Odcinek IX
Twierdza górska Puca Pucara – ruiny twierdzy Pisac – Chinchero: kościół kolonialny i ruiny świątyni Tupac Yupanki..
Twierdza górska Puca Pucara – ruiny twierdzy Pisac – Chinchero: kościół kolonialny i ruiny świątyni Tupac Yupanki..
Peru to arcyciekawy kraj z wieloma zabytkami,
bogatą historią obfitującą w dramaty, tajemnice i legendy.. Kraj o olbrzymim
potencjale, niezwykłych regionach i legendarnych krainach.. Kraj o wielu
obliczach zarówno przyrodniczych jak i społecznych… Niesamowite krajobrazy,
niezwykłe świątynie, olbrzymie bogactwo kulturowe. Wśród kultowych zabytków,
kolonialnych miast, inkaskich świątyń i obronnych twierdz jest jeszcze jedno
miejsce godne uwagi i zobaczenia podczas podróży po Peru.. Tym miejscem jest Pisac – (keczua: Pisaq) – miasteczko położone 33
kilometry od Cusco, stanowiące doskonałą bazę wypadową do zwiedzania
pobliskiego stanowiska archeologicznego, jednego z najważniejszych w tzw.
Świętej Dolinie Inków. Zanim jednak tam dotrzemy wyruszając z naszej bazy w
Cusco, po drodze zobaczymy jeszcze kilka innych ciekawych obiektów świątynnych
i inkaskich ruin, między innymi ruiny inkaskiej twierdzy Puca Pucara, a kontynuując dalej
przejazd Świętą Doliną, odwiedzimy malowniczą indiańską wioskę Chinchero z pięknym, zabytkowym, kolonialnym kościołem oraz
ruinami dawnego inkaskiego pałacu-świątyni należącego do władcy Inków – Tupac
Yupanki.. Zapowiada się kolejny, ciekawy dzień mojego pobytu na Peruwiańskiej
ziemi, pełen malowniczych widoków, historii, a jak się niebawem okaże, także
nieprzewidzianych, dramatycznych wydarzeń.. Ale zacznijmy od początku.. Oto plan dzisiejszej wyprawy…
Ostatni dzień pobytu w regionie Cusco zakończymy
późnym wieczorem po powrocie z dzisiejszej wyprawy, na dobrej kolacji w jednej
z lokalnych restauracji, tymczasem przed nami pętelka o długości ok. 130 km
trasy z kilkoma postojami.. Co prawda to w sumie niewiele ponad 2 godziny
jazdy, jednak dzisiejszego dnia więcej czasu poświecimy na zwiedzanie, aniżeli na
sam przejazd autokarem.. Będzie troszkę „deptania” na wysokości około 3400 m
n.p.m., jednak zabytki jakie mamy w planie dzisiejszego zwiedzania z nawiązką
zrekompensują trudy wędrówki…
Kilka minut po godzinie 8-mej, po lekkim śniadanku, w doskonałych nastrojach i pierwszych, ciepłych promieniach porannego słońca, pakujemy się całą naszą grupką do autokaru i ruszamy spod hotelu w Cusco na zaplanowaną trasę.. Odległości pomiędzy poszczególnymi obiektami, które mamy w planie zwiedzić nie są duże, więc na początek spojrzymy z okolicznych wzgórz otaczających Cusco, na budzące się w dolinie miasto.. Po niespełna kwadransie wspinaczki z centrum Cusco krętą drogą wiodącą w kierunku Pisac, nasz autokar wjeżdża na wzgórza wznoszące się ponad miastem.. Zatrzymujemy się na znajomym parkingu przy wejściu na teren twierdzy Saqsaywaman, którą zwiedzaliśmy kilka dni wcześniej.. Z parkingu ruszamy na przeciwległe wzgórze widokowe o nazwie Pukamoqo (Czerwone Wzgórze), oddalone o około 400 metrów.. Już z daleka widać na jego szczycie potężną, białą figurę Jezusa - Cristo Blanco (Biały Chrystus).. Z tą piękną, majestatyczną statuą Odkupiciela związana jest dość ciekawa historia, zatem posłuchajcie kto był jej autorem i dlaczego tutaj została postawiona…
Kilka minut po godzinie 8-mej, po lekkim śniadanku, w doskonałych nastrojach i pierwszych, ciepłych promieniach porannego słońca, pakujemy się całą naszą grupką do autokaru i ruszamy spod hotelu w Cusco na zaplanowaną trasę.. Odległości pomiędzy poszczególnymi obiektami, które mamy w planie zwiedzić nie są duże, więc na początek spojrzymy z okolicznych wzgórz otaczających Cusco, na budzące się w dolinie miasto.. Po niespełna kwadransie wspinaczki z centrum Cusco krętą drogą wiodącą w kierunku Pisac, nasz autokar wjeżdża na wzgórza wznoszące się ponad miastem.. Zatrzymujemy się na znajomym parkingu przy wejściu na teren twierdzy Saqsaywaman, którą zwiedzaliśmy kilka dni wcześniej.. Z parkingu ruszamy na przeciwległe wzgórze widokowe o nazwie Pukamoqo (Czerwone Wzgórze), oddalone o około 400 metrów.. Już z daleka widać na jego szczycie potężną, białą figurę Jezusa - Cristo Blanco (Biały Chrystus).. Z tą piękną, majestatyczną statuą Odkupiciela związana jest dość ciekawa historia, zatem posłuchajcie kto był jej autorem i dlaczego tutaj została postawiona…
Posąg Cristo Blanco
(Biały Chrystus) przedstawia postać Chrystusa z rozłożonymi
ramiona na boki, podobnie jak słynny pomnik Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro
(38 m wysokości), jednak Cristo Blanco nie jest tak duży i mierzy 8 metrów
wysokości.. Rzeźbę wykonano w granicie i pokryto białym marmurowym tynkiem..
Posąg w nocy jest oświetlony, więc można go zobaczyć z położonego poniżej Cusco.
Biały Chrystus został podarowany w 1945 roku od chrześcijańskich uchodźców
Palestyńskich społeczności arabskiej dla historycznej stolicy Peru.. Był to
symbol ich wdzięczności dla miasta, które niegdyś przygarnęło uchodźców, a
zarazem pożegnalny dar, przed ich powrotem do rodzinnego kraju. Od tego czasu
pomnik jawi się jako przypomnienie mieszkańcom Cusco, że dobre uczynki nie
pozostają niezauważone.
Palestyńczycy byli darczyńcami posągu, lecz kto był jego autorem??.. Zaistniało wiele kontrowersji w tej sprawie i różnego rodzaju pomyłek.. Na łamach internetowych stron oraz źródłowych portali do tej pory widnieją nieprawdziwe nazwiska autora czy autorów posągu... Postaram się sprostować te fakty za pośrednictwem autentycznych wypowiedzi oraz rozmowy z wnuczką artysty i autora posągu, panią Anną Chichizola... Autorem "Białego Chrystusa" jest dziadek pani Anny - Don Ernesto Olazo Allende, a nie jak błędnie podają źródła- jego syn Don Ernesto Olivera Olazo i zarazem brat słynnego malarza Francisco Olazo Olivera Cusco...
W latach 1973 i 1974 zamontowano siatki ochronne wokół owej monumentalnej rzeźby, które jak widać szpecą nieco jej wizerunek....
Palestyńczycy byli darczyńcami posągu, lecz kto był jego autorem??.. Zaistniało wiele kontrowersji w tej sprawie i różnego rodzaju pomyłek.. Na łamach internetowych stron oraz źródłowych portali do tej pory widnieją nieprawdziwe nazwiska autora czy autorów posągu... Postaram się sprostować te fakty za pośrednictwem autentycznych wypowiedzi oraz rozmowy z wnuczką artysty i autora posągu, panią Anną Chichizola... Autorem "Białego Chrystusa" jest dziadek pani Anny - Don Ernesto Olazo Allende, a nie jak błędnie podają źródła- jego syn Don Ernesto Olivera Olazo i zarazem brat słynnego malarza Francisco Olazo Olivera Cusco...
W latach 1973 i 1974 zamontowano siatki ochronne wokół owej monumentalnej rzeźby, które jak widać szpecą nieco jej wizerunek....
Wzgórze Pukamoqo wznoszące się w odległości ok. 1 km w linii prostej od centrum Cusco jest symbolicznym „dachem” miasta, z którego
rozciąga się wspaniały widok na całą dolinę. Lokalizacja posągu Cristo Blanco
nie wybrana została zatem przypadkowo, ale także z powodów widokowych. Wielu
turystów odwiedza to miejsce po to, by móc zrobić piękne, panoramiczne zdjęcia
krajobrazu miasta Cusco. Doskonale
widać stąd główne atrakcje miasta, historyczne centrum z Placem Głównym, katedrami,
kościołami i głównymi ulicami.. Zresztą co tu dużo gadać.. Zobaczcie sami jak
wspaniała i rozległa panorama roztacza się z tego miejsca..
Moi znajomi zajęci podziwianiem pięknej panoramy
Cusco, ja tymczasem przechodzę na drugą stronę posągu i spoglądając w kierunku zachodnim,
pstrykam całkowicie odmienną panoramę na przeciwległe, nieco niższe wzgórze.. W
tym kierunku doskonale widać inkaską twierdzę Saqsaywaman, którą
zwiedzałem, podziwiałem i fotografowałem oraz dokładnie opisałem podczas wcześniejszych
wędrówek śladami inkaskich zabytków..
Po półgodzinnym postoju na wzgórzu Pukamoqo czas
ruszać w dalszą podróż.. Schodzimy na parking do czekającego autokaru i
odjeżdżamy w kierunku kolejnej, ciekawej inkaskiej budowli, znajdującej się na
trasie naszej dzisiejszej wyprawy… Nie warto nawet wygodnie układać się w autobusowym
fotelu, ponieważ następny cel podróży leży zaledwie kilka kilometrów dalej.. Kierując
się na północny-wschód drogą nr.28 łączącą Cusco z Pisac, już po paru minutach
jazdy przystajemy na krótki rekonesans po zabytkowych, archeologicznych ruinach
kolejnej inkaskiej budowli.. Tym razem jest to mała, górska twierdza położona
na wysokości 3680 m n.p.m. o nazwie Puca Pucara, co w języku Indian Quechua oznacza "Czerwony Fort" ze względu na
czerwony odcień ziemi, okolicznych skał i kamiennych bloków z jakich jest
zbudowana.. Puca Pucara oddalona jest 7,5 km od Cusco i 4,5 km od twierdzy
Saqsaywaman. Leży po prawej stronie głównej drogi wiodącej do Pisac, 200 metrów
od rozwidlenia wąskiej drogi do Tambomachay- kompleksu ruin wodnej świątyni,
którą opisywałem w poprzednich odcinkach.. Z pobocza drogi, gdzie parkuje nasz
autokar, widać doskonale kamienne mury owej budowli…
Rozległy, lekko pofałdowany płaskowyż otoczony
zielonymi, granitowymi wzgórzami, na którym zbudowano tę górską twierdzę nosi
nazwę Równina Saqsaywaman i wchodzi w skład Parku
Archeologicznego Saqsaywaman - Parque Arqueológico de Sacsayhuaman. Park
obejmuje ok. 3000 ha powierzchni. Można w nim zobaczyć bogatą florę i faunę
Andów, w tym dość liczne gatunki ptaków z rodziny pustułek i jastrzębi. Jednak
główną atrakcją parku są liczne inkaskie zabytki i ruiny archeologiczne.. Zabieram ze sobą aparat fotograficzny i ruszam w kierunku twierdzy. Przechodzę
pod symboliczną, drewnianą bramą przez niewielki mostek przerzucony nad
przepływającym tędy małym, górskim strumieniem i wkraczam na teren obiektu..
Zanim jednak przejdę przez główne odrzwia w
mieszkalny obszar Puca Pucara,
postanawiam podejść na niewielki wzgórek w pobliżu twierdzy, by stamtąd
pstryknąć fotkę obiektu oraz opowiedzieć co nieco o jego przypuszczalnych
pochodzeniu i funkcji strategicznej w dawnych czasach. Na owym wzgórku, na obrzeżach niewielkiego placu widnieją
pozostałości kamiennych budowli. Plac został zabudowany z dwóch stron. Dziewięć
pomieszczeń regularnego zarysu w tej otwartej przestrzeni, nie wydaje się
należeć do ufortyfikowanego obszaru.
Puca Pucara jest
najmniej rozległą i niezbyt okazałą budowlą w porównaniu ze zwiedzanymi przeze
mnie, potężnymi twierdzami Machu Picchu, Ollantaytambo czy Saqsaywaman, nie
mniej jednak jest ciekawym obiektem archeologicznym oraz strukturą
mieszkalno-obronną dawnego Inkaskiego Imperium.. Puca Pucara jest przykładem
architektury militarnej jak również centrum administracyjnego Inków.. W dawnych
czasach twierdza służyła za stanowisko kontrolne oraz magazynowe. Półokrągłe
Tambo składało się z tarasów wyposażonych w wieżyczki, domostwa i schody.
Wszystko to otoczone było murem wykonanym z małych, nie polerowanych kamieni.
Znaczenia strategicznego kompleksu Puca Pucara dopatrywać się można w dogodnym
położeniu przy drodze z Cusco do Pisaq, a tym samym ułatwionej kontroli tego
odcinka szlaku oraz w bliskości królewskich łaźni Tambomachay, świątynnej
posiadłości Inkaskiego władcy Pachacuteca
Yupanqui..
Budowniczowie obiektu rozmieścili go na
trzypoziomowych, nieregularnych tarasach, otoczonych 2-3 metrowej wysokości
kamiennym murem.. Jak wspomniałem, ściany tegoż muru jak i samych budowli na
terenie twierdzy wykonano kamieni o bardziej „surowym” stanie, aniżeli te obrabiane i używane do celów religijnych. Fakt
ten dość przekonująco przemawia za militarnym charakterem obiektu.. Na terenie
twierdzy można dostrzec szereg prostokątnych formacji otoczonych ścianami i
platformami, pomieszczenia mieszkalne i magazynowe, źródła, łaźnie oraz
akwedukt.. Zobaczmy jak wygląda zarys twierdzy Puca
Pucara na zdjęciu satelitarnym..
Zajrzyjmy zatem do środka obiektu i przekonajmy
się z bliska jak zbudowana jest owa inkaska twierdza.. Główne wejście prowadzi
przez trapezowe odrzwia w grubym, kamiennym murze okalającym teren twierdzy,
typowe dla inkaskiego architektonicznego stylu.. Ten pierwszy mur o wysokości
około 3 metrów ułożono dość precyzyjnie z niedużych kamiennych bloczków,
pozbawionych ostrych krawędzi i staranie dopasowanych do siebie bez użycia
zaprawy..
Za kamiennymi odrzwiami otwiera się widok na
rozległy, zielony taras o kształcie trapezu, na którego powierzchni widać
zarysy murów przyziemia, istniejących tutaj dawniej mieszkalnych
pomieszczeń.... Plac
został otoczony budynkami z dwóch stron. Przez ów zielony taras przebiega prosta, utwardzona droga o szerokości
około 3 metrów i długości ok. 40 metrów..
Droga ta doprowadza do kolejnych trapezowych,
kamiennych odrzwi, przez które wchodzimy na drugi taras położony 1,5 metra wyżej,
zalegający w południowo-wschodniej części twierdzy..
Druga kamienna ściana
o wysokości ok. 2 metrów otacza centralną elewację. Między nią a pierwszym,
niżej położonym murem, prowadzą szerokie chodniki na południe i wschód.
Za drugim murem
znajdują się zarysy trzech sypialni dość nietypowych dla architektury Inków,
ponieważ dwie z nich nie zbudowano na podstawie prostokąta, lecz trapezu..
Po północnej
stronie twierdzy znajduje się sześć pokoi o różnych rozmiarach, ułożonych w
sposób nieregularny tak, aby nie stykały się okalającym kamiennych murem...
Trzeci mur otacza
górny, najwyższy poziom twierdzy, gdzie już praktycznie nie widać śladów
dawnych zabudowań.. Jest on jedynie dobrym punktem widokowym na zalegający
poniżej teren twierdzy..
Z
górnego, najwyższego tarasu twierdzy Puca
Pucara, spoglądam na położone w dole
zarysy kamiennych murów, starając sobie wyobrazić jak wyglądały one w czasie
zamieszkiwania tego obiektu przez Inków… Jak widać, z powodu swego
strategicznego usytuowania dominującego nad okolicą, potwierdza się teza o
wybitnie militarnym charakterze twierdzy. Świadczą o tym także niepolerowane
kamienie użyte do jej budowy oraz sposób ich układania. Są inne niż te, które
Inkowie stosowali do budowy religijnych świątyń. Poza tym jak już wspominałem,
za militarnym przeznaczeniem twierdzy przemawia nieodległe położenie (ok. 1 kilometra)
królewskich łaźni Tambomachay oraz usytuowanie twierdzy przy strategicznej
drodze Cusco-Pisaq..
Według większości opinii naukowców, kompleks był prawdopodobnie we władaniu inkaskiego władcy Pachacuteca Yupanqui i służył jako twierdza. Według kilku innych hipotez mogła to być także administracyjna siedziba inkaskich urzędników Pachacuteca i miejsce pobierania opłat od ludzi wjeżdżających do Cusco – stolicy Imperium. Jeszcze inna hipoteza naukowa zakłada, iż stacjonowała tutaj królewska straż i świta władcy, gdy Pacachutec odwiedzał pobliskie łaźnie i świątynie wody Tambomachay, by zażyć w nich kąpieli.. Logiczne zatem jest, że ktoś musiał go pilnować. Według tej hipotezy część wojowników pozostawała w twierdzy Puca Pucara sprawując tam rolę straży i komunikowała się z pozostałym otoczeniem władcy za pomocą złotych luster, w których odbijały się promienie słoneczne w formie świetlnych sygnałów. Tak naprawdę, to odpowiedź na temat przeznaczenia tego miejsca oraz wykorzystania zabudowań obiektu jest nadal nieścisła i do końca niewyjaśniona..
Według większości opinii naukowców, kompleks był prawdopodobnie we władaniu inkaskiego władcy Pachacuteca Yupanqui i służył jako twierdza. Według kilku innych hipotez mogła to być także administracyjna siedziba inkaskich urzędników Pachacuteca i miejsce pobierania opłat od ludzi wjeżdżających do Cusco – stolicy Imperium. Jeszcze inna hipoteza naukowa zakłada, iż stacjonowała tutaj królewska straż i świta władcy, gdy Pacachutec odwiedzał pobliskie łaźnie i świątynie wody Tambomachay, by zażyć w nich kąpieli.. Logiczne zatem jest, że ktoś musiał go pilnować. Według tej hipotezy część wojowników pozostawała w twierdzy Puca Pucara sprawując tam rolę straży i komunikowała się z pozostałym otoczeniem władcy za pomocą złotych luster, w których odbijały się promienie słoneczne w formie świetlnych sygnałów. Tak naprawdę, to odpowiedź na temat przeznaczenia tego miejsca oraz wykorzystania zabudowań obiektu jest nadal nieścisła i do końca niewyjaśniona..
Półgodzinna sesja
foto i wędrówka po inkaskich ruinach twierdzy Puca Pucara dobiega końca.. Czas
ruszać w dalszą drogę. Zajmujemy miejsca w autokarze i kierujemy się w stronę
kolejnego, zaplanowanego na dzisiejszy dzień historycznego obiektu –
malowniczych, potężnych ruin skalnego, inkaskiego miasta Pisac… Droga do Pisac
co prawda nie długa, lecz trasa malownicza, a palaczom już brakuje „dymka”,
więc po około 30 kilometrach podróży, tuż przez wjazdem w granice miasta Pisac, zatrzymujemy się na poboczu drogi w widokowym punkcie
na Świętą Dolinę Inków (Valle Sagrado de
los Incas)…
O Świętej Dolinie pisałem już sporo
w poprzedniej części relacji podczas przejazdu do Machu Picchu, zatem jeszcze
tylko parę zdań, kilka fotek tego malowniczego kanionu zanim nasi palacze
wchłoną odpowiednią porcję nikotyny i jedziemy dalej.....
Święta Dolina Inków
przecina pasmo Andów Peruwiańskich między miastami Pisac i Ollantaytambo na
wysokości około 2800 m
n.p.m. Poprzez liczne kaniony i
pomniejsze doliny spływają do niej strumienie, rzeki i górskie potoki tworzące
główną rzekę Świętej Doliny zwaną od jej źródeł Vilcanota, a od momentu minięcia miasta Urubamba - rzeką
Urubamba.. Otoczona
ośnieżonymi grzbietami górskimi i najwyżej na świecie
rosnącymi lasami nazywana jest rajem. W Świętej Dolinie znajduje się wiele zabytków
archeologicznych będących pozostałością po kulturach preinkaskich i kulturze
inkaskiej.. Dolina została doceniona przez Inków z powodu swoich szczególnych
cech geograficznych i klimatycznych. Stała się jednym z głównych ośrodków
produkcji wykorzystującym bogactwa tej ziemi i miejscem, w którym produkowano i
dalej produkuje się najlepsze ziarna kukurydzy w Peru.
W Świętej
Dolinie Inków obok dawnych inkaskich budowli powstały także
piękne kolonialne miasta, które do dnia dzisiejszego ukazują mieszankę
architektury, sztuki i kultury życia. Przybywającym tutaj turystom ukazują się
takie miejscowości jak Chinchero z jej znanymi tkaczami, Pisac słynący z
doskonałych rzemieślników ludowych, Urubamba i jego kosmopolityzm,
Ollantaytambo z jego zabytkami, historią i faktami związanymi z życiem
cywilizacji Inków. Każdy z tych regionów jest światem samym w sobie, tworzącym bezprecedensową
formę poznania tradycyjnych regionów Ameryki Południowej w Andach.
Dawniej najważniejszymi mieszkańcami Świętej Doliny byli antyczni Ayarmacas, ludzie z wyżyn, którzy osiedlili się w dolinie, w pobliżu Ollantaytambo, w poszukiwaniu lepszej ziemi do uprawy. Swą niezależność w języku i kulturze zachowali oni, aż do przybycia tutaj dziewiątego z rzędu inkaskiego władcy Pachacutec Inca Yupanqui, założyciela Machu Picchu i Tawantinsuyu (Imperium Inków), który podbił tereny południowego Peru i włączając je do swego imperium Tambo w Dolinie (jak go nazywano ów rejon w tym czasie), nakazał w 1460 roku zbudować tutaj miasto oraz twierdzę Ollantaytambo, strzegącą dojścia do Świętej Doliny Inków.. Drugi podbój doliny, tym razem przez hiszpańskich konkwistadorów miał miejsce w 1536 roku. Święta Dolina stała się areną krwawego rozdziału w historii Peru, gdy bunt Manco Inca, ostatniego władcy Inków, został bezlitośnie stłumiony…
Fotka poniżej – widok początku Świętej Doliny w rejonie miasta Pisac, patrząc w kierunku północno-zachodnim w stronę miejscowości Calca. Niewielka miejscowość widoczna w dole na pierwszym planie nazywa się Taray.. Została ona poważnie zniszczona w wyniku powodzi, jaka miała tutaj miejsce w 2010 roku.
Dawniej najważniejszymi mieszkańcami Świętej Doliny byli antyczni Ayarmacas, ludzie z wyżyn, którzy osiedlili się w dolinie, w pobliżu Ollantaytambo, w poszukiwaniu lepszej ziemi do uprawy. Swą niezależność w języku i kulturze zachowali oni, aż do przybycia tutaj dziewiątego z rzędu inkaskiego władcy Pachacutec Inca Yupanqui, założyciela Machu Picchu i Tawantinsuyu (Imperium Inków), który podbił tereny południowego Peru i włączając je do swego imperium Tambo w Dolinie (jak go nazywano ów rejon w tym czasie), nakazał w 1460 roku zbudować tutaj miasto oraz twierdzę Ollantaytambo, strzegącą dojścia do Świętej Doliny Inków.. Drugi podbój doliny, tym razem przez hiszpańskich konkwistadorów miał miejsce w 1536 roku. Święta Dolina stała się areną krwawego rozdziału w historii Peru, gdy bunt Manco Inca, ostatniego władcy Inków, został bezlitośnie stłumiony…
Fotka poniżej – widok początku Świętej Doliny w rejonie miasta Pisac, patrząc w kierunku północno-zachodnim w stronę miejscowości Calca. Niewielka miejscowość widoczna w dole na pierwszym planie nazywa się Taray.. Została ona poważnie zniszczona w wyniku powodzi, jaka miała tutaj miejsce w 2010 roku.
Zróżnicowane i oryginalnie dekoracyjne ośnieżone
góry, łąki kwiatowe, głębokie błękitne laguny z niezwykłymi roślinami i dzikimi
zwierzętami, liczne górskie szlaki wiodące przez historyczne inkaskie ruiny –
wszystko to powoduje, że Święta Dolina staje się główną bazą dla turystyki
przygodowej w Ameryce Południowej… Widoczna na fotce poniżej rzeka Vilcanota
przepływająca przez Pisac w kierunku Urubamby, na tym obszarze płynie raczej
łagodnie i leniwie, osiągają około 25 m szerokości..
Na zbliżeniu widać w oddali ośnieżone szczyty masywu wznoszącego się od północnego-zachodu ponad kanionem Świętej Doliny.. To Cordilllera Urubamba z pokrytym śniegiem szczytem Nevado Chicon (5530 m n.p.m.)
Na zbliżeniu widać w oddali ośnieżone szczyty masywu wznoszącego się od północnego-zachodu ponad kanionem Świętej Doliny.. To Cordilllera Urubamba z pokrytym śniegiem szczytem Nevado Chicon (5530 m n.p.m.)
Po około półtoragodzinnej jeździe autokarem od
momentu wyruszenia z Cusco, wliczając postoje w Puca Pucara i na punkcie
widokowym w rejonie Taray, docieramy w rejon miejscowości Pisac, naszego głównego celu dzisiejszej wyprawy..
Mijając położone w dole miasteczko i kierując się
w stronę historycznych inkaskich ruin Pisac, opowiem w kilku zdaniach o tej
znaczącej miejscowości w Świętej Dolinie Inków..
Miasteczko Písac (język keczua: Pisaq) odległe o 33 kilometry od Cusco, leży na wysokości 2970 m n.p.m. Posiada doniosłą kulturową przeszłość i jest jednym z ważniejszych celów turystycznych w Dolinie Urubamba.. Stanowi bazę wypadową do zwiedzania pobliskiego stanowiska archeologicznego, jednego z najważniejszych w Świętej Dolinie Inków. Zgodnie ze zwyczajami Inków, którzy budowali miasta na planie mającym zarys różnych zwierząt, zabudowa Písac wraz z przylegającymi, rozległymi schodowymi tarasami uprawowymi ma kształt kuropatwy, stąd też nazwa miasta – jęz. Quechua pisaca znaczy kuropatwa. Miasto składa się z dwóch odrębnych części - inkaskiej i kolonialnej. Miejscowość znana jest z niewielkiego rynku, który w każdą niedzielę, wtorek i czwartek przyciąga rzesze turystów z całego świata. Ruch wtedy robi się tutaj taki, jak na ulicach w Cusco. Powodem jest wielki tekstylno-owocowo-pamiątkowy targ na centralnym placu i odchodzących od niego uliczkach.. Drugą imprezą przyciągającą do Pisac zarówno turystów jak i pielgrzymów z całej Ameryki Południowej jest coroczne Święto Virgen del Cartmen, patronki tego miasta, obchodzone bardzo hucznie w połowie lipca z wielogodzinną muzyką i tańcami w kolorowych strojach.. Jednak najbardziej fascynującą rzeczą, dzięki której Pisac przyciąga podróżników z całego świata jest obiekt położony na wzgórzach ponad miasteczkiem.. Są to jedne z najbardziej znanych Inkaskich ruin – główny cel naszej dzisiejszej wyprawy do Pisac..
Miasteczko Písac (język keczua: Pisaq) odległe o 33 kilometry od Cusco, leży na wysokości 2970 m n.p.m. Posiada doniosłą kulturową przeszłość i jest jednym z ważniejszych celów turystycznych w Dolinie Urubamba.. Stanowi bazę wypadową do zwiedzania pobliskiego stanowiska archeologicznego, jednego z najważniejszych w Świętej Dolinie Inków. Zgodnie ze zwyczajami Inków, którzy budowali miasta na planie mającym zarys różnych zwierząt, zabudowa Písac wraz z przylegającymi, rozległymi schodowymi tarasami uprawowymi ma kształt kuropatwy, stąd też nazwa miasta – jęz. Quechua pisaca znaczy kuropatwa. Miasto składa się z dwóch odrębnych części - inkaskiej i kolonialnej. Miejscowość znana jest z niewielkiego rynku, który w każdą niedzielę, wtorek i czwartek przyciąga rzesze turystów z całego świata. Ruch wtedy robi się tutaj taki, jak na ulicach w Cusco. Powodem jest wielki tekstylno-owocowo-pamiątkowy targ na centralnym placu i odchodzących od niego uliczkach.. Drugą imprezą przyciągającą do Pisac zarówno turystów jak i pielgrzymów z całej Ameryki Południowej jest coroczne Święto Virgen del Cartmen, patronki tego miasta, obchodzone bardzo hucznie w połowie lipca z wielogodzinną muzyką i tańcami w kolorowych strojach.. Jednak najbardziej fascynującą rzeczą, dzięki której Pisac przyciąga podróżników z całego świata jest obiekt położony na wzgórzach ponad miasteczkiem.. Są to jedne z najbardziej znanych Inkaskich ruin – główny cel naszej dzisiejszej wyprawy do Pisac..
Biura podróży przyciągają do Pisac grupy turystów
przeważnie dla handlowego raju na pchlim targu w centrum miasteczka, często nie
proponując nawet zobaczenia wspaniałych ruin z
Pisac, jednak nasza wyprawa ma przede wszystkim na
celu zwiedzanie tego miejsca, a czas na buszowanie pomiędzy bazarowymi
straganami jest sprawą drugoplanową pobytu w Pisac.. Do kompleksu ruin wiedzie
z miasteczka wąska, kręta i stroma droga, wspinająca się zboczem na dwa dość
wysoko położone parkingi samochodowe.. Nasz autokar z mozołem pnie się krętymi
serpentynami w górę zbocza.. Po około 20 minutach podjazdu docieramy na
najwyższy, górny parking samochodowy, położony na wysokości 3400 m n.p.m., skąd rozpoczniemy naszą
wędrówkę po inkaskich ruinach Pisac..
Na wąskim przedgórzu, 350 metrów nad doliną,
Inkowie na pozostałościach budowli dawnej kultury Wari wznieśli nie tylko twierdzę, ale prawdziwe miasto, chronione przez mur
obronny, bramy i bastiony. Pisac było z pewnością, zaraz po Cusco,
najważniejszym miastem Inków.. Cały kompleks położony jest na długim grzbiecie
góry, na wysokości 3250-3500 m n.p.m i rozciąga się na obszarze wielu kilometrów kwadratowych, wliczając
domy, pałace, świątynie, mauzolea i obszary rolnicze. Na terenie kompleksu
znajdował się także cmentarz z tysiącami grobów i długim na 16 metrów
podziemnym korytarzem, obecnie zniszczony, rozgrabiony i doszczętnie
splądrowany.. Znawcy rozróżniają tutaj dwa style budowy: jeden prosty zwany
rustykalnym oraz drugi bogatszy, z zaokrąglonymi kamieniami i wielkimi murami..
Dzisiaj odwiedzana jest głównie część sakralna, będąca centrum starego miasta,
z pozostałościami świątyń i pałaców, m in. ze Świątynią Słońca – Intihuatana.. Sektor
Intihuatana w Pisac to obok Machu Picchu najpiękniejszy w swoim stylu kompleks
świątynny.. Aby mieć wyobrażenie o całości kompleksu twierdzy oraz jego
wielkości, poniżej mapka sytuacyjna i zdjęcie satelitarne górskiego grzbietu, na którym stoją ruiny inkaskiej twierdzy Pisac..
Zabieram potrzebne „manele” z autokaru,
przewieszam przez ramię aparat fotograficzny i ruszam wspólnie z członkami
naszej grupki na wędrówkę po inkaskiej twierdzy… Teren rozległy, więc dreptania
będzie sporo, a na tej wysokości i przy tak ostro przypiekającym słoneczku bez
kawałka cienia, nie będzie to spacerek deptakiem w Ciechocinku… Jak zwykle
podczas wędrówki będę opowiadał, opowiadał i jeszcze raz opowiadał… albo może
nie??..
Postaram się za bardzo nie przynudzać, a pokazać sporo fotek
tego pięknego i ciekawego miejsca… W drogę..

Na początek troszkę historii, aby dowiedzieć się
kto i w jakim celu postawił tutaj tak ogromny obronno-świątynny kompleks..
W strukturach wojskowych, religijnych i rolniczych, kompleks inkaski miał co najmniej potrójne zadanie. Naukowcy uważają, że twierdza Pisac broniła południowego wejścia do Świętej Doliny, bastion Choquequirao bronił zachodniego wejścia, a twierdza w Ollantaytambo wejścia od strony północnej. Twierdza Pisac kontrolowała także trasy, które łączyły Inkaskie Imperium z granicą lasu deszczowego. Według uczonego Kim MacQuarrie, dziewiąty król Inków Pachacutek Yupanqui wzniósł szereg dóbr królewskich dla upamiętnienia swego zwycięstwa nad innymi grupami etnicznymi. Wśród tych dóbr królewskich są: Pisac (zwycięstwo nad Cuyos), Ollantaytambo (zwycięstwo nad Tambos) i Machu Picchu (podbój Doliny Vilcabamba). Były to jego prywatne majątki, mające na celu zarówno ochronę doliny przed atakiem oraz zapewnienie żywności i innych środków niezbędnych do utrzymania rodziny i potomków. Inni historycy sugerują, że Pisac powstała aby chronić stolicę Cusco od ewentualnych ataków ze strony plemiennych, amazońskich nacji. Tak naprawdę dokładnie nie wiadomo, kiedy twierdza Pisac została zbudowana. Ponieważ nie ma dowodów, aby była zamieszkiwana przez wcześniejsze pre-Inkaskie cywilizacje, najprawdopodobniej powstała nie wcześniej niż w 1440 roku. Hiszpańscy konkwistadorzy na czele z Francisco Pizarro zniszczyli Pisac na początku 1530 roku. Nowoczesne miasto Pisac zostało zbudowane w dolinie przez wicekróla Toledo w 1570 roku.
W strukturach wojskowych, religijnych i rolniczych, kompleks inkaski miał co najmniej potrójne zadanie. Naukowcy uważają, że twierdza Pisac broniła południowego wejścia do Świętej Doliny, bastion Choquequirao bronił zachodniego wejścia, a twierdza w Ollantaytambo wejścia od strony północnej. Twierdza Pisac kontrolowała także trasy, które łączyły Inkaskie Imperium z granicą lasu deszczowego. Według uczonego Kim MacQuarrie, dziewiąty król Inków Pachacutek Yupanqui wzniósł szereg dóbr królewskich dla upamiętnienia swego zwycięstwa nad innymi grupami etnicznymi. Wśród tych dóbr królewskich są: Pisac (zwycięstwo nad Cuyos), Ollantaytambo (zwycięstwo nad Tambos) i Machu Picchu (podbój Doliny Vilcabamba). Były to jego prywatne majątki, mające na celu zarówno ochronę doliny przed atakiem oraz zapewnienie żywności i innych środków niezbędnych do utrzymania rodziny i potomków. Inni historycy sugerują, że Pisac powstała aby chronić stolicę Cusco od ewentualnych ataków ze strony plemiennych, amazońskich nacji. Tak naprawdę dokładnie nie wiadomo, kiedy twierdza Pisac została zbudowana. Ponieważ nie ma dowodów, aby była zamieszkiwana przez wcześniejsze pre-Inkaskie cywilizacje, najprawdopodobniej powstała nie wcześniej niż w 1440 roku. Hiszpańscy konkwistadorzy na czele z Francisco Pizarro zniszczyli Pisac na początku 1530 roku. Nowoczesne miasto Pisac zostało zbudowane w dolinie przez wicekróla Toledo w 1570 roku.
Ruiny Pisac
rozdzielone są naturalnie górską granią na cztery grupy: Pisaqa, Intihuatana, Q'allaqasa i Qanchisracay… Wszystkie te
sektory dostępne są pomiędzy sobą dzięki systemowi ścieżek,
kamiennych schodów i wąskich tuneli. W skład owych czterech sektorów wchodzą budynki miejskie, obszary
rolnicze, tereny wojskowe, największy znany Inkaski cmentarz, setki ogromnych
gospodarstw szeregowych, łaźnie Inków, złożony system inżynierii wodnej i
nawadniania, budynki magazynowe, mury obronne, strzeżone bramy kontrolne oraz
wspaniałe religijne i ceremonialne budowle będące kunsztem ówczesnego
budownictwa, wykonane ze szlifowanych kamiennych bloczków na tzw. łom, jedne z
najlepiej zachowanych budowlanych prac Inkaskich. Co ważne, ruiny w Pisac to
doskonała okazja, aby zobaczyć wszystko co w tamtych czasach dominowało w
Imperium Inkaskim, od typowej inżynierii i różnych stylów budownictwa,
Inkaskiej kultury i religii, obsesji Inków stawiania budowli na wysokich
grzbietach i szczytach do ich centrów ceremonialnych, poświęconych kultowi
Słońca i wody.
Wędrując
od parkingu samochodowego ścieżką w poprzek stoku, już po kilkuset metrach
docieram do pierwszych obiektów twierdzy, tarasowo zabudowanych na zboczu,
otoczonych niewysokim, kamiennym murem… Ta część kompleksu nosi nazwę Qanchisracay..
Qanchisracay to
małe skupisko niedużych i niezbyt okazałych budynków postawionych z
nieszlifowanych i surowych kamieni, dosyć pasownie ułożonych względem siebie...
Obszar ten prawdopodobnie służył jako garnizon wojskowy, mógł również mieścić
lokalnych mieszkańców twierdzy w przypadku ataku. Inkowie najczęściej w takich obiektach
stosowali prostą metodę budowlaną. Jako bazy do podstawy fundamentalnej budynku
używano zwykłych polnych kamieni, a następnie wykorzystywano bloczki mułowej cegły Adobe, aby podnieść
wysokość ścian budowli.. Perfekcyjnie dopasowane kamienne bloczki na tzw. łom,
które nadawały wysoką rangę budowli i świadczyły o zamieszkiwaniu jej przez
inkaskich dostojników, były używane wyłącznie w ważnych, ceremonialnych
budynkach oraz domostwach Inkaskiej elity. Poza stolicą Cusco, takie elitarne
budowle zobaczymy także tutaj w Pisac, w sektorze świątynnym Intihuatana oraz miejskim
Pisaqa..
Kompleks niewielki i raczej mało ciekawy, więc
zapoznanie się z nim zajmuje parę chwil, za to panorama z murów Qanchisracay
jest bardzo rozległa. Obejmuje ona przeciwległe wzgórza otaczające dolinę
górskiej rzeki Rio Chongo oraz
odległy kanion Świętej Doliny.
Z tego miejsca
widoczne są doskonale rozległe, schodkowe tarasy
uprawowe, wznoszące się po
pochyłości stromego zbocza z dna doliny praktycznie na sam grzbiet górskiej
grani Pisac. Niektóre z tych Inkaskich tarasów rolnych zalegających na stromym
zboczu wzgórza, są w użyciu po dzień dzisiejszy. W andyjskich obszarach
górskich doliny są bardzo wąskie i głębokie. Nie pozwalało to na istnienie
rolnictwa na dużą skalę. Starożytne ludy andyjskie chcąc pozyskać dodatkowe grunty
rolne, próbowały zdobyć ziemię kosztem
górskich zboczy i tym samym stworzyli oni pierwszą, górską platformę uprawową..
Było to jedno z najbardziej spektakularnych osiągnięć Inków. Budowali oni
półkoliste, wąskie platformy, ograniczone 3 metrowym, oporowym, kamiennym
murem.. Z niższych terenów doliny znoszono ręcznie bogatszą warstwę ziemi
ornej, wypełniano nią tarasowe pola, po czym systemem wodnych akweduktów i
przelewową metodą nawadniania zasilano tarasy w potrzebna wodę.. Tarasy umożliwiały dużo
większą produkcję nadwyżek żywności, aniżeli byłoby to normalnie możliwe na
wysokościach sięgających do 4500 m n.p.m. Jednocześnie system ten umożliwiał także
odprowadzanie zbyt dużej ilości wody deszczowej, co chroniło przed erozją ziemi
na stokach.. Pola tarasowe musiały być stale doglądane, w przeciwnym razie „popłynęłyby”
razem z deszczem, choć górne wody powierzchniowe były w przemyślny sposób
odprowadzane pod murem podtrzymującym przez kolejne tarasy, by nawadniać pola
położone niżej..
W oddali, w kierunku zachodnim ponad schodkowymi
tarasami wznosi się skalny grzbiet z zabudowaniami kolejnej części kompleksu
twierdzy Pisac o nazwie Q'allaqasa. Jest to rodzaj wojskowej cytadeli wznoszącej się w doskonałym,
strategicznym miejscu twierdzy.. Za chwilę powędruję w ten rejon i opowiem coś
więcej, jednak przedtem muszę przytoczyć jeszcze jeden fakt odnoszący się do
widocznych tarasów uprawowych.. Otóż te właśnie wąskie rzędy tarasów
znajdujących się pod cytadelą, z przeciwległych wzgórz ukazują się jak
rozłożone skrzydła kuropatwy, która z języku keczua zwie się pisaca.. Według
podań wieś w dolinie i ruiny biorą stąd swoją nazwę - Pisac. Ptaki te są dość
powszechne na tym obszarze o zmierzchu.
Od Qanchisracay szeroka, wygodna i lekko
wznosząca się dróżka skręca w prawo, kierując się w poprzek stoku do płaskowyżu
zwanego Antachaca,
odległego o około 400 metrów i zalegającego u podnóży wspomnianej cytadeli
wojskowej - Q'allaqasa.
Po paru chwilach szybkiego marszu docieram w
rejon rozległego, szerokiego siodła zalegającego u podnóży Q'allaqasa… Moja grupka znajomych
też dotarła tutaj w komplecie, jest więc chwila czasu na pstryknięcie paru
panoram i opowiedzenie w paru zdaniach o tym miejscu…
Panorama na najwyższy punkt obszaru zajętego
przez twierdzę Pisac – cytadela Q'allaqasa. Ten skalny cypel, na który wzniesiono liczne budowle o charakterze
mieszkalnym i wojskowym ma charakter cytadeli i wznosi się na wysokość ok.3500 m n.p.m…
Ażeby nie wczytywać się tylko w suche fakty
historyczno-geograficzne i spoglądać na stare ruiny inkaskie, chwila relaksu na
ciekawą legendę związaną z dawnym terytorium Pisac, którą zaraz Wam opowiem....
LEGENDA
Na dzikim zboczu pod szczytem góry w przedniej
części miasta stoi monolit z kamienia, mający około siedem do ośmiu metrów
wysokości. Kiedy spoglądasz na niego z pewnej odległości, wygląda z profilu jak
tutejsza kobieta, odziana w szaty, zamarła w kamieniu i wiecznie spoglądająca z
góry na Świętą Dolinę.
Legenda mówi, że owa piękna kobieta nazywała Inquil Chumpi, co w języku indian Quechua oznacza księżniczkę kwiatowego pasa (wzoru). Nazwa ta prawdopodobnie została jej nadana z uwagi na nieprzeciętne zdolności tkackie. Była jedynym dzieckiem Huallaypumy - plemiennego przywódcy w ówczesnym Pisac i zarazem jedyną spadkobierczynią tego regionu. W tamtych czasach inkaska szlachta często konsultowała się z mędrcami i wyroczniami zwanymi Amautas, w sprawie swego losu i przeznaczenia, by wiedzieć co ich w życiu czeka. Amautas byli zarazem wszechstronnymi nauczycielami, zaangażowanymi w formalną edukację dzieci inkaskiej szlachty w Imperium Inków. Podczas jednego z przyjęć w posiadłości Huallaypumy, wyrocznia przepowiedziała, że zjadą się z wielu miejsc mężczyźni, aby poprosić o rękę księżniczki, ale tylko ten, który będzie w stanie zbudować w ciągu jednej nocy wielki most łączący miasto z Pisac z górami, zostanie jej małżonkiem. Kilka lat później przepowiednia poczęła się sprawdzać. Młodzi mężczyźni zaczęli przybywać ze wszystkich regionów Inkaskiego Imperium, by prosić o rękę Inquil Chumpi.. Kiedy jednak informowano ich o nadludzkich warunkach jakie musieli spełnić, aby się z nią ożenić, jeden po drugim wracali do swoich domów z powodu niemożności spełnienia zadania postawionego przed nimi. Czas mijał, aż pewnego dnia zjawił się w Pisac młody człowiek, by zdobyć rękę księżniczki... Był synem naczelnego wodza preinkaskiego ludu Huallas, zamieszkującego region Antisuyo położony kilka dni marszu od Pisac w dół rzeki Vilcanota. Przyniósł ze sobą klatkę ozdobioną szlachetnymi kamieniami, w środku której mieszkał dziwny ptak. Legenda opowiada, że ptak miał niezwykłe, cudowne zdolności i głęboką znajomość wielkich tajemnic natury. Był to podarunek dla księżniczki, a zarazem symbol jego miłości.
Legenda mówi, że owa piękna kobieta nazywała Inquil Chumpi, co w języku indian Quechua oznacza księżniczkę kwiatowego pasa (wzoru). Nazwa ta prawdopodobnie została jej nadana z uwagi na nieprzeciętne zdolności tkackie. Była jedynym dzieckiem Huallaypumy - plemiennego przywódcy w ówczesnym Pisac i zarazem jedyną spadkobierczynią tego regionu. W tamtych czasach inkaska szlachta często konsultowała się z mędrcami i wyroczniami zwanymi Amautas, w sprawie swego losu i przeznaczenia, by wiedzieć co ich w życiu czeka. Amautas byli zarazem wszechstronnymi nauczycielami, zaangażowanymi w formalną edukację dzieci inkaskiej szlachty w Imperium Inków. Podczas jednego z przyjęć w posiadłości Huallaypumy, wyrocznia przepowiedziała, że zjadą się z wielu miejsc mężczyźni, aby poprosić o rękę księżniczki, ale tylko ten, który będzie w stanie zbudować w ciągu jednej nocy wielki most łączący miasto z Pisac z górami, zostanie jej małżonkiem. Kilka lat później przepowiednia poczęła się sprawdzać. Młodzi mężczyźni zaczęli przybywać ze wszystkich regionów Inkaskiego Imperium, by prosić o rękę Inquil Chumpi.. Kiedy jednak informowano ich o nadludzkich warunkach jakie musieli spełnić, aby się z nią ożenić, jeden po drugim wracali do swoich domów z powodu niemożności spełnienia zadania postawionego przed nimi. Czas mijał, aż pewnego dnia zjawił się w Pisac młody człowiek, by zdobyć rękę księżniczki... Był synem naczelnego wodza preinkaskiego ludu Huallas, zamieszkującego region Antisuyo położony kilka dni marszu od Pisac w dół rzeki Vilcanota. Przyniósł ze sobą klatkę ozdobioną szlachetnymi kamieniami, w środku której mieszkał dziwny ptak. Legenda opowiada, że ptak miał niezwykłe, cudowne zdolności i głęboką znajomość wielkich tajemnic natury. Był to podarunek dla księżniczki, a zarazem symbol jego miłości.
Młody człowiek zwał się Asto Rimac i był gotów
spełnić przepowiednię wyroczni. Miał on jednak do księżniczki jedną prośbę...
Rankiem po przebudzeniu z nocy, w trakcie której Rimac miał zbudować most,
księżniczka musiała wspiąć się na szczyt góry, pozostawiając za sobą liście
koki znaczące jej drogę. W trakcie wspinaczki nie powinna ani razu odwrócić się
i spojrzeć za siebie przed dotarciem na szczyt góry.. Księżniczka zgodziła się
na jego prośbę, Asto Rimac dał jej prezent i rozpoczęły się uroczystości.
Zabawa i tańce suto zakrapiane napojem alkoholowym z kukurydzy zwanym „chicha”
trwały do wieczora. Gdy zapadła noc ludzie usłyszeli łoskot odłupujących się od
skał skalnych bloków i spadających z gór do koryta rzeki. Z nich most został
zbudowany. Spełniając swoją obietnicę, o świcie księżniczka zaczęła wspinaczkę
w góry. Zostawiała za sobą liście koki znaczące jej drogę. Jednak ciekawość
księżniczki była tak silna, że nie zważając na dane słowo odwróciła się w
pewnym momencie spoglądając za siebie. Wtedy to duchy gór zamieniły ją w kamień
i tak na wieki pozostała na zboczu góry. Podobnie jak księżniczka, Asto Rimac
również zamienił się w kamień i został zabrany przez nurt rzeki.
Dwie dziurki w nosie i skończyło się.. Jeszcze
jedna panorama z siodła niewielkiej przełęczy u podnóży Q'allaqasa w kierunku cytadeli oraz
malowniczych, andyjskich wzgórz i maszeruję kawałek dalej, w stronę centralnego
placyku na niewielkim płaskowyżu Antachaca, gdzie już zebrała się nasza
nieliczna grupka, wsłuchując się w opowieści przewodnika..
Niewielki płaskowyż
Antachaca zalega na wysokości ok.3420 m n.p.m.. Jego nazwa wzięła się
od akweduktu wybudowanego na północnych krańcach płaskowyżu (jęz. keczua – antachaca znaczy most, akwedukt).
Akwedukt ten w formie kamiennego kanału wodociągowego odprowadza wodę ze źródła
wypływającego 15 metrów poniżej dwóch budynków górnej części kompleksu
cmentarnego, położonego na przeciwległym, północno-zachodnim zboczu.. Z
północnych zboczy otaczających płaskowyż Antachaca spływa w rejon kompleksu
inkaskiej twierdzy górska rzeka Kitamayo, żłobiąc od zachodniej strony wzgórza
głęboki wąwóz i spływając do koryta rzeki Vilcanota w Świętej Dolinie.. Z racji
tak dobrze rozwiniętego systemu wodnego w tej części twierdzy Pisac, Inkowie
wybudowali tutaj kompleks łaźni znajdujący się nieco powyżej płaskowyżu.. Prawdopodobnie służył on
celom religijnym, lub był kąpieliskiem dla pielgrzymów odwiedzających Pisac..
Na centralnym wzniesieniu górującym ponad
płaskowyżem Antachaca, widnieje wiele kamiennych budowli. Jest to wspomniany
sektor Q'allaqasa..
Q'allaqasa
zbudowana na wysokości 3450-3500 m n.p.m. na naturalnym cyplu z widokiem na dolinę, znana jest także jako Cytadela. Miejsce zabudowy jest rejonem wybitnie
strategicznym i ma doskonałą pozycję obronną, stąd prawdopodobne przeznaczenie
budowli jako mieszkalnej strażnicy i budynków o charakterze wojskowym.. Sektor
Q'allaqasa (k'alla = cięcia, q'asa = przepustka) liczący około 30 budowli, jak
można stwierdzić przy bliższym spojrzeniu, zawiera wiele budynków o gorszej
jakościowo technice budowy. Prawdopodobnie były to pomieszczenia dla staży i
wojska oraz magazyny. Mieściło się tutaj także centrum administracyjne całego
kompleksu twierdzy.. Inkaska elita jak już wcześniej wspomniałem, mieszkała
niżej na rozległym skalnym tarasie, w sektorze Pisaqa. Opowiem o nim dokładnie,
gdy tam dotrzemy..
Schody biegnące wzdłuż murów cytadeli na górny
taras sektora Q'allaqasa..
Sektor Q'allaqasa –
Cytadela. Widok z górnych tarasów Cytadeli na dolinę
Pisac..
Jest jeszcze jedno ciekawe miejsce w niedużej
odległości od płaskowyżu Antachaca.. Na przeciwległym północno-zachodnim
wzniesieniu oddalonym od płaskowyżu o ok.150 metrów, widać szereg urwistych
skalnych uskoków, którymi poprzecinane jest całe zbocze.. To rejon o nazwie T’antana Marca – potężny, skalny inkaski
cmentarz, prawdopodobnie największym jaki kiedykolwiek znaleziono
w Ameryce..
Przy bliższym spojrzeniu przez obiektyw aparatu
można dostrzec, jak strome zbocze poprzecinane ukośnymi, skalnymi tarasami,
naszpikowane jest niezliczoną ilości mniejszych lub większych dziur niczym w
szwajcarskim serze.. To skalne komory grobowe jednego z największych inkaskich cmentarzy. Szacunkowa liczba grobów
w rejonie wzgórza T’antana Marca określana jest na ponad 3000 wnęk
grobowych.. W głąb zbocza prowadził długi na około 16
metrów podziemny korytarz, obecnie częściowo zawalony.. Hiszpańscy
konkwistadorzy doskonale wiedzieli o istnieniu twierdzy Pisac. W
przeciwieństwie do ukrytego, nieznanego im Machu Picchu, tutaj mieli wszystko
jak na dłoni.. Gdy przybyli do Pisac i ujrzeli cmentarz Inkaski, w przekonania
iż znajdą tu cenne rzeczy, dopuścili się profanacji grobów i grabieży
klejnotów, metali oraz kamieni szlachetnych pozostawionych przy zmarłych.. I
tutaj rzecz smutna aczkolwiek ciekawa, zasłyszana od tubylców.. Hiszpańscy
najeźdźcy byli pierwszymi, lecz nie ostatnimi „cmentarnymi hienami” i
złodziejami grobowych precjozów.. Jak zwykle się dzieje na przykładzie tego
typu obiektów, większość skalnych grobów na przestrzeni lat została w dużym
stopniu zdewastowana, zniszczona, rozgrabiona i doszczętnie splądrowana przez
współczesnych złodziei w poszukiwaniu cennych przedmiotów i chęci łatwego
zarobku.. Czego nie znaleźli Hiszpanie, dokopały się tutejsze złodziejaszki. Nieoficjalnie
na dole w miasteczku Pisac istnieje niepozorny sklepik, niczym nie różniący się
od innych, jednak na tyłach tegoż obiektu dzieją się rzeczy okryte szczelnie
tajemnicą handlową.. Wtajemniczeni, zwłaszcza odwiedzający te rejony zamożni
amerykanie i różni biznesmeni „spod ciemnej gwiazdy”, za kwoty od kilkuset do
kilku tysięcy dolarów nabywają autentyczne rzeczy, znajdywane w inkaskich
grobowcach przez plądrujących je handlarzy.. Proceder ponoć kwitnie, zbyt na
cenne zabytkowe przedmioty, niejednokrotnie unikatowe ozdoby inkaskiego
rękodzieła, rośnie coraz bardziej. Przemijają bezpowrotnie w czeluściach
prywatnych kolekcji dawne, bezcenne dzieła inkaskiej kultury i to jest bardzo
smutne..
Powoli zbieram się w dalszą wędrówkę.. Ruszam w
kierunku południowym, wąską ścieżką biegnącą u podnóża cytadeli nad górną
krawędzią tarasów uprawowych.. Na fotce poniżej - widok ze szlakowej ścieżki na
schodkowe tarasy rolnicze i jeszcze jedna ciekawostka z nimi związana.. Otóż, te zielone
górskie zbocza nierzadko mają 45 stopni nachylenia. Zarówno fotki jak i kamera
nigdy nie oddadzą autentyczności tak dużej stromizny.. Jeśli ktoś jeździ zimą
na nartach, to zdaje sobie doskonale sprawę, jak jest to ogromne nachylenie
zbocza. Najtrudniejsze „czarne” trasy narciarskie zakładane są na stokach
powyżej 32 stopni nachylenia.. Tzw. narciarskie „ścianki” mają około 40 stopni
nachylenia, a to już niemalże „schody do nieba” przeznaczone tylko dla
wyczynowych narciarzy.. Te bardzo strome, 45 stopniowe stoki Inkowie jednak
zdołali opanować, co prawda nie do szusowania na nartach, lecz do uprawy płodów
rolnych, stosując owe tarasowe poletka.. Rolnicze tarasy mają od 2 do 3 metrów
szerokości uwarunkowanej nachyleniem zbocza. Platformy są zaprojektowane w tak
harmonijne kombinacje, że widać doskonale ich połączenia w koncentryczne
półkola na zboczach. Było to rozwiązanie na tyle pragmatyczne, że chiński
przywódca Mao Tse-tung „eksportował” inkaską technikę tarasową do Chin, aby
rozwiązać problem sadzenia w górach. System ten jest obecnie stosowany w
Tachay, jednym z najbardziej znanych chińskich imperiów rolniczych.
I jeszcze jedno zbliżenie na znajomy sektor Qanchisracay, który
zwiedzaliśmy przed niepełna godzinką, na początku naszej wędrówki po terenie
twierdzy Pisac..
Kontynuując
wędrówkę szlakową dróżką, trawersującą niemalże poziomo strome zbocze wzgórza Q'allaqasa,
zmierzam w kierunku kolejnych sektorów twierdzy, podziwiając przy okazji
rozległe widoki na dolinę Pisac..
Po
kilkuset metrach dróżka doprowadza do kamiennego muru otaczającego twierdzę, w
którym znajdują się trapezowe drzwi nazwane Amaru Punku – Wężowa Brama (Quech. amaru - wąż, punku - drzwi). Jest to przejście kontrolne w kamiennym murze, na
teren Cytadeli i odwrotnie.. Jeśli ktoś z mieszkańców szeregowych gospodarstw
chciał wkroczyć na teren uroczystego, świątynnego centrum Intihuatana lub przejść do elitarnej dzielnicy mieszkalnej Pisaqa, najpierw musiał
poddać się kontroli w bramie Amaru Punku.. Dlaczego Brama Wężowa?.. Zapewne z
tego powodu, że dla Inków wąż był świętym stworzeniem, a mur w którym
zabudowano bramę wije się po zboczu na kształt węża..
Na fotce poniżej widać jak wyglądało za inkaskich
czasów zabezpieczenie wejścia od wewnętrznej strony kamiennych odrzwi.. Solidna drewniana
konstrukcja powiązana i mocowana w murze, skutecznie zabezpieczała przejście
przez Wężową Bramę..
Po przekroczeniu kamiennej Wężowej Bramy,
szlakowa trasa staje się bardziej wymagająca. Kończy się szeroki i wygodny
„deptak”, a zaczynają się schody i strome podejścia wzdłuż pionowych, skalnych
ścian.. Na tym odcinku jeszcze do niedawna nie było zamontowanych, widocznych
na zdjęciu poniżej, drewnianych barierek zabezpieczających przed upadkiem w dół
zbocza.. Po nieszczęśliwym wypadku jaki zdarzył się w ubiegłych latach, strome
odcinki urwiska i podejścia kamiennymi schodami zabezpieczono dość lichej
jakości, drewnianymi żerdkami. Ważne jednak, że w ogóle coś jest, bo w razie
potknięcia dalekooo.. by się leciało w dół zbocza…
Za kolejnym załomem skalnej ściany inkaska ścieżka
doprowadza mnie do widniejącego kilka metrów wyżej, niewielkiego ciemnego
otworu, będącego wąskim tunelem wykutym w zboczu góry.. Prowadzi do niego kilkanaście kamiennych
schodów..
Kolega Jurek, który wędrował kilkadziesiąt metrów
przede mną szukając po drodze ciekawych miejsc na „pstryknięcie” widokowych
panoram, zatrzymał się w tym miejscu nieco dłużej i szerokim gestem zaprasza do
chłodnego wnętrza tunelu… A chłód na
tym odcinku naszej wędrówki jest naprawdę zbawienny. Z nieba leje się żar, zero
cienia czy też jakiegokolwiek drzewka dającego chwilkę wytchnienia, zatem
zaproszenie do tej „mysiej norki” jest niezwykle kuszące..
Wciskam się w wąską, skalną szczelinę i od razu
czuję chłód skalnego korytarzyka. Za mną już praktycznie nikt nie wędruje,
zatem mogę spokojnie posiedzieć tutaj kilka chwil i odpocząć w cieniu skalnej
niszy..
To wąskie przejście w skalnym zboczu jest swego
rodzaju połączeniem dwóch sąsiednich sektorów twierdzy. Ścieżka prowadząca z sektora
strażniczego Q'allaqasa, zalegającego na północnym krańcu skalnego grzbietu, przechodząc
przez ten wąski, niewielki tunel wyprowadza na południowy kraniec górskiego
grzbietu, gdzie z kolei znajduje się sektor religijny Intihuatana oraz nieco
niżej, sektor Pisaqa zamieszkiwany niegdyś przez inkaską szlachtę. Tunel ma ok. 15
metrów długości ok. 1 metra
szerokości. Będąc w środku można zauważyć po dokładniejszym
rozeznaniu, że istniejącą w tym miejscu naturalną, wąską szczelinę w zboczu,
Inkowie poszerzyli do rozmiarów przejścia, wkuwając się mozolnie w skalne
ściany oraz modelując w skalnym podłożu kilka kamiennych stopni.. Tak ciasne oraz
wąskie przejście z jednego do drugiego sektora, było idealnym punktem do obrony
w razie wrogiej napaści i chęci przedarcia się nieprzyjaciela w tym miejscu
twierdzy..
Miło było chwilkę posiedzieć w chłodnym wnętrzu
tunelu, jednak czas nagli, a jeszcze sporo ciekawych miejsc do zwiedzania..
Wychodzę na zalane słońcem strome zbocze, po którym w dalszym ciągu trawersuje wąska,
szlakowa ścieżka zabezpieczona barierkami... Za kolejnym załomem zbocza
zniecierpliwieni znajomi, czy aby Jędruś nie utknął w skalnej dziurze, na widok
„wlekącego się” nieśpiesznie na końcu grupy niedobitka, w geście aprobaty
kwitują moje przybycie.. Jestem aż tak gruby, że pomyśleli, iż nie przecisnę
się przez tą skalną szparę tunelu??

Ten odcinek szlaku jest niezwykle widokowy, z
dużą, rozległą ekspozycją na malownicze andyjskie wzniesienia, zieloną dolinę
żłobioną przez górską rzekę Rio Chongo oraz leżące w dole miasteczko Pisac..
Ścieżka
prowadzi na wysokości ok.3400 m n.p.m. pomiędzy skalnymi blokami, poniżej których zbocze opada kilkaset
metrów w dół niemalże pionowym urwiskiem..
Kolejne metry szlaku wiodą utwardzoną ścieżką
metrowej szerokości, poprowadzoną równolegle do skalnego grzbietu kilkadziesiąt
metrów poniżej jego kulminacji i zmierzającą w kierunku południowym, w stronę
świętego sektora Intihuatana.. Zbocze wzgórza opada w tym miejscu stromo w dół
kilkusetmetrowym urwiskiem..
Dochodzę w rejon pierwszych, skalnych wychodni i
dosyć szerokiej skalnej półki, skąd roztacza się wspaniały widok na dolinę Pisac.. Chwilkę tutaj przysiądę
i coś jeszcze opowiem.. Archeolodzy badający historię i kulturę Inków są
przekonani, że andyjskie szczyty wciąż skrywają niejedną tajemnicę. Tajemnic
tych strzegą nie tylko góry, ale i sami Indianie. Wierzą oni do dnia
dzisiejszego, że we wnętrzu każdej świętej góry znajduje się miasto, które
utożsamiają z rajem. Oddają więc cześć bóstwom gór i nie tracą nadziei, że gdy
nastanie czas, będą mogli zamieszkać w tych miastach dobrobytu, uprawiać
okalające je urodzajne pola i – co najważniejsze – spotkać się ze swymi
przodkami. Bo według inkaskich wierzeń, to właśnie ze świętych pacarinas (świętych miejsc) wyłonili się
niegdyś uformowani przez boga Wirakoczę ludzie i tu powracają ich dusze..
Doskonale rozumiem tych Indian, ponieważ też kocham góry i są one dla mnie niesamowitym
zjawiskiem przyrody, wobec którego maleńki człowiek jest niczym kamyczek skalny,
na ogromnym, piarżystym zboczu..
W ciągu dalszej wędrówki szlakowa ścieżka zaczyna
nieznacznie wznosić się w górę. Ukazują się postrzępione formacje skalne porośnięte
wysokogórską roślinnością i zielonymi pióropuszami górskiej odmiany aloesu..
W Peru ziołolecznictwo jest bardzo szeroko
stosowane i niemalże na każdym kroku można spotkać się z różnego rodzaju
preparatami ziołowymi.. Jedną z bardzo rozpowszechnionych leczniczych roślin
jest właśnie Aloes.. Jest to
roślina z rodziny liliowatych reprezentująca ponad 200 gatunków -
gruboszowatych bylin, które występują na obszarach strefy subtropikalnej
Afryki, Ameryki Północnej i Południowej. Jest przystosowana do wegetacji w
warunkach ograniczonej ilości wody – tzw. sukulent. Aloes ma grube mięsiste
liście, w których gromadzi wodę i różnorodne substancje organiczne, nadające
roślinie właściwości lecznicze. W warunkach naturalnych aloes wytwarza co roku
kwiatostany o kwiatach żółtych, czerwonych lub różowych. Uprawiany jako roślina
ozdobne i lecznicza. Jako gatunek leczniczy, na szczególne uznanie zasługuje
aloes zwyczajny (Aloe vera). Uprawiany jest w Ameryce Środkowej, Południowej i
Australii.. Zawiera bogatą kompozycję składników takich jak: aminokwasy,
enzymy, mikroelementy (żelazo i wapń), witamina C oraz beta – karoten, kwas
foliowy witamina B9, folicyna, cholina, witaminy z grupy B oraz cukry.. Aloes
przez wiele lat wykorzystywany był jako środek przeczyszczający. Po oddzieleniu
skórki liści od miąższu okazało się, że aloes zyskuje inne właściwości i przez
to stał się cenioną rośliną leczniczą, która między innymi działa łagodząco na
podrażnienia żołądka, oczyszcza organizm oraz neutralizuje wolne rodniki,
stymuluje mechanizmy oczyszczające, wspomaga wydalanie z organizmu substancji
radioaktywnych oraz soli metali ciężkich, harmonizuje funkcjonowanie organizmu,
posiada właściwości żółciopędne, wspomaga odżywianie komórek oraz reguluje ich
funkcje, normalizuje procesy trawienia i przyswajania pokarmów, intensyfikując
pracę gruczołów ślinowych. Jednym słowem roślina bardzo skuteczna w regulacji
funkcji naszego organizmu, natomiast panie doceniają jego właściwości
pielęgnacyjne pod postacią przeróżnych kremów i maseczek odświeżających oraz
regenerujących cerę..
Wąska ścieżka przez kolejne kilkadziesiąt metrów wznosi
się delikatnie pod górę, klucząc pomiędzy poszarpanymi, skalnymi monumentami i
wyprowadzając przez moment na sam szczyt głównego grzbietu. Za załomem zbocza
na skalnym wierzchołku ukazują się niewielkie, kamienne ruiny.. Jest to
pozostałość po jednej w wież strażniczych, będących elementem całości ciągu murów obronnych, okalających
kompleks twierdzy Pisac od wschodu.. Wieże były punktami obserwacyjnymi
poszczególnych sektorów twierdzy, a także elementami systemu przekazywania
wiadomości na odległość, za pomocą refleksów odblaskowych złotych luster..
Chociaż nie jest to budowla o znaczeniu
świątynnym czy pałacowym, widać tutaj doskonale jak precyzyjnie zostały
wykonane mury tej wieży z ciosanych, kamiennych bloczków, dopasowanych względem
siebie bez użycia zaprawy..
Umiejscowienie wieży jest wręcz idealne.. Ze tego punktu skalnego
grzbietu rozciąga się rozległy widok zarówno na wschód jak i zachód oraz na
leżący w dole wąwóz rzeki Rio Chongo..
Widok w kierunku północno-wschodnim na dolinę rzeki Rio Chongo, zabudowania miasteczka Pisac i wznoszący się ponad doliną masyw Cerro Molde Orqo..
Widok w kierunku północno-wschodnim na dolinę rzeki Rio Chongo, zabudowania miasteczka Pisac i wznoszący się ponad doliną masyw Cerro Molde Orqo..
Widok w kierunku południowym na wąwóz Świętej Doliny i płynącą jego dnem rzekę
Vilcanota.
Widok w kierunku zachodnim na Świętą Dolinę..
Widok w kierunku północno-zachodnim na masyw Ichunayoc.
Od momentu minięcia wieży strażniczej, szlakowa
ścieżka powoli zaczyna opadać w dół.. Przede mną ukazują się kolejne ruiny
kamiennych budowli, a na horyzoncie w kierunku zachodnim po raz pierwszy mogę
dojrzeć niewidoczne do tej pory, odległe andyjskie wzniesienia wypiętrzające
się po drugiej stronie doliny rzeki Rio Kitamayu.. Znak to nieomylny, że powoli dochodzę do południowego obszaru
górskiego grzbietu, gdzie znajduje się najświętsza część twierdzy Pisac –
sektor świątynny Intihuatana..
W pewnym momencie szlak ostro skręca w lewo, a
łagodnie biegnąca do tej pory ścieżka, zaczyna bardzo stromo schodzić w dół
zbocza.. Kamienne stopnie pokryte warstwą drobnego żwirku, są na tym odcinku
dość zdradliwe i trzeba uważnie patrzeć pod nogi, bo można w każdym momencie
pojechać na pupie w dół..
Za kolejnym zakrętem stromizna co prawda na
moment łagodnieje, ale za to pojawia się pionowe urwisko, które szlakowa dróżka
chwilowo trawersuje na długości kilkudziesięciu metrów.. Odcinek ten
zabezpieczono drewnianymi barierkami, ponieważ o wypadek tutaj nietrudno.. Ścieżka
przy krawędzi w paru miejscach została zarwana, co widać po kilku ułożonych
drewnianych balach..
Szlak ponownie zaczyna opadać w dół po kamiennych
stopniach i trawersując wschodnie zbocze górskiego grzbietu wzdłuż kamiennego,
frontowego muru twierdzy Pisac, zmierza na południe w kierunku sektora świątynnego
Intihuatana..
Przed oczami otwiera się piękna panorama na Świętą Dolinę i otaczające ją andyjskie
wzgórza..
Biegnąca teraz wzdłuż obronnych murów twierdzy
wąska, szlakowa ścieżka nie ma żadnych zabezpieczeń, a jak widać nie wygląda
zbyt solidnie i prowadzi ponad dość rozległą ekspozycją, trawersując stromo
opadające zbocze.. Lecąc „na skróty” do leżącej w dole wioski jest naprawdę
daleko, więc upadek z tej wysokości nie byłby raczej przyjemną rzeczą..
Po kolejnych kilkudziesięciu metrach wędrówki
diametralnie zmienia się panorama widokowa… Dochodzę do końca trawersu głównego
grzbietu. Piekący skwar lejący się z błękitnego, bezchmurnego nieba stopniowo
odpuszcza… Osłonięte i nagrzane jak patelnia zbocze pozostaje za plecami, a ja
docieram na skalną wychodnię, gdzie delikatny, przyjemny wiatr wiejący od
przełęczy, chłodzi rozgrzaną twarz i ręce.. Urwiste zbocze opada tutaj stromo w
dół..
Pod stopami w dole rozpościera się widok na Świętą Dolinę i płynącą rzekę Vilcanota oraz na niewidoczne do tej pory, kolejne sektory
twierdzy Pisac.. U wylotu wąwozu rzeki Rio Chongo do Świętej Doliny, na
szerokim płaskowyżu położony jest sektor Pisaqa z licznymi kamiennymi zabudowaniami, ułożonym w formie półokręgu.. Od
góry płaskowyżu do dna doliny Rio Chongo opadają liczne schodkowe tarasy uprawowe.. W oddali za płaskowyżem
Pisaqa wije się nurt rzeki Vilcanota płynącej dnem Świętej Doliny…
Jednak nie ten sektor mam teraz na uwadze..
Obecnym celem mojej wędrówki jest leżący w kierunku południowym, nieco na prawo
od Pisaqa, sektor świątynny Intihuatana.. Arcydzieło inkaskiego kunsztu budowlanego, a zarazem najświętsze
miejsce w całym kompleksie twierdzy Pisac.. Ze skalnej wychodni, na której
teraz stoję jest on widoczny jak na dłoni..
Kamiennymi schodami schodzę kilkadziesiąt metrów
z dół, w kierunku zabudowań sektora
Intihuatana.. Tutaj na chwilę przystanę i opowiem o tym świętym
miejscu inkaskiej twierdzy, wznoszącym się za moimi plecami..
Jest to najważniejsza dzielnica twierdzy Pisac, a
zarazem religijny i ceremonialny obszar leżący na niewielkim płaskowyżu, w południowej części
górskiego grzbietu na wysokości ok.3350 m n.p.m.. Centralne budynki sektora
Intihuatana postawiono używając klasycznego Inkaskiego stylu
architektonicznego.. Ściany o regularnym kształcie wzniesiono z polerowanego
kamienia, układanego na sucho. Inkowie byli mistrzami tej techniki, zwanej łom,
w którym bloki kamienia są pasowane ze sobą ściśle, bez zaprawy. Obszar ten
uważany jest za jeden z najwspanialszych przykładów architektury Inków.
Obrobiony kamień na ścianach świątynnych budynków uważany jest przez wielu
ekspertów za technicznie lepszy od większości innych tego typu budowli
miejskich Inków w Cusco czy Machu Picchu.. Włożono tutaj ogrom ludzkiej pracy
przy cięciu i szlifowaniu tych kamiennych bloków z różowego granitu, tak
doskonale prezentujących się na murach budowli kompleksu świątynnego... Cały
sektor Intihuatana obejmuje Świątynię
Słońca, łaźnie, ołtarze, fontanny wody, platformy ceremonialne..
Pośrodku
"centralnej" części sektora świątynnego stoi półkolisty budynek z
jedną prostą ścianą boczną, w której zabudowano główną bramę skierowaną ku
południowi.. To wspomniana Templo del Sol
- Świątynia Słońca, najważniejszy składnik sektora Intihuatana i zarazem jeden z
najbardziej imponujących przykładów Inkaskiego muru... Świątynia
była prawdopodobnie miejscem składania ofiar bogom oraz spełniała rolę
obserwatorium astronomicznego.. W
środku tego budynku umiejscowiono ważne religijne lub astronomiczne narzędzie
Inków w postaci rzeźbionej, wulkanicznej skały znane jako "Intiwatana" lub "Intihuatana".. Monument
podobny do tego z Machu Picchu.. Jego dokładne przeznaczenie nie jest znane,
ale słowo to oznacza "miejsce, gdzie słońce jest przywiązane" (Inti - Słońce, Watana - wiązanie).. O tym świętym obrzędzie tzw. "zaczepienie słońca"
obchodzonym w dniu przesilenia zimowego podczas święta Inti Raymi, pisałem
dokładnie w części poprzedniej.. Skała Intihuatana przypomina zegar
słoneczny, ale w rzeczywistości była przypuszczalnie instrumentem
astronomicznym, który jak sugerują kąty podstawy, służył Inkom do określenia zmian pór roku. Niestety rzeźbiona skała została
zniszczona przez Hiszpanów, którzy po inwazji na Inkaskie Imperium chcieli
unicestwić miejscowy system indiańskich wierzeń, a dzieła dalszej dewastacji
dokonali kilka lat temu lokalni wandale. Z tego powodu rejon wnętrza Świątyni
Słońca jest obecnie niedostępny dla zwiedzających turystów. Świątynię można
obejrzeć z zewnątrz..
Lekko wypłaszczony w tym rejonie grzbiet górski,
na którym zbudowano świątynny sektor, wyraźnie dominuje wizualnie nad znaczną
części doliny Pisac.. Inkaska technika budowlana oraz inżyniera wodna
zastosowana w tym sektorze, to wręcz perfekcyjne rozwiązania technologiczne,
widoczne w postaci doskonale obrobionych, szlifowanych i idealnie dopasowanych
kamiennych bloków, odpowiednio nachylonych ścian budynków odpornych na
trzęsienia ziemi i sieci wodnych kanałów... Inkowie byli mistrzami w tym
zakresie, doskonale wykorzystującymi otaczające środowisko na ich korzyść.
Panorama poszczególnych budynków sektora Intihuatana..
Co Inkowie naprawdę robili w Świątyni Słońca? Według opisów, przekazów
i badań składali ofiary bogu Słońce. Były trzy rodzaje ofiar. A oto jakie:
- Ofiara dnia – miała na celu zapewnienie wschodu Słońca, więc była składana codziennie i przed wschodem słońca. Na wcześniej rozpalonym ogniu pieczono ofiarną kukurydzę.
- Ofiara miesiąca –źródła nie podają jej celu, pewnie dlatego, że Inkowie sami nie pamiętali jaki on był. Każdego pierwszego dnia miesiąca na rzeź szło sto śnieżnobiałych lam. Najpierw mięso ich było dzielone miedzy 30 kapłanów (jeden kapłan na każdy dzień miesiąca). Następnie resztę palono, a kości mielono na pył, który był wykorzystywany w obrzędach.
- Ofiary specjalne –kiedy zbliżała się jakaś specjalna uroczystość to oszczędzano lamy, zamiast nich składano w ofierze świnki morskie.
- Ofiara dnia – miała na celu zapewnienie wschodu Słońca, więc była składana codziennie i przed wschodem słońca. Na wcześniej rozpalonym ogniu pieczono ofiarną kukurydzę.
- Ofiara miesiąca –źródła nie podają jej celu, pewnie dlatego, że Inkowie sami nie pamiętali jaki on był. Każdego pierwszego dnia miesiąca na rzeź szło sto śnieżnobiałych lam. Najpierw mięso ich było dzielone miedzy 30 kapłanów (jeden kapłan na każdy dzień miesiąca). Następnie resztę palono, a kości mielono na pył, który był wykorzystywany w obrzędach.
- Ofiary specjalne –kiedy zbliżała się jakaś specjalna uroczystość to oszczędzano lamy, zamiast nich składano w ofierze świnki morskie.
Zdarzały się w państwie Inkaskim także zabójcze rytuały ofiarne składane z ludzi.. Rozległe Imperium Inków znajdowało się pod opieką wielu
bóstw odpowiadających np. za powodzenie ekspansji na nowych terenach,
zwycięstwo w walkach, dobrą pogodę, urodzaj i pokój. Zdarzało się jednak, że
równowaga między Pachamamą
- Matką Ziemią i bogami, a ludźmi zostawała zakłócona. Liczne trzęsienia ziemi,
susze i powodzie nawiedzające państwo wyrażały gniew niebiańskich istot,
śmiercionośne erupcje wulkanów były sprawką Apus
- duchów gór.. Zazwyczaj bóstwa zadowalały się ofiarami ze zwierząt, kiedy
jednak to nie skutkowało, aby przebłagać bogów trzeba było posunąć się do
najwyższego poświęcenia - ofiary pod postacią człowieka. Bogów przekupić mogła wtedy jedynie ludzka krew. Najczystszą krew
miały dzieci i właśnie je składano w ofierze. Co
ciekawe, kroniki wskazują na fakt, że ofiary doskonale wiedziały, co je czeka,
i co więcej - świadomie godziły się na taki los. Opisywano również ich dumę z
bycia wybrańcem, który przywróci równowagę światu przez swoją rolę posłańca,
który miał przekazać bogom prośby śmiertelników. Dzieci, które miały być złożone w ofierze, były często wybierane na
wiele lat wcześniej. Wtedy karmiono je świętą kukurydzą. Dla rodziców to było
wyróżnienie, że właśnie ich dziecko miało być złożone w ofierze. Niektóre
dzieci miały w wieku niemowlęcym specjalnie obwiązywane czaszki, aby
przypominały one górę, na której miały być złożone. Sama śmierć nie była końcem - wierzono w życie
pozagrobowe, zabijane w ofierze dzieci dołączały do bogów i swych przodków, a
ich kult i wznoszone do nich modlitwy mogły wyprosić łaskę u bóstw.
Ofiary z ludzi były składane wysoko w górach. Wysokogórskie,
zimne powietrze działa jak doskonała lodówka – mumifikuje idealnie ciała. Procesja składająca się z ofiary i towarzyszących jej
kapłanów oraz tragarzy niosących ofiarne dary, otoczona gromadą wiernych
udawała się nierzadko w najodleglejsze części imperium, aby dotrzeć do źródeł
problemów - plującego lawą wulkanu lub wysokiej góry, której wieczne śniegi
przestały nawadniać okoliczne pola. Wykańczająca wędrówka trwała nawet kilka
miesięcy, imperium rozciągało się z północy na południe na niemal 5000
kilometrów.. Ofiary zazwyczaj składano przed świtem, przy rozpalonym ognisku
inkantowano rytualne pieśni i tańczono, przygotowywano ceremonialne platformy.
Dzieci ubrane w tradycyjny, zdobny strój częstowano liśćmi koki i kukurydzianym
piwem chicha. W
zależności od bóstwa, które chciano przebłagać zostawiano antropomorficzne
metalowe figurki, srebrną i złotą biżuterię, morskie muszle lub pióra ptaków.
Przedmioty te miały charakteryzować cały kraj podzielony na trzy strefy:
wybrzeże, góry i dżunglę. Archeolodzy wskazują, że otępione alkoholem dzieci
niekiedy zostawały zabijane przez kapłanów ciosem drewnianej pałki chasqa chuqui w tył głowy, a czasem
wykończone trudnym marszem, zimnem i wysokością zasypiały i tak pozostawione
umierały z wyziębienia. Zwłoki układano zazwyczaj w pozycji płodowej lub ze
skrzyżowanymi nogami i opuszczano do przygotowanych wcześniej komór wykopanych
w ziemi lub wykutych w lodzie.
wikipedia.org
Do dziś odkryto 29
naturalnie zakonserwowanych ciał dzieci, pozostawionych na wysokich Andyjskich szczytach.
Ofiary popularnie, choć błędnie nazywane mumiami, poprzez niskie temperatury
panujące na szczytach gór i małą wilgotność powietrza mają zachowane w
nienaruszony stanie organy wewnętrzne i zamrożoną w żyłach krew..
Archeologist Johan Reinhard Photo credit: Courtesy Johan Reinhard
Zdjęcie z http://www.pbs.org/wgbh/nova/ancient/ice-mummies-inca.html
Wiele jeszcze
tajemnic kryją inkaskie ruiny.. Badacze i archeolodzy nieustannie próbują
odnaleźć odpowiedzi na zagadki minionych czasów.. Jedną z takich zagadek w
sektorze świątynnym jest budynek wyraźnie odmienny od pozostałych, niezwykle
precyzyjnie wykonanych budowli.. Ten czworoboczny budynek leżący pośrodku
kompleksu nieopodal Świątyni Słońca, wykonano z nieciosanego, polnego kamienia,
łączonego zaprawą.. Nieprecyzyjne i „amatorskie” wykonanie ścian sugeruje, iż
była to najmniej znacząca budowla na terenie sektora Intihuatana. Budynek posiada
wejściowe odrzwia i 10 niewielkich, trapezowych wnęk na wewnętrznych ścianach..
Do czego służył??. Na razie niestety nie udało się odpowiedzieć na to pytanie..
Przenieśmy się jeszcze
na chwilę w inkaskie czasy… Inkowie nie tylko byli doskonałymi inżynierami,
rolnikami, wojownikami i budowniczymi lecz także chirurgami.. Tak, tak, chirurgami…
Aby przedstawić dokładnie jeden z pierwszych przypadków znanych człowiekowi, operacji na otwartej czaszce, którą wykonali Inkowie na początku 16 wieku, amerykański malarz, historyk, nauczyciel sztuki - Alton Tobey wyjechał w 1965 roku do starożytnego miasta Inków Machu Picchu... Dowody wykazały, że zabieg ten znany jako trepanacja czaszki wykonywany był ówcześnie wiele razy w tym starożytnym mieście, a wskaźnik powodzenia operacji był wysoki. Zostało to wyraźnie wykazane przez odkrycie licznych czaszek, które miały ślady wycięcia fragmentu kości czaszki i ponownego jej zrośnięcia się co oznaczało, że wojownik poddany operacji trepanacji żył jeszcze co najmniej kilka lat, a rany sie zagoiły.. Na szkicu Tobeya widać jak wojownik, który poniósł w bitwie uraz czaszki jest operowany przez Inkaskiego arcykapłana-chirurga, aby zmniejszyć wewnętrzny nacisk na mózg..
Aby przedstawić dokładnie jeden z pierwszych przypadków znanych człowiekowi, operacji na otwartej czaszce, którą wykonali Inkowie na początku 16 wieku, amerykański malarz, historyk, nauczyciel sztuki - Alton Tobey wyjechał w 1965 roku do starożytnego miasta Inków Machu Picchu... Dowody wykazały, że zabieg ten znany jako trepanacja czaszki wykonywany był ówcześnie wiele razy w tym starożytnym mieście, a wskaźnik powodzenia operacji był wysoki. Zostało to wyraźnie wykazane przez odkrycie licznych czaszek, które miały ślady wycięcia fragmentu kości czaszki i ponownego jej zrośnięcia się co oznaczało, że wojownik poddany operacji trepanacji żył jeszcze co najmniej kilka lat, a rany sie zagoiły.. Na szkicu Tobeya widać jak wojownik, który poniósł w bitwie uraz czaszki jest operowany przez Inkaskiego arcykapłana-chirurga, aby zmniejszyć wewnętrzny nacisk na mózg..
Inkowie, którzy jak na ówczesne czasy mieli
bardzo wyrafinowane zrozumienie struktury czaszki, rozwinęli w znacznym stopniu
technikę inwazyjnej operacji uszkodzonej czaszki, usuwania wewnętrznych
odłamków mogących doprowadzić do śmierci oraz utrzymania pola operacyjnego
sterylnie. Do tych zabiegów
chirurgicznych starożytni Inkowie używali rytualnych noży Tumi
wykonanych z obsydianu (szkła wulkanicznego), miedzi lub brązu. Wyniki takich operacji oraz używane do nich narzędzia zobaczymy w
następnym odcinku mojej relacji z podróży, w Muzeum Larco Herrera w Limie,
gdzie znajdują się największe na świecie zbiory sztuki prekolumbijskiej..
Wzdłuż kamiennych
murów sektora świątynnego przechodzę na jego południowy kraniec, mijając po
drodze kilka budynków, których ściany wykonane są wręcz perfekcyjnie.. Jak
wynika ze schematu kompleksu Intihuatana, obok Świątyni Słońca znajdują się tutaj również inne świątynie, których mury są także
bardzo dobrej jakości. Ich konkretne ówczesne zadania i przeznaczenie, nie są
dokładnie znane do dnia dzisiejszego..
Na południowym
krańcu płaskowyżu, na którym zalega sektor Intihuatana, za świątynnymi murami
znajduje się niewielki plac. Jego zachodnim skrajem biegnie wąski, kamienny kanał wodny.. Kanał
ten jest swoistą wodną magistralą, zasilającą poszczególne sektory w wodę. Bieżąca woda jest dostępna
w całym mieście.. Wodny kanał ma
swój początek na zboczu T’antana Marca, nieopodal
inkaskiego cmentarza w północnej części górskiego grzbietu.. Z wysokości 3420 m
n.p.m opada on wzdłuż całego grzbietu po jego zachodniej stronie, przechodząc w
górnej części kompleksu przez dwa skalne akwedukty.. Kanał ten doprowadza wodę
w części świątynnej do kilku rytualnych, religijnych fontann. Przecinając
sektor Intuhuatana, na tym właśnie niewielkim placu skręca na wschód i
gwałtownie opada w dół dostarczając wodę do najniżej położonego sektora Pisaqa,
gdzie łączy się z innym kanałem, wpadającym do koryta rzeki Rio Chongo.. Jak z
tego widać, Inkowie byli także doskonałymi hydrologami…
Czas nagli, a za chwilkę trzeba będzie ruszać
dalej w kierunku parkingu oddalonego o 1,5 km, gdzie czeka na nas autokar, więc
pozostawiając resztę grupy szybko wchodzę na wzgórze wznoszące się kilkadziesiąt
metrów ponad placem, będące ostatnią skalną formacją, wypiętrzoną na
południowym krańcu potężnego, górskiego grzbietu twierdzy Pisac..
Widok ze wzgórza na świątynny sektor Intihuatana jest wyśmienity..
Widok ze wzgórza na świątynny sektor Intihuatana jest wyśmienity..
Spoglądając w prawo
na wschód widać położony w dole ostatni z sektorów – Pisaqa. Nie będziemy
wchodzić do tego sektora, więc opiszę go w paru zdaniach, jako że jego widok
będzie nam towarzyszył jeszcze przez jakiś czas, podczas schodzenia trawersem
zbocza w kierunku parkingu..
Sektor Pisaqa jest obszarem miejskim twierdzy, od którego całość ruin przybrała nazwę i od którego nazwę przybrało kolonialne miasteczko Pisaq.. Była to główna mieszkalna strefa zwana także "stare miasto". Sektor ten położony jest bezpośrednio w dole pod świętym sektorem Intihuatana, na obszarze dużej, półokrągłej skalnej półki zalegającej na wysokości 3250 m n.p.m. Jest to zestaw kolejnych 30 budynków, z których kilka ma ściany wykonane z kamiennych szlifowanych ciosów, zaś reszta z cegły adobe, mniej kunsztownej niż na innych obszarach mieszkalnych.
Sektor Pisaqa jest obszarem miejskim twierdzy, od którego całość ruin przybrała nazwę i od którego nazwę przybrało kolonialne miasteczko Pisaq.. Była to główna mieszkalna strefa zwana także "stare miasto". Sektor ten położony jest bezpośrednio w dole pod świętym sektorem Intihuatana, na obszarze dużej, półokrągłej skalnej półki zalegającej na wysokości 3250 m n.p.m. Jest to zestaw kolejnych 30 budynków, z których kilka ma ściany wykonane z kamiennych szlifowanych ciosów, zaś reszta z cegły adobe, mniej kunsztownej niż na innych obszarach mieszkalnych.
Jak doskonale widać na zdjęciu
satelitarnym, wokół całego terenu sektora
Pisaqa znajdują się tarasy rolnicze, zabudowane nawet do samego skraju potężnego urwiska…
Mija powoli czas zwiedzania twierdzy Pisac.. W
naszym dzisiejszym grafiku mamy jeszcze przejazd Świętą Doliną do Urubamby,
zatrzymując się po drodze na obiad w jednej z regionalnych restauracji oraz
popołudniowe odwiedziny we wspomnianej na początku relacji, małej indiańskiej
wiosce Chinchero.. Ruszam na końcu grupy z aparatem w ręce, wąską ścieżką
trawersującą strome, wschodnie zbocze kompleksu twierdzy.. W dole ukazują się
coraz wyraźniej kamienne zabudowania sektora Pisaqa.. Jest gorąco, sucho i bezwietrznie.. Przez kolejne minuty marszu czeka
nas mozolne i dość męczące schodzenie w kierunku parkingu..
Szlakowa trasa biegnąca trawersem zbocza,
przecina w pewnych miejscach uprawowe tarasy.. Początkowo jest dość wygodna i prowadzi
niewielkimi, kamiennymi stopniami.
Po pewnym czasie schody zamieniają się w wąską,
skalistą ścieżkę pokrytą suchym, skalnym żwirkiem i drobnym rumoszem
ujeżdżającym niebezpiecznie spod stóp.. Kto wędruje po górskich szlakach
doskonale wie, jak często tak niewinnie wyglądające szlakowe odcinki, są
niesłychanie zdradliwe.. Do czynnika niestabilnego podłoża dochodzi zmęczenie
wędrówką, temperaturą, duża wysokość (ponad 3300 m n.p.m) ujemnie wpływająca na
wydolność organizmu oraz moment nieuwagi podczas wykonywania kolejnego kroku i
wtedy nieszczęście gotowe.. W takich właśnie okolicznościach za moment wydarzy
się coś, czego nikt z nas nie mógł przewidzieć, a co stało się smutnym
wydarzeniem dla całej naszej zgranej grupki i nieszczęśliwym epizodem podczas
wyprawy do Peru…
W trakcie schodzenia szlakową ścieżką jedna z
naszych koleżanek nieszczęśliwie stawiając nogę na zdradliwym, niestabilnym
skalnym podłożu, ujeżdża jak na lodzie i upada na zboczu tak pechowo, że łamie
w stopie dwie kości (jak się okaże w ciągu dalszej akcji i diagnozy lekarskiej
– złamanie z przemieszczeniem).. Nie będę szczegółowo opisywał co dzieje się w
czasie kolejnych minut i jak ciężko jest ściągnąć poszkodowanego z takiej
niewygodnej, górskiej trasy na wysokości ponad 3 tyś. metrów bez pomocy
helikoptera. Wstępne ustalenia są szybkie i konkretne. Peruwiański przewodnik
zabiera całą naszą grupę w kierunku parkingu, tylko my z Jerzykiem i naszym
polskim opiekunem zostajemy, by zając się poszkodowaną koleżanką.. Po paru
minutach nerwówki, wstępnym zabezpieczeniu i udzieleniu pierwszej pomocy
poszkodowanej, szybkim kontakcie naszego opiekuna wyprawy z tubylcami i przybyciu
po około 30 minutach na tę wysokość okolicznych strażaków z noszami oraz
lekarza, rozpoczynamy akcję ratowniczą mającą na celu jak najszybsze
sprowadzenie noszy z poszkodowaną koleżanką do miejsca, gdzie może podjechać
karetka.. Środki przeciwbólowe, zaopatrzenie nogi, stabilne ułożenie i zabezpieczenie
poszkodowanej na noszach, mozolne schodzenie z noszami wąską ścieżką wzdłuż
stromego zbocza często zamieniając się miejscami z powodu zmęczonych rąk, podchodząc
w dwóch miejscach trasy do góry z powodu niemożności przeniesienia noszy nad
urwiskiem i cały czas szybkim marszem, byle do przodu.... Półtorakilometrowa droga
do najbliższego punktu, gdzie może podjechać karetka jest mozolna i często
obfitująca w ekstremalne przenoszenie noszy nad głową, przechodząc wąziutkimi
odcinkami szlaku nad skalnym urwiskiem. W niektórych momentach mdleją ręce, a w
piersi brakuje tchu i powietrza. Wysokość i temperatura dają się we znaki, ale
nikt nie „odpuszcza”. Robimy po drodze tylko dwa króciutkie postoje dla
zaczerpnięcia powietrza. Po ponad godzinnej akcji, przy pomocy trzech
ochotników ze Straży pożarnej w Pisac, miejscowego lekarza i dwóch okolicznych
mieszkańców, wspólnymi siłami docieramy do podnóża zbocza…
Na początku szerokiej, utwardzonej drogi, gdzie
mogła dojechać karetka, czeka już obsługa lekarska i szybki transport do
najbliższego szpitala w Cusco, a potem jak się okaże, przelot na operację do
kliniki w Limie… Wydarzenie smutne i wywierające przygnębienie na reszcie grupy,
jednak przypadki chodzą po ludziach i są sytuacje losowe, które niestety nie da
się przewidzieć.. Żegnamy się z koleżanką przed odjazdem karetki pocieszając ją
serdecznie. Dalszą opiekę nad nią przejmie polski rezydent zamieszkujący w Peru
i czuwający nad bezpieczeństwem turystów..
Powoli „pakujemy się” do autokaru i w nieco
minorowych nastrojach ruszamy w dalszą część zaplanowanej na dzisiaj wyprawy..
Chwila wytchnienia w autokarze, a potem smaczny posiłek w czasie obiadowej
sjesty powinny przywrócić podłamane nastroje.. Mkniemy autokarem asfaltową
drogą wijącą się dnem Świętej Doliny.. Podczas wyprawy do Machu Picchu podziwialiśmy zachodnią cześć
Świętej Doliny i przy tej okazji opisałem ją dość szczegółowo, tym razem
przejedziemy jej wschodni odcinek, wzdłuż wijącej się jej dnem rzeki
Vilcanota..
Wyrzeźbiona przez wartkie wody rzeki Vilcanota,
leżąca niedaleko od stolicy Inkaskiego Imperium Cusco, nadzwyczaj urodzajna Święta Dolina Inków rozciąga się
na przestrzeni ponad stu kilometrów..
Zamknięta z dwóch stron prastarymi miastami-twierdzami Pisaq i Machu
Picchu oraz położonym mniej więcej pośrodku miastem Ollantaytambo, zalega na
wysokości około 2800 m n.p.m. Ma
doskonały klimat, wspaniałą faunę i florę oraz wystarczającą ilość wody. Jest
nazywana rajem. Otoczona ośnieżonymi grzbietami górskimi i najwyżej na świecie
rosnącymi lasami. Podczas bezchmurnych nocy rozpościera się nad doliną
magiczny, roziskrzony gwiazdami dach zwany Mayu - Niebiańska Rzeka, w
cywilizacjach zachodnich znana jako Droga Mleczna. Obserwatora zaskakuje fakt,
że Droga Mleczna ciągnie się wzdłuż Świętej Doliny Inków, a w dniu przesilenia
zimowego (21 czerwca) chowa się w miejscu zachodzącego słońca, daleko za Machu
Picchu…
Po drodze w kierunku Urubamby mijamy niewielkie
indiańskie wioski, leżące w kanionie Świętej Doliny nad brzegami rzeki
Vilcanota.. Miejscowość Calca, przez którą właśnie przejeżdżamy jest jednym z ośmiu okręgów regionu
Cusco kierowanym przez wójta..
Calca to mała,
idylliczna wioska otoczona przez potężne szczyty Pitusiray (5800 m n.p.m) i
Sawasiray (5818 m n.p.m), będące głównymi masywami w łańcuchu górskim
Cordillera Urubamba, wchodzącym w skład Andów Wschodnich..
Widoczny po lewej Sawasiray (5818 m n.p.m) i po prawej Pitusiray (5800 m n.p.m)..
Widoczny po lewej Sawasiray (5818 m n.p.m) i po prawej Pitusiray (5800 m n.p.m)..
Zbliżenie na najwyższy szczyt Cordillera Urubamba
- Sawasiray 5818 m n.p.m (19088 stóp)..
Sawasiray - w języku Quechua sawa znaczy małżeństwo, a siray - szyć i w tym kontekście nie jest to małżeństwo krawca z krawcową hahaha, a raczej synonim związku lub zespołu kilku wierzchołków.... Szczyt ten znany jest również jako Qullqi Cruz co w języku indian Aymara i Quechua znaczy "srebrny krzyż".. Sawasiray wypiętrza się w kierunku północno-zachodnim od miasta Calca.
Sawasiray - w języku Quechua sawa znaczy małżeństwo, a siray - szyć i w tym kontekście nie jest to małżeństwo krawca z krawcową hahaha, a raczej synonim związku lub zespołu kilku wierzchołków.... Szczyt ten znany jest również jako Qullqi Cruz co w języku indian Aymara i Quechua znaczy "srebrny krzyż".. Sawasiray wypiętrza się w kierunku północno-zachodnim od miasta Calca.
Zbliżenie na Pitusiray 5800 m n.p.m. (19029 stóp), niższy brat Sawasiray, odległy od niego kilka kilometrów w linii
prostej.. Nevado Pitusaray jest masywem bardzo niespokojnym.. Średnio raz na 50
lat nawiedzają go silne trzęsienia ziemi o przeciętnej 7-8 stopni Richtera..
Trzęsienia powodują pękanie skalnych formacji i powstawanie głębokich szczelin
w masywie Pitusiray....
Płynąca Świętą Doliną rzeka Vilcanota (w późniejszym biegu
rzeka Urubamba) była dla Inków religijnym drogowskazem. Każdego roku w czasie
przesilenia zimowego organizowano uroczyste procesje z Cusco do miejsca, gdzie
z przełęczy górskiej wypływa rzeka Vilcanota i gdzie według mitologii inkaskiej
rodziło się słońce. Pielgrzymi kierowali się następnie na północny zachód,
zgodnie z biegiem rzeki i wzdłuż Niebiańskiej Rzeki na niebie. Według wierzeń
indiańskich, każdy fragment niebios ma swój odpowiednik na ziemi. Procesja była
zatem spełnieniem rytualnej czci Mayu (Drogi Mlecznej) i jej ziemskiego
odbicia, rzeki Vilcanota.
Po kilku kolejnych kilometrach, wjeżdżamy do następnej
miejscowości leżącej nad brzegami rzeki Vilcanote. Tym razem to większe,
malownicze, powiatowe miasteczko o nazwie Yucay, położone na wysokości 2858 m n.p.m.
Yucay jest jednym z bardziej interesujących i pięknych miasteczek Świętej Doliny Inków.. Leży w spokojnej okolicy pełnej historii i teraźniejszości.. Już w czasach Inków było miastem wypoczynkowym.. Przyjemny i delikatny klimat sprawia, że również obecnie jest celem wycieczek turystycznych.. Żyzna i urodzajna ziemia nawadniana wodami potoków górskich spływających z góry San Juana i masywu Chicon, stwarza warunki do rozwoju rolnictwa na dużą skalę.. W języku hiszpańskim słowo yucay oznacza uwodzenie lub urok.. Według legendy, był to osobisty majątek Inkaskiego władcy Huayna Capac. Od czasów starożytnych uznany za bardzo ważny ośrodek technologii wody i produkcji rolnej. To tutaj Inkaska szlachta spędzała czas na relaksie i odpoczynku..Taka nasza dawna Krynica czy Kudowa Zdrój..
..
Yucay jest jednym z bardziej interesujących i pięknych miasteczek Świętej Doliny Inków.. Leży w spokojnej okolicy pełnej historii i teraźniejszości.. Już w czasach Inków było miastem wypoczynkowym.. Przyjemny i delikatny klimat sprawia, że również obecnie jest celem wycieczek turystycznych.. Żyzna i urodzajna ziemia nawadniana wodami potoków górskich spływających z góry San Juana i masywu Chicon, stwarza warunki do rozwoju rolnictwa na dużą skalę.. W języku hiszpańskim słowo yucay oznacza uwodzenie lub urok.. Według legendy, był to osobisty majątek Inkaskiego władcy Huayna Capac. Od czasów starożytnych uznany za bardzo ważny ośrodek technologii wody i produkcji rolnej. To tutaj Inkaska szlachta spędzała czas na relaksie i odpoczynku..Taka nasza dawna Krynica czy Kudowa Zdrój..

Cechą charakterystyczną tego miasteczka są dwa
olbrzymie, stare drzewa Pisonay rosnące w centrum, na wprost niewielkiego kościoła stylu kolonialnym.
Nie są to takie zwykłe drzewa, jakby się mogło wydawać. Znajdowały one uprzywilejowaną
pozycję w symbolice Inków.. Otóż w mitologii Inkaskiej istnieje mit o
pochodzeniu Dzieci Słońca (tak nazywali siebie Inkowie), w którym występują symbole
dwóch drzew, ojca i matki dynastii Inków, odpowiednio Apo Tambo i Pachamama Achi.
W micie tym miejsce narodzin inkaskiej dynastii- Pacaritanpu (Dom Świtu),
lokuje się na planie ogromnego drzewa jako owoc w jego koronie... Dawniej w
miastach Świętej Doliny organizowano specjalne święto Pisonay, podczas którego
sadzono unikatowe gatunki drzew sprowadzonych z dżungli. Drzewa te stawały się
potem obiektem kultu i miały dla Inków ogromne znaczenie..
Okres mojej wizyty w Peru nie pokrywał się z
terminem kwitnienia tych pięknych drzew, więc by zaprezentować ich urodę oraz
scharakteryzować botanicznie ten gatunek, skrobnę kilka zdań i pokaże fotki z
okresu rozkwitu takiego drzewa..
Pisonay to drzewo o kolczastych gałęziach, dojrzewa osiągając do 14 m wysokości, 7 metrów średnicy... Liście pierzaste składające się z trzech małych listków. Kwiatostany w formie kłosów o długości 30-45 cm, składające sie z licznych pomarańczowo-czerwonych kwiatów.. Rozkwita w klimacie tropikalnym Andów na wysokościach pomiędzy 1200 i 2600 metrów n.p.m. Wymaga od 1500 do 2000 mm deszczu rocznie. Drzewa Pisonay w szczególności są sadzone i uprawiane na cele konsumpcyjne, ponieważ po przekwitnieniu zawiązują się strąki podobne do fasoli, w środku których znajdują się olbrzymie ziarna 2-7 cm długości, 1,5-3 cm szerokości i 3 cm grubości, zawierające w swym składzie 23 % białka. Nadają się one do przemysłowego stosowania w produkcji mąki, zup i koncentratów. Są również stosowane w medycynie ludowej jako regulator funkcji nerek i lek chroniący przed osteoporozą. Na fotkach poniżej drzewa Pisonay w pełnym rozkwicie..
Pisonay to drzewo o kolczastych gałęziach, dojrzewa osiągając do 14 m wysokości, 7 metrów średnicy... Liście pierzaste składające się z trzech małych listków. Kwiatostany w formie kłosów o długości 30-45 cm, składające sie z licznych pomarańczowo-czerwonych kwiatów.. Rozkwita w klimacie tropikalnym Andów na wysokościach pomiędzy 1200 i 2600 metrów n.p.m. Wymaga od 1500 do 2000 mm deszczu rocznie. Drzewa Pisonay w szczególności są sadzone i uprawiane na cele konsumpcyjne, ponieważ po przekwitnieniu zawiązują się strąki podobne do fasoli, w środku których znajdują się olbrzymie ziarna 2-7 cm długości, 1,5-3 cm szerokości i 3 cm grubości, zawierające w swym składzie 23 % białka. Nadają się one do przemysłowego stosowania w produkcji mąki, zup i koncentratów. Są również stosowane w medycynie ludowej jako regulator funkcji nerek i lek chroniący przed osteoporozą. Na fotkach poniżej drzewa Pisonay w pełnym rozkwicie..
http://www.growsonyou.com
http://www.panoramio.com
Po niespełna godzinnej jeździe i pokonaniu ok. 40
km trasy od momentu wyruszenia z Pisac, docieramy do miejscowości Urubamba, gdzie w przytulnej, lokalnej restauracji oddamy
się sjeście obiadowej i godzinnemu relaksowi pod parasolami na zielonym,
słonecznym patio wewnątrz obiektu..
Nie ma to jak dobry peruwiański, regionalny obiad
przy pięknych melodiach andyjskich, świetnie zagranych przez autentycznego
Indianina Quechua na fletni Pana…
Po obiadowej sjeście ruszamy w dalszą trasę.. Z Urubamby kierujemy się na południe w stronę naszej bazy w Cusco, lecz tym razem drogą przez Chinchero, gdzie planujemy kolejny przystanek.. Po opuszczeniu granic miasta Urubamba droga początkowo prowadzi pod górę, wijąc się licznymi serpentynami na grzbiet wzniesienia ponad miastem
Ten odcinek trasy cieszy oko pięknymi widokami
wyłaniających się w oddali na północy, ośnieżonych andyjskich szczytów.. Na
pierwszym planie charakterystyczny, zielony masyw wznoszący się bezpośrednio
nad miastem Urubamba o nazwie Cerro Saywa 4000 m
n.p.m, za nim na drugim planie ośnieżony
łańcuch górski – Nevado Chicon 5530
m n.p.m.
Zbliżenie na Cerro
Saywa (pierwszy plan), Nevado Chicon
(drugi plan)
Ośnieżone andyjskie szczyty w łańcuchu Cordillera Urubamba. Na
ostatnim planie – po lewej wierzchołek Nevado
Pumahuanca(5330 m n.p.m) oraz po prawej – Capacsaya(5044 m n.p.m)..
Autokar pokonawszy serpentyny wiodące na płaskowyż ponad
miastem Urubamba, mknie teraz coraz szybciej na południe, pozostawiając powoli
za plecami ośnieżone szczyty Andów i zielony wąwóz Świętej Doliny Inków..
Oddalając się od pasma gór Cordyliery Urubamba, na
pewien czas zmienia się krajobraz za oknami autokaru.. Miejsce ośnieżonych
szczytów i stromych wzniesień zajmuje wypłaszczony teren, pokryty połaciami pól
uprawnych..
W odległości ok.16 km od Urubamby mijamy rozlewiska
błękitnej Laguny Huaypo..
Parę minut po godzinie 15-tej, po pokonaniu
ponad 30 kilometrowej trasy z Urubamby, autokar zajeżdża na niewielki placyk
parkingowy w malowniczej, indiańskiej wiosce Chinchero, położonej na wysokości 3762 m n.p.m.. Ta mała indiańska wioska sennie uśpiona w dni powszednie, poza
godzinami niedzielnego targu, na który często przyjeżdżają autokary turystyczne,
była niegdyś gwarnym i ruchliwym centrum rolniczym Inków, łączącym w sobie 12
ayllus (gmin).. Położona wysoko, bo prawie na 4 tys. metrów, smagana wiatrem
równiny Anta, uważana jest według inkaskich wierzeń za mityczne miejsce
narodzin tęczy... Jak wspomniałem, życie nabiera tutaj rumieńców dopiero siódmego
dnia tygodnia... Mający już swoją sławę pośród turystycznej branży, niedzielny
targ w Chinchero, który rozpoczyna się o wczesnych godzinach rannych na bajecznie
usytuowanym placu poniżej kościoła, przyciąga dziesiątki turystów chcących
nabyć ludowe wyroby rękodzieła, tekstylia lub po prostu okoliczne ziemiopłody i
owoce.. Jest jednak jeszcze coś, dla czego warto tutaj zawitać.. To uroczy kolonialny kościół z obrazami
szkoły Cuscańskiej oraz inkaskie mury dawnego pałacu władcy Inki Tupaca Yupanki..
Wszytko to mam zamiar dokładnie obejrzeć i pospacerować po tej cichej,
indiańskiej osadzie..
Wąską, brukowaną uliczką stromo wznoszącą się do
góry, wzdłuż przyklejonych do siebie indiańskich domostw ciasno zabudowanych po
jej obydwu stronach, wędruję w kierunku centralnego placyku wioski znajdującego
się ponad 200 metrów wyżej.. Rozłożone wzdłuż ścian budynków po lewej stronie
uliczki stragany z tekstyliami i różnego rodzaju pamiątkami, wabią kolorytem barw..
Przy jednym z nich, czuwająca dzielnie Indianka na wypadek niespodziewanego
przyjazdu takiej grupki turystów jak nasza, zapraszającym gestem przywołuje do
swego handlowego dobytku, jednak widząc słabe zainteresowanie z naszej strony,
wciska się ponownie w sterty wełnianych pledów i oddaje błogiej drzemce.. Nawet
psy, które zazwyczaj plątają się wokół żebrząc o kawałek smakołyka, śpią snem
sprawiedliwym, wygodnie rozłożone na kamiennym bruku w cieniu straganów..
Po drodze mijam kilkoro indiańskich dzieci ubranych
w kolorowe, tradycyjne stroje i o dziwo!!! jednego czuwającego, ciekawskiego
szczeniaka, który węsząc z nosem przy ziemi zdaje się w ogóle nie przejmować
grupką intruzów we wsi…
Podejście z dołu wsi na główny plac targowy przez
kolonialnym kościółkiem jest nieco nużące.. Po drodze uważnie spoglądam na
kamienne ściany budynków, jakże diametralnie różniące się o tych widzianych w
inkaskich twierdzach Machu Picchu, Pisac czy Olantaytambo.. Domy we wsi
zbudowane są głównie z taniej, mułowej cegły adobe, wyrabianej z gliny, błota
lub iłu mieszanego z trawą lub słomą, a następnie suszonej na słońcu..
Na samym szczycie uliczki przed wejściem na centralny
plac wioski trzeba przejść po kilku schodach pod białym, łukowym sklepieniem.
Widoczny jest tutaj doskonale kamienny fundament z czasów inkaskich.. Łukowa
brama to część zabytkowych murów, należących niegdyś prawdopodobnie do
kompleksu pałacowego Inki Tupac Yupanki..
Po przejściu pod łukowym portalem wkraczam na
rozległy centralny plac wioski, zalegający przed widocznym na wprost, niepozornym białym kościółkiem w kolonialnym stylu,
pokrytym glinianą, wypalaną czerwoną dachówką. Tuż przed frontową ścianą
budynku kościoła stoi indywidualnie niewysoka, dwupiętrowa, charakterystyczną
dla tego stylu wieża dzwonnicowa.. Zaraz zajrzymy do wnętrza kościółka…
Zielony plac przed kościołem, na którym odbywa
się cotygodniowy, kolorowy targ wieje pustkami, jednak dwójka Indian dzielnie
czuwa na handlowym „posterunku” przy wyłożonych na trawie kolorowych wełnianych
pledach „poncho”, szalach, narzutach i paru pamiątkach peruwiańskich, czekając
na „zabłąkanych” w tygodniu turystów..
Zanim zajrzę do wnętrza kościoła przechodzę
kilkadziesiąt metrów dalej, na wyższy zielony taras, skąd widać doskonale cały
obszar wokół świątyni… Jak można zauważyć, ściany tego kolonialnego kościoła
oraz okolicznych przybudówek zostały wzniesione prostą techniką z suszonej
cegły adobe, na solidnych, kamiennych fundamentach dawnej świątyni Inków lub
królewskiego pałacu..
Kościół pochodzi z początku XII wieku i jak większość tego typu sakralnych budowli w Peru, został wybudowany przez misjonarzy ściągniętych tutaj z hiszpańskimi wojskami w czasach konkwisty, by zdominować i zapanować nad inkaską wiarą, obrzędami i bóstwami pradawnych mieszkańców tych ziem.
Kościół pochodzi z początku XII wieku i jak większość tego typu sakralnych budowli w Peru, został wybudowany przez misjonarzy ściągniętych tutaj z hiszpańskimi wojskami w czasach konkwisty, by zdominować i zapanować nad inkaską wiarą, obrzędami i bóstwami pradawnych mieszkańców tych ziem.
Po zachodniej stronie kościoła na środku wyższego,
zielonego tarasu stoi kilkumetrowej wysokości kamienny krzyż, zaś nieco dalej w
głębi placu widnieją niskie, parterowe zabudowania.. To prawdopodobnie w tamtym
miejscu znajdowała się pałacowa siedziba Inkaskiego monarchy Tupac
Yupanki..
Najbardziej uderzającą pozostałością okresu Inkaskiego Imperium jest
masywny mur wokół
głównego placu, który ma dziesięć trapezoidalnych nisz.
Kamienne ściany dawnych budowli i wiele innych ruin oraz tarasów rolniczych
(które są nadal w użyciu) przypisanych władcy Inków Tupac Yupanki oglądniemy za
chwilę, tymczasem zajrzyjmy do wnętrza kolonialnego kościółka.. Muszę tutaj
zaznaczyć, że jak w większości tego typu obiektów wejście jest płatne i trzeba
wykupić tzw. "boleto Turistico" czyli bilet wstępu na teren ruin i
kościoła.... Fotografowanie wnętrza kościoła jest zabronione i dość
skrupulatnie pilnowane przez osobę nadzorującą wycieczki.. Jednak mamy pewne
przywileje, będzie zatem można ujrzeć na fotkach ciekawe wnętrze kościoła..
Już pierwsze malowidło naścienne tzw. mural nad łukowym portalem wejściowym do tego
niepozornego kościółka robi wrażenie.. Widać na jego przykładzie wymieszanie
dawnej symboliki inkaskiej ze scenami typowo chrześcijańskimi i wizerunkiem
Najświętszej MP.. Jest też motyw zwycięskiej Pumy nad jadowitym stworzeniem
podobnym do rogatego węża, a pod spodem scena batalistyczna walczących Inków ze
zbrojnymi żołnierzami konkwisty.. Symbolika jednoznaczna..
Wnętrze kościoła, który na zewnątrz nie robi wrażenia, jest wyjątkowo
bogate.. Pośrodku olbrzymi złoty ołtarz z tzw. nastawą ołtarzową,
rozbudowany do dwukondygnacyjnej kompozycji rzeźbiarskiej wokół rzeźby NMP
umieszczonej w niszy pośrodku ołtarza nad tabernakulum..
Sufit i ściany pokryte są pięknymi, kolorowymi, misternie malowanymi motywami kwiatowymi i religijnymi..
Na ścianach wiszą duże obrazy słynnej cuscańskiej
szkoły malarskiej przedstawiające
sceny religijne.... Kościół otwarty jest w niedzielę na mszy..
Z chłodnego, zacisznego, przesyconego zapachem świec i kadzidła wnętrza kościoła wychodzę na zalany słońcem, promienny plac przed świątynią, otoczonym wysokim, masywnym 3-metrowym kamiennym murem dawnej inkaskiej hacjendy Inki Tupac Yupanki.. Labiryntem wąskich przejść schodzę na niższe tarasy inkaskiej budowli, połączone ze sobą krótkimi odcinkami kamiennych schodów..
Czy te pradawne ruiny faktycznie były dziełem inkaskich budowniczych i który władca tak naprawdę tutaj miał swe włości??.. Na te oraz inne pytania historyczne i archeologiczne miał odpowiedzieć badawczo-archeologiczny projekt, zrealizowany przez hiszpańską Misję Archeologiczną w Chinchero.. Podstawowe cele projektu koncentrowały się na badaniu historii miejsca ruin w Chinchero przez czterech Hiszpanów: historyka i antropologa prof. Manuel Ballesteros, historyka sztuki prof. Enrique Marco Dorta, etnologia prof. Claudio Esteva i antropologa, archeologa, etnografa i historyka prof. José Alcina. Wykopaliska i prace terenowe prowadzono w sezonach 1968, 1969,1970.
Poniżej dokładna rekonstrukcja całego inkaskiego kompleksu Chinchero, wykonana na podstawie pozostałości i wykopalisk archeologicznych..
Badania dowiodły, że kompleks w Chinchero zbudowali
Inkowie. Długie, kamienne ściany ułożone w typowym inkaskim stylu nie dawały żadnych
wątpliwości..
Podczas wykopalisk wykonanych na terenie ruin Chinchero odsłonięto wiele zarysów murów, systemy odwadniające do rozprowadzania wody dla mieszkańców kompleksu, różne struktury cywilne i religijne ówczesnego inkaskiego miasta...
Skomplikowane tarasy, w jakie przekształcono górskie stoki poza
obrębem wsi, były również jednoznaczne z kulturą Inkaską..
Rezultaty prac archeologicznych wykazały, że
architektoniczne pozostałości Chinchero były miejscem wypoczynku (blisko
stolicy Imperium - Cuzco) specjalnie zbudowanym dla Inkaskiego władcy Tupac Yupanki i jego otoczenia.. Nic
więc dziwnego, że większość ceramiki
oraz innych wykopanych przedmiotów okazało się należeć do epoki Imperium Inków.
Niemniej jednak, pewne fragmenty ceramiki znalezione na miejscu wykopalisk w
jednym z sektorów ruin Chinchero, potwierdziły wcześniejszą obecność innych
grup w tym rejonie, prawdopodobnie etnicznej grupy Ayamarca (1200-1480 AD),
podbitej pod koniec XIV w. przez Inków.
Widok kamiennego muru kilkusetmetrowej długości, okalającego kompleks Chinchero..
Widok kamiennego muru kilkusetmetrowej długości, okalającego kompleks Chinchero..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz