POŚREDNIA MAGURA - WYŻNIA MAGURA - JAKUBINA - JARZĄBCZY WIERCH - DOLINA JAMNICKA
Kwadrans przed południem stanąłem na kulminacji
kolejnego wzniesienia w poszarpanej grani Otargańców.. Tym razem dotarłem na wysokość
2050 m n.p.m., na szczytową, skalną kopułę Pośredniej Magury (słow. Prostredná Magura) zwaną także Wyżnie Otargańce.. Do tego momentu od chwili wejścia w godzinach
porannych na szlak u wylotu Wąskiej Doliny
(890 m n.p.m), przebyłem około 7 km trasy.. Jakby nie liczył to 1/3 długości
całej mojej dzisiejszej wędrówki, zatem czas mam niezły i praktycznie z każdym „zaliczonym”
kolejnym wzniesieniem będzie ubywało drogi, a po dotarciu do Jarząbczego
Wierchu szlak poprowadzi już tylko w dół... Charakterystycznym miejscem na
pogarbionej, szczytowej grani Pośredniej Magury jest ustawiony w skalnym
podłożu, metalowy słupek triangulacyjny określający kulminację czyli najwyższy
punkt tego dość rozciągniętego, „wielbłądziego” szczytu.. Skalny garb, na
którym ustawiono ów triangulacyjny znacznik, jest najwyższym punktem pośród
kilku garbów grani Pośredniej Magury i wznosi się na wysokość 2050 m n.p.m...
Nie bez przyczyny nazwałem grań Pośredniej Magury „wielbłądzim”
szczytem.. Jak spojrzycie na fotkę poniżej, jej grzbiet faluje niczym
wielbłądzie garby.. Owe skalne czuby Pośredniej Magury znajdują się pomiędzy
kulminacją Niżniej Magury (1920 m) i Wyżniej Magury (2095 m), od której
oddzielone są Rysią Przełęczą.. Pośrednia Magura, podobnie jak cały masyw
Otargańców, zbudowana jest z ciemnych granodiorytów rohackich. Ma skalisty
wierzchołek, a grań w kierunku Wyżniej Magury jest odcinkami postrzępiona i
przecięta ukośnym rowem grzbietowym…
Z kulminacji Pośredniej Magury malownicze widoki na górne partie
kotłów obu przyległych dolin.. Po lewej (zachodniej) stronie górne piętra Doliny
Jamnickiej z otaczającymi ją szczytami Wołowca i Rohaczy..
…po stronie prawej (wschodniej) górne piętro Doliny Raczkowej ze
wznoszącą się ponad nim, potężną granią Bystrej i szczytem Starorobociańskiego
Wierchu..
Po kilkuminutowym postoju ruszam dalej.. Wąska,
kamienista ścieżka
zielonego szlaku wiedzie teraz przez „wielbłądzie garby”
Pośredniej Magury, to wznosząc się, to znów opadając kilkudziesięciometrowymi
podejściami..
W pewnych miejscach
trzeba szczególnie patrzeć pod nogi, ponieważ grunt tutaj bardzo niestabilny,
sporo usuwających się spod stóp kamieni, a wąskie żleby opadają dość stromo
zarówno do Jamnickiej .....
.... jak i do
Raczkowej Doliny.
Dwa z trzech skalnych,
„wielbłądzich garbów” Pośredniej Magury, ścieżka
zielonego szlaku pokonuje
poprzez ich szczytowe kulminacje, wspinając się na nie i opadając na przemian
ku niewielkim, skalnym siodełkom....
Jako pierwsze
otwierają się wspaniałe widoki na zachodnią stronę.. Na tle błękitnego nieba,
upstrzonego delikatną ławicą białych chmur, wypiętrzają się zielono-szare
masywy Barańców, Smreka, Rohaczy, Banówki, Trzech Kop i Wołowca…
Po przebyciu dwóch
pierwszych skalnych czub, wąska, szlakowa ścieżka schodzi z krawędzi grani
kilkanaście metrów poniżej i po zachodniej stronie trawersuje zbocze Pośredniej
Magury, omijając jej kolejne, skalne garby..
Po około 100
metrach trawersu szlak wyprowadza poza pogarbioną grań Pośredniej Magury,
pozostawiając jej charakterystyczne „skalne czuby” poza moimi plecami…
Ponownie wkraczam
na krawędź grani… Na wprost przede mną, ukazuje się teraz w całej rozciągłości
północna część Grani Otargańców z widocznymi kulminacjami kolejnych
dwutysięczników: Wyżniej Magury (2095 m), Jakubiny czyli Raczkowej Czuby (2194
m)- najwyższego wzniesienia całej grani oraz Jarząbczego Wierchu (2137 m) –
zamykającego od północy Grań Otarganców.. Po prawej stronie ciemne zbocza
Starorobociańskiego Wierchu (2176 m) – najwyższego wzniesienia polskich Tatr Zachodnich..
Panorama na zachód
w nieco innej odsłonie aniżeli kilkaset metrów wcześniej… - Barańce, Smrek, za
nimi w oddali Jałowiecki Przysłop, Banówka, Hruba Kopa, Trzy Kopy, Rohacz Płaczliwy,
Ostry Rohacz i Wołowiec..
W momencie wejścia
na oś grani, roztaczają się z tego miejsca szerokie panoramy także po
wschodniej stronie, na malowniczy, zielony kocioł w górnych partiach Raczkowej
Doliny oraz otaczające go wzniesienia Starorobociańskiego Wierchu, Błyszcza,
Bystrej i Zadniej Kopy..
Wąska, kamienista
ścieżka
zielonego szlaku dosyć stromo sprowadza skalistym, południowym zboczem
Pośredniej Magury (2050 m) w dół, na rozległe grzbietowe siodło, rozdzielające
jej kulminację od kolejnego wzniesienia w grani Otargańców jakim jest Wyżnia
Magura (2095 m).. Owo obniżenie grani na wysokość ok. 2030 m n.p.m., to płytka
przełęcz w grzbiecie Otargańców zwana Rysią Przełęczą..
Rejon przełęczy, podobnie jak cała grań
Otargańców, zbudowany jest z granodiorytów rohackich i porośnięty niską murawą.
Poszarpany, skalny grzebień Rysiej Przełęczy ciągnie się na długości ponad 200
metrów. Dalej siodło przełęczy zalega na łagodnej krawędzi grani, porośniętej trawami
i kępami borowin..
W zboczach wschodnich, opadających spod Rysiej
Przełęczy do Raczkowej Doliny, znajduje się Wyżnia Kotlina, w której często
przebywają kozice. Wyżnia Kotlina podobnie jak jej poprzedniczka – Niżnia
Kotlina, którą mijałem schodząc z kulminacji Niżniej Magury, to wąski żleb długości
ponad 1,2 km opadający stromo w dół na dno Doliny Raczkowej. Jej szerokość po
zboczu wynosi około 650 metrów.. W dolnych partiach Wyżnia Kotlina porośnięta
jest połaciami kosówki.. Zimową porą jest to rejon, skąd w dół na dno doliny
suną potężne lawiny.. Poniżej na fotce - żleb Wyżniej Kotliny opadający spod
Rysiej Przełęczy..
Na odcinku przełęczy, gdzie wypiętrzają się
skalne „poszarpańce” granitowych skał, ścieżka szlakowa schodzi nieco poniżej
krawędzi grani na zachodnią stronę zbocza, trawersując je na odcinku ponad 200
metrów.. Wąsko tutaj i jak zwykle w takich miejscach dość ekspozycyjnie.. Sporo
drobnych kamieni i skalnego żwirku oraz stromo nachylonych, granitowych płyt
zmusza do szczególnej ostrożności podczas marszu tym odcinkiem grani…
Podobnie jak na wschodnią stronę ku Raczkowej
Dolinie, zbocza zachodnie opadają stromo kilkaset metrów w dół, na dno Doliny
Jamnickiej..
Dzięki temu, że szlakowa trasa ciągnie się wąską,
skalną granią na wysokości około 2000 metrów, podczas całej wędrówki wyczuwam
wokół siebie rozległą, niczym nieograniczoną przestrzeń. Poszarpane Otargańce
za każdym wzniesieniem czy też skalną czubą odkrywają przed oczyma coraz
bardziej niezwykłe i niepowtarzalne panoramy wielkiej, podniebnej, widokowej
galerii..
Po kilku minutach wędrówki zachodnim trawersem
zbocza Rysiej Przełęczy, szerokie, grzbietowe siodło pozostaje za moimi plecami,
a wąska szlakowa ścieżka wyprowadza mnie ponownie na krawędź grani.. Spoglądam
za siebie w kierunku południowym. Strome, urwiste, skalne ściany opadające spod
Rysiej Przełęczy ku Raczkowej Dolinie, widoczne są teraz jak na dłoni.. W
oddali na tle nieba wypiętrza się w całej okazałości postrzępiona grań Pośredniej
Magury, którą jeszcze niedawno „deptałem”..
Po pokonaniu
siodła Rysiej Przełęczy szlakowa ścieżka zaczyna ponownie piąć się mozolnie w
górę.. Na północy ukazuje się skalny stożek Wyżniej Magury (2095 m) pokryty na
zboczach rozległym, granitowym piargiem.. Morze kamieni, kolejna duża stromizna
do pokonania, zero cienia i mocno przypiekające w godzinach południowych
słoneczne promienie, dają niezłą lekcję pokory dla graniowych, górskich
szlaków.. Jedyną pociechą są nieduże chmurki, przysłaniające co jakiś czas
piekące słońce i dające choć na moment chwilę wytchnienia..
Szlakowa ścieżka
po raz kolejny schodzi z osi grani, tym razem na przeciwną stronę.. Krótki
trawers wiedzie stromym, wschodnim zboczem pośród skalnego rumoszu..
Ukazuje się znana
już, aczkolwiek niezwykle malownicza panorama kotła Raczkowej Doliny i
potężnych masywów Bystrej oraz Zadniej Kopy, wznoszących się ponad nią od
wschodu..
Kolejne
kilkanaście minut marszu w kierunku kulminacji Wyżniej Magury (2095 m) to
nieustające, mozolne podejście po stromym, połogim zboczu, zasłanym skalnym
piargiem szarożółtych złomów....
W połowie
podejścia przystaję na moment dla zaczerpnięcia oddechu. Spoglądając za siebie
pstrykam fotkę w kierunku południowym, uwieczniając odcinek grani z szerokim
siodłem Rysiej Przełęczy, wypiętrzającymi się wzniesieniami Pośredniej Magury i
widocznej za nią w oddali - Niżniej Magury..
Ostatnie 100
metrów podejścia na kulminację Wyżniej Magury nieco łagodnieje, lecz szlakowa
ścieżka wiodąca grzbietem grani bez jakichkolwiek zakosów non-stop w górę,
wyciska kolejne krople potu na czole…
W pewnym
momencie na szczycie skalnej kopuły, pośród rumowiska głazów ukazuje się
niewielki, granitowy kamień, ustawiony pionowo jak słupek triangulacyjny..
Oznaczone w taki sposób szczytowe miejsce jest faktyczną kulminacją Wyżniej
Magury.. Dotarłem zatem na wysokość 2095 m n.p.m..
Wyżnia Magura 2095 m n.p.m (słow. Vyšná Magura)
zajmuje miejsce w Grani Otargańców pomiędzy Pośrednią Magurą (2050 m), od
której oddziela ją Rysia Przełęcz, a Raczkową Czubą (2194 m), najwyższym
szczytem tej grani. Pomiędzy Raczkową Czubą a Wyżnią Magurą znajduje się
Jakubińska Przełęcz (2069 m). W zachodnim kierunku (w stronę Doliny Jamnickiej)
od Wyżniej Magury odchodzi krótka grzęda, poniżej której spływa potok tworzący u
podnóży Wyżniej Magury wodospad zwany Jamnicką Siklawą.
Wyżnia Magura, podobnie jak cała Grań Otargańców,
zbudowana jest z granodiorytów rohackich, jej wierzchołek jest skalisto-trawiasty,
zbocza strome i przeważnie połogie, zawalone złomami szarożółtych głazów..
Po krótkim postoju
czas ruszać dalej.. Przede mną jeszcze dwa podejścia na najwyższe szczyty Grani
Otargańców.. Widać je teraz doskonale w ciągnącym się na północ, rudo-brązowym
grzbiecie Otargańców. Po prawej – wierzchołek Jakubiny, w nazewnictwie polskim
Raczkowej Czuby (2194 m n.p.m.), natomiast po lewej stożek Jarząbczego Wierchu
(2137 m n.p.m.).. Zanim zacznę
kolejne, żmudne podejście na szczyt Raczkowej Czuby 2194 m (Jakubina), czeka
mnie niewielkie zejście w dół i chwila krótkiego, relaksowego spaceru szerokim,
płaskim siodłem Jakubińskiej Przełęczy, oddzielającym wzniesienie Wyżniej
Magury od Raczkowej Czuby (Jakubina).. Szlakowa ścieżka opada łagodnie na
szeroki grzbiet przełęczy, porośnięty naskalną murawą…
Ta część wędrówki jest
jak spacer wielkim, podniebnym deptakiem z pięknymi widokami dookoła i choć
szlakowa trasa zbliża się w paru miejscach do krawędzi stromo opadających w dół
zboczy, to miejsca tutaj mnóstwo, a panoramy w kierunku obydwu dolin –
Raczkowej i Jamnickiej wspaniałe.. Zresztą co tu dużo
gadać, zobaczcie sami..
Kierunek wschodni –
kocioł Doliny Zadniej Raczkowej z otaczającą go granią Bystrej..
Zbliżenie na
doskonale widoczne z tego miejsca, odlegle masywy Czerwonych Wierchów
(Ciemniak, Krzesanica) oraz wznoszący się za nimi potężny, skalny łańcuch z
kulminacją Świnicy i szczytami naszej polskiej „Orlej Perci”...
Jakubińska Przełęcz, po której teraz kroczę, położona
jest na wysokości 2069 m n.p.m. Szerokie siodło przełęczy rozdziela wzniesienia
Jakubiny czyli Raczkowej Czuby (2194 m) od Wyżniej Magury (2096 m). Wschodnie
stoki spod przełęczy opadają do Doliny Zadniej Raczkowej, zaś zachodnie do
górnej części Doliny Jamnickiej (w okolicy rozdroża Zahrady). Rejon przełęczy,
podobnie jak cała grań Otargańców, jest zbudowany z granodiorytów rohackich i
porośnięty niską murawą.
Widok z siodła Jakubińskiej Przełęczy w kierunku północnym,
ku wzniesieniom Jakubiny (2194 m) i Jarząbczego Wierchu (2137 m)..
Fotka do tyłu, ku południowi skąd przyszedłem - widok
z siodła Jarząbczej Przełęczy w kierunku szczytu Wyżniej Magury (2095 m)
Była panorama na
Dolinę Raczkową, więc nie może zabraknąć panoramy na zachodnią stronę ku
Dolinie Jamnickiej.. Znane z dotychczasowej wędrówki masywy Barańców, Smreka,
Rohaczy..
Zbliżenie na
łańcuchy górskie obydwu Rohaczy i Wołowca (z prawej) oraz dalekie wzniesienia na
drugim planie – Jałowieckiego Przysłopu, Banówki, Trzech Kop i Hrubej Kopy..
Zbliżenie na
widoczny teraz doskonale, polodowcowy Kocioł Jamnickich Stawów – najwyższe
piętro Jamnickiej Doliny z malowniczymi, górskimi jeziorkami, otoczony zboczami
Stawiańskiego Wierchu, Rohaczy, Wołowca i Łopaty..
Dalsza część
panoramy w kierunku północno-zachodnim z widocznymi wzniesieniami Rohaczy,
Wołowca, Łopaty i Jarząbczego Wierchu (po prawej)
Długie siodło
Jakubińskiej Przełęczy (2069 m n.p.m.) ciągnie się na długości niespełna 400
metrów, po czym rudo-brązowa grań Otargańców zaczyna stopniowo wznosić się ku
kulminacji widocznej w oddali Jakubiny (2194 m n.p.m.).
Jasna wstęga
szlakowej ścieżki, biegnąca widoczną linią przez rude połacie naskalnej murawy,
pnie się coraz bardziej stromym, południowym zboczem Jakubiny (Raczkowej Czuby)
ku jej szczytowi.. Trasa prowadzi non-stop pod górę króciutkimi, kilkumetrowymi
zakosami, przez co szybko nabieram wysokości..
W połowie podejścia
na Jakubinę (Raczkową Czubę) przystaję i spoglądam za siebie w kierunku
południowym.. Widok z tego miejsca obejmuje wzniesienia trzech Magur
wznoszących się w Grani Otargańców.. Od tyłu z najdalszego planu wznosi się
wierzchołek Niżniej Magury (1920 m), pośrodku skalista kopuła Pośredniej Magury
(2050 m), a najbliżej stożek Wyżniej Magury (2095 m)… Na pierwszym planie u
stóp Wyżniej Magury ciągnie się szerokie siodło Jakubińskiej Przełęczy..
Ostatnie metry
podejścia na kulminację Jakubiny 2194 m (Raczkowej Czuby) to nieustanna
wspinaczka stromym, trawiastym zboczem.. Powoli zbliżam się do najwyższego
punktu mojej dzisiejszej wędrówki..
Po wejściu na
wypłaszczoną, szczytową grań Jakubiny, w oddali ukazuje się jej skalna kopuła
oraz południowe ramię, odchodzące ku wzniesieniu Jarząbczego Wierchu..
Szczytowa grań
Jakubiny (Raczkowej Czuby) rozciągnięta jest na długości około 200 metrów i
zakończona kulminacyjnym, niewysokim, skalnym czubem, widocznym w oddali przede
mną... Prowadząca ku niemu szlakowa ścieżka wiedzie po lekko wznoszącym się,
piarżystym, wierzchołkowym grzbiecie..
W trakcie wędrówki wierzchołkową
granią, po raz kolejny spoglądam zauroczony w kierunku malowniczego Kotla
Doliny Jamnickiej oraz fantastycznych szczytów Tatr Zachodnich, odcinających
się szarością, odcieniami żółci i soczystej zieleni na tle błękitnego nieba,
upstrzonego przepływającymi pokładami białych chmur..
W ciągu kolejnych
minut docieram na szczytową kopułę Jakubiny (Raczkowej Czuby), na wysokość 2194
m n.p.m. Jest to najwyższe wzniesienie w całej grani Otargańców, a zarazem drugi co do wysokości szczyt Tatr Zachodnich.. Na szczycie charakterystyczny,
niewielki, kamienny schron oraz wystający z kupy kamieni metalowy słupek –
pozostałość po starym znaku triangulacyjnym..
Dochodzę do
kamiennego schronu, który będzie moją kilkunastominutową bazą na Raczkowej
Czubie, zrzucam plecak i spoglądam odruchowo na zegarek.. Jest dokładnie
godzina 12:50, zatem od momentu wkroczenia na szlak u wylotu Wąskiej Doliny do
czasu wejścia na Raczkową Czubę (Jakubina) upłynęło 4 godz. 45 minut..
Pokonałem niespełna 9 km szlakowej trasy.. Dane mapowe, zarówno polskie jak i
słowackie, przewidują czas marszu od autocampingu przy Wąskiej Dolinie do tego
miejsca w przedziale 4:40–5 godzin. Sporo po drodze stawałem, podziwiałem
krajobrazy, pstrykałem fotki, odpoczywałem, zatem czas mam wyśmienity.. Mogę
tutaj spokojnie poleżeć i coś przekąsić, a przy okazji pstryknę kilka pięknych
panoram oraz napiszę kilka zdań o Raczkowej Czubie..
Raczkowa Czuba lub po słowacku Jakubina to szczyt
o wysokości 2194 m n.p.m., wznoszący się w grani Otargańców pomiędzy Jarząbczym
Wierchem (2134 m) i Wyżnią Magurą (2095 m), od której oddzielony jest
Jakubińską Przełęczą (2069 m). Jak już wspomniałem, jest on najwyższą kulminacją
Otargańców i drugim co do wysokości szczytem Tatr Zachodnich. Zachodnie zbocza
Raczkowej Czuby opadają do Doliny Jamnickiej, zbocza wschodnie do Doliny
Raczkowej z Raczkowymi Stawami (a dokładniej Doliny Zadniej Raczkowej).
Wierzchołek wznosi się ok. 500–700 m ponad tymi dolinami. Raczkowa Czuba
podobnie jak całe Otargańce zbudowana jest ze skał metamorficznych
(granodiorytów rohackich). Z kamienisto-trawiastych, nieporośniętych
kosodrzewiną zboczy w zimie zsuwają się potężne lawiny, jedne z największych w
Tatrach. W rejonie często przebywają kozice.
Z jej górującego nad otoczeniem wierzchołka
roztacza się bardzo rozległa panorama widokowa, jedna z najładniejszych w
Tatrach. Na szczyt od dawna wchodzili pasterze, kłusownicy, turyści,
kartografowie. Pierwsze wejście zimowe – grupa narciarzy z Zakopanego w 1910 r.
KOZIOŁ NA GRANI
Na grzbiecie grani, wśród skalnych bloków
W królestwie wiatru i chmur…
Przyczaił się stary kozioł do skoku
Mieszkaniec tych dolin i gór...
W ciepłych promieniach letniego słońca
Dumnie prężył swą pierś..
I mógłby tak trwać w tej pozie bez końca
Gdyby nie czasu kres...
W doliny trzeba zejść przed zmrokiem
Gdzie łania czeka nań..
I jednym, wielkim, kozim skokiem
Opuścić skalną grań...
Halny AD.
Na grzbiecie grani, wśród skalnych bloków
W królestwie wiatru i chmur…
Przyczaił się stary kozioł do skoku
Mieszkaniec tych dolin i gór...
W ciepłych promieniach letniego słońca
Dumnie prężył swą pierś..
I mógłby tak trwać w tej pozie bez końca
Gdyby nie czasu kres...
W doliny trzeba zejść przed zmrokiem
Gdzie łania czeka nań..
I jednym, wielkim, kozim skokiem
Opuścić skalną grań...
Zanim usiądę
spokojnie na szczycie Raczkowej Czuby (Jakubina) i oddam się błogiemu
odpoczynkowi, muszę jeszcze czego zwyczaj, pstryknąć dookolną panoramę
otaczającą ten centralny wierzchołek grani Otargańców..
Kierunek
zachodni na stronę Doliny Jamnickiej:
Zbliżenia na
poszczególne masywy – Grań Barańców
Wzniesienia
Barańca, Smreka, Rohaczy i odległe: Trzy Kopy, Banówka, Salatyn, Brestowa…
Kolejne partie
szczytów w kierunku północno-zachodnim z Rohaczami, Wołowcem, Jarząbczym
Wierchem i odległym Bobrowcem na północy..
I przechodzimy
na drugą stronę grani – kierunek wschodni na stronę Raczkowej Doliny..
Zbliżenie w
kierunku północno-wschodnim, na niewybitne wzniesienie Kończystego Wierchu w
głównej grani Tatr Zachodnich oraz odległy, wapienny masyw Kominiarskiego
Wierchu..
Zbliżenie na
najwyższy szczyt polskich Tatr Zachodnich – Starorobociański Wierch, masywy
Bystrej, Błyszcza, Kamienistej, Smreczyńskiego Wierchu oraz odległe szczyty Świnicy
i łańcucha Orlej Perci (na ostatnim planie)..
Kierunek
wschodni to potężny masyw Bystrej oraz odchodzące na południe ramię z wierzchołkami
Małej Bystrej, Zadniej Kopy, Skrajnej Kopy i Jeżowej Kopy..
I na koniec
kierunek południowy: wydłużony, skalisty, wierzchołkowy grzbiet Raczkowej Czuby
oraz ciągnąca się od niego na południe Grań Otargańców..
A teraz fotka,
która pozostanie w moich archiwach „na wieki”. Historia z nią związane przypominać
będzie ku przestrodze, że w górach nie tylko podczas wspinaczki czy pokonywania
trudnych szlaków, można „zaliczyć” nieprzyjemne, nieprzewidywalne zdarzenie.. I
choć zdjęcie dziwaczne, nie „ostre”, a dla oglądających bez wartości, to sytuacja
z nim związana w chwili zaistnienia, miała dla mnie wartość materialną kilku
tysięcy złotych oraz cenę niewymierną czyli fakt, że mogę dzisiaj pisać dalej
opowieści o moich kochanych górach w dobrym zdrowiu, kondycji i być wśród
żywych na tym ziemskim padole.... Wspomnienie tego zdarzenia do dzisiaj wzbudza
w mojej pamięci dreszczyk emocji.. A stało się tak… Po „pstryknięciu” wszelkich
widoczków postanowiłem chwilkę odpocząć i w spokoju posilić się przed dalszą
wędrówką.. Usadowiłem się w kamiennym schronie na szczycie Jakubiny,
wyciągnąłem kanapki oraz termos z herbatą. Plecak postawiłem na dużym, granitowym
głazie, a aparat fotograficzny położyłem na plecaku nie chowając go do
pokrowca, ponieważ miałem zamiar pstryknąć jeszcze parę fotek.. Oddałem się
błogiej konsumpcji i w zamyśleniu spoglądałem na malownicze pasma górskie..
Nagle ni stąd ni zowąd, w stosunkowo spokojnym powietrzu dało się wyczuć
narastający podmuch wiatru.. Wszystko zdarzyło się w ułamku sekundy.. Silny powiew
wiatru dosłownie zdmuchnął stojący na kamieniu plecak, a ja kątem oka
dostrzegłem spadający aparat, który przetoczył się około metra po skalnym
grzbiecie i zaczął momentalnie zsuwać się w dół po stromym zboczu.. Zareagowałem
dosłownie jak Usain Bolt w blokach startowych na „setkę” !!.. Doskoczyłem do
krawędzi zbocza i nie zważając na jego stromiznę, zacząłem zbiegać za sunącym w
dół aparatem.. W pewnym momencie aparat napotkał na swej drodze kilka
niewielkich kamieni, które nieco spowolniły jego zsuwanie się w dół.. Stromizna
zbocza była na tyle duża, że moja pogoń za sprzętem fotograficznym przerodziła
się w zjazd na tyłku po trawiastym spadzie.. Wszystko trwało kilka sekund.. W
ostatniej chwili jedną ręką złapałem smycz aparatu, a drugą schwyciłem się za wystający,
niewielki głaz.. Obcasy górskich butów mocno wryły się w trawiaste zbocze..
Odetchnąłem z ulgą, a delikatny dreszczyk przeleciał po plecach.. 2-3 metry poniżej
zbocze opadało urwiskiem ku Raczkowej Dolinie.. Gdy zatrzymałem się na stromym
zboczu z aparatem w ręce, początkowa ulga oraz radość spowodowana odzyskaniem
paru tysięcy złotych, już po chwili przerodziła się w logiczne i realne
przemyślenie.. Siedząc z zapartymi nogami na kępach trawy spojrzałem w dół.. Poniżej
stroma ścianka opadała kilkuset metrowym urwiskiem na dno doliny, a tam już nie
byłoby jak się zatrzymać.. Nie wiem nawet czy zdążyłbym w locie pstryknąć ostatnie
zdjęcie w życiu.. Wiele razy podczas mojego żywota nadstawiałem karku w czasie
akcji ratowniczych, włażąc w różne, niebezpieczne miejsca aby pomagać innym,
lecz czy warto nieraz ryzykować życiem dla takich przyziemnych rzeczy jak
aparat?.. Hmm, może i warto, bo czymże byłby świat bez dawki nieplanowanych emocji,
adrenaliny i walki z nieprzewidywalnym losem?.. Po wdrapaniu się z powrotem na
szczytową grań i ochłonięciu z emocji, usiadłem na skale w zadumie.. Może ten
nagły podmuch wiatru, który spowodował całe zdarzenie, był jak złowrogi szum
skrzydeł „czarnego anioła śmierci”..??.. Może niewielki kamień na zboczu, który
dał oparcie i wybawił z opresji był jak wyciągnięta dłoń mojego „białego anioła
stróża”..??. Myślę, że w tym dniu dobry los i ktoś tam na górze czuwał nade
mną.. Myślę, że dał mi kolejną szansę, bym mógł cieszyć się życiem i wędrować w
zdrowiu po moich ukochanych górach.. Wtedy, tam na szczycie, nie wiedziałem
jeszcze jednej rzeczy.. W przypływie emocji nawet nie przypuszczałem, że w
czasie spadania aparat jakimś dziwnym zrządzeniem losu wykonał automatycznie
fotkę.. Po całym zajściu sprawdziłem tylko czy jest sprawny i nie uszkodzony,
natomiast owo niezwykłe zdjęcie ujrzałem dopiero po kilku godzinach w domowym
zaciszu, gdy „zrzucałem” zdjęcia z aparatu na komputer.. A oto i ta fotka z
pogoni za aparatem oraz miejsce zdarzenia - stromizna opadająca w kierunku
Raczkowej Doliny..
Po ochłonięciu z niewliczonych w marszową trasę
atrakcji, zregenerowaniu sił i uzupełnieniu płynów, postanawiam ruszyć w dalszą
wędrówkę.. Na zegarku godzina 13:05.. Pozostawiając za plecami kulminację
Raczkowej Czuby (Jakubina) wierzchołkowa grań przez kilkadziesiąt metrów
prowadzi niemalże poziomo, po czym grzbiet zaczyna opadać ku niewielkiej,
płytkiej przełęczy.. Od tego momentu trasa
zielonego szlaku, poza niewielkim
podejściem na szczyt Jarząbczego Wierchu, będzie sprowadzać mnie cały czas w
dół, aż na dno Doliny Jamnickiej..
W pewnym momencie po prawej, wschodniej stronie grzbietu,
otwiera się rozległa panorama na zalegający w dole kocioł Zadniej Doliny
Raczkowej.. Dolina Zadnia Raczkowa (słow. Račkov Zadok) to górne, najwyżej
położone piętro Doliny Raczkowej. Dawniej była wypasana, pasterze nazywali ją
Raczkowym Zadkiem. Rejon doliny zbudowany jest ze skał krystalicznych, dolina
wyżłobiona została przez lodowiec. Występują na niej wały morenowe, zagłębienia
pomiędzy nimi oraz zwałowiska głazów, wśród których zdarzają się granity z dużą
zawartością czystego kalcytu.. Dolina ograniczona jest od wschodu zboczami
Starorobociańskiego Wierchu, od zachodu Jarząbczego Wierchu i Raczkowej Czuby,
od północy Kończystego Wierchu. Od południowej strony, powyżej równi Pod Klinem
podcięta jest stromym, skalistym progiem. Dnem doliny płynie Raczkowy Potok,
który w tym stromym progu tworzy kilka kaskad nazywanych Raczkową Siklawą.
W otoczeniu zielonej, trawiastej murawy i szarego,
skalnego piargu na dnie kotła ukazują się błękitne oczka Raczkowych Stawów
(słow. Raćkove plesá).
W Dolinie Zadniej Raczkowej znajduje się 10
Raczkowych Stawów. Większość z nich to małe, okresowe stawki, największe są
trzy znajdujące się tuż pod granią główną i zboczami Otargańców. Dno doliny
jest trawiaste, od czasu zaprzestania wypasu zaczyna zarastać kosodrzewiną.
Stromo podcięte i skaliste zbocza Otargańców nadają dolinie wysokogórski
wygląd. Nazwa stawów pochodzi od nazwy doliny, ta zaś od nazwiska. Stawy są
pochodzenia lodowcowego, zajmują wgłębienia pomiędzy morenami dawnego lodowca
zalegającego tę dolinę.
Do grupy Raczkowych Stawów należą 3 większe stawy
oraz 7 mniejszych. Niektóre z nich czasami wysychają. 3 większe stawy widoczne
na fotce poniżej, znajdują się na najwyższym piętrze doliny i są to:
- Zadni Staw Raczkowy – najwyższy, przylegający
bezpośrednio do skał,
- Suchy Staw Raczkowy – środkowy w grupie 3
stawów, często wysychający – czasami łączy się odnogą z Przednim Stawem
Raczkowym,
- Przedni Staw Raczkowy – wysunięty najbardziej
na południe.
Ze stawów tych wypływa Raczkowy Potok. Wiosną,
zasilane wodami z topniejących śniegów często łączą się one w jeden duży staw.
Sprowadzając
północnym zboczem Raczkowej Czuby w rejon niewielkiej, płytkiej przełęczy,
ścieżka szlakowa przechodzi w pewnej chwili na zachodnią stronę zbocza i kluczy
pomiędzy wielkimi, granitowymi głazami, kilka metrów poniżej krawędzi
grzbietu.. Trzeba tutaj uważnie
pilnować znaków zielonego szlaku, by nie zbłądzić na tym skalnym rumowisku.
Po 200 metrach
szlak ponownie wkracza na krawędź trawiastej grani.. Ścieżka coraz łagodniej
opada w dół, a przed mymi oczami ukazuje się szeroka, lekko pogarbiona, płytka
przełęcz zalegająca pomiędzy kulminacjami Raczkowej Czuby i Jarząbczego Wierchu
na wysokości 2100 m n.p.m.
Siodło
przełęczy ciągnie się na długości około 300 metrów.. Szlakowa ścieżka prowadzi
cały czas grzbietem trawiastej grani, pokonując kilka niewielkich, skalnych
garbów..
Maszeruję
teraz dość szybkim krokiem, zmierzając powoli w kierunku granicy
polsko-słowackiej, która przebiega przez masyw Jarząbczego Wierchu.. Wierzchołek
Jarząbczego Wierchu wypiętrza się za siodłem przełęczy na wysokość 2137 m n.p.m..
Szlakowa ścieżka wznosi się teraz prosto na jego skalisto-trawiastą kopułę…
Po kwadransie marszu od momentu opuszczenia
wierzchołka Raczkowej Czuby, docieram na szczyt Jarząbczego Wierchu (2137 m
n.p.m.) będący ostatnim wypiętrzeniem potężnej Grani Otargańców i zamykający tę
grań od północy.. Szczytowa kulminacja znajduje się po stronie słowackiej.
Około 100 metrów na północ, nieco poniżej kopuły Jarząbczego Wierchu biegnie
linia graniczna polsko-słowacka, pokrywająca się na odcinku Pyszniańska
Przełęcz-Wołowiec z przebiegiem grani głównej Tatr Zachodnich.. Granią tą
prowadzi trasa czerwonego szlaku granicznego od Pyszniańskiej Przełęczy, przez
większość znaczących wzniesień i przełęczy Tatr Zachodnich, aż do Kwaczańskiej
Doliny w Górach Choczańskich.. Nazwa szczytu pochodzi od góralskiego rodu
Jarząbków. W rejonie kulminacji Jarząbczego Wierchu występuje jedna nieścisłość
w oznakowaniu.. Otóż, jak wspomniałem, główny wierzchołek Jarząbczego Wierchu,
na którym wszedłem, znajduje się po słowackiej stronie. Granica państwowa oraz
szlak czerwony biegnący granią główną, prowadzą przez jego niższy przedwierzchołek,
na którym niesłusznie znajduje się polska tabliczka z wysokością 2137 m n.p.m.
Jarząbczy Wierch wznosi się ponad dolinami: Jarząbczą
(po polskiej stronie), Jamnicką i Raczkową (po słowackiej stronie). U podnóży
jego urwistych, wschodnich zboczy w Dolinie Raczkowej znajdują się trzy
Raczkowe Stawy, oglądane wcześniej ze szlakowej ścieżki. Zbocza zachodnie są
nieco łagodniejsze, wybitnie kamieniste i występują na nich charakterystyczne
rowy na 4 poziomach. Z obydwu tych zboczy zimą osuwają się potężne lawiny.
Zbocza północne to urwiste ściany stromo opadające do Jarząbczej Równi. Ze
szczytu rozległe widoki, szczególnie dobrze widać stąd pobliskie Rohacze,
Starorobociański Wierch, Bystrą z Zadnią Kopą i masyw Barańca..
Widok z
Jarząbczego Wierchu na zachód w kierunku Rohaczy i Wołowca.
Widok z
Jarząbczego Wierchu na wschód w kierunku Doliny Raczkowej, Starorobociańskiego
Wierchu i grani Bystrej.
Widok z
Jarząbczego Wierchu na południe w kierunku grani Otargańców i kulminacji
Raczkowej Czuby (Jakubina).
Po paru
chwilach ruszam dalej.. Schodzę z kopuły Jarząbczego Wierchu w dół, w kierunku linii
granicznej i trasy czerwonego szlaku głównej grani Tatr Zachodnich. Po zejściu
kilkadziesiąt metrów poniżej wierzchołka, pstrykam jeszcze jedną fotkę głównej
kulminacji Jarząbczego Wierchu (2137 m).. Widać teraz doskonale, że wyniosła szczytowa kopuła zbudowana jest z
szarych granodiorytów rohackich, porośniętych dość pospolitym w Tatrach
porostem naskalnym - wzorzec geograficzny
(Rhizocarpon geographicum), który tworzy liczne mniejsze i większe plamy
zielonawożółtej barwy na granitowych blokach... Z rzadkich w Polsce roślin na
Jarząbczym Wierchu można napotkać rutewnik jaskrowaty i jarząb nieszpułkowy..
Z Jarząbczego Wierchu możemy zejść do Doliny
Jamnickiej lub udać się grzbietem granicznym — granią polskich Tatr Zachodnich,
m.in. z możliwościami zejścia do Doliny Raczkowej. Mój dalszy wariant szlakowy to
trasa powrotna przez Jamnicką Dolinę do autokempingu
ATC Raćkova Dolina u wlotu Doliny Wąskiej, po słowackiej stronie Tatr
Zachodnich, gdzie rankiem pozostawiłem swój samochód.. Trasa szlakowa będzie
prowadzić już tylko w dół, początkowo za znakami
zielonymi i
czerwonymi, a
następnie za znakami
niebieskimi wiodącymi dnem Jamnickiej Doliny.. Przede mną
druga połowa dzisiejszej wędrówki, licząca około 10 km marszowej trasy, jednak
znacznie mniej męcząca, prowadzącą pięknymi rejonami zielonej doliny, zachodnim
podnóżem grani Otargańców wzdłuż bystrego nurtu Jamnickiego Potoku.. W kilka
chwil po opuszczeniu głównej kulminacji Jarząbczego Wierchu docieram stromą,
kamienistą ścieżką do głównej grani Tatr Zachodnich i biegnącej w kierunku
Wołowca trasy
czerwonego szlaku..
Rozpoczyna się kilkusetmetrowe zejście w dół
kamienistym i stromym, zachodnim zboczem Jarząbczego Wierchu (2137 m) w kierunku
Niskiej Przełęczy (1831 m)..
Wąska, szlakowa ścieżka
opada tutaj bardzo stromym i nieprzyjemnym dla nóg zboczem..
Czerwony i
zielony szlak
biegną teraz razem, aż do Niskiej Przełęczy.
Schodzę powoli... Chrzęst kamiennego żwirku pod nogami, uczula na rozważne
stawianie stopy na tym niestabilnym podłożu...
W jednym z przewodników po Tatrach, jego autor pisze tak o tymże
zejściu.... cyt. "biegnie tędy jedyna
szeroka ścieżka w kierunku Wołowca przez Niską Przełęcz i Łopatę. Do Niskiej
Przełęczy dojdziemy w 30 min bardzo stromym zejściem, dzięki czemu nasze nogi
odpoczną..." Nie jestem niedzielnym turystą i jak większość
ludzi, którzy chodzą latami po górskich szlakach, wolę podchodzić na szczyt, niż
schodzić jego stromym zboczem w dół.. Nogi dużo bardziej "cierpią"
podczas schodzenia stromą ścieżką, aniżeli w czasie podejścia... W dodatku
zejście zboczem z Jarząbczego Wierchu w dół do Niskiej Przełęczy, jest usłane
niezliczoną ilością kamiennego rumoszu i żwirku, który za każdym stąpnięciem
usuwa się spod butów.. I na nic tutaj dobry protektor ani markowe buty...
Jedzie się w pewnych momentach jak na rozsypanym po podłodze grochu.. Ale takie
są uroki wędrówek górskimi szlakami, a ja nie będąc złośliwy, życzę autorowi
tego tekstu dużo pomyślności i samych takich bardzo stromych zejść na szlakach,
aby mu nogi "zdrowo odpoczywały"..
A jak wygląda naprawdę to strome zejście, zobaczcie
i oceńcie sami na poniższych fotkach...

Bardzo stroma, szlakowa,
kamienista ścieżka opadająca w dół do Niskiej
Przełęczy, prowadzi krótkimi, kilkumetrowymi zakosami.. Co jakiś czas na
osuniętym, stromym zboczu, jej trasa została "poprawiona" przez ułożenie
kamiennych płyt w formie skalnych stopni.. Są to jednak tylko niewielkie,
kilkumetrowe odcinki tak umocnionego szlaku. Reszta zejścia to slalom pomiędzy
skalnym rumoszem.. Na takich właśnie odcinkach szlaków górskich, nasze stawy
kolanowe zaliczają ciężki egzamin...
W kilku miejscach zakosy ścieżki dochodzą niebezpiecznie nad samą krawędź północnego zbocza Jarząbczego Wierchu, opadającego prawie pionową, kilkusetmetrową ścianą do Jarząbczej Doliny.. Trzeba uważać !!.. Na poparcie moich uwag, dotyczących zachowania szczególnej ostrożności na tym odcinku czerwonego szlaku, podam przykład wypadku śmiertelnego z 2012 roku, w tym właśnie rejonie grani..
7 marca
2012 roku ratownicy TOPR-u odnaleźli po całodobowych poszukiwaniach ciało
zaginionej, 42 letniej turystki z Krakowa, właśnie w tym kotle Doliny Jarząbczej, widocznym
na fotce poniżej..Turystka samotnie wyruszyła w góry w poniedziałek. Wysłała do
rodziny sms, w którym informowała, że jest właśnie na leżącym na granicy
Jarząbczym Wierchu. Potem jednak nie wróciła do domu ani też nie pokazała się
we wtorek w pracy. Wtedy zaginięcie zgłoszono policji i do centrali TOPR.
Rozpoczęto też poszukiwania turystki we wskazanym przez rodzinę rejonie Tatr.
Ratownicy TOPR przeczesywali wytypowany teren z pokładu śmigłowca. Do wieczora
nie zauważono jakiegokolwiek śladu po zaginionej. Poszukiwania więc przerwano.
Wznowiono je w środę rano. Na jej ciało natrafił patrol, który podchodził
Doliną Jarząbczą w kierunku Jarząbczego Wierchu...Ze wstępnych oględzin
ustalono, iż kobieta prawdopodobnie poślizgnęła się i spadła z 300-metrowej
grani na dno doliny... Góry ponownie wygrały..
Całe zejście jest bardzo
strome, praktycznie aż do samej przełęczy.. Nie ma wypłaszczeń ani długich,
poziomych trawersów, które dałyby na moment odetchnąć... Trzeba cały czas
uważnie patrzeć pod nogi, a jeśli chce się zobaczyć jak wygląda wokół krajobraz
i zrobić fotkę, to trzeba niestety przystanąć, co i ja czynię.. Staję na
moment, obracam się w górę i robię fotkę.. Skalny
piarg zalega olbrzymią część północno-zachodniego zbocza Jarząbczego
Wierchu....
Po ok.20 minutach nieustannego patrzenia sobie na czubki butów, szlakowa ścieżka łagodnieje i doprowadza do rozstaju szlaków..
Kolejne 20 minut wędrówki
w dół kamienistym żlebem, opadającym z siodła przełęczy w kierunku Jamnickiej
Doliny, to jak się zaraz okaże, wcale nie taki relaksowy spacerek.. Wiele
kamiennych bloków zalegających na całej długości żlebu powoduje, iż szlakowa
droga staje się męcząca i niewygodna.. Opadający spod grani żleb jest bardzo
stromy.. To kolejna, po kamienistym zboczu Jarząbczego Wierchu, katorga dla
stóp i stawów kolanowych.. Na długości ok.700 metrów żleb wypełniają olbrzymie
ilości granitowych głazów, zsuwających się zachodnim zboczem Jarząbczego
Wierchu.. Szlakowa trasa w formie wytyczonej lub ułożonej ścieżki praktycznie
tutaj nie istnieje.. Mało turystów wędruje tym wariantem zejścia w dolinę
Jamnicką.. Często ten odcinek
zielonego szlaku jest także zamykany ze względu
na rumosz skalny. Turyści wędrujący Doliną Jamnicką wybierają trasę
niebieskiego szlaku, prowadząca przez kocioł Jamnickich Stawów na Jamnicką
Przełęcz..
Wąską gardziel żlebu
ograniczają od wschodniej strony piarżyste zbocza Jarząbczego Wierchu,
natomiast od strony zachodniej piarżysto-trawiaste stoki opadające spod grani
głównej Tatr Zachodnich..
Wędrówka w dół po „rzece”
kamieni, przeskakiwanie z głazu na głaz, wyszukiwanie dogodniejszego miejsca na
zejście i nieustanne patrzenie pod nogi, aby stopa nie zakleszczyła się
pomiędzy skalnym rumoszem.. Nawet
zielone znaki, które pojawiają się tutaj co
jakiś czas na większych głazach, nie są żadnym kierunkowskazem.. Żleb sam
sprowadza wędrowca w dół, a wybór lewej czy prawej strony w czasie schodzenia,
to już tylko i wyłącznie własne wyczucie oraz intuicja, gdzie stanąć
bezpieczniej..
Po kwadransie marszu ową
„kamienną rzeką” przystaję na moment, by dać odpocząć zmęczonym nogom.. Wypijam
parę łyków mineralki, ponieważ w osłoniętym od wiatru wąski żlebie robi się
gorąco jak na patelni.. Spoglądam w górę.. Masa kamieni ciągnąca się spod grań,
robi duże wrażenie..
Po około 600 metrach
schodzenia stromym, kamienistym żlebem, skalny piarg powoli zaczyna zanikać, a
szarość skał zastępują poletka malachitowych kosodrzewin i kwieciste murawy..
Powoli wkraczam w dolne partie żlebu, zbliżając się tym samym do dna zielonej
Jamnickiej Doliny..
Pośród trawiastej murawy,
zielonych kęp paproci i szczawiu alpejskiego, spomiędzy skalnych bloków wypływa
strumyczek krystalicznie czystej i niezwykle zimnej wody, którego źródełko znajduje
się gdzieś powyżej, na południowo-zachodnim zboczu Jarząbczego Wierchu.. Takich
niewielkich cieków wodnych, spływających z zachodnich zboczy Grani Otargańców,
jest kilka.. Płynąc w dół Jamnickiej Doliny łączą się one ze sobą i wraz ze
strumieniami spływającymi z Kotła Jamnickich Stawów tworzą w pewnym momencie
duży Jamnicki Potok, który jest głównym ciekiem wodnym Doliny Jamnickiej..
Skaliste piargi to
przeszłość.. Wąska, szlakowa ścieżka wkracza teraz w teren całkowicie opanowany
przez zielone łany kosówki, pośród których co jakiś czas pojawiają się czerwone
korale górskich jarzębin..
Po lewej, wschodniej stronie szlakowej ścieżki, ukazują się zielone masywy
tworzące grań Otargańców, których grzbietami wędrowałem kilka godzin
wcześniej..
Po przeciwnej, zachodniej stronie szlaku, w oddali na tle nieba, w
otoczeniu przepływających, białych obłoków wznoszą się potężne, skaliste piramidy
dwóch Rohaczy – Rohacza Płaczliwego (po lewej) i Rohacza Ostrego (po prawej)..
Po 40 minutach schodzenia wąskim żlebem, opadającym na dno Jamnickiej Doliny spod głównej grani Tatr Zachodnich, docieram do kolejnego szlakowskazu położonego na wysokości 1430 m n.p.m, na obszarze tzw. Kokawskich Ogrodów.. W tym rejonie dolna część Jamnickiej Doliny łączy się z dwoma górnymi piętrami: Kotłem Jamnickich Stawów i Rohackim Kotłem... Rozdroże to nazywane jest dwojako – pod drewnianym, czerwonym daszkiem szlakowskazu widnieje nazwa Razcestie pod Hrubym Wrchom (tak Słowacy nazywają Jarząbczy Wierch), natomiast na szlakowych słowackich mapach nosi ono nazwę – Razcestie Jamnickej Doliny.. Jak zwał tak zwał, istotnie jest, że w tym miejscu, pośród zarośli kosodrzewiny i krzewów górskiej jarzębiny, schodzą trasy dwóch szlaków:
- szlaku
- szlaku
niebieskiego biegnącego od wlotu Doliny Jamnickiej w kierunku
Kotła Jamnickich Stawów, na Jamnicką Przełęcz i Wołowiec..
Do następnego rozdroża pod Smrekiem, położonego kilometr niżej, obydwa
szlaki prowadzą od tego miejsca razem..
Od szlakowskazu wąska ścieżynka ginąca w zieleni krzewów kosodrzewiny
i górskich jarzębin, biegnie w dół przecinając niewielkie polanki porośnięte kępami
borowin.. W ich otoczeniu coraz częściej pojawiają wysokie, strzeliste
świerki.. Powoli wkraczam w rejon górnej granicy lasu.. Ponad całą tą strefą
zieleni porastającą dno Jamnickiej Doliny, od wschodu wznoszą się ku niebu
malownicze, łagodne grzbiety Otargańców, zaś zachodnią stronę doliny zamykają,
nagie, surowe, skalne wzniesienia słowackich Rohaczy..
Po kilku minutach marszu od szlakowego rozdroża, ścieżka doprowadza
mnie do bystrego nurtu górskiego potoku, wypływającego z gęstwiny lasu..
W oddali pośród zielonych świerków dostrzegam niewielki, drewniany
mostek..
Gdy podchodzę bliżej okazuje się, iż na szlakowej drodze zabudowano
nie jeden, a dwa sąsiadujące ze sobą niewielkie, drewniane mostki.. Dlaczego
dwa mostki??..
Sprawa wyjaśnia się już po chwili, gdy staję na pierwszym z nich.. Otóż,
mostki przerzucono przez bystre nurty dwóch różnych potoków.. Bystrze, wzdłuż
którego przez moment prowadziła szlakowa ścieżka, to wypływający z Jamnickich Stawów na wysokości 1728 m n.p.m. - Jamnicki
Potok (słow. Jamnícky potok). Dawniej nazywany był Małym Białym Potokiem.
Przechodzę na
drugi drewniany mostek, przerzucony nad bystrzem kolejnego strumienia.. Nie ma on
konkretnej nazwy jest jednak największym dopływem Jamnickiego Potoku. Wypływa z
Rohackiego Kotła, a konkretnie z niewielkiego Płaczliwego Stawku, z wysokości
ok.1800 m n.p.m...
Nie jest to
jedyna struga spływająca do koryta Jamnickiego Potoku.. Zasila go też kilka
potoków spływających z zachodnich zboczy Otargańców i żlebami ze wschodnich
zboczy Barańców. Potoki te mają bardzo duży spadek, szczególnie w dolnej
części. Na trzech potokach spływających z Otargańców znajdują się wodospady. Po
połączeniu strugi płynącej od Rohackiego Kotła z nurtem Jamnickiego Potoku, obydwa
strumienie już jako Jamnicki Potok spływają w dół dnem Jamnickiej Doliny, pośród
gęstwiny świerkowego lasu....
Za mostkami,
na drugim brzegu Jamnickiego Potoku zabudowano malutką, drewnianą ławeczkę..
Spoglądam na zegarek.. Jest parę minut
przed godziną 15-tą.. Czasu dużo, droga dnem doliny nie będzie już męcząca..
Postanawiam po trudach górskiego szlaku chwilkę odpocząć.. Miejsce malownicze,
ciche.. Jestem zupełnie sam w otoczeniu pięknej, górskiej przyrody.. Zmęczone nogi
dają już nieco o sobie znać… Decyduję się ściągnąć buty, skarpety i zanurzyć
stopy w zimnej wodzie górskiego potoku.. Jest fantastycznie.. Istna krioterapia
stóp.. Woda jest niesamowicie zimna, jednak przynosi niezwykłą ulgę i relaksuje
nogi.. Za długo nie da się wytrzymać, ale nawet minuta zanurzenia daje niezłego
„kopa”..
Siedząc na wielkim kamieniu przy korycie Jamnickiego Potoku, spoglądam
na potężny, zielony grzbiet Otargańcow, wznoszący się wysoko ponad moją głową..
Poprzecinane szerokimi żlebami, porośnięte limbowym borem i kosodrzewiną, kilkusetmetrowe
zbocza Otargańców nie wyglądają z tego miejsca tak stromo i groźnie, jak
podczas wędrówki grzbietem grani..
Po kwadransie odpoczynku zbieram manele i ruszam w dalszą drogę.. Trasa
wędrówki wiedzie dnem typowego żłobu glacjalnego, co jakiś czas zagłębiając się
w nieduże partie świerkowego lasu, przemierzając po drodze kilka widokowych polanek
porośniętych trawami, ziołoroślami i krzewami górskiej jarzębiny.. W czasie wędrówki
z lewej strony szlakowej ścieżki towarzyszą mi widoki masywu Otargańców.. Na
jego zielonych zboczach widać liczne, niewielkie, wiszące dolinki boczne.
Obszar, przez który prowadzi szlakowa ścieżka, to dawne upłazy Zahradki.
Po 10 minutach
marszu ścieżka ponownie zagłębia się w obszar świerkowego lasu, doprowadzając
do szlakowego Rozdroża pod Smrekiem, położonego na wysokości 1297 m n.p.m.. I
tutaj ponownie dwuznaczność nazw.. Na słowackich tabliczkach oraz szlakowych
mapach widnieje nazwa Razcestie pod
Smrekom, na mapach polskich i w kilku przewodnikach - Rozdroże Zahrady.. Słowacka nazwa Pod Smrekiem ma swoje uzasadnienie w położeniu tegoż rozdroża, jako
że znajduje się ono w górnej części
doliny poniżej Kokawskiej Polany, pomiędzy zboczami Otargańców i Smreka. Na
rozdrożu wiata dla turystów z drewnianą ławką i stołem.. W tym miejscu
zielone
znaki szlakowe odbijają w kierunku zachodnim i wznoszą się zboczami Czarnej
Kopy na Żarską Przełęcz, zalegającą u stóp Płaczliwego Rohacza.. Moja dalsza wędrówka
będzie prowadziła za znakami
niebieskimi do wylotu Jamnickiej Doliny..
Od Rozdroża po Smrekiem szeroka, kamienista
ścieżka opada lekko w dół pochyłą terasą stokową porośniętą świerkami, ciągnącą
się na wysokości 1290 – 1250 m n.p.m..
Po kilku minutach ponowie wychodzę na
rozświetlone dno wąwozu Jamnickiej Doliny porośnięte wysokimi trawami,
ziołoroślami, szczawiem alpejskim i rzadkim, świerkowym młodnikiem.. To od
dawna nieużywana Polana pod Smrekiem..
Należałoby w tym miejscu napisać jeszcze parę
zdań o malowniczej Jamnickiej Dolinie.. Jak większość słowackich dolin przebiega z północy na południe, w
Niżniej Łące, skąd rankiem wchodziłem na Otargańce, łączy się ona z Doliną
Raczkową – drugim, bliźniaczym odgałęzieniem Doliny Wąskiej. Dolina Jamnicka ma
długość 9 km i powierzchnię 35 km². Najwyższymi szczytami w jej otoczeniu są
Baraniec (2185 m) i Raczkowa Czuba (Jakubina, 2194 m). Dolina i jej zbocza
zbudowane są z granitów i gnejsów. Jej rzeźba jest pochodzenia lodowcowego,
obserwować tu możemy typowe kotły lodowcowe (Rohacki Kocioł i Kocioł Jamnickich
Stawów), wały moren, żłoby, progi skalne i niecki wypełnione stawami. W
najwyższych piętrach doliny są dwa Jamnickie Stawy i Płaczliwy Stawek. W czasie
ostatniego zlodowacenia północnopolskiego lodowiec miał długość 8 km, grubość
ponad 150 m i dochodził do wysokości 900 m n.p.m. Boczne obramowanie Jamnickiej
Doliny po zachodniej stronie stanowi grzbiet Barańców, po wschodniej Otargańce.
Stoki tych grzbietów są przeważnie trawiaste, dość strome, a przy tym ich
wysokość względem dna doliny wynosi 600-1000 m.
Dnem doliny, jak już wspominałem, spływa Jamnicki
Potok uchodzący do Raczkowego Potoku. Nie jest to jedyny ciek wodny na obszarze
tej potężnej niecki. Zboczami Barańców, Otargańców i Rohaczy spływają
koncentrycznie na dno doliny liczne strumienie i potoki górskie.. Jakby na
potwierdzenie tych słów, ścieżka szlakowa doprowadza do kolejnego, drewnianego
mostka, przerzuconego nad nurtem niewielkiego potoku.. Spływa on wielkim
Smrekowym Żlebem, opadającym spod wierzchołka Smreka (2072 m)..
Jednak Smrekowy Żleb to nie tylko koryto dla
płynącego nim górskiego potoku.. Tym potężnym, stromym, stokowym wąwozem
rozpędzają się olbrzymie lawiny, schodzące zimą w Dolinie Jamnickiej. Należą one
do największych w całym łuku Karpat. Powierzchnię terenów lawinowych w Dolinie
Jamnickiej ocenia się na 530 ha.
Po przeciwnej stronie doliny, spływające żlebami z
zachodnich zboczy Otagańców niewielkie cieki wodne, tworzą na urwistych
zboczach malownicze wodospady. Potoki te mają bardzo duży spadek, szczególnie w
dolnej części. Na trzech potokach spływających z Otargańców znajdują się
wodospady. Jeden z nich, na potoku spływającym z Wyżniej Magury, nosi nazwę
Jamnicka Siklawa..
Potok tworzący Jamnicką Siklawę w górnej części
ma dwa cieki wodne, spływające po obydwu stronach zachodniej grzędy Wyżniej
Magury. Mniej więcej w połowie zbocza łączą się one w jeden potok. Najniższa
część stoków Wyżniej Magury jest stromo podcięta i potok tworzy na nich
wodospad uchodzący do Jamnickiego Potoku.. Wodospad znajduje się w dużej
odległości od szlakowej trasy i nie ma możliwości zobaczenia go z bliska.. To
co widać na fotce poniżej, to duże zbliżenie Jamnickiej Siklawy..
Po minięciu Polany pod Smrekiem, ścieżka
niebieskiego szlaku wiedzie przez jakiś czas lasem.. Po kilku minutach marszu
wyprowadza mnie na niewielką, zacienioną polankę pośród wysokich świerków, prawie
całkowicie porośniętą bujnymi liśćmi szczawiu
alpejskiego, który uważany jest w Tatrach za roślinę niepożądaną.. Polana położona jest na wysokości 1190 m n.p.m. Obecnie nosi nazwę Polana
pod Pustem, dawniej zwana była także Kokawski
Szałas Niżni.. Nazwę tą zawdzięczała liptowskiej miejscowości Kokawa, której
mieszkańcy prowadzili niegdyś wypasy w górnej części Doliny Jamnickiej (m.in.
na Kokawskich Ogrodach). Polanka jest skromną pozostałością po dawnym
pasterstwie w tej dolinie.
Na polanie, pośród zagonu alpejskiego szczawiu
znajduje się drewniany domek znany jako Koliba
pod Pustem. Jest on własnością Spółki Leśnej z Kokawy. Został zbudowany w 2001
z inicjatywy działaczy Klubu Kokavskych Turistov i Klubu Narciarskiego z Kokawy Liptowskiej. Wcześniej na jego miejscu
znajdował się od lat 40. XX wieku drewniany szałas pasterski, który pomimo
wielokrotnych napraw, pod koniec XX wieku popadł w ruinę. Koliba pod Pustem służy turystom jako miejsce awaryjnego noclegu.. Kto wędrował szlakami
Barańców, Otargańców czy Rohaczy w czasie złej pogody lub schodził w Jamnicką
Dolinę o zmierzchu, ten docenia jego skromne, spartańskie wnętrze, które
niejednokrotnie służyło za nieplanowany nocleg..
Koliba pod Pustem przystosowana jest do zapewnienia
noclegu nominalnie 14 osobom. Ma drzwi szczelnie zamykane na zasuwę, drewniane
prycze, metalowy piec z kominem, półki, stół, wyposażona jest w siekierę, kloc
do rąbania drzewa, kilka podstawowych naczyń kuchennych i księgę wpisów.
Na obrzeżach polanki, nieopodal koliby znajduje
się skład klocków drewnianych do palenia, ławka, wiata. W pobliżu źródło wody
zdatnej do picia. W lasku za chatą
ławeczkowy wychodek..
Dzień piękny,
godzina „młoda” więc Koliba pod Pustem – pusta, a i ja nie mam zamiaru tutaj
nocować, ruszam więc dalej swoją drogą.. Z zacienionej gęstwiny świerkowego
lasu po 2 minutach marszu wychodzę na wielką, zieloną polanę, porośniętą
wysokimi trawami, ziołoroślami, kępami Kiprzycy Wierzbówki i krzakami leśnych
malin.. Zalega ona na wysokości 1150 m n.p.m i jest wylotem wielkiego żlebu..
W górę ku grani Barańca i Smreka wznosi się gołe zbocze, przecięte potężnym, szerokim żlebem.. Jego nazwa to Pusty Żleb (słow. Pusté). W górnych partiach rozgałęzia się on na 3 koryta: jedno opada spod Przełęczy nad Puste (1965 m), drugie spod Smreka (2072 m), trzecie spod przełęczy między Barańcem (2185 m) i wierzchołkiem Szczerbawego (2149 m).. Żleb ten uważany jest za najbardziej lawiniasty w całych Karpatach wraz z sąsiednim Masłowym Żlebem. Przyczyną powstawania tak ogromnych lawin jest zarówno wielka deniwelacja spadających mas śniegu (przekracza 1000 m) i duża powierzchnia, z której żleb zbiera śnieg (cały stok od Szczerbawego po Smreka), jak i ukształtowanie stoku. Najbardziej lawiniaste są bowiem stoki o nachyleniu 35–45°; śnieg utrzymuje się na nich dłużej niż na bardziej stromych stokach Tatr Wysokich, gdzie lawiny schodzą częściej, ale są przez to mniejsze. Na stoku o nachyleniu 35–45° śnieg utrzymuje się dłużej, więc gromadzi się go większa ilość. Gdy masa nagromadzonego śniegu przekroczy krytyczny punkt, schodząca lawina jest potężna. Duże znaczenie ma też fakt, że jest to stok trawiasty – spadającej lawiny nic nie hamuje.
Fotka poniżej - Dolna część Pustego Żlebu, u góry
widoczne wierzchołki Szczerbawego (z lewej) i Barańca (pozornie niższy)
Do powstawania lawin w Dolinie Jamnickiej
przyczyniło się wielowiekowe pasterstwo, w wyniku którego stoki Barańców
zostały ogołocone z kosodrzewiny i w znacznym stopniu wylesione. Po utworzeniu
parku narodowego pasterstwo zniesiono, lasy i kosodrzewina stopniowo odnawiają
się, jednak w okolicy żlebów są systematycznie niszczone przez lawiny.. Jakby
na potwierdzenie tego, kilkadziesiąt metrów dalej szlakowa ścieżka przecinająca
dolne partie Pustego Żlebu, wygrodzona jest na pewnym odcinku taśmami.. Gdzieś
z góry dochodzi do mych uszu warkot silnika leśnej maszyny.. Po chwili na
rozjeżdżonym zboczu, usłanym sporą ilością powalonych i wyciętych pni drzew,
dostrzegam leśne ekipy pracujące przy ich usuwaniu.. To pozostałości po
ubiegłorocznym lawinisku, które zeszło Pustym Żlebem na dno Doliny Jamnickiej..
Na wprost Pustego Żlebu w kierunku wschodnim,
ponad linią górnej granicy lasu wznosi się wysoko ku górze skalista,
postrzępiona grań Pośredniej Magury (2050 m).
Po przekroczeniu
dolnej gardzieli Pustego Żlebu szlak prowadzi przez pewien czas mocno
rozjeżdżoną przy zwózce drewna, leśną drogą opadającą w dół, dnem doliny gęsto
porośniętym świerkowym lasem.. Kilkadziesiąt metrów poniżej drogi, po jej lewej
stronie, w wąskim, zacienionym korycie płyną z cichym szumem wody Jamnickiego Potoku..
Po ponad
kilometrowym marszu w cieniu świerkowego lasu wychodzę na otwartą przestrzeń,
zalegającą na wysokości 1100 m n.p.m. u podnóża kolejnego, lawinowego żlebu,
opadającego spod grani Barańców.. Ten żleb zwie się Masłowym Żlebem i ciągnie
się po zboczu spod wierzchołka Szczerbawego (2149 m) do dna Jamnickiej Doliny na
długości ponad 2 km.. Deniwelacja między
szczytem Szczerbawego, a ujściem żlebu do Jamnickiego Potoku w okolicach Polany
pod Młaczkami, wynosi ok. 1070 m. Tym samym jest on najwyższym żlebem w całych
Tatrach Zachodnich. Drugim pod względem wielkości jest znajdujący się na północ
od niego Pusty Żleb, który niedawno mijałem.. Dawniej żleb ten nazywany był
Żlebem Maselnia. Nazwa ta pochodzi zapewne od dawnej polany Maseľňa, leżącej
niegdyś w dolnej części jego orograficznie lewych zboczy. Dnem żlebu spływa
niewielki potok, jeden z prawych dopływów Jamnickiego Potoku.
Po paru
następnych minutach szeroka, szlakowa droga biegnąca dnem Jamnickiej Doliny
doprowadza mnie do kolejnej, niewielkiej zarastającej polany. Nazywa się ona Polana pod Młaczkami lub Polana Młaczki (słow. Hrubô).. Położona jest
na południe od wylotu Masłowego Żlebu, na wysokości 1100–1120 m. Jest skromną
pozostałością po dawnym pasterstwie w tej dolinie. Nazwa polany pochodzi od
położonej na jej obrzeżu młaki, będącej pozostałością dawnego stawku…
Kolejny kilometr spokojnego marszu wygodną, bitą
drogą i kolejna polana – Majerczysko (słow. Majerčisko), położona na wysokości
1015–1050 m n.p.m. u wylotu Rzepowego Żlebu opadającego z grani Barańców.. Leży
ona na stożku nasypowym utworzonym przez lawiny. Przez lata było to miejsce
wypasowe wsi Wawrzyszów. Nieużytkowana jest od dawna, już w 1992 była polaną
zarastającą.. Pośród porastających polanę jagodzin, ustawiono dla turystów
drewnianą wiatę ze stołem i ławkami.. Dolina Jamnicka od dawna użytkowana
gospodarczo, była jednym z większych ośrodków pasterstwa na Słowacji. Nazwa
doliny pochodzi od pasterskiej miejscowości Jamnik, która miała tu swoje pastwiska.
Lasy wycięte zostały niemal zupełnie, pierwotne lasy ostały się jedynie w
niedostępnych miejscach (tzw. lasy urwiskowe). Górna granica lasu jest tu
silnie obniżona w wyniku długoletniego pasterstwa i dużych lawin. Po włączeniu
doliny do TANAP-u następuje stopniowe odtwarzanie się lasów i porastanie zboczy
kosodrzewiną. Na dnie doliny zachowały się jeszcze nieduże i zarastające
stopniowo polany, które mijam po drodze w czasie mojej wędrówki: Polana pod
Smrekiem, Polana pod Pustem, Polana pod Młaczkami, Majerczysko... Dolina była
także używana jako przejście z Podhala na Liptów. Jest dobrze przebadana
naukowo. Kompleksowo, ze znaczącym udziałem polskich naukowców badano tutaj
skład skał, geomorfologię lodowcową, klimat, gatunki i zespoły roślinne, historię
pasterstwa, nazewnictwo.
Szlakowy trakt coraz lepszy.. Kończy się bita,
gliniasta nawierzchnia, a zaczyna utwardzona tłuczniem szeroka, leśna droga..
Przez kilkaset metrów biegnie świerkowym młodnikiem, by po chwili wyprowadzić
na szerokie dno doliny ograniczone z jednej strony lasem, zaś z drugiej
ogołoconym z drzew, zachodnim zboczem Małych Otargańcow.. Zbocza ogołociła z
lasu potężna wichura, szalejąca na tym obszarze w sierpniu 2007 roku..
Koryto Jamnickiego Potoku zbliża się w tym
miejscu do utwardzonej drogi, a jego nurt będzie mi towarzyszył przez parę
chwil aż do wylotu Jamnickiej Doliny..
Kwadrans po godzinie 16-tej przekraczam koryto Jamnickiego
Potoku, przechodząc przez drewniany mostek u wylotu Jamnickiej Doliny.. Tym
samym zamyka się moja szlakowa, 20 kilometrowa pętla wędrówki Granią
Otagrańcow.. Do parkingu u wylotu Wąskiej Doliny, gdzie rankiem pozostawiłem
mój samochód, pozostało 20 minut marszu. To już tylko formalność.. Gdy parę
minut po godzinie 8-mej wkraczałem na szlakową trasę, zakładałem, że przy sprzyjających
warunkach powrócę w to miejsce po 9 godzinach wędrowania czyli po godzinie
17-tej.. Wyszło dużo lepiej.. Czas przejścia całej grani Otargańców z
postojami, odpoczynkami i fotkami zamknął się w 8 godzinach.. Nogi troszkę
ucierpiały, ale co to ma za znaczenie w porównaniu z widokami i pięknem tej
niezwykłej, szlakowej trasy.. Podsumowując: szlak bardzo malowniczy, jak
napisał Nyka w swoim przewodniku – ..”przypominający
miejscami Orlą Perć..” Rzadko uczęszczany – po drodze nie spotkałem żywej
duszy, piękny widokowo i ciekawy turystycznie.. Na szlaku kilka eksponowanych
miejsc, wymagających wzmożonej ostrożności podczas pokonywania.. Trasa graniowa
groźna podczas mgły, zmylenie drogi może być bardzo niebezpieczne.. Szlak
długi, bez trudności technicznych jednak wymagający bardzo dobrej kondycji
fizycznej.. Jednym słowem – fantastyczny !!!..
Kiedy dotarłem do samochodu, spakowałem plecak,
aparat, przebrałem obuwie i wypiłem kubek mocnej, czarnej kawy z termosu, świat
wokół nabrał innych barw, a ja ponownie poczułem przypływ energii.. Jadąc w
kierunku mojego lokum u Słowackich przyjaciół, po drodze przystanąłem jeszcze w
dwóch miejscach, by spojrzeć ostatni raz w ten wrześniowy, piękny dzień na
pasma Tatr Zachodnich.. Kończył się mój długi, prawie dwutygodniowy wypoczynek
po słowackiej stronie Tatr.. Kolejną wyprawą jaką zaplanowałem w moim jesiennym
grafiku będzie wyjazd w malownicze pasmo górskie, bardzo odległe od ukochanych
Tatr, jednak nie mniej fascynujące.. Za kilka dni wyruszę na wędrówkę po
Karkonoszach. Powłóczę się po pięknych masywach Śnieżki, Szrenicy, Pielgrzymów,
Gór Izerskich.. Odwiedzę kilka wodospadów, zamków, pomników przyrody. W Królestwie
Ducha Gór spotkam się z Liczyrzepą, poznam kilka Karkonoskich tajemnic, a nader
wszystko odpocznę w granicach Karkonoskiego Parku Narodowego, obcując z jego
piękną i niezwykłą przyrodą.. Materiał z tej niezwykłej podróży po Karkonoszach
ukaże się w kilku częściach, jak Bóg i czas pozwoli, na wiosnę tego roku. Zaś
wcześniej mam do przedstawienia moje zaległe, sierpniowe, wakacyjne wędrówki,
które powoli kończę opracowywać.. Będzie to relacja ze szlakowych ścieżek Małej
Fatry – krainy malowniczej, miejsca narodzin słynnego, słowackiego zbójnika
Juraja Janosika.. Przemierzymy w tym rejonie kilka pięknych, górskich szlaków
wiodących szczytami Wielkiego Kryvania, Chleba, Południowego Grunia, odwiedzimy
malownicze wąwozy– Terchowskie Diery, zapuścimy się na niezwykły, górski
Zbójnicki Chodnik, przejedziemy graniowy szlak w Sulovskich Skałach i
oczywiście wymoczymy ciała w termalnych wodach Liptowa.. To już niebawem,
tymczasem ostanie spojrzenie na Tatry – masyw Krywania, który przemierzałem i
opisałem podczas wrześniowego pobytu u słowackich przyjaciół..
I na koniec wędrówki po Tatrach Zachodnich –
masywy grani Barańców i słowackie Rohacze.. Do następnego spotkania.. Hejjjj
KONIEC..
Co tam wcześniejszy powrót na parking, ważne, że dotarłeś cało i zdrowo. Zmroziło mnie po opisie pogoni za aparatem. Swoją drogą, ta niewyraźna fotka, którą "cyknął" Ci aparat jest całkiem przyjemna. Jesteś cały w kadrze :) A szlak bardzo piękny widokowo. Zachciało mi się już w góry...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Kolejna super relacja !!! i pogodę miał Pan wybitnie "zdjęciową". Fotki super, przy okazji chciałbym zapytać jakim sprzętem robi Pan zdjęcia w górach, bo jakość jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuń