TATRY
WYSOKIE
ZE STAREGO SMOKOWCA NA
SŁAWKOWSKI SZCZYT (2452 m n.p.m)
CZ.III
Sławkowski Nos – Sławkowski Szczyt – Stary Smokoviec
Dokładnie o godzinie 12.30 „zagrałem” Sławkowi na nosie..
.. Po 4-godzinnym
marszu, pokonaniu 7,5 km mozolnego podejścia od Starego Smokovca o
przewyższeniu prawie 1300 m, dotarłem na ostatnie, niewielkie wypiętrzenie w
grani Sławkowskiego Grzebienia o nazwie Królewski Nos, lub jak kto woli
Sławkowski Nos, zalegające na wysokości 2272 m n.p.m... Tatrzańska grań Sławkowskiego Grzebienia wznosząca się od Maximilianki na długości ok.2 km, tak faktycznie kończy się na
Królewskim Nosie (Kralovsky Nos, 2272 m n.p.m), skąd rozpoczyna się ostatni
etap 1 godzinnego podejścia
niebieskim szlakiem na Sławkowski Szczyt. Kulminację tego niewielkiego, skalnego garbu od majestatycznej kopuły
wyższego brata „Sławka” oddziela płytkie siodło Królewskiej Przełęczy, 700
metrów stromego podejścia i ok.180 metrów przewyższenia.. Podobnie jak poznana
na szlaku para Polaków, zamierzałem tutaj chwilkę odpocząć w zaciszu skalnych
bloków, przed ostatecznym wejściem na kulminację Sławkowskiego Szczytu
(2452 m)..

Wyciągnąłem
z zakamarków plecaka czerwone jabłuszko, czekoladowego „Snikersa”, termos z
kawą i w prowizorycznym, skalnym bufecie pod Królewski Nosem postanowiłem coś
przekąsić.. Aby jednak czas nie upływał wyłącznie na konsumpcji, postaram się także
coś napisać o tym miejscu.. Jak wspominałem w poprzedniej części, Królewski Nos
(2272 m) jest w zasadzie niewielkim, skalnym garbem w grani Sławkowskiego Grzebienia,
niczym szczególnym się nie wyróżniającym.. Jest jednak coś, co wyróżnia go spośród
kilku wypiętrzeń tejże grani.. Otóż ta niewybitna, skalna kulminacja jest
doskonale rozpoznawalna w panoramie całego masywu Sławkowskiego Szczytu,
oglądanego z podnóża Słowackich Tatr Wysokich zarówno od wschodu, jak i od zachodu..
A oto przykład: Widok masywu Sławkowskiego Szczytu od Tatrzańskiej Łomnicy
(wschód)..
Widok
masywu Sławkowskiego Szczytu od Szczyrbskiego Plesa.. (zachód)
Drugim,
topograficznym elementem wyróżniającym to miejsce, jest szeroka i potężna rynna
Królewskiego Żlebu, opadająca spod siodła Królewskiej Przełęczy zalegającego tuż powyżej
Królewskiego Nosa, aż na dno Doliny Staroleśnej.. Królewski Żleb, od zachodu
ograniczony jest Filarem Birkenmajera, a od wschodu krótką granią Królewskiego
Grzebienia, o którym pisałem
już wcześniej w czasie wędrówki granią.. Fota poniżej - Królewski Żleb ciągnący
się w dół ku Staroleśnej Dolinie..
Szerokie,
lecz stosunkowo płytkie siodło Królewskiej Przełęczy wznosi się delikatnie przez
ok.200 metrów od podstawy Królewskiego Nosa, z wysokości ok.2270 m n.p.m. do
wysokości ok.2320 m n.p.m., gdzie biegnąca przez przełęcz trasa
niebieskiego szlaku
oddala się od krawędzi grani skręcając w lewo, w kierunku północno-zachodnim a następnie
zachodnim i trawersuje południowe zbocze Sławkowskiego Szczytu zmierzając ku
jego kulminacji…
Siodło
Królewskiej Przełęczy oglądane od dołu ze zbocza Królewskiego Żlebu..
Centralnie na wprost wyłaniający się w oddali czubek Sławkowskiego Szczytu..
Po
prawej stronie szlakowej ścieżki, w oddali za opadającym, kamienistym zboczem
Królewskiego Żlebu, znajome panoramy Pośredniej Grani i masywu Łomnicy…
Kilka
minut oddechu i trzeba ruszać dalej… Dwoje turystów z Polski także zbiera się w
drogę… Szlakowa ścieżka wznosi się teraz w górę, w odległości kilkunastu-kilkudziesięciu
metrów od krawędzi grani po jej południowej stronie...
Kamienista
kopuła Sławkowskiego Szczytu prezentuje się z tego miejsca w całej okazałości.. Widok ten tworzy jednak złudne wrażenie bliskości szczytu. Nie ma
zmiłuj, trzeba wejść na wysokość ponad 2400 m n.p.m. Z rejonu Królewskiej
Przełęczy to około godzinki
„deptania”, aby stanąć na czubku Sławka..
Przez
niespełna 200 metrów podchodzę szerokim siodłem Królewskiej Przełęczy,
wznoszącym się stosunkowo łagodnie w górę.. Co jakiś czas spoglądam wokół,
pstrykając fotki „z marszu”.. Kulminacja Królewskiego Nosa i opadająca od niej
w dół grań Sławkowskiego Grzebienia, pozostają coraz bardziej w tyle za moimi
plecami…
Podejście
robi się żmudne i bardziej strome... Jest duszno, bezwietrznie, a chmurek na
niebie, które na tym etapie podejścia byłyby mile widziane, jak na złość coraz
mniej... Popłynęły sobie w kierunku masywu Łomnicy i tam zacieniły wierzchołki
gór..
Spoglądam
w górę... Nie dość, że ciepło, stromo to jeszcze w dodatku kamieniście..
Widoczna do tej pory szlakowa ścieżka, ginie na tym odcinku podejścia w morzu
skalnego rumoszu i ogromnych, skalnych bloków... Tylko gdzieniegdzie znaki
niebieskiego szlaku naniesione na większych głazach, wytyczają kierunek
podejścia..
Podchodząc
coraz wyżej piarżystym, skalnym zboczem, można teraz dokładnie dojrzeć szerokie,
wypłaszczone siodło Królewskiej Przełęczy, garb Królewskiego Nosa i niewidoczną
do tej pory krótką, skalną grzędę (po prawej) odbiegająca w dół od jego
kulminacji, w kierunku Sławkowskiej Doliny..
Maszerująca
kilkadziesiąt metrów przed mną para Polaków, znika mi na moment z oczu...
Szlakowa ścieżka prowadząca do tej pory w sporej odległości od krawędzi grani,
ponownie wyprowadza mnie nad jej grzbietowe urwisko, na wysokości ok.2400 m
n.p.m... Przed mymi oczami otwiera się przepiękna panorama w kierunku północnym,
na niewidoczne do tej pory górne tarasy Staroleśnej Doliny oraz otaczające ją
górskie szczyty...
Widok
z tego miejsca jest naprawdę imponujący.. Ponad pół kilometra poniżej moich stóp ukazuje się
ogromny kocioł Doliny Staroleśnej otoczony nagimi, skalnymi szczytami,
porośnięty zielonymi połaciami kosówki, z malowniczymi, maleńkimi, szafirowymi
lustereczkami licznych stawów, zalegającymi na kilku skalnych tarasach doliny..
Wchodząc
na płaski cypelek nad krawędzią grani dostrzegam znajomych turystów z Polski,
którzy także zatrzymali się w tym widokowym miejscu i zawzięcie „pracują” na
dwa aparaty, pstrykając fotki malowniczym panoramom..
Czas
mam dobry, pogoda piękna, do szczytu w sumie już niedaleko, a widoki na Dolinę
Staroleśną wymarzone.. Przystaję zatem na kilka minut w owym widokowym miejscu
i za przykładem polskiego „duetu” zaraz zabiorę się do „pracy” z aparatem w
ręce, przedtem jednak korzystając z okazji skrobnę parę zdań o tej pięknej i
jednej z największych dolin tatrzańskich, położonej w słowackich Tatrach Wysokich..
Dolina Staroleśna
(słow. Veľká Studená dolina) jest otwarta w kierunku południowo-wschodnim i
łączy się z Doliną Małej Zimnej Wody (Malá Studená dolina), tworząc Dolinę
Zimnej Wody. System Doliny Zimnej Wody i jej dwóch gałęzi tworzy dolinę walną..
Dolina Staroleśna w dolnej części jest zalesiona. Łagodnie podchodzi do górnej
części, gdzie rozszerza się i układa tarasowo progami, rozgałęziając się w
szereg kotlin i mniejszych dolin i podchodząc pod główną grań Tatr Wysokich. Do
jej odgałęzień należą:
Strzeleckie Pola
(Strelecké polia) poniżej przełęczy Czerwona Ławka (Priečne sedlo),
Siwa Kotlina
(Ostrý kotol), podchodząca pod ściany Ostrego Szczytu,
Pusta i Graniasta
Kotlina (po słowacku określane wspólnie jako Rovienková kotlina[1]) ze Zmarzłym
Stawem, pomiędzy ramionami szczytów Jaworowego i Świstowego,
Dzika Kotlina
(kotlina pod Divým sedlom, Divá kotlina) zawieszona wysoko pod ścianami Dzikiej
Turni,
Warzęchowa
Kotlina (Varešková kotlinka) poniżej Staroleśnego Szczytu,
Nowoleśna Kotlina
(dolinka nad Vareškovým plesom).
Do 1882 roku Dolina Staroleśna była
własnością węgierskiej rodziny Berzeviczy, od roku 1901 jest terenem
państwowym. Od XVIII wieku pojawiali się tu górnicy i poszukiwacze skarbów. Z
turystów jako pierwszy dolinę odwiedził Kazimierz Łapczyński z przewodnikiem
Wojciechem Walą w 1861 r. Pierwszymi osobami, które do Doliny Staroleśnej
dotarły w zimie, byli Lajos Károly Horn, Siegfried Neumann i Jenő Serényi 15
kwietnia 1911 r., tego samego dnia pojawili się w niej też dr Jablonszky z
towarzyszem i przewodnikiem Johannem Breuerem..
W dolinie
znajduje się 27 stałych Staroleśnych Stawów i kilka okresowych stawków.
Największy z nich to położony na wysokości 2057 m, pod ścianami Rówienkowej
Turni (Rovenková veža), Zmarzły Staw Staroleśny (Ľadové pleso). Ma on 1,7 ha
powierzchni i 17 m głębokości. Wypływa z niego Staroleśny Potok (Veľký Studený
potok). Inne większe stawy to m.in.:
Strzeleckie Stawy
(Nižné Strelecké plesá) poniżej przełęczy Czerwona Ławka,
Niespodziane
Stawki (Studené plesá) i Siwe Stawy (Sivé plesá) pod ścianami Ostrego Szczytu,
Harnaskie Stawy,
czyli Wyżni Harnaski Staw (Starolesnianske pleso), Pośredni Harnaski Staw,
Niżni Harnaski Staw, Niżnie Harnaskie Oko (w literaturze słowackiej określane
wspólną nazwą Sesterské plesá) i Wyżnie Harnaskie Oko,
Puste Stawy
(Pusté plesá),
Zbójnickie Stawy
(Zbojnícke plesá),
Długi Staw
Staroleśny (Dlhé pleso),
Warzęchowy Staw
(Vareškové pleso).
Przez dolinę
przebiegają szlaki turystyczne: przez przełęcz Rohatkę (Prielom) do Doliny
Białej Wody i z Doliny Małej Zimnej Wody przez przełęcz Czerwona Ławka (szlak
jednokierunkowy). W górnej części doliny znajduje się Schronisko Zbójnickie
(Zbojnícka chata), a przy wejściu do doliny Rainerowa Chatka (Rainerova chata)
oraz Schronisko Bilíka (Bilíkova chata). W pobliżu Schroniska Bilíka, na
potokach Małej Zimnej Wody i Staroleśnym połączonych w potok Zimnej Wody
(Studený potok) położone są Wodospady Zimnej Wody (Vodopády Studeného potoka).
Prowadzi do nich szlak turystyczny ze Starego Smokowca oraz trasa Magistrali
Tatrzańskiej.
Dolina Staroleśna
graniczy:
-od północnego
wschodu z Doliną Małej Zimnej Wody, rozdziela je boczna grań odchodząca od
Małego Lodowego Szczytu (Široká veža) przez szczyt Pośredniej Grani (Prostredný
hrot, 2441 m n.p.m.) i jego ramię – Zimnowodzką Grań (Prostredný hrebeň) z
kulminacjami w Ciemniastej Turni (Chmúrna veža, 2258 m) i Kościołach (Kostoly,
2151 i 2088 m),
-od północy z
Doliną Jaworową (Javorová dolina), a dokładniej z jej odnogą Zadnią Jaworową
(Zadná Javorová dolina), rozdziela je główna grań Tatr na odcinku od Małego
Lodowego Szczytu przez Ostry Szczyt (Ostrý štít), Jaworowy Szczyt (Javorový
štít) do Małego Jaworowego Szczytu (Malý Javorový štít),
-od północy i
zachodu z dolinami: Świstową (Svišťová dolina) i Rówienki (Rovienková dolina)
należącymi do systemu Doliny Białej Wody (Bielovodská dolina), rozdziela je
główna grań Tatr na odcinku od Małego Jaworowego Szczytu przez Graniastą Turnię
(Hranatá veža), Świstowy Szczyt (Svišťový štít), Dziką Turnię (Divá veža) do
Małej Wysokiej (Východná Vysoká),
-od południowego
zachodu z Doliną Wielicką (Velická dolina), rozdziela je boczna grań Tatr
odchodząca od Małej Wysokiej do Staroleśnego Szczytu (Bradavica),
-od południa z Doliną Sławkowską
(Slavkovská dolina), rozdzielają je ramiona Sławkowskiego Szczytu (Slavkovský
štít) od Staroleśnego Szczytu przez Warzęchowe Turnie (Skrinicové veže),
Sławkowską Grań (Vareškový hrebeň), Sławkowski Szczyt.
DO SKAŁ
Znów nas czeka skalisty szlak,
powiew wiatru i słońca blask.
Znów wspinaczka i lasu cień -
nogom ciężko, a sercu lżej.
Po srebrzystych kamieniach i mchu,
po zwalonym, spróchniałym już pniu,
wąską ścieżką dążącą wśród łąk
wyruszamy na przekór złym dniom.
Do skał dumnych i groźnych, do skał,
do obłoków wiszących we mgłach
i do szczytów, gdzie głośno gra wiatr,
do połonin trawiastych nas gna.
Znów nas czeka wspinaczki trud,
wiele nowych, ciekawych dróg.
Stare szczyty czekają nas,
ruszać w góry najwyższy już czas!
Po zaklętych ścieżynach - bez tchu,
ciemną nocą, gdy braknie nam snu,
bo wędrówka - to bilet na szczyt,
a inaczej nie dotrze tam nikt.
Do potoku, co szumi i łka,
gdy obmywa korzenie i głaz.
Do potoku, co śpiewa swą pieśń -
swoje serca
pragniemy tam nieść...
Jadwiga Zgliszewska
PONAD TATRAMI…
Jak okiem
sięgnąć górskie bezmiary,
w jasnych się
złocą okowach słońca.
Szczyty,
granie, doliny, jary,
morze kamieni
i skał bez końca...
Uczta dla
oczu, spokój dla duszy,
a serce rwie
się jak ptak do lotu.
Niepokój w
głowie cisza zagłuszy,
Staję na
grani, już jestem gotów…
Wznoszę się w
górę ponad szczytami,
Lecę pod
niebem błękitnym szlakiem.
Nad kochanymi,
mymi Tatrami,
znów jestem
wolny, znów jestem ptakiem..
Jędrek A.D. 06.04.2013
Mija 10 minut
mojego chwilowego postoju nad krawędzią grani, pod samym szczytem Sławka..
Podobnie jak dwójka Polaków, którzy pstrykali fotki obok mnie, powoli zaczynam
zbierać się w dalszą drogę.. Od tego miejsca do kulminacji Sławkowskiego
Szczytu już dosłownie „rzut beretem”.. Szlakowa ścieżka odbija teraz od
krawędzi grani w lewą stronę i zmienia kierunek marszu z północno-zachodniego
na zachodni, trawersując szczytową kulminację Sławka pod samiutką kopułą.. Do
szczytu pozostało około 200 metrów łagodnego podejścia ścieżką prowadzącą wzdłuż
głównej linii grzbietowej masywu, pośród wielkich, skalnych głazów..
I jeszcze
„rzut oka” w dół na odległą, szeroką Popradzką Kotlinę z malutkimi, kolorowymi
zabudowaniami Starego Smokovca..
Maszerując
skalnym, szczytowym gołoborzem, po paru chwilach docieram na kulminację
Sławkowskiego Szczytu, na wysokość 2452 m n.p.m.. Z oddali widać sylwetki paru
turystów przesiadujących wśród wielkich, skalnych bloków..
Centralnie na
wierzchołku Sławka ukazuje się niewielki, żelazny krzyż, przymocowany do jednego
z takich kamiennych głazów... Pod nim na skale, namalowany biały kwadrat z
mniejszym, niebieskim kwadracikiem w środku.. Tutaj kończy swój bieg trasa
niebieskiego szlaku wiodąca od Starego Smokovca.. Innego szlakowego zejścia ani
podejścia, na Sławkowski Szczyt nie ma.. Z powrotem trzeba będzie wracać tą
samą drogą..
Na szczycie
poza naszą trójką, która właśnie zdobyła „Sławka”, przesiaduje i wygrzewa się w
ciepłych promieniach sierpniowego słońca jeszcze pięć osób.. Rozpoznaję od razu
wesołą ekipę młodych Słowaków, z którymi wspólnie przesiadywaliśmy 2 godziny
wcześniej nad Maxymilianką, na grani Sławkowskiego Grzebienia.. Szczytowa
kopuła stosunkowo rozległa i miejsca sporo.. Wyszukuję sobie „swój głaz”,
zrzucam plecak i lokuję się wygodnie pośród skalnego gołoborza.. Odruchowo
spoglądam na zegarek… Założenia czasowe trafione „w dychę”.. Planowałem wejść
na szczyt ok. godziny 13.30, na tarczy zegarka 13.25.. Przez kolejny kwadrans
pełny luz i całkowite odprężenie po męczącym, monotonnym podejściu na szczyt..
Kawka, kanapka, i dychamyyyy..
Nasze
niewielkie grono turystów przebywające na czubku Sławka, leniwie wygrzewa się w
ciepłych promieniach południowego słońca... Kompletna cisza, przerywana tylko co
jakiś czas krótką rozmową dochodzącą zza wielkich głazów, gdzie rozlokowała się
grupka młodych Słowaków.. Czas płynie jednak nieubłaganie. Po wypiciu kubka
mocnej, czarnej kawy i delikatnej przekąsce, zabieram się do „obstrzelania”
obiektywem aparatu dookolnej panoramy, roztaczającej się z wierzchołka
Sławkowskiego Szczytu.. Aby dokładnie przedstawić zarówno sam szczyt jak i
piękne widoki ciągnące się wokół niego, na początek szeroka panorama na 3
strony świata - zachód, północ i wschód (południe to mniej widokowa Kotlina
Popradzko-Spiska), parę zdań o geografii i historii Sławka, a na koniec
szczegółowe wycinki poszczególnych panoram z opisami szczytów..
SZEROKA PANORAMA W KIERUNKU ZACHODNIM-PÓŁNOCNYM-WSCHODNIM..
Sławkowski Szczyt
(słow. Slavkovský štít, 2452 m n.p.m.) to wysoki i rozłożysty szczyt w bocznej
grani Tatr Wysokich, odchodzącej od grani głównej w zworniku Małej Wysokiej
(Východná Vysoká). Szczyt jest położony na terenie Słowacji pomiędzy dolinami
Staroleśną (Veľká Studená dolina) i Sławkowską (Slavkovská dolina), na północny
zachód od Starego Smokowca. Sławkowski Szczyt znajduje się pomiędzy Sławkowską
Kopą (Slavkovská kopa, 2356 m) a Królewskim Nosem (Slavkovský Nos, 2273 m). Od
Sławkowskiej Kopy oddziela go Jamińska Przełęcz, od Królewskiego Nosa –
Królewska Przełęcz. Szczyt opada w kierunku południowym kamienistymi stokami, a
w kierunku północnym (do Doliny Staroleśnej) stromymi żlebami i grzędami, z
licznymi obrywami skalnymi.
W przeszłości
Sławkowski Szczyt był uważany za najwyższy szczyt w Tatrach. Twierdzono też, że
szczyt miał rozpaść się 6 sierpnia 1662 r. na skutek gigantycznego obrywu
spowodowanego długotrwałymi opadami i być może lokalnym trzęsieniem ziemi,
przez co wierzchołek straciłby ok. 300 m. Śladem obrywów skalnych miały być
rumowiska na stokach góry. Hipoteza ta nie została jednak potwierdzona przez
badania naukowe.... W starych kronikach pierwsze wejście na szczyt odnotowano
już w 1664 roku.. Dokonał tego Georg Buchholtz z towarzyszami i przewodnikami,
do których należeli Martinus Jani, Martinus Veisser i nieznany przewodnik.
Kilku innych towarzyszy nie dotarło wówczas do szczytu. Było to pierwsze
zdobycie tatrzańskiego wierzchołka, wymienione wraz z jego nazwą w pisanych
źródłach. Opis znalazł się dopiero po 100 latach w tekście Besteigung der
Schlagendorfer Spitze (1774). Drugie potwierdzone wejście należy do Stanisława
Staszica (12 sierpnia 1805 r.). Zimą jako pierwszy na szczycie był Eduard Blásy
z przewodnikiem J. Gellhofem 15 stycznia 1873 roku..
Nazwa szczytu
pochodzi od spiskiej wsi Wielki Sławków. Szlak turystyczny na szczyt, jak już
pisałem w cz.II, wybudował w latach
1901–1908, w znacznej części z własnych środków, Maximilian Weisz. Panorama
widokowa ze Sławkowskiego Szczytu jest bogata, szczególnie dobrze prezentuje
się stąd Dolina Staroleśna i jej otoczenie. Widoczne są niemal wszystkie
(liczne) Staroleśne Stawy. Mimo dużej wysokości bogata jest tutaj także flora w
piętrze turniowym. Rośnie tu sporo gatunków roślinności wysokogórskiej.. Jak
już wcześniej wspomniałem, w centralnym punkcie szczytu na wielkim, skalnym
głazie umocowano nieduży, czarny, żeliwny krzyż o wysokości 1,5 metra.. Został
on zamontowany w czerwcu 2006 roku przez anonimowego fundatora.. I jeszcze info
dla tych, którzy lubią nocować "pod chmurką". Na kulminacji Sławka
znaleźć można również specjalnie przygotowaną platformę, w razie konieczności
nocowania na szczycie.. Jest to co prawda nielegalne, ale w życiu różnie
bywa..
..

Widok ze „Sławka” w kierunku Tatr Wysokich należy do jednego z
najokazalszych, jaki mogą podziwiać turyści z udostępnionych szlakowo
słowackich szczytów, powyżej 2000 metrów. Jest to możliwe dzięki znacznemu
oddaleniu i wysunięciu masywu Sławkowskiego przed główny mur Tatr Wysokich.
Przyglądnijmy się zatem dokładniej masywom, szczytom, przełęczom i dolinom
widocznym z kulminacji Sławkowskiego Szczytu..
KIERUNEK ZACHODNI i PÓŁNOCNO-ZACHODNI
Potężne masywy Gerlacha, Staroleśnego Szczytu, na ostatnim planie w
oddali szczyty Wysoka, Ganek, Rysy, Miedziane, Świnica, Kozi Wierch….
KIERUNEK PÓŁNOCNO-ZACHODNI i PÓŁNOCNY
Szczególnie ciekawie przedstawia się malownicza Dolina Staroleśna ze
swymi piętrami i najliczniejszym w Tatrach skupiskiem 27 stawów.. Praktycznie
widać je stąd wszystkie z wyjątkiem Warzęchowego.. Główne szczyty otaczające
dolinę to Świstowy Szczyt (po lewej) i Jaworowa Grań (po prawej)..
KIERUNEK PÓŁNOCNY i PÓŁNOCNO-WSCHODNI
W tym
kierunku królują potężne masywy Małego Lodowego Szczytu i Lodowego Szczytu,
postrzępiony łańcuch Pośredniej Grani oraz na ostatnim planie wznosząca się
grań od Baranich Rogów, poprzez Durne Szczyty po Łomnicę, Kieżmarski i
Huncowski Szczyt..
KIERUNEK
POŁUDNIOWY
Na tę
stronę, Tatr już nie ma: rozpościerają się rozległe
połacie Kotliny Popradzko-Spiskiej pokryte polami i miasteczkami, otoczone od
południa odległym pasmem Niskich Tatr.
I jeszcze parę zdań o ciekawej roślinności szczytowych
partii Sławka.. Pomimo dużej wysokości w rejonie szczytowej kopuły rośnie sporo
gatunków roślinności wysokogórskiej. Wśród pokrytych porostami skał i bloków
skalnych, zielenią się kępy i płaty muraw turniowego zespołu Boimki
dwurzędowej, barwiące się kwiatami kozłowców, dzwonków, złocieni alpejskich,
jaskrów lodnikowych itp..
Hej za mną w
Tatry! W ziemię czarów,
Na strome szczyty
gór.
Okiem rozbijem
dal obszarów,
Czołami sięgniem
chmur.
Gerlach, Łomnica
i Lodowy
Nad białe morze
chmur
Podnoszą swoje
dumne głowy:
Króle
tatrzańskich gór.
Uczucie wzniosłe,
niepojęte
W piersi nie
mieści się.
i jakieś
tchnienie wonne, święte
W niebiosa serce
rwie.
Oddalonemu od
trosk ziemi
Zda się, że
niebios próg,
Że stanął między
wybranemi,
Że tu zamieszkał
- Bóg.
Władysław
Ludwik Anczyc
Spojrzałem
na zegarek.. Dochodziła godzina 14:30.. Ponad godzinę przesiedziałem na czubku
Sławkowskiego Szczytu.. Pogadałem o różnych sprawach z młodymi Słowakami..
Opowiedziałem im sporo ciekawych rzeczy o naszych Polskich Tatrach, Beskidach i
Bieszczadach.. Słuchali w ciszy zafascynowani faktami, o których przedtem nie
mieli pojęcia.. W sercach i umysłach tych młodych ludzi zakiełkowało kolejne
ziarenko umiłowania do gór, potrzeba wędrowania górskimi szlakami, dostrzegania
w górach czegoś więcej, aniżeli samej wspinaczki i pięknych widoków.. W cieplej
i przyjacielskiej atmosferze żegnałem wesołe grono słowackiej „ekipy” i już
miałem ruszać w drogę powrotną w doliny, gdy w pewnym momencie podszedł do mnie
jeden z poznanych młodzieńców tejże grupki... Na imię miał Duśan i był studentem
Zylińskiego Uniwersytetu... Szczupły, wysoki blondynek ze zmierzwioną czupryną,
pogodną twarzą i filuternym spojrzeniem stanął przede mną, spojrzał mi w oczy i
cicho powiedział.. -„Dnes, vďaka tebe som si uvedomil, ako veľmi v živote
človeka stráca, keď on nemôže vidieť krásu sveta około… Veľmi ďakujem"... Uścisnęliśmy
sobie ręce i serdecznie pożegnali a ja poczułem, że cząstka mojej miłości do
gór, przyrody i otaczającego nas świata zawędrował do serc tych młodych ludzi..
Dla takich chwil warto żyć.. Spojrzałem po raz ostatni na metalowy krzyż,
wznoszący się ponad skalną granią Sławkowskiego Szczytu i w pogodnym nastroju
powędrowałem szlakową ścieżką w dół zbocza…
Pogoda
w dalszym ciągu dawała znać o sobie przypominając, iż jest to druga połowa
ciepłej, wakacyjnej kanikuły... Szybko dotarłem na krawędź grani, gdzie
wcześniej już przesiadywałem, pstryknąłem z biegu fotkę i pomaszerowałem dalej
w dół zbocza…
Po
około 20 minutach dość szybkiego marszu dotarłem w rejon szerokiego siodła
Królewskiej Przełęczy... W dole coraz wyraźniej ukazywał się zielony wąwóz
Staroleśnej Doliny..
Po
chwili znalazłem się pod znajomym wypiętrzeniem Królewskiego Nosa i mijając
jego kulminację od strony opadającego w dół Królewskiego Żlebu, kontynuowałem
żmudne schodzenie skalną granią w dolinę Starego Smokovca..
Skalny garb
Królewskiego Nosa pozostał za moimi plecami, a w oddali za nim, wysoko na tle
nieba, znikał powoli za grzbietem grani kopulasty wierzchołek Sławkowskiego
Szczytu.. Spoglądając za siebie na Królewski Nos, widziany teraz od dołu,
przypomniał mi się krótki fragment wiersza z obszernego poematu zatytułowanego „Tatry
w dwudziestu czterech obrazach”, napisanego ponad 150
lat temu przez pisarza, poetę, malarza, rysownika, leśniczego i krajoznawcę –
Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego, podczas jego wędrówki w owym czasie na
Sławkowski Szczyt..
Od Szmeksu, z utrudzeniem, do spocenia włosa,
Trzeba spinać się na szczyt Królewskiego Nosa.
Po rypach rozwalonych między rozwaliny,
Wychodząc z ciemnych lasów,
w las kosodrzewiny..
Słowo Szmeks oznacza dawną nazwę rejonu Smokovca, słynnego w owym
czasie ze źródeł wód leczniczych.. Wspominałem o tym dokładnie w I części wędrówki..
Szlakowa
ścieżka usłana niezliczoną ilością skalnego rumoszu dość szybko sprowadza w dół,
jednak to żmudne zejście zarówno dla mnie jak i większości turystów, to gorsza
droga niż pod górę. Zwykle wtedy odzywają się stawy kolanowe, które pracują pod
sporym obciążeniem.. Po ok.45 minutach marszu od opuszczenia kopuły Sławka
dotarłem do kolejnego, znajomego miejsca nad krawędzią grani Sławkowskiego
Grzebienia.. To niewielkie, płytkie siodło Królewskich Wrótek położone na
wysokości ok.2100 m n.p.m.. Tutaj przystaję na moment spoglądając na potężny
masyw Łomnicy i posilając się paroma łyczkami napoju energetycznego..
Dobry
nastrój, piękna popołudniowa aura i myśl o relaksującej kąpieli na termalnych
basenach w Popradzie, gdzie zaplanowałem po drodze wymoczyć zmęczone ciało,
mobilizują do szybkiego marszu.. Już po kolejnym kwadransie wędrówki wkraczam w
rozległe, zielone połacie kosówki.. Kilkaset metrów poniżej widnieje górna
granica świerkowego lasu, a w dole jaśnieje zalana słońcem Popradzka Kotlina z
maleńkimi zabudowaniami Starego Smokovca (po lewej) i Tatrzańskiej Łomnicy (po
prawej)..
O dawnym
Smokovcu zwanym wtedy Szmeksem, wspomniany już przez mnie poeta Bogusz Zygmunt
Stręczyński pisał tak..
Brniemy lasem cienistym przez młode
gęstwiny,
Dobijając się równin Hundsdorfu osady,
Gdzie porządne mieszkania otaczają sady,
Gdzie pola ożerdzione — a drogi z mostami
Wiodą na różne strony trudząc kamieniami;
A nie mając przed sobą pyszne widowiska,
Wchodzimy między młaki, tak zwane sapiska;
Lecz przewodnik zmyliwszy znane sobie szlaki,
Wyprowadza nas z błędu przez iglaste krzaki
Na równinę Łomnicy wioski oddalonéj,
Kościołem murowanym z wieżą, ozdobionéj,
Do słynnéj wody w Szmeksie, gdzie chorób zarody
Uzdrawia od lat wielu źródło kwaśnéj wody,
Które domkami w koło z dala otoczone,
Leży nad trzy tysiące stóp morza wzniesione...
Dobijając się równin Hundsdorfu osady,
Gdzie porządne mieszkania otaczają sady,
Gdzie pola ożerdzione — a drogi z mostami
Wiodą na różne strony trudząc kamieniami;
A nie mając przed sobą pyszne widowiska,
Wchodzimy między młaki, tak zwane sapiska;
Lecz przewodnik zmyliwszy znane sobie szlaki,
Wyprowadza nas z błędu przez iglaste krzaki
Na równinę Łomnicy wioski oddalonéj,
Kościołem murowanym z wieżą, ozdobionéj,
Do słynnéj wody w Szmeksie, gdzie chorób zarody
Uzdrawia od lat wielu źródło kwaśnéj wody,
Które domkami w koło z dala otoczone,
Leży nad trzy tysiące stóp morza wzniesione...
W
dole widoczne zabudowania Smokovca, położonego wzdłuż pięknej, tatrzańskiej
arterii zwanej Drogą Wolności…
Kwadrans
po godzinie 17-tej wędrując po swoich porannych „śladach”, docieram do górnej
stacji kolejki linowo-terenowej na Hrebienku czyli Smokovieckim Siodełku 1285 m
n.p.m.. W rejonie budynku górnej stacji i w okolicach widokowych tarasów
pustki.. Tylko kilku turystów wygrzewa się na trawie, a przed wejściem do kas stoją
dwie osoby..
Maszeruję
do kasy biletowej, kupuje bilet, spoglądam na zegarek i rozkład jazdy kolejki..
Mam 20 minut czasu do odjazdu..
Po
ponad 9 godzinach wędrówki z licznymi postojami na fotki i odpoczynek,
przebyciu 17,2 km trasy o przewyższeniu 1547 metrów, powróciłem do miejsca
startu czyli na parking w Starym Smokovcu.. Podsumowywać trasy chyba nie muszę,
bo jeśli ktoś uważnie przeczyta i oglądnie moją relację sam się przekona, że
warto ten szlak przejść.. Parę minut po godzinie 18-tej siedzę już za kółkiem
swojego samochodu, wyjeżdżając ze Starego Smokovca w kierunku Popradu.. Po
drodze zatrzymuję się kawałeczek za Tatrzańską Łomnicą na poboczu szosy, aby
pstryknąć ostatnie fotki masywom Sławkowskiego Szczytu i Łomnicy w promieniach
zachodzącego słońca..
Piękny,
sierpniowy dzień dobiega powoli końca.... Majestatyczna piramida Sławkowskiego
Szczytu widoczna w ciemnym zarysie na tle wieczornego nieba, prezentuje się
teraz jeszcze bardziej stromo.. Dokładnie 6 godzin wcześniej przesiadywałem tam
wysoko, na samym czubku Sławka..
Słońce
coraz niżej skrywa się za granią Tatr Wysokich... Charakterystyczna sylwetka
Łomnicy z malutkim budynkiem kolejki na jej czubku oraz sąsiadujący od wschodu
masyw Kieżmarskiego Szczytu, podświetlone od drugiej strony uwidaczniają
dokładnie swój graniowy obrys.. W zamyśleniu i zadumie spoglądam jeszcze przez
chwilę na te wspaniałe, górskie szczyty.. Tyle w nich majestatu, ogromu i
piękna.. Żegnam moje ukochane Tatry, ale tylko na parę dni.. W głowie już
przelatują myśli o kolejnej wędrówce, o kolejnych pięknych widokach i
przeżyciach... Gdzie poniosą mnie tym razem moje nogi... Hmmm, będzie to szczyt,
który do końca wieku XVIII uważany był za najwyższą kulminację pasma Tatr..
Szczyt został umieszczony także w Hymnie Słowacji, w herbie Słowackiej
Republiki Socjalistycznej (wieczny ogień na tle góry), a od 1 stycznia
2009 r. znajduje się na słowackich monetach o nominale 1, 2 i 5 €.. W 1967 w słowackiej ankiecie uznany
został za najpiękniejszy szczyt Tatr.. Wiecie już o jakim szczycie mowa?... Oczywiście,
to wyniosły i majestatyczny Krywań, narodowa góra Słowaków... Tak więc do
następnego spotkania na zboczach Krywania… Hejjjj..
KONIEC
cz.III
Witam,
OdpowiedzUsuńjak zawsze super relacja. I w dodatku z nowego szlaku :)Z niecierpliwością będę czekać na Krywań. Zapraszam do mojego skromnego bloga wonder175.blogspot.com
Pozdrawiam nareszcie wiosennie :)
Wanda
Tatry są jeszcze poza moim zasięgiem, ale kiedyś.. Wspaniały blog, może kiedyś spotkamy się na szlaku. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAnia
Dziekuje za ten opis, szczegolowy i przepieknie zredagowany. Wybieram sie na "Slawka" w tym tygodniu, a Pana blog na pewno pomoze mi lepiej sie przygotowac.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. Hejjj :)
ruda03
Piękna relacja z trasy na Sławkowski Szczyt. Za tydzień wybieram się na Słowację i mam nadzieję pójść Pana śladami. Śledzę z uwagą Pana blog, kilka wycieczek opisanych tutaj już odbyłem. Dziękuję za wspaniałe zdjęcia i poetyckie opisy. To najlepszy blog górski jaki znalazłem w internecie! Czekam niecierpliwie na kolejne trasy.
OdpowiedzUsuńNa Slawka "wdrapalam" się parę dni temu we wtorek. Wędrując z plecakiem na plecach po Tatrach już od wielu lat Slawkowski Szczyt jakoś zawsze zostawialam na następny rok. Wreszcie udalo się:) Zdecydowanie warto!!! Po powrocie na niziny tak mi bylo tęskno w góry, że postanowilam wrócić tam chociaż wirtualnie. Bardzo dziękuję Panu za cudowny blog, rzetelne opisy szlaków i "ducha gór" między slowami:)) I jeszcze coś...może nie dostrzeglam tego na zdjęciach. Na czubku Królewskiego Nosa widać pionowy kamienny obelisk. Jeszcze parę dni temu mial dolożone drewniane poprzeczne ramiona i kilka kamieni na czubku w efekcie tworząc krzyż. Zmiany?
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńbyłem, bo z Panem fajnie się idzie hej!!
OdpowiedzUsuńPo kilku latach trafiłam na blog i jaka miła niespodzianka .Dziękuję za wspólną wędrówkę , fantastyczna relacja !!!! może kiedyś ..gdzieś... na szlaku znów powędrujemy ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ula - ulary@o2.pl
Zagłębiając się we własne foto-wspomnienia ze Sławkowskich ścieżek znalazłem tę bogatą w zdjęcia relację i z przyjemnością podreptałem Sławkowskim Grzebieniem raz jeszcze, tym razem krocząc, Andrzeju, na Twoich nogach i patrząc Twoimi oczami. Świetna, bogata relacja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń