Zdjęcie:

środa, 2 listopada 2011

Rysy cz.IV

TATRY  WYSOKIE




WYPRAWA NA RYSY OD SŁOWACKIEJ STRONY
CZ.IV
 Chata pod Rysami - Przełęcz Waga  

Po dość mozolnym podejściu trawersem skalnego progu z Doliny Żabich Stawów Mięguszowieckich do Kotlinki pod Wagą, pierwsza moja myśl nakazywała szybko skierować swe kroki do schroniska, na chwilkę odpoczynku i kubek dobrej herbaty.. Nie dane mi jednak było, tak od razu się tam znaleźć... Postanowiłem najpierw polatać !!!!  .. No teraz to może "ostro poszedłem po bandzie" i jest to delikatny żarcik, ale sami się zaraz przekonacie, że coś takiego jest możliwe i bynajmniej nie rzucając się z jakiegoś szczytu w przepaść.... Gdy wkroczyłem w Kotlinkę pod Wagą i ujrzałem w oddali budynek schroniska, to oprócz wielbłądziego instynktu jaki samowolnie się we mnie obudził przesyłając sygnał o pobliskiej oazie z wodą, coś innego przykuło mą uwagę.. Na niewielkim wypłaszczeniu u stóp skalnej ściany Ciężkiego Szczytu, ujrzałem czerwoną sylwetkę małego, sportowego śmigłowca.. 
 


Oczywiście ciekawość zwyciężyła i musiałem dokładnie oglądnąć to niewielkie, latające cudeńko. CH7 Kompress- bo taką nazwę nosi ów ultralekki śmigłowiec, to konstrukcja powstała we Włoszech, produkowana jest w Czechach, natomiast u nas w Polsce jest sprzedawana przez wrocławską firmę ZUT Aviation. Śmigłowiec został skonstruowany do zastosowań cywilnych. Dzięki swojemu zasięgowi – około 700 km dla jednej osoby na pokładzie, a 500 km dla dwóch, jest on idealnym narzędziem pracy dla ludzi, którzy potrzebują szybkiego środka transportu. Jeśli dodamy do tego prędkość przelotową 160 km/h oraz maksymalny pułap 5000 m dzięki turbinie, która chroni wirnik przed oblodzeniem, ta mała maszyna staje się doskonałą alternatywą wobec zapchanych dróg i miast. Kompress powstał z myślą o ludziach aktywnych, może być zarówno śmigłowcem do polatania dla przyjemności jak i środkiem transportu do przeniesienia się w góry, nad jeziora lub morze. Niezłe własności wysokościowe umożliwiają mu swobodne loty i lądowanie w Alpach, jeśli ktoś zapragnął by pojeździć na nartach, lub po założeniu pływaków wypad nad jeziora.. Wszystko pięknie i ładnie jednak muszę w tym miejscu nieco ostudzić zapał przyszłych, ewentualnych nabywców owego cacka.. Śmigłowiec kosztuje tyle co trzy dobrze "wypasione" Mercedesy, za jakość trzeba zapłacić. Kompletny śmigłowiec z silnikiem po oblocie fabrycznym, kosztuje ponad 100 000 €.. 

    
 Dla całkowitego uzupełnienia danych technicznych tego śmigłowca, należy wspomnieć o kilku istotnych rzeczach.. Masa własna całego śmigłowca to tylko 290 kg (tyle co trzech masywnych facetów), jedna osoba może przelecieć na baku zatankowanym po korek przez całą Polskę, ponieważ zasięg wynosi wtedy ok. 640 km.. Zasięg dla dwóch osób wynosi ok. 512 km, dolecą zatem z Zakopanego tylko do Bydgoszczy... Dalej na bałtyckie plaże trzeba podjechać "stopem".. ..

   
Śmigłowiec ma niewielkie rozmiary... Jego wysokość to 2,24 m a średnica wirnika 6,27 m.. Sercem śmigłowca jest silnik Rotax 914 w wersji turbo o mocy 115 kM, pracujący na zwykłej benzynie samochodowej co najmniej 95 oktanowej. Turbodoładowanie powoduje iż śmigłowiec ma dobre własności wysokościowe i ma możliwość startu do wysokości 3500 metrów, a praktyczny pułap lotu wynosi 5000 metrów. Parametr wznoszenia to 7.5 m/sek.. Jednym słowem mała, sprytna, zwinna i szybka wersja podniebnego motoru, ale za cenę 3 mercedesów.. .. 

      
 Po pięciu minutach oględzin śmigłowca postanowiłem ruszać dalej.. No, nie tak całkiem daleko !!.. Tylko kilkadziesiąt metrów, do stojącego powyżej schroniska.. Zabrałem plecak, spojrzałem w dół na ścieżkę szlaku prowadzącą od strony Żabiej Doliny i ruszyłem kamienistym zboczem w stronę schroniska..

   
Widok, jaki każdy turysta wędrujący tędy na Rysy mógł oglądać przez cały ubiegły sezon turystyczny, to jeden wielki remont.. Budynek otoczony zewsząd różnymi materiałami i konstrukcjami rusztowań, już z dala zwiastował reinkarnację schroniska na wielką skalę... Za chwilkę o wszystkim opowiem po kolei, w czasie prezentacji tego kultowego, górskiego schronu...

    
Wędrując szlakową ścieżką w kierunku budynku schroniska, można po drodze zauważyć kilka dziwnych, ostrzegawczych "szlakowych" tablic.. Pierwsza informuje, iż teren objęty jest zakazem wstępu ze względu na tutejszą działalność i bazę wyszkolonej grupy Al-Kaidy..

     
Gdyby tego było mało to kilka metrów powyżej, po drugiej stronie ścieżki, stoi oparta o słupek szlakowskazu - czarna kosa... Ponad nią wisi tabliczka z wizerunkiem naszego "ostatniego gościa".., a napis obok wieści -"Davajte si pozor" - (strzeż się)- co sugeruje, iż owa czarna dama w górach, szczególnie uważnie przygląda się turystom....
 
      
No, ale czas powiedzieć parę zdań o tej kultowej, górskiej chacie, wybudowanej na wysokości 2250 m n.p.m., u progów której właśnie stanąłem.. 
Schronisko pod Rysami (słow. Chata pod Rysmi), nazywane także Schroniskiem pod Wagą, położone w górnej części Doliny Żabiej Mięguszowieckiej tzw. Kotlince pod Wagą, to kultowy i charakterystyczny budynek rozpoznawalny przez większość ludzi wędrujących po Tatrach Wysokich. Obecnie jego wygląd jest w znacznej mierze zmieniony. Schronisko to, znane głównie dzięki dogodnemu usytuowaniu pod Rysami, leży na wysokości 2250 m n.p.m. i jest najwyżej położonym tatrzańskim schroniskiem. Chata czynna jest jedynie w sezonie letnim (od 16 czerwca do 31 października). Do schroniska nie prowadzi żadna droga jezdna ani wyciąg, jest ono zaopatrywane jedynie przez tragarzy (tzw. nosiczów) lub turystów, którzy za wniesienie ładunku o wadze 5–10 kg otrzymują herbatę z sokiem malinowym. Niewielka ilość energii elektrycznej otrzymywana jest z baterii słonecznych, natomiast woda pochodzi z roztopionego śniegu lub pod koniec sezonu ze strumyka położonego poniżej. Do tej pory na dole chaty znajdowały się: sala jadalna oraz bufet, zaś na poddaszu sala z miejscami do spania. W nocy jadalnie oświetlały lampy naftowe. Wszystko to jednak zmienia się teraz diametralnie po reinkarnacji schroniska.. Ale o tym za chwilkę.. Atrakcją tegoż miejsca jest kabina toaletowa znajdująca się minutę drogi od schroniska, zawieszona nad przepaścią. Chatarem czyli gospodarzem schroniska jest obecnie Viktor Beránek. W miejscu obecnego schroniska w latach 1919 i 1926-1929 projektowano budowę dużego hotelu, ale po licznych protestach miłośników Tatr poprzestano na małym schronisku. Sam budynek schroniska, ze względu na swoje usytuowanie był wielokrotnie uszkadzany przez lawiny, na których drodze stoi. W 2000 oraz 2001 roku został bardzo poważnie uszkodzony, jednak dzięki zaangażowaniu w sprawę wielu ludzi z górskiego środowiska, klubów górskich, a przede wszystkim uporu wieloletniego chatara obiektu Viktora Beranka (jest chatarem tego obiektu od 1979 roku), zostało ono wyremontowane, by nadal służyć turystą. Czasy się zmieniają, a historia płynie jak górski potok niezmiennie do przodu, dlatego też fotografia poniżej, która przez ponad pół wieku ukazywała ten kamienny budynek w takiej kultowej postaci, odchodzi już w annały archiwalne…

   
Zanim przekroczę progi tej magicznej chaty owianej już tatrzańską legendą, gdzie panuje niepowtarzalny klimat, muszę z racji zachodzących zmian i przebudowy tego obiektu, opowiedzieć jego dotychczasową historię ..
WCZORAJ I DZIŚ czyli HISTORIA "CHATY POD RYSAMI"
 Inicjatywa budowy schroniska w pobliżu wierzchołka Rysów zrodziła się przed ponad 80 laty w kręgach słowackich i czeskich działaczy turystycznych. Według pierwszych planów budynek miał stanąć na przełęczy Waga, u odejścia szlaku na Rysy. Tuż przed rozpoczęciem budowy okazało się jednak, że ze względu na umowy polsko-słowackie trzeba go odsunąć od linii granicznej. W pośpiechu uzgodniono inną lokalizację, w Kotlince pod Wagą, w miejscu zagrożonym lawinami i obrywami skalnymi. Mimo że próby wybudowania schroniska podejmowały organizacje turystyczne już przed pierwszą wojną światową, udało się to dopiero w 1930 roku. Łączył się z tym wybuch wielkiego entuzjazmu w środowisku, bezinteresowne zaangażowanie wielu osób i instytucji. Budowy podjęła się popradzka firma Jozefa Šaąinka. Prace rozpoczęto w sierpniu 1931 roku. W transporcie materiałów, które od Popradzkiego Stawu trzeba było wynieść na ludzkich plecach, pomagało wojsko. Kamień i wodę pozyskiwano na miejscu. Robotnicy musieli zmierzyć się z wyjątkowo trudnymi warunkami – pracowali na wysokości 2250 m, w oddaleniu od „cywilizacji”, bez łączności, w wysokogórskim klimacie, zdani na kaprysy aury. W drugiej połowie września 17 budowniczych otarło się o śmierć. Gwałtowny atak zimy z mrozem, porywistym wiatrem i opadami śniegu uwięził ich na trzy noce i dwa dni w targanym podmuchami wichury prowizorycznym baraku. W kolejnym roku pogoda również nie sprzyjała. Śnieg zalegał tak długo, że prace rozpoczęto dopiero 11 lipca. Budowę doprowadzono jednak do końca. Niski budynek o prostej bryle i grubych kamiennych ścianach dobrze wtopił się w skalne otoczenie. Nie licząc dwóch niewielkich przybudówek było to jedno pomieszczenie jadalni połączonej z sypialnią. Całość przykrył płaski dach. Otwarcie nastąpiło 16 lipca 1933 r. Pierwszym chatarem był Alojz Krupitzer - taternik, narciarz, przewodnik górski; później dzierżawcą został Otakar Štáfl, twórca symbolicznego Cmentarza Ofiar Tatr. W czasie wojny ukrywali się tu uciekinierzy i kurierzy z Polski, m.in. taternicy - Wawrzyniec Żuławski i Stanisław Siedlecki. Gościli tutaj też licznie najsłynniejsi taternicy i narciarze, m.in. Arno Puąkáą
   W 1948 roku chatę po raz pierwszy uszkodziła lawina. W roku 1951 przebudowano wnętrze, oddzielając jadalnię od sypialni i ocieplając pomieszczenia drewnem. W 1955 roku odnotowano znowu duże zniszczenia (dwie lawiny, podobnie było w 1962 i 1982 roku). W latach 1976-78 w czasie generalnego remontu podniesiono dach i zagospodarowano poddasze, głównie za wsparciem działaczy władz partyjnych, którzy mieli sentyment do tego miejsca, jako że pamiętali je z czasów swej młodości, z akcji ku czci Lenina. W tej przebudowie pomagał już śmigłowiec. W ostatnich dekadach Chata pod Rysami była użytkowana tylko latem – od 15 czerwca do końca października. Z gościny schroniska często korzystali polscy turyści wychodzący na Rysy od strony Doliny Rybiego Potoku. Wypad na słowacką stronę w latach zamkniętych granic bywał popisem odwagi.
   Od 1979 roku gospodarzem schroniska jest niegdysiejszy nosicz Viktor Beránek. Chata pod Rysami, jak już wspominałem, ze względu na swoje położenie była wielokrotnie niszczona przez lawiny, na których drodze stoi.. Jednak zawsze znajdowali się ludzie dzięki którym powracała ona z powrotem do "życia"... Nadszedł rok 2000…Wówczas właśnie, zamknięte na okres zimy schronisko zostało zasypane przez potężną lawinę. Straty były bardzo duże. Zniszczeniu uległo mieszkalne pięterko wraz z poszyciem dachowym, pomieszczenie gospodarza, składzik, a częściowo także kuchnia. Naruszone zostały mury. Latem budynek prowizorycznie naprawiono, ale już kolejnej zimy śnieżny żywioł dał znać o sobie, gdy w lutym 2001 roku lawina ponownie zdarła dach. Po raz kolejny dzięki zaangażowaniu w sprawę wielu ludzi z górskiego środowiska, klubów górskich, oraz przede wszystkim uporowi chatara obiektu Viktora Beranka zostało ono wyremontowane..
   Po tych lawinowych katastrofach dla wszystkich stało się jasne, że w sprawie Chaty pod Rysami trzeba podjąć poważne decyzje. Viktor Beránek opowiadał się za przeniesieniem budynku w bezpieczniejsze miejsce, w rejon przełęczy Waga. Wydawało się, że to rozwiązanie zostanie przyjęte i że naprawiony zostanie błąd sprzed 80 lat. Stan zawieszenia trwał 10 lat, od stycznia 2000 roku. Po wydarzeniach ze stycznia 2000 roku i lutego 2001 roku przeprowadzono badania i ekspertyzy. Nad przyszłością Chaty pod Rysami debatowali jej właściciele (70 proc. udziałów ma Klub slovenských turistov, a 30 proc. Slovenský horolezecký spolok JAMES). W końcu 24 marca 2010 r. właściciele schroniska podpisali umowę o jego generalnej przebudowie. Gdy uzgodniono, by postawić je w bezpieczniejszym miejscu okazało się, że nie uda się na czas załatwić formalności związanych m.in. z prawem własności nowego gruntu pod budowę. Ponieważ do końca 2011 roku trzeba wykorzystać ministerialną dotację, władze obu klubów (KST i SHS JAMES) zadecydowały o przebudowie w dotychczasowym miejscu. Koszt inwestycji oszacowano na 450 tys. euro, przy czym dotacja ministerialna pokryje ok. 260 tys. Ustalono iż większość materiałów budowlanych (ok. 400 ton) przerzuci do Kotlinki pod Wagą śmigłowiec. Zdecydowano iż obecny budynek zostanie rozebrany a fundamenty zostaną wykorzystane, jeśli ich stan na to pozwoli. Zarys schroniska będzie powiększony, powstanie też pełnowartościowe piętro. Zwiększy się komfort pracy personelu, który do tej pory był daleki od ideału. Przybędzie suszarnia oraz dodatkowe pomieszczenie z osobnym wejściem. W samym budynku będzie chemiczna toaleta dla personelu, natomiast dla turystów pozostanie dotychczasowa toaleta "widokowa" na skałach lecz również będzie chemiczna. Dotychczasowe ogrzewanie na opał będzie dodatkowo wspomagane przez panele słoneczne. Na poddaszu zaś powstanie zbiornik na wodę. Powstanie też większy przedsionek. Jadalnia będzie miała o 20 miejsc więcej, ale utrzymana zostanie liczba miejsc noclegowych. Przybędzie także małe ambulatorium. "Do tej pory, było tak, że poszkodowanego turystę kładło się na stole w jadalni, z niego tryskała krew, a w tym czasie ktoś obok jadł kapuśniak" – wspomina Viktor Beranek, który w schronisku przeżył już 32 lata.
   Projekt nowego schroniska sporządził znany pod Tatrami architekt, Rudolf Kruliac. Uwzględnił on niebezpieczeństwo naporu lawin, planując użycie specjalnych materiałów i rozwiązań konstrukcyjnych. Niszczący wpływ lawin można będzie wyeliminować przez odpowiedni kształt budynku, zastosowanie żelazobetonu oraz izolację ścian. Ta ostatnia, jest istotna ponieważ budynek przez pół roku jest pod śniegiem, który wywiera ogromny nacisk na ściany. Zastosowanie nowych technologii umożliwi postawienie cieńszych ścian, dzięki czemu zwiększy się kubatura jadalni. Wejście do schroniska będzie umieszczone w innym miejscu niż jest obecnie.16 czerwca 2010 roku na plac budowy wkroczyła wyłoniona w przetargu firma Stavunion z Łomnicy Tatrzańskiej. Ze względu na położenie schroniska, prace budowlane były bardzo utrudnione. Większość materiałów budowlanych transportował śmigłowiec, a prace odbywały się tylko w sezonie letnim, czyli do końca października. Kalendarz robót przewidywał, że do jesieni 2010 stanie budynek w stanie surowym, a w 2011 roku mają być przeprowadzone prace wykończeniowe. Uroczystość otwarcia zaplanowano na 15 października 2011.
   Był piękny wrześniowy dzień, więc prace przy przebudowie schroniska posuwały się bez przeszkód.. Gdy podszedłem pod dawne schronisko, nie było ono już takim samym budynkiem... Rozbudowane, pokryte specjalnymi powłokami zabezpieczającymi przed działaniem lawin, zmieniało stopniowo swe dawne, kamienne oblicze..

   
Postanowiłem obejść cały budynek, aby dokładnie oglądnąć założenia nowego projektu.. Fotki poniżej obrazują postęp prac przy schronisku w miesiącu wrześniu, byłem więc przekonany iż termin ukończenia robót przewidywany na połowę października 2011 roku zapewne będzie dotrzymany i nie pomyliłem się..  
  
      
Jesień i początki zimy w tym roku były wyjątkowo łaskawe dla ekipy budowlanej. Na słowackiej stronie schroniska, znalazłem pod koniec listopada najświeższe fotki nowo przebudowanego schroniska pod Rysami. Zatem realizacja tej górskiej inwestycji powiodła się i chwała za to wszystkim ludziom, którzy do tego się przyczynili.. Poniżej najświeższe fotki z kończącego się remontu  nowej Chaty pod Rysami..

      
Lecz wróćmy do naszej wyprawy na Rysy, w piękne wrześniowe przedpołudnie... Po obejściu dookoła całego budynku schroniska, zamienieniu paru zdań ze Słowakami z brygady remontowej, wkroczyłem w podwoje chaty na gorącą herbatkę i chwilkę odpoczynku.. W czasie remontu schroniska trwającego dwa letnie sezony turystyczne, turyści nie mogli nocować w Chacie pod Rysami. Czynny był jedynie bufet.. Gdy wszedłem na niewielką salkę jadłodajni, w środku siedziało tylko dwoje turystów i czterech Słowaków z ekipy budowlanej, spożywających posiłek.. Krótkie przywitanie, zrzucam plecak, zamawiam herbatę z malinowym sokiem w wielkim kubku i rozsiadam się wygodnie w drewnianych ławach.. Bywałem tutaj wiele razy, w otoczeniu sporej ilości turystów a czasami w maleńkim gronie, o różnych porach dnia i roku, jednak niepowtarzalny klimat jaki tutaj panuje niezmiennie od lat, zawsze jest ten sam - przyjazny, ciepły i całkowicie luzacki... Mam nadzieję że zmiana oblicza i wystroju tej kultowej chaty nie spowoduje zmiany panujących tutaj przyzwyczajeń i klimatu, ponieważ załoga schroniska a także turyści odwiedzający ten górski schron, to wyjątkowa grupa zapaleńców kochających góry... Aby oddać choćby cząstkowy nastrój i specyfikę tego miejsca, opisze kilka szczegółów z wnętrza schroniska.. Na ścianie wisi napis "Politykować i pluć na ziemię jest w tym miejscu zabronione!", a obok okienka wielki tasak wbity w ścianę i napis - "Śmierć wegetarianom". Czemu aż tak "ostro" traktuje się tutaj wegetarian?.. Ponoć wegetarianie wyżerają kamzikom czyli kozicom trawę, a te bidulki potem głodują.... Gorąca czekolada, przepyszna herbata z sokiem malinowym czy pyszna kapustova polievka, to specjały kuchni tejże chaty... Załoga schroniska to niezwykli ludzie, którzy żyją przez pół roku w środku gór, wykonując ciężką pracę za niewielkim wynagrodzeniem, ale widzą w niej rodzaj sportu, sposobu na życie czy wręcz pewnego powołania.  

   
Czas nagli, więc nie rozsiadam się na dłużej.. Po wypiciu herbaty postanawiam zaliczyć jeszcze jedną atrakcję tego schroniska...O czym mowa?..Oczywiście o ekstremalnym kibelku nad przepaścią.... Pozostawiam plecak, zabieram tylko aparat foto i wychodzę na zewnątrz schroniska...

   
Miejsce lokalizacji tego "królewskiego" przybytku znajduje się niespełna minutę wędrówki od schroniska, po kamiennych płytach w stronę północno-zachodniej skalnej ściany, wznoszącej się ponad wąwozem kotlinki...

     
Zgubić trasę owego "szlaku" raczej trudno, ponieważ jest dokładnie oznakowana kilkoma tabliczkami, no chyba że po kilku piwach i we mgle. Pierwsza z tabliczek od razu wyjaśnia sprawę, iż nie jest to zwyczajna toaleta, ale panoramiczna !!!..

      
Po kilkudziesięciu metrach trawersem zbocza, wyłania się malutka  niebiesko-zielona budka przypominająca z daleka kiosk "Ruchu" 

         
Parę metrów przed WC ustawiono parkową ławeczkę... To tak na wszelki wypadek, jakby przed kiblem była spora kolejka.....

   
Jak widać, ta schroniskowa toaleta zawieszona jest nad krawędzią przepaści.. Dla tych którzy maja lęk wysokości, nawet gdyby natura ich nie wzywała za potrzebą, to spoglądając w dół od razu będą zmuszeni skorzystać z toalety.. ...
  
         
I coby nie powiedzieć o spartańskich warunkach tej toalety, to niejeden WC-et w dużym cywilizowanym mieście jest często mniej schludny i czysty, aniżeli ta latrynka...

   
Spoglądam jeszcze z małego podestu na panoramę Żabiej Doliny, łańcuch Grani Baszt i ruszam kamienistą ścieżka z powrotem w kierunku schroniska..

      
W pewnym momencie słyszę w dole cichy warkot rotora małego, czerwonego śmigłowca, którego sylwetkę oglądałem przed dotarciem do schroniska.. Robię zbliżenie i widzę jak ten niewielki, powietrzny stateczek wznosi się dość szybko ponad dno kotlinki..

      
Śmigłowiec zatacza kółeczko ponad schroniskiem i szybko unosi się na tle wysokiej, pionowej ściany Ciężkiego Szczytu.. 

         
Po kilku sekundach to małe, czerwone cacko przelatuje obok ściany Wielkiej Kopy i powoli znika w małych obłoczkach chmur, płynących nad Granią Baszt..

      
Po chwili jestem już przy schronisku.. Kolejny punkt trasy w drodze na szczyt Rysów, to przełęcz Waga... Spod schroniska ruszam w górę Kotlinki pod Wagą, po śladach wielkiego Wodza Rewolucji !!! 

   
I znowu trzeba w tym miejscu opowiedzieć jedną z anegdot, wiążących się z tym specyficznym miejscem w Tatrach... 
Rysy słyną z tego, iż swego czasu wchodził na nie Lenin i za komuny było to miejsce jego kultu. Teraz ów kult jest raczej prześmiewczy: za 10 koron można było pocałować w schronisku figurkę Lenina, a na kamiennych stopniach ścieżki wychodzącej od chaty w kierunku szczytu, czerwoną farbą namalowane są "stopy Lenina" - wielkie "ślady", przy wyższym stopniu "odbicia" rąk, tak jakby się potknął, potem odbicie dupy z napisem "tu usiadł", w końcu miejsce, gdzie upadł na pysk - z namalowanym pyskiem i wianuszkiem czerwonych gwiazd dookoła, a obok sierp i młot . Ruszam dalej... Wodzu prowadź !!!!

   
   Ścieżka szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku prowadząca na szeroką Przełęcz Waga (2337 m np.m), położoną na północno-wschodnim zboczu Kotlinki pod Wagą pomiędzy Rysami (2499 m n.p.m.) i Ciężkim Szczytem (2520 m n.p.m.), omija schronisko z lewej strony i wznosi się dość mozolnym podejściem, kamienistym zboczem kotła doliny..

      
Maszeruję wzdłuż grani Ciężkiego Szczytu wznoszącej się wysoko ponad moją głową, po prawej stronie szlaku...

   
Wchodzę dość szybko pod górę, co jakiś czas spoglądając za siebie... Budynek schroniska z każdą chwilą staje się coraz mniejszy i mniejszy, wyglądając z tej wysokości jak duże tekturowe pudło, porzucone gdzieś na skalnym zboczu..

      
Odległość od schroniska na przełęcz Waga to ok. 300 metrów podejścia.. Po przebyciu 200 metrów ścieżka pnąca się do tej pory dość stromo pod górę, przechodzi w łagodny trawers zbocza... Od tego miejsca do przełęczy pozostaje ok.100 metrów.

      
Zbliżam się w rejon przełęczy... Jasna, słoneczna tarcza, zawisła nieruchomo ponad postrzępioną granią Ciężkiego Szczytu.. Jest ciepło, lecz coraz bardziej odczuwa się ruch powietrza od strony przełęczy...

   
Jestem w siodle przełęczy... Z tej wysokości doskonale widać kocioł Kotlinki Pod Wagą z ciągnącą się po lewej stronie granią Ciężkiego Szczytu, Smoczą Granią i wierzchołkiem Wielkiej Kopy..

   
Jeszcze parę metrów...i po niespełna kwadransie marszu od momentu wyjścia spod schroniska, docieram na szeroką Przełęcz Waga..

      
Waga (słow. Váha) to szeroka przełęcz w głównej grani Tatr. Przełęcz położona jest na wysokości 2337 m n.p.m. pomiędzy Rysami a Ciężkim Szczytem w masywie Wysokiej. Powstała w strefie skruszałych granitoidów. Południowo-zachodnie zbocza grani opadają z przełęczy do Doliny Żabiej Mięguszowieckiej, północno-wschodnie do Doliny Ciężkiej. Do 1887 roku przez Wagę również z Polski prowadziła droga na Rysy. Była ona znana od dawna góralskim myśliwym. 

   
W grani prowadzącej z Wagi na Rysy znajduje się niewybitna Kopa nad Wagą.. To właśnie to wzniesienie na fotce poniżej, górujące ponad skalnym zboczem, widoczne po wyjściu na przełęcz po lewej stronie w kierunku Rysów.. Będzie to kolejny etap wspinaczki na szczyt Rysów, jednak z pominięciem samego wierzchołka Kopy nad Wagą.. Ale o tym za chwilkę... 

   
Po wdrapaniu się na przełęcz, postanawiam chwilkę tutaj przystanąć.. Maszeruję dość szybko, więc czas mam bardzo dobry... Do szczytu Rysów z przełęczy jest jakieś 30 minut spokojnego marszu, a na zegarku godz.10:50 czas więc doskonały, pozwalający na dłuższe rozkoszowanie się pięknymi widokami...Postanawiam przejść kilkadziesiąt metrów  przełęczą w kierunku Ciężkiego Szczytu, aby mieć lepsze miejsce do sfotografowania pięknej Ciężkiej Doliny położonej po północnej stronie przełęczy..

      
Kiedy zbliżam się do krawędzi grzbietu, zza wielkich skalnych bloków dociera do moich uszu wesołe pogwizdywanie.. To na pewno nie świstak.!!  .. Zaglądam za skalną ściankę i w tym momencie ukazuje się mym oczom trochę zaskoczona, ale roześmiana i pogodna twarz młodego człowieka.. Krótkie przywitanie i już po chwili okazuje się, iż jest to młody turysta z Finlandii.. Rozmawiamy w wesołym nastroju.. Mój napotkany druh ma oryginalne fińskie imię Anssi co po polsku znaczy Anzelm.. Moje imię na A - jego na A, więc dwóch panów "A" dogaduje się bez problemów po A-ngielsku  .. Finn opowiada trochę o sobie.. Jest młodym człowiekiem uczącym się i trenującym dość trudną dyscyplinę sportową zwaną Traithlonem - czyli kombinacja pływania, kolarstwa i biegania..

   
Pstrykamy sobie nawzajem pamiątkowe fotki, Anssi siedzi i odpoczywa ponieważ postanawiamy razem wspinać się na Rysy.. Ja korzystam z chwilki czasu i robię zdjęcia z przełęczy Waga..
Stanąłem na przełęczy...świat czarów przede mną!
Wzrok zdumiony weń topię - podziw duszę tłoczy...
Dołem - stawy czernieją, jak piór pawich oczy,
W górze - pieśń!...ale myślą stworzona nadziemną.
 Pieśń murami granitów pisana przede mną!
Skamieniały sen Stwórcy, dumny sen, uroczy!
Tam - ku krańcom pustyni gwiazda dnia się toczy,
Płoną szczyty - tam z głębin wstaje wieczór ciemno.
 Siadłem; - cisz w górach - oko stawów drzymie,
Patrzę w Tatry, w te runy przedwiecznej zagadki;
Chciałbym przejrzeć, przeniknąć jej myśli olbrzymie.
 Wiatr-bajarz lekkim palcem strunę marzeń trąca,
Z wolna uchodzą z serca goryczy ostatki,
O! Tu siedzieć i słuchać, i dumać bez końca!
                                                                   Franciszek Nowicki
 
Jak wspominałem, z przełęczy Waga roztacza się piękna panorama na północną i wschodnią stronę tatrzańskiej grani.. Położona w dole Ciężka Dolina, z lustrami dwóch stawów, otoczona od północnego-wschodu rudo-zielonymi zboczami masywu Szerokiej Jaworzyńskiej i Jaworowych Turni, od zachodu stromymi ścianami grzbietu Rysów, Niżnych Rysów i Ciężkiej Turni, od wschodu zaś opadającym na jej dno grzbietem Kaczej i Pustej Turni..

   
 Dolina Ciężka jest rodzajem doliny zawieszonej.. Wraz ze swoim bocznym odgałęzieniem - Doliną Spadową ma długość ok. 2,0 km i powierzchnię ok. 2,5 km². Należy do systemu Doliny Białej Wody, odchodzi od niej w kierunku południowo-zachodnim na wysokości Polany pod Wysoką i oddzielona jest od Doliny Białej Wody 300-metrowej wysokości ścianą stawiarską. W dolnym piętrze Doliny Ciężkiej znajduje się Ciężki Staw, dawniej nazywany Czeskim Stawem, położony na wysokości 1612 m n.p.m. Wypływający z niego Ciężki Potok znany dawniej jako Czeski Potok, opadając w kierunku Doliny Białej Wody tworzy Ciężką Siklawę o wysokości ok. 100 m – najwyższy tatrzański wodospad. W górnym tarasie Doliny Ciężkiej, wśród osuwiska skalnych głazów, na wysokości ok. 1760 m n.p.m. leży Zmarzły Staw pod Wysoką. Wypływający z niego potok spada kaskadą zwaną Zmarzła Siklawa. Najwyżej położone piętro Doliny Ciężkiej zajmuje kocioł Dolinki Spadowej, oddzielają go ściany Ciężkiej Turni ( 2254 m), najwyższego szczytu w bocznej grani odchodzącej od Niżnich Rysów.. Dawniej Dolina Ciężka była wypasana przez pasterzy z Doliny Białej Wody. Nie mieli oni jednak tutaj szałasu, w razie potrzeby korzystali z naturalnych koleb. Pierwotnie dolina nazywała się Ciężkie lub Do Ciężkiego. Nazwa ta pochodzi od tego, że pasterzom z Doliny Białej Wody ciężko było wraz z owcami wspiąć się do tej doliny przez stromą, 300-metrowej wysokości ścianę stawiarską. Potem okoliczna ludność używała nazwy Dolina Ciężka. Przez turystów i taterników została ona zniekształcona na błędną nazwę Dolina Czeska. Dopiero po II wojnie światowej w wyniku żądań ludności Jaworzyny Spiskiej, którzy cały czas używali nazwy Dolina Ciężka, przywrócono dawną, prawidłową nazwę.

   
Zbliżenie na rudo-zielony masyw Szerokiej Jaworzyńskiej i Jaworowych Turni. Za nim w dali na horyzoncie masyw Tatr Bielskich. Po prawej, za masywem Jaworowych Turni, grań Lodowego Szczytu..

   
W kierunku wschodnim, na ostatnim planie po lewej - najwyższe masywy tatrzańskie z Lodowym Szczytem i Łomnicą na czele, bliżej na środkowym planie - Świstowy Szczyt, Dzika Turnia i Mala Wysoka, po prawej na pierwszym planie opadająca grań Wysokiej, Ganek, Rumanowy Szczyt, Żłobisty Szczyt a na horyzoncie po prawej najwyższy szczyt Tatr- Gerlach i Zadni Gerlach.

   
Zbliżenie na północno-wschodnią grań Wysokiej opadająca w kierunku Rumanowej Przełęczy, za którą wznosi się Ganek.. W dali pośrodku szczyt Gerlacha..

   
W kierunku wschodnim widoczne teraz jak na dłoni: Ciężki Szczyt i obok po lewej wierzchołek Wysokiej..

   
Kierunek południowy to oczywiście panorama na Kotlinkę pod Wagą z malutkim budyneczkiem schroniska, szczytem Wielkiej Kopy Popradzkiej oraz masywem Grani Baszt w oddali..

   
W kierunku zachodnim czyli azymucie mojej wędrówki na szczyt Rysów, wznosi się zwornikowe wzniesienie Kopy nad Wagą.. Robię zbliżenie i zbieram się w dalszą drogę...

   
Teraz przede mną najbardziej wyczerpujące podejście na szczyt Rysów.. Z Przełęczy Waga  ścieżka szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku wspina się na Rysy przez ok. 500 metrów odcinkiem wznoszącym się stromo w górę, o przewyższeniu 160 m, trawersującym pomiędzy skalnymi blokami... Zbocze usiane jest niezliczoną ilości kamieni..

   
Mój młody, fiński towarzysz wędrówki, wystrzelił na szlakową ścieżkę jak z procy  .. Myślę, że będę się musiał troszkę sprężyć, aby dotrzymać kroku temu wysportowanemu młodzieniaszkowi, a przy okazji pstrykać po trasie fotki.. No, ale to już w kolejnej części wędrówki na Rysy.. Hejjj...

   
KONIEC cz.IV
C.D.N..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz