Zdjęcie:

wtorek, 28 września 2010

Luboń Wielki cz.I

BESKID  WYSPOWY
Jak wyłaziłem na Biernatkę czyli wyprawa na
LUBOŃ WIELKI
CZ.I
 
Lato dobiegało końca gdy po kilku tygodniach włóczęgi w "ciepłych" krajach" wróciłem a właściwie przyleciałem do ojczyzny.. W przeciwieństwie do większości ptactwa które na jesień wylatuje do Afryki ja wędruję o tej porze roku w przeciwnym kierunku... Zdziwiło mnie tylko jedno : otóż, lecąc do kraju i mijając w obłokach grupkę bocianów zmierzających w przeciwnym kierunku, kilka z nich zaklekotało coś niezrozumiale, pukając się w czoło na widok naszego samolotu...??!!!. Gdy jednak wylądowałem na polskim lotnisku od razu zrozumiałem o co im chodziło.... W Polsce lało w sierpniu i początkiem września jak z cebra...!!! Boćki nie kryły więc zdziwienia dokąd jak wracam !!!
A tak poważnie to już tęskniłem za górami i choć wszędzie pięknie to nasze góry najpiękniejsze a zwłaszcza końcem lata i początkiem jesieni.
Więc jak nieraz się mówi że ktoś przywozi pogodę ze sobą, tak też stało się i tym razem... Polało jeszcze 3 dni, to chyba po to bym mógł pozałatwiać zaległe sprawy wynikające z niebytności, zaaklimatyzować się, przeglądnąć pocztę i wytyczyć plan kolejnej mojej wyprawy w góry... Druga połowa września zapowiadała się pogodnie i słonecznie a wręcz upalnie jak na te porę roku... Przeglądnąłem mój osobisty wyprawowy grafik i przeanalizowałem trasę wędrówki która tym razem prowadziła na charakterystyczny kształtem, najdalej wysunięty na zachód szczyt Beskidu Wyspowego - Luboń Wielki (1022 m n.p.m) zwany tez przez miejscowych Biernatką...
Beskid Wyspowy w którym znajduje się Luboń Wielki to część Beskidów Zachodnich położona pomiędzy doliną Raby a Kotliną Sądecką. Charakterystyczną cechą tego regionu południowej Polski jest występowanie odosobnionych, pojedynczych szczytów, od czego pochodzi jego nazwa.. Więcej o tym pięknym i charakterystycznym pasmie górskim pisałem w blogu przy okazji wędrówki na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego - Mogielicę (1170 m)


Luboń Wielki  jest popularnym celem turystów. U jego podnóża znajdują się miejscowości: Glisne, Krzeczów, Mszana Dolna, Raba Niżna, Rabka-Zaryte, Skomielna Biała i Tenczyn. Od pobliskiego Szczebla rozgranicza go przełęcz Glisne. W zachodnim kierunku od szczytu odchodzi długie ramię poprzez Luboń Mały do Naprawy. Ze znajdującej się na tym ramieniu Polany Surówki, przy niebieskim szlaku widoczna jest rozległa panorama Tatr, Gorców i Babiej Góry. Wszystkie potoki spływające z masywu Lubonia Wielkiego zasilają Rabę lub jej dopływ – Smugawkę. Masyw Lubonia Wielkiego wznosi się prawie 500 m ponad dolinami tych rzek.
Strome zbocza z trzech stron i spłaszczony wierzchołek nadają mu typowo "wyspowy" wygląd. W zachodnią stronę wysyła on długi, łagodnie opadający grzbiet, przecięty w dolnej części szosą Kraków-Zakopane. Wierzchołek zdobi widoczny z każdej strony, zwieńczony wieżą antenową, budynek telewizyjnej stacji przekaźnikowej (nawet w dalekich panoramach góruje on wyraźnie nad lasem, pozwalając na bezbłędne rozpoznanie Lubonia)


Na wierzchołek Lubonia Wielkiego biegnie kilka szlaków turystycznych....
szlak turystyczny żółty żółty z Rabki-Zaryte, tzw. Perć Borkowskiego prowadząca przez rezerwat przyrody. Jest to najtrudniejszy szlak, w obrębie rezerwatu wspinaczka po skałach. Czas przejścia: 2 h ( 1:30 h), suma podejść 560 m, odległość 5,1 km
szlak turystyczny zielonyzielony z Rabki-Zaryte. Czas przejścia: 1:50 h ( 1:05 h), suma podejść 530 m, odległość 4,4 km
szlak turystyczny czerwonyczerwony z Mszany Dolnej przez przełęcz Glisne. Czas przejścia:2:15 h ( 1:50 h), suma podejść 560 m, odległość 8,3 km. Jest to tzw. Mały Szlak Beskidzki, który kończy się właśnie tu, na szczycie Lubonia Wielkiego
szlak turystyczny niebieskiniebieski z Rabki Zaryte wzdłuż Rolskiego Potoku. Czas przejścia: 1:20 h ( 0:50 h), suma podejść 550 m, odległość 3,3 km
szlak turystyczny niebieskiniebieski z Naprawy Dolnej przez Luboń Mały i Polanę Surówki. Czas przejścia: 2:15 h ( 1:40 h), suma podejść 460 m, odległość 7,6 km.

 
Wprawa moja miała w planie wejście najtrudniejszym i chyba najciekawszym, dostarczającym wielu wrażeń, szlak turystyczny żółty żółtym szlakiem tzw. Percią Borkowskiego a zejście szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem wzdłuż Rolskiego Potoku... A oto poniżej tabelki, wykresy, parametry czasu i odległości tej wędrówki..


  I jeszcze kilka zdań o tym ciekawym szlakowym przejściu.. 
Perć Borkowskiego to szlak turystyczny w Beskidzie Wyspowym prowadzący z Rabki-Zaryte na szczyt Lubonia Wielkiego poprzez rezerwat przyrody Luboń Wielki. Nazwę szlaku nadano na część Stanisława Dunina-Borkowskiego – budowniczego i wieloletniego gospodarza schroniska PTTK na Luboniu Wielkim i zasłużonego działacza turystycznego. Jest to najciekawszy z kilku szlaków prowadzących na ten szczyt. W obrębie rezerwatu znajdującego się na podszczytowych partiach południowo-wschodnich zboczy (746-1014 m n.p.m.), turysta zaskoczony zostaje krajobrazem zupełnie odmiennym od beskidzkiego. Szlak prowadzi bowiem dużym gołoborzem (jest to największe gołoborze w Beskidzie Wyspowym), wśród złomowiska luźnych skał i obok pionowego urwiska. W grupie skał zwanych Dziurawymi Turniami doliczono się 13 jaskiń i szczelin skalnych. Najsłynniejsza z nich to Jaskinia w Luboniu Wielkim. W czasie złej pogody szlak może być niebezpieczny (ślisko) i wówczas lepiej nim podchodzić do góry niż schodzić. Wariant mojej wędrówki to zarazem konieczność powrotu mniej więcej w to samo miejsce gdzie pozostawiam samochód wychodząc na wyprawę...Tym razem był to także wariant jak się okazało najciekawszy, biegnący przez teren pięknego Rezerwatu Lubonia Wielkiego... Ale o tym opowiem więcej w czasie mojej wędrówki...   
Dzień zapowiadał się bardzo słoneczny i jak wcześniej wieczorem spoglądałem na mapy meteo, niebo miało być nieskazitelnie błękitne i bezchmurne...Wyruszyłem więc wczesnym rankiem w kierunku Rabki Zdrój kiedy słońce jeszcze lekko zaspane wyłaniało się znad horyzontu... Po dwóch godzinkach jazdy wjeżdżałem w dolinę Raby, gdzie u ujścia potoków Poniczanki i Słonki, na styku Gorców i Beskidu Wyspowego leży ów dziecięcy kurort uzdrowiskowy - Rabka Zdrój .
A tak o tej pięknej miejscowości piszą miejscowi poeci...
MOJA RABKA

W zielonej dolinie,
ka źródła biją słone,
kędy zbójnicy
Janosika wypasali konie.
Miasto moje leży
Rodzinne.
pięknie umajone.
Nad brzegiem Raby,
sędziwe wierzbiny,
zielone cienie wypuszczają
w głębiny,
a pstrągi migotliwe
srebrzą łuską wodę.
Wspomnienie moje
unosząc w nurcie
Raby modrej.


 Niebo coraz wyraźniej nabierało kolorów błękitu a poranna mgiełka powoli rozmywała się w promieniach wschodzącego słońca.. Minąłem Rabkę Zdrój Centrum i pojechałem kilka kilometrów szosą nr 28 wiodącą w kierunku  Mszany Dolnej... Po niespełna 4 km dojechałem do północnej dzielnicy Rabka-Zaryte. Z tego miejsca prowadzi na szczyt Lubonia Wielkiego szlak turystyczny żółty żółty i szlak turystyczny niebieski niebieski szlak turystyczny... Do 1927 r. Zaryte było samodzielną wsią. W 1927 zostało włączone w granice jednostkowej wiejskiej gminy Rabka. W okresie międzywojennym ważny ośrodek wypoczynkowy dla mieszkańców Krakowa. Działał tutaj kamieniołom, na którego potrzeby powstał dworzec kolejowy z czterema bocznicami, w którym dokonywano załadunku i przeładunku urobku.
Stacja PKP położona jest po prawej stronie szosy nr 28 prowadzącej w kierunku Mszany Dolnej, w dolinie rzeki Raby, natomiast po lewej stronie pomiędzy domami biegną szlaki turystyczne na Lubonia Wielkiego... Jadąc szosą trzeba uważnie spoglądać na słupy energetyczne na których widnieją namalowane znaki żółtego i niebieskiego szlaku... Chociaż dość uważnie spoglądałem za szlakowymi znakami to i tak w ostatnim momencie ujrzałem żółty pasek na słupie i niewielką tabliczkę wskazującą kierunek trasy Percią Borkowskiego... Skręciłem w wąską betonową uliczkę pomiędzy zabudowania i przy pierwszym domku zbudowanym w  charakterystycznym góralskim stylu postanowiłem zapytać o możliwość pozostawienia samochodu... Gospodyni, miła kobieta z uśmiechniętą twarzą zapytała czy wybieram się na Luboń i bez namysłu za drobną opłata zgodziła się na pozostawienie samochodu na ogrodzie pod jej opieką...

 
O tej pięknej krainie i związanych z nią nazwach krąży wiele podań ludowych i legend.. Aby wprowadzić regionalny nastrój i klimat, przed wyruszeniem na wyprawę należy w tym miejscu opowiedzieć taką oto historię...
Podanie z okolic Rabki
Dawno, dawno temu gdy na świecie żyło bardzo mało ludzi, w dolinie głębokiej i szerokiej rzeki żyła sobie niedołężna matka z trojgiem dzieci. Matce było na imię Rabka, a dzieciom: Zdrój, Słony i Zaryta.
Żyli oni w niedostatku, często brakowało im jedzenia. Pewnego dnia synowie Zdrój i Słony postanowili opuścić rodzinny dom, zamieszkać w okolicy i założyć rodziny. Zaryta została w domu aby pomagać matce. Pracowały ciężko w gospodarstwie. Po drugiej stronie rzeki mieszkał młody mężczyzna z dwojgiem dzieci. Nazywali go Luboń, a jego dzieci Ra i Ba. Gdy matka zmarła córka postanowiła nazwać okolicę Rabką od jej imienia. Zaryta została sama w rodzinnym domu. Luboń, któremu znudziło się samotne życie postanowił wybudować most, aby przejść na drugą stronę rzeki i  oświadczyć się Zarycie. Gdy dziewczyna dowiedziała się o jego planach postanowiła pomóc w budowie. Kiedy ukończyli most i Zaryta przedostała się na drugi brzeg, Luboń oprowadził ją po okolicy. Poprowadził ja na szczyt góry gdzie mieszkał wraz z dziećmi. Góra i okoliczne lasy bardzo podobały się dziewczynie. W tym czasie dzieci Lubonia bawiły się blisko rzeki. Nagle nadleciał wielki orzeł, który rozpoczął ranne polowanie. Przestraszone Ra i Ba wpadły do wzburzonej rzeki. Luboń i Zaryta całe wydarzenie obserwowali ze szczytu góry, jednak nie mogli udzielić pomocy dzieciom. Po tym tragicznym wydarzeniu aby uczcić pamięć dzieci Lubonia rzekę nazwano Rabą. Luboń i Zaryta żyli długo i szczęśliwie, mieli kilka córek, które nosiły imiona: Rolówka, Biernatówka, Michałówka, Rapaczówka, Gackówka, Janówka, Balówka, Królówka i jednego syna o imieniu Folwark. Gdy dzieci dorosły, założyły własne rodziny i zamieszkały w okolicy, w sąsiedztwie ojca i matki u stóp góry Lubonia. Na pamiątkę tych wydarzeń ludzie górę nazwali Luboń, wieś leżącą u jej stóp Zarytem. Natomiast dzieci Zarytej i Lubonia to obecnie niewielkie role Zarytego.
   Tak więc z dzielnicy Rabka Zaryte powędrowałem betonową dróżką wznoszącą się pomiędzy zabudowaniami, szlak turystyczny żółty żółtym szlakiem na szczyt Lubonia Wielkiego.. Meteorolodzy nie pomylili się ani krztyny, dzień zapowiadał się gorący i bezchmurny...


Po około 100 metrach betonowe płyty skończyły się a ja pozostawiając za plecami wiejskie zabudowania, wkroczyłem na polną drogę biegnącą poprzez pola i łąkę... Na wprost w oddali przed mymi oczami, rozciągało się zalesione pasmo Lubonia Wielkiego...

 
Przy dobrym wpatrzeniu się, bez trudu można było dojrzeć charakterystyczny maszt anteny przekaźnikowej na jego wierzchołku....

 
Polna droga biegła przez środek łąki jeszcze kilkadziesiąt metrów i rozwidlała się na lewo i prawo... W tym miejscu muszę przestrzec że oznakowanie jest liche i  wąskie żółte pasemka na paliku niewielkiego płotka można łatwo przegapić... Szlak w tym miejscu skręca w prawą odnogę polnej drogi...

 
Powędrowałem za szlak turystyczny żółty żółtymi znakami... Polna dróżka pięła się pod górę skrajem lasu i łąki... Słoneczko na nieskazitelnie czystym, szafirowym niebie przygrzewało zdrowo i musiałem schować do plecaka kurtkę którą założyłem wychodząc na szlak..

   
Wokół unosił się niesamowicie intensywny zapach suszonego siana... Część skoszonej trawy leżała jeszcze na ziemi lecz wcześniejszy pokos już suszył się w promieniach słońca na drewnianych ostrewkach albo inaczej ostrepakach...


Te wspomniane ostrewki to naturalne pale z rogalami do suszenia siana wykonane z choinki lub ściętego wierzchołka  drzewa....

 
Gdy przystanąłem na moment i odwróciłem się spoglądając za siebie, ujrzałem piękna panoramę Beskidu Wyspowego i Gorców (w kierunku od lewej do prawej): Mogielicę, Jasień, Wielki Wierch, Kiczorę, Kudłoń, Turbacz wraz z Czołem, Obidowiec, Jaworzyne Ponicką i Maciejową..

 
  W ciszy poranka po prawej stronie szlakowej ścieżki usłyszałem cichy świst kosy... Na trawiastej zielonej łące pasły się krowy a nieopodal jeden z gospodarzy wykorzystując piękną pogodę zamaszyście wykaszał połacie trawy... Rzuciłem krótkie "Szczęść Boże" i pomaszerowałem dalej....

 
Po około 20 minutach marszu polną dróżką pod górę, dojrzałem przede mną ścianę lasu w kierunku której zmierzała ścieżka szlak turystyczny żółty żółtego szlaku...

   
Zanim jednak wkroczyłem w ten świerkowo-jodłowy zielony tunel, przystanąłem na chwilkę ponieważ coś przyciągnęło moją uwagę... Zrzuciłem plecak, zacząłem pałaszować w krzakach ostrężyn których dojrzałe, czarne owoce kusiły wzrok i pieściły swym smakiem podniebienie...Pyszneeeee...


Po chwili ruszyłem dalej.. Leśna droga wspinała się monotonnie pod górę.. W chwilach gdy maszerowałem niezacienionymi odcinkami szlaku, słońce mocno przygrzewało w plecy... Dookoła rozbrzmiewał poranny ptasi koncert... Było parno i bezwietrznie tylko na trawie w zacienionych miejscach połyskiwały jeszcze krople porannej rosy...

 
Nagle na samym środku ścieżki parę metrów przede mną coś przykuło moją uwagę... Pomalutku podszedłem i przykucnąłem przy tym czymś..

    
  Musiałem szybko reagować bo ten niespodziewany gość nie chciał za długo pozować do zdjęcia...!!.. Skierowałem obiektyw na owego pełzającego mieszkańca lasu....i pstryknąłem w ostatnim momencie fotkę... Swym niespodziewanym wtargnięciem przerwałem niestety poranne wygrzewanie się w ciepłych promieniach słońca, tej pięknej żmii zygzakowatej. Z niezadowoloną miną wijąc się szybko, zeszła mi jednak z drogi..

 
Po paru minutach marszu, sucha ścieżka zmieniła się na chwilkę w korytko niewielkiego górskiego strumyczka który przelewając się cichutko pomiędzy kamieniami, już po chwili znikał wpływając w gęstwinę lasu...


Po niespełna godzinnym marszu od momentu wejścia na szlak turystyczny żółty żółty szlak w miejscowości Rabka - Zaryte, trasa  zmieniła radykalnie swoje oblicze... Stromo wznosząca się w górę szlakowa ścieżka usłana była kamieniami i głazami a po jej prawej stronie zza gęstwiny drzew i krzaków zaczęły ukazywać się skalne formacje... Wkraczałem w niewielki kamienny wąwóz....

   
Pomiędzy blokami skalnymi widoczne były liczne szczeliny i osuwiska... Znalazłem się na wysokości powyżej 740 m n.p.m.... To mniej więcej od tego miejsca przekraczamy granice dość niezwykłego jak na Beskidy zjawiska jakim jest największa przyrodnicza atrakcja omawianego rejonu - rezerwat przyrody nieożywionej "Luboń Wielki"..
Ma on powierzchnię 12 ha, utworzony został w 1970 r. a przedmiotem jego ochrony są stanowiska skałek piaskowcowych oraz osuwisko fliszowe. Budujące go skały to piaskowce serii magurskiej pochodzące z eocenu. 

 
Kilkanaście metrów podejścia bukowo-świerkowym lasem i z mroków leśnego tunelu wyłoniła się rozświetlona słońcem, jasna polanka..

 
  Po prawej stronie w cieniu drzew stała mała kapliczka z wizerunkiem Jezusa...

   
Natomiast naprzeciwko po lewej stronie ścieżki, na pniu drzewa przytwierdzona była niewielka kartka papieru zawinięta w folię z odręcznie napisanym, trochę  niewyraźnym tekstem który odszyfrowałem a brzmi on dosłownie tak ...
" 1944 roku  na Luboniu Niemcy przeprowadzili obławę na żołnierzy Armii Krajowej. To tu cześć ich ukryła się w tych Turniach
Kapliczka to przypomina . Nie niszczyć.."

 
Z tego miejsca ruszyłem szlakiem kilkadziesiąt metrów w dół, w niewielki jar porośnięty buczyną...

 
Po niepełna 2 minutach marszu zza pni drzew ukazało się moim oczom skalne zbocze... Na pniu świerka strzałka szlakowskazu nakazywała w tym miejscu skręcenie w prawo, mnie jednak korciło obejrzenie tego skalnego zjawiska z bliska...

 
Ciekawość moja uwieńczona została takim oto widokiem....

 
W tym miejscu na podszczytowych partiach południowo-wschodnich zboczy Lubonia Wielkiego, na wysokości ponad 740 m n.p.m w rezerwacie przyrody nieożywionej "Luboń Wielki" rozciąga się duże gołoborze (jest to największe gołoborze w Beskidzie Wyspowym)

 
To niezwykłe miejsce, pasujące bardziej krajobrazem do Łysogór... Rozlegle rumowisko skalne wygląda raczej jak słynne świętokrzyskie gołoborza.. To właśnie owa Perć Borkowskiego nazwana tak od nazwiska Stanisława Dunin-Borkowskiego, nauczyciela rabczańskiego, późniejszego budowniczego i kierownika schroniska na Luboniu, który w latach 30-tych wytyczył szlak..

 
Zszedłem z powrotem kilkadziesiąt metrów w dół i teraz już przepisowo pomaszerowałem w prawo za znakami szlak turystyczny żółty żółtego szlaku ... Trasa omijała dołem pewien odcinek rumowiska skalnego po czym wspinała się pod górę, by po kilkudziesięciu kolejnych metrach ponownie dotrzeć do skalnego gołoborza...


Zbocza Lubonia Wielkiego w górnej części porośnięte są buczyną karpacką w dolnej zaś lasami świerkowo-jodłowymi. Rozległy i silnie zalesiony Luboń Wielki stanowił w czasie II wojny światowej dobre schronienie dla partyzantów. W połowie długości Czarnego Potoku, w tzw. Jamach, posiadali oni dobrze zamaskowany schron ziemny, a obok niego drewniany barak, kwaterowali także w schronisku na szczycie.. Doszedłem do zbocza pokrytego skalnym rumowiskiem, dużymi i mniejszymi piaskowcowymi skałami... Czas usiąść i chwilkę odpocząć w promieniach wrześniowego słońca...

 
Przed mną na południowo-wschodnim ostro nachylonym zboczu rozciąga się największy w Beskidzie Wyspowym jęzor osuwiska fliszowego z gołoborzem, a ponadto obszar pokryty oderwanymi skałami i blokami piaskowca...

 
Ruszam pomału pomiędzy skalnymi blokami co chwila patrząc pod nogi bo o skręcenie lub zwichnięcie w takim terenie nie trudno... Przez chwilę można tutaj się poczuć jak na "Akademickiej Perci" na Babiej Górze, która zainspirowała działaczy z Rabki i tę trasę nazwali "Percią Borkowskiego" - imieniem działacza Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, inicjatora wyznakowania tej drogi..

 
Pamiętać trzeba że jesteśmy na obszarze chronionym, nie schodźmy więc ze szlaku, nie skracajmy go. Należy tu zachować ostrożność ze względu na stromiznę podejścia oraz ruszające się kamienie.

 
 Po minięciu pierwszej stromizny trasa szlak turystyczny żółty żółtego szlaku skręca w prawo i pnie się jeszcze kilkanaście metrów pod górę..

   
Jeszcze parę kroków pomiędzy dużymi płytami skalnymi i docieram do górnej granicy gołoborza...

 
Odwróciłem się i usiadłem na wielkim bloku skalnym... Szeroko otwarłem oczy po ujrzeniu tak pięknej panoramy !!..

   
Ponad wierzchołkami świerków rozciągała się zielona dolina Raby, w dali   pasmo Gorców a ponad tym wszystkim królowała cała korona Tatr spowita delikatnym welonem porannej mgły.....

 
Posiedziałem chwilkę wpatrzony w piękny górski pejzaż i ruszyłem pod sam wierzchołek tego skalnego masywu pokonując po drodze stary powalony świerkowy pień...

 
Pośrodku bloków skalnych stoi samotnie, zmurszały pień starego buka porośnięty hubami, przypominający jakby drewniany posąg strażnika tego wzniesienia, wyrzeźbiony  przez matkę naturę... 


 Zwieńczeniem gołoborza od góry jest wyraźna krawędź niszy skalnej o wysokości do 20 metrów z odsłoniętymi, skośnie uławicowanymi skałami w formie wielkich kamiennych blatów..

 
szlak turystyczny żółty Żółte znaki szlaku namalowane na skalnych blokach przechodzą przez górną krawędź tego masywu skalnego, na jego północne zbocze o kształcie pionowego urwiska, kierując się pomiędzy uskokami, grzędami skalnymi i osuwiskowymi blokami pośród licznych rozpadlin i szczelin skalnych..

 
Poniżej osunięte masy skalne nie ulegając rozdrobnieniu utworzyły grzędy i garby skalne wysokości kilku metrów zwane Dziurawymi Turniami, tworząc różnej głębokości rozpadliny skalne o charakterze rozszerzonych szczelin i rowów z zapełzniętymi skarpami.


Wśród bloków i płyt skalnych na obszarze rezerwatu niewątpliwą atrakcją są znajdujące się liczne nisze i szczeliny jaskiniowe. Nawet w upalne dni spomiędzy kamieni wydobywa się mroźne powietrze, jak z lodówki, co bezpośrednio jest spowodowane występowaniem szczelin zawierających lód. Teren ten z racji istnienia jaskiń i schronisk skalnych stał się także atrakcją dla grotołazów i przygodnych turystów pragnących odnaleźć skarby jak to w każdej jaskini  - zakopane przez Zbójów.
Pierwsze informacje o jaskiniach pochodzą z 1930 – K.Sosnowski (wzmianka o dwóch jaskiniach). Piszą o nich również w swoich przewodnikach turystycznych S. Dunin-Borkowski (1933) i S. Pagaczewski (1951).K Kowalski w 1954 r. zbadał i opisał Jaskinię w Luboniu Wielkim. Później speleolodzy spenetrowali i opisali jeszcze wiele innych. Do 2007 r. opisano tu 13 jaskiń i schronisk skalnych, wszystkie w Dziurawych Turniach. Największa jest Jaskinia w Luboniu Wielkim, mająca 26 m długości i deniwelację 9 m. Jako jedyna posiada ona własny mikroklimat. Obserwowano w niej w zimie 1999/2000 r. hibernujące 2 nietoperze (nocki duże)


Wszystkie poznane jaskinie i schroniska znajdują się w charakterystycznych, skalnych Dziurawych Turniach. Teren całego osuwiska przeszukany został dosyć dokładnie i prawdopodobnie trudno będzie znaleźć jakąś większą jaskinię, do... następnych ruchów masowych.
ROZMIESZCZENIE JASKIŃ W "DZIURAWYCH TURNIACH"
   
Nie miałem jednak w planie penetracji jaskiń na Luboniu choć nie zaprzeczam że kiedyś w tym celu tutaj zawitam... Pomaszerowałem więc dalej w dół wzdłuż pionowej ściany kamiennymi uskokami i grzędami, wytyczoną wąską ścieżką sprowadzającą na dno leśnego wąwozu położonego u podnóża skałek...

   
Po przekroczeniu tej dość głębokiej dolinki trasa szlak turystyczny żółty żółtego szlaku prowadziła jej przeciwległym zboczem jeszcze przez kilkadziesiąt metrów, po czym szlak skręcił w prawo i zza pni buczynowego lasu ukazała się po lewej stronie szlakowej ścieżki, kolejna wypiętrzona grupa skalna poprzecinana licznymi szczelinami i pionowymi pęknięciami...

  
Minąłem skałki i stromą ścieżką poprzecinaną plątaniną wystających korzeni, ruszyłem pod górę pośród buczynowego lasu..

 
Po pięciominutowym podejściu szlak wychodził na wypłaszczenie terenu i doprowadził mnie do biegnącej w poprzek szerokiej leśnej drogi.. Na pniu drzewa dostrzegłem niewyraźną tabliczkę w formie kierunkowskazu z napisem "Bufet - 3 min." a na pniu świerka obok namalowane znaki szlaków turystycznych...

 
W tym właśnie miejscu szlak turystyczny żółty żółty szlak łączy się z szlak turystyczny czerwony czerwonym szlakiem  z Mszany Dolnej przez przełęcz Glisne.. Obydwa szlaki wspólnie prowadzą od tego momentu przez niespełna 200 metrów do schroniska na szczycie Lubonia Wielkiego(1022 m n.p.m)

   
Skręciłem w lewo i tak jak głosił napis na kierunkowskazie, po niespełna 3 minutach marszu zza ściany lasu wyłoniły się najpierw zabudowania masztu radiowo-telewizyjnej stacji nadawczej.....
 

....a za nimi w głębi budynek schroniska PTTK na Luboniu Wielkim...

   
I tak właśnie po 2 godzinach i 20 minutach marszu z Rabki-Zaryte z licznymi postojami na fotki, wlazłem wreszcie na wspomniana w tytule bloga Biernatkę czyli na Luboń Wielki (1022 m) chyba najwybitniejszy szczyt Beskidu Wyspowego ...
O historii schroniska i paru innych ciekawych rzeczach, o widokach  stamtąd rozpościerających oraz o drodze powrotnej do Rabki szlak turystyczny niebieski niebieskim szlakiem opowiem w II części...

 
BESKID  WYSPOWY - LUBOŃ WIELKI - Wrzesień 2010
KONIEC cz. I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz