Zdjęcie:

środa, 10 stycznia 2018

BESKID ŻYWIECKI
MAŁA BABIA GÓRA (Cyl) 1517 m n.p.m.
Mała Baba od tyłu czyli szczytowanie
na Cylowej polanie…


Cz.II
Około południa, w piękny sierpniowy dzionek dotarłem na szczytową kulminację Małej Babiej Góry, na wysokość 1515 m n.p.m... Rozochociła mnie piękna pogoda, całkowita turystyczna pustka i fakt, że nadrobiłem podczas wędrówki sporo czasu. Postanowiłem trochę „poszczytować” 
i poleniuchować na Cylowej kulminacji..

Ległem se na wiyrchu, poziorom do góry
Furgać by sie kciało, aze ponad chmury

Wzletać furt wysoko, do niebiesiech progu
Zaklupac we dźwierza hań samymu Bogu

Upytać pon Bócka coby zdrowie dowoł
Zagrać mu na gęślach coby się radowoł

Kiej ślebodny kwicoł furgać nad graniami
Cudować wiersycki dniami i nocami.
                                                               A.D Halny


Zanim ruszę tyłek i sfotografuję rozległe panoramy ze szczytu Małej Babiej, rozciągające się wokół na cztery strony świata, kilka zdań na temat samego szczytu.. Mała Babia Góra lub inaczej Cyl to jeden z wierzchołków w masywie Babiej Góry, wznoszący się na wys. 1517 m n.p.m.. Według polskich geografów masyw ten należy do Beskidu Żywieckiego, według słowackich geografów są to Oravské Beskydy. Mała Babia Góra jest trzecim co do wysokości szczytem w całych polskich Beskidach (po Diablaku i Pilsku). Znajduje się w północno-zachodniej grani tego masywu, pomiędzy Przełęczą Jałowiecką Południową (993 m) a płytką przełęczą Wołowisko, oddzielającą Małą Babią Górę od niższego wierzchołka zwanego Niższym Cylem (ok. 1490 m). Wierzchołkami tymi i przełęczami biegnie granica polsko-słowacka i Wielki Europejski Dział Wodny. 
W południowo-zachodnim kierunku (po słowackiej stronie) odchodzi od Cyla długi i całkowicie zalesiony grzbiet, który poprzez wierzchołki Borsučie (1004 m), Zadna Vysoká (993 m), Vysoká (966 m) i Taľagovka (912 m) opada do doliny Polhoranki. Północne (polskie) zbocza Cyla poderwane są olbrzymim osuwiskiem Zerwy Cylowej.


Wierzchołek Cyla jest trawiasty z niewielkimi poletkami kosodrzewiny, dzięki temu roztacza się z niego szeroka panorama widokowa, podobna do tej z Diablaka. Obejmuje 3/4 horyzontu (jedynie w południowo-wschodnim kierunku widok przysłonięty jest przez szczyt Diablaka). Trawiasta jest również górna część słowackich stoków. Dawniej cały grzbiet Babiej Góry był wypasany, na północno-wschodnich stokach znajdowała się hala pasterska zwana Czarną Halą. Po utworzeniu Babiogórskiego Parku Narodowego wypas zniesiono, a trawiaste tereny stopniowo zarastają kosodrzewiną i lasem. Istnieją różne teorie co do pochodzenia nazwy Cyl. Część geografów i krajoznawców uważa, że jest to nazwa dzierżawcza pochodząca od nazwiska, zaś według innych nazwa jest ludowego pochodzenia; tak nazwali ten wierzchołek mieszkańcy Zawoi, gdyż zimą w południe szczyt ten celuje (w ludowej gwarze cyluje) wprost w słońce.


Przez szczyt Małej Babiej Góry przebiega kilka szlaków turystycznych, 
co wskazują znajdujące się tutaj polskie i słowackie szlakowskazy:
- zielony szlak z Huciska przez Kolisty Groń, Jałowcową Przełęcz, Cyl, Diablak w kierunku Jabłonki.
- niebieski szlak z Pilska przez Mędralową, Przełęcz Jałowiecką, Cyl, przełęcz Brona, na Diablak.
- czerwony szlak (ze Słowacji) Orawska Półgóra na Cyl.


Poleniuchowałem pół godzinki, czas zabrać się do pracy. Oto panoramy z kulminacji Cyla w czterech kierunkach świata.. Zacznijmy od dominującego widoku w kierunku wschodnim i południowo-wschodnim na pasmo Policy i masyw Babiej Góry z najwyższym szczytem Diablak (1725 m n.p.m.)..


Kierunek wschód – Pasmo Policy (1369 m n.p.m.)
 

- zbliżenie Mosorny Groń (1074 m) z trasą stacji narciarskiej, z tyłu dolina Zawoi i Suchej Beskidzkiej.


- zbliżenie szczytowy grzbiet Cyl Hali Śmietanowej (1298 m), z tyłu na horyzoncie pasmo Beskidu Makowskiego..


- zbliżenie szczyt Policy (1369 m), po prawej z tyłu widoczny szczyt Okrąglicy (1239 m) z nadajnikiem RTV.


- zbliżenie Czyrniec (1328 m), z tyłu widoczny szczyt Okrąglicy (1239 m), w oddali na horyzoncie widoczne pasmo Gorców.


Widok w kierunku południowo-wschodnim to malowniczy, wręcz „pocztówkowy” wizerunek królowej Beskidów - masywu Babiej Góry z kulminacją Diablaka 1725 m n.p.m.. Myślę, że to właśnie stąd, nie z innych miejsc, Królowa Beskidów prezentuje się najdostojniej. Po prostu, wzbudza zarówno respekt jak i zachwyt nad swą królewską sylwetką...


- zbliżenie na Diablak (1725 m) – najwyższy szczyt masywu Babiej Góry. Diablak jest najwyższym szczytem całych Beskidów Zachodnich, poza Tatrami najwyższym szczytem w Polsce i drugim co do wybitności (po Śnieżce). Jak widać na dużym zbliżeniu skalnej kopuły Diablaka, szczytowe partie znajdują się w piętrze halnym i pokrywa je rumowisko skalne zwane rumowiskiem Babiej Góry.. Z tegoż rumowiska na szczytowej kopule turyści w ciągu wielu lat wybudowali kamienny mur. Każdy z czasem dokładał jakiś kamień, aż powstał ten widoczny na fotkach mur.. Pełni on rolę wiatrochronu, zasłaniając od częstych i silnych wiatrów na Diablaku. Mur obecnie ma już wysokość ok.2 metry i długość ponad ok.12 metrów..


Na następnym zbliżeniu widać ścieżkę słynnego żółtego szlaku „Akademicka Perć”. Podchodzi on na szczyt Babiej Góry od najbardziej stromej – północnej strony. Aby ułatwić turystom poruszanie się tym szlakiem, zamontowano na nim w miejscu o największych trudnościach łańcuchy i klamry, co czyni go de facto jedynym takim szlakiem w Beskidach. Szlak jest zamykany zimą ze względu na zagrożenie lawinowe.


Kolejne zbliżenie to ścieżka czerwonego Głównego Beskidzkiego Szlaku prowadząca na szczyt Diablaka od strony północno -zachodniej przez Kościółki i Pośredni Grzbiet..


Przechodzę kilkadziesiąt metrów na południowy skraj szczytowej polany ścieżką czerwonego szlaku, prowadzącego na słowacką stronę do Oravskiej Polhory... Stąd pstryknę panoramy w kierunku południowym.. Widoczność nie jest rewelacyjna, ale nic na to nie poradzę..


W kierunku południowym widać rozległą Kotlinę Orawską, wzgórza Orawskiej Magury, Górną Orawę i duży sztuczny zbiornik zaporowy – Jezioro Orawskie. W oddali za mgiełką na horyzoncie od lewej ciągnie się postrzępiony łańcuch Tatr, pośrodku pasmo słowackiej Fatry, po prawej masyw Pilska..


- zbliżenie na łańcuch Tatr, Kotlinę Orawską z niecką zbiornika Jeziora Orawskiego oraz wzniesienia Orawskiej Magury..


- zbliżenie na masyw Wielkiego Chocza (1608 m). Odległość w linii prostej to 51 km..


Obracam obiektyw aparatu w kierunku zachodnim.. Tutaj dominujący widok to potężny masyw Pilska, bardziej odległe wzniesienia Grupy Wielkiej Raczy oraz pasmo Rysianki i Romanki..


- zbliżenie masyw Pilska (1557 m) z widoczną po prawej Halą Miziową, 
po lewej Mechy (1466 m), z tyłu po prawej kopuła Palenicy (1343 m) 
z podszczytową Halą Cudzichową, całkowicie po prawej masyw 
Rysianki (1322 m).


- zbliżenie od lewej północne zbocze Pilska (1557 m) z Halą Miziową 
i wzniesienie grzbietowe w masywie Pilska – Szlakówka (1092 m) 
z widocznymi trasami narciarskimi „Ośrodka Narciarskiego Pilsko”, 
z tyłu kopuła Palenicy (1343 m) z podszczytową Halą Cudzichową, Rysianka (1322 m), przełęcz Pawlusia (1176 m) i podłużny grzbiet masywu Romanki (1366 m)..


- zbliżenie od lewej pierwszy plan Beskid Korbielowski (955 m),
z tyłu wzniesienie grzbietowe w masywie Pilska – Szlakówka (1092 m) 
z widocznymi trasami narciarskimi, ostatni plan Rysianka (1322 m), przełęcz Pawlusia (1176 m), podłużny grzbiet masywu Romanki (1366 m), Kotarnica (1156 m), Łazy (1002 m), po prawej za mgiełką masyw 
Baraniej Góry (1220 m).


Aby pstryknąć kolejną panoramę, muszę przejść kilkadziesiąt metrów 
w kierunku stromych północnych zboczy Cyla.. Panorama w kierunku północnym obejmuje największy obszar pasm górskich począwszy od Beskidu Śląskiego na północnym-zachodzie poprzez Beskid Mały, Beskid Żywiecki, Beskid Makowski po Gorce na północnym-wschodzie..
Kierunek północny-zachód, północ:


Kierunek północ, północny-wschód:


- zbliżenie na dolinę Skawicy z zabudowaniami leżącej około 800-900 metrów poniżej Zawoi, skąd rankiem wyruszyłem na szlak.... Nad nią widoczne pasmo Kiczory (905 m.n.p.m) i Wełczonia (879 m.n.p.m)...


Zamykamy fotograficzną pętelkę… Zbliżenie na niższy szczyt Małej Babiej Góry – Niższy Cyl (1490 m), gdzie za kilkanaście minut będę schodził kamiennym szlakowym chodnikiem..


Kwadrans po godzinie 12-tej, zarzucam plecak na ramię i ruszam grzbietem Małej Babiej Góry w stronę drugiego niższego wierzchołka… Równy, stosunkowo wygodny kamienny chodnik przecina poletka zielonej kosodrzewiny, rude połacie borówczyska i sprowadza w kierunku płytkiej przełęczy Wołowisko, oddzielającej Małą Babią Górę (1517 m) od niższego wierzchołka zwanego Niższym Cylem (ok. 1490 m).


Inwazyjne odradzanie się kosodrzewiny na obszarze przełęczy i zboczach pod szczytową kopułą Cyla nie wróży nic dobrego.. Kosodrzewina dorasta do wysokości ponad 3 metrów. Zagłębiając się w zielony las kosówki znika rozległa panorama, a ponad jej pędami widoczny jest tylko najwyższy szczyt Babiej Góry – Diablak..


WOŁOWISKO (1485 m n.p.m.)
Odległość z kulminacji Małej Babiej Góry na siodło przełęczy to ponad 
200 metrów szlakowej dróżki.. Po kilku minutach schodzę na niewielką, płytką przełączkę zwaną Wołowisko, a zalegającą na wysokości około 1485 m n.p.m.. Polskie stoki przełęczy Wołowisko należą do miejscowości Zawoja, słowackie do miejscowości Orawska Półgóra.


Rejon przełęczy Wołowisko jest trawiasty, szczególnie po słowackiej stronie, gdzie stoki są łagodniejsze. Nie jest to jednak piętro halne, na tej wysokości w masywie Babiej Góry naturalnie występuje bowiem piętro kosodrzewiny. Hala pasterska powstała przez wyrąbanie dla pasterskich celów zarośli kosodrzewiny i lasu. Po zaprzestaniu wypasu przełęcz ponownie stopniowo zarasta. Cały ten obszar podlega ścisłej ochronie; po polskiej stronie należy do Babiogórskiego Parku Narodowego, po słowackiej do rezerwatu przyrody Babia Góra - Reservácia Babia Hora. Przez przełęcz prowadzą dwa znakowane szlaki turystyczne: zielony (polski) i niebieski (słowacki).


Z płytkiego siodła przełęczy na szczyt Niższego Cyla to dosłownie rzut beretem – odległość ok.150 metrów.. Na końcu ścieżki widać czerwoną szlakową tyczkę i słupek graniczny.


NIŻSZY CYL (1490 m n.p.m.)
Po paru chwilach „szczytuję” na Niższym Cylu.. Niższy Cyl znajduje się między przełęczą Brona (1408 m) a płytką przełęczą Wołowisko (1485 m) oddzielającą go od właściwego wierzchołka Małej Babiej Góry (Cyla). 
Z południowo-zachodnich (słowackich) zboczy Niższego Cyla wypływa potok Bystra. Północne (po polskiej stronie) zbocza są bardziej strome 
i znajdują się w nich tzw. Borsucze Skały. Kulminacja Niższego Cyla od strony płytkiej przełączki Wołowisko wygląda jak mały pagórek, natomiast od przełęczy Brona, gdzie różnica poziomów wynosi ponad 80 metrów, prezentuje się bardzo okazale.. Zobaczymy to na kolejnych fotkach, kiedy zejdę na przełęcz Brona..


Wierzchołek Niższego Cyla jest trawiasty, dzięki temu roztacza się z niego szeroka panorama widokowa, podobna do tej z wyższego Cyla. Obejmuje 3/4 horyzontu (jedynie w południowo-wschodnim kierunku widok przysłonięty jest przez szczyt Diablaka). Trawiasta jest również górna część słowackich stoków. Dawniej cały grzbiet Babiej Góry był wypasany, po utworzeniu Babiogórskiego Parku Narodowego wypas zniesiono, a trawiaste tereny stopniowo zarastają kosodrzewiną i lasem. Przystaję tylko na moment i pstrykam kilka fotek dookolnej panoramy..


- panorama w kierunku wschodnim na masyw Babiej Góry (1725 m).


- panorama w kierunku południowym na słowacką Kotlinę Orawską..


- panorama w kierunku zachodnim na szczyt Małej Babiej Góry (1517 m).


- panorama w kierunku południowym na pasma Beskidu Żywieckiego, Beskidu Małego i Makowskiego oraz dolinę Skawicy..


- panorama w kierunku południowo-wschodnim na dolinę Zawoi i rozległy masyw Policy (1369 m)..


Ruszam dalej. Czeka mnie zejście z wierzchołka Niższego Cyla (1490 m)  
na przełęcz Brona (1408 m).. Do pokonania mam około 500 metrów
W dole widać siodło przełęczy z jasną plamą pośród zieleni kosówki i świerków. To nowo wybrukowany taras widokowy na przełęczy Brona. Będę tam za 10 minut..


Brukowana kamienna ścieżka dość szybko sprowadza w kierunku przełęczy, wijąc się pośród kęp kosówki, skarłowaciałych świerków i krzaków górskiej jarzębiny.. Przystaję co kilkadziesiąt metrów i pstrykam fotki w kierunku babiogórskiego masywu i kulminacji Diablaka.. Pogoda jest wyśmienita a Babia Góra prezentuje się wspaniale, jak rasowa modelka na wybiegu.. Ciężko oderwać oczy od jej wizerunku i otaczającej przyrody..


PRZEŁĘCZ BRONA (1408 m n.p.m.)
Pozostawiam za plecami wierzchołek Niższego Cyla i dochodzę do przełęczy Brona.. Odruchowo spoglądam na zegarek.. Jest 12:35. Znowu troszkę nadrobiłem szybkim marszem.. Na przełęczy pustki nie licząc 7-osobowej grupki Słowaków odpoczywających na ławeczkach i trawie.. W sezonie wakacyjnym taki widok na Bronie to rzadkość. Na przełęczy krzyżuje się kilka szlaków prowadzących na babiogórski masyw, więc turystów tutaj nie brakuje w wakacyjne dni..


Przełęcz Brona (słow. Brána; 1408 m) znajduje się w północno-zachodniej grani masywu Babiej Góry, pomiędzy Małą Babią Górą (dokładniej przed jej drugim, wschodnim wierzchołkiem czyli Niższym Cylem) a Kościółkami. Przełęcz Brona dzieli masyw Babiej Góry na dwie nierówne części:
- część wschodnią ze szczytem Diablak oraz
- część zachodnią z Małą Babią Górą, czyli Cylem.


Polskie stoki przełęczy Brona należą do miejscowości Zawoja, słowackie do miejscowości Orawska Półgóra. Południowo-zachodnie (słowackie) stoki przełęczy Brona są mało strome i wypływa z nich potok Bystra, północne, od polskiej strony są bardziej strome i z ich niższej części wypływa Marków Potok. Na wschód od przełęczy leży system wąwozów zwanych Izdebczyskami z maleńkim stawkiem zwanym Czarne Oko i jaskiniami. Największe z nich to Zbójnicka Grota i niestety już zawalona Słowikowa Studnia.


Jeszcze tylko fotka w kierunku zielonej doliny Skawicy i widocznego pasma Policy (1369 m) z przecinką trasy narciarskiej na Mosornym Groniu..


…fotka w kierunku grzbietu Babiej Góry, gdzie ponad wierzchołkami świerków wyłania się szczyt Diablak (1725) i mogę zrzucić plecak, usiąść na ławeczce, w spokoju skonsumować kanapkę i wypić kubek aromatycznej czarnej kawy z termosu… Echh, jest pięknie..


Ponad pół godziny siedziałem praktycznie samotnie na przełęczy Brona. Grupka wesołych Słowaków powędrowała w kierunku Małej Babiej, a ja po posiłku relaksowałem się leżąc na ławeczce.. Parę minut po godzinie 13-tej postanawiam ruszać w dół, do Zawoi Wilczna, gdzie pozostawiłem samochód.. Schodzę z przełęczy Brona czerwonym szlakiem w kierunku schroniska na Markowych Szczawinach. Przez pierwsze 200 metrów, do wysokości ok. 1350 m n.p.m. brukowany, kamienny chodnik stromo sprowadza w dół, w otoczeniu kosodrzewiny, kolorowych krzaków górskiej jarzębiny i pojedynczych świerków....


Po pewnym czasie szlakowy chodnik zagłębia się w partię świerkowego lasu. Mijam malutką kapliczkę, umocowaną na pniu dorodnego świerka i po kamiennych płytach szybko schodzę w dół..


Na wysokości 1300 m n.p.m. kamienny chodnik skręca ostro w prawo i trawersuje północne zbocze Babiej Góry.. Na tym odcinku szlakowej trasy ukazuje się sporo uschniętych i połamanych świerków.. Nie jest to efekt choroby czy wiatrołomów, lecz wspomnianego już wcześniej, w pierwszej części relacji, zjawiska osuszenia się zbocza i zmiany warunków wodnych. W odległości 300 metrów od tego miejsca na zachód znajduje się tzw. Zerwa Cylowa – czynne osuwisko w paśmie Babiej Góry. Osuwisko powstało w roku 1962. Odnawiało się w 1967, 1982 oraz w 2000 roku. Język osuwiska miał kilkadziesiąt metrów szerokości i około 600 m długości. Zniszczony został kilkudzięsięcioletni las oraz Górny Płaj, a biegnący nim na tym odcinku czerwono znakowany szlak turystyczny był przez jakiś czas zamknięty. Las w rejonie Zerwy Cylowej na tzw. Klinie jest zniszczony; świerki są uschnięte, a wiele z nich jest połamanych lub wywróconych przez wiatr. Najprawdopodobniej przyczyną tego jest zmiana warunków wodnych spowodowana przez osuwisko. Dowodem na to jest Klinowy Potok. Dawniej płynęło nim sporo wody, po ostatnim osuwie zanikł, obecnie z powrotem odradza się, ale jako kilka odrębnych strumyków.


SCHRONISKO MARKOWE SZCZAWINY (1180 m n.p.m.)
Maszeruję bardzo szybko.. Ja nie lubię chodzić wolno i stąd taki nawyk.. Ponad pół wieku deptam po górach i tempa nie zwalniam.. 
Po kwadransie marszu docieram do niewielkiej polany, położonej na północnych stokach Babiej Góry na wysokości 1180 m n.p.m.. Znajduje się tutaj nowoczesna, duża baza turystyczna udostępniona turystom w 2009 roku - Schronisko na Markowych Szczawinach..


W schronisku na Markowych bywam dość często, wędrując po masywie babiogórskim z grupami turystów. Pierwszy raz zawitałem na Markowe Szczawiny w latach 60-tych z moim dziadkiem, przewodnikiem tatrzańskim,.. Często wędrowaliśmy razem po Tatrach i Beskidach. Dziadek zaszczepił we mnie miłość do gór, ale wpoił mi wtedy także kilka ważnych życiowych zasad:
- kochaj góry, ale bądź pokorny wobec nich...
- szanuj zawsze przyrodę, bo bez niej świat by nie istniał...
- przestrzegaj przepisów i zasad na górskich szlakach, bo góry karzą ignorantów...
- wyciągaj w górach pomocną dłoń do tych, którzy jej potrzebują, a góry kiedyś Ci to odpłacą...
- przekazuj swoje doświadczenia swym dzieciom i wnukom, ucz je postrzegać góry jak wielki dar od Boga...
Dzięki takim dziadkowym naukom zostałem w późniejszych latach ratownikiem i przewodnikiem górskim… Ale wracajmy przed budynek schroniska. Jest to nowy obiekt, otwarty w listopadzie 2009 roku.. 
Całą historię związaną z budową, rozbudową i modernizacją starego schroniska powstałego w 1906 roku, opisywałem dokładnie w kilku moich relacjach z wędrówek na Babią Górę Akademicką Percią i przez Przełęcz Brona, ale przytoczę ją raz jeszcze, ponieważ postanawiam się tutaj zatrzymać na pół godzinki, przywitać z personelem schroniska i wypić mocną kawę...


Historia Schroniska na Markowych Szczawinach im. Hugona Zapałowicza.
A tak się wszystko zaczęło...
Dawniej polana była częścią dużej hali pasterskiej o nazwie Markowa Hala, na której prowadzono wypas owiec i wołów. Nazwa wywodzi się od właściciela nieznanego Marka z Zawoi. Drugi człon nazwy wywodzi się od Szczawiu alpejskiego, do dziś obficie rosnącego wokół schroniska, w miejscach po dawnych zagrodach dla owiec. Rozwojowi szczawiu sprzyja wysoka zawartość związków azotu, które są pozostałością po odchodach owiec. Miejsca, gdzie na halach pasterskich rósł Szczaw alpejski (będący chwastem) nazywano szczawinami. Ot, cała analiza nazwy Markowe Szczawiny. Hala w dużym stopniu zarosła, po dawnych obszarach pozostały już tylko nazwy, a niektórych nie da się już nawet dokładnie zlokalizować... Parcelę na polanie Markowe Szczawiny, na północnych stokach Wielkiej Babiej Góry, usiłował zakupić niemiecki związek turystyczny Beskidenverein z Bielska już w 1902 roku. Dowiedziawszy się o tym Hugo Zapałowicz namówił "Sabałę babiogórskiego", Wawrzyńca Szkolnika, by wyperswadował tę sprzedaż swoim wspólnikom z Markowych Rówienek ("bo jakże sprzedawać heretykom, na których diabeł widły brusi"), obiecując za to suty poczęstunek dla wszystkich. Poczęstunek ten wraz z "podarkami z cygar" kosztował "pona majóra" podobno 60 guldenów (równowartość około 35 dolarów) i uratował miejsce na schronisko Towarzystwa Tatrzańskiego. Plan budowy schroniska zatwierdziło w dniu 20 maja 1906 r. walne zgromadzenie Oddziału Babiogórskiego TT w Makowie. 14 czerwca zawarto umowę z cieślą Klemensem Trybałą z Zawoi na wystawienie schroniska. 10 sierpnia, niecałe dwa miesiące po podpisaniu umowy z budowniczym, schronisko przekazano prowizorycznie do użytku turystom. 14 września polski podróżnik, botanik, prawnik, badacz Karpat i gór środkowej Argentyny, prekursor turystyki babiogórskiej, przewodnik, poeta dr  Hugo Zapałowicz wniósł w plecaku pierwszą księgę pamiątkową i pieczątkę metalową z napisem "Schronisko babiogórskie", a także gipsowy posążek Madonny, który pod wieczór własnoręcznie umieścił w maleńkiej nyży nad wejściem na werandę.  
15 września 1906 r. pierwsze polskie schronisko w Beskidach Zachodnich zostało uroczyście otwarte. Poświęcił je ówczesny wikary z Zawoi, ks. Adam Górkiewicz. Następnie na polanie przed schroniskiem zaczęła się zabawa, w której prym wodził stary już Wawrzyniec Szkolnik. W maleńkiej jadalence po odczytaniu telegramów gratulacyjnych Hugo Zapałowicz wzniósł toast za pomyślność schroniska i polskiej turystyki.. 
Do Zawoi schodzono płajem przez Czatożę, z przygrywającą kapelą góralską na przedzie.
Poniżej fot: Schronisko - rok 1906.


Schronisko na Markowych Szczawinach miało początkowo niedużą kuchnię, malutką jadalnię, dwie sypialnie z dziewięcioma łóżkami i wyścielone sianem poddasze dla zbiorowych wycieczek, które już wtedy projektowano zabudować w przyszłości dwoma sypialniami. Pierwszym gospodarzem był Józef Gancarczyk z Markowych Rówienek, który otwierał obiekt zazwyczaj tuż przed Zielonymi Świętami, a zamykał jesienią, około 20 września, zwożąc koce i pościel do swego domu. W porze zimowej, w razie powiadomienia na czas przez pocztę lub w inny sposób, Józef przypinał karple (rakiety śnieżne) domowej roboty i przebijając się niejednokrotnie przez głębokie śniegi, wynosząc niezbędny inwentarz i żywność na plecach do schroniska, gdzie palił intensywnie pod kuchenką, by ogrzać tzw. "sypialnię dla panów". Podczas I wojny światowej ruch w schronisku, który przedtem sięgał już około tysiąca turystów rocznie, był tak słaby, że nawet nie pokrywał gospodarzowi kosztu utrzymania obiektu. Jesienią i wczesną wiosną włamywali się do domku kłusownicy i włóczędzy, okradając go z koców i pościeli. W okresie międzywojennym roczna frekwencja zbliżała się do 3 tysięcy; od 1932 r. schronisko było otwarte bez przerwy.
Fot poniżej: schronisko po niewielkiej modernizacji - rok 1923.


Rozbudowane w 1934 r. przez Władysława Miodowicza do granic możliwości, zaopatrzone w wodociągi i podstawową kanalizację, mieściło zimą 32 łóżka w ogrzewanych sypialniach oraz do 20 osób w zbiorowej sypialni na pryczach. W 1936 r. schronisko otrzymało połączenie telefoniczne, a w 1938 r. zabudowano werandę i równocześnie oszpecono budynek na wiele lat, dodając trzecią mansardę i kryjąc całość płaskim daszkiem..
Fot. poniżej: schronisko rok 1938 po rozbudowie.


Pod koniec II wojny światowej gospodarz i powiernik Rudolf Wieigus ocalił przeznaczony do spalenia obiekt, wykupując go łapówką z rąk przeciwpartyzanckiej obławy niemieckiej. W 1950 r. zakończono budowę aneksu noclegowego, który z czasem zyskał miano Goprówki, od rezydującego tam stale posterunku GOPR. W latach powojennych z całej plejady gospodarzy szczególne uznanie turystów babiogórskich zyskali Jan i Maria Czeczowie oraz Stanisław Jarosz z Zakopanego. W 1964 roku przeprowadzono remont generalny schroniska, dodając m.in. kotłownię 
i agregat prądotwórczy. W czasie gospodarowania Stanisława Jarosza schronisko uzyskało oświetlenie elektryczne, początkowo zasilane z dość hałaśliwego agregatu, oraz centralne ogrzewanie w głównym budynku. 
Po odejściu Jarosza wygląd starzejącej się budowli począł ulegać coraz większym zmianom. Podstemplowano artystycznie niebezpiecznie uginający się sufit jadalni i powiększono kuchnię, oddzielając ją od jadalni wymurowaną z głazów ścianą. Poszedł pod młot kasacyjny pięknie rzeźbiony kredens o półwiekowej tradycji, zalano kolorowym betonem podłogę dużego hallu, utworzonego w 1932 r. z dawnej kuchni i jadalenki. Znikła stacja termometryczno-opadowa Instytutu Meteorologii Gospodarki Wodnej założona 40 lat wcześniej. Rozpoczęły się długie targi o zredukowanie działalności gastronomicznej, prowadzone z dyrekcją Babiogórskiego Parku Narodowego, którą niepokoił nie rozwiązany problem śmieci i brak osadnika ścieków.
Fot poniżej - schronisko rok 1977.


Na początku XXI wieku Schronisko im. H. Zapałowicza poczęło zbliżać się do kresu swego pracowitego życia. Wypreparowane z rozlicznych dobudówek i przekształceń, powoli zamieniało się w obiekt mu­zealny. 
W ostatnich miesiącach działalności stary obiekt dysponował 64 miejscami noclegowymi w pokojach wieloosobowych, posiadał własne ujęcie wody i oczyszczalnię ścieków. Z Zawoi doprowadzono prąd elektryczny. Na przełomie maja i czerwca 2007 r. dokonano całkowitej rozbiórki pierwszego schroniska. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom stary obiekt nie został częściowo zachowany i przeniesiony do skansenu w Zawoi jako zabytek, lecz po decyzji wojewódzkiego konserwatora zabytków dokonano jego całkowitej likwidacji.
Poniżej – ostatnie zdjęcie starego schroniska z 2005 roku.


Po skończeniu rozbiórki budynku starego schroniska rozpoczęła się budowa nowego. Budowa trwała jak na warunki górskie bardzo krótko, gdyż już 20-11-2009 roku nowy obiekt przyjął pierwszych turystów. Oficjalne otwarcie nowego schroniska na Markowych Szczawinach nastąpiło 25-04-2010 roku.. Jest to dwukondygnacyjny budynek murowany z cegły, a od zewnątrz wykończony kamieniem. Posiada 12 kolektorów słonecznych. Dysponuje 40 miejscami noclegowymi, posiada jadalnię, kuchnię turystyczną, suszarnię odzieży i przystosowany jest do obsługi osób niepełnosprawnych.. Obecnymi gospodarzami schroniska są dwie miłe panie Izabela Hudziak i Katarzyna Marek..
Poniżej – Jędruś przed schroniskiem, 2 miesiące po oficjalnym otwarciu – czerwiec 2010 rok.


Sam duży budynek nowego schroniska to nie całość kompleksu na Markowych Szczawinach. Stoją tutaj jeszcze dwie niewielkie drewniane budowle – jedna starsza, druga nowsza.. Czemu służą??


Otóż, obok schroniska znajduje się dyżurka GOPR (tzw. GOPR-ówka), 
do której w 2011 roku przeniesiono siedzibę Muzeum Turystyki Górskiej, mieszczącego się do tej pory w niewielkim budynku przy schronisku. Muzeum Turystyki Górskiej na Markowych Szczawinach uruchomiono w 1966 roku z inicjatywy Edwarda Moskały. Na Muzeum zaadaptowano niewielki budynek gospodarczy, tzw. drewutnię, która stała na Markowych Szczawinach. Symbolicznego otwarcia placówki dokonała pani Maria Sosnowska, wdowa po profesorze Kazimierzu Sosnowskim (1875-1954), ojcu turystyki beskidzkiej. W niewielkim pomieszczeniu (8 m²) zgromadzono cenne muzealia związane z początkami i rozwojem turystyki babiogórskiej, powstaniem schroniska na Markowych Szczawinach (1906), m.in. plan budowy i pierwszy cennik, zbiory poświęcone dr Hugonowi Zapałowiczowi (1852-1917) – badaczowi botaniki Babiej Góry i innych części Karpat, uczestnikowi wyprawy dookoła świata, założycielowi “Oddziału Babiogórskiego Towarzystwa Tatrzańskiego“ w Makowie (1905) i inicjatorowi budowy schroniska na Markowych Szczawinach, archiwalia związane z prof. K. Sosnowskim, autorem pierwszego polskiego, monograficznego przewodnika po Beskidach Zachodnich (1914) i inicjatora wyznakowania w latach 1924-1935 Szlaku Karpackiego, dzisiaj zwanego “Głównym Szlakiem Beskidzkim.“ Umieszczono w nim sprzęt turystyczny, jakim posługiwali się turyści przed I i II wojną światową, a także we wczesnych latach powojennych (narty, czekany, buty turystyczne, latarki, puszki żywnościowe itp.).
Poniżej - dawny budynek Muzeum Turystyki Górskiej..


W 2011 roku muzealne zbiory przeniesiono obok, do odnowionej większej GOPR-ówki, a dyżurkę Goprowską zainstalowano w nowym budynku schroniska.. Obecnie ośrodek muzealny jest nowoczesny i multimedialny. Bryła muzeum co prawda nie jest duża – długość ok. 5 m, a szerokość 2,5m, ale swoją zawartością mogłoby przyćmić niejedno muzeum. Budynek posiada także ganek i znajdującą się na poddaszu pracownię kustosza. Liczba eksponatów znajdujących się w nim jest ogromna. Wiele z nich znajduje się już obecnie w pracowni kustosza na piętrze.
Poniżej - GOPR-ówka na Markowych Szczawinach, obecnie siedziba Muzeum Turystyki Górskiej.


Rozumiem, że świat postępuje do przodu, rozumiem nowoczesne technologie i innowacyjne rozwiązania techniczne, ale taki wspaniały klimat jaki panował w dawnych starych schroniskach, które już nie istnieją lub które zostały zmodernizowane, nigdy nie powróci. Czasy były inne, może biedniejsze, może mniej cywilizowane, ale ludzie bardziej się szanowali, kochali i umieli cieszyć się z drobnostek.. Pakowałem do starego wojskowego plecaka konserwę z mielonką albo paprykarzem, parę bułek, jakąś manierkę z herbatą, czasem paczkę herbatników, jabłko, pałatkę, koc, zabierałem często gitarę i ruszałem w góry od schroniska do schroniska.. Spotykałem zapaleńców, którzy podobnie jak ja woleli deptać po leśnych wertepach, błocie i górskich ścieżkach, a potem wieczorami siadaliśmy na ławeczkach przed schroniskiem, rozpalaliśmy ognisko i płynęły niezliczone opowieści, anegdoty, dowcipy przy dźwiękach turystycznych piosenek.. Echhh ten czas uże se ne vrati..


Kwadrans przed godziną 14-tą ruszam spod Schroniska na Markowych Szczawinach zielonym szlakiem w dół, w kierunku Zawoi Markowej.. 
Po 150 metrach las rzednie i ukazuje się podszczytowa polana Suchego Gronia, leżąca na wysokości 1170 m. n.p.m.. Na skraju polany następuje rozwidlenie szlaków czarnego i zielonego, prowadzących wspólnie spod schroniska do tego miejsca.. Szlak zielony odbija w lewo i sprowadza do Zawoja Markowa, zaś szlak czarny odbija w prawo kierując się do przysiółka Ryżowane.


Skręcam w lewo na trasę zielonego szlaku i kamiennym chodnikiem schodzę w dół zbocza.. Na północnym krańcu podszczytowej polany Suchego Gronia przystaję na moment i spoglądam do tyłu.. Ponad wierzchołkami drzew wyłania się grzbiet babiogórskiego masywu 
z kulminacjami Diablaka i Cyla.


Kamienny chodnik sprowadza teraz bardzo stromo w dół zbocza, porośniętego rzadkim świerkowym lasem.. Z uwagi na nachylenie szlakowej ścieżki zabudowano na tym odcinku drewniane poręcze.


Po 10 minutach marszu i pokonaniu kolejnych kilkuset metrów stromizna nie odpuszcza, ale za to kończą się drewniane poręcze.. Trzeba uważać, bo drobny żwirek na kamiennych płytach działa jak rolka pod butem..


Następne 500 metrów zejścia wymaga jeszcze większej uwagi i ostrożności.. Na długich fragmentach tego odcinka znika brukowany chodnik, a trasa wiedzie bardzo stromym żwirkowym duktem. Schodzę szybko, więc co chwila omijam zdradliwe spady szlakowej ścieżki, 
wchodzę w las i maszeruję po leśnym runie..


Po pewnym czasie pojawiają się kamienne schody, ale ich stan jest tragiczny. W dodatku pełno na nich drobnego skalnego rumoszu, naniesionego ze zbocza przez wody deszczowe.


W ciągu kolejnych 10 minut pokonuję zdradliwy odcinek szlakowej dróżki i po przejściu ponad 2 km od wyruszenia ze schroniska docieram na dno doliny Markowego Potoku..


Do tej pory schodziłem stromym zboczem w kierunku północno-zachodnim. Przy drewnianym mostku na potoku kończy się stromy, wąski, kamienny chodnik, a zaczyna szeroka, utwardzona, wygodna leśna droga. Za mostkiem skręca ona ostro w prawo i delikatnie opadając w dół, zmierza w kierunku północno-wschodnim..


Po 10 minutach wędrówki leśną drogą dochodzę do dużego placu, gdzie leśnicy składują drewno ze ścinki.. Szlak zielony prowadzi dalej w dół wzdłuż drogi wiodącej do Markowej, w rejon parkingu przy Dyrekcji i Muzeum BPN. Tam też trasa zielonego szlaku krzyżuje się ze szlakiem niebieskim, który dochodzi od Zawoi Policzne i zmierza w kierunku Czatoży. Pozostawiłem samochód w Wilcznej, poniżej Czatoży, więc muszę wejść na szlak niebieski, jednak niepotrzebnie zatoczę duży łuk i zaliczę parę kilometrów dodatkowo. Z pomocą przychodzą mi leśnicy pracujący na placu. Pokazują na mapie duży skrót, który prowadzi wiejskimi opłotkami przez Markowe Rówienki, ale przecina łuk i maksymalnie skraca dojście do niebieskiego szlaku. Po wymianie uprzejmości ruszam na skróty w stronę niebieskiego szlaku..


Po paru minutach wychodzę z lasu na dużą zieloną polanę, gdzie jak mówili leśnicy, pojawiają się drzewa owocowe i mały drewniany domek.. Po chwili na pniu drzewa dostrzegam niebieski szlakowy znak.. 
Jest OK..


Polna droga przez Markowe Rówienki przecina kilka wypasowych polan. Mijam parę malowniczych wiejskich domków..


CZATOŻA – symbole beskidzkiej wioski..
- Trzy Piwniczki
- Dzwonnica Loretańska
Wychodzę na obrzeżach przysiółka Czatoża, tuż przy korycie potoku Urwisko


Dalej polną drogę zastępuje wąska asfaltówka, biegnąca pomiędzy gospodarskimi domkami przysiółka.. Czatoża to małe osiedle w Zawoi, położone w południowo-zachodniej części miejscowości, w dolinie potoku Czatożanka. Zanim Czatożę zabudowano, była ona halą. 
Zbójnicy ugotowali tutaj podobno w żentycy bacę, który jakoby ukrywał przed nimi ser.


Trasa niebieskiego szlaku wyprowadza wprost na trzy oryginalne budowle, stojące w rzędzie, jedna obok drugiej. To słynne czatożańskie Trzy Piwniczki – będące symbolem dawnej Zawoi, a zarazem charakterystycznym elementem krajobrazu okolic Babiej Góry. Niegdyś obecne w każdym gospodarstwie jako magazyn do przechowywania płodów rolnych (ziemniaków buraków i innych warzyw). Ściany piwniczek wykonywane są z kamiennych głazów i zadaszone dwuspadowym daszkiem.. Piwniczki często zagłębiano w zbocza niewielkich wzniesień (ziemia stanowiła dodatkową warstwę izolacyjną). Piwniczki zachowane w Czatoży są fragmentem całej ulicy tego typu magazynów..


Dwadzieścia metrów dalej, po tej samej stronie ulicy wznosi się druga symboliczna budowla Czatoży, charakterystyczny element krajobrazu Beskidów Zachodnich - Dzwonnica Loretańska. Według wierzeń górali, dźwięk dzwonu chronił od szkód wywoływanych przez burze. Dzwoniono również ostrzegając przed pożarem. Dzwonnica ma konstrukcję słupową, z niewielkim daszkiem ochraniającym mały dzwonek z przymocowaną liną (wprawiającą w ruch). Codziennie o godzinie 12, dzwonniczka odzywa się, dzwoniąc na Anioł Pański.


W przysiółku Czatoża praktycznie kończy się moja krajoznawcza wędrówka.. Spoglądam na zegarek. Jest dokładnie kwadrans po godzinie 15-tej.. Za plecami pozostaje majestatyczny masyw Babiej Góry.. Samochód pozostawiłem w Zawoi Wilczna, przy domku moich znajomych.. Pozostało do przejścia 2,5 km wygodną asfaltową droga przez przysiółek Czatoża do następnego osiedla Wilczna. Nadrobiłem w czasie wędrówki sporo czasu, pomimo że dużo przystawałem na robienie zdjęć i ponad godzinę leniuchowałem na szczycie Cyla i pod schroniskiem na Markowych Szczawinach.. Zostało więcej czasu na wizytę u moich znajomych w Wilcznej.. Dzień piękny, więc nie ma się gdzie spieszyć.. Dzisiaj zaliczyłem dość męczący i wymagający szlak, więc jutro zrobię sobie więcej luzu.. Z mojego urlopu pozostały dwa dni, w ciągu których zaplanowałem dwie ciekawe wędrówki. Poszukam w Beskidach Morskiego Oka…tak, tak – Morskiego Oka !!!, a w ostatni dzień wybiorę się na niezwykle malowniczy szlak z niezwykłymi widokami, prowadzący niedostępną obecnie dla turystów częścią Gorczańskiego Parku Narodowego z metą na Turbaczu.. Zatem do kolejnego spotkania na wirtualnej wędrówce.. Hejjj


KONIEC..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz