CZ.IX
Klejnoty Khmerskiej
sztuki ukryte w dżungli..
- Świątynia
BANTEAY SREI
-
Świątynia BANTEAY SAMRE
Zazwyczaj
przeraźliwa i natrętna melodyjka dolatująca każdego ranka
z budzika mojego
telefonu, tym razem zdawała się wybrzmiewać łagodniejszą i jakby nieco tęskną
nutą. Rozpoczynał się kolejny dzień wędrówki po Indochinach, będący jednak
ostatnią dobą pobytu na obszarze niezwykłego, średniowiecznego Imperium
Khmerów. Początkowo podczas odwiedzin pięknych, świątynnych kompleksów Angkoru,
często w wyniku obfitości zabytków, ich olbrzymiej wartości historycznej oraz
dużej ilości związanych z nimi faktów dziejowych, czułem się nieco zagubiony
i
przytłoczony rozmiarem potęgi Khmerskiego Imperium. Jak każdy, kto namiętnie
pasjonuje się geografią świata i historią dawnych cywilizacji, częstokroć
miewałem problem z opanowaniem emocji i skupieniem się na poszczególnych
detalach architektonicznych. Aparat fotograficzny rejestrował rzeczywistość,
umysł zagłębiał się w odległe, historyczne czasy, a wrażliwość duszy niejednokrotnie
ukazywała niewidzialne oblicze tej niezwykłej cywilizacji. Nawet w snach
przenosiłem się w dawne czasy epoki rozkwitu i upadku Khmerskiej potęgi. Kiedy w całym tym zachwycie nad architekturą, sztuką i kulturą
Khmerów umykały mym oczom drobne rzeźby czy misterne ornamenty wykute na
ścianach świątyń, będące efektem mozolnej pracy tysięcy rąk dawnych artystów,
niejednokrotnie zawracałem, by obiektywem aparatu uwiecznić to, czego umysł nie
zdążył zarejestrować. W czasie kilkudniowej wędrówki po Kambodży ujrzałem tyle
ciekawych obiektów, spotkałem tylu ciekawych ludzi i dotknąłem własnymi dłońmi
tak niezwykły kawałek khmerskiej historii, że mógłbym obdarować tym wszystkim parę
wędrówek po świecie. Jednak dopełnieniem pobytu na terenie dawnego Imperium
Khmerów miał być dzisiejszy dzień, w którym zaplanowaliśmy jeszcze zwiedzanie
dwóch niewielkich świątyń, ukrytych
w zielonych ostępach tropikalnej dżungli.
Stara maksyma powiadająca,
że ..”nie
wszystko piękne, co duże..”, miała dzisiaj sprawdzić się w stu procentach…
Owe świątynne obiekty w naszym grafiku to zbudowana
w X wieku z czerwonego
piaskowca Świątynia BANTEAY SREI zwana Twierdzą
Kobiet oraz o dwa wieki „młodsza”, hinduska Świątynia BANTEAY
SAMRE.
Kiedy przed wylotem
do Indochin rozmawiałem telefonicznie z pewnym starszym małżeństwem Polaków,
mieszkającym od kilkunastu lat
w Kambodży, usłyszałem od nich takie oto słowa:
- .. „ Angkor
to kultowe i mistyczne miejsce, zwłaszcza dla buddystów, pełne świątyń,
zabytków i arcydzieł architektury, przesycone religią buddyjską i
hinduistyczną. To trzeba zobaczyć, by poczuć klimat dawnej khmerskiej
metropolii. Gdy zaś będziesz chciał zrealizować dziecięce marzenia i
zapragniesz przenieść się w bajkowe klimaty, jedź na północne obrzeża Angkoru w
gęstwiny tropikalnego lasu. Tam w cieniu zielonych koron drzew skrywają się dwa
miniaturowe pałace, podobne do tych,
o jakich zapewne czytałeś w dzieciństwie,
w opowieściach braci Grimm, „Baśniach Tysiąca i jednej nocy” czy bajkach
Andersena.. Są one dowodem na to, że dziecięce sny przybierają czasami realistyczna
postać…”.
Czy bajka przerodzi się w rzeczywistość, czy w głębi zielonej
dżungli znajdę namiastkę dziecięcych marzeń ??.. Hmm, przekonam się o tym już
za kilka godzin..
Poniżej - wizualizacja
świątynnych obiektów BANTEAY SREI i BANTEAY SAMRE..
Po delikatnym,
porannym śniadaniu jest jeszcze trochę wolnego czasu na przedpołudniowy relaks
i skorzystanie z hotelowych dobrodziejstw.
To praktycznie ostatnia doba w
naszej bazie Siem Reap, skąd przez parę dni wyruszaliśmy na zwiedzanie dawnego
Khmerskiego Imperium Angkoru. Część ekipy powoli pakuje swój podróżny dobytek,
kilka osób wyleguje się na tarasie w ciepłych promieniach przedpołudniowego
słońca, zaś ja zabieram z jadalni kubek gorącej kawy i zasiadam w spokoju przy
klawiaturze hotelowego komputera. Podczas naszej wyprawy nie zawsze nadarza się
okazja, by skorzystać z internetu, zatem teraz jest możliwość sprawdzenia
poczty mailowej i wiadomości z kraju.. Kilka minut po godzinie 10-tej zauważam
niewielkie poruszenie w hotelowym holu. Zjawia się nasz khmerski przewodnik. Młody,
niewysoki, śniady facet wita każdego
z uśmiechem na twarzy i informuje, że za
kwadrans wyruszamy w trasę. Punktualnie o godz. 10:30 cała grupa siedzi już na
swoich miejscach
w autokarze. Szybkie sprawdzenie listy obecności i ruszamy w
kolejny etap naszej podróży. Dzisiejsza trasa nie jest daleka, ponieważ obydwie
ze wspomnianych świątyń leżą w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Siem
Reap. Autokarowa „pętelka” liczy sobie około 100 km. Jako pierwszą
odwiedzimy świątynię BANTEAY SREI zwaną Twierdzą
Kobiet, która położona jest na obszarze tropikalnego lasu, 30 km na północny-wschód od
naszej bazy w Siem Reap. W drodze powrotnej zboczymy nieco na wschód
i zawitamy
do drugiej świątyni o nazwie BANTEAY SAMRE.. A tak wygląda mapa dzisiejszej
trasy.
Zanim
zagłębimy się w bardziej odludne tereny północnych krańców Angkorskiego Parku
Archeologicznego, gdzie pośród drzew tropikalnej dżungli zbudowano świątynię Banteay
Srei, musimy podjechać pod kasy biletowe przy głównej bramie wejściowej do
kompleksu Angkoru. Tutaj podobnie jak poprzednim razem, gdy zwiedzaliśmy
świątynie Angkor Wat, Angkor Tom i Ta Prohm, otrzymujemy przepustkę ze zdjęciem
zrobionym na poczekaniu, uprawniającą do poruszania się w strefie Angkoru.
1-dniowy bilet
wstępu na cały obszar Angorskiego Parku Archeologicznego kosztuje 20 USD. Przy
kasach pusto, więc już po kilku minutach cała grupa ma wykupione przepustki.
Możemy ruszać dalej…
Droga do
BANTEAY SREI
Odległość 30 kilometrów to w
normalnych warunkach drogowych niespełna pół godziny jazdy, jednak w tym
wypadku droga z Siem Reap do świątyni Banteay Srei nie jest drogą ekspresową
ani nawet podmiejską i pokonanie jej zajmie nam około 1 godziny. Chociaż ten
kilkudziesięcio kilometrowy odcinek turystycznej trasy został niedawnymi czasy
dość znacznie poprawiony, to w dalszym ciągu wiedzie niewygodnym,
dziurawym,
wyboistym traktem. Droga do Banteay Srei, choć
miejscami piaszczysta, praktycznie zawsze jest przejezdna samochodem, z
wyjątkiem trzech, czterech tygodni od września do października, kiedy deszcze
są szczególnie obfite. W okresie pory suchej, za każdym przejeżdżającym tędy
pojazdem unoszą się tumany żółto-ceglastego pyłu, wzniecane z powierzchni
wyschniętej na „pieprz” laterytowej gleby.
Wyjeżdżając z centrum Angkoru, tuż za
niewielką wsią o nazwie Pradak zmienia się krajobraz. Pojawiają się zielone
pola upraw ryżowych i coraz liczniejsze okazy wysokich palm kokosowych.
Krajobraz
przypomina momentami plenery jak z kenijskiej sawanny, tylko brakuje jeszcze
widoku żyraf i słoni..
Po pokonaniu
kilkunastu kilometrów, rozległe otwarte zielone przestrzenie powoli zaczynają
zanikać. Coraz bardziej zagłębiamy się w obszar porośnięty roślinnością
tropikalnego lasu. Droga przecina prostą linią tereny przynależące do
Angorskiego Parku Archeologicznego, zmierzając na jego północne krańce.. Mijamy
niewielkie skupiska wiejskich domków, skryte
w cieniu tropikalnej dżungli..
Teren
Angkorskiego Parku, który zajmuje powierzchnię 400 kilometrów
kwadratowych, to nie tylko archeologiczne muzeum na świeżym powietrzu. Tutaj
toczy się także normalne życie biednych kambodżańskich rodzin, pulsujące
codziennym rytmem w głębi tropikalnego lasu. Pokonując trzydziestokilometrową trasę
w kierunku świątyni Banteay Srei, mijamy właśnie kilka typowych, lokalnych
wiosek. Wszystkie usytuowane są przy samej drodze, bo jak to zwykle bywa, droga
daje możliwość zarobienia pieniędzy.
Pośród małych ubogich domostw, skleconych z
desek, kawałków blachy
i bambusa pojawia się sporo straganów, wiejskich
sklepików i tutejszych punktów drobnej gastronomi, oferujących coś „na ząb”.. W
niektórych
z nich długo bym się zastanawiał, czy zjeść jakikolwiek posiłek..
.
Po godzinie
jazdy, parę minut przed południem, docieramy do wyznaczonego celu. Autokar
zatrzymuje się na dużym placu parkingowym, pokrytym warstwą czerwonej,
laterytowej glinki.. Parking obszerny, mogący pomieścić kilkadziesiąt
autokarów, jednak dzisiejszego dnia stoi tutaj tylko jeden pojazd. Mamy
szczęście, na terenie świątyni nie będzie zbyt wielu turystów. Rozglądam się
dookoła. W oddali na tle błękitnego nieba, usłanego przepływającymi białymi
obłokami, widać zielone wzgórze Phnom Dei.
Jest to jedyne wzniesienie w okolicy
i zarazem charakterystyczny znacznik tego miejsca na stosunkowo płaskim
obszarze tropikalnej dżungli..
Jako
ciekawostkę dodam, iż wznosi się ono na wysokość 272 m ponad otaczający go
teren, a na jego szczycie naukowcy odnaleźli ruiny niewielkiej świątyni, która
została zbudowana w okresie panowania króla Jaszowarmana I (889-910 AD).
Obecnie prowadzone są tam prace archeologicznie i nie jest ona dostępna
turystycznie.
Przewieszam
przez ramię torbę ze sprzętem foto, sprawdzam czy zabrałem
z autokaru butelkę
wody mineralnej i za ludźmi z naszej ekipy ruszam powolutku na zwiedzanie
niezwykłego skarbu – perły w khmerskiej koronie – świątyni Banteay Srei.
Tuż obok
dużego parkingu zbudowano nowoczesne Centrum Informacji Turystycznej,
kawiarnię, restaurację, toalety oraz sklepiki z żywnością
i pamiątkami. Jest
jakoś tak cywilizowanie, zupełnie jak nie w Kambodży. Wszystko dobrze i
profesjonalnie przygotowane pod turystów. Na początku XXI wieku minęły
bezpowrotnie czasy, gdy do kambodżańskich świątyń zaglądali wyłącznie
najbardziej zapaleni wędrowcy. Jeszcze 10 lat temu miejsce to odwiedzali tylko
nieliczni pojedynczy globtroterzy, zafascynowani i zakochani w zabytkach
khmerskiej kultury. Dzisiaj, mimo znacznej odległości od głównych świątyń
Angkoru, także i tutaj w okresie turystycznym pojawiają się duże grupy zwiedzających
zwłaszcza
z Wietnamu, Korei, Japonii i Australii.
Przez
rozległy, zadaszony taras, dający sporo zbawiennego cienia, podążam za naszym
khmerskim przewodnikiem, mijając zaplecze gastronomiczno-pamiątkarskie i
kierując się w stronę świątynnego kompleksu..
Od parkingu
samochodowego do murów świątyni Banteay Srei trzeba pokonać odległość ok. 400 metrów.
Poniżej - mapka
całego kompleksu.
Wygodna,
szeroka aleja, biegnie w idealnie prostej linii przez obszar tropikalnego lasu,
odcinając się wyraźnie czerwonym kolorem podłoża od otaczającej ją zieleni. Na
całym tym terenie występują pokłady czerwonej laterytowej glinki oraz
czerwonego piaskowca, który idealnie nadaje się do obróbki i rzeźbienia misternych
dekoracji. Z tego oczywistego powodu czerwony piaskowiec stał się podstawowym
materiałem budowlanym, użytym do wzniesienia murów świątyni Bantaey Srei..
Mijam punkt kontroli biletów i spacerkiem zmierzam w kierunku świątyni..
W pewnym
momencie kilka osób z naszej grupki zatrzymuje się na skraju drogi, spoglądając
w kierunku niewielkiego, błotnistego poletka ryżowego, wykarczowanego pośród
zielonej gęstwiny tropikalnego lasu. Cóż takiego przyciągnęło ich uwagę ??. Gdy
podchodzę bliżej, dostrzegam dorodnego bawoła z wielkimi rogami, taplającego
się i schładzającego swe potężne cielsko w błotnistym bajorku. Bawoły, podobnie
jak nosorożce czy hipopotamy, często zażywają takich błotnych kąpieli, podczas
których skóra pokryta warstwą glinki, jest doskonale chroniona przed gorącymi
promieniami słońca..
Na widok
sporej grupki zainteresowanych, bawół leniwie podnosi się
z błotnistej sadzawki
i beznamiętnie spogląda spode łba w naszą stronę, jakby chciał powiedzieć - .. „Coście palanty krowy z wielkimi rogami nie widzieli ??.”.
Może i
widzieli, ale zawsze to dla nas trochę egzotyczne zwierzę..
Bawół indyjski zwany
też bawołem wodnym to duży ssak z rodziny krętorogich. Jest zwierzęciem
zaadaptowanym do klimatu tropikalnego. Wykazuje dużą odporność na choroby
tropikalne. Nie ma wysokich wymagań żywieniowych – zjada roślinność bagienną.
Występuje na
terenach Bhutanu, Indii, Nepalu, Tajlandii i Kambodży.. Dorosłe osobniki
dorastają do długości ciała 2,5-3
m, wysokości 1,5-1,8 m (w kłębie) oraz masy ciała do ok. 1000 kg. Dojrzałość płciową
osiąga od
2 roku życia. Ciąża samicy trwa 300-340 dni. Po tym okresie rodzi się
tylko jedno młode. Bawoły najczęściej przebywają w pobliżu wody, na terenach
bagiennych oraz porośniętych rzadkim tropikalnym lasem. Ten gatunek bawoła
zagrożony jest obecnie wyginięciem.. Pstrykam zwierzakowi „paszportową” fotę i
ruszam dalej.
Po kilku
minutach spaceru dochodzę na rozległy, czerwony plac, zalegający przed
widocznymi w oddali świątynnymi murami. Z
lewej strony na skaju placu widoczna duża, zielona tablica, zapisana złotymi
„robaczkami”
w khmerskim języku. Jak podpowiada przewodnik, to informacja o objęciu obiektu świątyni ochroną UNESCO w ramach Listy
Światowego Dziedzictwa..
Zanim
przekroczę bramę świątyni Banteay Srei, wstępnie nakreślę jej historyczny i
architektoniczny wizerunek, a w czasie zwiedzania opowiem
o jej ciekawych kolejach losu oraz
ludziach bezpośrednią z nią związanych.
BANTEAY
SREI – Cytadela Kobiet
Cenny
klejnot sztuki Khmerów
Badacze i
naukowcy zajmujący się historią Imperium Angkoru twierdzą zgodnym chórem, że
świątynia Banteay Srei to jeden z najpiękniejszych
i najcenniejszych zabytków
architektury Khmerów w zespole Angkorskim, chociaż
leży już poza jego głównym obszarem. Należy
do najlepiej zachowanych khmerskich budowli. Nie zniszczyli jej Czamowie ani
Syjamczycy, bez wątpienia dlatego, że znajdowała się z dala od ówczesnej
stolicy, w miejscu wyraźnie odosobnionym. Odkryto ją dopiero w roku 1914, kiedy
to natrafił na nią francuski porucznik o nazwisku Marec, oficer
w
służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego. Była pierwszym zabytkiem odrestaurowanym w całym kompleksie Angkoru, a
stało się to na przełomie lat 1931/36.. Ale o tym za chwilę..
Historia
powstania świątyni i jej schyłek..
Świątynia
Banteay Srei została wybudowana w X wieku. Jak podają źródła historyczne,
konsekracja świątyni nastąpiła 22 kwietnia 967 roku n.e.
Była jedyną dużą
świątynią w Angkorze, nie zbudowaną przez panującego monarchę. Budowla Banteay
Srei jest dziełem dworzanina o imieniu Yajnavaraha, bramińskiego doradcy na
królewskim dworze. Wzniósł on ten niezwykły, majestatyczny, miniaturowy
kompleks świątynny w sercu zielonej dżungli jako dar dla swego władcy,
panującego ówcześnie króla Rajendravarmana II. Zapiski odczytane z kamiennej
steli, odnalezionej na terenie kompleksu, przedstawiają kilka faktów z życia
tego niezwykłego człowieka.. Yajnavaraha pełnił na królewskim dworze funkcję
kapłana-lekarza. Był Braminem z rodu królewskiego i wnukiem króla Harshavarmana
I. Jako uczony i filantrop pomagał ubogim, którzy cierpieli
z powodu chorób,
niesprawiedliwości i nędzy. Był także muzykiem
i astronomem na dworze
królewskim oraz nauczycielem i guru przyszłego króla Dżajavarmana V (rok 968 do ok.
1001).
Poniżej –
widok świątyni Banteay Srei z powietrza
Poniżej –
wizerunek króla Rajendravarmana
II
Świątynia
została poświęcona hinduskiemu bogu Śiwie. Początkowo nosiła ona nazwę
Tribhuvanamaheśvara (można język połamać) co oznacza - Wielki Władca Potrójnego
Świata i odnosi się do symbolu boga Śiwy. Współczesna
nazwa świątyni Banteay Srei tłumaczona jako Cytadela Kobiet lub Cytadela
Piękna, jest prawdopodobnie powiązana w drodze analogii
z wykutymi na ścianach
budynków, licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami bóstw devatas – niebiańskich istot, pod postacią pięknych kobiet.
Na przestrzeni
XI wieku Banteay Srei podlegała dalszej rozbudowie
i przebudowie. W lipcu 1119
roku na życzenie króla, nowy wizerunek świątyni został ponownie poświęcony bogu
Śiwa. Przez kolejne wieki świątynia Banteay Srei była znaczącą budowlą na
terenie Khmerskiego Imperium, aż do 8 sierpnia 1303 roku, kiedy zapisana
została ostatnia wzmianka o tym niezwykłym sanktuarium.. Z czasem stopniowo
opuszczona i zapomniana, podzieliła los wielu innych Angkorskich świątyń, a
całkowitej izolacji dopełniła roślinność tropikalnej dżungli, która wchłonęła
świątynne mury na kolejne siedem stuleci...
Ponowne
odkrycie BANTEAY SREI
Po ponad 700 latach, w roku 1914, na ukrytą w
gąszczu tropikalnego lasu świątynię Banteay Srei natrafił francuski porucznik o
nazwisku Marec, oficer w służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego.
Podobnie jak kilku innych odkrywców Angkoru, o których pisałem w poprzednich
relacjach, Marec ujrzawszy świątynne mury, skrywane tak długo przed ludzkim
wzrokiem przez niemal nieprzeniknioną ścianę dżungli, zafascynował się od razu tym
miejscem. W pierwszych zdaniach swych notatek napisał:
- .. „ Coś co ukazuje się
tak niezwykłe i niesamowite w otoczeniu dzikiej roślinności dżungli, wydaje się
być niematerialne i jakby nie z tego świata..”..
W latach
1924/1926 badaniami archeologicznymi, inwentaryzacją, dokumentacją i analizą
zabytków świątyni Banteay Srei zajęli się dwaj archeolodzy, naukowcy z EFEO (Francuskiego
Instytutu badającego kulturę Dalekiego Wschodu): Henri Parmentier - ówczesny
szef działu archeologicznego oraz Wiktor Goloubew - naukowiec,
doktor historii sztuki
i badań archeologicznych, arystokrata pochodzenia
rosyjskiego, członek EFEO.
Pod koniec
1929 roku do Banteay Srei trafia francuski naukowiec-archeolog, członek EFEO –
Henri Marchal. Zauroczenie świątynią Banteay Srei spowoduje, iż Henri Marchal
poświęci większą część swojego życia na prace badawczo-archeologiczne w Kambodży
oraz konserwację i restaurację Khmerskich zabytków w Angkorze.. Ale cofnijmy
się w czasie o 10 lat..
Poniżej -
zdjęcia z archiwum EFEO przedstawiające Henri Marchala w czasie prac nad
rekonstrukcją świątyń w Angkorze.
HENRI
MARCHAL – ojciec odrodzenia Banteay Srei
W 1919 roku Henri
Marchal (ur. 1876 roku w Paryżu) francuski urzędnik
i architekt, zostaje
mianowany stałym członkiem EFEO (Francuskiego Instytutu badającego kulturę
Dalekiego Wschodu) oraz "Kuratorem Angkoru". W kolejnych latach
rozpoczyna również wykopaliska i czyszczenie innych zabytków: Ta Prohm (w 1920
roku), Preah Khan, Neak Pean, Phnom Bakheng (1922/29), Prasat Kravan (z Henri Parmentier
i Victor Goloubew) oraz Banteay Srei. W 1930 roku Henri Marchal wyjeżdża na
Javę, by uczyć się techniki odbudowy zabytków zwanej Anastyloza. Opisywałem tę
metodę podczas zwiedzania świątyni Baphuon, gdzie do rekonstrukcji wykorzystał
ją inny francuski naukowiec – Pascal Royere. Intencją tej metody jest odbudowa
obiektów i zabytków architektonicznych, które popadły w ruinę, z jak
największej ilości oryginalnych materiałów. Odbywa się to poprzez umieszczenie
elementów z powrotem w ich pierwotnym położeniu. Aby móc wszystko poskładać „do
kupy”, częstokroć trzeba rozebrać ruiny do fundamentów, a następnie przy
udziale rysunków, oryginalnych szkiców oraz zrobionych wcześniej projektów,
zmontować kawałek po kawałku do pierwotnego wyglądu. W razie braku jakichkolwiek
elementów układanki, uzupełnia się je gipsem, cementem czy syntetycznymi
żywicami..
Po powrocie z
Javy i nabraniu doświadczenia, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza
po raz pierwszy w Angkorze, właśnie
w świątyni Banteay Srei. Odbudowa zostaje
jednogłośnie okrzyknięta sukcesem.
Poniżej –
prace nad rekonstrukcją świątyni Banteay Srei – rok 1931/36/52
Miłość do
Angkoru i praca związana z odkrywaniem zagadek cywilizacji Khmerów spowodowała,
że Henri Marchal po przejściu na emeryturę
w 1957 roku, osiadł na stałe w Siem
Reap i żył tam aż do swojej śmierci
15 kwietnia 1970 roku. Zmarł w wieku 94
lat. Przez 40 lat był niestrudzonym badaczem, opiekunem i strażnikiem Angkoru. Został
poddany kremacji,
a jego prochy rozrzucono z wiatrem według starej tradycji
Khmerów.
W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej świątyni
Bożej"
Schematyczny
plan świątyni BANTEAY SREI
Obszar, na
którym zalega świątynny kompleks, otoczony jest trzema prostokątnymi obudowami
murów, zabudowanymi w układzie koncentrycznym. W każdej z nich znajdują się
wejściowe bramy-gopury, zarówno po wschodniej i zachodniej stronie. Jak już
miało to miejsce
w poprzednich khmerskich świątyniach, obudowy murów liczone są
od środka, zatem I obudowa jest najbliżej centrum i otacza główne Sanktuarium,
zaś III obudowa murów zalega na zewnątrz kompleksu. Widać to na schemacie
poniżej. Cały ten układ murów ukierunkowano na osi wschód-zachód.
Do świątyni
prowadzą dwa wejścia, jednak główne wejście i obecnie jedyne dostępne, znajduje
się po stronie wschodniej. Wejście zachodnie jest zamknięte dla ruchu
turystycznego. Pierwsza wschodnia wejściowa gopura oddalona jest od III obudowy
murów o ok. 70 metrów.
W kierunku centrum świątynnego kompleksu prowadzi od niej szeroka grobla w
formie ceremonialnej, świętej drogi.. Pierwotnie świątynia Banteay Srei była
otoczona drewnianymi zabudowaniami, istniejącego tutaj w dawnych czasach
miasteczka Īśvarapura, po którym nie pozostał żaden namacalny ślad..
Poniżej – plan
schematyczny świątyni Banteay Srei
WSCHODNI
GOPURAM
Dość
historii... Ruszamy na realne zwiedzanie świątyni Banteay Srei...
Aby wkroczyć
na teren świątynnego kompleksu, trzeba przejść przez wschodnią gopurę, która znajduje
się teraz kilkanaście metrów przede mną.
Ta ozdobna wejściowa brama jest
wszystkim, co pozostało po zewnętrznej ścianie, otaczającej obszar dawnego
miasta Īśvarapura. Naukowcy stwierdzili, że ściana mierzyła około 500 m kwadratowych
i najprawdopodobniej
wykonana była z drewna. Widoczna tutaj wyraziście czerwień piaskowca i
laterytowej glinki, będzie dominować w kompozycji
z zielenią dżungli i błękitem
pogodnego nieba podczas całej wędrówki po świątyni..
Banteay Srei
zbudowano głównie z twardego, czerwonego piaskowca, który można było rzeźbić
jak drewno. Laterytowej cegły użyto tylko do ścian obudowy, bocznych ścian
bibliotek i aneksów oraz niektórych elementów konstrukcyjnych podłoża
(dziedzińce, groble). Świątynia znana jest pięknych piaskowcowych nadproży i
frontonów. Wschodni wejściowy pylon o kształcie krzyża jest tego niepodważalnym
dowodem..
Zanim
przekroczę progi gopuramu, przystaję na moment przed jego fasadą. Po obydwu
stronach prostokątnych, wejściowych odrzwi ustawiono dwie pary ozdobnych kolumn,
zwanych w architekturze - colonettes. Te wąskie, rzeźbione filary służyły jako
nośniki dla belek i nadproży zabudowanych nad drzwiami lub oknami. W zależności
od okresu były okrągłe, prostokątne lub miały ośmiokątny kształt. Colonettes
często formowano na kształt nakładających się pierścieni i ozdabiano rzeźbionym
ornamentem roślinnym.
Spoglądam w
górę.. Ponad wejściową wnęką odrzwi wznosi się trójkątny daszek zwany
frontonem. Fronton, to z grubsza rzecz biorąc, trójkątna przestrzeń nad
prostokątnymi drzwiach lub otworami wejściowymi.
W Banteay Srei frontony są
stosunkowo duże w porównaniu do wejściowych otworów i mają dwuspadowy kształt.
Po raz pierwszy
w historii Khmerskiej architektury, na tutejszych frontonach
przedstawiono sceny z mitologii.
Misternie
rzeźbiony fronton, widoczny na fotce poniżej, prezentuje postacie z hinduskiej
mitologii. Obrys frontonu tworzy płaskorzeźba węża Naga, którego cielsko na
obydwu końca wieńczy trójgłowy wizerunek..
Centralna
część frontonu przedstawia boga deszczu i burz Indra.
Siedzi on na
grzbiecie białego, trójgłowego słonia, znanego w mitologii jako Airawata. W
prawej ręce dzierży piorun, symbol swojej władzy. Pozostałą część frontonu
przyozdabiają misternie wykonane elementy roślinne.
Przechodzę pod
kamiennymi sklepieniami krzyżowego gopuramu, zabudowanymi w laterytowym murze z
czerwonych bloczków. Przejście wyprowadza na szeroką groblę, spełniającą rolę
reprezentacyjnej alei, która wiedzie ku następnej ścianie murów. Po wkroczeniu
na groblę od razu rzucają się w oczy dziwne, kamienne słupki, ustawione na
całej długości
po jej obydwu stronach. Czy są to pozostałości po dawnej
balustradzie ??.
Hmm... zaraz
wszystko się wyjaśni..
GROBLA
z HERMAMI
Ceremonialna
grobla, którą niegdyś liczne rzesze pielgrzymów wędrowały
w kierunku
centralnego Sanktuarium, umiejscowionego pośrodku świątynnego kompleksu,
ciągnie się na długości 67
metrów. Została zbudowana z czerwonych laterytowych
płyt, ułożonych na ziemnym nasypie, 40 cm powyżej poziomu gruntu.. Ta kamienna
rampa o szerokości ok. 3,5 m
łączy wschodnią zewnętrzną gopurę z III obudową świątynnych murów..
Po prawej i
lewej stronie grobli ustawiono dwa rzędy kamiennych słupków granicznych,
wysokich na ok. 130 cm,
które są swoistą kolumnadą, wytyczającą ceremonialny trakt.. W przeszłości było
ich 32. Obecnie część uległa zniszczeniu, a kilka z nich leży przewróconych na
poboczu grobli. Przewodnik podpowiada, że co roku przewracają je tutejsze
dzikie słonie, przychodzące na teren świątyni z gąszczu otaczającej dżungli. Jak
widać, słupki mają dość specyficzny kształt, przypominający wyglądem wielkiego,
kamiennego penisa. I nie jest to przypadkowe. Otóż, poza różnoraką symboliką
penisa w starożytnej sztuce, jego wizerunek miał duże znaczenie w sensie
religijnym. Dla starożytnych rzeźba penisa była obiektem apotropaicznym czyli
„odstraszającym zło”. Wierzyli, że wyobrażenia wielkiego przyrodzenia mogą
odpędzić złe duchy, dlatego się nimi otaczali. Produkowano lampki w kształcie penisów,
dzieciom zakładano naszyjniki-fallusy, umieszczano je na mozaikach przed
wejściem do domów, świątyń, albo stawiano jako hermy czyli architektoniczne elementy dekoracyjne
w formie
czworokątnego słupka, zwężającego się ku dołowi. I takie właśnie hermy, mające na celu pilnowanie świętej
drogi przed złymi duchami, umieszczono wzdłuż ceremonialnej grobli..
Spacerkiem
podążam na szarym końcu grupy, wykorzystując podczas fotografowania „bezludne”
plenery. Co jakiś czas przystaję, by uwiecznić kolejny zabytek. Teraz krótki
postój w połowie grobli. Po jej północnej
i południowej stronie widać
pozostałości dawnych galerii i dwóch kamiennych pawilonów.
Kawałek dalej,
po prawej stronie grobli, tuż przed murami III obudowy dostrzegam leżący na
ziemi fronton. Jest on jak widać poskładany
z piaskowcowych bloczków, lecz nie
wszystkie oryginalne elementy udało się odzyskać. Czeka go zatem dokładniejsza
renowacja.
Kiedy dochodzę
do końca grobli, wokół nie ma żywej duszy. Wszyscy pośpieszyli za przewodnikiem
w dalsze części świątyni.. Odwracam się
w stronę wschodniej gopury, skąd
przyszedłem i pstrykam jeszcze panoramę tej ceremonialnej alejki w tamtym
kierunku..
MURY III
(zewnętrznej) OBUDOWY
Dalszy odcinek
wędrówki wiedzie przez kolejny gopuram, zabudowany
w murach III zewnętrznej
obudowy głównego Sanktuarium. Mury III obudowy opasują pole prostokąta o bokach
110 m x 95 m. Pośrodku wschodniej i
zachodniej ściany zabudowano wejściowe gopuramy. Kamienny mur obudowy ponad 2–metrowej
wysokości, wykonany czerwonych laterytowych bloczków, nie oparł się upływowi
czasu oraz dewastacyjnej działalności człowieka. Został uszkodzony w dwóch
miejscach, na końcach bocznych skrzydeł wschodniego i zachodniego gopuramu.
Jak widać na
fotce poniżej, odrzwia wejściowe wschodniego gopuramu nie są zwieńczone
trójkątnym daszkiem frontonu. Fronton wschodniego gopuramu zdobiony ornamentem
przedstawiającym scenę z Ramajany,
w której
demon Rabana porywa żonę Ramy – Sitę, jest obecnie odrestaurowywany i
leży nieopodal na ziemi, na drewnianej palecie.
Fronton zachodniego gopuramu
znajduje się w Musée Guimet w Paryżu..
Wchodzę do
środka. Podobnie jak wszystkie wejściowe gopury
w Angkorskich świątyniach, także
i ta została zbudowana na planie krzyża. Czerwone laterytowe ściany, proste
sklepienia w formie nadproży i coś,
co od razu przyciąga wzrok wędrującego tędy
turysty.. W centralnym punkcie gopuramu ustawiono kwadratowy, kamienny
postument,
z ornamentem na bokach i wykutą pośrodku kwadratową dziurą.. Co to
takiego.??
Otóż, ów
kamienny blok z „dziurką” w środku to stylizowany wizerunek
Joni - indyjskiego
określenia żeńskich organów płciowych zarówno
w znaczeniu fizycznym (np. w
Kamasutrze), jak i w znaczeniu religijno-duchowym, jako symbol bogini Dewi,
źródła życia i całego wszechświata. Termin ten używany jest także w
najrozmaitszych znaczeniach przenośnych np. "łono",
"źródło", "naczynie", "początek" itp. Wizerunek
Joni od wieków wiąże się z symbolem żeńskiej mocy stwórczej, zatem Bantaey Srei
nie bez powodu nazwano Cytadelą Kobiet..
Jest jeszcze
jedna ciekawa rzecz w tym miejscu, często niezauważana przez wędrujących
turystów, a niezmiernie ważna dla językoznawców zajmujących się badaniem
starożytnego języka Khmerów.
Otóż, na kamiennych ościeżach otworów drzwiowych
gopuramu można dostrzec starożytny Khmerski tekst, zapisany drobnymi
„robaczkami”. Zawiera on historię rozbudowy świątyni i wprowadzania nowych elementów
np. wstawienia ceremonialnego lingamu Shivy w części południowej
i posągu
Vishnou w północnej.. Dzięki odkryciu tego unikatowego zapisu
i jego
przetłumaczeniu, udało się dokładnie poznać starożytny Khmerski alfabet, na
który olbrzymi wpływ miał sanskryt starożytnych
i średniowiecznych Indii.
Po krótkim
postoju we wnętrzu gopuramu przechodzę przez kamienne odrzwia, za mury III
obudowy. Większość obszaru otoczonego murami III obudowy zajmuje fosa,
podzielona na dwie części groblą od wschodu
i zachodu. Grobla prowadzi do murów
II obudowy i jest nieco krótsza od poprzedniej, jednak dużo szersza, a niecki
fosy zalegające po obydwu jej stronach, jak widać na fotce poniżej, są dosyć
głębokie. Grobla ciągnie się na długości ok. 40 metrów, a jej
szerokość wynosi ok.10 metrów. Środkiem ziemnej grobli ułożono kamienny chodnik
z laterytowych płyt o szerokości
3 metrów.
Przechodzę
kawałek na lewą i prawą stronę grobli, pstrykam parę fotek
i ruszam dalej…
MURY
II OBUDOWY
Szeroka,
czerwona grobla doprowadza pod kolejną wejściową bramę-gopurę, zabudowaną
pośrodku wschodniej ściany laterytowych murów
II obudowy.
Druga obudowa
zamyka murem obwód prostokąta o wymiarach
38 m x 42 m. Od wewnątrz, wzdłuż murów II obudowy,
zbudowano sześć podłużnych budynków z laterytowej cegły w formie aneksów.
Dawnej strop aneksów pokryty był kamiennymi dachówkami-kafelkami, które w
sposób naturalny zniknęły. Owe aneksy spełniały rolę galerii wypoczynkowych.
Rozmieszczono je na każdym boku obudowy: dwa najdłuższe na północnym i
południowym i po dwa mniejsze z każdego boku gopury zachodniej
i wschodniej.
Podobnie jak w murach poprzedniej obudowy, tak i tutaj zabudowano od strony
wschodniej i zachodniej dwa ozdobne, wejściowe
gopuramy. Za murami drugiej
obudowy znajduje się cel naszej wędrówki, serce świątyni Banteay Srei – główne
Sanktuarium, składające się z komory wejściowej (mandapa) i trzech wież, a
także dwóch budynków tradycyjnie nazywanych Bibliotekami. W przeszłości Sanktuarium
było ono otoczone murami I obudowy, po których pozostały tylko nikłe ślady..
Ale to za chwilkę.. Teraz podchodzę pod główną bramę wejściową, prowadzącą
do
środka. Gopuram w formie krzyża z głównym wejściem i bocznymi skrzydłami
galerii zachował się w dość dobrym stanie. Centralna cześć jest praktycznie
nienaruszona i obecnie przechodzi drobne renowacje. Częściowemu zawaleni uległa
górna ścianka nadproża lewej (południowej) galerii oraz sklepienia lewej i
prawej galerii. Warto tu na chwilę przystanąć, by podziwiać pięknie rzeźbione
frontony.
Aby dostać się
do centralnego Sanktuarium, trzeba przejść przez trzy kamienne portale,
zwieńczone pięknie rzeźbionymi frontonami, przedstawiającymi sceny z hinduskiej
mitologii. Świątynia Banteay Srei znana jest z zawiłości prezentowanych tutaj rzeźb.
Przekonamy się o tym, oglądając wewnętrzne Sanktuarium, jednak już teraz widać
niezwykły kunszt rzeźbiarzy oraz często niezrozumiałe dla przeciętnego turysty
mitologiczne sceny. Fronton nad pierwszymi odrzwiami prezentuje boga Śiwa,
siedzącego na głowie mitycznej istoty o nazwie Kala. Kala w hinduskiej
mitologii to uosobienie czasu, niszczące wszystko, Kala jest bogiem śmierci
czasem identyfikowany z innym bóstwem Yamą.
Kawałek dalej
kolejne kamienne odrzwia, z niemniej pięknie rzeźbionym frontonem i nadprożem,
wspartymi na dwóch parach bogato zdobionych kolumn..
Płaskorzeźba
wyryta na drugim frontonie ukazuje boginię Lakshmi, zwiastunkę szczęścia,
bogactwa i dobrobytu domowego, piękną żonę boga Wisznu. Ponad głową Lakshmi
wznoszą trąby dwa święte słonie. Symbolizują one imię i sławę związaną z
dobrami doczesnymi.
Idea przekazywana w tym kontekście oznacza, że człowiek nie
powinien zdobywać imienia i sławy jedynie w celu zaspokojenia swoich potrzeb
materialnych, ale należy dzielić się nimi, aby przynieść szczęście również
innym. U stóp wizerunku Lakshmi widnieje postać Garudy pół-człowieka, pół-orła,
mitycznego wierzchowca boga Wisznu.
I OBUDOWA
(wewnętrzna)
Po
półgodzinnej wędrówce przez świątynne sektory od momentu wyruszenia z parkingu,
wkraczam do serca świątyni Banteay Srei, gdzie zbudowano centralne Sanktuarium.
Dawniej miejsce to otoczone było 2-metrowym murem, wykonanym z czerwonych
laterytowych bloczków, podobnym do murów III i II obudowy. Mur ten wygradzał
pole kwadratu
o bokach 24 x 24
m. Niestety ściana I wewnętrznej obudowy na przestrzeni
stuleci się rozpadła. Praktycznie pozostały po niej tylko fragmenty murów przyziemia
oraz wejściowa gopura po wschodniej stronie i murowana kapliczka po zachodniej
stronie. Nie mury tu jednak najważniejsze..
Na obszarze centralnego sektora,
wyznaczonego nieistniejącymi ścianami
I obudowy, ostały się piękne, niezwykłe i
bardziej bajkowe niźli realistyczne budowle.. Powierzchnię 576 metrów kwadratowych
zajmują dwa budynki zwane Bibliotekami – jeden w narożniku
południowo-wschodnim, drugi
w północno-wschodnim, zaś pośrodku na kamiennej
platformie w kształcie litery T, wysokiej na 0.9 metra, ustawiono
centralne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej i trzech wież. I może
w natłoku oraz bogactwie wszelakich świątyń na terenie Angkoru, nie byłoby w
tym obiekcie nic szczególnego, gdyby nie dwa podstawowe fakty – miniaturowa
wielkość budowli i cudowny, niespotykany ornament, pokrywający
80% powierzchni
ścian…
Poniżej - Widok
z powietrza sektora I obudowy i centralnego Sanktuarium
Poniżej - Wschodni,
wejściowy gopuram, pozostałość murów I obudowy.
Centralny sektor
świątyni Banteay Srei to mały, kameralny obszar, przypominający wyglądem jakiś
kaprys architekta, który zaprojektował
to miejsce bardziej dla hobbitów,
aniżeli dla ludzi.. Kiedy wkracza się pomiędzy „niewymiarowe” budowle, wszystko wygląda niczym zaczarowana kraina. Dekoracje i ornamenty rzeźbione w różowo-czerwonym piaskowcu,
pokrywają ściany jak gobelin. W 2010 roku po kilku latach renowacji sektor I
obudowy został udostępniony ponownie zwiedzającym, ale wewnętrzne budynki
świątynne są odgrodzone linami i bezpośrednio niedostępne, zatem obejdziemy je
dookoła fotografując wszystko po kolei.. Myślę, że słowa nie przekonają
czytelnika, proponuję zatem zagłębić się wraz ze mną
w świątynne alejki, a
szkło obiektywu niech opowie dalszą część wędrówki...
Poniżej - Wschodnia
gopura wprowadzająca do centralnego Sanktuarium. Po bokach widoczne budynki
Bibliotek.
Na bogato
rzeźbionym frontonie wschodniej gopury, przedstawiono płaskorzeźbę tańczącego
boga Śiwa Nataraja. Hinduski bóg Śiwa unosi rytmicznie nogi i 10 ramion,
wykonując swój boski taniec, by zniszczyć stary, zmęczony wszechświat i
rozpocząć proces tworzenia nowego świata.
Poniżej
wizerunku boga Śiwa, belka nadproża niezwykle bogato zdobiona roślinnym
ornamentem.
Wiele
ciekawych i nie do końca wyjaśnionych elementów zawierają mury tej świątyni.
Kilka zdarzeń związanych z Banteay Srei ma tło wręcz kryminalne.. Wędrując
wokół centralnego sektora i podziwiając poszczególne budowle, postaram się o tym
wszystkim opowiedzieć. Zatem ruszamy na spacerek wokół głównego Sanktuarium..
Już na samym
początku, nieopodal wschodniej gopury znajduje się coś interesującego. Na
laterytowym podłożu ułożono niewysoki cokół
z piaskowca, na którym widnieje
dziwna, leżąca postać jakiegoś zwierzaka.. Widać 4 nogi, ogon i zdeformowany
pysk. Całość od góry wygląda, jakby ktoś przeciął go wzdłuż ostrym mieczem. Jak
się okazuje, jest to posąg dzika.
Co ma wspólnego dzik z Khmerską, hinduistyczną
świątynią ??..
Hmm... wątków religijnych i kulturowych wyjaśniających
umiejscowienie tutaj rzeźby dzika jest kilka..
Dzik zwany w
języku khmerskim - Varaha, to jedno z dziesięciu głównych wcieleń (awatarów)
boga Wisznu, a jak się niebawem okaże, północna część świątynnych budowli, poświęcona
jest właśnie temu bogu. W hinduskiej mitologii czytamy - .. „Kiedy demon
Hiranjaksza pogrążył świat w odmętach kosmicznego oceanu, Wisznu pod postacią
dzika wydobył ziemię z jego dna na własnym kle, zaś podstępnego demona
zgładził.
Dzik w
pradawnych kultach kojarzony był także z mężem Ziemi, który ją orze i zapładnia
swymi kłami. Jest panem deszczu, zaś jego kły to błyskawice. Stanowił dar dla swej
żony - Ziemi, dlatego też Varahę utożsamia się
z ofiarą. Do dziś zresztą jest
zwierzęciem poświęcanym bóstwom żeńskim.
I tutaj kolejny raz mamy nawiązanie do
określania Banteay Srei jako Cytadeli Kobiet.
Jest jeszcze
jedno przypuszczenie naukowców badających historię tej świątyni, co do
wizerunku owego dzika. Otóż, prawdopodobnie jest to rodzaj podpisu lub pieczęci
budowniczego świątyni Banteay Srei – wspomnianego już dworzanina Yajnavaraha,
ponieważ w Khmerskim języku Yajna-varaha znaczy po prostu Dzik ofiarny.
Roztrząsając w
myślach zawiłości hinduskiej mitologii, kieruję się za znakami wskazującymi właściwy
kierunek zwiedzania. Obchodzę centralny kompleks z prawej, północnej strony i
spoglądam wokół.. Od razu rzuca się w oczy miniaturowy wymiar świątyni.
Proporcje Banteay Srei uchwycone
w kamieniu pozostają do dzisiaj niewyjaśnione
i zadziwiają każdego, kto tutaj zawita. Ten rodzaj architektonicznego
"widzimisię", gdzie wspaniałe
i obfite detale są bardziej imponujące
niż cała bryła świątyni, oddziałuje na wyobraźnię, niczym bajkowe ryciny
opowiadań braci Grimm.
Wszystkie budynki są tutaj
niewielkie i co zgoła niezwykłe, zbudowane
z różowego piaskowca o przepięknym, czerwonym
odcieniu. Wejścia do Sanktuarium są niskie i wąskie, Biblioteki również
zbudowano w tej samej, zmniejszonej skali. Miniaturowe dziedzińce odznaczają
się doskonałością proporcji. I choć jest to
zasadnicza prawda, że peryferyjne sanktuaria nigdy nie osiągną wielkości
świątyń kapitałowych, to tutaj standardy zostały
„zniekształcone” do tego stopnia, że nawet kapłani mogli wejść do wnętrza
świątynnych kaplic jedynie pełzając, bo wejścia są zbyt małe.
Poniżej – boczne
wejście do wschodniego gopuramu z ozdobnymi podwójnymi kolumnami i pięknym
portykiem przedstawiającym wizerunek boga Śiwy, otoczony ornamentem roślinnym..

BIBLIOTEKI
Najbliżej
wschodniej ściany nieistniejących murów I obudowy, w północnym i południowym
narożniku zbudowano dwie Biblioteki otwarte na zachód. Długie elewacje wykonano
z laterytowej cegły i piaskowca. Każda Biblioteka ma dwa frontony, jeden od
strony wschodniej i jeden od zachodniej. Według Maurice Glaize:
- .. „Cztery
frontony Bibliotek, to prace na najwyższym poziomie. Pokazują prawdziwy kunszt
modelowania oraz umiejętne połączenie stylizacji
i realizmu "..
Dochodzę do
pierwszej z Bibliotek. Podczas zwiedzania
wcześniejszych khmerskich świątyń sporo pisałem o ich dość tajemniczym
przeznaczeniu. Otóż, owe struktury powszechnie znane jako "biblioteki" są wspólną cechą
architektoniczną khmerskich świątyń, lecz ich prawdziwy cel pozostaje nieznany.
Jedno jest pewne, że nie wypożyczano w nich książek... Najprawdopodobniej
funkcjonowały one jako sanktuaria religijne,
a nie jako repozytoria rękopisów. Wolnostojące budynki były zazwyczaj
umieszczane parami, po obu stronach wejścia do głównego kompleksu świątyni..
BIBLIOTEKA
PÓŁNOCNA
(wschodni
fronton)
Obydwa
frontony biblioteki zainspirowane są mitologiczną legendą, związaną z bogiem Kryszną
(wcieleniem boga Wisznu)..
Wschodni fronton
Północnej Biblioteki pokazuje siedzącego na trójgłowym słoniu, władcę deszczu i
burz, boga nieba Indra, który zsyła ulewny deszcz, by ugasić pożar lasu
Khandava. Jak mówi legenda, las zapalił bóg ognia Agni w celu zabicia króla Nag
– Takshaka, mieszkającego w owym lesie.
Król Takshaka jako przyjaciel boga
Indra zostaje przez niego uratowany.
Poniżej –
Indra na trójgłowym słoniu, zsyłający deszcz..
W hinduskim
eposie Mahābhāratan można także przeczytać, że bóg Kryszna oraz jeden z braci
Pandawów o imieniu Arjuna pomagają bogu Agni, wystrzeliwując grad strzał, które
mają blokować deszcz zesłany przez Indra. Widać to doskonale na tej misternej
płaskorzeźbie. Scena przedstawia także ucieczkę zwierząt z płonącego lasu.
Na fasadzie
Biblioteki, poniżej pięknie rzeźbionego frontonu, można podziwiać nie mniej
piękne drzwi z bogatym reliefem na belce nadproża oraz bocznymi kolumnami,
pokrytymi gobelinowym wzorem..
Dekoracje i
architektoniczne elementy w Banteay Srei są rzeczą dość niezwykłą nie tylko pod
kątem pięknych rzeźbień. Część nadproży, drzwi czy okien to architektoniczna
mistyfikacja. Niektóre nadproża służą normalnemu celowi strukturalnemu czyli
utrzymaniu ciężaru konstrukcji nośnej, podczas gdy inne są wyłącznie do celów
dekoracyjnych. Podobnie ma się rzecz
z ozdobnymi kolumnami, które niczego nie
podtrzymują, fałszywymi drzwiami, które nie da się otworzyć (no chyba, że
dynamitem
) oraz fałszywymi, ślepymi oknami,
przez które nikt nie wyjrzy. Jednak wszystkie te architektoniczne elementy tak
misternie i dokładnie wykonano,
że mistyfikacja często trudna jest do wykrycia..
Poniżej –
„ślepe” drzwi i „fałszywe” kolumny na wschodnim frontonie Północnej Biblioteki.
CZARNY
i BIAŁY CHARAKTER
czyli
ODNOWICIEL i SPEKULANT
Ruszam dalej..
Kiedy obejdę budynek Biblioteki dookoła, opowiem o drugim, zachodnim frontonie
tej budowli, niemniej pięknym i także ukazującym sceny z mitologii hinduskiej.
Wspominałem już, że z historią odkrycia świątyni wiąże się kilka nazwisk.
Dokończę zatem moją opowieść o dwóch Francuzach, postaciach ściśle związanych z
Banteay Srei, jednak postrzeganych w skrajnie odmiennych wizerunkach.
BIAŁY
CHARAKTER
Kurator
Angkoru
Pierwszy z
nich to przedstawiony na początku mojej opowieści Henri Marchal – ojciec
odbudowy świątyni Banteay Srei, Kurator Angkoru, który poświecił 40 lat życia
na badania, dokumentację i renowację zabytków
w Angkorze..
Kiedy 54 letni
Henri Marchal, członek EFEO (Francuskiej Szkoły Dalekiego Wschodu) został
wysłany w 1930 roku do Indonezji na wyspę Javę,
aby zapoznać się z efektami i
techniką prac holenderskich archeologów, którzy na początku XX wieku prowadzili
odbudowę buddyjskiej świątyni
w Borobudur metodą Anastyloza, jeszcze nikt nie
przypuszczał,
że późniejsze prace Marchala przy rekonstrukcji Banteay Srei
dadzą tak wspaniałe efekty z wykorzystaniem tej techniki. Po nabraniu
doświadczenia
i powrocie z Javy końcem 1930 roku, Marchal postanawia zastosować
metodę Anastyloza po raz pierwszy w Angkorze, właśnie w świątyni Banteay Srei.
Prace trwają prawie 6 lat, na przełomie 1931/36 roku.
Poniżej -
rozpoczęcie prac nad rekonstrukcją Banteay Srei 1930 rok. fot.archiwum EFEO
Henri Marchal
podejmuje się niezwykłego i trudnego dzieła jak na owe czasy, wykonując
niesamowitą, wręcz tytaniczną pracę. Budynki pierwszej obudowy zostają poddane
pełnej Anastylozie. Świątynia jest rozłożona kamień po kamieniu, a następnie
ponownie złożona i odrestaurowana
w każdym szczególe do pierwotnego stanu.
Dzięki stosunkowo niewielkim gabarytom świątyni i temu, że została ona zbudowana
z małych, bogato rzeźbionych bloków twardego piaskowca, które świetnie się
zachowały, łatwiej było je dopasować i ułożyć w pierwotne miejsca, podobnie jak
układa się puzzle. Odbudowa przynosi niesamowite efekty i zostaje jednogłośnie
okrzyknięta sukcesem. W następnych latach tę samą technikę zastosowano przy
rekonstrukcji świątyni Bayon, o której pisałem
w poprzednich relacjach..
Kiedy
rozglądam się wokół, widać jak tytaniczną pracę wykonał Marchal. Zostawił dla
potomnych arcydzieło w niemal oryginalnym stanie.
Chodząc wśród świątynnych
murów czuje się pasję i serce, jakie ten francuski „odnowiciel” włożył w „zmartwychwstanie”
Banteay Srei,
co zasługuje na najwyższe uznanie. W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej
świątyni Bożej" i jak określiłem w tytule,
to mój „biały charakter”.. Jest
też „czarny charakter” związany z historią świątyni Banteay Srei, o którym
teraz opowiem..
CZARNY
CHARAKTER
Szabrownik-arystokrata
Po odkryciu
Banteay Srey w 1914 roku przez francuskiego porucznika Marec, świątynia stała
przez niemal 10 lat zupełnie nietknięta ludzką ręką
nie licząc szabrowników,
którzy mogli tutaj bezkarnie plądrować i wyrządzać ogromne straty. Właśnie owe
grabieże spowodowały, że postanowiono zająć się świątynią i podjąć próbę jej
uratowania. Większość tych kradzieży przeszła bez echa, jednak pewne wydarzenie
wywołało spore zamieszanie na salonach francuskiej arystokracji.. Co stało się
powodem takiego rozgłosu ??.. Otóż, najsłynniejszym złodziejem w historii
Angkoru został nie kto inny, jak światowej sławy pisarz, autor fundamentalnej
historii sztuki, pierwszy Minister Kultury Francji w rządzie de Gaulle’a –
Georges Andre Malraux.
Historia,
którą teraz opowiem, mogłaby śmiało posłużyć za scenariusz filmu
awanturniczo-przygodowego, zatem jeśli lubicie takie klimaty to posłuchajcie.
W szary,
jesienny poranek z portu w Marsylii wypływa statek, na którego burcie widnieje
napis – „The Angkor”. Jest 13 październik i w dodatku piątek 1923 roku. Jak się
potem okaże, będzie to pechowa data dla dwojga młodych Francuzów, pasażerów
tegoż statku. Główni bohaterowie opowieści – 22-letni intelektualista Andre
Malraux oraz jego 21-letnia żona Clara Goldschmidt wyruszają w rejs do
Indochin. Dwójka młodych kochanków marzy o poszukiwaniu skarbów. On -
awanturnik i poszukiwacz przygód, początkujący pisarz wkraczający w świat
paryskiej bohemy, pochodzący
z zamożnej francuskiej rodziny, Ona - obywatelka
niemiecka pochodząca
z zamożnej żydowskiej rodziny. Od dwóch lat są
małżeństwem.
Pomimo zamożności obydwu rodzin i dość znacznego spadku, jaki
wniosła
w posagu Clara, nowożeńcy są bez grosza przy duszy. Dwa lata bohemy
Paryża, beztroskie bytowanie w literackich kręgach awangardowych, wojaże po
Europie oraz utrata na giełdzie ostatnich oszczędności w meksykańskich
papierach wartościowych z powodu spadku ich wartości powodują,
iż majątek
małżeństwa Malraux topnieje jak śnieg na wiosnę.. Clara nie może już liczyć na
wsparcie rodziny, Andre nie napisał jeszcze swojej pierwszej powieści. Jednym
słowem klęska...
Poniżej –
małżeństwo Andre Malraux i Clara Goldschmidt 1923 rok.
Pewnego dnia
Malraux czyta w jednym z biuletynów archeologicznych,
o odkrytych w rejonie
Angkoru świątyniach khmerskich. Małżonkowie odwiedzają Muzeum Guimet w Paryżu, posiadające
jedną z największych kolekcji sztuki azjatyckiej poza Azją. Andre zakochuje się
w Khmerskiej sztuce, ale nic nie wie o Kambodży. W jego głowie rodzi się pewien
plan.
Na kilka tygodni przed podróżą, André wyjaśnia zamysł swojej żonie Clarze:
.. „Od Syjamu do Kambodży przez góry Dangrek i
dalej wzdłuż królewskiej drogi prowadzącej na Angkor. Tam odkryto wspaniałe
świątynie, które zostały zidentyfikowane i opisane, ale są na pewno inne, nadal
nieodkryte... Odnajdziemy jakąś małą świątynię w Kambodży, zabierzemy kilka
posągów, sprzedamy w Ameryce, co pozwoli nam żyć dostatnio i spokojnie przez
kilka lat. "..
Po tak nakreślonym planie, chęć zysku i zarobienia
pieniędzy, skłania nowożeńców-szabrowników do spenetrowania zapomnianych khmerskich
świątyń, w nadziei na zdobycie przedmiotów i dzieł sztuki, które mogliby
sprzedać z dużym zyskiem kolekcjonerom. Młode małżeństwo Malraux rusza statkiem
w rejs do Kambodży 13 października 1923 roku. Andre w swoim dość ciężkim bagażu
wiezie trochę ciuchów, książkę francuskiego pisarza-podróżnika Pierre Loti
„Pielgrzymka do Angkoru” oraz .....kilkanaście ręcznych pił do metalu, dłuta i
młotki kamieniarskie. Posiada też fałszywe pozwolenie od władz kolonialnych na
misję, w czasie której miałby możliwość zrobienia badań w Kambodży. Ten młody
awanturnik jest także do pewnego stopnia przezorny. Przed wyjazdem nawiązuje
kontakt
z bogatymi amerykańskimi i niemieckimi kolekcjonerami sztuki, którzy są
zainteresowani „wieloma posągami Khmerów ...". Podróż trwa 29 dni.
W końcu
młodzi Malrauxowie dopływają do Wietnamu i w Hanoi nawiązują pierwsze kontakty
we Francuskiej Szkole Dalekiego Wschodu (EFEO),
która kieruje wykopaliskami w
całej francuskiej części Indochin.
SZABROWNIKU
DO DZIEŁA..!!!
Z Hanoi Andre
Malraux jedzie do Sajgonu. Tam odnajduje przyjaciela
z dzieciństwa, Louisa
Chevassona, któremu przedstawia swój zamysł
i związane z tym zyski. Chevasson zgadza
się na udział w wyprawie.
Tym razem wszystko jest gotowe.
Poniżej –
Malraux i Chevasson 1923 rok.
Ekipa
szabrowników rozpoczyna swą przygodę: wypływają łodzią na nurty Mekongu i przez
Phnom Penh, jezioro Tonle Sap pojawiają się w Siem Reap, w pobliżu świątyń
Angkoru.
Malraux z fałszywym zleceniem misji śpieszy na
spotkanie
z przedstawicielem kolonialnej administracji. Tam powołując się na
Ministerstwo Kultury i badanie historycznych zabytków, kładzie nacisk na
spenetrowanie mało znanej w ówczesnym czasie świątyni Banteay Srei. Położona z
dala od siedlisk ludzkich i dostępnych tras, wydaje się ona być znakomitym
miejscem na dokonanie grabieży. Malrauxowi udaje się zdobyć zaufanie
tamtejszych władz kolonialnych i po paru dniach cała trójka wyrusza z Siem Reap
w kierunku Banteay Srei. Dwa kolejne dni to trudny
i bolesny marsz przez tropikalny
las, a ja jadąc autokarem tą samą trasą przez godzinę, narzekałem na wyboje i
kurz na drodze..
.
Woły ciągną rydwan z
podróżnikami i sprzętem. Co pewien czas grupa zatrzymuje się na odpoczynek.
Tropikalna dżungla nie daje się łatwo pokonać. Natrafiają na bagnisty teren i
rozlewiska po obfitych opadach deszczu.
Zielona ściana
dżungli niczym barykada, skutecznie utrudnia przejazd wozów. Wynajęci Khmerscy
przewodnicy wycinają co jakiś czas drogę maczetami...
Clara Malraux
w swoich wspomnieniach pisze .. "Twierdza
dziewic" jest niezwykła, piękne
wizerunki bogiń Apasara i delikatnie płaskorzeźby rzeźbione w różowym piaskowcu,
robią niesamowite wrażenie…”
Mały zespół szabrowników
wkracza do świątyni. Dwa dni ciężkiej pracy
i gorączkowego podniecenia, aby
wyrwać kawałek wieczności z tej nierealnej budowli. Strach przed
zdemaskowaniem. Ciepły deszcz, komary
i arachnofobia Andre, który panicznie boi
się pająków.. Kamień jest odporny. Piły do metalu się łamią. W ruch idą dłuta i
młotki.. Wreszcie na trzeci dzień, po bambusowych prowadnicach ładują kilkanaście
dużych fragmentów subtelnych płaskorzeźb, o niezwykle skomplikowanej
i
wyszukanej kompozycji, w tym siedem cennych rzeźb hinduskich bóstw oraz mnóstwo
rzeźbionych kamieni na tzw. oxcarts – dwukołowe wózki zaprzężone w woły..
Ruszają w drogę powrotną docierając do Siem Reap
i dalej łodzią w kierunku Phnom
Penh..
Pod osłoną
nocy, 23 grudnia trójka młodych, wyczerpanych szabrowników przypływa łodzią,
załadowaną kilkuset kilogramowym ładunkiem kamiennych reliefów, do nabrzeży
portu w Phnom Penh. Ale tutaj czeka już na nich policja i raczej nie po to, by
życzyć im Wesołych Świąt... Na trop kradzieży wpadł nie kto inny, jak
wspomniany wcześniej kurator Angkoru – Henri Marchal. Przyciśnięci przez
policję Khmerscy przewodnicy, uczestniczący
w wyprawie, „wyśpiewują” wszystko
jak na spowiedzi..
Zadenuncjowany Malraux zostaje zatrzymany wraz
żoną Clarą
i przyjacielem Louisem Chevassonem, kilka minut po północy 24
grudnia 1923 roku przez francuskie władze kolonialne. Policja odnajduje na ich
łodzi cały 800 kilogramowy ładunek i przejmuje go jako materiał dowodowy. Andre,
Clara i ich przyjaciel Louis, zostają uwięzieni w areszcie domowym,
w hotelu „Manolis”
- najlepszym hotelu w Phnom Penh. Będą tutaj przetrzymywani przez kilka
miesięcy do rozprawy. W lipcu 1924 roku Trybunał Karny Phnom Penh, wydaje wyrok
wobec trzech poszukiwaczy przygód. Za kradzież i bezprawne wywiezienie zabytków
z obszaru Angkoru, André Malraux zostaje skazany na 3 lata więzienia a jego
przyjaciel Louis na
18 miesięcy. Clara jest zwolniona na podstawie dość prozaicznego
orzeczenia tamtejszego sądu, że "kobieta musi zawsze i wszędzie przestrzegać
woli jej męża..." Niezłe uzasadnienie..
.
Clara wraca do
Francji. Głucha na rady swojej rodziny, która podpowiada jej, by rozwiodła się
ze skazanym Andre, zaczyna walkę o jego uwolnienie. Odnajduje wpływowych
przyjaciół, wybitnych ludzi kultury oraz paryskich intelektualistów. Dzięki jej
interwencji 6 września 1924 roku do sądu Phnom Penh wpływa petycja o uwolnienie
Malrauxa, podpisana przez 27 paryskich intelektualistów. W październiku Sąd
rozpatruje apelację, zalicza rok więzienia na poczet kary i zmniejsza wyrok na
kolejny rok w zawieszeniu. Złagodzenie kary obejmuje także jego przyjaciela
Louisa. Pod koniec listopada Malraux i Chevasson odzyskują wolność. Andre Malraux
wraca łodzią do Marsylii, Louis Chevasson do Sajgonu, a kamienne reliefy i
rzeźby (które tak faktycznie nigdy nie opuściły Kambodży) powracają do świątyni
Banteay Srei, skąd zostały skradzione.. Po powrocie do Paryża młody Malraux
postanawia opisać swoja historię. Jako początkujący pisarz, w dość niezręcznym
stylu powoli konwertuje swe realne przygody w powieść.
Pięć lat później, w roku
1930 świat dowiaduje się o tej historii, z wydanej książki pt. „La voie royale”
– Droga Królewska, która staje się pierwszym sukcesem literackim pisarza–złodzieja
khmerskich antyków. Jest to opowieść o charakterze thrillera przygodowego z
wątkiem autobiograficznym,
a przede wszystkim refleksja nad samym sobą, walka z wyzwaniami
i czyhającą
śmiercią, przeplatana dawką erotyczną, historia mężczyzny ściganego przez jego
przeznaczenie... Konieeecc…
Poniżej -
Andre Malraux francuski złodziej-arystokrata oraz książka o jego przygodach w
Kambodży – „Droga Królewska”..
Przyjaciele z
mojej grupy już dawno gdzieś się rozpierzchli po świątynnych rewirach, trzeba
zatem wydłużyć krok.. Wędruję wzdłuż północnej ściany
I obudowy. Jak widać
tutaj doskonale, został po niej tylko półmetrowej wysokości murek przyziemia.
Reszta ściany zbudowana z laterytowej cegły, zawaliła się i rozpadła na
przestrzeni wieków. Wzdłuż krawędzi murku władze ochrony zabytków Angkoru w
2010 roku wygrodziły linami sektor centralnego Sanktuarium i Bibliotek, z
zakazem wejścia pomiędzy te budowle.
Przechodząc
wzdłuż północnej ściany świątynnego sektora, podziwiam piękny budynek Północnej
Biblioteki i głównego Sanktuarium oraz stojące obok wspaniałe, stylowe
khmerskie wieże.
Poniżej - z
lewej Biblioteka Północna, pośrodku w głębi budynek centralnego Sanktuarium, po
prawej trzy wieże stojące w jednej linii na osi pn-pd.
BIBLIOTEKA
PÓŁNOCNA
(zachodni
fronton)
Na początek
sfotografuję budynek Północnej Biblioteki i opowiem o drugim, zachodnim
frontonie umieszczonym nad wnęką wejściową.. Od tej strony widać bardzo dobrze
laterytowe ściany biblioteki, wykonane z czerwonych bloczków oraz dwuspadowy, ozdobny dach pokryty kamiennymi kafelkami..
Największe
wrażenie na zwiedzającym wywierają niezwykłe, rzeźbione frontony. Podobnie jak
to miało miejsce od wschodu, zachodni fronton Biblioteki także jest
niezaprzeczalnym dziełem kamieniarskiej sztuki. Kamienny relief nad otworem
wejściowym przedstawia scenę zabójstwa władcy Kansa przez boga Krysznę
(wcielenie boga Wisznu).
Mitologia
hinduska tak przedstawia tę historię..
Kansa był
władcą tyranem z klanu Yadava, władającym królestwem ze stolicą w Mathurze. Był
bratem Devaki, matki boga Kryszny. Kansa urodził się jako syn króla Ugraseny i
królowej Padmavati. Z powodów ambicjonalnych i za radą swojego osobistego powiernika
Banasury, Kansa postanowił obalić swego ojca i ogłosić się Królem Mathury. Pewnego
dnia niebiański głos prorokował, że ósmy syn Devaki przyjdzie go zabić. Z tego
powodu uwięził on Devaki i jej męża Vasudevę oraz zabił wszystkie dzieci;
jednak ósmy syn, Kryszna, awatar boga Wisznu, został przewieziony potajemnie do
Gokul, gdzie dorastał pod opieką Nanda, szefa pasterzy. Kansa posłał wiele
demonów, aby zabić Krysznę, jednak ten zabił demony. W końcu Kryszna przybył do
Mathury i zabił swojego wuja Kanse, co przedstawia rzeźbiony relief, widoczny
na fotce poniżej.
CENTRALNE
SANKTUARIUM - MANDAPA
Druga budowla
widoczna z tego miejsca, to podłużny budynek centralnego Sanktuarium zwany
Mandapa. Ta centralna budowla wraz z trzema sąsiednimi wieżami stoi na
kamiennej platformie w kształcie litery T, której wysokość wynosi 90 cm.. Główne wejście do
Sanktuarium znajduje się po wschodniej stronie i przed drzwi o wysokości 1,08 metra, prowadzi do
widocznej na fotkach poniżej Mandapy ze wspornikową konstrukcją stropu, a
następnie przez krótki korytarz do trzech wież na zachodzie. Mandapa posiada
dwa boczne wyjścia na północ i południe.
Już z oddali
widać dziwne, kamienne posągi, rozstawione wokół centralnego Sanktuarium. Każdą
sześciostopniową, miniaturową klatkę schodową, prowadzącą na kamienną platformę,
strzeże para posągów. Przedstawiają one, klęczące na lewym kolanie ludzkie
postacie z głowami zwierząt.. Zadanie owych figur, stojących przed drzwiami
ważnych budynków i witryn Angkoru, to nie tylko koncepcja strażnika, to także
pojęcie Boga jako anioła stróża. W przypadku tutejszych figur mają one ludzki
korpus, lecz głowy małp i orłów ze stożkowymi nakryciami głowy. Większość z
nich to repliki, oryginały zostały skradzione, bądź usunięte do muzeów.
Niestety, świątynia została dość znacznie spustoszona przez kradzieże i akty
wandalizmu.
Gdy pod koniec XX wieku usunięto niektóre fragmenty oryginalnej
rzeźby
i zastąpiono je replikami z betonu, szabrownicy wzięli się także do
atakowania replik.
TRZY
WIEŻE
Wędruję teraz
na północno-zachodnie naroże I obudowy.. Z tego miejsca doskonale prezentują
się 3 wieże głównego Sanktuarium.. Podniesione na platformie z piaskowca
niespełna metr ponad poziom dziedzińca, wydają się bardziej masywne i okazalsze
od pozostałych budowli.
Ustawiono je
obok siebie na osi północ-południe. Dwie wieże boczne mają wysokość 8m 34cm,
zaś wieża centralna ma 9m 80cm wysokości.. Jednak budynki świątyni Banteay Srei
wydają się być podzielone wzdłuż innej centralnej osi, przebiegającej ze
wschodu na zachód. I nie jest to podział architektoniczny czy wizerunkowy, a
raczej religijny. Skąd taka teza ??.
Otóż, jak się okaże po dokładniejszym
obejrzeniu naściennych reliefów oraz płaskorzeźb w całym centralnym sektorze
świątyni, budynki położone
na południe od osi wschód-zachód są poświęcone bogu
Śiwa, a te na północ od osi są poświęcone bogu Wisznu.
Sektor
centralnego Sanktuarium to najbardziej bogato zdobiona część świątyni.
Wizualnie, ozdobne rzeźby wydają się pokrywać niemal każdą dostępną
powierzchnię. Jednak nigdzie nie ma chaosu - profile są ostre,
a wszędzie widać
profesjonalny styl i technikę wykonania. Według architekta, archeologa i
pioniera badań Angkoru, francuskiego uczonego Maurice Glaize, świątynia Banteay
Srei to klejnot Khmerskiej sztuki architektonicznej i rzeźbiarskiej - .. „Biorąc pod uwagę bardzo szczególny urok
Banteay Srei - jej niezwykły stan zachowania i doskonałości oraz niemal
perfekcyjną technikę zdobniczą – można bez wahania nadać jej najwyższy
priorytet pośród wszystkich zabytków grupy Angkor….
W Banteay Srei - pisze Glaize - wykonana
praca zdobnicza bardziej przypomina sztukę złotniczą lub rzeźbienie w drewnie,
aniżeli rzeźby
w kamieniu.. ".
Kiedy zmieniam
obiektyw na nieco mocniejsze szkło, dostrzegam różnicę pomiędzy płaskorzeźbami.
Wiele nisz w ścianach zawiera rzeźby devata (bóstw męskich i kobiecych) lub
strażników dvarapalas (uzbrojonych opiekunów świątyni). Na bocznych ściankach,
po obydwu stronach „fałszywych” wejściowych drzwi, umieszczono płaskorzeźby
zarówno kobiet jak i mężczyzn, jednak jest tutaj zachowana pewna zasada..
DEVY,
DEVI – Strażnicy świątyni.
Wejść do
północnej i południowej wieży strzegą postacie kobiecych
bóstw – devi. Devi
stoją w ozdobnych niszach, mają nagie torsy, a w dłoni trzymają kwiat lotosu..
Ich włosy splecione w ozdobne fryzury i warkocze, są bogato zdobione. Długie
spódnice upięte na biodrach mają kształt dzwonu i noszą nazwę sampot. Biodra
kobiet zdobi misternie wykonany pas biodrowy, a ramiona i kostki drogocenna
biżuteria. Rzeźby wykonano
z bardzo wyraźnym naciskiem na wyrażenie kobiecości
oraz zmysłowości ciała.
Wejście do
wieży centralnej strzegą półnagie postacie młodych męskich bóstw - devy,
stojące także w ozdobnych niszach, z elegancko splecionymi włosami na głowie w
kształcie stożkowego koka. W prawej ręce trzymają bojową lancę, zaś w lewej
pączek lotosu.
ZACHODNIA
ŚCIANA
Wędruję teraz
na zachodnią ścianę centralnego sektora. Zachodnia ściana świątyni Banteay Srei
uległa z dużej mierze zniszczeniu. Po zachodniej gopurze, zabudowanej w
praktycznie nieistniejącej I obudowie murów, pozostała jedynie rozpadająca się
kamienna kapliczka z małymi odrzwiami
i kawałkiem ściany.
Po zachodniej
gopurze, zabudowanej w II obudowie murów, pozostał jedyny rzeźbiony fronton, wsparty
na fragmencie murów.
Przedstawia ciekawą płaskorzeźbę, inspirowaną historią z
eposu Ramajana. Ukazuje ona pojedynek dwóch braci, małpich książąt o imionach
Vali
i Sugriva oraz strzelającego z łuku Ramę.
W wyniku
kłótni zaistniałej pomiędzy braćmi, Sugriva wzywa Vali do walki. Powodem jest
żona Sugrivy – Ruma, która zostaje uwiedziona przez jego starszego brata. Gdy Vali
staje naprzeciw, by sprostać wyzwaniu, z lasu wyłania się Rama, wcielenie boga
Wisznu i strzela z łuku zza drzewa,
by zabić strzałą Vali.. Rama był
przyjacielem Sugrivy i chciał mu pomóc
w zemście za uwiedzenie żony. Relief
pokazuje braci Sugrivę i Vali stojących pośrodku naprzeciwko siebie. Po prawej
stronie - Rama napina swój łuk.
Po lewej stronie - Vali leży umierający w
ramionach innej małpy. Frontonu nie można było przez długi czas odnaleźć. Leżał
przewrócony gdzieś pod zwałami gruzu. Dopiero w 1930 roku podczas renowacji
świątyni przez ekipę francuskich archeologów, został odnaleziony, odrestaurowany
i ustawiony na swoim miejscu.
300
lat pomyłki..
Spoglądam na
zegarek. Mija właśnie godzina 13-ta. Do zbiórki przed wschodnim gopuramem mam
jeszcze 40 minut czasu. Wszyscy porozłazili się po świątynnym kompleksie i
praktycznie zostałem sam. Do pewnego momentu widziałem mojego przyjaciela
Jorgusia, uwijającego się pośród ruin z kamerą, lecz i on gdzieś przepadł. Czas
więc na krótki postój i łyczek mineralki, a w międzyczasie opowiem o jeszcze
jednej historii, związanej z tą świątynią..
Na początku
relacji, kiedy opisywałem powstanie i dzieje świątyni Banteay Srei, podałem
datę jej budowy – rok 967 n.e., jednak do roku 1936 zakładano, że jest ona o
około 300 lat młodsza i pochodzi z początku XIV wieku. Kiedy latem 1936 roku
francuscy archeolodzy z EFEO natrafili
we wschodniej gopurze IV obudowy
świątyni na fundacyjną, kamienną stelę, prawdziwa data powstania Banteay Srei
stała się udokumentowanym faktem. Napisy na steli podawały dokładną datę
konsekracji świątyni:
22 kwietnia 967
roku n.e., w ostatnim roku panowania króla Rajendravarmana II. Tekst steli
zawierał m.in: pochwałę króla
Dżajawarmana V i jego "guru", bramina Yajnavaraha, który założył
Banteay Srei ze swoim młodszym bratem, wznosząc lingam Shivy Shri
Tribhuvanamahesvara w centralnym Sanktuarium..
Odkrycie wywołało prawdziwą burzę wśród archeologów, a zarazem okryło
wstydem poprzednich badaczy, którzy pomylili się z datowaniem zabytku
aż o 300
lat !!!. Banteay Srei nie
jest jedyną świątynią khmerską wzbudzającą kontrowersje, jednakże do tej pory w
żadnym sporze nie pojawiły się tak wielkie dysproporcje czasowe jak w przypadku
Banteay Srei..
No to idziemy
dalej.. Przechodzę wzdłuż lin odgradzających sektor centralnego Sanktuarium w
kierunku południowo-zachodniego narożnika..
Poniżej – widok
centralnego dziedzińca, pośrodku trzy wieże głównego Sanktuarium, z tyłu po
prawej budynek Południowej Biblioteki.
Zbliżenie- „ślepe”
wejścia do trzech wież oraz klatka schodowa pilnowana przez dwa posągi
kamiennych strażników..
Banteay Srei
to niemal „kieszonkowa” świątynia, misterne dzieło khmerskich rzeźbiarzy. Wielu
znawców twierdzi, że jest to najpiękniejsza świątynia
ze wszystkich zbudowanych
w tej epoce, i że właśnie tutaj znajdują się najwspanialsze dekoracje ścienne,
jakie kiedykolwiek powstały na świecie. Banteay Srei jest świątynią jedyną w
swoim rodzaju, w całej architekturze khmerskiej nie znajdziemy niczego, co by
dorównało tym uroczym, miniaturowym budynkom. Panuje tutaj cisza, spokój i
kameralny klimat.
Nie ma tu nic z atmosfery wielkiej twierdzy Angkor Wat,
wizerunkowego kompleksu Angkor Thom czy tajemniczej, zatopionej w objęciach
zielonej dżungli Ta Prohm. Nie ma nic z atmosfery wojen, podbojów i
wielowiekowej walki o zachowanie potęgi Angkoru. Jest esencja piękna, bezmiar
kunsztu
i nuta bajkowości..
Centralne
Sanktuarium MANDAPA – strona południowa
Ruszam powoli
w kierunku wschodniego gopuramu, wzdłuż zachodniej krawędzi przyziemnych murów
I obudowy.. Spoglądam na południową fasadę wież, za którymi w głębi małego dziedzińca
kryje się południowa ściana Mandapy, z posągami kamiennych strażników
pilnujących dostępu
do Sanktuarium..
Wokół tego
miniaturowego dziedzińca można dostrzec niemalże
wszystko, co
prezentowano w khmerskiej sztuce zdobniczej ówczesnych czasów. Ozdobne klatki
schodowe strzeżone przez kamiennych strażników
o ludzkim ciele i głowach orła,
małpy czy lwa, cudownie rzeźbione frontony nad wejściem do Sanktuarium,
ornamenty roślinne pokrywające jak gobelin ściany z czerwonego piaskowca,
płaskorzeźby devas przy wejściowych odrzwiach, posążki strażników dvarpala,
bogato zdobione nadproża, dwuspadowe ozdobne dachy, wnęki okienne z
tralkami oraz wąskie, ozdobne kolumny,
służące jako nośniki dla belek i nadproży, zwane colonette. Pełny przegląd
rzeźbiarskiego kunsztu architektonicznego.
KAMIENNI
STRAŻNICY
Zbliżenie na
kamienne posągi strażników pilnujących klatek schodowych. Postacie strażników
wykonane z różowego piaskowca, zastygły w pozycji klęczącej na lewym kolanie, z
rękami wspartymi na udach. Niektórym z figur, jak widać na fotkach poniżej,
brakuje kończyn. Posągi przedstawiono
w trzech wariantach – ludzkie korpusy z
głową małpy, orła i lwa.
Małpa jest odzwierciedleniem postaci króla małp
Hanumana, bohatera eposu Ramajany, oddanego sługi boga Rama (ósme wcielenie
boga Wisznu).
Orzeł to oczywiście wizerunek boskiej istoty zwanej Garuda – w
mitologii hinduskiej mityczny wierzchowiec boga Wisznu.
Wizerunek strażnika o
głowie lwa z opadającymi na ramiona lokami włosów to Narasinha, w hinduizmie
czwarte wcielenie boga Wisznu pojawiającego się pod postacią człowieka z głową
lwa..
BIBLIOTEKA
POŁUDNIOWA
Dochodzę do
południowo-wschodniego narożnika, centralnego sektora Sanktuarium. Tutaj
pozostała jeszcze jedna budowla do sfotografowania
i omówienia. Jest to
bliźniaczy budynek jednej z dwóch Bibliotek.
Bibliotekę na północnym krańcu już
omawiałem, czas na zatem na przedstawienie Biblioteki Południowej.
Boczne ściany
podłużnego budynku Biblioteki Południowej wykonano
z czerwonych, laterytowych
cegieł. Całość budowli wieńczy dwuspadowy, ozdobny dach, pokryty kamiennymi
kafelkami.. Podobnie jak w Bibliotece Północnej, także tutaj najbardziej
dekoracyjnym elementem są fasady. Wykonano je z czerwonego piaskowca.
Biblioteka zorientowana jest wejściem od zachodu, dlatego od wschodniej strony
wnęka drzwiowa jest „ślepa”, a kamienne drzwi są imitacją.
Ponad
nadprożem odrzwi wznosi się w górę pięknie rzeźbiony fronton,
na którego
powierzchni wykonano relief przedstawiający sceny z Ramajany. Obydwa frontony
Południowej Biblioteki – wschodni i zachodni,
poświęcone są bogu Śiwa.
Fronton od
strony wschodniej prezentuje trzy wyodrębnione poziomy. Najwyższy poziom
przedstawia boga Śiwę siedzącego na szczycie góry Kailasa, która jest jego mitologicznym
domem. Małżonką Śiwy, piękna bogini Parwati, siedzi mu kolanach i trzyma się
kurczowo jego tułowia.
Środkowy poziom ukazuje różne postacie, zamieszkujące
zbocza góry, ułożone w ścisłej hierarchii od góry do dołu. W najwyższym rzędzie
siedzą brodaci mędrcy i asceci, poniżej postacie mitologiczne o ludzkich
ciałach
i głowach zwierząt, a w dolnym rzędzie duże zwierzęta, w tym wiele
lwów. Na samym dole, pośrodku sceny stoi dziesięciogłowy demon Ravana.
Trzęsie
on swymi 20 ramiona podstawą góry, zwierzęta uciekają
w popłochu, a mędrcy się modlą
o ratunek do boga Śiwy. Według legendy, Śiwa za pomocą swojego boskiego palca
zatrzymał drżenie góry, wciskając demona Ravanę w głąb ziemi na 1000 lat.
Fronton na zachodzie
ma podobną, trzypoziomową konstrukcję i jest także zainspirowany historią boga
Śiwy siedzącego na szczycie góry Kailasa, zmieniają się tylko bohaterowie tej
opowieści. Tym razem bóg miłości Kama wystrzeliwuje z łuku miłosną strzałkę w
kierunku Śiwy, by ten „zainteresował się” siedzącą w pobliżu boginią Parvati.
Na zboczach góry widoczne są różne postacie, ułożone w ścisłej hierarchii od
góry do dołu. Tuż pod Śiwą siedzi grupa brodatych mędrców i ascetów, pod
którymi
z kolei widać mitologiczne istoty z ludzkimi ciałami i głowami
zwierząt. Najniższy poziom należy do zwykłych ludzi, którzy przesiadują z oswojonym
jeleniem i dużym łagodnym bykiem..
Kończy się
czas poświęcony na zwiedzanie tego niezwykłego miejsca.
Wokół nie ma już prawie
nikogo. W oddali widzę malutkie sylwetki ludzi
z mojej grupy, zmierzające w
kierunku wyjścia ze świątyni przy wschodnim gopuramie. Mam jeszcze 10 minut
czasu na dojście w miejsce zbiórki, zatem pora zwijać manele. Pstrykam ostatnie
fotki pięknego frontonu we wschodniej ścianie II obudowy i powolutku ruszam w
drogę powrotną..
Poniżej –
ozdobny wyjściowy portyk we wschodniej ścianie II obudowy
z frontonem zdobionym
motywami roślinnymi. Pośrodku malutki wizerunek boga Śiwy, który siedzi na
głowie bóstwa Kala, symbolizującego czas.
Kwadrans przed
godziną 14-tą, jako jeden z ostatnich, dochodzę
do zabudowań nowoczesnego Centrum
Informacji Turystycznej, usytuowanego nieopodal parkingów samochodowych. Mijam sklepiki
z żywnością i pamiątkami, kierując się w stronę kawiarni, gdzie wyznaczona
została zbiórka całej naszej ekipy.
Tutaj pod
zadaszonymi tarasami kawiarni czekają już wszyscy członkowie naszej grupy wraz
z przewodnikiem, popijając schłodzone napoje.. Zamawiam duże, zimne piwo i w
cieniu bambusowej wiaty, zajmuję miejsce pod podwieszonym u stropu
wentylatorem. Kojący chłód spływającego powietrza jest jak boski zefirek,
zesłany z góry przez dobrodusznego Wisznu.. Żyć nie umierać..
Po 20 minutach
odpoczynku nasz khmerski przewodnik daje znak do wyruszenia w dalszą trasę.. Na
dzisiejsze popołudnie mamy w planie jeszcze jedną kameralną świątynię o nazwie
Banteay Samre, którą zwiedzimy wracając w kierunku Angkoru.. Myślę, że będzie
nie mniej piękna co Banteay Srei, ale o tym w kolejnej części mojej fotorelacji
z zakurzonych, kambodżańskich szlaków… Hejjj...
KONIEC cz.IX
C.D.N..
CZ.IX
Klejnoty Khmerskiej sztuki ukryte w dżungli..
- Świątynia
BANTEAY SREIKlejnoty Khmerskiej sztuki ukryte w dżungli..
- Świątynia BANTEAY SAMRE
Zazwyczaj
przeraźliwa i natrętna melodyjka dolatująca każdego ranka
z budzika mojego
telefonu, tym razem zdawała się wybrzmiewać łagodniejszą i jakby nieco tęskną
nutą. Rozpoczynał się kolejny dzień wędrówki po Indochinach, będący jednak
ostatnią dobą pobytu na obszarze niezwykłego, średniowiecznego Imperium
Khmerów. Początkowo podczas odwiedzin pięknych, świątynnych kompleksów Angkoru,
często w wyniku obfitości zabytków, ich olbrzymiej wartości historycznej oraz
dużej ilości związanych z nimi faktów dziejowych, czułem się nieco zagubiony
i
przytłoczony rozmiarem potęgi Khmerskiego Imperium. Jak każdy, kto namiętnie
pasjonuje się geografią świata i historią dawnych cywilizacji, częstokroć
miewałem problem z opanowaniem emocji i skupieniem się na poszczególnych
detalach architektonicznych. Aparat fotograficzny rejestrował rzeczywistość,
umysł zagłębiał się w odległe, historyczne czasy, a wrażliwość duszy niejednokrotnie
ukazywała niewidzialne oblicze tej niezwykłej cywilizacji. Nawet w snach
przenosiłem się w dawne czasy epoki rozkwitu i upadku Khmerskiej potęgi. Kiedy w całym tym zachwycie nad architekturą, sztuką i kulturą
Khmerów umykały mym oczom drobne rzeźby czy misterne ornamenty wykute na
ścianach świątyń, będące efektem mozolnej pracy tysięcy rąk dawnych artystów,
niejednokrotnie zawracałem, by obiektywem aparatu uwiecznić to, czego umysł nie
zdążył zarejestrować. W czasie kilkudniowej wędrówki po Kambodży ujrzałem tyle
ciekawych obiektów, spotkałem tylu ciekawych ludzi i dotknąłem własnymi dłońmi
tak niezwykły kawałek khmerskiej historii, że mógłbym obdarować tym wszystkim parę
wędrówek po świecie. Jednak dopełnieniem pobytu na terenie dawnego Imperium
Khmerów miał być dzisiejszy dzień, w którym zaplanowaliśmy jeszcze zwiedzanie
dwóch niewielkich świątyń, ukrytych
w zielonych ostępach tropikalnej dżungli.
Stara maksyma powiadająca,
że ..”nie wszystko piękne, co duże..”, miała dzisiaj sprawdzić się w stu procentach… Owe świątynne obiekty w naszym grafiku to zbudowana
że ..”nie wszystko piękne, co duże..”, miała dzisiaj sprawdzić się w stu procentach… Owe świątynne obiekty w naszym grafiku to zbudowana
w X wieku z czerwonego
piaskowca Świątynia BANTEAY SREI zwana Twierdzą
Kobiet oraz o dwa wieki „młodsza”, hinduska Świątynia BANTEAY
SAMRE.
Kiedy przed wylotem
do Indochin rozmawiałem telefonicznie z pewnym starszym małżeństwem Polaków,
mieszkającym od kilkunastu lat
w Kambodży, usłyszałem od nich takie oto słowa:
- .. „ Angkor to kultowe i mistyczne miejsce, zwłaszcza dla buddystów, pełne świątyń, zabytków i arcydzieł architektury, przesycone religią buddyjską i hinduistyczną. To trzeba zobaczyć, by poczuć klimat dawnej khmerskiej metropolii. Gdy zaś będziesz chciał zrealizować dziecięce marzenia i zapragniesz przenieść się w bajkowe klimaty, jedź na północne obrzeża Angkoru w gęstwiny tropikalnego lasu. Tam w cieniu zielonych koron drzew skrywają się dwa miniaturowe pałace, podobne do tych,
- .. „ Angkor to kultowe i mistyczne miejsce, zwłaszcza dla buddystów, pełne świątyń, zabytków i arcydzieł architektury, przesycone religią buddyjską i hinduistyczną. To trzeba zobaczyć, by poczuć klimat dawnej khmerskiej metropolii. Gdy zaś będziesz chciał zrealizować dziecięce marzenia i zapragniesz przenieść się w bajkowe klimaty, jedź na północne obrzeża Angkoru w gęstwiny tropikalnego lasu. Tam w cieniu zielonych koron drzew skrywają się dwa miniaturowe pałace, podobne do tych,
o jakich zapewne czytałeś w dzieciństwie,
w opowieściach braci Grimm, „Baśniach Tysiąca i jednej nocy” czy bajkach
Andersena.. Są one dowodem na to, że dziecięce sny przybierają czasami realistyczna
postać…”.
Czy bajka przerodzi się w rzeczywistość, czy w głębi zielonej
dżungli znajdę namiastkę dziecięcych marzeń ??.. Hmm, przekonam się o tym już
za kilka godzin..
Poniżej - wizualizacja świątynnych obiektów BANTEAY SREI i BANTEAY SAMRE..
Poniżej - wizualizacja świątynnych obiektów BANTEAY SREI i BANTEAY SAMRE..
Po delikatnym,
porannym śniadaniu jest jeszcze trochę wolnego czasu na przedpołudniowy relaks
i skorzystanie z hotelowych dobrodziejstw.
To praktycznie ostatnia doba w naszej bazie Siem Reap, skąd przez parę dni wyruszaliśmy na zwiedzanie dawnego Khmerskiego Imperium Angkoru. Część ekipy powoli pakuje swój podróżny dobytek, kilka osób wyleguje się na tarasie w ciepłych promieniach przedpołudniowego słońca, zaś ja zabieram z jadalni kubek gorącej kawy i zasiadam w spokoju przy klawiaturze hotelowego komputera. Podczas naszej wyprawy nie zawsze nadarza się okazja, by skorzystać z internetu, zatem teraz jest możliwość sprawdzenia poczty mailowej i wiadomości z kraju.. Kilka minut po godzinie 10-tej zauważam niewielkie poruszenie w hotelowym holu. Zjawia się nasz khmerski przewodnik. Młody, niewysoki, śniady facet wita każdego
To praktycznie ostatnia doba w naszej bazie Siem Reap, skąd przez parę dni wyruszaliśmy na zwiedzanie dawnego Khmerskiego Imperium Angkoru. Część ekipy powoli pakuje swój podróżny dobytek, kilka osób wyleguje się na tarasie w ciepłych promieniach przedpołudniowego słońca, zaś ja zabieram z jadalni kubek gorącej kawy i zasiadam w spokoju przy klawiaturze hotelowego komputera. Podczas naszej wyprawy nie zawsze nadarza się okazja, by skorzystać z internetu, zatem teraz jest możliwość sprawdzenia poczty mailowej i wiadomości z kraju.. Kilka minut po godzinie 10-tej zauważam niewielkie poruszenie w hotelowym holu. Zjawia się nasz khmerski przewodnik. Młody, niewysoki, śniady facet wita każdego
z uśmiechem na twarzy i informuje, że za
kwadrans wyruszamy w trasę. Punktualnie o godz. 10:30 cała grupa siedzi już na
swoich miejscach
w autokarze. Szybkie sprawdzenie listy obecności i ruszamy w kolejny etap naszej podróży. Dzisiejsza trasa nie jest daleka, ponieważ obydwie ze wspomnianych świątyń leżą w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Siem Reap. Autokarowa „pętelka” liczy sobie około 100 km. Jako pierwszą odwiedzimy świątynię BANTEAY SREI zwaną Twierdzą Kobiet, która położona jest na obszarze tropikalnego lasu, 30 km na północny-wschód od naszej bazy w Siem Reap. W drodze powrotnej zboczymy nieco na wschód
w autokarze. Szybkie sprawdzenie listy obecności i ruszamy w kolejny etap naszej podróży. Dzisiejsza trasa nie jest daleka, ponieważ obydwie ze wspomnianych świątyń leżą w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Siem Reap. Autokarowa „pętelka” liczy sobie około 100 km. Jako pierwszą odwiedzimy świątynię BANTEAY SREI zwaną Twierdzą Kobiet, która położona jest na obszarze tropikalnego lasu, 30 km na północny-wschód od naszej bazy w Siem Reap. W drodze powrotnej zboczymy nieco na wschód
i zawitamy
do drugiej świątyni o nazwie BANTEAY SAMRE.. A tak wygląda mapa dzisiejszej
trasy.
Zanim
zagłębimy się w bardziej odludne tereny północnych krańców Angkorskiego Parku
Archeologicznego, gdzie pośród drzew tropikalnej dżungli zbudowano świątynię Banteay
Srei, musimy podjechać pod kasy biletowe przy głównej bramie wejściowej do
kompleksu Angkoru. Tutaj podobnie jak poprzednim razem, gdy zwiedzaliśmy
świątynie Angkor Wat, Angkor Tom i Ta Prohm, otrzymujemy przepustkę ze zdjęciem
zrobionym na poczekaniu, uprawniającą do poruszania się w strefie Angkoru.
1-dniowy bilet wstępu na cały obszar Angorskiego Parku Archeologicznego kosztuje 20 USD. Przy kasach pusto, więc już po kilku minutach cała grupa ma wykupione przepustki. Możemy ruszać dalej…
1-dniowy bilet wstępu na cały obszar Angorskiego Parku Archeologicznego kosztuje 20 USD. Przy kasach pusto, więc już po kilku minutach cała grupa ma wykupione przepustki. Możemy ruszać dalej…
Droga do BANTEAY SREI
Odległość 30 kilometrów to w
normalnych warunkach drogowych niespełna pół godziny jazdy, jednak w tym
wypadku droga z Siem Reap do świątyni Banteay Srei nie jest drogą ekspresową
ani nawet podmiejską i pokonanie jej zajmie nam około 1 godziny. Chociaż ten
kilkudziesięcio kilometrowy odcinek turystycznej trasy został niedawnymi czasy
dość znacznie poprawiony, to w dalszym ciągu wiedzie niewygodnym,
dziurawym, wyboistym traktem. Droga do Banteay Srei, choć miejscami piaszczysta, praktycznie zawsze jest przejezdna samochodem, z wyjątkiem trzech, czterech tygodni od września do października, kiedy deszcze są szczególnie obfite. W okresie pory suchej, za każdym przejeżdżającym tędy pojazdem unoszą się tumany żółto-ceglastego pyłu, wzniecane z powierzchni wyschniętej na „pieprz” laterytowej gleby.
dziurawym, wyboistym traktem. Droga do Banteay Srei, choć miejscami piaszczysta, praktycznie zawsze jest przejezdna samochodem, z wyjątkiem trzech, czterech tygodni od września do października, kiedy deszcze są szczególnie obfite. W okresie pory suchej, za każdym przejeżdżającym tędy pojazdem unoszą się tumany żółto-ceglastego pyłu, wzniecane z powierzchni wyschniętej na „pieprz” laterytowej gleby.
Wyjeżdżając z centrum Angkoru, tuż za
niewielką wsią o nazwie Pradak zmienia się krajobraz. Pojawiają się zielone
pola upraw ryżowych i coraz liczniejsze okazy wysokich palm kokosowych.
Krajobraz
przypomina momentami plenery jak z kenijskiej sawanny, tylko brakuje jeszcze
widoku żyraf i słoni..
Po pokonaniu
kilkunastu kilometrów, rozległe otwarte zielone przestrzenie powoli zaczynają
zanikać. Coraz bardziej zagłębiamy się w obszar porośnięty roślinnością
tropikalnego lasu. Droga przecina prostą linią tereny przynależące do
Angorskiego Parku Archeologicznego, zmierzając na jego północne krańce.. Mijamy
niewielkie skupiska wiejskich domków, skryte
w cieniu tropikalnej dżungli..
Teren
Angkorskiego Parku, który zajmuje powierzchnię 400 kilometrów
kwadratowych, to nie tylko archeologiczne muzeum na świeżym powietrzu. Tutaj
toczy się także normalne życie biednych kambodżańskich rodzin, pulsujące
codziennym rytmem w głębi tropikalnego lasu. Pokonując trzydziestokilometrową trasę
w kierunku świątyni Banteay Srei, mijamy właśnie kilka typowych, lokalnych
wiosek. Wszystkie usytuowane są przy samej drodze, bo jak to zwykle bywa, droga
daje możliwość zarobienia pieniędzy.
Pośród małych ubogich domostw, skleconych z
desek, kawałków blachy
i bambusa pojawia się sporo straganów, wiejskich
sklepików i tutejszych punktów drobnej gastronomi, oferujących coś „na ząb”.. W
niektórych
z nich długo bym się zastanawiał, czy zjeść jakikolwiek posiłek..
.

Po godzinie
jazdy, parę minut przed południem, docieramy do wyznaczonego celu. Autokar
zatrzymuje się na dużym placu parkingowym, pokrytym warstwą czerwonej,
laterytowej glinki.. Parking obszerny, mogący pomieścić kilkadziesiąt
autokarów, jednak dzisiejszego dnia stoi tutaj tylko jeden pojazd. Mamy
szczęście, na terenie świątyni nie będzie zbyt wielu turystów. Rozglądam się
dookoła. W oddali na tle błękitnego nieba, usłanego przepływającymi białymi
obłokami, widać zielone wzgórze Phnom Dei.
Jest to jedyne wzniesienie w okolicy i zarazem charakterystyczny znacznik tego miejsca na stosunkowo płaskim obszarze tropikalnej dżungli..
Jest to jedyne wzniesienie w okolicy i zarazem charakterystyczny znacznik tego miejsca na stosunkowo płaskim obszarze tropikalnej dżungli..
Jako
ciekawostkę dodam, iż wznosi się ono na wysokość 272 m ponad otaczający go
teren, a na jego szczycie naukowcy odnaleźli ruiny niewielkiej świątyni, która
została zbudowana w okresie panowania króla Jaszowarmana I (889-910 AD).
Obecnie prowadzone są tam prace archeologicznie i nie jest ona dostępna
turystycznie.
Przewieszam
przez ramię torbę ze sprzętem foto, sprawdzam czy zabrałem
z autokaru butelkę
wody mineralnej i za ludźmi z naszej ekipy ruszam powolutku na zwiedzanie
niezwykłego skarbu – perły w khmerskiej koronie – świątyni Banteay Srei.
Tuż obok
dużego parkingu zbudowano nowoczesne Centrum Informacji Turystycznej,
kawiarnię, restaurację, toalety oraz sklepiki z żywnością
i pamiątkami. Jest
jakoś tak cywilizowanie, zupełnie jak nie w Kambodży. Wszystko dobrze i
profesjonalnie przygotowane pod turystów. Na początku XXI wieku minęły
bezpowrotnie czasy, gdy do kambodżańskich świątyń zaglądali wyłącznie
najbardziej zapaleni wędrowcy. Jeszcze 10 lat temu miejsce to odwiedzali tylko
nieliczni pojedynczy globtroterzy, zafascynowani i zakochani w zabytkach
khmerskiej kultury. Dzisiaj, mimo znacznej odległości od głównych świątyń
Angkoru, także i tutaj w okresie turystycznym pojawiają się duże grupy zwiedzających
zwłaszcza
z Wietnamu, Korei, Japonii i Australii.
Przez
rozległy, zadaszony taras, dający sporo zbawiennego cienia, podążam za naszym
khmerskim przewodnikiem, mijając zaplecze gastronomiczno-pamiątkarskie i
kierując się w stronę świątynnego kompleksu..
Od parkingu
samochodowego do murów świątyni Banteay Srei trzeba pokonać odległość ok. 400 metrów.
Poniżej - mapka całego kompleksu.
Poniżej - mapka całego kompleksu.
Wygodna,
szeroka aleja, biegnie w idealnie prostej linii przez obszar tropikalnego lasu,
odcinając się wyraźnie czerwonym kolorem podłoża od otaczającej ją zieleni. Na
całym tym terenie występują pokłady czerwonej laterytowej glinki oraz
czerwonego piaskowca, który idealnie nadaje się do obróbki i rzeźbienia misternych
dekoracji. Z tego oczywistego powodu czerwony piaskowiec stał się podstawowym
materiałem budowlanym, użytym do wzniesienia murów świątyni Bantaey Srei..
Mijam punkt kontroli biletów i spacerkiem zmierzam w kierunku świątyni..
W pewnym
momencie kilka osób z naszej grupki zatrzymuje się na skraju drogi, spoglądając
w kierunku niewielkiego, błotnistego poletka ryżowego, wykarczowanego pośród
zielonej gęstwiny tropikalnego lasu. Cóż takiego przyciągnęło ich uwagę ??. Gdy
podchodzę bliżej, dostrzegam dorodnego bawoła z wielkimi rogami, taplającego
się i schładzającego swe potężne cielsko w błotnistym bajorku. Bawoły, podobnie
jak nosorożce czy hipopotamy, często zażywają takich błotnych kąpieli, podczas
których skóra pokryta warstwą glinki, jest doskonale chroniona przed gorącymi
promieniami słońca..
Na widok
sporej grupki zainteresowanych, bawół leniwie podnosi się
z błotnistej sadzawki
i beznamiętnie spogląda spode łba w naszą stronę, jakby chciał powiedzieć - .. „Coście palanty krowy z wielkimi rogami nie widzieli ??.”.
Może i
widzieli, ale zawsze to dla nas trochę egzotyczne zwierzę..
Bawół indyjski zwany
też bawołem wodnym to duży ssak z rodziny krętorogich. Jest zwierzęciem
zaadaptowanym do klimatu tropikalnego. Wykazuje dużą odporność na choroby
tropikalne. Nie ma wysokich wymagań żywieniowych – zjada roślinność bagienną.
Występuje na
terenach Bhutanu, Indii, Nepalu, Tajlandii i Kambodży.. Dorosłe osobniki
dorastają do długości ciała 2,5-3
m, wysokości 1,5-1,8 m (w kłębie) oraz masy ciała do ok. 1000 kg. Dojrzałość płciową
osiąga od
2 roku życia. Ciąża samicy trwa 300-340 dni. Po tym okresie rodzi się
tylko jedno młode. Bawoły najczęściej przebywają w pobliżu wody, na terenach
bagiennych oraz porośniętych rzadkim tropikalnym lasem. Ten gatunek bawoła
zagrożony jest obecnie wyginięciem.. Pstrykam zwierzakowi „paszportową” fotę i
ruszam dalej.
Po kilku
minutach spaceru dochodzę na rozległy, czerwony plac, zalegający przed
widocznymi w oddali świątynnymi murami. Z
lewej strony na skaju placu widoczna duża, zielona tablica, zapisana złotymi
„robaczkami”
w khmerskim języku. Jak podpowiada przewodnik, to informacja o objęciu obiektu świątyni ochroną UNESCO w ramach Listy
Światowego Dziedzictwa..
Zanim
przekroczę bramę świątyni Banteay Srei, wstępnie nakreślę jej historyczny i
architektoniczny wizerunek, a w czasie zwiedzania opowiem
o jej ciekawych kolejach losu oraz
ludziach bezpośrednią z nią związanych.
BANTEAY
SREI – Cytadela Kobiet
Cenny
klejnot sztuki Khmerów
Badacze i
naukowcy zajmujący się historią Imperium Angkoru twierdzą zgodnym chórem, że
świątynia Banteay Srei to jeden z najpiękniejszych
i najcenniejszych zabytków
architektury Khmerów w zespole Angkorskim, chociaż
leży już poza jego głównym obszarem. Należy
do najlepiej zachowanych khmerskich budowli. Nie zniszczyli jej Czamowie ani
Syjamczycy, bez wątpienia dlatego, że znajdowała się z dala od ówczesnej
stolicy, w miejscu wyraźnie odosobnionym. Odkryto ją dopiero w roku 1914, kiedy
to natrafił na nią francuski porucznik o nazwisku Marec, oficer
w
służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego. Była pierwszym zabytkiem odrestaurowanym w całym kompleksie Angkoru, a
stało się to na przełomie lat 1931/36.. Ale o tym za chwilę..
Historia
powstania świątyni i jej schyłek..
Świątynia
Banteay Srei została wybudowana w X wieku. Jak podają źródła historyczne,
konsekracja świątyni nastąpiła 22 kwietnia 967 roku n.e.
Była jedyną dużą
świątynią w Angkorze, nie zbudowaną przez panującego monarchę. Budowla Banteay
Srei jest dziełem dworzanina o imieniu Yajnavaraha, bramińskiego doradcy na
królewskim dworze. Wzniósł on ten niezwykły, majestatyczny, miniaturowy
kompleks świątynny w sercu zielonej dżungli jako dar dla swego władcy,
panującego ówcześnie króla Rajendravarmana II. Zapiski odczytane z kamiennej
steli, odnalezionej na terenie kompleksu, przedstawiają kilka faktów z życia
tego niezwykłego człowieka.. Yajnavaraha pełnił na królewskim dworze funkcję
kapłana-lekarza. Był Braminem z rodu królewskiego i wnukiem króla Harshavarmana
I. Jako uczony i filantrop pomagał ubogim, którzy cierpieli
z powodu chorób,
niesprawiedliwości i nędzy. Był także muzykiem
i astronomem na dworze
królewskim oraz nauczycielem i guru przyszłego króla Dżajavarmana V (rok 968 do ok.
1001).
Poniżej –
widok świątyni Banteay Srei z powietrza
Poniżej –
wizerunek króla Rajendravarmana
II
Świątynia
została poświęcona hinduskiemu bogu Śiwie. Początkowo nosiła ona nazwę
Tribhuvanamaheśvara (można język połamać) co oznacza - Wielki Władca Potrójnego
Świata i odnosi się do symbolu boga Śiwy. Współczesna
nazwa świątyni Banteay Srei tłumaczona jako Cytadela Kobiet lub Cytadela
Piękna, jest prawdopodobnie powiązana w drodze analogii
z wykutymi na ścianach budynków, licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami bóstw devatas – niebiańskich istot, pod postacią pięknych kobiet.
Na przestrzeni XI wieku Banteay Srei podlegała dalszej rozbudowie
i przebudowie. W lipcu 1119 roku na życzenie króla, nowy wizerunek świątyni został ponownie poświęcony bogu Śiwa. Przez kolejne wieki świątynia Banteay Srei była znaczącą budowlą na terenie Khmerskiego Imperium, aż do 8 sierpnia 1303 roku, kiedy zapisana została ostatnia wzmianka o tym niezwykłym sanktuarium.. Z czasem stopniowo opuszczona i zapomniana, podzieliła los wielu innych Angkorskich świątyń, a całkowitej izolacji dopełniła roślinność tropikalnej dżungli, która wchłonęła świątynne mury na kolejne siedem stuleci...
z wykutymi na ścianach budynków, licznymi rzeźbami i płaskorzeźbami bóstw devatas – niebiańskich istot, pod postacią pięknych kobiet.
Na przestrzeni XI wieku Banteay Srei podlegała dalszej rozbudowie
i przebudowie. W lipcu 1119 roku na życzenie króla, nowy wizerunek świątyni został ponownie poświęcony bogu Śiwa. Przez kolejne wieki świątynia Banteay Srei była znaczącą budowlą na terenie Khmerskiego Imperium, aż do 8 sierpnia 1303 roku, kiedy zapisana została ostatnia wzmianka o tym niezwykłym sanktuarium.. Z czasem stopniowo opuszczona i zapomniana, podzieliła los wielu innych Angkorskich świątyń, a całkowitej izolacji dopełniła roślinność tropikalnej dżungli, która wchłonęła świątynne mury na kolejne siedem stuleci...
Ponowne
odkrycie BANTEAY SREI
Po ponad 700 latach, w roku 1914, na ukrytą w
gąszczu tropikalnego lasu świątynię Banteay Srei natrafił francuski porucznik o
nazwisku Marec, oficer w służbie Agencji Francuskiego Wydziału Geograficznego.
Podobnie jak kilku innych odkrywców Angkoru, o których pisałem w poprzednich
relacjach, Marec ujrzawszy świątynne mury, skrywane tak długo przed ludzkim
wzrokiem przez niemal nieprzeniknioną ścianę dżungli, zafascynował się od razu tym
miejscem. W pierwszych zdaniach swych notatek napisał:
- .. „ Coś co ukazuje się
tak niezwykłe i niesamowite w otoczeniu dzikiej roślinności dżungli, wydaje się
być niematerialne i jakby nie z tego świata..”..
W latach
1924/1926 badaniami archeologicznymi, inwentaryzacją, dokumentacją i analizą
zabytków świątyni Banteay Srei zajęli się dwaj archeolodzy, naukowcy z EFEO (Francuskiego
Instytutu badającego kulturę Dalekiego Wschodu): Henri Parmentier - ówczesny
szef działu archeologicznego oraz Wiktor Goloubew - naukowiec,
doktor historii sztuki
i badań archeologicznych, arystokrata pochodzenia rosyjskiego, członek EFEO.
i badań archeologicznych, arystokrata pochodzenia rosyjskiego, członek EFEO.
Pod koniec
1929 roku do Banteay Srei trafia francuski naukowiec-archeolog, członek EFEO –
Henri Marchal. Zauroczenie świątynią Banteay Srei spowoduje, iż Henri Marchal
poświęci większą część swojego życia na prace badawczo-archeologiczne w Kambodży
oraz konserwację i restaurację Khmerskich zabytków w Angkorze.. Ale cofnijmy
się w czasie o 10 lat..
Poniżej -
zdjęcia z archiwum EFEO przedstawiające Henri Marchala w czasie prac nad
rekonstrukcją świątyń w Angkorze.
HENRI
MARCHAL – ojciec odrodzenia Banteay Srei
W 1919 roku Henri
Marchal (ur. 1876 roku w Paryżu) francuski urzędnik
i architekt, zostaje
mianowany stałym członkiem EFEO (Francuskiego Instytutu badającego kulturę
Dalekiego Wschodu) oraz "Kuratorem Angkoru". W kolejnych latach
rozpoczyna również wykopaliska i czyszczenie innych zabytków: Ta Prohm (w 1920
roku), Preah Khan, Neak Pean, Phnom Bakheng (1922/29), Prasat Kravan (z Henri Parmentier
i Victor Goloubew) oraz Banteay Srei. W 1930 roku Henri Marchal wyjeżdża na
Javę, by uczyć się techniki odbudowy zabytków zwanej Anastyloza. Opisywałem tę
metodę podczas zwiedzania świątyni Baphuon, gdzie do rekonstrukcji wykorzystał
ją inny francuski naukowiec – Pascal Royere. Intencją tej metody jest odbudowa
obiektów i zabytków architektonicznych, które popadły w ruinę, z jak
największej ilości oryginalnych materiałów. Odbywa się to poprzez umieszczenie
elementów z powrotem w ich pierwotnym położeniu. Aby móc wszystko poskładać „do
kupy”, częstokroć trzeba rozebrać ruiny do fundamentów, a następnie przy
udziale rysunków, oryginalnych szkiców oraz zrobionych wcześniej projektów,
zmontować kawałek po kawałku do pierwotnego wyglądu. W razie braku jakichkolwiek
elementów układanki, uzupełnia się je gipsem, cementem czy syntetycznymi
żywicami..
Po powrocie z
Javy i nabraniu doświadczenia, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza
po raz pierwszy w Angkorze, właśnie
w świątyni Banteay Srei. Odbudowa zostaje
jednogłośnie okrzyknięta sukcesem.
Poniżej –
prace nad rekonstrukcją świątyni Banteay Srei – rok 1931/36/52
Miłość do
Angkoru i praca związana z odkrywaniem zagadek cywilizacji Khmerów spowodowała,
że Henri Marchal po przejściu na emeryturę
w 1957 roku, osiadł na stałe w Siem
Reap i żył tam aż do swojej śmierci
15 kwietnia 1970 roku. Zmarł w wieku 94
lat. Przez 40 lat był niestrudzonym badaczem, opiekunem i strażnikiem Angkoru. Został
poddany kremacji,
a jego prochy rozrzucono z wiatrem według starej tradycji
Khmerów.
W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej świątyni
Bożej"
Schematyczny
plan świątyni BANTEAY SREI
Obszar, na
którym zalega świątynny kompleks, otoczony jest trzema prostokątnymi obudowami
murów, zabudowanymi w układzie koncentrycznym. W każdej z nich znajdują się
wejściowe bramy-gopury, zarówno po wschodniej i zachodniej stronie. Jak już
miało to miejsce
w poprzednich khmerskich świątyniach, obudowy murów liczone są od środka, zatem I obudowa jest najbliżej centrum i otacza główne Sanktuarium, zaś III obudowa murów zalega na zewnątrz kompleksu. Widać to na schemacie poniżej. Cały ten układ murów ukierunkowano na osi wschód-zachód.
w poprzednich khmerskich świątyniach, obudowy murów liczone są od środka, zatem I obudowa jest najbliżej centrum i otacza główne Sanktuarium, zaś III obudowa murów zalega na zewnątrz kompleksu. Widać to na schemacie poniżej. Cały ten układ murów ukierunkowano na osi wschód-zachód.
Do świątyni
prowadzą dwa wejścia, jednak główne wejście i obecnie jedyne dostępne, znajduje
się po stronie wschodniej. Wejście zachodnie jest zamknięte dla ruchu
turystycznego. Pierwsza wschodnia wejściowa gopura oddalona jest od III obudowy
murów o ok. 70 metrów.
W kierunku centrum świątynnego kompleksu prowadzi od niej szeroka grobla w
formie ceremonialnej, świętej drogi.. Pierwotnie świątynia Banteay Srei była
otoczona drewnianymi zabudowaniami, istniejącego tutaj w dawnych czasach
miasteczka Īśvarapura, po którym nie pozostał żaden namacalny ślad..
Poniżej – plan
schematyczny świątyni Banteay Srei
WSCHODNI
GOPURAM
Dość
historii... Ruszamy na realne zwiedzanie świątyni Banteay Srei...
Aby wkroczyć
na teren świątynnego kompleksu, trzeba przejść przez wschodnią gopurę, która znajduje
się teraz kilkanaście metrów przede mną.
Ta ozdobna wejściowa brama jest
wszystkim, co pozostało po zewnętrznej ścianie, otaczającej obszar dawnego
miasta Īśvarapura. Naukowcy stwierdzili, że ściana mierzyła około 500 m kwadratowych
i najprawdopodobniej
wykonana była z drewna. Widoczna tutaj wyraziście czerwień piaskowca i
laterytowej glinki, będzie dominować w kompozycji
z zielenią dżungli i błękitem
pogodnego nieba podczas całej wędrówki po świątyni..
Banteay Srei
zbudowano głównie z twardego, czerwonego piaskowca, który można było rzeźbić
jak drewno. Laterytowej cegły użyto tylko do ścian obudowy, bocznych ścian
bibliotek i aneksów oraz niektórych elementów konstrukcyjnych podłoża
(dziedzińce, groble). Świątynia znana jest pięknych piaskowcowych nadproży i
frontonów. Wschodni wejściowy pylon o kształcie krzyża jest tego niepodważalnym
dowodem..
Zanim
przekroczę progi gopuramu, przystaję na moment przed jego fasadą. Po obydwu
stronach prostokątnych, wejściowych odrzwi ustawiono dwie pary ozdobnych kolumn,
zwanych w architekturze - colonettes. Te wąskie, rzeźbione filary służyły jako
nośniki dla belek i nadproży zabudowanych nad drzwiami lub oknami. W zależności
od okresu były okrągłe, prostokątne lub miały ośmiokątny kształt. Colonettes
często formowano na kształt nakładających się pierścieni i ozdabiano rzeźbionym
ornamentem roślinnym.
Spoglądam w
górę.. Ponad wejściową wnęką odrzwi wznosi się trójkątny daszek zwany
frontonem. Fronton, to z grubsza rzecz biorąc, trójkątna przestrzeń nad
prostokątnymi drzwiach lub otworami wejściowymi.
W Banteay Srei frontony są
stosunkowo duże w porównaniu do wejściowych otworów i mają dwuspadowy kształt.
Po raz pierwszy
w historii Khmerskiej architektury, na tutejszych frontonach przedstawiono sceny z mitologii.
Misternie
rzeźbiony fronton, widoczny na fotce poniżej, prezentuje postacie z hinduskiej
mitologii. Obrys frontonu tworzy płaskorzeźba węża Naga, którego cielsko na
obydwu końca wieńczy trójgłowy wizerunek..w historii Khmerskiej architektury, na tutejszych frontonach przedstawiono sceny z mitologii.
Centralna
część frontonu przedstawia boga deszczu i burz Indra.
Siedzi on na
grzbiecie białego, trójgłowego słonia, znanego w mitologii jako Airawata. W
prawej ręce dzierży piorun, symbol swojej władzy. Pozostałą część frontonu
przyozdabiają misternie wykonane elementy roślinne.
Przechodzę pod
kamiennymi sklepieniami krzyżowego gopuramu, zabudowanymi w laterytowym murze z
czerwonych bloczków. Przejście wyprowadza na szeroką groblę, spełniającą rolę
reprezentacyjnej alei, która wiedzie ku następnej ścianie murów. Po wkroczeniu
na groblę od razu rzucają się w oczy dziwne, kamienne słupki, ustawione na
całej długości
po jej obydwu stronach. Czy są to pozostałości po dawnej
balustradzie ??.
Hmm... zaraz
wszystko się wyjaśni..
GROBLA
z HERMAMI
Ceremonialna
grobla, którą niegdyś liczne rzesze pielgrzymów wędrowały
w kierunku
centralnego Sanktuarium, umiejscowionego pośrodku świątynnego kompleksu,
ciągnie się na długości 67
metrów. Została zbudowana z czerwonych laterytowych
płyt, ułożonych na ziemnym nasypie, 40 cm powyżej poziomu gruntu.. Ta kamienna
rampa o szerokości ok. 3,5 m
łączy wschodnią zewnętrzną gopurę z III obudową świątynnych murów..
Po prawej i
lewej stronie grobli ustawiono dwa rzędy kamiennych słupków granicznych,
wysokich na ok. 130 cm,
które są swoistą kolumnadą, wytyczającą ceremonialny trakt.. W przeszłości było
ich 32. Obecnie część uległa zniszczeniu, a kilka z nich leży przewróconych na
poboczu grobli. Przewodnik podpowiada, że co roku przewracają je tutejsze
dzikie słonie, przychodzące na teren świątyni z gąszczu otaczającej dżungli. Jak
widać, słupki mają dość specyficzny kształt, przypominający wyglądem wielkiego,
kamiennego penisa. I nie jest to przypadkowe. Otóż, poza różnoraką symboliką
penisa w starożytnej sztuce, jego wizerunek miał duże znaczenie w sensie
religijnym. Dla starożytnych rzeźba penisa była obiektem apotropaicznym czyli
„odstraszającym zło”. Wierzyli, że wyobrażenia wielkiego przyrodzenia mogą
odpędzić złe duchy, dlatego się nimi otaczali. Produkowano lampki w kształcie penisów,
dzieciom zakładano naszyjniki-fallusy, umieszczano je na mozaikach przed
wejściem do domów, świątyń, albo stawiano jako hermy czyli architektoniczne elementy dekoracyjne
w formie
czworokątnego słupka, zwężającego się ku dołowi. I takie właśnie hermy, mające na celu pilnowanie świętej
drogi przed złymi duchami, umieszczono wzdłuż ceremonialnej grobli..
Spacerkiem
podążam na szarym końcu grupy, wykorzystując podczas fotografowania „bezludne”
plenery. Co jakiś czas przystaję, by uwiecznić kolejny zabytek. Teraz krótki
postój w połowie grobli. Po jej północnej
i południowej stronie widać
pozostałości dawnych galerii i dwóch kamiennych pawilonów.
Kawałek dalej,
po prawej stronie grobli, tuż przed murami III obudowy dostrzegam leżący na
ziemi fronton. Jest on jak widać poskładany
z piaskowcowych bloczków, lecz nie
wszystkie oryginalne elementy udało się odzyskać. Czeka go zatem dokładniejsza
renowacja.
Kiedy dochodzę
do końca grobli, wokół nie ma żywej duszy. Wszyscy pośpieszyli za przewodnikiem
w dalsze części świątyni.. Odwracam się
w stronę wschodniej gopury, skąd
przyszedłem i pstrykam jeszcze panoramę tej ceremonialnej alejki w tamtym
kierunku..
MURY III
(zewnętrznej) OBUDOWY
Dalszy odcinek
wędrówki wiedzie przez kolejny gopuram, zabudowany
w murach III zewnętrznej
obudowy głównego Sanktuarium. Mury III obudowy opasują pole prostokąta o bokach
110 m x 95 m. Pośrodku wschodniej i
zachodniej ściany zabudowano wejściowe gopuramy. Kamienny mur obudowy ponad 2–metrowej
wysokości, wykonany czerwonych laterytowych bloczków, nie oparł się upływowi
czasu oraz dewastacyjnej działalności człowieka. Został uszkodzony w dwóch
miejscach, na końcach bocznych skrzydeł wschodniego i zachodniego gopuramu.
Jak widać na
fotce poniżej, odrzwia wejściowe wschodniego gopuramu nie są zwieńczone
trójkątnym daszkiem frontonu. Fronton wschodniego gopuramu zdobiony ornamentem
przedstawiającym scenę z Ramajany,
w której
demon Rabana porywa żonę Ramy – Sitę, jest obecnie odrestaurowywany i
leży nieopodal na ziemi, na drewnianej palecie.
Fronton zachodniego gopuramu
znajduje się w Musée Guimet w Paryżu..
Wchodzę do
środka. Podobnie jak wszystkie wejściowe gopury
w Angkorskich świątyniach, także
i ta została zbudowana na planie krzyża. Czerwone laterytowe ściany, proste
sklepienia w formie nadproży i coś,
co od razu przyciąga wzrok wędrującego tędy
turysty.. W centralnym punkcie gopuramu ustawiono kwadratowy, kamienny
postument,
z ornamentem na bokach i wykutą pośrodku kwadratową dziurą.. Co to takiego.??
z ornamentem na bokach i wykutą pośrodku kwadratową dziurą.. Co to takiego.??
Otóż, ów
kamienny blok z „dziurką” w środku to stylizowany wizerunek
Joni - indyjskiego
określenia żeńskich organów płciowych zarówno
w znaczeniu fizycznym (np. w
Kamasutrze), jak i w znaczeniu religijno-duchowym, jako symbol bogini Dewi,
źródła życia i całego wszechświata. Termin ten używany jest także w
najrozmaitszych znaczeniach przenośnych np. "łono",
"źródło", "naczynie", "początek" itp. Wizerunek
Joni od wieków wiąże się z symbolem żeńskiej mocy stwórczej, zatem Bantaey Srei
nie bez powodu nazwano Cytadelą Kobiet..
Jest jeszcze
jedna ciekawa rzecz w tym miejscu, często niezauważana przez wędrujących
turystów, a niezmiernie ważna dla językoznawców zajmujących się badaniem
starożytnego języka Khmerów.
Otóż, na kamiennych ościeżach otworów drzwiowych gopuramu można dostrzec starożytny Khmerski tekst, zapisany drobnymi „robaczkami”. Zawiera on historię rozbudowy świątyni i wprowadzania nowych elementów np. wstawienia ceremonialnego lingamu Shivy w części południowej
i posągu Vishnou w północnej.. Dzięki odkryciu tego unikatowego zapisu
i jego przetłumaczeniu, udało się dokładnie poznać starożytny Khmerski alfabet, na który olbrzymi wpływ miał sanskryt starożytnych
i średniowiecznych Indii.
Otóż, na kamiennych ościeżach otworów drzwiowych gopuramu można dostrzec starożytny Khmerski tekst, zapisany drobnymi „robaczkami”. Zawiera on historię rozbudowy świątyni i wprowadzania nowych elementów np. wstawienia ceremonialnego lingamu Shivy w części południowej
i posągu Vishnou w północnej.. Dzięki odkryciu tego unikatowego zapisu
i jego przetłumaczeniu, udało się dokładnie poznać starożytny Khmerski alfabet, na który olbrzymi wpływ miał sanskryt starożytnych
i średniowiecznych Indii.
Po krótkim
postoju we wnętrzu gopuramu przechodzę przez kamienne odrzwia, za mury III
obudowy. Większość obszaru otoczonego murami III obudowy zajmuje fosa,
podzielona na dwie części groblą od wschodu
i zachodu. Grobla prowadzi do murów
II obudowy i jest nieco krótsza od poprzedniej, jednak dużo szersza, a niecki
fosy zalegające po obydwu jej stronach, jak widać na fotce poniżej, są dosyć
głębokie. Grobla ciągnie się na długości ok. 40 metrów, a jej
szerokość wynosi ok.10 metrów. Środkiem ziemnej grobli ułożono kamienny chodnik
z laterytowych płyt o szerokości
3 metrów.
Przechodzę
kawałek na lewą i prawą stronę grobli, pstrykam parę fotek
i ruszam dalej…
MURY
II OBUDOWY
Szeroka,
czerwona grobla doprowadza pod kolejną wejściową bramę-gopurę, zabudowaną
pośrodku wschodniej ściany laterytowych murów
II obudowy.
Druga obudowa
zamyka murem obwód prostokąta o wymiarach
38 m x 42 m. Od wewnątrz, wzdłuż murów II obudowy,
zbudowano sześć podłużnych budynków z laterytowej cegły w formie aneksów.
Dawnej strop aneksów pokryty był kamiennymi dachówkami-kafelkami, które w
sposób naturalny zniknęły. Owe aneksy spełniały rolę galerii wypoczynkowych.
Rozmieszczono je na każdym boku obudowy: dwa najdłuższe na północnym i
południowym i po dwa mniejsze z każdego boku gopury zachodniej
i wschodniej.
Podobnie jak w murach poprzedniej obudowy, tak i tutaj zabudowano od strony
wschodniej i zachodniej dwa ozdobne, wejściowe
gopuramy. Za murami drugiej obudowy znajduje się cel naszej wędrówki, serce świątyni Banteay Srei – główne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej (mandapa) i trzech wież, a także dwóch budynków tradycyjnie nazywanych Bibliotekami. W przeszłości Sanktuarium było ono otoczone murami I obudowy, po których pozostały tylko nikłe ślady.. Ale to za chwilkę.. Teraz podchodzę pod główną bramę wejściową, prowadzącą
gopuramy. Za murami drugiej obudowy znajduje się cel naszej wędrówki, serce świątyni Banteay Srei – główne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej (mandapa) i trzech wież, a także dwóch budynków tradycyjnie nazywanych Bibliotekami. W przeszłości Sanktuarium było ono otoczone murami I obudowy, po których pozostały tylko nikłe ślady.. Ale to za chwilkę.. Teraz podchodzę pod główną bramę wejściową, prowadzącą
do
środka. Gopuram w formie krzyża z głównym wejściem i bocznymi skrzydłami
galerii zachował się w dość dobrym stanie. Centralna cześć jest praktycznie
nienaruszona i obecnie przechodzi drobne renowacje. Częściowemu zawaleni uległa
górna ścianka nadproża lewej (południowej) galerii oraz sklepienia lewej i
prawej galerii. Warto tu na chwilę przystanąć, by podziwiać pięknie rzeźbione
frontony.
Aby dostać się
do centralnego Sanktuarium, trzeba przejść przez trzy kamienne portale,
zwieńczone pięknie rzeźbionymi frontonami, przedstawiającymi sceny z hinduskiej
mitologii. Świątynia Banteay Srei znana jest z zawiłości prezentowanych tutaj rzeźb.
Przekonamy się o tym, oglądając wewnętrzne Sanktuarium, jednak już teraz widać
niezwykły kunszt rzeźbiarzy oraz często niezrozumiałe dla przeciętnego turysty
mitologiczne sceny. Fronton nad pierwszymi odrzwiami prezentuje boga Śiwa,
siedzącego na głowie mitycznej istoty o nazwie Kala. Kala w hinduskiej
mitologii to uosobienie czasu, niszczące wszystko, Kala jest bogiem śmierci
czasem identyfikowany z innym bóstwem Yamą.
Kawałek dalej
kolejne kamienne odrzwia, z niemniej pięknie rzeźbionym frontonem i nadprożem,
wspartymi na dwóch parach bogato zdobionych kolumn..
Płaskorzeźba
wyryta na drugim frontonie ukazuje boginię Lakshmi, zwiastunkę szczęścia,
bogactwa i dobrobytu domowego, piękną żonę boga Wisznu. Ponad głową Lakshmi
wznoszą trąby dwa święte słonie. Symbolizują one imię i sławę związaną z
dobrami doczesnymi.
Idea przekazywana w tym kontekście oznacza, że człowiek nie
powinien zdobywać imienia i sławy jedynie w celu zaspokojenia swoich potrzeb
materialnych, ale należy dzielić się nimi, aby przynieść szczęście również
innym. U stóp wizerunku Lakshmi widnieje postać Garudy pół-człowieka, pół-orła,
mitycznego wierzchowca boga Wisznu.
I OBUDOWA
(wewnętrzna)
Po
półgodzinnej wędrówce przez świątynne sektory od momentu wyruszenia z parkingu,
wkraczam do serca świątyni Banteay Srei, gdzie zbudowano centralne Sanktuarium.
Dawniej miejsce to otoczone było 2-metrowym murem, wykonanym z czerwonych
laterytowych bloczków, podobnym do murów III i II obudowy. Mur ten wygradzał
pole kwadratu
o bokach 24 x 24
m. Niestety ściana I wewnętrznej obudowy na przestrzeni
stuleci się rozpadła. Praktycznie pozostały po niej tylko fragmenty murów przyziemia
oraz wejściowa gopura po wschodniej stronie i murowana kapliczka po zachodniej
stronie. Nie mury tu jednak najważniejsze..
Na obszarze centralnego sektora,
wyznaczonego nieistniejącymi ścianami
I obudowy, ostały się piękne, niezwykłe i
bardziej bajkowe niźli realistyczne budowle.. Powierzchnię 576 metrów kwadratowych
zajmują dwa budynki zwane Bibliotekami – jeden w narożniku
południowo-wschodnim, drugi
w północno-wschodnim, zaś pośrodku na kamiennej
platformie w kształcie litery T, wysokiej na 0.9 metra, ustawiono
centralne Sanktuarium, składające się z komory wejściowej i trzech wież. I może
w natłoku oraz bogactwie wszelakich świątyń na terenie Angkoru, nie byłoby w
tym obiekcie nic szczególnego, gdyby nie dwa podstawowe fakty – miniaturowa
wielkość budowli i cudowny, niespotykany ornament, pokrywający
80% powierzchni
ścian…
Poniżej - Widok
z powietrza sektora I obudowy i centralnego Sanktuarium
Poniżej - Wschodni,
wejściowy gopuram, pozostałość murów I obudowy.
Centralny sektor
świątyni Banteay Srei to mały, kameralny obszar, przypominający wyglądem jakiś
kaprys architekta, który zaprojektował
to miejsce bardziej dla hobbitów,
aniżeli dla ludzi.. Kiedy wkracza się pomiędzy „niewymiarowe” budowle, wszystko wygląda niczym zaczarowana kraina. Dekoracje i ornamenty rzeźbione w różowo-czerwonym piaskowcu,
pokrywają ściany jak gobelin. W 2010 roku po kilku latach renowacji sektor I
obudowy został udostępniony ponownie zwiedzającym, ale wewnętrzne budynki
świątynne są odgrodzone linami i bezpośrednio niedostępne, zatem obejdziemy je
dookoła fotografując wszystko po kolei.. Myślę, że słowa nie przekonają
czytelnika, proponuję zatem zagłębić się wraz ze mną
w świątynne alejki, a
szkło obiektywu niech opowie dalszą część wędrówki...
Poniżej - Wschodnia
gopura wprowadzająca do centralnego Sanktuarium. Po bokach widoczne budynki
Bibliotek.
Na bogato
rzeźbionym frontonie wschodniej gopury, przedstawiono płaskorzeźbę tańczącego
boga Śiwa Nataraja. Hinduski bóg Śiwa unosi rytmicznie nogi i 10 ramion,
wykonując swój boski taniec, by zniszczyć stary, zmęczony wszechświat i
rozpocząć proces tworzenia nowego świata.
Poniżej
wizerunku boga Śiwa, belka nadproża niezwykle bogato zdobiona roślinnym
ornamentem.
Wiele
ciekawych i nie do końca wyjaśnionych elementów zawierają mury tej świątyni.
Kilka zdarzeń związanych z Banteay Srei ma tło wręcz kryminalne.. Wędrując
wokół centralnego sektora i podziwiając poszczególne budowle, postaram się o tym
wszystkim opowiedzieć. Zatem ruszamy na spacerek wokół głównego Sanktuarium..
Już na samym
początku, nieopodal wschodniej gopury znajduje się coś interesującego. Na
laterytowym podłożu ułożono niewysoki cokół
z piaskowca, na którym widnieje
dziwna, leżąca postać jakiegoś zwierzaka.. Widać 4 nogi, ogon i zdeformowany
pysk. Całość od góry wygląda, jakby ktoś przeciął go wzdłuż ostrym mieczem. Jak
się okazuje, jest to posąg dzika.
Co ma wspólnego dzik z Khmerską, hinduistyczną
świątynią ??..
Hmm... wątków religijnych i kulturowych wyjaśniających
umiejscowienie tutaj rzeźby dzika jest kilka..
Dzik zwany w
języku khmerskim - Varaha, to jedno z dziesięciu głównych wcieleń (awatarów)
boga Wisznu, a jak się niebawem okaże, północna część świątynnych budowli, poświęcona
jest właśnie temu bogu. W hinduskiej mitologii czytamy - .. „Kiedy demon
Hiranjaksza pogrążył świat w odmętach kosmicznego oceanu, Wisznu pod postacią
dzika wydobył ziemię z jego dna na własnym kle, zaś podstępnego demona
zgładził. Dzik w pradawnych kultach kojarzony był także z mężem Ziemi, który ją orze i zapładnia swymi kłami. Jest panem deszczu, zaś jego kły to błyskawice. Stanowił dar dla swej żony - Ziemi, dlatego też Varahę utożsamia się
z ofiarą. Do dziś zresztą jest
zwierzęciem poświęcanym bóstwom żeńskim.
I tutaj kolejny raz mamy nawiązanie do
określania Banteay Srei jako Cytadeli Kobiet.
Jest jeszcze
jedno przypuszczenie naukowców badających historię tej świątyni, co do
wizerunku owego dzika. Otóż, prawdopodobnie jest to rodzaj podpisu lub pieczęci
budowniczego świątyni Banteay Srei – wspomnianego już dworzanina Yajnavaraha,
ponieważ w Khmerskim języku Yajna-varaha znaczy po prostu Dzik ofiarny.
Roztrząsając w
myślach zawiłości hinduskiej mitologii, kieruję się za znakami wskazującymi właściwy
kierunek zwiedzania. Obchodzę centralny kompleks z prawej, północnej strony i
spoglądam wokół.. Od razu rzuca się w oczy miniaturowy wymiar świątyni.
Proporcje Banteay Srei uchwycone
w kamieniu pozostają do dzisiaj niewyjaśnione
i zadziwiają każdego, kto tutaj zawita. Ten rodzaj architektonicznego
"widzimisię", gdzie wspaniałe
i obfite detale są bardziej imponujące niż cała bryła świątyni, oddziałuje na wyobraźnię, niczym bajkowe ryciny opowiadań braci Grimm.
i obfite detale są bardziej imponujące niż cała bryła świątyni, oddziałuje na wyobraźnię, niczym bajkowe ryciny opowiadań braci Grimm.
Wszystkie budynki są tutaj
niewielkie i co zgoła niezwykłe, zbudowane
z różowego piaskowca o przepięknym, czerwonym odcieniu. Wejścia do Sanktuarium są niskie i wąskie, Biblioteki również zbudowano w tej samej, zmniejszonej skali. Miniaturowe dziedzińce odznaczają się doskonałością proporcji. I choć jest to zasadnicza prawda, że peryferyjne sanktuaria nigdy nie osiągną wielkości świątyń kapitałowych, to tutaj standardy zostały „zniekształcone” do tego stopnia, że nawet kapłani mogli wejść do wnętrza świątynnych kaplic jedynie pełzając, bo wejścia są zbyt małe.
Poniżej – boczne
wejście do wschodniego gopuramu z ozdobnymi podwójnymi kolumnami i pięknym
portykiem przedstawiającym wizerunek boga Śiwy, otoczony ornamentem roślinnym..z różowego piaskowca o przepięknym, czerwonym odcieniu. Wejścia do Sanktuarium są niskie i wąskie, Biblioteki również zbudowano w tej samej, zmniejszonej skali. Miniaturowe dziedzińce odznaczają się doskonałością proporcji. I choć jest to zasadnicza prawda, że peryferyjne sanktuaria nigdy nie osiągną wielkości świątyń kapitałowych, to tutaj standardy zostały „zniekształcone” do tego stopnia, że nawet kapłani mogli wejść do wnętrza świątynnych kaplic jedynie pełzając, bo wejścia są zbyt małe.
BIBLIOTEKI
Najbliżej
wschodniej ściany nieistniejących murów I obudowy, w północnym i południowym
narożniku zbudowano dwie Biblioteki otwarte na zachód. Długie elewacje wykonano
z laterytowej cegły i piaskowca. Każda Biblioteka ma dwa frontony, jeden od
strony wschodniej i jeden od zachodniej. Według Maurice Glaize:
- .. „Cztery
frontony Bibliotek, to prace na najwyższym poziomie. Pokazują prawdziwy kunszt
modelowania oraz umiejętne połączenie stylizacji
i realizmu "..
Dochodzę do
pierwszej z Bibliotek. Podczas zwiedzania
wcześniejszych khmerskich świątyń sporo pisałem o ich dość tajemniczym
przeznaczeniu. Otóż, owe struktury powszechnie znane jako "biblioteki" są wspólną cechą
architektoniczną khmerskich świątyń, lecz ich prawdziwy cel pozostaje nieznany.
Jedno jest pewne, że nie wypożyczano w nich książek... Najprawdopodobniej
funkcjonowały one jako sanktuaria religijne,
a nie jako repozytoria rękopisów. Wolnostojące budynki były zazwyczaj
umieszczane parami, po obu stronach wejścia do głównego kompleksu świątyni..
BIBLIOTEKA
PÓŁNOCNA
(wschodni
fronton)
Obydwa
frontony biblioteki zainspirowane są mitologiczną legendą, związaną z bogiem Kryszną
(wcieleniem boga Wisznu)..
Wschodni fronton
Północnej Biblioteki pokazuje siedzącego na trójgłowym słoniu, władcę deszczu i
burz, boga nieba Indra, który zsyła ulewny deszcz, by ugasić pożar lasu
Khandava. Jak mówi legenda, las zapalił bóg ognia Agni w celu zabicia króla Nag
– Takshaka, mieszkającego w owym lesie.
Król Takshaka jako przyjaciel boga
Indra zostaje przez niego uratowany.
Poniżej – Indra na trójgłowym słoniu, zsyłający deszcz..
W hinduskim
eposie Mahābhāratan można także przeczytać, że bóg Kryszna oraz jeden z braci
Pandawów o imieniu Arjuna pomagają bogu Agni, wystrzeliwując grad strzał, które
mają blokować deszcz zesłany przez Indra. Widać to doskonale na tej misternej
płaskorzeźbie. Scena przedstawia także ucieczkę zwierząt z płonącego lasu.
Na fasadzie
Biblioteki, poniżej pięknie rzeźbionego frontonu, można podziwiać nie mniej
piękne drzwi z bogatym reliefem na belce nadproża oraz bocznymi kolumnami,
pokrytymi gobelinowym wzorem..
Dekoracje i
architektoniczne elementy w Banteay Srei są rzeczą dość niezwykłą nie tylko pod
kątem pięknych rzeźbień. Część nadproży, drzwi czy okien to architektoniczna
mistyfikacja. Niektóre nadproża służą normalnemu celowi strukturalnemu czyli
utrzymaniu ciężaru konstrukcji nośnej, podczas gdy inne są wyłącznie do celów
dekoracyjnych. Podobnie ma się rzecz
z ozdobnymi kolumnami, które niczego nie
podtrzymują, fałszywymi drzwiami, które nie da się otworzyć (no chyba, że
dynamitem
) oraz fałszywymi, ślepymi oknami,
przez które nikt nie wyjrzy. Jednak wszystkie te architektoniczne elementy tak
misternie i dokładnie wykonano,

że mistyfikacja często trudna jest do wykrycia..
Poniżej –
„ślepe” drzwi i „fałszywe” kolumny na wschodnim frontonie Północnej Biblioteki.
CZARNY
i BIAŁY CHARAKTER
czyliODNOWICIEL i SPEKULANT
Ruszam dalej..
Kiedy obejdę budynek Biblioteki dookoła, opowiem o drugim, zachodnim frontonie
tej budowli, niemniej pięknym i także ukazującym sceny z mitologii hinduskiej.
Wspominałem już, że z historią odkrycia świątyni wiąże się kilka nazwisk.
Dokończę zatem moją opowieść o dwóch Francuzach, postaciach ściśle związanych z
Banteay Srei, jednak postrzeganych w skrajnie odmiennych wizerunkach.
BIAŁY
CHARAKTER
Kurator
Angkoru
Pierwszy z
nich to przedstawiony na początku mojej opowieści Henri Marchal – ojciec
odbudowy świątyni Banteay Srei, Kurator Angkoru, który poświecił 40 lat życia
na badania, dokumentację i renowację zabytków
w Angkorze..
Kiedy 54 letni
Henri Marchal, członek EFEO (Francuskiej Szkoły Dalekiego Wschodu) został
wysłany w 1930 roku do Indonezji na wyspę Javę,
aby zapoznać się z efektami i
techniką prac holenderskich archeologów, którzy na początku XX wieku prowadzili
odbudowę buddyjskiej świątyni
w Borobudur metodą Anastyloza, jeszcze nikt nie
przypuszczał,
że późniejsze prace Marchala przy rekonstrukcji Banteay Srei
dadzą tak wspaniałe efekty z wykorzystaniem tej techniki. Po nabraniu
doświadczenia
i powrocie z Javy końcem 1930 roku, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza po raz pierwszy w Angkorze, właśnie w świątyni Banteay Srei. Prace trwają prawie 6 lat, na przełomie 1931/36 roku.
Poniżej -
rozpoczęcie prac nad rekonstrukcją Banteay Srei 1930 rok. fot.archiwum EFEO i powrocie z Javy końcem 1930 roku, Marchal postanawia zastosować metodę Anastyloza po raz pierwszy w Angkorze, właśnie w świątyni Banteay Srei. Prace trwają prawie 6 lat, na przełomie 1931/36 roku.
Henri Marchal
podejmuje się niezwykłego i trudnego dzieła jak na owe czasy, wykonując
niesamowitą, wręcz tytaniczną pracę. Budynki pierwszej obudowy zostają poddane
pełnej Anastylozie. Świątynia jest rozłożona kamień po kamieniu, a następnie
ponownie złożona i odrestaurowana
w każdym szczególe do pierwotnego stanu.
Dzięki stosunkowo niewielkim gabarytom świątyni i temu, że została ona zbudowana
z małych, bogato rzeźbionych bloków twardego piaskowca, które świetnie się
zachowały, łatwiej było je dopasować i ułożyć w pierwotne miejsca, podobnie jak
układa się puzzle. Odbudowa przynosi niesamowite efekty i zostaje jednogłośnie
okrzyknięta sukcesem. W następnych latach tę samą technikę zastosowano przy
rekonstrukcji świątyni Bayon, o której pisałem
w poprzednich relacjach..
w poprzednich relacjach..
Kiedy
rozglądam się wokół, widać jak tytaniczną pracę wykonał Marchal. Zostawił dla
potomnych arcydzieło w niemal oryginalnym stanie.
Chodząc wśród świątynnych
murów czuje się pasję i serce, jakie ten francuski „odnowiciel” włożył w „zmartwychwstanie”
Banteay Srei,
co zasługuje na najwyższe uznanie. W całym swoim życiu Henri Marchal zyskał przydomek "duch leśnej
świątyni Bożej" i jak określiłem w tytule,
to mój „biały charakter”.. Jest też „czarny charakter” związany z historią świątyni Banteay Srei, o którym teraz opowiem..
to mój „biały charakter”.. Jest też „czarny charakter” związany z historią świątyni Banteay Srei, o którym teraz opowiem..
CZARNY
CHARAKTER
Szabrownik-arystokrata
Po odkryciu
Banteay Srey w 1914 roku przez francuskiego porucznika Marec, świątynia stała
przez niemal 10 lat zupełnie nietknięta ludzką ręką
nie licząc szabrowników,
którzy mogli tutaj bezkarnie plądrować i wyrządzać ogromne straty. Właśnie owe
grabieże spowodowały, że postanowiono zająć się świątynią i podjąć próbę jej
uratowania. Większość tych kradzieży przeszła bez echa, jednak pewne wydarzenie
wywołało spore zamieszanie na salonach francuskiej arystokracji.. Co stało się
powodem takiego rozgłosu ??.. Otóż, najsłynniejszym złodziejem w historii
Angkoru został nie kto inny, jak światowej sławy pisarz, autor fundamentalnej
historii sztuki, pierwszy Minister Kultury Francji w rządzie de Gaulle’a –
Georges Andre Malraux.
Historia,
którą teraz opowiem, mogłaby śmiało posłużyć za scenariusz filmu
awanturniczo-przygodowego, zatem jeśli lubicie takie klimaty to posłuchajcie.
W szary,
jesienny poranek z portu w Marsylii wypływa statek, na którego burcie widnieje
napis – „The Angkor”. Jest 13 październik i w dodatku piątek 1923 roku. Jak się
potem okaże, będzie to pechowa data dla dwojga młodych Francuzów, pasażerów
tegoż statku. Główni bohaterowie opowieści – 22-letni intelektualista Andre
Malraux oraz jego 21-letnia żona Clara Goldschmidt wyruszają w rejs do
Indochin. Dwójka młodych kochanków marzy o poszukiwaniu skarbów. On -
awanturnik i poszukiwacz przygód, początkujący pisarz wkraczający w świat
paryskiej bohemy, pochodzący
z zamożnej francuskiej rodziny, Ona - obywatelka
niemiecka pochodząca
z zamożnej żydowskiej rodziny. Od dwóch lat są
małżeństwem.
Pomimo zamożności obydwu rodzin i dość znacznego spadku, jaki
wniosła
w posagu Clara, nowożeńcy są bez grosza przy duszy. Dwa lata bohemy
Paryża, beztroskie bytowanie w literackich kręgach awangardowych, wojaże po
Europie oraz utrata na giełdzie ostatnich oszczędności w meksykańskich
papierach wartościowych z powodu spadku ich wartości powodują,
iż majątek
małżeństwa Malraux topnieje jak śnieg na wiosnę.. Clara nie może już liczyć na
wsparcie rodziny, Andre nie napisał jeszcze swojej pierwszej powieści. Jednym
słowem klęska...
Poniżej –
małżeństwo Andre Malraux i Clara Goldschmidt 1923 rok.
Pewnego dnia
Malraux czyta w jednym z biuletynów archeologicznych,
o odkrytych w rejonie
Angkoru świątyniach khmerskich. Małżonkowie odwiedzają Muzeum Guimet w Paryżu, posiadające
jedną z największych kolekcji sztuki azjatyckiej poza Azją. Andre zakochuje się
w Khmerskiej sztuce, ale nic nie wie o Kambodży. W jego głowie rodzi się pewien
plan.
Na kilka tygodni przed podróżą, André wyjaśnia zamysł swojej żonie Clarze:
.. „Od Syjamu do Kambodży przez góry Dangrek i
dalej wzdłuż królewskiej drogi prowadzącej na Angkor. Tam odkryto wspaniałe
świątynie, które zostały zidentyfikowane i opisane, ale są na pewno inne, nadal
nieodkryte... Odnajdziemy jakąś małą świątynię w Kambodży, zabierzemy kilka
posągów, sprzedamy w Ameryce, co pozwoli nam żyć dostatnio i spokojnie przez
kilka lat. "..
Po tak nakreślonym planie, chęć zysku i zarobienia
pieniędzy, skłania nowożeńców-szabrowników do spenetrowania zapomnianych khmerskich
świątyń, w nadziei na zdobycie przedmiotów i dzieł sztuki, które mogliby
sprzedać z dużym zyskiem kolekcjonerom. Młode małżeństwo Malraux rusza statkiem
w rejs do Kambodży 13 października 1923 roku. Andre w swoim dość ciężkim bagażu
wiezie trochę ciuchów, książkę francuskiego pisarza-podróżnika Pierre Loti
„Pielgrzymka do Angkoru” oraz .....kilkanaście ręcznych pił do metalu, dłuta i
młotki kamieniarskie. Posiada też fałszywe pozwolenie od władz kolonialnych na
misję, w czasie której miałby możliwość zrobienia badań w Kambodży. Ten młody
awanturnik jest także do pewnego stopnia przezorny. Przed wyjazdem nawiązuje
kontakt
z bogatymi amerykańskimi i niemieckimi kolekcjonerami sztuki, którzy są
zainteresowani „wieloma posągami Khmerów ...". Podróż trwa 29 dni.
W końcu
młodzi Malrauxowie dopływają do Wietnamu i w Hanoi nawiązują pierwsze kontakty
we Francuskiej Szkole Dalekiego Wschodu (EFEO),
która kieruje wykopaliskami w
całej francuskiej części Indochin.
SZABROWNIKU
DO DZIEŁA..!!!
Z Hanoi Andre
Malraux jedzie do Sajgonu. Tam odnajduje przyjaciela
z dzieciństwa, Louisa
Chevassona, któremu przedstawia swój zamysł
i związane z tym zyski. Chevasson zgadza
się na udział w wyprawie.
Tym razem wszystko jest gotowe.
Poniżej –
Malraux i Chevasson 1923 rok.
Ekipa
szabrowników rozpoczyna swą przygodę: wypływają łodzią na nurty Mekongu i przez
Phnom Penh, jezioro Tonle Sap pojawiają się w Siem Reap, w pobliżu świątyń
Angkoru.
Malraux z fałszywym zleceniem misji śpieszy na
spotkanie
z przedstawicielem kolonialnej administracji. Tam powołując się na
Ministerstwo Kultury i badanie historycznych zabytków, kładzie nacisk na
spenetrowanie mało znanej w ówczesnym czasie świątyni Banteay Srei. Położona z
dala od siedlisk ludzkich i dostępnych tras, wydaje się ona być znakomitym
miejscem na dokonanie grabieży. Malrauxowi udaje się zdobyć zaufanie
tamtejszych władz kolonialnych i po paru dniach cała trójka wyrusza z Siem Reap
w kierunku Banteay Srei. Dwa kolejne dni to trudny
i bolesny marsz przez tropikalny
las, a ja jadąc autokarem tą samą trasą przez godzinę, narzekałem na wyboje i
kurz na drodze..
.

Woły ciągną rydwan z
podróżnikami i sprzętem. Co pewien czas grupa zatrzymuje się na odpoczynek.
Tropikalna dżungla nie daje się łatwo pokonać. Natrafiają na bagnisty teren i
rozlewiska po obfitych opadach deszczu.
Zielona ściana
dżungli niczym barykada, skutecznie utrudnia przejazd wozów. Wynajęci Khmerscy
przewodnicy wycinają co jakiś czas drogę maczetami...
Clara Malraux
w swoich wspomnieniach pisze .. "Twierdza
dziewic" jest niezwykła, piękne
wizerunki bogiń Apasara i delikatnie płaskorzeźby rzeźbione w różowym piaskowcu,
robią niesamowite wrażenie…”
Mały zespół szabrowników
wkracza do świątyni. Dwa dni ciężkiej pracy
i gorączkowego podniecenia, aby
wyrwać kawałek wieczności z tej nierealnej budowli. Strach przed
zdemaskowaniem. Ciepły deszcz, komary
i arachnofobia Andre, który panicznie boi
się pająków.. Kamień jest odporny. Piły do metalu się łamią. W ruch idą dłuta i
młotki.. Wreszcie na trzeci dzień, po bambusowych prowadnicach ładują kilkanaście
dużych fragmentów subtelnych płaskorzeźb, o niezwykle skomplikowanej
i
wyszukanej kompozycji, w tym siedem cennych rzeźb hinduskich bóstw oraz mnóstwo
rzeźbionych kamieni na tzw. oxcarts – dwukołowe wózki zaprzężone w woły..
Ruszają w drogę powrotną docierając do Siem Reap
i dalej łodzią w kierunku Phnom Penh..
i dalej łodzią w kierunku Phnom Penh..
Pod osłoną
nocy, 23 grudnia trójka młodych, wyczerpanych szabrowników przypływa łodzią,
załadowaną kilkuset kilogramowym ładunkiem kamiennych reliefów, do nabrzeży
portu w Phnom Penh. Ale tutaj czeka już na nich policja i raczej nie po to, by
życzyć im Wesołych Świąt... Na trop kradzieży wpadł nie kto inny, jak
wspomniany wcześniej kurator Angkoru – Henri Marchal. Przyciśnięci przez
policję Khmerscy przewodnicy, uczestniczący
w wyprawie, „wyśpiewują” wszystko
jak na spowiedzi..
Zadenuncjowany Malraux zostaje zatrzymany wraz
żoną Clarą
i przyjacielem Louisem Chevassonem, kilka minut po północy 24
grudnia 1923 roku przez francuskie władze kolonialne. Policja odnajduje na ich
łodzi cały 800 kilogramowy ładunek i przejmuje go jako materiał dowodowy. Andre,
Clara i ich przyjaciel Louis, zostają uwięzieni w areszcie domowym,
w hotelu „Manolis”
- najlepszym hotelu w Phnom Penh. Będą tutaj przetrzymywani przez kilka
miesięcy do rozprawy. W lipcu 1924 roku Trybunał Karny Phnom Penh, wydaje wyrok
wobec trzech poszukiwaczy przygód. Za kradzież i bezprawne wywiezienie zabytków
z obszaru Angkoru, André Malraux zostaje skazany na 3 lata więzienia a jego
przyjaciel Louis na
18 miesięcy. Clara jest zwolniona na podstawie dość prozaicznego
orzeczenia tamtejszego sądu, że "kobieta musi zawsze i wszędzie przestrzegać
woli jej męża..." Niezłe uzasadnienie..
.

Clara wraca do
Francji. Głucha na rady swojej rodziny, która podpowiada jej, by rozwiodła się
ze skazanym Andre, zaczyna walkę o jego uwolnienie. Odnajduje wpływowych
przyjaciół, wybitnych ludzi kultury oraz paryskich intelektualistów. Dzięki jej
interwencji 6 września 1924 roku do sądu Phnom Penh wpływa petycja o uwolnienie
Malrauxa, podpisana przez 27 paryskich intelektualistów. W październiku Sąd
rozpatruje apelację, zalicza rok więzienia na poczet kary i zmniejsza wyrok na
kolejny rok w zawieszeniu. Złagodzenie kary obejmuje także jego przyjaciela
Louisa. Pod koniec listopada Malraux i Chevasson odzyskują wolność. Andre Malraux
wraca łodzią do Marsylii, Louis Chevasson do Sajgonu, a kamienne reliefy i
rzeźby (które tak faktycznie nigdy nie opuściły Kambodży) powracają do świątyni
Banteay Srei, skąd zostały skradzione.. Po powrocie do Paryża młody Malraux
postanawia opisać swoja historię. Jako początkujący pisarz, w dość niezręcznym
stylu powoli konwertuje swe realne przygody w powieść.
Pięć lat później, w roku
1930 świat dowiaduje się o tej historii, z wydanej książki pt. „La voie royale”
– Droga Królewska, która staje się pierwszym sukcesem literackim pisarza–złodzieja
khmerskich antyków. Jest to opowieść o charakterze thrillera przygodowego z
wątkiem autobiograficznym,
a przede wszystkim refleksja nad samym sobą, walka z wyzwaniami
i czyhającą
śmiercią, przeplatana dawką erotyczną, historia mężczyzny ściganego przez jego
przeznaczenie... Konieeecc…
Poniżej -
Andre Malraux francuski złodziej-arystokrata oraz książka o jego przygodach w
Kambodży – „Droga Królewska”..
Przyjaciele z
mojej grupy już dawno gdzieś się rozpierzchli po świątynnych rewirach, trzeba
zatem wydłużyć krok.. Wędruję wzdłuż północnej ściany
I obudowy. Jak widać
tutaj doskonale, został po niej tylko półmetrowej wysokości murek przyziemia.
Reszta ściany zbudowana z laterytowej cegły, zawaliła się i rozpadła na
przestrzeni wieków. Wzdłuż krawędzi murku władze ochrony zabytków Angkoru w
2010 roku wygrodziły linami sektor centralnego Sanktuarium i Bibliotek, z
zakazem wejścia pomiędzy te budowle.
Przechodząc
wzdłuż północnej ściany świątynnego sektora, podziwiam piękny budynek Północnej
Biblioteki i głównego Sanktuarium oraz stojące obok wspaniałe, stylowe
khmerskie wieże.
Poniżej - z
lewej Biblioteka Północna, pośrodku w głębi budynek centralnego Sanktuarium, po
prawej trzy wieże stojące w jednej linii na osi pn-pd.
BIBLIOTEKA
PÓŁNOCNA
(zachodni
fronton)
Na początek
sfotografuję budynek Północnej Biblioteki i opowiem o drugim, zachodnim
frontonie umieszczonym nad wnęką wejściową.. Od tej strony widać bardzo dobrze
laterytowe ściany biblioteki, wykonane z czerwonych bloczków oraz dwuspadowy, ozdobny dach pokryty kamiennymi kafelkami..
Największe
wrażenie na zwiedzającym wywierają niezwykłe, rzeźbione frontony. Podobnie jak
to miało miejsce od wschodu, zachodni fronton Biblioteki także jest
niezaprzeczalnym dziełem kamieniarskiej sztuki. Kamienny relief nad otworem
wejściowym przedstawia scenę zabójstwa władcy Kansa przez boga Krysznę
(wcielenie boga Wisznu).
Mitologia
hinduska tak przedstawia tę historię..
Kansa był
władcą tyranem z klanu Yadava, władającym królestwem ze stolicą w Mathurze. Był
bratem Devaki, matki boga Kryszny. Kansa urodził się jako syn króla Ugraseny i
królowej Padmavati. Z powodów ambicjonalnych i za radą swojego osobistego powiernika
Banasury, Kansa postanowił obalić swego ojca i ogłosić się Królem Mathury. Pewnego
dnia niebiański głos prorokował, że ósmy syn Devaki przyjdzie go zabić. Z tego
powodu uwięził on Devaki i jej męża Vasudevę oraz zabił wszystkie dzieci;
jednak ósmy syn, Kryszna, awatar boga Wisznu, został przewieziony potajemnie do
Gokul, gdzie dorastał pod opieką Nanda, szefa pasterzy. Kansa posłał wiele
demonów, aby zabić Krysznę, jednak ten zabił demony. W końcu Kryszna przybył do
Mathury i zabił swojego wuja Kanse, co przedstawia rzeźbiony relief, widoczny
na fotce poniżej.
CENTRALNE
SANKTUARIUM - MANDAPA
Druga budowla
widoczna z tego miejsca, to podłużny budynek centralnego Sanktuarium zwany
Mandapa. Ta centralna budowla wraz z trzema sąsiednimi wieżami stoi na
kamiennej platformie w kształcie litery T, której wysokość wynosi 90 cm.. Główne wejście do
Sanktuarium znajduje się po wschodniej stronie i przed drzwi o wysokości 1,08 metra, prowadzi do
widocznej na fotkach poniżej Mandapy ze wspornikową konstrukcją stropu, a
następnie przez krótki korytarz do trzech wież na zachodzie. Mandapa posiada
dwa boczne wyjścia na północ i południe.
Już z oddali
widać dziwne, kamienne posągi, rozstawione wokół centralnego Sanktuarium. Każdą
sześciostopniową, miniaturową klatkę schodową, prowadzącą na kamienną platformę,
strzeże para posągów. Przedstawiają one, klęczące na lewym kolanie ludzkie
postacie z głowami zwierząt.. Zadanie owych figur, stojących przed drzwiami
ważnych budynków i witryn Angkoru, to nie tylko koncepcja strażnika, to także
pojęcie Boga jako anioła stróża. W przypadku tutejszych figur mają one ludzki
korpus, lecz głowy małp i orłów ze stożkowymi nakryciami głowy. Większość z
nich to repliki, oryginały zostały skradzione, bądź usunięte do muzeów.
Niestety, świątynia została dość znacznie spustoszona przez kradzieże i akty
wandalizmu.
Gdy pod koniec XX wieku usunięto niektóre fragmenty oryginalnej rzeźby
Gdy pod koniec XX wieku usunięto niektóre fragmenty oryginalnej rzeźby
i zastąpiono je replikami z betonu, szabrownicy wzięli się także do
atakowania replik.
TRZY
WIEŻE
Wędruję teraz
na północno-zachodnie naroże I obudowy.. Z tego miejsca doskonale prezentują
się 3 wieże głównego Sanktuarium.. Podniesione na platformie z piaskowca
niespełna metr ponad poziom dziedzińca, wydają się bardziej masywne i okazalsze
od pozostałych budowli.
Ustawiono je
obok siebie na osi północ-południe. Dwie wieże boczne mają wysokość 8m 34cm,
zaś wieża centralna ma 9m 80cm wysokości.. Jednak budynki świątyni Banteay Srei
wydają się być podzielone wzdłuż innej centralnej osi, przebiegającej ze
wschodu na zachód. I nie jest to podział architektoniczny czy wizerunkowy, a
raczej religijny. Skąd taka teza ??.
Otóż, jak się okaże po dokładniejszym
obejrzeniu naściennych reliefów oraz płaskorzeźb w całym centralnym sektorze
świątyni, budynki położone
na południe od osi wschód-zachód są poświęcone bogu
Śiwa, a te na północ od osi są poświęcone bogu Wisznu.
Sektor
centralnego Sanktuarium to najbardziej bogato zdobiona część świątyni.
Wizualnie, ozdobne rzeźby wydają się pokrywać niemal każdą dostępną
powierzchnię. Jednak nigdzie nie ma chaosu - profile są ostre,
a wszędzie widać
profesjonalny styl i technikę wykonania. Według architekta, archeologa i
pioniera badań Angkoru, francuskiego uczonego Maurice Glaize, świątynia Banteay
Srei to klejnot Khmerskiej sztuki architektonicznej i rzeźbiarskiej - .. „Biorąc pod uwagę bardzo szczególny urok
Banteay Srei - jej niezwykły stan zachowania i doskonałości oraz niemal
perfekcyjną technikę zdobniczą – można bez wahania nadać jej najwyższy
priorytet pośród wszystkich zabytków grupy Angkor….
W Banteay Srei - pisze Glaize - wykonana praca zdobnicza bardziej przypomina sztukę złotniczą lub rzeźbienie w drewnie, aniżeli rzeźby
w kamieniu.. ".
W Banteay Srei - pisze Glaize - wykonana praca zdobnicza bardziej przypomina sztukę złotniczą lub rzeźbienie w drewnie, aniżeli rzeźby
w kamieniu.. ".
Kiedy zmieniam
obiektyw na nieco mocniejsze szkło, dostrzegam różnicę pomiędzy płaskorzeźbami.
Wiele nisz w ścianach zawiera rzeźby devata (bóstw męskich i kobiecych) lub
strażników dvarapalas (uzbrojonych opiekunów świątyni). Na bocznych ściankach,
po obydwu stronach „fałszywych” wejściowych drzwi, umieszczono płaskorzeźby
zarówno kobiet jak i mężczyzn, jednak jest tutaj zachowana pewna zasada..
DEVY,
DEVI – Strażnicy świątyni.
Wejść do
północnej i południowej wieży strzegą postacie kobiecych
bóstw – devi. Devi
stoją w ozdobnych niszach, mają nagie torsy, a w dłoni trzymają kwiat lotosu..
Ich włosy splecione w ozdobne fryzury i warkocze, są bogato zdobione. Długie
spódnice upięte na biodrach mają kształt dzwonu i noszą nazwę sampot. Biodra
kobiet zdobi misternie wykonany pas biodrowy, a ramiona i kostki drogocenna
biżuteria. Rzeźby wykonano
z bardzo wyraźnym naciskiem na wyrażenie kobiecości
oraz zmysłowości ciała.
Wejście do
wieży centralnej strzegą półnagie postacie młodych męskich bóstw - devy,
stojące także w ozdobnych niszach, z elegancko splecionymi włosami na głowie w
kształcie stożkowego koka. W prawej ręce trzymają bojową lancę, zaś w lewej
pączek lotosu.
ZACHODNIA
ŚCIANA
Wędruję teraz
na zachodnią ścianę centralnego sektora. Zachodnia ściana świątyni Banteay Srei
uległa z dużej mierze zniszczeniu. Po zachodniej gopurze, zabudowanej w
praktycznie nieistniejącej I obudowie murów, pozostała jedynie rozpadająca się
kamienna kapliczka z małymi odrzwiami
i kawałkiem ściany.
Po zachodniej
gopurze, zabudowanej w II obudowie murów, pozostał jedyny rzeźbiony fronton, wsparty
na fragmencie murów.
Przedstawia ciekawą płaskorzeźbę, inspirowaną historią z
eposu Ramajana. Ukazuje ona pojedynek dwóch braci, małpich książąt o imionach
Vali
i Sugriva oraz strzelającego z łuku Ramę.
W wyniku
kłótni zaistniałej pomiędzy braćmi, Sugriva wzywa Vali do walki. Powodem jest
żona Sugrivy – Ruma, która zostaje uwiedziona przez jego starszego brata. Gdy Vali
staje naprzeciw, by sprostać wyzwaniu, z lasu wyłania się Rama, wcielenie boga
Wisznu i strzela z łuku zza drzewa,
by zabić strzałą Vali.. Rama był
przyjacielem Sugrivy i chciał mu pomóc
w zemście za uwiedzenie żony. Relief
pokazuje braci Sugrivę i Vali stojących pośrodku naprzeciwko siebie. Po prawej
stronie - Rama napina swój łuk.
Po lewej stronie - Vali leży umierający w
ramionach innej małpy. Frontonu nie można było przez długi czas odnaleźć. Leżał
przewrócony gdzieś pod zwałami gruzu. Dopiero w 1930 roku podczas renowacji
świątyni przez ekipę francuskich archeologów, został odnaleziony, odrestaurowany
i ustawiony na swoim miejscu.
300
lat pomyłki..
Spoglądam na
zegarek. Mija właśnie godzina 13-ta. Do zbiórki przed wschodnim gopuramem mam
jeszcze 40 minut czasu. Wszyscy porozłazili się po świątynnym kompleksie i
praktycznie zostałem sam. Do pewnego momentu widziałem mojego przyjaciela
Jorgusia, uwijającego się pośród ruin z kamerą, lecz i on gdzieś przepadł. Czas
więc na krótki postój i łyczek mineralki, a w międzyczasie opowiem o jeszcze
jednej historii, związanej z tą świątynią..
Na początku
relacji, kiedy opisywałem powstanie i dzieje świątyni Banteay Srei, podałem
datę jej budowy – rok 967 n.e., jednak do roku 1936 zakładano, że jest ona o
około 300 lat młodsza i pochodzi z początku XIV wieku. Kiedy latem 1936 roku
francuscy archeolodzy z EFEO natrafili we wschodniej gopurze IV obudowy świątyni na fundacyjną, kamienną stelę, prawdziwa data powstania Banteay Srei stała się udokumentowanym faktem. Napisy na steli podawały dokładną datę konsekracji świątyni:
22 kwietnia 967
roku n.e., w ostatnim roku panowania króla Rajendravarmana II. Tekst steli
zawierał m.in: pochwałę króla
Dżajawarmana V i jego "guru", bramina Yajnavaraha, który założył
Banteay Srei ze swoim młodszym bratem, wznosząc lingam Shivy Shri
Tribhuvanamahesvara w centralnym Sanktuarium..
Odkrycie wywołało prawdziwą burzę wśród archeologów, a zarazem okryło wstydem poprzednich badaczy, którzy pomylili się z datowaniem zabytku
Odkrycie wywołało prawdziwą burzę wśród archeologów, a zarazem okryło wstydem poprzednich badaczy, którzy pomylili się z datowaniem zabytku
aż o 300
lat !!!. Banteay Srei nie
jest jedyną świątynią khmerską wzbudzającą kontrowersje, jednakże do tej pory w
żadnym sporze nie pojawiły się tak wielkie dysproporcje czasowe jak w przypadku
Banteay Srei..
No to idziemy
dalej.. Przechodzę wzdłuż lin odgradzających sektor centralnego Sanktuarium w
kierunku południowo-zachodniego narożnika..
Poniżej – widok
centralnego dziedzińca, pośrodku trzy wieże głównego Sanktuarium, z tyłu po
prawej budynek Południowej Biblioteki.
Zbliżenie- „ślepe”
wejścia do trzech wież oraz klatka schodowa pilnowana przez dwa posągi
kamiennych strażników..
Banteay Srei
to niemal „kieszonkowa” świątynia, misterne dzieło khmerskich rzeźbiarzy. Wielu
znawców twierdzi, że jest to najpiękniejsza świątynia
ze wszystkich zbudowanych
w tej epoce, i że właśnie tutaj znajdują się najwspanialsze dekoracje ścienne,
jakie kiedykolwiek powstały na świecie. Banteay Srei jest świątynią jedyną w
swoim rodzaju, w całej architekturze khmerskiej nie znajdziemy niczego, co by
dorównało tym uroczym, miniaturowym budynkom. Panuje tutaj cisza, spokój i
kameralny klimat.
Nie ma tu nic z atmosfery wielkiej twierdzy Angkor Wat,
wizerunkowego kompleksu Angkor Thom czy tajemniczej, zatopionej w objęciach
zielonej dżungli Ta Prohm. Nie ma nic z atmosfery wojen, podbojów i
wielowiekowej walki o zachowanie potęgi Angkoru. Jest esencja piękna, bezmiar
kunsztu
i nuta bajkowości..
Centralne
Sanktuarium MANDAPA – strona południowa
Ruszam powoli
w kierunku wschodniego gopuramu, wzdłuż zachodniej krawędzi przyziemnych murów
I obudowy.. Spoglądam na południową fasadę wież, za którymi w głębi małego dziedzińca
kryje się południowa ściana Mandapy, z posągami kamiennych strażników
pilnujących dostępu
do Sanktuarium..
Wokół tego
miniaturowego dziedzińca można dostrzec niemalże
wszystko, co
prezentowano w khmerskiej sztuce zdobniczej ówczesnych czasów. Ozdobne klatki
schodowe strzeżone przez kamiennych strażników
o ludzkim ciele i głowach orła,
małpy czy lwa, cudownie rzeźbione frontony nad wejściem do Sanktuarium,
ornamenty roślinne pokrywające jak gobelin ściany z czerwonego piaskowca,
płaskorzeźby devas przy wejściowych odrzwiach, posążki strażników dvarpala,
bogato zdobione nadproża, dwuspadowe ozdobne dachy, wnęki okienne z
tralkami oraz wąskie, ozdobne kolumny,
służące jako nośniki dla belek i nadproży, zwane colonette. Pełny przegląd
rzeźbiarskiego kunsztu architektonicznego.
KAMIENNI
STRAŻNICY
Zbliżenie na
kamienne posągi strażników pilnujących klatek schodowych. Postacie strażników
wykonane z różowego piaskowca, zastygły w pozycji klęczącej na lewym kolanie, z
rękami wspartymi na udach. Niektórym z figur, jak widać na fotkach poniżej,
brakuje kończyn. Posągi przedstawiono
w trzech wariantach – ludzkie korpusy z
głową małpy, orła i lwa.
Małpa jest odzwierciedleniem postaci króla małp
Hanumana, bohatera eposu Ramajany, oddanego sługi boga Rama (ósme wcielenie
boga Wisznu).
Orzeł to oczywiście wizerunek boskiej istoty zwanej Garuda – w
mitologii hinduskiej mityczny wierzchowiec boga Wisznu.
Wizerunek strażnika o
głowie lwa z opadającymi na ramiona lokami włosów to Narasinha, w hinduizmie
czwarte wcielenie boga Wisznu pojawiającego się pod postacią człowieka z głową
lwa..
BIBLIOTEKA
POŁUDNIOWA
Dochodzę do
południowo-wschodniego narożnika, centralnego sektora Sanktuarium. Tutaj
pozostała jeszcze jedna budowla do sfotografowania
i omówienia. Jest to
bliźniaczy budynek jednej z dwóch Bibliotek.
Bibliotekę na północnym krańcu już
omawiałem, czas na zatem na przedstawienie Biblioteki Południowej.
Boczne ściany
podłużnego budynku Biblioteki Południowej wykonano
z czerwonych, laterytowych
cegieł. Całość budowli wieńczy dwuspadowy, ozdobny dach, pokryty kamiennymi
kafelkami.. Podobnie jak w Bibliotece Północnej, także tutaj najbardziej
dekoracyjnym elementem są fasady. Wykonano je z czerwonego piaskowca.
Biblioteka zorientowana jest wejściem od zachodu, dlatego od wschodniej strony
wnęka drzwiowa jest „ślepa”, a kamienne drzwi są imitacją.
Ponad
nadprożem odrzwi wznosi się w górę pięknie rzeźbiony fronton,
na którego
powierzchni wykonano relief przedstawiający sceny z Ramajany. Obydwa frontony
Południowej Biblioteki – wschodni i zachodni,
poświęcone są bogu Śiwa.
Fronton od
strony wschodniej prezentuje trzy wyodrębnione poziomy. Najwyższy poziom
przedstawia boga Śiwę siedzącego na szczycie góry Kailasa, która jest jego mitologicznym
domem. Małżonką Śiwy, piękna bogini Parwati, siedzi mu kolanach i trzyma się
kurczowo jego tułowia.
Środkowy poziom ukazuje różne postacie, zamieszkujące
zbocza góry, ułożone w ścisłej hierarchii od góry do dołu. W najwyższym rzędzie
siedzą brodaci mędrcy i asceci, poniżej postacie mitologiczne o ludzkich
ciałach
i głowach zwierząt, a w dolnym rzędzie duże zwierzęta, w tym wiele
lwów. Na samym dole, pośrodku sceny stoi dziesięciogłowy demon Ravana.
Trzęsie
on swymi 20 ramiona podstawą góry, zwierzęta uciekają
w popłochu, a mędrcy się modlą
o ratunek do boga Śiwy. Według legendy, Śiwa za pomocą swojego boskiego palca
zatrzymał drżenie góry, wciskając demona Ravanę w głąb ziemi na 1000 lat.
Fronton na zachodzie
ma podobną, trzypoziomową konstrukcję i jest także zainspirowany historią boga
Śiwy siedzącego na szczycie góry Kailasa, zmieniają się tylko bohaterowie tej
opowieści. Tym razem bóg miłości Kama wystrzeliwuje z łuku miłosną strzałkę w
kierunku Śiwy, by ten „zainteresował się” siedzącą w pobliżu boginią Parvati.
Na zboczach góry widoczne są różne postacie, ułożone w ścisłej hierarchii od
góry do dołu. Tuż pod Śiwą siedzi grupa brodatych mędrców i ascetów, pod
którymi
z kolei widać mitologiczne istoty z ludzkimi ciałami i głowami
zwierząt. Najniższy poziom należy do zwykłych ludzi, którzy przesiadują z oswojonym
jeleniem i dużym łagodnym bykiem..
Kończy się
czas poświęcony na zwiedzanie tego niezwykłego miejsca.
Wokół nie ma już prawie
nikogo. W oddali widzę malutkie sylwetki ludzi
z mojej grupy, zmierzające w
kierunku wyjścia ze świątyni przy wschodnim gopuramie. Mam jeszcze 10 minut
czasu na dojście w miejsce zbiórki, zatem pora zwijać manele. Pstrykam ostatnie
fotki pięknego frontonu we wschodniej ścianie II obudowy i powolutku ruszam w
drogę powrotną..
Poniżej –
ozdobny wyjściowy portyk we wschodniej ścianie II obudowy
z frontonem zdobionym
motywami roślinnymi. Pośrodku malutki wizerunek boga Śiwy, który siedzi na
głowie bóstwa Kala, symbolizującego czas.
Kwadrans przed
godziną 14-tą, jako jeden z ostatnich, dochodzę
do zabudowań nowoczesnego Centrum
Informacji Turystycznej, usytuowanego nieopodal parkingów samochodowych. Mijam sklepiki
z żywnością i pamiątkami, kierując się w stronę kawiarni, gdzie wyznaczona
została zbiórka całej naszej ekipy.
Tutaj pod
zadaszonymi tarasami kawiarni czekają już wszyscy członkowie naszej grupy wraz
z przewodnikiem, popijając schłodzone napoje.. Zamawiam duże, zimne piwo i w
cieniu bambusowej wiaty, zajmuję miejsce pod podwieszonym u stropu
wentylatorem. Kojący chłód spływającego powietrza jest jak boski zefirek,
zesłany z góry przez dobrodusznego Wisznu.. Żyć nie umierać..
Po 20 minutach
odpoczynku nasz khmerski przewodnik daje znak do wyruszenia w dalszą trasę.. Na
dzisiejsze popołudnie mamy w planie jeszcze jedną kameralną świątynię o nazwie
Banteay Samre, którą zwiedzimy wracając w kierunku Angkoru.. Myślę, że będzie
nie mniej piękna co Banteay Srei, ale o tym w kolejnej części mojej fotorelacji
z zakurzonych, kambodżańskich szlaków… Hejjj...
KONIEC cz.IX
C.D.N..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz