TATRY WYSOKIE





DOLINĄ ROZTOKI I PIĘCIU STAWÓW POLSKICH NA KOZI WIERCH
CZ.VI
KOZI WIERCH - WIELKA SIKLAWA - DOLINA ROZTOKI
Parę minut po godzinie 14-tej, po 2 godzinnym pobycie na grani Koziego Wierchu pożegnałem grupkę napotkanych tam moich słowackich przyjaciół i rozpocząłem schodzenie
czarnym
szlakiem w Dolinę Pięciu Stawów.. Powrotna
droga tą samą trasą zapewne nie dostarcza już takich wrażeń jak pierwsze
podejście tym szlakiem, niemniej warto spojrzeć jeszcze raz na te piękne
panoramy Doliny Pięciu Stawów i otaczających ją tatrzańskich
szczytów.. Aby jednak droga się nie dłużyła w czasie monotonnego schodzenia w
dół południowym zboczem Koziego Wierchu, opowiem w tym czasie kilka ciekawych tatrzańskich
legend, które barwnie oddają klimat tegoż górskiego regionu, zamieszkałego od
wieków przez góralski lud..
Baśnie i legendy o zaczarowanych zbójnickich skarbach..
Jasiek z Kościelisk lubił chodzić na góralskie posiady do starych gazdów.
Często opowiadali o dawnych zwyczajach, i zbójnickich wyczynach. Jasiek nawet
nie przypuszczał, że stary Mateja to był za młodu zbójnikiem..
Jednego wieczoru w chałupie starego Zubka na
Gubałówce spotkali się gazdowie - Mateja, Zarycki, Krzeptowski i Karpiel. Baby
robiły swoje babskie prace, a chłopy siedli przy piecu, pili piwo, gorzałkę i
opowiadali. Krzeptowski mówił o zbójnickich skarbach zakopanych w dolinie
Kościeliskiej. Zbójnickie kotliki pełne złota i kosztowności miały się
znajdować w jednej z jaskiń pod skalną półką. Krzeptowski mówił, że te skarby
są zaczarowane. Gdy zbójnicy je zakopywali, to przyrzekali sobie, że nikt z
nich skarbów sam nie zabierze. Jeden ze zbójników - Wojtek Mateja z
Czerwiennego - zapytał:
- A jak ktoś złamie przysięgę i sam skarby wykopie co wtedy?
- Trzeba poprosić czarownicę z Gubałówki - powiedział zbójnik Andrzej Stoch, obok którego pod lasem mieszkała baba, która była czarownicą. Zbójnicy przyprowadzili babę do jaskini. Pomruczała coś pod nosem, okadziła skarby dymem z czarodziejskich ziół i rzekła:
- Ten kto je odkopie zostanie ukarany.
Mijały lata. Kompania zbójnicka się rozleciała. Jedni trafili do więzień, inni zaczęli gazdować, a jeszcze inni pomarli. Nigdy się razem nie spotkali i skarbów nie wydobyli. Jasiek przejął się bardzo tą opowieścią. Mimo przestróg starych gazdów, postanowił w tajemnicy szukać skarbów w dolinie Kościeliskiej. Przez parę lat chodził do tej doliny, zeszedł wszystkie jaskinie. I nic. Myślał, że już skarbów nie znajdzie. Aż w końcu, późną jesienią odnalazł skalna półkę.
- A może to ta, o której mówił stary Krzeptowski? - pomyślał.
Rozsunął skały i zobaczył kilka zbójnickich kotlików, a w nich złoto, srebro i inne kosztowności.
A jeżeli skarby są zaczarowane?
- Ee, chyba już po tylu latach czary utraciły moc? - zastanawiał się Jasiek. Pomimo wątpliwości postanowił zabrać skarby do chałupy. Schował je na strychu pod sianem i poszedł spać. Nastał zły czas dla gazdówki Jaśka. Zwierzęta mu padały, ziemniaki zgniły, owies nie obrodził. Gazdowie gadali, że Jaśka jakaś kara spotkała, bo u nich we wsi zwierzęta dobrze się chowały, a w polu był nadzwyczaj dobry rok.
- Ale za co? - zastanawiali się. Przecież dobry z niego gazda. Może klątwa? - myśleli. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Jasiek od lat łaził po Tatrach za zbójnickimi skarbami. Jasiek opowiadał o swych nieszczęściach na posiadach u starych gazdów. Mateja, Krzeptowski, Zarycki i Karpiel nie mieli żadnych wątpliwości, jaka była przyczyna Jaśkowych nieszczęść.
- Jasiek, znalazłeś zbójnickie skarby, a one są zaczarowane i spotkało Cię nieszczęście. Musisz je odnieść tam, gdzieś je znalazł. Tylko pamiętaj, że musisz to zrobić przed północą. Następnego dnia Jasiek udał się do doliny Kościeliskiej i złożył skarby na ich miejsce pod skalną półką. Wrócił do chałupy. Po pewnym czasie zauważył, że jego gazdówka ma się lepiej, a już za rok był bogatym gazdą. Ludzie mówili:
- Popatrzcie, jak się Jaśkowi los odmienił. Jasiek nadal chodził na góralskie posiady, na których gazdowie opowiadali o zaczarowanych zbójnickich skarbach, ale Jasiek już dobrze wiedział, że nie wolno ich zabierać. I choć wiedział gdzie je można znaleźć, wolał gazdować...
Legenda o zbójnickich skarbach dobiegła końca, a mnie w tym czasie ubyło
kilkaset metrów drogi..
.. Po pokonaniu podszytowych partii szlaku gdzie
ścieżka kluczy pośród sporej ilości dużych skalnych bloków, wkroczyłem w rejon
opadającego w dół - Szerokiego Żlebu..
Rejon żlebu zalegają osypiska piargów skalnych i kamiennego rumoszu.. Gdy podchodziłem nim parę godzin wcześniej, wspinaczka tym odcinkiem szlaku była mniej niebezpieczna aniżeli teraz... Zawsze w czasie schodzenia z górnych partii szczytów narażeni jesteśmy na większą możliwość pośliźnięcia się na skalnym żwirku, aniżeli w czasie podejścia.. Poza tym w czasie schodzenia kilkukrotnie wydajniej pracują stawy kolanowe, o czym doskonale wiedzą wszyscy Ci którzy schodzili z Kościelca, Rysów czy np Żlebem Kulczyńskiego..
Ech...to jeszcze jedna legenda tatrzańska, bo do Doliny Piątki pół godzinki
marszu..
.. Skoro Tatry, to oczywiście ich odwieczna
stolica czyli Zakopane.. A jak powstało Zakopane, dowiecie się w tej to
legendzie..
Mity i legendy: Jak powstało Zakopane..
Przed wiekami pod Tatrami rozciągała się gęsta puszcza. Najbliższe ludzkie osiedla były w dolinie rzek Białego i Czarnego Dunajca. W głąb puszczy zapuszczali się tylko myśliwi, bo zwierząt i ryb było mnóstwo. Górale jedynie patrzyli na szczyty gór. Jeden gazda z Szaflar, a wołali go Piotr, był ogromnie ciekaw, jak tam jest pod Tatrami?
Postanowił osiedlić się pod Tatrami. W swoją wyprawę zabrał tylko trochę jedzenia i ciupagę. Po długim marszu Piotr dotarł na maleńką, leśną polanę przy potoku.
- Jest tu pięknie - tu zostanę, pomyślał Piotr.
Następnego dnia Piotr zabrał się ostro do pracy. Rąbał las, suszył drzewo, a gałęzie i pnie palił, by ziemia była żyźniejsza. Gdy zgromadził odpowiednią ilość drzewa zbudował szałas, w którym zamieszkał.
Na pozyskanej ziemi przez wyrąb drzewa uprawiał ziemniaki, owies, warzywa. Po pracy chodził na polowanie, łowił ryby w górskich potokach. Był szczęśliwym człowiekiem. Polanę, na której gazdował Piotr, ludzie z okolicznych wiosek nazywali "Kopana", a gazdę Piotra okrzyknięto Gąsienicą, a to z powodu pasiastego odzienia, w którym chodził. Później ludzie mówili, że Gąsienica siedzi na "Za kopane". Aż czasem przyjęła się nazwa Zakopane. I tak już zostało. Pewnego dnia odwiedził Piotra jego najstarszy brat Jędrek.
- Jak Ci się gazduje? - spytał młodszego brata.
- Dobrze, mam swój szałas, małą gazdówkę, poluję na zwierzęta, łowię ryby. Jest tu pięknie! Tu już zostanę! - odpowiedział Piotr.
- Baby nie masz - powiedział Jędrek.
- A skąd ja tu babę znajdę? - spytał Piotr.
- W naszej wsi jest piękna dziewka o imieniu Kasia, może wziąłbyś ją za żonę?
Piotr z Jędrkiem poszli do wsi. Kasia okazała się śliczną dziewczyną, a i Piotr spodobał się Kasi. Rodzice ich pobłogosławili i wyprawili wesele. Młodzi zamieszkali w szałasie u Jędrka w Zakopanem. Po dwóch latach przyszedł na świat syn Szymon, później urodził się Paweł i córki Marysia i Hania. Synowie Szymon i Paweł byli myśliwymi i budorzami. Córki pomagały w domu, pięknie szyły i haftowały góralskie odzienia. Z czasem dzieci Piotra i Kasi założyli własne rodziny.
I tak ród Gąsieniców się rozrastał. Wszyscy zwali się Gąsienice - postanowili więc, że będą dobierać sobie przydomki, po których można ich będzie odróżniać. W Zakopanem były rodziny Gąsieniców: Danieli, Kasprusi, Szymoszków, Bednarzy, Szostaków i wiele jeszcze innych.
Do dziś się mówi, że w Zakopanem kapusta nie urośnie, bo za dużo jest Gąsieniców.
...
Mija około 40 minut mojego marszu w dół ze szczytu Koziego Wiechu.. Mapowy czas zejścia przewiduje 1 h 15' na pokonanie tego odcinka
czarnego szlaku.. Ja nie spiesząc się za bardzo, pokonam go prawdopodobnie
w niecałą godzinkę... Kończy się gardziel Szerokiego
Żlebu, kamienna ścieżka opadając w dół, coraz wyraźniej zbliża się do dna
doliny...
Po kolejnym kwadransie wędrówki docieram do połączenia
czarnego szlaku ze szlakiem
niebieskim nad Wielkim Stawem.. Zejście
ze szczytu Koziego Wierchu zabrało mi 55 minut.
Na zegarku godzina 15-ta.. Czasu jak
barszczu.. Postanawiam przed zejściem nad Wielką Siklawę odwiedzić jeszcze schronisko nad Przednim Stawem, wypić dobrą
herbatkę, posiedzieć w ciepłych promieniach słońca na tarasie schroniska...
Po kolejnym kwadransie marszu docieram nad Przedni Staw.. W oddali widać budynek schroniska.. Jest ciepło i bardzo pogodnie... Lazur nieba niezmącony żadnymi chmurami, towarzyszy mi przez cały czas wędrówki...
W rejonie schroniska jak na tę porę roku i tak piękny dzień prawdziwe
luzy... Tylko paru turystów wygrzewa się na tarasie przy ciepłych, nagrzanych,
kamiennych ścianach budynku w promieniach popołudniowego
słońca... Przerwaaaaaaa na herbatkę !!!
..
Gdy po kwadransie relaksu, wypiciu pysznej herbaty z malinowym sokiem i pogawędce z paroma turystami wyruszyłem spod schroniska w dalszą drogę, minęła właśnie godzina 15.30... Według założeń idąc szlakiem obok Wielkiej Siklawy i dalej Doliną Roztoki, do parkingu w Palenicy Białczańskiej powinienem dotrzeć za ok. 2 h 30', wliczając krótkie postoje na fotki... Zatem przed godziną 18-tą powinienem zakończyć moją wyprawę na Kozi Wierch, przez Dolinę Pięciu Stawów...
W drogę !!..
Aby spod schroniska przejść obok Wielkiej Siklawy, musiałem się wrócić kawałek
niebieskim szlakiem, przejść brzegiem Przedniego Stawu nad
Wielki Staw, w rejon ujęcia Potoku Roztoka wypływającego z Wielkiego Stawu... W
sumie niespełna 10 minut marszu... Wędrując
brzegiem Przedniego Stawu jeszcze raz
pstryknąłem fotkę, wznoszącym się po jego południowej stronie masywom Opalonego Wierchu (2115 m) i Miedzianego (2233 m).. Słońce powędrowało w
kierunku zachodnim, więc zbocza tych szczytów były teraz całkowicie i dokładnie
rozświetlone w stosunku do porannego cienia, zalegającego na ich stokach..
Po 10 minutach marszu dotarłem w znajome mi już z porannej wędrówki miejsce czyli w rejon drewnianego mostka przerzuconego przez nurt potoku Roztoka, wypływającego z Wielkiego Stawu na wysokości około 1715 m n.p.m. Od północnego wschodu, w miejscu w którym dokładnie teraz stoję, staw zamknięty jest tzw. ryglem skalnym z wałem moreny czołowej, przerwanym w miejscu odpływu.. Ten wielki głaz wystający pośrodku w okolicy odpływu, to pozostałość po morenie czołowej..
Miejsce to, to nie tylko ujście wody z Wielkiego Stawu dające początek Potokowi Roztoka, to także rozwidlenie szlakowych dróg:
niebieskiego i
zielonego szlaku. Ścieżka
niebieskiego szlaku biegnie dalej w kierunku zachodnim, brzegiem
Wielkiego Stawu w stronę Zawratu.. To trasa,
którą częściowo wędrowałem rankiem na Kozi Wierch i wracałem z powrotem....Z tego punktu w kierunku
północno-wschodnim odchodzi trasa
zielonego szlaku.. Biegnie ona obok Wielkiej
Siklawy, doliną Roztoki przez niewielkie wcięcie skalne zwane Wrótkami, dalej obok Bacowej
Skały do miejsca zwanego Rzeżuchy
(skąd rankiem ścieżką
czarnego szlaku wspinałem
się do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów) i następnie Doliną Roztoki do Doliny
Białki..Tą właśnie trasą będę teraz schodził na parking w Palenicy Białczańskiej..
Znajduję się teraz na obszarze ogromnego progu skalnego Wielkiej Siklawy. Wody odpływające z jeziora (średnie natężenie przepływu 0,2–0,3 mł/s) tworzą Potok Roztoka. W odległości ok.120 m od tego miejsca potok tworzy najwyższy polski wodospad - Siklawę. Wodospad spada z progu tzw.ściany stawiarskiej oddzielającej doliny Pięciu Stawów Polskich i Roztoki, dwiema lub trzema strugami (w zależności od wysokości poziomu wody w Wielkim Stawie)...
Przed drewnianym mostkiem skręcam w prawo.. Ścieżka
zielonego szlaku prowadząca w kierunku północno
zachodnim brzegiem potoku Roztoka, oddala
się na kilka metrów od jego nurtu, zagłębiając w połacie kosodrzewiny i obszar
usłany licznymi skalnymi blokami...
Szlak prowadzi na tym odcinku północnym zboczem Wyżniej Kopy (1722 m). Jej skalna kopuła szczytowa oraz odkryte wygładzone zbocza, są typowym przykładem polodowcowych form skalnych zwanych barańcami lub mutonami, powstającymi w wyniku procesu mechanicznego niszczenia podłoża skalnego wywoływanego przez działalność lodowca. Pisałem o tym zjawisku geologicznym szczegółowo w III części..
Schodzę teraz kamienną ścieżka w dół, lekkim zakosem zbocza.. Pokonuję wysoki skalny próg, z którego z wysokości 70 metrów spadają w dół kilkoma strugami, wody potoku Roztoka.. Tworzą one w tym miejscu malowniczy wodospad Wielkiej Siklawy... W górnym odcinku skalnego progu nie widać tak okazale strug wody płynących pomiędzy wielkimi głazami skalnymi, lecz słychać coraz wyraźniej wzmagający się szum potoku...
Przekraczając górną krawędź skalnego progu tzw. Ściany Stawiarskiej, ścieżka
zielonego szlaku opada bardzo stromo w dół do podnóża tego
dużego wodospadu, po orograficznie jego prawej stronie. Odcinek ten prowadzi
przez długi pas polodowcowych wygładzeń,
bardzo niebezpieczny w czasie oblodzeń szlaku. Skały te (widoczne na
fotce poniżej) noszą nazwę Danielki.. W 1924
r. zdarzył się koło Siklawy głośny wówczas wypadek - znany przewodnik Jan Gąsienica
Daniel, schodząc tędy ze swoim klientem, pośliznął się i zginął w potoku. Od
jego imienia wziął nazwę ten długi pas skalnych, polodowcowych wygładzeń.. Nie
była to zresztą jedyna ofiara Siklawy.. We wrześniu 2010 roku ratownicy TOPR
odnaleźli w rejonie Wielkiej Siklawy, 150 metrów poniżej w potoku Roztoka,
ciało młodej turystki z Krakowa (fotoreporterki Gazety Krakowskiej). Zaginęła
ona pod koniec lipca.. Jej plecak został znaleziony przez przypadkowych turystów
w okolicach szlaku turystycznego nieopodal wodospadu Siklawa i przekazany do
schroniska w Dolinie Pięciu Stawów... Kobieta zginęła prawdopodobnie na skutek
upadku, albo utopienia... Smutne, ale prawdziwe.. Góry są groźne zawsze i nie tylko
na ekstremalnych trasach, wysokich szczytach czy w przepastnych żlebach...
Schodzę ostrożnie w dół.. Próg Doliny Pięciu Stawów opada z wysokości ok.1620 m n.p.m na wysokość ok.1550–1570 m n.p.m. w Dolinie Roztoki.. Dolina Roztoki o której pisałem dokładnie w I cz. fotoreportażu, ma przekrój U, wyrzeźbiony przez masy lodowca schodzącego jej dnem.. Długość doliny to ok. 4,4 km, powierzchnia ok. 7,0 km˛, razem z Doliną Pięciu Stawów Polskich długość wynosi ok. 7,5 km, a powierzchnia 13,6 km2. Obydwie doliny rozdzielone są miedzy sobą wspomnianym progiem stawiarskim...
DOLINĄ ROZTOKI I PIĘCIU STAWÓW POLSKICH NA KOZI WIERCH
CZ.VI
KOZI WIERCH - WIELKA SIKLAWA - DOLINA ROZTOKI
Parę minut po godzinie 14-tej, po 2 godzinnym pobycie na grani Koziego Wierchu pożegnałem grupkę napotkanych tam moich słowackich przyjaciół i rozpocząłem schodzenie
Baśnie i legendy o zaczarowanych zbójnickich skarbach..
Jasiek z Kościelisk lubił chodzić na góralskie posiady do starych gazdów.
- A jak ktoś złamie przysięgę i sam skarby wykopie co wtedy?
- Trzeba poprosić czarownicę z Gubałówki - powiedział zbójnik Andrzej Stoch, obok którego pod lasem mieszkała baba, która była czarownicą. Zbójnicy przyprowadzili babę do jaskini. Pomruczała coś pod nosem, okadziła skarby dymem z czarodziejskich ziół i rzekła:
- Ten kto je odkopie zostanie ukarany.
Mijały lata. Kompania zbójnicka się rozleciała. Jedni trafili do więzień, inni zaczęli gazdować, a jeszcze inni pomarli. Nigdy się razem nie spotkali i skarbów nie wydobyli. Jasiek przejął się bardzo tą opowieścią. Mimo przestróg starych gazdów, postanowił w tajemnicy szukać skarbów w dolinie Kościeliskiej. Przez parę lat chodził do tej doliny, zeszedł wszystkie jaskinie. I nic. Myślał, że już skarbów nie znajdzie. Aż w końcu, późną jesienią odnalazł skalna półkę.
- A może to ta, o której mówił stary Krzeptowski? - pomyślał.
Rozsunął skały i zobaczył kilka zbójnickich kotlików, a w nich złoto, srebro i inne kosztowności.
A jeżeli skarby są zaczarowane?
- Ee, chyba już po tylu latach czary utraciły moc? - zastanawiał się Jasiek. Pomimo wątpliwości postanowił zabrać skarby do chałupy. Schował je na strychu pod sianem i poszedł spać. Nastał zły czas dla gazdówki Jaśka. Zwierzęta mu padały, ziemniaki zgniły, owies nie obrodził. Gazdowie gadali, że Jaśka jakaś kara spotkała, bo u nich we wsi zwierzęta dobrze się chowały, a w polu był nadzwyczaj dobry rok.
- Ale za co? - zastanawiali się. Przecież dobry z niego gazda. Może klątwa? - myśleli. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Jasiek od lat łaził po Tatrach za zbójnickimi skarbami. Jasiek opowiadał o swych nieszczęściach na posiadach u starych gazdów. Mateja, Krzeptowski, Zarycki i Karpiel nie mieli żadnych wątpliwości, jaka była przyczyna Jaśkowych nieszczęść.
- Jasiek, znalazłeś zbójnickie skarby, a one są zaczarowane i spotkało Cię nieszczęście. Musisz je odnieść tam, gdzieś je znalazł. Tylko pamiętaj, że musisz to zrobić przed północą. Następnego dnia Jasiek udał się do doliny Kościeliskiej i złożył skarby na ich miejsce pod skalną półką. Wrócił do chałupy. Po pewnym czasie zauważył, że jego gazdówka ma się lepiej, a już za rok był bogatym gazdą. Ludzie mówili:
- Popatrzcie, jak się Jaśkowi los odmienił. Jasiek nadal chodził na góralskie posiady, na których gazdowie opowiadali o zaczarowanych zbójnickich skarbach, ale Jasiek już dobrze wiedział, że nie wolno ich zabierać. I choć wiedział gdzie je można znaleźć, wolał gazdować...

Rejon żlebu zalegają osypiska piargów skalnych i kamiennego rumoszu.. Gdy podchodziłem nim parę godzin wcześniej, wspinaczka tym odcinkiem szlaku była mniej niebezpieczna aniżeli teraz... Zawsze w czasie schodzenia z górnych partii szczytów narażeni jesteśmy na większą możliwość pośliźnięcia się na skalnym żwirku, aniżeli w czasie podejścia.. Poza tym w czasie schodzenia kilkukrotnie wydajniej pracują stawy kolanowe, o czym doskonale wiedzą wszyscy Ci którzy schodzili z Kościelca, Rysów czy np Żlebem Kulczyńskiego..

Mity i legendy: Jak powstało Zakopane..
Przed wiekami pod Tatrami rozciągała się gęsta puszcza. Najbliższe ludzkie osiedla były w dolinie rzek Białego i Czarnego Dunajca. W głąb puszczy zapuszczali się tylko myśliwi, bo zwierząt i ryb było mnóstwo. Górale jedynie patrzyli na szczyty gór. Jeden gazda z Szaflar, a wołali go Piotr, był ogromnie ciekaw, jak tam jest pod Tatrami?
Postanowił osiedlić się pod Tatrami. W swoją wyprawę zabrał tylko trochę jedzenia i ciupagę. Po długim marszu Piotr dotarł na maleńką, leśną polanę przy potoku.
- Jest tu pięknie - tu zostanę, pomyślał Piotr.
Następnego dnia Piotr zabrał się ostro do pracy. Rąbał las, suszył drzewo, a gałęzie i pnie palił, by ziemia była żyźniejsza. Gdy zgromadził odpowiednią ilość drzewa zbudował szałas, w którym zamieszkał.
Na pozyskanej ziemi przez wyrąb drzewa uprawiał ziemniaki, owies, warzywa. Po pracy chodził na polowanie, łowił ryby w górskich potokach. Był szczęśliwym człowiekiem. Polanę, na której gazdował Piotr, ludzie z okolicznych wiosek nazywali "Kopana", a gazdę Piotra okrzyknięto Gąsienicą, a to z powodu pasiastego odzienia, w którym chodził. Później ludzie mówili, że Gąsienica siedzi na "Za kopane". Aż czasem przyjęła się nazwa Zakopane. I tak już zostało. Pewnego dnia odwiedził Piotra jego najstarszy brat Jędrek.
- Jak Ci się gazduje? - spytał młodszego brata.
- Dobrze, mam swój szałas, małą gazdówkę, poluję na zwierzęta, łowię ryby. Jest tu pięknie! Tu już zostanę! - odpowiedział Piotr.
- Baby nie masz - powiedział Jędrek.
- A skąd ja tu babę znajdę? - spytał Piotr.
- W naszej wsi jest piękna dziewka o imieniu Kasia, może wziąłbyś ją za żonę?
Piotr z Jędrkiem poszli do wsi. Kasia okazała się śliczną dziewczyną, a i Piotr spodobał się Kasi. Rodzice ich pobłogosławili i wyprawili wesele. Młodzi zamieszkali w szałasie u Jędrka w Zakopanem. Po dwóch latach przyszedł na świat syn Szymon, później urodził się Paweł i córki Marysia i Hania. Synowie Szymon i Paweł byli myśliwymi i budorzami. Córki pomagały w domu, pięknie szyły i haftowały góralskie odzienia. Z czasem dzieci Piotra i Kasi założyli własne rodziny.
I tak ród Gąsieniców się rozrastał. Wszyscy zwali się Gąsienice - postanowili więc, że będą dobierać sobie przydomki, po których można ich będzie odróżniać. W Zakopanem były rodziny Gąsieniców: Danieli, Kasprusi, Szymoszków, Bednarzy, Szostaków i wiele jeszcze innych.
Do dziś się mówi, że w Zakopanem kapusta nie urośnie, bo za dużo jest Gąsieniców.

Mija około 40 minut mojego marszu w dół ze szczytu Koziego Wiechu.. Mapowy czas zejścia przewiduje 1 h 15' na pokonanie tego odcinka
Po kolejnym kwadransie wędrówki docieram do połączenia
Po kolejnym kwadransie marszu docieram nad Przedni Staw.. W oddali widać budynek schroniska.. Jest ciepło i bardzo pogodnie... Lazur nieba niezmącony żadnymi chmurami, towarzyszy mi przez cały czas wędrówki...

Gdy po kwadransie relaksu, wypiciu pysznej herbaty z malinowym sokiem i pogawędce z paroma turystami wyruszyłem spod schroniska w dalszą drogę, minęła właśnie godzina 15.30... Według założeń idąc szlakiem obok Wielkiej Siklawy i dalej Doliną Roztoki, do parkingu w Palenicy Białczańskiej powinienem dotrzeć za ok. 2 h 30', wliczając krótkie postoje na fotki... Zatem przed godziną 18-tą powinienem zakończyć moją wyprawę na Kozi Wierch, przez Dolinę Pięciu Stawów...
W drogę !!..
Aby spod schroniska przejść obok Wielkiej Siklawy, musiałem się wrócić kawałek
Po 10 minutach marszu dotarłem w znajome mi już z porannej wędrówki miejsce czyli w rejon drewnianego mostka przerzuconego przez nurt potoku Roztoka, wypływającego z Wielkiego Stawu na wysokości około 1715 m n.p.m. Od północnego wschodu, w miejscu w którym dokładnie teraz stoję, staw zamknięty jest tzw. ryglem skalnym z wałem moreny czołowej, przerwanym w miejscu odpływu.. Ten wielki głaz wystający pośrodku w okolicy odpływu, to pozostałość po morenie czołowej..
Miejsce to, to nie tylko ujście wody z Wielkiego Stawu dające początek Potokowi Roztoka, to także rozwidlenie szlakowych dróg:
Znajduję się teraz na obszarze ogromnego progu skalnego Wielkiej Siklawy. Wody odpływające z jeziora (średnie natężenie przepływu 0,2–0,3 mł/s) tworzą Potok Roztoka. W odległości ok.120 m od tego miejsca potok tworzy najwyższy polski wodospad - Siklawę. Wodospad spada z progu tzw.ściany stawiarskiej oddzielającej doliny Pięciu Stawów Polskich i Roztoki, dwiema lub trzema strugami (w zależności od wysokości poziomu wody w Wielkim Stawie)...
Przed drewnianym mostkiem skręcam w prawo.. Ścieżka
Szlak prowadzi na tym odcinku północnym zboczem Wyżniej Kopy (1722 m). Jej skalna kopuła szczytowa oraz odkryte wygładzone zbocza, są typowym przykładem polodowcowych form skalnych zwanych barańcami lub mutonami, powstającymi w wyniku procesu mechanicznego niszczenia podłoża skalnego wywoływanego przez działalność lodowca. Pisałem o tym zjawisku geologicznym szczegółowo w III części..
Schodzę teraz kamienną ścieżka w dół, lekkim zakosem zbocza.. Pokonuję wysoki skalny próg, z którego z wysokości 70 metrów spadają w dół kilkoma strugami, wody potoku Roztoka.. Tworzą one w tym miejscu malowniczy wodospad Wielkiej Siklawy... W górnym odcinku skalnego progu nie widać tak okazale strug wody płynących pomiędzy wielkimi głazami skalnymi, lecz słychać coraz wyraźniej wzmagający się szum potoku...
Przekraczając górną krawędź skalnego progu tzw. Ściany Stawiarskiej, ścieżka
Schodzę ostrożnie w dół.. Próg Doliny Pięciu Stawów opada z wysokości ok.1620 m n.p.m na wysokość ok.1550–1570 m n.p.m. w Dolinie Roztoki.. Dolina Roztoki o której pisałem dokładnie w I cz. fotoreportażu, ma przekrój U, wyrzeźbiony przez masy lodowca schodzącego jej dnem.. Długość doliny to ok. 4,4 km, powierzchnia ok. 7,0 km˛, razem z Doliną Pięciu Stawów Polskich długość wynosi ok. 7,5 km, a powierzchnia 13,6 km2. Obydwie doliny rozdzielone są miedzy sobą wspomnianym progiem stawiarskim...
Schodząc w dół stromą, skalną ścieżką, spoglądam na wznoszące się w kierunku północnym, szczyty masywu Wołoszynów..
...oraz znajomy wierzchołek Koziego Wierchu, na którym przesiadywałem dwie godzinki wcześniej...
Im niżej schodzę w kierunku dna doliny, tym okazalszy staje się widok spienionych strug wody, spadających pomiędzy skalnymi blokami z dużej wysokości... Szum wodospadu narasta coraz bardziej...
Kamienna, szlakowa ścieżka nadal bardzo stromo opada w dół. Cień zbocza pokrywa teraz cały odcinek zejścia.. Robi się chłodniej i bardziej wilgotno...
Po pokonaniu kilkudziesięciu metrów, po lewej stronie odsłania się wysoka, ciemna skalna ściana, z widocznymi białymi warkoczami spienionej wody potoku Roztoka.. Wielka Siklawa ukazuje swe piękne oblicze.....
Schodzę jeszcze kilkanaście metrów niżej.... Wodospad częściowo schowany jest za skalnymi blokami.. Jasne słońce kryje się za skalnym progiem... Tutaj przystaję... Szlakowa ścieżka skręca w tym miejscu łagodnym łukiem w prawo i oddala się od Wielkiej Siklawy...
Wodospad spada z progu ściany stawiarskiej oddzielającej doliny: Pięciu Stawów Polskich i Roztoki..A co kryje się pod pojęciem ściana stawiarska??..Ściana stawiarska to rodzaj rygla skalnego przegradzającego dolinę, powyżej którego znajduje się jeden lub kilka stawów. Ściana stawiarska powstaje wskutek działalności lodowców, jest zazwyczaj stroma i skalista, woda spływająca z leżących ponad nią stawów często tworzy jeden lub kilka wodospadów. To właśnie typowy przykład takiego polodowcowego tworu...
Mam niedosyt.. Musze sfotografować ten piękny wodospad w całej krasie. Na zakręcie szlakowej ścieżki, malutkie wąskie odbicie wiodące jeszcze bardziej w dół do podstawy wodospadu... Ścieżynka wąska, stroma i klucząca pomiędzy skalnymi głazami.. Trochę ślisko i zdradliwie.. Schodzę ostrożnie kilkadziesiąt metrów w dół i.....jestem u podnóża wodospadu...
SPADY SIKLAWY
Przede mną rzeka śniegu lecąca pionowo,
Ze źródłem wydźwigniętym do nieba krawędzi!
Przede mną - pian lawina! puch szyi łabędziej,
Roziskrzony na skałach wstęgą brylantową!
To Siklawa! o dzika dzikich wód królowo!
Biały rumak twój ze skał rozhukany pędzi,
Wspina się, gdy kopytom braknie skalnej piędzi,
I łbem śnieżnym zlatuje w otchłań granitową!
Siklawo! ty huk gromom wyrwawszy zuchwale,
Wiecznie w jedną głębinę staczasz się, kipiąca,
Gdzie rozbijasz wyjące z rozpaczy twe fale.
Tęsknoto! ty, żrąc ogniem skradzionym u słońca,
Wiecznie strącasz łzy moje w jedną głąb bez końca,
Gdzie na nutę odwieczną serce płacze żale...
Franciszek Nowicki
Podchodzę pod dolne, wodne kaskady po śliskich, mokrych kamieniach.. Skryty w cieniu, skalny wąwóz u podnóża wodospadu wypełnia spora masa wilgoci. Spadające z dużym impetem olbrzymie ilości wody, wytwarzają w powietrzu drobną mgiełkę. Jest tutaj chłodno i przyjemnie w ten wyjątkowo upalny, wrześniowy dzień... Siklawa jest największym (co wcale nie oznacza że najwyższym) i jednym z najpiękniejszych wodospadów tatrzańskich. Wody Siklawy spadają dwiema, czasem trzema, a po intensywniejszych opadach - czterema strugami tworzącymi kaskady, które składają się z kilku mniejszych wodospadów. Strugi wodospadu stanowią siłę napędową potoku Roztoka, którego wody, płynąc prawie 7 km korytem, docierają do Wodogrzmotów, aby następnie poniżej Starej Roztoki zasilać wody Białki... Autorzy tatrzańskich przewodników i encyklopedii nie są zgodni co do wysokości Siklawy. Wielka Encyklopedia Tatrzańska podaje, że ma ona ok. 40 m wysokości. Witold H.Paryski w tomie 4 przewodnika podaje, że wysokość wynosi 64 m. Józef Nyka z kolei w przewodniku "Tatry Polskie" pisze, iż wodospad ten ma wysokość ok. 70 m i spada z progu o średnim nachyleniu 35 stopni.
Wielka Siklawa najpiękniej wygląda w słoneczne dni, po obfitych opadach deszczu. Wokół niej, w rozpylonych kroplach wody, tworzą się wielobarwne tęcze. Siklawa była celem wycieczek górskich już na początku XIX wieku. Pod nazwą "Siklawa Woda" należała do głównych atrakcji Tatr. Malowali ją malarze i opiewali poeci (Stefan Giller "U Siklawy", F.H.Nowicki "Spady Siklawy"). . W 1832 Seweryn Goszczyński pisał: "O sto kroków od na przewalał się spadek Siklawej Wody, i rosił nas mgłami swoimi. Przekrojony od sterczącej na wierzchu opoki, rzuca się po skale prostopadłej."
WODOSPAD SIKLAWY
Jakaż to prządka snuje białe nici,
Które wśród głazów migają tak żywo,
że je z daleka ledwie wzrok pochwyci?
Jakaż to prządka rozpierzchłe przędziwo
Łowi po skałach strojnych w szarą pleśń?
I z drobnych nitek srebrną wstęgę przędzie,
I przez granitów przewiesza krawędzie,
Nucąc wieczyście jednobrzmiącą pieśń?
To wartki strumień szumiącej Siklawy
Zagarnia wkoło śnieżne ścieki gór,
Na nić swą czarne nawiązuje stawy
I wiedzie głośny z kamieniami spór:
To potok wzbiera siatką wód pajęczą
I coraz głębiej pierś wąwozu porze,
I znika w ciemnej gardzieli otworze,
Kończąc krajobraz wodospadu tęczą.
Skromny to potok! a jednak w swym biegu
Tyle piękności naszych gór jednoczy -
Chylą się nad nim ściany pełne śniegu
I gonią za nim czarnych stawów oczy.
Za nim piętrami spadających wzgórz
Ciągną się gruzem zasłane rozdroża,
Jak falujące a zastygłe morza,
Co skamieniały wśród pierwotnych burz.
Skromny to potok! lecz tak wdzięcznym rzutem
Zamyka wąwóz na błękitów tle,
Tak pięknie ginie w wnętrzu skał rozprutem,
Znikając w tęczach albo w sinej mgle,
Skromny wodospad! nie ma w świecie sławy.
Lecz tak mu pięknie w ukrytej czeluści,
Gdy na wiatr wstęgi srebrzyste rozpuści
Skromny wodospad szumiącej Siklawy!
Adam Asnyk
Koniec sesji foto pod wodospadem.. Ruszam dalej.. Podchodzę kilkadziesiąt metrów w górę, aby z powrotem znaleźć się na trasie
Po paru chwilach marszu sprowadza mnie na wysokość 1570 m n.p.m. w wąskie skalne wcięcie o nazwie Wrótka..,
Od tego miejsca szlak opada stromo w dół po kamiennych płytach, jeszcze przez kilkaset metrów...
Po pewnym czasie stromizna szlaku maleje, a wąska skalna ścieżka zmienia się w wygodny, szeroki trakt, łagodnie opadający w dół, wijący się pośród olbrzymich połaci kosodrzewiny porastających ten obszar doliny... Docieram na dno wąwozu Doliny Roztoki... Widać teraz doskonale U-kształtny przekrój doliny, wymodelowany poprzez schodzący tędy lodowiec...
Szlak cały czas prowadzi podnóżem północnych zboczy Wyżniej Kopy(1722 m).. W pewnym momencie po prawej, południowej stronie szlakowej ścieżki, ukazują się jej odsłonięte, skalne ściany, wyżłobione niezliczoną ilością niewielkich rowków ciągnących się wzdłuż zbocza. Są to tzw. Rysy lodowcowe, formy powstałe na skutek erozyjnej działalności lodowca, stanowiące bruzdy na powierzchni obnażonej litej skały, których kierunek zgodny jest z ruchem lodowca. Rysy lodowcowe powstają na skutek żłobienia powierzchni przez ostre krawędzie kamieni (moreny), wmarzniętych w dno lub boki przesuwającego się lodowca. Rysy lodowcowe najczęściej występują w miejscach wypukłych (np. na ryglach skalnych) bądź w miejscu zwężania lub zakręcania doliny.
Po kolejnych kilkudziesięciu metrach, zza zbocza Wyżniej Kopy wyłania się znajomy szczyt, jej siostrzane wzniesienie - Niżnia Kopa (1711 m), której północną ścianą, stromą ścieżką
Ponad lewą, północną stroną Doliny Roztoki wznoszą się znajome szczyty Koziego Wierchu, Buczynowych Turni oraz masywu Wołoszynów...
Po 15 minutach marszu od momentu wyruszenia spod Wielkiej Siklawy docieram w miejsce zwane Bacowa Wanta... Gdy jeszcze w latach 60-tych odbywał się wypas owiec na terenie tzw.Hali Pięciu Stawów, obejmującej swym zasięgiem Dolinę Pięciu Stawów i Dolinę Roztoki, Dolina Roztoki traktowana była tylko jako pastwisko przejściowe, gdzie popasano na wiosnę w czasie pędzenia stada na Dolinę Pięciu Stawów oraz jesienią przy zejściu stada z hali. Czasami również w lecie, gdy spadł śnieg (co na tej wysokości nie jest wcale zjawiskiem niezwykłym), z konieczności schodzono ze stadem do tej doliny. Na polanie Nowa Roztoka stała szopa pasterska, która notowana była już w XIX w., odnowiono ją w 1986 r. Przy owym dużym głazie zwanym Bacową Wantą podobno baca rozliczał się z gazdami za wypas..
W ciągu następnych kilku minut dochodzę do miejsca zwanego Rzeżuchy na wysokości 1435 m n.p.m... Tutaj z prawej strony odchodzi
Wyciągam butelkę mineralki, parę łyczków, fotka w kierunku Buczynowej Dolinki, z której wypływa drugi wodospad znajdujący się w tym rejonie Doliny Roztoki. Buczynowa Dolinka - 1700-1950 m n.p.m., o której pisałem już w poprzednich częściach, leży w "zatoce" utworzonej między masywem Granatów, a południowymi ścianami Buczynowej Grani. Jej długość wynosi niewiele ponad 0,5 km, podobna jest jej szerokość. Buczynowa Dolinka jest klasycznym przykładem doliny wiszącej, której dno zawalone piargami i wielkimi odłamami skał jest podcięte od strony Doliny Roztoki urwistym progiem skalisto-kosodrzewinowym o wysokości ponad 200 m, przeciętym kilkoma rynnami skalnymi i żlebami. Jednym z nich spadają wody Buczynowej Siklawicy - malowniczego wodospadu widocznego na fotce poniżej..
Ruszam dalej.. Szeroka, szlakowa ścieżka łagodnie opada w dół, pośród rozległych połaci wysokiej na 2 metry kosodrzewiny... Słońce w dalszym ciągu operuje mocno choć to już dość późne popołudnie.. Na niezmiennie błękitnym niebie "zero" chmur..
Wysoko w górze, po lewej stronie szlakowej ścieżki wznosi się masyw Wołoszynów, rysując malowniczo na tle błękitnego nieba...
Po prawej zaś, wyłaniają się strome, ponad 300 metrowej wysokości, pionowe ściany Świstowej Czuby (1763 m) opadające na samo dno doliny.. W otaczającym krajobrazie zanika zielona kosodrzewina a pojawiają się wysokie, strzeliste limby, świerki i modrzewie.. Znak to niepodważalny, iż schodzę poniżej granicy 1400 m n.p.m..
Na wysokości ok.1380 m n.p.m. trasa
Maszeruję szybkim krokiem spoglądając raz w lewo, raz w prawo, na górujące ponad wierzchołkami drzew, wysokie skalne szczyty Wołoszynów od północy i Opalonego od południa..
Dokładnie o godzinie 16.30 docieram w kolejne znajome miejsce, gdzie na dwóch drewnianych ławka pod lasem siedzi kilku turystów... To niewielka polana - Nowa Roztoka położona na wysokości 1290-1310 m n.p.m. Dawniej była polaną wypasową oraz przejściową dla owiec i bydła pędzonego do Doliny Pięciu Stawów... Stojący na niej, wyremontowany drewniany szałas służy często turystom za schronienie w razie niepogody..

Teraz wędrówka asfaltem w dół, to już czysta przyjemność... Przy tablicy dydaktycznej w Dolinie Białki, skąd doskonale widać najwyższy szczyt Tatr - Gerlach (2655 m n.p.m), pstrykam jedną z ostatnich fotek tatrzańskim szczytom, oświetlonym promieniami zachodzącego powoli słońca....
Ostatnia prosta przed parkingiem w Palenicy Białczańskiej... U końca drogi zjeżdżają się góralskie fasiągi wiozące turystów powracających z wyprawy nad Morskie Oko..
Część to ludzie starsi, część z małymi dziećmi, a cześć z nich to także wędrowcy, którzy z dłuższych szlaków górskich schodzą do Morskiego Oka, a potem z braku sił i chęci maszerowania dalej, ułatwiają sobie życie pokonując ten kilkukilometrowy odcinek drogi - góralskim transportem...
O godzinie 17.30 melduje się przy kasach i wejściowej rogatce do TPN, na parkingu samochodowym w Palenicy Białczańskiej..

Wyjechałem z Palenicy Białczańskiej pozostawiając za plecami moje ukochane Tatry… Jednak ich nieodparta siła i magiczny blask skusił jeszcze raz moje oczy, w to wrześniowe popołudnie.. Przejeżdżając przez Głodówkę, ujrzałem je w blasku zachodzącego słońca, rozświetlone ostatnimi, ciepłymi promieniami na tle nieustająco błękitnego, bezchmurnego nieba… Musiałem tutaj jeszcze raz przystanąć, pokłonić się górskim szczytom, powiedzieć im Dobranoc i Do zobaczenia już niedługo...
Wracam z gór.
Niosę w plecaku
szorstki dotyk granitu
duszący zapach łopianu
bagaż nieopisanych wrażeń,
niezdobytych szczytów,
niepokonanych ścian.
Wracam z gór.
Niosę w oczach
zieloną czerń stawów,
soczysty fiolet goryczki,
jesienną rdzę Wołoszynu,
szarość grani
i mgłę w dolinie.
Wracam z gór.
Niosę w uszach
okrzyk orła nad Szpiglasowym,
gwar tłumów nad Morskim Okiem,
szemrzącą ciszę Białej Wody,
stukot kopyt kozicy,
szelest traw na hali,
huk Siklawy
i skrzyp kosówki.
Wracam z gór.
Niosę w sercu
niedosyt Tatr
i żal
że - jak zawsze – za krótko.
KONIEC cz.VI - ostatniej
super!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńwłaśnie takiej relacji potrzebowałam. super opis i do tego masa zdjęć. wybieram się na kozi właśnie tą trasą. Bardzo duży plus, jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia gór
OdpowiedzUsuń