumetrowa, drewniana konstrukcja prezentuje się wspaniale na tle okolicznego krajobrazu.... Krótka sesja foto i już maszeruję dalej.. 

 
Nieopodal żurawia przy szlakowej ścieżce, w cieniu wielkiej, starej, rozłożystej wierzby umieszczono tablicę z historycznym planem wsi wg. stanu na rok 1852.. 

 
Gruntowa, wąska dróżka biegnie teraz przez rozległą łąkę, porośniętą wysoką trawą i niewielkimi kępami drzew.. Po raz pierwszy w czasie tej wędrówki odsłaniają się wspaniałe widok w kierunku północnym, na odległe masywy Szerokiego Wierchu i Tarnicy..

    
Jednak to nie jedyne pasmo widziane z tego miejsca.. W kierunku północno-zachodnim wyłania się znajomy grzbiet Połoniny Caryńskiej..

 
Po kilkuset metrach wędrówki przez rozległą łąkę, szlakowa droga zmienia kierunek na północno-wschodni, zmierzając w stronę widocznego pasa lasu i górującego ponad nim wierzchołka Tarnicy..

 
Po pokonaniu kolejnych kilkuset metrów spoglądam za siebie... Teraz po wyjściu z doliny Wołosatki, ukazuje się niewidoczna do tej pory panorama w kierunku południowym.. W oddali na horyzoncie - zielone masywy Kiczery i Kańczowej..

 
Jeszcze w okresie międzywojennym na tych rozległych łąkach i połoninach Tarnicy, Szerokiego Wierchu, Halicza, prowadzono bardzo intensywny wypas bydła, głównie wołów.. Najważniejsza cześć gniazda Tarnicy była własnością gromadzką wsi Wołosate.. Bydło pasło się tutaj w trzech wielkich stadach liczących po ok.150 szt. Każde ze stad miało swoje miejsce odpoczynku i poidła.. Traworośla i ziołorośla pokrywające olbrzymie obszary tutejszych łąk i połonin, stwarzały doskonale warunku rozwoju tej gałęzi hodowli...

Przechadzka taką łączką to przyjemność nad przyjemnościami i choć pora była wczesna, słońce dawało już mocno znać o sobie znać, toteż bliskość granicy lasu przyjąłem z ulgą... Powoli zacząłem wkraczać w zalesiony teren..

 
Po przebyciu ponad 1,5 km odcinka szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem dotarłem do granicy bukowego lasu.. Stoi tutaj słupek szlakowskazu informujący o przebiegającym tędy tzw. Końskim szlaku (pomarańczowe oznaczenie) oraz o kierunku szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku na przełęcz po Tarnicą zwaną obecnie Przełęczą Krygowskiego (1276 m)...

 
Przy samej granicy lasu zabudowano drewniane ławeczki dla strudzonych turystów...

 
Jest tutaj także wielka, informacyjna tablica określająca strefy ochrony BdPn...

 
... i zaczyna się tutaj także, bardziej wymagający odcinek szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku.... Dosyć strome podejście kamiennymi stopniami, ubezpieczone drewnianymi barierkami, ciągnące się na długości około 200 metrów..

 
Droga biegnie na przemian płaskimi odcinkami to znowu wznosi się stromym, kamienistym podejściem, przez południowo-wschodnie stoki wzniesienia o nazwie Hudów Wierszek (965 m), w otoczeniu bukowego starodrzewia.... Ta cześć szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku wiedzie śladem starej drogi zwanej Pisza Put, którą niegdyś przepędzano stada wołów na położoną powyżej połoninę...

    
Bieszczady porastają pierwotne lasy bukowe, które pięknie zachowały się do dziś wraz ze specyficzną dla nich roślinnością oraz zwierzętami. Tutaj wielką zasługą jest fakt, iż człowiek w bardzo małym stopniu zamieszkuje te urokliwe, dziewicze tereny. Niewielka ilość osad, dróg, znikoma namiastka przemysłu, powodują że środowisko naturalne nie jest znacznie zanieczyszczane i sprzyja rozwojowi nieskażonej przyrody....

BIESZCZADZKI BUKU...
Buku bieszczadzki,
bracie serdeczny
moja wiara
z twego trwania,
radość z czerwieni
jesiennej,
spokój z dotyku
srebrzystej kory.
Opieram się o twoje
wieczne istnienie,
jak o ścianę
rodzinnego gniazda.
O zmierzchu i poranku,
śpiewamy razem
bieszczadzką balladę.
                                                      Wuka (Wiesława Kwinto-Koczan)
 
W pewnych miejscach, gdzie podłoże jest zbyt rozmiękłe sączącymi się ciekami wodnymi, zabudowano drewniane kładki dla wygody i bezpieczeństwa turystów.. Nagle pośród gęstwiny lasu, po lewej stronie szlakowego traktu, wyłania się duża, solidna drewniana wiata pokryta gontem... 

    
Takie wiaty na turystycznych szlakach to doskonałe miejsce do odpoczynku, a także bezpieczny azyl w czasie niekorzystnych warunków pogodowych... Siadam na parę chwil na wygodnych, drewnianych ławeczkach.. Jest pusto i cicho...Tylko delikatny śpiew leśnych ptaków i odległy, głuchy stukot dzięcioła w pień starego buka "zakłóca" leśną ciszę.. Spoglądam odruchowo na otoczenie.. Grube, drewniane belki wiaty licznie pokryte napisami pozostawionymi przez turystów. Czytam wyryte wyznania miłości, daty, miejscowości i konkretne podpisy bądź ksywki osób wędrujących tym szlakiem .... Wciąż powiększający się album postaci, imion, sentencji życiowych.... Na drewnianej tabliczce informacja - "Tarnica 1h"... Z tego wynika, iż wiata znajduje się mniej więcej w połowie drogi z Wołosatego na szczyt Tarnicy..

 
Po krótkim odpoczynku ruszam dalej.. Szlak biegnie pod górę, momentami łagodniej, momentami dość stromo, jednak cały czas pod górę.. Jak już wcześniej wspominałem, trasa szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku wiedzie na przełęcz pod Tarnicą wraz z zielono znakowaną ścieżką dydaktyczną - "Orlik Krzykliwy". Ścieżka ta, ma wytyczonych 25 przystanków, ukazujących m.in. przemiany środowiska związane z wysiedleniem ludności, elementy krajobrazu kulturowego i układ pięter roślinnych..

 
W końcu po półtoragodzinnej, spokojnej wędrówce z Wołosatego w cieniu bukowych lasów, gruntowa stroma dróżka, ubezpieczona w tym miejscu drewnianymi barierkami, wyprowadza mnie na otwarty teren..

    
Wkraczam na zalaną ciepłymi promieniami słońca wielką, stokową łąkę porośniętą wysokimi trawami, różowymi kępami Kiprzycy Wierzbówki i poletkami Szczawiu Alpejskiego... Podchodzę kilkadziesiąt metrów powyżej linii lasu, siadam na ściętym pniu starego drzewa i spoglądam za siebie... W tym momencie po raz pierwszy ukazuje się rozległa panorama pasm i masywów górskich wznoszących się na południowej stronie....
Na wprost w kierunku południowym (od lewej na pierwszym planie) rysuje się zielone wzniesienie Menczyła oddzielonego przełęczą Beskid od Czeremchy... W oddali na drugim planie - masywy Studnicy, Kraszyna i Jawornika...

 
Zbliżenie na zielony masyw z "łysinką" po słowackiej stronie - Czeremcha 1133 m n.p.m.. Widoczna  polana szczytowa to miejsce starego cmentarza wojskowego żołnierzy I wojny światowej, którzy polegli w jednej z najważniejszych bitew o Karpaty. W styczniu i lutym 1915 roku zginęło w nieludzkich warunkach i na skutek srogich mrozów 25 tysięcy żołnierzy. Z niewyraźnego wierzchołka roztaczają się rozległe widoki na polskie Bieszczady..

 
Przesuwam obiektyw aparatu kawałeczek w prawo.. Teraz widać całą panoramę w kierunku południowym i południowo-zachodnim..
Od lewej: Studnica (II plan), w prawo Beskidiec, Czeremcha, Wołowe Berdo, Beskid Wołosacki, poniżej Kiczera, Stynka...

  
Zbliżenie od lewej: Wołowe Berdo, Beskid Wołosacki..

 
Ta rozległa, stokowa polana, na której teraz się znajduję, to przedsmak właściwej, podszczytowej połoniny pod wierzchołkiem Tarnicy... Na krańcu polany czeka mnie jeszcze krótkie, kilkudziesięciometrowe podejście stromym fragmentem szlaku ubezpieczonym drewnianą poręczą, przechodzącym przez wąziutki pasek lasu... 

 
Po przejściu tego 60 metrowego dość stromego odcinka, żegnam się na kilka godzin z chłodnym cieniem bukowych lasów.. Moja dalsza wędrówka będzie przebiegać teraz całkowicie odkrytym terenem połoniny Tarnicy, Krzemienia, Halicza i Rozsypańca bez najmniejszego kawałeczka lasu, którego chłód i zbawienny cień poczuję dopiero za parę godzin schodząc na przełęcz Bukowską..

 
Przed mymi oczami ukazuje się teraz jak na dłoni, podłużny grzbiet Tarnicy (1346 m) z ciągnącą się u jego podnóża rozległą połoniną..

 
W blasku jasnego słońca na tle błękitnego nieba, na zbliżeniu szczytu Tarnicy widać malutki, żelazny krzyż.. Tam będzie moja kolejna baza postojowa na szlakowej marszrucie..

 
Szlakowa dróżka lekkimi zakosami wznosi się zboczem Tarnicy, na widoczną po lewej stronie przełęcz im. Władysława Krygowskiego (Sidło)... Opowiem o niej dokładnie, gdy znajdę się na górze..

 
Zbliżenie na siodło przełęczy Krygowskiego (1276 m)..

 
Na lewo od przełęczy wznosi się podłużny, zielony masyw Szerokiego Wierchu.. Na jego pofałdowanym, niezalesionym grzbiecie pokrytym połoniną, można wyodrębnić cztery kulminacje: 1243, 1268, 1293 i 1315 m n.p.m. Najwyższa posiada osobną nazwę: Tarniczka.. To właśnie to wzniesienie na fotce poniżej..

 
Grzbiet Szerokiego Wierchu ciągnie się z południowego-wschodu od przełęczy Krygowskiego, w kierunku północno-zachodnim do Doliny Terebowca i Wołosatki na długości ok. 2,7 km...

 
Podejście połoniną na siodło przełęczy Krygowskiego jest dosyć mozolne, lecz szybko nabiera wysokości... Polna dróżka, na stromszych fragmentach zabudowana jest kamiennymi schodami, o ile to można tak nazwać... Nie zawsze, te ułożone w nieładzie kamienne głazy, ułatwiają podchodzenie.. Cały odcinek podejścia od linii lasu w rejon przełęczy wynosi ok. 630 metrów.. Wraz z kilkoma turystami rozpoczynam podejście pod Tarnicę..

    
Po przejściu mniej więcej połowy podejścia przystaje na moment, aby pstryknąć kolejne fotki... Masyw Szerokiego Wierchu widać teraz jak na dłoni.. Jak wspominałem, jego podłużny grzbiet posiada cztery kulminacje - 1243, 1268, 1293, 1315 m n.p.m., pokryty jest połoniną i stanowi zachodni skraj grupy Tarnicy. Pasmo Szerokiego Wierchu ograniczają doliny: Terebowca od północy oraz Wołosatki od południa i zachodu. Od masywu Krzemienia oddziela je przełęcz (1160 m n.p.m.) zwana Przełęczą Goprowską . Wzdłuż pasma biegnie szlak turystyczny czerwony czerwony szlak pieszy (fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego) z Ustrzyk Górnych na przełęcz Krygowskiego pod Tarnicą.. Przed wojną wypasali tutaj woły gospodarze ze środkowej części Wołosatego.. Na grzbiecie, pomiędzy kulminacjami 1268 i 1293 m, na lewo od ścieżki, znajduje się okrągłe zagłębienie o średnicy 7 metrów, tzw. "ozero Stojaczka", służące niegdyś jako zbiornik wody do pojenia bydła... 

    
Spoglądam teraz bardziej na południe.. Panorama robi się coraz rozleglejsza.. W kierunku południowo-zachodnim ukazują się niewidoczne do tej pory wzniesienia Wielkiego Bukowca, Kremenarosa, Wielkiej i Małej Semenowej oraz Wielkiej i Małej Rawki....

 
Znajome, widziane wcześniej znad linii lasu, masywy Kańczowej, Kiczery, Beskidu Wołosackiego, Wołowego Berda i Czeremchy wznoszące się ponad zieloną doliną Wołosatego..

 
W kierunku południowo-wschodnim szeroki wąwóz przełęczy Beskid, za którym po słowackiej stronie wznoszą się masywy Rohatec, Beskidiec, Studnica, Kraszyn....

 
Po krótkiej sesji foto ruszam dalej... Podejście nieco łagodnieje. Szlakowa ścieżka biegnie teraz w kierunku przełęczy łagodnym, szerokim łukiem..

 
Dzień robi się coraz bardziej upalny a w tak otwartym, bezleśnym terenie to podejście jest naprawdę "wyciskaczem" potu, lecz dla prawdziwego turysty każde przeciwności są niczym, w porównaniu z pięknymi widokami i górskim klimatem.   ... bo jak powiadają o górach u nas na Podhalu - "lepiej wylać wiadro potu niż oglądać je zza płotu"....

 
Jeszcze kilkadziesiąt metrów stromego podejścia kamienistą dróżką szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku i za parę chwil znajdę się na przełęczy...

 
Po prawej stronie szlaku na wyciągnięcie ręki, wznosi się zielony szczyt Tarnicy 1346 m n.p.m.. To główny cel tego etapu wędrówki..

 
Jeszcze kilka kroków, jeszcze chwila wysiłku i już...już przede mną otwiera się siodło przełęczy pod Tarnicą 1276 m n.p.m...

    
Wkraczam na dosyć rozległe poszerzenie grzbietowe przełęczy... Duży, masywny słup szlakowskazu informuje mnie, iż jestem we właściwym miejscu.... Tutaj znajduje się szlakowy węzeł, gdzie szlak szlak turystyczny niebieski niebieski spotyka się ze szlakiem szlak turystyczny czerwony czerwonym biegnącym od Szerokiego Wierchu w kierunku Halicza oraz ma swój początek króciutki, łącznikowy szlak szlak turystyczny żółty żółty - z przełęczy na szczyt Tarnicy..

 
Gdy docieram na  przełęcz pod Tarnicą, nazwaną od niedawna przełęczą Krygowskiego (1276 m), turyści jakby rozpłynęli się w powietrzu.. Nie ma nikogo, jest pusto i gorąco.. Spoglądam wokół. Mała grupka turystów, która wędrowała tuż przede mną, w czasie gdy ja pstrykałem fotki na szlaku zdecydowała się nie przesiadywać na przełęczy w tym letnim skwarze i ruszyła od razu na szczyt Tarnicy...Ja mam czas a poza tym wędrować będę jeszcze przez kilka godzin w kierunku Halicza więc nie spiesząc się nigdzie, ściągam plecak, siadam na jednej z drewnianych ławeczek zabudowanych na siodle przełęczy, wyciągam schłodzony napój i spokojnie sycę się ciszą, widokiem bieszczadzkich połonin i nieskazitelnie czystym powietrzem... Dalsza część tej cudownej wędrówki już niedługo, w kolejnym odcinku bloga..Hejjj

 
KONIEC cz. VIIIa
C.D.N....

3 komentarze:

  1. Hotelik pod Tarnicą już "ne egzistuje" niestety, zatem noclegu tam nie znajdziecie. Budynek stoi, ale przeznaczony jest do likwidacji - właśnie stamtąd wracam. Baru w zasadzie też już ni ma...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja!!! Wybieram się właśnie w weekend w tamte strony!!!

    OdpowiedzUsuń