Zdjęcie:

wtorek, 16 lipca 2013

Ameryka Południowa - Peru, Boliwia cz.VI


Odcinek VI
Trasa Puno – Cusco – Zabytki Cusco – Peruwiański wieczór z folklorem…

- „Idźcie dokąd chcecie, a kiedy się zatrzymacie, aby zjeść i się wyspać, wbijcie tę laskę w ziemię.. Jeśli w niej pozostanie, osiądźcie tam i rządźcie ludem sprawiedliwie, mądrze, cierpliwie, z miłością i łagodnością..” – takimi słowami zwrócił się Bóg stworzenia Wiracocha do swych dzieci Manco Capaka i Mama Ocllo, przekazując im złotą, magiczną laskę.. I tak jego dzieci, protoplaści ludu Inków, udali się w daleką drogę.. Dotarłszy na tereny dzisiejszego miasta Cusco, zapragnęli zostać w tych okolicach.. Wbili złotą laskę w ziemię, a gdy ona w niej pozostała, założyli tutaj Imperium Inków.. Tak głosi pradawna, inkaska legenda o powstaniu stolicy Imperium Inków – Cusco.. Ja co prawda nie mam złotej laski i w ziemię mogę wbić co najwyżej kijek trekkingowy, jednak też zmierzam w kierunku słynnej, dawnej stolicy Inków - Cusco zwanej w czasach swej świetności Pępkiem Świata.. Tak będzie wyglądała dzisiejsza trasa przejazdu z Puno do Cusco, licząca około 380 km długości, przedstawiona na mapce poniżej.. A jaki mamy plan zwiedzania?.. Po dotarciu do Cusco leżącego na wysokości 3430 m n.p.m. zwiedzimy zabytkowe centrum tegoż miasta, a między innymi Coricanchę – Świątynię Słońca, plac centralny – Plaza de Armas, Katedra NMP Wniebowziętej, kościół Towarzystwa Jezusowego Iglesia La Compania de Jesus, twierdzę Saqsaywaman, skalne święte sanktuarium inkaskie Kenko, budowlę strażnicy inkaskiej Tambomachay. Na koniec dnia zagościmy w jednej z restauracji przy placu głównym Cusco, na uroczystej kolacji połączonej z tańcami i folklorem Inkaskim.. Zapowiada się wędrówkowo, historycznie i rozrywkowo, a jak będzie sami się przekonacie podczas przeglądania części VI-tej mojej peruwiańskiej wyprawy...

Mapka trasy Puno-Cusco...

Wczesnym rankiem zaraz po śniadaniu pakujemy się w nasz autokar z zapasem prowiantu na drogę oraz „podładowanymi akumulatorami”, po mile spędzonym wieczorze poprzedniego dnia w Puno i dobrze przespanej nocy… Poranne słońce powoli wschodzi nad doliną Puno, rozpoczynając swą wędrówkę po błękitnym niebie i rozświetlając szmaragdową taflę jeziora Titicaca… Autokar, po kilkunastu minutach wspinaczki pod górę, mknie asfaltową drogą w kierunku północnym, pozostawiając w dole gęsto zabudowane, nadbrzeżne tereny miasta Puno..
 

Ów rozległy obszar, przez który przejeżdżamy, a na terenie którego położone jest zarówno Puno jak i jezioro Titicaca, to wielki płaskowyż o nazwie Collao. Obszar Collao jest jednym, potężnym, archeologicznym skarbcem.. Za czasów inkaskich teren ten nazywał się Collasuyu.. Ludzie mieszkający na nim należeli niegdyś do buntowniczego ludu Colla, którzy z biegiem czasu zawarli pokój z Inkami..
 

Jak już wspominałem w poprzedniej części, pomimo bardzo zimnych wód jezioro Titicaca jest zbiornikiem tropikalnym, ponieważ jego duża powierzchnia służy za zasobnik ciepła dla zalegającego wokół jeziora płaskowyżu Collao. Dzięki temu w pobliżu jeziora Titicaca, podobnie jak przed 500 laty, dojrzewają: kukurydza, jęczmień , ziemniaki, groch.. I tutaj opowiem ciekawą, aczkolwiek dość dobrze znaną historię ziemniaka, ponieważ naukowcy uważają, że miejscem urodzenia ziemniaka jest w Ameryka Południowa.. Istnieją naukowe dowody, że ziemniaki były udomowione już 10.000 lat temu w wysokich Andach, w południowo-wschodniej części Peru i północno-zachodniej Boliwii. Najstarsze znaleziska archeologiczne pochodzą z rejonów leżących nad jeziorem Titicaca, z okolicy Ayacucho w Dolinie Chulca. Słowo "papa" w języku Quechua i oznacza po prostu, bulwę. Na przestrzeni wieków ziemniak stał się ważnym pożywieniem i głównym źródłem energii, zarówno dla dawnych peruwiańskich kultur, Inków i zdobywców hiszpańskich. Uważa się, że marynarze wracający z Peru i innych krajów Nowego Świata przywieźli ze sobą ziemniaki do Hiszpanii i Anglii, około 1570 roku. Początkowo ludzie byli podejrzliwi wobec tej botanicznej nowości i upłynęło około 100 lat, aż ziemniaki zostały przyjęte do konsumpcyjnego menu. Pomimo, że po raz pierwszy ziemniaki zostały wywiezione poza region Andów zaledwie cztery wieki temu, do dzisiaj stały się integralną częścią większości kuchni świata. A teraz najbardziej ciekawa rzecz i pytanie za 100 punktów.. – Ile odmian ziemniaków można znaleźć na terenie Peru??? – odpowiadam – ponad 3800 odmian ziemniaków !!!!!.. Jest to liczba wręcz niewiarygodna, aczkolwiek jak najbardziej prawdziwa.. Co więcej, w Peru, kraju uznawanym za ojczyznę ziemniaka, jest utworzony największy na świecie bank genów tej rośliny. Zdeponowano tam ponad 10 tysięcy jej odmian !!!.. I pomyśleć, że kraj ten jest krajem górzystym, a grunty orne zajmują zaledwie 3% powierzchni państwa!!. To wręcz niewiarygodne i jak się ma do tego nasza polska, poznańska Pyrlandia, szczycąca się królestwem ziemniaka????.. He, he, ano ma się tak, jak największe polskie jezioro Śniardwy do peruwiańskiego jeziora Titicaca – czyli kropla w morzu.. A oto kilka odmian ziemniaków jakie przygotował dla nas, nasz Peruwiański przewodnik.. Różnią się wielkością, kształtem, kolorem skóry, masą, teksturą i smakiem, ale wszystkie mają swoje miejsce w peruwiańskiej kuchni.

 
Aby uzupełnić opowieść o peruwiańskich ziemniakach i wypełnić czas podróży, jako że za oknem autokaru mało interesujące panoramy, opowiem jeszcze jedną ciekawą rzecz..
Otóż są takie ziemniaki w Peru które zwą się Chuno.. Co to takiego?.. To tak zwane ziemniaki liofilizowane.. Proces ten jest tradycyjnie stosowany przez Indian Quechua i Aymara - społeczności Peru i Boliwii. Produkcja Chuno sięga czasów praincaskich. A jak taki proces przebiega? Po zbiorach wybiera się głównie małe ziemniaki i rozkłada na płaskim terenie. Pozostają one na otwartym terenie i ulegają zmrożeniu nocą, w czasie niskich temperatur w Andach. W dzień są one narażone na działanie słońca, deptane stopami przez Indian by wycisnąć z nich ostatnie pozostałości wody i usunąć skórę. Proces ten powtarza się przez 3 do 5 dni, raz dziennie. Po wyschnięciu Chuno jest łatwe w przechowywaniu, ponieważ w przeciwieństwie do świeżych ziemniaków, nie jest podatne na pleśń i gnicie. Ziemniaki takie przechowywane są w specjalnych, stałe zamrożonych podziemnych komorach w Andach.. Mogą być przechowywane przez wiele lat bez utraty wartości odżywczych. Zarówno ziemniaki Chuno jak i Chuno-mąka, są wykorzystywane do wielu dań i deserów kuchni andyjskiej. Osobiście jadłem takie ziemniaki odpowiednio przygotowane i są naprawdę bardzo dobre.. Wrzucając kilka zasuszonych ziemniaków Chuno do garnka z wodą, tworzy się po ugotowaniu coś w rodzaju ziemniaczanego puree…
Na fotce poniżej, takie właśnie liofilizowane ziemniaki Chuno..


Mijamy kolejne wsie i miasteczka zmierzając w kierunku Cusco… Tereny te, to także obszary hodowli bydła i trzody chlewnej.. Tak więc, nie tylko lamy, alpaki czy wikunie, ale również znajome krówki można tutaj napotkać…


Autokar mknie szybko wygodną, asfaltową drogą na północ, w stronę Inkaskiej metropolii.. Za oknem zmienia się teraz krajobraz. Znikają powoli rozległe, równinne tereny płaskowyżu Altiplano, a w jego miejsce pojawiają się wypiętrzone wzniesienia potężnego masywu Cordillera La Raya..


Po prawej stronie drogi na tle błękitnego nieba ukazują się ośnieżone wierzchołki Cordillera La Raya, zatem parę zdań o tym potężnym, górskim masywie…
La Raya w języku hiszpański to odpowiedniki słów marszczyć, linia, smuga, co w kontekście nazwy znaczy pomarszczona linia i jest to określenie odpowiadające wizualnie „pomarszczonej”, skalnej grani tego masywu.... Cordillera La Raya wznosi się pomiędzy dwoma potężnymi łańcuchami Andyjskiej Kordyliery Wschodniej i Zachodniej, na północny-zachód od jeziora Titicaca i płaskowyżu Altiplano.. Długość łańcucha Cordillera La Raya wynosi około 60 km. Leży on częściowo w regionie Cusco, a także w regionie Puno.. Pierwszymi wierzchołkami pasma górskiego Cordillera La Raya jakie można zobaczyć w czasie jazdy z Puno do Cusco, są widoczne na fotce poniżej, ośnieżone szczyty masywu Khunurana (w jęz. Aymara- khunu znaczy śnieg, khunurana "najwyższe pokryte śniegiem szczyty"). W pisowni na mapach szczyt ten nosi nazwę Cunurana.. Ta malownicza góra ma około 5420 metrów (17782 stóp) wysokości. Leży geograficznie w regionie Puno, w pobliżu drogi i szyn łączących miasta Cusco i Juliaca.


Od tego momentu znikają już prawie całkowicie rozległe równiny Płaskowyżu Altiplano, zaczynamy wjeżdżać stopniowo w wysokogórską strefę Andów.. Otaczają nas coraz wyższe wzniesienia, a nasz autokar wspina się powoli na wysokość powyżej 4300 m n.p.m..


Po przejechaniu około 20 km od masywu Cunurany, po prawej stronie drogi pojawiają się kolejne, ośnieżone szczyty łańcucha górskiego La Raya.. Zbliżamy się do przełęczy Abra La Raya, na wysokość 4335 m n.p.m..


W końcu po ponad 3 godzinach jazdy od momentu wyruszenia z Puno znad brzegów jeziora Titicaca, docieramy do andyjskiej przełęczy Abra La Raya, położonej na wysokości 4335 m n.p.m… Tutaj będziemy mieli chwilkę „oddechu” na zmniejszonej dawce tlenu i czas na pstryknięcie kilku fotek.. Autokar zjeżdża na szerokie pobocze drogi, gdzie jak to już bywa tutaj w zwyczaju, tubylcy porozkładali sporo straganów z wyrobami wełnianymi i różnego rodzaju towarami miejscowego rękodzieła..


Wysiadamy z autokaru na spory plac mieniący się całą gamą kolorowych materiałów, wełnianych pledów, szali, swetrów, czapek i rękawiczek.. Na tle surowych, aczkolwiek malowniczych, ośnieżonych andyjskich szczytów, barwny bazar z wyrobami z wełny alpaki to coś, co jest nieodłącznym elementem tego peruwiańskiego krajobrazu.. Zabieram aparat i nie zwracając zbytnio uwagi na Indian zachęcających do kupna swych wyrobów, ruszam powoli wzdłuż straganów, fotografując piękną panoramę ośnieżonych szczytów Cordillera La Raya....


Część naszej ekipy zapuściła się w wełniane rewiry straganów, zachęcona dość przystępnymi cenami i oszałamiającą gamą kolorów, część wytrwale fotografuje otaczające przełęcz szczyty, ja zaś postaram się w tym czasie „skrobnąć” kilka geograficznych faktów o tym pięknym miejscu…


Przełęcz Abra La Raya położona jest na wysokości 4435 m n.p.m.. Nazywana jest również Punto Culminante, ponieważ stanowi południowoamerykański wododział pomiędzy Atlantykiem a Pacyfikiem.. W pobliżu, na zboczach masywu La Raya tryska źródło rzeki Vilcanota, która za miejscowością Urubamba otrzymuje nazwę Rio Urubamba, a dalej Rio Ucayali.. W dalszym biegu nurty rzeki Ucayali i rzeki Marańon, tworzą razem potężną Amazonkę, największą rzekę świata, która po przepłynięciu tysięcy kilometrów uchodzi do Atlantyku.. W bezpośrednim pobliżu źródła Rio Vilcanota znajduje się źródło rzeki Santa Rosa, która zmienia się w Rio Ayaviri i wpływa do jeziora Titicaca.. Na przełęczy kończy się geograficznie, rozległy obszar płaskowyżu Altiplano, który przez kilka dni podróży po Peru przemierzaliśmy wielokrotnie.. Wszystkie źródła górskie na południe od przełęczy La Raya uchodzą do Pacyfiku..


W kierunku północno-wschodnim widok jest naprawdę malowniczy… Wznoszą się tam bowiem ośnieżone wierzchołki wspomnianego masywu Cordillera La Raya, z lodową czapą najwyższego szczytu w całej grani – Chimboya (Chimpuya) 5489 metrów (18009 stóp).. Inne ważne szczyty tego masywu:
    Chinchina, 5468 metrów (17940 stóp)
    Kunturquta, 5400 metrów (17717 stóp)
    Minapunta, 5465 metrów (17930 stóp)
    Qillqa, 5350 metrów (17552 stóp), oraz
    Yanawara, 5350 metrów (17552 stóp)
Obszar jaki zajmuje cały masyw Cordillera La Raya to około 88 km kwadratowych powierzchni..


No dobra, popstrykałem, co nieco opowiedziałem, czas pooglądać teraz kolorowe stragany tubylców.. Do odjazdu w dalszą część trasy jeszcze kwadrans, więc zapuszczam się podglądnąć co mają Indianie do zaoferowania i być może coś kupić??..


Gdy tak buszowałem pośród setek kolorowych stert wełnianych wyrobów, przy których śniade Indianki zachęcały do zakupu ich towaru, dostrzegłem jedną Indiankę całkowicie nie zainteresowaną sprawami handlowymi.. Siedziała cichutko w różowym sweterku i kolorowej czapce, rozlokowana wygodnie pośród mięciutkich poduszek i jak dostrzegłem po jej beztroskiej minie, miała cały ten handlowy zgiełk serdecznie gdzieś… Bardziej interesowała ją jakaś przekąska wyciągnięta z plastikowej reklamówki, którą teraz spokojnie konsumowała, aniżeli „zgraja” turystów z Europy latających pośród straganów i pstrykających fotki jak nawiedzeni..


Przełęcz Abra La Raya często zwana jest także przez turystów – Apu Chimboya, z powodu kamiennego napisu ułożonego tutaj na poboczu drogi.. Jest to jednak mylna nazwa, jako że napis ten odnosi się raczej do widocznego, ośnieżonego szczytu, wznoszącego się w oddali pośrodku pasma Cordillera La Raya, który jest jego najwyższą kulminacją i jak już wspominałem, nosi nazwę Chimboya (5489 m).. Na fotce poniżej, jest on doskonale widoczny centralnie za moimi plecami.. I jeszcze jedna ciekawostka geograficzna.. Otóż, przełęcz ta jest granicą pomiędzy dwoma historycznymi oraz największymi na południu regionami Peru – Cusco i Puno..


Miałem już powoli zbierać się w kierunku autokaru, gdyż słońce operowało dość intensywnie i pomimo sporej wysokości było bardzo ciepło, gdy nagle ujrzałem młodego, peruwiańskiego chłopca wędrującego pośród turystów, prowadzącego na sznurku dorosłą lamę i tulącego na rękach jej maleńkie młode.. Chłopak bezskutecznie usiłował zarobić parę soli od przyjezdnych, za sesję foto.. Nie był pod żadnym pozorem nachalny i nie napraszał się turystom, jednak widziałem w jego oczach smutek z powodu braku zainteresowania jego osobą..
 

Postanowiłem dać mu zarobić.. Zabrałem chłopaka z dala od ludzi i kolorowych straganów.. Na tle pięknej panoramy La Raya pstryknąłem sobie z nim i jego lamią rodzinką kilka fotek.. Ja nie zbiedniałem, chłopak dostał parę soli, a uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy był dla mnie większą satysfakcją, aniżeli pstryknięte zdjęcia..


Po około 20 minutach postoju na przełęczy ruszamy w dalszą drogę.. Od tego momentu będziemy przemierzać górzyste, malownicze tereny geograficznej krainy Cusco, dawnego, królewskiego Imperium Inków.. Droga jaka wiedzie z Puno w kierunku stolicy regionu – Cusco, zwana jest Drogą Królewską bądź też Inca Nan (Droga Inków) względnie Nan Cuna (Droga Czasu).. Pod powierzchnią asfaltu, po którym mknie nasz autokar, można do dnia dzisiejszego odkryć pozostałości dawnych tras, mających duże znaczenie komunikacyjne w ówczesnym Imperium Inkaskim..


Do kolejnego postoju mamy jeszcze 2 godzinki jazdy, więc opowiem teraz o sieci najważniejszych dróg, jakimi poruszali się dawni Inkowie po andyjskiej wyżynie Peru..
W dawnym Imperium Inków wybudowano dwie główne, najważniejsze w państwie arterie drogowe.. Była to wspomniana już Droga Królewska (Inca Nan) prowadząca przez ok.5200 km z terenów Kolumbii przez Machu Picchu, Cusco, nad jezioro Titicaca i dalej przez La Paz w Boliwii, aż na tereny dzisiejszego Chile.. Druga co do ważności droga w państwie nazwana została Huayan Capac Nan, liczyła ponad 4000 km długości i była szeroka na 8 metrów. Wiodła z Tumbes w północnym Peru wzdłuż wybrzeża Pacyfiku i łączyła się w Coplapo na południu kraju z Drogą Królewską(Inca Nan).. Obie te potężne magistrale krzyżowały się na Placu Głównym (Plaza de Armas) w stolicy Inków Cusco.. Poza tym, te dwa główne trakty biegnące równolegle do siebie po wschodniej i zachodniej stronie królestwa Inków, łączyły liczne poprzeczne drogi i trasy, tworząc jednocześnie wygodne połączenia wybrzeża z górami i dalej z Niziną Amazonki.. I pomyśleć, że ponad 500 lat temu budowano takie drogi nie mając ciężkiego sprzętu i „eurasów” € z Uni Europejskiej !!!!.. Echh.. nasi rządzący muszą się jeszcze duuuużo uczyć od dawnych cywilizacji, zamieszkujących setki i tysiące lat temu naszą Matkę Ziemię, bo na razie są na etapie koła, krzemienia i dzidy.... Warto tutaj wspomnieć, iż wzdłuż całej ówczesnej Drogi Królewskiej, przebiega obecnie także linia kolejowa Cusco-Juliaca-Puno.. 
 

Wjeżdżamy coraz bardziej w głąb geograficznego regionu Cusco.. W oddali na wschodzie, po prawej stronie drogi, ukazują się wzgórza poprzecinane licznymi wąwozami i dolinami.. Za tymi wzniesieniami wypiętrza się na wschodzie kolejne, potężne pasmo górskie Cordillera Vilcanota, będące częścią Kordyliery Wschodniej w Andach Środkowych.. Pasmo to ciągnie się na długości ok.250 km między dolinami rzek Yanatil i Yavero (Paucartambo), a jego górskie zbocza porasta wilgotny lasami tropikalny.. Cordillera Vilcanota nie jest widoczna z Drogi Inków, jednak w miejscowości Urcos, przez którą niebawem będziemy przejeżdżać, odbija piękna trasa widokowa w kierunku Cordillera Vilcanota..


Było geograficznie o tym terenie, przez który przejeżdżamy, więc musi być i rolniczo, jako że Indianie byli doskonałymi gospodarzami i umieli wykorzystać każdy skrawek ziemi w tej górzystej krainie.. O ziemniakach już wcześniej opowiadałem, czas więc na drugą roślinę będącą podstawowym elementem żywienia ówczesnych Inków czyli kukurydzę, której rozległe poletka właśnie mijamy po prawej stronie drogi..



Mieszkańcy wybrzeża Peru żywili się prażoną kukurydzą nawet tysiąc lat wcześniej, niż sądzono - wcześniej, niż zaczęli stosować naczynia ceramiczne.. Najnowsze badania i dowody wyraźnie pokazują, że rozwój najwcześniejszych cywilizacji południowoamerykańskich opierał się na rolnictwie, podobnie jak w przypadku innych wielkich cywilizacji: Mezopotamii, Egiptu, Indii i Chin. Jedne z najstarszych kolb, łupin, łodyg i innych części kukurydzy, jakie znaleźli archeolodzy, mają od 6 tys. do 3 tys. lat. Znaleziono je w rejonie Paredones i Huaca Prieta - na dwóch stanowiskach na północnym, pustynnym wybrzeżu Peru. Kierowani przez Toma Dillehay'ego z Vanderbilt University i Duccio Bonavia z Academia Nacional de la Historia w Peru, naukowcy znaleźli też mikroskamieniałości kukurydzy: ziarna skrobi i tzw. fitolity. Cechy badanych kolb - najstarszych jakie odkryto w Ameryce Południowej - wskazują na to, że pradawni mieszkańcy tych okolic przyrządzali kukurydzę na kilka sposobów, m.in. prażyli ją i przerabiali na mąkę.. "Na początku - niemal 9 tys. lat temu - kukurydzę udomowiono w Meksyku, z dzikiego przodka zwanego teosinte". Z badań wynika, że zaledwie kilka tysięcy lat później kukurydza trafiła do Ameryki Południowej. Dopiero tam rozpoczęła się jej ewolucja w różne odmiany, popularne dziś w rejonie andyjskim. Zrozumienie drobnych zmian w budowie kolb i ziaren, które doprowadziły do powstania setek współczesnych odmian tej rośliny - jak również tego, gdzie i kiedy każda z nich się rozwinęła, jest dla badaczy sporym wyzwaniem. Ziemia wilgotnych, tropikalnych lasów między Ameryką Środkową a Południową (m.in. dzisiejszej Panamy, która leży na trasie dawnego szlaku "wędrówki" tej rośliny po jej "ruszeniu" z Meksyku około 8 tys. lat temu, nie zachowuje bowiem najlepiej pradawnych kolb i nasion.
Na fotce poniżej kilkanaście różnych kolb kukurydzy, prezentowanych przez naszego Peruwiańskiego przewodnika..


Po niespełna dwóch godzinach jazdy licząc od ostatniego postoju na przełęczy La Raya, docieramy do kolejnego miejsca na „dymka” i rozprostowanie kości.. Zatrzymujemy się na widokowym wzgórzu górującym ponad miejscowością o nazwie Urcos, położoną na brzegu niewielkiej Laguny de Urcos, na wysokości 3158 m n.p.m.


Większość członków naszej grupy pozostaje w rejonie parkingu, podziwiając stamtąd rozległą panoramę na dolinę Urcos, natomiast ja zabieram aparat i podchodzę jeszcze kilkadziesiąt metrów wyżej, na sam szczyt wzniesienia..


Zdziwiony nagłym spotkaniem z nieznajomym facetem, pasący się na wzgórzu osioł spogląda na mnie ciekawie, lecz bez entuzjazmu..


Po wejściu na szczyt wzniesienia siadam wygodnie na dużym kamieniu, skąd mam doskonale widoki na wody Laguny de Urcos.. Stara legenda powiada, iż w tejże Lagunie de Ucros zatonął ważący 1 tonę złoty łańcuch należący do Inca Huascar.. Kto to był Huascar i skąd wziął się ów zloty łańcuch??. Otóż według inkaskiej chronologii Huascar był trzynastym władcą Inków (Sapa Inca) rządzącym od 1527 do 1532 roku, syn króla Huayny Capaca. Huascar został tak nazwany od łańcucha, który kazał wykonać ojciec Huayna Capac z okazji jego narodzin (Huascar w języku Indian keczua. znaczy "łańcuch"). Łańcuch ten według podań był ze złota i ważył 1 tonę.. Nie wiadomo, kiedy się urodził Huascar.. Kiedy jego ojciec, Huayna Capac, był na łożu śmierci, podzielił ziemie królestwa Inków (Tahuantinsuyu) między nieślubnego syna Atahualpę i Huascara. Huayna Capac zmarł, a Huascar szybko przekonał się, że testament ojca nie jest dla niego korzystny. Wysłał więc posłów do brata z żądaniem uznania przez niego swojej zwierzchności. Atahualpa kazał obedrzeć posłańców ze skóry. Tylko jednego oszczędził, aby mógł zanieść Huascarowi wiadomość o zniewadze. Zaczęła się wojna domowa pomiędzy braćmi. Po stronie Atahualpy opowiedzieli się wodzowie Chalcuchima, Quis Quis i Rumi Nawi (kamienne oko), a także większość armii. Po trzech latach Atahualpa wygrał, jednak wtedy w Królestwie Inków (Tahuantinsuyu) pojawił się Francisco Pizarro. Atahualpa został podstępnie pojmany przez Pizzara. Szybko zorientował się, że hiszpański konkwistador chciał złota i srebra za jego uwolnienie. W międzyczasie, pozwolono mu rządzić w niewoli swoim imperium. Jednym z jego pierwszych poleceń było pojmanie Huascara, który został zmasakrowany przez porywaczy w Andamarca. Gdy Atahualpa dowiedział się, że Hiszpanie chcą zobaczyć Huascara, z obawy, iż jego brat pójdzie z nimi na układy kazał go zabić. W Cuzco zgładzono także wszystkich członków rodziny Huascara oraz  osoby szlachty, którzy wspierali go. W zamian za swoje uwolnienie Atahualpa zgodził się ponoć wypełnić dużą salę złotem, a dwie inne – srebrem (miał dostarczyć ponad 6 ton złota i ponad 11 ton srebra), do tego czasu miał jednak pozostać więźniem Pizarra. Dziewięć miesięcy później, oskarżony – pomimo zgromadzenia obiecanego okupu – przez Hiszpanów o brak współpracy, kazirodztwo (zgodne z tradycjami Inków małżeństwo z siostrą), poligamię, pogańskie praktyki i wydanie wyroku śmierci na Huascara, Atahualpa został przez nich skazany na karę śmierci (procesowi przewodził dominikanin, ks. Vincente de Valverde). Wyrok skazujący go na spalenie na stosie zamieniono w ostatniej chwili na uduszenie, gdyż skazaniec zgodził się na przyjęcie przed śmiercią chrztu.. Nawiązując do legendy zatopienia złotego łańcucha w lagunie, Huascar miał tego dokonać przed śmiercią, wysyłając tutaj w tajemnicy zaufanych podwładnych, z obawy iż drogocenny łańcuch wpadnie w ręce jego przyrodniego brata lub hiszpańskich konkwistadorów..


Z miejsca, gdzie przesiaduję jest także doskonały widok na przeciwległe wzgórze, u podnóża którego wybudowano niepozorną z zewnątrz kaplicę jezuicką w stylu kolonialnym, a za nią ciekawe miejsce pochówku.. Widoczne z daleka nagrobki przypominają osiedle mieszkaniowe domków wielorodzinnych... Kaplica ta, jak wiele podobnych obiektów wybudowanych przez Hiszpanów w czasie konkwisty na terenie całego Peru, z zewnątrz praktycznie niczym szczególnym się nie wyróżnia.. Jednak jej urok kryje się wewnątrz.. Kaplica ma niezwykły, piękny srebrny ołtarz i niespotykane, misterne sufitowe freski…


Jeszcze tylko szeroka panorama ze szczytu wzgórza na Lagunę de Urcos i muszę schodzić w dół, bo już mnie wołają do autokaru.. Trzeba jechać dalej..


Jako ostatni wskakuję do autokaru i ruszamy w dalszą drogę.. Z Urcos do stolicy dawnego Imperium Inkaskiego – Cusco już tylko około 45 km trasy.. Niecała godzinka jazdy i zawitamy w tym mistycznym Inkaskim mieście.. Trasa prowadzi teraz piękną, żyzną, zieloną doliną rzeki Vilcanota..
 

Na obszarze doliny widać rozległe tereny uprawowe.. Kolorowe poletka kukurydzy, ziemniaków i różnych odmian zboża pokrywają dno doliny i zbocza okolicznych wzniesień..


Około 30 kilometrów przed Cusco rzeka Vilcanota skręca na północny-wschód, omijając stolicę Inków i kierując się w stronę miasta Pisac.. Nasz autokar zmierzający do Cusco wjeżdża teraz w dolinę rzeki Huatanay, lewego dopływu Vilcanota.. Mijamy maleńkie zabudowania puebla o nazwie Huasao, rozlokowane na tarasowych zboczach wzniesienia górującego nad doliną.. Ta niewielka miejscowość ulokowana zaledwie 13 km na południowy-wschód od Królewskiego Miasta, na lewym brzegu rzeki Huatanay, jest niezwykła… Na pierwszy rzut oka nic szczególnego jednak dla wtajemniczonych znana jest jako kraina uzdrowicieli.
Huasao to miejsce, gdzie szamani, którzy są uzdrowicielami i pośrednikami pomiędzy ludźmi a światem duchów, komunikują się z górskimi bogami łącząc się duchowo z inną rzeczywistością i niezwykłym wymiarem czasu.. Huasao codziennie odwiedzane jest przez dziesiątki osób z całego świata. Niektórzy starają się leczyć tutaj choroby, uzyskać przychylność duchów w życiowym szczęściu i powodzeniu w pracy lub zemścić się na niewiernych partnerach. Inni po prostu chcą doświadczyć mistycznego widzenia przyszłości w czasie odprawiania obrzędu i spożywania liści koki.


W kilka minut później nasz autokar wjeżdża na peryferia dawnej inkaskiej stolicy – Cusco.. Będzie ono bazą wypadową przez kolejne 3 dni peruwiańskiej wędrówki.. Zwiedzimy to niezwykłe, Peruwiańskie miasto, dawną stolicę Imperium Inków, będące w czasach swojej świetności „pępkiem świata”.. Z Cusco wyruszymy do okolicznych Inkaskich świątyń, rozlokowanych zarówno na terenie miasta jak i wokół niego.. Cusco będzie także bazą wypadową do słynnego, skalnego miasta-sanktuarium Machu Picchu zwanego „Zagubionym Miastem Inków” oraz pięknego, kolonialnego miasta Pisac i twierdzy inkaskiej Ollantaytambo..


Nawet odrębny artykuł nie byłby w stanie opisać po części historię i zabytki tego miasta.. Zwiedzimy jego najważniejsze, historycznie obiekty lecz zanim wkroczymy w podwoje miasta, postaram się teraz w kilku zdaniach przedstawić geograficznie obszar Inkaskiej stolicy, aby obraz tej królewskiej metropolii był nieco pełniejszy..
HISTORIA POWSTANIA CUSCO
Cuzco lub Cusco (kecz. Qosqo lub Qusqu) jest miastem położonym w południowej części Peru na wysokości 3326 m n.p.m., zamieszkiwanym obecnie przez ok.380 tyś. ludności.. Swym zasięgiem obejmuje cały obszar doliny rzeki Huatanay (Watanay)
Jak w wielu inkaskich historiach legenda miesza sie tutaj z fikcją i rzeczywistością, a dwie indiańskie nacje Aymara i Keczua będące głównymi mieszkańcami tych regionów, mają swoje odrębne wersje legend i przypowieści o Inkaskich władcach, bogach i zdarzeniach ich dotyczących..
Na długo przed tym jak Inkowie odbudowali i wybrali to miejsce na stolicę swojego królestwa, Dolinę Cusco zamieszkiwali członkowie kultury Chonapata.. Byli to zwykli rolnicy i hodowcy lam. Gdy na te tereny wkroczyli Ayarowie (późniejsi Inkowie), istniała tutaj mała wioska.. Plemiona zamieszkujące dolinę Cusco pod wpływem przybycia Inków zgodziły się na pokojowe status quo. Według inkaskiej legendy "nowe" miasto Cusco zostało założone przez pierwszego władcę Inków Manco Capac i jego żonę Mama Ocllo około 1100 roku..


Nowi mieszkańcy zajmowali sie uprawą kukurydzy, wprowadzili pierwsze regulacje prawne (surowo karano za kradzież i morderstwo) i oczywiście nagminnie żuli kokę.. Można powiedzieć, iż byli non stop na "haju" według zasady "na haju do raju", jednak ów stan w niczym im nie przeszkodził aby z maleńkiej, rolniczej wioski powstało z czasem zamożne, rozkwitające "miasto czterech światów" z liczbą szacowaną w tamtym czasie na ok.200 tys. ludności.. Największy rozkwit Cusco przeżywało w latach 1438-1527 za panowania dziewiątego władcy Inków - Pachacuti Yupanki oraz jego syna Tupaca Yupanki. To właśnie oni zamienili Cusco w "pępek świata" nadając mu imperialny charakter i wznosząc potężne, kamienne budowle.. Cusco było w tym okresie tak samo potężne jak niegdyś dawny Rzym, a prawdopodobnie bogatsze..
Nazwa Cuzco w języku keczua oznacza „pępek świata”, lub, według innej wersji, pochodzi od keczuańskiej frazy "qusqu wanka" - skała sowy, nawiązując do mitu o założeniu miasta przez rodzeństwo Ayara.


Cusco było metropolią królestwa Inków, które sięgało od Kolumbii i Ekwadoru aż do centrum Chile.. Drogi z czterech stron królestwa krzyżowały się na centralnym placu zwanym Huacaypata (Plac Łez) obecnie Plaza de Armas.. Plac Huacaypata otoczony był przez świątynie i bogato zdobione złotem królewskie pałace. Większość ze stojących tutaj budowli była z zewnątrz zdobiona lub obłożona złotymi płytami, a święte miejsce Inków – Coricancha – także od wewnątrz.. Żądni bogactwa Hiszpanie zdobyli miasto bez walki, a oddziały Francisco Pizarro wkroczyły do Cusco 15 listopada 1533 roku. Gdy Inkowie podjęli próbę odzyskania swojej stolicy, doszło do tzw. Powstania Manco Inki w 1536 r. Miasto w czasie walk zostało zniszczone i spalone. Hiszpanie przeżyli wielką ofensywę Inków i odbudowali miasto według własnych wyobrażeń, częstokroć na pozostałościach starych murów i świątyń... Miasto kilkakrotnie nawiedzane było przez silne trzęsienia ziemi (w 1650, 1950 i 1986 r.), podczas których większość budowli hiszpańskich uległa zniszczeniu, natomiast stare, inkaskie mury odporne na wstrząsy - przetrwały..


Ze względu na starożytną historię Cusco, wiele z zachowanych w centrum miasta historycznych budynków, placów, kościołów z czasów prekolumbijskich i kolonialnych, zostało wpisane w 1983 roku przez UNESCO na listę obiektów światowego dziedzictwa..
Wśród głównych atrakcji miasta znajdują się m in. Iglesia de La Compania de Jesus (Kościół jezuitów), którego budowa została zainicjowana przez jezuitów w 1576 roku na fundamentach Amarucancha (Świątyni Węży)- pałacu władcy Inków Huayna Capaka, La Catedral (Katedra) wybudowana pomiędzy 1559 a 1654 roku na fundamentach pałacu ósmego władcy Inków - Wiracochy, Coricancha (Świątynia Słońca) - na jej ruinach powstał klasztor dominikanów, Acllas (Dom Dziewic Słońca) - na jego murach założono klasztor św. Katarzyny..
Większość tych architektonicznych perełek znajduje się przy Placu Głównym - Plaza de Armas i odchodzących od niego uliczkach. Atrakcją okolic Cusco są trwające przez wieki ruiny inkaskich budowli wzniesionych na okolicznych wzgórzach otaczających miasto, których ani czas, ani trzęsienia ziemi, ani człowiek nie zdołał całkowicie zniszczyć..
Nad miastem na zboczach Sacsayhuamán, wznosi się twierdza o potrójnej, zygzakowatej linii kamiennych murów obronnych zbudowana około 1438 roku za panowania Pachacuteca - dziewiątego króla Inków. W pobliżu miasta znajdują się jeszcze dwie warte uwagi świątynie. Jedna to Tambomachay, budowla najprawdopodobniej związana z kultem wody nazywana także Kąpieliskiem Inki. Druga to Skalne Sanktuarium Kenko, które pełniło rolę obserwatorium astronomicznego, a także było świętym miejscem składania ofiar.. Wszystkie te relikty kultury Inkaskiej zobaczymy podczas naszej wędrówki po terenach stolicy Imperium Inków - Cusco..


No dobra, na razie dość ględzenia.. Idziemy zwiedzać słynną stolicę Imperium Inków – Cusco.. A oto plan miasta i zarazem naszej wędrówki z zaznaczonymi obiektami, które odwiedzimy..


Pierwszy obiekt na trasie wędrówki po Cusco to dawna Świątynia Słońca – Coricancha (w języku keczua „Złoty Dziedziniec”),
poświęcona najwyższym bogom inkaskiego panteonu, miejsce koronacji i pochówku władców Inków od czasów Sinchi Rocy do Huayny Capaca, jedno z najważniejszych sanktuariów inkaskich. Obecnie znajduje się tutaj kościół i klasztor dominikanów, jednak trzęsienie ziemi z 1950 roku - ku radości archeologów - wyniosło na światło dzienne pozostałości dawnej inkaskiej Świątyni Słońca..
Nie jest to jedyny przykład hiszpańskiej dominacji nad kulturą inkaską.. Hiszpanie po zajęciu tych terenów masowo budowali swoje katolickie świątynie, chcąc nimi zdominować dawne, inkaskie sanktuaria.. Krew się burzyła w żyłach, gdy w czasie mojej wędrówki po Peru oglądałem akty wandalizmu dziejowego, dokonywanie przez katolickie zakony dominikanów, jezuitów czy augustianów, którzy pod pretekstem wprowadzania wiary katolickiej masowo niszczyli pradawną kulturę, częstokroć dużo starszą wiekowo niźli chrześcijaństwo.. Kościoły, które będziemy oglądać są niewątpliwie piękne, ale myśl, że powstały niejednokrotnie na grobach Inków, budzi  gniew i odrazę do tych pseudokatolików..


Przed wejściem do środka kilka zdań wprowadzenia dotyczących dawnej Świątyni Słońca – Coricancha, będącej pierwotną budowlą powstałą na tym miejscu…
Coricancha (Qoricancha) była właściwie wielką dzielnicą świątyń, której centrum stanowiła wystawna i okazała Świątynia Słońca.. Od niej pochodzi cała nazwa dzielnicy.. Dawniej miejscowość nazywała się Inticancha i była rezydencją Manco Capac. Dopiero za panowania Capac Yupanki pałacowa świątynia zamieniona została w sanktuarium poświecone słońcu i przebudowane w święte miejsce Inków – Qoricancha.. Monumentalny kompleks świątynny o wymiarach 140 x 135 metrów i obwodzie ponad 300 metrów, wzniesiony został z ogromnych, wielokształtnych i doskonale dopasowanych bloków kamiennych. Dachy budowli kryte były zgodnie z inkaską techniką budowlaną drewnem i strzechą. Ściany zewnętrzne kompleksu i wnętrza świątyń pokryte były ponad 700 płytami ze szczerego złota (każda ważąca ponad 2 kg), gzymsami i posągami o trudnej dziś do oszacowania wartości. Uważa się, że większość okupu, który miał posłużyć do wykupienia z rąk Hiszpanów ostatniego władcy Inków –  Atahualpy, pochodziła właśnie stąd.


Jak wyglądało to miejsce w 1533 roku przed przejęciem przez Pizzara ??.. Możemy to sobie tylko wyobrazić.. W skład zespołu budowli kultowych wchodziła świątynia stwórcy człowieka, boga Wirakoczy, świątynia bogini księżyca Mamy Quilli, świątynia Plejad, świątynia planety Wenus, świątynia Tęczy i świątynia Błyskawic (poświęcona bogu Illapie). W centralnej części kompleksu znajdował się właściwy Złoty Dziedziniec – ogród złożony ze szczerozłotych wyobrażeń roślin i zwierząt, o łącznej masie kruszcu szacowanej na 1600 kilogramów (o współczesnej wartości ok. 33 milionów dolarów amerykańskich).. W ogrodzie było wszystko co oferowało królestwo, jednak wykonane z drogich kruszców.. Znajdowały sie tutaj np. złote i srebrne szpalery kukurydzy obok złotych drzew i krzewów; w przedsionku świątyni pobłyskiwały złote figury pasterzy ze złotymi lamami i ptakami, a złote węże wiły sie pomiędzy złotymi motylami na konarach drzew.. W głównej świątyni sanktuarium Inti, boga Słońca, najwyższego w Inkaskim panteonie, znajdował się będący przedmiotem kultu ogromny, złoty dysk wyobrażający boga oraz dziesięć, również szczerozłotych tronów, na których spoczywały zmumifikowane ciała królów inkaskich (Sapa Inca): Sinchi Rocy, Lloque Yupanqui, Mayty Capaca, Capaca Yupanqui, Inci Rocy, Yahuara Huacaca, Viracoczy, Pachacuteca, Tupaca Yupanqui i zmarłego w 1527 Huayny Capaca.. Jak wyglądały owe mumie?.. Otóż np. mumia Huayna Capaka miała twarz zasłoniętą złotą maską, w ręce trzymał on złote berło, a szaty wykonane były z najlepszej wełny wikunia, ozdobione złotą biżuterią..
Kult w Coricanchy sprawowało około 4000 wywodzących się z kasty Inków uczonych- kapłanów, zwanych amautami oraz zastęp Dziewic Słońca. Na czele świątyni stał arcykapłan.
Schematyczny  rysunek dawnej Świątyni Słońca..


Wąskim, zacienionym korytarzem zagłębiam się we wnętrza tej ciekawej, historycznej budowli.. Po kilkudziesięciu metrach wychodzę na duży, otwarty, słoneczny klasztorny dziedziniec w kształcie czworoboku, otoczony ze wszystkich stron piętrowymi krużgankami..
Po zdobyciu Cuzco przez hiszpańskich konkwistadorów pod wodzą Francisca Pizarra, 23 marca 1534 Coricancha została splądrowana, a zrabowane złoto wywiezione do Hiszpanii. Następnie olbrzymi i właściwie niemożliwy do zburzenia kompleks budowli przekształcono w klasztor dominikanów i wzniesiono tu Kościół św. Dominika. Klasztor ten uległ zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi w 1950, jednocześnie jednak odsłonięte zostały mury dawnej świątyni – Inkaskie budowle, w przeciwieństwie do hiszpańskich, są odporne na trzęsienia ziemi. Do dziś na terenie klasztoru podziwiać można niektóre z zachowanych elementów budynków dawnych świątyń kompleksu Coricancha.. Wewnątrz Coricanchy znajdowało się prawdopodobnie dziewięć prostokątnych pomieszczeń opartych o wielką wewnętrzną ścianę, z których do dziś przetrwało trzy.. Jedyne pomieszczenia jakie przetrwały to Świątynia Tęczy, Świątynia Błyskawic i Świątynia Księżyca, która w czasach konkwisty była wyłożona czystym srebrem. Zostało ono oczywiście zerwane ze ścian i zrabowane, podobnie jak w przypadku Świątyni Słońca.


Po prawej i lewej stronie krużganków widać pozostałości dawnej świątyni Inków. Na lewo przed wejściem znajduje się Świątynia Tęczy… Obecnie na dziedzińcu dorabiają sobie aktorzy, ubrani w imitacje barwnych, królewskich szat..


Odkryty dziedziniec inkascy kapłani-uczeni wykorzystywali jako obserwatorium astronomiczne. Pośrodku dziedzińca można ujrzeć ośmiokątną studnię, w czasach inkaskich wypełnioną złotymi darami ofiarnymi..


W cieniu krużganków, w szklanej gablocie umieszczono poglądową makietę kompleksu świątynnego Coricancha..


I jeszcze jedna ciekawostka… Otóż, losy zmumifikowanych ciał królów inkaskich znajdujące się w dawnej Świątyni Słońca, nie są dokładnie znane, najprawdopodobniej zostały one jednak ukryte przed Hiszpanami. Jedynie zwłoki króla Viracochy, Tupaca Yupanqui i Huayny Capaca oraz dwóch królowych zostały odkryte w 1559 roku przez hiszpańskiego sędziego i kronikarza Juana Polo de Ondegardo i pogrzebane na terenie szpitala św. Andrzeja w Limie. Złoty dysk boga Inti został odnaleziony przez Hiszpanów dopiero w 1571 roku, w momencie upadku Królestwa Vilacabamba. Wywieziono go następnie do Hiszpanii i przekazano w darze papieżowi. Jego dalsze losy nie są znane. Zapewne „wsiąkł” jak wiele innych, bezcennych przedmiotów, w przepastnych archiwach i pilnie strzeżonych podziemiach Watykanu… Na ścianach krużganków wiszą liczne, piękne obrazy Cuscańskiej szkoły malarskiej..


Podcieniami krużganków po gładkiej, kamiennej posadzce wędruję na zachodnią stronę dziedzińca, w kierunku kolejnej z zachowanych inkaskich świątyń..


 Najlepiej zachowane w klasztornym kompleksie pomieszczenie z ceglastoczerwonych, dużych kamiennych bloków, wkomponowanych w ściany dominikańskiego kościoła to pozostałości Temple of the Moon czyli Świątynia Księżyca.. Posiada 17 trapezowych wnęk, które były symbolami flory i fauny inkaskiego królestwa.. Ściany świątyni pokrywało czyste srebro w czasach inkaskich. Dokładność twórców tej monumentalnej architektury jest wręcz niewyobrażalna… Obserwujemy doskonale dopasowane szare kamienie tworzące zakrzywione ściany, które oparły się licznym tutaj trzęsieniom ziemi. Zewnętrzne ściany Coricanchy mają średnio 1 m grubości i są zbudowane z fantastycznie dopasowanych, bez użycia spoiwa, bloków bazaltu, pochodzących rzekomo z odległych o 50 km kamieniołomów. Powierzchnie tych kamieni są tak ściśle dopasowane do siebie, że często nie da się pomiędzy nie wsunąć nawet włosa, na całej metrowej szerokości. W zestawieniu ze znalezionymi przez archeologów brązowymi dłutami i kamiennymi młotami, jakimi posługiwali się ówcześni kamieniarze, wydaje się to wręcz niemożliwe..!!!!..


Wszystkie mury Świątyni Księżyca są dobrze zachowane i posiadają lekkie skosy. Kamienne ściany szerokie przy fundamentach na 82 cm, zwężają się ku górze. Po ułożeniu sześciu kamieni osiągają wysokość 252 cm, przy czym ostatni z nich sięga głębiej do wewnątrz niż pierwszy. Taka technika budowy murów znana jest jako układ trójkowy. Kamień będący fundamentem nazywa się collana. Na niego kładziony był payan, który tworzył parę z podstawą. Kamienny trzpień i sworzeń payan pasują idealnie do zagłębień w collana (podobnie jak w klockach lego). Dzięki takiej precyzji dopasowania kamienie utrzymywały się bez zaprawy, a podczas często występujących trzęsień ziemi mury - ze względu na brak sztywności spojeń – elastycznie dopasowywały się do drgań.. Na drugi kamień układano trzeci zwany callau, który posiadał trzpień i sworzeń.. Był on końcowym elementem układu trójkowego. Następnie murarz znowu układał potrójną warstwę z collnana, payana i callau, aż do ukończenia budowli.. To właśnie tu, sztuka budownicza Inków osiągnęła swą doskonałość.. Wzdłuż muru Świątyni Księżyca na srebrnych tronach siedziały mumie zmarłych kobiet inkaskich władców..


Na fotce poniżej - przykład częściowej animacji kamiennych murów świątyni, pokrytych złotymi płytami i freskami.. Tak mniej więcej wtedy to wyglądało..


W Świątyni Księżyca na jednej ze ścian przy wejściowych niszach znajduje się fragment dekoracji malowidła ściennego z XVII wieku, ukazujący pigment tynku. Owo ozdobne malowidło ścienne jest kawałkiem dekoracji w stylu kolonialnym tego budynku, gdy do roku 1950 był on używany jako kapitularz Świętego Klasztoru Dominikańskiego. Za czasów kolonialnych wiele z inkaskich budowli Coricanchy zostało przykrytych na ich wewnętrznej stronie tynkiem i malowidłem ściennym, z których tylko ten szczegół przetrwał..


Ruszam dalej korytarzami świątyni, dochodząc do widokowych krużganków z panoramą na tarasowe ogrody klasztoru.. Dawniej znajdował się tutaj przedsionek Świątyni Słońca ze złotymi figurami..


Za przedsionkiem znajduje się Świątynia Gwiazd. Na uwagę w tym miejscu zasługują dwa wielkie, naścienne obrazy przypominające nieco dzieła sztuki futurystycznej. Na pierwszym z nich, na czterobarwnym tle umiejscowiono pośrodku punkt centralny, z którego we wszystkich kierunkach odchodzą promieniście linie proste.. Jest ich dokładnie 40-ści.. Co to takiego i co ten obraz ma symbolizować ???.. Już wyjaśniam.. Coricancha w czasach inkaskich, jak już wcześniej pisałem, była centrum duchowym Inków. Ze środka tego centrum (punkt centralny obrazu), wychodzi 40 linii zwanych seques, które rozchodzą się promieniście do wszystkich krańców świata Inków. Jak napisał hiszpański mnich Bernabe Cobo (1582-1687), system seques dzielił Cuzco na cztery części, odpowiadające czterem królewskim drogom (i czterem politycznym prowincjom zwanym suyus) Inków. Symbolizują to cztery kolory na obrazie. Kaplice zwane w jezyku keczua - huacas, były ze sobą połączone poprzez linie seques, jeśli więc ktoś podróżował wzdłuż tych linii, odwiedzał kaplice w określonym porządku. Kaplice umieszczone na seques mogły być wieloma rzeczami łącznie z naturalnymi elementami krajobrazu (jaskinie, głazy, potoki), a także elementami stworzonymi przez człowieka (domy, fontanny, kanały, pałace). Kaplice miały wiele funkcji i zastosowań wiązanych z religią Inków, władzą polityczną, związkami religijnymi, punktami astronomicznymi i granicami terytorium lub znakami irygacyjnymi. W naszym dzisiejszym pojęciu to coś jak mapa GPS z punktami terenu tylko że bardziej uduchowiona..


Drugi z obrazów przedstawia układ konstelacji gwiazd na półkuli południowej.. Coricancha był centrum ogromnego obserwatorium astronomicznego i systemu kalendarzowego dla precyzyjnego obliczania precesji ruchu czyli zjawiska zmiany kierunku osi obrotu, obracającego się ciała niebieskiego. Trochę brzmi to uczenie, ale taka jest niestety, a może stety, astronomia.. Inkascy uczeni na podstawie tych obliczeń wskazywali okres równonocy i przesilenia punktów, a także ustalali helikalną pozycję narastania różnych gwiazd i konstelacji.. Wszystko to miało ścisły związek z życiem Inków, porą siewu, zbiorów i zjawiskiem pory suchej i deszczowej..


Zmierzam dalej zacienionymi korytarzami klasztoru.. Tuż przed wyjściem na teren dziecińca, nieopodal murów Świątyni Księżyca na przeciwległej ścianie wisi jeszcze jedno inkaskie, złote rękodzieło… Jest to kopia złotego panelu wiszącego niegdyś na laminowanych złotem ścianach, nad ołtarzem świątyni Coricancha. Oryginał owego ideogramu wykonany został za czasów panowania Inki Mayta Capac, stąd częsta jego nazwa – „płyta Mayta Capac”.. Płyta nie uchowała się oczywiście przed Hiszpańskimi  grabieżcami, pozostał jedynie odręczny szkic jej wyglądu sporządzony przez młodego kronikarza Joan de Santa Cruz Pachacutic w 1613 roku.. Ów ideogram przedstawia w zwięzły sposób Andyjską kosmologię i światopogląd jaki ówcześni Inkowie mieli na wszechświat.
Doskonale widoczne jest tutaj, jak wszystko podporządkowane było symbolom ciał niebieskich – Słońcu (bóg słońca Inti) i Księżycowi (Mama Quilla – bogini Księżyca, córka Viracochy) oraz widniejącym poniżej dwóm gwiazdom: gwieździe wieczornej i gwieździe porannej.. Wielka elipsa pośrodku reprezentuje boga stwórcę wszechświata Viracochę. Poniżej symbole pór roku. Po lewej: Lato - to gwiazdy Plejady wyznaczające okresy przesileń i równonocy, po prawej: Zima - z chmurami, meteorami oraz błyskawicami i burzami gradowymi.. Centralnie pomiędzy nimi widnieje Krzyż Południa.. Na dolnej części panelu przedstawiony jest normalny świat oraz towarzyszące mu źródła zmian. Możemy dojrzeć symbol Pachamamy – Matki Ziemi, tak bardzo związany z wiarą i obrzędami Inków. Do dziś wiele osób wykonuje święte obrzędy oddając ofiarę z kilku liści koki, kawałków pożywienia lub wylewając pierwsze krople napoju jako hołd matce Ziemi.. Symbol Pachamamy widnieje (po lewej) obok symboli tęczy, rzeki, duchów świętych gór – Apus, a po prawej symbol Oceanu.. W centrum postacie mężczyzny i kobiety jak nasiona, które zapoczątkowały istnienie wszystkich żywych istot na Ziemi. Na prawo, drzewo genealogiczne symbolizujące inkaskich przodków. Siatka na dole symbolizuje tarasy uprawne, źródło pożywienia Inków… Pojawiła się też teoria, że diagram może być inkaską zapowiedzią końca świata w 2012 roku, co jednak już nie ma żadnych podstaw realnych takiego zagrożenia.. Rok 2012 mamy za sobą, żyjemy, a nasza planeta nie ma zamiaru się unicestwić, czas więc na dalszą wędrówkę..


Opuszczam chłodne, zacienione mury świątyni i wychodzę na zalane słońcem ulice Cusco, mijając kolorowo ubranie Indianki..


Pozostawiając za plecami budowlę klasztoru dominikanów kieruję się teraz w stronę placu centralnego przez malowniczą, wąską uliczkę, biegnącą wzdłuż oryginalnych inkaskich kamiennych murów..


Uliczka nosi nazwę Calle Loreto.. Jej idealnie prosty kierunek w stronę Placu Centralnego wytyczają ruiny inkaskich murów.. Ten po lewej stronie należał do pałacu Huayna Capac, a jeszcze potężniejszy po prawej – do domu lub klasztoru Dziewic Słońca (Acllahuasi). Tutaj wybrane młode dziewczyny dorastały w odosobnieniu, aby później wyjść za Inka lub szlachcica…


Dotykając tych wiekowych murów i przyglądając się im z bliska, można namacalnie stwierdzić dokładność i kunszt murarski Inkaskich rzemieślników.. Tutaj w szczeliny pomiędzy kamieniami obrabianymi ręcznie, naprawdę nie sposób wcisnąć nawet igłę czy kartkę papieru..


Kolorytu tej stosunkowo szarej, monumentalnej, wąskiej uliczce nadają przechadzające się młode, indiańskie dziewczyny ubrane w kolorowe ludowe stroje, z małymi barankami oraz lamami na rękach i postronkach.. Rzecz, która mile mnie zaskakuje od samego początku naszej wyprawy po peruwiańskich szlakach, to fakt nienarzucania się tubylców w celu zarobienia paru soli na pozowaniu do fotek.. Zdecydowana większość tych młodych Indian i Indianek nie zaczepia i nie próbuje nic wyprosić.. Jeśli zdecydujesz się na fotkę, to oczywiście bez zastanowienia skwapliwie pozują, jednak sami nie są namolni… W porównaniu z Egiptem, Marokiem, Jordanią, Syrią czy innymi krajami arabskimi, po których wędrowałem, a gdzie niejednokrotnie nie można było opędzić się od dzieciaków włażących pod nogi i ciągnących dosłownie za rękaw o parę groszy, tutaj indiańska godność widoczna jest dość wyraźnie..


W kilkanaście minut od wyjścia ze Świątyni Słońca docieram na główny plac Cusco zwany jak większość takich placów w Peru – Plaza de Armas (Plac Broni)..


Plaza de Armas jest sercem Cusco. Wokół zabytkowe świątynie, katedry, kościoły i piętrowe domy z pięknymi, drewnianymi balkonami.. Na środku znajduje się fontanna (dawniej był tu pomnik Atahualpy)..
"Święty Plac" imperium Inków zwany także w ówczesnych czasach jako Plac Wojownika - przekształcono za panowania Hiszpanów w Plaza de Armas. Tutaj, na fundamentach pałacu ósmego Inki Wirakoczy, wzniesiono Katedrę. Na ruinach zniszczonej świątyni Dziewic Słońca powstał klasztor Santa Catalina (Św.Katarzyny), na fundamentach pałacu Huayna Capac - kościół jezuitów La Kompania, zaś Plac dawnej Świątyni Słońca zajmuje kościół i zabudowania klasztoru dominikanów.. Takiej profanacji świątyń innych kultur przez katolicki kościół, nie widziałem nigdzie indziej..!!!


Zatrzymajmy się chwilkę na centralnym placu Cusco, a ja tymczasem opowiem w kilku zdaniach historię powstania tego miejsca..
Plac Huacaypata (Plac Łez) – Plac Wojownika lub jak kto woli Plaza de Armas…
Gdyby ówcześni Inkowie, założyciele miasta Cusco mogli spojrzeć zza grobu, nie poznaliby z pewnością obecnego oblicza  Placu Wojownika, jak nazywali to miejsce setki lat temu. Wiele trudu włożyli, aby z bagien rzeki Huatanay przepływającej  w tamtych czasach przez centrum dzisiejszego miasta, stworzyć najważniejsze miejsce Inkaskiego Imperium. Wyzwanie to podjął trzynastowieczny przywódca Sinchi Roca, zakładając sieć drenów i zasypując podmokły teren ziemią zwożoną z otaczających gór. Prace kontynuował Pachacutec, zlecając czaso- i pracochłonne (pamiętajmy, że Inkowie nie znali koła!) zasypanie placu piaskiem transportowanym z wybrzeża.
Ówczesny Plac Huacaypata (jez.keczua - Plac miejski) o kwadratowym kształcie, z ładnym skwerem pośrodku, otaczały w tamtym czasie świątynie, pałace przywódców inkaskich oraz budynki królewskie, z których większość obłożona była z zewnątrz złotymi płytami, poza tym był on prawie dwa razy większy niż obecnie.. Pokrywał go piasek, który odwiedzający przywozili ze sobą jako symbol przywiązania prowincji do stolicy. Podczas świąt wystawiano tutaj królewskie mumie ze Świątyni Słońca, ustawiając je obok niebiańskiego tronu Inków.. Plac otoczony był długim na około 250 metrów złotym łańcuchem. W dniu przesilenia, 21 czerwca, gdy  celebrowano tutaj najważniejsze święto Inti-Raymi czcząc boga Słońca, straż przyboczna wystawiała broń Inków wykonaną ze złota.. Kiedy promienie słońca padały na złote fasady otaczających go budowli, z placu rozchodziło się fantastyczne światło, nadając całemu miastu bajeczny blask.. Plac spełniał także cele reprezentacyjne - odbywały się tu wojskowe defilady po zwycięskich walkach. Plac był także miejscem wykonania wyroku śmierci na ostatnim władcy Inków - Tupac Amaru II, w 1781 roku..


Na środku placu znajduje się fontanna (dawniej był tu pomnik Atahualpy).. Opowiem o niej szczegółowo, gdy wybiorę się na wieczorne zwiedzanie tego pięknego miasta.. Boczne części placu zdominowane są przez arkady i portale. Pod arkadami w częściach południowo-zachodniej i północno-zachodniej znajdują się liczne restauracje, sklepy, kantory.. W każde niedzielne przedpołudnie na placu odbywa się ceremonia wywieszenia narodowej flagi Peru i tęczowej flagi Inków..


Czas na zwiedzanie.. Opowiem teraz o dwóch największych, a zarazem jednych z najpiękniejszych obiektów sztuki kolonialnej w całym Peru.. Po wkroczeniu na te tereny Hiszpanie wybudowali je, jak już wspominałem, na murach ważnych, zabytkowych pałaców inkaskich władców, chcąc przyćmić i pomniejszyć sławę oraz kulturę stolicy Inkaskiego Imperium.. Obydwie te budowle ulokowane są przy Plaza de Armas w zasięgu rzutu beretem, w odległości kilkudziesięciu metrów jeden od drugiego.. Owa bliskość względem siebie tak dużych i znaczących katolickich kościołów przy Rynku Głównym, zrodziła podczas ich budowy niezdrową rywalizację, doprowadzając nawet do sporu kościelnego pomiędzy zakonami dominikanów a jezuitów… Było to celowe posunięcie jezuitów, które w efekcie, jak za moment opowiem, nie wyszło im na dobre...


Pierwszy z omawianych kościołów, widoczny za moimi plecami, to Kościół Towarzystwa Jezusowego (Iglesia La Compania de Jesus). Ten imponujący kościół wznosi się w południowo-wschodniej części placu. Ciekawostką architektoniczną jest to, że ściana frontowa pod względem strukturalnym jest odbiciem ołtarza głównego...


Iglesia de la Compaňía de Jesús to perła peruwiańskiej architektury i jeden z najlepszych przykładów stylu baroku kolonialnego w Ameryce. Przybyli w 1571 roku do Cusco jezuici, pragnęli wznieść kościół wspanialszy od katedry, która została wybudowana przy Plaza de Armas już kilkanaście lat wcześniej.. Budowa została zainicjowana przez jezuitów w 1576 roku na fundamentach Amarucanchy - Świątyni Węży, pałacu Huayna Capac, uważanego ówcześnie za najpiękniejszy pałac inkaskich władców.. Po trzęsieniu ziemi jakie nawiedziło te rejony w 1650 roku, kościół został prawie całkowicie zniszczony.. Jezuici musieli rozpocząć budowę swojego kościoła La Compańia od początku. Przebudowę ukończono ostatecznie dopiero po 18 latach, w 1668 roku… Wystawna jak na ówczesne czasy budowla stawała w szranki z pobliską Katedrą i doprowadziła, jak już wspominałem, do sporu kościelnego, który trwał aż do ukończenia budowy w 1668 roku..


Jak już pisałem, świątynię tę uważa się za najpiękniejszy kościół w Cusco, a jego wystrój - za najbogatszy w całym Peru. Kamienna fasada ponad głównym portalem między obydwiema wieżami jest znakomitym przykładem połączenia plateresco i churrigueryzmu, dominujących w Andach barokowych stylów budownictwa sakralnego.. Zarys kościoła ma kształt łacińskiego krzyża z dwiema nawami bocznymi zwanymi San Ignacjo i Lourdes.. Gołe, kamienne ściany wewnątrz kościoła kontrastują ze złotymi zdobieniami i bogactwem ołtarza głównego.. Główny ołtarz Matki Boskiej Pocieszenia wykazuje wyraźne wpływy portugalskie. Na szczególną uwagę zasługują rzeźbione w drewnie figury św. Franciszka z Asyżu i św. Hieronima - ich autorem jest Juan Martinez Montanas, rdzenny mieszkaniec Cusco. Ponadto w świątyni można obejrzeć kilka ciekawych obrazów posiadających wartość historyczno-dokumentalną.. 


A teraz zobaczmy co słychać u konkurencji… Jak wspomniałem, znajdująca się kilkadziesiąt metrów dalej, po drugiej stronie ulicy, okazała Katedra w czasie budowy kościoła La Compania była jego niewątpliwą, architektoniczną konkurencją..
Bazylika Katedralna w Cusco, znana również jako Katedra NMP Wniebowziętej jest najbardziej przykuwającym uwagę budynkiem przy placu głównym. Ta piękna, majestatyczna perła architektury kolonialnej, tak po prawdzie to kompleks katedralny łączący w sobie trzy świątynie. Kompleks zajmuje powierzchnię 3956 m2.
 Część centralną, najbardziej imponującą zajmuje główny budynek Katedry, w przylegającym zachodnim skrzydle mieści się Iglesia de la Sagrada Familia (Kościół Świętej Rodziny), zaś przylegającym wschodnim skrzydle znajduje się Iglesia de El Triunfo (Kościół Tryumfu) - świątynia wybudowana jeszcze przed Bazyliką Katedralną w latach 1536-1538 i pełniąca pierwotnie w owych latach funkcję katedry miasta Cusco, a zarazem pierwszego kościoła katolickiego w Peru..


Parę zdań o tych dwóch przylegających do katedry kościołach..
Budowa Iglesia de El Triunfo (Kościół Tryumfu) zakończona została w 1538 roku.. Nazwa El Triunfo nadana została po zwycięstwie Hiszpanów nad oblegającymi Cusco inkaskimi wojskami pod wodzą Manco Inca w 1536 roku.. Sanktuarium wzniesiono z kamienia zwanego andezytem na fundamentach inkaskiej budowli Suntur Wasi, która była częścią pałacowego kompleksu władcy Inca Viracochy.. W tym miejscu Inkowie wytwarzali broń.. Zarys wewnętrzny budynku oparty jest na kształcie greckiego krzyża, wznosząca się pośrodku kamienna kopuła oparta jest na czterech krzyżowych filarach, które stojąc na postumentach podtrzymują cztery kamienne łuki. Świątynia składa się z trzech naw: centralnej i dwóch bocznych.. Odwiedzając wnętrza tego kościoła warto zwrócić uwagę na znajdujący się w środku najstarszy w kraju krzyż, wyrzeźbiony z drewna cedrowego.


Drugie skrzydło przylegające do katedry to Iglesia de la Sagrada Familia (Kościół Świętej Rodziny). 
W dniu 13 września w 1723 położono kamień węgielny, aby rozpocząć budowę kościoła Sagrada Familia na zlecenie biskupa Gabriel Arregui. Po śmierci architekta odpowiedzialnego za pracę, budowę wznowiono w 1733 roku i zakończono w dniu 3 września 1735. W 1996 roku dzięki wsparciu Archidiecezji Cuzco i Unii Europejskiej, świątynia ta została otwarta po ok 30 latach zamknięcia z powodu złego stanu budynku i w pełni przywrócona do zwiedzania... Cały Kościół zbudowany jest podobnie jak poprzednia świątynia także z andezytu. Kościół składa się z nawy w formie krzyża łacińskiego i z małych, prostokątnych nisz bocznych. Ściany wewnątrz świątyni są z polerowanego kamienia, wapna i gipsu.. Dach świątyni ma pięć kopuł. W centralnym miejscu świątyni znajduje się barokowy ołtarz z dwoma bocznymi zakrystiami.


A teraz o głównym budynku katedralnym….
Katedra Najświętszej Maryi Panny Wniebowziętej, podobnie jak inne kościoły w Cusco, wybudowana została na fundamentach inkaskiego pałacu... Zanim znajdziemy sie w jej środku, by podziwiać piękne, złocone ołtarze, przedstawię krótką historię powstania tej znaczącej i symbolicznej budowli..
HISTORIA KATEDRY w CUSCO
Ponad 100 lat przed zjawieniem się hiszpańskich konkwistadorów w Peru, na głównym placu w Cusco Inkowie zbudowali świątynię zwaną Kiswarkancha. Był to pałac 8-mego z rzędu inkaskiego władcy Viracochy panującego w I połowie XIII wieku.. Do pałacu przylegał budynek zwany Suntur Wasi, gdzie znajdowała się zbrojownia i centrum królewskiej inkaskiej heraldyki (obecnie na jego fundamentach stoi wspomniany przeze mnie Kościół Tryumfu).. Kiedy hiszpańscy konkwistadorzy przybyli do Cuzco, zdecydowali się od razu zbudować swoją chrześcijańską katedrę w tym widocznym miejscu… Prace związane z budową Katedry rozpoczęły się w 1559 na fundamentach pałacu Viracochy – Kiswarkancha… Budowa Katedry na fundamentach inkaskiej świątyni zaplanowana była celowo by usunąć święty symbol Inkaskiej religii w Cusco i zastąpić go hiszpańskim, katolickim symbolem chrześcijaństwa. Ponieważ był to okres zaledwie 26 lat po tym, jak konkwistadorzy wkroczyli do Cusco w 1533 r., zdecydowana większość ludności była pochodzenia inkaskiego (Quechua). Hiszpanie wykorzystywali Inków jako siłę roboczą do budowy katedry. Oryginalne plany na dużej, 1-hektarowej (4000 m 2) powierzchni budowy zostały sporządzone przez hiszpańskiego architekta, konkwistadora Juan Miguel de Veramendi. W ciągu 95 lat od rozpoczęcia budowy, prace budowlane nadzorowało kilku hiszpańskich kapłanów i architektów, aż do ich zakończenia w 1654 roku.


Budulcem był kamień andezyt (drobnoziarnista wulkaniczna skała z pobliskich obszarów), a także ponownie wykorzystane bloki czerwonego granitu z fortecy i świętego miejsca Inków zwanej Saqsaywaman, wznoszącej się na wzgórzach nad miastem. Było to kolejne, celowe bezczeszczenie Inkaskiej architektury sakralnej.. Katedra jest długa na 85 i szeroka na 45 metrów.. Konstrukcja budowli ma kształt krzyża łacińskiego, typu trójnawowego, gdzie dach składający sie z 24 kopuł podtrzymywany jest na 14-stu krzyżowych filarach i 20-stu żebrach sklepień.. Ta katedra, z renesansową fasadą, charakterystycznym dla gotyku sklepieniem krzyżowym scalającym trzy szerokie nawy oraz barokowymi i neoklasycystycznymi oblanymi złotem i srebrem ołtarzami, to trochę zaskakująca mieszanina stylów architektonicznych jak na ówczesne czasy w Ameryce Łacińskiej..  I jeszcze jedna ciekawostka.. Katedra jak widać, posiada dwie wysokie na 30 metrów wieże.. W prawej wisi najbardziej zanany i największy dzwon Ameryki Południowej - Maria Angola, do którego wytopienia zużyto kilkanaście kilogramów złota.. Maria Angola Bell ma 2,15 m wysokości i waży około 5980 kilogramów. Został odlany w 1659 i nazwany, zgodnie z miejscową tradycją, po Angoli, niewolniku, który rzucił złoto do tygla, w którym dzwon był wykonany. Dzwon obecnie bije bardzo rzadko i tylko na specjalne okazje ponieważ jest pęknięty.. . Twierdzi się, że głos dzwonu jest słyszalny z odległości ponad 20 kilometrów.. Czas wejść do środka tej niezwykłej budowli..


Wewnątrz katedry znajduje się około 400 wartościowych obrazów ze słynnej Escuela Cuzquena (Szkoły Malarstwa Cusco), kosztowne rzeźby i srebra, a także ceremonialna biżuteria i stroje.. Jak wspomniałem, Katedra zbudowana jest na kształt łacińskiego krzyża.. Ma dwa ołtarze główne w nawie głównej i kilka pomniejszych ołtarzy w 10-ciu bocznych nawach.. Barkowe prezbiterium z drzewa cedrowego, którego ozdobne ławy przedstawiają sylwetki 40 świętych, oddzielone jest od głównej nawy ładnie wykonaną drewnianą kratą..


Centralnym miejscem jest ołtarz główny wykonany z masywnego srebra, pochodzącego z niewolniczych kopalń. Powstał on w późno klasycystycznym stylu, w 1803 roku i zakrywa wcześniejszy ołtarz, stojący z tyłu za nim, wyrzeźbiony z drewna cedrowego pokrytego złotymi płatkami..
Fotka poniżej - Ołtarz Główny z masywnego srebra, przykład wybitnej metaloplastyki ówczesnego okresu kolonialnego…


Fotka poniżej – drugi z ołtarzy w nawie głównej, stojący z tyłu i przysłonięty przez ołtarz srebrny, wykonany z drewna cedrowego z elementami pokrytymi złotem.. Moim zdaniem dużo bardziej ciekawy od srebrnego i stwarzający niepowtarzalny, ciepły klimat tej świątyni.


W dziesięciu bocznych nawach ściany wokół złotych ołtarzy zdobią obrazy ze scenami z żywotów świętych, namalowane przez inkaskich artystów ze Szkoły Malarstwa Cusco - Escuela Cuzquena. Była to szkoła, która została założona przez Hiszpanów, mająca za zadanie kształcić Inków i ich potomków w zakresie tworzenia zgodnie z zasadami kompozycji w Europejskim, renesansowym stylu.. Szkoła była znana w całej kolonialnej Ameryce, ale indiańscy malarze byli ograniczeni do przedstawiania scen o tematyce europejskiej i katolickim znaczeniu. Ograniczenia nałożone na inkaskich artystów oznaczały także to, że nie pozwalano im na podpisywanie własnych dzieł, stąd tak dużo jest niezidentyfikowanych obrazów...


Z dziesięciu naw bocznych dwie zasługują na uwagę.. Czwarta z prawej przedstawiająca Jezusa na ołtarzu jako Senor de los Temblores (Pan Trzęsień Ziemi), patrona miasta, chroniącego od nawiedzających Cuzco trzęsień ziemi. Miano to nadano mu po kataklizmie z 1650 roku. Ten drewniany krucyfiks w ciągu setek lat zrobił się czarny od dymu świec i pyłu. Czarny Chrystus nie był restaurowany podczas renowacji wnętrza katedry w 1990, kiedy palenie świec zostało zakończone, stąd pozostał jego czarny kolor.. Krucyfiks noszony jest każdego roku w procesji Pana Cudów wędrującej przez Cusco, podczas Wielkiego Tygodnia, w poniedziałek po Niedzieli Palmowej, na pamiątkę owego trzęsienia ziemi z 1650 roku.


Drugi boczny ołtarz (naprzeciwko) przedstawia MB Niepokalanie Poczętą, zwaną także La Linda (piękna), która pomaga kobietom modlącym się o potomstwo..


I jeszcze jedna ciekawostka związana z jednym obrazem znajdującym się w tej świątyni… Na szczególną uwagę zasługuje odwzorowanie Ostatniej Wieczerzy indiańskiego malarza Marcosa Zapaty, gdzie głównym daniem uroczystej kolacji jest pieczona świnka morska. Jest to przykład wplatania elementów tradycji inkaskich w symbolikę chrześcijańską… W katedrze znajduje się również grobowiec Garcilaso de la Vegi - inkaskiego kronikarza, dzięki któremu możemy poznać zwyczaje i historię Inków. Kryjąca w sobie unikalne dzieła sztuki katedra, nie bez powodu nosi miano perły architektury kolonialnej… Tak kończy się moja wizyta w tej pięknej katedrze, aczkolwiek zbudowanej na świętym miejscu inkaskim, z materiałów i bogactw peruwiańskiej ziemi, wydobytych kosztem ciężkiej pracy i wielu istnień zniewolonych Indian..


Na wzgórzach otaczających dawną stolicę Inkaskiego Imperium, w czasach jej największego rozkwitu za panowania dziewiątego władcy Inków Pachacuti Yupanki oraz jego syna Tupaca Yupanki, powstała twierdza cyklopów – Saqsaywaman, pełniąca rolę tarczy obronnej Cusco.. Jej budowę zakończono dopiero za panowania jedenastego władcy Inków – Huayna Capac.. Aby się tam dostać można z placu centralnego w Cusco wyruszyć bardzo stromą drogą pod górę, by na końcu wdrapać się na szczyt schodami.. Trasę tę można pokonać w 40 minut, lecz trzeba wiedzieć, że jest ona bardzo wyczerpująca, ponieważ jak każda wspinaczka na wysokościach powyżej 3500 metrów n.p.m przy mocno operującym słońcu i małej ilości tlenu dla nie zaaklimatyzowanych turystów jest dużym wyzwaniem.. Ten niespełna godzinny spacerek nie byłby dla mnie żadnym problemem i nawet nogi same rwały się do marszu pod górę, bo już miałem niedosyt górskich wędrówek, jednak ze względu na ograniczony czas trasę do twierdzy Saqsaywaman pokonałem wygodnym autokarem.. Wjeżdżając na wzgórze wznoszące się ponad miastem na wysokość 3567 m n.p.m., można podziwiać rozległą, malowniczą panoramą całej dolny Cusco..


W kilkanaście minut od wyjazdu z centrum Cusco autokar zajechał na niewielki parking, usytuowany na zachodnim krańcu twierdzy.. Jest to o tyle wygodny wariant zwiedzania, że autokar przejeżdża następnie na drugi parking po wschodniej stronie twierdzy, nie trzeba więc niepotrzebnie wracać do samochodu tą samą drogą.. Ruszamy na zwiedzanie najbardziej imponujących inkaskich ruin znajdujących się w pobliżu Cusco, które jak sami za chwilę się przekonacie, wydają się być stworzone przez mocarnych tytanów, kiedy ludzkość błądziła jeszcze w dziejowym mroku.. Z tą budowlą związane są tragiczne dzieje inkaskiego ludu oraz jedna z największych zagadek i legend dotyczących mitycznego, inkaskiego skarbu.. Jeśli chcecie posłuchać mojej opowieści o owych zdarzeniach oraz zobaczyć to niepojęte dzieło ludzkich rąk i przenieść się na moment w tamte odległe czasy, zabierzcie się ze mną przez chwilę na spacer po inkaskiej twierdzy…


Nazwa Saqsaywaman pochodzi od słowa waman oznaczającego w języku keczua - sokoła.. Jedne źródła podają, że zarys budowli przypomina właśnie tego ptaka, inne, że głowę pumy a zygzakowate mury twierdzy to jej zęby, ja zaś wpatrywałem się wiele razy w satelitarne zdjęcia tej budowli i ani sokoła, ani pumy tam nie dostrzegłem, choć uruchomiłem moją i tak dobrze rozwiniętą wyobraźnię.. Jedno jest pewne - budowla ta zarówno z poziomu ziemi jak i z lotu ptaka wygląda imponująco... Kto, kiedy i w jakim celu wybudował tę gigantyczną, kamienną twierdzę??.. I czy to na pewno była twierdza, a nie innego rodzaju budowla??... Zaraz postaram się w miarę wiadomości wszystko wyjaśnić..
DZIEJE POWSTANIA I HISTORIA SAQSAYWAMAN..
Obszar, gdzie obecnie stoi twierdza, był niegdyś najsłabiej bronionym dojściem do stolicy królestwa Inków.. Z tego powodu ówczesny władca Inków - Pachacutec Yupanki zarządził w połowie XV wieku budowę warowni.. Budowa trwała około 70 lat.. Szacuje się, że przy jej wznoszeniu pracowało od 20 - 40 tysięcy ludzi.. Jednak jak naprawdę to długo trwało i jakim kosztem ludzkich istnień, tego nikt dokładnie nie wie... Ostatnie badania archeologiczne z 2008 roku wniosły nowe fakty dotyczące tego miejsca.. Archeolodzy odkryli dodatkowe ruiny na obrzeżu Saksaywaman. Uważa się, że zostały zbudowane przez preinkaską kulturę Killke między 900 a 1200 rokiem ne. Odkrycie to pozwoliło wysnuć kolejną hipotezę, że Inkaski władca Pachacutec Yupanki rozbudował twierdzę na bazie istniejących już budowli powstałych w XI wieku.. Ten skalny kompleks stoi się na szerokim grzbiecie wzniesienia, na wysokości około 3600 m n.p.m. i zajmuje obszar około 3 km kwadratowych.. Rozległy teren pośrodku o charakterze wielkiej polany, przez który będziemy wędrować, zwie się Explanada.. Miejsce to zarówno dawniej jak i obecnie służyło do celów ceremonialnych.. Dzisiaj Peruwiańczycy świętują tutaj Inti Raymi - Święto Słońca, coroczny festiwal Incaski odbywający się 24 czerwca w dniu przesilenia letniego, któremu towarzyszą teatralne inscenizacje, mające na celu rekonstrukcję uroczystości w Saqsaywamán, dawnej twierdzy Inków, oparte na kronikach z czasów konkwisty..


Wzniesienie po prawej otoczone kamiennym murem, to początek kompleksu twierdzy ciągnącej się na długości ponad 600 metrów.. Gdy podejdziemy dalej, zobaczymy dokładnie ogrom tej budowli..


Po stronie przeciwnej, lewej, wznosi się skała zwana Suchuna lub Rodadero.. Ta zaokrąglona skała magmowa została prawdopodobnie tak gładko wyrzeźbiona przez lodowiec. Ze względu na jej kształt przypominający siedzisko, nazywana jest "Tronem Inków"


Niektórzy archeolodzy uważają Saqsaywaman za typowe miejsce kultu Boga Słońca, pochodzące z czasów prainkaskich.. Kto tylko zobaczy ważące kilkanaście ton, idealnie dopasowane skalne bloki, jest nimi zachwycony i ma wrażenie, że twierdza faktycznie została stworzona przez pradawnych tytanów, kiedy ludzkość błądziła jeszcze w dziejowym mroku.. Jak było tak było, fakt jest niezaprzeczalny, że budowla robi niesamowite, mistyczne wrażenie..
Widok Saqsaywaman z podglądu satelitarnego..


Maszeruję rozległym, szerokim placem, ciągnącym sie wzdłuż imponującego, kamiennego muru twierdzy Saqsaywaman..  Budowla składa się z trzech megalitycznych, falowanych murów w układzie tarasowym – jeden nad drugim, zbudowanych w zygzak z 21 bastionami, rozciągających się na długości około 600 m.. Najniżej położony mur jest wysoki na 9 metrów, kolejny na 10 metrów, a najwyższy ma 5 metrów wysokości.. Do górnych tarasów można dotrzeć przez Rumipunku, potężną bramę główną, która w sytuacji zagrożenia mogła być zamknięta kamiennym blokiem..


Mury obronne twierdzy zbudowane zostały bez użycia zaprawy z wielokątnych bloków kamiennych, różnej wielkości.. Szacunkowa masa największych z nich waha się w granicach 120-300 ton !!!.. Największy użyty kamień ma wymiary: 9 m wysokości, 5 m szerokości, 4 m grubości i waży ok.300 ton.. Ogromne głazy dostarczane były z kamieniołomów znajdujących się w odległości 15 km, obrabiane w celu idealnego ich dopasowania do siebie zapewniającego stabilności konstrukcji, a następnie układane bez stosowania jakiejkolwiek zaprawy..  Hmmm, wszystko pięknie jednak nie do końca jest jasne, jak Inkowie transportowali owe kamienie, ponieważ nie znali ani koła, ani rolek. Nie jest również zrozumiałe, jak je obrabiali znanymi sobie narzędziami kamiennymi, których twardość nie wystarczała do obróbki granitu. Współczesnego obserwatora zdumiewa ponadto precyzja spasowania ze sobą poszczególnych elementów kamiennych.


Ta potężna budowla to jednak tylko część warownej twierdzy, z której spore ilości kamienia rozszabrowali Hiszpanie na budowę swoich siedzib w Cusco, a część została zniszczona przez liczne trzęsienia ziemi w tym rejonie.. W górnym fragmencie twierdzy pozostały jeszcze elementy dwóch czworokątnych wież - Sallaqmarca, Paucamarca - o niejasnym przeznaczeniu.. Być może zamieszkiwała je załoga twierdzy lub przechowywano tutaj produkty spożywcze.. Wieże, po tym jak zasypali je Hiszpanie, zostały wykopane przez archeologów dopiero w latach 30-tych XX wieku.. Połączone były podziemnym korytarzem z budowlą przypominającą basztę wzniesioną na planie koła, z wewnętrznym dziedzińcem, otoczoną podwójnym murem. Służyła ona prawdopodobnie jako punkt dowodzenia i miała stanowić ostatni punkt oporu..


Twierdza Saqsaywaman połączona była także podziemnymi korytarzami z pałacami Inków w Cusco.. Uchodziła w ówczesnym czasie za cel nie do zdobycia.. Według legendy, w Saqsaywaman miał zostać ukryty skarb Inków, drogocenne złote artefakty, mumie i liczne klejnoty wywiezione przed Hiszpanami z Coricanchy (Świątyni Słońca).. Przez 300 lat poszukiwacze skarbów przegrzebali obszar twierdzy, nic jednak nie znajdując.. Ale sporo faktów i opowieści hiszpańskich zakonników oraz żołnierzy z czasów konkwisty daje pewne wskazówki, że skarb o ogromnej wartości może znajdować się gdzieś w podziemnych korytarzach, łączących twierdzę z Cusco.. Wejścia do podziemnego labiryntu są doskonale ukryte, a część z nich została zapewne zasypana podczas licznych trzęsień ziemi.. Posłuchajcie zatem kilku historii związanych ze skarbem Inków..
Javier Sierra, autor powieści „Tajemna wieczerza” zauważył, że w czasie hiszpańskiego podboju Ameryki Południowej, Inkom mimo wszystko udało się ukryć przedmioty o największym znaczeniu, w tym także Punchaco - dysk z czystego złota w kształcie słońca, wysadzany drogimi kamieniami, który był prawdopodobnie najbardziej świętym przedmiotem w Imperium Inków.
Kolekcja skarbów nazwana została „skarbcem Atahualpy” i rzekomo ukryta została w tunelach. Wejście do niego znane było jako Chinkana Grande (Wielka Jaskinia, choć w języku keczua oznacza także „labirynt”). W 1989 roku archeolog Fernando Jimenez del Oso próbował sfilmować wejście do jaskini, ale nie udało mu się to z racji wąskiego przejścia i znajdującego się wewnątrz gruzu. Ale…
W 1600 roku jezuicki zakonnik powiedział: „Święta jaskinia w Cuzco zwana przez Indian - Chinkana, stworzona została przez królów Inków. Jest bardzo głęboka i biegnie przez środek miasta, zaś jej ujście lub wejścia znajdują się w Saqsaywaman. […] Wszyscy Indianie, z którymi rozmawiałem powiedzieli mi, że Inkowie stworzyli te kosztowne i pracochłonne jaskinie, aby pozwolić swym królom i armii przechodzić w czasie wojny z fortecy do Świątyni Słońca, aby czcić swego boga Punchau bez ryzyka zauważenia ich.” .. W XVII wieku starano się odnaleźć skarby ukryte rzekomo pod stolicą państwa Inków. Po tym, jak do podziemi wyruszyła ekipa poszukiwawcza, po kilku dniach wróciła tylko jedna z osób. Co ciekawe, mężczyzna ten wyszedł z otworu pod głównym ołtarzem kościoła Santo Domingo stojącego w miejscu Coricanchy. Co ważne, człowiek ten miał przy sobie wykonaną ze złota kolbę kukurydzy, która stanowiła jasny dowód na prawdziwość legend.
Wiek później, w 1814 roku brygadier Mateo Garcia Pumakahua pokazał swym przełożonym cześć skarbu. Wziął ze sobą oficera, którego z zawiązanymi oczyma kierował z rynku w Cuzco do strumienia, aby potem (po usunięciu kilku kamieni) sprowadzić go kamiennymi schodami do podziemnego świata. Po odsłonięciu oczu, oficer ujrzał wielkie, srebrne podobizny pum zdobione szmaragdami, „cegły” wykonane ze złota i srebra, jak i wiele innych skarbów… Mimo całej niezwykłości tych faktów i zapisków historycznych wydaje się, że rzeczywiście część skarbów z Coricanchy została ukryta, zaś część porzucona, aby dać Hiszpanom poczucie tego, że przejęli wszystko.


W 1993 dwaj poszukiwacze - Javier Sierra we współpracy z Vincentem Parisem próbowali wydobyć skarb. W głównym ołtarzu Santo Domingo rzeczywiście odnaleźli otwór. Ojciec Benigno – przeor zakonników z klasztoru powiedział do nich: „Wasze informacje są prawdziwe. Tunel, o którym mowa rozciąga się jednak znacznie poza Saqsaywaman, bowiem kończy się gdzieś pod Quiro w Ekwadorze.” Jego słowa oznaczały, że korytarze są długie na setki kilometrów. Ale wciąż istniał pewien problem. Wejście, które znajdowało się w pobliżu ołtarza było częściowo zawalone po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Cuzco w 1950 roku.. Jak pisał Sierra: „Kapłan spotkał się ze mną w swym gabinecie tuż przed świtem 21 marca, aby pomóc rozwiązać tajemnicę złotej kolby.
- Powiem tak – pozwolę ci wykonać zdjęcia i zadawać pytania, ale pod jednym warunkiem – zastrzegł. Nie powiesz nikomu, o tym co mówiłem, aż do kiedy mnie tu nie będzie….
Zgodziłem się. Gamarra rozwinął potem leżące na stole zawiniątko, z którego ukazały się bogato zdobione, złote korony.”
Sierra dowiedział się także, że tunele miały specjalne przeznaczenie. „Każdego 24 czerwca wnętrze tunelu było oświetlane przez promienie słoneczne, które odbijały się od słynnego dysku i były przekazywane dalej do wnętrza Chinkany. Tam rzędy luster z wypolerowanego metalu przewodziły światło do Saqsaywaman.”..
Jeśli skarb Inków zostanie kiedykolwiek odkryty, przyćmi wszelkie inne archeologiczne znaleziska.. Ale czy to się kiedykolwiek stanie??..
Fotka poniżej uwidacznia odległość twierdzy od położonego w dole Cusco..


Na trzech tarasach twierdzy Saqsaywaman w obrębie murów obronnych pobudowano pomieszczenia mieszkalne oraz zbiornik na wodę zasilany podziemnym systemem kanałów. Kompleks posiadał dużą liczbę pomieszczeń magazynowych. Pedro Pizarro opisuje pomieszczenia magazynowe, które były na terenie kompleksu, a które były wypełnione sprzętem wojskowym. Znaczenie wojskowych funkcji tego obiektu zostało podkreślone w 1536 roku, gdy w twierdzy bronił się przez pięć miesięcy Manco Inca, podczas antyhiszpańskiego powstania w Cusco. Po upadku powstania twierdza została częściowo zburzona.


Słońce chylące się powoli ku zachodowi, rzucając pod ostrym kątem jasne, popołudniowe światło na sylwetki wędrujących osób sprawia, iż wydłużone, nienaturalnie wielkie cienie, potęgują mistykę tego miejsca... Zdaję się jakbym wędrował po placu twierdzy w zamierzchłych czasach, w towarzystwie mitycznych tytanów strzegących tajemnicy tej świątyni...


Jak wspominałem, Hiszpanie wywieźli z twierdzy sporo kamienia w celach budowlanych.. Po upadku inkaskiego powstania, zaczęli oni traktować Saqsaywaman jako źródło kamieni do zabudowy hiszpańskiej w Cuzco i w ciągu kilku lat większość kompleksu zburzono. Zwożono w dolinę blok po bloku na budowę nowych budynków rządowych i religijnych tego miasta, a także na domy najbogatszych Hiszpanów. Praktycznie tylko kamienie, które były za duże i trudne do przeniesienia, pozostały na miejscu.


Duża powierzchnia placu Explanada zalegającego u podnóża kamiennych murów twierdzy, jest w stanie pomieścić tysiące ludzi. Jak wspominałem, zarówno dawniej jak i dzisiaj, plac przeznaczony jest do ceremonialnych obrzędów i uroczystości związanych z lokalnym Świętem  Słońca - Inti Raymi..
24 czerwca obchodzone jest tutaj święto równonocy, któremu towarzyszy pełen uroku spektakl.. Dziesiątki tysięcy widzów, zarówno tubylców jak i przyjezdnych, oblegają okoliczne skały i ruiny. Inti Raymi jest widowiskiem, podczas którego odradza się świat dawnych Inków. W czasie przedstawienia pojawiają się w historycznych strojach żołnierze, księża, Dziewice Słońca, szlachta i Inkowie.. Fajerwerki, parady folklorystyczne i kolorowe korowody już dwa dni wcześniej zaczynają dominować na ulicach Cusco..

                                                                                                                                         fot.- http://qosqo.info
 Kamienie w murach twierdzy są tak blisko siebie, że nie sposób wsunąć pomiędzy nie kawałek papieru. Precyzja, w połączeniu z zaokrąglonymi narożnikami bloków, różnorodność ich kształtów i sposób bezzaprawowego połączenia, pomogły murom twierdzy przetrwać katastrofalne trzęsienia ziemi w Cuzco. W 1983 roku obiekt został wpisany wraz z historycznym miastem Cuzco na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Kończy się moja wędrówka po tej mistycznej, inkaskiej twierdzy.. Słońce powoli chowie się za wzniesieniami.. Rozgrzane powietrze łagodnieje i robi sie nieco chłodniej.. Przed nami jeszcze dwie popołudniowo-wieczorne wędrówki po inkaskich ruinach, a wieczorem "ba-le-ty" czyli uroczysta kolacja w inkaskim stylu, z peruwiańską muzyka w tle i indiańskimi tańcami.. Ale to wszystko za parę godzin.. Na razie jedziemy zwiedzać kolejne inkaskie zabytki..
 

W odległości kilometra od twierdzy Saqsaywaman znajduje się miejsce kultu i ceremonii, skalne sanktuarium Kenko (Q'inqu). Późnym popołudniem docieramy naszym autokarem na niewielki parking usytuowany tuż obok sanktuarium, na wysokości ok.3580 m n.p.m...
Kenko jest obecnie jednym, wielkim stanowiskiem archeologicznym.. Jak wskazują archeologiczne wykopaliska, Kenko było jednym z największych wak'as (święte miejsca) w regionie Cusco, a zarazem pełniło funkcję obserwatorium astronomicznego.. Wiele wak'as budowano na naturalnie występujących formacjach skalnych. Były to miejsca święte, w których składano ofiary i mumifikowano zwłoki.
Kenko ma kształt okrągłej, kamiennej budowli wzniesionej wokół megalitu zwanego intihuatana, czyli "miejsca, gdzie przystaje słońce". To skalne sanktuarium zajmuje powierzchnię nieco ponad 3500 metrów kwadratowych..


Na środku placu, na cokole stoi kamienny monument, którego cień przypomina kształtem pumę, co jak się przypuszcza, odnosi się do jednego z kultów ludów preinkaskich..


Schodzimy na położony poniżej niewielki plac, otoczony dookoła skałami wysokimi na kilka metrów.. Przypomina to półkolisty, skalny amfiteatr.. Z tego miejsca rozchodzi się w głąb skał labirynt wąskich, krętych korytarzy.. Mocno popękana skała z kolumnami i żłobieniami była swego rodzaju fasadą podziemnej świątyni..


Wąskim korytarzem przeciskamy się w głąb skalnego labiryntu.. Droga wiedzie przez przesmyk między płasko oszlifowanymi, wiszącymi skalnymi ścianami..


Po paru chwilach dochodzimy do podziemnej groty.. W skalnej ścianie wyciosano siedzenia i kamienny ołtarz.. Najprawdopodobniej był on miejscem składania mumii przygotowanych do rytuałów pogrzebowych. Grota uważana jest za grobowiec Inki Pachacutiego.


Nieco dalej, po przejściu kolejnego odcinka korytarzy, docieramy do skały w której wyżłobiono zygzakowatą, wąską rynienkę.. Z tym miejscem wiąże się prawdopodobnie nazwa sanktuarium.. Otóż, w języku keczua słowo q'inqo oznacza coś skręconego, zygzak.. Do owej rynienki wyżłobionej w skale wlewano krew ofiar, aby mogła spłynąć przez otwór w skale. Miało to symbolizować przejście do świata podziemnego..


Ze świątynnego wzgórza dostrzegam w oddali zabudowaną dolinę Cusco, która powoli pogrąża się w wieczornym mroku.. Przed nami jeszcze jedno ciekawe miejsce, a zmrok zapada tutaj bardzo szybko, trzeba więc troszkę się pośpieszyć..


Wychodzimy z terenu świętego sanktuarium Kenko, sprawnie zajmujemy miejsca w naszym autokarze i ruszamy do ostatniego już dzisiaj miejsca inkaskich ruin.. Tym razem celem jest Tambomachay – archeologiczne ruiny inkaskie najprawdopodobniej związane z kultem wody, nazywane także często Kąpieliskiem Inki.. Autokar ponownie rusza pod górę asfaltową drogą, łączącą Cusco z miastem Pisac położonym w dolinie Urubamba.. Po przejechaniu około 6 km od ostatniego postoju przy sanktuarium Kenko, mijając po prawej stronie drogi malutką, górską twierdzy Pukapukara położoną na wysokości 3660 m n.p.m, zatrzymujemy się kilkaset metrów dalej na przydrożnym parkingu samochodowym.. Z parkingu odchodzi w lewo wąska, gruntowa droga, która wznosząc się lekko pod górę, doprowadza nas po około 0,5 kilometrowym podejściu do usytuowanych na niewielkim zboczu ruin Tambomachay.. Jest już dość późne popołudnie i robi się coraz bardziej szaro, lecz dzięki temu w rejonie archeologicznego kompleksu Tambomachay praktycznie pusto.. Poza naszą, kilkunastoosobową grupką tylko dwójka amerykańskich turystów i troje młodych Francuzów.. Nie będzie „tłoku” podczas robienia jednych z ostatnich fotek tego dnia..
Tambomachay lub Tampumachay (z keczua: tanpu mach'ay, miejsce spoczynku) jest budowlą archeologiczne związaną z Imperium Inków, złożoną ze skalnych tarasów wykonanych z wygładzonych ciosów kamiennych. Składa się z szeregu akweduktów, kanałów i wodospadów..


Funkcja tej budowli nie jest jednak dokładnie rozpoznana do dnia dzisiejszego. Być może służyła jako wojskowy posterunek strzegący strategicznej drogi pomiędzy Cusco a Pisac lub była formą uzdrowiskowej miejscowości dla Inkaskiej elity ??.. Opinie naukowców i ostatnie wyniki prac archeologicznych skłaniają do tezy, iż kompleks ten był prawdopodobnie siedzibą Inki Tupaca Yupanki lub formą świątyni wodnej..
 Z tego względu, że współcześnie woda w misie kojarzy się z myciem, niektóre źródła błędnie podają informacje jakoby była to inkaska łaźnia.. Do dziś przez cztery mury w kształcie tarasów z typowymi dla Inków ślepymi, trapezowymi wnękami, kamiennymi kanalikami spływa do mis woda, która najprawdopodobniej pochodzi z podziemnego źródła lub dawnej kanalizacji Inków..


Najpewniej pozostanie tajemnicą to czy (jak niektórzy przypuszczają) kąpali się tutaj zmęczeni biegacze inkascy czy też pomieszkiwał tu Inka przeprowadzający wodne ceremonie...
Ponoć wypływająca z dolnego tarasu dwoma kanalikami woda ma właściwości lecznicze.. Nie dam głowy za to stwierdzenie, ponieważ byłem na tyle zdrowy, że nie skorzystałem z owego cudownego źródełka..


Łaźnia , łaźnią, a ja faktycznie będę musiał skorzystać z porządnej kąpieli, lecz już nie tutaj a w hotelu w Cusco, bowiem dzień pełen atrakcji historycznych i archeologicznych w mitycznej stolicy Inków dobiega końca.. Czas troszkę zabalować i skosztować specjałów peruwiańskiej kuchni.. Zjeżdżamy z malowniczych wzgórz w dół do doliny Cusco.. Przed nami uroczysta kolacja i wieczór folkloru peruwiańskiego.. Parę minut po godzinie 20-tej zasiadam w przytulnej restauracji, usytuowanej przy Placu Głównym Cusco.. Teraz przez jakiś czas będę delektował się przysmakami peruwiańskiej kuchni przy dźwiękach gitar, fletni pana, pośród kolorowej grupy peruwiańskich tancerzy, umilających swym występem dość wyczerpujący dzień..


Podczas słuchania peruwiańskich melodii w wykonaniu tego zespołu folklorystycznego, zaintrygował mnie solista, który z upływem czasu  wyciągał coraz większą fletnię, aż w końcu mnie załamał.. Zagrał na tak dużej fletni, że przewyższała jego wzrost, a facet miał około 170 cm licząc razem z pomponem czapki.. Ja też wyszukałem sobie w Peru, w muzycznym sklepie oryginalną fletnię, ale taką wielką jaką pokazał ten grajek, raczej nie przewiózłbym samolotem w bagażu podręcznym...


Nie tylko kolorowe stroje tych młodych, kruczoczarnych Indianek przyciągały oko…. Z tego wszystkiego nawet specjalnie nie zwracałem uwagi na serwowane menu, ale wiem jedno, że było wyśmienite i dobrze przyprawione..


Na koniec nie mogło zabraknąć rytualnej ofiary złożonej Matce Ziemi z zielonych liści koki.. Do rytuału zaproszono oczywiści także turystów. Czego jak czego, ale koki to tutaj jest na każdym kroku jak u nas liści na drzewach.. Herbatka Mate Coca, liście sprzedawane w torebkach na kilogramy jak u nas cukier w sklepie, różnego rodzaju pastylki i cukierki a’la Coca do żucia, ssania, naparów itp… Można jednym słowem przewędrować całe Peru boso i na haju.. Echh, gdyby to nasi sejmowi przeciwnicy „marychy” i zagorzali zwolennicy kościoła ujrzeli, to chyba uznaliby Peru za diabelską krainę, a tutaj przecież tyle kościołów w każdej wiosce i mieście, jak u nas grzybów po deszczu.... I jak to jest?  Panie prezydencie jak tu żyć?.. Sam sobie chyba odpowiem – Żyć z nadzieją do przodu, duperelami się nie przejmować a rozterki i bieda musi kiedyś pofolgować..


W tym optymistycznym, roztańczonym i rozśpiewanym wieczornym nastroju, jeszcze przed snem spacer po rozświetlonym Placu Głównym Cusco – Plaza de Armas.. Otaczają go liczne restauracje, gdzie można skosztować typowych peruwiańskich dań, w podcieniach starych budowli można napić się kawy lub mate de coca - naparu z liści koki i poobserwować, jak toczy się życie mieszkańców tego niesamowitego miasta. Szczególnie wieczorami panuje tutaj przyjemna atmosfera, krzątają się kolorowo ubrani ludzie, pucybuci, sprzedawcy pamiątek, uliczni artyści, a całe centrum jest rozświetlone licznymi latarniami i neonami nocnych restauracji oraz kawiarni..


Pośrodku placu stoi piękna fontanna, na szczycie której czuwa nad miastem złota sylwetka Atahualpy, czternastego władcy imperium Inków, skazanego na śmierć przez Hiszpańskich konkwistadorów za odmowę poddania się władzy hiszpańskiej i nawrócenia się na chrześcijaństwo.. Pod spodem widnieje napis w języku keczua - "Kosko hatun llacta" - Wspaniałe miasto Cusco


I co tutaj więcej puentować..?? Czas powoli zbierać się do hotelu i oddać błogiemu snu oraz zaprosić na kolejny odcinek wędrówki po Peruwiańskiej ziemi.. Tym razem spalimy troszkę kalorii wyruszając na wędrówkę po mistycznym, przepięknym inkaskim kompleksie świątynnej twierdzy Ollantaytambo.. Będzie to przedsmak prawdziwego oblicza górskich, warownych, inkaskich świątyń przed docelową podróżą do Machu Picchu, które odwiedzimy w kolejnych dniach wyprawy… Tak więc następny dzień zapowiada się emocjonująco i malowniczo, zatem do kolejnego spotkania na indiańskich ścieżkach…


KONIEC cz.VI
C.D.N…

1 komentarz: