BESKID
WYSPOWY
ĆWILIN 1072 m n.p.m.
Górski
bliźniak Śnieżnicy…
Wyspa
pośród wysp…
Okres wakacji
powolutku dobiegał końca. Od wczesnej wiosny, gdy narty powiesiłem na kołku,
miałem praktycznie „na okrągło” zajęcia związane
z górami. Łaziłem na szlaki z turystami i po turystów, uczyłem młodzież poznawać geografię, przyrodę oraz historię naszych pięknych pasm górskich, rozpocząłem cykl prelekcji prezentujących nasze wojaże po świecie i systematycznie uczestniczyłem w różnego rodzaju zlotach, spotkaniach, szkoleniach… Jednym słowem „wielki młyn” czyli Jędrusiowa norma.. Końcem sierpnia zdarzył się cud.. Wygospodarowałem kilka wolnych dni. Autentycznie wolnych, tylko i wyłącznie dla siebie !!!!. Owa niezwykła jak na mój całoroczny harmonogram okoliczność i perspektywa całkowitej bezczynności, od razu wprawiła mnie w stan radosnej euforii. Początkowo zamierzałem wyłączyć wszystkie telefony, zaszyć się w jednej z bacówek moich znajomych z dala od zgiełku i ludzi, leżeć, byczyć się, zapomnieć o świecie doczesnym… Jednak już po kwadransie rozmyślań, snucia planów i bujania w obłokach stwierdziłem, że jest to absolutnie nierealne.. Nierealne z kilku powodów.. Po pierwsze rodzina, przyjaciele i koledzy uznali by od razu, że ześwirowałem, że już „po chłopie” i Jędruś poszedł chyba na ostatnią perć.. Po drugie, moje upierdliwe ADHD po paru godzinach bezczynności zakołatało by w mojej głowie i brutalnie przypomniało o sobie. W końcu po trzecie, złamałbym moje życiowe motto – „aktywność uszlachetnia, bezczynność unicestwia”. Mając na uwadze te trzy powody, postanowiłem wykorzystać wolne dni na samotne spacery po górskich szlakach. Postawiłem sobie tylko jeden warunek – odpuszczam Tatry, które mam na co dzień i jadę w Beskidy, na ciche, spokojne, rekreacyjne wędrowanie.. Codziennie jedna trasa i każda w innym paśmie Beskidów.. Po otwarciu mojego szlakowego notesu i przeglądnięciu zapisków, na początek wybrałem Ćwilin (1072 m), drugi co do wysokości szczyt górski Beskidu Wyspowego.. Poniżej mapka i charakterystyka trasy oraz czasy przejść..
z górami. Łaziłem na szlaki z turystami i po turystów, uczyłem młodzież poznawać geografię, przyrodę oraz historię naszych pięknych pasm górskich, rozpocząłem cykl prelekcji prezentujących nasze wojaże po świecie i systematycznie uczestniczyłem w różnego rodzaju zlotach, spotkaniach, szkoleniach… Jednym słowem „wielki młyn” czyli Jędrusiowa norma.. Końcem sierpnia zdarzył się cud.. Wygospodarowałem kilka wolnych dni. Autentycznie wolnych, tylko i wyłącznie dla siebie !!!!. Owa niezwykła jak na mój całoroczny harmonogram okoliczność i perspektywa całkowitej bezczynności, od razu wprawiła mnie w stan radosnej euforii. Początkowo zamierzałem wyłączyć wszystkie telefony, zaszyć się w jednej z bacówek moich znajomych z dala od zgiełku i ludzi, leżeć, byczyć się, zapomnieć o świecie doczesnym… Jednak już po kwadransie rozmyślań, snucia planów i bujania w obłokach stwierdziłem, że jest to absolutnie nierealne.. Nierealne z kilku powodów.. Po pierwsze rodzina, przyjaciele i koledzy uznali by od razu, że ześwirowałem, że już „po chłopie” i Jędruś poszedł chyba na ostatnią perć.. Po drugie, moje upierdliwe ADHD po paru godzinach bezczynności zakołatało by w mojej głowie i brutalnie przypomniało o sobie. W końcu po trzecie, złamałbym moje życiowe motto – „aktywność uszlachetnia, bezczynność unicestwia”. Mając na uwadze te trzy powody, postanowiłem wykorzystać wolne dni na samotne spacery po górskich szlakach. Postawiłem sobie tylko jeden warunek – odpuszczam Tatry, które mam na co dzień i jadę w Beskidy, na ciche, spokojne, rekreacyjne wędrowanie.. Codziennie jedna trasa i każda w innym paśmie Beskidów.. Po otwarciu mojego szlakowego notesu i przeglądnięciu zapisków, na początek wybrałem Ćwilin (1072 m), drugi co do wysokości szczyt górski Beskidu Wyspowego.. Poniżej mapka i charakterystyka trasy oraz czasy przejść..
Pogodnym
sierpniowym porankiem odpaliłem mojego turystycznego „żółtego szerszenia” i
pojechałem w kierunku Mszany Dolnej, a konkretnie do wsi Jurków, położonej w
malowniczej dolinie rzeki Łososina, pomiędzy najwyższymi jego szczytami Beskidu
Wyspowego: Mogielicą, Łopieniem i Ćwilinem.
Punktualnie o godzinie
9:00 wjechałem od strony Mszany pomiędzy pierwsze zabudowania Jurkowa. Na
przydrożnych słupach i drzewach zacząłem uważnie wypatrywać
niebieskich
szlakowych znaków..
Tuż przed centrum wsi i rozjazdem dróg na Dobrą – Chyszówki, po lewej stronie drogi dostrzegłem niebieski pasek na słupie energetycznym. Skręciłem w drogę pomiędzy domami i po chwili wjechałem na polny dukt, zmierzający przez rozległe pola i zielone łąki w kierunku zalesionych zboczy Ćwilina.. Przez uchylone szyby do wnętrza samochodu od razu wdarł się zapach świeżego siana.. Na pobliskiej łące młody chłopak za kierownicą traktora kosił łany wysokiej trawy.. Zjechałem na pobocze i grzecznie zapytałem czy mogę tutaj zostawić swój samochód. Chłopak uprzejmie przytaknął i dodał, że będzie pracował do wieczora, więc mogę bez obaw pozostawić pojazd pod jego nadzorem.. Wyciągnąłem kilka drobnych na piwo, wsunąłem mu do kabiny traktora, zarzuciłem plecak na ramiona i zadowolony ruszyłem na szlak..

Tuż przed centrum wsi i rozjazdem dróg na Dobrą – Chyszówki, po lewej stronie drogi dostrzegłem niebieski pasek na słupie energetycznym. Skręciłem w drogę pomiędzy domami i po chwili wjechałem na polny dukt, zmierzający przez rozległe pola i zielone łąki w kierunku zalesionych zboczy Ćwilina.. Przez uchylone szyby do wnętrza samochodu od razu wdarł się zapach świeżego siana.. Na pobliskiej łące młody chłopak za kierownicą traktora kosił łany wysokiej trawy.. Zjechałem na pobocze i grzecznie zapytałem czy mogę tutaj zostawić swój samochód. Chłopak uprzejmie przytaknął i dodał, że będzie pracował do wieczora, więc mogę bez obaw pozostawić pojazd pod jego nadzorem.. Wyciągnąłem kilka drobnych na piwo, wsunąłem mu do kabiny traktora, zarzuciłem plecak na ramiona i zadowolony ruszyłem na szlak..
Polna droga, którą
poprowadzono trasę
niebieskiego szlaku na szczyt Ćwilina, zmierzała na zachód w
kierunku linii lasu, delikatnie wznosząc się do podnóży masywu Ćwilina..

Po przejściu kilkuset
metrów przystaję i spoglądam za siebie. Z tyłu za plecami w kierunku wschodnim,
wypiętrzają się malownicze zalesione szczyty Łopienia (po lewej) i Mogielicy
(po prawej) rozdzielone przełęczą Rydza-Śmigłego..
Zbliżenie – masyw
Mogielica (1170 m n.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego.. W bardzo dużym
zbliżeniu widać 20 metrową drewnianą wieżę obserwacyjną, oddaną do użytku w
2008 roku..
Po lewej stronie
wznosi się rozległy i długi grzbiet Łopienia.
W grzbiecie tym
wyróżnia się trzy mało wybitne szczyty: zachodni (Łopień 961 m), środkowy
(Łopień Środkowy, ok. 950 m) i wschodni (Łopień Wschodni 805 m)..
W kilka minut
docieram na skraj lasu. Po drodze mijam malutką kapliczkę, zamocowaną na
samotnej sośnie.. Po wejściu w bukowo-świerkową partię lasu, kamienista dróżka
od razu zaczyna piąć się w górę.. Wznosi się coraz bardziej stromo najpierw w
lewo, potem łukiem w prawo na linię krótkiego grzbietu opadającego od szczytu w
kierunku południowo-wschodnim. Na długości pierwszego kilometra, nachylenie szlakowej
trasy nie odpuszcza ani na moment.. Takie mozolne podejścia z doliny na szczyt
zalesionym zboczem, są typowe dla Beskidu Wyspowego. W tym przypadku na odcinku
ok. 3,5 kilometrowym musimy pokonać 540 metrów różnicy poziomów.
Na wysokich
brzegach leśnego jaru dostrzegam duże ilości dorodnych grzybów, jednak po
bliższym zapoznaniu się stwierdzam, że to niestety trująca odmiana borowików -
Borowiki grubotrzonowe.. Na tych grzybkach jajecznicy nie będzie…
Mniej więcej w
połowie podejścia na szczyt Ćwilina docieram do szerokiego rozwidlenia leśnych
dróg.. Tutaj trzeba uważnie rozglądać się po pniach drzew, ponieważ trasa
niebieskiego szlaku nie prowadzi dalej wyraźnym leśnym duktem, lecz odbija w
gęstwinę lasu i wąską dróżką zmierza w kierunku północno-zachodnim..

Przez kolejny
kilometr leśna dróżka pnie się mozolnie, mijając kilka niewielkich polan..
Na wysokości ok.950
m n.p.m. szlakowa dróżka osiąga duży wyrąb,
z którego ponad wierzchołkami drzew roztacza się widok w stronę Łopienia i Mogielicy…
z którego ponad wierzchołkami drzew roztacza się widok w stronę Łopienia i Mogielicy…
Teraz szlak
przyjmuje kierunek wyraźnie zachodni, stromizna łagodnieje, aż wreszcie dość
niespodziewanie, wśród rzednącego lasu, wyprowadza na wschodni skraj rozległej
szczytowej hali nazwanej Polaną Michurową.. Stąd trawiastą ścieżką już tylko
rzut beretem na wierzchołek Ćwilina, oferujący rozległe panoramy w kierunku południowym..
Po dwóch godzinach marszu, klika minut po godzinie
11-tej docieram na
kulminację Ćwilina 1072 m n.p.m..
Troszkę
geografii, troszkę topografii
czyli
ĆWILIN w pigułce..
Ćwilin (1072 m) to
piękny, widokowy szczyt w centralnej części Beskidu Wyspowego i drugi co do
wysokości masyw tego pasma. Pod względem geomorfologicznym stanowi typowe,
„wyspowe” wzniesienie, bowiem poza grzbietem Czarnego Działu nie ma dłuższych,
bocznych odnóg, a jego wierzchołek ma regularny, eliptyczny kształt. Na
północnym stoku Ćwilina pod szczytem rośnie tzw. „Pański Las” (nazwa od
właścicieli – dziedziców Dobrej), nieco niżej „Chłopski Las”, którego
właścicielami byli miejscowi gazdowie. Na południe opada w kierunku Łostówki i
Wilczyc grzbiet Małego Ćwilinka, którego stokami wiedzie szlak rowerowy oraz
dróżki różańcowe. W ludowej tradycji Ćwilin jest bliźniakiem sąsiedniej
Śnieżnicy, stąd niektórzy badacze wywodzą jego nazwę od niemieckiego słowa
„zwilling” (niem. „bliźniak”). Nazwa ta nadana została prawdopodobnie w XIV w.
przez niemieckich osadników zamieszkujących w ówczesnym czasie pobliski Tymbark
i Jurków.
Masyw Ćwilina wznosi
się ponad należącymi do gminy Dobra miejscowościami: Jurków, Wilczyce i
Gruszowiec oraz należącymi do gminy Mszana Dolna miejscowościami Łostówka i
Kasina Wielka. Jest górą typową dla Beskidu Wyspowego – samotną, z wszystkich
stron oddzieloną od sąsiednich głębokimi przełęczami. Szczególnie strome są
północne jego stoki opadające do przełęczy Gruszowiec (660 m) oddzielającej go
od Śnieżnicy (1006 m). W południowo-wschodnim, opadającym do Wilczyc grzbiecie
wyróżnia się niższe wzniesienie zwane Małym Ćwilinkiem (795 m). Przez Ćwilin
biegnie dział wodny między dorzeczami Raby i Dunajca. Do dorzecza Raby należą
potoki zasilające Łostówkę, Słomkę i Kasiniankę, do dorzecza Dunajca – potoki
spływające do Łososiny. Na Ćwilinie, jak w
całych Karpatach występują procesy osuwiskowe. Największe odnotowane osuwisko
na Ćwilinie miało miejsce 15 sierpnia 1927 roku... W czasie burzy oddzielił się od
góry namoknięty po długotrwałych opadach deszczu fragment stoku i z ogromnym
hukiem zwalił się w dół. Po osuwisku tym nad korytem potoku Rosłaniec (pomiędzy
Ćwilinem i Małym Ćwilinkiem) pozostały odsłonięte gołe skały, które do dzisiaj
jeszcze nie zarosły całkowicie lasem. Na północno-zachodnich zboczach Ćwilina
odkryto w listopadzie 2001 r. podczas prac eksploracyjnych kilka jaskiń..
Szczytowa
Polana Michurowa..
Kiedy docieram na
kulminację Ćwilina (1072 m), szczytowa polana jest zupełnie pusta. Nie ma żywej
duszy. Kompletna cisza i typowa letnia pogoda działają na mnie kojąco jak
balsam. Dzięki powale białych chmur przepływających po błękitnym niebie, słońce
co jakiś czas chowie się za chmurami i nie operuje nader mocno. Jest wprost
idealnie i aż wręcz nierealnie jak na wakacyjny dzień.. Na szczycie poza dużą
mapą Beskidu Wyspowego i słupkiem z nazwą kulminacji, zabudowano drewniane
ławki i stół dla turystów.. Czas na drugie śniadanie..
Szczytowa polana
Ćwilina nosi nazwę – Polana Michurowa. Jest jedną z największych polan w
Beskidzie Wyspowym. Stromy i rozległy stok Polany Michurowej jest dobrym
punktem startowym dla paralotniarzy. Powstała podobnie jak większość polan w
Karpatach, w wyniku działalności Wołochów, którzy przybyli tutaj w XV w. ze
swoimi stadami owiec i kóz. Polany otrzymywali w wyniku wypalania (tzw.
cyrhlenia). Z czasem osiedlili się oni w dolinach i zmieszali z miejscową
ludnością..
Przez kilkaset lat
polana tętniła intensywnym życiem pasterskim. Wypasali tutaj mieszkańcy
Jurkowa, Wilczyc i Łostówki. Na polanie stały trzy szałasy, w których latem
gospodarzyli bacowie ze wspomnianych wsi.. Wspominał o nich jeszcze w 1951 r.
Stanisław Pagaczewski w swym przewodniku „Babia Góra, Gorce i Beskid Wyspowy”
pisząc: „Na polanie kilka szałasów, w których można w razie potrzeby
przenocować. Opodal szałasów źródełka z doskonałą wodą”.
Pasterstwo odbywało
się według wielowiekowych tradycji. Polanę podzielono na kilka części. Od nazwisk
właścicieli pochodzą nazwy poszczególnych części polany: Gruszowskie Polany
(zachodni skraj), Mihurowa Polana (w okolicach szczytu), Polana Mysoglądów i
Polana Kuczaji (dolna część). W miarę wzrastania liczby ludności wzrastała też
liczba wypasanego inwentarza, największe nasilenie pasterstwo osiągnęło przed
II wojną światową. Wypasano nie tylko na polanie, ale również w otaczających ją
lasach. Polana służyła także jako łąka, z której pozyskiwano siano dla bydła i
owiec. Pod koniec XIX w., gdy Galicja była już przeludniona i wystąpił ogromny
brak ziemi, polana została zaorana i uprawiano tu zboża, świadczą o tym
istniejące do tej pory zagony i zarośnięte borówkami kupy kamieni zbierane z
ornego pola. Nieopłacalnej na tej wysokości uprawy szybko jednak zaniechano,
najstarsi ludzie już bowiem tego nie pamiętają. Pasterstwo utrzymywało się
jeszcze przez jakiś czas po II wojnie światowej, jeszcze w latach 80 wypasał
tutaj baca Kołodziej z Wilczyc. Ostatni szałas pasterski spalił się na początku
lat 90-tych XX wieku...
Po załamaniu
pasterstwa (z przyczyn ekonomicznych), oraz zaniechaniu pozyskiwania siana,
obserwować tu możemy kolejne etapy naturalnej sukcesji ekologicznej. Polana
zarasta już borówczyskami (borówka czarna) i zaczyna stopniowo samorzutnie się
zalesiać. Pomimo licznych prób przywrócenia wypasu owiec oraz dopłat do
koszenia trawy, polana zarosła już niemal całkowicie. Jej obszar na przestrzeni
ostatnich lat zmniejszył się o około 70% ze szkodą dla kapitalnych widoków i
różnorodności biologicznej. Aktualnie brzegi polany porasta młoda świerczyna.
Na jej południowo-wschodnim skraju znajduje się źródełko wody oraz resztki
kamiennego szałasu zbudowanego przez zbieraczy borówek. Źródełko to wiele lat
temu wypływało znacznie wyżej (około 300 metrów) a obok stała najwyżej położona
na polanie bacówka. Niewielką kulminację na zachód od szczytu miejscowi górale
nazywają Cztery Kopce. Edward Moskała sugerował, że nazwa ta pochodzi od
czterech mrowisk, które rzekomo niegdyś znajdowały się w tym miejscu. Bardziej
jednak prawdopodobna jest wersja, że w tym miejscu schodziły się granice
czterech sołectw oznaczone niewielkimi kopcami. W okresie międzywojennym na
stokach Ćwilina istniał rezerwat głuszców.
Panoramy
ze szczytu Ćwilina..
Opowiedziałem pokrótce
historię szczytowej polany na Ćwilinie, zjadłem kanapki, wypiłem kubek kawy,
więc czas troszkę popracować aparatem fotograficznym..
Niemal cała polana
znajduje się na południowo-wschodnich stokach Ćwilina, od wysokości ok. 980 m
n.p.m. aż po sam wierzchołek, a niewielkie jej połacie obejmują także pozostałe
strony świata. Dzięki temu roztacza się z niej bardzo szeroka panorama
widokowa. Kolejno od lewej strony widoczne są szczyty: Ostra, Cichoń,
Mogielica, Krzystonów, Wielki Wierch (z tyłu za nim Lubań), Jasień, Gorc,
Kobylica, Cyrkowa Góra, Marczakowa Skała i grzbiet Gorców od Kudłonia poprzez
Turbacz i Obidowiec aż po dolinę Raby. W dole, na południowej stronie widać Dziurczak i Ogorzałą, a w zachodnim kierunku szczyty Lubonia Wielkiego i Szczebla.
Przy dobrej pogodzie widoczne są odległe pasma górskie: Beskid Sądecki, Magura
Spiska, Wielka Fatra, Wielki Chocz i Pasmo Babiogórskie z Babią Górą. To na tej
właśnie polanie Kazimierz Sosnowski oglądając szczyty górskie wyłaniające się z
mgły zalegającej doliny miał podobno sformułować określenie „Beskid Wyspowy”..
Kierunek południowo-wschodni
i południowy.
Zbliżenie - szczyt
Mogielica (1170 m). Na kulminacji widoczna wieża widokowa..
Zbliżenie - panorama
w kierunku południowym. 0d lewej; oddalone pasmo Radziejowej, Mały Krzysztonów
(984 m), Krzysztonów (1012 m), Wielki Wierch (1007 m), z tyłu Lubań (1225 m),
Kiczora Kamienicka (1007 m), Jasień (1062 m), Gorc (1228 m).
Zbliżenie - masyw
Gorca (1228 m). Tutaj także widoczna na szczycie wieża widokowa.
Kierunek południowo-zachodni
i zachodni to panorama od masywu Bieniowe w stronę grzbietu Gorców, od Kudłonia
poprzez Turbacz i Obidowiec aż po dolinę Raby. Dalej na zachodzie wznoszą się szczyty
Luboń Wielki, Szczebel, Lubogoszcz. W oddali we mgle za szczytem Lubonia pasmo
Babiej Góry i Policy..
Zbliżenie w
kierunku południowym i południowo-zachodnim na pasmo Gorców z kulminacjami od
lewej: Bieniowe (1060-1150 m), Gorc Troszacki (1235 m), Kudłoń (1276 m),
Jaworzyna Kamienicka (1288 m), Mostownica (1251 m), Turbacz (1310 m).
Zbliżenie – w tle
masyw Gorców – od lewej Gorc Troszacki (1235 m), Kudłoń (1276 m), Jaworzyna
Kamienicka (1288 m), na pierwszym planie
w dole po prawej Dziurczak (797 m).
w dole po prawej Dziurczak (797 m).
Ciąg dalszy pasma
Gorców w kierunku południowo-zachodnim: od lewej Jaworzyna Kamienicka (1288 m),
w dole Dziurczak (797 m), Mostownica (1251 m), Turbacz (1310 m), Suchy Groń
(1043 m), Obidowiec (1106 m), Tobołów (994 m).
Zbliżenie na
Mostownicę (1251 m), pośrodku Turbacz (1310 m), poniżej Turbaczyk (1078 m)
W kierunku
południowym za pasmem Gorców wyłania się w oddali pasmo Tatr. Co prawda
przejrzystość powietrza nie jest dzisiaj rewelacyjna, jednak w pewnym momencie
w szkle obiektywu dostrzegam tatrzańskie szczyty..
Kierunek
południowo-zachodni od szczytu Turbacza poprzez grzbiet Suchego Gronia,
Obidowca i Tobołowa w kierunku Kotliny Rabczańskiej..
Przechodzę
kilkanaście metrów w kierunku zachodnim. Panorama w tym kierunku obejmuje rozległą
Kotlinę Rabczańską i dominujące masywy Lubonia Wielkiego i Szczebla.. Za
masywem Lubonia wyłania się zza mgły pasmo Babiej Góry i Policy.. Może za parę
chwil poprawi się widoczność to będzie je widać dokładniej..
Po lewej
wzniesienie Lubonia Wielkiego (1022 m) po lewej Szczebel (977 m). Z tyłu we
mgle Babia Góra (1725 m) i Polica (1369 m)..
Zbliżenie na szczyt
Lubonia Wielkiego (1022 m). Widoczna wieża nadawcza radiowo-telewizyjna i
budynek schroniska..
Na prawo od Lubonia
Wielkiego wznosi się nieco niższy masyw Szczebla (977 m)..
Siadam na trawie
pośrodku polany i rozglądam się wokół. Zupełna cisza i błogi nastrój działają
wręcz usypiająco.. Po kilku minutach widoczność w kierunku Babiej Góry i Policy
nieco się poprawia.. Teraz na zbliżeniu widać dokładnie grzbiety i kulminacje
obydwu masywów..
Polana Michurowa oferuje
nie tylko piękne panoramy, podziwiane z kulminacji Ćwilina.. W odległości ok.
200 metrów od szczytu, w zachodniej, górnej części polany znajduje się jeszcze
coś, co warto zobaczyć odwiedzając Ćwilin. I właśnie w tamtą stronę kieruję
teraz swoje kroki…
Przy samotnym,
poskręcanym buku znajduje się kilka obiektów wzniesionych w różnych okresach
dziejowych. Pierwszy z nich to piękny urokliwy, drewniany ołtarz polowy zbudowany
latem 2000-ego roku,
z okazji obchodów Roku Milenijnego przez mieszkańców czterech okolicznych wsi – Chyszówki, Półrzeczki, Jurków i Wilczyce.. Tuż obok ołtarza kamienny obelisk z wizerunkiem papieża Jana Pawła II. Podchodzę bliżej… Nad obrazem widnieje napis – „W hołdzie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II – parafia Jurków 01.V.2011.”
z okazji obchodów Roku Milenijnego przez mieszkańców czterech okolicznych wsi – Chyszówki, Półrzeczki, Jurków i Wilczyce.. Tuż obok ołtarza kamienny obelisk z wizerunkiem papieża Jana Pawła II. Podchodzę bliżej… Nad obrazem widnieje napis – „W hołdzie Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II – parafia Jurków 01.V.2011.”
Z tyłu za ołtarzem
w cieniu korony rozłożystego buka,
niewielka kapliczka
z ludową rzeźbą Chrystusa Frasobliwego, wystawiona w czasie wojny przez
miejscowego bacę. Pod figurką przymocowano metalową tabliczkę z wyrytym tekstem
pięknej Pieśni XXV – Jana Kochanowskiego i informacją nawiązującą do historii
jej budowy: „Kapliczkę wzniesioną w 1941
r. przez J. Schnaydra i A. Millera odnowił we wrześniu 1969 r. za bacowania
gazdy Kołodzieja z Wilczyc - Walery Krawczyński z synami”. Według relacji miejscowej
ludności kapliczkę wystawiono ku pamięci A. Schnaydra, który zginął w trakcie
hitlerowskiej akcji przeciwko tutejszym partyzantom.
Czas płynie
nieubłaganie. Spoglądam na zegarek. Jest kwadrans po godzinie 13-tej. Na
szczycie Ćwilina zabawiłem prawie 2 godziny. Trzeba pomalutku ruszać w drogę
powrotną. Zanim przejdę na północną stronę szczytu, muszę jeszcze zajrzeć w
jedno miejsce..
W dolnej części
polany od strony południowej tuż przy granicy lasu znajduje się małe źródełko
wody oraz resztki kamiennego szałasu, zbudowanego przez zbieraczy borówek.
Źródełko to wiele lat temu wypływało znacznie wyżej (około 300 metrów) a obok
stała najwyżej położona na polanie bacówka. Teraz pozostał szałas, a po bacówce
tylko wspomnienie..
Ruszam na północne
obrzeża szczytowej polany.. Dzięki częściowemu wyrębowi oraz widocznym w tym
miejscu wiatrołomom, odsłoniła się rozległa panorama na północną stronę masywu
Ćwilina..
Centralnym masywem
zajmującym znaczną część północnej panoramy jest bliźniaczy szczyt Ćwilina -
Śnieżnica (1006 m n.p.m.). Jej podłużny, zalesiony grzbiet ciągnie się na
długości ok. 3 km. Śnieżnica ma trzy niemal równej wysokości, niezbyt
wyróżniające się szczyty: główny, zwany Na Budaszowie, oraz położone na wschód
od niego Wierchy i Nad Stambrukiem. Są one szczególnie dobrze widoczne z tego
miejsca, gdzie teraz stoję.. Śnieżnica wznosi
się ponad miejscowościami: Kasina Wielka, Gruszowiec, Dobra, Porąbka i Wola
Skrzydlańska. Od Ćwilina oddzielona jest głęboką przełęczą Gruszowiec.
Najwyższy szczyt opada w północnym kierunku stromym zboczem, wznoszącym się ok.
500 m ponad doliną.
- zbliżenie na
kulminację Śnieżnicy. Widoczne wyraźnie jej trzy zalesione wierzchołki – od
lewej: Na Budaszowie, Wierchy, Nad Stambrukiem..
- zbliżenie na
dolinę rzeki Łososina z zabudowaniami miejscowości Dobra, Podłopienia i
oddalonego Tymbarku (po prawej).
Za miejscowością
Dobra widać niewysokie zielone wzniesienia: Kostrza (719 m), Stronia (664 m) i
Zęzów (692 m). Za nimi w oddali podłużny grzbiet Pasierbieckiej Góry (763 m) i
Kamionnej (801 m)..
Szczyty Beskidu
Wyspowego są wyjątkowe nie tylko ze względu na ich ukształtowanie i indywidualne
wyodrębnienie w krajobrazie tego regionu. Prawie z każdym z nich związana jest
jakaś legenda, a nierzadko tragiczne dziejowe wydarzenia. Ćwilin nie jest
wyjątkiem. Jego historia została zapisana zarówno na kartach zbioru górskich
legend, a także w powojennych kronikach historycznych dotyczących katastrof
lotniczych.. Na koniec mojej wizyty na szczycie Ćwilina, opowiem o tych dwóch
ciekawych historiach..
Legenda o
Łopieniu, Mogielicy, Śnieżnicy i Ćwilinie..
Było to bardzo dawno
temu, kiedy w okolicy Dobrej żyli ludzie zwani wielkoludami. Władcą tych okolic
był niejaki Łopień, człowiek średniego wzrostu. Żoną jego była Mogielica, dużo
wyższa od niego. Łopień był bardzo dobrym gospodarzem i żył w zgodzie ze
wszystkimi sąsiadami. Jednym słowem był złotego serca i nazywano go
"Łopień - Złotopień". Mogielica natomiast była bardzo niedobra:
nerwowa, wybuchowa, niezgodna. Z tego też powodu nazywano ją wiedźmą.
Mieli jedną córkę,
bardzo piękną, zgrabną i wysoką. Była dobrą dziewczyną a swoją dobrocią
zjednała sobie wszystkich w posiadłości swojego ojca i poza jej granicami. Na
imię miała Śnieżniczka. Wielu kawalerów spoglądało na nią, ale niedobra matka
zasłaniała Śnieżniczkę mgłą przed ich wzrokiem.
Pewnego razu
dowiedział się o Śnieżniczce piękny i przystojny młodzian imieniem Ćwilin.
Przyszedł z dalekich stron i pokłonił się pięknie Mogielicy i Łopieniowi
"Złotopieniowi", prosząc o rękę ich córki. Łopieniowi od razu
spodobał się Ćwilin i zgodził się na jego ślub ze Śnieżniczką. Matka Mogielica zapałała
nienawiścią do Ćwilina i nie pomogły perswazje Łopienia, ani prośby Ćwilina i
Śnieżniczki. Odszedł smutny Ćwilin, a za nim szła odprowadzając go smutna,
zapłakana Śnieżniczka. Nie mogli tak się rozstać, bo połączyło ich uczucie
miłości i kiedy ostatni raz spojrzeli sobie w oczy, serca ich nie wytrzymały i
pękły wraz.
Ich mogiłom świeżym
i wysokim jak góry przypatrywali się rywale Ćwilina: Turbacz, Luboń, Jasień,
Ciecień i inni. Łopień był bardzo przygnębiony z powodu straty córki i
niedoszłego zięcia Ćwilina. Ciągle przesiadywał koło mogił ukochanych dzieci, a
do swojej żony Mogielicy nie odzywał się wcale. Z biegiem czasu mogiły pokryły
się mchem i krzewami a potem wyrósł na nich piękny las. W ten sposób powstały
piękne góry, które do dziś dnia nazywają się "Śnieżnica" i
"Ćwilin". Ludzie do dzisiaj śpiewają w Dobrej śpiewkę:
Ćwilinie, Ćwilinie, coześ tak łosowioł?
Cy cie mgła przyległa, ci cie dyscyk poloł?
Dyscyk mnie nie poloł, mgła mnie nie przyległa,
Ino ta Śnieżniczka łode mnie łodbiegła ...
(poniżej dwa
bliźniacze wzniesienia Ćwilina i Śnieżnicy)
Łopień ciężko
przeżył stratę ukochanych i to stało się przyczyną jego choroby. Położył się
koło ich mogił i wnet zakończył swoje życie. Jego grób pokryły krzewy i lasy a
w jego miejscu powstała trzecia góra, zwana do dziś "Łopień".
Mogielica wtedy została sama, nielubiana przez nikogo, zżerana przez zgryzoty i
wyrzuty sumienia. Postarzała się, zbrzydła, wyłysiała.. Kiedy czuła, że koniec
jej bliski, położyła się w pobliżu mogiły swojego męża Łopienia-Złotopienia.
Jej grób również pokryły krzewy i lasy i powstała z niego najwyższa góra zwana
"Mogielicą". Z tej góry wytrysły źródła, które dały początek rzece
zwanej Łososinka. Podobnie jak kiedyś Mogielica, rzeka złości się i pieni,
porządnie daje się we znaki okolicom, przez które przepływa.
(poniżej
sąsiadujące szczyty Łopienia i Mogielicy)
Szczyt Mogielicy także
z czasem „wyłysiał”. W każdą świętojańską noc zlatują się na jego „łysą” polanę
czarownice i wiedźmy z całych Gorców, na naradę. Na skale prostej jak ściana
wydrapują pazurami znaki, żeby świadczyły o ich pobycie.
Tak według legendy wyglądało
powstanie naszych pięknych gór: Śnieżnicy, Ćwilina, Łopienia i Mogielicy.
Katastrofa
samolotu Lisunow Li-2 PLL LOT.
Opowiem jeszcze
jedną historię związaną z masywem Ćwilina. Tym razem to już nie legenda, a
prawdziwe zdarzenie, zapisane w kronikach katastrof lotniczych.. Zatem
posłuchajcie..
W dniu 19 marca 1954
roku z lotniska w Warszawie wystartował samolot Lisunow Li-2 Polskich Linii
Lotniczych LOT na rejs do Krakowa. Li-2 był licencyjną produkcją ZSRR na
podstawie amerykańskiego samolotu DC-3 (Dakota).. Posiadał dwa silniki o mocy
840 KM każdy, zabierał 26 pasażerów i 4 osobową załogę złożoną z 2 pilotów i 2
stewardes.
W ówczesnym czasie samoloty PLL LOT z Warszawy do Krakowa latały nieco inną trasą. Kierowały się na Dąbrowę Tarnowską, gdzie była radiolatarnia, a następnie skręcały na Kraków. Po minięciu radiolatarni w Dąbrowie Tarnowskiej, która w tym dniu miała awarię zasilania, samolot utracił zdolności prawidłowej nawigacji. Z powodu błędu nawigacyjnego oraz złej pogody spowodowanej gęstą mgłą, zboczył z zaplanowanej trasy i niespodziewanie znalazł się nad Przełęczą Gruszowiec. Lecąc w gęstej mgle pilot w ostatniej chwili zauważył stoki Ćwilina. Podciągnął maszynę do góry, by nie zderzyć się czołowo i złagodzić w ten sposób impet uderzenia. Dzięki temu manewrowi samolot osiadł niemalże równolegle do stoku, co bezpośrednio uratowało życie pasażerów. Zginęła bowiem tylko jedna osoba z 23 znajdujących się na pokładzie, a pozostałe zostały ranne. Samolot rozbił się wysoko, nad osiedlem Granice (przysiółek Bursawina), koło Gruszowca, na wysokości około 950 m n.p.m.. W warunkach dużego zaśnieżenia okoliczni mieszkańcy przez cały dzień na prowizorycznych noszach z gałęzi świerkowych i na własnych plecach znosili rannych do karetek, które stały na dzisiejszej drodze krajowej nr 28. Szczątki wraku Li-2 w późniejszych dniach przetransportowano do Limanowej, gdzie przez pewien czas leżały obok Bazyliki.
W ówczesnym czasie samoloty PLL LOT z Warszawy do Krakowa latały nieco inną trasą. Kierowały się na Dąbrowę Tarnowską, gdzie była radiolatarnia, a następnie skręcały na Kraków. Po minięciu radiolatarni w Dąbrowie Tarnowskiej, która w tym dniu miała awarię zasilania, samolot utracił zdolności prawidłowej nawigacji. Z powodu błędu nawigacyjnego oraz złej pogody spowodowanej gęstą mgłą, zboczył z zaplanowanej trasy i niespodziewanie znalazł się nad Przełęczą Gruszowiec. Lecąc w gęstej mgle pilot w ostatniej chwili zauważył stoki Ćwilina. Podciągnął maszynę do góry, by nie zderzyć się czołowo i złagodzić w ten sposób impet uderzenia. Dzięki temu manewrowi samolot osiadł niemalże równolegle do stoku, co bezpośrednio uratowało życie pasażerów. Zginęła bowiem tylko jedna osoba z 23 znajdujących się na pokładzie, a pozostałe zostały ranne. Samolot rozbił się wysoko, nad osiedlem Granice (przysiółek Bursawina), koło Gruszowca, na wysokości około 950 m n.p.m.. W warunkach dużego zaśnieżenia okoliczni mieszkańcy przez cały dzień na prowizorycznych noszach z gałęzi świerkowych i na własnych plecach znosili rannych do karetek, które stały na dzisiejszej drodze krajowej nr 28. Szczątki wraku Li-2 w późniejszych dniach przetransportowano do Limanowej, gdzie przez pewien czas leżały obok Bazyliki.
Poniżej –
oryginalne zdjęcie samolotu Li-2P w barwach PLL LOT..
Koniec opowieści
dziwnej treści.. Dochodzi godzina 14-ta, czas ruszać w dół
niebieskim szlakiem
do Jurkowa, gdzie rano pozostawiłem samochód.. Może w drodze powrotnej wejdę
głębiej w las i poszukam grzybów..?? Zobaczymy.. Kamienistą leśną dróżką
schodzę wschodnim zboczem Ćwilina, podziwiając panoramę w kierunku Mogielicy i
Łopienia, których szczyty ukazują się w pewnym momencie ponad wierzchołkami
świerkowego młodnika...

Tyle co wszedłem w
las i już są pierwsze grzybki.. Po paru chwilach kolejne.. W bukowych partiach
lasu rosną przepiękne borowiki..
Aż żal serce ściska, że nie mam czasu i celem
mojej wędrówki nie jest grzybobranie, bo napakował bym tutaj cały kosz..
Po półtoragodzinnym
marszu wychodzę na skraj lasu porastającego wschodnie zbocza Ćwilina..
Pojawiają się znajome widoki z porannego spaceru. Zielone masywy Łopienia i
Mogielicy dumnie wznoszą się po przeciwległej stronie, ponad doliną rzeki
Łososina i zabudowaniami wsi Jurków..
Jeszcze tylko
ostatnie spojrzenie na królową Beskidu Wyspowego – Mogielicę i mogę spokojnie
pakować się do samochodu. Piękny, relaksowy spacer na Ćwilin zakończony.
Spoglądam na zegarek. Jest 15:30.. Cała marszruta łącznie z byczeniem się na
szczycie, fotografowanie i oglądanie wszystkich ciekawostek zajęła mi 6
godzin.. Sześć wspaniałych godzin, w czasie których odpocząłem psychicznie,
podładowałem akumulatory na następne dni i co najważniejsze, zapomniałem
całkowicie o sprawach służbowych, troskach życia codziennego.. Mam przed sobą
kolejne wolne dni, zarezerwowane na beskidzkie szlaki, więc serce się raduje..
Wieczorem troszkę poczytam, przepakuję plecak, przeglądnę trasę jutrzejszego
marszu i wczesnym rankiem wyruszę na kolejną piękną wyprawę beskidzkimi
ścieżkami.. Gdzie tym razem?? Nie powiem, sami niedługo zobaczycie.. Zapewniam,
że będzie to nie mniej wspaniała wędrówka, a może nawet jeszcze bardziej
ciekawa i malownicza..??
Do następnego spotkania na szlaku.. Hejj.
Do następnego spotkania na szlaku.. Hejj.
Koniec…
super wędrówka z opowieściami w tle , czekam na kolejne .... fajnie mi się łazi :) dzięki i pozdrawiam Jędrusia z ADHD :)
OdpowiedzUsuńChwila zadumy...krajobrazy, później piękna legenda, wypadek samolotu a na końcu zbieranie grzybów. Tyle emocji a tylko jedna wędrówka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń