CZ.VI
MAŁA PETRA
Przedmieścia Petry wykute w wąwozie Siq
al-Barid
(Zimny Kanion)
(Zimny Kanion)
Po powrocie z
całodziennej wędrówki skalnymi wąwozami nabatejskiej Petry, do hotelowego
pokoju zarezerwowanego w pobliskim miasteczku Wadi Musa, długo jeszcze
postrzegałem wszystko wokół siebie w różowych kolorach. Oglądanie „Różowego
Miasta” przez kilka godzin, zakodowało w mej głowie świat w różowym kolorze.
Sny też miałem różowe, jednak poranny, natarczywy dźwięk hotelowego telefonu,
oznajmiający wczesną pobudkę, nie był już taki radośnie kolorowy..
Na dzisiejsze przedpołudnie plan mieliśmy prosty, a popołudniowo-wieczorną część dnia zdecydowanie wypoczynkową – lekkie, szybkie śniadanko, wyjazd do pobliskiego kompleksu archeologicznego Małej Petry, zwiedzanie, fotografowanie, a potem przejazd przez pustynny płaskowyż centralnych obszarów Jordanii w kierunku stolicy Ammanu.. Poniżej mapka trasy z Petry do Małej Petry (ok. 8 km)..
Na dzisiejsze przedpołudnie plan mieliśmy prosty, a popołudniowo-wieczorną część dnia zdecydowanie wypoczynkową – lekkie, szybkie śniadanko, wyjazd do pobliskiego kompleksu archeologicznego Małej Petry, zwiedzanie, fotografowanie, a potem przejazd przez pustynny płaskowyż centralnych obszarów Jordanii w kierunku stolicy Ammanu.. Poniżej mapka trasy z Petry do Małej Petry (ok. 8 km)..
.. oraz mapka całej
dzisiejszej trasy do stolicy Jordanii - Ammanu liczącej około 250 km.
Poranna toaleta i
skonsumowanie śniadania w hotelowej restauracyjce, zajęło mi niespełna godzinkę
czasu. Kilka minut po godzinie 7-mej spakowałem torby podróżne do luków
bagażowych naszego autokaru
i wygodnie zasiadłem przy oknie z nieodłącznym aparatem fotograficznym na kolanach.. Odcinek trasy pomiędzy miasteczkiem Wadi Musa, a sektorem archeologicznym Malej Petry, to co prawda tylko 8 km wąskiej asfaltowej drogi, którą pokonuje się autobusem w 15 minut, jednak moja wrodzona pasja poznawania świata nie pozwoliła na żadne leniuchowanie. Odbezpieczyłem migawkę aparatu i z nosem przy szybie cierpliwie czekałem na rozwój wydarzeń, obserwując mijane po drodze krajobrazy.. Dzień budził się dość leniwie. Poranne słońce powolutku rozświetlało swymi jasnymi, gorącymi promieniami, skaliste pejzaże górskiego masywu Dżabal asz-Szara. To właśnie w jego wąskich, stromych wąwozach kryły się dalsze sektory nabatejskiej Petry, nazwane przez archeologów Małą Petrą.. Błękitne niebo przysłaniał delikatny woal białych chmurek, jednak temperatura na zewnątrz autokaru już dawno przekroczyła 30°C..
i wygodnie zasiadłem przy oknie z nieodłącznym aparatem fotograficznym na kolanach.. Odcinek trasy pomiędzy miasteczkiem Wadi Musa, a sektorem archeologicznym Malej Petry, to co prawda tylko 8 km wąskiej asfaltowej drogi, którą pokonuje się autobusem w 15 minut, jednak moja wrodzona pasja poznawania świata nie pozwoliła na żadne leniuchowanie. Odbezpieczyłem migawkę aparatu i z nosem przy szybie cierpliwie czekałem na rozwój wydarzeń, obserwując mijane po drodze krajobrazy.. Dzień budził się dość leniwie. Poranne słońce powolutku rozświetlało swymi jasnymi, gorącymi promieniami, skaliste pejzaże górskiego masywu Dżabal asz-Szara. To właśnie w jego wąskich, stromych wąwozach kryły się dalsze sektory nabatejskiej Petry, nazwane przez archeologów Małą Petrą.. Błękitne niebo przysłaniał delikatny woal białych chmurek, jednak temperatura na zewnątrz autokaru już dawno przekroczyła 30°C..
Mała Petra (al-Batra
As-Sagira), znana również jako Siq al-Barid (dosłownie "zimny kanion"),
to obecnie obszar objęty statusem stanowiska archeologicznego. Położona jest na
północ od nabatejskiej stolicy - Petry, w odległości 8 km od miasteczka Wadi
Musa. Tak po prawdzie Mała Petra to jakby miniaturowa wersja głównego miasta Petra,
często nazywana także jej młodszą siostrą. Co prawda nie dorównuje wielkością i
kamieniarskim kunsztem osławionej Petrze, jednak w dawnych czasach była bardzo
ważnym miejskim sektorem nabatejskiej stolicy. W przeciwieństwie do typowo nekropolicznego
charakteru centralnej Petry, gdzie większość obszaru zajmują grobowce i
świątynie, teren Małej Petry był prężnym, rezydencjonalnym i ruchliwymi
przedmieściem, w obrębie którego zatrzymywali się na posiłek i odpoczynek starożytni
kupcy, wędrujący do Petry. Sektor Małej Petry stanowił niejako wrota do
nabatejskiej stolicy dla karawan kupieckich, przybywających tutaj handlowymi szlakami
z północy i północnego zachodu. Mała Petra była nie tylko handlową, lecz także zaopatrzeniową
dzielnicą centralnej Petry.
Na stosunkowo niewielkim obszarze górskiego płaskowyżu, w małym skalnym wąwozie znajduje się duża liczba fasad mieszkalnych domów, sklepów, magazynów, świątyń i cystern na wodę, wykutych w każdej niemal skale. Kamienne schody, wycięte w piaskowcowych ścianach wąwozu, prowadzą w różnych kierunkach, przypominając ruchliwe centrum miejskie. W przeciwieństwie do kompleksu Petry, archeolodzy odkryli tutaj stosunkowo mało grobów. Za niespełna pół godzinki zobaczę skalny kompleks Małej Petry na własne oczy, tymczasem uważnie wpatruję się w surowy, pustynny, aczkolwiek niezwykle malowniczy krajobraz, przemykający za oknami autokaru..
Na stosunkowo niewielkim obszarze górskiego płaskowyżu, w małym skalnym wąwozie znajduje się duża liczba fasad mieszkalnych domów, sklepów, magazynów, świątyń i cystern na wodę, wykutych w każdej niemal skale. Kamienne schody, wycięte w piaskowcowych ścianach wąwozu, prowadzą w różnych kierunkach, przypominając ruchliwe centrum miejskie. W przeciwieństwie do kompleksu Petry, archeolodzy odkryli tutaj stosunkowo mało grobów. Za niespełna pół godzinki zobaczę skalny kompleks Małej Petry na własne oczy, tymczasem uważnie wpatruję się w surowy, pustynny, aczkolwiek niezwykle malowniczy krajobraz, przemykający za oknami autokaru..
Trasa do Małej
Petry podąża lokalną, asfaltową drogą na północ. Pozostawiając za plecami
zabudowania malowniczego miasteczka Wadi Musa, gdzie spędziłem nocleg po wczorajszym,
całodziennym zwiedzaniu Petry, nasz autokar mknie teraz za krawędź piaskowcowego
masywu górskiego, otaczającego od północnego zachodu archeologiczny kompleks
Petry. Po przejechaniu paru kilometrów mijamy małą beduińską wioskę Umm
Sayhoun. Sektor archeologiczny Małej Petry, w kierunku którego zmierzamy,
znajduje się w suchym, górzystym, pustynnym regionie na wysokości 1040 metrów
nad poziomem morza. Od wschodu otaczają go piaski potężnej Pustyni Arabskiej
(Arabian Desret), zaś od zachodu nierówny teren szybko schodzi do tzw. Rowu
tektonicznego Jordanu (Jordan Rift Valley), czyli wielkiej doliny ryftowej zalegającej
wokół Morza Martwego, której dnem płynie rzeka Jordan i gdzie znajduje się
największa na Ziemi depresja, dochodząca do 422 metrów poniżej poziomu morza. Wąska
droga wije się krótkimi odcinkami pośród piaskowcowych wzniesień. Za jednym z
zakrętów zatrzymujemy się na poszerzeniu pobocza, by pstryknąć kilka fotek.
Panorama na centralną dolinę starożytnego
miasta jest niezwykle malownicza. Gdzieś tam w dole, w skalnym wąwozie skrywają się kolejne zabytki nabatejskiej cywilizacji, przedmieścia osławionej Petry – Mała Petra.
miasta jest niezwykle malownicza. Gdzieś tam w dole, w skalnym wąwozie skrywają się kolejne zabytki nabatejskiej cywilizacji, przedmieścia osławionej Petry – Mała Petra.
Gospodarze
MAŁEJ PETRY – beduińskie plemię
Ammarin..
Ammarin..
Po paru chwilach postoju
ruszamy w dalszą podróż. Jałowy, skalisty płaskowyż w paru miejscach pokrywa
skąpa, pustynna roślinność.
Kępy zielonej trawy, małe krzewy oraz karłowate drzewka, to wszystko
co ma do zaoferowania ta surowa okolica. W pewnym momencie na poboczu drogi dostrzegam małe stadko kóz, skrzętnie poszukujących pożywienia na piaszczysto skalnym podłożu. Jordański przewodnik podpowiada, że właśnie wjeżdżamy na ziemie lokalnej beduińskiej społeczności - plemienia Ammarin.
Kępy zielonej trawy, małe krzewy oraz karłowate drzewka, to wszystko
co ma do zaoferowania ta surowa okolica. W pewnym momencie na poboczu drogi dostrzegam małe stadko kóz, skrzętnie poszukujących pożywienia na piaszczysto skalnym podłożu. Jordański przewodnik podpowiada, że właśnie wjeżdżamy na ziemie lokalnej beduińskiej społeczności - plemienia Ammarin.
Skoro wkroczyliśmy
na ziemie plemienia Ammarin, postaram się w kilku zdaniach przedstawić historię
tego dość niezwykłego, koczowniczego ludu...
Społeczność
beduińska Ammarin wywodzi się z dużego plemienia Bani Atiyeh, zamieszkującego
tereny Hidżazu w Arabii Saudyjskiej, Jordanii
i Egiptu. W skład plemienia Ammarin wchodzi pięć beduińskich grup (oddziałów): Eyal Awwad, al-Shousheh Eyal Hameed, al-Gmour, al-Hasaseen i al-Bakhaiteh. Mieszkańcy regionu Małej Petry to członkowie Eyal Awwad Ammarin Fuqara, oddział Eyal Awwad.
i Egiptu. W skład plemienia Ammarin wchodzi pięć beduińskich grup (oddziałów): Eyal Awwad, al-Shousheh Eyal Hameed, al-Gmour, al-Hasaseen i al-Bakhaiteh. Mieszkańcy regionu Małej Petry to członkowie Eyal Awwad Ammarin Fuqara, oddział Eyal Awwad.
Historia powiada,
że zalążkiem powstania grupy plemiennej Ammarin, było zejście się dwóch rodzin
z plemienia Bani Atiteh, na których czele stali bracia o imionach Atiyeh i
Nassera. Pierwszy z nich przywędrował z Hidżazu, a drugi przyszedł z Rakhm w
południowej Palestynie. Od tego momentu plemię wędrowało razem, odwiedzając
często duży ośrodek handlu w Gazie, na wybrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie
handlowali
z kupcem zwanym Abou Khadra, który sprzedawał im różne towary na kredyt.
z kupcem zwanym Abou Khadra, który sprzedawał im różne towary na kredyt.
Po pewnym czasie
zadłużenie braci poważnie wzrosło. Kupiec zażądał zwrotu pieniędzy, jednak
bracia nie byli w stanie się wypłacić.
Abou Khadra jako spłatę zadłużenia zabrał siedemdziesiąt pięć koni,
które jednak nie były w stanie pokryć całkowitej wartości długu, ponieważ straty plemienia były dużo większe. Rozwścieczeni bracia spalili swoje księgi rachunkowe na zasadzie zemsty, ale Abou Khadra był człowiekiem nieustępliwym. Zebrał swoich ludzi i zaatakował Ammarin. Podczas walki doszło do masakry plemienia. Ci którzy uszli z życiem przenieśli się na wschód, do Wadi Araba w Jordanii.
Abou Khadra jako spłatę zadłużenia zabrał siedemdziesiąt pięć koni,
które jednak nie były w stanie pokryć całkowitej wartości długu, ponieważ straty plemienia były dużo większe. Rozwścieczeni bracia spalili swoje księgi rachunkowe na zasadzie zemsty, ale Abou Khadra był człowiekiem nieustępliwym. Zebrał swoich ludzi i zaatakował Ammarin. Podczas walki doszło do masakry plemienia. Ci którzy uszli z życiem przenieśli się na wschód, do Wadi Araba w Jordanii.
Na początku XIX
wieku, przodek dzisiejszych Ammarin o imieniu Awwad, kupił ziemię w Beidha nieopodal
Petry, za cenę dziesięciu kóz i pistoletu. Jego nieruchomość, którą był
płaskowyż w górach, zaczęto nazywać Farsh Eyal Awwad (posiadłości synów Awwad).
Ród Awwad zaczął powoli zbierać się w większą grupę. Dołączyli kuzyni i ich
rodziny. Jako dominujące plemię Ammarin wzrósł prestiż tej beduińskiej grupy.
Doprowadziło to do konkurencji, a później do konfliktu między sąsiednimi
plemionami Al Rafai'ah i Al Saeediyeen, zamieszkującymi pobliskie tereny. Po
krwawej bitwie, którą plemię Ammarin wygrało, Beduini z plemienia Al Saeediyee
uciekli do Buseira (koło Tafileh w południowej Jordanii), natomiast członków
plemienia Al Rafai'ah wysiedlono do Khirbet, także w pobliżu Tafileh. I tak po
wielu latach panowania różnych plemion na tym obszarze, Beduini Ammarin stali
się niepodzielnymi gospodarzami terenów wokół archeologicznego kompleksu Małej
Petry..
Wróćmy jednak do
tego, co dzieje się za oknem naszego autokaru, zmierzającego w kierunku Małej
Petry. Pustynny obszar płaskowyżu, choć ubogi w szatę roślinną, ma do
zaoferowanie niezwykłe kompozycje skalnych formacji. Na szczycie piaskowcowego
wzniesienia ukazuje się nagle dziwny blok skalny, wymodelowany przez słońce,
wiatr i deszcz
na podobieństwo postaci słonia. Kawałek dalej skalna dolina usiana kształtnymi kopcami piaskowca, do złudzenia przypomina krajobraz
rodem z tureckiej Kapadocji..
na podobieństwo postaci słonia. Kawałek dalej skalna dolina usiana kształtnymi kopcami piaskowca, do złudzenia przypomina krajobraz
rodem z tureckiej Kapadocji..
Po kwadransie jazdy
wąską asfaltową drogą, wijącą się pośród skalnych wzniesień górskiego
płaskowyżu, autokar skręca z głównego traktu w lewo, za znakiem drogowskazu
kierującym do beduińskiej bazy namiotowej „Ammarin”. W parę chwil zajeżdżamy na
mały, nieutwardzony parking, umiejscowiony przed wejściem na teren
archeologicznego kompleksu Małej Petry i znajdującej się w pobliżu,
neolitycznej wioski Al Beidha..
Kiedy wraz z paroma
przyjaciółmi wychodzę z autokaru na niewielki placyk otoczony piaskowcowymi
skałami, u podnóża których tubylcy ustawili kilka sklepików, od razu dopada
mnie paru małych rezolutnych Beduinów, oferujących zakup drobnych pamiątkowych
bibelotów..
Jak przy każdym
zabytkowym miejscu na świecie, gdzie pojawiają się zagraniczni turyści, tak i
tutaj tubylcy starają się zarobić trochę grosza. Obok parkingu Beduini
plemienia Ammarin zorganizowali sobie bazę handlową. W paru małych sklepikach sprzedają
swoje wyroby czyli tradycyjny „szwarc, mydło i powidło”, napoje, przekąski,
pamiątki, widokówki, a także chętnie oferują swe usługi przewodnickie i noclegi
na terenie kempingu. Ogólnie miejsce ciche, spokojne, nie wypełnione zgiełkiem turystycznego ruchu.. Poza naszym autokarem tylko cztery samochody osobowe na tutejszych „blachach”. Parę osób siedzi w cieniu zadaszeń sklepików, popijając zimne napoje.. Gorąco i nieco sennie,
ale w niezrozumiały sposób odczuwa się historyczną atmosferę tego miejsca.
na terenie kempingu. Ogólnie miejsce ciche, spokojne, nie wypełnione zgiełkiem turystycznego ruchu.. Poza naszym autokarem tylko cztery samochody osobowe na tutejszych „blachach”. Parę osób siedzi w cieniu zadaszeń sklepików, popijając zimne napoje.. Gorąco i nieco sennie,
ale w niezrozumiały sposób odczuwa się historyczną atmosferę tego miejsca.
Uzbrojony w aparat
fotograficzny, kamerę i torbę z osprzętem, bez zbędnego postoju przy
parkingowych sklepikach, ruszam za naszym jordańskim przewodnikiem. Wstępnie
ustalamy całą trasę przejścia przez archeologiczne sektory Malej Petry.
Pierwsze kroki skierujemy w stronę wykopalisk prowadzonych na terenie neolitycznej
wioski Beidha, a dopiero potem zapuścimy się w skalny wąwóz Siq Al-Barid, w
którego wnętrzu, w miękkich piaskowcowych skałach, wykute zostały starożytne
nabatejskie domy, sklepy, świątynie, groby i magazyny Małej Petry..
Poniżej mapka trasy..
Poniżej mapka trasy..
Aby dotrzeć do
sektora wykopalisk archeologicznych, ukazujących pozostałości neolitycznej
wioski Al-Beidha, musimy przejść około 1,2 km
w kierunku zachodnim, wzdłuż podnóża piaskowcowych skał, w terenie całkowicie odkrytym, po piaszczysto-skalnym podłożu rozgrzanym do temperatury ponad 40°C. Słońce co prawda skrywa się chwilami za woalem przepływających po niebie chmurek, ale dzień rozbudził się już z porannej drzemki i robi się małe piekiełko..
w kierunku zachodnim, wzdłuż podnóża piaskowcowych skał, w terenie całkowicie odkrytym, po piaszczysto-skalnym podłożu rozgrzanym do temperatury ponad 40°C. Słońce co prawda skrywa się chwilami za woalem przepływających po niebie chmurek, ale dzień rozbudził się już z porannej drzemki i robi się małe piekiełko..
Po 500 metrach
marszu wąwóz znacznie się poszerza, a słońce rozgrzewa skaliste podłoże niczym palnik
gazowy patelnię... Rozglądam się wokół i zastanawiam nad jedną rzeczą – jak w
takim upale, panującym tutaj przez 95 % całego roku, na jałowym skalnym podłożu
może urosnąć choćby źdźbło zielonej trawy !!. A jednak może.. Siła matki natury
jest niepojęta..
Nieopodal traktu
wiodącego do wykopalisk, mijam duży, typowy beduiński namiot. Zero oznak życia.
Pewnie Beduini zamieszkujący to lokum, drzemią sobie teraz w cieniu wnętrza
namiotu, schronieni przed gorącymi promieniami słońca.
Moje pierwsze
spostrzeżenie o braku oznak życia okazuje się błędne.
Po drugiej stronie dróżki dostrzegam jak najbardziej żywego kłapoucha, uwiązanego u podnóża skał na długim postronku.. Osioł zupełnie nic sobie nie robi z panującego upału, a widząc naszą grupkę zbliżającą się do obozowiska, wydaje nagle donośny ryk i pręży swoje długie uszy..
No tak, u nas gospodarstwa pilnuje pies, u Beduinów osioł..
Po drugiej stronie dróżki dostrzegam jak najbardziej żywego kłapoucha, uwiązanego u podnóża skał na długim postronku.. Osioł zupełnie nic sobie nie robi z panującego upału, a widząc naszą grupkę zbliżającą się do obozowiska, wydaje nagle donośny ryk i pręży swoje długie uszy..
No tak, u nas gospodarstwa pilnuje pies, u Beduinów osioł..
Neolityczna
wioska AL-BEIDHA
W ciągu następnych
paru chwil docieramy na dość rozległy płaskowyż, otoczony dookoła łańcuchem
piaskowcowych wzniesień.. W oddali widać już fragmenty niskich kamiennych
murów, będących pozostałościami po starożytnej wiosce Beidha. Pierwszy cel
naszej wędrówki po sektorze Małej Petry osiągnięty...
Obszar wykopalisk
prowadzonych w obrębie płaskowyżu nie jest zbyt rozległy. Wędrując pośród
pozostałości po starożytnych zabudowaniach wioski, postaram się opowiedzieć w
skrócie historię jej powstania oraz przedstawić rezultat prac archeologicznych
na dzień dzisiejszy..
Teren neolitycznej wioski Beidha został po raz pierwszy przekopany
i zbadany w 1957, a następnie w 1983 roku przez brytyjską archeolog Dianę Kirkbride, która specjalizowała się w prehistorii Bliskiego Wschodu. Dalsze badania naukowe, mające na celu poznanie początków złożoności społecznej i wczesnego osiadłego trybu życia na tym terenie, przeprowadził na początku lat 90-tych, amerykański antropolog dr Brian Byrd.
Teren neolitycznej wioski Beidha został po raz pierwszy przekopany
i zbadany w 1957, a następnie w 1983 roku przez brytyjską archeolog Dianę Kirkbride, która specjalizowała się w prehistorii Bliskiego Wschodu. Dalsze badania naukowe, mające na celu poznanie początków złożoności społecznej i wczesnego osiadłego trybu życia na tym terenie, przeprowadził na początku lat 90-tych, amerykański antropolog dr Brian Byrd.
Neolityczna wieś
Beidha jest jedną z najstarszych osad na Bliskim Wschodzie. Zbudowana została
na skalnym tarasie. Pozostałości domów
i ścian oporowych są wciąż doskonale widoczne, zwłaszcza z niewielkiego wzgórza wznoszącego się ponad wioską. Prace wykopaliskowe doprowadziły do odkopania około 60 domostw na terenie wioski.
i ścian oporowych są wciąż doskonale widoczne, zwłaszcza z niewielkiego wzgórza wznoszącego się ponad wioską. Prace wykopaliskowe doprowadziły do odkopania około 60 domostw na terenie wioski.
Pozostałość po
neolitycznej wiosce Beidha, to jedno z pierwszych świadectw w skali światowej na
stopniowe przekształcanie się koczowniczego trybu życia pradawnych ludzi w
trwałe osadnictwo
i początki gospodarki rolnej.. Analiza wykopalisk oraz odkrytych tutaj struktur pozwoliła wyodrębnić trzy okresy zasiedlenia:
-1. Okres Natufian datowany na 11.000 lat p.n.e.
-2. Okres Pre-ceramiki neolitycznej B (PPNB) – wieś z konstrukcjami murowanymi datowana na 7.000 lat p.n.e.
-3. Okres Nabatejski datowany na II-I wiek p.n.e.
i początki gospodarki rolnej.. Analiza wykopalisk oraz odkrytych tutaj struktur pozwoliła wyodrębnić trzy okresy zasiedlenia:
-1. Okres Natufian datowany na 11.000 lat p.n.e.
-2. Okres Pre-ceramiki neolitycznej B (PPNB) – wieś z konstrukcjami murowanymi datowana na 7.000 lat p.n.e.
-3. Okres Nabatejski datowany na II-I wiek p.n.e.
W zamierzchłych
czasach parę tysięcy lat wstecz, krajobraz obszaru Beidhy był skrajnie różny od
tego, co widzimy dzisiaj: zalesiony drzewami dębu, jałowca, porośnięty krzewami
jagodowymi, bogaty w zwierzynę, w szczególności gazele, które były podstawowym
składnikiem mięsnej diety ówczesnych tutejszych mieszkańców... Pobliski wąwóz
tworząc nieckę regularnie zasilaną wodą deszczową, był terenem gdzie ludzie z Beidhy
uczyli się zakładać uprawowe poletka dla swoich potrzeb.
Najstarsze dowody
archeologiczne odnalezione na terenie wioski Beidha, zaliczane są przez
naukowców to tzw. okresu kultury Natufijskiej (górnego paleolitu), która
istniała od 12.500 do 9.500 lat p.n.e. Okres
ten charakteryzował siedzący lub pół-siedzący tryb życia ówczesnych ludzi,
przed rozwojem typowo osiadło-rolniczej egzystencji.
Natufijska społeczność to prawdopodobnie przodkowie budowniczych pierwszych neolitycznych osad w tym regionie, a zarazem na świecie. Osada Beidha z okresu natufijskiego miała charakter sezonowego obozowiska, wielokrotnie zajmowanego przez długi okres czasu.
Na żyznym obszarze płaskowyżu, chronionym przez otaczające wzgórza, żyły grupy myśliwych i zbieraczy. Wykopane przez archeologów narzędzia kamienne z tego okresu wraz z układem i pozycją palenisk oraz miejscami pieczenia mięsa dowodzą, że mieszkańcy zajmowali się głównie działalnością związaną z polowaniem. Pierwsze konstrukcje mieszkalne budowano z materiałów nietrwałych, stąd nieobecność kamiennych budynków, magazynów, grobowców czy też dużych kamiennych narzędzi
z okresu natufijskiego..
Natufijska społeczność to prawdopodobnie przodkowie budowniczych pierwszych neolitycznych osad w tym regionie, a zarazem na świecie. Osada Beidha z okresu natufijskiego miała charakter sezonowego obozowiska, wielokrotnie zajmowanego przez długi okres czasu.
Na żyznym obszarze płaskowyżu, chronionym przez otaczające wzgórza, żyły grupy myśliwych i zbieraczy. Wykopane przez archeologów narzędzia kamienne z tego okresu wraz z układem i pozycją palenisk oraz miejscami pieczenia mięsa dowodzą, że mieszkańcy zajmowali się głównie działalnością związaną z polowaniem. Pierwsze konstrukcje mieszkalne budowano z materiałów nietrwałych, stąd nieobecność kamiennych budynków, magazynów, grobowców czy też dużych kamiennych narzędzi
z okresu natufijskiego..
Beidha z okresu
neolitycznego, datowanego pomiędzy 7.200 a 6.500 lat p.n.e., jest
prawdopodobnie jedną z pierwszych w historii ludzkości osiadłych wiosek, z
trwałą zabudową mieszkalną.. W najwcześniejszym
etapie Pre-ceramiki neolitycznej (PPNB) mieszkańcy Beidhy zastosowali po raz
pierwszy technikę kamiennego muru. Wokół osady okrągłych domów z podziemnymi
kondygnacjami zbudowano ochronny, kamienny mur.
W okresie neolitu
mieszkańcy Beidhy uprawiali jęczmień i pszenicę,
we wczesnym stanie udomowienia gromadzili oraz wypasali stada kóz i owiec, polowali na wiele dzikich zwierząt, zbierali dzikie rośliny, zioła,
owoce i orzechy. Odnalezione w pobliżu osady miejsca pochówku wykorzystywano prawdopodobnie do celów rytualnych.
we wczesnym stanie udomowienia gromadzili oraz wypasali stada kóz i owiec, polowali na wiele dzikich zwierząt, zbierali dzikie rośliny, zioła,
owoce i orzechy. Odnalezione w pobliżu osady miejsca pochówku wykorzystywano prawdopodobnie do celów rytualnych.
Wykopaliskowe dowody
wskazują, że wioska została zniszczona przez pożar ok. 6.650 roku p.n.e., a
następnie przebudowana w formie prostokątnych, naziemnych budynków mieszkalnych
i warsztatów rzemieślniczych. Niedługo potem, około 6.500 roku p.n.e., wieś
została całkowicie opuszczona z nieznanych powodów i nigdy już nie
zamieszkana.. Niektórzy naukowcy sugerują, iż było to spowodowane czynnikami
antropogenicznymi i stopniową degradacją środowiska.
Pośredni i bezpośredni wpływ człowieka na środowisko oraz bytujące
w nim rośliny i zwierzęta, a także postępujące pustynnienie z powodu nadmiernej eksploatacji ziemi i zasobów naturalnych, w połączeniu ze zmianami klimatu, doprowadziły do wyjałowienia i zniszczenia ekosystemu obszaru Beidhy, przez co ludzie musieli stąd odejść..
Pośredni i bezpośredni wpływ człowieka na środowisko oraz bytujące
w nim rośliny i zwierzęta, a także postępujące pustynnienie z powodu nadmiernej eksploatacji ziemi i zasobów naturalnych, w połączeniu ze zmianami klimatu, doprowadziły do wyjałowienia i zniszczenia ekosystemu obszaru Beidhy, przez co ludzie musieli stąd odejść..
Wiele przedmiotów
znalezionych podczas wykopalisk jak młotki, ściernice i narzędzia do mielenia
zboża, wykonano głównie z krzemienia. Są także przedmioty i narzędzia zrobione
z materiałów nie występujących na tym obszarze jak np. groty strzał z Anatolijskiego
obsydianu (tereny Grecji) i masy perłowej z Morza Czerwonego..
Przeprowadzone
prace wykopaliskowe oraz częściowa rekonstrukcja wyglądu kamiennych domostw na
terenie neolitycznej wioski Beidha pozwala prześledzić ewolucję pierwszych na
świecie zgrupowanych siedlisk ludzkich, od konstrukcji okrągłych domów w formie
ziemianek, poprzez okrągłe domy naziemne, po naziemną zabudowę prostokątną.. Przejście
do konstruowania budynków prostokątnych pokazuje ważny etap postępu w
społeczeństwie ludzkim, który przyczynił się do powstawania i rozwoju miast.
Poniżej odtworzone kamienne struktury mieszkalne w wiosce Beidha..
A - Dom okrągły z kamienia z częścią podziemną w formie ziemianki, stożkowy dach z drewna i roślin; B – Dom okrągły, nadziemny z kamienia, dach płaski z okrąglaków drewnianych i roślin; C – Dom prostokątny, płaski, dach wykonany z drewna i roślin pokrytych gliną.
Poniżej odtworzone kamienne struktury mieszkalne w wiosce Beidha..
A - Dom okrągły z kamienia z częścią podziemną w formie ziemianki, stożkowy dach z drewna i roślin; B – Dom okrągły, nadziemny z kamienia, dach płaski z okrąglaków drewnianych i roślin; C – Dom prostokątny, płaski, dach wykonany z drewna i roślin pokrytych gliną.
To tyle ze spaceru
do obszaru archeologicznego neolitycznej wioski Biedha. Jeszcze tylko panorama
z płaskowyżu na rozciągającą się w dole wielką, malowniczą, skalną dolinę i powolutku
ruszamy w kierunku wąwozu Siq Al-Barid, by odszukać zabudowania Małej Petry..
Zmierzając w
kierunku wąwozu przez rozległy płaskowyż, mijam po drodze duże stado
rozproszonych tu i ówdzie beduińskich kóz.
Kozy beduińskie to ekspertki przetrwania, takie survivalowe komando.
Na pustynnej, wypalonej słońcem ziemi, wyszukują pożywienie pośród zeschniętych, pożółkłych kępek czegoś, co nie można nazwać nawet trawą.. Pieczę nad stadem sprawuje młoda Beduinka, szczelnie opatulona od stóp po czubek głowy.. Jak jej nie gorąco..? Ja wędruję w krótkich spodenkach i przewiewnym podkoszulku, a i tak pot spływa mi po skroniach, natomiast dziewczyna ubrana jest jakby miał za chwilę spaść śnieg.. Nawet ma założone rękawiczki !!!.. Masakra !!..
Kozy beduińskie to ekspertki przetrwania, takie survivalowe komando.
Na pustynnej, wypalonej słońcem ziemi, wyszukują pożywienie pośród zeschniętych, pożółkłych kępek czegoś, co nie można nazwać nawet trawą.. Pieczę nad stadem sprawuje młoda Beduinka, szczelnie opatulona od stóp po czubek głowy.. Jak jej nie gorąco..? Ja wędruję w krótkich spodenkach i przewiewnym podkoszulku, a i tak pot spływa mi po skroniach, natomiast dziewczyna ubrana jest jakby miał za chwilę spaść śnieg.. Nawet ma założone rękawiczki !!!.. Masakra !!..
MAŁA PETRA;
Wąwóz SIQ AL-BARID (Zimny kanion)
Wąwóz SIQ AL-BARID (Zimny kanion)
Po kwadransie
marszu ponownie docieram w pobliże parkingu samochodowego i beduińskich
sklepików. Tutaj zaczyna się trasa wiodąca do kompleksu Małej Petry. Wejście do
Małej Petry, w odróżnieniu od jej wielkiej sąsiadki Petry, jest całkowicie
bezpłatne i niestrzeżone. Zwiedzanie zajmuje ok. 1-1,5 godziny. Chwilka odpoczynku,
parę łyków zimnej mineralki i możemy ruszać dalej..
Szlak turystyczny z
parkingu w kierunku skalnych obiektów Małej Petry prowadzi na południowy
zachód. Wlot wąwozu, początkowo szeroki na kilkadziesiąt metrów, po przejściu 200
metrów zawęża się do maksimum. Wąska szczelina utworzona pomiędzy przeciwległymi
ścianami piaskowcowych wzniesień nosi nazwę Siq Al-Barid, co w dosłownym
tłumaczeniu znaczy „Zimny kanion”. Określenie to zawdzięcza on swemu
usytuowaniu i geologicznej budowie. Wysokie, pionowe ściany ciągnące się ze
wschodu na zachód oraz wąski przekrój kanionu, są naturalną barierą blokującą dostęp
promieni słonecznych do jego wnętrza, a tym samym zapobiegają nagrzewaniu się dolnych
partii kanionu, gdzie panuje zbawienny cień i lekki chłód, kumulowany delikatnymi
powiewami przepływającego przez szczelinę strumienia pustynnego wiatru.. Ciasny
wąwóz Siq Al-Barid z trzema szerszymi obszarami wewnątrz, ciągnie się na
długości około 450 metrów. To właśnie w jego wnętrzach znajdują się bezcenne
architektoniczne budowle Małej Petry..
Tuż przed wejściem
w ciasną szczelinę wąwozu Siq Al-Barid, na skalnej ścianie, po prawej stronie
drogi, ukazuje się pierwsza ozdobna elewacja, wyciosana w żółto-pomarańczowym
piaskowcu. Wyglądem przypomina typowy nabatejski grobowiec, podobny to tych,
jakie oglądałem w Petrze.
Architektoniczne
elementy czołowej fasady w zasadzie nie odbiegają od ogólnego schematu. Wykuta
w skalnym zboczu pionowa ściana fasady o wymiarach 8 x 8 metrów, u podstawy
posiada nieduży, pojedynczy otwór wejściowy. Obramowanie odrzwi stanowi ozdobny
kamienny portal, z widocznym trójkątnym nadprożem. Linie ornamentu wykonane
ponad 2 tysiące lat temu, zachowały się w bardzo dobrym stanie.. Po dwóch
stronach wejścia, na krańcach fasady, wykuto w skalnej ścianie dwa 4-metrowe
pilastry, imitujące proste kolumny z kapitelem. Ponad kolumnami znajduje się
trójkątny przyczółek (fronton). Cała fasada wykuta została około 2 metry ponad
poziomem dna wąwozu z uwagi na duże ilości wody, płynące tędy w porze
deszczowej. Podobne rozwiązania architektoniczne nabatejscy budowniczy
zastosowali w wąwozie Siq, prowadzącym do centralnej Petry... Do wejściowych
kamiennych odrzwi prowadzi kilkanaście niskich stopni. Wewnątrz grobowca
zupełne pusta komora o wymiarach 4 x 4 metry, więc nie ma sensu się o niej
rozpisywać.
Spojrzenie za
plecy, parę fotek w kierunku wejścia do wąwozu od strony parkingu i idziemy
dalej..
Po pokonaniu ok. 300
metrów od parkingowego placu, wraz z grupą przyjaciół docieram do miejsca,
gdzie przeciwległe ściany wąwozu zbliżają się do siebie na tak małą odległość,
że przejście w dalsze rewiry kompleksu przypomina przysłowiowe przeciskanie się
przez igielne ucho. Na odcinku ponad 100 metrów przekrój wąwozu nie przekracza
2 metrów szerokości. Dzięki tak ciasnej szczelinie, obszar starożytnej Małej
Petry miał doskonałe zabezpieczenie mieszkalnej części miasta pod względem
bezpieczeństwa, na wypadek wrogich działach ewentualnych agresorów. Wąskie
przejście stwarzało również łatwość w kontrolowaniu wjeżdżających na teren Petry
kupieckich karawan. Ciasny przesmyk pozwalał na przejście pojedynczego
wielbłąda..
Wędrując przez te
tereny i podziwiając otoczenie, trzeba także uważnie spoglądać pod nogi. Wąwóz
wbrew pozorom wcale nie jest jałowym, skalnym obszarem bez oznak życia..
Mieszkają tutaj różne gatunki pustynnych jaszczurek, węży czy skorpionów.. Mieliśmy
okazję spotkać kilka z nich oraz najniebezpieczniejszego, pełzającego
mieszkańca tych rejonów – jadowitą kobrę..
Po pokonaniu 100
metrowego ciasnego przesmyku, gardziel wąwozu nieco się rozszerza, a otaczające
mnie wokoło wysokie piaskowcowe ściany, tworzą w tym miejscu niezwykle
malowniczy widok. Zajęty szczegółowym fotografowaniem trasy, zostaję nieco z
tyłu. Grupka przyjaciół wraz z przewodnikiem znika za zakrętem skalnego
korytarza.. Robi się zupełnie cicho, niemal intymnie w porównaniu z gwarnym
centrum Petry, które zwiedzałem poprzedniego dnia..
MAŁA PETRA
(LITTLE PETRA) – wypoczynkowo-biznesowe przedmieścia wielkiej Petry..
Zanim dotrę do
głównych zabytków i architektonicznych perełek Małej Petry, kilka zdań historycznego
wprowadzenia..
Współczesna nazwa "Little Petra" nadana została temu miejscu całkiem niedawno i jest oparta na analogii podobieństwa do dużo większej, osławionej i uznanej przez cały świat, starożytnej nabatejskiej Petry. Obszar Małej Petry jest jednak o wiele mniejszy. Obejmuje on trzy szerokie, otwarte przestrzenie, połączone 450 metrowym wąskim kanionem. Podobnie jak w przypadku Petry, archeologiczny sektor Małej Petry składa się z kompleksu budynków mieszkalnych, wykorzystywanych jako rezydencje, magazynów, sklepów, sieci kanałów wodnych i cystern. W przeciwieństwie do nekropolicznego obszaru Petry, odkryto tutaj stosunkowo mało grobów. Budowle wykuto w łatwych do obróbki, piaskowcowych ścianach naturalnego kanionu. Mała Petra, choć dostępna oddzielnie, jest częścią „Parku Archeologicznego Petra” i podobnie jak Petra została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Współczesna nazwa "Little Petra" nadana została temu miejscu całkiem niedawno i jest oparta na analogii podobieństwa do dużo większej, osławionej i uznanej przez cały świat, starożytnej nabatejskiej Petry. Obszar Małej Petry jest jednak o wiele mniejszy. Obejmuje on trzy szerokie, otwarte przestrzenie, połączone 450 metrowym wąskim kanionem. Podobnie jak w przypadku Petry, archeologiczny sektor Małej Petry składa się z kompleksu budynków mieszkalnych, wykorzystywanych jako rezydencje, magazynów, sklepów, sieci kanałów wodnych i cystern. W przeciwieństwie do nekropolicznego obszaru Petry, odkryto tutaj stosunkowo mało grobów. Budowle wykuto w łatwych do obróbki, piaskowcowych ścianach naturalnego kanionu. Mała Petra, choć dostępna oddzielnie, jest częścią „Parku Archeologicznego Petra” i podobnie jak Petra została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Archeolodzy uważają,
że Mała Petra powstała w I wieku n.e., kiedy kultura Nabatejska osiągnęła
szczytowy punkt rozwoju na obszarze Półwyspu Arabskiego. Chociaż przeznaczenie
niektórych budynków nie jest do końca jasne, naukowcy sugerują, że cały kompleks
był prawdopodobnie przedmieściem stolicy Nabatejczyków - Petry, strefą
rezydencjonalną, gdzie zamieszkiwali, bawili się i odpoczywali kupcy, handlowcy
i przedsiębiorcy odwiedzający Petrę podczas wędrówki Jedwabnym Szlakiem przez
Półwysep Arabski.. Mała Petra była ważnym węzłem szlaków handlowych wiodących z
północy i północnego-zachodu regionu. To właśnie tutaj krzyżowały się szlaki handlowe
z Indii do Egiptu oraz z południowej Arabii do Syrii. Przybywające karawany z
pustyni Negew, z Gazy, Jerozolimy, Egiptu, Syrii i wybrzeża Morza Śródziemnego,
a nawet kupieckie wyprawy z dalekich Chin, musiały tutaj zaopatrzyć
się
w wodę, pohandlować, zabawić i wypocząć.
w wodę, pohandlować, zabawić i wypocząć.
Po licznych
trzęsieniach ziemi i ostatecznym podboju tego regionu w 663 roku n.e. przez
Arabów, pod koniec VII wieku n.e. po upadku Królestwa Nabatejskiego, obszar
Małej Petry, podobnie jak sektor miejski Petry, został ostatecznie opuszczony
przez jej mieszkańców. Na przestrzeni kolejnych wieków i całego drugiego tysiąclecia,
obszar Małej Petry pozostał nieznany dla świata, a jedynie odwiedzany przez beduińskich
nomadów, którzy czasami obozowali na tym terenie lub w jego sąsiedztwie,
wykorzystując budowle skalnego miasta na tymczasowe schronienie..
Europejczycy,
którzy nie mogli odwiedzać świata arabskiego pod islamskimi rządami, słyszeli o
Petrze, ale nie byli pewni jej istnienia. Wraz z sąsiednimi zabudowaniami
neolitycznej wioski Beidha, Mała Petra została po raz pierwszy odkopana i
udostępniona światu jako archeologiczny zabytek w roku 1957, przez wspomnianą
już, brytyjską archeolog Dianę Kirkbride. Odwiedziła ona Małą Petrę jeszcze raz
w roku 1983, na jeden sezon wykopalisk. Dalsze
badania naukowe, mające na celu poznanie początków złożoności społecznej i
wczesnego osiadłego trybu życia na tym terenie, przeprowadził na początku lat 90-tych
amerykański antropolog dr Brian Byrd. W tym okresie UNESCO wpisało obszar Petry,
neolitycznej wioski Beidha oraz sektor Małej Petry, na Listę Światowego
Dziedzictwa.. Beidha i Mała Petra zostały włączone w obszar Petra Archaeological Park, obejmujący
264 km² powierzchni..
Tyle tytułem
wprowadzenia. Maszerujemy dalej.. Po przejściu ponad 400 metrów od parkingu
dość ciasnym odcinkiem wąwozu, jego przekrój nieco się rozszerza, a w oddali
widać rozległy plac, otoczony zewsząd skalnymi ścianami. To pierwsze
poszerzenie na drodze wiodącej dnem kanionu.. W tej otwartej przestrzeni na
ścianach piaskowca wykuto wiele otworów, prowadzących do niewielkich
pomieszczeń. Z badań archeologicznych wynika, iż owe skalne komory były
wykorzystywane do celów mieszkalnych.
TRICLINIUM
– pomieszczenie biesiadne..
Na południowej
ścianie wąwozu znajduje się jedna z najbardziej charakterystycznych i
reprezentacyjnych budowli Małej Petry. Jest to tzw. Triclinium, forma pomieszczenia
biesiadnego. Starożytni Nabatejczycy wzorowali się w tym wypadku na architekturze
rzymskiej, gdzie Triclinium było jednym z ważniejszych pomieszczeń w rzymskim
domu lub willi, przeznaczonym na salę biesiadną. Wewnątrz takiego pomieszczenia
ustawiano ławy z trzech stron stołu. Nabatejskie Triclinium, wykute
wewnątrz skalnego masywu, funkcjonowało jako rodzaj stołówki, podczas biesiad organizowanych
dla przyjezdnych kupców oraz bogatych handlowców z Bliskiego i Dalekiego
Wschodu.
Fasada Triclinium wykuta w
litej piaskowcowej skale, prezentuje typowy nabatejski styl architektoniczny, jednak
wzorowany na budowlach greckich i rzymskich świątyń. Czołowa ściana to rodzaj
ozdobnego portyku z kolumnadą. Na skalnej półce, 4 metry ponad spągiem wąwozu,
wykuto otwarty ganek kolumnowy,
tworzący główną część fasady budowli i prowadzący do wnętrza pomieszczenia.
Dwie skrajne kolumny o prostym, kwadratowym przekroju, to typowe pilastry (imitacje
kolumn wykute w skalnej ścianie), natomiast dwie środkowe kolumny, to typowe
okrągłe słupy, z mało ozdobnymi, trapezowymi kapitelami. Kolumnada podtrzymuje
portyk, zwieńczony wystającym frontonem (przyczółkiem). Górna część fasady
łącznie z portykiem została nieco „rozmyta” na przestrzeni dwóch tysiącleci,
jednak całość wkomponowana w skalną ścianę, prezentuje się nadal okazale..
Poniżej fasady
Triclinium, pod skalną półką, wykuto mniejszą i niższą komorę z trzema prostymi
otworami wejściowymi, bez jakichkolwiek zdobień. Komora ta pełniła funkcję
typowo mieszkalną, gdzie nabatejska rodzina prowadziła normalny, domowy tryb
życia.
Wyjątkowość budowli
w sektorze Małej Petry polega na niezwykłych możliwościach pustynnych skał,
które z wielkim kunsztem obrabiali ówcześni mieszkańcy tego regionu -
Nabatejczycy. Miękkie skały piaskowcowe pozwalały drążyć się z łatwością,
dzięki czemu wewnątrz skalnych zboczy powstały domy, sklepy, świątynie,
magazyny. Nabatejscy kamieniarze-artyści nie poprzestali na tworzeniu prostych
pomieszczeń mieszkalnych, lecz wyposażyli je w liczne zdobienia, które zachwycają
do dziś.
Chociaż mój jordański
przewodnik zapewnia, że wewnątrz Triclinium nie ma nic ciekawego, gwoli ścisłości
postanawiam wejść po kilkunastu kamiennych schodkach na skalną półkę i
zaglądnąć do środka.. Po paru chwilach jestem w chłodnym, obszernym pomieszczeniu.
Komora wykuta w kolorowym piaskowcu ma kształt sześcianu o bokach 5m x 5m.
Żadnych zdobień, żadnych przejść do innych pomieszczeń. Kamienna podłoga
została obniżona środkiem o około 70 cm, przez co wzdłuż bocznych ścian i
ściany czołowej uzyskano rodzaj kamiennych siedzisk, wykorzystywanych do uroczystości
biesiadnych. Pośrodku ściany czołowej wykuto małą niszę, prawdopodobne miejsce
na święty kamień baetyl, który Nabatejczycy
czcili jako rzecz świętą boskiego pochodzenia.. Przewodnik miał rację – nic
ciekawego..
Wędrując dnem wąwozu Siq
Al-Barid, można w pewnych miejscach zobaczyć takie oto malownicze obrazki –
surowe, skalne ściany żółto-pomarańczowego piaskowca, ukwiecone soczystą zielenią
i czerwono-różowymi gronami kwiatów oleandrów, a ponad tym wszystkim błękitne
niebo z delikatnymi białymi obłoczkami.. Widok niezapomniany..
Pozostawiając budowlę
Triclinium za plecami, ruszam szybkim krokiem w dalszą wędrówkę, by dogonić
moją ekipę, która zniknęła w oddali za załomem skalnych ścian.. Przekrój
kanionu zwęża się ponownie do 3-4 metrów szerokości. Przez kolejne 70 metrów
szlakowa droga prowadzi jego wąską gardzielą w kierunku drugiej, mniejszej otwartej przestrzeni we wnętrzu wąwozu.
Kolejne poszerzenie
wąwozu ma charakter gęsto zabudowanej starożytnej ulicy. Szerokość pomiędzy
przeciwległymi skalnymi ścianami wynosi w tym miejscu 10-20 metrów. Już na
pierwszy rzut oka widać, że ten odcinek wąwozu był masowo zamieszkały. Różnej wielkości otwory wejściowe do
skalnych komór są tutaj dużo liczniejsze, niż we wcześniejszej części kanionu.
Piaskowcowe ściany podziurawiono niczym ser szwajcarski.. Pośród mniejszych
otworów wejściowych wyróżniają się cztery duże odrzwia – trzy na ścianie
północnej i jedno na południowej. Są to wejścia do czterech dużych Triclinium,
które były wykorzystywane w charakterze sal biesiadnych. Naukowcy sugerują, że
obszerne skalne groty używano do goszczenia winem i jadłem wędrownych kupców,
handlowców, podczas ich wizyty i postoju na obszarze Petry.
PAINTED
HOUSE – Malowany Dom..
Nieco dalej, po
południowej stronie, znajduje się niezwykłe pomieszczenie, nie spotykane
nigdzie indziej na obszarze całego kompleksu Petry. Jest to małe Biclinium, we
wnętrzu którego przetrwało do naszych czasów nadzwyczaj piękne, naścienne malowidło.
Podwójne odrzwia prowadzące do wnętrza pomieszczenia – jedno duże centralne i
mniejsze boczne, wykuto na wysokości ok. 6 metrów ponad poziomem ulicy. Aby
dostać się do wnętrza Biclinium, trzeba wejść na skalną półkę, łamaną klatką
schodową liczącą 24 kamienne stopnie..
Zanim wejdę na górę,
zobaczyć owo malarskie arcydzieło sprzed 2 tysięcy lat, pomyszkuję trochę po
zakamarkach, skalnych komorach i licznych klatkach schodowych, by poczuć choć
przez chwilę klimat tamtych starożytnych czasów..
Po kwadransie
mam „opanowane” i sfotografowane większość mieszkalnych jaskiń w pobliżu Biclinium.
Czas wejść na górę i spojrzeć na nabatejskie malowidła.. Po kilkudziesięciu
kamiennych schodkach włażę na półkę skalną, usytuowaną na wysokości 2 piętra..
Zaglądam do środka
zacienionego pomieszczenia. Wykuta we wnętrzu skały duża komora o powierzchni
około 20 metrów kwadratowych, pełniła rolę Biclinium. Nazwa pochodzi z języka
greckiego i oznacza pomieszczenie będące jadalnią lub salą biesiadną ze stołem
oraz dwoma ławami po bokach. W środku pusto, jednak centralna środkowa ściana z
wykutą wnęką sporych rozmiarów, zabezpieczona jest żelazną kratą zamkniętą na
zamek. Na ścianach wnęki dostrzegam 4 małe nisze, w których niegdyś spoczywały
święte kamienie – baetylus, reprezentujące boskość tego miejsca jako „domu
Boga”. Według dawnych wierzeń, kamienie rzekomo były obdarzone życiem i
reprezentowały przedmiot kultu poświęcony bogom lub były czczone jako symbole
samych bogów. Jak już pisałem w poprzednim artykule, wyjaśniając ową symbolikę,
święte kamienie były kawałkami meteorytów..
Najważniejsza i
najciekawsza rzecz, która nadała komorze nazwę „Malowany Dom” i rozsławiła to
miejsce w archeologicznym światku, znajduje się ponad moją głową. Na łukowym
suficie skalnej wnęki archeolodzy odkryli niezwykle rzadki naścienny fresk. To
malowidło sprzed 2 tysięcy lat, datowane na I wiek n.e., jest jak dotąd jedynym
zachowanym przykładem nabatejskiego malarstwa. Stosunkowo niewielką
powierzchnię sklepienia sufitu zdobią pędy winorośli z kiściami dojrzałych
winogron, kwiaty, ptaki, a nawet skrzydlaty amorek oraz postać nagiego chłopca
grającego na flecie.. Jakie przesłanie i znaczenie w nabatejskim domu miał
fresk wykonany w typowo hellenistycznym, aleksandryjskim stylu ??.
Już wyjaśniam całą sprawę..
Już wyjaśniam całą sprawę..
Podczas prac
archeologiczno-badawczych prowadzonych w 1980 roku na terenie Małej Petry,
naukowcy natrafili w jednym z niedużych nabatejskich Biclinium na niezwykłe,
naścienne malowidło.. Sufitowy fresk był przez lata ukryty pod warstwą sadzy z
rozpalanego tutaj ogniska Beduinów. Malowidło zabezpieczono wstępnie, ale z
uwagi na jego położenie poza „zagospodarowanym” i dotowanym obszarem słynnej
Petry oraz brak planu zagospodarowania tego sektora przedmieść starożytnej nabatejskiej
stolicy ze strony jordańskiego rządu, prace nad renowacją fresku rozpoczęły się
dopiero 27 lat później. Dzięki współpracy Petra
National Trust i londyńskiego Courtauld
Institute of Art, konserwatorzy z Wielkiej Brytanii podjęli pracę w 2007
roku.
Kiedy grupa naukowców-konserwatorów przybyła na miejsce, Stephen Rickerby, brytyjski specjalista od ochrony malowideł tak powiedział:
-.. ujrzawszy uszkodzone polichromie pod grubą warstwą sadzy, byłem zrezygnowany i nie do końca wierzyłem w uratowanie fresku. To był fakt dość denerwujący. Tak naprawdę, kiedy zaczęliśmy pracę, uświadomiłem sobie, że możemy nie oczyścić tego obrazu..
Poniżej – konserwatorzy w czasie pracy nad freskiem..(fot. Reuters)
Kiedy grupa naukowców-konserwatorów przybyła na miejsce, Stephen Rickerby, brytyjski specjalista od ochrony malowideł tak powiedział:
-.. ujrzawszy uszkodzone polichromie pod grubą warstwą sadzy, byłem zrezygnowany i nie do końca wierzyłem w uratowanie fresku. To był fakt dość denerwujący. Tak naprawdę, kiedy zaczęliśmy pracę, uświadomiłem sobie, że możemy nie oczyścić tego obrazu..
Poniżej – konserwatorzy w czasie pracy nad freskiem..(fot. Reuters)
Maskowane przez
wieki brudną sadzą beduińskich ognisk, poczerniałe murale zdawały się być nie
do naprawienia. Projekt ratowania malowidła zakładał ustabilizowanie i
wzmocnienie obszarów wrażliwych na uszkodzenia oraz usunięcie grubej warstwy sadzy,
gromadzonej przez wieki na powierzchni sklepienia. W trakcie prowadzonych prac
ujawniło się kilka niespodzianek. Na malowidle odnaleziono ślady złotego kruszcu, a co
najważniejsze, obraz nie był typowym naskalnym freskiem, jak wcześniej sądzono,
ale został namalowany na gipsowym podłożu.
Działania renowacyjno-konserwatorskie trwały 3 lata i ukazały zawiłą, jasno-kolorową grafikę, będącą niezwykłym przykładem zachowanego 2000-letniego hellenistycznego malarstwa ściennego.. Gdy w 2010 roku praca została zakończona, oficjalnie dla świata ogłoszono istnienie owych malowideł. Skalną komorę nazwano potocznie Painted House – Malowany Dom i obszar ten został otwarty dla odwiedzających turystów.
Poniżej – przykład fragmentu fresku sprzed i po renowacji.
Działania renowacyjno-konserwatorskie trwały 3 lata i ukazały zawiłą, jasno-kolorową grafikę, będącą niezwykłym przykładem zachowanego 2000-letniego hellenistycznego malarstwa ściennego.. Gdy w 2010 roku praca została zakończona, oficjalnie dla świata ogłoszono istnienie owych malowideł. Skalną komorę nazwano potocznie Painted House – Malowany Dom i obszar ten został otwarty dla odwiedzających turystów.
Poniżej – przykład fragmentu fresku sprzed i po renowacji.
Chcąc dokładniej
sfotografować sufitowe freski, muszę się troszkę nagimnastykować z obiektywem
aparatu. Wsuwam obiektyw wysoko ponad kratę zabezpieczającą wnękę i pstrykam
zdjęcia stojąc na palcach. Dopiero teraz mogę precyzyjnie rozróżnić szczegóły
malowidła.
Freski przedstawiają w najdrobniejszych szczegółach, sceny związane
z konsumpcją wina. Prawdopodobnie odzwierciedlają kult greckiego boga wina Dionizosa.. Do ich wykonania nabatejscy artyści użyli różnych farb i materiałów, w tym złota i półprzezroczystej glazury. Na freskach zidentyfikowano trzy gatunki winogron, oraz dwa ptaki - żurawia stepowego i sunbirda palestyńskiego. Pozostałe elementy malowidła to putta czyli cherubinki o wyglądzie pulchnych, nagich, małych chłopców. Jeden z nich gra na flecie, drugi walczy z ptakami. Oprócz estetycznego wyrazu, sztuka ta ma duże znaczenie historyczne. Freski są nie tylko jedynym znanym przykładem malowanego wnętrza nabatejskiego domostwa, lecz także unikatowym przykładem hellenistycznego malarstwa. Malowany Dom nie ma odpowiednika na obszarze Petry.
Poniżej – lewa strona fresku..
Freski przedstawiają w najdrobniejszych szczegółach, sceny związane
z konsumpcją wina. Prawdopodobnie odzwierciedlają kult greckiego boga wina Dionizosa.. Do ich wykonania nabatejscy artyści użyli różnych farb i materiałów, w tym złota i półprzezroczystej glazury. Na freskach zidentyfikowano trzy gatunki winogron, oraz dwa ptaki - żurawia stepowego i sunbirda palestyńskiego. Pozostałe elementy malowidła to putta czyli cherubinki o wyglądzie pulchnych, nagich, małych chłopców. Jeden z nich gra na flecie, drugi walczy z ptakami. Oprócz estetycznego wyrazu, sztuka ta ma duże znaczenie historyczne. Freski są nie tylko jedynym znanym przykładem malowanego wnętrza nabatejskiego domostwa, lecz także unikatowym przykładem hellenistycznego malarstwa. Malowany Dom nie ma odpowiednika na obszarze Petry.
Poniżej – lewa strona fresku..
Poniżej – prawa
strona fresku..
Mija kilka minut, kiedy
kończę fotografować freski. Z zacienionej, chłodnej komory wychodzę na skalną
półkę przed biclinium. Z wysokości 2 piętra spoglądam na przeciwległą skalną
ścianę wąwozu. Wykuto w niej kilka mieszkalnych wnęk oraz parę ciągów małych
schodów, prowadzących na górne tarasy. Według przewodnika po Małej Petrze,
znajdują się tam także duże cysterny na wodę oraz cześć kanałów i koryt
wydrążonych w piaskowcowych ścianach, wchodzących w skład rozległego systemu
wodnego Małej Petry.. Mam kwadrans czasu do umówionego spotkania z moją grupą na
końcu kanionu, więc mogę sobie zafundować wspinaczkę po kamiennych schodach na
szczyt skalnej ściany, by spojrzeć z wysokości na ten sektor wąwozu Siq
Al-Barid..
Schodzę z tarasu
biclinium na dno kanionu, po czym szybko wspinam się na szczyt przeciwległej
skalnej ściany, po wąskich schodkach. Po 10 minutach wspinaczki jestem na
wysokości 5 piętra. Teraz z góry widać dokładnie poszerzenie kanionu z otworami
wejściowymi do mieszkalnych komór oraz duże odrzwia Malowanego Domu.. Z tej
perspektywy widać także szeregi krótkich ciągów schodów, wykutych w skalnym
zboczu, które prowadzą w różne strony, na mniejsze lub większe tarasy, tworząc
wielopiętrowe alejki, przypominające ruchliwe centrum miejskie. Na moment
przymykam oczy i wyobrażam sobie jak 2 tysiące lat temu, to miejsce musiało
tętnić życiem, gdy wiele Nabatejskich rodzin zamieszkiwało skalny wąwóz..
Wąskie
gardło kanionu – szczelina prowadząca na skalny taras widokowy.
Czas ruszać w
dalszą wędrówkę. Schodzę ze szczytu skalnej ściany i kieruję się dnem wąwozu na
zachód. Koniec kanionu już niedaleko..
Po przebyciu 250 metrów, docieram do trzeciego i zarazem ostatniego poszerzenia wąwozu. Z tej odległości wygląda, jakby przeciwległe ściany kanionu zeszły się razem i zamknęły całkowicie jego gardziel.
Gdzie podziała się grupka moich przyjaciół..?
Po przebyciu 250 metrów, docieram do trzeciego i zarazem ostatniego poszerzenia wąwozu. Z tej odległości wygląda, jakby przeciwległe ściany kanionu zeszły się razem i zamknęły całkowicie jego gardziel.
Gdzie podziała się grupka moich przyjaciół..?
Kiedy przechodzę
jeszcze kilkadziesiąt metrów bliżej, za skalnym załomem słyszę rozmowę kilku
osób.. Są, dotarli do końca wąwozu. Jednak złudzenie optyczne, że wąwóz kończy
się tutaj ślepym zaułkiem jest błędne. Teraz dostrzegam ciasną szczelinę i
prześwit górą pomiędzy skalnymi ścianami. Pośrodku szczeliny, w piaskowcowym
podłożu wykuto wąziutki ciąg kamiennych stopni, które pną się bardzo stromo w
górę na szczyt skały, do prześwitu między ścianami.
Podchodzę do
podnóża klatki schodowej. Jest naprawdę stromo i w dodatku ślisko. Niektóre
fragmenty schodów zostały całkowicie wygładzone przez warunki atmosferyczne i
wspinających się nimi ludzi.
Nasz przewodnik ostrzega, że trzeba uważać podczas podejścia, by nie ujechać na gładkiej skale. Na stopach mamy letnie sandałki, a nie buty trekkingowe, więc istnieje pewne ryzyko skręcenia nogi.
Nasz przewodnik ostrzega, że trzeba uważać podczas podejścia, by nie ujechać na gładkiej skale. Na stopach mamy letnie sandałki, a nie buty trekkingowe, więc istnieje pewne ryzyko skręcenia nogi.
Na dużym skalnym
bloku piaskowca, stojącym po prawej stronie, ktoś przyczepił drewnianą
tabliczkę z napisem - THE BEST VIEW IN THE WORLD (Najlepszy widok na świecie).
Przewodnik powiada, że to taka tutejsza reklama, zachęcająca do wejścia na
skalny taras, skąd ponoć rozciąga się ten najlepszy widok. Ano wejdziemy i
zobaczymy ile w tym prawdy..
Pierwsze 20 metrów
jest ok. Wykute stopnie skalne są w dobrym stanie. Później robi się bardziej
stromo i ślisko. Skalne podłoże praktycznie gładkie. Drobniutki żwirek pod
sandałami działa jak rolki. Można zjechać parę metrów w dół i porysować
politurę na twarzyczce, albo poobijać giczały..
Wspinam się powoli,
szukając oparcia pod nogami, a przy okazji liczę skalne stopnie i to co po nich
pozostało. Jest ich ponad 120. U szczytu szczeliny jej przekrój zwęża się
maksymalnie. Szerokość miedzy ścianami nie przekracza 1,5 metra.. Kiedy
wychodzę na górę szczeliny, odwracam się i pstrykam fotki. Stąd widać lepiej
jak jest ciasno i stromo..
Wąska kamienna,
klatka schodowa, wznosząca się przez ciasną szczeliną na szczyt skały,
wyprowadza mnie w końcu na szeroką, płaską, skalną półkę. Przed oczami otwiera
się rozległy widok malowniczej doliny,
z ciekawie ukształtowanymi formacjami skalnymi. Pastelowe, żółto-pomarańczowo-brązowe odcienie skał ożywione kępami soczysto zielonej roślinności, na tle błękitnego nieba okraszonego białymi obłokami, tworzą piękny widoczek. Panorama z tego miejsca jest naprawdę malownicza..
z ciekawie ukształtowanymi formacjami skalnymi. Pastelowe, żółto-pomarańczowo-brązowe odcienie skał ożywione kępami soczysto zielonej roślinności, na tle błękitnego nieba okraszonego białymi obłokami, tworzą piękny widoczek. Panorama z tego miejsca jest naprawdę malownicza..
Praktycznie na tej
skalnej półce kończy się wąwóz Siq Al-Barid. Kończy się też granica sektora
Małej Petry – mieszkalnych przemieści Petry. Jednak to nie koniec dawnych nabatejskich
szlaków. Ze skalnej półki schodzi w dół zielonej doliny wąska ścieżka. Jest to
mało używany szlak trekkingowy, prowadzący na południowy zachód do nabatejskiego
mauzoleum Ad-Deir, usytuowanego nieopodal centrum starożytnej Petry. Szlak ma około 6 km długości i jest wykorzystywany przede wszystkim przez Beduinów,
do szybkiego przemieszczania się po rozległych obszarach starożytnej Petry..
Pstrykając panoramy
ze skalnej półki, początkowo nie zauważam pewnych szczegółów najbliższego
otoczenia.. Dopiero po kilku chwilach dostrzegam leżące obok na skale metalowe
bransolety, wisiorki, korale.. Okazuje się, że skalny nawis nie jest tak naprawdę
odludnym miejscem. Za załomem piaskowcowej ściany, płaska, skalna półka
rozciąga się na długości kilkunastu metrów. Jest to handlowy rewir zaradnego
młodego Beduina, który w tym miejscu zorganizował punkt sprzedaży pamiątek dla
turystów. Po skończeniu fotografowania, idę przywitać się z rezydentem skalnej
półki. Uśmiechnięty, śniady facet skacze po skałach jak kozica i szerokim
gestem zaprasza do siebie. Oferuje drobne pamiątki z metaloplastyki, kolorowych
skał oraz tkanych ręcznie kolorowych materiałów. Targowanie się jest wskazane,
a nawet mile widziane. Czuję jednak, że bardziej zależy mu na chwili rozmowy,
bo turystów tutaj jak na lekarstwo, więc facet nie ma do kogo otworzyć ust. Siadam
na chwilkę i zaczynamy pogawędkę w języku angielskim. Beduin opowiada mi kilka
ciekawych historii, związanych z tym miejscem, a na koniec oferuje się za
przewodnika po okolicy i tutejszych górach. Dziękuję mu za ofertę, jednak czas
nie pozwala na taki wariant wędrówki. Musimy za godzinę ruszać w kierunku stolicy
Jordanii - Ammanu.
Żegnam miłego,
młodego Beduina i podążając za grupką przyjaciół, wracam przez wąwóz Siq Al
Barid w kierunku parkingu u wejścia do Małej Petry.. Powoli opuszczamy archeologiczny
region starożytnej Petry.
Po dwóch dniach pełnych wrażeń, w czasie których odwiedziłem niezwykłe skalne miasta starożytnego Królestwa Nabatejczyków, spełniłem marzenie ujrzenia na własne oczy legendarnej Petry. Przeniosłem się 2 tysiące lat wstecz, by poznać życie, zwyczaje i historię tej niezwykłej pustynnej społeczności. Czas wracać do rzeczywistości i zwiedzić kolejne urokliwe miejsca Królestwa Jordanii.
Po dwóch dniach pełnych wrażeń, w czasie których odwiedziłem niezwykłe skalne miasta starożytnego Królestwa Nabatejczyków, spełniłem marzenie ujrzenia na własne oczy legendarnej Petry. Przeniosłem się 2 tysiące lat wstecz, by poznać życie, zwyczaje i historię tej niezwykłej pustynnej społeczności. Czas wracać do rzeczywistości i zwiedzić kolejne urokliwe miejsca Królestwa Jordanii.
Kiedy docieram na
mały parking przed wejściem do kompleksu Małej Petry, prawie wszyscy członkowie
ekipy są już w autokarze. Każdy powoli układa się wygodnie na siedzeniu, a nasz
jordański kierowca podkręca klimę „na full”. Wewnątrz autokaru robi się bosko..
Odgłos rozmów powoli cichnie. Wypijam pół butelki zimnej wody mineralnej z
autobusowej lodówki i spoglądam na współtowarzyszy podróży. Większość z nich
powoli zasypia. Na zegarku kilka minut po godzinie 15-tej. Czeka nas teraz ponad
3 godzinna jazda do stolicy Jordanii - Ammanu. Musimy przemierzyć ponad 250 km
przez piaski potężnej Pustyni Arabskiej (Arabian Desret).
Trasa wiedzie przez obszary niezamieszkałe, praktycznie bez widokowe, jednym słowem piach, piach i jeszcze raz piach..
Trasa wiedzie przez obszary niezamieszkałe, praktycznie bez widokowe, jednym słowem piach, piach i jeszcze raz piach..
Jeszcze przez parę
chwil zajmuję się czyszczeniem aparatu z kurzu i pyłu, po czym rozkładam
siedzenie i po paru sekundach zapadam w błogi, mocny sen…
Budzi mnie gwar coraz głośniejszych rozmów. Otwieram oczy.
Całe towarzystwo już się przebudziło i powoli wraca do rzeczywistości..
Za oknem autokaru zapada zmierzch. Słońce chowie się za linią horyzontu, a niebo przybiera granatowo-różowy kolor. Na tarczy zegarka kwadrans po godzinie 18-tej.. Dojeżdżamy na przedmieścia Ammanu. Do hotelu parę minut jazdy. Papu, siku i nyny, a jutro kolejny dzień pełen wrażeń i przygód.
Budzi mnie gwar coraz głośniejszych rozmów. Otwieram oczy.
Całe towarzystwo już się przebudziło i powoli wraca do rzeczywistości..
Za oknem autokaru zapada zmierzch. Słońce chowie się za linią horyzontu, a niebo przybiera granatowo-różowy kolor. Na tarczy zegarka kwadrans po godzinie 18-tej.. Dojeżdżamy na przedmieścia Ammanu. Do hotelu parę minut jazdy. Papu, siku i nyny, a jutro kolejny dzień pełen wrażeń i przygód.
W programie na
następne dni: Góra Nebo, z której wg Starego Testamentu biblijny Mojżesz miał
po raz pierwszy i ostatni zobaczyć Ziemię Obiecaną, zwiedzanie magicznej stolicy
Jordanii – Ammanu, wędrówka po starożytnej części miasta położonej na wzgórzu,
przejazd do starożytnego, antycznego, malowniczego miasta Dżerasz, założonego
przez Aleksandra Wielkiego w IV wieku p.n.e., gdzie odwiedzimy Forum, Świątynię
Artemidy, hipodrom oraz niezwykłą starożytną aleję 600 kolumn... Oj znowu
będzie się działo !!!. Ale to już w kolejnej relacji z wyprawy po Bliskim
Wschodzie.. Hejjj.
KONIEC cz.VI
c.d.n..
c.d.n..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz