Zdjęcie:

środa, 18 grudnia 2013

Krywań


   KRYWAŃ (2495 m n.p.m.)
Święta Góra Słowaków
Pierwsza połowa września zarezerwowana była w moim urlopowym grafiku na wędrówki po słowackiej części Tatr Wysokich i paśmie Małej Fatry.. Przebywając w gościnie u moich słowackich przyjaciół w Popradzie, wykorzystywałem pogodne, wrześniowe dni na wędrówki po słowackich Tatrach Wysokich.. Przemierzyłem kilka ciekawych szlaków, zebrałem sporo materiału fotograficznego na kolejne fotoreportaże, a przede wszystkim psychicznie wypocząłem od zgiełku codzienności i zabieganego życia.. Po relacji z wyprawy na Sławkowski Szczyt przyszła pora na opowieść i piękne fotki z kolejnej wędrówki.. Będzie to malownicza wspinaczka na kultową słowacką górę, opiewaną w Hymnie Słowacji, pieśniach, podaniach ludowych, poezji, uwiecznioną w herbie Słowackiej Republiki Socjalistycznej (wieczny ogień na tle góry), a od 1 stycznia 2009 r. także na słowackich monetach o nominale 1, 2 i 5  €.. Góra ta zajmuje szczególne miejsce w sercach Słowaków, identyfikowana jest z narodową walką o niepodległość Słowacji. W 1967 w słowackiej ankiecie uznana została za najpiękniejszy szczyt Tatr.. Mowa oczywiście o wyniosłym i majestatycznym Krywaniu (2495 m n.p.m.), narodowej górze Słowaków. I choć w ciepłe, letnie dni jest on mocno oblegany przez turystów, a jego zdobycie, ze względu na długość szlaku, wymaga od odwiedzających go turystów sporego wysiłku fizycznego, szczyt ze wszech miar wart zdobycia.


Ciepły, wrześniowy poranek zapowiadał piękny dzień.. Gdy tylko dźwięk budzika wyrwał mnie z błogiego snu, od razu wyskoczyłem z łóżka, szybko uwinąłem się z poranną toaletą i zszedłem do kuchennego aneksu, gdzie słychać już było krzątająca się po domu gospodynię... Lenka, żona mojego słowackiego przyjaciela, u którego przebywałem w gościnie, opanowała już kuchenne rewiry i przygotowywała dla mnie suchy prowiant na wyprawę w góry oraz parzyła aromatyczną kawę, której zapach powoli roznosił się po całym domu… Przywitałem się, zamieniliśmy parę zdań, naprędce wypiłem kubek mocnej, czarnej kawy, zabrałem plecak, przygotowane kanapki i szybko „wyparowałem” z budynku w stronę zaparkowanego na podwórku samochodu.. Powiadają, że pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł, jednak mój szybki wyjazd w góry był podyktowany całkiem inną przyczyną.. Celem wyprawy był Krywań, a jak już wcześniej wspomniałem, jest to narodowa góra Słowaków, która w pogodne dni oblegana jest przez dość liczne „pielgrzymki” zarówno słowackich jak i polskich turystów.. Aby więc jak najwcześniej wyruszyć na szlak, postanowiłem wczesnym rankiem dotrzeć na parking przy Tatrzańskiej Drodze Młodości, w miejscu zwanym Trzy Źródła lub jak kto woli - Tri studničky … Jadąc od Popradu w kierunku Szczyrbskiego Plesa spoglądałem przez szybę samochodu jak budzi się wrześniowy dzień, a na czerwono-złoto-pomarańczowym niebie wstaje powoli zza górskich grzbietów jasne, poranne słońce..


Wjeżdżając w rejon podnóża Tatr Wysokich od strony wschodniej i kierując się na ich zachodni kraniec, aby docelowo dotrzeć do Trzech Źródeł, skąd rozpocznie się moja wędrówka na szczyt Krywania, mam okazję kolejny raz podziwiać cały łańcuch pięknych, słowackich, tatrzańskich szczytów od Kiezmarskiego i Łomnickiego Szczytu począwszy, poprzez znajomego z poprzednich wędrówek „Sławka”(Slavkovsky Stit), groźnego Gerlacha, ostrą grań Kończystej, aż po wyniosły szczyt Krywania.


I chociaż drogę tę pokonałem już niezliczoną ilość razy w ciągu mojego wieloletniego wędrowania po tatrzańskich szlakach, to za każdym razem ukazuje się mym oczom inaczej, odkrywając piękno swych plenerów w odmiennych odsłonach barwy, światła i cienia w zależności od pory dnia i pór roku..


Trasa dojazdu południowym podnóżem Tatr Wysokich do parkingu przy Trzech Źródłach biegnie ładną krajobrazowo i wygodną drogą numer 537 zwaną Tatrzańską Drogą Młodości, będącą zachodnią kontynuacją Drogi Wolności (Cesta Slobody), opisywanej już kilka razy przeze mnie w poprzednich postach.. Droga Młodości zaczyna się w Szczyrbskim Jeziorze, a kończy w rejonie Liptowski Mikulasz..


Po niespełna 30 minutach jazdy od momentu wyruszenia z mojej bazy wypadowej u znajomych Słowaków, około 7 kilometrów za Szczyrbskim Plesem, po prawej stronie szosy wyłonił się w oddali majestatyczny i dość charakterystyczny wierzchołek Krywania – cel mojej dzisiejszej wspinaczki…


W ciągu kilku kolejnych minut jazdy Tatrzańską Drogą Młodości dotarłem do przystanku autobusowego „Chata kpt. Raśu” i placu parkingowego na kilkadziesiąt samochodów, znajdującego się po prawej stronie szosy, na obszarze Bielańskiej Doliny. W sezonie pobierane są tutaj opłaty… Z tego miejsca rozpoczyna się moja dzisiejsza marszruta na szczyt Krywania..


Trasa w obydwie strony to około 13 km wyczerpującego podejścia i zejścia, przy ponad 1360 m przewyższenia oraz czasie przejścia ok. 6 godz.30 min., nie wliczając postojów na odpoczynek… Jak z tego wynika szlak mozolny, bez większych ekspozycji lecz wymagający dość dobrej kondycji fizycznej i sporo samozaparcia.. Poniżej mapki i wykresy oraz charakterystyka trasy..


Na początku parkingu, kilkanaście metrów przed budką poboru opłat, w prawo do lasu odbija stara asfaltowa droga, prowadząca niegdyś do nieistniejącego obecnie schroniska Ważeckiego nazywanego także Chatą kpt. Raśu.. Po opłaceniu haraczu parkingowego w wysokości ok. 5 €, zabraniu plecaka i sprzętu foto, ruszam wąską, asfaltową dróżka w las. Po prawej stronie tablica informująca o kierunku wędrówki na Krywań, a także w stronę Jamskiego Stawu (Jamske Pleso)..


Po 200 metrach spaceru dochodzę do rozwidlenia dróg i miejsca, gdzie dawniej zalegała piękna, duża polana usiana wiosną niezliczoną ilością krokusów.. Biegnie tędy szlak turystyczny zielony zielony szlak od strony Szczyrbskiego Jeziora w kierunku szczytu Krywania(2495 m n.p.m) przez Tri Studnićky(1140 m n.p.m.) i Gronik(1576 m n.p.m.), a także szlak szlak turystyczny czerwony czerwony Magistrali Tatrzańskiej, prowadzący również z kierunku Szczyrbskiego Jeziora, lecz przez nieco wyżej położone partie lasu oraz rejon Jamskiego Stawu (Jamske Pleso) i zmierzający na zachód w stronę osady Podbańska..


Zniszczona asfaltowa droga prowadzi w kierunku resztek ogrodzenia, w miejscu dawnych zabudowań schroniska Ważeckiego.. Obecnie teren ten rozryty przez ciężki sprzęt do prac leśnych, usłany stertami suchych gałęzi i wielkich pni po wyrębie lasu oraz sporą ilością śmieci, odsłania oblicze niegdysiejszego kataklizmu - słynnej Wielkiej Kalamity – huraganowego wiatru z 19 listopada 2004 roku, który zniszczył kilka słowackich, podtatrzańskich miejscowości i powalił doszczętnie drzewa na powierzchni co najmniej 14 tys. ha. Zniszczeniu uległo wtedy około 60% populacji świerka w słowackich Wysokich Tatrach (pisałem o tej tragedii dość szczegółowo podczas wędrówki na Sławkowski Szczyt)…


Pod zwałami gruzu i kamieni, porośnięte chaszczami i młodymi siewkami świerka, kryją się fundamenty schroniska Ważeckiego.. Aby czas nie zatarł w pamięci okresu świetności tego nieistniejącego już obiektu, skrobnę parę zdań o historii powstania schroniska..
HISTORIA SCHRONISKA WAŻECKIEGO
Schronisko Ważeckie - słow. Važecká Chata znane było wcześniej także jako Kertészova Chata oraz Chata kpt. Rášu. Zbudowane zostało w 1961 roku u podnóży słowackich Tatr Wysokich na wysokości 1180 m n.p.m. Skąd wzięło się kilka różnych nazw tego obiektu??... Już wyjaśniam.. Pierwsze schronisko zbudował w tym miejscu w latach 1933-1934 Jozef Kertész, wcześniejszy dzierżawca Vortubovej Chaty w Dolinie Białych Stawów, a także schroniska w Dolinie Koprowej.. Drewniany dom z mieszkalnym poddaszem po rozbudowie w 1935 roku mieścił 58 łóżek dla turystów. Stał na gruntach kupionych od mieszkańców Ważca i na zasadzie umowy był schroniskiem KČST - Klubu Czechosłowackich Turystów (cz. Klub Československých Turistů) - na terenie ówczesnej Czechosłowacji.. Stąd jego dawna nazwa Vażecka Chata KČST pod Krivańom. W latach wojny schronisko było bazą etapową polskich kurierów i uciekinierów, z którymi Kertész i jego żona Zlatica z narażeniem życia współpracowali, jak również kryjówką Żydów. 27 września 1944 roku budynek spalili Niemcy, dzień po walce stoczonej z 50-cio osobową częścią oddziału partyzanckiego „Vysoke Tatry”. Zasługi wojenne Kertésza nie zostały docenione. Jako jedyni oddali mu hołd Polacy w swoich publikacjach oraz nadając mu pośmiertnie odznaczenie wojskowe..

Fotki archiwalne schroniska Važecká Chata


Kolejny budynek na polanie wzniesiono w latach 1957-1961 jako Chata kpt. Raša. Nowo postawione schronisko „odziedziczyło” patrona, kpt. Jána Raša, po zniszczonym przez ogień w roku 1956 Schronisku Furkotnym. Ján Rašo był uczestnikiem Słowackiego Powstania Narodowego z roku 1944. Chata jego imienia została postawiona w przybliżonym miejscu śmierci powstańca z 26 września 1944, na ścieżce łączącej Podbańską ze Szczyrbskim Jeziorem, około dziesięciu minut pieszo z Trzech Źródeł. Do roku 1965 było otwartym dla wszystkich schroniskiem z 88 miejscami noclegowymi i doskonałą bazą wypadową wyjść na Krywań, potem od roku 1970 m.in. z powodu niewielkiej odległości od szosy zostało zamienione w dom wczasowo-wypoczynkowy przedsiębiorstwa „Prior” z Koszyc. Po prywatyzacji w 1995 roku nie był on już użytkowany i kilka razy zmieniał właściciela, aż w końcu 30 marca 1999 roku spłonął całkowicie.. Pozostały zarośnięte fundamenty oraz zapuszczony symboliczny grób kpt. Raśu..

Fotki archiwalne Chata kpt. Rášu położonego na wys.1180 m n.p.m.


Po paru chwilach postoju ruszam dalej za znakami szlak turystyczny zielony zielonego szlaku… Od ruin dawnego schroniska Ważeckiego sfatygowana, asfaltowa imitacja dawnej drogi odbija pod skosem w lewo i biegnie nieco w dół, w kierunku głównej Drogi Młodości.. W rejonie przysypanych gruzem fundamentów schroniska z szlak turystyczny zielony zielonym szlakiem łączą się znaki szlak turystyczny czerwony czerwone Tatrzańskiej Magistrali, biegnące od strony Jamskiego Stawu (Jamske Pleso) i zmierzające na zachód w stronę osady Podbańska.. Do Trzech Studniczek znaki czerwone biegną wspólnie ze znakami zielonymi… Schodzę około 300 metrów w kierunku głównej szosy, lecz nie dochodzę do niej ponieważ bita droga skręca gwałtownie w prawo i odbija w górę, w kierunku leśnej osady Tri Studnićki (Trzy Źródła).. W czasie marszu tym odcinkiem szlaku, po raz drugi dzisiejszego dnia wyłania się cel mojej wędrówki – szczyt Krywania, jednak teraz w nieco bliższej perspektywie.. Zasnuty jeszcze delikatną, poranną mgiełką i powolutku rozświetlany promieniami wschodzącego słońca, na tle błękitnego nieba rysuje się jego nieco zakrzywiony wierzchołek.. Hmm, fajnie się mówi – w nieco bliższej perspektywie – jak do szczytu około 7 km wspinaczki i prawie 4 godziny marszu non-stop pod górę!!!...


Biegnąca lekko pod górę wąska droga, doprowadza do niedużego mostka na górskim potoku Bielańska Woda.. Tutaj pseudoasfalt kończy się definitywnie i dalej znaki szlak turystyczny zielony zielonego szlaku prowadzą utwardzoną drogą w kierunku widniejących nieopodal zabudowań.. Na prawym brzegu Bielańskiej Wody, na wysokości 1150 m n.p.m. stoi kilka drewnianych domków leśnej osady Tri Studnićki (Trzy Źródła)..


 Wkraczam pomiędzy drewniane zabudowania. Otulona poranną ciszą, skryta w cieniu rosnących tutaj wysokich świerków i dużych drzew jarzębiny, niewielka osada położona na polanie Trzy Studniczki zdaję się być wyludniona… Nawet pies z kulawą nogą nie pokwapił się zaszczekać na mój widok… Przed drewnianymi domami stoi kilka samochodów.. Podchodzę na środek niewielkiego placyku, gdzie ustawiono solidny drewniany szlakowskaz.. W porannej ciszy dociera do mych uszu cichutki szmer wypływającej nieopodal strugi wody.. Z ocembrowanego drewnianymi balami ujęcia, wypływa tutaj krystaliczne czysta woda „Trzech Źródeł”.. Warto ją zakosztować, ponieważ odznacza się ona wyjątkowymi walorami smakowymi. Powyżej źródełka ustawiono kilka drewnianych ławek i niewielką, drewnianą altankę dla wędrujących turystów..


Chwilka postoju, łyk zimnej, źródlanej wody i kilka zdań o historii powstania tej leśnej osady..
OSADA TRZY ŹRÓDŁA (Tri Studnićki)
Studzienka lub ze słowacka Studniczka w polskiej góralskiej gwarze znaczy – źródło, stąd nazwa polska Trzy Źródła.. Stojąca tutaj do dziś leśniczówka została wystawiona w 1907 roku przez Zarząd Lasów Państwowych z Liptowskiego Hradku. Miała ona pokój z kilkoma łóżkami dla turystów wędrujących na Krywań.. Po doprowadzeniu linii telefonicznej stanowiła ona punkt alarmowy Horskiej Slużby. Od 1933 roku turyści nocowali jednak już w większości we wspomnianym Ważeckim Schronisku, wybudowanym o 10 minut drogi od leśniczówki.. Wypływające nieopodal źródła badał już w 1813 roku Göran Wahlenberg - szwedzki lekarz, botanik, geograf i geolog, badacz flory Skandynawii, Alp i Karpat. W 1813 r. prowadził badania botaniczne i geograficzne w Tatrach (w ich obecnie słowackiej części) oraz w Małej i Wielkiej Fatrze, Górach Choczańskich i Niżnich Tatrach… Do dzisiaj stoi tu kilka budynków mieszkalno-gospodarczych. Aktualnie są to zabudowania TANAP-u będące m in. jedną z baz służących do zwózki drzew z okolicznych lasów, powalonych w huraganie 2004 roku.


W tym miejscu znajduje się także zbieg szlaków turystycznych. Poza szlak turystyczny zielony zielonym biegnącym w jedną stronę na Krywań (dokładnie do „rozstaju pod Krywaniem”, gdzie spotyka się ze szlakiem niebieskim), a w drugą stronę wzdłuż Drogi Wolności do Szczyrbskiego Jeziora, miejsce to przecina również wspomniany szlak turystyczny czerwony czerwony szlak Magistrali Tatrzańskiej prowadzący w jedną stronę do Szczyrbskiego Jeziora przez Jamski Staw, a w drugą do Podbańskiego. Swój początek ma tu również malowniczy szlak szlak turystyczny niebieski niebieski biegnący Doliną Koprową, a potem Hlińską, wnoszący się na Wyżnią Przełęcz Koprową i dalej zbiegający z niej przez Dolinę Mięguszowiecką do Szczyrbskiego Jeziora.


Moja szlakowa ścieżka prowadząca na szczyt Krywania będzie znakowana na szlak turystyczny zielony zielono, aż do momentu dojścia w rejon Krywańskiego Źlebu, gdzie rozpocznę końcowe podejście na szczyt za znakami szlak turystyczny niebieski niebieskimi, lecz to dopiero za ok.2,5 godzinki marszu.. Spoglądam na zegarek.. Jest dokładnie godzina 7:30.. Od tego momentu kończą się sentymenty i lajtowy górski spacerek. Rozpoczyna się długie, żmudne i męczące podejście, prowadzące przez pierwszą godzinę głównie świerkowym, górnoreglowym lasem. Od tego momentu trzeba pokonać ponad 1350 metrów przewyższenia, aby znaleźć się na szczycie Krywania. W drogę…


Od szlakowskazu droga prowadzi w górę, w las.  Początkowy obszar lasu, przez który wędruję jest porośnięty dość rzadko wysokimi świerkami.. To efekt wycinki wielu drzew po wspomnianej, wielkiej huraganowej katastrofie z 2004 roku.. W ciągu kolejnych paru minut łagodne podejście leśną dróżką  wyprowadza mnie na obrzeże lasu.. Po prawej stronie ukazuje się zalana promieniami jasnego, porannego słońca,  rozległa widokowa polana, porośnięta siewkami młodych świerków, modrzewi i krzewów górskiej jarzębiny.. Pośród tej soczystej zieleni na wysokich łodygach wyrastają kępy różowo-czerwonych kwiatostanów Kiprzycy Wierzbówki, rośliny dość pospolitej na górskich obszarach, lecz nadającej tatrzańskim polanom barwnej kolorystyki w czasie kwitnienia.. Ta wielka widokowa polana nosi nazwę Polany Krywańskiej..


Polana Krywańska zalega na wysokości 1200-1250 m n.p.m. Jej dawne granice zatarły wichury wyłamując okalające ją lasy.. Odegrała ona poczesną rolę w dziejach turystyki tatrzańskiej. W roku 1806 stanęło tutaj pierwsze znane w Tatrach „schronisko” – najpierw jako chatka będąca bazą wypadową planowanej wycieczki na Krywań arcyksięcia Józefa. W 1813 roku kilka nocy spędził w niej wspominany już Göran Wahlenberg - szwedzki lekarz, botanik, geograf i geolog, badacz flory Skandynawii, Alp oraz Karpat, który w tym czasie prowadził badania botaniczne i geograficzne w Tatrach.. O owym turystycznym schronieniu pisze także w 1861 roku Kazimierz Łapczyński jako o „porządnym szałasie, zbudowanym umyślnie dla wędrujących na Krywań”.. Koleba ta została zniszczała przed końcem XIX wieku i już nikt potem nie starał się jej odbudować..


Wędrując przez obszar Polany Krywańskiej, po kilku minutach zbliżam się powoli do górnej granicy lasu.. 


Spoglądam jeszcze przez moment w kierunku zachodnim.. W oddali ponad linią lasu wznosi się łańcuch Tatr Zachodnich..


Ścieżka szlak turystyczny zielony zielonego szlaku ponownie zagłębia się w świerkowy las, wznosząc się systematycznie coraz bardziej stromo w górę, południowym zboczem Gronika(1576 m n.p.m.).. Zaczyna się ciąg nużących i mozolnych zakosów. Drogę niejednokrotnie tarasują powalone drzewa i sterty korzeni, jednak nie ma większego problemu z ich obejściem.. Strome zbocze ogołocone na tym odcinku trasy z drzew, porastają krzewy malin i bujnie rosnące byliny, pośród których wznoszą się suche kikuty świerkowych pni..


Po półgodzinnym marszu pod górę od momentu wyjścia z Trzech Studniczek, docieram w dość charakterystyczne miejsce na zboczu Gronika.. Na wysokości ok.1450 m n.p.m. przy szlakowej ścieżce ustawiono drewnianą tablicę informacyjną, niewielką ławeczkę oraz metalową tablicę przymocowaną do granitowego głazu, upamiętniającą śmierć kpt. Śtefana Moravki. Kto to był i co to za miejsce, które zostało w ten sposób tutaj upamiętnione???... Już wyjaśniam..



SCHRON PARTYZANCKI NA ZBOCZU GRONIKA
Zimą 1944-45 roku w lasach na zboczach Gronika działający na tym terenie partyzancki oddział „Vysoke Tatry” zbudował ziemiankę i umocnienia wojskowe. 14 stycznia 1945 roku oddział został zaskoczony w tym miejscu przez Niemców. Doszło do krwawej walki, w której zginęło 7 partyzantów, a kilku dostało się do niewoli. Wśród zabitych byli kpt. Moravka oraz znany taternik, ratownik górski oraz lekarz oddziału partyzanckiego, Zoltan Brüll. Poległych 5 dni później pochowano na cmentarzu w Kokawie Liptowskiej, a po wojnie przeniesiono w inne miejsca. Moravka spoczął nad Szczyrbskim Jeziorem, a Brüll w rodzinnej miejscowości Lučenec..


Jak wspomniałem, partyzanci zbudowali w tym rejonie podziemne schronienie i umocnienia.. Od pamiątkowej tablicy stojącej przy szlakowej ścieżce, odchodzi w prawo wąska ścieżynka, która po 150 metrach doprowadza do zrekonstruowanego w 1981 roku bunkra partyzanckiego.. A oto i sam bunkier-ziemianka oraz wmurowana obok pamiątkowa tablica z nazwiskami poległych partyzantów..


Takich ziemianek partyzanckich w czasach II wojny światowej było w górach bardzo dużo. Niejednokrotnie był to dom, szpital i jedyne schronienie dla wielu żołnierzy-partyzantów walczących z hitlerowskim najeźdźcą.. Na fotkach poniżej dla lepszego zobrazowania tych budowli, autentyczny partyzancki bunkier-ziemianka zamaskowany w leśnych ostępach (fot. ze zbiorów Studium Polski Podziemnej w Londynie).


…. oraz widok zrekonstruowanego wnętrza jednego z partyzanckich bunkrów-ziemianek wraz z wyposażeniem (fot. Wikipedia.org)


Około 10 minut zajęło mi dokładniejsze poznanie tego upamiętnionego miejsca. Czas mam dobry, a myślę, że na trasie spokojnie nadrobię ten postój.. Ruszam w dalszą wędrówkę.. Od kamienia z tablicą pamiątkową ścieżka początkowo stromo pnie się przez uschnięty las.. W miarę upływu czasu podejście nieco łagodnieje, a przebieg szlaku prostuje się.. Ścieżka nie prowadzi już zakosami, lecz wznosi się trawersem południowo-zachodniego zbocza Gronika, zmierzając w rejon jego zalesionego szczytu. Zarówno wschodnie zbocza Gronika (słow. Grúnik, 1576 m) opadające do Gronikowskiego Źlebu jak i zachodnie opadające ku Dolinie Koprowej zostały w 2007 roku zaatakowane przez korniki. Obecnie większość drzew to suche przestoje, z czego znaczna ich część została powalona na ziemię..


Po kilkunastu minutach od wyruszenia spod partyzanckiego bunkra, szlakowa ścieżka wyprowadza na polanę, zalegającą na zboczach Gronika.. Ta stosunkowo niewielka, słoneczna polanka położona na wysokości około 1470 m n.p.m. nosi nazwę Polana Kosarzysko. Paradoksalnie zyskała ona na bardziej rozległej panoramie widokowej, dzięki inwazyjnej działalności kornika.. Powalone, uschnięte świerki otwarły szerokie widoki zarówno w kierunku południowo-wschodnim jak i południowo-zachodnim..

Kierunek południowo-wschodni i południowy to panorama zielonej Doliny Białego i Czarnego Vagu, zalesione tereny Narodowego Parku Niżne Tatry oraz widoczne na horyzoncie pasmo Niźnych Tatr..


Kierunek południowo zachodni i zachodni to wznoszące się w oddali pasmo Tatr Zachodnich z widocznymi łańcuchami grzbietów Kamienistej, Bystrej i Otargańców.. Tatry Zachodnie będą doskonale widoczne z położonej kilkaset metrów wyżej - Niżniej Przehyby, wzniesienia w głównej grani odnogi Krywania, gdzie prawdopodobnie dotrę za następne 30 minut wędrówki..


W rejonie Polany Kosarzysko ścieżka szlak turystyczny zielony zielonego szlaku skręca ostro w prawo na wschód i północny-wschód, trawersując teraz łagodnie wschodnie zbocza Gronika.. W dalszym ciągu towarzyszą mi widoki uschniętych, świerkowych kikutów, jednak dzięki temu mam doskonały podgląd na wyłaniający się w oddali, stożkowy szczyt Krywania..


Po około 45 minutach dość szybkiego marszu od momentu wejścia na szlak turystyczny zielony zielony szlak w Trzech Studniczkach, docieram na wysokość około 1570 m n.p.m w rejon szczytu Gronika… Szlakowa ścieżka omija sam wierzchołek Gronika(1576 m n.p.m.) od wschodniej strony, pozostawiając go po lewej ręce.. Charakterystycznym znacznikiem rejonu szczytowego Gronika jest widoczny na fotkach poniżej, skalny rumosz po lewej stronie ścieżki..


Po minięciu kulminacji Gronika wąska, kamienista, szlakowa ścieżynka zaczyna stopniowo opadać w dół, dając nam chwilowe wytchnienie i doprowadzając do niewielkiej przełączki oddzielającej wschodnie zbocza Gronika od zachodnich zboczy Krywańskiej Kopy (1773 m n.p.m). Miejsce to nosi nazwę Gronikowej Przełączki (Grunikova Priehyba), zalega na wysokości ok. 1560 m n.p.m i jest kolejnym punktem widokowym po wyjściu z lasu na bardziej odsłonięte zbocze.. Widokowy charakter tego miejsca spowodowany jest przede wszystkim jedną, podstawową rzeczą.. Otóż, od tego momentu na wysokości ok. 1600 m n.p.m. kończy się linia górnoreglowego lasu a zaczyna się rejon kosodrzewiny, której ogromne, rozległe połacie będą nam towarzyszyć aż do momentu osiągnięcia Niżniej Przehyby(1779 m) i Wielkiego Żlebu Krywańskiego..

Widok na Tatry Niżne i Tatry Zachodnie(poniżej) z Gronikowej Przełączki.


Po minięciu niewielkiego siodła Gronikowej Przełączki wchodzę w piętro kosówki. Wąska, kamienista ścieżka mozolnie pnie się w górę szerokimi zakosami pośród soczystej zieleni kosodrzewiny, trawersując zachodnie zbocza Krywańskiej Kopy i południowe stoki Niżniej Przehyby.. Wysoka na ponad 2 metry kosodrzewina dość skutecznie przysłania dookolna panoramę, jednak co jakiś czas za kolejnym zwrotem zakosu, w oddali na zachodzie ukazują się masywy Tatr Zachodnich..


Po jednym z kolejnych zakosów wiodących obszarem kosodrzewiny, ukazuje się w po raz pierwszy całej krasie zaokrąglona kopuła szczytowa Krywańskiej Kopy(1773 m n.p.m), porośnięta częściowo zielonymi połaciami kosówki i pokryta gdzieniegdzie „łysymi” miejscami skalnego rumoszu.. Gdy wędrowałem na Krywań 10 lat wcześniej, ilość miejsc pokrytych skalnym piargiem na kopule Krywańskiej Kopy była dominująca. Teraz jak widać, kosodrzewina daje sobie doskonale radę z opanowaniem tego skalnego terenu..


Kolejny, długi, wznoszący się zakos wąską, kamienistą ścieżką wśród krzewów kosówki, zmierza w kierunku zachodnim, trawersując południowe zbocza Niżniej Przehyby.


Z każdym następnym metrem podejścia otwiera się coraz bardziej rozległa panorama na łańcuch Tatr Zachodnich.. W dole pośród połaci lasu widać Podbańską z charakterystyczną, białą budowlą hotelu Permon, wystającą ponad wierzchołkami świerków, a w dali szeroką dolinę Liptowa..


Okres w jakim wędruję na szczyt Krywania to pierwsza dekada września, z tej przyczyny pośród bujnej zieleni kosodrzewiny widać malownicze, fioletowe kępy wrzosów oraz przebarwiające się już powoli w karminowo-pastelowe kolory, kępy borowin i górskich bylin..


Gdy dochodzę do końca długiego zakosu, szlakowa ścieżka zmienia kierunek i zawraca w kierunku wschodnim. Z tej perspektywy widać ponownie szczyt Kopy Krywańskiej jednak z większej wysokości.. Jestem mniej więcej na ok.1650 m n.p.m..


 Kamienista ścieżka pnie się nieubłaganie w górę, przechodząc w trawers południowego zbocza Niżniej Przehyby.. Szlak wznosi się teraz stopniowo ponad kopułę Krywańskiej Kopy, omijając ją od północnej strony i pozostawiając powoli w dole.. Zanim całkowicie pozostanie ona poza moimi plecami, warto „skrobnąć” o niej kilka zdań..
Krywańska Kopa (słow. Krivánska kopa, 1773 m) to mało wybitny szczyt stanowiący zakończenie głównej grani odnogi Krywania. Od północno-wschodniej strony Krywańska Kopa sąsiaduje w tej grani z Wyżnią Przehybą(1982 m), szczyty te oddziela płytka przełęcz zwana Krywańską Przehybą (Krivánska priehyba). Wschodnie stoki Krywańskiej Kopy opadają do dolnej części Wielkiego Żlebu Krywańskiego, południowo-zachodnie do Gronikowskiego Żlebu (odgałęzienia Doliny Bielańskiej). Po zachodniej i północnej stronie jej wierzchołka prowadzi zielony szlak turystyczny na Krywań, którym właśnie wędruję... Dawniej rejon ten był wypasany i stoki Krywańskiej Kopy były w dużym stopniu trawiaste. Po zaprzestaniu wypasu stopniowo zarastają kosodrzewiną. W rejonie Krywańskiej Kopy istniały też dawniej kopalnie złota, tzw. Krywańskie Banie. Z powodu nieopłacalności, wydobycia zaprzestano w nich przed 1778 r. 


Ostatni długi zakos wyprowadza mnie na wysokość ok.1750 m n.p.m. do podnóża górującego po lewej stronie skalnego grzbietu Niżniej Przehyby(1779 m n.p.m.).. Gęste połacie kosówki zaczynają powoli się przerzedzać i stopniowo zanikać.. Spoglądam na zegarek. Jest godzina 8:50, zatem wędruję niespełna półtorej godziny. Według przyjętego, szlakowego czasu, pomimo kilku postojów na zdjęcia i odwiedzenia partyzanckiego bunkra, nadrobiłem prawie 20 minut.. Zakładałem, że mozolne podejście pod Przehybę z Trzech Studniczek zmęczy więcej moje nogi, a ja przemaszerowałem to jak po Krupówkach. Jest zatem ok. Miejsce u podnóży Niżniej Przehyby jest doskonałym punktem fotograficznym, a zarazem okazją by chwilkę odpocząć i napić się kubek gorącej, parzonej, mocnej aromatycznej czarnej kawy, przyrządzonej wczesnym rankiem przez Lenkę, żonę mojego słowackiego przyjaciela, u którego przebywam w gościnie.. Chwila nasiadówki, a przy okazji parę fotek roztaczającej się stąd rozleglej panoramy..


Kierunek południowy: na pierwszym planie zielone siodło płytkiej przełęczy Krywańska Przehyba (Krivánska priehyba), za którym wznosi się porośnięta kosówką kopuła Krywańskiej Kopy, na dalszym planie rozległe obszary Kotliny Liptowskiej, Narodowego Rezerwatu Niżnie Tatry oraz odległe masywy Niżnich Tatr.


Kierunek południowo-zachodni: pierwszy plan poniżej – zalesione niewybitne wzniesienie Gronika, przez który wędrowałem pół godzinki wcześniej, dalej Kotlina Liptowska, Podbańskie i na horyzoncie Niżnie Tatry


Kierunek zachodni: Tatry Zachodnie z grzbietami pasm Kamienistej, Bystrej i Otargańców..


Kierunek północny, najmniej widokowy to oczywiście górujące ponad moją głową wzniesienie Niżniej Przehyby(1779 m), u stóp której teraz odpoczywam.. Niżnia Przehyba (słow. Nižná priehyba) jest mało wybitnym wzniesieniem o wysokości 1779 m n.p.m., w głównej grani odnogi Krywania. Od północno-wschodniej strony sąsiaduje z Wyżnią Przehybą(1982 m), oddziela je Siodło między Przehybami (Sedlo priehyb). Od południowo-zachodniej strony sąsiaduje z Gronikiem (1576 m), wzniesienia te oddziela Gronikowska Przehyba (Grúnikova priehyba). Zachodnie stoki Niżniej Przehyby opadają do Doliny Koprowej. Nazwa Przehyba jest myląca. Pierwotnie bowiem w języku słowackim słowo priehyba oznaczało ukształtowanie terenu podobne do przełęczy, np. płytką, rozległą przełęcz, wyrównanie terenu na grzbiecie czy polanę na grzbiecie górskim. Później dopiero na mapach i w literaturze błędnie przesunięto nazwę przehyba z tych formacji na sąsiedni szczyt (garb). Tak więc nazwa Niżnia Przehyba nie ma nic wspólnego z oryginalnym ludowym nazewnictwem.


I w końcu kierunek północno-wschodni, gdzie ukazuje się nowy element górskiej panoramy.. Spośród zielonych połaci kosodrzewiny wyłania się skalny stożek szczytu Krywania(2495 m n.p.m.) - cel mojej wędrówki..


Na szlaku zupełnie pusto.. Spoglądając w dół nie widzę żadnych turystów wędrujących pod górę.. Jest to efektem mojego dość wczesnego wejścia na szlak i dnia roboczego, lecz zapewne już niedługo napotkam pierwszych turystów wędrujących niebieskim szlakiem od strony     Szczyrbskiego Jeziora.. Trzeba zatem w pełni korzystać z tych cudownych chwil obcowania sam na sam z tatrzańską przyrodą..


Podejdę jeszcze kilkadziesiąt metrów wyżej kamienistą, szlakową ścieżką, by Krywań ukazał się w całej swojej krasie i napiszę parę ciekawostek o tym kultowym, słowackim szczycie..


 Pasmo Krywania jest największą boczną odnogą Tatr Wysokich. Odgałęzia się od głównej grani w Cubrynie i tworzy 10-kilometrowy grzbiet, wysyłający ku południowi i północnemu-zachodowi 8 ramion, obejmujących piękne i interesujące doliny: po stronie północnej Hlińską i Niewcyrkę, po południowej zaś – Ważecką, Furkotną i Młynicy. Doliny te zdobią dzikie bory, wysokie wodospady i lustra przeszło 20 stawów, z których największy to Niżni Staw Teriański (5,56 ha). Całe gniazdo Krywańskie zajmuje obszar ok. 60 km2, co stanowi bez mała 20% ogólnej powierzchni Tatr Wysokich. Średnia wysokość szczytów w paśmie Krywania wynosi 2250 m. Wszechobecnie panującym szczytem jest oczywiście Krywań(2495 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Liptowa, święta góra Słowaków, opiewana w zbójnickich legendach i pieśniach.. Północna i zachodnia część obszaru grupy Krywania już w roku 1919 uznana została za rezerwat ścisły, chroniący wspaniałą, miejscami pierwotną przyrodę – lasy, łąki, jeziora, bagna, bogatą faunę wysokogórską…


Kiedy ujrzy się po raz pierwszy masyw Krywania, sprawia on wrażenie góry stromej i niedostępnej. Jednak są to tylko pozory. Mimo swojej wysokości Krywań nie jest górą, która w jakiś szczególny sposób jest „wymagająca”. Co prawda wejście na szczytu wymaga sporej kondycji i mocnych nóg oraz korzystania w paru miejscach podejścia z „czterech punktów podparcia”, to jednak jest on warty zdobycia jako znakomity punkt widokowy..

Krywań wznosząc się na wysokość 2495 m n.p.m jest 10-tym co do wysokości wierzchołkiem Tatr (ale tylko Rysy są wyższe z gór położonych po polskiej stronie). Symbol i narodowa góra Słowacji – umieszczona w godle tego państwa, pełni taką samą rolę, jak u nas Giewont. Z tego powodu trasa na Krywań jest bardzo uczęszczana i zatłoczona. Co roku odbywa się tak zwany Národný výstup na Kriváň — narodowe wyjście na Krywań. Wydarzenie to trwa 2 dni i jest organizowane zawsze w trzeci weekend sierpnia. Liczba osób, które mogą wejść na szczyt w każdy z dwóch dni tego wydarzenia, jest ograniczona do 300 osób jednocześnie. Krywań swoją nazwę zawdzięcza swemu charakterystycznemu, zakrzywionemu wierzchołkowi.. Nadal spotykana jest wśród starszych górali wymowa „Krzywań”. Zbudowany jest ze skał krystalicznych, głównie z granitów. Szczyt Krywania powyżej dna Doliny Koprowej wznosi się na ok. 1400 m i jest to największa deniwelacja (wysokość względna) w całych Tatrach. Północne ściany ramienia Krywania opadają w kierunku Doliny Niewcyrki (Nefcerská dolina). Od strony wschodniej pod ściany Krywania podchodzi Dolina Ważecka (Važecká dolina), w której na wysokości ok. 2013 m n.p.m. znajduje się duży Zielony Staw Ważecki (Zelené pleso pod Kriváňom) - (5,1 ha powierzchni i ok. 23,1 m głębokości)… No dobra, na razie dość opowiadania o Krywaniu. Gdy wdrapię się na jego szczyt, to jeszcze coś ciekawego o nim napiszę..


Ruszam w dalszą drogę.. Za plecami pozostawiam zieloną kopułę Kopy Krywańskiej i wąską, kamienistą ścieżką wychodzę pomału ponad linię obszaru kosodrzewiny..


Powyżej wysokości ok. 1700 m n.p.m. zmienia się charakterystyka szlaku, kosodrzewina staje się rzadka, z czasem zanikając, a teren robi się coraz bardziej skalisty, częściowo porośnięty trawami. Szlak nabiera cech wysokogórskiego, pnąc się dosyć łagodnie do góry i trawersując zbocza Niżniej oraz Wyżniej Przechyby, położonych w południowo-zachodniej grani masywu Krywania.


Po kolejnych kilkuset metrach szlakowa ścieżka robi się coraz bardziej wąska, wyprowadzając mnie w rejon potężnego Krywańskiego Żlebu usłanego kamiennymi piargami, którego strome zbocza opadają w tym miejscu na głębokość kilkuset metrów w dół..


Szlak mocno wcina się w trawiasto-kamieniste stoki Wielkiego Krywańskiego Żlebu, a wąska ścieżka pokryta drobniutkim, skalnym żwirem, trawersuje południowe zbocze Wyżniej Przehyby(1982 m n.p.m.), która wznosi się teraz wysoko ponad moją głową..


Trawers zboczem poniżej kulminacji Wyżniej Przehyby i sąsiadującego w grani Krywańskiego Hrba, ciągnie się szerokim  łukiem na długości około 600 metrów, zmierzając ku zachodniemu zboczu Małego Krywania, gdzie na wysokości 2140 m n.p.mszlak turystyczny zielony zielony szlak doprowadzi do trasy szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku przy tzw. Razcestie pod Krivanom (Rozdrożu pod Krywaniem)


Na tym odcinku szlaku są momenty, gdzie wąska, kamienista ścieżka osypuje się w dół Wielkiego Krywańskiego Żlebu, trzeba więc uważnie patrzeć pod nogi, aby przypadkowo się nie zgapić i nie ujechać na drobniutkim, zdradliwym żwirku pokrywającym podłoże.. A jechać w dół jest gdzie, jak widać na fotce poniżej..


Przy końcu żlebu trasa szlak turystyczny zielony zielonego szlaku doprowadza do zachodniego zbocza Małego Krywania.. Teraz przez około 250 metrów ścieżka szlakowa zaczyna prowadzić po kamiennych płytach, pnąc się dość ostro w górę... Skalny rumosz pod nogami nie ułatwia podejścia, choć muszę przyznać, że ogólnie ten odcinek kamiennych stopni jest dość dobrze ułożony.. Nad granią Małego Krywania słońce operuje mocno i oślepia swym jasnym blaskiem.. Gdy wchodzę w cień zbocza, dostrzegam pośród szarych skał żółtą tabliczkę szlakowego węzła.. Dochodzę zatem pomału do Razcestia pod Krivanom (Rozdrożu pod Krywaniem)..


Maszerując kilkadziesiąt ostatnich metrów dzielących mnie od tabliczki szlakowskazu, spoglądam dokładniej na zacienione zbocze Małego Krywania.. Wśród kamiennego piargu pokrywającego zbocze dostrzegam nikłą ścieżynkę, przecinającą długim trawersem stromy stok opadający ku Wielkiemu Krywańskiemu Żlebowi.. To właśnie tą ścieżką prowadzi trasa szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku, zmierzającego tutaj od strony Szczyrbskiego Jeziora, przez Jamski Staw i Pawłowy Grzbiet..


Na chwilkę przystaję i odwracam się w kierunku zachodnim spoglądając na szlakowy odcinek, którym niedawno wędrowałem.. Widać teraz doskonale położoną najniżej - zieloną kopułę Kopy Krywańskiej, powyżej niej skalny garb Niżniej Przehyby i po prawej zbocza Wyżniej Przehyby. W dole zacieniony wąwóz Wielkiego Krywańskiego Żlebu, a w oddali na ostatnim planie szczyty Tatr Zachodnich i leżącą u ich stóp Kotlinę Liptowską..


W końcu po pokonaniu ponad 5 km podejścia od Trzech Studniczek, docieram na rozdroże szlakowe Razcestie pod Krivanom (Rozdroże pod Krywaniem) znajdujące się u podnóża Małego Krywania na wysokości 2140 m n.p.m. Spoglądam na zegarek… Jest godzina 9:45.. Maszerowałem zatem dokładnie 2 godz. 15 minut.. Według planowanego, szlakowego czasu nadrobiłem około pół godziny.. Jest ok..


Chwilkę odsapnę, uzupełnię płyny i za moment ruszę w dalszą wspinaczkę.. Zrzucam plecak, wyciągam czekoladowego batona i termos z kawą, oddając się błogiej chwili odpoczynku.. Podejście od Trzech Studniczek do Rozdroża pod Krywaniem wymagało sporo wysiłku i było nużąco-męczące, nie sprawiało jednak żadnych trudności technicznych… Po prostu kawał „zdrowego” maszerowania.. Odcinek trasy szlakowej na szczyt Krywania, który mam teraz przed sobą jest 5 razy krótszy, lecz o wiele bardziej wymagający i stromy.. Trasa wiedzie poprzez liczne skalne półki, skalistą grań, gdzie trzeba kluczyć wąską, szlakową ścieżką, a sam końcowy odcinek podejścia na szczyt wymaga „zejścia do parteru” i wspomagania się górnymi kończynami w niektórych momentach wspinaczki po stromym, skalnym zboczu.. Dla turystów wędrujących po górach, liczba 30% średniego nachylenia mówi wszystko.. Nie będzie to zatem spacerowy rekonesans górskim szlakiem, a raczej dość wymagające i niejednokrotnie zmuszające do wzmożonej uwagi podejście.. Spoglądam w górę… Majestatyczny wierzchołek Krywania, rozświetlony jasnymi promieniami porannego słońca, ostro odcina się bielą skał na tle nieskazitelnie bezchmurnego, granatowego nieba..


Gdzieś wysoko w górze słyszę jak górski wiatr spływający z grani, w delikatnym podmuchu cichutko wygrywa na skalnych wantach:

Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Lecom , płynom nad Tobom obłoki
Tak się tocy moja myśl, jak łone.
Myśli moje, myśli nie spełnione..

Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Lecom płynom spod Tobie potoki
Tak się lejom moje łzy, jak łone.
Hej łzy moje, łzy nie zapłacone

 
 Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Idzie łod Cie, sum lasów głymboki
A mojemu idzie zol, kochaniu
Hej Krywaniu wysoki, Krywaniu..



Hejj Jyndruś, aleś siem rozśpiwoł, a tu trza hybać ku wiersyckom...
Szlak szlak turystyczny zielony zielony na rozdrożu kończy swój bieg, a rozpoczyna się wędrowanie za znakami szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku, prowadzącymi aż na sam szczyt.. Wg. szlakowego planu zajmie ono ok. 1:30 h… Początkowo spod szlakowego rozdroża stroma i nie zawsze dobrze widoczna ścieżka, kluczy pomiędzy skalnymi blokami ginąc w morzu kamieni.. Trzeba uważnie spoglądać na skały, by dostrzec namalowane  niebieskie szlakowe paski.. Zboczenie w tym miejscu z obranej, szlakowej trasy niejednokrotnie kończy się utrudnionym wspinaniem przez skalne bloki lub powrotem na szlakową ścieżkę.


Szlakowych znaków jest na tym podejściu dość sporo, jednak nie zawsze są one dobrze widoczne zwłaszcza, gdy wędrujemy pod górę.. Bardziej rzucają się one w oczy, gdy spojrzymy w dół, w kierunku głębokiego Wielkiego Krywańskiego Żlebu..


Wspinaczka stromym zboczem Małego Krywania aby dostać się na jego grań, to podejście non-stop ostro w górę dzięki czemu dość szybko nabieramy wysokości.. Pod stopami na przemian kamienne stopnie lub bezładnie porozrzucany skalny piarg..


Co jakiś czas przystaję na momencik, by pstryknąć fotkę z podejścia.. Widoki coraz bardziej rozległe, a wokół coraz więcej otwartej przestrzeni.

Piarżyste, południowe stoki Krywania


… pogrążony w półcieniu Wielki Krywański Żleb, długa północno-zachodnia odnoga Krywania biegnąca ku Kopie Krywańskiej, a w oddali łańcuchy Tatr Zachodnich..


Podejście na grzbiet Małego Krywania pokonuje dość sprawnie i już po 10 minutach wspinaczki docieram na grań..


Jestem na wysokości ok. 2200 m n.p.m.. Widoki stąd przednie, więc nie omieszkam pstryknąć parę panoram..

Kierunek południowy: środkowy plan (poniżej skalnego piargu) – od lewej: grzbiet Siodełkowej Kopy(2061 m), zielona Dolina Ważecka, pośrodku opadający Pawłowy Grzbiet, przez który biegnie niebieski szlak od Jamskiego Stawu, z tyłu rozległa Dolina Liptowska i pasmo Tatr Niżnych..


Zbliżenie na grzbiet Siodełkowej Kopy i ukazującą się za nim w oddali taflę Szczyrbskiego Jeziora..


Kierunek południowo-zachodni: plan pierwszy to znajome, boczne ramię Krywania z niewybitnymi wzniesieniami Wyżniej i Niżniej Przehyby oraz kopuła Kopy Krywańskiej, przez które prowadzi trawersem widoczna ścieżka zielonego szlaku, wąwóz Wielkiego Krywańskiego Żlebu, na drugim planie rozległa Dolina Liptowska, Podbańskie, Liptów oraz masywy Tatr Zachodnich..


A widok na północ??... To oczywiście wierzchołek Krywania, który wprost niewyobrażalnie zionie pustkami podobnie jak cała szlakowa trasa, jaką do tej pory przemaszerowałem.. Aż sam się zastanawiam, co spowodowało takie pustki w piękny, wrześniowy dzień na zboczach Krywania…. Zawsze, gdy wcześniej tędy wędrowałem, spotykałem przynajmniej kilkanaście osób po drodze.. No cóż, trzeba mieć zatem farta, by móc samotnie wędrować tak pięknymi, górskimi szlakami…


Wchodząc na grań, znaki szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku skręcają w lewo na północ i dosyć szeroką, wygodną ścieżką, ułożoną fragmentarycznie ze skalnych płyt, prowadzą pod górę południowym grzbietem Małego Krywania w kierunku jego kulminacji…


Skalna kopuła Małego Krywania pokryta praktycznie w całości większymi i mniejszymi blokami krystalicznego, granitowego piargu zdaje się być w zasięgu ręki, jednak aby na nią wejść trzeba troszkę przedreptać pod górę.. Pośród skalnych załomów dostrzegam w oddali dwie białe koszulki… To zapewne turyści wędrujący  niebieskim szlakiem od Szczyrbskiego Jeziora, którzy wdrapali się tutaj kilka minut przede mną i teraz mozolnie kluczą pod górę wśród skalnych bloków..


Dojrzenie pary turystów na szlaku po 3 godzinach samotnego wędrowania dodaje lekkiego „kopa”.. Wydłużam krok z zamiarem dojścia do tej pary wędrującej przede mną.. Może będzie z kim pogadać w drodze na szczyt..??


Po lewej stronie szlakowej dróżki mijam postawione na grzbietowej grani liczne, kamienne kopczyki.. Na tatrzańskich szlakach można spotkać wiele takich dzieł budowlanych, zrobionych przez wędrujących turystów.. Pisałem o tym zjawisku dość obszernie w czasie jednej z wędrówek na Rysy…


Przystając na moment, spoglądam po raz kolejny w kierunku Wielkiego Krywańskiego Żlebu, ponad którym ciągnie się jasna nitka szlakowej ścieżki, trawersującej strome zbocza Wyżniej i Niżniej Przehyby.. Wyciągam małą, podręczną lornetkę i wpatruję się na szlak, ale żadnych wędrujących sylwetek turystów jeszcze nie widać. Czyżby dzisiejszy dzień był aż tak wyjątkowy w ciągu całego sezonu turystycznego i ludzie wykorzystali już urlopy w czasie wakacji??. Raczej to niemożliwe i zapewne na szczycie Krywania w niedługim czasie, około godzin południowych, pojawi się liczna ekipa tatrzańskich wędrowców..


Krywań(2495 m n.p.m.) i jego mniejszy brat Mały Krywań(2335 m n.p.m.) widoczne teraz jak na dłoni z tą niewielką różnicą, że do kulminacji tego mniejszego jeszcze tylko 10 minut, a do większego cała godzinka podejścia…


Przystaję i pstrykam zbliżenie… Widoczne, niewielkie siodło oddzielające masyw Krywania od Małego Krywania to Krywańska Przełączka zwana przez Słowaków – Daxnerowe Sedlo.. Od momentu przekroczenia tego miejsca zaczyna się najtrudniejszy fragment podejścia na Krywań po dużej stromiźnie, usłanej niezliczoną ilością kamiennych bloków i zmuszającej do użycia rąk w czasie wspinaczki.. Ale do tego czasu mam jeszcze trochę marszu dość łagodnym, krywańskim grzbietem..


Kolejne zbliżenie na szczyt Krywania upewnia mnie w fakcie, że na trasie są już turyści, którzy zapewne wyruszyli bardzo wczesnym rankiem na szlak. Na szczytowej kulminacji Krywania dostrzegam przez obiektyw charakterystyczny podwójny krzyż oraz sylwetki trzech turystów..


Jednak nie Krywań przykuwa teraz moją uwagę.. Po prawej stronie szlakowej ścieżki w kierunku wschodnim ukazują się pomalutku niewidoczne do tej pory, coraz bardziej rozległe panoramy Tatr Wysokich.. W pierwszym rzędzie masywne, postrzępione skalne grzebienie grani Jamskich Turni(Jamsky Hrebeń), wznosząca się za nimi bardziej łagodna grań Ostrej, grań Koziego Grzbietu i Siodełkowej Kopy, w trzecim rzędzie najeżona stromymi, szpiczastymi wierzchołkami potężna Grań Soliska, dobrze mi znana z wcześniejszych wędrówek oraz wyłaniające się na ostatnim planie dwa szczyty: Gerlacha i Kończystej..


Zbliżenie: Od lewej Krótka i Ostra (za nią) oraz opadający od Krótkiej grzbiet Jamskich Turni. Z tyłu po prawej widoczny fragment grani Wielkiego Soliska..


Zbliżenie: pierwszy plan skalny grzebień Jamskich Turni(Jamsky Hrebeń), za nimi na drugim planie Kozi Grzbiet, trzeci plan wielka Grań Soliska, ostatni plan – Gerlach po lewej, Kończysta po prawej..


Plan pierwszy: dolne partie kotła Doliny Ważeckiej otoczonego od wschodu ścianami Jamskich Turni, których grań kończy w dole wzniesienie Jamskiej Kopy(2079 m), z tyłu Kozi Grzebień z kończącą grań Siodełkową Kopą(2061 m), trzeci plan Grań Soliska.


 Zamykając dookolną panoramę – widok na opadający w dół, boczny, południowy grzbiet Krywania zwany Pawłowym Grzbietem oraz rozległą Dolinę Liptowa..


Na zachodzie królują łańcuchy Tatr Zachodnich z coraz bardziej widocznymi i wyodrębniającymi się szczytami oraz pasmami..


Maszerując i pstrykając co jakiś czas fotki, ani się spostrzegłem jak dotarłem do podnóża kulminacji Małego Krywania(2335 m n.p.m.). Warto zatem, zanim stanę na jego szczycie, napisać kilka zdań informacyjnych o tym niezbyt wyniosłym wzniesieniu w grani bocznej Krywania..
Mały Krywań (słow. Malý Kriváň) to niewybitna kulminacja o wysokości 2334,5 m n.p.m. w południowym grzbiecie Krywania (Pawłowym Grzbiecie), oddzielona od głównego wierzchołka trójsiodłową Krywańską Przełączką (Daxnerovo sedlo). Od wierzchołka Małego Krywania odchodzi w kierunku wschodnim niewielka grzęda schodząca do Wielkiego Żlebu Krywańskiego (Veľký žľab), natomiast dolna część Pawłowego Grzbietu nosi nazwę Nad Pawłową (Nad Pavlovou). Drogi na Mały Krywań znane były od dawna i używane jeszcze w okresie, gdy na zboczach Krywania istniały kopalnie złota i antymonitu, tzw. Krywańskie Banie.


Po zaliczeniu stromego podejścia od momentu wyruszenia z Rozdroża pod Krywaniem i pokonaniu ok. 200 metrów przewyższenia na stosunkowo krótkim odcinku, w niespełna 30 minut staję na kulminacji Małego Krywania 2335 m n.p.m. To co można ujrzeć z jego wierzchołka, to jedyna i niepowtarzalna okazja w czasie całej wędrówki na szczyt Krywania. Staję na samej krawędzi lekko wysuniętej skalnej płyty na garbie Małego Krywania. Spoglądam w dół.. Ponad 300 metrowe skalne, urwiste ściany krywańskiej grani opadają tutaj do piarżystego kotła Ważeckiej Doliny, na dnie którego jak magiczne, niebieskie oczka lśnią w słońcu lustra dwóch jezior – dużego Zielonego Stawu Ważeckiego (Zelené pleso Krivánske) oraz malutkiego Małego Stawu Ważeckiego (Malé Važecké pliesko).. Niepowtarzalność tego widoku spowodowana jest jedną istotną przyczyną.. Otóż praktycznie tylko z grani Małego Krywania turyści mogą zobaczyć w całości Zielony Staw Ważecki i jego mniejszego brata Mały Staw Ważecki, jako że do Doliny Ważeckiej niedostępnej dla turystów niestety nie prowadzi żaden szlak.. Także na Jamskie Turnie ograniczające Ważecką Dolinę od wschodniej strony nie ma możliwości ani prawnego, ani szlakowego wejścia.. Tak więc widok ten z grani Małego Krywania jest jedyny i niepowtarzalny..


Czego zwyczaj troszkę opisów dotyczących charakterystyki obydwu stawów..

Zielony Staw Ważecki lub też inaczej Zielony Staw pod Krywaniem (słow. Zelené pleso Krivánske) położony jest na wysokości 2017 m n.p.m. w górnych partiach Doliny Ważeckiej, w słowackich Tatrach Wysokich. Pomiary pracowników TANAP-u z lat 60. XX wieku wykazują, że ma on 5,161 ha powierzchni, wymiary 450 × 160 m i głębokość około 23,1 m. Objętość wody szacuje się na ok. 288 700 m3.. Jest największym stawem w Dolinie Ważeckiej, oraz czwartym pod względem głębokości na terenie Tatr Słowackich. Jak wspomniałem, rejon doliny jest obszarem ochrony ścisłej i do stawu nie prowadzą żadne szlaki turystyczne. Jeszcze na początku lat 70. XX wieku od niebieskiego szlaku na Krywań odchodził żółty szlak nad brzeg stawu, jednak został on zlikwidowany.

Zielony Staw Ważecki otoczony jest:
    -od północnego zachodu masywem Krywania
    -od północnego wschodu szczytem Krótkiej.
 

Nieco na południowy zachód w odległości ok.50 metrów od brzegów Zielonego Stawu Ważeckiego znajduje się dużo mniejszy stawek zwany Małym Stawem Ważeckim (widoczny na fotce poniżej). Mały Staw Ważecki (słow. Malé Važecké pliesko) jest niewielkim stawkiem położonym na wysokości ok. 2020 m n.p.m. w górnej części Doliny Ważeckiej zwanej Krywańskim Kotłem. Nie jest on dokładnie pomierzony. Mały Staw Ważecki położony jest wśród złomów, u stóp masywu Krywania (dokładnie pod Małym Krywaniem). Podobnie jak do jego większego brata, nie wiodą w jego kierunku żadne ścieżki dostępne dla turystów, gdyż leży on na obszarze ochrony ścisłej TANAP-u, którym objęta jest cała Dolina Ważecka wraz z jej głównym odgałęzieniem Doliną Suchą Ważecką.


I jeszcze kilka fotek z Małego Krywania, bo dość wygodnie mi się siedzi na skalnej półce: – na stronę zachodnią doskonale widoczna szeroka rynna Wielkiego Krywańskiego Żlebu, stromo opadająca w dół..


Górne piętro Ważeckiej Doliny oraz „las” szczytów Tatr Wysokich.. Po lewej stronie kolejna grań niewidoczna do tej pory to Grań Hrubego, wznosząca się postrzępionym łańcuchem ponad Doliną Niewcyrki..


Po kilku minutach postoju na kulminacji Małego Krywania ruszam w dalszą wędrówkę.. Szlakowa ścieżka sprowadza teraz przez moment delikatnie w dół, w kierunku niewielkiej, grzbietowej przełączki oddzielającej kulminację Krywania od garbu Małego Krywania..


W parę chwil dochodzę do tego niewielkiego siodła zwanego przez Słowaków – Daxnerovo Sedlo a po polsku, po prostu Krywańska Przełączka.. Krywańska Przełączka (słow. Daxnerovo sedlo) to płytka przełęcz między Krywaniem a Małym Krywaniem, w południowym grzbiecie masywu zwanym Pawłowym Grzbietem. Nazwą obejmuje się całe obniżenie grzbietu między Krywaniem a Małym Krywaniem. W istocie są to trzy niewielkie przełączki odległe od siebie o kilkadziesiąt metrów, oddzielone skalnymi garbami, którym nie nadano nazw. W kierunku od Krywania na południe są to:
    -Zadnia Krywańska Przełączka (Zadné Daxnerovo sedlo),
    -Pośrednia Krywańska Przełączka (Prostredné Daxnerovo sedlo),
    -Skrajna Krywańska Przełączka (Predné Daxnerovo sedlo).
W sumie widoczne są one dopiero po podejściu nieco wyżej, na zbocze Krywania. „Wdrapię się” wyżej to pstryknę fotkę całego obszaru przełęczy.. Słowacka nazwa przełączki odnosi się do Štefana Daxnera, słowackiego bojownika o niepodległość, który był członkiem narodowej wycieczki na Krywań w 1861 r.


Z rejonu Krywańskiej Przełączki można także dojrzeć szmaragdową taflę Zielonego Stawy Ważeckiego w kotle Ważeckiej Doliny, jednak jego mniejszego brata Małego Ważeckiego Stawu już stąd nie zobaczymy..


Ruszam dalej.. Jak już wcześnie wspominałem, od momentu przejścia przez Krywańską Przełączkę rozpoczyna się najbardziej stroma część podejścia na szczyt Krywania.. Około 300 metrów wspinaczki pod górę przy różnicy poziomów ok.170 metrów daje ni mniej, ni więcej, jak 56 % nachylenia zbocza !!!.. Jest więc gdzie się wdrapywać, używając nawet pazurów u rączek… .. A oto i podejście na szczyt w całej okazałości…


Gdy podchodzę kilkadziesiąt metrów powyżej Krywańskiej Przełączki odwracam się i pstrykam obiecane zdjęcie.. Teraz dużo lepiej widać obszar przełączki, garb Małego Krywania i opadający w dół Pawłowy Grzbiet..


No i zaczęły się uroki wysokogórskiej wspinaczki… Najeżone granitowymi głazami, bardzo strome zbocze Krywania. szlak turystyczny niebieski Niebieskie szlakowe znaki wiodą teraz pod górę wzdłuż południowej grani, głównie po jej lewej stronie, po niekończących się gruzowiskach i skalnym piargu.. Pomiędzy skalnymi blokami zalega sporo drobnego żwirku, co zwiększa możliwość pośliźnięcia.. Dobre górskie buty to podstawa na tym podejściu..


Kolejne metry podejścia przez skaliste zbocze. Droga kluczy pomiędzy skałami. Co jakiś czas spoglądam w górę wypatrując kolejnego szlak turystyczny niebieski niebieskiego paska na skalnym bloku.  W kilku stromych miejscach kamienne, granitowe płyty są mocno wyślizgane. W pewnym momencie kilkadziesiąt metrów powyżej, pomiędzy skałami dostrzegam poruszające się w górę sylwetki kilku turystów. Robię zbliżenie obiektywem aparatu.. To widziani wcześniej na grani Małego Krywania wędrowcy, mozolnie wspinają się w górę..


Oddalając się coraz bardziej od przełączki Krywańskiej w stronę szczytu, grań Krywania zdecydowanie odbija w kierunku północno-zachodnim przechodząc stopniowo ku środkowi Wielkiego Krywańskiego Żlebuszlak turystyczny niebieski Niebieski szlak podążający po jej lewej stronie, doprowadza mnie w pewnym momencie na sam środek szerokiej rynny żlebu, usłanego morzem skalnego piargu.. Zimą, gdy pokrywa śniegowa przysłania skalny rumosz, rejon żlebu wygląda jak wielka rynna snowboardowa.. Krywański Żleb jest wtedy miejscem częstego występowania dużych lawin śnieżnych..


Wypiętrzające się wokół szczyty zbudowane są ze skał krystalicznych, głównie z granitów, natomiast podkrywańskie doliny były w plejstocenie silnie zlodowacone. Lodowce wyniosły z ich wnętrza masy materiału morenowego, którego zwały ciągną się nieprzerwanym pasem od Szczyrbskiego Jeziora aż po Trzy Studniczki..


Mniej więcej w połowie podejścia od przełęczy na szczyt, szlak szlak turystyczny niebieski niebieski doprowadza do wąskiej, kilkunastometrowej rynny.. W czasie wspinaczki po śliskich, nachylonych, granitowych płytach należy zachować tutaj wzmożoną uwagę, ponieważ bardzo łatwo o poślizgnięcie i nie kontrolowany, niebezpieczny zjazd.


Szybko uwijam się pomiędzy skałami i po chwili dochodzę widocznych wcześniej z oddali kilku słowackich turystów.. Ostatnie 100 metrów podejścia to naprawdę stroma ścianka i chcąc nie chcąc, trzeba zejść do czworonożnej pozycji naszych praprzodków, aby uzyskać stabilna sylwetkę.. Doskonale to widać na fotce poniżej, jak Słowacy mozolnie wdrapują się na szczyt po stromych granitowych płytach..


Na tym odcinku podejścia trzeba szczególnie uważać na spadający z góry skalny rumosz, zsuwany przez wspinających się powyżej turystów.. Aby mieć głowę całą i nie nasłuchiwać spadających z góry kamieni, postanawiam chwilę odczekać aż słowaccy wspinacze wejdą na szczyt Krywania, do którego już tylko kilkadziesiąt metrów podejścia.. Nie chcąc jednak marnować czasu pośród skalnego rumoszu, postanawiam „zakosztować” smaku wysokogórskich, rozległych ekspozycji, jakie można ujrzeć zbaczając kilkanaście metrów w prawo na krawędź grani.. Ktoś kto nie czuję się „mocny” i ma miękkie nogi widząc otwarte przestrzenie, nie powinien raczej tego robić.... Z krawędzi grani widok przedni.. Poza wspaniałymi łańcuchami górskimi Tatr Wysokich można tutaj zobaczyć jeszcze jedną ciekawą rzecz, niewidoczną do tej pory.. A mianowicie jest to malowniczy skalny kocioł Doliny Niewcyrki, otoczony od północy i północnego-wschodu wysokim murem ścian Grani Hrubego i oddzielony od południa, od Doliny Ważeckiej, siodłatą granią odchodzącą od Krywania na wschód w kierunku Krótkiej..
 

Swoistymi perełkami w Dolinie Niewcyrki są dwa stawy – Niżni Teriański Staw i Wyżni Teriański Staw. Ten drugi jest dużo mniejszy i słabo widoczny w powodu niecki położonej w zagłębieniu wyższego piętra doliny Niewcyrki.. Ze szczytu Krywania dolina Niewcyrki będzie bardziej widoczna..


I jeszcze rzut oka na sąsiadujący z Dolina Niewcyrki, duży kocioł Doliny Ważeckiej ze szmaragdowymi wodami Zielonego Stawu Ważeckiego..


Z głośnych rozmów dobiegających z góry wnioskuję, że Słowacy doszli na szczyt.. Zbieram się więc i ja, by „zaszczytować” na kulminacji Krywania.. Gdy pokonuje ostatnie metry stromego podejścia po skalnych płytach, w górze na szczycie Krywania dostrzegam sylwetki kilku młodych Słowaków, którzy weszli parę chwil przede mną..


Kwadrans po godzinie 11-tej zdobywam kulminację Krywania 2495 m n.p.m... Planowany szlakowy czas wejścia z Trzech Studniczek to 4 godz.10 min. Ja przeszedłem to w 3 godz. 45 min. Tak więc sporo nadrobiłem na szlaku pomimo, iż często stawałem na fotki, podziwianie panoram oraz łyczek kawy.. Będzie za to więcej czasu poleniuchować na szczycie.. Na szczycie Krywania doliczyłem się w sumie ośmiu osób, zatem totalny luz i zjawisko rzadko spotykane w piękne, słoneczne dni.. Zazwyczaj o tej porze zbiera się tutaj kilka razy więcej ludzi.. Wierzchołkowe wypłaszczenie jest stosunkowo duże.. Tworzy go wygięta w łuk szczytowa grań ok.20 metrowej długości.. Zatem „vipowskich” miejscówek na szczycie mam pod dostatkiem.. Wybieram dogodne miejsce na szerokim, skalnym bloku nagrzanym promieniami mocno operującego słońca, w pobliżu pamiątkowej tablicy.. Pogoda wymarzona. Zero wiatru, bezchmurne niebo a na mojej podręcznej stacji pogody cyferki pokazują w cieniu 22 st.C..


Zrzucam plecak, wyciągam termos z kawą i kawałek czekolady.. Pięć minut dla zmęczonych nóżek oraz na wypicie kubka aromatycznej kawy.. Zanim wyłożę się na dobre, by z pół godzinki poleniuchować na krywańskim szczycie, muszę wykorzystać te prawie „bezludne” warunki do pstryknięcia kilku panoram bez zbędnych osób w kadrze, a przy okazji opowiedzieć o kilku ciekawych rzeczach, krywańskim krzyżu oraz pamiątkowych tablicach umieszczonych na szczycie Krywania.. Do roboty..


Jak wspomniałem, na wierzchołku Krywania stoi 2-ramienny drewniany krzyż, są też dwie tablice pamiątkowe z lat 1968 i 1996 oraz jedna tajemnicza nierdzewna skrzynka.. Moją opowieść o tych słowackich symbolach zamontowanych na Krywaniu rozpocznę od krzyża… Młodzi Słowacy już zdążyli sobie pstryknąć fotki pod krzyżem, zatem mogę podejść do niego i opowiedzieć jego krotką historię..


KRYWAŃSKI KRZYŻ
Pośrodku szczytowej grani w skalnym podłożu zacementowano drewniany, dwuramienny krzyż wysoki na ok. 2 metry..

Dwa poprzeczne, równoległe ramiona nie należy mylić z ramionami krzyża prawosławnego, który ma trzy belki poprzeczne ułożone względem siebie pod pewnym kątem.. W tym krzyżu krótsza z poprzecznych belek, symbolizuje deskę z literami INRI umieszczaną na krzyżu nad głową Jezusa. Skąd dwuramienny krzyż stał się symbolem Słowaków?.. Otóż sprawa ma swoje podwaliny w połowie IX wieku.. Wtedy to Święty Cyryl i Metody, dwaj Bracia Sołuńscy, misjonarze, prowadzili misje chrystianizacyjne, m.in. na ziemiach zamieszkanych przez Słowian. Za pośrednictwem Cyryla i Metodego podwójny krzyż bizantyjski trafił na ziemie Słowaków. Znalazł tu swe miejsce związane z kultem chrześcijańskim oraz pojawił się na tarczach herbowych. Pierwszy krzyż na Krywańskim szczycie stanął w latach 60-tych.. Z czasem niszczał i w końcu legł porzucony pośród skał w Krywańskim Żlebie, w pobliżu starej ścieżki na Krywań.. Jego miejsce w sierpniu 2003 roku zajął nowy, drewniany dwuramienny krzyż - symbol niepodległej Słowacji..


A teraz drugi element na szczycie świadczący o silnym nurcie narodowościowym związanym z Krywaniem, jako symbolem niepodległości Słowacji.. Na wschodnim krańcu szczytowej grani, do dużego, kamiennego głazu przymocowano aluminiową tablicę, na której widnieje taki oto napis:

V PAMATNY DEN 16 AUGUSTA 1841

VYSTUPIL NA STAROSLAVNY KRIVAŃ
SLOVENSKY NARODNY BUDITEL 
LUDOVIT  STUR 
A JEHO DALSI DRUHOVIA

PRI 155 VYROĆI VYSTUPU Z UCTY VENUJE
MATICA SLOVENSKA

Aby poznać jej historię, tym razem cofniemy się w czasie do połowy XIX wieku…


ŠTÚROWCY NA KRYWANIU
Krywań od wieków budził wszak nie tylko podziw, ale i grozę. Szczyt wydawał się być niedostępny, a jakiekolwiek próby jego zdobycia zarezerwowane były dla najodważniejszych śmiałków. Pierwsze wejścia miały miejsce już w 1761 i 1770 r., ale nieznane są nazwiska zdobywców. Najprawdopodobniej były to osoby związane z wydobyciem złota lub antymonitu, czyli ówcześni górnicy. Rejonem poszukiwań złota były tzw. Krywańskie Banie położone pomiędzy Krywańską Przełączką a Pawłowym Grzbietem, na wysokości około 2100 m n.p.m. Wydobycie złotego kruszcu w kopalniach na zboczu Krywania rozpoczęło się prawdopodobnie już w XV wieku, w czasach królowania na Węgrzech – do których należała Słowacja – Macieja Korwina (1458–1490)..


W pełni odnotowane wejście miało miejsce dopiero 4 sierpnia 1772 r., którego dokonał pastor ewangelicki i podróżnik Andreas Jonas Czirbesz wraz z 4 miejscowymi przewodnikami.. Do historii Tatr przeszło jednak przede wszystkim inne podejście. 4 sierpnia 1840 roku Krywań zdobyć miał król saski Fryderyk August II. Na pamiątkę tego wydarzenia w rok później taternicy węgierscy umieścili na szczycie obelisk-pomnik z żelaza w kształcie piramidy z napisami w języku łacińskim, niemieckim i węgierskim... Nie spodobało się to Słowakom, którzy organizowali odtąd „narodne vylety” na Krywań, a pomnik systematycznie niszczyli, aż zniknął całkowicie w 1861 roku. Od połowy XIX wieku Krywań, który przez lata wydawał się być niedostępny, zaczął z czasem zyskiwać na popularności. Obok niewątpliwego uroku krywańskiej grani, kolejnych podróżników zachęcał atrakcyjny i stosunkowo łatwy szlak.


Wraz z rozwojem ruchu turystycznego wokół góry narastać zaczęła legenda związana z kształtowaniem się słowackiego ruchu narodowego. Zafascynowani romantyzmem młodzi Słowacy zaczęli poszukiwać symboli ważnych dla budowy wspólnoty nie tylko etnicznej, ale także narodowej. Czesi, którzy po wojnie 30-letniej wymazani zostali z mapy kulturowej Europy, i Słowacy, którzy kisili się w madziarskim sosie, pomimo wyraźnych różnic językowych poszukiwali wspólnie nowego początku, który pozwoliłby im odrodzić w sobie poczucie odrębności. Szczególnie mocno ich myśli trafić musiały do młodego ewangelika z Uhroveca - Ľudovíta Štúra. Jego fascynacja językiem słowackim i lokalną kulturą rozbudziła potrzebę budowy niezależnej świadomości słowackiej. Skupieni wokół Štúra młodosłowacy organizowali wycieczki połączone z miniwykładami historycznymi i wspólnym czytaniem literatury słowiańskiej.


16 sierpnia 1841 roku, odbyła się jedna z najważniejszych wypraw, która na stałe zapisała się na kartach dziejów Słowacji. Grupa stúrowców, działaczy odrodzenia narodowego, postanowiła zdobyć Krywań. Wybór nie był przypadkowy. Wyraźnie górujący nad otoczeniem szczyt z charakterystycznym wierzchołkiem, o znaczącej roli w tatrzańskiej kulturze, wydawał się być doskonałym symbolem rodzącego się ruchu narodowego i jego ambicji, a także metaforą nieskrępowanej wolności. Pierwsi działacze narodowi i ich kontynuatorzy wdrapywali się więc na Krywań, a ich wędrówki zamieniały się w swoiste sympozja naukowe, w czasie których kształtowała się ich myśl. Szczyt urósł więc do rangi miejsca mitycznych narodzin Słowacji. W pieśni Dobrovoľnícka, której tekst stał się później hymnem naszych południowych sąsiadów, Krywań stał się miejscem, w którym w sytuacji zagrożenia kraju powinni zebrać się Słowacy, aby bronić ojczyzny. Góra integrowała więc społeczność słowacką, a jej widziany z daleka wierzchołek był pewnego rodzaju latarnią, której światło gromadzić miało lud w chwilach radości, niebezpieczeństwa czy tryumfu. W roku 1923, kilka lat po stworzeniu państwa czechosłowackiego, dzień wchodzenia na Krywań zyskał rangę święta narodowego, a wspinaczka była manifestacją patriotyzmu połączonego z nieskrywanym entuzjazmem po odzyskaniu wolności. Dla Słowaków Krywań stał się więc górą świętą, mocno związana z ich tożsamością. Obecnie co roku w weekendy, w okolicach 16 sierpnia, dla upamiętnienia wędrówek Štúra i jego zwolenników urządza się patriotyczne národné výlety czyli grupowe wejścia na szczyt Krywania, gdzie jednocześnie wędruje 300 osób.. Chętnych jest zawsze dużo więcej, jednak ilość została ograniczona ze względu na bezpieczeństwo wędrujących.. I właśnie z okazji 155 rocznicy wejścia na szczyt Ľudovíta Štúra i jego druhów, w 1996 roku zabudowano na skalnym głazie ową pamiątkową tablicę..


Nieopodal tejże tablicy, przymocowano do skały wspomnianą już wcześniej przez mnie, tajemniczą, nierdzewną skrzyneczkę z wygrawerowanym wizerunkiem Krywania… Przy bliższym zbadaniu jej wnętrza tajemnica się wyjaśnia.. Jest to po prostu skrzynka, w której znajduje się książka, zeszyt i długopis, gdzie można się wpisać i potwierdzić swój pobyt na Krywaniu…


Po drugiej stronie tegoż wielkiego głazu jest jeszcze jedna tablica na Krywańskim wierzchołku.. Szara, odlana z żeliwa przedstawia taki oto wiersz:

Oj vitaj zora slavneho żivota
vitaj dennica volneho Krivana
Tvoj blesk co v krase vecnej sa ligota
mraky a chmary vsetky rozhana.
M. Dohnany

Wiersz ten wyrażający poczucie wolności napisał Mikuláš_Dohnány (1824-1852) słowacki poeta, historyk, dziennikarz i poliglota, którego utwory oparte były na motywach narodowych..


To tyle w części historycznej o Krywańskim szczycie, a teraz bardziej widokowa i obrazowa część pobytu na Krywaniu.. Panoramy i malownicze ujęcia na wszystkie cztery strony świata. Krywań aż do 1793 r. uważany był za najwyższy szczyt Tatr. W rzeczywistości do tego miana brakuje Krywaniowi około 161 metrów. Przekonanie o dominacji masywu nad pozostałymi wierzchołkami nie było jednak bezpodstawne. Różnica wysokości pomiędzy szczytem a dnem Doliny Koprowej wynosi blisko 1400 metrów, co daje największą wysokość względną w tej części Karpat.. To co można dojrzeć ze szczytu Krywania to niesamowita 360-stopniowa panorama. Widać praktycznie wszystko w Tatrach. Przy ładnej pogodzie jest to chyba najlepszy tatrzański punkt widokowy. Ma na to wpływ również fakt, że Krywań leży niejako z boku Tatr, którym jakby się przyglądał.. Zaczynamy przegląd dookolnej panoramy ze szczytu Krywania.

Kierunek południowy: u dołu opadająca grań południowa Krywania tzw. Pawłowy Grzbiet (Pavlov chrbát), kanion Wielkiego Żlebu Krywańskiego, dalej rozległa równina Liptowa, na horyzoncie  łańcuch Niżnych Tatr.


Kierunek zachodni: pasma Tatr Zachodnich


Kierunek północny-zachód:


Kierunek północny:


Cd. Kierunek północny:


Kierunek północno-wschodni:


„Napstrykałem” fotek z zachodniej części szczytu Krywania zatem teraz muszę troszkę podejść w kierunku krzyża, aby sfotografować łańcuchy Tatr Wysokich wznoszące się na wschodzie, ale wcześniej zrobię fotki w kierunku Doliny Niewcyrki i opiszę dwa stawy zalegające na jej dnie..


Widoczne w dole u podnóża Krywania malownicze, skalne, wyższe piętro Doliny Niewcyrki ze szmaragdowym oczkiem Niżnego Teriańskiego Stawu..
Dolina Niewcyrka (słow. Nefcerka) to jedno z większych (ok. 3 km długości) odgałęzień Doliny Koprowej (Kôprová dolina), uchodzące do jej środkowej części od południowego wschodu. Niewcyrkę od Doliny Koprowej oddziela wysoki (ok. 250 m) próg, na którym wody Niewcyrskiego Potoku (Nefcerský potok) tworzą wodospady zwane Niewcyrskimi Siklawami: Niżnią Niewcyrską Siklawę (Nižný nefcerský vodopád), Pośrednią Niewcyrską Siklawę (Kmeťov vodopád) oraz Wyżnią Niewcyrską Siklawę (Vyšný Nefcerský vodopád). Pośrednia Siklawa o wysokości ok. 20 m jest jednym z wyższych wodospadów w Tatrach (według niektórych dawniejszych źródeł jej wysokość błędnie szacowano nawet na 80 m). W górnej części doliny znajdują się Teriańskie Stawy, w tym dość duży i o regularnym kształcie Niżni Teriański Staw (Nižné Terianske pleso). Wyżej znajdują się dwa znacznie mniejsze stawy: Wyżni Teriański Staw (Vyšné Terianske pleso) oraz Mały Teriański Stawek (Malé Terianske pleso).. Nazwa doliny prawdopodobnie pochodzi od nazwiska Neftzer. Niewcyrka leży w ścisłym rezerwacie i nie jest udostępniona turystycznie (nie prowadzi przez nią żaden szlak turystyczny).


Spoglądam w dół na oczko największego z Teriańskich Stawów.. Niżni Teriański Staw (słow. Nižné Terianske peso) to jeden z trzech Teriańskich Stawów, położony w Niewcyrce na wysokości 1941 m n.p.m. Pomiary pracowników TANAP-u z lat 60. XX w. wykazują, że ma on powierzchnię 5,470 ha, wymiary 360 × 235 m i głębokość ok. 47,2 m. Staw leży w karze polodowcowym u podnóża Grani Hrubego. Ze stawu wypływa Niewcyrski Potok, który jest dopływem Koprowej Wody. Jest to jeden z najgłębszych stawów w słowackiej części Tatr. Staw ten znajduje się na obszarze ochrony ścisłej i nie prowadzi do niego żaden szlak turystyczny. Niżni Teriański Staw otoczony jest:
    -od południa przez Krótką,
    -od południowego wschodu przez Ostrą,
    -od wschodu przez Furkot i szczyt Hrubego Wierchu,
    -od północnego wschodu przez Grań Hrubego.
 

Drugi ze stawków czyli Wyżni Teriański Staw jest bardzo słabo widoczny ze szczytu Krywania, ponieważ leży w zagłębieniu wysoko położonego niewielkiego, skalnego kotła, jednak postaram się na zbliżeniu umiejscowić jego pozycję..
Wyżni Teriański Staw (słow. Vyšné Terianske pleso) położony jest w najwyższej partii doliny Niewcyrki na wysokości 2124 m n.p.m. według niektórych źródeł 2109 m n.p.m.. Był mierzony przez Alfreda Lityńskiego w latach 1910–1916, ale pomiary te są niedokładne. Pomiary pracowników TANAP-u z lat 60. XX w. wykazują, że ma on powierzchnię 0,549 ha, wymiary 190 × 55 m i głębokość ok. 4,2 m. Jest to jeden z najwyżej położonych stawów w Tatrach (dokładnie trzeci z kolei). Leży w karze lodowcowym, otoczony zwałowiskiem głazów z bardzo ubogą roślinnością i często bywa pokryty lodem. Nie posiada odpływu. Nie prowadzi do niego żaden szlak turystyczny, ponieważ znajduje się na obszarze ochrony ścisłej TANAP-u.

Wyżni Teriański Staw otoczony jest:
    -od południa przez Ostrą,
    -od południowego zachodu przez Krótką,
    -od północnego wschodu przez Furkot i szczyt Hrubego Wierchu,
    -od północy przez Grań Hrubego.
Jest jeszcze jedno wodne lustro w tej dolinie - Mały Teriański Stawek (slow. Malé Terianske pleso) położony na wysokości 2115 m, jednak bardzo mały i zupełnie niewidoczny z Krywania, nie będę go zatem opisywał..


I w końcu strona wschodnia to widoki, które po części towarzyszyły mi podczas końcowej fazy podejścia na wierzchołek Krywania. Malownicze, wysokie szczyty i granie centralnej części Tatr Wysokich..


Kończy się moja wizyta na symbolu słowackiego, niezależnego ducha – Krywaniu.. Będąc na jego wierzchołku po raz kolejny, miałem dzisiaj wyjątkowego farta – piękna pogoda, dobra widoczność i prawie zero turystów nie paru młodych Słowaków, z którymi przy okazji spotkania wesoło pogawędziłem.. Opowiedziałem im kilka legend związanych z Tatrami i Krywaniem, a oni odwdzięczyli się kubkiem doskonałej herbaty z Tatrańskim Cajem.. Bo równie barwne jak przyroda są dzieje tego wspaniałego zakątka. Z dawien dawna wypasali tu stada górale z Litopwa, kłusowali zaś głównie Podhalanie. Historie o tym do dzisiaj przewijają się w opowieściach zakopiańskich górali.. W różnych latach i miejscach prowadzono tu prace górnicze, lecz najsłynniejsze w Krywaniu, gdzie co najmniej od XV wieku próbowano wydobywać złoto. Hej hłopy –mawiał Sabała- hybojcie se mnom.. Pudziemy pod Krzywań. Hań mnogo śrybła i złota gnije, bydziem sukać”… Z Krywaniem wiążą się też początki tutejszej turystyki. Był on najwcześniej zwiedzanym tatrzańskim szczytem. Pod nim w 1806 roku powstało pierwsze schronisko w Tatrach.. Krywański urok zawładnął nie tylko sercami Słowaków.. Każdy wędrowiec, który tutaj wejdzie zostanie oczarowany pięknem krajobrazu i tatrzańskiej przyrody, widokami jakie nieczęsto może zobaczyć przeciętny człowiek. Podsumowując powiem tak: droga na szczyt nie jest zbyt wymagająca pod względem technicznym. Kłopoty sprawić może żmudna, stroma trasa, która wymaga od turysty dużej kondycji i dobrego przygotowania fizycznego oraz dość niebezpieczny, zwłaszcza po deszczu, końcowy odcinek podejścia na wierzchołek Krywania. Wynagrodzą to widoki i przeżycia związane z bytnością na tym kultowym, tatrzańskim szczycie..


Po ponad godzinnym pobycie na szczycie Krywania, sesji foto, pogawędkach ze Słowakami, wygrzaniu się w ciepłych promieniach wrześniowego słońca zabieram plecak, aparat i kilkanaście minut przed godziną 13-tą rozpoczynam schodzenie tym samym szlakiem w dół do Trzech Studniczek.... Tym razem drogi ubywa bardzo szybko, a ja przy pięknej pogodzie i w otoczeniu barwnej, tatrzańskiej przyrody, schodzę w doliny nucąc pod nosem ciągle kołaczącą się w głowie frazę piosenki Skaldów:

Hej Krywaniu, Krywaniu wysoki!
    Idzie od cię szum lasów głęboki,
    a mojemu idzie żal kochaniu,
    hej Krywaniu, Krywaniu, Krywaniu!...


Gdy dochodzę w rejon Trzech Studniczek, przystaję na moment i z wielkiej polany nieopodal parkingu pstrykam jeszcze parę fotek chowającemu się powoli za Pawłowym Grzbietem, skalnemu wierzchołkowi Krywania..


Na parkingu przy Trzech Studniczkach żegnam się ze znajomym parkingowym Słowakiem, wsiadam w samochód i postanawiam spojrzeć na Krywań od zachodniej strony.. Jest kilka minut przed godziną 16-tą, a popołudniowe słońce jasno rozświetla tatrzańskie szczyty, zatem widok Krywania od tamtej strony powinien być imponujący.. Ruszam na zachód w kierunku Podbańskiej..


 Po kilku kilometrach zatrzymuję się na poboczu drogi przy jednej z leśnych polan, skąd widok na szczyt Krywania jest naprawę urokliwy i malowniczy.. Warto było tutaj podjechać, zresztą oceńcie sami…


Jak już wielokrotnie wspomniałem, Krywań jest symbolem słowackiego, niezależnego ducha. Góra trafiła do strof wielu wierszy. Do najbardziej znanych należy wiersz „Do Krywania” napisany przez Ludovita Stura:

” … Znad chmur, Krywaniu, panujesz nad mrokiem

Dumny symbolu słowackiego świata

Chmury burzowe rozpędzasz swym wzrokiem

Co ociemniały twą pierś przez długie lata

To samo co ty, w brzuch światu niesiemy

I tym, czym ty dla Tatr, dla świata będziemy”.

Tym wierszem kończy się moja opowieść o Krywaniu.. Wracam na wieczorną sjestę do moich Słowackich przyjaciół, a w głowie już układam plan na kolejne wyjście w góry za dwa dni, na szczyt nie mniej piękny i na pewno nie mniej wymagający.. Ale to już temat następnej opowieści o tatrzańskich szlakach, na którą niebawem Was zaproszę.. Hejjj


KONIEC..

7 komentarzy:

  1. No i doczekałam się... :) Wspaniała wędrówka. Widoki przepyszne.
    Życzę na nadchodzące Święta by były zdrowe i spokojne, a w Nowym Roku mnóstwa sił do wędrowania po kolejnych górach.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniała relacja! Widoki z Krywania bezcenne! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. rewelacyjny opis trasy, przepiękne, pocztówkowe zdjęcia!!!
    Krywań zdobyłam w 1989 roku, miałam wtedy 13 lat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja - 30 lat i mój syn - 9 lat byliśmy na Krywaniu w sobotę, był tam jedynym dzieckiem jakie widziałam. Było Bardzo ciężko, ale daliśmy radę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna relacja. Nasze wejście nie było tak malownicze, bo po wejściu na szczyt chmury zakryły całkowicie widoki. Natomiast wynagrodziło nam brak widoków, wspaniałe zjawisko Brockenu jakie mogliśmy tam doświadczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Relacja 10/10 !!! Świetne zdjęcia,wyczerpujące opisy,jednym słowem MEGA !!, a trafiłem na to wszystko co mogłem przeczytać i zobaczyć,bo wybieram się tam w sierpniu. Lubię co nieco przeczytać o miejscach ,które mam zamiar zwiedzić/być. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń