Zdjęcie:

piątek, 6 marca 2015

  


CZ.IX
Klejnoty Khmerskiej sztuki ukryte w dżungli..
- Świątynia BANTEAY SREI
- Świątynia BANTEAY SAMRE
Zazwyczaj przeraźliwa i natrętna melodyjka dolatująca każdego ranka 
z budzika mojego telefonu, tym razem zdawała się wybrzmiewać łagodniejszą i jakby nieco tęskną nutą. Rozpoczynał się kolejny dzień wędrówki po Indochinach, będący jednak ostatnią dobą pobytu na obszarze niezwykłego, średniowiecznego Imperium Khmerów. Początkowo podczas odwiedzin pięknych, świątynnych kompleksów Angkoru, często w wyniku obfitości zabytków, ich olbrzymiej wartości historycznej oraz dużej ilości związanych z nimi faktów dziejowych, czułem się nieco zagubiony 
i przytłoczony rozmiarem potęgi Khmerskiego Imperium. Jak każdy, kto namiętnie pasjonuje się geografią świata i historią dawnych cywilizacji, częstokroć miewałem problem z opanowaniem emocji i skupieniem się na poszczególnych detalach architektonicznych. Aparat fotograficzny rejestrował rzeczywistość, umysł zagłębiał się w odległe, historyczne czasy, a wrażliwość duszy niejednokrotnie ukazywała niewidzialne oblicze tej niezwykłej cywilizacji. Nawet w snach przenosiłem się w dawne czasy epoki rozkwitu i upadku Khmerskiej potęgi. Kiedy w całym tym zachwycie nad architekturą, sztuką i kulturą Khmerów umykały mym oczom drobne rzeźby czy misterne ornamenty wykute na ścianach świątyń, będące efektem mozolnej pracy tysięcy rąk dawnych artystów, niejednokrotnie zawracałem, by obiektywem aparatu uwiecznić to, czego umysł nie zdążył zarejestrować. W czasie kilkudniowej wędrówki po Kambodży ujrzałem tyle ciekawych obiektów, spotkałem tylu ciekawych ludzi i dotknąłem własnymi dłońmi tak niezwykły kawałek khmerskiej historii, że mógłbym obdarować tym wszystkim parę wędrówek po świecie. Jednak dopełnieniem pobytu na terenie dawnego Imperium Khmerów miał być dzisiejszy dzień, w którym zaplanowaliśmy jeszcze zwiedzanie dwóch niewielkich świątyń, ukrytych 
w zielonych ostępach tropikalnej dżungli. Stara maksyma powiadająca, 
że ..nie wszystko piękne, co duże.., miała dzisiaj sprawdzić się w stu procentach… Owe świątynne obiekty w naszym grafiku to zbudowana 
w X wieku z czerwonego piaskowca Świątynia BANTEAY SREI zwana Twierdzą Kobiet oraz o dwa wieki „młodsza”, hinduska  Świątynia BANTEAY SAMRE.


Kiedy przed wylotem do Indochin rozmawiałem telefonicznie z pewnym starszym małżeństwem Polaków, mieszkającym od kilkunastu lat 
w Kambodży, usłyszałem od nich takie oto słowa:
- .. „ Angkor to kultowe i mistyczne miejsce, zwłaszcza dla buddystów, pełne świątyń, zabytków i arcydzieł architektury, przesycone religią buddyjską i hinduistyczną. To trzeba zobaczyć, by poczuć klimat dawnej khmerskiej metropolii. Gdy zaś będziesz chciał zrealizować dziecięce marzenia i zapragniesz przenieść się w bajkowe klimaty, jedź na północne obrzeża Angkoru w gęstwiny tropikalnego lasu. Tam w cieniu zielonych koron drzew skrywają się dwa miniaturowe pałace, podobne do tych, 
o jakich zapewne czytałeś w dzieciństwie, w opowieściach braci Grimm, „Baśniach Tysiąca i jednej nocy” czy bajkach Andersena.. Są one dowodem na to, że dziecięce sny przybierają czasami realistyczna postać…”. 
Czy bajka przerodzi się w rzeczywistość, czy w głębi zielonej dżungli znajdę namiastkę dziecięcych marzeń ??.. Hmm, przekonam się o tym już za kilka godzin..
Poniżej - wizualizacja świątynnych obiektów BANTEAY SREI i BANTEAY SAMRE..


Po delikatnym, porannym śniadaniu jest jeszcze trochę wolnego czasu na przedpołudniowy relaks i skorzystanie z hotelowych dobrodziejstw. 
To praktycznie ostatnia doba w naszej bazie Siem Reap, skąd przez parę dni wyruszaliśmy na zwiedzanie dawnego Khmerskiego Imperium Angkoru. Część ekipy powoli pakuje swój podróżny dobytek, kilka osób wyleguje się na tarasie w ciepłych promieniach przedpołudniowego słońca, zaś ja zabieram z jadalni kubek gorącej kawy i zasiadam w spokoju przy klawiaturze hotelowego komputera. Podczas naszej wyprawy nie zawsze nadarza się okazja, by skorzystać z internetu, zatem teraz jest możliwość sprawdzenia poczty mailowej i wiadomości z kraju.. Kilka minut po godzinie 10-tej zauważam niewielkie poruszenie w hotelowym holu. Zjawia się nasz khmerski przewodnik. Młody, niewysoki, śniady facet wita każdego 
z uśmiechem na twarzy i informuje, że za kwadrans wyruszamy w trasę. Punktualnie o godz. 10:30 cała grupa siedzi już na swoich miejscach 
w autokarze. Szybkie sprawdzenie listy obecności i ruszamy w kolejny etap naszej podróży. Dzisiejsza trasa nie jest daleka, ponieważ obydwie ze wspomnianych świątyń leżą w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Siem Reap. Autokarowa „pętelka” liczy sobie około 100 km. Jako pierwszą odwiedzimy świątynię BANTEAY SREI zwaną Twierdzą Kobiet, która położona jest na obszarze tropikalnego lasu, 30 km na północny-wschód od naszej bazy w Siem Reap. W drodze powrotnej zboczymy nieco na wschód 
i zawitamy do drugiej świątyni o nazwie BANTEAY SAMRE.. A tak wygląda mapa dzisiejszej trasy.


Zanim zagłębimy się w bardziej odludne tereny północnych krańców Angkorskiego Parku Archeologicznego, gdzie pośród drzew tropikalnej dżungli zbudowano świątynię Banteay Srei, musimy podjechać pod kasy biletowe przy głównej bramie wejściowej do kompleksu Angkoru. Tutaj podobnie jak poprzednim razem, gdy zwiedzaliśmy świątynie Angkor Wat, Angkor Tom i Ta Prohm, otrzymujemy przepustkę ze zdjęciem zrobionym na poczekaniu, uprawniającą do poruszania się w strefie Angkoru.
1-dniowy bilet wstępu na cały obszar Angorskiego Parku Archeologicznego kosztuje 20 USD. Przy kasach pusto, więc już po kilku minutach cała grupa ma wykupione przepustki. Możemy ruszać dalej…


Droga do BANTEAY SREI
Odległość 30 kilometrów to w normalnych warunkach drogowych niespełna pół godziny jazdy, jednak w tym wypadku droga z Siem Reap do świątyni Banteay Srei nie jest drogą ekspresową ani nawet podmiejską i pokonanie jej zajmie nam około 1 godziny. Chociaż ten kilkudziesięcio kilometrowy odcinek turystycznej trasy został niedawnymi czasy dość znacznie poprawiony, to w dalszym ciągu wiedzie niewygodnym,
dziurawym, wyboistym traktem. Droga do Banteay Srei, choć miejscami piaszczysta, praktycznie zawsze jest przejezdna samochodem, z wyjątkiem trzech, czterech tygodni od września do października, kiedy deszcze są szczególnie obfite. W okresie pory suchej, za każdym przejeżdżającym tędy pojazdem unoszą się tumany żółto-ceglastego pyłu, wzniecane z powierzchni wyschniętej na „pieprz” laterytowej gleby.


 Wyjeżdżając z centrum Angkoru, tuż za niewielką wsią o nazwie Pradak zmienia się krajobraz. Pojawiają się zielone pola upraw ryżowych i coraz liczniejsze okazy wysokich palm kokosowych.


Krajobraz przypomina momentami plenery jak z kenijskiej sawanny, tylko brakuje jeszcze widoku żyraf i słoni..


Po pokonaniu kilkunastu kilometrów, rozległe otwarte zielone przestrzenie powoli zaczynają zanikać. Coraz bardziej zagłębiamy się w obszar porośnięty roślinnością tropikalnego lasu. Droga przecina prostą linią tereny przynależące do Angorskiego Parku Archeologicznego, zmierzając na jego północne krańce.. Mijamy niewielkie skupiska wiejskich domków, skryte 
w cieniu tropikalnej dżungli..


 Teren Angkorskiego Parku, który zajmuje powierzchnię 400 kilometrów kwadratowych, to nie tylko archeologiczne muzeum na świeżym powietrzu. Tutaj toczy się także normalne życie biednych kambodżańskich rodzin, pulsujące codziennym rytmem w głębi tropikalnego lasu. Pokonując trzydziestokilometrową trasę w kierunku świątyni Banteay Srei, mijamy właśnie kilka typowych, lokalnych wiosek. Wszystkie usytuowane są przy samej drodze, bo jak to zwykle bywa, droga daje możliwość zarobienia pieniędzy.


 Pośród małych ubogich domostw, skleconych z desek, kawałków blachy 
i bambusa pojawia się sporo straganów, wiejskich sklepików i tutejszych punktów drobnej gastronomi, oferujących coś „na ząb”.. W niektórych 
z nich długo bym się zastanawiał, czy zjeść jakikolwiek posiłek...


Po godzinie jazdy, parę minut przed południem, docieramy do wyznaczonego celu. Autokar zatrzymuje się na dużym placu parkingowym, pokrytym warstwą czerwonej, laterytowej glinki.. Parking obszerny, mogący pomieścić kilkadziesiąt autokarów, jednak dzisiejszego dnia stoi tutaj tylko jeden pojazd. Mamy szczęście, na terenie świątyni nie będzie zbyt wielu turystów. Rozglądam się dookoła. W oddali na tle błękitnego nieba, usłanego przepływającymi białymi obłokami, widać zielone wzgórze Phnom Dei
Jest to jedyne wzniesienie w okolicy i zarazem charakterystyczny znacznik tego miejsca na stosunkowo płaskim obszarze tropikalnej dżungli..


Jako ciekawostkę dodam, iż wznosi się ono na wysokość 272 m ponad otaczający go teren, a na jego szczycie naukowcy odnaleźli ruiny niewielkiej świątyni, która została zbudowana w okresie panowania króla Jaszowarmana I (889-910 AD). Obecnie prowadzone są tam prace archeologicznie i nie jest ona dostępna turystycznie.


Przewieszam przez ramię torbę ze sprzętem foto, sprawdzam czy zabrałem 
z autokaru butelkę wody mineralnej i za ludźmi z naszej ekipy ruszam powolutku na zwiedzanie niezwykłego skarbu – perły w khmerskiej koronie – świątyni Banteay Srei.


Tuż obok dużego parkingu zbudowano nowoczesne Centrum Informacji Turystycznej, kawiarnię, restaurację, toalety oraz sklepiki z żywnością 
i pamiątkami. Jest jakoś tak cywilizowanie, zupełnie jak nie w Kambodży. Wszystko dobrze i profesjonalnie przygotowane pod turystów. Na początku XXI wieku minęły bezpowrotnie czasy, gdy do kambodżańskich świątyń zaglądali wyłącznie najbardziej zapaleni wędrowcy. Jeszcze 10 lat temu miejsce to odwiedzali tylko nieliczni pojedynczy globtroterzy, zafascynowani i zakochani w zabytkach khmerskiej kultury. Dzisiaj, mimo znacznej odległości od głównych świątyń Angkoru, także i tutaj w okresie turystycznym pojawiają się duże grupy zwiedzających zwłaszcza 
z Wietnamu, Korei, Japonii i Australii. 


Przez rozległy, zadaszony taras, dający sporo zbawiennego cienia, podążam za naszym khmerskim przewodnikiem, mijając zaplecze gastronomiczno-pamiątkarskie i kierując się w stronę świątynnego kompleksu..


Od parkingu samochodowego do murów świątyni Banteay Srei trzeba pokonać odległość ok. 400 metrów.
Poniżej - mapka całego kompleksu.


Wygodna, szeroka aleja, biegnie w idealnie prostej linii przez obszar tropikalnego lasu, odcinając się wyraźnie czerwonym kolorem podłoża od otaczającej ją zieleni. Na całym tym terenie występują pokłady czerwonej laterytowej glinki oraz czerwonego piaskowca, który idealnie nadaje się do obróbki i rzeźbienia misternych dekoracji. Z tego oczywistego powodu czerwony piaskowiec stał się podstawowym materiałem budowlanym, użytym do wzniesienia murów świątyni Bantaey Srei.. Mijam punkt kontroli biletów i spacerkiem zmierzam w kierunku świątyni..


W pewnym momencie kilka osób z naszej grupki zatrzymuje się na skraju drogi, spoglądając w kierunku niewielkiego, błotnistego poletka ryżowego, wykarczowanego pośród zielonej gęstwiny tropikalnego lasu. Cóż takiego przyciągnęło ich uwagę ??. Gdy podchodzę bliżej, dostrzegam dorodnego bawoła z wielkimi rogami, taplającego się i schładzającego swe potężne cielsko w błotnistym bajorku. Bawoły, podobnie jak nosorożce czy hipopotamy, często zażywają takich błotnych kąpieli, podczas których skóra pokryta warstwą glinki, jest doskonale chroniona przed gorącymi promieniami słońca..


Na widok sporej grupki zainteresowanych, bawół leniwie podnosi się 
z błotnistej sadzawki i beznamiętnie spogląda spode łba w naszą stronę, jakby chciał powiedzieć - .. „Coście palanty krowy z wielkimi rogami nie widzieli ??.”.


Może i widzieli, ale zawsze to dla nas trochę egzotyczne zwierzę.. 
Bawół indyjski zwany też bawołem wodnym to duży ssak z rodziny krętorogich. Jest zwierzęciem zaadaptowanym do klimatu tropikalnego. Wykazuje dużą odporność na choroby tropikalne. Nie ma wysokich wymagań żywieniowych – zjada roślinność bagienną.
Występuje na terenach Bhutanu, Indii, Nepalu, Tajlandii i Kambodży.. Dorosłe osobniki dorastają do długości ciała 2,5-3 m, wysokości 1,5-1,8 m (w kłębie) oraz masy ciała do ok. 1000 kg. Dojrzałość płciową osiąga od 
2 roku życia. Ciąża samicy trwa 300-340 dni. Po tym okresie rodzi się tylko jedno młode. Bawoły najczęściej przebywają w pobliżu wody, na terenach bagiennych oraz porośniętych rzadkim tropikalnym lasem. Ten gatunek bawoła zagrożony jest obecnie wyginięciem.. Pstrykam zwierzakowi „paszportową” fotę i ruszam dalej.


Po kilku minutach spaceru dochodzę na rozległy, czerwony plac, zalegający przed widocznymi w oddali świątynnymi murami. Z lewej strony na skaju placu widoczna duża, zielona tablica, zapisana złotymi „robaczkami” 
w khmerskim języku. Jak podpowiada przewodnik, to informacja o objęciu obiektu świątyni ochroną UNESCO w ramach Listy Światowego Dziedzictwa..


Zanim przekroczę bramę świątyni Banteay Srei, wstępnie nakreślę jej historyczny i architektoniczny wizerunek, a w czasie zwiedzania opowiem 
o jej ciekawych kolejach losu oraz ludziach bezpośrednią z nią związanych.
BANTEAY SREI – Cytadela Kobiet
Cenny klejnot sztuki Khmerów
Badacze i naukowcy zajmujący się historią Imperium Angkoru twierdzą zgodnym chórem, że świątynia Banteay Srei to jeden z najpiękniejszych 
i najcenniejszych zabytków architektury Khmerów w zespole Angkorskim, chociaż leży już poza jego głównym obszarem. Należy do najlepiej zachowanych khmerskich budowli. Nie zniszczyli jej Czamowie ani Syjamczycy, bez wątpienia dlatego, że znajdowała się z dala od ówczesnej stolicy, w miejscu wyraźnie odosobnionym. Odkryto ją dopiero w roku 1914, kiedy to natrafił na nią francuski porucznik o nazwisku Marec, oficer 
w służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego. Była pierwszym zabytkiem odrestaurowanym w całym kompleksie Angkoru, a stało się to na przełomie lat 1931/36.. Ale o tym za chwilę..
Historia powstania świątyni i jej schyłek..
Świątynia Banteay Srei została wybudowana w X wieku. Jak podają źródła historyczne, konsekracja świątyni nastąpiła 22 kwietnia 967 roku n.e. 
Była jedyną dużą świątynią w Angkorze, nie zbudowaną przez panującego monarchę. Budowla Banteay Srei jest dziełem dworzanina o imieniu Yajnavaraha, bramińskiego doradcy na królewskim dworze. Wzniósł on ten niezwykły, majestatyczny, miniaturowy kompleks świątynny w sercu zielonej dżungli jako dar dla swego władcy, panującego ówcześnie króla Rajendravarmana II. Zapiski odczytane z kamiennej steli, odnalezionej na terenie kompleksu, przedstawiają kilka faktów z życia tego niezwykłego człowieka.. Yajnavaraha pełnił na królewskim dworze funkcję 
kapłana-lekarza. Był Braminem z rodu królewskiego i wnukiem króla Harshavarmana I. Jako uczony i filantrop pomagał ubogim, którzy cierpieli 
z powodu chorób, niesprawiedliwości i nędzy. Był także muzykiem 
i astronomem na dworze królewskim oraz nauczycielem i guru przyszłego króla Dżajavarmana V (rok 968 do ok. 1001).
Poniżej – widok świątyni Banteay Srei z powietrza


Poniżej – wizerunek króla Rajendravarmana II


Świątynia została poświęcona hinduskiemu bogu Śiwie. Początkowo nosiła ona nazwę Tribhuvanamaheśvara (można język połamać) co oznacza - Wielki Władca Potrójnego Świata i odnosi się do symbolu boga Śiwy. Współczesna nazwa świątyni Banteay Srei tłumaczona jako Cytadela Kobiet lub Cytadela Piękna, jest prawdopodobnie powiązana w drodze analogii 
z wykutymi na ścianach budynków, licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami bóstw devatas – niebiańskich istot, pod postacią pięknych kobiet. 
Na przestrzeni XI wieku Banteay Srei podlegała dalszej rozbudowie 
i przebudowie. W lipcu 1119 roku na życzenie króla, nowy wizerunek świątyni został ponownie poświęcony bogu Śiwa. Przez kolejne wieki świątynia Banteay Srei była znaczącą budowlą na terenie Khmerskiego Imperium, aż do 8 sierpnia 1303 roku, kiedy zapisana została ostatnia wzmianka o tym niezwykłym sanktuarium.. Z czasem stopniowo opuszczona i zapomniana, podzieliła los wielu innych Angkorskich świątyń, a całkowitej izolacji dopełniła roślinność tropikalnej dżungli, która wchłonęła świątynne mury na kolejne siedem stuleci...


Ponowne odkrycie BANTEAY SREI
 Po ponad 700 latach, w roku 1914, na ukrytą w gąszczu tropikalnego lasu świątynię Banteay Srei natrafił francuski porucznik o nazwisku Marec, oficer w służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego. Podobnie jak kilku innych odkrywców Angkoru, o których pisałem w poprzednich relacjach, Marec ujrzawszy świątynne mury, skrywane tak długo przed ludzkim wzrokiem przez niemal nieprzeniknioną ścianę dżungli, zafascynował się od razu tym miejscem. W pierwszych zdaniach swych notatek napisał:
 - .. „ Coś co ukazuje się tak niezwykłe i niesamowite w otoczeniu dzikiej roślinności dżungli, wydaje się być niematerialne i jakby nie z tego świata..”..

Fot. Archiwum EFEO
W latach 1924/1926 badaniami archeologicznymi, inwentaryzacją, dokumentacją i analizą zabytków świątyni Banteay Srei zajęli się dwaj archeolodzy, naukowcy z EFEO (Francuskiego Instytutu badającego kulturę Dalekiego Wschodu): Henri Parmentier - ówczesny szef działu archeologicznego oraz Wiktor Goloubew - naukowiec, doktor historii sztuki 
i badań archeologicznych, arystokrata pochodzenia rosyjskiego, członek EFEO.


Pod koniec 1929 roku do Banteay Srei trafia francuski naukowiec-archeolog, członek EFEO – Henri Marchal. Zauroczenie świątynią Banteay Srei spowoduje, iż Henri Marchal poświęci większą część swojego życia na prace badawczo-archeologiczne w Kambodży oraz konserwację i restaurację Khmerskich zabytków w Angkorze.. Ale cofnijmy się w czasie o 10 lat..
Poniżej - zdjęcia z archiwum EFEO przedstawiające Henri Marchala w czasie prac nad rekonstrukcją świątyń w Angkorze.


HENRI MARCHAL – ojciec odrodzenia Banteay Srei
W 1919 roku Henri Marchal (ur. 1876 roku w Paryżu) francuski urzędnik 
i architekt, zostaje mianowany stałym członkiem EFEO (Francuskiego Instytutu badającego kulturę Dalekiego Wschodu) oraz "Kuratorem Angkoru". W kolejnych latach rozpoczyna również wykopaliska i czyszczenie innych zabytków: Ta Prohm (w 1920 roku), Preah Khan, Neak Pean, Phnom Bakheng (1922/29), Prasat Kravan (z Henri Parmentier i Victor Goloubew) oraz Banteay Srei. W 1930 roku Henri Marchal wyjeżdża na Javę, by uczyć się techniki odbudowy zabytków zwanej Anastyloza. Opisywałem tę metodę podczas zwiedzania świątyni Baphuon, gdzie do rekonstrukcji wykorzystał ją inny francuski naukowiec – Pascal Royere. Intencją tej metody jest odbudowa obiektów i zabytków architektonicznych, które popadły w ruinę, z jak największej ilości oryginalnych materiałów. Odbywa się to poprzez umieszczenie elementów z powrotem w ich pierwotnym położeniu. Aby móc wszystko poskładać „do kupy”, częstokroć trzeba rozebrać ruiny do fundamentów, a następnie przy udziale rysunków, oryginalnych szkiców oraz zrobionych wcześniej projektów, zmontować kawałek po kawałku do pierwotnego wyglądu. W razie braku jakichkolwiek elementów układanki, uzupełnia się je gipsem, cementem czy syntetycznymi żywicami..
Po powrocie z Javy i nabraniu doświadczenia, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza po raz pierwszy w Angkorze, właśnie 
w świątyni Banteay Srei. Odbudowa zostaje jednogłośnie okrzyknięta sukcesem.
Poniżej – prace nad rekonstrukcją świątyni Banteay Srei – rok 1931/36/52


Miłość do Angkoru i praca związana z odkrywaniem zagadek cywilizacji Khmerów spowodowała, że Henri Marchal po przejściu na emeryturę 
w 1957 roku, osiadł na stałe w Siem Reap i żył tam aż do swojej śmierci 
15 kwietnia 1970 roku. Zmarł w wieku 94 lat. Przez 40 lat był niestrudzonym badaczem, opiekunem i strażnikiem Angkoru. Został poddany kremacji, 
a jego prochy rozrzucono z wiatrem według starej tradycji Khmerów. 
W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej świątyni Bożej"


Schematyczny plan świątyni BANTEAY SREI
Obszar, na którym zalega świątynny kompleks, otoczony jest trzema prostokątnymi obudowami murów, zabudowanymi w układzie koncentrycznym. W każdej z nich znajdują się wejściowe bramy-gopury, zarówno po wschodniej i zachodniej stronie. Jak już miało to miejsce 
w poprzednich khmerskich świątyniach, obudowy murów liczone są od środka, zatem I obudowa jest najbliżej centrum i otacza główne Sanktuarium, zaś III obudowa murów zalega na zewnątrz kompleksu. Widać to na schemacie poniżej. Cały ten układ murów ukierunkowano na osi wschód-zachód
Do świątyni prowadzą dwa wejścia, jednak główne wejście i obecnie jedyne dostępne, znajduje się po stronie wschodniej. Wejście zachodnie jest zamknięte dla ruchu turystycznego. Pierwsza wschodnia wejściowa gopura oddalona jest od III obudowy murów o ok. 70 metrów. W kierunku centrum świątynnego kompleksu prowadzi od niej szeroka grobla w formie ceremonialnej, świętej drogi.. Pierwotnie świątynia Banteay Srei była otoczona drewnianymi zabudowaniami, istniejącego tutaj w dawnych czasach miasteczka Īśvarapura, po którym nie pozostał żaden namacalny ślad..
Poniżej – plan schematyczny świątyni Banteay Srei


WSCHODNI GOPURAM
Dość historii... Ruszamy na realne zwiedzanie świątyni Banteay Srei... 
Aby wkroczyć na teren świątynnego kompleksu, trzeba przejść przez wschodnią gopurę, która znajduje się teraz kilkanaście metrów przede mną. 
Ta ozdobna wejściowa brama jest wszystkim, co pozostało po zewnętrznej ścianie, otaczającej obszar dawnego miasta Īśvarapura. Naukowcy stwierdzili, że ściana mierzyła około 500 m kwadratowych 
i najprawdopodobniej wykonana była z drewna. Widoczna tutaj wyraziście czerwień piaskowca i laterytowej glinki, będzie dominować w kompozycji 
z zielenią dżungli i błękitem pogodnego nieba podczas całej wędrówki po świątyni..


Banteay Srei zbudowano głównie z twardego, czerwonego piaskowca, który można było rzeźbić jak drewno. Laterytowej cegły użyto tylko do ścian obudowy, bocznych ścian bibliotek i aneksów oraz niektórych elementów konstrukcyjnych podłoża (dziedzińce, groble). Świątynia znana jest pięknych piaskowcowych nadproży i frontonów. Wschodni wejściowy pylon o kształcie krzyża jest tego niepodważalnym dowodem..


Zanim przekroczę progi gopuramu, przystaję na moment przed jego fasadą. Po obydwu stronach prostokątnych, wejściowych odrzwi ustawiono dwie pary ozdobnych kolumn, zwanych w architekturze - colonettes. Te wąskie, rzeźbione filary służyły jako nośniki dla belek i nadproży zabudowanych nad drzwiami lub oknami. W zależności od okresu były okrągłe, prostokątne lub miały ośmiokątny kształt. Colonettes często formowano na kształt nakładających się pierścieni i ozdabiano rzeźbionym ornamentem roślinnym.


Spoglądam w górę.. Ponad wejściową wnęką odrzwi wznosi się trójkątny daszek zwany frontonem. Fronton, to z grubsza rzecz biorąc, trójkątna przestrzeń nad prostokątnymi drzwiach lub otworami wejściowymi. 
W Banteay Srei frontony są stosunkowo duże w porównaniu do wejściowych otworów i mają dwuspadowy kształt. Po raz pierwszy 
w historii Khmerskiej architektury, na tutejszych frontonach przedstawiono sceny z mitologii.
Misternie rzeźbiony fronton, widoczny na fotce poniżej, prezentuje postacie z hinduskiej mitologii. Obrys frontonu tworzy płaskorzeźba węża Naga, którego cielsko na obydwu końca wieńczy trójgłowy wizerunek..


Centralna część frontonu przedstawia boga deszczu i burz Indra.
Siedzi on na grzbiecie białego, trójgłowego słonia, znanego w mitologii jako Airawata. W prawej ręce dzierży piorun, symbol swojej władzy. Pozostałą część frontonu przyozdabiają misternie wykonane elementy roślinne.


Przechodzę pod kamiennymi sklepieniami krzyżowego gopuramu, zabudowanymi w laterytowym murze z czerwonych bloczków. Przejście wyprowadza na szeroką groblę, spełniającą rolę reprezentacyjnej alei, która wiedzie ku następnej ścianie murów. Po wkroczeniu na groblę od razu rzucają się w oczy dziwne, kamienne słupki, ustawione na całej długości 
po jej obydwu stronach. Czy są to pozostałości po dawnej balustradzie ??.
Hmm... zaraz wszystko się wyjaśni..


GROBLA z HERMAMI
Ceremonialna grobla, którą niegdyś liczne rzesze pielgrzymów wędrowały 
w kierunku centralnego Sanktuarium, umiejscowionego pośrodku świątynnego kompleksu, ciągnie się na długości 67 metrów. Została zbudowana z czerwonych laterytowych płyt, ułożonych na ziemnym nasypie, 40 cm powyżej poziomu gruntu.. Ta kamienna rampa o szerokości ok. 3,5 m łączy wschodnią zewnętrzną gopurę z III obudową świątynnych murów..


Po prawej i lewej stronie grobli ustawiono dwa rzędy kamiennych słupków granicznych, wysokich na ok. 130 cm, które są swoistą kolumnadą, wytyczającą ceremonialny trakt.. W przeszłości było ich 32. Obecnie część uległa zniszczeniu, a kilka z nich leży przewróconych na poboczu grobli. Przewodnik podpowiada, że co roku przewracają je tutejsze dzikie słonie, przychodzące na teren świątyni z gąszczu otaczającej dżungli. Jak widać, słupki mają dość specyficzny kształt, przypominający wyglądem wielkiego, kamiennego penisa. I nie jest to przypadkowe. Otóż, poza różnoraką symboliką penisa w starożytnej sztuce, jego wizerunek miał duże znaczenie w sensie religijnym. Dla starożytnych rzeźba penisa była obiektem apotropaicznym czyli „odstraszającym zło”. Wierzyli, że wyobrażenia wielkiego przyrodzenia mogą odpędzić złe duchy, dlatego się nimi otaczali. Produkowano lampki w kształcie penisów, dzieciom zakładano naszyjniki-fallusy, umieszczano je na mozaikach przed wejściem do domów, świątyń, albo stawiano jako hermy czyli architektoniczne elementy dekoracyjne 
w formie czworokątnego słupka, zwężającego się ku dołowi. I takie właśnie hermy, mające na celu pilnowanie świętej drogi przed złymi duchami, umieszczono wzdłuż ceremonialnej grobli..


Spacerkiem podążam na szarym końcu grupy, wykorzystując podczas fotografowania „bezludne” plenery. Co jakiś czas przystaję, by uwiecznić kolejny zabytek. Teraz krótki postój w połowie grobli. Po jej północnej 
i południowej stronie widać pozostałości dawnych galerii i dwóch kamiennych pawilonów.


Kawałek dalej, po prawej stronie grobli, tuż przed murami III obudowy dostrzegam leżący na ziemi fronton. Jest on jak widać poskładany 
z piaskowcowych bloczków, lecz nie wszystkie oryginalne elementy udało się odzyskać. Czeka go zatem dokładniejsza renowacja.


Kiedy dochodzę do końca grobli, wokół nie ma żywej duszy. Wszyscy pośpieszyli za przewodnikiem w dalsze części świątyni.. Odwracam się 
w stronę wschodniej gopury, skąd przyszedłem i pstrykam jeszcze panoramę tej ceremonialnej alejki w tamtym kierunku..


MURY III (zewnętrznej) OBUDOWY
Dalszy odcinek wędrówki wiedzie przez kolejny gopuram, zabudowany 
w murach III zewnętrznej obudowy głównego Sanktuarium. Mury III obudowy opasują pole prostokąta o bokach 110 m x 95 m. Pośrodku wschodniej i zachodniej ściany zabudowano wejściowe gopuramy. Kamienny mur obudowy ponad 2–metrowej wysokości, wykonany czerwonych laterytowych bloczków, nie oparł się upływowi czasu oraz dewastacyjnej działalności człowieka. Został uszkodzony w dwóch miejscach, na końcach bocznych skrzydeł wschodniego i zachodniego gopuramu.


Jak widać na fotce poniżej, odrzwia wejściowe wschodniego gopuramu nie są zwieńczone trójkątnym daszkiem frontonu. Fronton wschodniego gopuramu zdobiony ornamentem przedstawiającym scenę z Ramajany, 
w której  demon Rabana porywa żonę Ramy – Sitę, jest obecnie odrestaurowywany i leży nieopodal na ziemi, na drewnianej palecie. 
Fronton zachodniego gopuramu znajduje się w Musée Guimet w Paryżu..


Wchodzę do środka. Podobnie jak wszystkie wejściowe gopury 
w Angkorskich świątyniach, także i ta została zbudowana na planie krzyża. Czerwone laterytowe ściany, proste sklepienia w formie nadproży i coś, 
co od razu przyciąga wzrok wędrującego tędy turysty.. W centralnym punkcie gopuramu ustawiono kwadratowy, kamienny postument
z ornamentem na bokach i wykutą pośrodku kwadratową dziurą.. Co to takiego.??


Otóż, ów kamienny blok z „dziurką” w środku to stylizowany wizerunek 
Joni - indyjskiego określenia żeńskich organów płciowych zarówno 
w znaczeniu fizycznym (np. w Kamasutrze), jak i w znaczeniu religijno-duchowym, jako symbol bogini Dewi, źródła życia i całego wszechświata. Termin ten używany jest także w najrozmaitszych znaczeniach przenośnych np. "łono", "źródło", "naczynie", "początek" itp. Wizerunek Joni od wieków wiąże się z symbolem żeńskiej mocy stwórczej, zatem Bantaey Srei nie bez powodu nazwano Cytadelą Kobiet..


Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz w tym miejscu, często niezauważana przez wędrujących turystów, a niezmiernie ważna dla językoznawców zajmujących się badaniem starożytnego języka Khmerów. 
Otóż, na kamiennych ościeżach otworów drzwiowych gopuramu można dostrzec starożytny Khmerski tekst, zapisany drobnymi „robaczkami”. Zawiera on historię rozbudowy świątyni i wprowadzania nowych elementów np. wstawienia ceremonialnego lingamu Shivy w części południowej 
i posągu Vishnou w północnej.. Dzięki odkryciu tego unikatowego zapisu 
i jego przetłumaczeniu, udało się dokładnie poznać starożytny Khmerski alfabet, na który olbrzymi wpływ miał sanskryt starożytnych 
i średniowiecznych Indii.


Po krótkim postoju we wnętrzu gopuramu przechodzę przez kamienne odrzwia, za mury III obudowy. Większość obszaru otoczonego murami III obudowy zajmuje fosa, podzielona na dwie części groblą od wschodu 
i zachodu. Grobla prowadzi do murów II obudowy i jest nieco krótsza od poprzedniej, jednak dużo szersza, a niecki fosy zalegające po obydwu jej stronach, jak widać na fotce poniżej, są dosyć głębokie. Grobla ciągnie się na długości ok. 40 metrów, a jej szerokość wynosi ok.10 metrów. Środkiem ziemnej grobli ułożono kamienny chodnik z laterytowych płyt o szerokości 
3 metrów.


Przechodzę kawałek na lewą i prawą stronę grobli, pstrykam parę fotek 
i ruszam dalej…


MURY II OBUDOWY
Szeroka, czerwona grobla doprowadza pod kolejną wejściową bramę-gopurę, zabudowaną pośrodku wschodniej ściany laterytowych murów 
II obudowy.
Druga obudowa zamyka murem obwód prostokąta o wymiarach 
38 m x 42 m. Od wewnątrz, wzdłuż murów II obudowy, zbudowano sześć podłużnych budynków z laterytowej cegły w formie aneksów. Dawnej strop aneksów pokryty był kamiennymi dachówkami-kafelkami, które w sposób naturalny zniknęły. Owe aneksy spełniały rolę galerii wypoczynkowych. Rozmieszczono je na każdym boku obudowy: dwa najdłuższe na północnym i południowym i po dwa mniejsze z każdego boku gopury zachodniej 
i wschodniej. Podobnie jak w murach poprzedniej obudowy, tak i tutaj zabudowano od strony wschodniej i zachodniej dwa ozdobne, wejściowe
gopuramy. Za murami drugiej obudowy znajduje się cel naszej wędrówki, serce świątyni Banteay Srei – główne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej (mandapa) i trzech wież, a także dwóch budynków tradycyjnie nazywanych Bibliotekami. W przeszłości Sanktuarium było ono otoczone murami I obudowy, po których pozostały tylko nikłe ślady.. Ale to za chwilkę.. Teraz podchodzę pod główną bramę wejściową, prowadzącą 
do środka. Gopuram w formie krzyża z głównym wejściem i bocznymi skrzydłami galerii zachował się w dość dobrym stanie. Centralna cześć jest praktycznie nienaruszona i obecnie przechodzi drobne renowacje. Częściowemu zawaleni uległa górna ścianka nadproża lewej (południowej) galerii oraz sklepienia lewej i prawej galerii. Warto tu na chwilę przystanąć, by podziwiać pięknie rzeźbione frontony.


Aby dostać się do centralnego Sanktuarium, trzeba przejść przez trzy kamienne portale, zwieńczone pięknie rzeźbionymi frontonami, przedstawiającymi sceny z hinduskiej mitologii. Świątynia Banteay Srei znana jest z zawiłości prezentowanych tutaj rzeźb. Przekonamy się o tym, oglądając wewnętrzne Sanktuarium, jednak już teraz widać niezwykły kunszt rzeźbiarzy oraz często niezrozumiałe dla przeciętnego turysty mitologiczne sceny. Fronton nad pierwszymi odrzwiami prezentuje boga Śiwa, siedzącego na głowie mitycznej istoty o nazwie Kala. Kala w hinduskiej mitologii to uosobienie czasu, niszczące wszystko, Kala jest bogiem śmierci czasem identyfikowany z innym bóstwem Yamą.


Kawałek dalej kolejne kamienne odrzwia, z niemniej pięknie rzeźbionym frontonem i nadprożem, wspartymi na dwóch parach bogato zdobionych kolumn..


Płaskorzeźba wyryta na drugim frontonie ukazuje boginię Lakshmi, zwiastunkę szczęścia, bogactwa i dobrobytu domowego, piękną żonę boga Wisznu. Ponad głową Lakshmi wznoszą trąby dwa święte słonie. Symbolizują one imię i sławę związaną z dobrami doczesnymi. 
Idea przekazywana w tym kontekście oznacza, że człowiek nie powinien zdobywać imienia i sławy jedynie w celu zaspokojenia swoich potrzeb materialnych, ale należy dzielić się nimi, aby przynieść szczęście również innym. U stóp wizerunku Lakshmi widnieje postać Garudy pół-człowieka, pół-orła, mitycznego wierzchowca boga Wisznu.


I OBUDOWA (wewnętrzna)
Po półgodzinnej wędrówce przez świątynne sektory od momentu wyruszenia z parkingu, wkraczam do serca świątyni Banteay Srei, gdzie zbudowano centralne Sanktuarium. Dawniej miejsce to otoczone było 2-metrowym murem, wykonanym z czerwonych laterytowych bloczków, podobnym do murów III i II obudowy. Mur ten wygradzał pole kwadratu 
o bokach 24 x 24 m. Niestety ściana I wewnętrznej obudowy na przestrzeni stuleci się rozpadła. Praktycznie pozostały po niej tylko fragmenty murów przyziemia oraz wejściowa gopura po wschodniej stronie i murowana kapliczka po zachodniej stronie. Nie mury tu jednak najważniejsze.. 
Na obszarze centralnego sektora, wyznaczonego nieistniejącymi ścianami 
I obudowy, ostały się piękne, niezwykłe i bardziej bajkowe niźli realistyczne budowle.. Powierzchnię 576 metrów kwadratowych zajmują dwa budynki zwane Bibliotekami – jeden w narożniku południowo-wschodnim, drugi 
w północno-wschodnim, zaś pośrodku na kamiennej platformie w kształcie litery T, wysokiej na 0.9 metra, ustawiono centralne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej i trzech wież. I może w natłoku oraz bogactwie wszelakich świątyń na terenie Angkoru, nie byłoby w tym obiekcie nic szczególnego, gdyby nie dwa podstawowe fakty – miniaturowa wielkość budowli i cudowny, niespotykany ornament, pokrywający 
80% powierzchni ścian
Poniżej - Widok z powietrza sektora I obudowy i centralnego Sanktuarium


Poniżej - Wschodni, wejściowy gopuram, pozostałość murów I obudowy.


Centralny sektor świątyni Banteay Srei to mały, kameralny obszar, przypominający wyglądem jakiś kaprys architekta, który zaprojektował 
to miejsce bardziej dla hobbitów, aniżeli dla ludzi.. Kiedy wkracza się pomiędzy „niewymiarowe” budowle, wszystko wygląda niczym zaczarowana kraina. Dekoracje i ornamenty rzeźbione w różowo-czerwonym piaskowcu, pokrywają ściany jak gobelin. W 2010 roku po kilku latach renowacji sektor I obudowy został udostępniony ponownie zwiedzającym, ale wewnętrzne budynki świątynne są odgrodzone linami i bezpośrednio niedostępne, zatem obejdziemy je dookoła fotografując wszystko po kolei.. Myślę, że słowa nie przekonają czytelnika, proponuję zatem zagłębić się wraz ze mną 
w świątynne alejki, a szkło obiektywu niech opowie dalszą część wędrówki...
Poniżej - Wschodnia gopura wprowadzająca do centralnego Sanktuarium. Po bokach widoczne budynki Bibliotek.


Na bogato rzeźbionym frontonie wschodniej gopury, przedstawiono płaskorzeźbę tańczącego boga Śiwa Nataraja. Hinduski bóg Śiwa unosi rytmicznie nogi i 10 ramion, wykonując swój boski taniec, by zniszczyć stary, zmęczony wszechświat i rozpocząć proces tworzenia nowego świata.


Poniżej wizerunku boga Śiwa, belka nadproża niezwykle bogato zdobiona roślinnym ornamentem.


Wiele ciekawych i nie do końca wyjaśnionych elementów zawierają mury tej świątyni. Kilka zdarzeń związanych z Banteay Srei ma tło wręcz kryminalne.. Wędrując wokół centralnego sektora i podziwiając poszczególne budowle, postaram się o tym wszystkim opowiedzieć. Zatem ruszamy na spacerek wokół głównego Sanktuarium..
Już na samym początku, nieopodal wschodniej gopury znajduje się coś interesującego. Na laterytowym podłożu ułożono niewysoki cokół 
z piaskowca, na którym widnieje dziwna, leżąca postać jakiegoś zwierzaka.. Widać 4 nogi, ogon i zdeformowany pysk. Całość od góry wygląda, jakby ktoś przeciął go wzdłuż ostrym mieczem. Jak się okazuje, jest to posąg dzika.


 Co ma wspólnego dzik z Khmerską, hinduistyczną świątynią ??.. 
Hmm... wątków religijnych i kulturowych wyjaśniających umiejscowienie tutaj rzeźby dzika jest kilka..
Dzik zwany w języku khmerskim - Varaha, to jedno z dziesięciu głównych wcieleń (awatarów) boga Wisznu, a jak się niebawem okaże, północna część świątynnych budowli, poświęcona jest właśnie temu bogu. W hinduskiej mitologii czytamy - .. „Kiedy demon Hiranjaksza pogrążył świat w odmętach kosmicznego oceanu, Wisznu pod postacią dzika wydobył ziemię z jego dna na własnym kle, zaś podstępnego demona zgładził.
Dzik w pradawnych kultach kojarzony był także z mężem Ziemi, który ją orze i zapładnia swymi kłami. Jest panem deszczu, zaś jego kły to błyskawice. Stanowił dar dla swej żony - Ziemi, dlatego też Varahę utożsamia się 
z ofiarą. Do dziś zresztą jest zwierzęciem poświęcanym bóstwom żeńskim. 
I tutaj kolejny raz mamy nawiązanie do określania Banteay Srei jako Cytadeli Kobiet.
Jest jeszcze jedno przypuszczenie naukowców badających historię tej świątyni, co do wizerunku owego dzika. Otóż, prawdopodobnie jest to rodzaj podpisu lub pieczęci budowniczego świątyni Banteay Srei – wspomnianego już dworzanina Yajnavaraha, ponieważ w Khmerskim języku Yajna-varaha znaczy po prostu Dzik ofiarny.


Roztrząsając w myślach zawiłości hinduskiej mitologii, kieruję się za znakami wskazującymi właściwy kierunek zwiedzania. Obchodzę centralny kompleks z prawej, północnej strony i spoglądam wokół.. Od razu rzuca się w oczy miniaturowy wymiar świątyni. Proporcje Banteay Srei uchwycone 
w kamieniu pozostają do dzisiaj niewyjaśnione i zadziwiają każdego, kto tutaj zawita. Ten rodzaj architektonicznego "widzimisię", gdzie wspaniałe 
i obfite detale są bardziej imponujące niż cała bryła świątyni, oddziałuje na wyobraźnię, niczym bajkowe ryciny opowiadań braci Grimm. 
Wszystkie budynki są tutaj niewielkie i co zgoła niezwykłe, zbudowane 
z różowego piaskowca o przepięknym, czerwonym odcieniu. Wejścia do Sanktuarium są niskie i wąskie, Biblioteki również zbudowano w tej samej, zmniejszonej skali. Miniaturowe dziedzińce odznaczają się doskonałością proporcji. I choć jest to zasadnicza prawda, że peryferyjne sanktuaria nigdy nie osiągną wielkości świątyń kapitałowych, to tutaj standardy zostały „zniekształcone” do tego stopnia, że nawet kapłani mogli wejść do wnętrza świątynnych kaplic jedynie pełzając, bo wejścia są zbyt małe.
Poniżej – boczne wejście do wschodniego gopuramu z ozdobnymi podwójnymi kolumnami i pięknym portykiem przedstawiającym wizerunek boga Śiwy, otoczony ornamentem roślinnym..



BIBLIOTEKI
Najbliżej wschodniej ściany nieistniejących murów I obudowy, w północnym i południowym narożniku zbudowano dwie Biblioteki otwarte na zachód. Długie elewacje wykonano z laterytowej cegły i piaskowca. Każda Biblioteka ma dwa frontony, jeden od strony wschodniej i jeden od zachodniej. Według Maurice Glaize:
- .. „Cztery frontony Bibliotek, to prace na najwyższym poziomie. Pokazują prawdziwy kunszt modelowania oraz umiejętne połączenie stylizacji 
i realizmu "..
Dochodzę do pierwszej z Bibliotek. Podczas zwiedzania wcześniejszych khmerskich świątyń sporo pisałem o ich dość tajemniczym przeznaczeniu. Otóż, owe struktury powszechnie znane jako "biblioteki" są wspólną cechą architektoniczną khmerskich świątyń, lecz ich prawdziwy cel pozostaje nieznany. Jedno jest pewne, że nie wypożyczano w nich książek... Najprawdopodobniej funkcjonowały one jako sanktuaria religijne, a nie jako repozytoria rękopisów. Wolnostojące budynki były zazwyczaj umieszczane parami, po obu stronach wejścia do głównego kompleksu świątyni..


BIBLIOTEKA PÓŁNOCNA
(wschodni fronton)
Obydwa frontony biblioteki zainspirowane są mitologiczną legendą, związaną z bogiem Kryszną (wcieleniem boga Wisznu)..
Wschodni fronton Północnej Biblioteki pokazuje siedzącego na trójgłowym słoniu, władcę deszczu i burz, boga nieba Indra, który zsyła ulewny deszcz, by ugasić pożar lasu Khandava. Jak mówi legenda, las zapalił bóg ognia Agni w celu zabicia króla Nag – Takshaka, mieszkającego w owym lesie. 
Król Takshaka jako przyjaciel boga Indra zostaje przez niego uratowany.



Poniżej – Indra na trójgłowym słoniu, zsyłający deszcz..


W hinduskim eposie Mahābhāratan można także przeczytać, że bóg Kryszna oraz jeden z braci Pandawów o imieniu Arjuna pomagają bogu Agni, wystrzeliwując grad strzał, które mają blokować deszcz zesłany przez Indra. Widać to doskonale na tej misternej płaskorzeźbie. Scena przedstawia także ucieczkę zwierząt z płonącego lasu.


Na fasadzie Biblioteki, poniżej pięknie rzeźbionego frontonu, można podziwiać nie mniej piękne drzwi z bogatym reliefem na belce nadproża oraz bocznymi kolumnami, pokrytymi gobelinowym wzorem..
Dekoracje i architektoniczne elementy w Banteay Srei są rzeczą dość niezwykłą nie tylko pod kątem pięknych rzeźbień. Część nadproży, drzwi czy okien to architektoniczna mistyfikacja. Niektóre nadproża służą normalnemu celowi strukturalnemu czyli utrzymaniu ciężaru konstrukcji nośnej, podczas gdy inne są wyłącznie do celów dekoracyjnych. Podobnie ma się rzecz 
z ozdobnymi kolumnami, które niczego nie podtrzymują, fałszywymi drzwiami, które nie da się otworzyć (no chyba, że dynamitem ) oraz fałszywymi, ślepymi oknami, przez które nikt nie wyjrzy. Jednak wszystkie te architektoniczne elementy tak misternie i dokładnie wykonano, 
że mistyfikacja często trudna jest do wykrycia..
Poniżej – „ślepe” drzwi i „fałszywe” kolumny na wschodnim frontonie Północnej Biblioteki.


CZARNY i BIAŁY CHARAKTER
czyli
ODNOWICIEL i SPEKULANT
Ruszam dalej.. Kiedy obejdę budynek Biblioteki dookoła, opowiem o drugim, zachodnim frontonie tej budowli, niemniej pięknym i także ukazującym sceny z mitologii hinduskiej. Wspominałem już, że z historią odkrycia świątyni wiąże się kilka nazwisk. Dokończę zatem moją opowieść o dwóch Francuzach, postaciach ściśle związanych z Banteay Srei, jednak postrzeganych w skrajnie odmiennych wizerunkach.
BIAŁY CHARAKTER
Kurator Angkoru
Pierwszy z nich to przedstawiony na początku mojej opowieści Henri Marchal – ojciec odbudowy świątyni Banteay Srei, Kurator Angkoru, który poświecił 40 lat życia na badania, dokumentację i renowację zabytków 
w Angkorze..
Kiedy 54 letni Henri Marchal, członek EFEO (Francuskiej Szkoły Dalekiego Wschodu) został wysłany w 1930 roku do Indonezji na wyspę Javę
aby zapoznać się z efektami i techniką prac holenderskich archeologów, którzy na początku XX wieku prowadzili odbudowę buddyjskiej świątyni 
w Borobudur metodą Anastyloza, jeszcze nikt nie przypuszczał, 
że późniejsze prace Marchala przy rekonstrukcji Banteay Srei dadzą tak wspaniałe efekty z wykorzystaniem tej techniki. Po nabraniu doświadczenia 
i powrocie z Javy końcem 1930 roku, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza po raz pierwszy w Angkorze, właśnie w świątyni Banteay Srei. Prace trwają prawie 6 lat, na przełomie 1931/36 roku.
Poniżej - rozpoczęcie prac nad rekonstrukcją Banteay Srei 1930 rok. fot.archiwum EFEO


Henri Marchal podejmuje się niezwykłego i trudnego dzieła jak na owe czasy, wykonując niesamowitą, wręcz tytaniczną pracę. Budynki pierwszej obudowy zostają poddane pełnej Anastylozie. Świątynia jest rozłożona kamień po kamieniu, a następnie ponownie złożona i odrestaurowana 
w każdym szczególe do pierwotnego stanu. Dzięki stosunkowo niewielkim gabarytom świątyni i temu, że została ona zbudowana z małych, bogato rzeźbionych bloków twardego piaskowca, które świetnie się zachowały, łatwiej było je dopasować i ułożyć w pierwotne miejsca, podobnie jak układa się puzzle. Odbudowa przynosi niesamowite efekty i zostaje jednogłośnie okrzyknięta sukcesem. W następnych latach tę samą technikę zastosowano przy rekonstrukcji świątyni Bayon, o której pisałem 
w poprzednich relacjach..


Kiedy rozglądam się wokół, widać jak tytaniczną pracę wykonał Marchal. Zostawił dla potomnych arcydzieło w niemal oryginalnym stanie. 
Chodząc wśród świątynnych murów czuje się pasję i serce, jakie ten francuski „odnowiciel” włożył w „zmartwychwstanie” Banteay Srei
co zasługuje na najwyższe uznanie. W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej świątyni Bożej" i jak określiłem w tytule, 
to mój „biały charakter”.. Jest też „czarny charakter” związany z historią świątyni Banteay Srei, o którym teraz opowiem..
CZARNY CHARAKTER
Szabrownik-arystokrata
Po odkryciu Banteay Srey w 1914 roku przez francuskiego porucznika Marec, świątynia stała przez niemal 10 lat zupełnie nietknięta ludzką ręką 
nie licząc szabrowników, którzy mogli tutaj bezkarnie plądrować i wyrządzać ogromne straty. Właśnie owe grabieże spowodowały, że postanowiono zająć się świątynią i podjąć próbę jej uratowania. Większość tych kradzieży przeszła bez echa, jednak pewne wydarzenie wywołało spore zamieszanie na salonach francuskiej arystokracji.. Co stało się powodem takiego rozgłosu ??.. Otóż, najsłynniejszym złodziejem w historii Angkoru został nie kto inny, jak światowej sławy pisarz, autor fundamentalnej historii sztuki, pierwszy Minister Kultury Francji w rządzie de Gaulle’a – Georges Andre Malraux.


Historia, którą teraz opowiem, mogłaby śmiało posłużyć za scenariusz filmu awanturniczo-przygodowego, zatem jeśli lubicie takie klimaty to posłuchajcie.
W szary, jesienny poranek z portu w Marsylii wypływa statek, na którego burcie widnieje napis – „The Angkor”. Jest 13 październik i w dodatku piątek 1923 roku. Jak się potem okaże, będzie to pechowa data dla dwojga młodych Francuzów, pasażerów tegoż statku. Główni bohaterowie opowieści – 22-letni intelektualista Andre Malraux oraz jego 21-letnia żona Clara Goldschmidt wyruszają w rejs do Indochin. Dwójka młodych kochanków marzy o poszukiwaniu skarbów. On - awanturnik i poszukiwacz przygód, początkujący pisarz wkraczający w świat paryskiej bohemy, pochodzący 
z zamożnej francuskiej rodziny, Ona - obywatelka niemiecka pochodząca 
z zamożnej żydowskiej rodziny. Od dwóch lat są małżeństwem. 
Pomimo zamożności obydwu rodzin i dość znacznego spadku, jaki wniosła 
w posagu Clara, nowożeńcy są bez grosza przy duszy. Dwa lata bohemy Paryża, beztroskie bytowanie w literackich kręgach awangardowych, wojaże po Europie oraz utrata na giełdzie ostatnich oszczędności w meksykańskich papierach wartościowych z powodu spadku ich wartości powodują, 
iż majątek małżeństwa Malraux topnieje jak śnieg na wiosnę.. Clara nie może już liczyć na wsparcie rodziny, Andre nie napisał jeszcze swojej pierwszej powieści. Jednym słowem klęska...
Poniżej – małżeństwo Andre Malraux i Clara Goldschmidt 1923 rok.


Pewnego dnia Malraux czyta w jednym z biuletynów archeologicznych, 
o odkrytych w rejonie Angkoru świątyniach khmerskich. Małżonkowie odwiedzają Muzeum Guimet w Paryżu, posiadające jedną z największych kolekcji sztuki azjatyckiej poza Azją. Andre zakochuje się w Khmerskiej sztuce, ale nic nie wie o Kambodży. W jego głowie rodzi się pewien plan. 
Na kilka tygodni przed podróżą, André wyjaśnia zamysł swojej żonie Clarze:
.. „Od Syjamu do Kambodży przez góry Dangrek i dalej wzdłuż królewskiej drogi prowadzącej na Angkor. Tam odkryto wspaniałe świątynie, które zostały zidentyfikowane i opisane, ale są na pewno inne, nadal nieodkryte... Odnajdziemy jakąś małą świątynię w Kambodży, zabierzemy kilka posągów, sprzedamy w Ameryce, co pozwoli nam żyć dostatnio i spokojnie przez kilka lat. ".. 
Po tak nakreślonym planie, chęć zysku i zarobienia pieniędzy, skłania nowożeńców-szabrowników do spenetrowania zapomnianych khmerskich świątyń, w nadziei na zdobycie przedmiotów i dzieł sztuki, które mogliby sprzedać z dużym zyskiem kolekcjonerom. Młode małżeństwo Malraux rusza statkiem w rejs do Kambodży 13 października 1923 roku. Andre w swoim dość ciężkim bagażu wiezie trochę ciuchów, książkę francuskiego pisarza-podróżnika Pierre Loti „Pielgrzymka do Angkoru” oraz .....kilkanaście ręcznych pił do metalu, dłuta i młotki kamieniarskie. Posiada też fałszywe pozwolenie od władz kolonialnych na misję, w czasie której miałby możliwość zrobienia badań w Kambodży. Ten młody awanturnik jest także do pewnego stopnia przezorny. Przed wyjazdem nawiązuje kontakt 
z bogatymi amerykańskimi i niemieckimi kolekcjonerami sztuki, którzy są zainteresowani „wieloma posągami Khmerów ...". Podróż trwa 29 dni
W końcu młodzi Malrauxowie dopływają do Wietnamu i w Hanoi nawiązują pierwsze kontakty we Francuskiej Szkole Dalekiego Wschodu (EFEO), 
która kieruje wykopaliskami w całej francuskiej części Indochin.


SZABROWNIKU DO DZIEŁA..!!!
Z Hanoi Andre Malraux jedzie do Sajgonu. Tam odnajduje przyjaciela 
z dzieciństwa, Louisa Chevassona, któremu przedstawia swój zamysł 
i związane z tym zyski. Chevasson zgadza się na udział w wyprawie. 
Tym razem wszystko jest gotowe.
Poniżej – Malraux i Chevasson 1923 rok.


Ekipa szabrowników rozpoczyna swą przygodę: wypływają łodzią na nurty Mekongu i przez Phnom Penh, jezioro Tonle Sap pojawiają się w Siem Reap, w pobliżu świątyń Angkoru.


 Malraux z fałszywym zleceniem misji śpieszy na spotkanie 
z przedstawicielem kolonialnej administracji. Tam powołując się na Ministerstwo Kultury i badanie historycznych zabytków, kładzie nacisk na spenetrowanie mało znanej w ówczesnym czasie świątyni Banteay Srei. Położona z dala od siedlisk ludzkich i dostępnych tras, wydaje się ona być znakomitym miejscem na dokonanie grabieży. Malrauxowi udaje się zdobyć zaufanie tamtejszych władz kolonialnych i po paru dniach cała trójka wyrusza z Siem Reap w kierunku Banteay Srei. Dwa kolejne dni to trudny 
i bolesny marsz przez tropikalny las, a ja jadąc autokarem tą samą trasą przez godzinę, narzekałem na wyboje i kurz na drodze..
Woły ciągną rydwan z podróżnikami i sprzętem. Co pewien czas grupa zatrzymuje się na odpoczynek. Tropikalna dżungla nie daje się łatwo pokonać. Natrafiają na bagnisty teren i rozlewiska po obfitych opadach deszczu.


Zielona ściana dżungli niczym barykada, skutecznie utrudnia przejazd wozów. Wynajęci Khmerscy przewodnicy wycinają co jakiś czas drogę maczetami... 

Wreszcie z zielonej roślinności dżungli wyłania się świątynia Banteay Srei..


Clara Malraux w swoich wspomnieniach pisze .. "Twierdza dziewic" jest niezwykła, piękne wizerunki bogiń Apasara i delikatnie płaskorzeźby rzeźbione w różowym piaskowcu, robią niesamowite wrażenie…”


Mały zespół szabrowników wkracza do świątyni. Dwa dni ciężkiej pracy 
i gorączkowego podniecenia, aby wyrwać kawałek wieczności z tej nierealnej budowli. Strach przed zdemaskowaniem. Ciepły deszcz, komary 
i arachnofobia Andre, który panicznie boi się pająków.. Kamień jest odporny. Piły do metalu się łamią. W ruch idą dłuta i młotki.. Wreszcie na trzeci dzień, po bambusowych prowadnicach ładują kilkanaście dużych fragmentów subtelnych płaskorzeźb, o niezwykle skomplikowanej 
i wyszukanej kompozycji, w tym siedem cennych rzeźb hinduskich bóstw oraz mnóstwo rzeźbionych kamieni na tzw. oxcarts – dwukołowe wózki zaprzężone w woły.. Ruszają w drogę powrotną docierając do Siem Reap  
i dalej łodzią w kierunku Phnom Penh..


Pod osłoną nocy, 23 grudnia trójka młodych, wyczerpanych szabrowników przypływa łodzią, załadowaną kilkuset kilogramowym ładunkiem kamiennych reliefów, do nabrzeży portu w Phnom Penh. Ale tutaj czeka już na nich policja i raczej nie po to, by życzyć im Wesołych Świąt... Na trop kradzieży wpadł nie kto inny, jak wspomniany wcześniej kurator Angkoru – Henri Marchal. Przyciśnięci przez policję Khmerscy przewodnicy, uczestniczący 
w wyprawie, „wyśpiewują” wszystko jak na spowiedzi..


 Zadenuncjowany Malraux zostaje zatrzymany wraz żoną Clarą 
i przyjacielem Louisem Chevassonem, kilka minut po północy 24 grudnia 1923 roku przez francuskie władze kolonialne. Policja odnajduje na ich łodzi cały 800 kilogramowy ładunek i przejmuje go jako materiał dowodowy. Andre, Clara i ich przyjaciel Louis, zostają uwięzieni w areszcie domowym, 
w hotelu „Manolis” - najlepszym hotelu w Phnom Penh. Będą tutaj przetrzymywani przez kilka miesięcy do rozprawy. W lipcu 1924 roku Trybunał Karny Phnom Penh, wydaje wyrok wobec trzech poszukiwaczy przygód. Za kradzież i bezprawne wywiezienie zabytków z obszaru Angkoru, André Malraux zostaje skazany na 3 lata więzienia a jego przyjaciel Louis na 
18 miesięcy. Clara jest zwolniona na podstawie dość prozaicznego orzeczenia tamtejszego sądu, że "kobieta musi zawsze i wszędzie przestrzegać woli jej męża..." Niezłe uzasadnienie.. .


Clara wraca do Francji. Głucha na rady swojej rodziny, która podpowiada jej, by rozwiodła się ze skazanym Andre, zaczyna walkę o jego uwolnienie. Odnajduje wpływowych przyjaciół, wybitnych ludzi kultury oraz paryskich intelektualistów. Dzięki jej interwencji 6 września 1924 roku do sądu Phnom Penh wpływa petycja o uwolnienie Malrauxa, podpisana przez 27 paryskich intelektualistów. W październiku Sąd rozpatruje apelację, zalicza rok więzienia na poczet kary i zmniejsza wyrok na kolejny rok w zawieszeniu. Złagodzenie kary obejmuje także jego przyjaciela Louisa. Pod koniec listopada Malraux i Chevasson odzyskują wolność. Andre Malraux wraca łodzią do Marsylii, Louis Chevasson do Sajgonu, a kamienne reliefy i rzeźby (które tak faktycznie nigdy nie opuściły Kambodży) powracają do świątyni Banteay Srei, skąd zostały skradzione.. Po powrocie do Paryża młody Malraux postanawia opisać swoja historię. Jako początkujący pisarz, w dość niezręcznym stylu powoli konwertuje swe realne przygody w powieść. 
Pięć lat później, w roku 1930 świat dowiaduje się o tej historii, z wydanej książki pt. „La voie royale” – Droga Królewska, która staje się pierwszym sukcesem literackim pisarza–złodzieja khmerskich antyków. Jest to opowieść o charakterze thrillera przygodowego z wątkiem autobiograficznym, 
a przede wszystkim refleksja nad  samym sobą, walka z wyzwaniami 
i czyhającą śmiercią, przeplatana dawką erotyczną, historia mężczyzny ściganego przez jego przeznaczenie... Konieeecc…
Poniżej - Andre Malraux francuski złodziej-arystokrata oraz książka o jego przygodach w Kambodży – „Droga Królewska”..


Przyjaciele z mojej grupy już dawno gdzieś się rozpierzchli po świątynnych rewirach, trzeba zatem wydłużyć krok.. Wędruję wzdłuż północnej ściany 
I obudowy. Jak widać tutaj doskonale, został po niej tylko półmetrowej wysokości murek przyziemia. Reszta ściany zbudowana z laterytowej cegły, zawaliła się i rozpadła na przestrzeni wieków. Wzdłuż krawędzi murku władze ochrony zabytków Angkoru w 2010 roku wygrodziły linami sektor centralnego Sanktuarium i Bibliotek, z zakazem wejścia pomiędzy te budowle. 


Przechodząc wzdłuż północnej ściany świątynnego sektora, podziwiam piękny budynek Północnej Biblioteki i głównego Sanktuarium oraz stojące obok wspaniałe, stylowe khmerskie wieże.
Poniżej - z lewej Biblioteka Północna, pośrodku w głębi budynek centralnego Sanktuarium, po prawej trzy wieże stojące w jednej linii na osi pn-pd.


BIBLIOTEKA PÓŁNOCNA
(zachodni fronton)
Na początek sfotografuję budynek Północnej Biblioteki i opowiem o drugim, zachodnim frontonie umieszczonym nad wnęką wejściową.. Od tej strony widać bardzo dobrze laterytowe ściany biblioteki, wykonane z czerwonych bloczków oraz dwuspadowy, ozdobny dach pokryty kamiennymi kafelkami..


Największe wrażenie na zwiedzającym wywierają niezwykłe, rzeźbione frontony. Podobnie jak to miało miejsce od wschodu, zachodni fronton Biblioteki także jest niezaprzeczalnym dziełem kamieniarskiej sztuki. Kamienny relief nad otworem wejściowym przedstawia scenę zabójstwa władcy Kansa przez boga Krysznę (wcielenie boga Wisznu).


Mitologia hinduska tak przedstawia tę historię..
Kansa był władcą tyranem z klanu Yadava, władającym królestwem ze stolicą w Mathurze. Był bratem Devaki, matki boga Kryszny. Kansa urodził się jako syn króla Ugraseny i królowej Padmavati. Z powodów ambicjonalnych i za radą swojego osobistego powiernika Banasury, Kansa postanowił obalić swego ojca i ogłosić się Królem Mathury. Pewnego dnia niebiański głos prorokował, że ósmy syn Devaki przyjdzie go zabić. Z tego powodu uwięził on Devaki i jej męża Vasudevę oraz zabił wszystkie dzieci; jednak ósmy syn, Kryszna, awatar boga Wisznu, został przewieziony potajemnie do Gokul, gdzie dorastał pod opieką Nanda, szefa pasterzy. Kansa posłał wiele demonów, aby zabić Krysznę, jednak ten zabił demony. W końcu Kryszna przybył do Mathury i zabił swojego wuja Kanse, co przedstawia rzeźbiony relief, widoczny na fotce poniżej.


CENTRALNE SANKTUARIUM - MANDAPA
Druga budowla widoczna z tego miejsca, to podłużny budynek centralnego Sanktuarium zwany Mandapa. Ta centralna budowla wraz z trzema sąsiednimi wieżami stoi na kamiennej platformie w kształcie litery T, której wysokość wynosi 90 cm.. Główne wejście do Sanktuarium znajduje się po wschodniej stronie i przed drzwi o wysokości 1,08 metra, prowadzi do widocznej na fotkach poniżej Mandapy ze wspornikową konstrukcją stropu, a następnie przez krótki korytarz do trzech wież na zachodzie. Mandapa posiada dwa boczne wyjścia na północ i południe.


Już z oddali widać dziwne, kamienne posągi, rozstawione wokół centralnego Sanktuarium. Każdą sześciostopniową, miniaturową klatkę schodową, prowadzącą na kamienną platformę, strzeże para posągów. Przedstawiają one, klęczące na lewym kolanie ludzkie postacie z głowami zwierząt.. Zadanie owych figur, stojących przed drzwiami ważnych budynków i witryn Angkoru, to nie tylko koncepcja strażnika, to także pojęcie Boga jako anioła stróża. W przypadku tutejszych figur mają one ludzki korpus, lecz głowy małp i orłów ze stożkowymi nakryciami głowy. Większość z nich to repliki, oryginały zostały skradzione, bądź usunięte do muzeów. Niestety, świątynia została dość znacznie spustoszona przez kradzieże i akty wandalizmu. 
Gdy pod koniec XX wieku usunięto niektóre fragmenty oryginalnej rzeźby 
i zastąpiono je replikami z betonu, szabrownicy wzięli się także do atakowania replik.


TRZY WIEŻE
Wędruję teraz na północno-zachodnie naroże I obudowy.. Z tego miejsca doskonale prezentują się 3 wieże głównego Sanktuarium.. Podniesione na platformie z piaskowca niespełna metr ponad poziom dziedzińca, wydają się bardziej masywne i okazalsze od pozostałych budowli.


Ustawiono je obok siebie na osi północ-południe. Dwie wieże boczne mają wysokość 8m 34cm, zaś wieża centralna ma 9m 80cm wysokości.. Jednak budynki świątyni Banteay Srei wydają się być podzielone wzdłuż innej centralnej osi, przebiegającej ze wschodu na zachód. I nie jest to podział architektoniczny czy wizerunkowy, a raczej religijny. Skąd taka teza ??. 
Otóż, jak się okaże po dokładniejszym obejrzeniu naściennych reliefów oraz płaskorzeźb w całym centralnym sektorze świątyni, budynki położone 
na południe od osi wschód-zachód są poświęcone bogu Śiwa, a te na północ od osi są poświęcone bogu Wisznu.


Sektor centralnego Sanktuarium to najbardziej bogato zdobiona część świątyni. Wizualnie, ozdobne rzeźby wydają się pokrywać niemal każdą dostępną powierzchnię. Jednak nigdzie nie ma chaosu - profile są ostre, 
a wszędzie widać profesjonalny styl i technikę wykonania. Według architekta, archeologa i pioniera badań Angkoru, francuskiego uczonego Maurice Glaize, świątynia Banteay Srei to klejnot Khmerskiej sztuki architektonicznej i rzeźbiarskiej - .. „Biorąc pod uwagę bardzo szczególny urok Banteay Srei - jej niezwykły stan zachowania i doskonałości oraz niemal perfekcyjną technikę zdobniczą – można bez wahania nadać jej najwyższy priorytet pośród wszystkich zabytków grupy Angkor….  
W Banteay Srei - pisze Glaize - wykonana praca zdobnicza bardziej przypomina sztukę złotniczą lub rzeźbienie w drewnie, aniżeli rzeźby 
w kamieniu.. ".


Kiedy zmieniam obiektyw na nieco mocniejsze szkło, dostrzegam różnicę pomiędzy płaskorzeźbami. Wiele nisz w ścianach zawiera rzeźby devata (bóstw męskich i kobiecych) lub strażników dvarapalas (uzbrojonych opiekunów świątyni). Na bocznych ściankach, po obydwu stronach „fałszywych” wejściowych drzwi, umieszczono płaskorzeźby zarówno kobiet jak i mężczyzn, jednak jest tutaj zachowana pewna zasada..


DEVY, DEVI – Strażnicy świątyni.
Wejść do północnej i południowej wieży strzegą postacie kobiecych 
bóstw – devi. Devi stoją w ozdobnych niszach, mają nagie torsy, a w dłoni trzymają kwiat lotosu.. Ich włosy splecione w ozdobne fryzury i warkocze, są bogato zdobione. Długie spódnice upięte na biodrach mają kształt dzwonu i noszą nazwę sampot. Biodra kobiet zdobi misternie wykonany pas biodrowy, a ramiona i kostki drogocenna biżuteria. Rzeźby wykonano 
z bardzo wyraźnym naciskiem na wyrażenie kobiecości oraz zmysłowości ciała.


Wejście do wieży centralnej strzegą półnagie postacie młodych męskich bóstw - devy, stojące także w ozdobnych niszach, z elegancko splecionymi włosami na głowie w kształcie stożkowego koka. W prawej ręce trzymają bojową lancę, zaś w lewej pączek lotosu.


ZACHODNIA ŚCIANA
Wędruję teraz na zachodnią ścianę centralnego sektora. Zachodnia ściana świątyni Banteay Srei uległa z dużej mierze zniszczeniu. Po zachodniej gopurze, zabudowanej w praktycznie nieistniejącej I obudowie murów, pozostała jedynie rozpadająca się kamienna kapliczka z małymi odrzwiami 
i kawałkiem ściany.


Po zachodniej gopurze, zabudowanej w II obudowie murów, pozostał jedyny rzeźbiony fronton, wsparty na fragmencie murów. 
Przedstawia ciekawą płaskorzeźbę, inspirowaną historią z eposu Ramajana. Ukazuje ona pojedynek dwóch braci, małpich książąt o imionach Vali 
i Sugriva oraz strzelającego z łuku Ramę.


W wyniku kłótni zaistniałej pomiędzy braćmi, Sugriva wzywa Vali do walki. Powodem jest żona Sugrivy – Ruma, która zostaje uwiedziona przez jego starszego brata. Gdy Vali staje naprzeciw, by sprostać wyzwaniu, z lasu wyłania się Rama, wcielenie boga Wisznu i strzela z łuku zza drzewa, 
by zabić strzałą Vali.. Rama był przyjacielem Sugrivy i chciał mu pomóc 
w zemście za uwiedzenie żony. Relief pokazuje braci Sugrivę i Vali stojących pośrodku naprzeciwko siebie. Po prawej stronie - Rama napina swój łuk. 
Po lewej stronie - Vali leży umierający w ramionach innej małpy. Frontonu nie można było przez długi czas odnaleźć. Leżał przewrócony gdzieś pod zwałami gruzu. Dopiero w 1930 roku podczas renowacji świątyni przez ekipę francuskich archeologów, został odnaleziony, odrestaurowany 
i ustawiony na swoim miejscu. 


300 lat pomyłki..
Spoglądam na zegarek. Mija właśnie godzina 13-ta. Do zbiórki przed wschodnim gopuramem mam jeszcze 40 minut czasu. Wszyscy porozłazili się po świątynnym kompleksie i praktycznie zostałem sam. Do pewnego momentu widziałem mojego przyjaciela Jorgusia, uwijającego się pośród ruin z kamerą, lecz i on gdzieś przepadł. Czas więc na krótki postój i łyczek mineralki, a w międzyczasie opowiem o jeszcze jednej historii, związanej z tą świątynią..
Na początku relacji, kiedy opisywałem powstanie i dzieje świątyni Banteay Srei, podałem datę jej budowy – rok 967 n.e., jednak do roku 1936 zakładano, że jest ona o około 300 lat młodsza i pochodzi z początku XIV wieku. Kiedy latem 1936 roku francuscy archeolodzy z EFEO natrafili 
we wschodniej gopurze IV obudowy świątyni na fundacyjną, kamienną stelę, prawdziwa data powstania Banteay Srei stała się udokumentowanym faktem. Napisy na steli podawały dokładną datę konsekracji świątyni:  
22 kwietnia 967 roku n.e., w ostatnim roku panowania króla Rajendravarmana II. Tekst steli zawierał m.in: pochwałę króla Dżajawarmana V i jego "guru", bramina Yajnavaraha, który założył Banteay Srei ze swoim młodszym bratem, wznosząc lingam Shivy Shri Tribhuvanamahesvara w centralnym Sanktuarium.. 
Odkrycie wywołało prawdziwą burzę wśród archeologów, a zarazem okryło wstydem poprzednich badaczy, którzy pomylili się z datowaniem zabytku 
aż o 300 lat !!!. Banteay Srei nie jest jedyną świątynią khmerską wzbudzającą kontrowersje, jednakże do tej pory w żadnym sporze nie pojawiły się tak wielkie dysproporcje czasowe jak w przypadku Banteay Srei..


No to idziemy dalej.. Przechodzę wzdłuż lin odgradzających sektor centralnego Sanktuarium w kierunku południowo-zachodniego narożnika..
Poniżej – widok centralnego dziedzińca, pośrodku trzy wieże głównego Sanktuarium, z tyłu po prawej budynek Południowej Biblioteki.


Zbliżenie- „ślepe” wejścia do trzech wież oraz klatka schodowa pilnowana przez dwa posągi kamiennych strażników..


Banteay Srei to niemal „kieszonkowa” świątynia, misterne dzieło khmerskich rzeźbiarzy. Wielu znawców twierdzi, że jest to najpiękniejsza świątynia 
ze wszystkich zbudowanych w tej epoce, i że właśnie tutaj znajdują się najwspanialsze dekoracje ścienne, jakie kiedykolwiek powstały na świecie. Banteay Srei jest świątynią jedyną w swoim rodzaju, w całej architekturze khmerskiej nie znajdziemy niczego, co by dorównało tym uroczym, miniaturowym budynkom. Panuje tutaj cisza, spokój i kameralny klimat. 
Nie ma tu nic z atmosfery wielkiej twierdzy Angkor Wat, wizerunkowego kompleksu Angkor Thom czy tajemniczej, zatopionej w objęciach zielonej dżungli Ta Prohm. Nie ma nic z atmosfery wojen, podbojów i wielowiekowej walki o zachowanie potęgi Angkoru. Jest esencja piękna, bezmiar kunsztu 
i nuta bajkowości..


Centralne Sanktuarium MANDAPA – strona południowa
Ruszam powoli w kierunku wschodniego gopuramu, wzdłuż zachodniej krawędzi przyziemnych murów I obudowy.. Spoglądam na południową fasadę wież, za którymi w głębi małego dziedzińca kryje się południowa ściana Mandapy, z posągami kamiennych strażników pilnujących dostępu 
do Sanktuarium..


Wokół tego miniaturowego dziedzińca można dostrzec niemalże
wszystko, co prezentowano w khmerskiej sztuce zdobniczej ówczesnych czasów. Ozdobne klatki schodowe strzeżone przez kamiennych strażników 
o ludzkim ciele i głowach orła, małpy czy lwa, cudownie rzeźbione frontony nad wejściem do Sanktuarium, ornamenty roślinne pokrywające jak gobelin ściany z czerwonego piaskowca, płaskorzeźby devas przy wejściowych odrzwiach, posążki strażników dvarpala, bogato zdobione nadproża, dwuspadowe ozdobne dachy, wnęki okienne z tralkami oraz wąskie, ozdobne kolumny, służące jako nośniki dla belek i nadproży, zwane colonette. Pełny przegląd rzeźbiarskiego kunsztu architektonicznego.


KAMIENNI STRAŻNICY
Zbliżenie na kamienne posągi strażników pilnujących klatek schodowych. Postacie strażników wykonane z różowego piaskowca, zastygły w pozycji klęczącej na lewym kolanie, z rękami wspartymi na udach. Niektórym z figur, jak widać na fotkach poniżej, brakuje kończyn. Posągi przedstawiono 
w trzech wariantach – ludzkie korpusy z głową małpy, orła i lwa
Małpa jest odzwierciedleniem postaci króla małp Hanumana, bohatera eposu Ramajany, oddanego sługi boga Rama (ósme wcielenie boga Wisznu). 
Orzeł to oczywiście wizerunek boskiej istoty zwanej Garuda – w mitologii hinduskiej mityczny wierzchowiec boga Wisznu. 
Wizerunek strażnika o głowie lwa z opadającymi na ramiona lokami włosów to Narasinha, w hinduizmie czwarte wcielenie boga Wisznu pojawiającego się pod postacią człowieka z głową lwa..


BIBLIOTEKA POŁUDNIOWA
Dochodzę do południowo-wschodniego narożnika, centralnego sektora Sanktuarium. Tutaj pozostała jeszcze jedna budowla do sfotografowania 
i omówienia. Jest to bliźniaczy budynek jednej z dwóch Bibliotek. 
Bibliotekę na północnym krańcu już omawiałem, czas na zatem na przedstawienie Biblioteki Południowej.


Boczne ściany podłużnego budynku Biblioteki Południowej wykonano 
z czerwonych, laterytowych cegieł. Całość budowli wieńczy dwuspadowy, ozdobny dach, pokryty kamiennymi kafelkami.. Podobnie jak w Bibliotece Północnej, także tutaj najbardziej dekoracyjnym elementem są fasady. Wykonano je z czerwonego piaskowca. Biblioteka zorientowana jest wejściem od zachodu, dlatego od wschodniej strony wnęka drzwiowa jest „ślepa”, a kamienne drzwi są imitacją.


Ponad nadprożem odrzwi wznosi się w górę pięknie rzeźbiony fronton
na którego powierzchni wykonano relief przedstawiający sceny z Ramajany. Obydwa frontony Południowej Biblioteki – wschodni i zachodni,  poświęcone są bogu Śiwa. 


Fronton od strony wschodniej prezentuje trzy wyodrębnione poziomy. Najwyższy poziom przedstawia boga Śiwę siedzącego na szczycie góry Kailasa, która jest jego mitologicznym domem. Małżonką Śiwy, piękna bogini Parwati, siedzi mu kolanach i trzyma się kurczowo jego tułowia. 
Środkowy poziom ukazuje różne postacie, zamieszkujące zbocza góry, ułożone w ścisłej hierarchii od góry do dołu. W najwyższym rzędzie siedzą brodaci mędrcy i asceci, poniżej postacie mitologiczne o ludzkich ciałach 
i głowach zwierząt, a w dolnym rzędzie duże zwierzęta, w tym wiele lwów. Na samym dole, pośrodku sceny stoi dziesięciogłowy demon Ravana
Trzęsie on swymi 20 ramiona podstawą góry, zwierzęta uciekają 
w popłochu, a mędrcy się modlą o ratunek do boga Śiwy. Według legendy, Śiwa za pomocą swojego boskiego palca zatrzymał drżenie góry, wciskając demona Ravanę w głąb ziemi na 1000 lat.


Fronton na zachodzie ma podobną, trzypoziomową konstrukcję i jest także zainspirowany historią boga Śiwy siedzącego na szczycie góry Kailasa, zmieniają się tylko bohaterowie tej opowieści. Tym razem bóg miłości Kama wystrzeliwuje z łuku miłosną strzałkę w kierunku Śiwy, by ten „zainteresował się” siedzącą w pobliżu boginią Parvati. Na zboczach góry widoczne są różne postacie, ułożone w ścisłej hierarchii od góry do dołu. Tuż pod Śiwą siedzi grupa brodatych mędrców i ascetów, pod którymi 
z kolei widać mitologiczne istoty z ludzkimi ciałami i głowami zwierząt. Najniższy poziom należy do zwykłych ludzi, którzy przesiadują z oswojonym jeleniem i dużym łagodnym bykiem..


Kończy się czas poświęcony na zwiedzanie tego niezwykłego miejsca. 
Wokół nie ma już prawie nikogo. W oddali widzę malutkie sylwetki ludzi 
z mojej grupy, zmierzające w kierunku wyjścia ze świątyni przy wschodnim gopuramie. Mam jeszcze 10 minut czasu na dojście w miejsce zbiórki, zatem pora zwijać manele. Pstrykam ostatnie fotki pięknego frontonu we wschodniej ścianie II obudowy i powolutku ruszam w drogę powrotną..
Poniżej – ozdobny wyjściowy portyk we wschodniej ścianie II obudowy 
z frontonem zdobionym motywami roślinnymi. Pośrodku malutki wizerunek boga Śiwy, który siedzi na głowie bóstwa Kala, symbolizującego czas.


Kwadrans przed godziną 14-tą, jako jeden z ostatnich, dochodzę 
do zabudowań nowoczesnego Centrum Informacji Turystycznej, usytuowanego nieopodal parkingów samochodowych. Mijam sklepiki 
z żywnością i pamiątkami, kierując się w stronę kawiarni, gdzie wyznaczona została zbiórka całej naszej ekipy.


Tutaj pod zadaszonymi tarasami kawiarni czekają już wszyscy członkowie naszej grupy wraz z przewodnikiem, popijając schłodzone napoje.. Zamawiam duże, zimne piwo i w cieniu bambusowej wiaty, zajmuję miejsce pod podwieszonym u stropu wentylatorem. Kojący chłód spływającego powietrza jest jak boski zefirek, zesłany z góry przez dobrodusznego Wisznu.. Żyć nie umierać..


Po 20 minutach odpoczynku nasz khmerski przewodnik daje znak do wyruszenia w dalszą trasę.. Na dzisiejsze popołudnie mamy w planie jeszcze jedną kameralną świątynię o nazwie Banteay Samre, którą zwiedzimy wracając w kierunku Angkoru.. Myślę, że będzie nie mniej piękna co Banteay Srei, ale o tym w kolejnej części mojej fotorelacji z zakurzonych, kambodżańskich szlaków… Hejjj...


KONIEC cz.IX

C.D.N..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz