Zdjęcie:

piątek, 2 marca 2012

Morskie Oko - Szpiglasowy Wierch cz.I

TATRY  WYSOKIE. 
DOLINĄ  BIAŁKI I RYBIEGO POTOKU DO MORSKIEGO OKA -- "CEPROSTARDĄ" NA SZPIGLASOWY WIERCH...
CZ.I
Palenica Białczańska - Morskie Oko
 
 Kiedy wróciłem w połowie października z parodniowego pobytu na Słowacji, podczas którego gościłem u moich Słowackich przyjaciół i przy okazji dreptałem po szlakach w słowackiej części Tatr Wysokich, troszkę "nadrobiłem" zaległości w domowych i osobistych sprawach, udobruchałem mojego berneńczyka, który jak zwykle obraził się na mnie z powodu dłuższej nieobecności i myślami zacząłem powoli przygotowywać się do zimowego sezonu.. Plan jesiennych wędrówek po górach wykonałem w 150 % .. Jednak kolorowa i ciepła Pani Jesień rozsiadła się wygodnie w tatrzańskich dolinach i ani myślała ustępować miejsca sapiącej już ze złości zimnymi podmuchami, plującej lodem za jej plecami, białej Zimowej Damie.. Nic jednak nie trwa wiecznie... W ostatnich dniach października, tuż przed końcem tego wyjątkowo pięknego miesiąca, w górach posypało śniegiem... Drzewa, które nie zdążyły pozbyć się liści z powodu tak długiej, pogodnej jesiennej aury, łamały się jak przysłowiowe zapałki.. Pod Tatrami, w dolinach i na turystycznych szlakach zapanował chaos... Ekipy TPN oraz miejscowi leśnicy i drwale mieli pełne ręce roboty... Od rana do wieczora usuwano połamane konary drzew, tarasujące wiele dróg.. Był to jednak tylko krótki znak, że zima stoi u progu.. Po dwóch dobach śnieg zaczął ponownie znikać.. Tylko wyższe partie gór pozostały już w białej zimowej szacie... Widomym znakiem, że jesień nie ma zamiaru jeszcze ustępować, były liczne wędrówki niedźwiedzi zniecierpliwionych tym stanem rzeczy... W Dolinie Roztoki i Rybiego Potoku, na turystycznych szlakach prowadzących do schronisk w dolinie Piątki i Morskiego Oka, turyści spotykali wałęsające się niedźwiedzie, poszukujące żywności i nierzadko buszujące przy schroniskowych kontenerach na śmieci.. Pracownicy z TPN, aby je odstraszyć i oszczędzić turystom stresu ze spotkania z niedźwiedziami, strzelali do nich gumowymi kulami i hukowymi petardami... Jednak najlepszym lekarstwem na "podjaranego" niedźwiadka jest oczywiście odstresowujący, zimowy sen. ... O niedźwiedziach i wielu ciekawych spotkaniach z nimi oraz sytuacjach niejednokrotnie komicznych, opowiem kiedyś w odrębnym poście... Ale wracajmy do tematu... Otóż pomimo późnej jesiennej pory, gdy w górach już dzień bardzo krotki, szlaki prawie całkowicie pustoszeją, a zima zaczyna swe panowanie, tym razem pogoda w dalszym ciągu zachęcała do "skoczenia" gdzieś na grań... Oczywiście moja niespokojna dusza momentalnie to wyczuła i od razu w głowie zapaliła się lampeczka - Czy aby jeszcze nie za wcześnie chować plecak do szafy??  .. Jestem facet konkretny i decyzję zapadają jednoznacznie i nieodwołalnie, oczywiście po dogłębnym przemyśleniu... Tak było i tym razem - cel Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m.), z wypiciem po drodze gorącej herbatki w schronisku nad Morskim Okiem..!!.. Ruszamy zatem w jeszcze jedną, późno jesienną wyprawę przed rozpoczęcie sezonu zimowego.. Na wstępie charakterystyka i parametry mojej wędrówki...


     Wieczorem poprzedzającym poranny wyjazd w góry, jeszcze raz dokładnie sprawdziłem pogodowe radary i gdy tylko wczesnym rankiem przeraźliwie zabrzęczał dzwonek budzika, wyskoczyłem z łóżka na "równe nogi", zaliczyłem poranną toaletę, filiżankę czarnej parzonej kawy i zabierając przygotowany wcześniej sprzęt, wyjechałem w kierunku Łysej Polany, a konkretnie na parking w Palenicy Białczańskiej skąd zamierzałem rozpocząć wędrówkę ... Parę minut po godzinie 7-mej, przejeżdżając przez Polanę Głodówka, zatrzymałem się na momencik aby pstryknąć kilka panoram, ośnieżonych po raz pierwszy w tym roku tatrzańskich szczytów... Zza wschodniego pasma Tatr Bielskich nieśmiało wyłaniały się pierwsze, jasne promienie porannego słońca..

          
Gdy o godzinie 7:40 zajechałem na parking w Palenicy Białczańskiej, stały tam tylko dwa pojazdy służby leśnej... Gdyby to był okres wakacyjnej kanikuły, stałaby o tej porze już setka samochodów... W dali ponad linią lasu, jaśniały w promieniach słońca, grzbiety masywów Wołoszyna i Koszystej..

 
Zabrałem plecak, zamknąłem samochód i ruszyłem całkowicie pustym, asfaltowym traktem prowadzącym przez Dolinę Białki, w kierunku Morskiego Oka... Droga ta zwie się Drogą Oswalda Balzera... Opisywałem ją dokładnie w jednej z części fotoreportażu - wyprawy na Kozi Wierch.. 

 
Po wspomnianych nagłych, lecz krótkotrwałych opadach śniegu pozostały praktycznie tylko połamane gałęzie, usunięte przez służby leśne na pobocze drogi oraz ośnieżone wyższe partie tatrzańskich szczytów.. Zima jak na razie, delikatnie zaznaczyła swą obecność w górach... W przerwie ściany lasu widok na przyprószone śniegiem szczyty - od lewej - Gerlach, Batyżowiecki Szczyt, Kaczy Szczyt, Zmarzły Szczyt, Młynarz..

    
Po ponad półgodzinnym, dość szybkim marszu w całkowitej samotności, w otoczeniu budzącej się z nocnego mroku tatrzańskiej przyrody, dotarłem do mostka nad korytem Potoku Roztoka. Tutaj po lewej i prawej stronie asfaltowej drogi, kilka metrów poniżej jej poziomu, ukazuje się płynący w skalnym korycie nurt potoku Roztoka, tworząc słynne Wodogrzmoty Mickiewicza - zespół wodospadów powstałych z trzech większych i kilku mniejszych kaskad (od 3 do 10 m wysokości)..

       
 Trzy większe kaskady noszą nazwy: Wyżni Wodogrzmot, Pośredni Wodogrzmot i Niżni Wodogrzmot. Powstały one w miejscu, w którym woda pokonuje próg skalny, jakim Dolina Roztoki schodzi do Doliny Białki.

    
 Powyżej piętrzą się urwiska Turni nad Szczotami w masywie Wołoszyna. Nad Wodogrzmotami, na stokach Roztockiej Czuby rośnie reliktowy drzewostan modrzewiowo-limbowy.

 
Wodospady te nazwane zostały Wodogrzmotami z racji huku, jaki powoduje spadająca nimi woda, zwłaszcza po dużych opadach. Pierwotną nazwą ludową był Grzmot. Towarzystwo Tatrzańskie w 1891 roku nadało imię Adama Mickiewicza Wodogrzmotom oraz Dolinie Rybiego Potoku na pamiątkę sprowadzenia rok wcześniej prochów wieszcza na Wawel. Tablica upamiętniająca to wydarzenie została umieszczona na skale przy Niżnim Wodogrzmocie przez TT w 1891 r.. Nazwa przyjęła się jedynie w odniesieniu do wodospadów, ale nie do doliny. Sam Mickiewicz nie był w żaden sposób związany z Tatrami ani z Podhalem, a nawet nigdy w tych rejonach nie gościł....

    
Kilkadziesiąt metrów powyżej wodospadów, z Drogą Balzera krzyżuje się szlak turystyczny zielony zielony szlak ze schroniska Roztoka do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Stoi tu drewniany budynek, pełniący funkcję magazynu schroniska. Do lat 80. miejsce to było parkingiem i przystankiem autobusów kursujących do Morskiego Oka, dziś stoją tu przenośne toalety...

    
Idąc dalej prosto przez las, po około 20 minutach marszu i pokonaniu ok. 2 km trasy szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku dochodzimy do miejsca, w którym asfaltowa droga zaczyna tworzyć liczne serpentyny, wznosząc się w stronę Doliny Rybiego Potoku. Dolina Białki rozgałęzia się w tym miejscu na leżącą po słowackiej stronie Dolinę Białej Wody oraz prowadzącą w stronę Morskiego Oka - Dolinę Rybiego Potoku. Miejsce to zwane jest Wanta... Już z daleka widać tablicę informacyjno-przyrodniczą, kierunkowskazy szlakowe oraz stojące po prawej stronie WC-ty...

 
Szlak odchodzi tutaj w prawo od asfaltowej drogi przed jej pierwszym ostrym zakrętem. Prowadząca pod górę szeroka, kamienista ścieżka wyżej trzykrotnie przecina serpentyny szosy. Pierwszy odcinek skrótu nazywany jest jako prowadzący "ku Wancie", o czym informuje stojąca przy szosie tablica (wantami określane są olbrzymie bloki skalne). Kawałeczek dalej przy asfaltowej drodze stoi niewielki budyneczek leśniczówki "Wanta".. Praktycznie w tym momencie znajdujemy się u wylotu Doliny Rybiego Potoku...

    
Oporęczowana drewnianymi barierkami kamienna, szeroka dróżka, pnie się teraz leśnym zboczem, przecinając "na skróty" serpentyny asfaltowej drogi i zagłębiając się w obszar Doliny Rybiego Potoku... Latem, gdy kamienne podłoże jest suche, marsz pod górę to przyjemność..W okresie jesienno-zimowym, gdy szlak pokryty jest warstwą śniegu i lodu, można nieźle "pojechać" na tych śliskich, kamiennych stopniach...

    
 Po przejściu czterech odcinków skrótu, spośród których trzeci jest najdłuższy, szlak ponownie łączy się z asfaltową drogą.. Poranek robi się coraz bardziej ciepły i pogodny... Bezchmurne, granatowe niebo zapowiada piękny październikowy dzień.. Maszerując tym odcinkiem drogi, wzdłuż której prowadzi trasa szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku biegnącego Doliną Rybiego Potoku w kierunku Morskiego Oka i dalej na Rysy, podziwiam wznoszące się ponad zielonymi szczytami świerków, ośnieżone stoki Opalonego Wierchu (2115 m n.p.m.)

    
Po półtora godzinnym marszu od momentu wyruszenia z parkingu na Palenicy Białczańskiej, asfaltowa droga zbliża się do miejsca zwanego Polana Włosienica... Na wprost przede mną, ukazują się po raz pierwszy majestatyczne masywy Mięguszowieckich Szczytów...

    
Włosienica to niewielka polana na dnie Doliny Rybiego Potoku, położona na wysokości ok. 1315 m n.p.m., ok. 1,5 km poniżej Morskiego Oka, tuż na północny wschód od Szałasisk, pomiędzy Rybim Potokiem a obecną szosą do Morskiego Oka. Nazwa ma pochodzić od porastającej ją trawy, nazywanej przez górali włosienicą lub włósienicą. W latach 1969-72 urządzono na miejscu polany, przy Drodze Oswalda Balzera, parking i pętlę szosy, można było dotąd dojechać samochodem lub autobusem. Do lat 80. XX wieku funkcjonował on dla wszystkich turystów, obecnie parkować tu mogą jedynie pojazdy zaopatrujące bufet znajdujący się tuż za południowym skrajem polany oraz inne mające zezwolenie TPN. Turystyczny ruch samochodowy jest współcześnie dozwolony jedynie do Palenicy Białczańskiej. W 2003 z parkingu zerwano kostkę brukową, którą wyłożono placyk przy schronisku nad Morskim Okiem.

    
Jak już wspomniałem, na odcinku szlaku od Włosienicy do Morskiego Oka skalny mur Mięguszowieckich Szczytów, Cubryny i Mnicha, widocznych na wprost w kierunku południowym, prezentuje się najbardziej okazale... Opisze dokładnie te majestatyczne, piękne szczyty, gdy podejdę jeszcze bliżej w stronę Morskiego Oka...

    
Szpiczasty i bardzo charakterystyczny wierzchołek samotnego Mnicha, wznoszący się na wysokość 2068 m n.p.m. u podnóży masywu Cybryny, której wysokość wynosi 2376 m n.p.m., wydaje się być niewinnie wyglądającą turnią.. Lecz to tylko pozory, na Mnicha prowadzi bowiem słynna i jedna z najtrudniejszych dróg wspinaczkowych w Tatrach, jego północno-wschodnią ścianą opadającą pionowo prawie 250 m w dół... 

 
Drugi niewinnie i malowniczo wyglądający masyw, wznoszący się w prawo od Mięguszowieckich Szczytów w kierunku zachodnim, to wzniesienie Opalonego Wierchu 2115 m n.p.m... Malowniczy to prawda, ale czy niewinny i przyjazny ?.. Raczej nie..a dlaczego?.. Już wyjaśniam... Otóż zbocza tego dwuwierzchołkowego szczytu poprzecinane są licznymi żlebami, którymi schodzą potężne lawiny. Największe z nich to Głęboki Żleb (Żleb Żandarmerii) i Biały Żleb... "Żleb Żandarmerii" którego taka nazwa jest w potocznym użyciu (a właściwie, choć mało oryginalnie - Głęboki Żleb), co roku wyrzuca dziesiątki lawin niezwykle niebezpiecznych dla nieświadomych turystów wędrujących tą drogą do Morskiego Oka.... Gdy podejdę bliżej tych żlebów, skrobnę o nich kilka ciekawszych faktów...

    
Po lewej, południowo-wschodniej stronie wznosi się masyw Żabiej Grani odchodzącej od Żabiego Szczytu Wyżniego... Z tego miejsca szlakowej drogi widać jego końcowy odcinek zwany Siedem Granatów. Grań opada tutaj stopniowo, pozwalając na połączenie dolin Rybiego Potoku i Białej Wody (Bielovodská dolina) oraz wód Rybiego Potoku i Białej Wody (Biela voda) w rzeczkę Białkę. W grzbiecie nie ma wyraźnie wyodrębnionych szczytów i przełęczy, najwyższa jego kulminacja osiąga wysokość ok. 1915 m n.p.m. Grzbietem Siedmiu Granatów przebiega granica polsko-słowacka.

 
Pozostawiam Polanę Włosienica za sobą i kroczę dalej lekko wznoszącą się asfaltową drogą, w kierunku Morskiego Oka.. Kilkadziesiąt metrów powyżej na południe od polany, po prawej stronie asfaltowej drogi, wyłania się zza drzew długi spadzisty dach.. 

    
Znajduje się tutaj duży pawilon gastronomiczny na 180 miejsc, wybudowany w latach 1967-71. Powyżej niego, na polanie Szałasiska, położone jest letnie obozowisko taternickie PZA. Istnieją plany jego likwidacji i przeniesienia obozowiska na Włosienicę – przystosowany zostanie pawilon gastronomiczny lub powstanie nowy obiekt na miejscu parkingu.

 
Mijam budynek pawilonu i maszeruję dalej asfaltową drogą, prowadzącą dnem Doliny Rybiego Potoku... Na wprost mnie coraz wyżej wznosi się masyw Mięguszowieckich Szczytów, znak to nieomylny iż do schroniska nad Morskim Okiem coraz bliżej... Obszar Doliny Rybiego Potoku, którą teraz wędruję w kierunku Morskiego Oka, to ok. 11,5 km² powierzchni a jej długość ok. 5,5 kilometra.. W ukształtowaniu doliny wyraźnie widoczne jest działanie lodowca: kotły, piętrowy układ, podcięcia zboczy, ogładzone skały, usypiska moren bocznych i morena czołowa.. W dolinie można zobaczyć wszystkie piętra roślinne od regla dolnego po środowisko turni (jedyny taki obszar w Polsce).

 
 Wąwóz Doliny Rybiego Potoku otoczony jest od północnego zachodu grzbietem  Opalone, masywami Opalonego Wierchu, Miedzianego i Szpiglasowego Wierchu.. Na fotce poniżej, widoczny dwuwierzchołkowy szczyt Opalonego Wierchu (2115 m n.p.m. i 2105 m n.p.m.)..

      
Od strony południowego-wschodu ponad dolinę wnoszą się łagodne grzbiety Siedmiu Granatów i ciągnące się w kierunku południowym szczyty Żabiej Grani - Żabia Czuba, Żabi Szczyt Niżni, Grań Apostołów, Marusarzowa Turnia, Owcze Turniczki, aż po Wyżni Żabi Szczyt i Rysy... Na fotce poniżej (od lewej) - grzbiet Siedmiu Granatów , Żabia Czuba, kopulasty Niżni Żabi Szczyt i odchodząca od niego krótka, mocno poszarpana, opadająca 300 metrów w dół do Morskiego Oka - Grań Apostołów..

   
Zbliżenie od lewej: Żabia Czuba, kopulasty Niżni Żabi Szczyt, mocno poszarpana, opadająca Grań Apostołów.. Jej nazwa pochodzi od skojarzenia widoku pojedynczych skał turni z sylwetkami postaci, które miały zamarznąć w drodze do nieba. Siedem większych turni nazywanych jest Apostołami. Mimo tej liczby czasem spotykana jest nazwa Dwunastu Apostołów. Apostoły nie mają własnych nazw, odróżniane są rzymskimi numerami..

 
Dolinę Rybiego Potoku zamyka od strony południowej olbrzymi masyw skalny, w którego skład wchodzą potężne szczyty.. Od wschodu w kierunku zachodnim ciągną się skalne wierzchołki Rysów, Żabiego Konia, Żabiej Turni, Wołowej Turni, Hińczowej Turni, Mięguszowieckich Szczytów, Cubryny i Mnicha...

     
Zbliżenie na odcinek grani od Żabiego Konia poprzez Żabią Turnię, Wołowe Turnie, aż do Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego ..

 
Zbliżenie na koronę Mięguszy (od lewej): Mięguszowiecki Szczyt Czarny, Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem, Mięguszowiecki Szczyt Pośredni, Mięguszowiecka Przełęcz Wyżnia, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Hińczowa Przełęcz, Cubryna...

 
Zbliżenie (od lewej): Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Hińczowa Przełęcz, Cubryna, poniżej szpiczaste turnie Mnicha i Zadniego Mnicha..

 
Po ponad 5 minutach marszu od momentu opuszczenia polany Włosienica, w odległości ok. 500 metrów od niej samej, asfaltowa droga doprowadza mnie do bardzo ciekawego, a zarazem niebezpiecznego miejsca czasie zimowych wędrówek do schroniska nad Morskim Okiem.. Z dala, po lewej stronie drogi, widać drewnianą informacyjną tablicę... Podchodzę bliżej i czytam - "Żleb Żandarmerii"... Znalazłem się zatem w jednym z bardzo nieprzewidywalnych i niebezpiecznych rejonów na odcinku drogi do Morskiego Oka... Na nieświadomego turystę wędrującego tędy zimową porą, czekać może tutaj niemiła niespodzianka.. Zaraz wyjaśnię o co chodzi......

    
Jak już wcześniej wspominałem, Dolina Rybiego Potoku zamknięta jest od północnego-zachodu masywem Opalone, Opalonego Wierchu i Miedzianego.. Wznoszące się w tym miejscu wschodnie zbocza Opalonego Wierchu (2115 m), poprzecinane są licznymi żlebami, którymi schodzą potężne lawiny. Największe z nich to Głęboki Żleb (Żleb Żandarmerii) i Biały Żleb.. Zarówno Opalony Wierch jak i sąsiedni masyw Miedziane, stanowią ścisły rezerwat przyrody. Są ostoją kozic i miejscem występowania niedźwiedzi. Nazwa Opalone była używana już w XVIII wieku.. Szczyt był od dawna odwiedzany przez górali. Nieznane jest pierwsze wejście turystyczne latem. Najstarsze odnotowane wejście zimowe – podczas przejścia granią na Miedziane – Henryk Bednarski, L. Michalski 17 kwietnia 1911..

    
Jak przystało na obszar ścisłego rezerwatu przyrody, tereny te są miejscem występowania rzadkich roślin.. Spotkać tutaj można skalnicę odgiętolistną i saussurea wielkogłową – gatunki w Polsce występujące tylko w Tatrach i to na nielicznych stanowiskach. Jest także również rzadka sosna drzewokosa (mieszaniec sosny zwyczajnej z kosodrzewiną)..

 
To wszystko co wymieniłem to piękne i unikatowe przyrodnicze zjawiska... Jest jednak to miejsce, miejscem często złowrogim i nieprzyjaznym człowiekowi, zwłaszcza w czasie zimowych okresów związanych z obsuwającymi się tędy potężnymi lawinami... I nie jest to żaden mit ani wymysł... Olbrzymie lawiny schodzą nie tylko w wysokich partiach gór, lecz także bardzo często Żlebem Żandarmerii, a oto fakty z różnych okresów zimowych..
10.03.05 - W czwartek potężna lawina zeszła na drogę do Morskiego Oka w rejonie Żlebu Żandarmerii i Wodogrzmotów Mickiewicza. Przewaliła się przez szosę, zrywając bariery na mostku, i wpadła do potoku. Jezdnia została zatarasowana zwałami śniegu. Nikogo nie było w pobliżu. Lawina zeszła samorzutnie...
 13.03.05 - "Potężna lawina zeszła 13 marca po południu Żlebem Żandarmerii, tarasując drogę do Morskiego Oka na odcinku blisko 100 metrów."
16.03.05 - "W środę kolejna wielka lawina zeszła koło schroniska nad Morskim Okiem. Podmuch wstrząsnął fundamentami budynku. Ze schroniska ewakuowano kilku turystów... Lawina zeszła ze Żlebu Marchwicznego (Opalony) i przełamała lodową taflę na jeziorze."
 29 grudnia 1982 r. Ludzie idą szosą. W tym momencie Żlebem Żandarmerii rusza wielka lawina.. Śnieg porywa turystkę, która znajdowała się akurat po środku toru lawiny. Jak opisuje Michał Jagiełło w "Wołaniu w górach" na lawinisku pojawiło się kilkudziesięciu ratowników. Kobietę odnaleziono martwą, lawina przeniosła ją ponad 100 m od szosy.
Następnego dnia w tym samym miejscu ponownie zeszła lawina, a jej czoło zatrzymało się tuż powyżej szosy, na której znajdowało się akurat 30 osób. To prawdziwe szczęście, że nikomu nic się nie stało.
20.03.2009 - Droga do Morskiego Oka jest nie przejezdna. Zasypany jest odcinek 500m. Lawina zeszła Żlebem Żandarmerii. W najwyższym miejscu ma około 6 metrów. Na drodze znajdują się połamane drzewa, masa śniegu itp.. Lawiny schodzące z Żandarmerii potrafią być tak gigantyczne, że zasypują drogę do Morskiego Oka. Często zimą, właśnie z tego powodu, otwierane jest specjalne obejście...
I jeszcze jeden przykład śmiertelnej lawiny, która nie zeszła Żlebem Żandarmerii, lecz z rejonu Buli pod Rysami w kierunku Morskiego Oka pochłaniając wiele istnień ludzkich... 28 stycznia 2003 rok. - 13 osobowa wycieczka licealistów z Tychów wyruszyła ze schroniska w Morskim Oku. Był II stopień zagrożenia lawinowego, a na dodatek w nocy spadł świeży i mokry śnieg! W okolicach Buli, osoby idące jako pierwsze prawdopodobnie podcięły lawinę. Śnieg runął w dół. Lawina miała 300 metrów szerokości i prawie 1 km długości. Pędziła z taką siłą, że przebiła grubą warstwę lodu na Czarnym Stawie. Śnieg pochłonął  życie 8 licealistów.. Ostatnie ciała wyłowiono ze stawu wiosną. Jeden z uczniów miał przy sobie aparat fotograficzny. Zachowały się wszystkie zdjęcia z ostatniej drogi na Rysy. Opis lawiny do dziś wisi w schronisku w Morskim Oku. Fotka poniżej - Żleb Żandarmerii..

 
I jeszcze jedna sprawa tycząca się owego Żlebu Żandarmerii... Otóż w niektórych przewodnikach i na niektórych mapach nazwa ta jest uważana jako błędna, a żleb ten zwany jest Głębokim Żlebem... Sporo przy tym zamieszania i pytań, która nazwa jest prawidłowa... Spieszę więc z krótkim wyjaśnieniem, jednak muszę nawiązać tutaj do historii Tatr i człowieka nieodłącznie z nimi związanego... Mariusz Zaruski, człowiek symbol i ikona gór.. Urodzony 31 stycznia 1867 w Dumanowie, zm. 8 kwietnia 1941 w Chersoniu – pionier polskiego żeglarstwa i wychowania morskiego, generał brygady Wojska Polskiego, taternik. Postać wszechstronna – fotografik, malarz, poeta i prozaik. Marynarz, żeglarz i podróżnik. Konspirator, zesłaniec, legionista, ułan, wreszcie generał Wojska Polskiego i adiutant prezydenta RP. Taternik, grotołaz, ratownik, instruktor i popularyzator narciarstwa i turystyki górskiej. Założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Instruktor harcerski ZHP i wychowawca młodzieży. Przez całe życie poświęcał się intensywnej działalności państwowej i społecznej. Można by o nim pisać godzinami, ale nie w tym rzecz.. On to właśnie, gdy 1 marca 1908 roku w czasie wyprawy narciarskiej przez Polski Grzebień o mały włos nie zginął w schodzącej lawinie, podjął od tamtej pory temat badania różnych rodzajów lawin, dociekał przyczyn ich powstawania, próbował określać miejsca i trasy, którymi zazwyczaj się poruszają. Pierwszy stwierdził ogromną lawiniastość rejonu Morskiego Oka i Wodogrzmotów Mickiewicza. 11 maja 1909 roku nad Morskim lawiny spadały średnio co... 15 sekund, a w ciągu 5 godzin Zaruski zaobserwował około sześciuset wielkich lawin, przeważnie spadających z masywu Mięguszowieckich Szczytów. Zauważył, że największe lawiny schodzą ze stoków wystawionych na ekspozycję słoneczną, choć niekoniecznie oświetlonych w chwili zejścia lawiny, najczęściej żlebami szerokimi, o średnim nachyleniu. Przestrzegał przed groźnym pod tym względem żlebem opadającym wprost z Opalonego na drogę jezdną, w miejscu gdzie przed rozstrzygnięciem w 1902 roku sporu o Morskie Oko, stały koszary cesarsko-królewskiej żandarmerii. Koszary te zostały także zniesione przez lawinę. W 1912 roku, obserwując tu kolejne lawiny, Zaruski ochrzcił to miejsce, ku oburzeniu purystów językowych z redakcji "Taternika" - "Żlebem Żandarmerii" (właściwie, choć mało oryginalnie zwanym Głęboki Żleb). Nazwa ta do dziś jest w potocznym użyciu, a Żleb co roku wyrzuca dziesiątki lawin niezwykle niebezpiecznych przez to, że zagrażają setkom kompletnie niedoświadczonych wczasowiczów poruszających się w tamtej okolicy, którzy nie spodziewają się, że na asfaltowej, "cywilizowanej" drodze, o kilkaset metrów postoju wózków góralskich i bigosu w pawilonie gastronomicznym, o parę kroków od stoisk sprzedawców pamiątek - w środku pogodnego dnia za zakrętem czyha bezlitosna, biała śmierć...

 
Po krótkim postoju naprzeciw Żlebu Żandarmerii, ruszam dalej asfaltową drogą w kierunku schroniska nad Morskim Okiem... Przez cały czas aż do samego schroniska, będzie towarzyszył mi widok ciągnącego się po prawej stronie wzniesienia Opalonego Wierchu.. Jego zielone zbocza pocięte głębokimi żlebami, będą w dalszej wędrówce kontrastowały ze śnieżną bielą wierzchołków Miedzianego, Mięguszy i Szpiglasowego Wierchu..

 
Po krótkiej chwili, maszerując dość szybkim krokiem, dostrzegam wyłaniający się zza zbocza Opalonego Wierchu, biały, ośnieżony grzbiet masywu Miedziane.. Miedziane (2233 m n.p.m.) to masywny szczyt w bocznej grani Tatr oddzielającej Dolinę Pięciu Stawów Polskich od Doliny Rybiego Potoku. Grań łączy się z główną granią Tatr na Szpiglasowym Wierchu. Wierzchołek Miedzianego od Szpiglasowego Wierchu rozdziela Szpiglasowa Przełęcz a od Opalonego Wierchu Marchwiczna Przełęcz (2055 m n.p.m...Opisze go dokładniej gdy będę wędrował jego podnóżem na Szpiglasową Przełęcz..

    
Od Żlebu Żandarmerii do schroniska nad Morskim Okiem już tylko niecałe 10 minut marszu... Maszerując asfaltową drogą spoglądam co chwila na masyw Mięguszowieckich Szczytów, które z każdym metrem trasy wznoszą się coraz okazalej, ukazując swą wielkość..

 
Jak nieduża, szpiczasta igła wygląda przy nich skalna turnia Mnicha...

 
Spoglądam w lewo na masyw Żabiej Grani, gdzie obok skalnej ściany Niżniego Żabiego Szczytu ukazuje się teraz wyraźnie wspomniana wcześniej, odchodząca od niego w kierunku zachodnim, mocno poszarpana, krótka Grań Apostołów.. 

    
Po raz pierwszy w czasie wędrówki, z asfaltowej drogi Oswalda Balzera można teraz dostrzec wierzchołek Niżnich Rysów (2430 m) i Rysów (2499 m), których zachodni grzbiet opada w kierunku Żabiej Przełęczy oddzielającej go od charakterystycznej turni Żabiego Konia.. To właśnie tamtędy, licznymi zakosami szerokim piarżystym żlebem Długiego Piargu, prowadzi trasa szlak turystyczny czerwony czerwonego szlaku na szczyt Rysy... Od lewej: Niżne Rysy, Rysy, Żabia Przełęcz, Żabi Koń, Żabia Turnia, Wołowa Turnia, Wołowy Grzbiet..

    
Po tejże samej, lewej stronie asfaltowej drogi, w odległości kilkudziesięciu metrów od pobocza szumi wypływający z Morskiego Oka - Rybi Potok, nad którym wznosi się wspomniana Żabia Grań. W niecce doliny utworzyły się w tym miejscu na Rybim Potoku niewielkie jeziorka tzw. Rybie Stawki.. Jest to grupa trzech niewielkich jeziorek rozlewiskowych o nazwach - Małe Morskie Oko, Żabie Oko i Małe Żabie Oko.. Dobrze widoczne z Drogi Oswalda Balzera jest Małe Morskie Oko - podłużne jeziorko, którego tafla wody leży na wys.1391,7 m n.p.m., powierzchnia wynosi 0,22 ha, wymiary owalnej tafli 91,5 × 44 m, głębokość 3,3 m, a obj. całkowita 1980 m3.. To jeziorko o kamienisto-mulistym dnie, najgłębsze jest w części południowej; w części północnej połączone z esowato wygiętą "szyją" o długości około 100 m, szerokości 10-12 m i głębokości blisko 1 m, której nie uwzględniono w pomiarach..

 
  W końcu po dwóch godzinach marszu od momentu wyruszenia z parkingu na Palenicy Białczańskiej, docieram do widocznych w oddali, pierwszych zabudowań w rejonie schroniska nad Morskim Okiem..

    
Maszeruję skrajem asfaltowej drogi.. Pobocza zasypane kilkucentymetrową warstwą białego śniegu... W pewnym momencie na śnieżnej połaci, na skaju lasu, dostrzegam niewyraźny aczkolwiek rozpoznawalny, duży ślad odciśniętej łapy...

 
Parę metrów dalej już nie mam żadnych wątpliwości.. Na śniegu odciśnięte dwie wielkie łapy niedźwiedzia... Odległość od drewnianego budynku tzw. Starego Schroniska i zielonego kontenera ze śmieciami, to niespełna 10-15 metrów... Tatry w tym okresie jesienno-zimowym pustoszeją, a niedźwiedzie o tej porze żerują intensywnie, aby nabrać odpowiednią ilość tłuszczu przed zapadnięciem w zimowy sen.. Ich wyprawy pod schronisko nad Morskim Okiem czy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów to nie nowość i żaden przypadek.. Nauczone często przez nieświadomych turystów, którzy dokarmiali niedźwiedzie swoimi śniadaniowymi porcjami, teraz nierzadko zaglądają w te rejony, a zwłaszcza w okolice kontenerów na śmieci, gdzie potrafią wyczuć choćby najmniejszy kąsek pożywienia....

    
Ruszam dalej mijając przy końcu asfaltowej drogi, po lewej stronie, niewielki drewniany budynek Starego Schroniska, które pierwotnie było wozownią (1890 r.)... Opowiem o nim dokładniej prezentując historię powstania schroniska nad Morskim Okiem..

 
Do schroniska już tylko kilkadziesiąt metrów. Widać jego drewnianą, frontową ścianę... Dookoła cicho i pusto....Za moment będę siedział i popijał aromatyczna kawę w jadalni schroniska...

    
Tuż przed samym budynkiem schroniska, po prawej stronie podjazdu pod schronisko, widnieje słupek szlakowskazu .. To właśnie w tym miejscu odbija w prawo trasa szlak turystyczny żółty żółtego szlaku na Szpiglasowy Wierch zwana potocznie "Ceprostradą".. Po krótkim odpoczynku w schronisku będzie to kolejny etap mojej wędrówki..

 
Mylne jest jednak moje założenie, iż w ten październikowy poranek schronisko jeszcze smacznie drzemie, czekając na pierwszych gości... Dochodząc bliżej zauważam kilka samochodów technicznych z antenami satelitarnymi na dachu i logo telewizji TVN.. Paru facetów kręci się wokół, rozkładając sprzęt wizyjny i zasilanie do kamer.. Coś będzie się działo ..

    
Mijam nieśpiesznie tablicę informującą, iż dotarłem nad Morskie Oko i wchodzę na drewnianą werandę schroniska... Spoglądam na zegarek. Jest godzina 9.45.. Zatem równe 2 godzinki maszerowałem tutaj z parkingu na Palenicy Białczańskiej.. 

 
Słońce schowane za masywem Rysów i Żabiej Grani, pomalutku zaczyna wznosić się coraz wyżej, jednak skalna misa z taflą Morskiego Oka skryta jest jeszcze w cieniu tatrzańskich zboczy.. Myślę, że gdy wypije w środku kubek czarnej kawy i opowiem ciekawą historię tego pięknego, kultowego tatrzańskiego schroniska, po wyjściu na zewnątrz, na małą sesję foto owego malowniczego górskiego stawu, słoneczko łaskawie rozświetli skalny kocioł, aby ukazać uroki Morskiego Oka... Ale o tym i o innych ciekawych rzeczach, które spotkałem po drodze na Szpiglasowy Wierch już w następnej części foto-wyprawy ...Hejjj

        

KONIEC cz.I
C.D.N...

2 komentarze:

  1. Miło było tu trafić :) Przepiękne zdjęcia i świetny opis, aż chce się czytać kolejne części.
    Zdjęcia po prostu niezwykłe - niby wszyscy znamy te widoki, ale za każdym razem na zdjęciu można uchwycić coś innego, coś niepowtarzalnego. Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę tragiczną wyprawę licealistów na Rysy pięknie opowiada film CISZA.

    OdpowiedzUsuń