Zdjęcie:

środa, 27 marca 2013

Moje góry cz.I

"SERCE  GÓRALA"

Miałem wtedy 8 lat, nie wiem czy to dużo, czy to mało...
Zresztą nie sądzę, by górom to coś przeszkadzało.
Chcę Wam opowiedzieć jak bardzo się zakochałem..
Tak po prostu, z dnia na dzień, tak jak jeszcze dotąd nie znałem.
Mój dziadek, przewodnik tatrzański zabrał mnie rankiem w góry
W świat surowy, podhalański, świat wiatru, skał i dzikiej natury..
Wędrując szlakiem opowiadał tak ciekawie o tych pięknych górach
O halach, potokach, dolinach i szczytach gdzieś w chmurach…
Rozpalił serce moje, dusze od tej pory górom zaprzedałem
Górom to nie przeszkadzało, że dopiero 8 lat miałem….

Znów musiałem  się urodzić, Matką moją Tatrzańska dolina..
Pachnąca, rozległa, zielona, a imię jej na „K” się zaczyna.
Kiedy rano wstaję otwierając oczy, śpiew ptaków słyszę,
A wychodząc przed dom, cichy szept wiatru i skalną ciszę..
W lesie pachnie żywicą, w zbożu pachnie chlebem,
Wiem, że to moje miejsce, że to jest mym szczęśliwym niebem.
Gdy przed snem zamykam oczy w zaciszu góralskiej chatki,
Chcąc przywołać miły sercu widok, mojej górskiej matki,
Słyszę, kiedy do mnie mówi, porusza potokami,
Śmieje się szczytami i otula świerkowymi ramionami..
A zapach i woń wiatru, co włosy mi rozwiewa,
Odurza wszystkie zmysły i gra w koronach drzewa..
Wiem już, wiem, że jest to moje miejsce,
Mój kawałek rodzinnego nieba...


"Zejście z Diablaka"
 
Tysiąc wichrów wyskoczy nie wiadomo skąd
I runie z całą siłą, jak fale na ląd

Wszystkie chmury się zbiegną, by uderzyć wraz
i z diabelskiego szczytu na dół zepchnąć nas.
Kamienie się obsuną z pod idących stóp
i ze wszystkich krawędzi powita nas grób.
Jakieś ptaki zaszumią proporcami piór
i zginą w wirze wichrów, pod nawałą chmur.
Nawet słońce tym razem nie spojrzy ku nam
by świecić nam w oczy złotem jakiś plam.
A jednak i z tej matni zatraconych dróg
wyprowadzi nas wszystkich wszechobecny


"Zasnuły się senne góry.."
Zasnuły się senne góry
W mgławą jesienną oponę -
Słońce nad nimi się pali,
Wyzłaca pola skoszone.

Kurz opadł na jasionach,
Na brzozach liść się czerwieni -
O smutna godzino rozłąki,
O smutna, cicha jesieni!

Odchodzę, bo czas mnie woła...
Ślad po mnie czyż tu zostanie?
O góry, o pola skoszone,
O ciche, smutne żegnanie..


"Zamarła Turnia"
Był czas,że się na skalny grzbiet
wspinały ciemne kosodrzewy...
W upalny pół-dzień gór powiewy
niosły aromat żywicowy
i opadały kędyś - het!

Zanim aksamit gąszczów zrzedł,
zduszony wpośród skał ulewy,
zanim ostatnie sczezły krzewy -
jesienią złocił się szlak płowy,
igliwiem tkany - złocił het!

Dziś potrzaskane, krągłe piargi
toczą się w źlebach w dół, bez końca...
Huczą ulewą skalne gardła...
Rzekłbyś - ostatnie echa - skargi,
ostatni pogłos życia - słońca
nad turnią tą, co już umarła...


"Wodogrzmoty"
 
Skąd taka masa wody
stale się w dół przelewa
tworząc wielkie kaskady
pieni się, kręci, gniewa.

Huczy w wielkim parowie
jakby płyneła z nieba
kryształ tatrzańskiej wody
stale się w dół przelewa.



"Wioski w Beskidzie"
Czołga się płową linią grzbietów
zmierzchu cień.
Nie wiadomo skąd nadchodzi noc
i dokąd odchodzi dzień.

Może w lasach na Jawornicy
skrył się i czeka
aż do brzasku ponad przełęczą
wzejdzie jutrzenka.

W chatach wrosłych w doliny, kotliny
sen ludzi morzy:
wcześnie idą spać by rychło wstać
przed blaskiem zorzy.

Mucharz przysiadł na wzgórzu i drzemie
jak nocny stróż.
I Ponikiew i Łękawica
zasnęły już.

Znam te wioski znam tutaj ludzi
jak dolę własną.
Tu i miłość i śpiew i życie
w milczeniu groźnym gasną.



„Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej”

Taki tam spokój... Na gór zbocza
światła się zlewa mgła przezrocza,
na senną zieleń gór.

Szumiący z dala wśród kamieni
w słońcu się potok skrzy i mieni
w srebrnotęczowy sznur.
Ciemnozielony w mgle złocistej
wśród ciszy drzemie uroczystej
głuchy smrekowy las.

Na jasnych, bujnych traw pościeli
pod słońce się gdzieniegdzie bieli
w zieleni martwy głaz.

Na ścianie nagiej,szarej, stromej,
spiętrzone wkoło skał rozłomy
w świetlnych zasnęły mgłach.

Ponad doliną się rozwiesza
srebrzystoturkusowa cisza
nieba w słonecznych skrach.

Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną,
patrzę w dolinę, w dal:

i jakaś dziwna mnie pochwyca
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal...


"W górach jest wszystko.."
W górach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka

Zawsze kiedy tam wracam
Siedzę na ławce z księżycem
I szumią brzóz kropidła
Dalekie miasta są niczem

Ja się tam urodziłem w piśmie
Ja wszystko górom zapisałem czarnym
Ja jeden znam tylko Synaj
na lasce jałowca wsparty

I czerwień kalin jak cyrylica pisze
I na trombitach jesieni głosi bór
Że jedna jest tylko mądrość
Dzieło zdjęte z gór..


"W górach"
Na pokładzie łąki odpływam
w róże nieba - obłoki pełne nadziei
i odpoczywam
W wesołych portach szałasów na halach.
W chmurach-beczkach po gorzkim winie -
słyszę: dudni głos wiatrów bijących się w piersi
i noc ociężała zielenią płynie
w żaglówki ptaków wzdętych miękką ciszą.
Co dzień napinam żagle -
- szyby stopniałych skwarów.
Przez pożółkły parów
szybuję do szczytów zasianych na niebie
szukać poziomek mgławic
skrzydeł zmiażdżonych motyli
zrywać księżyc przejrzały który zasnął w trawie.
Płynę czytać bekowiska jeleni biegnących przez wieczór
i wiosny błękitne i jesień
a widzę gdy czasem
chodzi po halach Bóg - poeta zielonego lasu.



"Tatry w zimie"
Księżycowego światła magnezjowe fale
Zalały srebrne Tatry i regli kurhany...
Śni Giewont lodowaty, gdyby olbrzym szklany,
O światów czarodziejskich zielonym krysztale...
Gdyby welon pajęczy tatrzańskiej Goplany
Skrzących mrozu kryształków stężałe opale
przeźroczą mgłą lodową zawisły omdlałe
nad srebrnymi wirchami... Księżycem zalany,
Świat lodowy lśni, gdyby baśń kuta w krysztale,
Nieprzebrane kopalnie diamentów i ściany
Lśniące srebra szczerego, nie łupane wcale
Kilofami dźwięcznymi... Świat szronem dzierzgany,
Mieniący się tęczowo w marzenia zapale
W lód i kryształ zakrzepły sen srebrnej Marzany...


"Ranek w górach"
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną,
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.

W dole lasy, skryte w cieniu,
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.

Lecz już wietrzyk mgłę rozpędza,
I ta rwie się w chmurek stada......
Jak pajęcza, wiotka przędza
Na krawędziach skał osiada.

A z pod sinej tej zasłony
Świat przegląda coraz szerzej,
Z nocnych, cichych snów zbudzony,
Taki jasny, wonny , świeży!

Wszystko srebrzy się dokoła
Pod perlistą, bujną rosą;
Świerki, trawy, mchy i zioła
Balsamiczny zapach niosą.

A blask spływa wciąż gorętszy,
Coraz głębiej oko tonie;
Cudowności świat się piętrzy
W wyzłoconej swej koronie.

Góry wyszły, jak z kąpieli,
I swym łonem świecą czystem,
W granitowej świecą bieli,
Wtem powietrzu przeźroczystem.

Każdy zakręt, każdy załom
Wyskakuje żywy , dumny,
Słońce dało życie skałom,
Rzeźbiąc światłem ich kolumny.

Wszystko skrzy się, wszystko mieni,
Wszystko w oczach przeistacza;
Gra przelotnych barw i cieni
Coraz szerszy krąg zatacza.

Już zdrój srebrną pianą bryzga,
Gdy po ostrych głazach warczy;
Już się żywszy odblask ślizga
Po jeziorek sinej tarczy.

Już pokraśniał rąbek lasu,
Już się wdzięczy i uśmiecha
Brzeg doliny, a z szałasu
Dolatują śpiewne echa.

Przez zielone łąk kobierce
Dzwoniąc, idą paść się trzody....
jakaś rozkosz spływa w serce,
Powiew szczęścia i swobody.

Pierś się wznosi, pierś się wzdyma,
I powietrze chciwie chwyta;
Dusza wybiec chce oczyma,
Upojona a nie syta;

Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia,
I tę cała piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia.


"Poranne, białe mgły..."
Poranne białe płyną mgły
pod Beskid modrosiny;
nad Granatami słońce się lśni
przez srebrne pajęczyny.

W kotlinie, nisko, schodzi cień
w ciemnych jeziorek głuszy;
blady, jesienny, powstaje cień
i ranną rosą prószy.

Na hali deski pustych strzech
z daleka lśnią od słońca;
dokoła trawa, kamień i mech,
pustka, jak grób milcząca.

Spoza przełęczy lecą mgły,
z szumem się w górze mącą
i zapadają jak ludzkie sny,
w przepaść jak grób milczącą.


"Pokój zabitym w górach"
Kiedy srebrnym osnute popiołem
Góry śnieżną zepchnęły lawinę,
Czyjeś serce jęknęło w dolinie
I skurcz przeczuć na usta padł sine.

Ręce Twoje - niby skrzydeł dwoje!
W górze - gwiazdy i gwiazdy się tłoczą!...
W śmierci Twojej - świętego tak wiele.
Pokój zamkniętym oczom.


"Pod Rysami"
Ciemno. W powietrzu wilgoć. W Rysach potok huczy
staw uderza o brzegi, bulgota i pluszcze;
wiatr błądzi przez nadwodne, puste, głuche puszcze
i gwiżdżąc po upłazach i turniach się włóczy.

W ciemni blask czasem zalśni metaliczny, kruczy
na wodzie, którą lekki wiatr marszczy i muszcze;
zaczernią się na brzegu kosodrzewu kuszcze
lub skała się w cień blady, posępny obłóczy.

Ciemno - - wtem gdzieś w przepastnej nieprzejrzanej dali
zabłysło - - czy to spadła na brzegi odmętu
gwiazda o promienistym blasku dyjamentu?

Już błysła druga, trzecia, już dziesięć się pali - -
rzekłbyś, że się gwiazdami podnóże gór złoci - -
a księżyc wyszedł mgławo w powietrznej wilgoci.


"Pod Martwą Skałą"
Pod martwą skałą więdną górskie kwiaty,
zwarzył je mróz,
burzą strącony i zniesiony deszczem
przysypał gruz.

Więdną i próżno patrzą się ku słońcu
spod martwych skał -
i po co na tę śmierć nieuchronioną
wiatr tam je siał?...


Melodia mgieł nocnych
(Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym)
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
co nam ciała przezrocze tęczą blasków nasyca,
i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
i limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze,
pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,
dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho,cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona,
puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przezrocza,
i sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,
nietoperza  ścigajmy, co po cichu tak leci,
jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci,
z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
nim je zerwie i w pląsy pogoni nas skocznie...

                                                                                             C.D.N….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz