KRYWAŃ (2495 m n.p.m.)
Święta Góra Słowaków
Pierwsza połowa września
zarezerwowana była w moim urlopowym grafiku na wędrówki po słowackiej części
Tatr Wysokich i paśmie Małej Fatry.. Przebywając w gościnie u moich słowackich
przyjaciół w Popradzie, wykorzystywałem pogodne, wrześniowe dni na wędrówki po
słowackich Tatrach Wysokich.. Przemierzyłem kilka ciekawych szlaków, zebrałem
sporo materiału fotograficznego na kolejne fotoreportaże, a przede wszystkim
psychicznie wypocząłem od zgiełku codzienności i zabieganego życia.. Po relacji
z wyprawy na Sławkowski Szczyt przyszła pora na opowieść i piękne fotki z kolejnej
wędrówki.. Będzie to
malownicza wspinaczka na kultową słowacką górę, opiewaną w Hymnie Słowacji,
pieśniach, podaniach ludowych, poezji, uwiecznioną w herbie Słowackiej
Republiki Socjalistycznej (wieczny ogień na tle góry), a od 1 stycznia
2009 r. także na słowackich monetach o nominale 1, 2 i 5 €.. Góra ta
zajmuje szczególne miejsce w sercach Słowaków, identyfikowana jest z narodową
walką o niepodległość Słowacji. W 1967 w
słowackiej ankiecie uznana została za najpiękniejszy szczyt Tatr.. Mowa oczywiście o
wyniosłym i majestatycznym Krywaniu (2495 m n.p.m.), narodowej górze Słowaków. I choć w ciepłe, letnie dni jest on mocno oblegany przez turystów, a
jego zdobycie, ze względu na długość szlaku, wymaga od odwiedzających go
turystów sporego wysiłku fizycznego, szczyt ze wszech miar wart zdobycia.
Ciepły, wrześniowy
poranek zapowiadał piękny dzień.. Gdy tylko dźwięk budzika wyrwał mnie z
błogiego snu, od razu wyskoczyłem z łóżka, szybko uwinąłem się z poranną
toaletą i zszedłem do kuchennego aneksu, gdzie słychać już było krzątająca się
po domu gospodynię... Lenka, żona mojego słowackiego przyjaciela, u którego
przebywałem w gościnie, opanowała już kuchenne rewiry i przygotowywała dla mnie
suchy prowiant na wyprawę w góry oraz parzyła aromatyczną kawę, której zapach
powoli roznosił się po całym domu… Przywitałem się, zamieniliśmy parę zdań,
naprędce wypiłem kubek mocnej, czarnej kawy, zabrałem plecak, przygotowane
kanapki i szybko „wyparowałem” z budynku w stronę zaparkowanego na podwórku
samochodu.. Powiadają, że pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł, jednak mój
szybki wyjazd w góry był podyktowany całkiem inną przyczyną.. Celem wyprawy był
Krywań, a jak już wcześniej wspomniałem, jest to narodowa góra Słowaków, która w
pogodne dni oblegana jest przez dość liczne „pielgrzymki” zarówno słowackich
jak i polskich turystów.. Aby więc jak najwcześniej wyruszyć na szlak,
postanowiłem wczesnym rankiem dotrzeć na parking przy Tatrzańskiej Drodze
Młodości, w miejscu zwanym Trzy Źródła lub jak kto woli - Tri studničky … Jadąc od Popradu
w kierunku Szczyrbskiego Plesa spoglądałem przez szybę samochodu jak budzi się
wrześniowy dzień, a na czerwono-złoto-pomarańczowym niebie wstaje powoli zza
górskich grzbietów jasne, poranne słońce..
Wjeżdżając w rejon
podnóża Tatr Wysokich od strony wschodniej i kierując się na ich zachodni
kraniec, aby docelowo dotrzeć do Trzech Źródeł, skąd rozpocznie się moja
wędrówka na szczyt Krywania, mam okazję kolejny raz podziwiać cały łańcuch
pięknych, słowackich, tatrzańskich szczytów od Kiezmarskiego i Łomnickiego
Szczytu począwszy, poprzez znajomego z poprzednich wędrówek „Sławka”(Slavkovsky
Stit), groźnego Gerlacha, ostrą grań Kończystej, aż po wyniosły szczyt
Krywania.
I chociaż drogę tę
pokonałem już niezliczoną ilość razy w ciągu mojego wieloletniego wędrowania po
tatrzańskich szlakach, to za każdym razem ukazuje się mym oczom inaczej, odkrywając
piękno swych plenerów w odmiennych odsłonach barwy, światła i cienia w
zależności od pory dnia i pór roku..
Trasa dojazdu południowym
podnóżem Tatr Wysokich do parkingu przy Trzech Źródłach biegnie ładną
krajobrazowo i wygodną drogą numer 537 zwaną Tatrzańską Drogą Młodości, będącą
zachodnią kontynuacją Drogi Wolności (Cesta Slobody), opisywanej już kilka razy
przeze mnie w poprzednich postach.. Droga Młodości zaczyna się w Szczyrbskim
Jeziorze, a kończy w rejonie Liptowski Mikulasz..
Po niespełna 30
minutach jazdy od momentu wyruszenia z mojej bazy wypadowej u znajomych
Słowaków, około 7 kilometrów za Szczyrbskim Plesem, po prawej stronie szosy
wyłonił się w oddali majestatyczny i dość charakterystyczny wierzchołek
Krywania – cel mojej dzisiejszej wspinaczki…
W ciągu kilku kolejnych
minut jazdy Tatrzańską Drogą Młodości dotarłem do
przystanku autobusowego „Chata kpt. Raśu” i placu parkingowego na kilkadziesiąt
samochodów, znajdującego się po prawej stronie szosy, na obszarze Bielańskiej
Doliny. W sezonie pobierane są tutaj opłaty… Z tego miejsca rozpoczyna się moja
dzisiejsza marszruta na szczyt Krywania..
Trasa w obydwie strony to około 13 km
wyczerpującego podejścia i zejścia, przy ponad 1360 m przewyższenia oraz czasie
przejścia ok. 6 godz.30 min., nie wliczając postojów na odpoczynek… Jak z tego
wynika szlak mozolny, bez większych ekspozycji lecz wymagający dość dobrej
kondycji fizycznej i sporo samozaparcia.. Poniżej mapki i wykresy oraz
charakterystyka trasy..
Na początku parkingu, kilkanaście metrów przed
budką poboru opłat, w prawo do lasu odbija stara asfaltowa droga, prowadząca
niegdyś do nieistniejącego obecnie schroniska Ważeckiego nazywanego także Chatą
kpt. Raśu.. Po opłaceniu haraczu parkingowego w wysokości ok. 5 €, zabraniu
plecaka i sprzętu foto, ruszam wąską, asfaltową dróżka w las. Po prawej stronie
tablica informująca o kierunku wędrówki na Krywań, a także w stronę Jamskiego
Stawu (Jamske Pleso)..
Po 200 metrach spaceru dochodzę do rozwidlenia
dróg i miejsca, gdzie dawniej zalegała piękna, duża polana usiana wiosną
niezliczoną ilością krokusów.. Biegnie tędy
zielony
szlak od strony Szczyrbskiego Jeziora w kierunku szczytu Krywania(2495 m n.p.m)
przez Tri Studnićky(1140 m n.p.m.) i Gronik(1576 m n.p.m.), a także szlak
czerwony
Magistrali Tatrzańskiej, prowadzący również z kierunku Szczyrbskiego Jeziora,
lecz przez nieco wyżej położone partie lasu oraz rejon Jamskiego Stawu (Jamske
Pleso) i zmierzający na zachód w stronę osady Podbańska..


Zniszczona asfaltowa droga prowadzi w kierunku
resztek ogrodzenia, w miejscu dawnych zabudowań schroniska Ważeckiego.. Obecnie
teren ten rozryty przez ciężki sprzęt do prac leśnych, usłany stertami suchych
gałęzi i wielkich pni po wyrębie lasu oraz sporą ilością śmieci, odsłania
oblicze niegdysiejszego kataklizmu - słynnej Wielkiej Kalamity – huraganowego
wiatru z 19 listopada 2004
roku, który zniszczył kilka słowackich, podtatrzańskich miejscowości i powalił
doszczętnie drzewa na powierzchni co najmniej 14 tys. ha. Zniszczeniu uległo
wtedy około 60% populacji świerka w słowackich Wysokich Tatrach (pisałem o tej tragedii dość szczegółowo podczas wędrówki na Sławkowski
Szczyt)…
Pod zwałami gruzu i kamieni, porośnięte
chaszczami i młodymi siewkami świerka, kryją się fundamenty schroniska
Ważeckiego.. Aby czas nie zatarł w pamięci okresu świetności tego
nieistniejącego już obiektu, skrobnę parę zdań o historii powstania
schroniska..
HISTORIA SCHRONISKA WAŻECKIEGO
Schronisko Ważeckie - słow. Važecká Chata znane
było wcześniej także jako Kertészova Chata oraz Chata kpt. Rášu. Zbudowane
zostało w 1961 roku u podnóży słowackich Tatr Wysokich na wysokości 1180 m
n.p.m. Skąd wzięło się kilka różnych nazw tego obiektu??... Już wyjaśniam..
Pierwsze schronisko zbudował w tym miejscu w latach 1933-1934 Jozef Kertész,
wcześniejszy dzierżawca Vortubovej Chaty w Dolinie Białych Stawów, a także schroniska
w Dolinie Koprowej.. Drewniany dom z mieszkalnym poddaszem po rozbudowie w 1935
roku mieścił 58 łóżek dla turystów. Stał na gruntach kupionych od mieszkańców
Ważca i na zasadzie umowy był schroniskiem KČST - Klubu Czechosłowackich
Turystów (cz. Klub Československých Turistů) - na terenie ówczesnej
Czechosłowacji.. Stąd jego dawna nazwa Vażecka
Chata KČST pod Krivańom. W latach wojny schronisko było bazą etapową
polskich kurierów i uciekinierów, z którymi Kertész i jego żona Zlatica z
narażeniem życia współpracowali, jak również kryjówką Żydów. 27 września 1944
roku budynek spalili Niemcy, dzień po walce stoczonej z 50-cio osobową częścią
oddziału partyzanckiego „Vysoke Tatry”. Zasługi wojenne Kertésza nie zostały
docenione. Jako jedyni oddali mu hołd Polacy w swoich publikacjach oraz nadając
mu pośmiertnie odznaczenie wojskowe..
Fotki archiwalne schroniska Važecká Chata
Kolejny budynek na polanie wzniesiono w latach
1957-1961 jako Chata kpt. Raša. Nowo
postawione schronisko „odziedziczyło” patrona, kpt. Jána Raša, po zniszczonym
przez ogień w roku 1956 Schronisku Furkotnym. Ján Rašo był uczestnikiem
Słowackiego Powstania Narodowego z roku 1944. Chata jego imienia została
postawiona w przybliżonym miejscu śmierci powstańca z 26 września 1944, na
ścieżce łączącej Podbańską ze Szczyrbskim Jeziorem, około dziesięciu minut
pieszo z Trzech Źródeł. Do roku 1965 było otwartym dla wszystkich schroniskiem
z 88 miejscami noclegowymi i doskonałą bazą wypadową wyjść na Krywań, potem od
roku 1970 m.in. z powodu niewielkiej odległości od szosy zostało zamienione w
dom wczasowo-wypoczynkowy przedsiębiorstwa „Prior” z Koszyc. Po prywatyzacji w
1995 roku nie był on już użytkowany i kilka razy zmieniał właściciela, aż w
końcu 30 marca 1999 roku spłonął całkowicie.. Pozostały zarośnięte fundamenty
oraz zapuszczony symboliczny grób kpt. Raśu..
Fotki archiwalne Chata kpt. Rášu położonego na
wys.1180 m n.p.m.
Po paru chwilach postoju ruszam dalej za znakami
zielonego
szlaku… Od ruin dawnego schroniska Ważeckiego sfatygowana, asfaltowa imitacja
dawnej drogi odbija pod skosem w lewo i biegnie nieco w dół, w kierunku głównej
Drogi Młodości.. W rejonie przysypanych gruzem fundamentów schroniska z
zielonym
szlakiem łączą się znaki
czerwone
Tatrzańskiej Magistrali, biegnące od strony Jamskiego Stawu (Jamske Pleso) i
zmierzające na zachód w stronę osady Podbańska.. Do Trzech Studniczek znaki
czerwone biegną wspólnie ze znakami zielonymi… Schodzę około 300 metrów w
kierunku głównej szosy, lecz nie dochodzę do niej ponieważ bita droga skręca
gwałtownie w prawo i odbija w górę, w kierunku leśnej osady Tri Studnićki (Trzy
Źródła).. W czasie marszu tym odcinkiem szlaku, po raz drugi dzisiejszego dnia
wyłania się cel mojej wędrówki – szczyt Krywania, jednak teraz w nieco bliższej
perspektywie.. Zasnuty jeszcze delikatną, poranną mgiełką i powolutku
rozświetlany promieniami wschodzącego słońca, na tle błękitnego nieba rysuje
się jego nieco zakrzywiony wierzchołek.. Hmm, fajnie się mówi – w nieco bliższej perspektywie – jak do
szczytu około 7 km wspinaczki i prawie 4 godziny marszu non-stop pod górę!!!...



Biegnąca lekko pod górę wąska droga, doprowadza
do niedużego mostka na górskim potoku Bielańska Woda.. Tutaj pseudoasfalt
kończy się definitywnie i dalej znaki
zielonego szlaku prowadzą utwardzoną
drogą w kierunku widniejących nieopodal zabudowań.. Na prawym brzegu
Bielańskiej Wody, na wysokości 1150 m n.p.m. stoi kilka drewnianych domków
leśnej osady Tri Studnićki (Trzy Źródła)..

Wkraczam
pomiędzy drewniane zabudowania. Otulona poranną ciszą, skryta w cieniu
rosnących tutaj wysokich świerków i dużych drzew jarzębiny, niewielka osada położona
na polanie Trzy Studniczki zdaję się być wyludniona… Nawet pies z kulawą nogą
nie pokwapił się zaszczekać na mój widok… Przed drewnianymi domami stoi kilka samochodów..
Podchodzę na środek niewielkiego placyku, gdzie ustawiono solidny drewniany
szlakowskaz.. W porannej ciszy dociera do mych uszu cichutki szmer wypływającej
nieopodal strugi wody.. Z ocembrowanego drewnianymi balami ujęcia, wypływa
tutaj krystaliczne czysta woda „Trzech Źródeł”.. Warto ją zakosztować, ponieważ
odznacza się ona wyjątkowymi walorami smakowymi. Powyżej źródełka ustawiono kilka
drewnianych ławek i niewielką, drewnianą altankę dla wędrujących turystów..
Chwilka postoju, łyk zimnej, źródlanej wody i
kilka zdań o historii powstania tej leśnej osady..
OSADA TRZY ŹRÓDŁA (Tri Studnićki)
Studzienka lub ze słowacka Studniczka w polskiej góralskiej gwarze znaczy – źródło, stąd nazwa
polska Trzy Źródła.. Stojąca tutaj do dziś leśniczówka została wystawiona w
1907 roku przez Zarząd Lasów Państwowych z Liptowskiego Hradku. Miała ona pokój
z kilkoma łóżkami dla turystów wędrujących na Krywań.. Po doprowadzeniu linii
telefonicznej stanowiła ona punkt alarmowy Horskiej Slużby. Od 1933 roku
turyści nocowali jednak już w większości we wspomnianym Ważeckim Schronisku,
wybudowanym o 10 minut drogi od leśniczówki.. Wypływające nieopodal źródła
badał już w 1813 roku Göran Wahlenberg - szwedzki lekarz, botanik, geograf i geolog, badacz flory
Skandynawii, Alp i Karpat. W 1813 r. prowadził badania botaniczne i
geograficzne w Tatrach (w ich obecnie słowackiej części) oraz w Małej i
Wielkiej Fatrze, Górach Choczańskich i Niżnich Tatrach… Do dzisiaj stoi tu
kilka budynków mieszkalno-gospodarczych. Aktualnie są to zabudowania TANAP-u
będące m in. jedną z baz służących do zwózki drzew z okolicznych lasów,
powalonych w huraganie 2004 roku.
W tym miejscu znajduje się także zbieg szlaków turystycznych.
Poza
zielonym
biegnącym w jedną stronę na Krywań (dokładnie do „rozstaju pod Krywaniem”,
gdzie spotyka się ze szlakiem niebieskim), a w drugą stronę wzdłuż Drogi
Wolności do Szczyrbskiego Jeziora, miejsce to przecina również wspomniany
czerwony
szlak Magistrali Tatrzańskiej prowadzący w jedną stronę do Szczyrbskiego
Jeziora przez Jamski Staw, a w drugą do Podbańskiego. Swój początek ma tu
również malowniczy szlak
niebieski
biegnący Doliną Koprową, a potem Hlińską, wnoszący się na Wyżnią Przełęcz
Koprową i dalej zbiegający z niej przez Dolinę Mięguszowiecką do Szczyrbskiego
Jeziora.



Moja szlakowa ścieżka prowadząca na szczyt
Krywania będzie znakowana na
zielono,
aż do momentu dojścia w rejon Krywańskiego Źlebu, gdzie rozpocznę końcowe
podejście na szczyt za znakami
niebieskimi,
lecz to dopiero za ok.2,5 godzinki marszu.. Spoglądam na zegarek.. Jest
dokładnie godzina 7:30.. Od tego momentu kończą się sentymenty i lajtowy górski
spacerek. Rozpoczyna się długie, żmudne i męczące podejście, prowadzące przez
pierwszą godzinę głównie świerkowym, górnoreglowym lasem. Od tego momentu
trzeba pokonać ponad 1350 metrów przewyższenia, aby znaleźć się na szczycie
Krywania. W drogę…


Od szlakowskazu droga prowadzi w górę, w
las. Początkowy obszar lasu, przez który
wędruję jest porośnięty dość rzadko wysokimi świerkami.. To efekt wycinki wielu
drzew po wspomnianej, wielkiej huraganowej katastrofie z 2004 roku.. W ciągu
kolejnych paru minut łagodne podejście leśną dróżką wyprowadza mnie na obrzeże lasu.. Po prawej
stronie ukazuje się zalana promieniami jasnego, porannego słońca, rozległa widokowa polana, porośnięta siewkami
młodych świerków, modrzewi i krzewów górskiej jarzębiny.. Pośród tej soczystej
zieleni na wysokich łodygach wyrastają kępy różowo-czerwonych kwiatostanów
Kiprzycy Wierzbówki, rośliny dość pospolitej na górskich obszarach, lecz
nadającej tatrzańskim polanom barwnej kolorystyki w czasie kwitnienia.. Ta
wielka widokowa polana nosi nazwę Polany Krywańskiej..
Polana Krywańska zalega na wysokości 1200-1250 m
n.p.m. Jej dawne granice zatarły wichury wyłamując okalające ją lasy.. Odegrała
ona poczesną rolę w dziejach turystyki tatrzańskiej. W roku 1806 stanęło tutaj
pierwsze znane w Tatrach „schronisko” – najpierw jako chatka będąca bazą
wypadową planowanej wycieczki na Krywań arcyksięcia Józefa. W 1813 roku kilka
nocy spędził w niej wspominany już Göran
Wahlenberg - szwedzki lekarz, botanik, geograf i
geolog, badacz flory Skandynawii, Alp oraz Karpat, który w tym czasie prowadził
badania botaniczne i geograficzne w Tatrach.. O owym turystycznym schronieniu
pisze także w 1861 roku Kazimierz Łapczyński jako o „porządnym szałasie, zbudowanym umyślnie dla wędrujących na Krywań”..
Koleba ta została zniszczała przed końcem XIX wieku i już nikt potem nie starał
się jej odbudować..
Wędrując przez obszar Polany Krywańskiej, po
kilku minutach zbliżam się powoli do górnej granicy lasu..
Spoglądam jeszcze przez moment w kierunku zachodnim.. W oddali ponad linią lasu wznosi się łańcuch Tatr Zachodnich..
Spoglądam jeszcze przez moment w kierunku zachodnim.. W oddali ponad linią lasu wznosi się łańcuch Tatr Zachodnich..
Ścieżka
zielonego
szlaku ponownie zagłębia się w świerkowy las, wznosząc się systematycznie coraz
bardziej stromo w górę, południowym zboczem Gronika(1576 m n.p.m.).. Zaczyna
się ciąg nużących i mozolnych zakosów. Drogę niejednokrotnie tarasują powalone
drzewa i sterty korzeni, jednak nie ma większego problemu z ich obejściem..
Strome zbocze ogołocone na tym odcinku trasy z drzew, porastają krzewy malin i
bujnie rosnące byliny, pośród których wznoszą się suche kikuty świerkowych
pni..

Po półgodzinnym marszu pod górę od momentu
wyjścia z Trzech Studniczek, docieram w dość charakterystyczne miejsce na
zboczu Gronika.. Na wysokości ok.1450 m n.p.m. przy szlakowej ścieżce ustawiono
drewnianą tablicę informacyjną, niewielką ławeczkę oraz metalową tablicę przymocowaną
do granitowego głazu, upamiętniającą śmierć kpt. Śtefana Moravki. Kto to był i
co to za miejsce, które zostało w ten sposób tutaj upamiętnione???... Już
wyjaśniam..


SCHRON PARTYZANCKI NA ZBOCZU GRONIKA
Zimą 1944-45 roku w lasach na zboczach Gronika
działający na tym terenie partyzancki oddział „Vysoke Tatry” zbudował ziemiankę
i umocnienia wojskowe. 14 stycznia 1945 roku oddział został zaskoczony w tym
miejscu przez Niemców. Doszło do krwawej walki, w której zginęło 7 partyzantów,
a kilku dostało się do niewoli. Wśród zabitych byli kpt. Moravka oraz znany
taternik, ratownik górski oraz lekarz oddziału partyzanckiego, Zoltan Brüll. Poległych 5
dni później pochowano na cmentarzu w Kokawie Liptowskiej, a po wojnie
przeniesiono w inne miejsca. Moravka spoczął nad Szczyrbskim Jeziorem, a Brüll
w rodzinnej miejscowości Lučenec..
Jak wspomniałem, partyzanci zbudowali w tym rejonie podziemne schronienie
i umocnienia.. Od pamiątkowej tablicy stojącej przy szlakowej ścieżce, odchodzi
w prawo wąska ścieżynka, która po 150 metrach doprowadza do zrekonstruowanego w
1981 roku bunkra partyzanckiego.. A oto i sam bunkier-ziemianka oraz wmurowana
obok pamiątkowa tablica z nazwiskami poległych partyzantów..
…. oraz widok zrekonstruowanego wnętrza jednego z partyzanckich bunkrów-ziemianek wraz z wyposażeniem (fot. Wikipedia.org)
Około 10 minut zajęło mi dokładniejsze poznanie tego upamiętnionego miejsca. Czas mam dobry, a myślę, że na trasie spokojnie nadrobię ten postój.. Ruszam w dalszą wędrówkę.. Od kamienia z tablicą pamiątkową ścieżka początkowo stromo pnie się przez uschnięty las.. W miarę upływu czasu podejście nieco łagodnieje, a przebieg szlaku prostuje się.. Ścieżka nie prowadzi już zakosami, lecz wznosi się trawersem południowo-zachodniego zbocza Gronika, zmierzając w rejon jego zalesionego szczytu. Zarówno wschodnie zbocza Gronika (słow. Grúnik, 1576 m) opadające do Gronikowskiego Źlebu jak i zachodnie opadające ku Dolinie Koprowej zostały w 2007 roku zaatakowane przez korniki. Obecnie większość drzew to suche przestoje, z czego znaczna ich część została powalona na ziemię..
Po kilkunastu
minutach od wyruszenia spod partyzanckiego bunkra, szlakowa ścieżka wyprowadza
na polanę, zalegającą na zboczach Gronika.. Ta stosunkowo niewielka, słoneczna
polanka położona na wysokości około 1470 m n.p.m. nosi nazwę Polana Kosarzysko.
Paradoksalnie zyskała ona na bardziej rozległej panoramie widokowej, dzięki
inwazyjnej działalności kornika.. Powalone, uschnięte świerki otwarły szerokie
widoki zarówno w kierunku południowo-wschodnim jak i południowo-zachodnim..
Kierunek
południowo-wschodni i południowy to panorama zielonej Doliny Białego i Czarnego
Vagu, zalesione tereny Narodowego Parku Niżne Tatry oraz widoczne na horyzoncie
pasmo Niźnych Tatr..
Kierunek południowo
zachodni i zachodni to wznoszące się w oddali pasmo Tatr Zachodnich z
widocznymi łańcuchami grzbietów Kamienistej, Bystrej i Otargańców.. Tatry
Zachodnie będą doskonale widoczne z położonej kilkaset metrów wyżej - Niżniej
Przehyby, wzniesienia w głównej grani odnogi Krywania, gdzie prawdopodobnie
dotrę za następne 30 minut wędrówki..
W rejonie Polany
Kosarzysko ścieżka
zielonego szlaku skręca ostro w prawo na
wschód i północny-wschód, trawersując teraz łagodnie wschodnie zbocza Gronika..
W dalszym ciągu towarzyszą mi widoki uschniętych, świerkowych kikutów, jednak
dzięki temu mam doskonały podgląd na wyłaniający się w oddali, stożkowy szczyt
Krywania..

Po około 45
minutach dość szybkiego marszu od momentu wejścia na
zielony szlak w Trzech Studniczkach, docieram
na wysokość około 1570 m n.p.m w rejon szczytu Gronika… Szlakowa ścieżka omija
sam wierzchołek Gronika(1576 m n.p.m.) od wschodniej strony, pozostawiając go
po lewej ręce.. Charakterystycznym znacznikiem rejonu szczytowego Gronika jest
widoczny na fotkach poniżej, skalny rumosz po lewej stronie ścieżki..

Po minięciu
kulminacji Gronika wąska, kamienista, szlakowa ścieżynka zaczyna stopniowo
opadać w dół, dając nam chwilowe wytchnienie i doprowadzając do niewielkiej przełączki
oddzielającej wschodnie zbocza Gronika od zachodnich zboczy Krywańskiej Kopy
(1773 m n.p.m). Miejsce to nosi nazwę Gronikowej Przełączki (Grunikova
Priehyba), zalega na wysokości ok. 1560 m n.p.m i jest kolejnym punktem
widokowym po wyjściu z lasu na bardziej odsłonięte zbocze.. Widokowy charakter
tego miejsca spowodowany jest przede wszystkim jedną, podstawową rzeczą.. Otóż,
od tego momentu na wysokości ok. 1600 m n.p.m. kończy się linia górnoreglowego
lasu a zaczyna się rejon kosodrzewiny, której ogromne, rozległe połacie będą
nam towarzyszyć aż do momentu osiągnięcia Niżniej Przehyby(1779 m) i Wielkiego
Żlebu Krywańskiego..
Widok na Tatry
Niżne i Tatry Zachodnie(poniżej) z Gronikowej Przełączki.
Po minięciu niewielkiego siodła Gronikowej
Przełączki wchodzę w piętro kosówki. Wąska, kamienista ścieżka mozolnie pnie się
w górę szerokimi zakosami pośród soczystej zieleni kosodrzewiny, trawersując
zachodnie zbocza Krywańskiej Kopy i południowe stoki Niżniej Przehyby.. Wysoka
na ponad 2 metry kosodrzewina dość skutecznie przysłania dookolna panoramę,
jednak co jakiś czas za kolejnym zwrotem zakosu, w oddali na zachodzie ukazują
się masywy Tatr Zachodnich..
Po jednym z
kolejnych zakosów wiodących obszarem kosodrzewiny, ukazuje się w po raz
pierwszy całej krasie zaokrąglona kopuła szczytowa Krywańskiej Kopy(1773 m
n.p.m), porośnięta częściowo zielonymi połaciami kosówki i pokryta
gdzieniegdzie „łysymi” miejscami skalnego rumoszu.. Gdy wędrowałem na Krywań 10
lat wcześniej, ilość miejsc pokrytych skalnym piargiem na kopule Krywańskiej
Kopy była dominująca. Teraz jak widać, kosodrzewina daje sobie doskonale radę z
opanowaniem tego skalnego terenu..
Kolejny, długi,
wznoszący się zakos wąską, kamienistą ścieżką wśród krzewów kosówki, zmierza w
kierunku zachodnim, trawersując południowe zbocza Niżniej Przehyby.
Z każdym następnym
metrem podejścia otwiera się coraz bardziej rozległa panorama na łańcuch Tatr
Zachodnich.. W dole pośród połaci lasu widać Podbańską z charakterystyczną,
białą budowlą hotelu Permon, wystającą ponad wierzchołkami świerków, a w dali
szeroką dolinę Liptowa..
Okres w jakim
wędruję na szczyt Krywania to pierwsza dekada września, z tej przyczyny pośród
bujnej zieleni kosodrzewiny widać malownicze, fioletowe kępy wrzosów oraz
przebarwiające się już powoli w karminowo-pastelowe kolory, kępy borowin i
górskich bylin..
Gdy dochodzę do
końca długiego zakosu, szlakowa ścieżka zmienia kierunek i zawraca w kierunku
wschodnim. Z tej perspektywy widać ponownie szczyt Kopy Krywańskiej jednak z
większej wysokości.. Jestem mniej więcej na ok.1650 m n.p.m..
Kamienista ścieżka pnie się nieubłaganie w
górę, przechodząc w trawers południowego zbocza Niżniej Przehyby.. Szlak wznosi
się teraz stopniowo ponad kopułę Krywańskiej Kopy, omijając ją od północnej
strony i pozostawiając powoli w dole.. Zanim całkowicie pozostanie ona poza
moimi plecami, warto „skrobnąć” o niej kilka zdań..
Krywańska Kopa (słow. Krivánska kopa, 1773 m) to mało wybitny szczyt stanowiący zakończenie głównej grani odnogi Krywania. Od północno-wschodniej strony Krywańska Kopa sąsiaduje w tej grani z Wyżnią Przehybą(1982 m), szczyty te oddziela płytka przełęcz zwana Krywańską Przehybą (Krivánska priehyba). Wschodnie stoki Krywańskiej Kopy opadają do dolnej części Wielkiego Żlebu Krywańskiego, południowo-zachodnie do Gronikowskiego Żlebu (odgałęzienia Doliny Bielańskiej). Po zachodniej i północnej stronie jej wierzchołka prowadzi zielony szlak turystyczny na Krywań, którym właśnie wędruję... Dawniej rejon ten był wypasany i stoki Krywańskiej Kopy były w dużym stopniu trawiaste. Po zaprzestaniu wypasu stopniowo zarastają kosodrzewiną. W rejonie Krywańskiej Kopy istniały też dawniej kopalnie złota, tzw. Krywańskie Banie. Z powodu nieopłacalności, wydobycia zaprzestano w nich przed 1778 r.
Krywańska Kopa (słow. Krivánska kopa, 1773 m) to mało wybitny szczyt stanowiący zakończenie głównej grani odnogi Krywania. Od północno-wschodniej strony Krywańska Kopa sąsiaduje w tej grani z Wyżnią Przehybą(1982 m), szczyty te oddziela płytka przełęcz zwana Krywańską Przehybą (Krivánska priehyba). Wschodnie stoki Krywańskiej Kopy opadają do dolnej części Wielkiego Żlebu Krywańskiego, południowo-zachodnie do Gronikowskiego Żlebu (odgałęzienia Doliny Bielańskiej). Po zachodniej i północnej stronie jej wierzchołka prowadzi zielony szlak turystyczny na Krywań, którym właśnie wędruję... Dawniej rejon ten był wypasany i stoki Krywańskiej Kopy były w dużym stopniu trawiaste. Po zaprzestaniu wypasu stopniowo zarastają kosodrzewiną. W rejonie Krywańskiej Kopy istniały też dawniej kopalnie złota, tzw. Krywańskie Banie. Z powodu nieopłacalności, wydobycia zaprzestano w nich przed 1778 r.
Ostatni długi zakos
wyprowadza mnie na wysokość ok.1750 m n.p.m. do podnóża górującego po lewej
stronie skalnego grzbietu Niżniej Przehyby(1779 m n.p.m.).. Gęste połacie
kosówki zaczynają powoli się przerzedzać i stopniowo zanikać.. Spoglądam na
zegarek. Jest godzina 8:50, zatem wędruję niespełna półtorej godziny. Według przyjętego,
szlakowego czasu, pomimo kilku postojów na zdjęcia i odwiedzenia partyzanckiego
bunkra, nadrobiłem prawie 20 minut.. Zakładałem, że mozolne podejście pod
Przehybę z Trzech Studniczek zmęczy więcej moje nogi, a ja przemaszerowałem to
jak po Krupówkach. Jest zatem ok. Miejsce u podnóży Niżniej Przehyby jest
doskonałym punktem fotograficznym, a zarazem okazją by chwilkę odpocząć i napić
się kubek gorącej, parzonej, mocnej aromatycznej czarnej kawy, przyrządzonej wczesnym
rankiem przez Lenkę, żonę mojego słowackiego przyjaciela, u którego przebywam w
gościnie.. Chwila nasiadówki, a przy okazji parę fotek roztaczającej się stąd
rozleglej panoramy..
Kierunek
południowy: na pierwszym planie zielone siodło płytkiej przełęczy Krywańska Przehyba (Krivánska priehyba), za którym
wznosi się porośnięta kosówką kopuła Krywańskiej Kopy, na dalszym planie
rozległe obszary Kotliny Liptowskiej, Narodowego Rezerwatu Niżnie Tatry oraz
odległe masywy Niżnich Tatr.
Kierunek
południowo-zachodni: pierwszy plan poniżej – zalesione niewybitne wzniesienie
Gronika, przez który wędrowałem pół godzinki wcześniej, dalej Kotlina
Liptowska, Podbańskie i na horyzoncie Niżnie Tatry
Kierunek zachodni:
Tatry Zachodnie z grzbietami pasm Kamienistej, Bystrej i Otargańców..
Kierunek północny,
najmniej widokowy to oczywiście górujące ponad moją głową wzniesienie Niżniej
Przehyby(1779 m), u stóp której teraz odpoczywam.. Niżnia Przehyba (słow. Nižná priehyba) jest mało wybitnym wzniesieniem
o wysokości 1779 m n.p.m., w głównej grani odnogi Krywania. Od północno-wschodniej strony
sąsiaduje z Wyżnią Przehybą(1982 m), oddziela je Siodło między Przehybami
(Sedlo priehyb). Od południowo-zachodniej strony sąsiaduje z Gronikiem (1576
m), wzniesienia te oddziela Gronikowska Przehyba (Grúnikova priehyba).
Zachodnie stoki Niżniej Przehyby opadają do Doliny Koprowej. Nazwa Przehyba
jest myląca. Pierwotnie bowiem w języku słowackim słowo priehyba oznaczało
ukształtowanie terenu podobne do przełęczy, np. płytką, rozległą przełęcz,
wyrównanie terenu na grzbiecie czy polanę na grzbiecie górskim. Później dopiero
na mapach i w literaturze błędnie przesunięto nazwę przehyba z tych formacji na sąsiedni szczyt (garb). Tak więc nazwa
Niżnia Przehyba nie ma nic wspólnego z oryginalnym ludowym nazewnictwem.
I w końcu kierunek
północno-wschodni, gdzie ukazuje się nowy element górskiej panoramy.. Spośród
zielonych połaci kosodrzewiny wyłania się skalny stożek szczytu Krywania(2495 m
n.p.m.) - cel mojej wędrówki..
Na szlaku zupełnie
pusto.. Spoglądając w dół nie widzę żadnych turystów wędrujących pod górę.. Jest
to efektem mojego dość wczesnego wejścia na szlak i dnia roboczego, lecz
zapewne już niedługo napotkam pierwszych turystów wędrujących niebieskim
szlakiem od strony Szczyrbskiego
Jeziora.. Trzeba zatem w pełni korzystać z tych cudownych chwil obcowania sam
na sam z tatrzańską przyrodą..
Podejdę jeszcze
kilkadziesiąt metrów wyżej kamienistą, szlakową ścieżką, by Krywań ukazał się w
całej swojej krasie i napiszę parę ciekawostek o tym kultowym, słowackim
szczycie..
Pasmo Krywania
jest największą boczną odnogą Tatr Wysokich. Odgałęzia się od głównej grani w
Cubrynie i tworzy 10-kilometrowy grzbiet, wysyłający ku południowi i
północnemu-zachodowi 8 ramion, obejmujących piękne i interesujące doliny: po
stronie północnej Hlińską i Niewcyrkę, po południowej zaś – Ważecką, Furkotną i
Młynicy. Doliny te zdobią dzikie bory, wysokie wodospady i lustra przeszło 20
stawów, z których największy to Niżni Staw Teriański (5,56 ha). Całe gniazdo
Krywańskie zajmuje obszar ok. 60 km2, co stanowi bez mała 20% ogólnej
powierzchni Tatr Wysokich. Średnia wysokość szczytów w paśmie Krywania wynosi
2250 m. Wszechobecnie panującym szczytem jest oczywiście Krywań(2495 m n.p.m.)
– najwyższy szczyt Liptowa, święta góra Słowaków, opiewana w zbójnickich
legendach i pieśniach.. Północna i zachodnia część obszaru grupy Krywania już w
roku 1919 uznana została za rezerwat ścisły, chroniący wspaniałą, miejscami
pierwotną przyrodę – lasy, łąki, jeziora, bagna, bogatą faunę wysokogórską…
Kiedy ujrzy
się po raz pierwszy masyw Krywania, sprawia on wrażenie góry stromej i
niedostępnej. Jednak są to tylko pozory. Mimo swojej wysokości Krywań nie jest
górą, która w jakiś szczególny sposób jest „wymagająca”. Co prawda wejście na szczytu
wymaga sporej kondycji i mocnych nóg oraz korzystania w paru miejscach
podejścia z „czterech punktów podparcia”, to jednak jest on warty zdobycia jako
znakomity punkt widokowy..
Krywań wznosząc się na wysokość 2495 m n.p.m jest
10-tym co do wysokości wierzchołkiem Tatr (ale tylko Rysy są wyższe z gór
położonych po polskiej stronie). Symbol i narodowa góra Słowacji – umieszczona
w godle tego państwa, pełni taką samą rolę, jak u nas Giewont. Z tego powodu
trasa na Krywań jest bardzo uczęszczana i zatłoczona. Co roku odbywa się tak
zwany Národný výstup na Kriváň — narodowe wyjście na Krywań. Wydarzenie to trwa
2 dni i jest organizowane zawsze w trzeci weekend sierpnia. Liczba osób, które
mogą wejść na szczyt w każdy z dwóch dni tego wydarzenia, jest ograniczona do
300 osób jednocześnie. Krywań swoją nazwę zawdzięcza swemu charakterystycznemu,
zakrzywionemu wierzchołkowi.. Nadal spotykana jest wśród starszych górali
wymowa „Krzywań”. Zbudowany jest ze skał krystalicznych, głównie z granitów.
Szczyt Krywania powyżej dna Doliny Koprowej wznosi się na ok. 1400 m i jest to
największa deniwelacja (wysokość względna) w całych Tatrach. Północne ściany
ramienia Krywania opadają w kierunku Doliny Niewcyrki (Nefcerská dolina). Od
strony wschodniej pod ściany Krywania podchodzi Dolina Ważecka (Važecká
dolina), w której na wysokości ok. 2013 m n.p.m. znajduje się duży Zielony Staw
Ważecki (Zelené pleso pod Kriváňom) - (5,1 ha powierzchni i ok. 23,1 m
głębokości)… No dobra, na razie dość opowiadania o Krywaniu. Gdy wdrapię się na
jego szczyt, to jeszcze coś ciekawego o nim napiszę..
Ruszam w dalszą
drogę.. Za plecami pozostawiam zieloną kopułę Kopy Krywańskiej i wąską,
kamienistą ścieżką wychodzę pomału ponad linię obszaru kosodrzewiny..
Powyżej wysokości
ok. 1700 m n.p.m. zmienia się charakterystyka szlaku, kosodrzewina
staje się rzadka, z czasem zanikając, a teren robi się coraz bardziej skalisty,
częściowo porośnięty trawami. Szlak nabiera cech wysokogórskiego, pnąc się
dosyć łagodnie do góry i trawersując zbocza Niżniej oraz Wyżniej Przechyby,
położonych w południowo-zachodniej grani masywu Krywania.
Po kolejnych
kilkuset metrach szlakowa ścieżka robi się coraz bardziej wąska, wyprowadzając
mnie w rejon potężnego Krywańskiego Żlebu usłanego kamiennymi piargami, którego
strome zbocza opadają w tym miejscu na głębokość kilkuset metrów w dół..
Szlak mocno
wcina się w trawiasto-kamieniste stoki Wielkiego Krywańskiego Żlebu, a wąska
ścieżka pokryta drobniutkim, skalnym żwirem, trawersuje południowe zbocze Wyżniej
Przehyby(1982 m n.p.m.), która wznosi się teraz wysoko ponad moją głową..
Trawers
zboczem poniżej kulminacji Wyżniej Przehyby i sąsiadującego w grani
Krywańskiego Hrba, ciągnie się szerokim
łukiem na długości około 600 metrów, zmierzając ku zachodniemu zboczu
Małego Krywania, gdzie na wysokości 2140 m n.p.m,
zielony
szlak doprowadzi do trasy
niebieskiego
szlaku przy tzw. Razcestie pod Krivanom (Rozdrożu pod Krywaniem)


Na tym odcinku
szlaku są momenty, gdzie wąska, kamienista ścieżka osypuje się w dół Wielkiego
Krywańskiego Żlebu, trzeba więc uważnie patrzeć pod nogi, aby przypadkowo się
nie zgapić i nie ujechać na drobniutkim, zdradliwym żwirku pokrywającym
podłoże.. A jechać w dół jest gdzie, jak widać na fotce poniżej..
Przy końcu żlebu
trasa
zielonego szlaku doprowadza do zachodniego
zbocza Małego Krywania.. Teraz przez około 250 metrów ścieżka szlakowa zaczyna prowadzić po kamiennych płytach, pnąc się dość ostro w górę...
Skalny rumosz pod nogami nie ułatwia podejścia, choć muszę przyznać, że ogólnie
ten odcinek kamiennych stopni jest dość dobrze ułożony.. Nad granią Małego
Krywania słońce operuje mocno i oślepia swym jasnym blaskiem.. Gdy wchodzę w
cień zbocza, dostrzegam pośród szarych skał żółtą tabliczkę szlakowego węzła..
Dochodzę zatem pomału do Razcestia pod Krivanom (Rozdrożu pod Krywaniem)..

Maszerując
kilkadziesiąt ostatnich metrów dzielących mnie od tabliczki szlakowskazu,
spoglądam dokładniej na zacienione zbocze Małego Krywania.. Wśród kamiennego
piargu pokrywającego zbocze dostrzegam nikłą ścieżynkę, przecinającą długim
trawersem stromy stok opadający ku Wielkiemu Krywańskiemu Żlebowi.. To właśnie
tą ścieżką prowadzi trasa
niebieskiego szlaku, zmierzającego tutaj od
strony Szczyrbskiego Jeziora, przez Jamski Staw i Pawłowy Grzbiet..

Na chwilkę
przystaję i odwracam się w kierunku zachodnim spoglądając na szlakowy odcinek,
którym niedawno wędrowałem.. Widać teraz doskonale położoną najniżej - zieloną
kopułę Kopy Krywańskiej, powyżej niej skalny garb Niżniej Przehyby i po prawej
zbocza Wyżniej Przehyby. W dole zacieniony wąwóz Wielkiego Krywańskiego Żlebu,
a w oddali na ostatnim planie szczyty Tatr Zachodnich i leżącą u ich stóp
Kotlinę Liptowską..
W końcu po pokonaniu
ponad 5 km podejścia od Trzech Studniczek, docieram na rozdroże szlakowe Razcestie pod Krivanom (Rozdroże pod Krywaniem) znajdujące się u
podnóża Małego Krywania na wysokości 2140 m n.p.m. Spoglądam na zegarek… Jest
godzina 9:45.. Maszerowałem zatem dokładnie 2 godz. 15 minut.. Według
planowanego, szlakowego czasu nadrobiłem około pół godziny.. Jest ok..
Chwilkę
odsapnę, uzupełnię płyny i za moment ruszę w dalszą wspinaczkę.. Zrzucam
plecak, wyciągam czekoladowego batona i termos z kawą, oddając się błogiej
chwili odpoczynku.. Podejście od Trzech Studniczek do Rozdroża pod Krywaniem
wymagało sporo wysiłku i było nużąco-męczące, nie sprawiało jednak żadnych
trudności technicznych… Po prostu kawał „zdrowego” maszerowania.. Odcinek trasy
szlakowej na szczyt Krywania, który mam teraz przed sobą jest 5 razy krótszy,
lecz o wiele bardziej wymagający i stromy.. Trasa wiedzie poprzez liczne skalne
półki, skalistą grań, gdzie trzeba kluczyć wąską, szlakową ścieżką, a sam końcowy
odcinek podejścia na szczyt wymaga „zejścia do parteru” i wspomagania się górnymi
kończynami w niektórych momentach wspinaczki po stromym, skalnym zboczu.. Dla
turystów wędrujących po górach, liczba 30% średniego nachylenia mówi wszystko..
Nie będzie to zatem spacerowy rekonesans górskim szlakiem, a raczej dość
wymagające i niejednokrotnie zmuszające do wzmożonej uwagi podejście..
Spoglądam w górę… Majestatyczny wierzchołek Krywania, rozświetlony jasnymi
promieniami porannego słońca, ostro odcina się bielą skał na tle nieskazitelnie
bezchmurnego, granatowego nieba..
Gdzieś wysoko
w górze słyszę jak górski wiatr spływający z grani, w delikatnym podmuchu cichutko
wygrywa na skalnych wantach:
Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Lecom , płynom nad Tobom obłoki
Tak się tocy moja myśl, jak łone.
Myśli moje, myśli nie spełnione..
Lecom , płynom nad Tobom obłoki
Tak się tocy moja myśl, jak łone.
Myśli moje, myśli nie spełnione..

Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Lecom płynom spod Tobie potoki
Tak się lejom moje łzy, jak łone.
Hej łzy moje, łzy nie zapłacone

Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Idzie łod Cie, sum lasów głymboki
A mojemu idzie zol, kochaniu
Hej Krywaniu wysoki, Krywaniu..
Hejj Jyndruś, aleś siem rozśpiwoł, a tu trza hybać ku wiersyckom..

Szlak
zielony na rozdrożu kończy swój
bieg, a rozpoczyna się wędrowanie za znakami
niebieskiego szlaku, prowadzącymi
aż na sam szczyt.. Wg. szlakowego planu zajmie ono ok. 1:30 h… Początkowo spod
szlakowego rozdroża stroma i nie zawsze dobrze widoczna ścieżka, kluczy
pomiędzy skalnymi blokami ginąc w morzu kamieni.. Trzeba uważnie spoglądać na
skały, by dostrzec namalowane
niebieskie szlakowe paski.. Zboczenie
w tym miejscu z obranej, szlakowej trasy niejednokrotnie kończy się utrudnionym
wspinaniem przez skalne bloki lub powrotem na szlakową ścieżkę.


Szlakowych znaków jest na tym podejściu dość sporo, jednak nie zawsze są
one dobrze widoczne zwłaszcza, gdy wędrujemy pod górę.. Bardziej rzucają się
one w oczy, gdy spojrzymy w dół, w kierunku głębokiego Wielkiego Krywańskiego
Żlebu..
Wspinaczka stromym zboczem Małego Krywania aby dostać się na jego grań,
to podejście non-stop ostro w górę dzięki czemu dość szybko nabieramy
wysokości.. Pod stopami na przemian kamienne stopnie lub bezładnie porozrzucany
skalny piarg..
Co jakiś czas przystaję na momencik, by pstryknąć fotkę z podejścia.. Widoki
coraz bardziej rozległe, a wokół coraz więcej otwartej przestrzeni.
Piarżyste, południowe stoki Krywania…
… pogrążony w
półcieniu Wielki Krywański Żleb, długa północno-zachodnia odnoga Krywania
biegnąca ku Kopie Krywańskiej, a w oddali łańcuchy Tatr Zachodnich..
Podejście na
grzbiet Małego Krywania pokonuje dość sprawnie i już po 10 minutach wspinaczki
docieram na grań..
Jestem na wysokości
ok. 2200 m n.p.m.. Widoki stąd przednie, więc nie omieszkam pstryknąć parę
panoram..
Kierunek
południowy: środkowy plan (poniżej skalnego piargu) – od lewej: grzbiet
Siodełkowej Kopy(2061 m), zielona Dolina Ważecka, pośrodku opadający Pawłowy
Grzbiet, przez który biegnie niebieski szlak od Jamskiego Stawu, z tyłu rozległa
Dolina Liptowska i pasmo Tatr Niżnych..
Zbliżenie na grzbiet
Siodełkowej Kopy i ukazującą się za nim w oddali taflę Szczyrbskiego Jeziora..
Kierunek południowo-zachodni:
plan pierwszy to znajome, boczne ramię Krywania z niewybitnymi wzniesieniami
Wyżniej i Niżniej Przehyby oraz kopuła Kopy Krywańskiej, przez które prowadzi
trawersem widoczna ścieżka zielonego szlaku, wąwóz Wielkiego Krywańskiego
Żlebu, na drugim planie rozległa Dolina Liptowska, Podbańskie, Liptów oraz
masywy Tatr Zachodnich..
A widok na
północ??... To oczywiście wierzchołek Krywania, który wprost
niewyobrażalnie zionie pustkami podobnie jak cała szlakowa trasa, jaką do tej
pory przemaszerowałem.. Aż sam się zastanawiam, co spowodowało takie pustki w
piękny, wrześniowy dzień na zboczach Krywania…. Zawsze, gdy wcześniej tędy wędrowałem,
spotykałem przynajmniej kilkanaście osób po drodze.. No cóż, trzeba mieć zatem
farta, by móc samotnie wędrować tak pięknymi, górskimi szlakami…
Wchodząc na grań,
znaki
niebieskiego szlaku skręcają w lewo na północ
i dosyć szeroką, wygodną ścieżką, ułożoną fragmentarycznie ze skalnych płyt,
prowadzą pod górę południowym grzbietem Małego Krywania w kierunku jego
kulminacji…

Skalna kopuła
Małego Krywania pokryta praktycznie w całości większymi i mniejszymi blokami
krystalicznego, granitowego piargu zdaje się być w zasięgu ręki, jednak aby na
nią wejść trzeba troszkę przedreptać pod górę.. Pośród skalnych załomów
dostrzegam w oddali dwie białe koszulki… To zapewne turyści wędrujący
niebieskim szlakiem od Szczyrbskiego Jeziora,
którzy wdrapali się tutaj kilka minut przede mną i teraz mozolnie kluczą pod
górę wśród skalnych bloków..
Dojrzenie pary
turystów na szlaku po 3 godzinach samotnego wędrowania dodaje lekkiego „kopa”..
Wydłużam krok z zamiarem dojścia do tej pary wędrującej przede mną.. Może
będzie z kim pogadać w drodze na szczyt..??
Po lewej stronie
szlakowej dróżki mijam postawione na grzbietowej grani liczne, kamienne
kopczyki.. Na tatrzańskich szlakach można spotkać wiele takich dzieł
budowlanych, zrobionych przez wędrujących turystów.. Pisałem o tym zjawisku
dość obszernie w czasie jednej z wędrówek na Rysy…
Przystając na
moment, spoglądam po raz kolejny w kierunku Wielkiego Krywańskiego Żlebu, ponad
którym ciągnie się jasna nitka szlakowej ścieżki, trawersującej strome zbocza
Wyżniej i Niżniej Przehyby.. Wyciągam małą, podręczną lornetkę i wpatruję się
na szlak, ale żadnych wędrujących sylwetek turystów jeszcze nie widać. Czyżby
dzisiejszy dzień był aż tak wyjątkowy w ciągu całego sezonu turystycznego i
ludzie wykorzystali już urlopy w czasie wakacji??. Raczej to niemożliwe i
zapewne na szczycie Krywania w niedługim czasie, około godzin południowych,
pojawi się liczna ekipa tatrzańskich wędrowców..
Krywań(2495 m
n.p.m.) i jego mniejszy brat Mały Krywań(2335 m n.p.m.) widoczne teraz jak na
dłoni z tą niewielką różnicą, że do kulminacji tego mniejszego jeszcze tylko 10
minut, a do większego cała godzinka podejścia…
Przystaję i pstrykam
zbliżenie… Widoczne, niewielkie siodło oddzielające masyw Krywania od Małego
Krywania to Krywańska Przełączka zwana przez Słowaków – Daxnerowe Sedlo.. Od
momentu przekroczenia tego miejsca zaczyna się najtrudniejszy fragment podejścia
na Krywań po dużej stromiźnie, usłanej niezliczoną ilością kamiennych bloków i
zmuszającej do użycia rąk w czasie wspinaczki.. Ale do tego czasu mam jeszcze
trochę marszu dość łagodnym, krywańskim grzbietem..
Kolejne zbliżenie
na szczyt Krywania upewnia mnie w fakcie, że na trasie są już turyści, którzy
zapewne wyruszyli bardzo wczesnym rankiem na szlak. Na szczytowej kulminacji
Krywania dostrzegam przez obiektyw charakterystyczny podwójny krzyż oraz
sylwetki trzech turystów..
Jednak nie Krywań
przykuwa teraz moją uwagę.. Po prawej stronie szlakowej ścieżki w kierunku
wschodnim ukazują się pomalutku niewidoczne do tej pory, coraz bardziej
rozległe panoramy Tatr Wysokich.. W pierwszym rzędzie masywne, postrzępione
skalne grzebienie grani Jamskich Turni(Jamsky Hrebeń), wznosząca się za nimi
bardziej łagodna grań Ostrej, grań Koziego Grzbietu i Siodełkowej Kopy, w
trzecim rzędzie najeżona stromymi, szpiczastymi wierzchołkami potężna Grań
Soliska, dobrze mi znana z wcześniejszych wędrówek oraz wyłaniające się na ostatnim
planie dwa szczyty: Gerlacha i Kończystej..
Zbliżenie: Od lewej
Krótka i Ostra (za nią) oraz opadający od Krótkiej grzbiet Jamskich Turni. Z
tyłu po prawej widoczny fragment grani Wielkiego Soliska..
Zbliżenie: pierwszy
plan skalny grzebień Jamskich Turni(Jamsky Hrebeń), za nimi na drugim planie
Kozi Grzbiet, trzeci plan wielka Grań Soliska, ostatni plan – Gerlach po lewej,
Kończysta po prawej..
Plan pierwszy:
dolne partie kotła Doliny Ważeckiej otoczonego od wschodu ścianami Jamskich
Turni, których grań kończy w dole wzniesienie Jamskiej Kopy(2079 m), z tyłu
Kozi Grzebień z kończącą grań Siodełkową Kopą(2061 m), trzeci plan Grań
Soliska.
Zamykając dookolną panoramę – widok na
opadający w dół, boczny, południowy grzbiet Krywania zwany Pawłowym Grzbietem oraz
rozległą Dolinę Liptowa..
Na zachodzie
królują łańcuchy Tatr Zachodnich z coraz bardziej widocznymi i wyodrębniającymi
się szczytami oraz pasmami..
Maszerując i pstrykając co jakiś czas fotki, ani się spostrzegłem jak dotarłem do podnóża kulminacji Małego Krywania(2335 m n.p.m.). Warto zatem, zanim stanę na jego szczycie, napisać kilka zdań informacyjnych o tym niezbyt wyniosłym wzniesieniu w grani bocznej Krywania..
Mały Krywań (słow. Malý Kriváň) to niewybitna
kulminacja o wysokości 2334,5 m n.p.m. w południowym grzbiecie Krywania
(Pawłowym Grzbiecie), oddzielona od głównego wierzchołka trójsiodłową Krywańską
Przełączką (Daxnerovo sedlo). Od wierzchołka Małego Krywania odchodzi w
kierunku wschodnim niewielka grzęda schodząca do Wielkiego Żlebu Krywańskiego
(Veľký žľab), natomiast dolna część Pawłowego Grzbietu nosi nazwę Nad Pawłową
(Nad Pavlovou). Drogi na Mały Krywań znane były od dawna i używane jeszcze w
okresie, gdy na zboczach Krywania istniały kopalnie złota i antymonitu, tzw.
Krywańskie Banie.
Po zaliczeniu
stromego podejścia od momentu wyruszenia z Rozdroża pod Krywaniem i pokonaniu
ok. 200 metrów przewyższenia na stosunkowo krótkim odcinku, w niespełna 30
minut staję na kulminacji Małego Krywania 2335 m n.p.m. To co można ujrzeć z
jego wierzchołka, to jedyna i niepowtarzalna okazja w czasie całej wędrówki na
szczyt Krywania. Staję na samej krawędzi lekko wysuniętej skalnej płyty na
garbie Małego Krywania. Spoglądam w dół.. Ponad 300 metrowe skalne, urwiste ściany
krywańskiej grani opadają tutaj do piarżystego kotła Ważeckiej Doliny, na dnie
którego jak magiczne, niebieskie oczka lśnią w słońcu lustra dwóch jezior –
dużego Zielonego Stawu Ważeckiego (Zelené pleso
Krivánske) oraz malutkiego Małego Stawu Ważeckiego (Malé Važecké pliesko)..
Niepowtarzalność tego widoku spowodowana jest jedną istotną przyczyną.. Otóż
praktycznie tylko z grani Małego Krywania turyści mogą zobaczyć w całości
Zielony Staw Ważecki i jego mniejszego brata Mały Staw Ważecki, jako że do
Doliny Ważeckiej niedostępnej dla turystów niestety nie prowadzi żaden szlak..
Także na Jamskie Turnie ograniczające Ważecką Dolinę od wschodniej strony nie
ma możliwości ani prawnego, ani szlakowego wejścia.. Tak więc widok ten z grani
Małego Krywania jest jedyny i niepowtarzalny..
Czego zwyczaj
troszkę opisów dotyczących charakterystyki obydwu stawów..
Zielony Staw Ważecki lub też inaczej Zielony Staw
pod Krywaniem (słow. Zelené pleso Krivánske) położony jest na wysokości 2017 m
n.p.m. w górnych partiach Doliny Ważeckiej, w słowackich Tatrach Wysokich.
Pomiary pracowników TANAP-u z lat 60. XX wieku wykazują, że ma on 5,161 ha
powierzchni, wymiary 450 × 160 m i głębokość około 23,1 m. Objętość wody
szacuje się na ok. 288 700 m3.. Jest największym stawem w Dolinie Ważeckiej,
oraz czwartym pod względem głębokości na terenie Tatr Słowackich. Jak
wspomniałem, rejon doliny jest obszarem ochrony ścisłej i do stawu nie prowadzą
żadne szlaki turystyczne. Jeszcze na początku lat 70. XX wieku od niebieskiego
szlaku na Krywań odchodził żółty szlak nad brzeg stawu, jednak został on
zlikwidowany.
Zielony Staw Ważecki otoczony jest:
-od
północnego zachodu masywem Krywania-od północnego wschodu szczytem Krótkiej.
Nieco na południowy zachód w odległości ok.50
metrów od brzegów Zielonego Stawu Ważeckiego znajduje się dużo mniejszy stawek
zwany Małym Stawem Ważeckim (widoczny na fotce poniżej). Mały Staw Ważecki
(słow. Malé Važecké pliesko) jest niewielkim stawkiem położonym na wysokości
ok. 2020 m n.p.m. w górnej części Doliny Ważeckiej zwanej Krywańskim Kotłem. Nie
jest on dokładnie pomierzony. Mały Staw Ważecki położony jest wśród złomów, u
stóp masywu Krywania (dokładnie pod Małym Krywaniem). Podobnie jak do jego
większego brata, nie wiodą w jego kierunku żadne ścieżki dostępne dla turystów,
gdyż leży on na obszarze ochrony ścisłej TANAP-u, którym objęta jest cała
Dolina Ważecka wraz z jej głównym odgałęzieniem Doliną Suchą Ważecką.
I jeszcze kilka
fotek z Małego Krywania, bo dość wygodnie mi się siedzi na skalnej półce: – na
stronę zachodnią doskonale widoczna szeroka rynna Wielkiego Krywańskiego Żlebu,
stromo opadająca w dół..
Górne piętro
Ważeckiej Doliny oraz „las” szczytów Tatr Wysokich.. Po lewej stronie kolejna
grań niewidoczna do tej pory to Grań Hrubego, wznosząca się postrzępionym
łańcuchem ponad Doliną Niewcyrki..
Po kilku minutach
postoju na kulminacji Małego Krywania ruszam w dalszą wędrówkę.. Szlakowa
ścieżka sprowadza teraz przez moment delikatnie w dół, w kierunku niewielkiej,
grzbietowej przełączki oddzielającej kulminację Krywania od garbu Małego
Krywania..
W parę chwil dochodzę do tego niewielkiego
siodła zwanego przez Słowaków – Daxnerovo Sedlo a po polsku, po prostu
Krywańska Przełączka.. Krywańska Przełączka
(słow. Daxnerovo sedlo) to płytka przełęcz między Krywaniem a Małym Krywaniem,
w południowym grzbiecie masywu zwanym Pawłowym Grzbietem. Nazwą obejmuje się
całe obniżenie grzbietu między Krywaniem a Małym Krywaniem. W istocie są to
trzy niewielkie przełączki odległe od siebie o kilkadziesiąt metrów, oddzielone
skalnymi garbami, którym nie nadano nazw. W kierunku od Krywania na południe są
to:
-Zadnia
Krywańska Przełączka (Zadné Daxnerovo sedlo),-Pośrednia Krywańska Przełączka (Prostredné Daxnerovo sedlo),
-Skrajna Krywańska Przełączka (Predné Daxnerovo sedlo).
W sumie widoczne są one dopiero po podejściu
nieco wyżej, na zbocze Krywania. „Wdrapię się” wyżej to pstryknę fotkę całego
obszaru przełęczy.. Słowacka nazwa przełączki odnosi się do Štefana Daxnera,
słowackiego bojownika o niepodległość, który był członkiem narodowej wycieczki
na Krywań w 1861 r.
Z rejonu Krywańskiej Przełączki można także dojrzeć
szmaragdową taflę Zielonego Stawy Ważeckiego w kotle Ważeckiej Doliny, jednak
jego mniejszego brata Małego Ważeckiego Stawu już stąd nie zobaczymy..
Ruszam dalej.. Jak już wcześnie wspominałem, od
momentu przejścia przez Krywańską Przełączkę rozpoczyna się najbardziej stroma
część podejścia na szczyt Krywania.. Około 300 metrów wspinaczki pod górę przy
różnicy poziomów ok.170 metrów daje ni mniej, ni więcej, jak 56 % nachylenia
zbocza !!!.. Jest więc gdzie się wdrapywać, używając nawet pazurów u rączek…
.. A oto i podejście na szczyt w całej okazałości…

Gdy podchodzę kilkadziesiąt metrów powyżej
Krywańskiej Przełączki odwracam się i pstrykam obiecane zdjęcie.. Teraz dużo
lepiej widać obszar przełączki, garb Małego Krywania i opadający w dół Pawłowy
Grzbiet..
No i zaczęły się uroki wysokogórskiej wspinaczki…
Najeżone granitowymi głazami, bardzo strome zbocze Krywania.
Niebieskie szlakowe znaki wiodą teraz pod górę wzdłuż
południowej grani, głównie po jej lewej stronie, po niekończących się
gruzowiskach i skalnym piargu.. Pomiędzy skalnymi blokami zalega sporo drobnego
żwirku, co zwiększa możliwość pośliźnięcia.. Dobre górskie buty to podstawa na
tym podejściu..

Kolejne metry podejścia przez skaliste zbocze.
Droga kluczy pomiędzy skałami. Co jakiś czas spoglądam w górę wypatrując
kolejnego
niebieskiego
paska na skalnym bloku. W kilku stromych
miejscach kamienne, granitowe płyty są mocno wyślizgane. W pewnym momencie
kilkadziesiąt metrów powyżej, pomiędzy skałami dostrzegam poruszające się w
górę sylwetki kilku turystów. Robię zbliżenie obiektywem aparatu.. To widziani
wcześniej na grani Małego Krywania wędrowcy, mozolnie wspinają się w górę..

Oddalając się coraz
bardziej od przełączki Krywańskiej w stronę szczytu, grań Krywania zdecydowanie
odbija w kierunku północno-zachodnim przechodząc stopniowo ku środkowi
Wielkiego Krywańskiego Żlebu.
Niebieski szlak podążający po jej lewej
stronie, doprowadza mnie w pewnym momencie na sam środek szerokiej rynny żlebu,
usłanego morzem skalnego piargu.. Zimą, gdy pokrywa śniegowa przysłania skalny
rumosz, rejon żlebu wygląda jak wielka rynna snowboardowa.. Krywański Żleb jest
wtedy miejscem częstego występowania dużych lawin śnieżnych..

Wypiętrzające
się wokół szczyty zbudowane są ze skał krystalicznych, głównie z granitów,
natomiast podkrywańskie doliny były w plejstocenie silnie zlodowacone. Lodowce
wyniosły z ich wnętrza masy materiału morenowego, którego zwały ciągną się
nieprzerwanym pasem od Szczyrbskiego Jeziora aż po Trzy Studniczki..
Mniej więcej w
połowie podejścia od przełęczy na szczyt, szlak
niebieski doprowadza do wąskiej,
kilkunastometrowej rynny.. W czasie
wspinaczki po śliskich, nachylonych, granitowych płytach należy zachować tutaj
wzmożoną uwagę, ponieważ bardzo łatwo o poślizgnięcie i nie kontrolowany,
niebezpieczny zjazd.

Szybko uwijam się
pomiędzy skałami i po chwili dochodzę widocznych wcześniej z oddali kilku
słowackich turystów.. Ostatnie 100 metrów podejścia to naprawdę stroma ścianka
i chcąc nie chcąc, trzeba zejść do czworonożnej pozycji naszych praprzodków,
aby uzyskać stabilna sylwetkę.. Doskonale to widać na fotce poniżej, jak
Słowacy mozolnie wdrapują się na szczyt po stromych granitowych płytach..
Na tym odcinku
podejścia trzeba szczególnie uważać na spadający z góry skalny rumosz, zsuwany
przez wspinających się powyżej turystów.. Aby mieć głowę całą i nie nasłuchiwać
spadających z góry kamieni, postanawiam chwilę odczekać aż słowaccy wspinacze
wejdą na szczyt Krywania, do którego już tylko kilkadziesiąt metrów podejścia..
Nie chcąc jednak marnować czasu pośród skalnego rumoszu, postanawiam
„zakosztować” smaku wysokogórskich, rozległych ekspozycji, jakie można ujrzeć
zbaczając kilkanaście metrów w prawo na krawędź grani.. Ktoś kto nie czuję się
„mocny” i ma miękkie nogi widząc otwarte przestrzenie, nie powinien raczej tego
robić..
.. Z krawędzi grani
widok przedni.. Poza wspaniałymi łańcuchami górskimi Tatr Wysokich można tutaj
zobaczyć jeszcze jedną ciekawą rzecz, niewidoczną do tej pory.. A mianowicie
jest to malowniczy skalny kocioł Doliny Niewcyrki, otoczony od północy i
północnego-wschodu wysokim murem ścian Grani Hrubego i oddzielony od południa,
od Doliny Ważeckiej, siodłatą granią odchodzącą od Krywania na wschód w
kierunku Krótkiej..

Swoistymi perełkami
w Dolinie Niewcyrki są dwa stawy – Niżni Teriański Staw i Wyżni Teriański Staw.
Ten drugi jest dużo mniejszy i słabo widoczny w powodu niecki położonej w zagłębieniu
wyższego piętra doliny Niewcyrki.. Ze szczytu Krywania dolina Niewcyrki będzie
bardziej widoczna..
I jeszcze rzut oka
na sąsiadujący z Dolina Niewcyrki, duży kocioł Doliny Ważeckiej ze
szmaragdowymi wodami Zielonego Stawu Ważeckiego..
Z głośnych rozmów
dobiegających z góry wnioskuję, że Słowacy doszli na szczyt.. Zbieram się więc
i ja, by „zaszczytować” na kulminacji Krywania.. Gdy pokonuje ostatnie metry
stromego podejścia po skalnych płytach, w górze na szczycie Krywania dostrzegam
sylwetki kilku młodych Słowaków, którzy weszli parę chwil przede mną..
Kwadrans po
godzinie 11-tej zdobywam kulminację Krywania 2495 m n.p.m... Planowany szlakowy
czas wejścia z Trzech Studniczek to 4 godz.10 min. Ja przeszedłem to w 3 godz.
45 min. Tak więc sporo nadrobiłem na szlaku pomimo, iż często stawałem na
fotki, podziwianie panoram oraz łyczek kawy.. Będzie za to więcej czasu
poleniuchować na szczycie.. Na szczycie Krywania doliczyłem się w sumie ośmiu
osób, zatem totalny luz i zjawisko rzadko spotykane w piękne, słoneczne dni..
Zazwyczaj o tej porze zbiera się tutaj kilka razy więcej ludzi.. Wierzchołkowe
wypłaszczenie jest stosunkowo duże.. Tworzy go wygięta w łuk szczytowa grań ok.20
metrowej długości.. Zatem „vipowskich” miejscówek na szczycie mam pod
dostatkiem.. Wybieram dogodne miejsce na szerokim, skalnym bloku nagrzanym
promieniami mocno operującego słońca, w pobliżu pamiątkowej tablicy.. Pogoda
wymarzona. Zero wiatru, bezchmurne niebo a na mojej podręcznej stacji pogody
cyferki pokazują w cieniu 22 st.C..
Zrzucam plecak,
wyciągam termos z kawą i kawałek czekolady.. Pięć minut dla zmęczonych nóżek
oraz na wypicie kubka aromatycznej kawy.. Zanim wyłożę się na dobre, by z pół
godzinki poleniuchować na krywańskim szczycie, muszę wykorzystać te prawie
„bezludne” warunki do pstryknięcia kilku panoram bez zbędnych osób w kadrze, a
przy okazji opowiedzieć o kilku ciekawych rzeczach, krywańskim krzyżu oraz
pamiątkowych tablicach umieszczonych na szczycie Krywania.. Do roboty..
Jak wspomniałem, na wierzchołku Krywania stoi
2-ramienny drewniany krzyż, są też dwie tablice pamiątkowe z lat 1968 i 1996
oraz jedna tajemnicza nierdzewna
skrzynka.. Moją opowieść o tych słowackich symbolach
zamontowanych na Krywaniu rozpocznę od krzyża… Młodzi Słowacy już zdążyli sobie
pstryknąć fotki pod krzyżem, zatem mogę podejść do niego i opowiedzieć jego
krotką historię..
KRYWAŃSKI KRZYŻ
Pośrodku szczytowej
grani w skalnym podłożu zacementowano drewniany, dwuramienny krzyż wysoki na
ok. 2 metry..
Dwa poprzeczne, równoległe ramiona nie
należy mylić z ramionami krzyża prawosławnego, który ma trzy belki poprzeczne
ułożone względem siebie pod pewnym kątem.. W tym krzyżu krótsza z poprzecznych belek, symbolizuje deskę z literami INRI
umieszczaną na krzyżu nad głową Jezusa. Skąd dwuramienny krzyż stał się symbolem
Słowaków?.. Otóż sprawa ma swoje podwaliny w połowie IX wieku.. Wtedy to Święty
Cyryl i Metody, dwaj Bracia Sołuńscy, misjonarze, prowadzili misje
chrystianizacyjne, m.in. na ziemiach zamieszkanych przez Słowian. Za
pośrednictwem Cyryla i Metodego podwójny krzyż bizantyjski trafił na ziemie
Słowaków. Znalazł tu swe miejsce związane z kultem chrześcijańskim oraz pojawił
się na tarczach herbowych. Pierwszy krzyż na Krywańskim szczycie stanął w
latach 60-tych.. Z czasem niszczał i w końcu legł porzucony pośród skał w
Krywańskim Żlebie, w pobliżu starej ścieżki na Krywań.. Jego miejsce w sierpniu
2003 roku zajął nowy, drewniany dwuramienny krzyż - symbol niepodległej
Słowacji..
A teraz drugi element na szczycie świadczący o
silnym nurcie narodowościowym związanym z Krywaniem, jako symbolem
niepodległości Słowacji.. Na wschodnim krańcu szczytowej grani, do dużego,
kamiennego głazu przymocowano aluminiową tablicę, na której widnieje taki oto
napis:
V PAMATNY DEN 16 AUGUSTA 1841
VYSTUPIL NA STAROSLAVNY KRIVAŃ
SLOVENSKY NARODNY BUDITEL LUDOVIT STUR
A JEHO DALSI DRUHOVIA
PRI 155 VYROĆI VYSTUPU Z UCTY
VENUJE
MATICA SLOVENSKA
MATICA SLOVENSKA
Aby poznać jej
historię, tym razem cofniemy się w czasie do połowy XIX
wieku…
ŠTÚROWCY NA KRYWANIU
Krywań od wieków budził wszak nie tylko podziw,
ale i grozę. Szczyt wydawał się być niedostępny, a jakiekolwiek próby jego
zdobycia zarezerwowane były dla najodważniejszych śmiałków. Pierwsze wejścia
miały miejsce już w 1761 i 1770 r., ale nieznane są nazwiska zdobywców. Najprawdopodobniej
były to osoby związane z wydobyciem złota lub antymonitu, czyli ówcześni
górnicy. Rejonem poszukiwań złota były tzw. Krywańskie Banie położone pomiędzy
Krywańską Przełączką a Pawłowym Grzbietem, na wysokości około 2100 m n.p.m.
Wydobycie złotego kruszcu w kopalniach na zboczu Krywania rozpoczęło się
prawdopodobnie już w XV wieku, w czasach królowania na Węgrzech – do których
należała Słowacja – Macieja Korwina (1458–1490)..
W pełni odnotowane wejście miało miejsce dopiero
4 sierpnia 1772 r., którego dokonał pastor ewangelicki i podróżnik Andreas
Jonas Czirbesz wraz z 4 miejscowymi przewodnikami.. Do historii Tatr przeszło
jednak przede wszystkim inne podejście. 4 sierpnia 1840 roku Krywań zdobyć miał
król saski Fryderyk August II. Na pamiątkę tego wydarzenia w rok później
taternicy węgierscy umieścili na szczycie obelisk-pomnik z żelaza w kształcie
piramidy z napisami w języku łacińskim, niemieckim i węgierskim... Nie
spodobało się to Słowakom, którzy organizowali odtąd „narodne vylety” na
Krywań, a pomnik systematycznie niszczyli, aż zniknął całkowicie w 1861 roku.
Od połowy XIX wieku Krywań, który przez lata wydawał się być niedostępny,
zaczął z czasem zyskiwać na popularności. Obok niewątpliwego uroku krywańskiej
grani, kolejnych podróżników zachęcał atrakcyjny i stosunkowo łatwy szlak.
Wraz z rozwojem ruchu turystycznego wokół góry
narastać zaczęła legenda związana z kształtowaniem się słowackiego ruchu
narodowego. Zafascynowani romantyzmem młodzi Słowacy zaczęli poszukiwać symboli
ważnych dla budowy wspólnoty nie tylko etnicznej, ale także narodowej. Czesi,
którzy po wojnie 30-letniej wymazani zostali z mapy kulturowej Europy, i
Słowacy, którzy kisili się w madziarskim sosie, pomimo wyraźnych różnic językowych
poszukiwali wspólnie nowego początku, który pozwoliłby im odrodzić w sobie
poczucie odrębności. Szczególnie mocno ich myśli trafić musiały do młodego
ewangelika z Uhroveca - Ľudovíta Štúra. Jego fascynacja językiem słowackim i
lokalną kulturą rozbudziła potrzebę budowy niezależnej świadomości słowackiej.
Skupieni wokół Štúra młodosłowacy organizowali wycieczki połączone z
miniwykładami historycznymi i wspólnym czytaniem literatury słowiańskiej.
16 sierpnia 1841 roku, odbyła się jedna z
najważniejszych wypraw, która na stałe zapisała się na kartach dziejów
Słowacji. Grupa stúrowców, działaczy odrodzenia narodowego, postanowiła zdobyć
Krywań. Wybór nie był przypadkowy. Wyraźnie górujący nad otoczeniem szczyt z
charakterystycznym wierzchołkiem, o znaczącej roli w tatrzańskiej kulturze,
wydawał się być doskonałym symbolem rodzącego się ruchu narodowego i jego
ambicji, a także metaforą nieskrępowanej wolności. Pierwsi działacze narodowi i
ich kontynuatorzy wdrapywali się więc na Krywań, a ich wędrówki zamieniały się
w swoiste sympozja naukowe, w czasie których kształtowała się ich myśl. Szczyt
urósł więc do rangi miejsca mitycznych narodzin Słowacji. W pieśni
Dobrovoľnícka, której tekst stał się później hymnem naszych południowych
sąsiadów, Krywań stał się miejscem, w którym w sytuacji zagrożenia kraju
powinni zebrać się Słowacy, aby bronić ojczyzny. Góra integrowała więc
społeczność słowacką, a jej widziany z daleka wierzchołek był pewnego rodzaju
latarnią, której światło gromadzić miało lud w chwilach radości,
niebezpieczeństwa czy tryumfu. W roku 1923, kilka lat po stworzeniu państwa
czechosłowackiego, dzień wchodzenia na Krywań zyskał rangę święta narodowego, a
wspinaczka była manifestacją patriotyzmu połączonego z nieskrywanym entuzjazmem
po odzyskaniu wolności. Dla Słowaków Krywań stał się więc górą świętą, mocno
związana z ich tożsamością. Obecnie co roku w weekendy, w okolicach 16
sierpnia, dla upamiętnienia wędrówek Štúra i jego zwolenników urządza się
patriotyczne národné výlety czyli grupowe wejścia na szczyt Krywania, gdzie
jednocześnie wędruje 300 osób.. Chętnych jest zawsze dużo więcej, jednak ilość
została ograniczona ze względu na bezpieczeństwo wędrujących.. I właśnie z
okazji 155 rocznicy wejścia na szczyt Ľudovíta Štúra i jego druhów, w 1996 roku
zabudowano na skalnym głazie ową pamiątkową tablicę..
Nieopodal tejże
tablicy, przymocowano do skały wspomnianą już wcześniej przez mnie, tajemniczą,
nierdzewną skrzyneczkę z wygrawerowanym wizerunkiem Krywania… Przy bliższym
zbadaniu jej wnętrza tajemnica się wyjaśnia.. Jest to po prostu skrzynka, w
której znajduje się książka, zeszyt i długopis, gdzie można się wpisać i
potwierdzić swój pobyt na Krywaniu…
Po drugiej stronie tegoż
wielkiego głazu jest jeszcze jedna tablica na Krywańskim wierzchołku.. Szara,
odlana z żeliwa przedstawia taki oto wiersz:
Oj vitaj zora slavneho żivota
vitaj dennica volneho Krivana
Tvoj blesk co v krase vecnej sa ligota
mraky a chmary vsetky rozhana.
M. Dohnany
Wiersz ten wyrażający poczucie wolności napisał Mikuláš_Dohnány (1824-1852) słowacki poeta, historyk, dziennikarz i poliglota, którego utwory oparte były na motywach narodowych..
vitaj dennica volneho Krivana
Tvoj blesk co v krase vecnej sa ligota
mraky a chmary vsetky rozhana.
M. Dohnany
Wiersz ten wyrażający poczucie wolności napisał Mikuláš_Dohnány (1824-1852) słowacki poeta, historyk, dziennikarz i poliglota, którego utwory oparte były na motywach narodowych..
To tyle w części
historycznej o Krywańskim szczycie, a teraz bardziej widokowa i obrazowa część
pobytu na Krywaniu.. Panoramy i malownicze ujęcia na wszystkie cztery strony
świata. Krywań aż do 1793 r. uważany był za najwyższy
szczyt Tatr. W rzeczywistości do tego miana brakuje Krywaniowi około 161
metrów. Przekonanie o dominacji masywu nad pozostałymi wierzchołkami nie było
jednak bezpodstawne. Różnica wysokości pomiędzy szczytem a dnem Doliny Koprowej
wynosi blisko 1400 metrów, co daje największą wysokość względną w tej części
Karpat.. To co można dojrzeć
ze szczytu Krywania to niesamowita 360-stopniowa
panorama. Widać praktycznie wszystko w Tatrach. Przy ładnej pogodzie jest to
chyba najlepszy tatrzański punkt widokowy. Ma na to wpływ również fakt, że
Krywań leży niejako z boku Tatr, którym jakby się przyglądał.. Zaczynamy
przegląd dookolnej panoramy ze szczytu Krywania.
Kierunek
południowy: u dołu opadająca grań południowa Krywania tzw. Pawłowy Grzbiet
(Pavlov chrbát), kanion Wielkiego Żlebu Krywańskiego, dalej rozległa równina
Liptowa, na horyzoncie łańcuch Niżnych
Tatr.
Kierunek
zachodni: pasma Tatr Zachodnich
Kierunek
północny-zachód:
Kierunek
północny:
Cd. Kierunek
północny:
Kierunek
północno-wschodni:
„Napstrykałem”
fotek z zachodniej części szczytu Krywania zatem teraz muszę troszkę podejść w
kierunku krzyża, aby sfotografować łańcuchy Tatr Wysokich wznoszące się na
wschodzie, ale wcześniej zrobię fotki w kierunku Doliny Niewcyrki i opiszę dwa
stawy zalegające na jej dnie..
Widoczne w dole u podnóża Krywania malownicze, skalne, wyższe piętro Doliny Niewcyrki ze szmaragdowym oczkiem Niżnego Teriańskiego Stawu..
Dolina Niewcyrka (słow. Nefcerka) to jedno z
większych (ok. 3 km długości) odgałęzień Doliny Koprowej (Kôprová dolina),
uchodzące do jej środkowej części od południowego wschodu. Niewcyrkę od Doliny
Koprowej oddziela wysoki (ok. 250 m) próg, na którym wody Niewcyrskiego Potoku
(Nefcerský potok) tworzą wodospady zwane Niewcyrskimi Siklawami: Niżnią
Niewcyrską Siklawę (Nižný nefcerský vodopád), Pośrednią Niewcyrską Siklawę
(Kmeťov vodopád) oraz Wyżnią Niewcyrską Siklawę (Vyšný Nefcerský vodopád).
Pośrednia Siklawa o wysokości ok. 20 m jest jednym z wyższych wodospadów w
Tatrach (według niektórych dawniejszych źródeł jej wysokość błędnie szacowano
nawet na 80 m). W górnej części doliny znajdują się Teriańskie Stawy, w tym
dość duży i o regularnym kształcie Niżni Teriański Staw (Nižné Terianske
pleso). Wyżej znajdują się dwa znacznie mniejsze stawy: Wyżni Teriański Staw
(Vyšné Terianske pleso) oraz Mały Teriański Stawek (Malé Terianske pleso)..
Nazwa doliny prawdopodobnie pochodzi od nazwiska Neftzer. Niewcyrka leży w
ścisłym rezerwacie i nie jest udostępniona turystycznie (nie prowadzi przez nią
żaden szlak turystyczny).
Spoglądam w dół na
oczko największego z Teriańskich Stawów.. Niżni
Teriański Staw (słow. Nižné Terianske peso) to jeden z trzech Teriańskich
Stawów, położony w Niewcyrce na wysokości 1941 m n.p.m. Pomiary pracowników
TANAP-u z lat 60. XX w. wykazują, że ma on powierzchnię 5,470 ha, wymiary 360 ×
235 m i głębokość ok. 47,2 m. Staw leży w karze polodowcowym u podnóża Grani
Hrubego. Ze stawu wypływa Niewcyrski Potok, który jest dopływem Koprowej Wody.
Jest to jeden z najgłębszych stawów w słowackiej części Tatr. Staw ten znajduje
się na obszarze ochrony ścisłej i nie prowadzi do niego żaden szlak
turystyczny. Niżni Teriański Staw otoczony jest:
-od
południa przez Krótką,-od południowego wschodu przez Ostrą,
-od wschodu przez Furkot i szczyt Hrubego Wierchu,
-od północnego wschodu przez Grań Hrubego.
Drugi ze stawków czyli Wyżni Teriański Staw jest bardzo słabo widoczny ze szczytu Krywania, ponieważ leży w zagłębieniu wysoko położonego niewielkiego, skalnego kotła, jednak postaram się na zbliżeniu umiejscowić jego pozycję..
Wyżni Teriański Staw (słow. Vyšné Terianske
pleso) położony jest w najwyższej partii doliny Niewcyrki na wysokości 2124 m
n.p.m. według niektórych źródeł 2109 m n.p.m.. Był mierzony przez Alfreda
Lityńskiego w latach 1910–1916, ale pomiary te są niedokładne. Pomiary
pracowników TANAP-u z lat 60. XX w. wykazują, że ma on powierzchnię 0,549 ha,
wymiary 190 × 55 m i głębokość ok. 4,2 m. Jest to jeden z najwyżej położonych
stawów w Tatrach (dokładnie trzeci z kolei). Leży w karze lodowcowym, otoczony
zwałowiskiem głazów z bardzo ubogą roślinnością i często bywa pokryty lodem.
Nie posiada odpływu. Nie prowadzi do niego żaden szlak turystyczny, ponieważ
znajduje się na obszarze ochrony ścisłej TANAP-u.
Wyżni Teriański Staw otoczony jest:
-od
południa przez Ostrą,-od południowego zachodu przez Krótką,
-od północnego wschodu przez Furkot i szczyt Hrubego Wierchu,
-od północy przez Grań Hrubego.
Jest
jeszcze jedno wodne lustro w tej dolinie - Mały Teriański Stawek (slow. Malé Terianske pleso) położony na wysokości 2115 m,
jednak bardzo mały i zupełnie niewidoczny z Krywania, nie będę go zatem
opisywał..
I w końcu strona
wschodnia to widoki, które po części towarzyszyły mi podczas końcowej fazy
podejścia na wierzchołek Krywania. Malownicze, wysokie szczyty i granie
centralnej części Tatr Wysokich..
Kończy się moja
wizyta na symbolu słowackiego, niezależnego ducha – Krywaniu..
Będąc na jego wierzchołku po raz kolejny, miałem dzisiaj wyjątkowego farta –
piękna pogoda, dobra widoczność i prawie zero turystów nie paru młodych
Słowaków, z którymi przy okazji spotkania wesoło pogawędziłem.. Opowiedziałem
im kilka legend związanych z Tatrami i Krywaniem, a oni odwdzięczyli się
kubkiem doskonałej herbaty z Tatrańskim Cajem.. Bo równie barwne jak przyroda
są dzieje tego wspaniałego zakątka. Z dawien dawna wypasali tu stada górale z
Litopwa, kłusowali zaś głównie Podhalanie. Historie o tym do dzisiaj przewijają
się w opowieściach zakopiańskich górali.. W różnych latach i miejscach
prowadzono tu prace górnicze, lecz najsłynniejsze w Krywaniu, gdzie co najmniej
od XV wieku próbowano wydobywać złoto. „Hej
hłopy –mawiał Sabała- hybojcie se
mnom.. Pudziemy pod Krzywań. Hań mnogo śrybła i złota gnije, bydziem sukać”…
Z Krywaniem wiążą się też początki tutejszej turystyki. Był on najwcześniej
zwiedzanym tatrzańskim szczytem. Pod nim w 1806 roku powstało pierwsze
schronisko w Tatrach.. Krywański urok zawładnął nie tylko sercami Słowaków..
Każdy wędrowiec, który tutaj wejdzie zostanie oczarowany pięknem krajobrazu i
tatrzańskiej przyrody, widokami jakie nieczęsto może zobaczyć przeciętny
człowiek. Podsumowując powiem
tak: droga na szczyt nie jest zbyt wymagająca pod względem technicznym. Kłopoty
sprawić może żmudna, stroma trasa, która wymaga od turysty dużej kondycji i
dobrego przygotowania fizycznego oraz dość niebezpieczny, zwłaszcza po deszczu,
końcowy odcinek podejścia na wierzchołek Krywania. Wynagrodzą to widoki i
przeżycia związane z bytnością na tym kultowym, tatrzańskim szczycie..
Po ponad godzinnym pobycie na szczycie Krywania,
sesji foto, pogawędkach ze Słowakami, wygrzaniu się w ciepłych promieniach
wrześniowego słońca zabieram plecak, aparat i kilkanaście minut przed godziną
13-tą rozpoczynam schodzenie tym samym szlakiem w dół do Trzech Studniczek....
Tym razem drogi ubywa bardzo szybko, a ja przy pięknej pogodzie i w otoczeniu
barwnej, tatrzańskiej przyrody, schodzę w doliny nucąc pod nosem ciągle kołaczącą
się w głowie frazę piosenki Skaldów:
Hej Krywaniu, Krywaniu wysoki!
Idzie
od cię szum lasów głęboki,a mojemu idzie żal kochaniu,
hej Krywaniu, Krywaniu, Krywaniu!...
Gdy dochodzę w rejon Trzech Studniczek, przystaję
na moment i z wielkiej polany nieopodal parkingu pstrykam jeszcze parę fotek
chowającemu się powoli za Pawłowym Grzbietem, skalnemu wierzchołkowi Krywania..
Na parkingu przy Trzech Studniczkach żegnam się
ze znajomym parkingowym Słowakiem, wsiadam w samochód i postanawiam spojrzeć na
Krywań od zachodniej strony.. Jest kilka minut przed godziną 16-tą, a
popołudniowe słońce jasno rozświetla tatrzańskie szczyty, zatem widok Krywania
od tamtej strony powinien być imponujący.. Ruszam na zachód w kierunku
Podbańskiej..
Po kilku
kilometrach zatrzymuję się na poboczu drogi przy jednej z leśnych polan, skąd
widok na szczyt Krywania jest naprawę urokliwy i malowniczy.. Warto było tutaj
podjechać, zresztą oceńcie sami…
Jak już wielokrotnie wspomniałem, Krywań jest
symbolem słowackiego, niezależnego ducha. Góra trafiła do strof wielu wierszy.
Do najbardziej znanych należy wiersz „Do Krywania” napisany przez Ludovita
Stura:
” … Znad chmur, Krywaniu, panujesz nad mrokiem
Dumny symbolu słowackiego świata
Chmury burzowe rozpędzasz swym wzrokiem
Co ociemniały twą pierś przez długie lata
To samo co ty, w brzuch światu niesiemy
I tym, czym ty dla Tatr, dla świata będziemy”.
Tym wierszem kończy się moja opowieść o
Krywaniu.. Wracam na wieczorną sjestę do moich Słowackich przyjaciół, a w
głowie już układam plan na kolejne wyjście w góry za dwa dni, na szczyt nie
mniej piękny i na pewno nie mniej wymagający.. Ale to już temat następnej
opowieści o tatrzańskich szlakach, na którą niebawem Was zaproszę.. Hejjj
KONIEC..
No i doczekałam się... :) Wspaniała wędrówka. Widoki przepyszne.
OdpowiedzUsuńŻyczę na nadchodzące Święta by były zdrowe i spokojne, a w Nowym Roku mnóstwa sił do wędrowania po kolejnych górach.
Pozdrawiam serdecznie!
wspaniała relacja! Widoki z Krywania bezcenne! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny opis trasy, przepiękne, pocztówkowe zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńKrywań zdobyłam w 1989 roku, miałam wtedy 13 lat :)
Ja - 30 lat i mój syn - 9 lat byliśmy na Krywaniu w sobotę, był tam jedynym dzieckiem jakie widziałam. Było Bardzo ciężko, ale daliśmy radę.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja. Nasze wejście nie było tak malownicze, bo po wejściu na szczyt chmury zakryły całkowicie widoki. Natomiast wynagrodziło nam brak widoków, wspaniałe zjawisko Brockenu jakie mogliśmy tam doświadczyć.
OdpowiedzUsuńRelacja 10/10 !!! Świetne zdjęcia,wyczerpujące opisy,jednym słowem MEGA !!, a trafiłem na to wszystko co mogłem przeczytać i zobaczyć,bo wybieram się tam w sierpniu. Lubię co nieco przeczytać o miejscach ,które mam zamiar zwiedzić/być. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń