CZ.III
Na
terytorium
JORDAŃSKIEGO
KRÓLESTWA HASZYMIDZKIEGO
Punktualnie o
godzinie 13 ruszamy spod granicy izraelsko-jordańskiej w kierunku centrum
Akaby, do niewielkiego hoteliku, który przez kolejne dwie noce będzie naszą
bazą wypadowo-noclegową w tej części Jordanii... Po 20 minutach jesteśmy na
miejscu…
Szybko załatwiam
formalności kwaterunkowe w recepcji, zabieram klucz
i ruszam do swojego pokoju.. Jest wielki 4-osobowy, z przedpokojem, łazienką, lodówką, TV i netem. Widać, że nie mają klientów i dają pokoje jak popadnie.. Rozpakowuję bagaże, zaliczam szybki prysznic i schodzę do restauracji na lunch. Mamy w sumie godzinkę czasu na ogarnięcie się
i posiłek..
i ruszam do swojego pokoju.. Jest wielki 4-osobowy, z przedpokojem, łazienką, lodówką, TV i netem. Widać, że nie mają klientów i dają pokoje jak popadnie.. Rozpakowuję bagaże, zaliczam szybki prysznic i schodzę do restauracji na lunch. Mamy w sumie godzinkę czasu na ogarnięcie się
i posiłek..
Posiłek w
ekspresowym tempie znika w moim brzuchu, niczym w czarnej dziurze.. Gdy wracam
do pokoju po plecak, stwierdzam, że mam kwadransik na wypróbowanie miękkości i komfortu łóżka, z czego niezwłocznie korzystam..
Po kilkunastu
minutach odpoczynku zabieram plecak z niezbędnym sprzęt fotograficznym, wodę
mineralną i schodzę do autokaru.. Sprawdzenie obecności, czy ktoś przypadkiem
nie uciął sobie dłuższej drzemki w pokoju i po chwili ruszamy w kierunku
beduińskiej wioski, gdzie przesiądziemy się na terenowe jeepy, by wyruszyć na
popołudniowy rajd po wydmach i piachach słynnej jordańskiej pustyni Wadi Rum..
Kiedy wyjeżdżamy poza granice miasta Akaba, od razu zmienia się krajobraz. Znikają
cywilizowane widoczki miejskich zabudowań, a w ich miejsce pojawiają się
wzniesienia i niewielkie górskie łańcuchy z piaskowca, wypiętrzające się na
pustynnym obszarze Półwyspu Arabskiego..
Dookoła, jak okiem
sięgnąć, ciągną się skaliste góry, poprzecinane kanionami i wąwozami. Jakby na
zaprzeczenie pustynnej monotonii i jej jednostajnego szaro-żółtego odcienia, w
pewnym momencie robi się niezwykle kolorowo... Zbocza piaskowcowych wzniesień
zaczynają mienić się gamą pastelowych barw, jakby ktoś wielkim pędzlem
pomalował je kolorowymi farbami w odcieniach żółci, złota, brązu, purpury,
pomarańczy, czerwieni, zieleni i seledynu..
VISITOR
CENTRE WADI RUM
Po godzinie jazdy
przez pustynne odludzia docieramy do niskich, parterowych zabudowań,
wzniesionych po obydwu stronach asfaltowej drogi.. Z daleka przypominają coś w
rodzaju symbolicznej bramy wjazdowej na chroniony obszar pustyni Wadi Rum.. Owe
zabudowania to Visitor Centre Wadi Rum - duże, stylowe centrum informacyjne dla
zwiedzających, a zarazem główna droga wjazdowa wiodąca na chronione pustynne
obszary Wadi Rum.. Centrum oferuje wszelkie udogodnienia, usługi i informacje
niezbędne dla każdego turysty, mające na celu zapewnić bezpieczne poruszania
się po pustyni Wadi Rum. Na terenie centrum znajduje się biuro kierownictwa,
sala konferencyjna z orientacyjną mapą terenu oraz szkicem szlaków prowadzących
przez pustynię w ciekawe miejsca, restauracja i sklepik z pamiątkami. Wszystkie
wycieczki pojazdami terenowymi wyruszają spoza centrum, z nieodległej beduińskiej
bazy samochodowej, jednak tutaj uiszcza się wszelkie opłaty związane z wjazdem
do obszaru chronionego.. Także goście wjeżdżający na teren pustyni własnymi,
prywatnymi pojazdami
4 × 4 muszą się tutaj opłacić i zarejestrować wjazd.
Jak widać na fotce
poniżej, umiejscowienie centrum informacyjnego jest nieprzypadkowe i niezwykle
malownicze. Zbudowano je naprzeciwko „Siedmiu filarów mądrości”, góry nazwanej tak
w oparciu o tytuł autobiograficznej książki oficera armii brytyjskiej,
archeologa i pisarza – Thomasa Edwarda Lawrence znanego jako Lawrence z Arabii,
w której opisuje on swój pobyt w Arabii podczas I wojny światowej.
Kiedy przejedziemy kilkaset metrów dalej, by dokładnie sfotografować ów niezwykły twór skalny, opowiem kilka ciekawych faktów związanych z tą niemalże mityczną postacią wśród Arabów..
Kiedy przejedziemy kilkaset metrów dalej, by dokładnie sfotografować ów niezwykły twór skalny, opowiem kilka ciekawych faktów związanych z tą niemalże mityczną postacią wśród Arabów..
SIEDEM
FILARÓW MĄDROŚCI
Po krótkim postoju
w celu zarejestrowania wjazdu i rozejrzeniu się po centrum informacyjnym,
ruszamy dalej. Kilkaset metrów za budynkiem centrum zatrzymujemy się na małą
sesję fotograficzną wspomnianych „Siedmiu filarów mądrości”. Jak na złość
słońce zachodzi za niewielką chmurę i rozświetlone do tej pory skały, kryją się
w delikatnym cieniu.
Nie mam zamiaru czekać na dobre światło, więc pstrykam fotki jak leci,
a przy okazji opowiem co nieco o tej formacji skalnej i jej nazwie..
Nie mam zamiaru czekać na dobre światło, więc pstrykam fotki jak leci,
a przy okazji opowiem co nieco o tej formacji skalnej i jej nazwie..
Formacja skalna
zwana „Siedem filarów mądrości” wznosi się w odległości około 2 km na wschód od
zabudowań centrum informacyjnego. Skąd wzięła się owa nazwa.?? Już wyjaśniam. W
języku miejscowych Beduinów, skała ta od dawien dawna nosi nazwę Jabal
al-Mazmar. Miano „Siedmiu filarów mądrości” otrzymała początkiem lat 80-tych i
jest to sprytny chwyt marketingowy tutejszego kierownictwa centrum
informacyjnego, sprawującego pieczę nad obszarem pustyni Wadi Rum.. Postarano
się w dość skuteczny sposób powiązać wygląd skały z tytułem autobiograficznej
książki wspomnianego Thomasa Edwarda Lawrence – Siedem filarów mądrości, by zarobić na legendzie tego niezwykłego
człowieka..
Jak widać na
fotografiach, formacja skalna, która jest dziełem natury, ma rzeczywiście
siedem pozornych "filarów", uformowanych w zboczu pod wpływem pogody
i erozji (pięć wysokich, stopniowo zmniejszających się szczytów, dwa małe,
zaokrąglone po prawej stronie formacji), lecz na tym kończy się podobieństwo
oraz powiązanie z tytułem książki i jej treścią, ponieważ tak naprawdę, miejsce
to nie ma absolutnie nic wspólnego z książką Thomasa Edwarda Lawrence "Siedem
filarów mądrości".
W swej książce
Lawrence nigdy nie wspomniał o tej skale, ani nie powiązał tego miejsca na
pustyni z żadnym wydarzeniem. Co więcej, Siedem filarów mądrości, o których
mowa w książce Lawrence, nie ma żadnego związku z pustynią Wadi Rum. Autor
zaczerpnął tytuł z Księgi Przysłów - jednej z ksiąg dydaktycznych
(mądrościowych) Hebrajskiej Biblii Starego Testamentu. Przysłowie to powiada,
iż „mądrość zbudowała sobie dom i
wyciosała siedem kolumn..”. Jest to metafora związku Boga z człowiekiem:
Mądrość.. (czytaj
Bóg)
...zbudowała sobie
dom... - Bóg chce zamieszkać w naszych sercach..
...i wyciosała
siedem kolumn... - z Nieba otrzymujemy łaskę Ducha Świętego, która spływa na
nas pod postacią Siedmiu Darów – Mądrości, Rozumu, Rady, Umiejętności, Męstwa,
Pobożności i Bojaźni Bożej...
I tak przedstawia
się historia nazwy owej skały..
W momencie, gdy
pakuję aparat fotograficzny do torby, z nieba spływa łaska boża, pod postacią
wyłaniających się zza chmury jasnych promieni słońca.. Jakby powiedział mój
przyjaciel Jorguś – Jak sobie człowiek
zasłuży, to ma… - tak ja mam teraz dobre światło i mogę pstryknąć jeszcze
raz panoramę „Siedmiu filarów mądrości”, rozświetlonych na tle błękitnego
nieba..
Koniec sesji.
Spoglądam na zegarek. Za kwadrans godzina 16-ta.
Czas nagli, ponieważ w beduińskiej bazie samochodowej czekają na nas terenowe jeepy z kierowcami. Ruszamy w dalszą podróż, jak na razie wygodną, asfaltową drogą w głąb pustyni Wadi Rum..
Czas nagli, ponieważ w beduińskiej bazie samochodowej czekają na nas terenowe jeepy z kierowcami. Ruszamy w dalszą podróż, jak na razie wygodną, asfaltową drogą w głąb pustyni Wadi Rum..
WADI RUM –
największa pustynia Jordanii,
odwieczny
dom Beduinów.
Wadi Rum to bardzo
piękne i wyjątkowe miejsce, ale dotknięte od pewnego czasu przez kilka
cywilizacyjnych problemów środowiskowych. Rosnąca presja ze strony
zwiedzających, a zwłaszcza nadmiar pojazdów terenowych, ma szkodliwy wpływ na
kruchy ekosystem pustyni. Jest też problem z zaśmiecaniem pustynnego obszaru i
zmniejszającej się liczby dzikich zwierząt przez nielegalne polowania. Uznając
niepowtarzalną historię naturalną i kulturową Wadi Rum oraz żywotne znaczenie
turystyki dla lokalnej gospodarki, rząd Jordanii w roku 1998 objął Wadi Rum
obszarem chronionym. Dzięki wsparciu Banku Światowego i przy udziale
Królewskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody oraz krajowych organizacji
pozarządowych, przygotowano program ochrony pustyni i stworzono zespół
miejscowych ludzi do zarządzania okolicą. W 2011 roku obszar chroniony Wadi Rum
został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Beduińska
wioska – RUM.
Po 20 minutach
jazdy w strefie obszaru chronionego pustyni Wadi Rum, docieramy do głównej i
praktycznie jedynej, większej zorganizowanej beduińskiej osady o nazwie Rum.
Osadę zamieszkuje kilkuset mieszkańców – rdzennych Beduinów. Założona została u
podnóża wielkich skalnych wzniesień, tworzących w tym miejscu pustyni potężną dolinę,
ograniczoną z dwóch stron wysokimi, pionowymi ścianami piaskowca. Najwyższym
szczytem tego masywu jest Jabal Ram lub Jebel Rum (1,734 m n.p.m) - drugi pod
względem wysokości szczyt w Jordanii i najwyższy szczyt w centralnej dolinie
Wadi Rum..
Poniżej fota i mapa
satelitarna z umiejscowieniem wioski beduińskiej w skalnym wąwozie pustyni Wadi
Rum.
Cała osada to w
sumie kilkadziesiąt beduińskich namiotów oraz rodzinnych domów zbudowanych z
cegły, kamiennych bloczków i gliny, a także jeden budynek szkoły dla chłopców,
jeden dla dziewcząt, kilka sklepów i siedziba Desert Patrol – Pustynnego
Patrolu, pilnującego porządku na obszarze Wadi Rum.
Najważniejszą
rzeczą jaka istnieje w beduińskiej osadzie jest oczywiście baza samochodów
terenowych, którymi Beduini wożą grupki turystów na pustynny cross po Wadi
Rum.. Z turystyki żyje obecnie cała osada, więc samochody terenowe, to ważne
narzędzie pracy, a beduińscy kierowcy to specjaliści od karkołomnej jazdy po
pustynnych piachach i wysokich wydmach..
Autokar wjeżdża na
mały parking pośrodku wioski i natychmiast zjawia się beduiński
kierowca-przewodnik, który informuje nas o przygotowanych jeepach. Pojazdy
powoli ustawiają się na poboczu drogi. Samochody terenowe jakimi Beduini wożą
po Wadi Rum turystów, to w 99% terenowe Toyoty różnej maści i rocznika, ale
sprawujące się zazwyczaj doskonale na pustynnych wertepach. Z tyłu każdego
picku-upa zabudowany jest płócienny daszek, chroniący od promieni słonecznych.
Wybierając się na przejażdżkę takim samochodem terenowym, trzeba bezwzględnie
nakremować twarz, ręce i nogi kremem z mocnym filtrem, uzbroić się w kapelusz,
okulary oraz chustę na twarz osłaniającą przed kurzem. Ważną sprawą jest dobre
i stabilne ulokowanie się na siedzeniu w formie ławeczki, zaparcie nogami gdzie
się da, ponieważ w niektórych momentach można pofrunąć pod sufit na wyboistych
wydmach, zwłaszcza gdy kierowcą ma ciężką nogę i lubi dla uatrakcyjnienia
wycieczki poszaleć na piachu...
Zajmujemy miejsca
po 6 osób na tyle każdego jeepa, dostajemy poglądowe mapki z nazwami
poszczególnych miejsc na pustyni, które będziemy odwiedzać i w drogę !!!
Trochę geografii
i historii WADI RUM..
Wadi Rum znana
również jako The Valley of the Moon (Dolina Księżyca) to niezwykła, pustynna
dolina, leżąca wśród granitowych i piaskowcowych skał na południu Jordanii.
Jest to największa pustynna dolina w Jordanii. Aby zabezpieczyć niepowtarzalny
krajobraz pustyni Wadi Rum, jej obszar został objęty w 1998 roku intensywnym
programem ochrony. Obszar chroniony Wadi Rum obejmuje 720 km² pustyni…
Piękny, niezwykły,
czasami wręcz fantastyczny krajobraz pustyni Wadi Rum wznosi się stopniowo od
szerokich piaszczystych dolin w kierunku kulminacji ogromnych gór z piaskowca i
granitu, wypiętrzających się z morza piasku na wysokość 1700 metrów i więcej..
Od tych właśnie wzniesień najprawdopodobniej pochodzi aramejskie określenie
„rum” oznaczające "wysoki" lub "podwyższony"..
Najwyższym
wzniesieniem na obszarze pustyni, a tym samym w całej Jordanii, jest Jabal Umm
ad Dami 1840 m n.p.m. Wypiętrza się 30 km na południe od beduińskiej wioski Rum.
W pogodny dzień można zobaczyć z jego szczytu Morze Czerwone i granicę z Arabią
Saudyjską..
Wąskie kaniony i
rozpadliny wcinające się w głąb granitowych masywów, kryją wiele starożytnych
rysunków naskalnych, wyrytych przez narody pustyni w ciągu tysiącleci. Plemiona
Beduinów nadal żyją wśród gór Rum. Ich duże namioty z koziego włosia są
szczególnym, charakterystycznym elementem pustynnego krajobrazu Wadi Rum.
Nasze cztery
terenowe jeepy w dość szybkim tempie przemierzają pustynne obszary Wadi Rum.
Usadowiony stabilnie na tyle samochodu,
w dogodnych momentach pstrykam fotki i kręcę filmiki.. Wokół tylko rozległe połacie różowego piachu, wysokie formacje skalne wznoszące się po lewej i prawej stronie, tumany pyłu wzniecane przez samochody jadące z przodu, a na dodatek dokuczliwy upał, dający się we znaki pomimo zadaszenia pojazdu i dość późnej popołudniowej godziny. Na zegarku 16:30, więc szczyt upałów mamy już poza sobą, jednak temperatura powietrza oscyluje w granicach 38-40ºC. Dzięki temu, że co jakiś czas wjeżdżamy w cień rzucany przez wysokie skalne wzniesienia, można poczuć chwilową ulgę..
w dogodnych momentach pstrykam fotki i kręcę filmiki.. Wokół tylko rozległe połacie różowego piachu, wysokie formacje skalne wznoszące się po lewej i prawej stronie, tumany pyłu wzniecane przez samochody jadące z przodu, a na dodatek dokuczliwy upał, dający się we znaki pomimo zadaszenia pojazdu i dość późnej popołudniowej godziny. Na zegarku 16:30, więc szczyt upałów mamy już poza sobą, jednak temperatura powietrza oscyluje w granicach 38-40ºC. Dzięki temu, że co jakiś czas wjeżdżamy w cień rzucany przez wysokie skalne wzniesienia, można poczuć chwilową ulgę..
BEDUINI..
Parokrotnie mijamy
po drodze charakterystyczne, ciemne zadaszenia beduińskich namiotów, rozstawionych
w różnych miejscach doliny. Namioty tkane są z koziej sierści, która jest
niezwykle odporna na działanie ekstremalnie trudnych warunków pustynnych. Poza
tym namioty mają prostą konstrukcję, zapewniającą szybki i łatwy demontaż w
trakcie przenoszenia się w inne pustynne rejony. Ci niezwykli mieszkańcy
pustyni żyją tutaj w idealnej symbiozie z otoczeniem. Poza swoim bogiem Allahem,
otaczają kultem także siły przyrody, gwiazdy, drzewa i kamienie..
Ludzie żyli i żyją na
Wadi Rum od tysięcy lat, walcząc nieustannie o przetrwanie w trudnych
warunkach. Zostali myśliwymi, pasterzami, rolnikami i przedsiębiorcami. Nawet
słynni Nabatejczycy, kiedy wkroczyli na tereny Wadi Rum ponad 2,5 tys. lat
temu, pozostawili po sobie kilka struktur, w tym niezwykle piękne, wykute w skałach
świątynie (np. Petra oraz świątynia na Wadi Rum z I wieku pne.). Beduini -
mieszkańcy pustyni, byli odrębnym społeczeństwem podległym własnym przywódcom.
Często rabowali karawany, w tym również te, które podróżowały do Mekki. Służyli
także do tłumienia buntów chłopów, sprawowali w Egipcie kontrolę nad żeglugą w
delcie Nilu ..itd. Każdy władca danego państwa musiał liczyć się z siłą
Beduinów.
Obecnie praktycznie
wszystkie osoby mieszkające w okolicach Wadi Rum to Beduini, wywodzący się z
koczowniczych lub półkoczowniczych plemion krajów arabskich. Lud ten jeszcze do
niedawna prowadził wędrowny tryb życia, a ich głównym zajęciem była hodowla
wielbłądów, owiec i kóz. Beduini koczowali w oazach, które z czasem
przeobraziły się w osiedla i wioski. Społeczność beduińska żyje w ustroju
plemiennym, patriarchalnym, mając silne poczucie więzi z mitycznymi,
bohaterskimi przodkami Kahtanem i Ismailem. Podstawę stanowią rodziny łączone w
rody, a te w plemiona, z radą starszych na czele i wybieralnym wodzem -
szejkiem. Zachowują endogamię i wielożeństwo. Beduini to ludzie zaradni i
gościnni, dzięki czemu są obecnie w dużej mierze odpowiedzialni za rozwój Wadi
Rum jako atrakcji turystycznej.
Beduińskie kobiety,
których pozycję określa Koran, mają pewną samodzielność, jednak jest ona mocno
ograniczona prawami względem mężczyzny. Koran zawiera
pozytywne i humanitarne, ale także negatywne i kontrowersyjne zalecenia
dotyczące kobiet. Ogólne przesłanie Koranu jest jednak na niekorzyść płci
żeńskiej. Kobieta zawsze jest niżej sytuowana niż mężczyzna, niezdolna do
samodzielnego życia bez niego, zdana na bezwzględne posłuszeństwo mężczyźnie,
mająca dużo mniej praw przed sądami i mogąca zawierać małżeństwo tylko i
wyłącznie z muzułmaninem, podczas gdy muzułmanin może pojąć za żonę żydówkę,
chrześcijankę lub kobietę innej wiary.. Obwarowań jest oczywiście znacznie
więcej, niektóre dotyczą np. stroju, religii, opieki nad dziećmi, sexu.. itp..
We wszystkich tych tematach kobieta muzułmańska ma zawsze dużo mniej swobody i
mniej praw, niż jej facet..
Tutejsze skupiska
Beduinów należą do sześciu grup plemiennych, z których dwie są największe:
- plemię Zalabia,
które stanowi większość mieszkańców wioski Rum. Są oni w dużej mierze odpowiedzialni
za usługi turystyczne, przejażdżki jeepami i wycieczki na wielbłądach..
- plemię Zweideh,
druga wybitna grupa plemienna, której siedzibą jest wioska Disi na północnym
skraju obszaru chronionego. To plemię również prowadzi usługi turystyczne, w
tym noclegi na pustyni w kempingach oraz wycieczki samochodowe. Zweideh nie są
całkowicie zależni od turystyki, ponieważ mając dostęp do dużego podziemnego
źródła wody, zajmują się dość rentownym rolnictwem. Inne plemiona to
Sweilhieen, Omran, Godman i Dbour. Żyją w różnych małych osadach i częściowo
czerpią zyski z turystyki. Pomimo turystycznego boomu w tej części Jordanii,
większość lokalnych Beduinów nadal w głównej mierze utrzymuje się z hodowli
stad kóz, potrzebnych do uzyskiwania mleka, mięsa i "jameed” (rodzaju
jogurtu), niewielu jednak jest w stanie kontynuować dziś prawdziwie koczowniczy
tryb, przez co tradycyjny styl życia Beduinów szybko zanika. Szacuje się, że w
obecnym czasie jedynie 2% Beduinów prowadzi koczowniczy tryb życia..
LAWRENCE'A SPRING – ŹRÓDŁO LAWRENCA
Po 30 minutach
jazdy przez pustynne bezdroża i morze rozgrzanego różowego piachu, klucząc
pośród granitowych wzniesień Wadi Rum, dojeżdżamy do pierwszego celu naszej
dzisiejszej trasy – miejsca zwanego Źródłem Lawrence’a. Charakterystycznym
drogowskazem, a zarazem pierwszym zielonym zwiastunem bliskości wody, jest
wyrastające po prawej stronie doliny duże drzewo tamaryszku. Soczysta zieleń
jego rozłożystej korony malowniczo kontrastujące na tle pomarańczowo-żółtych
piasków pustyni.. Pojawiają się także kępy zielonej, pustynnej trawy..
Kiedy mijamy
rozłożystego, zielonego tamaryszka, nagle zza skał wybiega spore stadko
łaciatych, czarno-białych i brązowo-białych kóz. Wszystkie jak na komendę, od
razu kryją się w cieniu korony drzewa..
- Sprytne bestie – myślę sobie i zaraz nasuwa mi się pytanie: - Skąd przywędrowały tutaj te bezpańskie kozy..??. Przecież w promieniu paru kilometrów nie było żadnych beduińskich namiotów... Po chwili sprawa się wyjaśnia. W oddali dostrzegam maszerującego postawnego Beduina z małym koźlakiem na ręku.. Nasz kierowca zwalnia i unosi rękę w geście powitania. Beduiński pasterz z uśmiechem na twarzy czyni podobny gest. Jak się okazuje, właściciel koziego stadka, to bliski krewny kierowcy mieszkający w wiosce Rum. Można powiedzieć, że spotkały się dwa nurty przekształceń beduińskiego społeczeństwa.. Jeden wozi zagranicznych turystów, drugi w tradycyjny sposób zarabia na życie…
- Sprytne bestie – myślę sobie i zaraz nasuwa mi się pytanie: - Skąd przywędrowały tutaj te bezpańskie kozy..??. Przecież w promieniu paru kilometrów nie było żadnych beduińskich namiotów... Po chwili sprawa się wyjaśnia. W oddali dostrzegam maszerującego postawnego Beduina z małym koźlakiem na ręku.. Nasz kierowca zwalnia i unosi rękę w geście powitania. Beduiński pasterz z uśmiechem na twarzy czyni podobny gest. Jak się okazuje, właściciel koziego stadka, to bliski krewny kierowcy mieszkający w wiosce Rum. Można powiedzieć, że spotkały się dwa nurty przekształceń beduińskiego społeczeństwa.. Jeden wozi zagranicznych turystów, drugi w tradycyjny sposób zarabia na życie…
Cztery jeepy
naszego pustynnego konwoju zajeżdżają do niewielkiej oazy i zatrzymują się obok
kamiennych poideł dla kóz i wielbłądów, u stóp masywu Jabal Rum (1340 m
n.p.m)..
Wszyscy uczestnicy
wyprawy wyskakują żwawo z terenowych pojazdów, by rozprostować kości i
rozmasować tyłki po pokonaniu wyboistej drogi przez wydmy.. Mamy tutaj około
godziny postoju, więc nie ma się gdzie spieszyć..
Mój beduiński
kierowca Mahmud, z uśmiechem na twarzy pyta po angielsku - As it was going
off-road car (jak się jechało terenowym samochodem) ??. - Very well, only ass hurts (bardzo dobrze
tylko dupa boli) - odwzajemniam uśmiech i dodaję, że jeśli bezpiecznie dowiezie
mnie z powrotem do wioski, to stawiam mu zimne piwo.. Wspólna fotka, chwila
wesołej rozmowy i młody Beduin oddala się w kierunku oazy..
Reszta beduińskich
kierowców także idzie odpocząć, kierując się w stronę dużego namiotu,
ustawionego u podnóża skał, gdzie można wypić doskonałą herbatkę miętową..
Wielu Beduinów, którzy do niedawna dosiadali wielbłądów maszerujących w
karawanie przez pustynne obszary Wadi Rum, obecnie przesiadło się za kierownicę
terenowych jeepów. Przemiany gospodarcze wymusiły poszukiwanie nowych, lepszych
sposobów utrzymania. Coraz bardziej popularną profesją Beduinów jest obsługa
ruchu turystycznego: pilotowanie wycieczek na pustyni czy przejażdżki na
wielbłądach. Wykorzystuje się ich wiedzę i znajomość pustyni, panujących na
niej warunków, topografii, itp.. Coraz większą popularnością wśród
przyjeżdżających tutaj zagranicznych turystów cieszy się biwakowanie "pod
gwiazdami" (zwyczajem Beduinów), jazda konna (konie arabskie) oraz
wspinaczka skałkowa po dość trudnych ścianach. Ponadto Beduini znaleźli
zatrudnienie jako przewoźnicy na trasach dawnych karawan, choć już nie na
wielbłądach, lecz nowoczesnymi środkami transportu masowego.
Powoli zabieram
torbę ze sprzętem foto, lecz zanim przejdę w kierunku wspomnianego źródła,
muszę najpierw wyjaśnić kilka historycznych faktów, związanych z tym miejscem.
LAWRENCE Z
ARABII – Historia prawdziwa..
Jak wcześniej
wspomniałem, w XX-wieczną historię Półwyspu Arabskiego wpisał się swą
działalnością, zaangażowaniem i wyczynami, urodzony w Walii, brytyjski
archeolog, podróżnik, agent wywiadu Secret Intelligence Service - Thomas Edward
Lawrence, znany powszechnie jako Lawrence z Arabii. Historycy powiadają, iż
człowiek ten ukształtował mapę Bliskiego Wschodu i wygrał I wojnę światową na
tym obszarze.. Związki Lawrence z obszarem Wadi Rum są także niezaprzeczalne i
mające odzwierciedlenie w pewnych miejscach na pustyni, oznaczonych jego
nazwiskiem lub wizerunkiem wyrytym w skałach. Całe życie T E Lawrence było
niezwykle ciekawe i burzliwe, zwłaszcza okres lat młodości, kiedy jako 30 letni
oficer został wysłany na Bliski Wschód do współpracy z arabskimi siłami
partyzanckimi przeciwko Imperium Osmańskiemu, założonemu przez Turków na tym
obszarze.. Ale wróćmy do początków biografii tego niezwykłego człowieka, który
zmienił bieg historii na Bliskim Wschodzie..
T E Lawrence
urodził się 16 sierpnia 1888 w Tremadog, w Walii. Był drugim z pięciu
nieślubnych dzieci sir Thomasa Chapmana i guwernantki Sary Junner. Thomas
Chapman opuścił żonę i zamieszkał z kochanką w North Oxford. Edward był bardzo
zdolnym dzieckiem. Jako czterolatek czytał już książki i gazety.
Młody Lawrence w
szkole miał zawsze wysokie oceny, a na Uniwersytecie w Oksfordzie był
wyróżniającym się studentem. W młodości studiował archeologię; jako student w
ramach stypendium uczestniczył w wykopaliskach w Mezopotamii i Syrii (m.in. w
Karkemisz).
Po wybuchu I wojny
światowej Thomas Lawrence zaciągnął się do armii brytyjskiej. Od końca grudnia
1914 roku pełnił służbę w kairskim sztabie jako oficer wydziału geograficznego.
W ramach swoich obowiązków opracował mapy Bliskiego Wschodu, a także przewodnik
dla żołnierzy, opisujący tereny, które zwiedził jako student. Prowadził też
działalność wywiadowczą (między innymi ustalił przydziały niemieckich
archeologów w armii tureckiej). W 1916 roku został członkiem zorganizowanej
brytyjskiej sekcji wywiadowczej - Secret Intelligence Service Biura Arabskiego.
W czerwcu 1916 roku
wybuchło antytureckie powstanie arabskie, zorganizowane przez emira Faisala I w
celu uniezależnienia się od Imperium Osmańskiego i utworzenia jednolitego
państwa arabskiego od Aleppo w Syrii po Aden w Jemenie. Było ono wspierane
przez Brytyjczyków. 15 października 1916 r. Thomas Lawrence przypłynął do Dżuddy
na pokładzie statku wiozącego zaopatrzenie dla powstańców, którzy w tym czasie
znajdowali się w defensywie. Lawrence przekonał szarifa Mekki - emira Faisala I
do rozpoczęcia działań ofensywnych i stanął u boku przywódcy powstania. W
następnych miesiącach przeprowadzono wiele rajdów na obszarze Arabii, z których
najważniejszy był rajd zakończony zdobyciem Akaby (przeprowadzony pomiędzy 6
maja a 6 lipca 1917 roku).
W efekcie działań
powstańców została zahamowana ofensywa wojsk tureckich na strefę Kanału
Sueskiego. W uznaniu zasług Lawrence’a awansowano go do stopnia pułkownika. 1
października 1918 roku armia arabska wraz z brytyjskim Camel Corps zajęła
Damaszek – co zakończyło kampanię bliskowschodnią.
Poniżej – Thomas
Edward Lawrence w towarzystwie emira Faisala I i brytyjskiej admiralicji
wojskowej po mianowaniu do stopnia pułkownika – rok 1918.
Lawrence był
gorącym zwolennikiem powstania samodzielnego państwa arabskiego, ale jego plany
udało się zrealizować tylko częściowo. Rozczarowany, wycofał się z działalności
w sprawach arabskich na początku lat 20-tych. Aby „uciec” przed prasą, w 1922
roku zmienił nazwisko na John Hume Ross, po czym zgłosił się do służby w RAF.
Kiedy wykryto mistyfikację, jako T. E. Shaw przeszedł w 1923 do Royal Tank
Corps, by pod tym samym nazwiskiem wrócić w 1925 do RAF. Po zwolnieniu ze
służby osiedlił się w Dorset.. Zginął tragicznie w wieku 46 lat, 19 maja 1935
roku w wypadku motocyklowym, na swym ukochanym motorze Brough Superior SS100...
Po powrocie z misji
bliskowschodniej Lawrence napisał i wydał w 1922 roku wspomnienia wojenne pt. Siedem filarów mądrości (ang. Seven Pillars of Wisdom). Były one
inspiracją do nakręcenia dramatu przygodowego „Lawrence z Arabii” z roku 1962.
Film był nominowany w 1963 do 10 Nagród Akademii, zdobył 7 statuetek Oscara, w
tym nagrodę za najlepszy film. W 1998 roku American Film Institute umieścił
„Lawrence'a z Arabii” na liście 100 najważniejszych amerykańskich filmów
stulecia. Według mojej oceny film jest świetny i warto go oglądnąć..
Poniżej – fotki ze
słynnego filmu „Lawrence z Arabii”, nakręconego na podstawie książki „Siedem filarów mądrości”, z całą plejadą
gwiazd filmowych w głównych rolach – Peterem O’Toole, Omarem Sharifem, Alec
Guinnessem, Antony Quinnem... Większość scen pustynnych kręcono właśnie na Wadi
Rum..
Po tym spacerku w
czasie do okresu I wojny światowej, wróćmy do teraźniejszości na pustynię Wadi
Rum…
Wyczyny Lawrence
stały się częścią lokalnego folkloru i kilka popularnych atrakcji turystycznych
oraz rzekomych miejsc, gdzie Lawrence przebywał, „ochrzczono” jego nazwiskiem.
Źródło Lawrence, do którego właśnie dotarliśmy, jest jednym z nich.. Jak
wspominałem, Lawrence podczas arabskiej rewolty odbył kilka pustynnych rajdów
przez Wadi Rum.
Oaza nazwana „Źródłem Lawrence” była ponoć miejscem, gdzie w czasie arabskiej rewolty przeciwko Imperium Osmańskiemu, Thomas Lawrence i emir Faisal I stacjonowali ze swoim wojskiem przed kluczowym atakiem na fort Akaba, korzystając z wody i pojąc wielbłądy. Napisałem – ponoć, gdyż nie ma konkretnych dowodów, że właśnie z tej oazy korzystały wojska arabskie. Takich źródeł na pustyni Wadi Rum jest kilka.. Ale skoro to właśnie źródło nazwano od nazwiska Brytyjczyka, to widocznie coś jest na rzeczy.. Kiedy rozglądam się wokół, widzę tylko wysoki masyw skalny, którego strome zbocze pokrywa kamienny rumosz. Nigdzie żadnej bujnej zieleni, tylko u stóp masywu wspomniany namiot beduiński, rozbity w cieniu góry. Gdzie to źródło..??
Oaza nazwana „Źródłem Lawrence” była ponoć miejscem, gdzie w czasie arabskiej rewolty przeciwko Imperium Osmańskiemu, Thomas Lawrence i emir Faisal I stacjonowali ze swoim wojskiem przed kluczowym atakiem na fort Akaba, korzystając z wody i pojąc wielbłądy. Napisałem – ponoć, gdyż nie ma konkretnych dowodów, że właśnie z tej oazy korzystały wojska arabskie. Takich źródeł na pustyni Wadi Rum jest kilka.. Ale skoro to właśnie źródło nazwano od nazwiska Brytyjczyka, to widocznie coś jest na rzeczy.. Kiedy rozglądam się wokół, widzę tylko wysoki masyw skalny, którego strome zbocze pokrywa kamienny rumosz. Nigdzie żadnej bujnej zieleni, tylko u stóp masywu wspomniany namiot beduiński, rozbity w cieniu góry. Gdzie to źródło..??
Część osób z naszej
grupki także bezradnie rozgląda się dookoła, wypatrując źródła lub choćby
jakiegoś znaku, skąd może ono wypływać..
W tym momencie dojeżdża jeep z naszym beduińskim przewodnikiem, który wyskakuje z samochodu i z daleka macha rękami, przywołując całą ekipę do siebie na pogawędkę.. Po jego kilku zdaniach sprawa się wyjaśnia. Nieopodal prowizorycznego parkingu, w odległości kilkudziesięciu metrów widoczne są kamienne murki, tworzące rodzaj koryt, do których spływa woda ze źródła. Koryta są poidłami dla zwierząt, natomiast nieco powyżej, znajduje się mały kamienny zbiornik, gdzie tubylcy czerpią wodę do picia..
W tym momencie dojeżdża jeep z naszym beduińskim przewodnikiem, który wyskakuje z samochodu i z daleka macha rękami, przywołując całą ekipę do siebie na pogawędkę.. Po jego kilku zdaniach sprawa się wyjaśnia. Nieopodal prowizorycznego parkingu, w odległości kilkudziesięciu metrów widoczne są kamienne murki, tworzące rodzaj koryt, do których spływa woda ze źródła. Koryta są poidłami dla zwierząt, natomiast nieco powyżej, znajduje się mały kamienny zbiornik, gdzie tubylcy czerpią wodę do picia..
Skąd jednak wypływa
woda zasilająca ów system kamiennych koryt ??.. Kiedy przewodnik unosi rękę do
góry i wskazuje na szczyt wznoszącego się przed nami masywu Rum, tłumacząc że
tam jest źródło, zaczynam mieć wątpliwości czy mówi prawdę, czy robi nas w
balona..??
Źródło na
szczycie góry
czyli
wspinaczka
na JABAL RUM..
Pustynne źródła
wody od zawsze były kluczem do życia tutejszych mieszkańców, karawan
przemierzających pustynię, wędrowców, pasterzy pędzących stada kóz czy
wielbłądów.. Pustynna oaza kojarzy się najczęściej z zieloną roślinnością,
kilkoma palmami i oczkiem wody pośrodku. Jednak nie zawsze tak jest. Często
woda spływa z niedostępnych miejsc i jest gromadzona w kamiennych nieckach czy
sztucznych zbiornikach, tak jak ma to miejsce w tym przypadku. Dręczy mnie
jednak myśl, że jestem w tak symbolicznym miejscu i nie mogę zobaczyć
prawdziwego źródła Lawrence..??. Po krótkiej rozmowie z przewodnikiem i
dokładnym wyjaśnieniu, skąd wypływa źródlana woda i jak można do tam dotrzeć,
postanawiamy podjąć wyzwanie i wspiąć się na górę.. Tylko trzy osoby decydują
się na wspinaczkę – ja, mój przyjaciel Marek i nasz przewodnik Abdul. Reszta
grupy ma czas wolny na degustację herbatki u Beduinów i ponad godzinę
odpoczynku.. Podejście jest dość męczące, ale niezbyt trudne technicznie.
Trzeba wspiąć się ponad 300 metrów w pionie na grzbiet masywu. Droga początkowo
prowadzi zacienionym, stromym źlebem, usłanym skalnym rumoszem i ogromną
ilością granitowych głazów…
Trasę na szczyt
pokonujemy dość szybko. Dla mnie taka góra to raczej pagórek, Marek też już w
życiu trochę gór „przedeptał”, a nasz Abdul to rdzenny Beduin, więc dla niego
to też pikuś. Po 20 minutach wspinaczki docieramy do górnych partii masywu. Do
tej pory słońce schowane za granią góry nie dawało się we znaki, jednak pod
szczytem wyłania się zza skał i zaczyna smażyć dość ostro.. Abdul pociesza, że
do źródła już tylko 10 minut podejścia..
W końcu po
półgodzinnej wspinaczce docieramy na wysokość ok.1300 m n.p.m. pod wilgotną
skałę, porośniętą zieloną roślinnością, przypominającą miniaturowe paprocie..
Kiedy na pustyni pojawia się choć niewielka ilość wody, wtedy wyrastające wokół
źródła nieliczne roślinki szokują świeżością zieleni i samą swą obecnością..
W niecce u stóp
skalnej ściany wypływa krystalicznie czysta i bardzo zimna woda. Klękam przy
tym małym wodnym zbiorniczku i łapczywie popijam źródlaną wodę. Moi towarzysze
jak na komendę czynią to samo.. W spieczonych ustach i zaschniętym gardle czuję
wielką ulgę.
Zimna, orzeźwiająca woda po takiej wspinaczce i w tak wysokiej temperaturze otoczenia (40°C), jest niczym kufelek zimnego piwa na środku pustyni..
Zimna, orzeźwiająca woda po takiej wspinaczce i w tak wysokiej temperaturze otoczenia (40°C), jest niczym kufelek zimnego piwa na środku pustyni..
Pięć minut
odpoczynku, pięć minut na sfotografowanie pięknej panoramy doliny Wadi Rum
rozciągającej się ze szczytu oraz widocznych w dole naszych pojazdów i poideł
dla zwierząt.. Przy okazji krótkie wyjaśnienie geologiczno-hydrologiczne tego
niecodziennego zjawiska: dlaczego źródło nie wypływa z piasków pustyni na dole,
tylko 300 metrów w pionie wyżej, na szczycie skalnego masywu…??.
Zjawisko wypływu
wody w tak dość dziwnym miejscu, na znacznej wysokości ponad poziomem piasków
pustyni, pojawia się na Wadi Rum kilkakrotnie. Jest to spowodowane spotkaniem
się dwóch geologicznych struktur gruntu – piaskowca i granitu.. Piaskowiec
składa się ze stosunkowo dużych cząstek, jest porowaty i absorbuje wodę
deszczową, którą następnie filtruje w dół przez swoją masę; granit jest
bardziej trwały i nieprzepuszczalny, a woda nie wsiąka w niego lecz po nim
spływa. Gdy woda gruntowa wewnątrz gigantycznej masy skalnej napotyka pod
spodem nieprzepuszczalny granit, wypływa na zewnątrz skały..
Poniżej – Poglądowy
przekrój geologiczny skalnych masywów Wadi Rum..
Dość tej geologii,
czas schodzić powoli w dół do podnóża góry, gdzie czeka reszta grupy.. Jeszcze
tylko parę panoram oraz zbliżeń pustynnego krajobrazu i wracamy z powrotem tą
samą drogą po skalnym rumoszu..
Po 25 minutach od
momentu rozpoczęcia schodzenia ze szczytu skalnego masywu, docieramy
szczęśliwie w pobliże naszych jeepów, zaparkowanych tuż obok kamiennych poideł
dla zwierząt..
Kiedy pakujemy się
do wnętrza samochodów, nieoczekiwanie przy wodopoju pojawia się stadko
znajomych kóz, które wcześniej widziałem w cieniu drzewa tamaryszku.. Ostatnia
fotka na tym postoju i jedziemy dalej...
Nasze jeepy kierują
się teraz na południe. Kolejny cel do osiągnięcia na pustyni Wadi Rum to Kanion
Khazali. Zanim tam jednak dotrzemy musimy pokonać kilka kilometrów pustynnych
piachów..
Pustynne
krajobrazy…
Ktoś kto nigdy nie
widział pustyni Wadi Rum, mógłby powiedzieć, że w krajobrazie pustynnym nie ma
nic szczególnego.. Ot, monotonia żółtego piachu, pofalowane wydmy i nic poza
tym.. Jednak tutaj taka teza nie ma kompletnie potwierdzenia. Z każdym przejechanym
kilometrem sceneria Wadi Rum zmienia się jak na taśmie filmowej. Są miejsca
ładne, zatrzymujące wzrok, ale czasami widoki zapierają dech w piersi.
Spoglądając na ten nieziemski krajobraz, nie jestem do końca pewien,
czy otacza mnie świat realny. Pomarańczowe równinne obszary pustyni
i wypiętrzające się ponad nimi na wysokość półtora kilometra w górę, brązowo-żółto-pomarańczowe masywy piaskowca i granitu, tworzą klimat jak w filmie science fiction..
czy otacza mnie świat realny. Pomarańczowe równinne obszary pustyni
i wypiętrzające się ponad nimi na wysokość półtora kilometra w górę, brązowo-żółto-pomarańczowe masywy piaskowca i granitu, tworzą klimat jak w filmie science fiction..
Po 20 minutach
jazdy utartym szlakiem przez pustynne piaski, w oddali przed nami po prawej
stronie ukazuje się potężny masyw Jabal Khazali (1480 m n.p.m). To właśnie w
jego wnętrzu matka natura stworzyła piękny kanion, który zauroczył ludzi
tysiące lat temu. Potwierdzają to naskalne rysunki na ścianach kanionu oraz
Nabatejskie petroglify, które mam zamiar zobaczyć i sfotografować...
Koziorożec
nubijski…
Kiedy dojeżdżamy do
podnóża masywu, nasz kierowca zwalnia i wskazuje coś ręką w stronę pustyni...
Wpatrzony w masyw Jabal Khazali, początkowo nie zwracam uwagi na jego reakcję,
dopiero po paru chwilach spoglądam w tamtą stronę.. Przez pustynne piaski
maszeruje sobie stado dorodnych Koziorożców nubijskich, których potężne,
zakręcone rogi wprawiają w zachwyt..
Koziorożec nubijski
to typowy mieszkaniec skalistych pustyń w górskich obszarach Afryki. Występuje
na terenie Egiptu, na wschód od Nilu,
w północnej Etiopii i zachodniej Erytrei, Izraelu, zachodniej Jordanii oraz
w zachodniej i środkowej Arabii Saudyjskiej, Jemenie i południowym Omanie. Koziorożce żyją w stadach złożonych wyłącznie z samców lub samic, młode pozostają w stadzie samic do osiągnięcia dojrzałości płciowej. Są zwierzętami dziennymi i odpoczywają w nocy. Żywią się różnymi gatunkami roślin (zielnych i zdrewniałych), głównie trawą i liśćmi. Padają ofiarą lampartów, orłów i orłosępów brodatych.
w północnej Etiopii i zachodniej Erytrei, Izraelu, zachodniej Jordanii oraz
w zachodniej i środkowej Arabii Saudyjskiej, Jemenie i południowym Omanie. Koziorożce żyją w stadach złożonych wyłącznie z samców lub samic, młode pozostają w stadzie samic do osiągnięcia dojrzałości płciowej. Są zwierzętami dziennymi i odpoczywają w nocy. Żywią się różnymi gatunkami roślin (zielnych i zdrewniałych), głównie trawą i liśćmi. Padają ofiarą lampartów, orłów i orłosępów brodatych.
KANION
KHAZALI
Nasze terenowe
Toyoty ponownie zatrzymują się na pustyni Wadi Rum. Tym razem przejdziemy
kawałeczek w głąb kanionu Khazali, by zobaczyć co kryją jego pionowe ściany, a
potem wstąpimy na herbatkę do Beduinów…
Spoglądam na
ceglasto-pomarańczowy masyw Jabal Khazali (1480 m n.p.m), we wnętrzu którego
kryje się szczelina kanionu Khazali..
Stojąc u jego podnóża, z poziomu piasków pustyni nie wygląda on aż tak imponująco. Jest to jednak bardzo wysoka góra, jeśli chodzi o tutejsze wysokości względne. Pionowe ściany masywu Khazali wznoszą się 480 metrów nad równiną pustyni i 1480 metrów nad poziomem morza.
Masyw zalega na powierzchni 7 km²..
Stojąc u jego podnóża, z poziomu piasków pustyni nie wygląda on aż tak imponująco. Jest to jednak bardzo wysoka góra, jeśli chodzi o tutejsze wysokości względne. Pionowe ściany masywu Khazali wznoszą się 480 metrów nad równiną pustyni i 1480 metrów nad poziomem morza.
Masyw zalega na powierzchni 7 km²..
Poniżej – zdjęcie
masywu Khazali zrobione z wysokiej wydmy, oddalonej od niego około 1 km w kierunku północno-zachodnim..
Poniżej – widok
masywu Khazali z powietrza..
Zabieram aparat
fotograficzny i za resztą grupy ruszam w kierunku kanionu.. Po drodze mijam
beduińskie lokum, postawione tutaj w charakterze przydrożnej herbaciarni. W
drodze powrotnej z kanionu wstąpimy do owego namiotu na smakowitą, miętową
herbatkę, przyrządzaną przez Beduinów..
Kanion Khazali jest
jednym z najbardziej znanych miejsc na pustyni Wadi Rum. Od północnej strony
masywu, głęboka i wąska szczelina wcina
się w głąb skały, tworząc rodzaj kanionu. Szczelina ma ok.1200 m długości, ale
tak naprawdę można wejść w głąb kanionu na odległość 150-200 metrów. Dalej bez
odpowiedniego sprzętu nie ma możliwości przejścia..
Wejście do kanionu
to wąska gardziel ograniczona pionowymi ścianami z różowego piaskowca. Jedynym
żywym elementem otoczenia są dwa zielone drzewa dzikiego figowca..
Piaskowcowe ściany
wznoszące się na wysokość 480 metrów, matka-natura ukształtowała w fantastyczny
sposób. Ich struktura jest tak skomplikowana i piękna, że można by
przypuszczać, iż wyszła spod dłuta rzeźbiarza-artysty.. Niektóre fragmenty
ścian wyglądają niczym frontony średniowiecznych świątyń, z portalami,
galeryjkami i filarami ciosanymi w kamieniu.. Dodatkowym wizualnym efektem jest
ich kolorystyka. Za kolory piasku i bogactwo form jest odpowiedzialna
różnorodność skał. W skalnych warstwach występują granity, bazalty i piaskowce,
odcinające się od siebie odcieniami żółci, pomarańczu, beżu czy brązu..
Maszeruję powoli na
końcu grupy.. Przed wejściem do kanionu odczekuję kilka minut, żeby nie
przepychać się w wąskiej szczelinie. Nasza ekipa liczy tylko kilkanaście osób,
ale gardziel kanionu w niektórych miejscach ma niespełna 1 metr szerokości. Na
postój tutaj przeznaczyliśmy około godzinki, więc nie ma się gdzie spieszyć, a
chciałbym kanion dokładnie sfotografować i wejść do środka maksymalnie daleko..
Po 10 minutach robi
się możliwie pusto. Cześć osób zaglądnęła tylko na początek szczeliny w szerszy
korytarz, pstryknęli fotki i wyszli na zewnątrz, a tylko nieliczni powędrowali
dalej w głąb masywu..
Teraz moja kolej na
obejrzenie tego cudu natury.. Kiedy staję w wąskiej szczelinie i spoglądam w
górę na skalne ściany, wznoszące się kilkaset metrów ponad głową, ogarnia mnie
uczucie maleńkości.. Konfrontacja w takiej bliskości z wielką górą onieśmiela i
uzmysławia potęgę kanionu.. Gdyby gdzieś tam z wysokości spadł kamyczek
wielkości worka cementu, to została by po mnie tylko tłusta plama...
Naskalne
petroglify sprzed 3 tysięcy lat..
Wędrując powoli w
głąb masywu wąską szczeliną kanionu, rozglądam się uważnie na lewo i prawo,
ogarniając wzrokiem powierzchnię skalnych ścian. Według informacji uzyskanych
od naszego beduińskiego przewodnika, mają na nich znajdować się starożytne,
naskalne petroglify sprzed tysięcy lat. W pewnej chwili, na żółto-różowym
piaskowcu dostrzegam pierwsze rysunki.
Wadi Rum
zamieszkiwana była od czasów prehistorycznych przez wiele różnych kultur, w tym
koczownicze plemiona arabskie oraz starożytny lud semicki – Nabatejczyków. W
paru miejscach pustynnego obszaru Wadi Rum powstały piękne, wykute w skale świątynie
jak np. wspaniała Petra, którą niedługo zwiedzimy.. Ludzie mieszkali także w
pobliżu kanionu Khazali i odwiedzali to miejsce, pozostawiając po sobie ślad w
postaci malunków naskalnych, napisów, petroglifów.. Przechodząc powoli wzdłuż
skalnych ścian dotykam ręką ich szorstkiej, wilgotnej powierzchni z wyrytymi
petroglifami, liczącymi co najmniej 3 tysiące lat !!!. Czuję się nieco
surrealistycznie, jakbym wsiadł w czarodziejski wehikuł i cofnął się w czasie o
kilka tysiącleci..
Na skalnych
ścianach wyryto postacie przedstawiające ludzi, zwierzęta (wielbłądy,
koziorożce, konie..) oraz wiele napisów w języku Nabatejskim, arabskim i w tzw.
języku Thamudic. Język Thamudic jest często klasyfikowany jako protoplasta
języka arabskiego. Był to starożytny dialekt północno arabski, stosowany na
przełomie IV wieku p.n.e. - III wieku n.e...
Zagłębiając się
coraz bardziej w ciasną szczelinę kanionu, przypominam sobie słowa mojego
beduińskiego przewodnika, że na Wadi Rum nie ma nigdzie nic podobnego.. Przechodząc
powoli do przodu wzdłuż skalnych ścian, spoglądam co jakiś czas pod nogi. Na
dnie chłodnego korytarza znajduje się szereg małych oczek wodnych, zasilanych
podskórnymi ciekami..
Po pokonaniu ok.
200 metrów robi się coraz ciaśniej. W pewnym momencie przeciwległe skalne ściany
kanionu schodzą się dołem, zamykając na wysokości kilku metrów wąską gardziel
szczeliny. Od tego momentu przejście w dalsze partie kanionu możliwe jest tylko
górą, a do tego potrzeba czasu i odpowiedniego wyposażenia. Niestety nie mam
ani jednego, ani drugiego. Koniec mojej wędrówki kanionem Khazali..
Czas wracać do wejścia..
Czas wracać do wejścia..
Kiedy po paru
minutach docieram do początku gardzieli kanionu, ostatnie osoby z naszej ekipy
oddalają się w kierunku zaparkowanych jeepów.
Zanim odjedziemy w dalszą
rejony pustyni Wadi Rum, mamy jeszcze zaplanowaną krótką wizytę w pobliskim
namiocie Beduinów, rozstawionym nieopodal wejścia do kanionu. Chwilkę
odpoczniemy, wypijemy doskonałą miętową herbatkę i dopiero wtedy ruszymy w
pustynne rewiry..
Idąc na końcu grupy
w kierunku beduińskiego namiotu, w pewnym momencie dociera do mych uszu odgłos
zsuwających się kamieni u podnóża skalnego masywu. Spoglądam w tamtą stronę i nagle
na skalnym piargu zbocza dostrzegam kilka pięknych, dorodnych Koziorożców
nubijskich ze wspaniałym porożem na głowach.. Szaro-brązowa szata doskonale
maskuje te pustynne kozice na tle różowo-pomarańczowego piaskowcowego zbocza. Chwytam
za aparat, przymierzam obiektyw, pstrykam szybko dwie fotki ... i na kolejne
ujęcia nie ma już czasu. Koziorożce znikają jak zjawy za skalnym załomem..
Z wizytą
na beduińskiej herbatce..
Kiedy wkraczam do
wnętrza namiotu, wszyscy moi znajomi siedzą już wokół na kamiennych ławach,
przykrytych wełnianymi kocami. Pośrodku, na podwyższeniu w formie kuchennego
stołu, starszy Beduin przyrządza aromatyczną herbatę…
Podglądam ciekawie
jak to robi.. Z dużego metalowego czajnika, ustawionego na palniku z gazową
butlą, wydobywa się smużka pary. Woda zagotowana.. Beduin wrzuca do środka
niewielką garść liści herbaty. Do tego dorzuca kilka łodyg z liśćmi świeżej
mięty i wsypuje dużą ilość cukru.. Teraz cała zawartość czajnika gotuje się
przez 5 minut na delikatnym ogniu, by herbata nie wykipiała. Cały ceremoniał
parzenia herbaty jest dość uroczysty. Po zakończeniu, Beduin rozlewa napar do
niedużych szklaneczek..
Inny Beduin, nieco
młodszy, roznosi szklaneczki na tacy, serwując herbatę każdemu z gości..
Herbata jest ciemna,
aromatyczna, gorąca i baaardzo słodka. Tyle cukru co mam w szklance beduińskiej
herbaty, wystarczyłoby mi na 10 herbat, które pijam normalnie w domu. Tutaj
jednak muszę ją wypić z uśmiechem na twarzy. Odmowa wypicia, to nietakt w domu
gospodarza. Takie jest po prostu prawo pustyni – gościa należy napoić. Dziękuję
za podaną szklaneczkę i powoli sączę gorący napar. Choć niezwykle słodki, jest
fantastyczny, gaszący doskonale pragnienie. Kiedy kończę picie herbaty, młodszy
Beduin widząc pustą szklaneczkę w mych dłoniach, momentalnie podchodzi z
czajnikiem. Tutaj panuje jeszcze jedna zasada – jeśli nie przysłonisz szklanki
dłonią, gospodarz będzie polewał do oporu..
Czas biegnie
nieubłaganie. Chociaż miło się siedzi w zacienionym beduińskim namiocie, trzeba
ruszać dalej. Żegnam gościnnych Beduinów, a przy wyjściu z namiotu wrzucam do
stojącej niewielkiej puszki 1 dinara jordańskiego (5 zł). Opłata nie jest tutaj
żadnym wymogiem, to po prostu gest grzecznościowy w stosunku do gospodarza.
Beduini są ludźmi honorowymi i sami nie dopominają się o zapłatę … W ciągu
kolejnych kilku minut, cała nasza ekipa zasiada ponownie w terenowych jeepach..
Na zegarku godzina
17:30. Dzień powoli się kończy. Przez rozgrzane, ceglasto-różowe piaski pustyni
Wadi Rum, wracamy w kierunku wioski Rum, jednak po drodze zajedziemy w jeszcze
jedno ciekawe miejsce, by wspiąć się na potężną wydmę i zrobić piękne panoramy
pustyni Wadi Rum o zachodzie słońca..
Zmierzamy w
kierunku północnym. Kierowca jeepa dociska mocno pedał gazu, chcąc w nas
troszkę podkręcić adrenalinę. Siedzę obok niego i w dogodnych momentach, gdy
droga jest stosunkowo płaska, pstrykam serię fotek.. Zawsze potem z dużej
ilości zdjęć będzie można wybrać choć jedno, ale dobre. Późno popołudniowe pustynne
krajobrazy tworzą niepowtarzalny klimat. Słońce powoli chyli się ku zachodowi,
wyostrzając zarysy górskich masywów i nadając piaszczystym wydmom intensywnego
pomarańczowego koloru..
Pół godziny przed
zachodem słońca dojeżdżamy do potężnej piaskowej wydmy, typowej dla ergów
bliskowschodnich i północno afrykańskich..
U jej stóp napotykamy kolejne beduińskie namioty..
U jej stóp napotykamy kolejne beduińskie namioty..
Wspinaczka
na wydmę
czyli
boso na
wielką górę piachu..
Nasz przewodnik
Abdul, proponuje wdrapać się na jej szczyt, by stamtąd zobaczyć piękno pustyni
o zachodzie słońca.. Wydma wznosi się do góry na ponad 200 metrów. Jest niczym
piaskowa rampa prowadząca na skalny płaskowyż. Z dołu wydaje się niezbyt duża,
a wyjście na nią stosunkowo łatwe. Jednak jak się za chwilę okaże, 80% chętnych
do zdobycia szczytu wydmy, zawróci w połowie podejścia..
Przyjmując wyzwanie
Abdula wychodzę z jeepa, ściągam sandały, przewieszam przez ramię aparat
fotograficzny oraz mały statyw i ruszam na szczyt wielkiej góry piachu.. W moje
ślady idzie kilka osób, reszta towarzystwa zostaje na dole przy samochodach,
obserwując nasze podejście..
Wydma jest stroma.
Z dołu wyglądała na bardziej łagodną.. Aby wdrapać się po niej na szczyt płaskowyżu,
trzeba pokonać około 350 metrów podejścia. Gorący piach, rozgrzany w ciągu dnia
promieniami słońca do temperatury 40 stopni, daje teraz popalić.. Trzeba
wspinać się stosunkowo szybko, bo pali w gołe stopy. Piach nie tylko jest
gorący, ale także bardzo sypki. Wchodzenie po takiej stromej piaskowej rampie
jest męczące: robimy krok do przodu i zjeżdżamy kawałek do tyłu. Stopy grzęzną
w piachu i potrzeba dodatkowego wysiłku, by brnąć do góry.. Po 150 metrach
podejścia odwracam się i robię pierwszą panoramę w kierunku samochodów. Widzę jak
reszta towarzystwa, która wędrowała za mną, zaczyna przystawać i odpoczywać na
zboczu.. Nie jest łatwo..
Po chwili ruszam w
dalszą wspinaczkę na szczyt wydmy. W połowie podejścia kolejny obrót i kolejna
panorama. Ludzi za mną coraz mniej
i coraz częściej przystają, by zaczerpnąć powietrza..
i coraz częściej przystają, by zaczerpnąć powietrza..
Po niespełna 10
minutach wspinaczki dochodzę w rejon szczytu wydmy. Ostatni obrót i spojrzenie
za siebie.. W oddali podchodzą już tylko trzy osoby. Reszta najwidoczniej
zrezygnowała i schodzi w dół. Wydma okazała się za trudnym wyzwaniem dla
niektórych wspinaczy.
Jeszcze tylko
pokonanie półki z piaskowca i wyskakuję na skalny płaskowyż, wznoszący się 200
metrów nad poziomem pustyni.
Szczyt wydmy zdobyty..!!
Szczyt wydmy zdobyty..!!
Panoramy WADI
RUM z płaskowyżu..
Skalny płaskowyż,
na którym teraz stoję, ma około 120 metrów długości i 50 metrów szerokości. Z
tej doskonałej platformy widokowej rozciąga się krajobraz pustyni Wadi Rum na
kilkanaście kilometrów wokół.
Ustawiam statyw przy krawędzi skalnej platformy i pstrykam piękne panoramy Wadi Rum w czterech kierunkach świata.. Jasna tarcza słoneczna powoli zniża się nad horyzontem.. Za kilka minut będzie piękny zachód słońca..
Ustawiam statyw przy krawędzi skalnej platformy i pstrykam piękne panoramy Wadi Rum w czterech kierunkach świata.. Jasna tarcza słoneczna powoli zniża się nad horyzontem.. Za kilka minut będzie piękny zachód słońca..
Panorama z wydmy w
kierunku wschodnim:
Panorama w kierunku
południowym:
Fotografując
poszczególne sektory pustynnego obszaru, rozglądam się uważnie dookoła. Z tej wysokości
panorama jest wspaniała. Widać morze piachu w odcieniach czerwieni, różu,
pomarańczu, delikatnie błękitne niebo i pożłobione ochrowo – brunatne ostańce
skalne... Poza mną i kilkoma osobami z naszej ekipy wokół nie ma nikogo innego.
To naprawdę robi to wrażenie..
Spełnia się kolejne
moje marzenie, by każda wyprawa była nieustannym pasmem radości. Wadi Rum – fascynująca
pustynia w Jordanii jest taką perełką, która zachwyca. Perełką na wielkim
pustynnym obszarze Półwyspu Arabskiego.. W oddali lśnią w zachodzącym słońcu
ziarenka piasku i obłoki pyłu. Zmusza to do przymknięcia powiek, a wtedy otaczający
nas świat staje się jeszcze mniej realny.
Fotografuję dalej..
Kolejne kierunki geograficzne..
Panorama w kierunku
zachodnim:
Panorama w kierunku
północnym:
Kończy się powoli
czas przeznaczony na podziwianie pustynnych panoram w promieniach zachodzącego
słońca. Kończy się tym samym niezwykły dzień podróży po fascynującej pustyni
Wadi Rum. To co jeszcze kilka dni wcześniej oglądałem w przewodnikach i na
kanale National Geographic, teraz stało się urealnioną rzeczywistością... Nie
tylko mnie zafascynowały krajobrazy Wadi Rum. W każdym materiale źródłowym o
tym regionie jest napisane, że to najpiękniejsza pustynia świata. Dla mnie
najważniejsza jest jednak opinia wspomnianego przez mnie T.E. Lawrence’a - podróżnika,
żołnierza, archeologa, poniekąd awanturnika, ale również pisarza, który w swych
pamiętnikach napisał .. „tylko w dziecięcych snach mogą powstać równie piękne
krajobrazy…”
Zachód słońca na
pustyni Wadi Rum…
Zejście z tak dużej
piaszczystej wydmy to wielka frajda. Przewieszam aparat na plecy i wielkimi
susami ruszam w dół. Czerwony piasek jest bardzo miałki i po postawieniu nogi
momentalnie ujeżdża spod stóp. Zsuwam po nim z wydmy niczym na nartach po stoku
narciarskim.
W błyskawicznym tempie docieram do podnóża góry piachu, gdzie czeka reszta grupy przy terenowych samochodach. W tym samym momencie,
w pobliże naszych jeepów zajeżdża stara terenowa Toyota z kilkoma Arabami w galabijach.. Dziesięciu facetów wyskakuje z samochodu i z dziką radością na twarzy, podskakując w białych komeżkach jak ministranci po przedawkowaniu mszalnego wina, ruszają w górę piaszczystej wydmy, pokrzykując i poganiając się wzajemnie. Widać z tego, że spieszą się na wieczorną modlitwę o zachodzie słońca, którą chcą zaliczyć na szczycie góry.
W błyskawicznym tempie docieram do podnóża góry piachu, gdzie czeka reszta grupy przy terenowych samochodach. W tym samym momencie,
w pobliże naszych jeepów zajeżdża stara terenowa Toyota z kilkoma Arabami w galabijach.. Dziesięciu facetów wyskakuje z samochodu i z dziką radością na twarzy, podskakując w białych komeżkach jak ministranci po przedawkowaniu mszalnego wina, ruszają w górę piaszczystej wydmy, pokrzykując i poganiając się wzajemnie. Widać z tego, że spieszą się na wieczorną modlitwę o zachodzie słońca, którą chcą zaliczyć na szczycie góry.
- No to panowie w
górę kiece i zausuuuwamyy, bo słoneczko zachodzi,
a Allah nie będzie czekał ..!!!
a Allah nie będzie czekał ..!!!
Kwadrans przed
godziną 19-tą startujemy w kierunku beduińskiej wioski Rum, skąd kilka godzin
wcześniej wyruszaliśmy na przejażdżkę po pustyni.. Ostatnie promienie słońca
skryły się już za wzgórzami, dokuczliwy skwar zelżał i zrobiło się całkiem
przyjemnie. Delikatny półmrok powoli otula pustynne tereny Wadi Rum..
Nasze cztery jeepy
suną śladem piaszczystych kolein w kierunku wioski. Tym razem mam komfortowe
warunki podróży, ponieważ mój jeep jedzie jako pierwszy i cały kurz wzniecany
na pustynnym szlaku wdychają jadący z tyłu.. Mogę teraz krzyknąć bez złośliwości
do kumpla jadącego w drugim samochodzie za mną – Wąchaj gościu smród palonej
gumy i wdychaj kurz..!!
Po 20 minutach
jazdy docieramy do beduińskiej wioski Rum. Kończy się pierwszy, pięknie
spędzony dzień na terenie Królestwa Jordanii, pełen wrażeń i fantastycznych
widoczków największej jordańskiej pustyni Wadi Rum...
Przenocujemy w niewielkim hoteliku w centrum Akaby, a wczesnym rankiem po śniadaniu wyruszymy na spotkanie kolejnej przygody. Śladami dawnych karawan i słynnego filmowego archeologa Indiany Jonesa, zawitamy w pięknej górskiej dolinie, gdzie poszukamy ukrytego w skalnym wąwozie bajecznego skalnego miasta – osławionej Petry, architektonicznej perły królestwa Nabatejczyków, wpisanej na listę światowych zabytków UNESCO. Będzie to najważniejszy cel mojej wędrówki po Jordanii…
Zatem do następnego spotkania i dobrej nocki pod gwieździstym bliskowschodnim niebem…
Przenocujemy w niewielkim hoteliku w centrum Akaby, a wczesnym rankiem po śniadaniu wyruszymy na spotkanie kolejnej przygody. Śladami dawnych karawan i słynnego filmowego archeologa Indiany Jonesa, zawitamy w pięknej górskiej dolinie, gdzie poszukamy ukrytego w skalnym wąwozie bajecznego skalnego miasta – osławionej Petry, architektonicznej perły królestwa Nabatejczyków, wpisanej na listę światowych zabytków UNESCO. Będzie to najważniejszy cel mojej wędrówki po Jordanii…
Zatem do następnego spotkania i dobrej nocki pod gwieździstym bliskowschodnim niebem…
KONIEC cz.III
C.D.N..
Gratulacje za dotarcie do prawdziwego źródła Lawrence, bardzo zainspirowała mnie jego postać.
OdpowiedzUsuńPotężny masyw Jabal Khazali robi wrażenie, zresztą jak wszystko mijane po drodze. Piękne kozice nubijskie , ale i koziorożce z artystycznym porożem .
Dziękuję i pozdrawiam .