CZ.V
ANGKOR THOM – WIELKIE
MIASTO
Ostatnia stolica
Imperium Khmerów…
Pierwsza nocka na
kambodżańskiej ziemi minęła niczym z bicza strzelił.. Poprzedniego dnia
wieczorem prawie do północy wylegiwałem się na basenowym tarasie, położonym na
dachu hotelu, gdzie pod granatową kopułą azjatyckiego nieba rozmyślałem o
kolejnych dniach wyprawy. Po powrocie do pokoju ustawiłem klimę na 20°C,
wskoczyłem do przytulnej, miękkiej pościeli i już po paru sekundach zapadłem w
błogi, mocny sen.. Uporczywy dźwięk telefonu leżącego na nocnej szafce obok
łóżka, wdarł się z wielkim hałasem w moje senne rewiry, niczym nieproszony gość
„na bani” po zamknięciu lokalu.. Nadeszła pora pobudki. Obsługa hotelowa nie
dawała za wygraną. Telefon dzwonił przeraźliwie jak moja teściowa zębami na
mrozie, gdy zimową porą zatrzasnęła się na balkonie w nocnej koszuli.. Po paru
chwilach moja ręka w sennym amoku natknęła się na aparat telefoniczny… - Ok., ok.. already i'm awake..!! -
wymamrotałem podnosząc słuchawkę i ziewając przeciągle, powoli wysunąłem się z
cieplutkiego łóżeczka. Poczłapałem do łazienki, gdzie zimna woda i poranna
toaleta w kilka minut doprowadziły mnie do stanu używalności.. Spojrzałem na zegarek..
Dochodziła 5:00.. Za pół godziny muszę być w restauracji na porannym śniadaniu,
potem boarding do autokaru czekającego przed hotelem i wyjazd na całodzienne
zwiedzanie kompleksu kamiennych świątyń Angkoru, architektonicznych „perełek”
Khmerskiego Imperium. Jest trochę czasu do wyjścia z pokoju, więc po raz
kolejny wyciągam program dzisiejszego dnia i jeszcze raz wczytuję się z trasę
wędrówki.. W grafiku zwiedzania ujęte są najważniejsze obiekty kompleksu Angkor
Thom, dawnej stolicy Khmerskiego Imperium Angkoru.. Na teren Angkor Thom wejdziemy
przez kultową Południową Bramę, następnie zwiedzimy świątynię Bayon, świątynię
w kształcie piramidy – Babhuon, Taras Słoni, Taras Trędowatego Króla oraz „niebiańską”
świątynię Phimeanakas, leżącą na obszarze dawnego
pałacu królewskiego.. Dzień wypełniony
atrakcjami do wieczora, zatem będzie co podziwiać..
Punktualnie o wpół
do szóstej schodzę do hotelowej restauracji na wczesne, poranne śniadanko..
Szczerze mówiąc, nawet nie mam ochoty na posiłek. Interesuje mnie tylko
filiżanka lub nawet dwie, gorącej czarnej kawy i ewentualnie do tego jakiś
kawałek słodkości.. Na holu spotykam Jurka. Zamieniamy parę zdań odnośnie
sprzętu foto, jaki zabieramy na dzisiejszy dzień i maszerujemy do restauracji..
Przy stolikach jest już większość naszej grupy.. W niecały kwadrans załatwiam
sprawę porannego posiłku i parę minut przed godziną 6-tą ładuję się do
chłodnego wnętrza autokaru, czekającego już przed hotelowym wejściem.. Chociaż
jest dopiero wczesny ranek, a słoneczko zaczyna nieśmiało rozjaśniać delikatnie
zachmurzone niebo, wokół powietrze jest parne i wilgotne. Termometr przed
hotelem pokazuje 32°C.. W południe temperatura zapewne podskoczy o 10 kresek
wyżej, a klimat kambodżańskiej dżungli dołoży jeszcze dodatkowo do „pieca”…
Godzina 6:15 wyruszamy spod hotelu w kierunku świątynnego kompleksu Angkoru..
Z naszej bazy
wypadowej w Siem Reap do granic świątynnego kompleksu Angkoru jest niespełna 7
km czyli około kwadransa jazdy przez wąskie uliczki miasta, które o tej porze
zaczynają powoli budzić się do życia.. Otwierają się podwoje sklepików i
restauracji, a na ulicach pojawiają się wszechobecne skutery, rowery i nieliczne
samochody..
Podczas kilkunastu
minut jazdy, celem wprowadzenia, postaram się na początek przedstawić parę
istotnych faktów, związanych z tym niezwykłym, świątynnym kompleksem Angkoru,
ukrytym pod zielonym baldachimem tropikalnej dżungli.. W trakcie zwiedzania zagłębimy
się nie tylko w tętniącą życiem zieloną dżunglę, lecz także w wiekową otchłań
historii świątynnych budowli..
Nazwa ANGKOR
pochodzi od sanskryckiego słowa nagara
i w języku khmerskim oznacza "stolicę" albo "święte
miasto".. Współczesna nazwa odnosi się do zabytkowego kompleksu miejskiego,
będącego pozostałością po dawnej stolicy Imperium Khmerskiego nazywanego
również Imperium Angkoru, które istniało i rozwijało się w okresie od 802 do
1432 roku... Imperium Khmerskie uważane jest za kontynuację Funanu (I wiek
p.n.e. – VI wiek n.e.) oraz królestwa Czenli (VII – VIII wiek), wcześniejszych
państw istniejących na terenie Indochin w rejonie dolnego biegu Mekongu i oficjalnie
uznawane za państwo, z którego ukonstytuowało się dzisiejsze Królestwo
Kambodży.
(mapa dawnego obszaru Imperium Khmerskiego - oraz
dla porównania obok - mapa obecnych państw położonych na półwyspie
Indochińskim)
Angkor jest obecnie jedną z najważniejszych i
najwspanialszych atrakcji archeologicznych świata. Kompleks zabytków Angkoru
tworzy duża liczba kamiennych budowli (miasta, zespoły świątynne, współczesny
park archeologiczny) oraz tereny leśne i zbiorniki wodne, obejmujące obszar
ponad 400 km², położony na północ od jeziora Tonle Sap, kilka kilometrów od
Siem Reap. Angkor będący między IX a XV wiekiem potężną stolicą wspaniałego
Imperium Khmerskiego, prawdopodobnie w XI wieku liczył około miliona
mieszkańców i jawił się największym miastem ówczesnego świata. Z
niewyjaśnionych do dzisiaj przyczyn, w XV wieku miasto zostało całkowicie
wyludnione i opuszczone przez jego mieszkańców. Zapomniane na kilkaset lat,
zniknęło wchłonięte przez zieloną dżunglę... Dopiero w 1860 roku europejski
badacz zupełnie przypadkiem natknął się na wspaniałe ruiny zagubione w środku
tropikalnego lasu i odkrył je ponownie dla świata.. Kompleks Angkor wpisany
jest na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO..
Historia ANGKORU..
Aby zrozumieć okoliczności powstawania Imperium Angkoru,
musimy cofnąć się w czasie do II wieku p.n.e. Wtedy to na terenie dzisiejszej
Kambodży, Tajlandii i części Półwyspu Malajskiego powstaje Królestwo Funan, ze
stolicą w pobliżu późniejszego Angkoru, jedno
z najstarszych państw Azji Południowo-Wschodniej.. W VI wieku, gdy potęga Funanu słabnie, jego imperium przejmuje wasalne
dotąd królestwo Czenla, rozszerzając tym samym swoje terytorium na cały płw.
Malajski. Wiek VIII przynosi kolejne zmiany terytorialne. Wschodnie Indochiny
podbijają Jawajczycy. Khmerskie królestwo Czenla, położone w dolnym biegu
Mekongu, zostaje podporządkowane władzy jawajskiej dynastii Sailendra… W 802
roku khmerski król Jayavarman II wypiera Jawajskich okupantów z terytorium
Czenli i na górze Mahendra (obecne Phnom Kulen, święta góra Khmerów) ogłasza
się cakravarti czyli "król
wszechwładny”.. Przeprowadzona przy tym ceremonia religijna Brahmana (zyskiwanie mocy, siły i cech
wieczności) z udziałem kapłana
"specjalisty nauk magicznych”, ustanawia jednocześnie kult devarāja –
"boga-króla". Jayavarman II przyjmuje tytuł maharadży (władcy
wszechświata) zyskując tym samym potężną, najwyższą władzę w jednym - boską i
królewską. Wypowiada tym samym posłuszeństwo królowi Jawy i kładzie kres wasalnej
zależności Kambodży, ogłaszając ją niepodległym królestwem.. Rozpoczyna się
okres rozkwitu Imperium Angkoru..
(fot. poniżej: Jayavarman II przyjmujący władzę
„boga-króla” na świętej górze Mahendra w obecności kapłana - obraz Maurice Fieveta)
(Król Jayavarman
II przyjmuje audiencje poddanych - obraz Maurice Fieveta)
Jayavarman II kilkakrotnie przenosi stolicę swojego imperium. Ostatecznie zostaje nią Hariharalaya (obecnie Roluos) leżąca 13 km na wschód od Siem Reap. Kolejny władca Jaszowarman I panujący w latach 889-900 przenosi stolicę do Jaszodharapury (obecnie Phnom Bakheng), położonej ok. 7 km na północ od Siem Reap.
(fot. poniżej: Jaszowarman I na szczycie świętej
góry - obraz
Maurice Fieveta)
Na początku XII w. kolejny król Surjawarman II buduje w pobliżu świątynię Angkor Wat, będącą prawdopodobnie świątynią pośmiertną dla niego i jego przodków.
(fot, poniżej: Ludzie i słonie podczas transportu
kamiennych bloków przy budowie świątyni Angkor Wat - obraz Maurice Fieveta)
(Uroczysta procesja
królewska na grzbiecie słoni z towarzyszącą świtą, zmierzająca do świątyni
Angkor Wat - obraz Maurice Fieveta)
Po śmierci Surjawarmana II następuje okres wojen
domowych zakończonych w 1181 r. koronacją zwycięzcy – Jayavarmana VII. Po
prawie czterdziestu latach wojennych niepokojów nowy król rozszerza swoje
panowanie na większą część Indochin, od Morza Południowochińskiego do
zachodnich wybrzeży półwyspu.
(Rzeźbiarze wykonujący kamienne posągi królewskie
oraz Khmerscy uczeni piszący manuskrypty na liściach palmowych - obrazy Maurice Fieveta)
(Kobiety na dworze królewskim - obrazy Maurice Fieveta)
Powstaje otoczone murem miasto Angkor Thom, nowa,
wielka stolica Khmerskiego Imperium oraz niezwykłe, kamienne świątynie: Bayon,
Ta Prohm, Preah Khan. Pochodząca z końca X w. świątynia-piramida Phimeanakas
zostaje przebudowana na pałac królewski, a przed nią zostają wybudowane
monumentalne tarasy, przeznaczone do uroczystości państwowych.. Nowa stolica
zaludnia się w szybkim tempie i zostaje rozbudowana do niebywałych rozmiarów. W
tym okresie zamieszkuje ją ok. 1 milion mieszkańców..!! (dla porównania w tym
czasie w Krakowie mieszka 12 tys. osób, w Paryżu i Londynie po 25 tys., w
Rzymie 30 tys.).
(Królewskie uroczystości - obrazy Maurice Fieveta)
Po śmierci Jayavarmana VII państwo stopniowo
słabnie. Pod koniec XIII w. na zachód od Angkoru zaczynają tworzyć swoje
państwo Tajowie, wyparci z Junnanu przez zagony cesarza Kubilaja. W 1432 r., po
najeździe tajskim, stolica państwa Khmerów zostaje przeniesiona w okolicę
dzisiejszego Phnom Penh. Datę tę uważa się za kończącą Angkorski okres historii
Kambodży.
(Najazd Tajów na Angkor - obraz Maurice Fieveta)
Na razie koniec tej bajkowej opowieści o latach
świetności Khmerskiego Imperium. Historię ponownego odkrycia zapomnianego
Imperium, porośniętego przez wieki zieloną dżunglą oraz przebieg jego
częściowej odbudowy, przedstawię w trakcie mojej wędrówki po Angkorze.. Tymczasem
nasz autokar zajeżdża na parking samochodowy nieopodal głównego wejścia do
świątyni Angkor Wat, gdzie znajdują się kasy biletowe, sprzedające turystom przepustkę
wstępu na zwiedzanie obiektów świątynnych oraz Parku Archeologicznego Angkoru tzw.
Angkor Pass..
Przy kasach tylko
kilka osób.. Podchodzimy kolejno pod kasowe okienka.. Tutaj zanim „wydoją” z nas
20 $, bo tyle kosztuje dzienny pobyt na terenie kompleksu, musimy sobie
zrobić fotki do karnetów… Miła, uśmiechnięta młoda Khmerka zaprasza pojedynczo
przed małą kamerkę, pstrykającą każdemu fotę.. Nie są to zdjęcia do paszportu,
więc dostajemy pozwolenie na dowolną mimikę twarzy czyli inaczej zrobienie głupawej
miny do obiektywu.. Jorguś, którego dewizą podczas pozowania do fotek jest całkowity
luz i oczywiście „dziwaczna” minka, zdobywa bezapelacyjnie 1 miejsce.. Niestety
zdjęcia z jego wyrazem twarzy nie mogę opublikować, ponieważ ujrzenie go byłoby
dla czytelników bloga traumatycznym przeżyciem, pozostającym w pamięci na długi
czas.. Powiem tylko krótko, iż było to połączenie mimiki Jima Careya, Czarka
Pazury i Louisa De Fines.. Nawet ta mała Khmerka śmiała się do łez jeszcze
przez jakiś czas...
A tak wyglądają owe identyfikatory do
poruszania się po kompleksie Angkoru.. Karnet 3 dniowy kosztuje 40 US $,
7-dniowy 60 US $.. Dostaje się go z zawieszką i w czasie zwiedzania należy go zawsze mieć ze sobą. Jest sprawdzany przy każdym wejściu do parku i
głównych świątyń. Za brak ważnego karnetu na terenie parku Khmerscy kontrolerzy
dowalają spore grzywny, wynoszące wielokrotność ceny wstępu..
Tutaj
podobnie jak na granicy kambodżańskiej, przewozami po kompleksie Angkoru rządzi
autobusowa mafia… Autokary turystyczne podwożą zwiedzających nieopodal Angkor
Wat na wielki, zakurzony plac parkingowy, pokryty czerwoną glinką, gdzie należy
przesiąść się w autobusy lub kilkuosobowe busy, rozwożące do poszczególnych
obiektów świątynnych.. Jeśli zwiedza się indywidualnie, można skorzystać z
dwuosobowych riksz..
Zabieram podręczną
torbę ze sprzętem fotograficznym, dużą butlę z wodą mineralną i wychodzę z
autokaru na plac parkingowy.. Do odjazdu busa mamy 5 minut czasu. Na skraju
placu zauważam dwie małe, „czerwone” istotki, ciekawie spoglądające w moją
stronę.. Podchodzę bliżej.. Chłopiec i dziewczynka w wieku mojej wnuczki,
ciekawskim wzrokiem przyglądają się „białasowi” z Europy.. Dwa małe Khmerskie
urwisy.. Kocham takie dzieciaki.. Uporczywie grzebię w torbie za słodyczami,
które zawsze mam pod ręką.. W końcu znajduję paczkę gum do żucia i torebkę z
cukierkami. Z uśmiechem na twarzy wręczam je zaskoczonemu nieco maluchowi. Ten
zabiera smakołyki i wraz ze swoją małą partnerką bez namysłu składają małe
dłonie na wysokości twarzy, kłaniając się przede mną w podzięce.. Jestem mile
zaskoczony tym gestem kambodżańskich maluchów, więc też kłaniam im się nisko w
podobny sposób... W tym momencie z ich twarzy znika ciekawość, a pojawia się
szczery, dziecięcy uśmiech… Czasami drobny gest daje tak wiele radości..
W chwili, gdy fotografuję khmerskie maluchy,
dolatuje do mnie wołanie Jorgusia.. Czas ruszać na zwiedzanie kompleksu
Angkoru… Szybko pędzę w kierunku busa i już po chwili siedzę w jego wnętrzu
wraz z kilkoma osobami z naszej grupki…
Co prawda do bram kompleksu świątynnego Angkor Thom,
który jest pierwszym celem dzisiejszego zwiedzania, mamy tylko 5 minut jazdy,
to jednak postaram się wypełnić tę krótką chwilę nieciekawego transportu,
dalszą częścią mojej opowieści o historii odkrywania i odbudowy Angkoru..
Odkrycie i odbudowa ANGKORU…
Miasto Angkor, mimo że nie odgrywało już żadnej
roli politycznej po Tajskiej inwazji w 1432 roku i przeniesieniu stolicy do
Phnom Penh, nie wyludniło się od razu całkowicie. Europejska legenda o
zaginionym, zarośniętym dżunglą mieście jest tylko legendą. Świadczą o tym
pochodzące z późniejszych okresów reliefy, inskrypcje i inne elementy zabytków
Angkoru, a także relacje docierających w te strony podróżników. W 1586 roku do
Angkor dotarł kapucyn Antonio da Magdalena, a niedługo po nim w 1609 roku inni
portugalscy misjonarze: Marcello de Ribadeneyra, Gabriel de San Antonio,
Antonio Dorta, Luys de Fonseca, którzy zobaczyli tylko kilku samotnie żyjących buddyjskich
mnichów. Przypuszczali oni, że miasto mogło być dziełem Aleksandra Wielkiego
lub spuścizną imperium rzymskiego..
Potem na przestrzeni kolejnych lat miasto
rzeczywiście się wyludniło. Opuszczone budynki zarosła wszechpotężna dżungla..
Co było faktycznym powodem pozostawienia w niebycie tak potężnego i wspaniałego
imperium??... Naukowcy głowią się
nad tym do dziś. Według jednej z najnowszych teorii może za tym stać zbyt
intensywne użytkowanie gleby i problemy z wodą - gdy miasto upadało, jej poziom
w sztucznych zbiornikach i glebie był bardzo niski. Kiedy ludzie stopniowo zaczęli opuszczać miasto, przenosząc się do
nowej stolicy, brak specjalistów od konserwacji skomplikowanego systemu
irygacyjnego spowodował załamanie się cyklu nawadniania pół ryżowych, które
były podstawą żywieniowej egzystencji ówczesnego społeczeństwa.. Poza tym
wycięcie okolicznych lasów sprawiło, iż obfite deszcze wymywały glebę, która
zamuliła kanały. A ryż, podstawa wyżywienia większości Azjatów, bez sprawnego
systemu nawadniania nie chce rosnąć. Prawdopodobnie kilkadziesiąt lat po
najeździe Tajów, Imperium Angkoru zniknęło na długie lata pod zielonym
baldachimem kambodżańskiej dżungli..
HENRI MOUHOT – podróżnik, który odkrył przed
światem piękno Angkoru..
Stare chińskie powiedzenie mówi – „Orzech kokosowy, który zostaje wciągnięty
pod wodę przez spieniony nurt strumienia, na spokojnej toni zawsze wypłynie na
powierzchnię…”.. Tak i tym razem historia zaginionego miasta po ponad
250 latach zapomnienia „wypłynęła” na światło dzienne, a właściwie na łamy
francuskich gazet, za sprawą dzienników podróży mało znanego wówczas, francuskiego
przyrodnika i podróżnika, profesora filologii Henri Mouhota, urodzonego 15 maja
1826 roku w niewielkim francuskim miasteczku Montbéliard
przy granicy ze Szwajcarią.. Henri Mouhot
Cuvier studiował w kolegium w rodzinnym Montbéliard. Mając osiemnaście lat
rozpoczął nauczanie języka francuskiego w szkole wojskowej w Petersburgu.
Kierując się chęcią podróżowania odwiedził Włochy i Niemcy, a następnie Anglię,
gdzie ożenił się z Anną Park, wnuczką znanego szkockiego podróżnika Mungo
Parka. W 1856 roku wraz z młodą żoną osiedlił się na wyspie Jersey. W tym
okresie Henri Mouhot poprawia swoją wiedzę w dziedzinie nauk przyrodniczych,
zwłaszcza ornitologii i conchologii.. Po przeczytaniu książki o wyprawach
"Królestwo i ludzie Syjamu" autorstwa Sir Johna Bowringa, 32 letni
wówczas Henri Mouhot decyduje się na podróż do Indochin, postanawiając zbadać
Syjam, Kambodżę i Laos oraz przeprowadzić tam serię wypraw botanicznych, w celu
gromadzenia nowych okazów zoologicznych…
Jego początkowe starania o dotacje na wyprawę i
pozwolenia na przekroczenie granic, zostają odrzucone przez francuskie spółki
oraz urzędy Napoleona III. Z pomocą przychodzi mu Królewskie Towarzystwo
Geograficzno-Zoologiczne w Londynie, które użycza swojego wsparcia... I tak 27
kwietnia 1858 roku młody Henri Mouhot wraz z psem Tine-Tine wsiada w
Londynie na statek handlowy, płynący przez Singapur do Bangkoku. Podróż trwa
około cztery miesiące. Końcem sierpnia 1858 roku statek Mouhota dobija do
brzegów Zatoki Syjamskiej..
W niedługim czasie po przybyciu do Indochin Henri
Mouhot staje się przyjacielem króla Kambodży Ang Duonga, który rządzi do 1860
roku i późniejszego monarchy z francuskiego protektoratu króla Norodoma I... Ze
swojej bazy w Bangkoku, w 1858 roku pełen młodzieńczego zapału Mouhot odbywa 4
podróże na obszary Syjamu, Kambodży i Laosu.. W czasie pierwszej wyprawy
odwiedza Ayutthaya, dawną stolicę Syjamu i z tejże podróży przywozi bogaty
zbiór owadów, muszli lądowych oraz rzecznych, który wysyła do Anglii. W okresie
3 lat przed tragiczną śmiercią, przemierza tropikalną dżunglę, znosząc na
trasach swoich wędrówek ekstremalne trudności..
Ekspedycja Mouhota odkrywając niezbadane do tej
pory obszary tropikalnej dżungli, częstokroć odpiera ataki dzikich zwierząt....
W trakcie wyprawy Mouhot poznaje po drodze
ludność tych rejonów i prawie zawsze zostaje ciepło przyjęty przez władców
kilku królestw oraz plemion, u których gości.
Zimą na przełomie 1859/60 roku Henri Mouhot rusza
w kierunku Kambodży, by odnaleźć i zbadać Angkor, starożytną stolicę Imperium
Khmerów. W styczniu 1860 r na koniec swej drugiej i najdłuższej podróży dociera
na tereny Angkoru, ciągnące się na powierzchni ponad 400 km ². Odnajduje wiele
miejsc dawnych pałaców, świątyń, tarasów, basenów i wiosek na wodzie..
Odwiedza najbardziej znany kompleks Angkor Wat.
Opisuje tę wizytę w swoich dziennikach podróży, które zawierają 3 tygodnie
szczegółowych obserwacji. Owe dzienniki i ilustracje zostały później włączone
do „Voyage dans les royaumes de Siam, de
Cambodge, de Laosu” (Podróże do Królestwa Syjamu, Kambodży i Laosu), które opublikowano
po śmierci Mouhota..
Podczas wypraw Henri Mouhot nie tylko prowadzi skrupulatne
zapiski we wspomnianych dziennikach podróży, lecz także okazuje się być
utalentowanym rysownikiem.. Jego dzienniki, a zwłaszcza rysunki przedstawiające
pozostałości po Imperium Khmerskim, przywiezione do Francji i opublikowane w
1863 r, dwa lata po tragicznej śmierci Mouhota, wywołują w Europie olbrzymią
sensację.. Do Angkoru ruszają tłumy poszukiwaczy skarbów..
Do wizerunku Mouhota jako wielkiego odkrywcy,
muszę jednak dodać łyżkę dziegciu.. Otóż, Mouhot jest często mylnie uznawany za
"odkrywcę" Angkoru, co faktycznie mija się z prawdą, ponieważ Angkor
nigdy wcześniej nie został utracony dla potomności. Jego położenie oraz
istnienie całego szeregu budowli Angkoru, było przez cały czas znane Khmerom, a
także odwiedzane przez wielu mieszkańców Zachodu od XVI wieku począwszy. Co
najmniej 5 lat przez Mouhotem w Angkor Wat oraz innych khmerskich świątyniach
przebywali francuscy i portugalscy misjonarze, a także zachodni badacze. Pisze
o tym w roku 1857 w swoich "Podróżach po Indochinach" francuski
misjonarz ojciec Charles Emile Bouillevaux, mieszkający ówcześnie w Battambang,
w północno-zachodniej Kambodży.. Dlaczego zatem tylko Mouhot zdobywa taki
rozgłos..???. Być może żaden z poprzednich gości europejskich nie opisał tak
sugestywnie i obrazowo swego pobytu w Angkorze, a przede wszystkim nie stworzył
tak ciekawych i szczegółowych szkiców pozostałości po Angorskim Imperium. Jest
jeszcze druga rzecz niezgodna z prawdą.. Henri Mouhot błędnie sądził, że
znalezione przez niego budowle Angkoru są dziełem znacznie wcześniejszej
cywilizacji niż Khmerska. Społeczeństwo Khmerów uważał za barbarzyńców. Nie
mógł uwierzyć, że byłoby ono na tyle wykształcone i oświecone, aby stworzyć tak
wspaniałe kompleksy świątynne. Zakładał on, że autorzy takich wspaniałości żyli
ponad dwa tysiąclecia wcześniej, mniej więcej w tym samym czasie co
budowniczowie Imperium Rzymskiego.
Niektórzy twierdzili, że Mouhot był w ówczesnym
czasie narzędziem francuskiego ekspansjonizmu i aneksji terytoriów, które
nastąpiły krótko po jego śmierci.. Takie opinie krążyły wśród części badaczy,
jedno jest jednak pewne.. Mouhot stał się wielkim popularyzatorem Angkoru na
Zachodzie i jak to często bywa w dziejach historii z ludźmi nauki, odkrywcami
czy podróżnikami, nie doczekał się sławy za życia. Mouhot zmarł na malarię 10
listopada 1861 roku w laotańskiej dżungli, podczas swojej czwartej wyprawy do
miejscowości Luang Prabang. Opisy w prowadzonych dziennikach podróży zakończyły
się datą 5 września 1861 roku...
Dwójka jego wiernych sług pochowała ciało Mouhota
w pobliżu francuskiej misji w Naphan, nad brzegiem rzeki Nam Khan, niedaleko
Luang Prabang.. Ulubiony i zaufany sługą Phrai, przewiózł wszystkie dzienniki
oraz próbki botaniczne Mouhota do Bangkoku, skąd zostały wysłane do Europy.
W maju 1867 roku francuska komisja wysłana do
Sajgonu osiągnęła Luang Prabang a 24 maja, na rozkaz dowódcy francuskiego
garnizonu Doudart de Lagrée, na grobie Mouhota wzniesiono skromny pomnik z
pochwalną inskrypcją:
"Znajdujemy
tu wszędzie pamięć o naszym rodaku, który przez prawości swego charakteru i
jego naturalną życzliwość, zyskał szacunek i sympatię tubylców".
Po kilku latach w czasie wylewu rzeki Nam Khan
pomnik został zniszczony. Odbudował go w 1887 roku francuski
dyplomata-podróżnik Auguste Pavie. W 1951 roku EFEO (Ecole Française d'Extreme
Orient - Francuska Szkoła Dalekiego Wschodu) przeprowadziła na grobie pewne prace
konserwatorskie, jednak z czasem grób Mouhota ponownie pochłonęła dżungla.
Został zapomniany, dopóki nie odnaleziono go przypadkowo w 1990 roku i odnowiono
po raz kolejny, udostępniając turystom. Nowa tablica na jednym końcu krypty upamiętnia
ponowne odkrycie miejsca pochówku Mouhota w 1990 roku..
I tak
powoli historia Angkorskiego Imperium wkracza w XX wiek… Kiedy sensacyjna relacja z wyprawy Henri Mouhota oraz jego niezwykłe
rysunki ukazały się w Europie, od razu zrobiły ogromną furorę. Indochiny
opanowała gorączka poszukiwaczy skarbów. Do Angkoru zjechały się tłumy ludzi
różnego pokroju, częściej szukający zysku aniżeli przygody... Kilkaset lat
panowania dżungli zrobiło dawnej stolicy znacznie mniej złego, niż czterdzieści
lat grabieży. Wiele bezcennych zabytków wywieziono, a wiele też zdewastowano i
bezpowrotnie zniszczono. Dopiero powołana w 1900 roku Francuska Szkoła
Dalekiego Wschodu (EFEO) położyła kres niszczeniu Angkoru. Za wydzieranie
miasta ze szponów dżungli i odkrywanie tajemnic Khmerskiego Imperium zabrali
się zawodowi archeologowie. Nie było to łatwe; potężne pnie i korzenie naruszyły
konstrukcje zabytkowych obiektów. W wielu przypadkach trzeba było zostawić
drzewo, aby nie zniszczyć budowli. Proces ten trwa do dziś z około
dziesięcioletnią przerwą na okres rządów Czerwonych Khmerów, najkrwawszego
reżimu na świecie.. Po upadku reżimu archeologowie stanęli przed zadaniem
poukładania największych puzzli świata – budowli uprzednio rozebranych dla
umożliwienia innych prac remontowych. Czego dokonały ekipy archeologów do dnia
dzisiejszego i w jakim stanie znajdują się obecnie angorskie budowle, zobaczymy
już niebawem na własne oczy.. Turystyczny bus zatrzymuje się właśnie przed
długą, szeroką aleją, biegnącą wprost ku oddalonej o około 100 metrów ozdobnej,
kamiennej bramie... Tędy wiedzie jedna z czterech dróg prowadzących za kamienne
mury, do centrum Wielkiego Miasta Khmerów - Angkor Thom..
ANGKOR THOM – Południowa Brama Wielkiego Miasta
Wznosząca się na końcu szerokiej alei kamienna
brama wejściowa jest najbardziej znaną z pięciu bram miasta i nosi nazwę Brama
Południowa..
Angkor Thom (w tłumaczeniu: „Wielka Stolica”) było
ostatnią stolicą Khmerskiego Imperium, miejscem zamieszkiwanym przez ok. milion
ludzi. U schyłku średniowiecza pretendowało ono do miana najludniejszego miasta
świata. Tę nową, i jak miało się okazać, ostatnią stolicę potężnego wówczas
królestwa, zbudował 3 km na północ od Angkor Wat jeden z jego największych
władców, Jayavarman (Dżajawarman) VII w latach 1181–1220. Miasto Angkor Thom od
razu stało się miejscem wielkich projektów budowlanych.. Wcześniej stolicą
Angkoru była Jaszodharapura, położona nieco na południe od Angkor Thom.
Rozwijające się miasto wchłonęło jej pozostałości. Wiele zbudowanych wcześniej
świątyń, takich jak Baphuon czy Phimeanakas weszło w skład królewskiego
kompleksu pałacowego nowego miasta. Khmerzy prawdopodobnie uważali Angkor Thom
za kontynuację poprzedniej stolicy. W obrębie jego murów żył królewski dwór,
duchowieństwo, wyżsi urzędnicy państwowi i biurokraci. Prosty lud mieszkał poza
linią umocnień. Jedyny zachowany opis Angkor Thom pochodzi od chińskiego dyplomaty
Zhou Daguan, wysłannika cesarza Temur Khana, który przebywał tutaj w latach
1296-1297.
Wielkie Miasto – Angkor Thom zostało zbudowane na
planie idealnego kwadratu, pośrodku którego wznosi się świątynia Bayon.. Każdy
bok kwadratu ma około 3 kilometrów długości i jak z tego łatwo policzyć, obszar
miasta zajmuje powierzchnię 9 km².. Po obwodzie kwadratu wzniesiono kamienne
mury wysokie na 8 metrów, otoczone szeroką fosą. Dokładnie w połowie każdego z
boków kwadratu znajdują się bramy, od których prowadzą drogi wprost do świątyni
Bayon. We wschodnim boku murów, pięćset metrów od Wschodniej Bramy, zabudowano
dodatkową, piątą bramę zwaną "Bramą zwycięstwa", od której wiedzie
"Droga Zwycięstwa". W obrębie miasta znajduje się wiele zabytków
sztuki khmerskiej, które niebawem zwiedzimy.. Poniżej mapka poglądowa obszaru
Angkor Thom..
Do wszystkich czterech jednakowych kamiennych
bram, zabudowanych w wysokich, 8-mio metrowych murach otaczających miasto,
prowadzą masywne groble w formie ramp wjazdowych. Groble te przecinają fosę
zalaną wodą, której szerokość wynosi ok. 100 metrów a głębokość ok. 6 metrów..
Szeroka aleja zbudowana na grobli, ograniczona jest z prawej i lewej strony
pięknymi, fantazyjnymi balustradami. Wykute w kamieniu balustrady przedstawiają
potężnego, dziewięciogłowego węża Naga. Wąż rozkłada swoje dziewięć głów w
kształcie wachlarza na początku balustrady. Jego ciało ciągnie się na całej
długość grobli i jest podtrzymywane przez 108 kamiennych, mistycznych figur
bogów i demonów, tworzących mur balustrady..
Szeroka aleja na nasypie wysokiej grobli, prowadząca
do Południowej Bramy Angkor Tom, praktycznie świeci pustkami. Jak na razie, poza
naszą grupką, dotarła tutaj tylko para turystów o skośnych oczkach, szybko
biegających dookoła i „pstrykających” co popadnie.. Spoglądam na zegarek. Jest
7:30. Za godzinę będzie w tym miejscu sporo ludzi chcących zobaczyć Angkor,
dlatego wcześniejszy przyjazd pozwala na mniej „zaludnione” kadry zdjęciowe..
ALEJA GIGANTÓW
Pod bacznym spojrzeniem bóstw i demonów….
Kamienne postacie bóstw i demonów tworzące masywną
balustradę, która ciągnie się z prawej i lewej strony rampy, mają 2,5 metra
wysokości i posiadają wielkie głowy, stąd nazwa tej drogi – Aleja Gigantów..
Podchodzę bliżej do owych demonicznych figur, by przyjrzeć im się dokładniej..
Balustradę od zachodniej strony tworzą figury 54
Bogów – devas, bóstw o dobrym, łaskawym
charakterze i dużej mądrości, zaś od
wschodniej strony 54 Demonów – asuras, potężnych
i złych istot, przeciwników devów, mitycznych
istot strzegących miasto Angkor Thom. Trzymają one swymi rękami cielsko
potężnego, kamiennego węża Naga, jakby chciały powstrzymać go od ucieczki. Węże
Naga uważane były za złe
duchy natury, mogące przyjąć ludzką formę.. Według interpretacji symboliki buddyjskiej, posągi zarówno bogów jak
i demonów stanowią formę strażników-opiekunów królewskiego miasta Angkor Thom i
jego centralnej świątyni Bayon, utożsamianej z boską górą Meru. Kamienna brama w murach miasta ma symbolizować przejście od świata ludzi do świata bogów (Bayon)..
Groźnie
wyglądające twarze Demonów z okrągłymi oczami, zmarszczonymi i wysoko
uniesionymi do góry brwiami, dopełnia ekspresyjny grymas ust. Ich głowy z opadającymi, długimi włosami przyozdabia wspaniały diadem.
Przeciwieństwem srogich wizerunków demonów są łagodne twarze Bogów o migdałowych
oczach, wyrażające nieco senny spokój, na których rysuje się subtelny uśmiech. Ich głowy wieńczy diadem i stożkowy
kok ozdobiony pięcioma rzędami liści lotosu…
Większość posągów, mimo upływu setek lat od
chwili ich powstania, zachowała się w niezłym stanie. Jednak niektóre elementy kamiennych figur, zwłaszcza głowy, zostały uszkodzone.. Kilkanaście głów niedawno wymieniono na nowe, także z
piaskowca. Za parę lat w tym klimacie ściemnieją i upodobnią się wyglądem do
pozostałych.
Skoro mijają mnie już słonie znaczy to, że
strasznie się wlekę na końcu grupy.. Trzeba wydłużyć krok..
Tak też można poruszać się po kompleksie
Angkoru.. Słonie i tuk-tuki to dość oryginalny środek transportu, jednak tutaj
to raczej codzienność..
Maszeruję szybciej, aby dojść moją grupkę, która
z khmerskim przewodnikiem zdążyła już podejść pod główną bramę wejściową..
Tutaj chwila postoju na fotki i krótki rys architektoniczno-historyczny tej
budowli..
Zarówno bramę wejściową jak i wysokie, 8-mio
metrowe mury okalające miasto zbudowano z osadowej skały o nazwie lateryt, w
skład której wchodzi głównie tlenek żelaza i glinu.. Wskutek tego budowle mają
przebarwienia żółte, ceglasto-czerwone, a nawet ciemnobrązowe. Skała ta jest
stosunkowo twarda i wytrzymała na wietrzenie.. Laterytu jako materiału
budowlanego używano zarówno w budowie świątyń, rzeźbionych wież czy też posągów,.
Będzie to doskonale widoczne w czasie dalszego zwiedzania świątynnych
obiektów..
Każda z pięciu wejściowych bram do Angkor Thom
wznosi się na wysokość 23 metrów.. Na ich szczytach, przypominających
niewielkie piramidy, wykuto ogromne, patrzące na cztery strony świata,
tajemnicze twarze…
Owe twarze są wizerunkami najsłynniejszego
hinduistycznego bodhisattwy - Awialokiteśwary. Istoty doskonałej, która ma stać
się Buddą – Oświeconym, ale zatrzymała w tym stadium doskonalenia się, aby
zbawić ludzi. Z nim identyfikował się khmerski król..
Wejściowa
brama z upływem czasu poczerniała ze starości, pokryła się mchami, a w
niektórych miejscach tropikalną roślinnością. Szarość ścian kamufluje nieco
jeszcze jeden rzeźbiarski element. U dołu bramy, po obydwu stronach wejścia, można
dostrzec wyłaniające się z kamiennej ściany wizerunki trójgłowych Słoni
Airawata.. Ich trąby, które służą jako filary,
są zdobione u dołu ornamentem kwiatu lotosu. Na pierwszym z nich siedzi
hinduistyczny bóg deszczu, burz i wojny - Indra. Symbolicznie strzegą one wejścia
za mury Wielkiego Miasta – Angkor Tom..
Według
hinduskiej mitologii biały, trójgłowy słoń Airawata, wierzchowiec boga Indry,
który zrodził się podczas "ubijania oceanu mleka", był jednym z
dziesięciu słoni - strażników wszechświata..
Po upadku stolicy Angkor Thom i odejściu jego
mieszkańców, miasto porosła dżungla, a budowle kamienne w większości zachowały
się tylko w ruinie.. Jednak cały czas ktoś tutaj myszkuje wśród ruin, skacząc
po murach, wylegując się na szczytach kamiennych ścian i nierzadko nękając
odwiedzających to miejsce turystów.. Przez cały czas dziesiątki par oczu pilnie
obserwują każdego przechodzącego.. Któż to taki zapytacie?... Wszystko się
wyjaśnia, gdy spojrzymy w górę, na szczyty wysokich murów.. Po kamiennych
występach, skalnych blokach i zwieńczeniach murów przeskakują zwinne makaki jawajskie, małpy dość pospolite
na obszarze Południowo-Wschodniej Azji.. Są niekwestowanymi władcami górnych
partii murów i kamiennych wież. Na razie tylko fotka z daleka, jednak postaram
się do nich zbliżyć, gdy wejdziemy na teren kompleksu..
Między Ziemią a Niebem
Po drugiej stronie murów ANGKOR THOM….
Według Khmerskich
wierzeń, przejście przez bramę i wejście do miasta oznaczało wkroczenie do
hinduistycznego nieba, siedziby bogów..
Symbolicznie, Angkor Thom był mikrokosmosem wszechświata, podzielonym na cztery
części, przez krzyżujące się dwie główne drogi miasta. Świątynia Bayon położona
w centralnym punkcie skrzyżowania owych dróg, według kosmologii hinduistycznej
symbolizowała mityczną, świętą dla Khmerów górę Meru, na której szczycie miały
swoją siedzibę hinduskie bóstwa... Kamienny mur otaczający miasto Angkor Thom
wyobrażał pasma górskie wokół wszechświata i świętej góry Meru. Czas zatem
przekroczyć symboliczną granicę nieba z ziemią i wejść w strefę sacrum….
Otwór wejściowy bramy o wymiarach 7m x 3,5 m jest
dość wąski aczkolwiek wysoki.. Powodowane jest to tym, by móc spokojnie przemaszerować
przez niego na grzbiecie słonia..
Przechodzę na drugą stronę kamiennych murów.. Szeroka,
wyasfaltowana droga, biegnąca w linii prostej pomiędzy kilkudziesięciometrowej
wysokości drzewami oraz krzewami przetrzebionej dżungli, prowadzi do
zabytkowych ruin dawnej, królewskiej stolicy Khmerów. Na poboczach zalega
brunatno-brązowa warstwa wysuszonej gliny, która jest dominującym podłożem
tutejszej dżungli.. Za każdym razem, gdy mija mnie jakiś pojazd, wokół unosi
się chmura brunatnego pyłu.. Na poboczu dostrzegam nietypowy znak drogowy, którego
nie miałbym szans zobaczyć przy drodze w Europie.. Trójkąt z namalowanym w
środku słoniem ostrzega o możliwości napotkania króla dżungli, w czasie poruszania
się po tym trakcie..
Kilku moich znajomych podążyło już w kierunku ruin świątyni Bayon. Mam zamiar uczynić to samo, gdy nagle Jurek idący z kamerą kilkadziesiąt metrów z tyłu, nawołuje coś do mnie, pokazując ręką w stronę kamiennej bramy.. No tak.. To warto „pstryknąć”.. Przez bramę wejściową jak za dawnych czasów, wkracza majestatycznie królewskie zwierzę – słoń, z którego grzbietu para turystów podziwia zabytki Angkoru.. A więc znak drogowy, który stoi nieopodal ma swoje niezaprzeczalne uzasadnienie..
Wszystko byłoby malowniczo, ślicznie i
egzotycznie, gdyby nie wjeżdżający za słoniem samochód - symbol dzisiejszej
cywilizacji przypominający, że żyjemy już nie w czasach słoni, maharadżów i
królewskiego Imperium lecz w XXI wieku.. A że samochód był za duży (czy może
słoń za mały..??), nie dało się go niestety za-słonić i fotki wyszły jak
wyszły....
Pstrykam jeszcze kilka fotek kamiennym twarzom
hinduistycznego bodhisattwy, które po tej stronie bramy wydają się być bardziej
wyraziste i już zamierzamy z Jurkiem ruszać dalej, gdy pojawia się pewien
problem, a właściwie kilka problemów z długimi ogonami...
Tuż nad moja głową, wśród zielonej korony drzew dostrzegam
grupkę makaków, obserwującą cały czas
nasze ruchy.. Małpy przyzwyczajone do darmowego kąska, na widok zatrzymujących
się tutaj turystów, pojawiają się błyskawicznie w gęstwinie gałęzi. Spoglądam w
kierunku kamiennej wieży, gdzie też zaczyna się coś dziać.. Kolejne osobniki
złażą z góry w naszym kierunku, na niższe partie murów..
Podejmujemy z Jurkiem dość ryzykowną decyzję, ale
czego się nie robi w celu zbliżenia z naturą… Postanawiamy wejść na kamienne
mury, gdzie koczuje w tej chwili całe stado makaków..
Ryzyk fizyk.. Samo wejście na górę nie stanowi problemu, jako że wzdłuż wewnętrznej
ściany murów, podczas budowy Angkor Thom celowo usypano coś w rodzaju rampy,
wykorzystując ziemię z wykopów.. Miało to umożliwić żołnierzom strzegącym
granic miasta, szybkie wejście na mury od wewnętrznej strony, w celu skutecznej
obrony.. Faktyczny problem może zaistnieć już na samej górze, gdzie absolutnymi
gospodarzami są makaki i jakikolwiek
nieodpowiedni ruch z naszej strony, może przerodzić się w agresję całego
stada.. Małpy te bowiem są
stosunkowo przyjazne, o ile nie przekroczy się pewnej granicy. Granicy, którą
znają tylko one. Powolutku z lekko opuszczoną głową,
starając się zdobyć ich zaufanie i nie okazywać strachu, podchodzę maksymalnie
do grupy tych stadnych małp, beztrosko wylegujących się na kamiennych murach
Angkor Thom..
Makaki
jawajskie należą do gatunku małp wąskonosych. Są
zwierzętami socjalnymi. Żyją w stadach o
złożonej hierarchii, opartej na fizycznej agresji.. Szef grupy jest tylko jeden
i nikt nie ma prawa mu się sprzeciwiać.. Stada liczą
od 5 do ponad 60 osobników. Ich spokojny i wręcz zabawkowy wygląd to tylko
pozory.. Makaki w razie zagrożenia
ich stada lub na wyraźny rozkaz przywódcy potrafią być niezwykle agresywne i
wykorzystując swoje potężne kły, mogą groźnie a nawet śmiertelnie zranić człowieka..
Poza tym są one nosicielami bardzo groźnych wirusów, w tym śmiertelnego wirusa
Eboli.. Zbliżanie się w pobliże grupy małp jest zatem dość ryzykowne, a już samo
przesiadywanie pośród ich społeczności to już wariactwo, ale moja głowa czasem
wariuje....
Ażeby rozwiać jakiekolwiek złudzenia, co do
wizerunku łagodności tych małp, fotka poniżej przedstawia „śliczne” ząbki poirytowanego
makaka…
Makaki
jawajskie to stosunkowo nieduże małpy. Długość ich ciała,
w zależności od podgatunku, waha się od 38-55 cm, zaś długość ogona 40-65 cm.
Ciężar samców 5-9 kg, a samic 3-6 kg. Grzbiet oliwkowy lub brązowozielony, spód
białoszary, ręce, nogi i ogon czarne. Prowadzą nadrzewny tryb życia, w tym
wypadku także „namurny”..... Potrafią pływać
i nurkować. Żywią się głównie owocami, owadami, małżami i krabami. Zjadają
zarówno pokarmy zwierzęce, jak i roślinne. Po ciąży trwającej od 167-193 dni
samica rodzi jedno młode, które po urodzeniu ma czarne futro i waży ok. 350 g.
Jeden z takich właśnie maluchów, nie zważając na pomruki rodziców, beztrosko
zabawia się obok mnie, po czym zmierza w moją stronę…. – Ja nie jestem Twoim
tatą..!!!!
Chcąc uniknąć ewentualnego kontaktu z nieco
podnieconymi tym faktem rodzicami, którzy zaczynają nerwowo chodzić wokół mnie,
powolutku wycofuje się ze stada małp i powracam na szeroki trakt pod wejściową
bramę, gdzie już czeka zniecierpliwiony Jurek..
Od południowej bramy wejściowej w kierunku
centrum miasta, gdzie znajdują się zabytkowe
ruiny dawnej Khmerskiej stolicy Angkor Thom,
prowadzi wygodna aleja o szerokości 20-30 metrów skryta w cieniu wysokich drzew kapokowych, figowców, dyniowców i
zielonej roślinności tropikalnej dżungli..
Od tego momentu będziemy poruszać się po
wyznaczonej trasie, aby zobaczyć jak najwięcej zabytkowych obiektów. Tak więc
na obszarze miasta odwiedzimy kolejno: główną świątynię Bayon, świątynię w
kształcie piramidy - Baphuon, Taras Słoni, Taras Trędowatego Króla oraz świątynię Phimeanakas.. Poniżej mapka
Angkor Thom i trasa naszej wędrówki..
Odcinek drogi od Południowej Bramy miasta do
świątyni Bayon, usytuowanej centralnie pośrodku obszaru Angkor Thom, liczy
sobie niespełna 1,5 km.. Po obydwu stronach traktu ciągnie się dziewicza,
tropikalna dżungla, tętniąca swym codziennym rytmem. Odgłosy ptaków,
pokrzykiwanie małp skaczących między gałęziami drzew i to otaczające nas wilgotne,
gorące powietrze.. Choć na zegarku dochodzi godzina 8-ma, a słońce dopiero
zaczyna wznosić się po błękicie nieba, to na ekranie mojego podręcznego
termometru wyskakuje cyferka 38°C.. Będzie dzisiaj parówa… Po paru minutach marszu
docieram do widocznych po prawej stronie alei, ruin dużej kamiennej budowli,
otoczonej zielenią tropikalnej dżungli.. Przede mną otwiera swe podwoje jedna z
najbardziej znanych świątyń Angkoru, drugi po
Angkor Wat pod względem znaczenia i piękna obiekt Doliny Angkoru, Sanktuarium
buddyzmu mahajana symbolizujące świętą dla Khmerów górę Meru, na której
szczycie w mitologicznym przekazie miały swoją siedzibę hinduskie bóstwa,
jednym słowem – Bayon..!!!..
ŚWIĄTYNIA BAYON
216 twarzy bodhisattwy Avalokiteśwary
Świątynia Bajon powstała na przełomie XII i XIII
wieku jako oficjalna buddyjska świątynia państwowa. Prawdopodobnie pierwsze
prace rozpoczęły się w 1181 roku, a ostatecznie zakończono je w 1220 roku.
Podczas trwającej niemal czterdzieści lat budowy, plany świątyni zmieniały się
kilkakrotnie, a wszystko to za sprawą jednego człowieka, króla Jayavarmana VII.
To właśnie za czasów panowania tego władcy, nastąpił szybki rozwój zarówno
terytorialny jak i kulturowy Imperium Khmerskiego. Jayavarman VII podjął się
budowy zupełnie nowej stolicy swego imperium: Angkor Thom. Po środku miasta
monarcha usytuował wyjątkową świątynię Bayon, budowlę wysoce złożoną
architektonicznie i mocno „osadzoną” w symbolice hinduistycznej.. Po śmierci
Jayavarmana VII w rękach kolejnych monarchów świątynia Bayon przeszła liczne
modyfikacje, przebudowy i zmiany. W okresie panowania Jayavarmana VIII w połowie
13 wieku, Imperium Khmerów powróciło do hinduizmu, a tym samym zmienił się
odpowiednio wygląd świątyni.. W późniejszych wiekach buddyzm ponownie stał się
dominującą religią, co doprowadziło do dalszych zmian, zanim świątynia została
ostatecznie opuszczona i wchłonęła ją dżungla.
Fot. poniżej - Wygląd świątyni Bayon w pełnym rozkwicie architektonicznym..
Fot. poniżej - Wygląd świątyni Bayon w pełnym rozkwicie architektonicznym..
Świątynia Bayon zbudowana prawie 100 lat po
Angkor Wat, przez całe lata swojej świetności rywalizowała i rywalizuje z nim
nadal, o miano pierwszeństwa pod względem popularności.. Odległość jaka dzieli
obydwa obiekty jest nie większa niż 2 km. Obydwa wywołują podobne reakcje
estetyczne, lecz są różne w projekcie architektonicznym, dekoracjach i
symbolice religijnej.. Twórca świątyni Bayon król Jayavarman VII był pierwszym
królem-buddystą Imperium Angkoru. Zmieniając religię państwową z hinduizmu na
buddyzm mahajany, spowodował także w swych budowlanych projektach istotną
różnicę między Angkor Wat i Bayon. Angkor Wat przedstawia klasyczny kawałek
hinduskiej architektury, natomiast Bayon, jak się zaraz sami przekonamy, to
typowa mieszanka kilku styli z przewagą wzornictwa buddyjskiego..
Najbardziej niezwykłą rzeczą, jaką ujrzymy w
czasie zwiedzania świątyni, będzie 216 gigantycznych, kamiennych twarzy,
wykutych na szczytach 54 wież i spoglądających na wszystkie strony świata. Owe
kamienne oblicza o szerokim czole i delikatnie przymkniętych oczach, znamionuje
bardzo szczególny cichy, subtelny, uśmiech. Naukowcy nazwali go "uśmiechem
Angkoru". Podobieństwo 216 kamiennych wizerunków na wieżach świątyni do innych
posągów króla doprowadziło wielu uczonych do wniosku, że twarze są
odzwierciedleniem samego Jayavarmana VII. Inni twierdzą, że twarze należą do
bodhisattwy Avalokiteśwara. Obie hipotezy nie muszą być traktowane jako
wzajemnie się wykluczające, ponieważ Jayavarman VII jako buddysta utożsamiał
się z Buddą i bodhisattwą. A jak jest faktycznie, przekonam się już niebawem osobiście,
oglądając kamienne oblicza….
"Patrzyłem w górę na zarośniętą
drzewami wieżę, która przytłaczała mnie swoją wysokością, kiedy nagle krew
ścięła mi się w żyłach, ujrzałem bowiem gigantyczną twarz spoglądającą na mnie,
potem następną na innym murze, trzecią, piątą, dziesiątą – ze wszystkich stron
twarze i wszystkie z tym samym lekkim uśmiechem (…). Trzeba były wyrąbywać
sobie przejście, żeby dotrzeć do tego zabytku. Dżungla trzymała go w mocarnym
uścisku, dławiąc i rozkruszając. Olbrzymie drzewa figowe zapuściły wszędzie
korzenie, wyrastały zewsząd i strzelały w niebo z wierzchołków wież jak z
piedestałów. Niektóre wejścia zabarykadowane były całkowicie tysiącami
splątanych ze sobą włochatych korzonków."
Tak ukazywał świątynię Bayon, w swych notatkach
pochodzących z drugiej połowy XIX stulecia, francuski pisarz i żołnierz Pierre
Loti, który był jedną z pierwszych osób, jakie oglądały ją po latach
zapomnienia w Kambodżańskiej dżungli....
Ażeby udało się zbliżyć do tego miejsca kultu,
dostrzec jego niezwykłe oblicze i wydrzeć z objęć dżungli świątynne budowle,
nie mogło się obejść bez prac archeologicznych. Grupa francuskich badaczy z
EFEO (Ecole Francaise d'Extreme Orient - Francuska Szkoła Dalekiego Wschodu) -
Henri Dufour, Jean Commamille oraz Charles Carpeaux, na początku XX wieku
rozpoczęła starania o przywrócenie budowli jej antycznego wizerunku. Niestety w
1916 roku Jean Commamille został zabity przez uzbrojonych bandytów. Po jego
śmierci prace kontynuowano, a głównym "kuratorem" Angkoru został
Henri Marchal, który współpracował z Georges Trouvé. To właśnie dzięki tej
dwójce wiemy obecnie tak wiele o świątyni Bayon. W latach 1980-1990 w pracach
konserwatorskich nad świątynią brały udział polskie Pracownie Konserwacji
Zabytków. Od 1995 roku japoński zespół rządowy do spraw ochrony Angkoru (JSA)
jest głównym organem konserwatorskim….
Kieruję się w stronę jednego z czterech głównych
wejść do świątyni.. Przechodzę przez dwupoziomową, kamienną platformę, mierzącą
ponad 70 metrów długości. Po lewej i prawej stronie mijam dwa rezerwuary
(baseny) zbudowane na planie kwadratów o bokach 25 metrów. Podczas pory suchej
nie ma w nich wody, lecz gdy tylko zaczną się ulewne deszcze i nadejdzie pora
deszczowa, wówczas wypełnione deszczówką zbiorniki staną się królestwem
milionów uciążliwych komarów.
Sama świątynia nie jest otoczona żadnym murem
obronnym ani fosą i jak już wspominałem, ma symbolizować świętą, boską górę
Meru.. Podstawowy, prosty plan na jakim oparto budowlę Bayon jest zawarty w
polu prostokąta o bokach 162 x 132 m... Świątynia posiada trzy poziomy (1-3).
Pierwszy i drugi poziom tworzą dziedzińce otoczone całym szeregiem galerii,
otwartych przejść i kamiennych kolumn.. Ściany galerii pokrywają olbrzymie
ilości płaskorzeźb, przedstawiających niezwykłe połączenie mitologicznych,
historycznych i rodzajowych scen z czasów Imperium Khmerskiego. Naukowcy
doliczyli się na ścianach galerii około 11 tys. postaci. Ponad dwoma poziomami
góruje trzeci, najwyższy taras z budowlą centralnego Sanktuarium.. Mimo tego z
pozoru prostego planu zabudowy, układ wewnętrzny świątyni Bayon z labiryntem
korytarzy, galerii, wąskich chodników i niskich, słabo oświetlonych przejść
sprawia, że praktycznie poziomy są nie do odróżnienia.. Wszystkie elementy
architektoniczne poszczególnych pięter są stłoczone względem siebie, z małą
przestrzenią pomiędzy nimi. W przeciwieństwie do Angkor Wat, który zachwyca
rozmachem architektury i przestrzeni otwartych, Bayon "..daje wrażenie ściśnięcia w ramce, która jest
dla niego za ciasna"…
Przed świątynią zupełnie pusto.. Poza naszą
grupką tylko dwójka młodych Azjatów przechadzająca się wzdłuż kamiennych
murów..
Przy niektórych ścianach widać ustawione metalowe
rusztowania.. Prace konserwatorskie trwają.. Z tablicy informacyjnej dowiaduje
się, iż prowadzone są one tutaj pod auspicjami UNESCO i w latach 2005-10
zostały finansowane przez rząd japoński… Na wewnętrzne tarasy galerii
pierwszego poziomu świątyni Bayon można wejść przez 4 bramy wejściowe zwane
gopurami.. Są one zabudowane na czterech bokach świątynnych ścian, z
symbolicznych 4 kierunków świata.. Przez południową gopurę wkraczam pomiędzy
kamienne kolumnady na pierwszy poziom świątynnego obiektu…
Schemat zabudowy galerii, rozmieszczenia wejść
(gopur) oraz narożnych wież 1 poziomu świątyni Bayon.
Świątynia Bayon została wykonana z rzadkiego typu
bardzo delikatnego piaskowca, który jak się uważa, podczas budowy całego Angkor
Thom został zupełnie wyeksploatowany. Na kamiennych blokach, kolumnach i
płytach tegoż piaskowca khmerscy rzeźbiarze-kamieniarze stworzyli niezwykłe
dzieła, ciągnące się na długości 1200 metrów.. Niektóre ściany ozdobione
płaskorzeźbami mają wysokość 4,5 metra.. Część z nich jest fantastycznie
zachowana. Najwspanialsze znajdują się na zewnętrznym murze dolnego tarasu,
gdzie właśnie w tej chwili stoję...
Historia wyryta w kamieniu..
Labirynt otwartych przejść, wąskich korytarzy
pomiędzy kamiennymi ścianami i kolumnami zdobionymi misterną płaskorzeźbą
otacza mnie ze wszystkich stron.. Za każdym załomem muru coś nowego… Zewnętrzna
ściana galerii na 1 poziomie oferuje serię płaskorzeźb przedstawiających
wydarzenia historyczne oraz sceny z codziennego życia Angkorian. Choć bardzo
szczegółowe i pouczające same w sobie, płaskorzeźby nie posiadają
jakiegokolwiek tekstu epigraficznego. Z tego powodu powstaje znaczna niepewność
z jakimi wydarzeniami historycznymi płaskorzeźby są związane.
Część obrazów na kamiennych panelach historycy
przypisują wydarzeniom związanym z życiem i dokonaniami króla, toczonymi przez
niego wojnami m.in. zwycięstwo Jayawarmana VII nad Czamami w bitwie morskiej na
jeziorze Tonle Sap. Wiele scen przedstawia życie dworu królewskiego, są też
sceny z budowy świątyni, walk bokserskich, wyczynów akrobatów oraz obrazy z
mitologii hinduskiej – m.in. „Ubijanie morza mleka”.. Ogromną wartość poznawczą
mają sceny z życia i dnia codziennego dawnych mieszkańców imperium, umieszczone
na skrajach obrazów bitewnych. Widzimy tam domy na palach nad brzegami jeziora
wraz z jego florą i fauną, mężczyzn pijących alkohol na targu, walki kogutów i
psów, pałace z księżniczkami i mężczyzn grających w szachy.
Fot. poniżej - Bitwa morska na na jeziorze Tonle
Sap, pokazująca żołnierzy Czama w łódce i martwych Khmerskich wojowników w
wodzie..
Fot. poniżej – Armia Khmerskich żołnierzy, z
oficerami na słoniach, zmierzająca do walki z armią Czama.
Fot. poniżej – Sceny z życia codziennego Khmerów,
rzemieślnicy, kobiety, gotowanie na rynku..
Fot. poniżej – Sceny z życia dworu królewskiego,
gdzie król Khmerów świętuje zwycięstwo wraz ze swoimi poddanymi..
Fot. poniżej - Sceny z pałacu księżniczek..
Niezwykle piękne płaskorzeźby widnieją na
nadprożach kamiennych odrzwi, pod którymi przechodzę… Ukazują one pełne gracji,
niebiańskie tancerki – Apsary..
Na ścianach bocznych kamiennych filarów także
wizerunki tancerek Apsara. Płaskorzeźby przedstawiają charakterystyczny układ
trójkątny, gdzie grupa trzech Apsaras tańczy na kielichach kwiatów lotosu, ze
środkową postacią tancerki większą od pozostałych bocznych... Jasne tło
podkreśla zarówno tancerzy jak i misternie rzeźbioną ramę, zawierającą lekko
wytrawiony wzór kwiatów i liści, które wyglądają jak gobelin…
Z krętych zakamarków i wąskich, zacienionych
korytarzy galerii wychodzę na duży, rozświetlony słońcem wewnętrzny
dziedziniec. Otacza pierścieniem szerokości 20 metrów wyższe piętro świątyni
Bayon, rozdzielając tym samym galerie zewnętrzną położoną na 1 poziomie
świątyni, z galerią wewnętrzną zalegającą wyżej, na 2 poziomie świątyni.. Z
tego miejsca otwiera się rozległy widok na ciąg zabudowań 2 poziomu, prowadzącą
do nich wejściową bramę-gopurę oraz wznoszące się na wysokość 25 metrów liczne
kamienne wieże–prasaty.. Ponad tym wszystkim dominuje centralny prasat głównego
sanktuarium, piętrzący się ku górze na wysokość 43 m. Na obszarze dziedzińca sporo
kamiennego rumoszu i skalnych bloków, pozostałości po dawnych budowlach
wznoszących się w tym miejscu przed wiekami..
Jak w wielu innych świątyniach Angkoru, istniały
tutaj budynki, nad których przeznaczeniem naukowcy głowią się do dnia
dzisiejszego.. Pierwotnie dziedziniec zawierał 16 kaplic, ale te zostały
zniszczone przez władcę Jayavarman VIII, oddanego zwolennika hinduizmu, który zarządził, by
wszystkie rzeźby buddyjskie na terenie Angkoru zostały zniszczone lub
zmodyfikowane do praktycznego wprowadzenia nauki hinduskiej. Pozostało po
nich 16 małych dziedzińców, na które prowadzą drzwi z rzeźbionymi w kamieniu
framugami. Bloki piaskowca, resztki kolumn, kamienne płyty to pozostałości po
dawnych tarasach, pawilonach, wieżach..
W narożach dziedzińca, symetrycznie po prawej i
lewej stronie od holu wejściowego, znajdują się kamienne ruiny dwóch obiektów
zbudowanych na planie prostokąta. Są to pozostałości dawnych tzw.
"bibliotek". Pomimo ich tradycyjnej nazwy, odnoszącej się do budynków
gromadzących zbiory rękodzieł piśmiennictwa, dokumentów, ksiąg czy manuskryptów,
budowle te prawdopodobnie miały całkowicie inne przeznaczenie i wg. naukowców
służyły do obrzędowych tańców oraz innych ceremonii sakralnych. Warto zauważyć,
iż budynki te nie należały do pierwotnego planu świątyni, a zostały zbudowane
później.
Fot. poniżej - Obecne pozostałości budynku
biblioteki..
Schemat dziedzińca otaczającego 2 poziom Bayon
oraz umiejscowienie narożne „bibliotek”
Zmierzając do głównych schodów prowadzących na
wyższy, 2 poziom świątyni, rozglądam się za moim przyjacielem Jorgusiem,
którego czerwona koszulka gdzieś chwilowo zniknęła wśród kamiennych ruin.. Po
chwili zguba się odnajduje. Widzę go jak „śmiga” po dziedzińcu w moim kierunku,
filmując zawzięcie każdy szczegół świątynnych budowli…
Na poziom drugiej galerii, zalegający 6 metrów
powyżej dziedzińca, prowadzi ciąg stromych drewnianych schodów.. Schody wznoszą
się wprost ku wąskim, kamiennym odrzwiom wejściowej bramy–gopury.. Szczyt wieży
gopury wieńczą masywne kamienne twarze - wizerunki bodhisattwy Avalokiteśwary,
spoglądające na 4 strony świata..
Galerię tę zabudowano na planie prostokąta o
wymiarach 70 x 80 metrów. W każdym z czterech rogów znajduje się mały dziedziniec
z kamienną wieżą.. Według pierwotnego planu architektonicznego pośrodku drugiej
galerii stanęła wyższa konstrukcja, zbudowana na planie krzyża. Dopiero później
rozbudowana została do postaci prostokąta z czterema prostopadłymi skrzydłami.
Z tego względu otwarte przestrzenie między drugą a trzecią platformą są bardzo
małe, można by powiedzieć, że platforma na planie krzyża zajmuje prawie całą
przestrzeń drugiego poziomu.
Schemat 2 poziomu świątyni Bayon
Galeria ma dość złożoną konstrukcję z dwoma
rzędami naw: zewnętrzną część tworzy ślepa ściana, ozdobiona płaskorzeźbami i
rzędami filarów…..
….zaś
wewnętrzną część, z bardzo wąskimi przejściami, skomponowano z naw ozdobionych
oknami oraz kunsztownych, kamiennych portyków podpartych rzeźbionymi filarami.
W drugiej galerii nad scenami buddyjskimi
dominują motywy hinduistyczne oraz ilustracje przedstawiające mitologiczne
wydarzenia. Badacze sądzą, że powstały one po śmierci Jayawarmana VII, w
okresie powrotu królestwa Angkoru do hinduizmu. Niektóre z płaskorzeźb
przedstawiają wizerunki boskiej trójcy: Śiwy, Wisznu i Brahmy lub niebiańskich
tancerzy Apsara..
Na poziomie 2 galerii wąsko i bardzo słabe
oświetlenie ciasnych korytarzy.. Nie zapuszczam się zbyt daleko w jej zakamarki
i po kilku chwilach przeznaczonych na fotki, postanawiam ruszyć dalej do góry,
na najwyższy, 3 poziom świątyni Bayon.. Aby się tam dostać trzeba pokonać
jeszcze 5-metrową różnicę poziomów po kilku stromych, drewnianych schodach..
Zmierzając w górę zastanawiam się przez moment,
gdzie zniknął mój przyjaciel w czerwonej koszulce.. Pewien czas widziałem go w
ciasnych zakamarkach korytarzy, lecz teraz po nim „ni widu ni słychu”.. Kiedy staję
na pierwszych stopniach schodów, jakby na potwierdzenie moich rozmyślań, słyszę
nagle – „Jędruś, spojrzyj w górę..!!”.. i w tym samym momencie, na górnym
tarasie pojawia się sylwetka Jorgusia z aparatem gotowym do zdjęcia.. Pstryk,
pstryk i po bólu…
Ja też mam aparat w ręce i dobry refleks…
Pstryk..i nie pozostaję dłużny mojemu druhowi.. Taki mały pojedynek na flesze...
Podchodząc kilka metrów pod górę, z drewnianych
schodów pstrykam jeszcze fotkę w dół, w kierunku wąskich przejść galerii,
którymi przed chwilą się przeciskałem.. Jak doskonale widać na tym zdjęciu,
odległości pomiędzy podcieniami galerii na drugim poziomie a pionowymi ścianami
górnego tarasu na 3 poziomie są bardzo nieduże i wahają się w granicach 2-3
metrów..
Kiedy wkraczam na nasłoneczniony taras
najwyższego piętra świątyni Bayon, delikatny chłód, który do tej pory
towarzyszył mojej wędrówce po ciemnych zakamarkach galerii, pozostaje już tylko
wspomnieniem.. Chociaż co jakiś czas tarczę słoneczną przesłaniają delikatne,
białe chmurki, płynące po błękitnym niebie, to wszystko jest tutaj niemiłosiernie
nagrzane.. Grupka Wietnamczyków, która dotarła na taras chwilę przed nami, skrywa
głowy pod dużymi kapeluszami z palmowych liści, chroniąc się przed dręczącym
upałem.. Jedyną ulgą dającą moment wytchnienia są tutaj pomieszczenia
centralnego sanktuarium, oferujące cień i nieco ochłody..
W centralnej części górnego tarasu, wysoko ponad
moją głowę wznosi się kamienna kopuła głównego Sanktuarium, zbudowana na planie
koła.. Wokół budynku głównej świątyni, jak grzyby po deszczu, wyrastają nagle
przed moimi oczami kamienne wieże (prasaty), wznosząc się ku górze na wysokość
ponad 20 metrów.. Ogrom i zagęszczenie prasatów jest efektem wypiętrzania się
ponad poziom 3 tarasu, szczytów wież z dwóch niższych poziomów 1 i 2 oraz ośmiu
wież zabudowanych na tymże tarasie.. Dawniej, gdy mury świątyni nie uległy
jeszcze niszczeniu, można było ujrzeć kamienne wieże 54 prasatów.. Czas
zapomnienia oraz niszczycielskie działanie dżungli zrobiło swoje.. Obecnie
tylko 37 wież uchowało się w dość dobrym stanie..
Pod bacznym spojrzeniem kamiennych twarzy..
Ani żar lejący się z nieba, ani inne uciążliwości
towarzyszące wejściu tutaj nie robią na mnie takiego wrażenia, jak potężne,
kamienne wizerunki twarzy o szerokich czołach, spoglądające ze wszystkich stron
tarasu na wpółotwartymi oczami. Wielkie, grube wargi uniesione w kącikach ust
lekko do góry, ukazują delikatny uśmiech na kamiennym licu określany częstym
przydomkiem - "Smile of Angkor" czyli Uśmiech Angkoru… Każdy prasat
posiada cztery wizerunki twarzy na szczytach wież, skierowane w cztery strony
świata.. I tutaj mała ciekawostka..
Podobno w czasach świetności świątyni twarze były pozłacane, a zdaniem
niektórych archeologów, nad czterema obliczami znajdowało się jeszcze piąte,
zrobione w całości ze złota!
Jak już wspominałem, kamienne twarze są
wizerunkiem bodhisattwy Avalokiteśwara, jednak wielu naukowców twierdzi, że
jest to odzwierciedlenie twarzy władcy Yajavarmana VII.. W licznych
publikacjach poświęconych Angkorowi, a w szczególności świątyni Bajon, wielokrotnie
podkreśla się megalomanię i pychę owego króla, który jakoby kazał swoim
nadwornym architektom wykuć własną twarz i umiejscowić ją na 54 prasatach. Skąd
wzięły się te niepochlebne opinie o władcy?.. Yajawarman VII z pewnością był
reformatorem swoich czasów, co znajduje odzwierciedlenie tak w kwestiach
kulturalnych, jak przede wszystkim w religijnych. Jednak w pierwszej połowie
XIII wieku w państwie Khmerów zaszły zmiany i hinduizm, który wcześniej był
wiodącą religią, dał pierwszeństwo buddyzmowi, a sam Yajawarman VII uznał
siebie za ziemskie wcielenie Buddy… Obecnie przyjmuje się powszechnie, że
cztery twarze na każdej z wieży są wizerunkami bodhisattwy Avalokiteśwary, co w
efekcie oznacza wszechobecność króla..
Aby lepiej zorientować się w zakamarkach
najwyższego, 3 poziomu świątyni Bayon, kilka szczegółów architektonicznych
popartych szkicem sytuacyjnym.. Jak widać na planie poniżej, obszar 2 poziomu
galerii jest dość znacznie wypełniony przez górny taras, podniesiony o jeden
poziom wyżej. Bardzo wąska przestrzeń pomiędzy wewnętrzną galerią i górnym
tarasem doprowadziła naukowców do wniosku, że górny taras nie figurował w
pierwotnym planie świątyni, lecz został później dobudowany po zmianie projektu.
Uważa się także, iż początkowo świątynia Bayon została zaprojektowana jako
struktura pojedynczej zabudowy na jednym poziomie, dopiero zmiana planów
doprowadziła do jej stopniowego podnoszenia w górę na kolejne poziomy..
Centralny obiekt 3 poziomu świątyni to
Prasat-Sanktuarium, w którego kamiennych odrzwiach właśnie stanąłem.. Budowla
ma wysokość 43 metrów i swym wyglądem przypomina nieco stupę.. Pierwotnie
budynek Sanktuarium wzniesiono na planie krzyża, lecz później w wyniku dobudowy
zostały wypełnione naroża i podstawa budowli nabrała formę koła..
Dookoła Sanktuarium biegnie krużganek otoczony
ozdobnymi, kamiennymi filarami, służący do odprawiania rytuału Pradakśina
(wierni obchodzą obiekt kultu mając go po prawej stronie)..
Wykute na zewnętrznych ścianach wizerunki,
przedstawiają niebiańskich tancerzy Apsara, ornamenty kwiatów lotosu oraz jak
przypuszczają uczeni, podobizny członków rodziny królewskiej..
Przez wąskie, kamienne odrzwia prowadzi ciemne
wejście do środka Sanktuarium. Ciasny korytarz wiedzie przez cztery pomieszczenia:
portyk, sale kolumnową, westybul i docelowo kończy się w centralnym punkcie
świątyni.. Mieści się tam pośrodku ciemna cela, przypominająca jaskinię o
średnicy 5 metrów, z wejściami od wschodu i zachodu. Pomieszczenie to jest
także współcześnie miejscem kultu.
W momencie założenia świątyni, w owym
pomieszczeniu będącym „sercem” Sanktuarium, znajdował się główny posąg
religijny – figura Buddy wysoka na 3,6 metra.. Statua przedstawiała Buddę siedzącego
w pozycji medytacji na zwojach 7-głowego węża Muchilindy (Naga), które to głowy
rozłożone były niczym baldachim nad Oświeconym... Rzeźba ta została jednak
porąbana na kawałki przez hinduskich Braminów, niedługo po śmierci króla
Yajavarmana VII.. Rozkaz zniszczenia posągu Buddy wydał hinduistyczny monarcha
Yajavarmana VIII, chcąc w ten sposób usunąć buddyjskie symbole ze świątyni.
Wrzucona do studni, czekała aż do 1933 roku, kiedy została odnaleziona i
odrestaurowana.. Obecnie umieszczona jest na wystawie w małym pawilonie w
Angkorze..
Na najwyższym tarasie świątyni Bayon oprócz
głównego Sanktuarium, wokół rozmieszczono 8 mniejszych budynków,
klasyfikowanych dziś jako pojedyncze wieże-prasaty lub "biblioteki"
(pomieszczenia o nieznanym obecnie przeznaczeniu). Owe wieże zabudowane są
wzdłuż wewnętrznej galerii (w rogach i przy wejściach do Sanktuarium). Osiągają
wysokość do 25 metrów.. Każdą z wież wieńczą po 4 wizerunki bodhisattwy
Avalokiteśwara, spoglądające na cztery strony świata.. Spokojne, kamienne
twarze zastygłe w tajemniczym, delikatnym uśmiechu, spod przymrużonych powiek
obserwują spacerujących w dole turystów..
Wschodnia część obszaru 3 poziomu od strony
głównego wejścia jest mocno „upchana” wieżami, kamiennymi frontonami, gankami i
całym szeregiem małych pomieszczeń.. Takie zagęszczenie kamiennych budowli spowodowane
zostało zmianami i przegrupowaniami konstrukcyjnymi, wprowadzanymi wielokrotnie
na przestrzeni wieków, co zmieniło oryginalny, pierwotny zamysł
architektoniczny..
Nie przejmując się zbytnio wąskimi przejściami i
ciasnym planem zdjęciowym, obydwoje z Jorgusiem „ostro pracujemy” na kilka aparatów
fotograficznych i kamer.. Będzie potem w domu z czego wybierać do ostatecznego
montażu filmów i prezentacji…..
Przy jednej z kamiennych nisz głównego
Sanktuarium można sobie pstryknąć fotkę w towarzystwie kolorowo ubranych
khmerskich tancerzy.. Spoglądając na te młode, uśmiechnięte twarze tancerek,
muszę wspomnieć o smutnym fakcie.. Otóż,
w czasach reżimu Czerwonych Khmerów większość artystów tańca i muzyki
klasycznej, a także prawie cała inteligencja Kambodży została wymordowana, lecz
po 1979 roku tradycja tańca zaczęła się powoli odradzać. Podobnie jak to miało
miejsce w Tajlandii, tak i tutaj zawitamy na wieczorze tańca klasycznego, wtedy
opowiem nieco więcej o tej pięknej, kulturowej tradycji..
Wędrując po górnym tarasie zaglądam we wszystkie
zakamarki świątynnego królestwa… Gdzie tylko nie spojrzę, ze wszystkich stron
wyłaniają się wielkie, kamienne twarze.. twarze.. twarze.., dające nieskończoną
fascynację swym obrazem… Ich ogrom przytłacza do tego stopnia, że czuję tutaj
jak Jack Pogromca w świecie Olbrzymów..
Młody Khmerski strażnik świątyni, zaciekawiony
naszymi filmowymi poczynaniami, staje ochoczo przed obiektywem i z uśmiechem na
twarzy daje się uwiecznić na fotkach..
Na południowym krańcu tarasu podchodzę do jego krawędzi, by móc spojrzeć na dolne partie świątyni.. Z góry widać teraz doskonale zalegające poniżej kamienne budowle oraz labirynt wąskich przejść na drugim i pierwszym poziomie świątyni..
I jeszcze jedna piękna, kamienna płaskorzeźba
przedstawiająca 3 boskie tancerki Apsara..
Krok po kroku obchodzę dookoła centralną budowlę
Sanktuarium, uwieczniając każdy szczegół tego niezwykłego miejsca..
Małe ganki z odkrytymi frontonami, otwarte wnęki
okienne oraz okna z zabudowanymi tralkami pozwalają zachować dyfuzję światła do
maximum...
Zapiski z dawnego Angkoru praktycznie już nie
istnieją. Chociaż Khmerowie tworzyli biblioteki i archiwa zawierające pisma, w
których przedstawiali historię swego królestwa, jednak materiałem jakiego
używali do spisywania faktów dziejowych były głównie liście palmowe, nie mogące
długo przetrwać w tych warunkach klimatycznych... Podobnie miała się rzecz z
drewnianymi domostwami prostych ludzi, które otaczały kamienne świątynie
władców. Przyroda tropikalnej dżungli z czasem wchłonęła je bezpowrotnie, nie
pozostawiając po nich żadnych śladów... Jest jednak pewien zapis dziejowy
mówiący o życiu, zabytkach i dawnym wyglądzie tych świątynnych kompleksów..
Kiedy w sierpniu 1296 roku chiński dyplomata Zhou Daguan, wysłannik cesarza Temur
Khana, dotarł do świątynnych kompleksów Angkoru w Kambodży, pozostał przez rok,
do lipca 1297, gościem na dworze króla Indrawarman III. Nie był on ani
pierwszym, ani ostatnim Chińskim przedstawicielem odwiedzającym Imperium
Khmerów. Jednak jego pobyt jest godny uwagi, ponieważ później napisał on szczegółowy
raport na temat życia w Angkorze. Jego zapiski są dziś jednym z najważniejszych
źródeł zrozumienia historycznego Angkoru i Imperium Khmerów. Obok opisów kilku
wielkich świątyń, takich jak Bayon, Baphuon, Angkor Wat i innych, tekst oferuje
również cenne informacje na temat codziennego życia i zwyczajów mieszkańców
Angkoru.
Zapiski doczekały się kilku przekładów z języka chińskiego. Ostatni przekład na
język angielski, którego autorami byli naukowcy angielscy i kambodżańscy,
ukazał się w 2011 roku.. Owocował on powstaniem wspaniałej książka z pięknymi,
kolorowymi ilustracjami budowli, zwierząt i roślin..
Łażę
już po świątynnych zakamarkach ponad godzinę.. Bayon jest rzeczywiście wspaniałą budowlą sakralną, konkurującą pod
względem piękna z o wiele większą od niej Angkor Wat. Obecny główny organ
konserwatorski, jakim jest Japoński Zespół Rządowy Ochrony Angkor (JSA), opisał
świątynię jako „..najbardziej urzekające wyrażenie stylu barokowego w
architekturze Khmerów, w przeciwieństwie do klasycznego stylu Angkor Wat..”.
Jeszcze
tylko kilka pozycji Yogi na tle murów świątyni Bayon….. i powoli kończymy zwiedzanie tego wspaniałego obiektu..
Oj,
oj… byłbym zapomniał o Jorgusiu…. ale się już znalazł.. Przezbraja aparat.. Kolejna
karta pamięci w aparacie zapełniona....
Schodząc
z najwyższego poziomu świątyni Bayon w dół, ponownie wędruję wąskimi
przejściami oddzielającymi poszczególne piętra, lawirując pomiędzy rzędami
filarów, kamiennych krużganków, pokonując niewielkie wewnętrzne dziedzińce i
kilka rzędów stromych schodów..
Po paru minutach wychodzę przez wschodnią gopurę,
na zewnętrzne tarasy ciągnące się wokół świątyni.. Odwracam się i jeszcze raz
spoglądam w jej kierunku.. Z tego miejsca Khmerska świątynia Bayon, będącą
przykładem niezwykłego kunsztu budowlanego, miejscem świętych obrzędów, sercem
dawnej stolicy Khmerskiego Imperium, wygląda wspaniale.... Tak po prawdzie nie
da się jednoznacznie stwierdzić co kryje się pod nazwą "Bayon"..
Lingwiści twierdzą, iż w języku khmerskim słowo to związane jest z magią,
czarami. Historycy architektury określają "Bayon" jako styl
architektoniczny obowiązujący w epoce Yajawarmana VII. Myślę, że wszyscy z nich
mają po połowie rację… Jak wielu turystów odwiedzających to miejsce, świątynia
Bayon także i mnie oczarowała swoim magicznym pięknem, odkryła przede mną swe
niezwykłe architektoniczne oblicze, tak charakterystyczne połączenie harmonii,
kunsztu budowlanego i bogactwa zdobień naściennych..
Ruszam dalej, kierując się w stronę ceglasto-brunatnej alejki i postoju tuk-tuków, w pobliżu którego wyznaczono miejsce zbiórki naszej ekipy... Kilkadziesiąt metrów od świątynnych tarasów krzyżują się drogi prowadzące w różne ciekawe miejsca Angkor Thom.. Często na spacerowych traktach można spotkać taki oto obrazek, jak na fotkach poniżej… Z grzbietu słonia nieźle się podziwia Angorskie zabytki....
Jestem na alejce podporządkowanej a słoń na
głównej ulicy, trzeba ustąpić mu pierwszeństwa przejazdu.. Jednak nawet gdyby było
odwrotnie i on próbował wymusić pierwszeństwo, to i tak bym nie zaryzykował z
nim „czołówki”....
Szukam wzrokiem naszego przewodnika. Jorguś też
gdzieś zniknął…. Kilka osób z naszej grupy siedzi w cieniu drzew, popijając
mineralkę.. Jest duszno i gorąco.. Rozglądam się za jakimś dogodnym miejscem do
odpoczynku.. Na poboczu dostrzegam grubą kłodę drzewa, ułożoną w formie ławki.
Tutaj chwilę odsapnę.. Na zegarku 9:20. Do umówionej godziny zbiórki pozostało
jeszcze 10 minut czasu.. Kiedy wygodnie sadowię się na powalonym pniu i
wyciągam butelkę ciepłej mineralki, by uzupełnić płyny w organizmie, spomiędzy
drzew wybiega dwójka małych chłopców. Mniejszy berbeć pędzi z patykiem w ręce
za wyższym i starszym malcem.. Walka pokoleń czy zabawa..???.. Odruchowo chwytam
za aparat.. W momencie kiedy przebiegają obok, straszy z chłopców zatrzymuje
się nagle tuż przed mną i uważnie spogląda na sprzęt.. Młodszy reaguje w ten
sam sposób.. Na ich małych, czekoladowych twarzach pojawia się wyraz
zaciekawienia..
Kiedy wyciągam dłoń z paczką gum do żucia i
uśmiecham się przyjaźnie, starszy podchodzi powoli, zabiera gumy i kłania się w
geście podziękowania.. Młodszy z filuternym spojrzeniem i wesołym uśmiechem na buzi
stoi z boku, asekuracyjnie trzymając kijek w górze, jakby chciał pokazać, że to
on tutaj czuwa nad bezpieczeństwem sytuacji.. Po paru sekundach obydwa małe
szkraby głośno pokrzykując biegną dalej.. Kiedy spoglądam za nimi, widzę jak
zatrzymują się po kilkudziesięciu metrach i dzielą gumami… A więc jednak nie są
na "stopie wojennej"....
W momencie, gdy ja przyglądam się maluchom, zjawia
się nasz przewodnik.. Cała grupa w komplecie, możemy ruszać z dalszą wędrówkę
po Angkor Thom..
ŚWIĄTYNIA BAPHUON
Jak Feniks
z popiołów…
Na powierzchni 9 km² dawnej stolicy Imperium
Khmerów - Angkor Thom, poza świątynią Bayon znajduje się jeszcze kilka
ciekawych, starożytnych budowli... Nie wszystkie z nich zostały zbudowane za
panowania króla Yayavarmana VII.. Niektóre są starsze i były częścią dawnej
Angkorskiej stolicy Yasodharapura, której obszar w pewnym stopniu pokrywał się
z późniejszą stolicą Angkor Thom. Inne konstrukcje były budowane lub modernizowane
w czasach późniejszych, zwłaszcza za panowania Jayavarmana VIII, który powrócił
do religii hinduizmu i zniszczył wiele świątyń buddyjskich. Przykładem starszej
budowli jest świątynia Baphuon, której początki sięgają połowy 11 wieku.. Jej
budowę ukończono i konsekrowano w roku 1060. Świątynna budowla Baphuon wznosi
się pośród zieleni tropikalnej dżungli, na północny-zachód od świątyni Bayon..
Obydwa te obiekty dzieli od siebie niespełna 200 metrów spaceru, wygodną,
szeroką aleją pośród wysokich drzew figowców.. W tym właśnie kierunku zmierzam
z resztą naszej ekipy, by spojrzeć na kolejne arcydzieła budowlane Khmerskiego
Imperium..
Od głównej alejki, na poszerzeniu dużego tarasu z
piaskowca, odbija w lewo kamienny chodnik szeroki na 4 metry i długi na prawie
180 metrów. Biegnie on w linii prostej ku widocznej w oddali, kamiennej
piramidzie świątyni Baphuon.. Ów chodnik, prowadzący do głównego wejścia na
teren świątyni, wyłożony jest gładkimi płytami piaskowca. Można by powiedzieć – droga jak stół i od linijki.. Chodnik
wytyczono po niewysokiej, ziemnej grobli, dzielącej rozległy teren przed
świątynią na dwie niecki.. W obydwu tych nieckach, po lewej i prawej stronie
grobli utworzono dwa rezerwuary wodne (baseny) dość znacznych rozmiarów.. Jak
widać na fot. poniżej, podczas pory suchej nie ma w nich zbyt dużo wody, lecz gdy
tylko nadejdzie pora deszczowa i zaczną się ulewne deszcze, wówczas wypełnione
deszczówką zbiorniki znacznie powiększą swoją powierzchnię..
Baphuon jest monumentalną świątynią, będącą we
wcześniejszych dziejach Angkoru centralnym punktem i świętą „górą” dawnej
stolicy Yasodharapura.. W czasach swojej świetności, za rządów króla
Udayaditywarmana II, miała ona dla Khmerów to samo symboliczne znaczenie, co
późniejsza świątynia Bayon dla Angkor Thom. Świątynia Baphuon poświęcona
została hinduskiemu bóstwu Śiwa.. Pod koniec 13 wieku jej wspaniały wygląd
wywarł ogromne wrażenie na chińskim dyplomacie Zhou Daguan, wysłanniku cesarza Temur
Khana, o którym już wspominałem wcześniej przy zwiedzaniu świątyni Bayon.. Zhou
Daguan podczas wizyty na terenie Angkoru w latach 1296/97, tak pisał o świątyni
Baphuon w swoich dziennikach - „ Na
północ od Złotej Wieży Bayon, wznosi się wyższa od niej Wieża z Brązu –
Baphuon, naprawdę zdumiewające widowisko, z ponad dziesięcioma komorami u
podstawy.."... W ówczesnym czasie wysoka wieża z brązu wznosząca się
pośrodku świątyni, nadawała budynkowi imponujący wygląd..
Fot. poniżej – wizualizacja komputerowa
prawdopodobnego wyglądu świątyni Baphuon w 13 wieku..
A teraz parę szczegółów architektoniczny samej budowli..
Świątynię Baphuon zbudowano na planie prostokąta
o bokach 425 x 125 m i otoczono murem z piaskowca. Jej usytuowanie na sztucznym
wzniesieniu miało symbolizować świętą górę Meru. Baphuon, jak niemal wszystkie
świątynie Angkoru, posiada główne wejście od wschodu, właśnie to, w którego stronę
obecnie zmierzam... Prostokątna podstawa z piaskowca składa się z pięciu
poziomów, które są w przybliżeniu tej samej wysokości.. Pierwszą, trzecią i
piątą kondygnację otoczono ciągiem połączonych galerii z piaskowca.. W
murach galerii, na każdej z czterech ścian zabudowano wejściowe wieże-gopury,
zaś naroża poszczególnych galerii zdobią niewielkie, kamienne pawilony.. Główne
wejście od wschodu prowadzi poziomym, kamiennym chodnikiem, pokonując przy jego
końcu ciąg kilkudziesięciu stromych schodów.. Dalej przez dużą, wejściową bramę-gopurę,
zabudowaną w strukturze kamiennych galerii, wyprowadza na rozległy taras 1
poziomu.. Większość galerii otaczających
pierwszy poziom praktycznie nie istnieje, jako że w 15 wieku bloki piaskowca z
ich ścian zostały wykorzystane do budowy gigantycznego posągu Leżącego Buddy,
na zachodnim końcu świątyni..
Po wspinaczce w górę kolejnym ciągiem kamiennych
schodów i przejściu przez następną bramę-gopurę, zabudowaną w murach wyżej
położonej galerii, docieramy na 3 poziom świątynnej budowli.. Mury tej galerii zdobią obrazy z mitologii
hinduskiej, w tym sceny z indyjskich eposów Ramajany i Mahabharaty, jak również
wizerunki bóstw, wojowników walczących w bitwach, zwierzęta oraz wzory
kwiatowe.. Pokonując ostatni ciąg stromych schodów i wejściową kamienną gopurę,
wkraczamy na najwyższą kondygnacje świątyni, pod centralny Prasat-Sanktuarium zbudowany na platformie o wymiarach 42
x 36 m... Platforma ta, podobnie jak dwie poprzednie, otoczona jest galeriami, w
murach których zabudowano 4 wejściowe wieże-gopury, skierowane w cztery strony
świata.. Z centralnego Sanktuarium do dziś pozostało bardzo niewiele. Wierzchołek wieży, obecnie 24 metrowej, nie zachował się. W
przeszłości musiała ona mieć co najmniej 50 m wysokości. Dla zobrazowania
dawnego wyglądu świątyni Baphuon, animacja komputerowa bryły świątynnej
budowli.. Jak to nieraz dobrze, że są komputery na świecie.
Jednak wspaniałość świątyni Baphuon, jaką opisał w
13 wieku Zhou Daguan, jest dziś nie do poznania ze względu na zły stan budowli.
Co przyczyniło się do jej upadku i zniszczenia..??. Według ekspertów, świątynia
ta została zbudowana niezbyt udanie. Możliwości ówczesnych Khmerów czasami nie
nadążały za wymaganiami architektury monumentalnej. Budowla okazała się bowiem
za duża i za ciężka. Ciężar galerii i narożnych wież na tarasach Baphuon przekroczył
dopuszczalną wielkość. W związku z tym, jej budowniczowie musieli początkowo
łączyć klamrami poszczególne bloki kamienne oraz elementy świątyni: galerie,
gopuramy, wieże narożne i tarasy… Drugą przyczyną powolnego niszczenia świątyni
był fakt, iż rdzeń wewnętrzny budowli został utworzony przez usypanie z ziemi sztucznego
wzgórza.. Tę niespójną kupę ziemi obudowano następnie blokami z piaskowca, a
tylko niektóre ściany zewnętrzne postawiono z bardziej wytrzymałego z laterytu
(mocna skała osadowa z domieszką tlenku żelaza i glinu). Trzecim i chyba
najważniejszym powodem późniejszego zawalenia się większej części świątyni była
niestabilna podstawa, a jak wiadomo fundament to rzecz najbardziej istotna.. Potężna,
ciężka budowla postawiona na niestabilnym podłożu, z piaskowym, niespójnym wewnętrznym
rdzeniem była jak kolos na glinianych nogach.. Z upływem czasu podłoże nie
wytrzymało nacisku ogromnego budynku.. W pierwszej kolejności zawaliła się
centralna wieża z brązu, prawdopodobnie ze względu na statyczne osłabienia
wewnętrznego rdzenia… Reszty dzieła zniszczenia dopełniły warunki klimatyczne w
czasie pór deszczowych i ekspansyjna roślinność tropikalnej dżungli..
Największe puzzle świata w 3D
czyli
Historia
rekonstrukcji BAPHUON …
Misternie ułożone na przestrzeni wielu lat przez tysiące ludzi,
rozwiane podmuchem wiatru historii.. Kiedy opadł kurz dziejowej zawieruchy, a
na przestrzeni wieków zaginął szablon układanki, nie pozostało nic innego jak
na powrót zabrać się za układanie kamiennych puzzli….
Na przestrzeni 600 lat duża część świątyni
Baphuon, zapomnianej przez Boga i ludzi, w znacznym stopniu uległa zawaleniu, a
świątynny obszar skryła pod swym zielonym baldachimem kambodżańska dżungla..
Utworzona przez rząd francuski w Indochinach w 1900 roku Francuska Szkoła
Dalekiego Wschodu (EFEO), na początku XX wieku rozpoczęła powoli walkę o
odzyskanie zabytków Angkoru dla świata, przywrócenie blasku jego świątyniom i
wydarcie ich z objęć dżungli po wiekach zaniedbania.. Wcześniej nikt nie
podejmował na tym terenie działań konserwatorskich..
Przenieśmy się zatem do początków XX wieku, gdy
Kambodża była jeszcze francuskim protektoratem.. W zapiskach dzienników
archeologicznych z tamtych czasów można przeczytać:
„W Baphuon, podobnie jak w innych świątyniach,
musimy zacząć od wyrywania wielu starych drzew, które po prostu
"zjadły" kamień. Operacja jest delikatna: przez lata drzewa zrosły
się wraz z kamieniami i usunięcie ich osłabia strukturę budowli. Baphuon
wyróżnia sie spośród innych budowli dużą niestabilnością. Jest zbudowana na
konstrukcji piramidy wypełnionej piaskiem. Ten "zamek z piasku",
który jest podstawą świątyni, został przykryty przez kamienne ściany.. W
klimacie kraju, gdzie przez pół roku ulewne deszcze zalewają ruiny, woda przedostając
się w głąb konstrukcji wypłukuje piasek,
co z kolei zakłóca strukturę kamienia. Ściany zapadają się i osuwają w dół..
Jak wykazują badania archeologiczne, proces ten trwa praktycznie od samego
początku powstania świątyni czyli XI wieku...."
Pierwsze pilne prace konsolidacyjne rozpoczęto w
1908 roku od stabilizacji podstawy świątyni, ale budowla sypała się co jakiś
czas jak domek z kart przy najmniejszym, nieodpowiednim ruchu, co zdarzało się
kilka razy w 1943, 1949 i w 1952 roku.
... - „Musimy zmienić metodę pracy przy świątyni ….
Przewiduję radykalne rozwiązanie: usunąć wszystkie kamienie, wzmocnić strukturę
piasku, zainstalować system odpływowy do wody deszczowej. Potem wszystko z
powrotem złożyć do stanu pierwotnego...” - pisał 1960 roku, Bernard-Philippe Groslier, dyrektor badań
archeologicznych w EFEO.... W ciągu kolejnych dziesięciu lat, każda z 300,000
usuniętych części została ponumerowana, ułożona na odpowiednich stanowiskach i
wszystko dokładnie zinwentaryzowano w obszernej dokumentacji świątyni. Jednak w
1970 roku, w wyniku zamachu stanu, wybucha wojna domowa. Staje się sprawą
oczywistą, że francuskie EFEO musi opuścić Kambodżę... Cała dokumentacja
świątyni Baphuon trafia do Phnom Penh, gdzie jest przechowywana w archiwum
narodowym do 1975 roku…..
Dwadzieścia pięć lat przerwy...
17 kwietnia 1975 roku Czerwoni Khmerzy zwycięsko
dochodzą do władzy i otwierają jeden z najmroczniejszych okresów historii
współczesnej: krwawy reżim Demokratycznej Kampuczy, w czasie którego w ciągu 4
lat mordują 1,7 mln mieszkańców Kambodży, praktycznie jedną czwartą ludności.
Duże miasta zostają rozgrabione, a w stolicy Phnom Penh budynki rządowe
splądrowane. Podczas niszczenia kulturowego i naukowego dorobku Kambodży, płoną
także archiwa miasta Angkor... Ponowne zainteresowanie odbudową Angkoru
następuje w czerwcu 1993 roku, kiedy to architekt z dyplomem kierownika budowy -
Pascal Royere przylatuje do Kambodży, aby studiować możliwości wznowienia
budowy Baphuon. Rozpoczyna się kolejny etap badań i restauracji zabytków
Angkoru.. Początkowo trwają rozmowy na linii Phnom Penh – Paryż, w celu
rozliczenia i ustalenia finansowania projektu.. W końcu Francja podejmuje się
całkowitego pokrycia kosztów badań i prac związanych z odbudową świątyni..
Początkiem 1995 roku Pascal Royere wraz ze swoim zespołem archeologów i
budowniczych dociera do Angkor Thom..
... –
„Zaczęliśmy rozpoznanie terenu wokół ruin Baphuon, mamy tam około 300 000
kamieni rozłożonych na 10 hektarach lasu, o masie od 500 kg do jednej tony,
wiele pokrytych mchem..” - pisze w jednym z raportów Pascal Royere..
"Puzzle 3D"
Z powodu niekompletnych zapisów i braku dokumentacji,
zespół Royere'a oparł swe prace na trzech elementach: 979 archiwalnych
fotografiach przechowywanych w Paryżu, pamięci 50 pracowników, którzy byli przy
demontażu świątyni w latach 60-tych oraz dość dobrze zachowanej fasadzie
zachodniej, która mogła posłużyć jako
model..
... – „To była prawdziwa łamigłówka w 3D”.. - wspomina Royere. Podczas prac zespół Royere'a zastosował tzw.
technikę anastylosis, rzadko używaną na taką skalę odbudowy. Anastylosis
to technika rekonstrukcji zabytków architektonicznych pozostających przez wieki
lub tysiące lat w ruinie, której intencją jest odbudowa z jak największej
ilości oryginalnych materiałów... Dokonuje się tego przez umieszczenie
elementów z powrotem w ich pierwotne położenie..
... – „Nie wiem, jak długo to trwało, tym
bardziej, ile to kosztowało..”.. - pisał w
swych dziennikach po zakończeniu prac Pascal Royere… - „Przyjęliśmy tę samą
technikę, jak przy składaniu puzzli, począwszy od sortowania rogów i krawędzi,
dopasowując poszczególne elementy kamiennej układanki według podobieństwa
wzorów lub naniesionych znaków... Grupowaliśmy kamienie w zbiory, następnie
podzespoły, całe ściany..i tak dalej. Zespoły ludzi dziesiątki razy
dopasowywały kamienie przed znalezieniem odpowiedniego stosu pochodzenia...”
... – „Kamienie nie były wiązane zaprawą, lecz dopasowywane
do siebie. W tej świątyni, każdy kamień ma swoje miejsce, a każdy pokój ma swój
kamień..” - mówi architekt.
Po 16-tu latach układanki...
Po 15 latach wytężonych prac rekonstrukcyjnych, w
listopadzie 2010 roku obiekt Baphuon został częściowy otwarty dla turystów, bez
dostępu do centralnej struktury. Zadanie zostało wykonane. W kwietniu 2011 roku,
po 51 latach działań od rozpoczęcia pierwszych prac na terenie świątyni
Baphuon, archeolodzy z Francji zakończyli odbudowę świątyni. 3 lipca 2011 roku w
ceremonii otwarcia odnowionej świątyni uczestniczył król Kambodży - Norodom
Sihamoni i premier Francji - Francois Fillon..
Choć udostępniono ją do zwiedzania w 2011 roku,
to prace renowacyjne świątyni Baphuon trwają przez cały czas, zatem nie
będziemy jej zwiedzać wewnątrz.. Podejdę tylko bliżej, by dokładniej zerknąć na
obecny stan świątynnych murów i pstryknąć fotki.. Gdy patrzy się na ten duży
obiekt, trudno wręcz uwierzyć, że jeszcze niedawno był on jedynie kupą setek
tysięcy kamiennych i ceglanych elementów, które w końcu udało się z powodzeniem
złożyć powrotem.
Tylko ja i Jorguś zapuściliśmy się w pobliże świątyni
Baphuon, reszta grupy po krótkiej opowieści przewodnika pomaszerowała już
dalej.. Trzeba ruszać w ich stronę..
Główna aleja kompleksu Angkor Thom, prowadząca z
południa na północ, wiedzie w kierunku rozległych, zielonych błoni.. Płaski,
trawiasty plac, wielkości czterech boisk piłkarskich, z jednej strony otacza
wysoki mur kamiennych tarasów, zaś z drugiej 12 kamiennych wież - Prasat Sour
Prat, wznoszących się na kilkadziesiąt metrów w górę.. Ich nazwę Khmerzy
tłumaczą jako Wieże Tancerzy na Napiętych Linach.. Skąd taka nazwa??.. Otóż, według Khmerskich
opowieści, wieże miały być wykorzystywane jako podpory do wspierania lin
rozciągniętych między nimi, na których akrobaci wykonywali różne ewolucje
podczas królewskich festiwali. Ta wersja przeznaczenia owych wież jest jednak
nieprawdziwa. Chiński wysłannik Zhou Daguan opisuje w swoich 13 wiecznych
dziennikach z podróży ich prawdziwe zadanie.. –„ ..wieże są używane do rozstrzygania sporów między Angkorianami..”.
Jednym słowem, były to po prostu więzienia…
Rozległy, płaski, zielony plac, długi na ponad
400 metrów i szeroki na ponad 200 metrów, był niegdyś miejscem defilad oraz
uroczystych przemarszów królewskich wojsk i sprawował funkcję centralnego placu
miasta. Nosi on nazwę Plac Zwycięstwa.. Za panowania króla Yajavarmana VII
służył zarówno jako droga przemarszu parad wojskowych jak i arena procesji,
pokazów sprawnościowych oraz walecznych zmagań..
TARAS SŁONI
Od strony zachodniej Placu Zwycięstwa, po lewej
stronie alei, ciągnie się okazały, wysoki na ok. 3 metry kamienny mur, pokryty
bardzo realistycznymi płaskorzeźbami słoni… Mur ten jest częścią potężnego
tarasu widokowego zwanego Tarasem Słoni, który biegnie równolegle do błoni i ma
ok. 350 metrów długości.. Taras przybrał swą nazwę od niezliczonej ilości
wizerunków słoni, znajdujących się na jego bocznych, kamiennych ścianach..
Symbolika słonia w obrazach, płaskorzeźbach czy
kamiennych posągach nie jest w Azji niczym szczególnym… W religii buddyjskiej
słoń jest świętym zwierzęciem, oznaką siły, potęgi i władzy.. Wędrując wzdłuż
tego niezwykłego, kamiennego obrazu, staram się dostrzec szczegóły
płaskorzeźby.. Kilkadziesiąt słoni dosiadanych przez dowódców wojskowych,
opiekunów słoni(mahouts) i książęta maszeruje cicho w „kamiennym pochodzie”,
pokonując każdą przeszkodę na swej drodze..
W ścianie kamiennego muru można podziwiać ozdobne
klatki schodowe z wizerunkami trzygłowych słoni, których zwisające trąby
spełniają rolę małych filarów.. Schody prowadzą na górne tarasy, będące
rodzajem rozległego balkonu widokowego.. Na całej długości murów zabudowano
pięć takich wejściowych klatek schodowych– po jednej na obu końcach murów oraz
trzy w części środkowej..
Po chwili spaceru alejką wiodącą przez zielone
błonia, dochodzę do centralnego, szerokiego wejścia pośrodku ozdobnego muru.
Drewniane schody poprowadzono przez trzy wznoszące się kamienne platformy, na
samą górę Tarasu Słoni. Ma on w tym miejscu ponad 4 metry wysokości...
Strażnikami platform są tutaj posągi siedzących lwów oraz siedmiogłowe węże
Naga spełniające rolę kamiennych balustrad.. Na bocznych murach widoczne są
także płaskorzeźby Garudas.. Taras Słoni nakazał zbudować pod koniec XII wieku
król Yajavarman VII..
Z tego miejsca widać dokładnie różnicę zdobień pomiędzy
południową połową muru z wizerunkami słoni, wzdłuż której maszerowałem, a
północną połową muru z wizerunkami buddyjskiego bóstwa Garuda, świętego ptaka o
ciele człowieka..
Zachodnia strona Tarasu Słoni ograniczona jest murem 3-metrowej wysokości, z zabudowaną w nim Gopurą czyli kamienną bramą w
kształcie wieży.. Wznosi się ona ponad 10 metrów w górę… Za owym murem zaczyna
się teren Pałacu Królewskiego.. Przez bramę-gopurę przechodzili
niegdyś khmerscy władcy, zmierzający z pałacu na widokowy Taras Słoni. Był on w
ówczesnym czasie czymś w rodzaju rozległego balkonu pałacowego, skąd obserwowano
wszelakie uroczystości, defilady i parady wojskowe, odbywające się na zielonych
błoniach, zalegających poniżej tarasu. Z badań
archeologicznych oraz 13-wiecznych zapisków chińskiego dyplomaty Zhou Daguan
wynika, że na tarasie tym stał w przeszłości drewniany pawilon, pokryty dachem
z barwnych cegieł.
Idąc Tarasem Słoni w kierunku północnym, po
kilkudziesięciu metrach dochodzę do jego krańców.. Znajduje się tutaj przepięknie
zdobione podwyższenie, będące czymś w rodzaju królewskiej mównicy..
Kilkunastometrowa ścianka ułożona z bloków piaskowca wznosi się na wysokość 4
metrów.. Zdobią ją dwa trójgłowe słonie oraz misterne płaskorzeźby
przedstawiające niebiańskie tancerki Apsary, siedzące na kwiatach lotosu..
Pośrodku głów słoni, na górze podwyższenia znajduje
się duży, kamienny obelisk w kształcie kielicha lotosu.. Był on swego rodzaju
królewskim tronem, z którego władca obserwował uroczyste parady wojskowe na
błoniach oraz przyjmował audiencje..
TARAS TRĘDOWATEGO KRÓLA
Od północy z Tarasem Słoni sąsiaduje drugi taras,
dużo mniejszy lecz nie mniej ciekawy.. Oddzielają go dwa biegi kilkudziesięciu kamiennych
schodów.. Jest niewielki, zaledwie 25 metrowej długości, zaś jego ozdobne,
pionowe ściany wznoszą się na wysokość 6 metrów. Owa kamienna budowla nosi dość
znamienną nazwę – Taras Trędowatego Króla…. Został zbudowany w stylu Bayon pod koniec XII
wieku przez króla Yajavarmana VII. Kształtem przypomina literę U.
Teorii na temat przeznaczenia tego miejsca jest
kilka. Jedna z nich głosi, że taras ten był miejscem kremacji zwłok królów i
członków ich rodzin.
Taras Trędowatego Króla jest niezwykły ze względu
na szereg doskonale zachowanych płaskorzeźb, zdobiących jego kamienne ściany.. Z
tego powodu zalicza się go do najlepszych rękodzieł Khmerskiej sztuki
kamieniarskiej. Pionowe ściany tarasu, wysokie na 6 metrów, pokryte są
płaskorzeźbami przedstawiającymi postacie Khmerskich bogów, wielogłowych węży
Naga i zwierząt morskich. Podczas wykopalisk francuscy naukowcy z EFEO odkryli
za pierwszym murem grubości 2 metrów drugą ściankę, także z piaskowca, z
reliefem o podobnym składzie do ściany zewnętrznej. Uznali, że nowy mur
zbudowano, gdy stary zaczął się rozsypywać. Taką tezę potwierdza fakt, iż w
ścianie nowego muru odnaleźć można kamienne bloki ze starej, wewnętrznej budowli…
Ostatnio francuscy archeolodzy z EFEO stworzyli
wokół budowli tzw. fałszywy korytarz, który pozwala odwiedzającym oglądać z
bliska reliefy na czołowej ścianie. Tym właśnie korytarzem zmierzam wzdłuż
pionowych ścian Tarasu Trędowatego Króla, przyglądając się niezwykłym,
kamiennym płaskorzeźbom..
Wąski korytarz wiodący pomiędzy wysokimi ścianami
budowli, daje nieco cienia i ochłody w tym nagrzanym jak patelnia miejscu… Nie
jest to jednak długotrwała wędrówka.. Już po kilku chwilach wychodzę na górny
poziom Tarasu Trędowatego Króla… Pośrodku tarasowej platformy umieszczono
półtorametrowej wysokości postument, przedstawiający tajemniczą, siedzącą
postać… Związana jest ona z samą nazwą tarasu, jednak zdania naukowców kogo
przedstawia, są podzielone.. Postaram się zatem przedstawić kilka wariantów
tożsamości posągu i uchylić nieco rąbka tajemnicy... Znajdujący się na środku
tarasu posąg, umieszczono na niskim cokole w pozycji siedzącej, z uniesionym
prawym kolanem.. Niektórzy historycy sztuki uważają to za cechę tzw.
jawajskiego stylu rzeźbiarskiego.. Figura jest zupełnie naga, co jest czymś
niezwykłym w Khmerskiej sztuce, stąd okryta została szarfą w kolorach jakie
noszą buddyjscy mnisi.. Ów pomnik to replika 15-wiecznej rzeźby odkrytej w tym
miejscu. Oryginał znajduje się w Muzeum Narodowym w Phnom Penh..
Twarz postaci z grubymi wargami, wystającym
podbródkiem, pełnymi policzkami, orlim nosem, przymkniętymi powiekami i wysokim
czołem jest standardem spotykanym u większości khmerskich posągów. Można jednak
dopatrzeć się tutaj cechy niezwykłej.. Lekko rozchylone usta postaci w
delikatnym uśmiechu ukazują zęby, co jest absolutnie wyjątkowe w sztuce
Kambodży….
Nazwa tarasu pochodzi od tej właśnie kamiennej
rzeźby, czy jednak wiążą się z nią fakty historyczne..??. Który król był
trędowaty..? Woal tajemnicy i niepewności otaczają kamienny posąg.. Długo utrzymywano teorię, że Jayavarman VII był trędowaty i dlatego zbudował
tak wiele szpitali w całym imperium. Jednak ta wersja nie ma absolutnie
historycznego wsparcia. Niektórzy uważają, że posąg przedstawia Kubera, boga
bogactwa lub króla Yasovaramana I założyciela pierwszej angorskiej stolicy
Yasodharapura. Według legend obydwaj byli rzekomo trędowaci.. Jeszcze inna
teoria wywodzi się z Kambodżańskiej legendy zapisanej w dawnych kronikach.
Opowiada ona o królewskim ministrze, który odmówił pokłonu przed królem.
Rozzłoszczony monarcha ciął go mieczem, a zatruta krew trysnęła na królewskie dłonie.
Władca zaraził się trądem i został nazywany Królem Trędowatym…
Naukowe fakty przedstawiają obecnie inną wersję,
najbardziej prawdziwą i realną.. Otóż napis, który pojawia się na oryginalnym pomniku z 15
wieku, można przetłumaczyć jako - Bóg
śmierci lub wyroku Yama.. Ponieważ przebarwienia i mech rosnący na posągu przypominały
osobę z trądem, współcześni odkrywcy nazwali go Trędowatym Królem.. Tak więc
kamienny wizerunek jest przedstawieniem hinduskiego Boga śmierci Yama, który sprawował tutaj pieczę nad obrzędem kremacji zwłok króla i jego rodziny, jednak jak to bywa w
tego rodzaju historiach i legendach, nadal pozostaje cień tajemnicy …
To tyle o
Trędowatym Królu.. Muszę zmykać z odkrytego, nagrzanego tarasu, bo temperatura
dochodzi tutaj do 45 stopni C, a zbliża się południe i będzie jeszcze goręcej..
Przed zakończeniem dzisiejszej wyprawy po dawnej khmerskiej stolicy Angkor Thom,
zaglądniemy jeszcze na obszar zajmowany niegdyś przez budynki Pałacu
Królewskiego. Obecnie pozostały po nich tylko nikłe ślady oraz kilka kamiennych
obelisków.. Znajduje się tam jednak ciekawa i godna zobaczenia budowla, zachowana
w dość dobrym stanie.… Aby do niej dotrzeć, trzeba przejść przez kamienną
bramę-gopurę zabudowaną w murach otaczających pałacowy teren.. Przylega on od
południowej strony do Tarasów Trędowatego Króla, zatem wędrówka potrwa tylko
parę chwil.. Ruszamy..
Z dawnego pałacu królewskiego w Wielkim Mieście –
Angkor Thom zachowało się tylko kilka budowli kamiennych. Większość pałacowych
budynków była z drewna, nie pozostały więc po nich żadne ślady.. Obszar
pałacowego kompleksu, na który teraz wkroczyłem, otoczono murem i fosą
wypełnioną niegdyś wodą. Zajmował on powierzchnię 14 hektarów i opisany był na
polu prostokąta o długości 585 m i szerokości 246 m... Jego budowę
zapoczątkował już w X wieku król Rajedrawarman, następnie kontynuował ją król
Suryawarman I, a zakończył na początku XIII wieku król Jayavarman VII.. Budowla
5–metrowej wysokości nie licząc wysokich wież, zbudowana została z laterytu i
choć jest on skałą dosyć twardą, nie zapobiegło to zniszczeniu pałacowych obiektów..
W kamiennym murze otaczającym kompleks pałacowy znajdowały się również wieże–gopuramy, z których zachowało się pięć.
Przez jedną z nich wkroczyłem przed chwilką na pałacowy dziedziniec...
Schemat obszaru Pałacu Królewskiego
PRASAT PHIMEANAKAS – „Niebiańska Świątynia”
Wewnątrz linii murów otaczających dawny pałac,
poza wspomnianymi budynkami kamiennymi oglądać dziś można także ślady stawu,
męskiej łaźni i taras z figurami kamiennych lwów. Jednak rzeczą najciekawszą na
pałacowym obszarze jest niezwykła świątynia Phimeanakas, określana przez
Khmerów "Niebiańską Świątynią", jako że jej nazwa pochodzi od dwu
słów w sanskrycie: Vimana i Akasha, co znaczy zarówno Pałac Boga jak i Niebo..
Świątynia usytuowana jest obok ruin pałacu Królewskiego, niespełna 200 metrów
od gopuramy, przez którą wszedłem na pałacowy obszar.. Wędruję przez zacieniony
plac, usłany w różnych miejscach kamiennymi, laterytowymi blokami. Napotkać tu
można resztki nadproży zdobionych niszczejącym ornamentem i jakieś naruszone
zębem czasu kamienne posągi, przedstawiające hinduskie bóstwa.. Na stosunkowo
przestronnym placu, pośród bujnej i gęstej zieleni tropikalnej dżungli, przed
mymi oczami wyrasta w górę kilkupoziomowa, kamienna piramida.. Budowla
przypomina nieco swym wyglądem prekolumbijską piramidę Majów..
Podobnie jak zwiedzane wcześniej sanktuarium
Baphuon, świątynia Phimeanakas jest starsza od większości budowli ostatniej
stolicy Królestwa Khmerów - Angor Thom.. Ta hinduska świątynia zbudowana
została w tzw. stylu Khleang pod koniec X wieku, podczas panowania króla Rajendravarmana,
a następnie przebudowana w XI wieku przez Suryavarman II na kształt trzykondygnacyjnej
piramidy.. Owa trzypoziomowa budowla ułożona jest na planie prostokąta 36 x 28
m. Wyższy poziom jest mniejszy, zajmuje powierzchnię 30 x 23 m, a całość wznosi się na 12 metrów w
górę. Za czasów swojej świetności „ukoronowana” była wieżą–prasatem z kopułą
pokrytą złotem i takąż iglicą na szczycie. Opisuje to dokładnie w swoim
raporcie pod koniec 13 wieku, wspomniany już, chiński wysłannik Zhou Daguan.. Tarasowe
ściany piramidy ułożono z laterytowych bloków.. Za panowania najpotężniejszego
z khmerskich władców Jayavarmana VII (1181-1218), świątynia Phimeanakas została
włączona do obszaru królewskiego pałacu w Angkor Thom.
Animacja komputerowa świątyni Phimeanakas z
czasów jej świetności..
Podchodzę bliżej podstawy świątynnej piramidy,
spoglądając uważnie na tę piękną budowlę, nadszarpniętą zębem czasu.. W
przeciwległych narożnikach pierwszego tarasu widnieją pozostałości po
kamiennych figurach słoni.. Dawniej stały one na cokołach z piaskowca w rogach
każdej z trzech platform, obecnie pozostały po nich tylko nikłe szczątki..
Stromych schodów biegnących przez środek ściany piramidy i prowadzących na samą
górę, pilnują kamienne posągi siedzących lwów..
Przechodzę kawałek dalej, by spróbować obejść piramidę
świątyni dookoła.. Każda z czterech ścian świątyni "przecięta" jest
od dołu do góry takim samym ciągiem stromych schodów.. Stopnie schodów są
obecnie w fatalnym stanie i wejście na górę, a potem bardzo niebezpieczne
zejście z piramidy, wiąże się z ryzykiem upadku.. Turyści rzadko kiedy decydują
się na ową wspinaczkę.. Mam przed sobą jeszcze sporo dni wędrówki po
Indochinach, więc także nie śpieszno mi włazić na górę... Spoglądam w kierunku
szczytu piramidy... Widoczna na krawędzi górnej platformy zadaszona, kamienna
galeria z piaskowca, z drzwiami, oknami i ozdobnymi tralkami jest unikalnym
elementem architektury tej budowli.. Otaczała ona w przeszłości wspomnianą
wieżę–prasat, której fundament znajduje się także na tym najwyższym tarasie..
Legenda o królu Khmerów i wężowej Nagini..
Na koniec wizyty u stóp piramidy Phimeanakas
opowiem legendę związaną z tą starą, hinduską świątynią.. Jak to bywa w
hinduskich podaniach z tysiąca i jednej nocy, ma ona zabarwienie erotyczne..
Legenda mówi, że złotą wieżę świątyni Phimeanakas zamieszkiwał dziewięciogłowy
wąż Naga, który co noc przybierał postać pięknej kobiety. Khmerski władca musiał przez pierwszą
część każdej nocy kochać się z ową kobietą-wężem. W tym czasie, nawet królowa
nie miała nic do gadania czyli jak śpiewał Grześkowiak – Cysorz to mioł klawe życie (przynajmniej przez pół nocy).... Na
drugą część nocy król powracał do pałacu, do swej żony i nałożnic.. Legenda mówi także o tragicznych następstwach czekających króla i jego imperium, gdyby do owych erotycznych
spotkań nie doszło.. Jeśli kobieta-wąż nie pojawiłaby się królowi w czasie
erotycznej randki, znaczyło to, że dni króla są policzone, gdyby zaś król nie
zjawił się w świątynnej wieży na miłosnych igraszkach, jego Angkorskie
królestwo miał nawiedzić niszczycielski kataklizm.. Jednym słowem chłopina nie miał
wyjścia – sex, sex, sex, sex… albo dupa blada i po herbacie....
Kończy się nasza dzisiejsza wędrówka po dawnej
stolicy Khmerskiego Imperium.. Przez kamienną bramę–gopurę w północnej ścianie
murów okalających tereny dawnego Pałacu Królewskiego, opuszczamy powoli obszar
Angkor Thom..
Dolina Angkoru oraz zachowane w niej zabytki z
okresu świetności Królestwa Khmerów, stały się jednym z najcenniejszych i
najciekawszych regionów Azji. Mamy zaplanowanych jeszcze kilka niezwykłych
wędrówek po Angkorze. W najbliższym czasie odwiedzimy bajkowy, malowniczy
kompleks Ta Prohm, gdzie ingerencję natury
i zespolenie tropikalnej dżungli z kamiennymi budowlami zachowano w stanie
zbliżonym do tego, w jakim została odnaleziona. Malownicze połączenie korzeni
drzew porastających ruiny świątynne w środku dżungli powoduje, że Ta Prohm jest
jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji całego kompleksu Angkoru. My też tam zawitamy.. Następnie ruszymy do niekwestionowanego centrum
Khmerskiego Imperium czyli do kultowej, największej, najważniejszej i najbardziej znanej świątyni
w kompleksie Angkoru - Świątyni Angkor Wat.. W
kolejnych dniach zagłębimy się jeszcze bardziej w zielone obszary tropikalnej,
kambodżańskiej dżungli i odwiedzimy przepiękne świątynne kompleksy Banteay Srei
zwane Twierdzą Kobiet oraz Banteay Samre, zbudowane z czerwonego piaskowca..
Popływamy sobie także po największym kambodżańskim jeziorze Tonle Sap, gdzie
odwiedzimy wioski na wodzie oraz farmę krokodyli… Wszystko to zaprezentuję już
niebawem w kolejnych odcinkach mojej fotorelacji z podróży po
Indochinach.. Hejjj..
KONIEC cz. V..
C.D.N..
Dzięki, byłem ostatnio i blog bardzo mi pomaga w identyfikacji ponieważ tylko robię foto a nie zapisuję nazw odwiedzanych miejsc. Moim zdaniem pokazane małpy to też makaki, ale rezusy. pozdrawiam turystycznie z trip4cheap
OdpowiedzUsuń