Zdjęcie:

środa, 27 marca 2013

Legendy Pienińskie

Jak Perłowicz pokonał wężowego króla
czyli
skąd się wziął Dunajec
Mieszkał niegdyś w Tatrach gad niezwykły, król wężów, który na głowie koronę złotą z diamentami nosił, a wszystkie węże słuchać go musiały....


  
Skarbów też niezmierzonych, w głębi ziemi ukrytych, strzegł. Raz kiedyś pasterz jeden, bogactw jego spróbować zechciał. Ale nic zdziałać nie mógł, rozzłościł tylko wężowego monarchę, który same nieszczęścia na lud pieniński zrzucił. Był w Szczawnicy chwat pewien, Perłowiczem zwany...


A człowiek to był niezwykły. Narodził się z kobiety, która nie mogła mieć dzieci, ale za radą wędrownego żebraka zjadła perły i tak narodził się wybawiciel pieniński. A trzeba też dodać, że był piękny i silny, uczciwy i bogobojny. Tenże Perłowicz modląc się o poratowanie ludzi, miał widzenie: kwiat lilii przekazał mu, że na Siodełku, na stoku Bystrzyka leży palica dzięki której pokona węża.


Postanowił gada zgładzić. Od razu też poszedł na to miejsce, ale kij, który by mu odpowiadał na palicę nie dał się podnieść. Wtedy znowu miał widzenie tej samej lilii, która obiecała, że dokona tego, jeśli się z nią ożeni. Przysiągł więc bohater ożenić się, a zaraz po tym bez trudu podniósł tę magiczną broń. Od razu też powędrował w Tatry, gdzie mieszkał król węży. Mimo trudów wędrówki dotarł do celu i walczył z wężem, ścigając go poprzez górach. Dopadł go wreszcie i zabił na Czerwonych Wierchach, które swą barwę i nazwę zawdzięczają krwi ubitego gada.


 Natomiast wąwozem wyrytym przez uciekającego węża popłynęła bystra woda – Dunajec....



 Ludzie chcieli obdarzyć Perłowicza wszelkimi bogactwami za to ocalenie i dobrodziejstwo życiodajnej rzeki, lecz heros wybrał żywot za murami klasztoru (Czerwony Klasztor) i zgodnie z przysięgą poślubił lilię (co tłumaczone jest jako zachowanie czystości).

"O Czerteżu, Czerteziku i Sokolicy"
 
Dawno temu, w X wieku, w miejscu, gdzie dziś płynie Dunajec, rozlewało się potężne jezioro zagrodzone górami, w których panował potężny król Pienin.



 Miał on dwóch synów - starszego Czerteża ..


   
...i młodszego Czertezika ...


...oraz piękną córkę Sokolicę



Pewnego razu na króla Pienin napadł nieprzyjaciel i zaskoczył go nieprzysposobionego do obrony. Wtedy Pienin wysłał starszego syna Czerteża, aby powędrował górami do sprzymierzonego króla Lubania po pomoc. Czerteż ruszył nocą, dotarł do skalnej grani nad Pienińskim Potokiem. Tu czyhali na niego wrogowie, zabiwszy go strącili w przepaść. Gdy pomoc nie nadchodziła, Pienin wysłał młodszego syna - Czertezika do króla Lubania. Ale i ten młodzieniec dotarłszy do miejsca gdzie zginął jego brat, został zabity zdradziecko.
       Król Pienin odparłszy pierwszy atak wroga, rozkazał odnaleźć zwłoki synów i wykuć im grobowce w skałach, na których zginęli, a skalne sarkofagi nazwał Czerteżem i Czertezikiem..


Piękna córka królewska - Sokolica chodziła często na groby braci. Pewnego razu gdy przebywała nieopodal, napotkał ją zły czarownik, gdy zrywała kwiaty. Uderzył ją różdżką i powiedział: "Stań tu i na wieki będziesz stała". Sokolica zamieniła się w skałę, równie piękną jak ona sama, a zrozpaczony Pienin nadał skale imię swojej córki.



 Zbójnicki skok
Na początku przełomu Dunajca znajduje się dziesięciometrowe zwężenie, które od niepamiętnych czasów nazywa się Zbójnickim Skokiem.




Opowiadają ludzie legendę o Janosiku, harnasiu nad harnasiami.


 Kiedy go pojmali hajducy w karczmie, zamknęli w lochach zamku w Niedzicy. Tam ponoć udręczony i skuty łańcuchami wyrwał je i rozkruszył. Uciekając przeskoczył mury zamku, a później dwie góry jakby u nóg miał skrzydła.


Ale pogoń za nim się puściła i musiał Janosik skoczyć nad spienionym, wartkim nurtem Dunajca. Oparł się na ciupasce i przeskoczył Dunajec, by później gazdować na równinach. 



Takiej sztuki nikt dotąd nie dokonał !!.. Do tej pory widać ślad kierpca odbitego w skalnej opoce.
Siedem Mnichów
Przy trzecim zakolu Dunajca wznoszą się wysokie na 80m skaliste turnie. Zwą te skały Siedmioma Mnichami...



... jako że do dnia dzisiejszego rozpoznać można w nich postaci siedmiu grzesznych zakonników z Czerwonego Klasztoru ...


 Zostali oni zamienieni w skałę, gdy próbowali zakraść się do mniszki po polskiej stronie Dunajca..


Jej wizerunek także można zobaczyć na ścianie skalnej Facimiechu.



Skrzydła brata Cypriana
Brat Cyprian z Czerwonego Klasztoru, właściwie Franz Ignatz Jäschke ur. 28 lipca 1724 w Polkowicach, przybył do Czerwonego Klasztoru, znajdującego się u podnóża Pienin, ok. 1756.



 Wcześniej ukończył studia medyczne we Wrocławiu. W Czerwonym Klasztorze pełnił różnorakie funkcje – oprócz swoich klasztornych zajęć malował i wyrabiał zwierciadła, a także najprawdopodobniej zajmował się alchemią.



Był wielkim myślicielem, oczytanym w księgach. Zioła hodował w przyklasztornym ogrodzie, ciągle coś gotował, przelewał i mierzył.


 I jeszcze jedno, miał wielkie marzenie – fruwać, jak ptaki, ku obłokom się wznieść. I skrzydła niezwykłe zbudował. Ale jakże tak, toż to diabelski wynalazek, gdzieżby człowiek latać miał po niebie! Jednakowoż we śnie przyszedł do niego anioł i namówił do lotów. Nie wiedział mnich jednak, że to sam szatan go do grzechu zachęca. I pofrunął!  


 Ze szczytu Trzech Koron hen, ku Tatrom. A nad Morskim Okiem w skałę się zamienił, którą odtąd Mnichem nazywają.


Cud Św. Kingi 
Zdarzyło się, że gdy wczesną wiosną mniszki z Sącza pod przewodnictwem św. Kingi przed Tatarami uciekały...

   
...gospodarz Krasem zwany pole właśnie pszenicą obsiewał....


 Mniszki przystanęły i odpoczęły chwilę. Wtedy chłop pomoc zaoferował i pogoń zmylić chciał. Na to Pienińska Pani odrzekła  :,,Mówcie zawsze prawdę gospodarzu, prawda Bogu miła ”.


 I poszły niewiasty swoją drogą, a za nimi czambuł tatarski przybieżył i o klaryski dopytywać zaczął


A Kras odparł, że owszem, przeszły tędy, kiedy pole ziarnem obsiewał. I zdumiał się, gdy zobaczył, że Mongołowie pogoni zaniechali, bo na miejscu dopiero co zasianej pszenicy, łany dojrzałe szumiały!


   Na pamiątkę tego cudu miejsce owo Krasem jest nazwane.


Jak powstały Pieniny?


Kiedy święta Pani Kinga z mniszkami przed Azjatami uchodziła, by schronienia szukać w Pienińskim Zamku, doganiać je zaczęli tatarscy jeźdźcy.


 Już niewiasty myślały, że zginąć im przyjdzie z rąk pogan, albo co gorsza w jasyr popaść, kiedy to Kinga od paska różaniec odpięła i pod kopyta mongolskich koni rzuciła.



 I cud się stał: z paciorków różańca góry wyrosły, skały ostre!


 

Ale nie na długo pogoń powstrzymały. Już, już Tatarzy się przybliżali, kiedy Kinga grzebień kościany ku nim cisnęła.


 I las gęsty, ciemny z niego wyrósł.


 Kiedy to nie pomogło, ksieni wstążkę, co za pasek jej służyła, odpięła i w dół rzuciła.


 A ona w rwącą rzekę się zmieniła i ostatecznie Mongołów zatrzymała.



Cudowna mgła
Kiedy klaryski z Sącza, uciekające przed Tatarami, na Zamku Pienińskim się schroniły, trudno im się w nim żyło. Dokuczało im zimno, brakowało drewna, jedzenia i wody.


I wtedy Azjaci kryjówkę odkryli i pod mury zamku dotarli.



Słaby opór mniszki stawić mogły i przerażone gorąco modlić się zaczęły.


 Nagle chmury słońce przesłoniły, a z dołu mgła gęsta podnosić się zaczęła i osłoniła szczelnie warownię. A wojownicy w niej się całkiem zatracili i w otchłań pospadali. 


 A św. Kinga Bogu dziękowała, że cud dla niej uczynić raczył.


KONIEC…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz