Ponad
płaszczami borów, ściśnięte zaporą
Ścian olbrzymich, co wkoło ze sobą się zwarły,
Ciemne wody rozlewa posępne jezioro,
Odzwierciedlając w łonie głazów świat zamarły.
Stoczone z szczytów bryły, mchu pokryte korą,
Na brzegach rumowisko swoje rozpostarły;
Na nim pogięte, krzywe kosodrzewu karły
Gdzieniegdzie nagą pustkę w wianki swe ubiorą.
Granitowe opoki, wyniesione w chmury,
Rzadko tam żywsze blaski słoneczne dopuszczą...
I tajemnicze głębie kryje cień ponury.
Cisza - tylko w oddali gdzieś potoki pluszczą
Lub wichry, przelatując nad zmartwiałą puszczą,
Swym świstem grozę dzikiej powiększą natury.
Ścian olbrzymich, co wkoło ze sobą się zwarły,
Ciemne wody rozlewa posępne jezioro,
Odzwierciedlając w łonie głazów świat zamarły.
Stoczone z szczytów bryły, mchu pokryte korą,
Na brzegach rumowisko swoje rozpostarły;
Na nim pogięte, krzywe kosodrzewu karły
Gdzieniegdzie nagą pustkę w wianki swe ubiorą.
Granitowe opoki, wyniesione w chmury,
Rzadko tam żywsze blaski słoneczne dopuszczą...
I tajemnicze głębie kryje cień ponury.
Cisza - tylko w oddali gdzieś potoki pluszczą
Lub wichry, przelatując nad zmartwiałą puszczą,
Swym świstem grozę dzikiej powiększą natury.
"MAGIA BIELSKICH"
Na przełęczy
pod Bielską Kopą ma noga nigdy nie stanie
a to wszystko, co było, zostało zapomniane
Za późno jest, by błazeńskie łzy wskrzesić
Za późno już, by się sobą cieszyć
I tylko wtedy, gdy oczy zamykam
gdy słońce czerwone za łańcuchem skał zanika
widzę nas, jak za ręce biegniemy po upłazach
a duszki tych chwil cudownych...
Lecz do serca mówić GŁAZIE przyszło nam...
Więc ma noga nigdy nie postanie
w tej krainie mgły, gdzie ranem
budzi nas Płaczliwa Skała,
ja pamiętam, jak się śmiała....
I tylko czasem, gdy w pocie czoła
kilometr pod ziemią wywijam sokoła
zamykam oczka i wracam pod Kopę
gdzie to co się świeci, jest prawdziwym złotem
a tak....
nie ma nas....
mój płomień w Tobie zgasł
i zapłakała Skała Płaczliwa
Hawrań ją klepnął, poszedł kupić piwa
i tak topili swe smutki w browarze
że skała płaczka do dzisiaj się maże..
a to wszystko, co było, zostało zapomniane
Za późno jest, by błazeńskie łzy wskrzesić
Za późno już, by się sobą cieszyć
I tylko wtedy, gdy oczy zamykam
gdy słońce czerwone za łańcuchem skał zanika
widzę nas, jak za ręce biegniemy po upłazach
a duszki tych chwil cudownych...
Lecz do serca mówić GŁAZIE przyszło nam...
Więc ma noga nigdy nie postanie
w tej krainie mgły, gdzie ranem
budzi nas Płaczliwa Skała,
ja pamiętam, jak się śmiała....
I tylko czasem, gdy w pocie czoła
kilometr pod ziemią wywijam sokoła
zamykam oczka i wracam pod Kopę
gdzie to co się świeci, jest prawdziwym złotem
a tak....
nie ma nas....
mój płomień w Tobie zgasł
i zapłakała Skała Płaczliwa
Hawrań ją klepnął, poszedł kupić piwa
i tak topili swe smutki w browarze
że skała płaczka do dzisiaj się maże..
Samotna limba szumi
na
zboczu stromem,
U stóp
jej czarna przepaść
zasłana
złomem.
Wkoło
się piętrzy granit
zimny,
ponury,
ponad
nią wicher ciemne
przegania
chmury.
W krąg
otoczona taką
pustką
okrutną,
samotna limba
szumi
bezdennie
smutno...
"KROKUSY"
Widziałem błękit nieba
w lazur jesienią zmieniony,
skąd wziął się lazur na wiosnę?
na hali - na zielonej.
Toną szałasy wśród kwiatów
widok niezapomniany,
piękniejszy, niż błękit nieba
czar krokusowej polany.
"KOSODRZEWINA"
w lazur jesienią zmieniony,
skąd wziął się lazur na wiosnę?
na hali - na zielonej.
Toną szałasy wśród kwiatów
widok niezapomniany,
piękniejszy, niż błękit nieba
czar krokusowej polany.
"KOSODRZEWINA"
Wilgotne, szorstkie pióra
kosmatej zieleni
moją ścieżkę samotną twardym grodzą wałem.
Szczyt, jak piorun czerwony z dna czerwonych źrenic,
piersią z kosodrzewiny drapieżnej wyrwałem.
Idź tędy, prosta drogo, po napiętej linie,
choć ziemia się tu chwieje o niebo oparta.
Cmentarz czarnych szkieletów śpi w czarnej szczelinie:
każdy krok wart jest śmierci, a śmierć męstwa warta.
Wiatr potrząsa klingami szmaragdowych noży
w przepaści... - Teraz ręce z ostrzem spleść, zakrwawić -
a potem na dno lecieć, na wznak się położyć,
ciało przykryć gałęźmi - i tak już zostawić..
moją ścieżkę samotną twardym grodzą wałem.
Szczyt, jak piorun czerwony z dna czerwonych źrenic,
piersią z kosodrzewiny drapieżnej wyrwałem.
Idź tędy, prosta drogo, po napiętej linie,
choć ziemia się tu chwieje o niebo oparta.
Cmentarz czarnych szkieletów śpi w czarnej szczelinie:
każdy krok wart jest śmierci, a śmierć męstwa warta.
Wiatr potrząsa klingami szmaragdowych noży
w przepaści... - Teraz ręce z ostrzem spleść, zakrwawić -
a potem na dno lecieć, na wznak się położyć,
ciało przykryć gałęźmi - i tak już zostawić..
"KIEDY GÓRAL UMIERA..."
Kiedy Góral umiera, to
góry szarosine.
Pochylają nad nim głowy jak nad swym synem.
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową,
A on sposobi się przed najdalszą drogą.
Kiedy Góral umiera to nikt nie układa baśni,
Tylko na niebie roziskrzonym mała gwiazdka gaśnie.
Głowę jeszcze raz uniesie , do góry , do nieba,
By pożegnać swe góry , by im coś zaśpiewać.
Góry moje , wierchy moje otwórzcie swe ramiona.
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam,
Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy ,
Ciepłą drżącą swoją ręką zamknij moje oczy.
Kiedy Góral umiera to nikt nad nim nie płacze.
Siedzi , czeka aż kostucha w okno zakołacze.
Ziemia twarda szorstką ręką tuli go do siebie,
By na zawsze zostać mógł pod , pod góralskim niebem.
Góry moje , wierchy moje otwórzcie swe ramiona,
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam .
Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy,
Ciepłą drżącą ręką zamknij moje oczy.
Bym mógł w ziemie wrosnąć , strzelić potem o słońca smreczyną..
I na zawsze szumieć już nad swoją dzieciną.
Pochylają nad nim głowy jak nad swym synem.
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową,
A on sposobi się przed najdalszą drogą.
Kiedy Góral umiera to nikt nie układa baśni,
Tylko na niebie roziskrzonym mała gwiazdka gaśnie.
Głowę jeszcze raz uniesie , do góry , do nieba,
By pożegnać swe góry , by im coś zaśpiewać.
Góry moje , wierchy moje otwórzcie swe ramiona.
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam,
Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy ,
Ciepłą drżącą swoją ręką zamknij moje oczy.
Kiedy Góral umiera to nikt nad nim nie płacze.
Siedzi , czeka aż kostucha w okno zakołacze.
Ziemia twarda szorstką ręką tuli go do siebie,
By na zawsze zostać mógł pod , pod góralskim niebem.
Góry moje , wierchy moje otwórzcie swe ramiona,
Niech na miękkim z mchu posłaniu cichuteńko skonam .
Ojcze mój halny wietrze powiej ku północy,
Ciepłą drżącą ręką zamknij moje oczy.
Bym mógł w ziemie wrosnąć , strzelić potem o słońca smreczyną..
I na zawsze szumieć już nad swoją dzieciną.
"JESIEŃ W GÓRACH II "
Lato zamknięte kluczem ptaków
Zostawia tylko swe wspomnienia
Jesień odważnie stawia kroki
Zaczyna mgłami dyszeć ziemia
A w górach nie ma już nikogo
Niebo nas straszy niepogodą
Lato do ciepłych stron umyka
W skłębionych chmurach i strumykach
Na niebie mokrym od jesiennej słoty
Koczuje tabor żalu i tęsknoty
A drzewa pogubiły liście
Na wczesne mrozu przyjście
Wiatr tylko plącze się dokoła
Na wrzosach pajęczyny wiesza
I zasypiają leśne zioła
Jak smutne słowa tego wiersza.
Zostawia tylko swe wspomnienia
Jesień odważnie stawia kroki
Zaczyna mgłami dyszeć ziemia
A w górach nie ma już nikogo
Niebo nas straszy niepogodą
Lato do ciepłych stron umyka
W skłębionych chmurach i strumykach
Na niebie mokrym od jesiennej słoty
Koczuje tabor żalu i tęsknoty
A drzewa pogubiły liście
Na wczesne mrozu przyjście
Wiatr tylko plącze się dokoła
Na wrzosach pajęczyny wiesza
I zasypiają leśne zioła
Jak smutne słowa tego wiersza.
"JESIEŃ W GÓRACH"
Już wrzesień i jesień po górach gna
Już liście się złocą i snuje się mgła
Objąwszy w uściski szczyty i groty
Układa sennie swe mleczne sploty
Dzwonienie wbiega w chłodny poranek
Jak krople wody w cynowy dzbanek
I nagle zbocza jaśnieją od słońca
Niebo i góry są jakby bez końca
Wtedy zapragniesz wszystko porzucić
Wszystko zapomnieć i tylko tu wrócić..
"JAWORZYNKA"
Ktobądź po
świecie snując się zbolały
Chcesz dobyć z skarbca duszy twej pamiątek
Raju gdzieś szczątek,
Rażony błyskiem archanielskiej chwały,
Zstąp w tej samotni czarodziejskie skręty,
Kędy nad wodną strugą gaj cienisty,
Z wiatru poświsty
O niebie gwarzy, dreszczem wskróś przejęty.
O Jaworzynko! kto świetlane gody
Sennych uroków twych - i w jakim słowie
Tęskny wypowie?
Dolino ciszy, cienia i pogody!
W tobie mi jednej nie zabrakło wcale:
Bezbrzeżnej dali, która w światłach znika,
Śpiewu słowika,
Ani młodzieńczych marzeń mych o chwale.
W tobiem ja jednej ani tęsknił, ani
Wspomniał, że kiedyś z nieba mi strącono
Myśl uskrzydloną,
W głębie ziejącej duszy mej otchłani.
Chcesz dobyć z skarbca duszy twej pamiątek
Raju gdzieś szczątek,
Rażony błyskiem archanielskiej chwały,
Zstąp w tej samotni czarodziejskie skręty,
Kędy nad wodną strugą gaj cienisty,
Z wiatru poświsty
O niebie gwarzy, dreszczem wskróś przejęty.
O Jaworzynko! kto świetlane gody
Sennych uroków twych - i w jakim słowie
Tęskny wypowie?
Dolino ciszy, cienia i pogody!
W tobie mi jednej nie zabrakło wcale:
Bezbrzeżnej dali, która w światłach znika,
Śpiewu słowika,
Ani młodzieńczych marzeń mych o chwale.
W tobiem ja jednej ani tęsknił, ani
Wspomniał, że kiedyś z nieba mi strącono
Myśl uskrzydloną,
W głębie ziejącej duszy mej otchłani.
Ale góry… o nich marzę…
Te wędrówki górskim
szlakiem,
Są mym szczęściem, dobrym
znakiem.
A potoki i doliny,
W nich się kocham, bez
przyczyny.
Co polany w sobie mają?
Swym urokiem zachwycają.
Rosną na nich bujne trawy,
Dzwonki górskie, dziewięćsił
łaskawy.
Nie używa swojej siły,
Lecz jest oczom bardzo
miły.
Morskie Oko śle ukłony,
Czarny Staw jest wyżej
położony.
Piękne wokół ma oblicze.
Ile szczytów, niechże zliczę...
Chyba każdy ma w zamiarze,
Być na Szczycie
swoich marzeń.
Kocham słońce, morze, plażę,
Ale góry… o nich marzę…
Te wędrówki górskim szlakiem,
Są mym szczęściem, dobrym znakiem.
A potoki i doliny,
W nich się kocham, bez przyczyny.
Co polany w sobie mają?
Swym urokiem zachwycają.
Rosną na nich bujne trawy,
Dzwonki górskie, dziewięćsił łaskawy.
Nie używa swojej siły,
Lecz jest oczom bardzo miły.
Morskie Oko śle ukłony,
Czarny Staw jest wyżej położony.
Piękne wokół ma oblicze.
Ile szczytów, niechże zliczę...
Chyba każdy ma w zamiarze,
Być na Szczycie swoich marzeń.
Chce się wdrapać hen do góry,
Sięgnąć głową białej chmury.
A gdy idziesz pewnym szlakiem,
Krok po kroku, znak za znakiem,
To odkryjesz piękną sprawę -
…przed oczyma masz Siklawę.
To wodospad nasz tatrzański.
Piękny, duży, wielkopański.
Z wielką siłą z góry spada,
Niczym wielka estakada .
A jaskinia Mylna, Mroźna,
Wcale nie jest taka groźna.
Warto zajrzeć do jej wnętrza.
Swym urokiem nas zachęca.
Zatem mówię… moi mili...
Jak nie kochać każdej chwili
Tam spędzonej pośród szczytów.
Serce rośnie od zachwytu !!!
"Hala"
Cudna, złota
jutrzenko wśród mroków granitu!
Senna zatoko pośród spiętrzonych fal cieśni!
jasne kwiecie wśród lasu; cicha słodka pieśni
wśród szumu trąb grzmiącego pod sklepy błękitu...
O halo górska! oczy omdlały z zachwytu -
twój widok rozśpiewi duszę i roześni
i marzyć na twym łonie zielonym bezkreśniej,
niż tam - na czole skalnej piramidy szczytu.
Tu oczy obróciwszy ku złotemu słońcu
i ku białym obłokom na błękitnym niebie,
można świata zapomnieć i zapomnieć siebie -
utopić duszę całą w wód i lasów szumie
i w tej upadającej bezkreśnej zadumie
chcieć śnić do życia końca i po życia końcu...
Senna zatoko pośród spiętrzonych fal cieśni!
jasne kwiecie wśród lasu; cicha słodka pieśni
wśród szumu trąb grzmiącego pod sklepy błękitu...
O halo górska! oczy omdlały z zachwytu -
twój widok rozśpiewi duszę i roześni
i marzyć na twym łonie zielonym bezkreśniej,
niż tam - na czole skalnej piramidy szczytu.
Tu oczy obróciwszy ku złotemu słońcu
i ku białym obłokom na błękitnym niebie,
można świata zapomnieć i zapomnieć siebie -
utopić duszę całą w wód i lasów szumie
i w tej upadającej bezkreśnej zadumie
chcieć śnić do życia końca i po życia końcu...
"Góry moje góry"
Jeśli chcesz poznać ojczyzny kontury
To czym zadziwia przybysza w swej dumie
Odwiedź koniecznie moje piękne góry
Tam się przekonasz czy ty kochać umiesz
Zobaczysz szczyty nieba tykające
Lasem jesiennym przetkane złociście
Zielone świerki jedliny szumiące
W dole jarzębin rubinowe kiście
Szare po plonach zaorane pole
Ozimin żywe tu i owdzie łany
Drżące na wietrze pożółkłe topole
Krzyk wron i kawek w pejzaż wmalowany
Gdzie sięgniesz okiem strojna jesień chodzi
Cudownie barwi góry i doliny
W zadumę wpada przygodny przechodzień
Niewiarygodne podziwia ryciny
Od lasu ku wsi po polach rozsiane
W koralach krzewy i w kolorach drzewa
W bogatych barwach ptaki rozśpiewane
Pośród rubinów któż by nie zaśpiewał
A u podnóża gór jak z bajki obraz
Wille się szczycą dachami w czerwieni
Zdobiąc w jaskółcze balkony krajobraz
Że od przepychu aż się w oczach mieni
Środkiem się snuje droga obok rzeki
Olszyny szczodrze okalają obie
Wstęgi siostrzane… a bieg ich daleki
Dobro człowieka na tym ziemskim globie
Za mostkiem kręta dróżka w las się wwierca
Stroma i trudna szlakiem Pańskiej Męki
Godna podziwu pamiątka od serca
Rzeźbiona w drewnie samouka ręki
PS
I to już koniec barwnej opowieści
O pięknym miejscu mojego zrodzenia
Każde wspomnienie błogo serce pieści
Jedź i sam zobacz… godne zachwycenia.
„GÓRY”
Jak ciche są te góry, gdy
leżą pod śniegiem,
zaszyte w biały całun kosówkowym ściegiem!
Choć nieżywe na pozór, są tylko w letargu.
Czasem wstrząsną się, z piersi zrzucą stosy piargów
i przeciągną się we śnie.
Wówczas jak garść liści
spadają z nich najlepsi, najpierwsi turyści...
Towarzysze ich potem zaszywają w płótno
i niosą ku nizinom ścieżką bladą, smutną...
zaszyte w biały całun kosówkowym ściegiem!
Choć nieżywe na pozór, są tylko w letargu.
Czasem wstrząsną się, z piersi zrzucą stosy piargów
i przeciągną się we śnie.
Wówczas jak garść liści
spadają z nich najlepsi, najpierwsi turyści...
Towarzysze ich potem zaszywają w płótno
i niosą ku nizinom ścieżką bladą, smutną...
Górskim szlakiem wolniej płynie czas..
Dzisiaj jeszcze z Wami...jutro w góry jadę ,
Urlop swój zaczynam ...Wielką eskapadę .
Uwielbiam wędrówki naszych Tatr szlakami ,
Nogi będą chodzić ..Sercem będę z Wami .
Zamieszkam w bacówce , z widokiem na góry ,
Będę patrzeć na szczyty , nie na miejskie mury .
Przywitam strumyki , dotknę rannej rosy,
Szlaki górskie zdepczę , jak ten Antek Bosy.
Chcę podziwiać piękno , dotykać Stworzenia ,
Mieć chwilę zadumy , zatrzymać zmartwienia .
Ukoić swe nerwy , nabrać w dłonie siły,
A wtedy dzień każdy będzie bardzo miły .
Zatem moi drodzy - Uśmiechów tysiące ..
Kolorów na niebie , jak kwiatów na łące,
Nie martwię się bardzo bo mam swe marzenia,
Tak jak jadę , tak wrócę , więc do usłyszenia !!
Dzisiaj jeszcze z Wami...jutro w góry jadę ,
Urlop swój zaczynam ...Wielką eskapadę .
Uwielbiam wędrówki naszych Tatr szlakami ,
Nogi będą chodzić ..Sercem będę z Wami .
Zamieszkam w bacówce , z widokiem na góry ,
Będę patrzeć na szczyty , nie na miejskie mury .
Przywitam strumyki , dotknę rannej rosy,
Szlaki górskie zdepczę , jak ten Antek Bosy.
Chcę podziwiać piękno , dotykać Stworzenia ,
Mieć chwilę zadumy , zatrzymać zmartwienia .
Ukoić swe nerwy , nabrać w dłonie siły,
A wtedy dzień każdy będzie bardzo miły .
Zatem moi drodzy - Uśmiechów tysiące ..
Kolorów na niebie , jak kwiatów na łące,
Nie martwię się bardzo bo mam swe marzenia,
Tak jak jadę , tak wrócę , więc do usłyszenia !!
"GÓRALSKA DUSZA"
skrzydła orle otarty
wiatr,
limby co się patrzą w
urwisko,
leciał i szumiał nad mą kołyską
.
Ido mej duszy na zawsze
wlał
tęsknot do orlej swobody szał
i tę zadumą limb, co się ciszą
objęte wielką, w pustce kołyszą
tęsknot do orlej swobody szał
i tę zadumą limb, co się ciszą
objęte wielką, w pustce kołyszą
"Krzyż na Giewoncie"
Trzęsą nim fujawice przez stycznie i marce,
a wśród żelaznych wiązań diabeł sprawia harce.
W posępne rusztowanie
mgły cykają łzami
i orzeł, czując miasto,
omija je skrzydłami.
Złe to miejsce. Tu ludzie wloką się bez siły
jak na szczyt beznadziejnej, kamiennej mogiły
i w promieniu tych żelastw
nieugiętych, wiotkich,
płaszczą się rozbryzgani wśród skał
jak szarotki...
"DOLINKA ZA MNICHEM"
Jest gdzieś takie miejsce - dolinka Za Mnichem
gdzie na plecach mógłbym przynieść Chrzciciela kaplichę
I kamyczki w wodzie od Staszica w stawie
w głowie przypomniały botanik i pawie...
A w miejscu tak odległym, gdzie chadza spać Cubryna
na siwym głazie w cieniu pojawia się dziewczyna
Jej oczy tak błękitne jak woda w bystrej rzece
Chałbiński zamknął wrota, więc ja oczami świecę
I kiedy sny miedziane zasłonią kaptur mnicha
usłyszę jak wiatr w górze tak pogwizduje z cicha...
"CZERWONE WIERCHY"
Doszliśmy, jesteśmy naszczycie,
w błękicie,
wpatrzeni w góry, doliny, rozpadliny,
ścielące się przed nami jak rozłożona mapa,
co szarzeje na grzbietach a w miejscu lasów się zieleni...
ty wskazujesz, wymieniasz uczenie:
Krywań, który się wznosi jak wyśniony mit,
Hruby Wierch, Rysy, Mięguszowiecki Szczyt -
a tam znów Zakopane, Obidowa
i Galicowa Grapa -
a ja jestem tak niebem bliskim upojona
i pędem wichrów zuchwała,
iż mi się wydają te imiona
jako miłości słowa,
te właśnie, których zawsze czekałam,
których byłam najbardziej spragniona...
"CICHE MISTYCZNE TATRY"
zimowych, śnieżnych pustyń,
owe zapadliska
niedostępne wśród złomów,
gdzie jeden się wciska
mrok i gdzie wicher końcem
swych skrzydeł uderza
z głuchym jękiem, jak
końskie na polu kopyto,
uderzające w zbroję
martwego rycerza:
ty, pustko, w siebie wołasz
błędną ludzką duszę...
Ty, pustko nieskalana, kędy
myśl człowieka
w dumną, zimną samotność
wolno się odwleka,
jak lew ranny w pieczarę
zapadłą i skrytą;
ty, pustko nieskalana, gdzie
się dusza rzuca
zmęczona i ponura, by z
krwi ochłodzić płuca,
oczy myć z kurzu, ręce
ogarnywać z błota...
Tatry! Jakże drogą jest
wasza martwota!
ten chram, kędy ofiarę
niezmiernemu Bogu
odprawia wiatr u skały
lodowej ołtarza,
a tej mszy słucha turni
zwieszonych milczący
tłum i białego lasu
przepastna ciemnota
i kędyś uczepiony na
szczytowym rogu
blask wschodzącego słońca,
co lody rozżarza,
na kształt lampy ofiarnej,
u stropu wiszącej...
A kiedy się gwiazdami
zaświecą przestrzenie
wiekuistego nieba i
nieprzeniknione
zejdzie na ziemię nocy
zimowej milczenie:
wówczas mi się wydaje, że
już lat tysiące
ubiegły, że już życie dawno
pogrzebione
i że jest to dusz ludzkich,
dawno nie pamiętnych
dusz do szału zuchwałych,
do szaleństwa smętnych,
uroczysko grobowe, senne i
milczące.
BESKIDZKI
LESIE...
Beskidzki lesie -- głusz twa przed rozpaczą chroni
Beskidzki lesie -- święty przed sobą i bogiem
Beskidzki lesie -- tyś jest ku wieczności progiem...
Dziękuję za chwilę górskiej zadumy - zaczytałam się i zamyśliłam, rozmarzyłam... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
CUDOWNIE ANDRZEJKU POSIEDZE JESZCZE PODUMAM
OdpowiedzUsuńGóry są piękne, szczyty na które wchodzimy jeszcze piękniejsze. Z tych szczytów patrzymy w dół mając na dłoni cały świat dla siebie...Wtedy myślimy o wszystkim co piękne, co dała nam matka natura. Jesteśmy szczęśliwi, wyzwoleni...
OdpowiedzUsuńCudowny relaks przy czytaniu Pana wierszy.
czy Pan jest autorem tych wszystkich cudownych wierszy?Pozdrawiam
Usuń