Zdjęcie:

sobota, 30 kwietnia 2016


CZ.II
Odkurzone plany - Jordania na celowniku..
Plany związane z wyprawą na tereny Jordanii i odwiedzeniem jej niezwykłych miejsc, a przede wszystkim słynnego skalnego kompleksu Petry, odkładałem przez kilka lat.. Obszar Półwyspu Synajskiego odwiedziłem już kilka razy. Przemierzałem wzdłuż i wszerz ziemię Faraonów – Egipt, wędrowałem po Ziemi Świętej na obszarze Izraela  
i Palestyny, nurkowałem w błękitnych wodach Morza Czerwonego, jednak zawsze jakoś tak się składało, że na Jordanię brakowało czasu. 
W zeszłym sezonie wakacyjnym postanowiłem to nadrobić. 
Po dalekich i skomplikowanych logistycznie wyprawach na obszar Ameryki Południowej (Peru, Boliwia) oraz dokładnym spenetrowaniu Półwyspu Indochińskiego (Tajlandia, Kambodża, Wietnam), zdecydowałem wybrać się nieco bliżej i w końcu zwiedzić ten niezwykły kraj, jakim jest Jordania. Wariant całej trasy mojej wyprawy nie koncentrował się tylko na przemierzeniu obszaru samej Jordanii, lecz brał pod uwagę zatoczenie wielkiej pętli z Egiptu (początku podróży), poprzez ziemie Królestwa Jordanii, biblijne tereny Ziemi Świętej rozciągające się na obszarze Izraela oraz Palestyny i powrót przez Dolinę Synaju do Egiptu, nad brzegi Morza Czerwonego.. Tym samym zamierzałem ujrzeć niepoznane dotąd fascynujące zakątki Jordanii, odświeżyć stare znajomości i przemierzyć dawne szlaki w Izraelu i Palestynie, a na koniec zabawić się relaksowo w egipskim kurorcie i rekreacyjnie ponurkować z moimi arabskimi przyjaciółmi w wodach Morza Czerwonego.. Na mapce poniżej trasa mojej wyprawy, 
a w kolejnych postach, opiszę dokładnie poszczególne jej etapy. 
Zatem startujemyyy...


Z Egiptu przez Izrael do Jordanii
Ostatni ranek przed wylotem do Egiptu dosyć długo wylegiwałem się w łóżku. Nie było się gdzie spieszyć. Torby podróżne spakowane, miałem praktycznie wolny dzień, wylatywałem po południu o godzinie 16:15, a od terminala w Katowicach–Pyrzowicach dzieliła mnie odległość niespełna półtoragodzinnej jazdy samochodem.. Ewidentny komfort w porównaniu z wylotami z Warszawy na dalekie trasy, gdzie niejednokrotnie musiałem tłuc się samochodem 5 godzin i nierzadko nocą, by zdążyć na poranny wylot.. Pochmurny, deszczowy majowy poranek także nie zachęcał do żwawego wyskoczenia z ciepłej pościeli. Zwlokłem się z łóżka około godziny 9-tej, „zaliczyłem” poranną toaletę, mocną, czarną fusiastą kawę, kilka telefonów służbowych i parę minut po 12-tej wyruszyłem samochodem w kierunku Katowic, by dotrzeć na miejsce dwie godziny przed odlotem i spokojnie przejść odprawę bagażowo-celną. Miesiąc maj nie jest okresem typowo turystycznym, więc terminal w Pyrzowicach ewidentnie świecił pustkami..


Odprawiłem się szybko i godzinę przed odlotem spoglądałem z widokowego tarasu na płytę lotniska, wtopioną w szarą rzeczywistość pochmurnego dnia, którą potęgował padający z zasnutego chmurami nieba drobny „kapuśniaczek”. Termometr lotniskowy wskazywał za oknem +10°CZa parę godzin będę się smażył w 35 stopniowym, suchym, zwrotnikowym powietrzu Egiptu, a za kilka dni w prawie 50 stopniowym upale na piaszczystych pustyniach Jordanii. Myśl ta od razu poprawiła mi smętny nastrój, powodowany szarością polskiej wiosny..


Start bez opóźnień... Kwadrans po godzinie 16-tej samolot zaczął kołować w stronę pasa, a kilka minut później lecieliśmy już ponad powałą chmur, w jasnych promieniach popołudniowego słońca..


EGIPT – Początek wyprawy..


Po 4 godzinach podniebnej podróży podchodzimy do lądowania w Egipcie, na lotnisku w Sahrm el Sheikh… Spoglądam przez małe okienko samolotu. Wokół panują dosłownie egipskie ciemności, poza kolorowymi światłami miasta i reflektorami pasa lądowania. Na zegarku jest kilkanaście minut po godzinie 20-tej.. W tej strefie czasowej noc zapada bardzo szybko..


Z klimatyzowanego samolotu przechodzę do autokaru podstawionego na płycie lotniska. Od razu bucha w twarz rozgrzane, gorące powietrze. Zanim autokar dojeżdża pod drzwi terminalu, na skroniach mam już pierwsze kropelki potu. Termometr nad wejściem wskazuje +31°C, a to tylko namiastka tego, co czeka mnie w kolejnych dniach wyprawy... 
Ufff, będzie gorącooo..


Na parkingu przed lotniskiem powoli zbiera się cała nasza ekipa, z którą będę przez kilka tygodni podróżował i zwiedzał kraje Bliskiego Wschodu. Zjawia się także autokar z kierowcą i przewodnikiem. Zawiezie nas do hotelu, by przespać nockę przed jutrzejszym wyruszeniem w trasę.. Pakujemy bagaże i po 30 minutach jazdy docieramy do nadmorskiego hotelu w Sharm el Sheik. Boy hotelowy od razu zabiera mój bagaż do pokoju, a ja nieprzywykły kłaść się spać o tak wczesnej wieczornej porze, ruszam na mały spacerek po pustych, hotelowych zaułkach, tarasach i alejkach. Wszędzie cicho i brak żywej duszy. Jakby tutaj nikt nie mieszkał. Od razu widać, że to nie okres wakacyjny. Za dwa miesiące wieczorami będzie tutaj gwarno, tłoczno i wesoło.. 
Na ciemnogranatowym, bezchmurnym niebie jaśnieje srebrnym blaskiem jasna tarcza księżyca. Wokół słychać tylko nieustający koncert cykad. Ogarnia mnie nastrój rozleniwienia..


Obchodzę dookoła baseny, szukając miejsca na krótki odpoczynek i chwilkę zapomnienia. W rogu tarasu dostrzegam kolorowy beduiński namiot, wyłożony wygodnymi, miękkimi poduszkami. Na małych drewnianych stoliczkach ustawiono kilka fajek wodnych, popularnie zwanych shishami.
A może by tak puścić dymka z aromatycznego tytoniu??


Parę minut po godzinie 23 zbieram się w kierunku pawilonu, do  zarezerwowanego pokoju. Szybka kąpiel, przepakowanie sprzętu foto oraz kilku niezbędnych rzeczy z podróżnej torby do podręcznego plecaka na jutrzejszy dzień i po kwadransie wskakuję do wygodnego łóżka. 
Sen nadchodzi lotem błyskawicy...


Następnego dnia rankiem, punktualnie o godzinie 6:00, ze snu zrywa mnie dźwięk hotelowego telefonu, oznajmiający pobudkę. Wyskakuję z łóżka bez ociągania. Zanim udam się na poranne śniadanie, muszę umyć ząbki, wystawić bagaż przed pokój i jeszcze pstryknąć kilka fotek ośrodka w dziennym świetle. Zbiórka przed hotelem zaplanowana jest na godzinę 7:00, więc nie mam za dużo czasu...


Delikatne, ale smaczne i dość obfite śniadanko połykam w kosmicznym tempie, popijając dwoma filiżankami mocnej, czarnej kawy oraz szklaneczką soku. Pięć minut przed ustaloną godziną zbiórki kieruję się 
w stronę głównego wejścia hotelowego, gdzie czeka już większość znajomych z naszej kilkunastoosobowej ekipy. Z tymi osobami będę przemierzał przez kilka tygodni tereny Półwyspu Synajskiego i Arabskiego według ustalonej wcześniej trasy...


Trasa: SHARM EL SHEIK – AKABA 270 km
Trasa w kierunku Akaby, leżącej po stronie jordańskiej na północnym krańcu Zatoki Akaba (Morze Czerwone), będzie wiodła zachodnim brzegiem zatoki przez obszar Synaju Południowego. Pokonując ponad  
240 km na terytorium Egiptu, miniemy po drodze słynne centrum nurkowe w Dahabie, przekroczymy egipsko-izraelskie przejście graniczne w Tabie, wjedziemy chwilowo na terytorium Izraela, gdzie na odcinku około 20 km poruszać się będziemy przez nadmorski obszar izraelskiego Ejlatu, by w końcu dotrzeć do granicy izraelsko-jordańskiej w Akabie.. Jednym słowem – w ciągu paru godzin zaliczymy terytoria 3 państw bliskowschodnich.. Poniżej mapa tego odcinka trasy..


Bagaże spakowane do luków autokarowych, miejsca zajęte. Pięć minut po godzinie 7-mej ruszamy w kolejną ciekawą podróż.. Z nosem przyklejonym do szyby, wpatruję się w przemykający za oknem krajobraz.. Opuszczając zabudowane, miejskie obszary kurortu nadmorskiego Sharm el Sheik, powoli zagłębiamy się w pustynne tereny Południowego Synaju. Podczas przejazdu przez piaski i górzyste enklawy Synaju w kierunku Jordanii, postaram się troszkę opowiedzieć o geografii, przyrodzie, klimacie i niezwykłych, rdzennych mieszkańcach tych terenów - Beduinach..


Synaj Południowy to potężna prowincja gubernatorska (muhafaza) 
w Egipcie. Obejmuje południową część Półwyspu Synaj. 
Stolicą administracyjną jest At-Tur, natomiast największym miastem jest kurort Sharm el-Szeik. Powierzchnia: 33 140 km². We wszystkich porach roku, kiedy przez cały czas świeci słońce, powietrze jest tutaj suche i ciepłe. Jego temperatura waha się od 25 do 40 °C. Opady deszczu należą tu do niezwykłej rzadkości, toteż obszar Południowego Synaju, który przemierza teraz nasz autokar, jest w większości terenem pustynnym, poprzecinanym licznymi, stosunkowo niewysokimi pasmami górskimi.. Najwyższy szczyt - Góra Świętej Katarzyny wznosi się na wysokość 2629 m n.p.m.


Większa część otaczającego terenu górzystego zamieszkiwana jest od stuleci przez koczownicze plemiona Beduinów. Niektóre klany Beduinów mieszkają w namiotach i odbywają dalekie wędrówki ze swoimi stadami w poszukiwaniu pastwisk. Jednak chów zwierząt nie zapewnia im wystarczających środków do życia. Obecnie szacuje się, że jedynie 1-2% Beduinów prowadzi koczowniczy tryb życia.


Do XX wieku głównym zajęciem Beduinów była hodowla (wielbłądów, owiec i kóz). Beduini byli odrębnym społeczeństwem podległym własnym przywódcom. Często rabowali karawany w tym również te, które podróżowały do Mekki.. Służyli również do tłumienia buntów chłopów, 
a przykładowo w Egipcie sprawowali kontrolę nad żeglugą w delcie Nilu. Każdy władca danego państwa musiał liczyć się z siłą Beduinów..


Przemiany gospodarcze wymusiły na Beduinach poszukiwanie nowych, lepszych sposobów utrzymania się. Jedną z bardziej znanych, choć marginalnych, nowych profesji Beduinów jest obsługa ruchu turystycznego, typu pilotowanie wycieczek na pustyni czy przejażdżki na wielbłądach.


W kolejnych dniach wyprawy będę miał okazję lepiej poznać ten plemienny naród, ich zwyczaje, rytm codziennego życia, obrzędy oraz tradycje, odwiedzając beduińskie wioski i poznając osobiście kilku sympatycznych Beduinów..


Pustynny obszar Synaju usiany licznymi wzniesieniami, zbudowanymi z granitowych i piaskowcowych skał, to wbrew pozorom bogaty rejon przyrodniczo-geologiczny. Ponad 30% powierzchni muhafazy stanowią rezerwaty przyrody i parki narodowe..


Na terenie muhafazy rośnie ponad 65% gatunków roślin skatalogowanych na terenie całego kraju oraz 32 gatunki zwierząt nie występujących nigdzie indziej na świecie, m.in. niektóre odmiany hien (Hiena pręgowana) i koziorożców (Koziorożec nubijski) – fot. poniżej.


Po dwóch godzinach jazdy krótki postój na stacji benzynowej. Autokar trzeba napoić, a my także musimy trochę rozprostować kości i skorzystać z dobrodziejstw nielicznych WC-tów na trasie przejazdu…


Droga w kierunku egipsko-izraelskiego przejścia granicznego w Tabie, obecnie jedynego border crossing pomiędzy tymi krajami, wiedzie cały czas wzdłuż zachodniego brzegu Zatoki Akaba. Wybrzeże na tym odcinku praktycznie puste i poza dwoma nadmorskimi miasteczkami – Dahab i Nuweiba, zupełnie niezabudowane.. Co jakiś czas widać tylko rozpadające się, opustoszałe, trzcinowe domki na zaśmieconej plaży oraz duże skupiska baraków, namiotów i lepianek, skleconych naprędce z tektury, desek, palmowych liści, trzciny, szmat i wszelakiego złomu.. Przewodnik podpowiada, że jest to obozowisko miejscowej biedoty, uchodźców, ludzi żyjących z dnia na dzień..


DAHAB – mekka płetwonurków..
Kiedy na piaszczystej, nadmorskiej plaży pojawiają się pierwsze niewielkie skupiska dość porządnie wyglądających murowanych budynków, znak to nieomylny, że zbliżamy się do pierwszego z dwóch nadmorskich miasteczek – Dahab.


Dahab to nieduża nadmorska miejscowość turystyczna na egipskim wybrzeżu Zatoki Akaba. Dużo mniej ciekawa i mniej rozbudowana aniżeli Sharm el Sheik, jednak Dahab to mekka płetwonurków amatorów i zawodowców. Od czasu przyłączenia Synaju do sieci energetycznej Egiptu i wybudowania lotniska w Sharm El Sheikh, miasto doznało niesamowitego przeobrażenia. Rozbudowano potężną bazę noclegowo-hotelową i rekreacyjną. Choć w Dahabie istnieje obecnie ponad 100 hoteli i ok. 80 centrów nurkowych, miejsce to nie jest jeszcze przeludnione w porównaniu z sąsiednim kurortem Sharm El Sheikh.


Rafy w Dahab ciągną się w zasadzie przez całą długość wybrzeża, ale do najbardziej popularnych wśród nurków i snorkelerów można zaliczyć rafy na Blue Hole (dosłownie – Błękitna Dziura), gdzie zaledwie kilka metrów od brzegu znajduje się szerokie na około 50 m zagłębienie, osiągające głębokość 100 m. Miejsce to otoczone jest jednocześnie złą sławą, jako że wielu nurków zginęło tutaj, próbując przedostać się z głębi do zewnętrznej ściany rafy, poprzez tunel na głębokości ok. 55 m. Innym miejscem przyciągającym nurkujących jest rafa Blue Lagoon w południowej części miasta.


Dahab rozbudowuje swoją infrastrukturę zarówno wzdłuż nadmorskiej plaży, jak również po drugiej stronie głównej drogi krajowej, w kierunku wznoszących się nieopodal górskich wzniesień..


Dziesięć lat temu Dahab nieco opustoszał i kilka zaczętych inwestycji hotelowych zostało wstrzymanych, a inwestorzy pozostawili niedokończone budynki, przenosząc się w inne, bezpieczniejsze rejony Półwyspu Synajskiego.. Co było przyczyną takich decyzji..?? 
Otóż, 24 kwietnia 2006 roku w Dahabie miał miejsce atak terrorystyczny, w wyniku którego 23 osoby zginęły, zaś 160 zostało rannych. Terroryści uderzyli podczas świątecznego okresu wypoczynkowego - 23 kwietnia w Egipcie obchodzi się koptyjską Wielkanoc (Szam el-Nassim), a w dwa dni później na Synaju dzień wyzwolenia tego terytorium spod okupacji izraelskiej. Dwa z trzech zamachów bombowych przeprowadzonych w Dahabie były dziełem terrorystów–samobójców. Trzy bomby, które wybuchły wieczorem w odstępie kilku minut ok. godziny 19:15, podłożone zostały w ruchliwych punktach miasta - w restauracji "Nelson", w kawiarni "Aladdin" i w supermarkecie "Ghazala", na centralnym bazarze miejskim… 
Poniżej fotki CNN z tej tragedii..


NUWEIBA
Po przejechaniu kolejnych kilkudziesięciu kilometrów, mijamy następne nadmorskie miasteczko o nazwie Nuweiba. Niegdyś pod panowaniem izraelskim, zamieszkiwane było przez dwa plemiona beduińskie – Tarabin i Muzeina. Miasteczko niczym specjalnym się nie wyróżnia - kilka nowoczesnych hoteli turystycznych, spokojne plaże zachęcające do kąpieli w ciepłych wodach zatoki, rafa przyciągająca amatorów nurkowania i oczywiście dobry punkt wypadowy do podróży w kierunku Izraela czy Jordanii. Stąd do granicy z Izraelem już tylko ok. 70 kilometrów. Poza tym Nuweiba posiada port promowy zbudowany w 1985 roku, co pozwala na łatwe poruszanie między Jordanią i Egiptem..


Wyspa Faraona – Zamek Krzyżowców
Zbliżając się do przejścia granicznego egipsko-izraelskiego w Tabie, kilka kilometrów przed granicami miasta można dostrzec dość niezwykłą i malowniczą budowlę, wznoszącą się na szczycie niewielkiej wysepki, oddalonej o 250 metrów od brzegów zatoki.. Wysepka nosi nazwę Wyspy Faraona choć przez Izraelitów zwana jest często Wyspą Koralową..  
Wyspę Faraona otaczają rafy koralowe, dlatego cieszy się popularnością wśród nurków (szczególnie przy północno-wschodnim krańcu wyspy). Połączona jest regularnymi liniami rejsowymi małych promów z Taby i Akaby z Jordanii.


Głównym elementem, który wyróżnia ten skrawek lądu i od razu przyciąga wzrok turystów jest twierdza krzyżowców, wyglądająca z daleka jak wielki zamek z piasku, zbudowany na plaży przez dzieciaki..


Twierdza krzyżowców została wybudowana przez Baldwina I, króla Jerozolimy. Prace budowlane rozpoczęły się około 1116 AD
Baldwin zbudował tutaj fortecę z trzech powodów:
- było to miejsce pośrodku ogromnego szlaku handlowego między Dalekim Wschodem a Europą.
- fortyfikacja wzniesiona na wysokim grzbiecie wyspy była łatwa do obronienia i znajdowała się poza zasięgiem lądowych katapult.
- twierdza kontrolowała najwęższą część Zatoki Akaba.


Zamek został pierwotnie nazwany Ile de Graye Castle. W różnych okresach, gdy zamek znajdował się w rękach krzyżowców, był wykorzystywany jako punkt kontrolny do zbierania podatków od arabskich kupców, wędrujących z towarami przez te rejony, a niekiedy do ataku na przepływającą tędy arabską flotę. Jednocześnie chronił pielgrzymów podróżujących między Jerozolimą a Klasztorem Św. Katarzyny, znajdującym się u stóp góry Synaj w Egipcie.


Około 1170 roku fortyfikacja została jednak zdobyta przez muzułmańskiego wodza, sułtana Egiptu, wielkiego Saladyna (Salah ad-Din), który w zaciekłej bitwie pokonał krzyżowców. Niektórzy historycy sugerują, że w krótkim czasie (około 1183 roku) porzucił on twierdzę, natomiast inne informacje zdają się wskazywać, że Saladyn rozbudował warownię i prawdopodobnie nie opuszczał jej aż do XIII wieku.


Warto tutaj także wspomnieć, że w czerwcu 1914 roku na wyspę zawitał słynny Lawrence z Arabii, brytyjski archeolog, podróżnik i agent wywiadu - człowiek, który według opinii historyków ukształtował mapę Bliskiego Wschodu i wygrał I wojnę światową na tym obszarze...


Twierdza obecnie jest całkowicie odnowiona. Posiada wiele małych pomieszczeń z łukowatymi drzwiami, które dawniej pełniły rolę sypialni dla wojska, łaźni i kuchni z wielkimi piecami. Wieże wznoszące się powyżej murów obronnych były doskonałym stanowiskiem strzeleckim dla łuczników, a także swego rodzaju skrzynką pocztową czyli miejscem, gdzie umieszczano klatki z gołębiami pocztowymi, wykorzystywanymi w średniowieczu do przekazywania wiadomości.. Takie dawne ptasie maile..


Także widokowe usytuowanie fortyfikacji jest niepodważalne. Ze szczytu twierdzy, można zobaczyć terytoria czterech krajów: Egiptu, Izraela, Jordanii i Arabii Saudyjskiej.


TABA – przejście graniczne egipsko-izraelskie
Po niespełna 4 godzinach jazdy od momentu wyruszenia z Sharm el Sheik, docieramy na przedmieścia głównego tranzytowego miasta w Południowym Synaju o nazwie Taba.. Znajduje się tutaj międzynarodowe, drogowe, całodobowe egipsko-izraelskie przejście graniczne, które zostało otwarte w 1982 roku i jest przeznaczone dla ruchu osobowego oraz towarowego. Obecnie jedyna możliwość w Południowym Synaju przedostania się z Egiptu na teren Izraela i Jordanii - celu mojej podróży..


Taba to miejscowość turystyczna - beduińska leżąca na granicy egipsko-izraelskiej, w północnej części czerwonomorskiej Zatoki Akaba (Riwiera Morza Czerwonego). Od izraelskiej miejscowości przygranicznej – Ejlat, dzieli ją odległość ok. 8 km, a 15 km od przygranicznej Akaby w Jordanii.. Ze względu na swoje położenie nazywana jest często „Bramą na Synaj”. Z uwagi na drogowe przejście graniczne z Izraelem, przez które przechodzi najwięcej ludzi podróżujących pomiędzy oboma krajami oraz przystań morską, gdzie znajduje się również turystyczne przejście graniczne dla turystów udających się katamaranem do jordańskiej Akaby, Taba mocno zainwestowała w turystykę. Miejscowość jest przede wszystkim jednym z ulubionych weekendowych kurortów urlopowych stosunkowo bogatych obywateli Izraela, zarówno jako enklawa spokojnego wypoczynku na plaży, jak i miejsce do nurkowania. W Tabie istnieje ok. 20 centrów nurkowych, a na obszarze miasta wybudowano 10 dużych hoteli-resortów nad samym brzegiem morza, w tym luksusowy hotel „Taba Hilton” z kasynem.


W odległości około 15 km na południe od kurortu Taba, w 2005 roku otwarto duży kompleks o nazwie "Taba Heights". W kompleksie skoncentrowano pięć luksusowych hoteli - resortów, każdy z prywatną plażą. Ośrodek turystyczny „Taba Heights” zawiera też solidną infrastrukturę rekreacyjną, m.in. 18-dołkowe pole golfowe w stylu pustynnym, położone między górami a morzem. Znajduje się tutaj także centrum wakeboardingu - Taba Waterworld.


Spoglądam na zegarek. Jest kilka minut po godzinie 11-tej. Nie ma możliwości rozejrzeć się choćby przez moment w tym pięknym, nadmorskim kurorcie, ponieważ czas goni nas nieubłaganie, a głównym celem dzisiejszej wyprawy jest dostanie się na teren Jordanii i wyjazd jeepami na pustynię Wadi Rum.. Pocieszam się myślą, że za 2 tygodnie po powrocie z objazdu Jordanii i Izraela na obszar Egiptu, będę miał możliwość przez kolejny tydzień ponurkować na rafie i „wybyczyć” się nad brzegami Zatoki Akaba w Sharmie oraz pobliskim Dahabie. Autokar podjeżdża na parking przed przejściem granicznym, żegnamy naszego egipskiego kierowcę, zabieramy bagaże, paszporty w dłoń i kierujemy się w stronę odprawy celno-bagażowej.. Pstrykam ostatnie fotki i chowie aparat do plecaka.. 
Tutaj robienie zdjęć jest zabronione i można mieć spore nieprzyjemności z tego powodu..


Działające w Tabie przejście graniczne z Izraelem (przejście graniczne Taba-Ejlat), przez które przechodzi najwięcej ludzi podróżujących pomiędzy oboma krajami, jest administrowane przez Zarząd Izraelskich Portów Lotniczych oraz władze Egiptu. Terminal Taba został otwarty  
26 kwietnia 1982, po wycofaniu wojsk izraelskich z Półwyspu Synaj. Początkowo terminal składał się ze zwykłego namiotu, a następnie przyczepy kempingowej. W marcu 1989 doszło do izraelsko-egipskiego porozumienia w sprawie przebiegu granicy na obszarze Taby. Na mocy zawartego porozumienia Izraelczycy przekazali Egiptowi publiczną plażę przy przejściu granicznym, wieś Rafi Nelson oraz Hotel Sonesta. Zgodnie z warunkami porozumienia, Izraelczycy mogą odwiedzać wybrzeże Morza Czerwonego od Taby do Szarm el-Szejk (i okolice Góry Synaj) w ramach 14-dniowego pobytu bezwizowego. Wzrost ruchu turystycznego wymusił budowę nowego, nowoczesnego terminalu, który został oddany do użytku we wrześniu 1995 roku. Jego budowa kosztowała 3 mln USD. Jest to obecnie jedyne turystyczne przejście graniczne pomiędzy tymi krajami. Czynne przez całą dobę, przeznaczone jest dla ruchu osobowego oraz towarowego. Jest jednak mały wyjątek. Obsługuje obywateli izraelskich i turystów zagranicznych, z wyjątkiem Palestyńczyków. Terminal jest otwarty codziennie wyłączając okres muzułmańskiego święta Eid ul-Adha i żydowskiego Jom Kippur...


Po pomyślnym załatwieniu celnej odprawy po stronie egipskiej, przechodzę 100 metrów dalej do celnicy izraelskiej. Tutaj odprawa trwa dłużej i jest bardziej szczegółowa. Żydzi są niezmiernie skrupulatni i podejrzliwi. Zdarza się, że jeśli ktoś z grupy nie spodoba się pani celniczce lub panu celnikowi, grupa spędzi kilka godzin na granicy. 
Z opowieści mojego przewodnika oraz kilku własnych doświadczeń podczas przekraczania granicy z Izraelem, znam takie sytuacje doskonale. Ważna jest jedna zasada: żadnego wdawania się w dyskusje i uświadamiania celnikom, że zna się angielski język. Wtedy rozmowa ciągnie się w nieskończoność. Dwa lata wcześniej, podczas mojego poprzedniego wjazdu do Izraela, jedna ze znajomych pań zaczęła „popisywać się” swoim angielskim i przez to wpadła w nieliche tarapaty.. Zabawa rozkręciła się na całego.. Celniczka „maglowała” ją przez prawie godzinę. Pytania były różne i szczegółowe – po co jedzie do Izraela ?, do kogo ?, w jaki rejon ?, czy podróżuje sama ?,  czy ma prawo jazdy i będzie wypożyczać samochód ?, czy wcześniej nawiązywała jakieś kontakty przez internet z mieszkańcami Izraela lub Palestyny ?.. itd. itd.. Kobita była już tak wystraszona i skołowana, że zaczęła się denerwować i pocić, a to jest najgorszy objaw na izraelskiej celnicy.. Przetrzepali ją skanerem centymetr po centymetrze, a przy okazji kilku wybrańców z reszty grupy. Odprawa trwała 4 godziny !!!.. Świadomi tego typu działań ze strony izraelskich celników, zastosowaliśmy wszyscy skuteczny trick - zero podniecenia, zero dyskusji, pełny luz, szeroki przyjazny uśmiech na twarzy i jeden zwrot na odczepkę – Ja nie panimaju.. Odprawa przebiegła błyskawicznie – 30 minut i cała nasza grupka była już na terytorium Izraela..
Poniżej – widok celnicy izraelskiej od strony egipskiej Taby


Poniżej - widok przejścia granicznego od strony Izraela..


Okres, w którym przyjechaliśmy na Półwysep Synaj (wiosna 2015), był już w tym momencie dość ryzykowny z uwagi na bezpieczeństwo w regionie. Państwo Islamskie zaogniło sytuację na Bliskim Wschodzie, nasiliły się ataki terrorystyczne a co za tym idzie, władze poszczególnych krajów mocno zaostrzyły kontrolę i obserwację turystów. Izraelczycy są niezwykle uczuleni na punkcie bezpieczeństwa i mają doskonale opanowane zabezpieczenia newralgicznych miejsc na terenie swojego kraju. Przekonam się o tym za kilkanaście dni, gdy z terytorium Jordanii wjedziemy ponownie do Izraela, by przez kilka dni zwiedzać jego niezwykłe, historyczne miejsca..
Poniżej – patrol wojskowy przy izraelskiej granicy..


Terytorium IZRAELA –EJLAT


Kwadrans przed godziną 12-tą, już na terytorium Izraela pakujemy się do kolejnego autokaru, tym razem z izraelskim kierowcą..


W bezpośrednim sąsiedztwie granicy po stronie izraelskiej znajduje się portowe miasto Ejlat. Nasz nowy autokar wjeżdża właśnie w jego rewiry, mknąc nadbrzeżną promenadą Zatoki Akaba w kierunku centrum miasta..


Ejlat jest najdalej położonym na południe miastem Izraela, a zarazem jego jedynym portem morskim. Leży w południowej części pustyni Negew, nad samym brzegiem Zatoki Akaba (Morze Czerwone), która wcina się między Półwysep Synaj i Półwysep Arabski. W krajobrazie miasta dominują szerokie pustynne doliny położone wśród gór Negewu (892 m n.p.m.), które stromo spływają do Zatoki Akaba. Ejlat jest miastem o największej ilości słonecznych dni w Izraelu. Trudno zobaczyć tu chmury, tylko nieliczne mogą pojawić się zimą. Suchy pustynny klimat w Ejlacie złagodzony jest przez wpływ ciepłego morza. Temperatury często przewyższają 40°C latem i 18°C zimą. Suma rocznych opadów atmosferycznych wynosi zaledwie 28 mm.


Ejlat to ważny ośrodek przemysłowy graniczący od południa z egipską miejscowością Taba i od wschodu z jordańskim miastem portowym Akaba. Port Ejlat ma decydujące dla Izraela znaczenie w dostępie do rynków w Afryce Wschodniej i Azji Południowo-Wschodniej. Bez możliwości korzystania z portu w Ejlacie, izraelskie statki musiałyby korzystać z Kanału Sueskiego albo opływać Przylądek Dobrej Nadziei.


W 1969 roku oddano do użytku na Synaju nową drogę łączącą Ejlat z egipskim kurortem Sharm el-Sheik. Droga ta umożliwiła większej ilości turystów korzystać z atrakcji Synaju. W styczniu 1975 roku uruchomiono pierwsze czarterowe połączenia lotnicze Ejlatu z Europą. Równocześnie rozpoczęła się rozbudowa infrastruktury turystycznej i budowa nowych hoteli. Prowadzony proces pokojowy w konflikcie izraelsko-egipskim unormował sytuację na Synaju i stworzył warunki normalnego rozwoju dla miasta Ejlat. W kwietniu 1989 roku ostatecznie ustalono przebieg granicy izraelsko-egipskiej i zwrócono miejscowość Taba Egiptowi. W październiku 1994 roku nastąpiło podpisanie traktatu pokojowego izraelsko-jordańskiego i otwarcie przejścia granicznego z Jordanią. Dzięki tym krokom Ejlat może rozwijać się jako miejscowość atrakcyjna turystycznie. Turystyka jest obecnie najważniejszą gałęzią tutejszej gospodarki. Do Ejlatu przyjeżdża wielu turystów z całego świata. Tutejsze plaże o długości 10 km są podzielone na dwie części – północną i południową. Plaża północna znajduje się przy kompleksach hotelowych. Jest to idealne miejsce dla plażowiczów oraz do uprawiania sportów wodnych i nurkowania. Natomiast plaża południowa to kompleks nadmorskich klubów nocnych i barów, dzięki czemu stała się ona popularnym miejscem spotkań młodzieży..


Aby dotrzeć do kolejnego przejścia granicznego, tym razem pomiędzy Izraelem a Jordanią, musimy przejechać około 15 km przez izraelski obszar Ejlatu w kierunku granicznego miasta Akaba. Za terenem miejskim Ejlatu droga wiedzie przez obszary półpustynne, na których zbudowano zakłady pozyskiwania soli z wód Zatoki Akaba oraz założono duże plantacje palm kokosowych..


Za palmowymi gajami, u stóp górskiego łańcucha wznoszącego się na Półwyspie Arabskim, widać w oddali zabudowania granicznego miasta Akaba, leżącego po stronie jordańskiej. Powoli zbliżamy się do granicy izraelsko-jordańskiej...


AKABA – przejście graniczne izraelsko-jordańskie
Po niespełna 30 minutach jazdy od momentu przekroczenia granicy egipsko-izraelskiej w Tabie, docieramy na kolejne przejście graniczne, tym razem pomiędzy Izraelem i Jordanią w miejscowości Akaba. Czeka nas druga skrupulatna odprawa ze strony izraelskich celników i raczej mniej szczegółowa po stronie celnicy jordańskiej.. Zaraz się przekonamy, czy miły uśmiech, wyluzowana postawa i zgodne milczenie bez zbędnych dyskusji, zaowocują szybką odprawą celną, jak to miało miejsce na poprzednim punkcie granicznym… Pakuję ponownie sprzęt foto do plecaka, zabieram bagaż z luków autokaru i szybkim krokiem zasuwam na izraelski punkt odprawy celno-bagażowej.. Rozbrajająco miły uśmiech, wręcz debilny luzik oraz brak słowno-umysłowego kontaktu z izraelskimi celnikami skutkuje i tym razem w 100%... Nazwaliśmy potem ten sposób pokonywania celnicy – „na wesołego przygłupa”.. Żydzi odprawili nas bez większych ceregieli w ciągu 20 minut..


Po zakończonej odprawie przez izraelskich celników, ciągniemy za sobą torby podróżne w kierunku jordańskiego punktu odprawy celnej.. 
Szeroką asfaltową drogą trzeba pokonać odległość około 300 metrów pasa granicznego, dzielącą obywa posterunki graniczne..


Po przejściu pasa granicznego docieram do białej powitalnej bramy Haszymidzkiego Królestwa Jordanii, z widocznymi wizerunkami obecnie panującego monarchy – króla Abdullaha II oraz jego zmarłego, sławnego ojca – króla Husajna I..
Poniżej - widok bramy jordańskiej od zewnątrz i wewnątrz..


Zarówno na poprzednim izraelskim przejściu granicznym jak i tutaj zupełne pustki. Jesteśmy praktycznie jedyną grupką przekraczającą granicę izraelsko-jordańską.. Jak wspominałem wcześniej, czas niepewny i rejon niezbyt bezpieczny.. Po zadymie jaką na Bliskim Wschodzie zrobiło Państwo Islamskie, niewielu turystów pcha się obecnie w te strony świata.. Już niedługo przekonamy się na własnej skórze, jakie zagrożenia niesie wyjazd do Jordanii, a zwłaszcza poruszanie się w bliskości granicy z Syrią

,

Odprawa celno-paszportowa na jordańskiej celnicy to zupełnie inna bajka niż u Izraelczyków.. Nieco śpiący i niezbyt ruchawi jordańscy celnicy nawet nie sprawdzają, co przewozimy i są skłonni jak najszybciej zakończyć procedurę odprawy.. Paszporty zebrane na jedną kupkę podbijają hurtowo, nie sprawdzając tożsamości właścicieli.. Jedyną oznaką zainteresowania są uśmiechy na ich twarzach na pożegnanie. 
Odprawa przebiega w expressowym tempie.. Przekraczałem już dziesiątki granic, ale tutaj bijemy rekord świata. Po pięciu minutach, nasza kilkunastoosobowa grupka rusza z bagażami w kierunku czekającego nieopodal autokaru.. Wkraczamy na terytorium Jordanii
a dokładniej na ziemie Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego, gdzie przez kilka kolejnych dni będziemy przemierzać pustynne obszary tego niezwykłego kraju, zwiedzać jego fascynujące zabytki i podziwiać piękną,surową przyrodę.. Zatem do zobaczenia w kolejnej części mojej niezwykłej podróży szlakiem karawan po pustynnych rejonach Jordanii..  


KONIEC cz.II
C.D.N...

1 komentarz:

  1. Aż strach się bać, pobytu w Jordanie. Ciekawie było bardzo, dużo interesujących wiadomości, a zdjęcia niesamowite, fajnie zwiedzać chociaż wirtualnie. Śledzę z olbrzymim zainteresowaniem , pewnie nigdy nie usłyszałabym np. o pięknym mieście Taba, o urokliwym zamku jak z piasku faktycznie na Wyspie Faraona, o celnikach izraelskich , że najlepiej " ja nie panimaju"...dobre. Teraz z ciekawością i nutką grozy przemieszczam się do po Jordanie.... dzięki

    OdpowiedzUsuń