Zdjęcie:

sobota, 6 listopada 2010

Radziejowa cz.III

BESKID  SĄDECKI
Zbójnickim  Szlakiem
czyli  jak wędrowałem na
RADZIEJOWĄ
CZ.III  

 Dochodziła godzina 12.00 gdy dotarłem na szczyt Radziejowej (1262 m)... Można by powiedzieć parafrazując, że podobnie jak stróż prawa którego grał Gary Cooper w słynnym westernie z 1954 roku - " W samo południe", stanąłem naprzeciw wyzwaniu.. Z tym jednak malutkim wyjątkiem że jego wyzwaniem było 4 opryszków- rewolwerowców a moim skromnym pojedynkiem było zmierzenie się po zdobyciu szczytu Radziejowej, z wieżą widokową o wysokości 20 metrów, stojącą na środku niewielkiej polany..
     
 
   Jednak zanim wszedłem na wieżę, pomyszkowałem po polance żeby zobaczyć co na niej się znajduje... Lecz po kolei - troszkę informacji o samej Radziejowej (1262 m n.p.m) a szczyt to nie byle jaki, bo najwyższy w Beskidzie Sądeckim i należący do tzw.Korony Gór Polskich czyli 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich Polski na które prowadzą szlaki turystyczne.. Masyw Radziejowej zbudowany jest z piaskowców. Zarówno wierzchołek, jak i stoki Radziejowej są niemal całkowicie porośnięte lasem. Dużą osobliwością jest jedyne w całej Polsce stanowisko pierwiosnka omączonego. Znajduje się na niewielkiej polanie na wysokości 800 m n.p.m. Nazwa szczytu pochodzi od osoby o nazwisku lub przydomku Radziej. Radziejowa leży w głównym grzbiecie Pasma Radziejowej, pomiędzy Wielkim Rogaczem, od którego oddziela ją przełęcz Żłobki, a masywem Złomistego Wierchu, położonego za Przełęczą Długą. Przed Przełęczą Długą znajduje się jeszcze niewybitna kulminacja Małej Radziejowej (1207 m n.p.m.). Główny grzbiet, patrząc od zachodu, skręca tu w prawo, na południe, natomiast na północny wschód odbiega boczny grzbiet kulminujący w Jaworzynie, biegnący ku dolinie Wielkiej Roztoki, a na północ odgałęzia się niewielki grzbiet Magorzycy. Na północnym stoku Radziejowej znajduje się rezerwat przyrody Baniska, gdzie położona jest jaskinia Bania w Radziejowej oraz małe osuwiskowe jeziorko Młaka, w pobliżu miejsce zwane Ołtarz, z niewielką wychodnią skalną oraz śladami jaskini szczelinowej u podnóża. Na południowym stoku w pobliżu rozejścia dróg (przełęcz Żłobki – Zawory) znajduje się wydajne źródło okresowe nazywane lokalnie Smocze Gardło...

   
Podszedłem pod wielką zieloną tablice znajdującą się u podnóża wieży.. Widnieje na niej kilka podstawowych informacji i uwag dla każdego turysty, który tutaj się znajdzie - czyli ogólnie gdzie jesteśmy, jaką florę i faunę można tutaj napotkać, wzmianka o Terenie Rezerwatu Popradzkiego oraz tabliczki kierunkowe szlaków a właściwie szlaku, bowiem przez szczyt Radziejowej biegnie tylko jeden, szlak turystyczny czerwony Główny Szlak Beskidzki – Radziejowa – Wielki Rogacz – Rytro. Są też żółte tabliczki i te uważam za najważniejsze -- Napisano na nich 3 podstawowe zasady: - Pozostaw las w czystości !!! - Gdy zauważysz pożar dzwoń ( i podany numer alarmowy) oraz trzeci rada abyśmy filmując czy też fotografując wsłuchiwali się w przyrodę. Tak ostatnia uwaga jest do tych pseudoturystów, którzy idą w góry by tylko "zaliczyć" szlak a nie poznać jego piękno i uroki otaczającej przyrody.. Moim zdaniem to jedne z najważniejszych kanonów zachowania się na łonie natury..


 W 2006 r. na Radziejowej ze względu na porośnięty lasem jej wierzchołek, oddana została do użytku drewniana wieża widokowa o wysokości około 20 m. W czerwcu 2010 roku została poważnie uszkodzona przez piorun. Obecnie po gruntownym remoncie wieża jest znów czynna. Roztacza się z niej rozległa panorama na wszystkie strony. Wraz z budową wieży wyznaczono nową ścieżkę przyrodniczą "Rogasiowy Szlak" w dolinie Roztoki Małej ..

   
Oprócz wieży na szczycie znajdują się również pomnik 1000-lecia Polski oraz betonowy obelisk...

   
Jest tutaj jeszcze jedna tablica informująca, iż pasmo Radziejowej oraz sąsiednie pasmo Przehyby są siedliskiem najrzadszego i największego przedstawiciela kuraków leśnych w Polsce czyli głuszca..

   
Po takiej dawce wiedzy i informacji mogłem spokojnie wdrapać się na widokową wieżę, aby z góry pooglądać piękne panoramy..

    
Wyszedłem na szczyt wieży, rozlokowałem się wygodnie.. Było pusto.. Żadnej "żywej duszy" w pobliżu, mogłem więc spokojnie oglądać i fotografować roztaczające się dookoła piękne widoczki.. Lecz co tutaj dużo się rozpisywać, zobaczcie sami co ujrzałem.. ..
W kierunku zachodnim:
         
  Zbliżenie: Radiowo - Telewizyjny Ośrodek Nadawczy z 87-metrową, stalową wieżą na Przehybie..

   
W kierunku północno-zachodnim: 

W kierunku północnym:
      
W kierunku północno-wschodnim:
   
W kierunku wschodnim: 
 
W kierunku południowo-wschodnim:  
              
W kierunku południowym - Tatry:

                  
W kierunku południowo-zachodnim - Pieniny:

        
W kierunku południowo-zachodnim - Gorce:

   
W czasie mojej sesji fotograficznej nawet nie spostrzegłem, jak z dołu ktoś zaczął wspinać się na wieżę.. Po chwili ujrzałem pana ze Straży Leśnej.. Przywitaliśmy się i chwilę pogadaliśmy o różnych ciekawych i nurtujących sprawach... Leśnicy mieli w tym okresie pełne ręce roboty ze względu na zbliżający się okres Święta Zmarłych... Jak co roku przed 1 listopada złodzieje ruszają do lasów, by obcinać gałązki jodeł, świerków, a także sosen. Są one później sprzedawane producentom nagrobnych stroików i wieńców. Trafiają na place targowe. Straty w przyrodzie są trudne do oszacowania. Złodzieje zorganizowani przeważnie w sprawnie działające grupy, niszczą  piękne i zdrowe okazy jodeł, ogołacając je z gałęzi. Kradnąc jedlinę uszkadzają drzewa w tak drastyczny sposób, że te po prostu obumierają.  Smutna to rzeczywistość a walka prowadzona wspólnie z policją jest trudna bo i przeciwnik działający z desperacją i na wielką skale w całym kraju ...

   
Dowiedziałem się też o sprawie uszkodzenia wieży przez piorun w czerwcu tego roku... I tutaj rozwiązała się zagadka kilku tajemniczych, dużych belek które widziałem na przełęczy Żłobki u podnóża Radziejowej... Były to elementy z wymiany pewnej części drewnianej konstrukcji.. Z opowieści strażnika wynikało, iż kilka belek rozłupanych było dosłownie jak zapałki dlatego zostały wymienione na nowe.. Jedna w bocznych belek została dodatkowo pospinana metalowymi opaskami widocznymi na wysokości środkowego i górnego podestu (zdjęcie poniżej).. Jednak nic w przyrodzie nie dzieje się bez przyczyny.. Piorun który uderzył w wieżę dlatego tak bardzo ją uszkodził ponieważ wieża nie posiadała odgromnika !!!.. Teraz po naprawie wieży i częściowej wymianie konstrukcji, założono odgromniki na wszystkich czterech bocznych belkach wieży.. 

      
Już prawie pół godziny przebywałem  na szczycie Radziejowej... Czas było wracać. Pożegnałem leśnika i pomaszerowałem w drogę powrotną na Przełęcz Obidzą.. Kwadrans przed 13-tą schodziłem już zboczem Radziejowej w kierunku przełęczy Żłobki..

    
Pogoda piękna, czas dobry - "młoda godzina", wiec nie było się gdzie spieszyć a przyroda wokół kusiła swymi urokami..

   
Przystawałem więc co jakiś czas, sycąc chciwie piękne widoki roztaczające się wokół..
 JESIEŃ
Szumiał las, śpiewał las,
gubił złote liście,
świeciło się jasne słonko
chłodno a złociście...
Rano mgła w pole szła,
wiatr ją rwał i ziębił;
opadały ciężkie grona
kalin i jarzębin...
Każdy zmierzch moczył deszcz,
płakał, drżał na szybkach...
i tak ładnie mówił tatuś:
jesień gra na skrzypkach...

   
W ciągu 15 minut dotarłem na Przełęcz Żłobki (1106 m).. Mijając leżące tam, wspomniane drewniane belki z wymiany konstrukcji wieży na Radziejowej, obejrzałem je dokładnie.. Widać było spękania i rozerwania w ich caliźnie.. Mogłem sobie tylko wyobrazić potężną siłę pioruna, która rozłupała je jak zapałki..

 
Pomaszerowałem dalej szlak turystyczny czerwony czerwonym szlakiem, kamienistą ścieżką pod górę w kierunku Wielkiego Rogacza..

    
Nie zawsze jest możliwość powrotu innym szlakiem w miejsce z którego się wyrusza.. Staram się tak dobierać trasy aby tego uniknąć, w tym jednak wypadku nie było innego wariantu wędrówki na jednodniowy wypad.. Jednak ja zawsze gdy wracam tą samą drogą, staram się zauważać rzeczy które wcześniej umknęły mojej uwadze.. W tym wypadku nie musiałem szukać niczego więcej... Panoramy jakie rozciągały się ze zbocza Wielkiego Rogacza w kierunku południowym, można było oglądać godzinami..

     
W górach wystarczy by wraz z porą dnia zmieniło się oświetlenie wzniesień i dolin, a już krajobrazy zmieniają barwę i cienie, przybierając zgoła odmienne oblicze.. Teraz coraz mniej oświetlone pasmo Tatr chowało się za woalem mgiełki...

   
...natomiast południowe zbocza Wielkiego i Małego Rogacza doświetlone promieniami popołudniowego słońca, mieniły się zielenią i pastelowymi kolorami jesieni...

   
Po 45 minutach marszu od momentu wyruszenia w drogę powrotną ze szczytu Radziejowej, dotarłem do polanki widokowej na Małym Rogaczu..


Tutaj postanowiłem odpocząć, wypić kubek czarnej mocnej kawy z termosu i ogrzać się w ciepłych promieniach słońca..

   
Siedziałem sobie grzecznie popijając kawę, wokół cisza i kompletny bezruch powietrza gdy nagle zaszeleściły liście i zza krzaków wytoczyła się ogromna, groźnie wyglądająca postać z wielka brodą, w wielkim filcowym kapeluszu, z pistoletem za pasem i z przewieszoną przez ramie ogromną maczugą !!!!!!!.. Znajdowałem się na Zbójnickim Szlaku jakże więc moglem nie spotkać zbója !!!.. Nie groźny był to jegomość więc szybko zawarliśmy znajomość.. Usiadł przy mnie na trawie, położył woreczki z talarami obok i opowiedział mi taką oto zbójnicką legendę związaną z regionem Beskidu Sądeckiego.. Zatem kto ma ochotę niech posłucha, jak i ja ciekawie słuchałem jego opowieści.. 

 
LEGENDA O STUDNI NA MUSZYŃSKIM ZAMKU

Było to po najeździe Węgrów na Muszynę w 1474 roku, kiedy biskup krakowski kazał odbudować zamek po pożarze. Martwił się starosta a z nim burmistrz i wójt, gdzie będzie woda dla zamkowych. Jak tu z rzeki wodę nosić?.. Uradzili więc że trzeba na zamku studnię kopać.. Kto jednak temu podoła i studnie w skale wydrąży?. Kiedy rozglądano się  za studnikiem który by zadania się podjął, los sam przywiódł rozwiązanie. W niedalekim Sabinowie harniki zbója pojmali. Okazało się że był hardy, chytry i fałszywy a jak  niedźwiedź mocarny. Dał się pojmać przez dziewczynę. Został przywieziony na muszyński zamek i wtrącony do lochów. Czekał na śmierć. Ale ksiądz wstawił się za nim do wójta, aby oszczędzić mu żywota i do pracy zagonić.." Niechaj studnię na zamku kopie i ona za więzienie mu służyć będzie. Jak do wody się dokopie, złoży przyrzeczenie iż zbójować nie będzie to z życiem odejdzie.." Jak postanowiono tak zrobiono. Robota nie szła szybko bo skała twarda a do wody daleko. Pomagali zbójowi dwaj mularze. Zbój kopał dzień i noc. Spał na dnie studni na desce lub na płachcie. Jadł co mu na powrozie spuścili. Tak kopał cały miesiąc. Kiedy drugi miesiąc miał się ku końcowi, patrzy zbój w górę, a tu na powrozie w dół sunie piękna panna. Stanęła na przeciw niego i śmieje się. - Kto Ty ? - pyta zbój. - Jam Ci jest studnica! Nie wiesz że każda studnia i każde źródełko ma swojego ducha co go pilnuje? - A Ty tu po co?- pyta zbój. - Nie martw się - odpowiada studnica - Pan Bóg dobry, grzechy ci odpuści. Jutro wody się dokopiesz.. Ale uważaj ! Woda będzie wielka. Kiedy ją zobaczysz do wiadra skacz, za powróz szarp, aby Cię zaraz wyciągnęli. Inaczej się utopisz!! Muszyna ma szczęście! Tyle tu dobrej, kwaśnej wody. Ta woda splendor i chwałę miastu przyniesie. Powiedziała i nagle znikła.... Długo myślał zbój, sen czy prawda?.. Nazajutrz ledwo kopać zaczął buchnęła woda. Cudem udało się zbója wyciągnąć. A w studni woda bulgotała, dudniła... Niedługo pojawił się wójt i starosta. Wyciągali wodę i próbowali. Dobra była. Długo potem służyła panu staroście i jego ludziom...


Po wysłuchaniu tej opowieści przybiliśmy sobie "piąteczkę" ze zbójnikiem, on wrócił do lasu.... a ja pomaszerowałem leśną dróżką w dół w kierunku Obidzy.. Gdy wychodziłem z lasu na dużą polanę Litawcową, tuż przed przełęczą usłyszałem pobrzękiwania zbyrcoków - dzwonków pasterskich wieszanych owcom na szyi.

 
Kilku pasterzy w towarzystwie paru psów pasterskich przeganiało duże stado owiec w kierunku doliny Rogacza..

 
   Popatrzyłem chwilkę na ten pomału ginący już widok na górskich łąkach, halach i pomaszerowałem dalej.. Po chwili dochodziłem już do pierwszych zabudowań na Przełęczy Obidza..

   
Przemaszerowałem jeszcze kilkadziesiąt metrów pomiędzy domami i zacząłem schodzić zboczem po betonowych płytach w kierunku Bacówki na Obidzy, gdzie miałem pozostawiony samochód..

   
Pstryknąłem jeszcze fotę z widoczkiem pasących się krów pod starą góralską chatą...

   
...i pomaszerowałem dalej.. W Suchej Dolinie widocznej w dole, z porannej mgły nie pozostał nawet ślad.. Teraz popołudniowe słońce oświetlało ją swymi promieniami a w dali na horyzoncie, malowniczo rysowało się pasmo Jaworzyny..

   
W końcu po 5 godzinach wędrówki dotarłem na miejsce skąd rankiem wyruszałem na szlak czyli pod Bacówkę na Obidzy.. Było kilka minut po godzinie 14-tej gdy wszedłem na skwerek przed Bacówką..

   
Paru turystów zasiadało przy drewnianych stołach przed bacówką, posilając się i wygrzewając w ciepłych promieniach słońca.. Usiadłem i ja, zamówiłem herbatę z cytryną, kawałek pysznej szarlotki i delektowałem się chyba już jednym z ostatnich, tak pięknych jesiennych dni... Pora na podsumowanie trasy... Ok.10 km wyniosła cała długość tej pięknej wędrówki. Czas liczony według mapy to ok. 4 godziny marszu ale jak tu zmieścić się w czasie, gdy ma się do oglądania takie piękne widoki?... Ja przeszedłem ją z wszelkimi postojami w ciągu 5 godzin... Poza nieznaczącym przynajmniej dla mnie szczegółem, że musiałem wracać tą samą drogą, to cały szlak od Obidzy na szczyt Radziejowej jest przepiękny widokowo... Trasa wspaniała, nie uciążliwa, poza odcinkiem podejścia na szczyt Radziejowej gdzie można jakąś kropelkę potu wylać, lecz co by to była za wyprawa w góry gdyby człowiek nie poczuł tego błogiego zmęczenia... To właśnie jest esencja górskich wędrówek.. Dla tak pięknych widoków, obcowania z przyrodą w jej czystej formie, warto wylać niejedną krople potu... Po prostu warto żyć... Gdy jechałem wieczorem do domu samochodem z wędrówki Zbójnickim Szlakiem, w uszach dźwięczała mi taka góralska przyśpiewka...

   
Zbójnickie rzemiosło djaska by wartało,
Kieby se zgrabniutkik chłopaćków niy miało.
Zbójować wesoło, choć nas bida bije,
Cy umrzes, cy zginies, ciało w ziymi zgnije.
Panowie, panowie będziecie panami,
Ino nie będziecie przewodzić nad nami.
Przewodzic nad nami, my bedziemy sami
Jak te siwe orły ponad turnickami.
Jaworze, jaworze syrokiego liścia,
Dejze Panie Boze zbójnikowi scynścia...

KONIEC CZ.III - ostatniej
BESKID SĄDECKI- RADZIEJOWA- październik 2010

2 komentarze:

  1. Tylko po co ten śmietnik na samym szczycie? Kto go będzie opróżniał? Moim zdaniem poroniony pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że dopasowałeś zgrabnie wierszyk o sadzie , zastępując słówko ,,sad'', słowem ,,las''. I świetnie pasuje. Pamiętam ten wierszyk z najwcześniejszych lat edukacji. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń