Zdjęcie:

czwartek, 16 czerwca 2011

Czerwone Wierchy cz.V

TATRY  ZACHODNIE


Słońce, piękne panoramy, niedźwiedź, śnieg i Śpiący Rycerz
czyli majowa wędrówka  na


   CZ.V
Dochodziło południe gdy rozpocząłem schodzić zboczem Krzesanicy w kierunku Litworowej Przełęczy (2037 m), oddzielającej wzniesienie Krzesanicy (2122 m) od Małołączniaka (2096 m). Od szczytu Krzesanicy do przełęczy Litworowej jest około 450 metrów trasy.. Biegnie tędy granica słowacko-polska. Po słowackiej stronie stosunkowo łagodne zbocza spod przełęczy opadają do Rozpadłej Dolinki (odgałęzienie Doliny Cichej). Po polskiej stronie poniżej Litworowej Przełęczy znajduje się stroma ściana skalna i pod nią wisząca Dolina Litworowa. Litworowa Przełęcz to mało wybitne, zbudowane ze skał osadowych szerokie siodło skalne, porośnięte niską murawą z roślinnością alpejską. Nazwa pochodzi od Doliny Litworowej, nad którą leży przełęcz.. W wapiennych ścianach skalnych poniżej Litworowej Przełęczy znajdują się jaskinie.. Nadrabiając czas po dość długim odpoczynku na stokach Krzesanicy, w kilka minut znalazłem się na przełęczy, szybko przemaszerowałem przez to niewielkie siodło i zacząłem dosyć mozolne podejście na szczyt Małołączniaka..

   
Z Litworowej Przełęczy na szczyt Małołączniaka prowadzi kamienną, stroma ścieżka, zboczem porośniętym górską murawą. Jest to odcinek długości 450 metrów o przewyższeniu ok. 90 metrów..

   
Po prawej ręce w kierunku wschodnim roztacza się doskonały widok na kolejny szczyt Czerwonych Wierchów - Kopę Kondracką (2005 m n.p.m) oddzieloną od Małołączniaka przełęczą Małołącką (1924 m n.p.m)
Na zdjęciu widoczna ścieżka szlakowa biegnąca z tejże przełęczy na sam szczyt wzniesienia..

   
Przed samym kulminacyjnym punktem Małołączniaka, grzbiet wypłaszcza się i biegnie lekko wznoszącym się zboczem w kierunku kopulastego wierzchołka..

   
Po około 10 minutach od czasu przejścia przez Litworową Przełęcz docieram na szerokie, szczytowe wypłaszczenie Małołączniaka (2096 m n.p.m). Na szczycie dwie osoby odpoczywające po mozolnym podejściu i podziwiające wspaniałe widoki ukazujące się z tego miejsca...

   
Spoglądam za siebie w kierunku południowo-zachodnim... Pozostawione za plecami, tak mozolnie zdobyte wierzchołki Twardej Kopy, Ciemniaka, Krzesanicy zdają się wyglądać z tego miejsca jak niewielkie pagórki..

   
Na wierzchołku Małołączniaka trzy charakterystyczne szczegóły.. Kamienny kopczyk, słupek graniczny o numerze II/229 oraz szlakowskaz.. Dwoje turystów zbiera się właśnie w kolejny etap wędrówki. Wymieniamy pozdrowienia i parę słów na temat szlaku.. Po kilku chwilach pozostaję na szczycie zupełnie sam. Rozległy widok ze szczytu zapiera dech w piersiach, jedynie od strony zachodniej przysłaniają go nieco dalsze wzniesienia Czerwonych Wierchów. Siadam na moment, aby upamiętnić zdobycie szczytu kolejną fotką..


   Małołączniak (słow. Malolúčniak, 2096 m) na wschód sąsiaduje z Kopą Kondracką (2005 m), oddzielony od niej Małołącką Przełęczą (1924 m), na zachód z Krzesanicą (2122 m) poprzez Litworową Przełęcz (2037 m). Jest to dosyć dobrze wyodrębniony szczyt. Wznosi się nad trzema dolinami walnymi: Doliną Cichą, Doliną Małej Łąki i Doliną Kościeliską. Jego stoki opadają do trzech cyrków lodowcowych będących górnymi piętrami tych dolin:-od południowej strony do słowackiej Dolinki Rozpadłej uchodzącej poprzez Jaworowy Żleb do Doliny Tomanowej Liptowskiej (odnoga Doliny Cichej).
-od północnej strony do Wyżniej Świstówki Małołąckiej  będącej górnym piętrem Doliny Małej Łąki oraz do Doliny Litworowej. Zbudowany jest z wapieni i dolomitów, a część szczytowa od wysokości ok. 1840 m przykryta jest warstwą skał krystalicznych. W wapieniach silnie rozwinięte zjawiska krasowe. W północnych stokach Małołączniaka znajdują się najgłębsze jaskinie Tatr : Jaskinia Wielka Śnieżna i Śnieżna Studnia. Dzięki różnorodności podłoża geologicznego flora Małołączniaka, podobnie, jak całych Czerwonych Wierchów jest bardzo bogata. Na przykrywających kopułę szczytową skałach granitowych rosną rośliny granitolubne, niżej występuje podłoże wapienne, na którym rosną zupełnie odmienne zbiorowiska roślin wapieniolubnych. W okolicach Małołąckiej Przełęczy w lipcu zakwitają licznie piękne i duże kwiaty rzadkiej rośliny tatrzańskiej – pełnika siedmiogrodzkiego, tworzącego tutaj duże kępy. Zbudowane z granitów stoki porośnięta są niską murawą z granitolubnymi gatunkami: boimką dwurzędową, kosmatką brunatną
 i sitem skuciną. Dawniej Małołączniak był wypasany aż pod wierzchołek.. Widniejący szlakowskaz informuje o biegnących tędy szlakach turystycznych..
szlak turystyczny czerwonyczerwony szlak z Doliny Kościeliskiej przebiegający grzbietem Czerwonych Wierchów, a dalej na Kasprowy Wierch i Świnicę.
-Czas przejścia z Ciemniaka na Małołączniak: 40 min, z powrotem w tyle samo.
-Czas przejścia z Małołączniaka na Kopę Kondracką: 25 min, z powrotem 35 min
szlak turystyczny niebieskiniebieski szlak schodzący do wylotu Doliny Małej Łąki poprzez Czerwony Grzbiet, Kobylarzowy Żleb, Dolinę Miętusią i Przysłop Miętusi. Czas przejścia: 3 h,  4 h..

   
Na szczycie  Małołączniaka kończy się moja przygoda z granią Czerwonych Wierchów.. Założony wcześniej plan przewiduje zejście z jego wierzchołka szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem przez Czerwony Grzbiet w kierunku Miętusiego Przysłopu i Kir gdzie pozostawiłem samochód..
W jednym z kolejnych blogów zaprezentuję ostatni kawałek tego szlaku biegnący grzbietem Czerwonych Wierchów przez Kopę Kondracką w kierunku Kasprowego Wierchu.. Ale o tym innym razem, teraz bez zbędnych postojów, po wypiciu łyczka kawy z termosu, ruszam w dół. Jest dokładnie godz.12.30 gdy opuszczam wierzchołek Małołączniaka i schodzę jego zboczem, opadającym w kierunku północnym ...

   
Początkowy odcinek wierzchowiny kopuły Małołączniaka opada łagodnie w kierunku Czerwonego Grzbietu.. Kamienna ścieżka biegnie szerokim, ubogim w roślinność zboczem usianym drobnym, skalnym rumoszem... Wędrującym tym odcinkiem szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku, stopniowo ukazuje się północna grań Kopy Kondrackiej opadająca w kierunku wyniosłego szczytu Giewontu i oddzielona od niego Kondracką Przełęczą..

   
Zbliżenie na masyw Giewontu (1895 m n.p.m.) i którego długość grzbietowa wynosi 2,7 km.. Złożony jest on z trzech części: Wielkiego Giewontu (1895 m n.p.m.), Małego Giewontu (1728 m n.p.m) i Długiego Giewontu (1867 m n.p.m.). Wielki Giewont jest najwyższą górą w Tatrach Zachodnich, która znajduje się w całości na terenie Polski.. Pomiędzy Wielkim i Małym Giewontem znajduje się Giewoncka Przełęcz, z której opada cieszący się złą sławą Żleb Kirkora.. Ginie w nim wielu turystów, zbaczających ze szlaku celem skrócenia sobie drogi z Giewontu... Do 2003 r. zginęło w ten sposób ponad 20 turystów. Właściwy szczyt – Wielki Giewont – ma płn. ścianę wysoką na ok. 600 m. Długi Giewont ma ok. 1,3 km długości, a jego płn. ściana ma ok. 620 m wysokości względnej i na południe opada do Wielkiego Upłazu ścianami 40-80-metrowymi. W kierunku południowym zbocza Wielkiego Giewontu opadają do Kondrackiej Przełęczy. Między Wielkim a Długim Giewontem znajduje się głęboka przełęcz, zwana Szczerba (1823 m n.p.m.), opada z niej Żleb Szczerby, jego środkowy fragment nazywany jest Śmietnikiem, ze względu na to, że znajdywano tam niezidentyfikowane ludzkie zwłoki, nierzadko już częściowo zmumifikowane.

   
Zbliżenie na turnie Małego Giewontu. W dole za nim zabudowania: Zakopane, Ząb, Poronin...

   
Po przeciwnej stronie kamiennej, grzbietowej ścieżki szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku, w kierunku zachodnim wyłania dobrze znajomy Twardy Grzbiet, szczyt  Twardej Kopy i Ciemniaka a przed nimi na środkowym planie grań Koziego Grzbietu oddzielona dwoma dolinami : Doliną Mułową od zachodu i Litworową Doliną od wschodu ...

   
Zbliżenie na opadającą  grań Koziego Grzbietu, odchodzącego w kierunku północnym od szczytu Krzesanicy. Całkowicie po lewej - Litworowa Przełęcz. Poniżej na pierwszym planie zaśnieżona Litworowa Dolina zaś na drugim planie za Kozim Grzbietem, Twardy Grzbiet którym wspinałem się na szczyt Ciemniaka..

   
Zbliżenie z szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku na kopułę szczytową Krzesanicy..

   
Górny odcinek północno-zachodniej grani Małołączniaka którym właśnie wędruję nosi nazwę - Czerwony Grzbiet. Odchodzi on od szczytu Małołączniaka (2096 m) i opada w północno-zachodnim kierunku po Kobylarzowe Siodełko (ok.1820 m).. Nazwa grzbietu pochodzi od nazwy Czerwony Wierch (tak dawniej górale nazywali Małołączniaka). Wschodnie stoki Czerwonego Wierchu opadają do Wyżniej i Niżniej Świstówki Małołąckiej (górne piętra Doliny Małej Łąki), kończąc się imponującym urwiskiem Wielkiej Turni.

   
Stoki zachodnie Czerwonego Grzbietu opadają do Doliny Litworowej (górne piętro Doliny Miętusiej). Powyżej Kobylarzowego Siodełka stoki te obrywają się urwiskiem Litworowego Grzbietu do Kobylarzowego Żlebu. Czerwony Grzbiet był dawniej wypasany. Jego zachodnie stoki zwane Litworowy Upłaz dawniej należały do Hali Upłaz, zaś wschodnie to Czerwony Upłaz i należały do Hali Mała Łąka. Zbliżenie na Litworową Dolinę...

   
Na fotce poniżej Litworowa Dolina i Kozi Grzbiet opadający w północnym kierunku, zakończony turnią Ratusza Mułowego, która niemal pionową ścianą opada do Wielkiej Świstówki. Odcinek grzbietu pomiędzy Machajową Czubą a Ratuszem Mułowym ma nazwę Mułowego Grzbietu. Są w nim dwa uskoki o wysokości około 15 m. Uskoki są skaliste, pozostała część Mułowego Grzbietu jest trawiasta. Tworzące jedną całość wschodnie stoki Machajówki, Mułowego Grzbietu i Ratusza Mułowego są najbardziej stromym miejscem tego grzbietu. Mają wysokość około 200 m i opadają do dolnej części Doliny Litworowej. Zimą zwykle tworzy się na nich lodospad o wysokości około 80 m.

   
Schodzę nie spiesząc się i podziwiając piękne widoczki. Pogoda wspaniała, niebo praktycznie bezchmurne, błękitne i rozpalone promieniami jasnego, gorącego słońca.. Dochodzi godzina pierwsza po południu więc na otwartym terenie w taki pogodny dzień jest naprawdę upalnie i tylko podwiewający na grani co jakiś czas niewielki wietrzyk, daje znikomą ochłodę... Schodząc kilkaset metrów poniżej szczytu Małołączniaka rysuje się coraz bardziej imponująca panorama Giewontu...

   
Masyw Giewontu budują skały osadowe, przede wszystkim wapienie i dolomity triasu oraz wapienie jury i kredy. Wapienne podłoże sprzyja występowaniu bogatej flory roślin wapieniolubnych. Między innymi stwierdzono tutaj występowanie tak rzadkich roślin jak ostrołódka polna, rogownica szerokolistna, starzec pomarańczowy, szarota Hoppego, wierzba oszczepowata, jastrzębiec śląski, podejźrzon rutolistny, potrostek alpejski (wszystkie z wyjątkiem starca i podejźrzona występują w Polsce tylko w Tatrach i to na nielicznych stanowiskach). W ścianach Giewontu przebywają w zimie kozice i jest to jedno z niewielu w polskich Tatrach miejsc, w których mogą przetrwać zimę. Na Wielkim Giewoncie znajduje się 15-metrowy żelazny krzyż, obiekt pielgrzymek religijnych, ale również niezwykle niebezpieczne miejsce w czasie burzy. Krzyż ma wysokość 17,5 m, z czego 2,5 m jest wkopane w skały, ramię poprzeczne ma długość 5,5 m. Składa się z 400 żelaznych elementów o łącznej wadze 1819 kilogramów ("Tatry" 3/2009 podają 1978 kg), które zostały podwiezione wozami konnymi na Halę Kondratową, a stąd wyniesione na szczyt na plecach. Oprócz metalowych elementów wyniesiono jeszcze 400 kg cementu i 200 płóciennych konewek wody (ze źródła pod Kondracką Przełęczą). Montaż trwał 6 dni. Dokonało go 6 górali i pracownicy Góreckiego pod jego osobistym nadzorem. Na skrzyżowaniu ramion krzyża znajduje się napis: "Jesu Christo Deo, restitutć per ipsum salutis MCM" . .

   
Krzyż na Giewoncie
Trzęsą nim fujawice poprzez stycznie i marce,
a wśród żelaznych wiązań diabeł sprawia harce.
W posępne rusztowanie mgły cykają łzami,
i orzeł, czując miasto, omija je skrzydłami..
                                                          Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
   
Najstarsze dokumenty wspominają o istnieniu już w XVI wieku kopalni miedzi Gyewant w Giewoncie. Nie zostało jednak do tej pory wyjaśnione ostatecznie pochodzenie nazwy góry. Nazwa góry wywodzi się prawdopodobnie z języka niemieckiego, od słowa Wand (ściana, skała). Pierwotna forma brzmiała zapewne Gewand (grupa skał) bądź Gähwand (stroma skała). Jednak jest też prawdopodobnie, że jak wiele innych nazw tatrzańskich, nazwa góry pochodzi od nazwiska góralskiego – żyje do tej pory ród Giewontów. Giewont to góra-symbol, której zarys często kojarzony jest z sylwetką śpiącego rycerza. Jedna z wersji legendy o rycerzach śpiących pod Tatrami, którzy obudzą się, gdy Polska znajdzie się w wielkim zagrożeniu, umiejscawia ich właśnie pod Giewontem. A legenda ta mówi tak:
O zaklętym wojsku w Tatrach.
W Tatrach, w podziemnych korytarzach Giewontu jest zaklęte wojsko. Tak od wieków mówi się na Podhalu, Orawie i Spiszu. Również na Słowacji powiadają, że w Giewoncie śpi zaklęte wojsko, a jeden, co go nazywają królem, czuwa nad nimi. Jego podobizna jest wyryta w skalnym bloku góry.


Patrzy na świat i ludzi, potem wchodzi do podziemnych, skalnych korytarzy i rozmawia ze swoimi rycerzami o tym, co słychać pod Giewontem. Czasem ubierze się w strój wędrowca i chodzi po Podhalu, rozmawia z ludźmi, a potem wraca do swojego wojska.
Ludzie gadają, że jeśli na świecie więcej będzie niesprawiedliwości, zła i ludzkiej krzywdy to rycerze wstaną i rusza w świat. Złych ludzi ukarzą i zaprowadzą sprawiedliwość. Niektórzy gadają, że wówczas będzie koniec świata, ale w to górale nie wierzą.
W Jaworzynie gazdował kiedyś młody juhas Kuba. Na polanie miał szałas i całe lato pasł owce. Jednego dnia Kubie zginęła owieczka. Szukał jej, wędrował polanami, dolinami i tak doszedł w okolice Giewontu. Tam ujrzał ślady owieczki. Doprowadziły go one do jednej z grot Giewontu. Kuba wszedł do środka i nagle spostrzegł przed sobą starego człowieka z koroną na głowie.
- Czyżby to król zaklętego wojska? Wyszeptał nie wierząc własnym oczom. Dobrze znał legendę o śpiącym w Tatrach wojsku.
- Tak, ja jestem królem wojska zaklętego w Giewoncie - odpowiedział stary człowiek w koronie, zanim Kuba zdążył cokolwiek zapytać.
- I nie martw się, twoja owieczka jest bezpieczna, zaraz ją znajdziesz, ale zanim to nastąpi chodź ze mną, zaprowadzę cię do moich rycerzy. Kuba podążył w milczeniu za królem. Przez dobrych parę chwil szli ciemnymi korytarzami, aż dotarli do drugiej jaskini. Pod jej ścianami leżeli uśpieni rycerze.


- Jest tu juhas Kuba z Jaworzyny, odezwał się król do swoich rycerzy. - Opowie wam o tym, co się dzieje na świecie. - rycerze otworzyli oczy i wpatrywali się w Kubę, który zaczął opowiadać o ludzkich krzywdach, biedzie, złym losie, ale też o dobrych ludziach. Mówił o tym jak górale gazdują. Opowiadał o dobrych zbójnikach, którzy bogatych karają za ludzkie krzywdy, a biednym pomagają.
- Czy czas już wstać? Spytali swego króla rycerze, gdy Kuba skończył opowieść.
- Jeszcze nie, odrzekł król. I stała się rzecz niesłychana. Rycerze zamknęli oczy, ułożyli się na powrót pod ścianami jaskini i po chwili słychać było tylko ich spokojny, głęboki oddech. Spali kamiennym snem.
- Teraz czas już na Ciebie. - Rzekł do Kuby stary człowiek.
- Przed jaskinią czeka na Ciebie twoja owieczka. Bądź nadal tak dobrym człowiekiem, powiedział król i uścisnął mu dłoń. Potem wskazał mu drogę wyjścia z jaskini.
Wyszedł Kuba z jaskini, patrzy, a tam jego owieczka pasie się na skalnym urwisku. Zawołał ją i wrócili na bacówkę do Jaworzyny. Kuba na całe życie zapamiętał sobie słowa króla zaklętego wojska. Pomagał biednym i upominał tych, którzy źle czynili. I nikomu nie przyznał się, że był u rycerzy zaklętych w Giewoncie.

   
Partie wierzchołkowe Czerwonego Grzbietu którym maszeruję w dół, są stosunkowo płaskie, natomiast stoki podcięte są stromymi urwiskami, co było przyczyną kilku śmiertelnych wypadków wśród turystów z powodu zabłądzenia. Pomyłka (możliwa przy złej widoczności, np. podczas mgły) następowała przy Kobylarzowym Siodełku, turyści zamiast skręcić do Kobylarzowego Żlebu szli dalej granią w kierunku urwiska Wielkiej Turni lub Skrajnej i Pośredniej Małołąckiej Turni. Dolna część grzbietu zbudowana jest z wapieni i dolomitów, ale już od wysokości 1840 m w górę, grzbiet pokryty jest czapą skał krystalicznych i porośnięty murawą. Licznie występujące tu kępy situ skucina o czerwieniejących pędach nadają grzbietowi czerwone zabarwienie (często już w połowie lata). 

   
Ścieżka biegnąca granią Czerwonego Grzbietu po 20 minutach marszu od szczytu Małołączniaka, doprowadza mnie w rejon wspomnianego feralnego miejsca, zwanego Kobylarzowym Siodełkiem (ok.1820 m n.p.m). Jest to niewielkie i porośnięte murawą wcięcie w północno-zachodniej grani Małołączniaka. Oddziela ono Czerwony Grzbiet od Kobylarzowej Turni. Po jego południowej stronie, na Czerwonym Grzbiecie, znajduje się kilkumetrowej wysokości skalisty czubek. Kilkadziesiąt metrów przed Kobylarzowym Siodełkiem  szlak turystyczny niebieski niebieski szlak skręca w lewo pod kątem 90' i schodzi w wąski, stromy skalisty jar zalegający na wysokości ok.1800-1420 m n.p.m zwany Kobylarzowym Żlebem...


Od tego momentu, wijąca się w dół po stromym zboczu kamienna ścieżka sprowadzać mnie będzie przez około 1,5 km aż do granicy lasu w rejonie wzniesienia Kobylarza (1430 m). Różnica wzniesień na tym odcinku wynosi ok.380 m..

   
 Kobylarzowy Żleb (ok. 1800-1420 m n.p.m.) to głęboki żleb opadający w zachodnim kierunku z Czerwonego Grzbietu (z okolic Kobylarzowego Siodełka) do Doliny Miętusiej. Od południowej strony jego bardzo strome zbocza tworzą poszarpane turnie Litworowego Grzbietu zakończone Ratuszem Litworowym, od północy Kobylarzowa Turnia. Po północnej stronie z Kobylarzowej Turni opada do niego Szary Żleb tworzący boczne odgałęzienie. Jest głębokim wąwozem o stromych ścianach, wyciętych w przeszłości w skałach wapiennych przez język lodowca.

      
Przejście Kobylarzowego Żlebu sprawia pewne problemy. Stromo opadająca w dół ścieżka prowadzi zachodnim zboczem Kobylarzowej Turni, a w kolejnym etapie dnem żlebu zasypanym piargami i rumowiskiem kamiennym. Łatwo o poślizgnięcie się na drobnych piargach usuwających się pod butami, należy więc zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza podczas schodzenia w dół. Jak na razie schodzę zupełnie sam. Żywej duszy na szlaku. Dopiero po pokonaniu około 200 metrów stromizny, słyszę w dole głosy rozmowy.. Dwójka turystów mozolnie podchodzi Kobylarzowym Żlebem od strony Miętusiego Przysłopu ..

   
Spotykamy się na wąskiej ścieżce. Krótka część oficjalna czyli turystyczne pozdrowienie i chwilka oddechu dla zmęczonej pary turystów.. Dostrzegam na ich twarzach strużki potu.. Pierwsze pytanie młodej kobiety (cytuję)" - Czy jeszcze dużo tego cholernego podejścia ?!" -   .. Odpowiadam że jeszcze muszą się wydrapać około 200 metrów na początek żlebu, a potem około 1 km na szczyt Małołączniaka łagodniejszą granią Czerwonego Grzbietu.. Widzę jak na twarzy obojga maluje się wyraz ulgi .... Podziękowania, pożegnanie i życzenia spokojnego marszu... Oni ruszają powoli w górę ja schodzę w dół.. Po chwili obracam się aby spojrzeć jak im idzie wspinaczka.. Widzę jak młoda turystka po przejściu kilkudziesięciu metrów ponownie przystaje i odpoczywa.. W ciszy skalnego żlebu, słychać w oddali krótkie zdanie kobiety skierowanie do jej partnera -"Mam to w dupieee !! Już się nie dam namówić na takie szlaki !! ...

   
Schodzę dość szybko żlebem w dół patrząc uważnie pod nogi.. Jednak co jakiś czas przystaję na parę sekund aby spojrzeć na uroki tego miejsca i panoramę roztaczającą wokół.. Po lewej stronie na pierwszym planie, opadający w dół do Wielkiej Świstówki - Litworowy Grzbiet zakończony wierzchołkiem Litworowego Ratusza, za nim pionowe skały Twardej Ściany, centralna część ścian ogromnego masywu Twardej Galerii.. Po prawej zachodnie zbocze Kobylarzowej Turni..

   
 Litworowy Grzbiet (około 1870-1670 m n.p.m.) to zbudowane z wapiennych skał boczne odgałęzienie Czerwonego Grzbietu wyrastające z dolnej jego części w zachodnim kierunku. Na niektórych mapach bywa nieprawidłowo nazywany Ratuszowym Grzbietem lub Litworowym Ratuszem. Jest to głównie skalisty grzbiet oddzielający Kobylarzowy Żleb od Doliny Litworowej. Do Kobylarzowego Żlebu opada poszarpanym stokiem, a w dolnej części stromą ścianą. Od zachodniej strony zakończony jest urwiskiem Ratusza Litworowego. Tuż po wschodniej stronie Ratusza Litworowego znajduje się łatwy do przejścia Litworowy Przechód łączący Kobylarzowy Żleb z Doliną Litworową.

      
Kobylarzowy Żleb to doskonałe miejsce dla hobbystów-botaników. Wiosną obficie zakwitają tutaj typowe rośliny górskie, z których część rośnie tylko w Tatrach. Liczne kępy tworzy tu różeniec górski, len karpacki, skalnica dwuletnia, wiechlina alpejska, ciemiężyca zielona, pojedynczymi kępkami rośnie rutewka orlikolistna, szczeliny skał porasta fiołek alpejski i jaskier alpejski. Całymi darniami występuje lepnica bezłodygowa tworząca poduszki i miniaturowe krzewinki szpalerowe, płożące się po skałach – wierzba żyłkowana i alpejska, liczne gatunki skalnic i goryczek, powojnik alpejski, ostróżka tatrzańska i inne (pamiętać należy oczywiście, że w TPN wszystkie rośliny podlegają ochronie). Rosną tutaj także gnidosz Hacqueta, głodek kutnerowaty i targanek wytrzymały – bardzo rzadkie rośliny, w Polsce występujące tylko w Tatrach i to w nielicznych miejscach.

            
Coraz bardzie zagłębiam się w skalne ściany Kobylarzowego Żlebu.. Na trasie szlakowej ścieżki sporo skalnego rumoszu, a także zalegające po zimie połacie śnieżno-lodowych jęzorów.. Trzeba ostrożnie schodzić patrząc pod nogi..

      
Im bardziej schodzę w dół, tym szersza panorama Kobylarzowego Żlebu otwiera się przed moimi oczami.. Urok tego miejsca jest niepowtarzalny..

   
Kamienna ścieżka szlaku zbliża się w pewnym momencie do skalnych ścian Litworowego Ratusza wznoszących się po lewej stronie.. Biegnie przez kilkadziesiąt metrów wzdłuż nich, dając pewien rodzaj bezpieczeństwa..

   
Po przejściu kolejnych kilkuset metrów spoglądam w górę żlebu... Skalny rumosz na zboczu wydaje się zlewać w dół stoku wielką, kamienistą rzeką.. Ponad żlebem, nieskazitelnie błękitne niebo dopełnia uroku tego miejsca..

   
 Po 30 minutach schodzenia od momentu wejścia do gardzieli Kobylarzowego Żlebu, docieram mniej więcej w połowie jego długości do najciaśniejszego i najbardziej stromego miejsca.. Schodzą się tutaj ściany zachodnie Kobylarzowej Turni i północno-wschodnie Litworowego Grzbietu zakończone Litworowym Ratuszem..

         
Na skalnej półce ścian Kobylarzowej Turni wysoko ponad głową, dodatkowy ciekawy geomorfologiczny widoczek.. Wielki skalny głaz zdający się potoczyć za chwilę na głowę turysty... 

   
Dochodzę w rejon wąskiego, stromego zejścia. Trzeba będzie pokonać 12-metrowej wysokości próg skalny ubezpieczony łańcuchem.

      
Za pomocą czterech niedawno remontowanych łańcuchów pokonanie tego odcinka w normalnych, dobrych warunkach pogodowych, nie nastręcza większych trudności przeciętnie sprawnemu turyście. Jednak ze względu na śliską wapienną skałę mogą się pojawić niewielkie trudności, zwłaszcza po deszczu..

      
Robię parę fotek, poprawiam plecak, chwytam za łańcuchy  i...po niespełna dwóch minutach jestem na dole poza łańcuchami..

      
A tak wygląda to przejście od dołu...

   
Ruszam w dalszą drogę.. Po przejściu kilkudziesięciu metrów, zza załomów skalnych Litworowego Ratusza słychać przytłumioną rozmowę.. Po chwili ukazuje się dwójka mężczyzn mozolnie maszerująca w górę Kobylarzowego Żlebu.. Kolejne przywitanie, chwila rozmowy dająca moment wytchnienia i każdy z nas maszeruje w obranym kierunku... Ja oczywiście schodzę dość szybkim krokiem w dół żlebu..

      
Szeroki w tym miejscu żleb lecz usłany niezliczoną ilością rumoszu skalnego usuwającego się za każdym stąpnięciem spod butów, sprawia iż niejednokrotnie na tym odcinku szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku opuszczam kamienną ścieżkę i przechodzę obok, wygodniejszymi kamiennymi piargami. W zimie żlebem schodzą lawiny, w jego dolnej części pod Litworowym Grzbietem zalega płat śniegu aż do lata..

    
W załomach skalnych u podnóża ścian Litworowego Ratusza sporo jeszcze połaci zmrożonego lodo-śniegu. Powoli opuszczam najwęższą gardziel Kobylarzowego Żlebu.. Spoglądam w górę gdzie w dali widać jeszcze odcinek zabezpieczony łańcuchami a ponad nim, wznoszące się skalne ściany Kobylarzowej Turni...

   
Schodzę ścieżką jeszcze kilkadziesiąt metrów niżej... Łączą się w tym miejscu wyloty dwóch żlebów.. Do większego czyli Kobylarzowego Żlebu dołącza z jego prawej strony mniejszy żleb. Jest to tzw. Szary Żleb - boczne, północne odgałęzienie Kobylarzowego Żlebu, do którego opada z Kobylarzowej Turni. Jego dno jest piarżysto-trawiaste, obrzeża nieco porośnięte kosodrzewiną, wylot do Kobylarzowego Żlebu podsypany piargami.
Patrząc w górę, z lewej Szary Żleb, z prawej Kobylarzowy Żleb.

   
Schodzę w dół... Szerokie skalne zbocze opada teraz coraz łagodniej w kierunku Doliny Miętusiej... Kamienne piargi powoli zanikają a kilkadziesiąt metrów poniżej na końcu skalnego rumoszu, zielenią się duże połacie kosodrzewiny.. Dolina Miętusia otwiera stopniowo swe podwoje..

   
Jest za kwadrans godzina 14-ta gdy ścieżka szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku sprowadza mnie w strefę kosodrzewiny. Kamienne zbocze wcina się ostrym klinem w jej zielone połacie. Na wysokości ok.1600 m n.p.m opuszczam powoli wysokogórski odcinek szlak turystyczny niebieski niebieskiego szlaku... Schodzę w doliny..

         
Kolejny a zarazem ostatni już etap wędrówki szlakami górskimi po Czerwonych Wierchach, w cz.VI na którą już niebawem zapraszam..Hejjj
 
C.D.N...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz