Zdjęcie:

piątek, 16 września 2016


CZ.VI

MAŁA PETRA
Przedmieścia Petry wykute w wąwozie Siq al-Barid 
(Zimny Kanion)


Po powrocie z całodziennej wędrówki skalnymi wąwozami nabatejskiej Petry, do hotelowego pokoju zarezerwowanego w pobliskim miasteczku Wadi Musa, długo jeszcze postrzegałem wszystko wokół siebie w różowych kolorach. Oglądanie „Różowego Miasta” przez kilka godzin, zakodowało w mej głowie świat w różowym kolorze. Sny też miałem różowe, jednak poranny, natarczywy dźwięk hotelowego telefonu, oznajmiający wczesną pobudkę, nie był już taki radośnie kolorowy.. 
Na dzisiejsze przedpołudnie plan mieliśmy prosty, a popołudniowo-wieczorną część dnia zdecydowanie wypoczynkową – lekkie, szybkie śniadanko, wyjazd do pobliskiego kompleksu archeologicznego Małej Petry, zwiedzanie, fotografowanie, a potem przejazd przez pustynny płaskowyż centralnych obszarów Jordanii w kierunku stolicy Ammanu.. Poniżej mapka trasy z Petry do Małej Petry (ok. 8 km)..


.. oraz mapka całej dzisiejszej trasy do stolicy Jordanii - Ammanu liczącej około 250 km.


Poranna toaleta i skonsumowanie śniadania w hotelowej restauracyjce, zajęło mi niespełna godzinkę czasu. Kilka minut po godzinie 7-mej spakowałem torby podróżne do luków bagażowych naszego autokaru 
i wygodnie zasiadłem przy oknie z nieodłącznym aparatem fotograficznym na kolanach.. Odcinek trasy pomiędzy miasteczkiem Wadi Musa, a sektorem archeologicznym Malej Petry, to co prawda tylko 8 km wąskiej asfaltowej drogi, którą pokonuje się autobusem w 15 minut, jednak moja wrodzona pasja poznawania świata nie pozwoliła na żadne leniuchowanie. Odbezpieczyłem migawkę aparatu i z nosem przy szybie cierpliwie czekałem na rozwój wydarzeń, obserwując mijane po drodze krajobrazy.. Dzień budził się dość leniwie. Poranne słońce powolutku rozświetlało swymi jasnymi, gorącymi promieniami, skaliste pejzaże górskiego masywu Dżabal asz-Szara. To właśnie w jego wąskich, stromych wąwozach kryły się dalsze sektory nabatejskiej Petry, nazwane przez archeologów Małą Petrą.. Błękitne niebo przysłaniał delikatny woal białych chmurek, jednak temperatura na zewnątrz autokaru już dawno przekroczyła 30°C..


Mała Petra (al-Batra As-Sagira), znana również jako Siq al-Barid (dosłownie "zimny kanion"), to obecnie obszar objęty statusem stanowiska archeologicznego. Położona jest na północ od nabatejskiej stolicy - Petry, w odległości 8 km od miasteczka Wadi Musa. Tak po prawdzie Mała Petra to jakby miniaturowa wersja głównego miasta Petra, często nazywana także jej młodszą siostrą. Co prawda nie dorównuje wielkością i kamieniarskim kunsztem osławionej Petrze, jednak w dawnych czasach była bardzo ważnym miejskim sektorem nabatejskiej stolicy. W przeciwieństwie do typowo nekropolicznego charakteru centralnej Petry, gdzie większość obszaru zajmują grobowce i świątynie, teren Małej Petry był prężnym, rezydencjonalnym i ruchliwymi przedmieściem, w obrębie którego zatrzymywali się na posiłek i odpoczynek starożytni kupcy, wędrujący do Petry. Sektor Małej Petry stanowił niejako wrota do nabatejskiej stolicy dla karawan kupieckich, przybywających tutaj handlowymi szlakami z północy i północnego zachodu. Mała Petra była nie tylko handlową, lecz także zaopatrzeniową dzielnicą centralnej Petry. 
Na stosunkowo niewielkim obszarze górskiego płaskowyżu, w małym skalnym wąwozie znajduje się duża liczba fasad mieszkalnych domów, sklepów, magazynów, świątyń i cystern na wodę, wykutych w każdej niemal skale. Kamienne schody, wycięte w piaskowcowych ścianach wąwozu, prowadzą w różnych kierunkach, przypominając ruchliwe centrum miejskie. W przeciwieństwie do kompleksu Petry, archeolodzy odkryli tutaj stosunkowo mało grobów. Za niespełna pół godzinki zobaczę skalny kompleks Małej Petry na własne oczy, tymczasem uważnie wpatruję się w surowy, pustynny, aczkolwiek niezwykle malowniczy krajobraz, przemykający za oknami autokaru..


Trasa do Małej Petry podąża lokalną, asfaltową drogą na północ. Pozostawiając za plecami zabudowania malowniczego miasteczka Wadi Musa, gdzie spędziłem nocleg po wczorajszym, całodziennym zwiedzaniu Petry, nasz autokar mknie teraz za krawędź piaskowcowego masywu górskiego, otaczającego od północnego zachodu archeologiczny kompleks Petry. Po przejechaniu paru kilometrów mijamy małą beduińską wioskę Umm Sayhoun. Sektor archeologiczny Małej Petry, w kierunku którego zmierzamy, znajduje się w suchym, górzystym, pustynnym regionie na wysokości 1040 metrów nad poziomem morza. Od wschodu otaczają go piaski potężnej Pustyni Arabskiej (Arabian Desret), zaś od zachodu nierówny teren szybko schodzi do tzw. Rowu tektonicznego Jordanu (Jordan Rift Valley), czyli wielkiej doliny ryftowej zalegającej wokół Morza Martwego, której dnem płynie rzeka Jordan i gdzie znajduje się największa na Ziemi depresja, dochodząca do 422 metrów poniżej poziomu morza. Wąska droga wije się krótkimi odcinkami pośród piaskowcowych wzniesień. Za jednym z zakrętów zatrzymujemy się na poszerzeniu pobocza, by pstryknąć kilka fotek. Panorama na centralną dolinę starożytnego 
miasta jest niezwykle malownicza. Gdzieś tam w dole, w skalnym wąwozie skrywają się kolejne zabytki nabatejskiej cywilizacji, przedmieścia osławionej Petry – Mała Petra.


Gospodarze MAŁEJ PETRY – beduińskie plemię
Ammarin..
Po paru chwilach postoju ruszamy w dalszą podróż. Jałowy, skalisty płaskowyż w paru miejscach pokrywa skąpa, pustynna roślinność. 
Kępy zielonej trawy, małe krzewy oraz karłowate drzewka, to wszystko 
co ma do zaoferowania ta surowa okolica. W pewnym momencie na poboczu drogi dostrzegam małe stadko kóz, skrzętnie poszukujących pożywienia na piaszczysto skalnym podłożu. Jordański przewodnik podpowiada, że właśnie wjeżdżamy na ziemie lokalnej beduińskiej społeczności - plemienia Ammarin.


Skoro wkroczyliśmy na ziemie plemienia Ammarin, postaram się w kilku zdaniach przedstawić historię tego dość niezwykłego, koczowniczego ludu...


Społeczność beduińska Ammarin wywodzi się z dużego plemienia Bani Atiyeh, zamieszkującego tereny Hidżazu w Arabii Saudyjskiej, Jordanii 
i Egiptu. W skład plemienia Ammarin wchodzi pięć beduińskich grup (oddziałów): Eyal Awwad, al-Shousheh Eyal Hameed, al-Gmour, al-Hasaseen i al-Bakhaiteh. Mieszkańcy regionu Małej Petry to członkowie Eyal Awwad Ammarin Fuqara, oddział Eyal Awwad.


Historia powiada, że zalążkiem powstania grupy plemiennej Ammarin, było zejście się dwóch rodzin z plemienia Bani Atiteh, na których czele stali bracia o imionach Atiyeh i Nassera. Pierwszy z nich przywędrował z Hidżazu, a drugi przyszedł z Rakhm w południowej Palestynie. Od tego momentu plemię wędrowało razem, odwiedzając często duży ośrodek handlu w Gazie, na wybrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie handlowali 
z kupcem zwanym Abou Khadra, który sprzedawał im różne towary na kredyt.


Po pewnym czasie zadłużenie braci poważnie wzrosło. Kupiec zażądał zwrotu pieniędzy, jednak bracia nie byli w stanie się wypłacić. 
Abou Khadra jako spłatę zadłużenia zabrał siedemdziesiąt pięć koni, 
które jednak nie były w stanie pokryć całkowitej wartości długu, ponieważ straty plemienia były dużo większe. Rozwścieczeni bracia spalili swoje księgi rachunkowe na zasadzie zemsty, ale Abou Khadra był człowiekiem nieustępliwym. Zebrał swoich ludzi i zaatakował Ammarin. Podczas walki doszło do masakry plemienia. Ci którzy uszli z życiem przenieśli się na wschód, do Wadi Araba w Jordanii.


Na początku XIX wieku, przodek dzisiejszych Ammarin o imieniu Awwad, kupił ziemię w Beidha nieopodal Petry, za cenę dziesięciu kóz i pistoletu. Jego nieruchomość, którą był płaskowyż w górach, zaczęto nazywać Farsh Eyal Awwad (posiadłości synów Awwad). Ród Awwad zaczął powoli zbierać się w większą grupę. Dołączyli kuzyni i ich rodziny. Jako dominujące plemię Ammarin wzrósł prestiż tej beduińskiej grupy. Doprowadziło to do konkurencji, a później do konfliktu między sąsiednimi plemionami Al Rafai'ah i Al Saeediyeen, zamieszkującymi pobliskie tereny. Po krwawej bitwie, którą plemię Ammarin wygrało, Beduini z plemienia Al Saeediyee uciekli do Buseira (koło Tafileh w południowej Jordanii), natomiast członków plemienia Al Rafai'ah wysiedlono do Khirbet, także w pobliżu Tafileh. I tak po wielu latach panowania różnych plemion na tym obszarze, Beduini Ammarin stali się niepodzielnymi gospodarzami terenów wokół archeologicznego kompleksu Małej Petry..


Wróćmy jednak do tego, co dzieje się za oknem naszego autokaru, zmierzającego w kierunku Małej Petry. Pustynny obszar płaskowyżu, choć ubogi w szatę roślinną, ma do zaoferowanie niezwykłe kompozycje skalnych formacji. Na szczycie piaskowcowego wzniesienia ukazuje się nagle dziwny blok skalny, wymodelowany przez słońce, wiatr i deszcz 
na podobieństwo postaci słonia. Kawałek dalej skalna dolina usiana kształtnymi kopcami piaskowca, do złudzenia przypomina krajobraz 
rodem z tureckiej Kapadocji..


Po kwadransie jazdy wąską asfaltową drogą, wijącą się pośród skalnych wzniesień górskiego płaskowyżu, autokar skręca z głównego traktu w lewo, za znakiem drogowskazu kierującym do beduińskiej bazy namiotowej „Ammarin”. W parę chwil zajeżdżamy na mały, nieutwardzony parking, umiejscowiony przed wejściem na teren archeologicznego kompleksu Małej Petry i znajdującej się w pobliżu, neolitycznej wioski Al Beidha..


Kiedy wraz z paroma przyjaciółmi wychodzę z autokaru na niewielki placyk otoczony piaskowcowymi skałami, u podnóża których tubylcy ustawili kilka sklepików, od razu dopada mnie paru małych rezolutnych Beduinów, oferujących zakup drobnych pamiątkowych bibelotów..


Jak przy każdym zabytkowym miejscu na świecie, gdzie pojawiają się zagraniczni turyści, tak i tutaj tubylcy starają się zarobić trochę grosza. Obok parkingu Beduini plemienia Ammarin zorganizowali sobie bazę handlową. W paru małych sklepikach sprzedają swoje wyroby czyli tradycyjny „szwarc, mydło i powidło”, napoje, przekąski, pamiątki, widokówki, a także chętnie oferują swe usługi przewodnickie i noclegi 
na terenie kempingu. Ogólnie miejsce ciche, spokojne, nie wypełnione zgiełkiem turystycznego ruchu.. Poza naszym autokarem tylko cztery samochody osobowe na tutejszych „blachach”. Parę osób siedzi w cieniu zadaszeń sklepików, popijając zimne napoje.. Gorąco i nieco sennie, 
ale w niezrozumiały sposób odczuwa się historyczną atmosferę tego miejsca.


Uzbrojony w aparat fotograficzny, kamerę i torbę z osprzętem, bez zbędnego postoju przy parkingowych sklepikach, ruszam za naszym jordańskim przewodnikiem. Wstępnie ustalamy całą trasę przejścia przez archeologiczne sektory Malej Petry. Pierwsze kroki skierujemy w stronę wykopalisk prowadzonych na terenie neolitycznej wioski Beidha, a dopiero potem zapuścimy się w skalny wąwóz Siq Al-Barid, w którego wnętrzu, w miękkich piaskowcowych skałach, wykute zostały starożytne nabatejskie domy, sklepy, świątynie, groby i magazyny Małej Petry..
Poniżej mapka trasy..


Aby dotrzeć do sektora wykopalisk archeologicznych, ukazujących pozostałości neolitycznej wioski Al-Beidha, musimy przejść około 1,2 km 
w kierunku zachodnim, wzdłuż podnóża piaskowcowych skał, w terenie całkowicie odkrytym, po piaszczysto-skalnym podłożu rozgrzanym do temperatury ponad 40°C. Słońce co prawda skrywa się chwilami za woalem przepływających po niebie chmurek, ale dzień rozbudził się już z porannej drzemki i robi się małe piekiełko..


Po 500 metrach marszu wąwóz znacznie się poszerza, a słońce rozgrzewa skaliste podłoże niczym palnik gazowy patelnię... Rozglądam się wokół i zastanawiam nad jedną rzeczą – jak w takim upale, panującym tutaj przez 95 % całego roku, na jałowym skalnym podłożu może urosnąć choćby źdźbło zielonej trawy !!. A jednak może.. Siła matki natury jest niepojęta..


Nieopodal traktu wiodącego do wykopalisk, mijam duży, typowy beduiński namiot. Zero oznak życia. Pewnie Beduini zamieszkujący to lokum, drzemią sobie teraz w cieniu wnętrza namiotu, schronieni przed gorącymi promieniami słońca.


Moje pierwsze spostrzeżenie o braku oznak życia okazuje się błędne. 
Po drugiej stronie dróżki dostrzegam jak najbardziej żywego kłapoucha, uwiązanego u podnóża skał na długim postronku.. Osioł zupełnie nic sobie nie robi z panującego upału, a widząc naszą grupkę zbliżającą się do obozowiska, wydaje nagle donośny ryk i pręży swoje długie uszy.. 
No tak, u nas gospodarstwa pilnuje pies, u Beduinów osioł..


Neolityczna wioska AL-BEIDHA
W ciągu następnych paru chwil docieramy na dość rozległy płaskowyż, otoczony dookoła łańcuchem piaskowcowych wzniesień.. W oddali widać już fragmenty niskich kamiennych murów, będących pozostałościami po starożytnej wiosce Beidha. Pierwszy cel naszej wędrówki po sektorze Małej Petry osiągnięty...


Obszar wykopalisk prowadzonych w obrębie płaskowyżu nie jest zbyt rozległy. Wędrując pośród pozostałości po starożytnych zabudowaniach wioski, postaram się opowiedzieć w skrócie historię jej powstania oraz przedstawić rezultat prac archeologicznych na dzień dzisiejszy..
Teren neolitycznej wioski Beidha został po raz pierwszy przekopany
i zbadany w 1957, a następnie w 1983 roku przez brytyjską archeolog Dianę Kirkbride, która specjalizowała się w prehistorii Bliskiego Wschodu. Dalsze badania naukowe, mające na celu poznanie początków złożoności społecznej i wczesnego osiadłego trybu życia na tym terenie, przeprowadził na początku lat 90-tych, amerykański antropolog dr Brian Byrd.


Neolityczna wieś Beidha jest jedną z najstarszych osad na Bliskim Wschodzie. Zbudowana została na skalnym tarasie. Pozostałości domów 
i ścian oporowych są wciąż doskonale widoczne, zwłaszcza z niewielkiego wzgórza wznoszącego się ponad wioską. Prace wykopaliskowe doprowadziły do odkopania około 60 domostw na terenie wioski.


Pozostałość po neolitycznej wiosce Beidha, to jedno z pierwszych świadectw w skali światowej na stopniowe przekształcanie się koczowniczego trybu życia pradawnych ludzi w trwałe osadnictwo 
i początki gospodarki rolnej.. Analiza wykopalisk oraz odkrytych tutaj struktur pozwoliła wyodrębnić trzy okresy zasiedlenia:
-1. Okres Natufian datowany na 11.000 lat p.n.e.
-2. Okres Pre-ceramiki neolitycznej B (PPNB) – wieś z konstrukcjami murowanymi datowana na 7.000 lat p.n.e.
-3. Okres Nabatejski datowany na II-I wiek p.n.e.


W zamierzchłych czasach parę tysięcy lat wstecz, krajobraz obszaru Beidhy był skrajnie różny od tego, co widzimy dzisiaj: zalesiony drzewami dębu, jałowca, porośnięty krzewami jagodowymi, bogaty w zwierzynę, w szczególności gazele, które były podstawowym składnikiem mięsnej diety ówczesnych tutejszych mieszkańców... Pobliski wąwóz tworząc nieckę regularnie zasilaną wodą deszczową, był terenem gdzie ludzie z Beidhy uczyli się zakładać uprawowe poletka dla swoich potrzeb.


Najstarsze dowody archeologiczne odnalezione na terenie wioski Beidha, zaliczane są przez naukowców to tzw. okresu kultury Natufijskiej (górnego paleolitu), która istniała od 12.500 do 9.500 lat p.n.e. Okres ten charakteryzował siedzący lub pół-siedzący tryb życia ówczesnych ludzi, przed rozwojem typowo osiadło-rolniczej egzystencji. 
Natufijska społeczność to prawdopodobnie przodkowie budowniczych pierwszych neolitycznych osad w tym regionie, a zarazem na świecie. Osada Beidha z okresu natufijskiego miała charakter sezonowego obozowiska, wielokrotnie zajmowanego przez długi okres czasu. 
Na żyznym obszarze płaskowyżu, chronionym przez otaczające wzgórza, żyły grupy myśliwych i zbieraczy. Wykopane przez archeologów narzędzia kamienne z tego okresu wraz z układem i pozycją palenisk oraz miejscami pieczenia mięsa dowodzą, że mieszkańcy zajmowali się głównie działalnością związaną z polowaniem. Pierwsze konstrukcje mieszkalne budowano z materiałów nietrwałych, stąd nieobecność kamiennych budynków, magazynów, grobowców czy też dużych kamiennych narzędzi 
z okresu natufijskiego..


Beidha z okresu neolitycznego, datowanego pomiędzy 7.200 a 6.500 lat p.n.e., jest prawdopodobnie jedną z pierwszych w historii ludzkości osiadłych wiosek, z trwałą zabudową mieszkalną.. W najwcześniejszym etapie Pre-ceramiki neolitycznej (PPNB) mieszkańcy Beidhy zastosowali po raz pierwszy technikę kamiennego muru. Wokół osady okrągłych domów z podziemnymi kondygnacjami zbudowano ochronny, kamienny mur.


W okresie neolitu mieszkańcy Beidhy uprawiali jęczmień i pszenicę, 
we wczesnym stanie udomowienia gromadzili oraz wypasali stada kóz i owiec, polowali na wiele dzikich zwierząt, zbierali dzikie rośliny, zioła, 
owoce i orzechy. Odnalezione w pobliżu osady miejsca pochówku wykorzystywano prawdopodobnie do celów rytualnych.


Wykopaliskowe dowody wskazują, że wioska została zniszczona przez pożar ok. 6.650 roku p.n.e., a następnie przebudowana w formie prostokątnych, naziemnych budynków mieszkalnych i warsztatów rzemieślniczych. Niedługo potem, około 6.500 roku p.n.e., wieś została całkowicie opuszczona z nieznanych powodów i nigdy już nie zamieszkana.. Niektórzy naukowcy sugerują, iż było to spowodowane czynnikami antropogenicznymi i stopniową degradacją środowiska. 
Pośredni i bezpośredni wpływ człowieka na środowisko oraz bytujące 
w nim rośliny i zwierzęta, a także postępujące pustynnienie z powodu nadmiernej eksploatacji ziemi i zasobów naturalnych, w połączeniu ze zmianami klimatu, doprowadziły do wyjałowienia i zniszczenia ekosystemu obszaru Beidhy, przez co ludzie musieli stąd odejść..


Wiele przedmiotów znalezionych podczas wykopalisk jak młotki, ściernice i narzędzia do mielenia zboża, wykonano głównie z krzemienia. Są także przedmioty i narzędzia zrobione z materiałów nie występujących na tym obszarze jak np. groty strzał z Anatolijskiego obsydianu (tereny Grecji) i masy perłowej z Morza Czerwonego..


Przeprowadzone prace wykopaliskowe oraz częściowa rekonstrukcja wyglądu kamiennych domostw na terenie neolitycznej wioski Beidha pozwala prześledzić ewolucję pierwszych na świecie zgrupowanych siedlisk ludzkich, od konstrukcji okrągłych domów w formie ziemianek, poprzez okrągłe domy naziemne, po naziemną zabudowę prostokątną.. Przejście do konstruowania budynków prostokątnych pokazuje ważny etap postępu w społeczeństwie ludzkim, który przyczynił się do powstawania i rozwoju miast.
Poniżej odtworzone kamienne struktury mieszkalne w wiosce Beidha..
A - Dom okrągły z kamienia z częścią podziemną w formie ziemianki, stożkowy dach z drewna i roślin; B – Dom okrągły, nadziemny z kamienia, dach płaski z okrąglaków drewnianych i roślin; C – Dom prostokątny, płaski, dach wykonany z drewna i roślin pokrytych gliną.


To tyle ze spaceru do obszaru archeologicznego neolitycznej wioski Biedha. Jeszcze tylko panorama z płaskowyżu na rozciągającą się w dole wielką, malowniczą, skalną dolinę i powolutku ruszamy w kierunku wąwozu Siq Al-Barid, by odszukać zabudowania Małej Petry..


Zmierzając w kierunku wąwozu przez rozległy płaskowyż, mijam po drodze duże stado rozproszonych tu i ówdzie beduińskich kóz
Kozy beduińskie to ekspertki przetrwania, takie survivalowe komando. 
Na pustynnej, wypalonej słońcem ziemi, wyszukują pożywienie pośród zeschniętych, pożółkłych kępek czegoś, co nie można nazwać nawet trawą.. Pieczę nad stadem sprawuje młoda Beduinka, szczelnie opatulona od stóp po czubek głowy.. Jak jej nie gorąco..? Ja wędruję w krótkich spodenkach i przewiewnym podkoszulku, a i tak pot spływa mi po skroniach, natomiast dziewczyna ubrana jest jakby miał za chwilę spaść śnieg.. Nawet ma założone rękawiczki !!!.. Masakra !!..


MAŁA PETRA;
Wąwóz SIQ AL-BARID (Zimny kanion)
Po kwadransie marszu ponownie docieram w pobliże parkingu samochodowego i beduińskich sklepików. Tutaj zaczyna się trasa wiodąca do kompleksu Małej Petry. Wejście do Małej Petry, w odróżnieniu od jej wielkiej sąsiadki Petry, jest całkowicie bezpłatne i niestrzeżone. Zwiedzanie zajmuje ok. 1-1,5 godziny. Chwilka odpoczynku, parę łyków zimnej mineralki i możemy ruszać dalej..


Szlak turystyczny z parkingu w kierunku skalnych obiektów Małej Petry prowadzi na południowy zachód. Wlot wąwozu, początkowo szeroki na kilkadziesiąt metrów, po przejściu 200 metrów zawęża się do maksimum. Wąska szczelina utworzona pomiędzy przeciwległymi ścianami piaskowcowych wzniesień nosi nazwę Siq Al-Barid, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy „Zimny kanion”. Określenie to zawdzięcza on swemu usytuowaniu i geologicznej budowie. Wysokie, pionowe ściany ciągnące się ze wschodu na zachód oraz wąski przekrój kanionu, są naturalną barierą blokującą dostęp promieni słonecznych do jego wnętrza, a tym samym zapobiegają nagrzewaniu się dolnych partii kanionu, gdzie panuje zbawienny cień i lekki chłód, kumulowany delikatnymi powiewami przepływającego przez szczelinę strumienia pustynnego wiatru.. Ciasny wąwóz Siq Al-Barid z trzema szerszymi obszarami wewnątrz, ciągnie się na długości około 450 metrów. To właśnie w jego wnętrzach znajdują się bezcenne architektoniczne budowle Małej Petry..


Tuż przed wejściem w ciasną szczelinę wąwozu Siq Al-Barid, na skalnej ścianie, po prawej stronie drogi, ukazuje się pierwsza ozdobna elewacja, wyciosana w żółto-pomarańczowym piaskowcu. Wyglądem przypomina typowy nabatejski grobowiec, podobny to tych, jakie oglądałem w Petrze.


Architektoniczne elementy czołowej fasady w zasadzie nie odbiegają od ogólnego schematu. Wykuta w skalnym zboczu pionowa ściana fasady o wymiarach 8 x 8 metrów, u podstawy posiada nieduży, pojedynczy otwór wejściowy. Obramowanie odrzwi stanowi ozdobny kamienny portal, z widocznym trójkątnym nadprożem. Linie ornamentu wykonane ponad 2 tysiące lat temu, zachowały się w bardzo dobrym stanie.. Po dwóch stronach wejścia, na krańcach fasady, wykuto w skalnej ścianie dwa 4-metrowe pilastry, imitujące proste kolumny z kapitelem. Ponad kolumnami znajduje się trójkątny przyczółek (fronton). Cała fasada wykuta została około 2 metry ponad poziomem dna wąwozu z uwagi na duże ilości wody, płynące tędy w porze deszczowej. Podobne rozwiązania architektoniczne nabatejscy budowniczy zastosowali w wąwozie Siq, prowadzącym do centralnej Petry... Do wejściowych kamiennych odrzwi prowadzi kilkanaście niskich stopni. Wewnątrz grobowca zupełne pusta komora o wymiarach 4 x 4 metry, więc nie ma sensu się o niej rozpisywać.


Spojrzenie za plecy, parę fotek w kierunku wejścia do wąwozu od strony parkingu i idziemy dalej..


Po pokonaniu ok. 300 metrów od parkingowego placu, wraz z grupą przyjaciół docieram do miejsca, gdzie przeciwległe ściany wąwozu zbliżają się do siebie na tak małą odległość, że przejście w dalsze rewiry kompleksu przypomina przysłowiowe przeciskanie się przez igielne ucho. Na odcinku ponad 100 metrów przekrój wąwozu nie przekracza 2 metrów szerokości. Dzięki tak ciasnej szczelinie, obszar starożytnej Małej Petry miał doskonałe zabezpieczenie mieszkalnej części miasta pod względem bezpieczeństwa, na wypadek wrogich działach ewentualnych agresorów. Wąskie przejście stwarzało również łatwość w kontrolowaniu wjeżdżających na teren Petry kupieckich karawan. Ciasny przesmyk pozwalał na przejście pojedynczego wielbłąda..


Wędrując przez te tereny i podziwiając otoczenie, trzeba także uważnie spoglądać pod nogi. Wąwóz wbrew pozorom wcale nie jest jałowym, skalnym obszarem bez oznak życia.. Mieszkają tutaj różne gatunki pustynnych jaszczurek, węży czy skorpionów.. Mieliśmy okazję spotkać kilka z nich oraz najniebezpieczniejszego, pełzającego mieszkańca tych rejonów – jadowitą kobrę..


Po pokonaniu 100 metrowego ciasnego przesmyku, gardziel wąwozu nieco się rozszerza, a otaczające mnie wokoło wysokie piaskowcowe ściany, tworzą w tym miejscu niezwykle malowniczy widok. Zajęty szczegółowym fotografowaniem trasy, zostaję nieco z tyłu. Grupka przyjaciół wraz z przewodnikiem znika za zakrętem skalnego korytarza.. Robi się zupełnie cicho, niemal intymnie w porównaniu z gwarnym centrum Petry, które zwiedzałem poprzedniego dnia..


MAŁA PETRA (LITTLE PETRA) – wypoczynkowo-biznesowe przedmieścia wielkiej Petry..
Zanim dotrę do głównych zabytków i architektonicznych perełek Małej Petry, kilka zdań historycznego wprowadzenia..
Współczesna nazwa "Little Petra" nadana została temu miejscu całkiem niedawno i jest oparta na analogii podobieństwa do dużo większej, osławionej i uznanej przez cały świat, starożytnej nabatejskiej Petry. Obszar Małej Petry jest jednak o wiele mniejszy. Obejmuje on trzy szerokie, otwarte przestrzenie, połączone 450 metrowym wąskim kanionem. Podobnie jak w przypadku Petry, archeologiczny sektor Małej Petry składa się z kompleksu budynków mieszkalnych, wykorzystywanych jako rezydencje, magazynów, sklepów, sieci kanałów wodnych i cystern. W przeciwieństwie do nekropolicznego obszaru Petry, odkryto tutaj stosunkowo mało grobów. Budowle wykuto w łatwych do obróbki, piaskowcowych ścianach naturalnego kanionu. Mała Petra, choć dostępna oddzielnie, jest częścią Parku Archeologicznego Petra” i podobnie jak Petra została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.


Archeolodzy uważają, że Mała Petra powstała w I wieku n.e., kiedy kultura Nabatejska osiągnęła szczytowy punkt rozwoju na obszarze Półwyspu Arabskiego. Chociaż przeznaczenie niektórych budynków nie jest do końca jasne, naukowcy sugerują, że cały kompleks był prawdopodobnie przedmieściem stolicy Nabatejczyków - Petry, strefą rezydencjonalną, gdzie zamieszkiwali, bawili się i odpoczywali kupcy, handlowcy i przedsiębiorcy odwiedzający Petrę podczas wędrówki Jedwabnym Szlakiem przez Półwysep Arabski.. Mała Petra była ważnym węzłem szlaków handlowych wiodących z północy i północnego-zachodu regionu. To właśnie tutaj krzyżowały się szlaki handlowe z Indii do Egiptu oraz z południowej Arabii do Syrii. Przybywające karawany z pustyni Negew, z Gazy, Jerozolimy, Egiptu, Syrii i wybrzeża Morza Śródziemnego, a nawet kupieckie wyprawy z dalekich Chin, musiały tutaj zaopatrzyć się 
w wodę, pohandlować, zabawić i wypocząć.


Po licznych trzęsieniach ziemi i ostatecznym podboju tego regionu w 663 roku n.e. przez Arabów, pod koniec VII wieku n.e. po upadku Królestwa Nabatejskiego, obszar Małej Petry, podobnie jak sektor miejski Petry, został ostatecznie opuszczony przez jej mieszkańców. Na przestrzeni kolejnych wieków i całego drugiego tysiąclecia, obszar Małej Petry pozostał nieznany dla świata, a jedynie odwiedzany przez beduińskich nomadów, którzy czasami obozowali na tym terenie lub w jego sąsiedztwie, wykorzystując budowle skalnego miasta na tymczasowe schronienie..


Europejczycy, którzy nie mogli odwiedzać świata arabskiego pod islamskimi rządami, słyszeli o Petrze, ale nie byli pewni jej istnienia. Wraz z sąsiednimi zabudowaniami neolitycznej wioski Beidha, Mała Petra została po raz pierwszy odkopana i udostępniona światu jako archeologiczny zabytek w roku 1957, przez wspomnianą już, brytyjską archeolog Dianę Kirkbride. Odwiedziła ona Małą Petrę jeszcze raz w roku 1983, na jeden sezon wykopalisk.  Dalsze badania naukowe, mające na celu poznanie początków złożoności społecznej i wczesnego osiadłego trybu życia na tym terenie, przeprowadził na początku lat 90-tych amerykański antropolog dr Brian Byrd. W tym okresie UNESCO wpisało obszar Petry, neolitycznej wioski Beidha oraz sektor Małej Petry, na Listę Światowego Dziedzictwa.. Beidha i Mała Petra zostały włączone w obszar Petra Archaeological Park, obejmujący 264 km² powierzchni..


Tyle tytułem wprowadzenia. Maszerujemy dalej.. Po przejściu ponad 400 metrów od parkingu dość ciasnym odcinkiem wąwozu, jego przekrój nieco się rozszerza, a w oddali widać rozległy plac, otoczony zewsząd skalnymi ścianami. To pierwsze poszerzenie na drodze wiodącej dnem kanionu.. W tej otwartej przestrzeni na ścianach piaskowca wykuto wiele otworów, prowadzących do niewielkich pomieszczeń. Z badań archeologicznych wynika, iż owe skalne komory były wykorzystywane do celów mieszkalnych.


TRICLINIUM – pomieszczenie biesiadne..
Na południowej ścianie wąwozu znajduje się jedna z najbardziej charakterystycznych i reprezentacyjnych budowli Małej Petry. Jest to tzw. Triclinium, forma pomieszczenia biesiadnego. Starożytni Nabatejczycy wzorowali się w tym wypadku na architekturze rzymskiej, gdzie Triclinium było jednym z ważniejszych pomieszczeń w rzymskim domu lub willi, przeznaczonym na salę biesiadną. Wewnątrz takiego pomieszczenia ustawiano ławy z trzech stron stołu. Nabatejskie Triclinium, wykute wewnątrz skalnego masywu, funkcjonowało jako rodzaj stołówki, podczas biesiad organizowanych dla przyjezdnych kupców oraz bogatych handlowców z Bliskiego i Dalekiego Wschodu.


Fasada Triclinium wykuta w litej piaskowcowej skale, prezentuje typowy nabatejski styl architektoniczny, jednak wzorowany na budowlach greckich i rzymskich świątyń. Czołowa ściana to rodzaj ozdobnego portyku z kolumnadą. Na skalnej półce, 4 metry ponad spągiem wąwozu, wykuto otwarty ganek kolumnowy, tworzący główną część fasady budowli i prowadzący do wnętrza pomieszczenia. Dwie skrajne kolumny o prostym, kwadratowym przekroju, to typowe pilastry (imitacje kolumn wykute w skalnej ścianie), natomiast dwie środkowe kolumny, to typowe okrągłe słupy, z mało ozdobnymi, trapezowymi kapitelami. Kolumnada podtrzymuje portyk, zwieńczony wystającym frontonem (przyczółkiem). Górna część fasady łącznie z portykiem została nieco „rozmyta” na przestrzeni dwóch tysiącleci, jednak całość wkomponowana w skalną ścianę, prezentuje się nadal okazale..


Poniżej fasady Triclinium, pod skalną półką, wykuto mniejszą i niższą komorę z trzema prostymi otworami wejściowymi, bez jakichkolwiek zdobień. Komora ta pełniła funkcję typowo mieszkalną, gdzie nabatejska rodzina prowadziła normalny, domowy tryb życia.


Wyjątkowość budowli w sektorze Małej Petry polega na niezwykłych możliwościach pustynnych skał, które z wielkim kunsztem obrabiali ówcześni mieszkańcy tego regionu - Nabatejczycy. Miękkie skały piaskowcowe pozwalały drążyć się z łatwością, dzięki czemu wewnątrz skalnych zboczy powstały domy, sklepy, świątynie, magazyny. Nabatejscy kamieniarze-artyści nie poprzestali na tworzeniu prostych pomieszczeń mieszkalnych, lecz wyposażyli je w liczne zdobienia, które zachwycają do dziś.


Chociaż mój jordański przewodnik zapewnia, że wewnątrz Triclinium nie ma nic ciekawego, gwoli ścisłości postanawiam wejść po kilkunastu kamiennych schodkach na skalną półkę i zaglądnąć do środka.. Po paru chwilach jestem w chłodnym, obszernym pomieszczeniu. Komora wykuta w kolorowym piaskowcu ma kształt sześcianu o bokach 5m x 5m. Żadnych zdobień, żadnych przejść do innych pomieszczeń. Kamienna podłoga została obniżona środkiem o około 70 cm, przez co wzdłuż bocznych ścian i ściany czołowej uzyskano rodzaj kamiennych siedzisk, wykorzystywanych do uroczystości biesiadnych. Pośrodku ściany czołowej wykuto małą niszę, prawdopodobne miejsce na święty kamień baetyl, który Nabatejczycy czcili jako rzecz świętą boskiego pochodzenia.. Przewodnik miał rację – nic ciekawego..


Wędrując dnem wąwozu Siq Al-Barid, można w pewnych miejscach zobaczyć takie oto malownicze obrazki – surowe, skalne ściany żółto-pomarańczowego piaskowca, ukwiecone soczystą zielenią i czerwono-różowymi gronami kwiatów oleandrów, a ponad tym wszystkim błękitne niebo z delikatnymi białymi obłoczkami.. Widok niezapomniany..


Pozostawiając budowlę Triclinium za plecami, ruszam szybkim krokiem w dalszą wędrówkę, by dogonić moją ekipę, która zniknęła w oddali za załomem skalnych ścian.. Przekrój kanionu zwęża się ponownie do 3-4 metrów szerokości. Przez kolejne 70 metrów szlakowa droga prowadzi jego wąską gardzielą w kierunku drugiej, mniejszej otwartej przestrzeni we wnętrzu wąwozu.


Kolejne poszerzenie wąwozu ma charakter gęsto zabudowanej starożytnej ulicy. Szerokość pomiędzy przeciwległymi skalnymi ścianami wynosi w tym miejscu 10-20 metrów. Już na pierwszy rzut oka widać, że ten odcinek wąwozu był masowo zamieszkały. Różnej wielkości otwory wejściowe do skalnych komór są tutaj dużo liczniejsze, niż we wcześniejszej części kanionu. Piaskowcowe ściany podziurawiono niczym ser szwajcarski.. Pośród mniejszych otworów wejściowych wyróżniają się cztery duże odrzwia – trzy na ścianie północnej i jedno na południowej. Są to wejścia do czterech dużych Triclinium, które były wykorzystywane w charakterze sal biesiadnych. Naukowcy sugerują, że obszerne skalne groty używano do goszczenia winem i jadłem wędrownych kupców, handlowców, podczas ich wizyty i postoju na obszarze Petry.


PAINTED HOUSE – Malowany Dom..
Nieco dalej, po południowej stronie, znajduje się niezwykłe pomieszczenie, nie spotykane nigdzie indziej na obszarze całego kompleksu Petry. Jest to małe Biclinium, we wnętrzu którego przetrwało do naszych czasów nadzwyczaj piękne, naścienne malowidło. Podwójne odrzwia prowadzące do wnętrza pomieszczenia – jedno duże centralne i mniejsze boczne, wykuto na wysokości ok. 6 metrów ponad poziomem ulicy. Aby dostać się do wnętrza Biclinium, trzeba wejść na skalną półkę, łamaną klatką schodową liczącą 24 kamienne stopnie..


Zanim wejdę na górę, zobaczyć owo malarskie arcydzieło sprzed 2 tysięcy lat, pomyszkuję trochę po zakamarkach, skalnych komorach i licznych klatkach schodowych, by poczuć choć przez chwilę klimat tamtych starożytnych czasów..


Po kwadransie mam „opanowane” i sfotografowane większość mieszkalnych jaskiń w pobliżu Biclinium. Czas wejść na górę i spojrzeć na nabatejskie malowidła.. Po kilkudziesięciu kamiennych schodkach włażę na półkę skalną, usytuowaną na wysokości 2 piętra..


Zaglądam do środka zacienionego pomieszczenia. Wykuta we wnętrzu skały duża komora o powierzchni około 20 metrów kwadratowych, pełniła rolę Biclinium. Nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza pomieszczenie będące jadalnią lub salą biesiadną ze stołem oraz dwoma ławami po bokach. W środku pusto, jednak centralna środkowa ściana z wykutą wnęką sporych rozmiarów, zabezpieczona jest żelazną kratą zamkniętą na zamek. Na ścianach wnęki dostrzegam 4 małe nisze, w których niegdyś spoczywały święte kamienie – baetylus, reprezentujące boskość tego miejsca jako „domu Boga”. Według dawnych wierzeń, kamienie rzekomo były obdarzone życiem i reprezentowały przedmiot kultu poświęcony bogom lub były czczone jako symbole samych bogów. Jak już pisałem w poprzednim artykule, wyjaśniając ową symbolikę, święte kamienie były kawałkami meteorytów..


Najważniejsza i najciekawsza rzecz, która nadała komorze nazwę „Malowany Dom” i rozsławiła to miejsce w archeologicznym światku, znajduje się ponad moją głową. Na łukowym suficie skalnej wnęki archeolodzy odkryli niezwykle rzadki naścienny fresk. To malowidło sprzed 2 tysięcy lat, datowane na I wiek n.e., jest jak dotąd jedynym zachowanym przykładem nabatejskiego malarstwa. Stosunkowo niewielką powierzchnię sklepienia sufitu zdobią pędy winorośli z kiściami dojrzałych winogron, kwiaty, ptaki, a nawet skrzydlaty amorek oraz postać nagiego chłopca grającego na flecie.. Jakie przesłanie i znaczenie w nabatejskim domu miał fresk wykonany w typowo hellenistycznym, aleksandryjskim stylu ??. 
Już wyjaśniam całą sprawę..


Podczas prac archeologiczno-badawczych prowadzonych w 1980 roku na terenie Małej Petry, naukowcy natrafili w jednym z niedużych nabatejskich Biclinium na niezwykłe, naścienne malowidło.. Sufitowy fresk był przez lata ukryty pod warstwą sadzy z rozpalanego tutaj ogniska Beduinów. Malowidło zabezpieczono wstępnie, ale z uwagi na jego położenie poza „zagospodarowanym” i dotowanym obszarem słynnej Petry oraz brak planu zagospodarowania tego sektora przedmieść starożytnej nabatejskiej stolicy ze strony jordańskiego rządu, prace nad renowacją fresku rozpoczęły się dopiero 27 lat później. Dzięki współpracy Petra National Trust i londyńskiego Courtauld Institute of Art, konserwatorzy z Wielkiej Brytanii podjęli pracę w 2007 roku
Kiedy grupa naukowców-konserwatorów przybyła na miejsce, Stephen Rickerby, brytyjski specjalista od ochrony malowideł tak powiedział: 
-.. ujrzawszy uszkodzone polichromie pod grubą warstwą sadzy, byłem zrezygnowany i nie do końca wierzyłem w uratowanie fresku. To był fakt dość denerwujący. Tak naprawdę, kiedy zaczęliśmy pracę, uświadomiłem sobie, że możemy nie oczyścić tego obrazu.. 
Poniżej – konserwatorzy w czasie pracy nad freskiem..(fot. Reuters)


Maskowane przez wieki brudną sadzą beduińskich ognisk, poczerniałe murale zdawały się być nie do naprawienia. Projekt ratowania malowidła zakładał ustabilizowanie i wzmocnienie obszarów wrażliwych na uszkodzenia oraz usunięcie grubej warstwy sadzy, gromadzonej przez wieki na powierzchni sklepienia. W trakcie prowadzonych prac ujawniło się kilka niespodzianek. Na malowidle odnaleziono ślady złotego kruszcu, a co najważniejsze, obraz nie był typowym naskalnym freskiem, jak wcześniej sądzono, ale został namalowany na gipsowym podłożu. 
Działania renowacyjno-konserwatorskie trwały 3 lata i ukazały zawiłą, jasno-kolorową grafikę, będącą niezwykłym przykładem zachowanego 2000-letniego hellenistycznego malarstwa ściennego.. Gdy w 2010 roku praca została zakończona, oficjalnie dla świata ogłoszono istnienie owych malowideł. Skalną komorę nazwano potocznie Painted House – Malowany Dom i obszar ten został otwarty dla odwiedzających turystów.
Poniżej – przykład fragmentu fresku sprzed i po renowacji.


Chcąc dokładniej sfotografować sufitowe freski, muszę się troszkę nagimnastykować z obiektywem aparatu. Wsuwam obiektyw wysoko ponad kratę zabezpieczającą wnękę i pstrykam zdjęcia stojąc na palcach. Dopiero teraz mogę precyzyjnie rozróżnić szczegóły malowidła. 
Freski przedstawiają w najdrobniejszych szczegółach, sceny związane 
z konsumpcją wina. Prawdopodobnie odzwierciedlają kult greckiego boga wina Dionizosa.. Do ich wykonania nabatejscy artyści użyli różnych farb i materiałów, w tym złota i półprzezroczystej glazury. Na freskach zidentyfikowano trzy gatunki winogron, oraz dwa ptaki - żurawia stepowego i sunbirda palestyńskiego. Pozostałe elementy malowidła to putta czyli cherubinki o wyglądzie pulchnych, nagich, małych chłopców. Jeden z nich gra na flecie, drugi walczy z ptakami. Oprócz estetycznego wyrazu, sztuka ta ma duże znaczenie historyczne. Freski są nie tylko jedynym znanym przykładem malowanego wnętrza nabatejskiego domostwa, lecz także unikatowym przykładem hellenistycznego malarstwa. Malowany Dom nie ma odpowiednika na obszarze Petry.
Poniżej – lewa strona fresku..


Poniżej – prawa strona fresku..


Mija kilka minut, kiedy kończę fotografować freski. Z zacienionej, chłodnej komory wychodzę na skalną półkę przed biclinium. Z wysokości 2 piętra spoglądam na przeciwległą skalną ścianę wąwozu. Wykuto w niej kilka mieszkalnych wnęk oraz parę ciągów małych schodów, prowadzących na górne tarasy. Według przewodnika po Małej Petrze, znajdują się tam także duże cysterny na wodę oraz cześć kanałów i koryt wydrążonych w piaskowcowych ścianach, wchodzących w skład rozległego systemu wodnego Małej Petry.. Mam kwadrans czasu do umówionego spotkania z moją grupą na końcu kanionu, więc mogę sobie zafundować wspinaczkę po kamiennych schodach na szczyt skalnej ściany, by spojrzeć z wysokości na ten sektor wąwozu Siq Al-Barid..


Schodzę z tarasu biclinium na dno kanionu, po czym szybko wspinam się na szczyt przeciwległej skalnej ściany, po wąskich schodkach. Po 10 minutach wspinaczki jestem na wysokości 5 piętra. Teraz z góry widać dokładnie poszerzenie kanionu z otworami wejściowymi do mieszkalnych komór oraz duże odrzwia Malowanego Domu.. Z tej perspektywy widać także szeregi krótkich ciągów schodów, wykutych w skalnym zboczu, które prowadzą w różne strony, na mniejsze lub większe tarasy, tworząc wielopiętrowe alejki, przypominające ruchliwe centrum miejskie. Na moment przymykam oczy i wyobrażam sobie jak 2 tysiące lat temu, to miejsce musiało tętnić życiem, gdy wiele Nabatejskich rodzin zamieszkiwało skalny wąwóz..


Wąskie gardło kanionu – szczelina prowadząca na skalny taras widokowy.
Czas ruszać w dalszą wędrówkę. Schodzę ze szczytu skalnej ściany i kieruję się dnem wąwozu na zachód. Koniec kanionu już niedaleko.. 
Po przebyciu 250 metrów, docieram do trzeciego i zarazem ostatniego poszerzenia wąwozu. Z tej odległości wygląda, jakby przeciwległe ściany kanionu zeszły się razem i zamknęły całkowicie jego gardziel. 
Gdzie podziała się grupka moich przyjaciół..?


Kiedy przechodzę jeszcze kilkadziesiąt metrów bliżej, za skalnym załomem słyszę rozmowę kilku osób.. Są, dotarli do końca wąwozu. Jednak złudzenie optyczne, że wąwóz kończy się tutaj ślepym zaułkiem jest błędne. Teraz dostrzegam ciasną szczelinę i prześwit górą pomiędzy skalnymi ścianami. Pośrodku szczeliny, w piaskowcowym podłożu wykuto wąziutki ciąg kamiennych stopni, które pną się bardzo stromo w górę na szczyt skały, do prześwitu między ścianami.


Podchodzę do podnóża klatki schodowej. Jest naprawdę stromo i w dodatku ślisko. Niektóre fragmenty schodów zostały całkowicie wygładzone przez warunki atmosferyczne i wspinających się nimi ludzi. 
Nasz przewodnik ostrzega, że trzeba uważać podczas podejścia, by nie ujechać na gładkiej skale. Na stopach mamy letnie sandałki, a nie buty trekkingowe, więc istnieje pewne ryzyko skręcenia nogi.


Na dużym skalnym bloku piaskowca, stojącym po prawej stronie, ktoś przyczepił drewnianą tabliczkę z napisem - THE BEST VIEW IN THE WORLD (Najlepszy widok na świecie). Przewodnik powiada, że to taka tutejsza reklama, zachęcająca do wejścia na skalny taras, skąd ponoć rozciąga się ten najlepszy widok. Ano wejdziemy i zobaczymy ile w tym prawdy..


Pierwsze 20 metrów jest ok. Wykute stopnie skalne są w dobrym stanie. Później robi się bardziej stromo i ślisko. Skalne podłoże praktycznie gładkie. Drobniutki żwirek pod sandałami działa jak rolki. Można zjechać parę metrów w dół i porysować politurę na twarzyczce, albo poobijać giczały..


Wspinam się powoli, szukając oparcia pod nogami, a przy okazji liczę skalne stopnie i to co po nich pozostało. Jest ich ponad 120. U szczytu szczeliny jej przekrój zwęża się maksymalnie. Szerokość miedzy ścianami nie przekracza 1,5 metra.. Kiedy wychodzę na górę szczeliny, odwracam się i pstrykam fotki. Stąd widać lepiej jak jest ciasno i stromo..


Wąska kamienna, klatka schodowa, wznosząca się przez ciasną szczeliną na szczyt skały, wyprowadza mnie w końcu na szeroką, płaską, skalną półkę. Przed oczami otwiera się rozległy widok malowniczej doliny
z ciekawie ukształtowanymi formacjami skalnymi. Pastelowe, żółto-pomarańczowo-brązowe odcienie skał ożywione kępami soczysto zielonej roślinności, na tle błękitnego nieba okraszonego białymi obłokami, tworzą piękny widoczek. Panorama z tego miejsca jest naprawdę malownicza..


Praktycznie na tej skalnej półce kończy się wąwóz Siq Al-Barid. Kończy się też granica sektora Małej Petry – mieszkalnych przemieści Petry. Jednak to nie koniec dawnych nabatejskich szlaków. Ze skalnej półki schodzi w dół zielonej doliny wąska ścieżka. Jest to mało używany szlak trekkingowy, prowadzący na południowy zachód do nabatejskiego mauzoleum Ad-Deir, usytuowanego nieopodal centrum starożytnej Petry. Szlak ma około 6 km długości i jest wykorzystywany przede wszystkim przez Beduinów, do szybkiego przemieszczania się po rozległych obszarach starożytnej Petry..


Pstrykając panoramy ze skalnej półki, początkowo nie zauważam pewnych szczegółów najbliższego otoczenia.. Dopiero po kilku chwilach dostrzegam leżące obok na skale metalowe bransolety, wisiorki, korale.. Okazuje się, że skalny nawis nie jest tak naprawdę odludnym miejscem. Za załomem piaskowcowej ściany, płaska, skalna półka rozciąga się na długości kilkunastu metrów. Jest to handlowy rewir zaradnego młodego Beduina, który w tym miejscu zorganizował punkt sprzedaży pamiątek dla turystów. Po skończeniu fotografowania, idę przywitać się z rezydentem skalnej półki. Uśmiechnięty, śniady facet skacze po skałach jak kozica i szerokim gestem zaprasza do siebie. Oferuje drobne pamiątki z metaloplastyki, kolorowych skał oraz tkanych ręcznie kolorowych materiałów. Targowanie się jest wskazane, a nawet mile widziane. Czuję jednak, że bardziej zależy mu na chwili rozmowy, bo turystów tutaj jak na lekarstwo, więc facet nie ma do kogo otworzyć ust. Siadam na chwilkę i zaczynamy pogawędkę w języku angielskim. Beduin opowiada mi kilka ciekawych historii, związanych z tym miejscem, a na koniec oferuje się za przewodnika po okolicy i tutejszych górach. Dziękuję mu za ofertę, jednak czas nie pozwala na taki wariant wędrówki. Musimy za godzinę ruszać w kierunku stolicy Jordanii - Ammanu.


Żegnam miłego, młodego Beduina i podążając za grupką przyjaciół, wracam przez wąwóz Siq Al Barid w kierunku parkingu u wejścia do Małej Petry.. Powoli opuszczamy archeologiczny region starożytnej Petry
Po dwóch dniach pełnych wrażeń, w czasie których odwiedziłem niezwykłe skalne miasta starożytnego Królestwa Nabatejczyków, spełniłem marzenie ujrzenia na własne oczy legendarnej Petry. Przeniosłem się 2 tysiące lat wstecz, by poznać życie, zwyczaje i historię tej niezwykłej pustynnej społeczności. Czas wracać do rzeczywistości i zwiedzić kolejne urokliwe miejsca Królestwa Jordanii.     


Kiedy docieram na mały parking przed wejściem do kompleksu Małej Petry, prawie wszyscy członkowie ekipy są już w autokarze. Każdy powoli układa się wygodnie na siedzeniu, a nasz jordański kierowca podkręca klimę „na full”. Wewnątrz autokaru robi się bosko.. Odgłos rozmów powoli cichnie. Wypijam pół butelki zimnej wody mineralnej z autobusowej lodówki i spoglądam na współtowarzyszy podróży. Większość z nich powoli zasypia. Na zegarku kilka minut po godzinie 15-tej. Czeka nas teraz ponad 3 godzinna jazda do stolicy Jordanii - Ammanu. Musimy przemierzyć ponad 250 km przez piaski potężnej Pustyni Arabskiej (Arabian Desret)
Trasa wiedzie przez obszary niezamieszkałe, praktycznie bez widokowe, jednym słowem piach, piach i jeszcze raz piach..


Jeszcze przez parę chwil zajmuję się czyszczeniem aparatu z kurzu i pyłu, po czym rozkładam siedzenie i po paru sekundach zapadam w błogi, mocny sen…
Budzi mnie gwar coraz głośniejszych rozmów. Otwieram oczy. 
Całe towarzystwo już się przebudziło i powoli wraca do rzeczywistości.. 
Za oknem autokaru zapada zmierzch. Słońce chowie się za linią horyzontu, a niebo przybiera granatowo-różowy kolor. Na tarczy zegarka kwadrans po godzinie 18-tej.. Dojeżdżamy na przedmieścia Ammanu. Do hotelu parę minut jazdy. Papu, siku i nyny, a jutro kolejny dzień pełen wrażeń i przygód.


W programie na następne dni: Góra Nebo, z której wg Starego Testamentu biblijny Mojżesz miał po raz pierwszy i ostatni zobaczyć Ziemię Obiecaną, zwiedzanie magicznej stolicy Jordanii – Ammanu, wędrówka po starożytnej części miasta położonej na wzgórzu, przejazd do starożytnego, antycznego, malowniczego miasta Dżerasz, założonego przez Aleksandra Wielkiego w IV wieku p.n.e., gdzie odwiedzimy Forum, Świątynię Artemidy, hipodrom oraz niezwykłą starożytną aleję 600 kolumn... Oj znowu będzie się działo !!!. Ale to już w kolejnej relacji z wyprawy po Bliskim Wschodzie.. Hejjj.


KONIEC cz.VI
c.d.n..  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz