Zdjęcie:

niedziela, 1 września 2013

Ameryka Południowa - Peru, Boliwia cz.VIII


Odcinek VIII
Święte Miasto Inków – MACHU PICCHU

Machu Picchu – te słowa działają jak narkotyk na każdego podróżnika i globtrotera, przyprawiają o szybsze bicie serca, przyciągają jak magnes tych, którzy odwiedzają Peru i tereny dawnego Inkaskiego Imperium… Tak po prawdzie jest to chyba najbardziej ekscytujący zabytek i święte inkaskie sanktuarium, rozpoznawalne przez niemalże każdego człowieka interesującego się choć troszkę podróżami.. Miejsce marzeń, tajemnic i wielu legend inkaskich z nim związanych, niezwykłe i chyba najbardziej tajemnicze miasto świata, zbudowane wysoko w górach, w odległości 112 km od Cusco... I to właśnie miejsce jest kolejnym celem w mojej podróży po ziemi inkaskich władców sprzed setek lat... Aby dotrzeć w ów piękny, górzysty region Andów Peruwiańskich, ruszamy wczesnym rankiem z naszej bazy hotelowej w Cusco do poznanej poprzedniego dnia miejscowości Ollantaytambo, skąd dalszą podróż kontynuować będziemy wąskotorową kolejką przez dolinę Urubamba do wioski Aguas Calientes położonej u stóp Machu Picchu i dalej na szczyt, do kompleksu inkaskich ruin Machu Picchu specjalnymi, turystycznymi busami… A oto mapka naszej dzisiejszej trasy: Cusco – Machu Picchu..


Odcinek trasy Cusco - Ollantaytambo pokonujemy w niespełna półtorej godzinki.. Nasz pociąg do Aguas Calientes (Machu Picchu) ma planowy odjazd o godzinie 11:15… Trzeba być przed czasem i brać pod uwagę różne komplikacje w czasie drogi dojazdowej, bo z tym pociągiem nie mam zmiłuj… Bilety na trasę do Machu Picchu są rezerwowane dużo wcześniej, tutaj nie zdarza się przyjść na peron i kupić normalnie bilet na przejazd w ten sam dzień… Miejsca w pociągu są numerowane jak w samolocie – każdy ma swój fotel i po sprawie… Gdy ktoś się spóźni na odjazd pociągu nie ma już absolutnie możliwości „przebudowania” biletu na inny termin.. Tak więc parę minut po godzinie 10-tej maszerujemy uliczkami Ollantaytambo w kierunku niewielkiej stacyjki kolejki wąskotorowej, przekraczając po drodze most nad spienionym nurtem rzeki Urubamba.. O tej pięknej, górskiej, świętej rzece płynącej Świętą Doliną, tak ważnej w historii, codziennym życiu i wierzeniach Inkaskich, opowiem w dalszej części relacji, gdy jadąc wzdłuż jej koryta będziemy podziwiać malownicze przełomy z okien pociągu zmierzającego w kierunku Machu Picchu…


Stacyjka w Ollantaytambo to praktycznie jeden peron kilkudziesięciometrowej długości z niewielkim parterowym budynkiem kas biletowych, zadaszoną wiatą w formie poczekalni dla pasażerów i dwutorową mijanką.. Niby nic, a jednak z tego miejsca odchodzi codziennie w kierunku Machu Picchu kilkanaście składów pociągów pasażerskich wypełnionych na maxa..


Mamy jeszcze ponad 20 minut do odjazdu pociągu, więc jest czas by w tym miejscu powiedzieć kilka słów o wariantach dotarcia do Machu Picchu… Praktycznie są tylko dwa: pieszo – tzw. Inca Trail (Szlak Inków) i pociągiem..
Co to takiego Inca Trail?.. Otóż jest to wędrówka Szlakiem Inków prowadzącym częścią panaandyjskiej pieszej drogi po górach, dawniej obejmującej ogromne połacie królestwa Inków. Ta stara Inkaska droga transportowa i dojazdowa do Machu Picchu, została całkowicie odkryta i udrożniona w 1942 roku przez szwedzką ekspedycję pod kierunkiem Amerykanina Paula Fejos oraz dzięki wskazówkom peruwiańskiego archeologa Julio C. Tello... Jest to niewiarygodnie malowniczy spacer po górach.


Inca Trail do Machu Picchu to naprawdę trzy różne szlaki, schodzące się w Intipunku, tzw. Bramie Słońca i jednocześnie wejściu do Machu Picchu. Szlaki znane są jako: Mollepata, Klasyczny Szlak i Jednodniowy Szlak, z których Mollepata jest najdłuższy. W związku z faktem, iż dwa dłuższe szlaki wymagają wspięcia się na wysokość 4200 m n.p.m. łatwo zapaść na chorobę wysokościową. Wycieczki takiej nie można zorganizować na własną rękę. Władze Peru starają się ograniczyć ludzi wchodzących codziennie na szlak, dlatego wycieczkę należy zarezerwować z dużym wyprzedzeniem.. Trekking kosztuje od 200 $ (w najkrótszej 2 dniowej wersji) nawet do 600 $ w wersji 4-dniowej. Najdłuższy 4 dniowy trekking organizowany tylko przez zrzeszone agencje, mające z góry ustaloną cenę.. Dziennie na szlak może wyjść ograniczona, bardzo niewielka ilość osób, dlatego bilety na konkretny dzień, nazwisko i numer paszportu (bilety te są nie zamienialne).. Zwłaszcza w sezonie należy je wykupić na długo przed terminem (parę miesięcy a nawet rok do przodu !!). Jeśli mamy odpowiednio dużo czasu warto ponieść taki koszt. Wędrówka Świętą Doliną Inków daje możliwość zobaczenia wielu monumentalnych pozostałości po budowlach kultury Inków.
A tak wygląda na mapce poniżej przebieg 4-dniowego Inca Trail


Istnieje jeszcze kombinowany sposób dotarcia do Machu Picchu  dla tych, którzy mają sporo czasu, chcą przeżyć więcej emocji i przygód oraz uniknąć płacenia wysokich cen turystycznych. W tym wypadku należy w Cusco wsiąść w autobus do Quilamabmba, potem przesiąść się, by dotrzeć do miejscowości Santa Teresa. Następnego ranka należy dostać się autobusikiem do Hydroelectrico i złapać pociąg do Aguas Calientes. Wydaje się trudne? Przygoda murowana…
Nasza wyprawa do Peru i Boliwii nie ma aż tak wiele czasu na wykorzystanie wariantu kilkudniowego w celu dotarcia do Machu Picchu, zatem pokonujemy tę trasę pociągiem i autobusem turystycznym.. W tym właśnie momencie na peron podstawiany jest nasz środek lokomocji – spalinowa jednostka, jak się za chwilę okaże, z kilkoma luksusowymi i naprawdę wygodnymi wagonami turystycznymi..


Jak wspomniałem wcześniej, z tej niewielkiej stacyjki odprawianych jest codziennie kilkanaście składów pociągów zmierzający w kierunku Machu Picchu.. Skąd taka ilość?.. Już wyjaśniam.. Zaginione inkaskie miasto Machu Picchu to oczywiście jedna z największych atrakcji turystycznych świata.. Na docierających tutaj turystach można zarobić niezłe pieniądze, stąd linię kolejową pomiędzy Cusco, Ollantaytambo i Machu Picchu obsługują aż 3 konkurujące ze sobą spółki kolejowe. Główna i największa z nich to PeruRail, ale są jeszcze dwie mniejsze firmy:  Inca Rail i Machu Picchu Trains. PeruRail oferuje szereg różnych klas pociągów w zależności od posiadanego budżetu i zasobności portfela turysty.. Od tanich, lecz stosunkowo wygodnych opcji pociągu o nazwie „ Wyprawa” (dawniej Backpacker) przez wyższy standard „Vistadome” do Super-Deluxe klasy biznesowej „Hirham Bingham". Podobne opcje pociągów są u konkurencyjnych przewoźników.. Zatem przy 3 przewoźnikach i kilku wersjach pociągów oraz kilku kursach dziennie, stacja Ollantaytambo obsługuję i odprawia na dobę około 34 składy pociągów (11 odj. +11 przyj. PeruRail, 3 odj. + 3 przyj. Inca Rail,  3 odj. + 3 przyj. Machu Picchu Trains).. A teraz proszę nie spaść ze stołka czytając orientacyjne ceny biletów.. Najtańsze z nich na pociągi wersji „Wyprawa” wahają się w granicach 50-60 $ w jedną stronę na osobę.. Pociągi o wyższym standardzie „Vistadome” to wydatek 80-100 $ w jedną stronę, a klasa biznesowa „Hirham Bingham" to ceny od 450 – 700 $ w jedną stronę!!!.. Nasz wybrany przewoźnik to Inca Rail.. Będziemy podróżować w wagonach o trochę wyższym standardzie niż turystyczny tzw. klasą executive (kierowniczą). Pociąg podjechał czas zatem zaglądnąć do środka wagonów i zająć miejsca..


Po wejściu do środka wagonów czeka mnie miła niespodzianka.. Wnętrze wygląda naprawdę komfortowo.. Widać, że przewoźnik kładzie nacisk na dobry smak wyposażenia, komfort i relaks w czasie przejazdu i podziwiania uroków Świętej Doliny Inków (Sacred Valley). Dobrze wyściełane siedzenia, ekspansywne panoramiczne okna i posiłkowy serwis na pewno umilą półtoragodzinny czas przejazdu do Machu Picchu.. W wagonie znajdują się zaledwie 42 miejsca dla pasażerów zatem pełny luzik..


Duże, panoramiczne okna i składane stoliki umożliwiają cieszyć się pełnią krajobrazu oraz wygodą w czasie spożywania posiłków... W tej wersji pociągu firma przewozowa oferuje w czasie całej podróży wybór słodkich i pikantnych ciastek, suszonych owoców, tutejszej czekolady oraz różnych zimnych i ciepłych napojów do wyboru.


Zajmujemy miejsca według numeracji na biletach.. Mnie udaje się zasiąść przy oknach po lewej stronie wagonu patrząc w kierunku jazdy.. Jest to bardzo korzystne, gdyż jadąc z Ollantaytambo do Machu Picchu linia kolejowa prowadzi prawym brzegiem rzeki Urubamba. Całe widoczki na dolinę i koryto rzeki oraz przeciwległe wzniesienia ukażą się wtedy po naszej lewej ręce.. Prawa strona to praktycznie zalesione i bez widokowe zbocza doliny Urubamba.. Będzie to zatem jedyna okazja do pstryknięcia w czasie jazdy kilku fotek malowniczych przełomów Urubamby, ponieważ powrót tą trasą mamy zaplanowany na późne godziny wieczorne, a wtedy już nie będzie praktycznie nic widać.. Lekkie szarpnięcie uświadamia mi, że pociąg powoli rusza ze stacji w Ollantaytambo… Już po kilku minutach jazdy za oknami pociągu ukazują się pierwsze widoki malowniczych, andyjskich wzniesień oraz spienione nurty rzeki Urubamba..


Historia powstania tej linii kolejowej liczy sobie dokładnie 100 lat.. Budowę kolei wąskotorowej o rozstawie toru 914 mm przez dolinę Urubamba rozpoczęto w 1913 roku. Trasa wymagała wysadzenia wielu skał, a w niektórych wiercono tunele.. Dopiero w 1928 roku, po zbudowaniu 110 kilometrów torów dotarto do Aguas Calientes. Osiągnięcie 112 kilometra (dolna stacja Machu Picchu) trwało kolejne 20 lat, do 1948 roku. W 1978 roku przedłużono trasę kolejową do Quillabamba.. Niektóre odcinki są jednak tak strome, że pociąg może pokonać je jedynie jadąc zygzakiem.. Odcinek pomiędzy Aguas Calientes i Quillabamba nie jest obecnie użytkowany ze względu na zniszczenia, jakich doznał w czasie El Niño w 1997 roku.


Ze stacji w Ollantaytambo do podnóża Machu Picchu czyli miejscowości Aguas Calientes dokąd dojeżdża pociąg jest około 45 km trasy kolejowej.. Pociąg pokonuje ten odcinek w 1 godz. 30 min.. Jak wspomniałem, trasa kolejowa prowadzi prawym brzegiem rzeki Urubamba, dnem doliny Urubamba.. Mamy zatem sporo czasu, rozkoszując się malowniczymi widoczkami za oknami, aby poznać nieco szczegółów o dolinie jak i samej rzece, tak ważnej dla Inków w tamtych czasach..
Święta Dolina Inków (hiszp. Valle Sagrado de los Incas) w Andach peruwiańskich stanowiła niegdyś rdzeń Imperium Inkaskiego. Została wyżłobiona przez rzekę Urubamba i jej dopływy. W dolinie znajduje się szereg stanowisk archeologicznych związanych z kulturą inkaską. Płynąca dnem doliny rzeka Urubamba (Río Urubamba) na obszarze Świętej Doliny, między Pisac i Ollantaytambo, nazywana jest także Willkamayu (jęz. quechua "Święta rzeka"). Zmierza ona od swych narodzin czyli źródeł Vilcanota, wypływających ze zboczy pasma Cordillera La Raya, w kierunku północny - północny-zachód i po 724 km zlewając się z rzeką Tambo, tworzy rzekę Ukajali, największy źródłowy dopływ Amazonki.


Dolina Urubamba podzielona jest geograficznie na dwie części przez Mainique Wear (wąski kanion ze złowrogą reputacją ze względu na niebezpieczną po nim nawigację): Górną Urubambę na południu i Dolną Urubambę na północy aż do ujścia w rzece Ukayali.. Górna część Doliny Urubamba jest gęsto zaludniona i intensywnie uprawiana za pomocą nawadniania. Istnieje tutaj wiele pozostałości po Imperium Inków, w tym pozostałości słynnego miasta-cytadeli Machu Picchu, do którego właśnie zmierzam.. W czasie naszej dzisiejszej wędrówki dotrzemy przez odcinek andyjskiej dżungli na skraj Machu Picchu, nad pionowe urwisko wznoszące się na wysokość 600 m od koryta rzeki, gdzie będzie doskonale widać malownicze meandry i zakola rzeki Urabamba..
Wracajmy jednak do teraźniejszości.. Pociąg sunie powoli dnem doliny, wzdłuż spienionych, brązowych wód rzeki Urubamba..


Po drodze w oknie pociągu migają maleńkie domy z kamienia i palonej cegły, a pola kukurydzy ustępują miejsca eukaliptusowym zagajnikom.. W tle wznoszą się skalne ściany pokryte zielonymi chaszczami, przechodzące momentami w ośnieżone szczyty Nevado Veronica (5680 m), będące główną elewacją pasma Cordillera Urubamba.. Rzeka Urubamba płynie dalej wzdłuż torów, wcinając się coraz bardziej w głąb doliny, a brązowa piana na jej powierzchni unoszona jest coraz szybszym prądem…


W pewnym momencie dolina Urubamba staje się bardzo wąska.. Wjeżdżamy w niewielki, skalny tunel wykuty w zboczu wzniesienia..


Za tunelem pojawia się coraz większa ilość zieleni… Od 90-tego kilometra pociąg kołysze się przez tropikalną dżunglę, jedną z najwyżej położonych na świecie… Powietrze staje się bardziej wilgotne i ciepłe.. Wysokie drzewa endemicznego gatunku Q'euña (Polylepis racemosa) porośnięte epifitami Bromelii, kolorowymi orchideami, liczne odmiany paproci i zwisające liany pokrywają strome stoki od podstawy aż po szczyt…


W prześwitach zielonej gęstwiny dżungli, po drugiej stronie rzeki na zboczach przeciwległych wzniesień, ukazują się przez moment ruiny inkaskich budowli, otoczone zielonymi rolniczymi tarasami uprawowymi..


Na 107 kilometrze w wąwozie jest praktycznie tylko miejsce na rwącą rzekę Urubamba i tory kolejowe…


Wybujała dżungla rosnąca na stromych, skalnych ścianach towarzyszy nam w podróży aż po samo miasto Aguas Calientes, do którego po półtoragodzinnej podróży z Ollantaytambo i pokonaniu 45 km trasy, zbliża się powoli nasz pociąg…


Kwadrans przed godziną 13-tą wysiadamy na peronie w Aguas Calientes, kierując się w stronę wyjścia na miasto..


Stacyjka w Aguas Calientes niewielka, zresztą jak i sama miejscowość wciśnięta w wąskie gardło wąwozu pomiędzy strome, skalne wzniesienia, porośnięte andyjską dżunglą…
Jednak wielkość nie ma tu większego znaczenia.. Aguas Calientes jest głównym terminalem dla pociągów przywożących tutaj w okresie wakacyjnym tysiące turystów, chcących obejrzeć siódmy cud świata – Machu Picchu.. Malownicze położenie, bliskość inkaskiego sanktuarium Machu Picchu, gorące źródła(aguas callientes), duża ilość restauracji oraz setki miejsc noclegowych w hotelikach jakie obecnie oferuje ta niegdyś zapyziała, zapomniana w górach wioska powodują, iż Aguas Calientes staje się z roku na rok coraz bardziej rozwiniętą miejscowością turystyczną w tym rejonie Andów i doskonałą bazą wypadową na inkaskie szlaki..


Po wyjściu ze stacji trzeba przedreptać kilkaset metrów do znajdującego się nieopodal, jednego z punktów odjazdu autobusów turystycznych na Machu Picchu.. W międzyczasie przedstawię w skrócie historię rozwoju tej niewielkiej miejscowości na inkaskim szlaku..
Miasteczko Aguas Calientes położone jest w ciasnej w tym miejscu dolinie rzeki Urubamba, otoczone z każdej strony wysokimi i bardzo stromymi zboczami. Tak po prawdzie to kilka wąskich uliczek gęsto zabudowanych domami, niewielki centralny plac Manco Capaka oraz wiele restauracji i hotelików.. Obrazowo wygląda to tak, jakby na końcu doliny Chochołowskiej wybudować nieduże miasteczko... Idąc pod górę wzdłuż koryta górskiego potoku Vilcanota, główną ulicą „Avenida Hermanos Ayar” zabudowaną hotelami i restauracjami, szerokość tej mieściny zawęża się do tej jednej ulicy na końcu której, u podnóża gór znajdują się gorące źródła i termalne baseny...


Aguas Calientes leży na wysokości 2040 m n.p.m. Liczy sobie obecnie ponad 2500 mieszkańców. Klimat jest tutaj umiarkowany i wilgotny z powodu otoczenia wysokim andyjskim lasem, a średnia temperatura wynosi 16 °C. Okres pory deszczowej zaczyna się w listopadzie i kończy w marcu… Aguas Calientes znajduje się niespełna 2 km od Puente Ruinas, dolnej stacji Machu Picchu, skąd do kompleksu inkaskich ruin Machu Picchu kursują ruchem wahadłowym autobusy przedsiębiorstwa przewozowego Consettur Machu Picchu.. Aguas Calientes (po hiszpańsku "Ciepłe wody" lub "Gorące źródła"), czasami określane jest jako Pueblo Machu Picchu.. I właśnie od owych naturalnych, gorących źródeł termalnych znajdujących się 800 metrów powyżej centrum, w odległości 10 minut marszu, miejscowość przyjęła swą nazwę. Dawniej była to zapyziała mieścina, ciągnąca się wzdłuż torów kolejowych, zapomniana przez Boga i cywilizację..


Historia miasteczka Aguas Calientes ma swój początek u progu XX wieku, kiedy to rozpoczęto prace budowlane na linii kolejowej łączącej Cusco z miejscowością Santa Ana.. W 1901 roku kilka rodzin pracowników zatrudnionych przy budowie kolei, zdecydowało się pozostać tutaj w dolinie pomiędzy stromymi, górskimi zboczami pokrytymi roślinnością dżungli i założyć małą pracowniczą osadę, a właściwie kolejarski obóz o nazwie Maquinachayoq.. Nie mieli oni wtedy bladego pojęcia jakie niezwykłe, archeologiczne ruiny znajdują się w górach, w odległości zaledwie 6 km od ich osady.. I tak byłaby to tylko niewielka osada ze stacją kolejową jakich w tym regionie Peru, gdyby nie eksploracja ruin zaginionego inkaskiego miasta przez pewnego amerykańskiego historyka w 1911 roku.. Amerykański uczony Hiram Bingham, profesor Yale University, wraz z władającym językiem keczua przewodnikiem Melchorem Arteaga natrafili 24 lipca 1911 roku na ukryte wysoko w górach, na obszarze gęstego wysokiego andyjskiego lasu, ruiny zaginionego inkaskiego sanktuarium.. Świat po raz pierwszy dowiedział się o świątynnym mieście Inków nazwanym od góry, na szczycie której zostało zbudowane - Machu Picchu.
Do 1931 roku, kiedy to prace związane z budową linii kolejowej zostały ukończone, miejscowość Aguas Calientes była głównym ośrodkiem hoteli pracowniczych i ich rodzin.. Po odkryciu Machu Picchu przez Hirama Binhama kompleksem ruin zainteresował rząd peruwiański i zagraniczni naukowcy.. Od tego momentu nastąpił stopniowy rozwój Aguas Calientes.. W latach 90-tych, turystyka poczęła rozwijać się szybko, a tempo to trwa do dziś. Obecnie Aguas Calientes oferuje odwiedzającym ponad 600 miejsc noclegowych oraz wiele restauracji..


Ze względu na turystów odbudowano centralny plac Manco Capaca, a gorące źródła przekształcono w baseny termalne z przebieralniami, prysznicami i barem.. Gospodarczy rozwój miasteczka skoncentrowany jest wokół turystyki, więc ludność zajmuje się sprzedażą różnych produktów i formami zakwaterowania turystów. Jak już wspominałem, gorące źródła znajdują się w odległości 800 metrów na wschód od centrum, idąc pod górę wzdłuż koryta górskiej rzeczki Vilcanota. Są to źródła siarkowe o temperaturze między 38 °C - 46 °C, mające właściwości lecznicze. Baseny termalne zostały zniszczone przez powodzie kilka lat temu, lecz już zostały odbudowane.


Sposoby dostania się z Aguas Calientes do leżącego ponad 400 metrów wyżej skalnego miasta Inków Machu Picchu są dwa: autobusem - dla niecierpliwych, zamożniejszych i bardziej leniwych - koszt 17 USD (55 sol PEN) w obie strony, kursy co 30 minut lub na piechotę - ścieżką (czy też raczej niekończącymi się inkaskimi schodami) z ciosanych bloków kamiennych, przecinających drogę autobusu. Warto pamiętać o sporym zapasie wody do picia, gdyż samo wejście zajmuje w zależności od umiejętności i kondycji 1,5h - 2,5h ... Ponieważ nie jesteśmy grupą niecierpliwą, ani też zbytnio zamożną czy leniwą, jednak ograniczoną czasowo w trakcie naszej wielodniowej wyprawy po całym Peru, stąd zdajemy swe doczesne życie w ręce doświadczonego, peruwiańskiego kierowcy i niewielkim turystycznym autokarem ruszamy pod górę.. Nasz autokar opuszcza centrum miasteczka, przejeżdżając przez żelazny most na rzece Urubamba.. Zaczyna się najbardziej emocjonująca i zarazem główna atrakcja całego mojego pobytu na terenie Peru – podjazd na szczyt i zwiedzanie inkaskiego miasta-sanktuarium Machu Picchu..


Pokonanie autobusem turystycznym tego 8 kilometrowego odcinka trwa ok.30 minut.. Droga Carretera Hiram Bingham- nazwaną tak na cześć amerykańskiego profesora i archeologa Hirama Binghama człowieka, który okrył na nowo dla świata inkaskie zaginione miasto, wije się w górę 13-toma zakosami po stromym zboczu porośniętym tropikalnym, górskim lasem.. Jazda daje sporo emocji, ponieważ droga obfitująca w serpentyny jest wąska, a w czasie mijanki autobusów robi się naprawdę ciasno (lusterko w lusterko), natomiast zbocze opadające w dół, porośnięte gąszczem tropikalnego, górskiego lasu jest bardzo strome.. Budowa owej bitej, utwardzonej drogi dojazdowej od Ruinas Bridge w Aguas Calientes do ruin Machu Picchu rozpoczęła się w 1948 roku. W tym czasie skalny kompleks Machu Picchu nie był jeszcze międzynarodową, turystyczną atrakcją jaką stał się w latach późniejszych..


Droga Hirama Binghama z widocznymi zakosami prowadzącymi po stromym zboczu, wijąca się pośród tropikalnego andyjskiego lasu – widok z platformy na Machu Picchu..


Po niespełna 30 minutach wspinaczki pod górę, nasz autobus dociera do górnej stacji Machu Picchu na wysokość 2470 m n.p.m., gdzie znajduje się końcowy parking autokarów turystycznych, hotel „Machu Picchu”, sklepik z napojami i słodyczami, kiosk z pamiątkami, niewielka restauracyjka, budynek kasowy z bramkami wejściowymi na teren kompleksu oraz toalety (ostatnie i jedyne przed wejściem do kompleksu ruin).. Wysiadamy sprawnie z busa i zwartą grupką kierujemy się w stronę bramek wejściowych.. Przed wejściem chwilka postoju i obowiązkowe „siusiu” za jednego sol w pobliskich toaletach, bo potem to już tylko ewentualnie w gąszczu tropikalnego lasu poza obszarem sanktuarium.. Z ciekawości spoglądam na tutejsze ceny napoi, piwa i słodyczy… Masakraaa!!.. Czysta komercja to mało powiedziane, raczej totalne ździerstwo !!!.. Woda mineralna pięciokrotnie droższa niż na dole w Aguas Callientes, choć i tam ceny są Zakopiańskie czy Kołobrzeskie.. Malutka butelka piwa kosztuje tyle co u nas „sześciopak” Żywca, a skromniutki lunch to wydatek około 40$, o reszcie nie wspomnę....!!!


Bilety do kompleksu Machu Picchu mamy oczywiście załatwione dużo wcześniej, więc nie ma żadnego problemu z wejściem.. Cena biletu wejściowego na teren kompleksu Machu Picchu wynosi ok.40$ (125 PEN).. Można je nabyć w agencjach turystycznych w Cusco, w punkcie informacji turystycznej w Aguas Callientes oraz przy wejściu do kompleksu, jednak na to nie można zbytnio liczyć, ponieważ liczba turystów wpuszczanych na teren kompleksu została od lipca 2011 roku ograniczona do 2500 osób dziennie.. Powiecie, że to i tak bardzo duża ilość… Hmmm, zapewne, lecz w porównaniu z poprzednimi liczbami, gdzie wcześniej te inkaskie ruiny odwiedzało ok.3500 osób dziennie, to i tak spore ograniczenie.. A planuje się jeszcze większe obostrzenia.. Rząd Peruwiański zamierza wprowadzić projekt o nazwie „Plan Maestro” dla ochrony Machu Picchu.. Maksymalna liczba osób na dobę ma wynosić 500, grupy tylko z przewodnikiem, czas zwiedzania maksymalnie 2 godziny, a opłata ma się zwiększyć do 50$… No to ja mam szczęście, bo zamierzam się powałęsać po ruinach i inkaskich ścieżkach prawie pół dnia…


Bilet w garść i w bramki… Peruwiańscy bileterzy sprawdzają dokładnie, więc nie ma mowy o jakimkolwiek przekręcie.. Wpuszczanie turystów idzie sprawnie, jednak przy stoliczku obok bramek wejściowych robi się mała kolejka.. Jak się za moment okaże, jest tam pieczątka okolicznościowa z wizerunkiem Machu Picchu.. Każdy chce mieć zatem potwierdzenie, że „załapał się” do inkaskich ruin bez ściemy.. Praktycznie wszyscy stemplują nią swoje paszporty na ostatnich stronach.. Ja także chwilkę odczekuję i przybijam stempelek okolicznościowy z Machu Picchu w swoim paszporcie…


No, teraz to już ostatecznie stąpam po świętej ziemi inkaskiego zaginionego miasta-sanktuarium !!!.. Wkroczyłem na teren osławionego, tajemniczego obiektu, który 7 lipca 2007 został ogłoszony jednym z siedmiu nowych cudów świata – Machu Picchu !!!... O Machu Picchu i jego tajemnicach można by napisać niejedną, grubą książkę. Wiele opracowań będących obecnie dostępnych w bibliotekach i archiwach, opisuje bardzo dokładnie fakty związane z tym miejscem, ale także bazuje w znacznej mierze na przypuszczeniach i hipotezach.. Ja postaram się w czasie naszej wędrówki po kompleksie ruin Machu Picchu pokazać na fotografiach jego piękno, a zarazem tajemniczy urok zaginionego miasta oraz co jakiś czas opowiedzieć o jego historii, odkryciu i znajdujących się tutaj różnych budowlach, zarówno mieszkalnych jak i świątynnych… Zatem ruszamy w wirtualną podróż po Machu Picchu dawnymi inkaskimi ścieżkami, schodami i tarasami, po kamiennych murach budowli mających ponad 500 letnią historię..


Zazwyczaj zwiedzanie kompleksu Machu Picchu przebiega w następującej kolejności: do miasta wchodzi się od strony Barracas, dzielnicy rolniczej, dalej podchodzi się na punkt widokowy (mirador). Stamtąd należy udać się do bramy miasta Huaca Puncu, gdzie wchodzi się do centrum miasta i mija kolejne obiekty.. Według takiego właśnie planu przemierzę cały obszar tej inkaskiej metropolii…


Zaraz za okienkami kasowymi idąc szerokim, tarasowym chodnikiem, docieram do kilku skromnych, kamiennych, odrestaurowanych domków. W dawnych czasach były to zapewne domy należące do Barracas, strażników tarasów w dzielnicy rolniczej. Graniczą one bezpośrednio z umiejętnie założonym i zaopatrzonym w rowy nawadniające, tarasowym polem uprawnym (andenes), na którym sadzono głównie ziemniaki i kukurydzę..


Dalej z Barracas w lewo pod górę prowadzi dróżka z licznymi, kamiennymi stopniami, pnąca się zakosami przez tarasy uprawowe w kierunku centralnego punktu widokowego.. Zanim jednak zacznę tam podchodzić, kilka chwil na pstryknięcie pierwszych panoram w kierunku północnym, na rozciągającą się w dole, bajecznie zieloną, otoczoną skalnymi szczytami porośniętymi tropikalnym lasem, dolinę Urubamby..


W trakcie mojej wędrówki opowiem o paru faktach związanych z tym tajemniczym miastem, przedstawię sylwetkę człowieka, który rozsławił to miejsce na światowej arenie, nakreślę kilka hipotez naukowych dotyczących funkcji owego kompleksu w ówczesnym czasie oraz opowiem kilka tajemniczych historii związanych z tym mistycznym miastem..


Tajemnica Inków
Niewiele jest informacji o Machu Picchu, na które są jakiekolwiek historyczne dowody.. Machu Picchu to najpiękniejsze, a zarazem najbardziej tajemnicze miasto świata. Mimo badań prowadzonych od lat, naukowcy nadal nie potrafią odpowiedzieć na wiele pytań. Początkowo uważano, iż było to miejsce ucieczki Dziewic Słońca z powodu odkrycia na terenie kompleksu przeważającej ilości kobiecych mumii.. Tylko 1 mumia na 10 znalezionych należała do mężczyzny.. Naukowcy spierali się czy była to letnia rezydencja inkaskich władców, miasto magików, inkaski uniwersytet czy też może twierdza chroniąca przed dzikimi, amazońskimi plemionami. Inna teoria głosiła, iż twierdza została stworzona przez Inków aby uchronić ich cywilizacje przed zagładą. Późniejsza hipoteza sugeruje natomiast, że miasto już podczas najazdu konkwistadorów musiało być opuszczone i zapomniane lub, że było pałacem królewskim. Tak, czy siak, tajemnica pozostaje tajemnicą, a hipoteza hipotezą.


Według archeologicznych analiz miasto zostało wybudowane w pierwszej połowie XV wieku, a opuszczone zaledwie 100 lat później, około 1537 roku. Jego władcą miał być Pachacutek Inca Yupanqui, dziewiąty z kolei król Inków. Prawdopodobnie liczyło około 1000 mieszkańców. Składało się z dwóch części: wiejskiej i miejskiej. W wiejskiej znajdowały się pola uprawne, które nawadniano specjalnym systemem kanałów. W miejskiej części mieściły się pałace, świątynie i domy mieszkalne. Wszystko to zbudowane zostało z białego granitu i wkomponowane w górskie otoczenie. Jednym z najciekawszych elementów architektonicznych są schody liczące 1200 stopni. Zapewniały one wewnętrzną komunikację na różnych poziomach miasta. W niższej części miasta, po drugiej stronie przełęczy, znajdowała się świątynia, w której mieszkał władca. Wyższe partie Machu Picchu zarezerwowane były dla kapłanów. Tam też znajdowało się obserwatorium, Słoneczna Wieża czy Świątynia Trzech Okien. To wszystko służyło kultowi Słońca, które dla Inków było największym bóstwem. – „..w dzień zimowego przesilenia, kiedy dzień był coraz krótszy, zwyczajny człowiek, nie rozumiejąc astronomicznych subtelności, obawiał się, że wreszcie w ogóle zniknie. Wtedy kapłani w swoistym rytuale złotym łańcuchem przywiązywali Słońce do specjalnie wyżłobionego kamienia, żeby to nie uciekło. Rzeczywiście, od następnego dnia dzień się zaczął robić dłuższy….. Jak z tego wynika miasto Machu Picchu pełniło wówczas funkcję głównego centrum ceremonialnego, ale także gospodarczego i obronnego..


Według historycznych zapisków i przekazów pewnym faktem jest, że wielu członków królewskiego domu Inków jeszcze przed zniszczeniem ich królestwa przez Hiszpanów, po tym jak zabrano im wszystkie kosztowności, uciekło z Cusco w odległe górskie tereny. W kronikach jako ostatnie schronienia Inków w Andach pojawiają się dwie miejscowości – Huilcabamba i Vilcabamba.. W tym rejonie wznieśli oni za pomocą 4000 ludzi twierdze, świątynie i pałace. Dzięki temu byli w stanie atakować Hiszpanów znienacka i dalej się ukrywać.. Dopiero w 1572 roku po śmierci ostatniego władcy Inków – Tupaca Amaru , ataki miały ustać.. Ostatnie grupy Inków opuściły prawdopodobnie ukryte miasto, odchodząc w kierunku Amazonki, a dżungla pochłonęła zarówno Vilcabambę jak i Machu Picchu.. Aż do współczesności legendy o ukrytych skarbach i zaginionym mieście Inków pozostawały żywe. Miasta nie trzeba było nawet poszukiwać, rdzenni mieszkańcy wiedzieli o nim przez cały czas, zresztą aż do XVII w. Machu Picchu było zamieszkiwane. „Odkryte” zostało więc tylko dla reszty świata, dla którego było niedostępne przez ponad 400 lat.. Do ponownego odkrycia, oprócz wspomnianego Hirama Binghama, przyczyniły się jeszcze inne, ciekawe osoby, o których za chwilkę opowiem…


Tymczasem po pokonaniu sporej ilości skalnych stopni docieram do jednego z szerokich tarasów widokowych, skąd doskonale widać cały kamienny kompleks budowli i poszczególne sektory miasta. Nie ma tutaj żadnego turysty a widok wspaniały, warto więc na chwilkę się zatrzymać... Miasto składało się z dwóch części. W Górnej, zwanej Hanan, znajdowały się: Świątynia Słońca, Grobowiec Królewski, Pałac Królewski oraz Intihuatana, największa inkaska świętość. W Dolnej zwanej Hurin mieściły się domy mieszkalne kryte strzechą oraz warsztaty produkcyjne. Na stromych zboczach otaczających miasto znajdowały się tarasy uprawne o szerokości 2-4 m., z pionowymi ścianami między nimi wzniesionymi z kamieni..


Czas mam doskonały, pogodę piękną a całe popołudniowe godziny mogę poświecić na zwiedzanie Machu Picchu, zatem kolejna chwila podróży w czasie i opowieść o ludziach, którzy ślady na Machu Picchu pozostawili jeszcze przed odkryciem go przez wspomnianego Hirama Binghama..


Odkrywanie Machu Picchu
Accla Gualca
Kronika Don Antonio Altamirano, hiszpańskiego konkwistadora zmarłego w 1555 roku, wskazuje na hiszpańskiego żołnierza Muguela Rufino z Burgos, który miał uratować inkaską księżniczkę Accla Gualca z rąk chcących ja zamordować Hiszpanów.. Wspólnie uciekli do Machu Picchu, które było jeszcze w tym czasie zamieszkiwane. Oboje musieli tam przysiąc, że nikomu o owym świętym miejscu nie powiedzą.. Rufino został potem doradcą wojskowym u boku Inka Manco Yupanqui, który zbierał swą armię  w Ollantaytambo, by wyruszyć w celu odbicia Cusco.. Tam też poległ Rufino..


Inca Yupanqui
Dr. John Rowe odkrył oryginalny, hiszpański dokument z roku 1568, który opisuje Inka Manco Yupanqui jako wcześniejszego właściciela ziemskiego Pincho (Picchu).


Canaris
Dwa dokumenty odkryte przez niemieckiego inżyniera Christiana Bues, prowadzącego pomiary w dolinie Urubamba dowodzą, że w 1614 roku w rejonie Machu Picchu wybuchł konflikt graniczny pomiędzy właścicielami tych ziem. Teren ten należał wtedy do plemienia Canaris, którzy prawdopodobnie byli w tym czasie strażnikami Machu Picchu..


Zakon Augustianów
Ziemia na zboczach Machu Picchu przechodziła w kolejnych latach z rąk do rąk na zasadzie dzierżawy lub wykupu.. W 1657 roku teren Machu Pichcu dzierżawił zakon Augustianów, jednak żaden z mnichów nie miał pojęcia o istnieniu samego kompleksu..


Marcos de la Camara
Jedynym znanym współcześnie dokumentem o legendarnym mieście Inków jest akt z 1782 roku, odkryty przez prof. Jose Uriela Garcia.. W dokumencie tym uznaje się, że Machu Picchu wraz z przyległymi terenami zostało kupione przez komendanta Marcosa Antonio de la Camara z poświadczeniem notarialnym.. Z dokumentu wynika, że nazwa miasta to Machu Picchu..
Kolejną osobą chcącą poznać tajemnice tego miasta był francuz Nicolas Wiener, który w 1875 roku uzyskawszy informacje od tubylców przedzierał się doliną Urubamba do Machu Picchu, lecz tam nie dotarł z powodu ciężkiej przeprawy i osunięcia się ziemi…
W tym czasie właścicielem Machu Picchu był już zięć wspomnianego wcześniej komendanta Camary – Martin de Concha, który odwiedził to miejsce po śmierci Camary..


W 1894 roku Don Luis Bejar Ugarte wraz z przewodnikiem Agustino Lizaragą wędrują do Machu Picchu.. Po drodze odkrywają oni inkaski tunel prowadzący pod rzeką Urubamba.. W 1895 roku wysadzają w skałach na trasie do Machu Picchu ścieżkę dla mułów, wiodącą wzdłuż Rio Urubamba..


14 lipca 1902 roku Agustin Lizarraga wraz z przyjaciółmi Don Enrique Palma i Gavino Sanchezem, przeprawiając się z maczetami przez gęste zarośla, wielokrotnie mijając przepaście, dotarli do miasta Inków i wyryli na jednym z pałaców swoje imiona na znak pobytu.. Na terenie Machu Picchu mieszkał wówczas Ancaleto Alvarez, który dzierżawił tutejsze tarasy uprawowe.. Co ciekawe, hołd prawdziwemu odkrywcy składa również sam Bingham. Jeden z synów Binghama cytuje fragment biografii ojca z jego pamiętników: ..„Agustín Lizárraga jest odkrywcą Machu Picchu”.. Dlaczego świat nie wiedział o tym zdarzeniu przez prawie 10 lat, aż do momentu ponownego odkrycia Machu Picchu przez Bihghama?? Oficjalna wersja mówi, że stało się tak ponieważ Lizárraga nie miał wsparcia ówczesnych mediów oraz związków z kręgami naukowymi i akademickimi. Swoją wyprawę sfinansował z własnych pieniędzy.. Jednak nieoficjalna wersja i moim zdaniem bardziej prawdopodobna mówi, że Lizarraga i jego dwaj przyjaciele nie powiedzieli o tym nikomu, ponieważ plądrowali inkaskie miasto w poszukiwaniu złota i brali po cichu wszystko co mógli znaleźć w pierwszej kolejności. Świadczyłby o tym także fakt, że niedługo potem Agustin Lizárraga zorganizował nową wyprawę, aby potwierdzić, że to on dotarł pierwszy do Machu Picchu. Tym razem nie miał jednak szczęścia. Wpadł do rzeki Urubamba, która wije się u stóp miasta. Nigdy nie odnaleziono jego ciała. Czy inkascy Bogowie w taki sposób ukarali Lizarragę.. W 1904 roku jego przyjaciel i współtowarzysz poprzedniej wyprawy Enrique Palma zebrał kolejnych chętnych. Ekspedycja złożona z dziewięciu Peruwiańczyków (sześciu mężczyzn i trzy kobiety) dotarła do historycznych ruin. Można ich uważać za pierwszych turystów w Machu Picchu, gdyż wyprawa ta miała charakter wycieczkowy, a nie naukowy.


W roku 1906 do ruin Machu Picchu docierają dwaj misjonarze – Stuart Mc Nairn i Thomas Paine. Kolejni wędrowcy zapuszczający się w te rejony to dwaj bracia Santander, którzy docierają tutaj w 1909 roku i pozostawiają swoje inskrypcje na cokole Świątyni Słońca.. W tym samym roku dociera tam także Peruwiańczyk Gonzales de la Rosa..


Pośród tych wszystkich osób jest jeszcze jedna postać niechlubnie zapisana w kronikach związanych z odkryciami Machu Picchu.. Chodzi tutaj o niemieckiego przedsiębiorcę Augusto Bernsa. Jego nazwisko pojawia się w badaniach amerykańskiego badacza Paolo Greera. Zdaniem naukowca, z listów i map Niemca wynika, że w 1867 roku u podnóża góry, na której znajduje się Machu Picchu, zbudował on tartak i prawdopodobnie w tym samym roku dotarł do opuszczonego miasta. Opisy z listów Bernsa doskonale pasują do wyglądu Machu Picchu, a na jednej z map jest ono wręcz zaznaczone.. Berns założył spółkę, która poza produkcją tartaczną zajmowała się przemysłową eksploracją zaginionego miasta i handlowała zawartością grobowców oraz innymi zabytkowymi przedmiotami. W swojej działalności Berns korzystał ze wsparcia rządu Peru, któremu na podstawie bardzo intratnej umowy oddawał jedynie 10 procent zysku. Swoją część zysku w tym rabunkowo-przemytniczym procederze otrzymywał prawdopodobnie także prezydent Peru - Andreas Avelino Caceres. Jak twierdzi Greer, wspólnikami Bernsa byli dyrektor Biblioteki Narodowej oraz pewien profesor uniwersytetu w Limie (prywatnie kolekcjoner zabytków). Berns prowadził rabunkową eksplorację miasta przez wiele lat, a znaleziska trafiały w znacznej mierze do Europy.
Naukowcy nie chcą jednak uznać Bernsa za tego, który jako pierwszy wyjawił światu istnienie inkaskiego miasta. Powodem jest jego złodziejska profesja. Wszystko wskazuje na to, że jego spółka, poza produkcją tartaczną, zajmowała się przeszukiwaniem świątyń oraz grobowców i handlowaniem ich zawartością. Bardziej można go więc uznać pierwszym rabusiem Machu Picchu, a nie jego odkrywcą.


W końcu nadchodzi pamiętny rok 1911.. Na kilka tygodni przez wyprawą słynnego amerykańskiego profesora Hirama Binghama, pod samo Machu Picchu podchodzi jego rodak Amerykanin Albert Giesecke, musi jednak zawrócić ze względu na złą pogodę… Wiedza i doświadczenie Gieseckiego będą potem podstawą ekspedycji Hirama Binghama..
Tak więc jak widać, Bingham wcale nie był pierwszy, a tym bardziej nie był odkrywcą Machu Picchu jak to ogólnie podawano do publicznej wiadomości… Był po prostu organizatorem i kierownikiem najsłynniejszej ekspedycji do Machu Picchu dokumentując ją i obwieszczając odkrycie miasta całemu światu.. Z jego zapisków, zdjęć i naocznych relacji świat dowiedział się o istnieniu owego zaginionego Inkaskiego Miasta…

                                                           zdjęcia archiwalne: http://www.nationalgeographic.com
Kto to był Hiram Bingham, jakie były losy jego ekspedycji i dalsze działania na Machu Picchu oraz dlaczego postać tego człowieka jest tak bardzo kontrowersyjna na Peruwiańskiej ziemi, opowiem za parę chwil, tymczasem wróćmy do rzeczywistości i spoglądając na malownicze inkaskie ruiny, podejdźmy jeszcze kawałeczek w górę kamiennym traktem na najwyższy widokowy taras Puesto de Vigilancia (mirador)..


Kilkadziesiąt metrów podejścia i już siedzę u góry przy zrekonstruowanym, szczytowym domku - strażnicy, w przepięknym miejscu widokowym..Tutaj, przy Puesto de Vigilancia był prawdopodobnie punkt, w którym kontrolowano każdego odwiedzającego Machu Picchu.. Dopiero po kontroli przez inkaskich strażników można było wejść do miasta… Stąd wykonywana jest także największa liczba zdjęć inkaskich ruin.. Z żadnego innego miejsca nie ma takiego oglądu na cały kompleks i wyrastający za nim szczyt Wayna Picchu.. Tutaj rozlokuję się na dłużej, by sfotografować dokładnie całe sektory i okoliczną panoramę Machu Picchu..


Rozkładam sprzęt foto, małą mapkę z orientacyjnymi nazwami poszczególnych budowli i zabieram się do fotografowania, jednak cały czas będę opowiadał o tym niezwykłym mieście..
Machu Picchu (Stary Szczyt)
Współczesna nazwa miasta jest połączeniem machu (stary w jęz. keczua) i zapożyczonego z hiszpańskiego słowa pico (szczyt).. Kompleks leży na wysokości 2470 do 2530 m n.p.m.(pomiary wykonane przy wejściu oraz na najwyższym tarasie), na przełęczy pomiędzy Wayna Picchu i Machu Picchu w paśmie Andów Peruwiańskich. Ponad 500 metrów poniżej płynie rzeka Urubamba. Z doliny rzeki nie widać praktycznie żadnego elementu tego wspaniałego kompleksu.. Widoczne w dole skalne miasto ma powierzchnię 5 km kwadratowych, jednak w 1981 roku rząd Peruwiański dodał "Park Historyczny Machu Picchu" do listy naturalnych obiektów chronionych i rozszerzył jego powierzchnię do 325,92 kilometrów kwadratowych (32 592 ha) obejmującą tereny wokół Machu Picchu oraz cały szlak Inków.. W 1983 UNESCO ogłosiło Machu Picchu chronionym parkiem Światowego Dziedzictwa Narodowego, opisując go jako "absolutne arcydzieło architektury i niepowtarzalne świadectwo cywilizacji Inków".


Kompleks zabudowy jest rozległy, w pionie ma mniej więcej 800-1000 m i jest szeroki na około 500 metrów.. Jak już wspominałem, obszar Machu Picchu jest wyraźnie podzielony na sektory: z przodu pod punktem wysokościowym, na którym teraz siedzę, usytuowana jest górna część miasta zwana Hanan - z Dzielnicą Pałacową, półokrągłą wieżą Świątyni Słońca (Torreon) i leżącym poniżej Mauzoleum.. Za dzielnicą pałacową rozciąga się Dzielnica Świątyń ze skałą Intiwatana.
Wszystkie 216 budynków, pałaców i świątyń (z czego 40 jest 2-piętrowych) z 14 sektorów dolnego i górnego miasta, położonych jest na tarasach połączonych ze sobą setkami większych i mniejszych schodów.. W południowo-wschodniej części mieści się, niewidoczna z punktu widokowego i kontrolnego, Dzielnica Rolnicza ze skromnymi domkami. Całe miasto otoczone jest tarasowymi stokami, tzw. „wiszącymi ogrodami”, które od strony północnej i zachodniej oraz wschodniej zamieniają się w prawie pionowo opadające skalne formacje.. Na południu miasto ochrania przełęcz – niezwykle trudna do zdobycia, łatwa do obrony.. Zwodzone mosty, bramy i mury, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz kompleksu, zwiększały dodatkowo możliwości obronne Machu Picchu..


Zmieniamy obiektyw i pstrykamy dalej…
Górne Machu Picchu - Hanan


Zbliżenie na najwyższy punkt dzielnicy świątyń – Intiwatana.. Miejsce służące celom astronomicznym i kultowi Słońca..


Z tyłu za święta skałą Intiwatana wzniesienie o nazwie Una Picchu


Zbliżenie na Dzielnicę Pałacową, z tyłu Święty Plac ze Świątynią Główną oraz Świątynią Trzech Okien.


Zbliżenie – Dzielnica Pałacowa z półokrągłym budynkiem Świątyni Słońca, Królewskim Mauzoleum i Łaźnią Inków


Naprzeciwko górnej części leży Dolne Machu Picchu tzw. Hurin z dzielnicami: więzienną, magazynową, rzemieślniczą, intelektualną oraz mieszkalną… Hurin i Hanan oddzielone są od siebie Intipampa- wielkim, zielonym, trzypoziomowym placem zalegającym w centrum. Jest to jedyne miejsce o płaskiej powierzchni w mieście.


Zbliżenie- po lewej zielony, trzypoziomowy plac centralny Intipampa, po prawej zabudowania dzielnicy mieszkalnej, robotniczej i więziennej..


Zbliżenie – z przodu dzielnica więzienna ze Świątynią Kondora, za nią z tyłu Puacamarca czyli dzielnica rzemieślnicza (robotnicza).. W dół opadają zielone tarasy uprawowe..


I jeszcze jedno zbliżenie na centralne wzniesienie tej malowniczej panoramy miasta Machu Picchu.. Szczyt, który fotografowany jest niezliczoną ilość razy i zdaje się być symbolem wzniosłości miasta Machu Picchcu.. Szczyt nosi nazwę Wayna Picchu, co w języku keczua oznacza młody szczyt. Jego wysokość wynosi 2720 m n.p.m., a wznosi się on stromą skalną ścianą jak wieża obserwacyjna na 360 metrów ponad miastem Machu Picchu.. Wayna Picchu nazywana jest dlatego młodym szczytem, ponieważ naprzeciwko niego, za górnym cmentarzem, wznosi się wysokie na 3700 metrów Machu Picchu – stary szczyt. Obie góry mają być ponoć połączone podziemnymi korytarzami, co wcale nie jest wykluczone, ponieważ pod miastem rozciąga się sieć podziemi z labiryntem jaskiń, do których wejście znajduje się w rejonie dolnych dzielnic miasta.. Wejścia do podziemi odkryte przez pewnego argentyńskiego studenta są obecnie zamknięte przez archeologów.. Spodziewają się oni odnaleźć tam groby Inków, jednak do dziś nikomu nie udało się ich przeszukać..


Inkowie wybudowali szlak na Wayna Picchu oraz świątynie i tarasy na szczycie. Obecnie by nie „zadeptać” szczytu, dziennie może na niego wyjść tylko 400 osób. Liczba ta jest skrupulatnie przestrzegana przez dyżurujących strażników.. Droga na szczyt jest stroma, miejscami eksponowana, ścieżka wąska, a ostatnie 30 metrów przed szczytem to bardzo wysokie, wyjątkowo wąskie i prawie pionowe stopnie. Miejscami droga jest śliska, dlatego też zainstalowano ułatwienia na szlaku. W porze deszczowej zdarza się, że szlak jest zamykany.
Zbliżenie na wierzchołek Wayna Picchu z tarasowymi stopniami i budynkami świątynnymi na górze..


I jeszcze jedno zbliżenie… Zmieniam całkowicie kierunek fotografowania na południowo-wschodni.. Po przeciwnej stronie szczytu Wayna Picchu wznosi się nad miastem strome zbocze, po którym biegnie podszczytowym trawersem wąska ścieżka w kierunku niewielkiej przełęczy. Za czasów inkaskich ta niezwykle trudna do zdobycia, łatwa do obrony przełęcz, skutecznie chroniła miasto przez nieprzyjacielem.. Ścieżka biegnąca przez ową przełęcz to Szlak Inków, prowadzący do kamiennych ruin inkaskiej bramy Intipuncu lub Intipunku i dalej na Inca Trail... Termin tłumaczy się jako "Brama Słońca". Jest jedną z najważniejszych konstrukcji archeologicznych, której przeznaczenie związane jest z kultem Inti, boga Słońca, a to dlatego, że Słońce w określonych porach roku, wychodzi zza ścian tej  budowli. Intipunku była także bramą wejściową z Inkaskiego szlaku do miasta Machu Picchu..


Na górnym tarasie, nieopodal domku-strażnicy w odległości kilkunastu metrów znajduje się dziwny, duży, kamienny blok mający kształt ołtarza… Jest to Skała Umarłych, kamień na którym najprawdopodobniej odbywały się ceremonie ofiarne.. Przypuszcza się, że kamień służył jako katafalk w celu przeprowadzenia procesu balsamowania zmarłego, jak również do suszenia mumii. W górnej części posiada otwór, przez który mogła przechodzić lina. Po prawej i lewej stronie w kamieniu pogrzebowym wyryte są stopnie, na których mogli przyklęknąć żałobnicy.. Za skałą cmentarną rozciągają tereny dawnego cmentarza, a dalej tarasowe ogrody połączone ze sobą kamiennymi schodami.. Nad tarasami miały znajdować się callanas – kwatery wojowników..


Czas powoli kończyć półgodzinną sesję i odpoczynek na górnym tarasie Machu Picchu… Ruszam w dalszą wędrówkę, ponieważ do oglądnięcia jeszcze sporo rzeczy, do opowiedzenia nie mniej, a to co podglądałem z wysokości przez obiektyw aparatu, teraz trzeba namacalnie obejrzeć z bliska…. Przechodzę górnym tarasem kilkadziesiąt metrów dalej na jego zachodnią stronę… Stąd roztacza się jeszcze bardziej rozległa panorama na zaginione miasto.. Ukazują sie niewidoczne do tej pory, strome, zielone zachodnie tarasy uprawowe, opadające w dół wąwozu rzeki Urubamba oraz rejon dawnych kamieniołomów, skąd pozyskiwano budulec na kamienny kompleks miasta..


Przystaję na moment, pstrykam kolejną, szeroką panoramę.. Całe miasto Inków otoczone jest z trzech stron stromymi, tarasowymi stokami, tzw. „wiszącymi ogrodami”, które od strony północnej i zachodniej oraz wschodniej zamieniają się w urwiste, prawie pionowo opadające skalne formacje, a w dole szumi rwąca Urubamba.. Na północnym krańcu miasta, jak ogromna wieża obserwacyjna, wznosi się szczyt Wayna Picchu. Miejsce to idealnie wybrane zostało na twierdzę do obrony i kontroli całej doliny.. W Machu Picchu najwyraźniej czegoś strzeżono.. Archeolodzy, naukowcy i fantaści spierają się wciąż, czy była to letnia rezydencja inkaskich królów, miejsce ucieczki Dziewic Słońca, miasto magików, inkaski uniwersytet, twierdza chroniąca przed dzikimi amazońskimi plemionami, wojskami Hiszpańskimi czy też może wszystko to jednocześnie??. W czasie dalszej wędrówki postaram się na kilka z tych zagadek odpowiedzieć..


Spoglądając z tego cudownego miejsca na otaczający mnie krajobraz, uruchamiam na chwilkę wyobraźnię.. Przenoszę się w świat Inków.. Wyobrażam sobie odbywający się w centrum Placu Słonecznego targ, ludzi wchodzących po schodach z towarem, wydobywający się z kominów dym i pracujących budowniczych kamieniarzy wznoszących kolejny pałac.. Z wąwozu Urubamba wzlatują w niebo ptaki, które pozwalają nieść się wyżej przez wiatr i znikają gdzieś w przestworzach..


Na stromych, uprawowych tarasach wznoszących się 500 metrów nad korytem rzeki Urubamba, pracują Inkowie, sadząc ziemniaki, siejąc kukurydzę i różnorodne odmiany zboża.. Na zielonych poletkach pośród kamiennych domostw pasą się stada lam, a wysoko na szczycie Wayna Picchu strażnicy inkascy wypatrują nieproszonych gości, czuwając nad bezpieczeństwem miasta…


No koniec fantazjowania !!!... Ostatnia panorama z końca górnego tarasu i zasuwam w dół kompleksu, bo znajomi z mojej ekipy gdzieś już wsiąkli w ruinach miasta !!..


Z najwyższego tarasu turystyczna ścieżka zawraca zakosem na niższy taras i zmierza w kierunku ruin górnego miasta.. Kawałek dalej dostrzegam kilku kolegów z grupy, jest zatem jeszcze chwila czasu by dokończyć opowieści o poszukiwaczach i podróżnikach związanych z Machu Picchu, a właściwie najwybitniejszym człowieku, dzięki któremu szeroki świat dowiedział się o istnieniu zaginionego miasta– amerykańskim wykładowcy, późniejszym profesorze akademickim, podróżniku, poszukiwaczu skarbów i polityku Hiramie Bingahmie..


Hiram Bingham urodził się w roku 1875 w Honolulu na Hawajach, w rodzinie tamtejszych protestanckich misjonarzy.. Był absolwentem amerykańskich Uniwersytetów w Yale, Berkley i Harvardzie.. Pełnił funkcję wykładowcy historii i polityki, a następnie zdobył tytuł profesorski.. Bingham nie był przeszkolonym archeologiem, jednak to właśnie on odkrył dla współczesnego świata i współczesnej nauki zapomniane miasto Inków Machu Picchu..


A historia ta zaczyna się tak....
Początek XX wieku obfituje w wiele wypraw poszukiwaczy skarbów, ekspedycji naukowych i archeologicznych odkryć.. Bingham wybrany jako delegat swojego kraju na pierwszy Panamerykański Kongres Naukowy zorganizowany w Chile, w 1908 roku w drodze powrotnej do domu przez Peru, zostaje przekonany przez miejscowego prefekta do odwiedzenia prekolumbijskiego miasta Choquequirao zbudowanego w XV w.  przez Tupac Inca Yupanqui i Huayna Capac, jako ostatni bastion oporu i schronienia Manco Inca Yupanqui po klęsce oblężenia Cusco i ucieczce przed Hiszpanami w 1535 roku..
W czasie, gdy Bingham zaczyna interesować się inkaską historią, powstaje wiele mitów o ukrytych inkaskich miastach pełnych złota i drogocennych przedmiotów.. Możliwość znalezienia mitycznego "skarbu Inków" prześladuje wielu odkrywców, podróżników i poszukiwaczy skarbów.. Owym legendarnym miejscem ma być inkaskie miasto "Vilcabamba", ukryte gdzieś głęboko w dżungli.. Chętnych aby się tam dostać jest wielu.. Z tym samym zamiarem nosi sie  Bingham. Jest zachwycony perspektywą nieodkrytych miast Inków.. Zaczyna studiować kroniki, a nawet odwiedza hiszpańskie archiwa, by następnie w 1911 roku wrócić do Peru w celu prowadzenia badań geologicznych i botanicznych, a tak naprawdę, w celu podjęcia próby znalezienia mitycznego, inkaskiego miasta Vilcabamba...


W 1911 roku wyrusza w Andy ekspedycja pod patronatem Uniwersytetu w Yale i Towarzystwa Geograficznego „National Geographic”. Kierownikiem ekspedycji zostaje oczywiście Hiram Bingham.. Ekspedycja ma na celu odnalezienie "zaginionego inkaskiego miasta Vilcabamba”..


W Cusco, Albert Giesecke, rodak Binghama i rektor miejscowego uniwersytetu kontaktuje go z Braulio Poloy la Borda, właścicielem terenu o nazwie Mandor (zalegającego na zboczach Machu Picchu). To właśnie ów miejscowy właściciel opowiada Binghamowi, że na wzgórzu przed jego własnością znajdują się starożytne budowle pokryte roślinnością, gdzie często ginie bydło, a ponadto prowadzi Binghama do żyjącego jeszcze Eduardo Lizarragi, starego, dawnego dzierżawcy gruntów rolnych w okolicy od lat 70-tych XIX wieku, który widział owe budynki. W dniu 23 lipca 1911 roku Bingham zjawia się w Mandor wraz z sierżantem policji o nazwisku Carrasco, który prowadzi go tam na zlecenie prefekta miasta Cusco - Juana Jose Nuñeza. Odnajdują chłopską chatę Melchora Arteagi, który opowiada Binghamowi o istnieniu budowli inkaskich na dwóch wzniesieniach o nazwie Machupicchu i Waynapicchu. Sam chłop Melchior Arteaga zostaje zatrudniony przez Binghama w roli przewodnika władającego językiem keczua, w celu dotarcia do zaginionego inkaskiego miasta.

                                                                     wg.oryginalnego obrazu Harry Ward Foote
Następnego dnia, po zapoznaniu się z planami oraz mapami zrobionymi przez innego poszukiwacza Francuza Niciolsa Wienera oraz dzięki wyczerpującym informacjom od Giesecke'a i Lizarragi, którzy juz wcześniej zawitali na Machu Picchu (pisałem o tym powyżej), zapada decyzja o wspinaczce w sektorze, w którym obecnie znajduje się droga biegnąca zygzakiem na szczyt Machu Picchu. Ekipa Binghama korzysta z wysadzonej wcześniej w skale ścieżki dla mułów.. Wejście na Machu Picchu trwa 7 godzin…


24 lipca 1911 roku w godzinach popołudniowych ekipa Binghama dociera do dwóch chat na terenie obecnego kompleksu, gdzie napotykają skromnych, peruwiańskich chłopów Anacleto Alvareza i Toribio Recharte, zamieszkujących ten teren wraz z rodzinami..  Ludzie ci pracują na tutejszych tarasach rolniczych, zajmują się hodowlą oraz korzystają z platformy na południe od ruin.. Czerpią oraz piją wodę z kanału Incaskiego, który nadal jest sprawny i dostarcza swym korytem wodę z tryskającego powyżej źródła...


Po krótkim odpoczynku, Bingham postanawia pierwszy raz spojrzeć z góry na Machu Picchu, które w tym czasie całkowicie pokrywa splątana roślinność lasu tropikalnego.. Jego przewodnikiem w "rejon miejski" Machu Picchu zostaje syn jednego z poznanych wieśniaków, młody chłopiec Paul Recharte..


Fascynująca siedziba Inków ukryta przez wieki w górach Peru, zatopiona w gąszczu tropikalnego lasu, lecz wciąż nie zniszczona, zaskakuje nie tylko odkrywcę, ale też cały świat.. Bingham jest pod ogromnym wrażenie tego co ujrzał..


Bingham co prawda nie znalazł tego czego szukał czyli miasta Vilcabamba, jednak odsłonił przed całym światem skrywaną od wieków tajemnicę zaginionego miasta, nadając mu nazwę Machu Picchu.. Niemal natychmiast po pierwszej eksploracji, wrócił do USA szukać wsparcia ekonomicznego, które zostało przyznane mu przez Yale University i National Geographic Society. Następnie rząd Peru w Limie zatwierdził 31 października 1912 r. wniosek Binghama upoważniający go do wykonywania swoich planowanych prac w Machu Picchu. Poza tym, zgodnie z czwartym artykułem owego zezwolenia Bingham mógł swobodnie wywieźć z Peru wszystkie znaleziska odkryte podczas swoich poszukiwań, jedynie z zobowiązaniem ich formalnego zatwierdzenia w Peru. Upoważnienie w imię "międzynarodowej etykiety", które naruszyło pewne przepisy prawne, spowodowało nieodwracalne szkody dla dziedzictwa kulturowego w Peru...

                                                                   Zdjęcia archiwalne: http://www.nationalgeographic.com
Dzięki takim przekrętom i niewłaściwie skonstruowanemu prawnie pozwoleniu, Bingham wywiózł w ciągu trzech lat do Stanów Zjednoczonych ponad 40.000 !!!! znalezionych artefaktów... Dokładne szacunki wydobytego materiału archeologicznego to artefakty w liczbie 46332 sztuk.. W latach 1912 i 1914/15, Bingham wydobył w Machu Picchu skarby w postaci naczyń ceramicznych, rzeźb, biżuterii, srebra, mumii, kości ludzkich i wywiózł je z Peru na Yale University w Stanach Zjednoczonych do dalszych badań, podobno na okres 18 miesięcy. Yale University zachowywał artefakty do tej pory, w ramach argumentu, że Peru nie dysponuje infrastrukturą i właściwymi warunkami do badania i przechowywania znalezisk.. Rząd Peruwiański po wieloletniej batalii ze Stanami Zjednoczonymi o zwrot narodowych zabytków i dzieł sztuki w końcu dopiął swego.. W dniu 21 listopada 2010 r., Yale University zgodziło się co do zasady zwrotu kontrowersyjnych artefaktów do ich rodzimego Peru. W listopadzie 2012 roku, trzecia i ostatnia partia tysięcy artefaktów została dostarczona do La Casa Concha (Dom Wystawowy) usytuowanego w pobliżu centrum Cusco. Będzie to stałe miejsce, gdzie artefakty z Yale University zostaną wystawione i udostępnione do oglądania. Tym samym skarby z Machu Picchu zwrócone zostały całemu światu... Czy jednak to koniec sprawy wywiezionych artefaktów przez Hirama Binghama??.. Czy wszystkie zostały wywiezione do Yale?.. A może Bingham coś ukrył przed światem??. O paru ciekawych faktach i hipotezach dotyczących tego wątku opowiem w czasie dalszego zwiedzania Machu Picchu, tymczasem pstrykając naprędce fotki gonię po tarasach za przyjaciółmi z naszej grupki…


Z punktu widokowego Puesto de Vigilancia, na którym trochę się zasiedziałem, brukowana, kamienna droga prowadzi w dół paroma zakosami po tarasach, pokonując kilkadziesiąt skalnych schodów i zmierza w kierunku Huaca Puncu (Świętej Bramy) czyli wejścia do górnej części miasta..


Spojrzenie spod Huaca Puncu na górne tarasy widokowe..


Zanim przekroczę Święta Bramę, jedno spojrzenie w dół, gdzie pomiędzy murami górnego miasta, a zalegającymi obok tarasami uprawowymi, opada w dół coś w rodzaju kamiennego koryta.. To sucha fosa, którą doprowadzano wodę deszczową na tarasy uprawowe i dalej w rejon dolnego miasta…


Wkraczam przez święte progi do górnego, pałacowego sektora Hanan… Huaca Puncu czyli Święta Brama miasta, posiada potężne nadproże i jest bardzo dobrze zachowana.. Widać na niej wyraźnie umocnienia oraz kamienne trzpienie i sworznie, służące do opuszczania bramy..


Od Świętej Bramy droga wiedzie poprzez wysoko położony taras przez wejście (grupo de la portada) do górnej części miasta.. W lewo trzy stopnie prowadzą na jeszcze wyżej leżący taras, w prawo są wejścia do pierwszych kamiennych domów.. Podchodzę kilka kamiennych stopni w lewo na wyżej położony niewielki taras, porośnięty zielonymi kępami aloesu… Widok stąd doskonały na leżący poniżej w dole sektor świątynny ze Świętym Placem otoczonym Świątynią Trzech Okien i Pałacem Willac Umu (po lewej), wznoszące się za nim z tyłu święte wzgórze Intiwatana, Dzielnicę Rzemieślniczą (po prawej) oraz majestatyczny szczyt Wayna Picchu (pośrodku)..


Po paru chwilach ruszam dalej… Droga prowadzi w dół, w kierunku sektora świątynnego i wzgórza Intiwatana, jednak w tym miejscu w prawo odbijają kamienne schody wiodące do niżej położonych tarasów, zabudowanych kamiennymi domami.. Są to tzw. Źródlane Schody.. Po obu stronach owych schodów znajdują się amanahuasi, czyli 16 wiszących, jedna nad drugą, kamiennych mis, które połączone są zmyślnym systemem wodociągowym.. Woda za każdym razem spływa z metrowej wysokości do kolejnej kamiennej misy o wielkości 60 na 50 cm, a po przepłynięciu przez wszystkie wpada do rowu odwadniającego.. Pierwsza łaźnia (misa) po prawej jest zaopatrywana w wodę przez wodociąg na górnym tarasie.. Jedna z tych „łaziennych” mis, największa i najładniejsza nosi nazwę Łaźnia Inki.. Nadal do końca nie wiadomo, w jakim celu wykorzystywano owe wanny.. Czy faktycznie były to miejsca kąpielowe, czy też może forma magazynów na wodę ??.. Jak na typowe wanny do mycia są one za płytkie.. Woda w każdej z nich nie ma więcej głębokości niźli 8-10 cm, tak więc prawdopodobnie był to jakiś system zaopatrywania mieszkańców w wodę.. Dziś główny nurt wody nie przepływa już przez kanały z prozaicznego powodu. Używa jej hotel turystyczny "Machu Picchu" znajdujący sie przed bramkami wejściowymi na teren kompleksu, który pierwotnie wykorzystywał wodę ze źródła znajdującego się za górą Machupicchu. Wodę do hotelu sprowadza się teraz bocznym kanałem od strony szlaku Inkaskiego, omijając tym samym kompleks Machu Picchu… Kierując się schodami w dół do Dzielnicy Pałacowej, można dotrzeć do Świątyni Słońca oraz Mauzoleum Królewskiego i dalej w głąb dolnej części miasta, jednak ja zrobię niewielką pętelkę aby zobaczyć dzielnicę Pałacową z wyżej położonych tarasów..


Schodzę kamiennymi schodami w kierunku rozległego tarasu w górnej części miasta, sąsiadującego z sektorem świątynnym.. Miejsce to jest nieco inne od pozostałych, uporządkowanych, zagospodarowanych i wzorcowo zabudowanych sektorów miasta.. Przez archeologów i naukowców badających rejon Machu Picchu, sektor ten nazwany został „Kamieniołom” lub inaczej "Granitic Chaos"(Granitowy Chaos).. Jak widać na fotkach poniżej nie bez przyczyny… Zalega tutaj spora ilość ogromnych, amorficznych granitowych głazów, które jak można by wywnioskować, znalazły się tutaj w celu dalszej eksploatacji..


Widok „Granitowego Chaosu” z góry…


Usiądę i odpocznę tutaj chwilkę przy wielkim, skalnym bloku, opowiadając przy okazji coś na temat techniki kamiennej zabudowy Machu Picchu oraz wykorzystywanych do tego kamieniarskich materiałów.. Jednym słowem, z czego ówcześni inkascy deweloperzy budowali to mieszkalno-świątynne osiedle oraz jakich mieli do tego fachowców..


Wszystkie budowle na terenie kompleksu Machu Picchu zbudowane są z tego samego rodzaju skały, co wzniesienia otaczające miasto czyli z biało-szarego granitu będącego częścią większej formacji skalnej zwanej Vilcabamba Batholith w Kordylierze Centralnej.. Z tego wynika, iż skalny budulec na inkaskie domy był na miejscu i nie był transportowany z dna doliny, jak sugerowali niektórzy badacze. W sektorze „Granitowego Chaosu” spora część głazów jest częściowo spękana i jakby celowo uszkodzona.. Jak wynika z relacji peruwiańskich przewodników, nie są to efekty pracy Inkaskich kamieniarzy, lecz po prostu próby techniki podziału kamiennych bloków stosowanej w tamtych czasach, które zostały przeprowadzone przez archeologów i badaczy w 1953 roku.
Kiedy magma oziębia się tworząc granit, zachodzi proces krystalizacji, w którym skały te wykazują naturalne użylenie czyli przerosty mineralne (cienkie linie w masie granitu).. Kamieniarze Quechua odnajdywali takie miejsca i wykonali otwory wzdłuż nich. W te otwory wsadzano drewniane kliny, które następnie moczono. W ten sposób, za pomocą ekspansji i pęcznienia nasączonego drewna można było podzielić skały na mniejsze bloki. Centralne budynki Machu Picchu postawiono używając klasycznego Inkaskiego stylu architektonicznego.. Ściany o regularnym kształcie wzniesiono z polerowanego kamienia, układanego na sucho. Inkowie byli mistrzami tej techniki, zwanej łom, w którym bloki kamienia są pasowane ze sobą ściśle, bez zaprawy. Wiele budowli w centrum miasta jest tak doskonałych, że nawet źdźbło trawy nie wsuniesz pomiędzy kamienie w ścianach.


Niektóre inkaskie budynki zostały zbudowane przy użyciu zaprawy, ale według standardów Inków było to szybkie, tandetne budownictwo i nie było wykorzystywane do budowy ważnych struktur. Peru jest bardzo sejsmicznym krajem, zatem konstrukcja pozbawiona zaprawy była bardziej elastyczna i odporna na trzęsienia ziemi, niż wiązania na sztywno. Kamienie w "suchej" ścianie mogą się lekko poruszać i przemieszczać bez obaw przed zawaleniem ścian. Poza tym Inkaskie ściany miały liczne szczegóły konstrukcyjne, które pomagały zabezpieczyć je przed zawaleniem podczas trzęsienia ziemi. Drzwi i okna są, jak widać na fotkach poniżej, trapezowe i nachylone wewnątrz od dołu do góry, rogi zazwyczaj są zaokrąglone, narożniki wewnętrzne często pochylają sie się nieznacznie do środka pokoi, a ukształtowanie narożnych kamiennych bloczków w literę "L" często było używane do łączenia narożników z resztą struktury ścian.
Jak już wcześniej wspominałem w poprzednich postach, Inkowie nigdy nie używali koła w sposób praktyczny. Jego zastosowanie w odnalezionych zabawkach pokazuje, że zasada była im znana, chociaż nie zastosowano jej w inżynierii. Brak silnych zwierząt pociągowych, a także stromy górski teren i gęsta roślinność, kompletnie nie sprzyjały w użyciu praktycznym koła... Jak przenoszono i umieszczano w danym miejscu ogromne bloki ??.. To raczej nie trudno wyjaśnić.. Używano siły setek lub tysięcy rąk ludzkich do pchania i ciągnięcia kamieni, posługiwano sie zasadą dźwigni, bloczków i równi pochyłych...


Ruszam dalej… Kieruję się teraz na skraj tarasu Granitowego Chaosu, skąd doskonale widać kolejne zabudowania inkaskiej metropolii leżące poniżej.… Rozpościera się stąd widok na dolny sektor miejski z widocznymi zabudowaniami dzielnicy rzemieślniczej, dzielnicy więziennej, dzielnicy uczonych.. Ciągną się one jedna za drugą, aż do podstawy wzniesienia Wayna Picchu.. Powyżej owych dzielnic zalega piękny, zielony teren trzypoziomowego, prostokątnego placu zwanego Intipampa – Pole Słoneczne. Plac leży pomiędzy dolną a górną częścią miasta i podzielony jest na trzy płaszczyzny. Dzieli tym samym dzielnicę Pałacową i dzielnicę Świątynną od dzielnicy Mieszkalnej i Robotniczej.. Tutaj, na tle imponującego szczytu Wayna Picchu, odbywało się corocznie przy końcu czerwca wielkie święto Inti-Raymi (opisywałem te obrzędy w poprzednich postach przy okazji zwiedzania świątyni Saqsaywaman).. Pośrodku placu znajdował się dawniej stojący pionowo, pojedynczy kamień z wykutym wizerunkiem węża..


Jednak mnie interesuje teraz inny sektor Machu Picchu, a konkretnie Dzielnica Pałacowa.. Kilka metrów poniżej tarasu, z którego pstrykam zdjęcia, znajdują się doskonale zachowane budynki Incahuasi czyli Pałacu Królewskiego..
Właściwy gmach pałacowy składa się z dwóch dużych i dwóch małych pomieszczeń (prawdopodobnie pralnie), z precyzyjnie obrobionymi ścianami z masywnych bloków granitowych.. Precyzja wykonania tego budynku świadczy o wysokiej pozycji jego dawnych mieszkańców.. Przypuszcza się, że było to mieszkanie władcy Inkaskiego. Tutaj także, podobnie jak w pozostałych budynkach na Machu Picchu, u góry widać jeszcze trzpienie i sworznie kamienne służące do podtrzymywania konstrukcji dachowej. Po wschodniej stronie Pałacu Królewskiego znajduje się ogród wewnątrz budynku w formie patio. Na północy pałac sąsiaduje z sektorem służby. Obszar pałacu ma zamkniętą konstrukcję i można go opuścić tylko tym samym wąskim wejściem..


Naprzeciwko Pałacu Królewskiego, po drugiej stronie Źródlanych Schodów znajduje się kolejny pałacowy kompleks. Jest to ciąg kilku budynków.. Pierwszy z nich, widoczny po lewej stronie, ma zrekonstruowane pokrycie dachowe.. Budynek ten zwie się Huarirona. Posiada on tylko trzy ściany, jest pokryty spiczastym, słomianym dachem, a od wschodniej strony jest całkowicie odkryty. Miało to być prawdopodobnie uroczyste święte centrum, z którego "Willaq Uma" – główny arcykapłan przeprowadzał różne obrzędy i modlitwy ku czci bóstwa wody. Sąsiadująca obok, doskonale zachowana półokrągła wieża z kilkoma trapezowymi oknami to Świątynia Słońca – Torreon.. Co prawda zejdę za chwilkę na dolne tarasy i będę wędrował obok tego obiektu, lecz wstęp do świątyni jest już obecnie zabroniony, dlatego opiszę ją w kilku zdaniach spoglądając na nią z górnych tarasów…


W czasach Inków tylko kapłani i władca Inka mógł odwiedzać tę świątynię, dla reszty społeczności inkaskiej pozostawała zamknięta i zabezpieczona.. Sama świątynia została zbudowana na ogromnym, skalnym głazie. Będzie to doskonale widoczne, gdy zejdę w dół ku jej podstawie.. Wejście do Świątyni Słońca prowadzi przez drzwi o podwójnej ościeżnicy. Półokrągła wieża o średnicy 7 m jest architektonicznym dziełem sztuki. Zbudowano ją z doskonale obrobionych, prostokątnych, polerowanych bloków kamiennych, połączonych bez użycia zaprawy. W idealnie proste fugi pozbawione zaprawy nie wejdzie nawet żyletka. Sądząc po tym, jak wiele wysiłku kosztowało wzniesienie tej wieży, można wnioskować, że miała ona bardzo duże znaczenie religijne. Niektórzy autorzy wskazują, że pierwotnie świątynia przykryta była stożkowym dachem ze strzechy. Posiada półkolisty plan piętra, a jego tylna ściana jest prosta. W owej prostej ścianie na wewnętrznych powierzchniach znajdują się trzy trapezoidalne nisze, w których dawniej stały posążki inkaskich bożków.. Mury półokrągłej wieży przecięte są jedynie nietypowym, przypominającym drzwi wejściem od strony północnej oraz dwoma trapezowymi oknami, z których jedno wychodzi na wschód, a drugie na północ. Według współczesnych naukowców te dwa okna stanowią najważniejsze obserwatorium słoneczne w Machu Picchu. W oknie wychodzącym na wschód możliwe jest ustalenie dokładnego przesilenia zimowego mierząc rzuty cieni na centralnej skale pośrodku pomieszczenia. 21 czerwca światło słoneczne wpada tędy dokładnie na wgłębienie zaokrąglonego skalnego stołu, mieszczącego się pośrodku Świątyni Słońca, który dodatkowo po obu stronach i z przodu, posiada wycięcia na kształt stopni.. Jest to rodzaj rzeźbionego skalnego ołtarza, który służył do przeprowadzania różnorodnych uroczystości ku czci Słońca. Składano tutaj ofiary ze zwierząt, a kapłani analizując ich serca, płuca i wnętrzności, mogli przepowiadać przyszłość. To także tutaj, władca Inka musiał symbolicznie wypić "chicha" - kukurydziane piwo, wraz z ojcem Słońce.. W ciągu 20 pierwszych dni czerwca z okna można podziwiać gwiazdozbiór Skorpiona. Przypuszcza się, że na podstawie jasności jego gwiazd określano, czy deszcz pojawi sie wcześniej czy później.. Od tych wskazówek zależał czas wysiewu.. Na lewo od kamiennego stołu, na całej długości rozciąga sie lekko opadająca polerowana powierzchnia, aż do nietypowego wejścia. Na dole otworu przypominającego drzwi znajduje się zawężenie wyglądające na stopnie…


I jeszcze jedna fotka z tarasu, na którym teraz stoję z kilkoma turystami naszej ekipy.. W kierunku południowym widać dokładnie z tego miejsca potężne zbocze opadające ku dolinie Urubamba, zabudowane kilkudziesięcioma uprawowymi, schodkowymi tarasami, długimi na ok.120 metrów… Owe dziesiątki uprawnych tarasów skalnych pozwalały wyżywić całą okoliczną ludność. Tarasy zmniejszały także erozję gleby i zabezpieczały przed osuwaniem się ziemi…


Grupa w całości, wszyscy „napstrykali” zdjęć ile wlezie, więc wędrujemy dalej po inkaskich ruinach Machu Picchu, wsłuchując się co jakiś czas w opowieści naszego peruwiańskiego przewodnika.. Kierujemy się w dół, w stronę wspomnianej Świątyni Słońca.. Maszeruję jako ostatni, zamykając na końcu ten nasz turystyczny peleton i przy okazji rozglądam się dokładnie wokół.. W pewnym momencie na kamiennym murze dostrzegam żywego mieszkańca ruin Machu Picchu..!!! I nie jest to żaden Inka, lecz nieduży, szaro-brązowy zwierzak podobny do naszego królika czy zająca, jednak z wyraźnie mniejszymi uszami..


Zwierzak ten zwie się Wiskacza i jest gryzoniem z rodziny szynszylowatych.. Osiąga wielkość do 60 cm.. Zamieszkuje pampasy i obszary zakrzewione na suchych wyżynach Andów. Gryzonie te są aktywne głównie o zmierzchu, lecz jak widać ten osobnik lubi oglądać wędrujących po ruinach turystów.. Żyją w budowlach zwanych przez tubylców viscacheros, w grupach liczących 15-30 (czasami 50) osobników (samce żyją pojedynczo). Budowle te składają się z systemu podziemnych korytarzy i nor. Korytarze osiągają długość 20-300 m i mają liczne wejścia.. Wiskacze żywią się trawami, ziołami i korzeniami roślin.


Po bliskim spotkaniu z tym fotogenicznym królikiem „zasuwam” dalej, bo jeszcze trzeba trochę pozwiedzać.. Kamiennymi dróżkami biegnącymi wzdłuż tarasów i zabudowań sektora Pałacowego, wędruję ponad zielonymi połaciami trójpoziomowego, równego jak stół placu zwanego Intipampa – Pole Słoneczne..


Na przeciwległym krańcu placu wznoszą się kamienne budowle Dzielnicy Więziennej, zawieszone od południowej strony nad stromym tarasowym zboczem, opadającym w dolinę rzeki Urubamba..


Po pokonaniu kolejnych kamiennych schodów i przejściu na następny taras, dochodzę powoli w rejon Świątyni Słońca.. W oddali na wprost ciągną się pod górę tarasy uprawowe, aż do szczytowej platformy widokowej, skąd rozpoczynałem podziwianie Machu Picchu na początku wędrówki..


W pewnym momencie wychodząc zza kamiennych budowli, wyrasta przede mną wielki skalny głaz, z dziwną wykutą w skale u jego podstawy jaskinią i perfekcyjnym kamiennym murem na szczycie.. To właśnie wspomniana wcześniej i opisywana podczas oglądania z górnego tarasu – Świątynia Słońca.. No tak, świątynia stoi na górze owej skały, ale co jest u jej podstawy..?? Jakie tajemnice skrywa owa jaskinia z dziwnymi stopniami wykutymi u jej wejścia?.. Zaraz się wszystko wyjaśni…


Owo dziwne miejsce u podnóża skały zwie się Mauzoleum Królewskie. Tak nazwał to miejsce Bingham podczas eksploracji Machu Picchu w 1911 roku, gdyż znalazł tu dwie wytwornie odziane mumie, ozdobione złotem i srebrem, a tak cenną biżuterię nosili jedynie członkowie rodzin królewskich. W okolicy podczas wykopalisk znaleziono kolejne mumie i szkielety, przy czym na 10 żeńskich przypadał 1 męski.. Na tej dysproporcji opiera się teza niektórych badaczy, że Machu Picchu mogło być twierdzą przeznaczona dla Dziewic Słońca… Wejście do jaskini ma trójkątny kształt. Z prawej strony stoi potężny, granitowy blok z kilkoma wykutymi stopniami. Wewnątrz małej jaskini, na prawej bocznej ścianie znajdują się dwie duże trapezowe wnęki i dwie mniejsze nisze na ścianie w głębi... W środku jest także kilka schodów prowadzących dalej w dół, jednak dostęp do wnętrza jaskini jest obecnie zabroniony i zagrodzony linką.. Inkowie w swym pojmowaniu wszechświata podzielili go na 3 różne poziomy Pacha: Hanan Pacha (czyli sfera górna zawierająca niebo, słońce, księżyc, gwiazdy, planety i konstelacje), Kay Pacha (świat wyczuwalny zamieszkiwany przez ludzi, zwierzęta, rośliny) oraz Ukhu Pacha (świat podziemny związany ze zmarłymi, jak również z nowym życiem). Jaskinia ta ma wyraźny związek z Ukhu Pacha - Podziemnym Światem i kultem zmarłych....


Jeśli chodzi o teorię grupy uczonych co do funkcji Machu Picchu jako dawnego miasta, zamieszkiwanego przez inkaskie Dziewice Słońca, to muszę tutaj przedstawić pewne fakty i po części ją wyjaśnić... Otóż znaleziska przeważającej liczy kobiecych mumii w kompleksie Machu Picchu mają w pewnym stopniu logiczne wyjaśnienie.. Inkaski władca w ówczesnych czasach nie spędzał swego życia w monogamicznym związku… W państwie Inkaskim spośród grona dziewcząt, które ukończyły dziesiąty rok życia, co roku wybierano najpiękniejsze i najbardziej cnotliwe młode Indianki, uznawane za żony Słońca. Następnie odsyłano je do zakładów wychowawczych, zwanych Domami Dziewic, gdzie starsze kobiety „mamakuny” uczyły je przędzenia, tkactwa i wszelkich innych zajęć domowych. Rodziców nie pytano o pozwolenie, nawet nie mieli prawa dowiadywać sie o ich dalsze losy. „Wybrane” były tak naprawdę brankami, zabieranymi przemocą. Gdy dziewczynki kończyły czternasty rok życia, uważano je za kobiety dojrzałe. Następował wtedy drugi, surowszy dobór. Najpiękniejsze wysyłano do stolicy, a pozostałe oddawano jako nałożnice Inkom niższej rangi.


Później podczas święta „Inti Raymi” poświeconego bogu Słońcu, wybrane spośród wybranych stawały przed obliczem króla, który decydował o ich dalszym losie.. Niektóre włączał do swego haremu, inne odstępował krewniakom i dostojnikom, a jeszcze inne wysyłano jako mniszki do jednego z wielu konwentów „Dziewic Słońca”… Dziewice ślubowały czystość i żaden mężczyzna poza królem nie miał do nich dostępu. Ślub czystości nie zawsze jednak wiązał „Dziewice Słońca” do końca życia. Poczytywano je za narzeczone boga Słońca - Inti, przeto król, jako jego wcielenie ziemskie, wybierał sobie spośród nich nałożnice.. Kult religijny Inków był łagodny i na ogól nie potrzebował ofiar ludzkich. W nadzwyczajnych jednak sytuacjach takich, jak śmierć króla, katastrofy żywiołowe, epidemie i nieurodzaje, Inkowie wierzyli, że tylko ofiarą ludzką można ułagodzić zagniewanych bogów. Wtedy wybraną mniszkę z konwentu duszono w czasie wielkiego ceremoniału religijnego, a ciało jej grzebano na specjalnym cmentarzu lub też składano na marach w jednej z pieczar andyjskich wyżyn… Echhhh.. dobrze miał taki inkaski władca – ta do garów, ta do przędzenia, ta do kopaczki, ta dla kolegi, najładniejsze do łóżka, brzydule do klasztoru, żeby je świat nie oglądał, a jak przyszła susza albo powódź lub dostał kataru, to pod pretekstem ofiary bogom normalnie dusił tę kobitę co mu się znudziła.. Jednym słowem – Cysorz to mo klawe życie
Wielu współczesnych uczonych wskazuje, że duża część kobiet zamieszkujących Mach Picchu była żonami Inkaskiego władcy.. Było normalną sprawą, że Inka miał także setki nałożnic. Historia daje tego świadectwa przedstawiając postać wielkiego inkaskiego władcy Huayna Capak, którego żoną była jego rodzona siostra Coya Cusirimay.. Para ta płodziła sporo dzieci, jednak bez męskich potomków, ale Huayna Capac spłodził aż 50 dzieci z innymi kobietami, a niektóre źródła podają, że liczba ta wynosiła ponad 400 !!!... Jednym słowem – co się przeszedł po chałupach we wsi to przybywało kilkunastu potomków..
I tutaj dochodzimy do logicznego wyjaśnienia wątku tak przeważającej ilości inkaskich mumii kobiet, znalezionych na terenie kompleksu królewskiego Machu Picchu…


Ruszam dalej.. Z podnóża skały droga zmierza w kierunku schodów prowadzących na wyższe, tarasowe partie i wejścia do następnych obiektów.. W prawo znajdują się trapezowe odrzwia Świątyni Słońca, jednak jak już wcześniej wspominałem, obiekt ten jest zagrodzony i niedostępny dla turystów, natomiast na wprost kamienne schody biegnące dalej w górę, wprowadzają mnie do innego pałacowego budynku.. Jest to Palacio de la Nusta – Pałac Księżniczki


Palacio de la Nusta jest dwupiętrową, okazałą budowlą.. Wystawny dom ma wymiary 3 na 5 metrów. Wewnątrz widać dokładnie wypusty, na których umieszczone były balkony dachowe, a także wnęki.. Ze względu na położenie w kompleksie budowla musiała mieć ścisły związek z przyległą Świątynią Słońca..


Podchodzę jeszcze kilka stopni wyżej. Jasno świecący, złoty słoneczny dysk, jak na zamówienie zatrzymuje się na samym szczycie świątynnej budowli.. Jest bajecznie i nastrojowo.. Wokół nie ma żywego ducha, reszta grupy powędrowała już w kolejne partie kompleksu..


Po prawej stronie znajdują się 8-stopniowe, kamienne schody zewnętrzne, jedyna droga prowadząca na taras ulokowany na dachu budynku.. Taras ten pełnił funkcję patio i przejścia do przyległej Świątyni Słońca.. Siadam na moment na kamiennych schodach tarasu i w ciszy rozkoszuję się widokami prastarych inkaskich budowli, będących świadectwem tej niezwykłej, dawnej kultury..


Moi znajomi zniknęli w labiryncie kamiennych budowli, lecz wiem co jest kolejnym celem zwiedzania.. Spoglądam na podręczną mapkę Machu Picchu i ruszam w kierunku następnego obiektu na szlakowej trasie.. Po paru chwilach podejścia i pokonaniu kilku biegów kamiennych schodów, natrafiam na resztę grupy w rejonie Dzielnicy Świątynnej i Świętego Placu


Ten Święty Plac ma bok długości 16 metrów i jest otoczony świątynnymi budowlami, pośrodku których stoją dwa obrobione megalityczne bloki. Na południowo-wschodnim rogu wznosi się Pałac Willac Umu (Arcykapłana), po stronie wschodniej – Świątynia Trzech Okien, zaś na północno-zachodniej części monumentalna Carpahuasi czyli Świątynia Główna.. By lepiej ujrzeć ten świątynny kompleks, poniżej fotka robiona z wyższych tarasów..


Zacznijmy więc prezentację owych świątyń od Palacio del Willac Umu – Pałacu Arcykapłana.. Budynek ten z dwoma wejściami i dziewięcioma trapezowymi niszami był prawdopodobnie miejscem zamieszkania najwyższego, religijnego dostojnika. Jako mag, jasnowidz i najwyższy sługa Słońca był on tak samo potężny, jak władca Inków i często pochodził z tego samego rodu..


Na wschodniej stronie Świętego Placu wznosi się budowla o nazwie Świątynia Trzech Okien.. Jej nazwa pochodzi od trzech wielkich okien w kształcie trapezu, znajdujących się na wschodniej ścianie, wykonanych z czworokątnych, kamiennych bloków.. Uwagę zwraca brak muru na Święty Plac, ponieważ budynek ma tylko trzy ściany.. Pośrodku miejsca, gdzie brakuje czwartej ściany świątyni, stoi jeden duży kamienny filar, który służył dawniej do wsparcia połaci dachu pokrytego strzechą.. Wszystko wskazuje na to, że świątynia ta była pierwotnie przewidziana na pięć okien, jednak wnęki po dwóch bocznych oknach zamurowano zanim Świątynia została ukończona. Poprzez swoje religijno-magiczne znaczenie było to zapewne najważniejsze miejsce w mieście, które po dziś dzień okryte jest tajemnicą..


Widok Świątyni Trzech Okien z dolnych tarasów..


I w końcu ostatnia budowla położona na północno-zachodniej części Świętego Placu - monumentalna Carpahuasi czyli Świątynia Główna.. Wymiary świątynnego budynku: 11 x 8 m. Grubość jego ścian 1 m. Poświecona była prawdopodobnie bogu Słońca, choć niektórzy historycy twierdzą, że mógł to być także Wiraqocha, wielki andyjski Bóg Stwórca.. Ta świątynia podobnie jak poprzednia ma tylko trzy ściany wykonane z prostokątnych kamiennych bloczków, doskonałe do siebie dopasowanych.. Od strony placu budynek jest całkowicie otwarty.. Mur w północnej części budowli wykonany jest z bloków ważących kilka ton..


Świątynia posiada siedem trapezoidalnych nisz na centralnej ścianie i pięć na każdej z dwóch bocznych… Jak widać na fotce poniżej, mur świątyni od strony północno-wschodniej jest uszkodzony i zdeformowany.. Prace archeologiczne wykazały, że jest to przemieszczenie spowodowane rozmyciem podłoża przez deszcz, chociaż niektórzy geolodzy wskazują, że może to być również wynikiem uskoku geologicznego przechodzącego przez ten punkt…


Ze Świętego Placu ruszam w dalszą wędrówkę po inkaskim mieście.. 78-stopniowe schody prowadzą teraz na 25-metrowe wzgórze o kształcie piramidy, zwane także akropolem z Machu Picchu.. Kiedy Bingham ujrzał je po raz pierwszy nadał temu wzniesieniu nazwę „Sacred Hill” (Święte Wzgórze), ponieważ patrząc na nie odnosi się wrażenie jakby cały sektor był dostosowany do kształtu naturalnego wzgórza. Wokół wzgórza jest wiele wąskich tarasów, które w tym przypadku nie są tarasami uprawowymi, lecz zbudowane zostały w celu powstrzymania erozji i ochrony świętego miejsca na szczycie - "Intiwatana". Prawie zawsze te wąskie tarasy wykorzystywano także jako ogrody, czyli do celów ozdobnych, jednak nie mają one systemu nawadniającego, jak w przypadku tarasów rolniczych.


Na górze, w najwyższym punkcie dzielnicy Świątyń, znajduje się wystający ze skalnego cokołu granitowy blok z podłużną prostokątną figurą na szczycie… To Intiwatana. Słowo to w języku keczua oznacza „wiązanie Słońca”, tłumaczone jest także jako „miejsce przywiązania Słońca” lub „łącznik Słońca”.. W dzień przesilenia zimowego (21 czerwca) Inkowie odprawiali święto "Inti Raymi" (Święto Słońca), które była największym świętem ludu Inkaskiego. W tym dniu słońce znajduje się w najdalszym punkcie od ziemi, w związku z czym wierzyli oni, że ich "Tayta Inti" (Ojciec Słońce) ich porzuca. Wykonywali wtedy różne rytuały, aby słońce nie odeszło i symbolicznie przywiązywali je do "Intiwatana". Nie ulega wątpliwości, że Intiwatana służył również celom astronomicznym. Za jego pomocą określano ruch Słońca, porę dnia, położenie gwiazdozbiorów i tory planet, dlatego miejsce to znane jest także jako obserwatorium słoneczne..


Blok kamienny Intiwatana składa się z trzech poziomów. Ostatni z nich w formie rampy posiada na szczycie graniastosłup. Patrząc na te konstrukcję odnosi się wrażenie, że jest to rosnąca spirala, pośrodku której wystaje figura jak palec. Graniastosłup ma podstawę o wymiarach 60x53 cm, zwęża się do 40x25 cm i jest wysoki na 60 cm. Wyznacza kierunek północno-południowy i jest pochylony pod kątem 13°7’54’’. Pochyłość odnosi się bezpośrednio do równika.. Cztery kąty symbolizują kierunki na niebie. Pierwotnie wszystkie płaszczyzny tego głazu były tak dokładnie wypolerowane, że miały gładką powierzchnię prawie jak szkło. Co więcej, Intiwatana musi mieć inne elementy pomocnicze, by mógł być w pełni użyty do wskazań astronomicznych. Z tego też względu kronikarze piszą o saywakuna(słupach), które miały stać na najwyższej platformie nad Intiwataną, a których cień w połączeniu z „wiązaniem słońca” miał służyć za zegar słoneczny…


Nagadałem się co niemiara, więc chyba mogę na chwilkę usiąść, odpocząć i wypić parę łyczków mineralki...


Przed zejściem z tego świętego wzniesienia jeszcze tylko foto-panorama na malownicze wzgórze Machu Picchu oglądane teraz od strony północnej oraz na niewidoczny dotąd w tak rozległej perspektywie, głęboki i niezwykle piękny kanion rzeki Urubamba, która opływając szerokim zakolem wzniesienie Wayna Picchu płynie dalej w kierunku Amazonki..


Z Intiwatana na północ prowadzą schody na trawiastą płaszczyznę, rozciągającą się dokładnie pod tą budowlą.. Tamtędy właśnie kieruję swe kroki schodząc ze świętego wzgórza.. Na wprost w oddali, majestatyczny wierzchołek Wayna Picchu chowie sie w cieniu przepływających po niebie chmur..


Przechodzę przez zielony, szeroki plac Intipampa (Pole Słoneczne) udając się w kierunku dzielnicy więziennej.. Mam w tamtym rejonie jeszcze jedną świątynię do obejrzenia..


Aby dostać się do sektora więziennego muszę troszkę zawrócić i przejść obok dzielnicy uczonych i dzielnicy rzemieślników (Pucamaca).. Po drodze mijam kilka lam spokojnie pasących się na zielonych tarasach..


Po paru minutach zagłębiam w labirynt wąskich uliczek, prowadzących pomiędzy kamiennymi zabudowaniami Dzielnicy Więziennej.. Zmierzam w rejon Świątyni Kondora…


Kondor był dla Inków uosobieniem siły i energii, czczono go więc jak bóstwo. W centrum Świątyni Kondora, do której właśnie dotarłem, znajduje sie obrobiona formacja skalna.. Na granitowej podłodze wyrzeźbiono podobiznę andyjskiego kondora, z wyraźnie zarysowanym dziobem, białym kołnierzem wokół głowy i tułowiem. Z tyłu tej rzeźby znajdują się dwie potężne formacje skalne, które wyraźnie reprezentują jego skrzydła. W efekcie całość robi wrażenie potężnego, lądującego na ziemi kondora. Historycy przypuszczają, że skalny ryt w granicie był wykorzystywany jako ołtarz ofiarny. Pod świątynią jest mała jaskinia, w której znaleziono mumię.. Tutaj  znajdowało się „więzienie” Machu Picchu. Kompleks więzienny stoi bezpośrednio za świątynią. Jest tam miejsce, gdzie znajdują sie trzy wnęki mieszczące dorosłego człowieka. W każdej z nich, po dwóch stronach kamiennych siedzeń są uchwyty o wielkości przeciętnej ludzkiej dłoni, przez które prawdopodobnie przywiązywano skazańca.. Według kronik historycznych, oskarżony obywatel był przykuty do nisz na okres do 3 dni, by w tym czasie mogła się odbyć dyskusja o jego losie. Za lenistwo, pożądanie lub kradzież można było być skazanym na śmierć..!!!.


Ryt na skalnej podłodze - Mała głowa kondora z dużym tułowiem i białą kryzą na szyi..


Spoglądam na zegarek.. Zbliża sie godzina zbiórki naszej grupy w umówionym miejscu u podnóża uprawowych tarasów. Przewieszam aparat na szyję i kieruję sie w to miejsce... Z daleka widzę już moich współtowarzyszy wędrówki oraz naszego przewodnika... Jest ok.. Tutaj zapada ustalona wcześniej decyzja.. Z naszej 15 osobowej grupy, tylko kilku z nas decyduje się na wyprawę Inkaskim Szlakiem w kierunku Puente Inca - Mostu Inków.. Reszta grupy z drugim peruwiańskim przewodnikiem przejdzie dolnymi sektorami miasta w stronę wyjścia i tam grzecznie na nas poczekają, odpoczywając w cieniu drzew na ławeczkach obok hotelu Machu Picchu.. Wyzbywam się zbędnych rzeczy z turystycznej torby, dobieram zapas wody mineralnej i w drogę..!! Aby wejść na Inkaski Szlak musimy ponownie wspiąć się na najwyższą platformę widokową, zalegającą ponad tarasami w rejon widocznego w górze domku - strażnicy przy Puesto de Vigilancia..


Perspektywa wędrówki dawnym Inkaskim Szlakiem pośród przyrody wysokogórskiego, tropikalnego lasu dodaje nam takiego poweru, że pomimo zmęczenia kilkugodzinnym zwiedzaniem kompleksu Machu Pichcu, wzlatujemy prawie jak na skrzydłach kondorów na górę wzniesienia... Jeszcze tylko spojrzenie z góry na Machu Picchu, „ustawka” w głupiej pozycji do pamiątkowego zdjęcia pstrykniętego przez mojego kolegę Jerzyka i pakujemy się na Inkaski Szlak !!!!..


Nasza kilkuosobowa grupka rusza Inkaskim Szlakiem wiodącym wąską, kamienistą ścieżką, zagłębiającą się stopniowo w bardziej odludne, mniej uczęszczane przez turystów obszary tropikalnego lasu porastającego strome zbocza Machu Picchu..


W odległości kilkuset metrów od kompleksu twierdzy Machu Picchu, przy szlakowej ścieżce znajduje się niewielki budyneczek Strażników Parku, gdzie trzeba wpisać swe wejście na szlak do odpowiedniej książki, tak jak często praktykuje sie to w górach, ze względu na kontrolę ilości ludzi wchodzących na inkaski szlak i następnie powracających tędy, jako że na tym odcinku trasy nie ma możliwości wyjścia inną drogą.. Ta sama procedura potwierdzenia pisemnego w książce obowiązuje w czasie powrotu ze szlaku.. Gdy kontrolerzy stwierdzą brak wpisu zejścia powrotnego ze szlaku, następuje szukanie danego turysty i surowa kara pieniężna, jeśli znajdzie się oczywiście żywy.... Procedura ta wprowadzona została po licznych zdarzeniach tragicznych upadków ze szlaku w dół.. A jest gdzie lecieć, wierzcie mi, bo strome zbocza opadają tutaj ponad 500 metrów w dół do wijącej się w dolinie rzeki Urubamba..

Upał daje się we znaki, ponieważ rejon zbocza jest mocno nasłoneczniony i wydziela się sporo wilgoci z powodu porastającej tutaj, naturalnej roślinności lasu subtropikalnego.. Wędrujemy na wysokości ok. 2500 m n.p.m czyli po wierzchołkach naszych Rysów... Czasu mamy sporo, więc po kilkunastu minutach robimy sobie pierwszy, króciutki postój na łyczek mineralki i spojrzenie wokół.. Marcin nasz przyjaciel, przewodnik a zarazem opiekun mieszkający na stałe w Peru, opowiada po drodze wiele ciekawych rzeczy związanych z tym andyjskim regionem.. Jak się okazuje, duże wysokości, często niedostępne doliny i olbrzymie połacie tropikalnego lasu są ostoją sporej ilości egzotycznych zwierząt.. Rejon Machu Picchu zapewnia bezpieczne schronienie wielu zagrożonym i rzadkim gatunkom.. Jednym z nich jest Niedźwiedź Andyjski okularowy, najciekawszy z żyjących w tej okolicy dużych, drapieżnych ssaków oraz karłowaty jeleń górski wielkości dużego psa o nazwie Pudu.. Poza tymi osobnikami można tutaj spotkać m.in.: oposa, wydrę, długoogoniastą łasicę, tapira górskiego, ocelota, kilka gatunków węży łącznie z jednym z największych - boa dusicielem, koguta andyjskiego, czasem w powietrzu pojawi się kondor, niezliczoną ilość motyli oraz kilka gatunków kolibrów..
 

Ruszamy dalej... Na odcinku kilkudziesięciu metrów, gdzie ścieżka biegnie samym skrajem urwistego zbocza opadającego kilkaset metrów w dół, widać fragmenty niewysokiego, kamiennego muru od strony przepaści, będącego swoistym zabezpieczeniem przed ewentualnym pośliźnięciem się w czasie deszczu i upadkiem w dolinę..


Po kolejnych kilku minutach marszu dochodzimy do dość dużego, dwupoziomowego tarasu, zawieszonego nad potężnym urwiskiem.. Jest to doskonała platforma widokowa na malowniczą dolinę Urubamby oraz otaczające ją skaliste wzniesienia Andów.. Połyskujący nurt wijącej się w dole Rio Urubamby wygląda z tej wysokości jak srebrzysta wstążka, rzucona pomiędzy zielone andyjskie wzniesienia...


Dwupoziomowy taras wydaje się być dość bezpieczny.. Chociaż nie mam pojęcia w jakim stanie są wiszące nad przepaścią fundamenty kamienne tej skalnej platformy, decyduję się na zejście na drugi, niższy poziom tarasu, chcąc spojrzeć dokładniej w dół doliny Urubamby.. Przeskakuję na niższy taras i podchodzę ostrożnie nad samą jego krawędź... Dalej już nie można się wychylić, bo pod stopami mam kilkusetmetrową przepaść .. Porośnięte zielonymi krzakami urwisko opada pionowo w dół na głębokość ok.450 metrów.. Spoglądam na koryto rzeki Urubamby, pstrykam fotkę i wracam ponownie na szlakową ścieżkę..


Kolejne metry wąziutkiej, inkaskiej ścieżki trawersują strome zbocze porośnięte gęstą roślinnością.. W dole, ponad gęstwiną zarośli ukazuje swoje malownicze oblicze głęboko wcięta dolina Urubamby. Płynąca dnem doliny rzeka Urubamba meandruje pośród granitowych masywów Cordillera Urubamba, będących częścią wschodniego łańcucha Andów.. Po błękitnym niebie co jakiś czas przepływają ławice białych obłoków, jednak wczesno popołudniowe godziny przynoszą coraz wyższą temperaturę, bardziej męczące i wilgotne powietrze.. Zero wiatru i dość długie odcinki odkrytego zbocza dają się teraz mocno we znaki..


Bardzo wąski szlak jest w pewnych momentach praktycznie przyklejony do skały, a po jego prawej stronie znajduje się głęboka na kilkaset metrów przepaść, od czasu do czasu złudnie przysłonięta gąszczem zarośli.. Ścieżkę porasta w tym miejscu zwisająca, wybujała roślinność i lepiej jej nie dotykać, gdyż w zaroślach mogą czaić się węże..


Przez subtropikalny zagajnik przelatują od czasu do czasu duże, barwne motyle, przysiadając w cieniu gałęzi drzew.. Licznie występujące tutaj kolorowe, malutkie kolibry, co jakiś czas zawisają nieruchomo jak miniaturowe helikoptery nad kielichami różnobarwnych kwiatów, w poszukiwaniu słodkiego nektaru.. Obfitość kwiatów w tym regionie pozwala na istnienie aż 14 różnych gatunków kolibrów.. Każdy z nich posiada długi dziób w kształcie kolca, przeznaczony do jedzenia nektaru z kielichów przeróżnych odmian roślin. Niektóre z nich są tak małe jak owad, dostosowane budową do uzyskania dostępu do nektaru z odmian maleńkich kwiatów.. Wśród zarośli tropikalnego lasu słychać śpiew ptaków. Lasy Machu Picchu są domem dla prawie trzystu gatunków ptaków. Nieustającym rytmem przyrody tętni tutaj leśne życie..


Te wilgotne lasy tropikalne odznaczają się niezwykle bogatą fauną i florą, najbardziej różnorodną na świecie. Teren pozostaje nadal jednym z najbardziej dzikich i niedostępnych obszarów na Ziemi - do dziś nie sklasyfikowano wszystkich zamieszkujących tu gatunków zwierząt i roślin.. Zielony tunel nad wąską ścieżką przyklejoną do zbocza robi się coraz bardziej gęsty..


Bambusy, palisandry, drzewa endemicznego gatunku Q'euña, drzewa kauczukowe i dziesiątki różnych epifitów wyrastają wokół ścieżki gęstą kurtyną.. Na zielonym tle lasu olśniewająco prezentują się duże kwiaty pięknych różowo-fioletowych Orchidei, storczyków oraz kępy czerwono-bordowych Bromelii, wyrastających na omszałych konarach drzew.


Bromelia to dość ciekawy, aczkolwiek bardzo charakterystyczny epifit tropikalnego lasu czyli roślina rosnąca na innej roślinie, ale zwykle nie prowadząca pasożytniczego trybu życia. Korzysta z innego gatunku jako podpory, a odżywia się najczęściej samodzielnie.. Jest rośliną jednoliścienną, w rodzinie ok. 2100 gatunków, które zamieszkują tropikalną i subtropikalną strefę Ameryki. Są to przeważnie trwałe rośliny zielne (byliny), rosnące na drzewach i na skałach, ale są i gatunki naziemne, rzadziej niewielkie drzewka (z pióropuszem szczytowych liści). Tworzą rozety, większość nie ma pnia, ale mogą być pół-zdrewniałymi roślinami z wydłużonym pniem. Gatunki epifityczne często mają korzenie silnie zredukowane, służące tylko jako organy czepne… Woda u bromelii jest pobierana przez liście. Liście są równowąskie, często sztywne i kłujące, mają na ogół pochwiastą nasadę, przylegającą ściśle jedna do drugiej, co powoduje, że tworzą bardzo szczelne zbiorniki na wodę (lejek). W wodzie tej rozpuszczają się różne substancje tworzące roztwór, którym rośliny się odżywiają - mają specjalne łuski i włoski tarczowate, pobierające wodę. Kwiaty są zebrane w gęste kwiatostany (kłosy, grona, główki). Często mają barwne liście kwiatostanowe. Kwiaty u wielu gatunków są zapylane przez kolibry, a niektóre przez motyle. Na ogół po przekwitnięciu rośliny zamierają, tworząc odrosty..


Po kolejnych kilku minutach marszu zielony tunel nad inkaskim szlakiem staje się jeszcze bardziej gęsty i zacieniony.. Słońce już tylko momentami przedziera się tutaj poprzez gęstwinę lasu.. Jest coraz bardziej wilgotno i parno..


W pewnym momencie wąska ścieżka skręca ostro w lewo i biegnąc po skalnej półce, częściowo zabudowanej kilkoma kamiennymi stopniami i niewysokim kamiennym murkiem, wyprowadza mnie z gęstwiny lasu za załom granitowej ściany, na niewielką skalną platformę wysuniętą nad kilkusetmetrową przepaścią.. Ponownie otwiera się rozległa panorama na dolinę rzeki Urubamby


Przystaję na moment w tym miejscu szukając dogodnego występu skalnego na niedużej platformie, by móc wysunąć się na tyle daleko aby pstryknąć fotkę w kierunku skalnego zbocza, gdzie po raz pierwszy ukazuje się cel naszej wędrówki Inkaskim Szlakiem czyli Puente Inca - Most Inków.. Widoczna w oddali wąziutka, kamienna ścieżka, przyklejona do pionowej skalnej ściany, ma w pewnym momencie na swej trasie kilkumetrową wyrwę, przez którą przerzucono kilka drewnianych bali… Dawniej w tym miejscu był wiszący most stanowiący wejście od południa do kompleksu Machu Picchu.. Gdy podejdę bliżej dokładniej wszystko zobaczymy..


Skalna ścieżka o szerokości około pół metra wzmocniona na krawędzi od strony przepaści kamiennymi blokami, ułożonymi starannie na wąziutkiej półce, biegnąc dalej przy granitowej ścianie obniża się nieco w dół.. Przechodzę jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej, by gęste zarośla porastające zbocze nie przysłaniały widoku na płynącą w dole rzekę.. Przystaje spoglądając w dół… Choć zarośla skutecznie maskują widok skalnej ściany opadającej ku dolinie, to jednak rozmiar przestrzeni otaczającej mnie wokół uświadamia jak duża jest wysokość tej przepaści.. W tym miejscu od podeszwy mojego buta do koryta rzeki jest ponad 500 metrów w dół..


Zostawiam plecak na skalnym występie i przechodzę kilkanaście metrów w stronę urwiska.. Stając tutaj na niewielkim skalnym grzebieniu, wypiętrzającym się wzdłuż krawędzi ścieżki nad olbrzymią przepaścią opadającą w dół, można doznać uczucia wolności jak szybujące, peruwiańskie kondory nad andyjskimi dolinami… Wsparty o ciepłą, wygrzaną promieniami słońca granitową ścianę, spoglądam na rozległą otchłań doliny Urubamba..


Z tej wąskiej, skalnej półki można oglądać rzekę prześlizgującą się między klifami polerowanymi przez wieki ciągłej erozji.


Kilka metrów dalej nasza wędrówka inkaskim traktem niestety ma swój koniec.. Po pęknięciu skały i zarwaniu się skalnego zbocza dalszy marsz szlakową ścieżką jest niemożliwy.. Prowizoryczna drewniana przegroda zamyka w tym miejscu wąski, inkaski szlak..


Trochę niżej w dole, w odległości kilkudziesięciu metrów widać Puente Inca - Most Inków.. Obecnie ponad 6 metrowe, drewniane bale przerzucone w formie kładki nad luką w klifie, gdzie przepaść w tym punkcie ma dokładnie 570 metrów (1870 stóp), wskazują miejsce dawnego mostu wiszącego, stanowiącego wejście do Machu Picchu od strony południowej.. Widoczne za mostem, wąskie kamienne schody przyklejone do pionowej ściany, wnoszą się w górę i pośród porastających zbocze kęp tropikalnego lasu, zmierzają do odległej o 3 kilometry doliny Aobamba...


No cóż, skoro przejście niemożliwe, a kondorem nie jestem, więc muszę tutaj zakończyć wędrowanie Inkaskim Szlakiem… Można zatem spokojnie odpocząć, wypić łyczek energetycznego napoju, przekąsić małego batonika i zapozować koledze Jerzykowi do zdjęcia…


Po kilku minutach odpoczynku nasza grupka zbiera się w drogę powrotną na Machy Picchu, tą samą wąską inkaską ścieżką… Z przewieszonym na szyi aparatem wędruję powoli, pstrykając jedne z ostatnich fotek na Inkaskim Szlaku… Słowa są teraz całkowicie zbędne… Matka natura sama pisze komentarz do tych pięknych widoczków.. Zresztą zobaczcie sami..
Mszaki, porosty, plechy pokrywające każdy centymetr gałęzi jak wełniane wdzianko oraz różowo-purpurowe pióropusze Bromelii, nadające niezwykłego kolorytu tej panoramie..


Krzew Achiote..


Dzikie Orchidee..


Po paru minutach marszu docieram do miejsca, gdzie Inkaski Szlak staje się nieco szerszy i wygodniejszy.. Na tym odcinku górska ścieżka to prawie jak deptak na Wiślanych plantach – szeroka, obramowana od strony przepaści kamiennym murkiem.. Po raz ostatni spoglądam w dół na wijącą się rzekę Urubamba – świętą rzekę Inków, tak bardzo związaną z ich codziennym życiem, kultem wody, ceremoniami obrzędowymi i źródłem wszelkiej egzystencji w Świętej Dolinie…


Jak już wspominałem, rejon ten obfituje w dużą ilość różnego rodzaju węży, zamieszkujących zarośla i drzewa lasu tropikalnego.. Na skraju ścieżki mam tego naoczny dowód, jednak ten wąż nikogo już nie ukąsi….


Zza czubków drzew pojawia się znajomy wierzchołek Wayna Picchu górujący nad świętym miastem.. Znak to nieomylny, że docieram pomału do punktu wyjściowego na Inkaski Szlak czyli skalnej twierdzy Machu Picchu..


Jeszcze tylko odnotowanie w zeszycie na punkcie kontrolnym o powrocie z inkaskiego szlaku i po chwili marszu ukazuje się w całej krasie Machu Picchu, oświetlone ostatnimi promieniami popołudniowego słońca, powoli chowającego się za Andyjskimi szczytami..


Nasza mała, kilkuosobowa grupka schodzi szlakową dróżką w dół do wyjścia z kompleksu Machu Picchu.. Po drodze dajemy odpocząć aparatom fotograficznym, jednak przed zejściem na parking pstrykamy sobie z kolegą Jerzykiem jeszcze jedną fotkę na pamiątkę wspólnych, pracowitych, fotograficznych sesji w Machu Picchu…


Dzień pełen wrażeń i niesamowitych widoków, przesycony tajemniczym klimatem niezwykłego, zaginionego miasta Inków Machu Picchu, dobiega powoli końca.. Schodzimy do czekającego na górnym parkingu busa, pozostawiając za plecami mury Machu Picchu - siódmego cudu świata z jego tajemnicami, legendami i całą niezwykłością zamierzchłych czasów…


Gdy słońce kładzie się do snu za wzgórzami Cordillera Urubamba, zjeżdżamy do centrum miasteczka Aquas Calientes, gdzie rankiem zaczynaliśmy przygodę z Machu Picchu.. W regionalnej restauracji znajdującej się na centralnej uliczce miasta zasiadamy na wieczorny lunch, cały czas dyskutując i wspominając będące świeżo w pamięci niezwykłe obrazy z Machu Picchu.. Za 2 godziny mamy pociąg w powrotną drogę do naszej bazy wypadowej w Cusco.. Choć widać zmęczenie na twarzach każdego z nas, to nieustające komentarze, wesoły śmiech, głośne rozmowy i resztki działającej jeszcze adrenaliny, świadczą o doskonałym nastroju w naszej grupie.. Wyśmienita peruwiańska kuchnia dopełnia nie tylko obraz ogólnej szczęśliwości, lecz przede wszystkim nasze brzuchy..


Siedząc odprężony i zasycony peruwiańskimi specjałami przy restauracyjnym stoliku nad kuflem zimnego piwa Cusquena, rozmyślam w zadumie o paru rzeczach dręczących w tym momencie mój umysł..
  Jakie było prawdziwe przeznaczenie zaginionego miasta Inków??... Z jakiej faktycznej przyczyny miasto Machu Picchu zostało nagle opuszczone przez jego mieszkańców??.. Jakie tajemnice kryją niezbadane do tej pory podziemne korytarze pod Machu Picchu??.. Gdzie znajduje się ukryty skarb Inków??... Ile nieznanych skarbów i artefaktów inkaskich zrabował wspominany wcześniej przez mnie niemiecki przedsiębiorca Augusto Berns, zajmujący się poza produkcją tartaczną przeszukaniem grobowców oraz handlowaniem ich zawartością, a który splądrował Machu Picchu przed oficjalnym odkryciem go przez Hirama Binghama??.. Czy Agustino Lizarraga w czasie swojego pierwszego wejścia do miasta Machu Picchu w 1902 roku coś znalazł i ukrył przed światem??.. Czy Hiram Bingham przed oficjalną wyprawą w 1911 roku odwiedził dwa lata wcześniej Machu Picchu powracając z ekspedycji do Vilcabamby (1909 r) i co tam znalazł??.. I wreszcie, czy prawdą jest jakoby Binham opuszczając Peru w tajemnicy, wywiózł wtedy na 60 mułach 200 skrzyń pełnych złota oraz artefaktów i co się z nimi stało??. Część faktów i przekazów zdaje się potwierdzać tezę, iż Bingham ów skarb wywiózł w kierunku Boliwii, ale jakie były jego dalsze losy i gdzie został ukryty??... Zapewne na część tych pytań po jakimś czasie uda się odpowiedzieć badaczom i naukowcom, zajmującym się tajemnicami Machu Picchu.. Możliwe także, że nigdy nie dowiemy się całej prawdy o Inkaskim mieście, jego tajemnicach i owianych legendą skarbach….
 

KONIEC cz.VIII

C.D.N..

4 komentarze:

  1. No dech zapiera. Kiedy zrobiłeś tę wyprawę? Piękna i piękne zdjęcia.Zazdroszczę, że stąpałeś po ziemi po której stąpało nasze Słońce Peru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczna wyprawa i cała relacja! Machu Picchu to jedno z moich największych podróżniczych marzeń! Pozdrawiam serdecznie Panie Andrzeju :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna relacja !!!
    Podobnie jak Iza, marzę o wyprawie do Machu Picchu...tylko przydałoby się trafić szóstkę w Lotto :)
    dt

    OdpowiedzUsuń
  4. Fascynująca wyprawa, oszałamiające zdjecia i godna pozazdroszczenia relacja. Gratuluję Panie Andrzeju !!!..pozdrawiam serdecznie :) <3

    OdpowiedzUsuń