Zdjęcie:

sobota, 20 stycznia 2018

BESKID WYSPOWY
LUBOGOSZCZ 968 m n.p.m.
Jak w Beskidach szukałem Morskiego Oka..


Po nieco wyczerpującej wędrówce dnia poprzedniego, podczas której zaliczyłem ponad 20 kilometrów marszu męczącym i wymagającym szlakiem w paśmie Babiej Góry, dzisiejszy dzień będzie wyjątkowo relaksowy, ale obfitujący w nie mniej malownicze panoramy i ciekawe miejsca. Na koniec mojego urlopu zaplanowałem dwie ciekawe wędrówki. W czasie pierwszej z nich poszukam w Beskidach Morskiego Oka…tak, tak – Morskiego Oka, a w ostatni dzień wybiorę się na niezwykle malowniczy szlak z pięknymi widokami, prowadzący niedostępną obecnie dla turystów częścią Gorczańskiego Parku Narodowego z metą na Turbaczu.. 
Dzisiaj kierunek Beskid Wyspowy a konkretnie wybitne wzniesienie i jedno z kultowych miejsc w tym paśmie górskim – masyw Lubogoszczy (968 m). Czego zwyczaj, poniżej mapka i charakterystyka mojej wędrówki. 
W drogę !!!.


Wczoraj pogoda w Beskidzie Żywieckim była iście letnia i w trakcie wędrówki na Małą Babią Górę nieźle przygrzewało. Wieczorem po powrocie w rodzinne strony zrelaksowałem się na basenach termalnych, 
a do poduszki zabrałem „troszkę” literatury o Beskidzie Wyspowym.. 
Kiedy następnego dnia wczesnym rankiem startowałem w kierunku Kasiny Wielkiej, dzień nie zapowiadał się już tak upalny. Niebo zasnute było delikatnym woalem białych chmur, przez który nieśmiało przebijały się promienie słoneczne.. Ucieszył mnie ten fakt, ponieważ taka pogoda jest wymarzona do górskich wędrówek.. Odległość 60 kilometrów, dzielącą mnie od Kasiny Wielkiej, skąd wyruszę pieszo na szlak, pokonałem w niespełna godzinkę.. Zjeżdżając do Mszany Dolnej w dolinę rzeki Mszanka, w pewnym momencie ukazał się cel mojej wędrówki – podłużny, zielony, pofałdowany grzbiet Lubogoszczy.


Lubogoszcz to charakterystyczna, wyniosła góra w Beskidzie Wyspowym.. Jej wygląd, rozpoznawalny jest już z daleka.. Masyw o kształcie wielkiego trapezu wznosi się stromymi, zalesionymi stokami ponad miejscowościami: Mszana Dolna, Kasinka Mała i Kasina Wielka.. Usytuowany jest pomiędzy masywem Szczebla (977 m), Śnieżnicą (1007 m), Wierzbanowską Górą (771 m) i grzbietem Czarnego Działu (673 m). Od sąsiedniej Wierzbanowskiej Góry oddzielony jest głębokimi dolinami potoków Kasińczanka i Węglówka, od masywu Szczebla biegiem rzeki Raby i wsią Kasina Mała, od Czarnego Działu doliną potoku Słomka, zaś od świętej góry Śnieżnica doliną potoku Kotówka i wsią Kasina Wielka.. Zbocza o spadku 20-30% pocięte są licznymi dolinami. Długi grzbiet Lubogoszczy, rozciągnięty wzdłuż osi wschód-zachód na długości ok. 3 km, posiada trzy wierzchołki: zachodni -Zapadliska 766 m, środkowy - Lubogoszcz Zachodnia 953 m i główny, najwyższy wysunięty najbardziej na wschód - Lubogoszcz 968 m. Pomiędzy Lubogoszczą Zachodnią, a najwyższym wschodnim wierzchołkiem znajduje się odcinek grzbietu zwany Kozią Brodą.


Grzbietem Lubogoszczy poprowadzono czerwony szlak turystyczny. Jest on częścią Małego Szlaku Beskidzkiego. Przechodzi przez wieś Kasina Wielka, trzy wierzchołki Lubogoszczy i sprowadza na zachodzie do centrum Mszany Dolnej.. Moim celem wędrówki jest najwyższa kulminacja masywu, wypiętrzająca się od wschodu nad doliną Kasiny Wielkiej. Aby się na nią dostać muszę przejechać wzdłuż całego masywu do jego wschodnich podnóży drogą krajową nr 28 i tam poszukać szlakowych znaków...


Po niespełna 10 minutach jazdy skręcam w drogę wojewódzką nr 964 
i o godzinie 8:30 wjeżdżam na obrzeża wsi Kasina Wielka.. Na wprost przede mną ukazuje się zaokrąglona zielona kopuła najwyższej kulminacji Lubogoszczy –wschodni wierzchołek o wysokości 968 metrów.


Noga z gazu i powolutku przejeżdżam przez wieś, upatrując znaków czerwonego szlaku na słupach energetycznych i małej  przydrożnej kapliczki.. W końcu po lewej stronie drogi, dostrzegam na poboczu ową kapliczkę. To właśnie przy niej odbija polna droga, wiodąca w kierunku linii lasu do podnóży masywu Lubogoszczy.. Jakże niepozornie wygląda stąd Lubogoszcz.. W ogóle nie wydaje się, że czeka mnie jakaś wędrówka pod górę.. Ot, mały zalesiony pagórek.. Jednak jak się już niebawem okaże, wejście na najwyższy wierzchołek Lubogoszczy od tej strony, wcale nie będzie spacerkiem po parku..


Dojeżdżam moim „żółtym szerszeniem” na skraj lasu. Parkuję go na poboczu dużej zielonej łąki, zabieram plecak, aparat fotograficzny 
i ruszam za znakami czerwonego szlaku na szczyt Lubogoszczy..


Przed wejściem w leśne rewiry przystaję na moment i spoglądam za siebie.. Na wschodzie wznoszą się dwa bliźniacze masywy Beskidu Wyspowego – po lewej Śnieżnica (1006 m), po prawej Ćwilin (1072 m)..


W kierunku południowym na prawo od masywu Ćwilina widać na horyzoncie grzbiet Krzysztonowa (1012 m), a bliżej na pierwszym planie długi, niski grzbiet Czarnego Działu (673 m) ciągnący się od podnóży Ćwilina po Mszanę Dolną.


Równa, szeroka i dobrze utwardzona gruntowa droga zagłębia się 
w sosnowy las, mijając kilka dużych leśnych polan. Na pewnym lekko wznoszącym się odcinku została ona dodatkowo wyłożona podwójnym betonowym pasem pod koła samochodów. Jest to podyktowane tym, że owa leśna droga po 400 metrach rozgałęzia się i odbijając w prawo, wiedzie ku północno-wschodnim podnóżom Lubogoszczy do przysiółka Pańskie, gdzie pod lasem znajduje się kilka zabudowań tubylców oraz parę letniskowych domków..


Na rozwidleniu dróg, szlak czerwony odbija w lewo i leśną drogą doprowadza po 100 metrach do szlabanu. Od tego momentu jakiekolwiek poruszanie się pojazdem mechanicznym jest zabronione..


Leśna droga na tym odcinku jest wyjątkowo wygodna i dobrze utrzymana.. Prawdopodobnie doprowadza do kilku składów drewna i służy do zwózki drewna z wycinek.. Maszeruję w doskonałym nastroju, rozglądając się wokół, chłonąc ciszę i zapachy lasu.. Po drodze mijam starszą kobiecinę, wędrującą z wiklinowym koszem na grzyby.. Zagaduję czy można dużo nazbierać.. Babcia odpowiada, że wysyp pomału się kończy, ale grzyby jeszcze są. Tydzień wcześniej można było nazbierać duży kosz prawdziwków za godzinę.. Staruszka skręca w las, a ja maszeruję dalej leśną drogą za znakami czerwonego szlaku.


Po przejściu pierwszego kilometra wygodnym leśnym duktem, na wysokości około 700 m n.p.m. docieram do kolejnego rozwidlenia. 
Tutaj nie wolno się zagapić. Trzeba niestety zejść z szerokiej, spacerowej leśnej drogi. Znaki czerwonego szlaku odbijają w lewo na zachód i wprowadzają do stromego kamienistego jaru. Od tego momentu kończy się marszowa sielanka. Stromy wąski jar pnie się ostro w górę. Usłana niezliczoną ilością kamieni droga, robi się nieprzyjemna i męcząca..


    Po pokonaniu kilkuset metrów stromizna łagodnieje. Leśny dukt zaczyna trawersować wschodnie zbocza Lubogoszcza. Robi się także bardziej widokowo. Wychodzę na stokowe wyręby, dzięki którym po lewej stronie szlakowej ścieżki spomiędzy drzew wyłania się powoli szczyt masywu Śnieżnicy


Wiatrołomy i wycinka gęstej partii lasu powodują dostarczenie dużej 
ilości światła do leśnego podłoża, dzięki temu porasta ono paprociami, borowinami i ostrężynami. Stokowa polana, przez którą właśnie wędruję, porośnięta jest dużymi skupiskami Starca Jakubka. O tej porze roku kwiaty tworzące żółte baldachimy na wysokich łodygach już przekwitły, przemieniając się w zwiewne, puchowe kępy, z tysiącami nasionek w kształcie malutkich parasoli i nadając teraz tym roślinom całkiem innego, ulotnego, jesiennego oblicza...


Starzec Jakubek kwitnący na początku lata…


Mijam odkryte polany wycinek i ponownie zagłębiam się w las. Powyżej wysokości 500–550 m n.p.m. masyw Lubogoszczy jest całkowicie lesisty. Porastający go drzewostan (zwłaszcza jodły) uważany jest za bardzo cenny, stąd szyszki i nasiona są zbierane przez służby leśne i gromadzone w centralnym banku nasion. Najcenniejsze fragmenty lasów na Lubogoszczy chronione są w ramach sieci „Natura 2000”. Od wysokości 800 m n.p.m. rozpoczyna się najbardziej wymagający odcinek podejścia na wschodni szczyt Lubogoszczy. Stroma, kamienista ścieżka pnie się mozolnie w górę, nie dając ani na moment wytchnienia.


Ostatnie 250 metrów wyciska sporo potu na skroniach. Kamienie i drobny żwirek pod butami skutecznie utrudniają podejście…


Na szczycie Lubogoszczy 968 m n.p.m...
Kwadrans przed godziną 10-tą docieram na szczytową polanę Lubogoszczy, położoną na wysokości 968 m n.p.m..


Grzbiet Lubogoszczy niegdyś był bezleśny, znajdowały się na nim hale wypasowe i rozwijała się gospodarka pasterska, a na szczycie stała wieża widokowa. Obecnie jest pokryty lasem, a drewniana wieża z czasem zbutwiała i zawaliła się. Dawniej przy wschodnim wierzchołku istniała duża polana, uległa jednak zalesieniu ze szkodą dla walorów widokowych. Obecnie widoki roztaczają się jedynie z dolnych części szlaków, oraz z wiatrołomów. Kiedy będę wracał, zatrzymam się w jednym z takich widokowych miejsc na wschodnich stokach Lubogoszczy.


Szczyt Lubogoszczy jest zagospodarowany, albowiem pszczelarze z Mszany Dolnej uporządkowali teren oraz zamontowali na szczytowej polanie małą architekturę w postaci drewnianych ławostołów, tablicy 
z mapą i słupków informacyjnych, tworząc zaciszne miejsce odpoczynku dla turystów..


Przez grzbiet wiodą trzy szlaki turystyczne:
- szlak czerwony Kasina Wielka – Lubogoszcz – Mszana Dolna (odcinek Małego Szlaku Beskidzkiego), suma podejść 610 m
    - szlak zielony Mszana Dolna – Lubogoszcz, suma podejść 560 m
    W zachodniej części na grzbiet dochodzi szlak czarny Kasinka Mała – Lubogoszcz, suma podejść 560 m.


W miejscu, gdzie łączą się granice trzech miejscowości: Mszany Dolnej, Kasiny Małej i Kasiny Wielkiej latem 2010 roku pszczelarze zamontowali piękny, metalowy krzyż, który stanowi replikę krzyża ze szczytu Sass Pordoi we włoskich Dolomitach. Obok zbudowano mały polowy drewniany ołtarz. Podczas różnego rodzaju spotkań i zlotów turystycznych odprawiane są tutaj msze polowe..


Na szczycie zupełnie pusto. Odpocznę zatem w ciszy i spokoju, wrzucę coś na ząb, a przy okazji opowiem kilka ciekawostek związanych z Lubogoszczą..


W 2003 roku na północno-wschodnim stoku Lubogoszczy odkryto stanowisko rzadkiej paproci języcznik zwyczajny (phyllitis scolopendrium). Stało się to małą sensacją przyrodniczą, ponieważ na obszarze Beskidu Wyspowego znane było tylko jedno stanowisko tego gatunku na Kostrzy (720 m), co zresztą zadecydowało o powołaniu tam rezerwatu przyrody. Stanowisko na Lubogoszczy odkryte przez Bogusława Bubulę i Bartłomieja Sułkowskiego liczy ok. 500 sztuk. Roślina objęta jest w Polsce ścisłą ochroną gatunkową od 1957 roku.


Z Lubogoszczą związane jest wiele legend o czartach, utopcach, boginkach i płanetnikach. Wyobrażano ich sobie jako wysokich starców w szerokich kapeluszach bądź jako małe stworki. Tak przynajmniej twierdzili dawni Zagórzanie. Opowiadali również o 99 źródłach wypływających z masywu Lubogoszczy, w których diabli mieli ponoć mleć kukurydzę. Na górze tej schronienia szukali także ludzie wyjęci spod prawa i zbójnicy. 
Na północnych stokach, nad Kasiną Wielką znajduje się, zaznaczane jeszcze na mapach miejsce o nazwie Zamczysko lub Gródek. Nazwa mogłoby wskazywać, że kiedyś w tym miejscu istniał gród, w trakcie 
badań archeologicznych nic jednak nie znaleziono..


Lubogoszcz, podobnie, jak całe Karpaty, zbudowana jest z fliszu karpackiego. Występują w nim typowe dla Karpat procesy osuwiskowe. Wynikiem takich osuwisk są wypełnione wodą nisze osuwiskowe, które tworzą małe leśne jeziorka. Zasilane są one bądź bijącymi tutaj licznymi źródłami, bądź dużą ilością potoków, spływających ze stromych zboczy Lubogoszczy. Tubylcy powiadają, że owych źródlanych potoków jest 99. Osuwiskowe stawki z czasem zanikają w leśnej głuszy lub zarastają, tworząc leśne młaki. Dziś na zboczach Lubogoszczy odnaleźć można tylko dwa – Morskie Oko w części wschodniej i Żabie Oko na zachodnim stoku obok Bazy Szkoleniowo-Wypoczynkowej „Lubogoszcz”, powstałej w miejscu dawnego obozowiska międzynarodowej organizacji chrześcijańskiej o nazwie YMCA (Young Men’s Christian Association).


Podczas drugiej części mojej wędrówki po masywie Lubogoszczy postaram się odnaleźć ów stawek o nazwie Morskie Oko, zagubiony gdzieś w gęstwinie lasu. Żabie Oko było niegdyś kąpieliskiem harcerskim, więc jego lokalizacja przy ośrodku wypoczynkowym jest znana. Gorzej wygląda sprawa z Morskim Okiem. Nie prowadzi do niego żaden szlak, orientacja na mapie turystycznej z wypowiedzi ludzi go szukających jest błędna i jak na razie wiadomo, że jest, ale mało kto go odnalazł, ujrzał na własne oczy i sfotografował.. W sieci znalazłem tylko dwie liche fotki tego leśnego stawku.. Odpocząłem, zjadłem kanapkę, zatem czas na poszukiwanie Morskiego Oka w Beskidzie Wyspowym. Zbieram manele, zarzucam plecak na ramię i ruszam w dalszą wędrówkę..


Jak już wcześniej wspomniałem, praktycznie cały grzbiet Lubogoszczy jest zalesiony i mało na nim miejsc widokowych. Mało jednak nie znaczy, że nie ma ich wcale.. Obecnie widoki na nieco ograniczone panoramy w kierunku wschodnim i południowo-wschodnim roztaczają się jedynie z dwóch podszczytowych stokowych polan odkrytych przez wyręby i wiatrołomy... Aby się na nie dostać, muszę nieco zboczyć z trasy czerwonego szlaku 
i przejść w kierunku południowym leśną dróżką, wykorzystywaną przez drwali do zwózki drewna.. Stromy, kamienisty dukt szybko sprowadza mnie w przerzedzone wycinką stokowe partie lasu.


Po 10 minutach marszu spomiędzy drzew wyłania się znajomy stożek Ćwilina (1072 m), a w tyle za nim odległy szczyt potężnego masywu Mogielicy (1170 m).


Bardziej na południe na horyzoncie widać podłużny grzbiet Krzysztonowa (1012 m).


Drzew coraz mniej. Młoda buczyna przysłania jeszcze widoki, ale w dole widać już rozległą dolinę z zabudowaniami Kasiny Wielkiej i górujący ponad nią masyw Śnieżnicy (1007 m).


Panoramy ze wschodnich zboczy..
Po chwili ściana lasu znika całkowicie. Wychodzę na duży wyrąb, z którego widać znaczną część panoramy w kierunku wschodnim i południowo-wschodnim.


Panorama od lewej: Ciecień (829), grzbiet Wierzbanowska Góra (771), Szklarnia (586), Dzielec (649), Kaletówka (638), Ostra Góra (616), Pieninki Skrzydlańskie, Kostrza (720), Śnieżnica (1007).


Panorama od lewej: Dzielec (649), Kaletówka (638), Ostra Góra (616), Pieninki Skrzydlańskie, Kostrza (720), Śnieżnica (1007), Łopień (961), Ćwilin (1072).


Panorama od lewej: Pieninki Skrzydlańskie, Kostrza (720), Śnieżnica (1007), Łopień (961), Ćwilin (1072), grzbiet Krzysztonów (1012).


Zbliżenie w kierunku północnym na podłużny grzbiet Wierzbanowskiej Góry (771), za nim masyw Ciecień (829).


Zbliżenie w kierunku północno-wschodnim na dolinę Kasiny Wielkiej, wzniesienia Kaletówka (638), Ostra Góra (616), Pieninki Skrzydlańskie, Kostrza (720), Stronia (664), Zęzów (693).


Zbliżenie w kierunku wschodnim: masyw Śnieżnicy (1007) z widoczną dolną stacją Ośrodka Narciarskiego.


Zbliżenie w kierunku południowo-wschodnim zbocza Śnieżnicy i Ćwilina rozdzielone przełęczą Gruszowiec, z tyłu masyw Łopień (961).


Zbliżenie kierunek południowo-wschodni: masyw Ćwilin (1072).


Zbliżenie kierunek południowy: podłużny grzbiet Krzysztonów (1012).


Szybkie selfie z górami dwojga kochanków w tle - powabnej Śnieżnicy 
oraz przystojnego Ćwilina, o których legendę opowiedziałem w jednym 
z poprzednich postów  i idziemy na drugi kraniec stokowej polany..


Z drugiego krańca wyrębu panorama jeszcze lepsza..


Jeszcze tylko fotki z elementami natury i idziemy szukać Morskiego Oka..


Z wyrębu schodzę w dół zbocza drogą wykorzystywaną do zwózki drewna.. Po 400 metrach ponownie wchodzę na trasę czerwonego szlaku, prowadzącą przez partię świerkowego lasu. Co jakiś czas spoglądam na mapę i GPS. Z namiarów podawanych przez Geoportal i mapę turystyczną wynika, że już jestem w pobliżu owego stawku, ale rozglądając się uważnie po leśnym gąszczu niczego nie widzę.. A może to Morskie Oko już nie istnieje?.. Może wyparowało, albo znikło gdzieś w skalnym podłożu..? Trzy razy zawracam do punktu na mapie, przeszukuję leśne pobocza i nic.. Nagle w dole zbocza, pomiędzy pniami drzew widzę połyskującą taflę wody. Złażę ze skarpy przez zarośla prawie 40 metrów w dół. Pudło.. To nie Morskie Oko, tylko płytka niecka wypełniona wodą. To co widziałem na zdjęciach w necie wyglądało na dużo większe i głębsze, a ja odnalazłem jakieś bajorko zarośnięte trawą i chaszczami..


Poldek i Morskie Oko..
Po 20 minutach bezowocnych poszukiwań zaczynam powoli wątpić w ich skuteczność.. Kiedy zrezygnowany docieram na skraj lasu, nagle przy małym samotnym domostwie napotykam spacerującego, uśmiechniętego tubylca.. Jak się okazuje po krótkiej rozmowie, gościu ma na imię Poldek 
i mieszka samotnie w domku pod lasem.. Widać, że facet chce pogadać.. 
Od razu przypadamy sobie do gustu.. Poldek zapytany o Morskie Oko, bez namysłu postanawia mnie zaprowadzić nad ów leśny stawek. Ruszamy niezwłocznie. Jak się okazuje w trakcie marszu, Morskie Oko leży nieopodal jego leśnej działki !!!. Poldek to prawdziwy człowiek lasu. Opowiada mi swoją historię. Jest naprawdę równym gościem. Przed 3 laty zmarła jego ukochana żona, która gospodarzyła razem z nim w domku pod lasem.. Teraz jest samotny często czuje potrzebę pogadania z kimś. Córka odwiedza go co jakiś czas, ale sama pracuje i utrzymuje dom 20 km dalej.. Poldek opowiada o lesie, o różnych momentach życia w samotności bez sąsiadów. Nie jest lekko, ale to twardy gość..


Zagłębiamy się coraz bardziej w partię świerkowego lasu. Leśna dróżka zamienia się w wąską ścieżkę, wydeptaną bardziej przez zwierzęta niż przez ludzi.. Poldek tłumaczy, że dojście do Morskiego Oka wcale nie jest taki łatwe, a oznaczenia na mapie to fikcja. Stawek znajduje się w zupełnie innym miejscu.. Od momentu wejścia w las, pokonujemy ponad kilometr leśnych ostępów. W tej partii lasu sporo dzikiej zwierzyny, a ostatnimi czasy pojawiła się wataha wilków.. Poldek opowiada o ich zapędach pod jego domostwo.. Jakby na potwierdzenie tych słów, w pobliżu ścieżki natrafiamy na zjedzoną do połowy, młodą sarnę.. Wokół roznosi się nieprzyjemny fetor padliny..


W końcu po 15 minutach marszu docieramy do miejsca, gdzie w rozległej niecce, otoczonej świerkowym lasem, zaroślami i paprociami, ukazuje się lustro wody pokryte grubą warstwą zielonej rzęsy. Bagniste brzegi nie pozwalają na podejście bliżej lustra. Obchodzę stawek dookoła, w końcu znajduję dogodne miejsce na zrobienie zdjęć.. Poldek opowiada, że dawniej lustro wody było dużo większe i bardziej odkryte, obecnie stawek jest już tylko zarastającą młaką. Jak dowiaduję się z jego relacji, jeziorko dawniej miało kilkanaście metrów głębokości. Woda z okolicznych źródełek wypełniała głęboką niszę osuwiskową. Z czasem wszystko zaczęło zarastać.. Skąd wzięła się nazwa Morskie Oko..?. Poldek sam dokładnie nie wie. Ot, tak niegdyś ktoś z tubylców "ochrzcił" to leśne jeziorko i nazwa się przyjęła..


Teren w tej partii lasu jest mocno zawodniony. Pod nogami czuję 
uginającą się warstwę mchu i co jakiś czas wpadam w grzęzawisko.. 
Na potwierdzenie dużych ilości źródlanej wody w tym miejscu, Poldek prowadzi mnie 150 metrów dalej. Pomiędzy drzewami dostrzegam 3 cembrowane studnie przykryte betonowymi pokrywami – obok tabliczka: Ujęcie wody pitnej. Z tego ujęcia poprowadzono rurkami wodę źródlaną do pobliskiego przysiółka Górcany i Pańskie, gdzie na skraju lasu znajduje się kilka domostw i domków letniskowych..
  

Po 20 minutach sesji nad Morskim Okiem, postanawiamy ruszać w drogę powrotną. Idziemy inną ścieżką. Poldek obiecuje pokazać mi jeszcze jeden stawek, który znajduje się w pobliżu.. Po drodze znowu dużo gadamy. 
Na Lubogoszczy występują również wody mineralne. Przed II wojną światową odkryto niewielkie źródła solankowe. Powstała nawet koncepcja ich przemysłowej eksploatacji i budowy bazy balneologicznej. Jednak ekspertyza i sporządzony kosztorys wykazał nieopłacalność takiego przedsięwzięcia. Mineralki nie zaczęto eksploatować, jednak znalazł się jakiś przedsiębiorca, który postanowił wykorzystać inne leśne jeziorko, leżące w odległości pół kilometra od Morskiego Oka, do celów czysto konsumpcyjnych.. Tak, tak, konsumpcyjnych !!!. Właśnie dochodzimy nad brzeg tego leśnego stawu. Jego powierzchnia nie jest porośnięta rzęsą, a brzegi bardziej dostępne.. Jak się okazuje, facet tworzy tutaj hodowlę specjalnej odmiany żab, które ma zamiar eksportować na rynek europejski, a przede wszystkim do Francji pod postacią żabich udek..


Czas ruszać dalej.. Poldek zaprasza mnie do swego domku pod lasem na dobrą parzoną kawę i kawałek buchty z jagodami.. Nie odmawiam i razem siadamy na stołeczkach przed domkiem. Rozmawiamy jeszcze ponad godzinę, jednak mój czas się powoli kończy. Dochodzi godzina 16-ta. Muszę ruszać w kierunku samochodu. Obiecuję, że jak tylko będę w tym rejonie z turystami to go oczywiście odwiedzę, a także przyjadę tutaj na grzyby.. Poldek zaprasza mnie bardzo gorąco i wcale się nie dziwię, bo życie w samotności to trudne chwile dla każdego człowieka.. Dzięki mojej wędrówce, gdzieś tam na skraju beskidzkiego lasu poznaję człowieka przyjaznego, którego zapewne jeszcze nie raz odwiedzę, ale także faceta, u którego drzwi są dla mnie zawsze otwarte..
  

W ciągu kolejnego kwadransa wychodzę z lasu na rozległe łąki u podnóża Lubogoszczy. Maszeruję polną drogą w stronę zaparkowanego na poboczu mojego "żółtego szerszenia", podziwiając wyrastające przed mymi oczami masywy Śnieżnicy i Ćwilina, które doniośle górują nad doliną Kasiny Wielkiej. Kończy się kolejny dzień wędrówek po Beskidach.. 
Kończy się powoli mój urlop. Pozostał mi praktycznie tylko jutrzejszy dzień.. Pogoda jest wymarzona, więc kolejna wędrówka będzie na pewno malownicza. Po dzisiejszej relaksowej wyprawie na Lubogoszcz, jutro zafunduje sobie dużo dłuższy marsz około 30 kilometrowy, z bajecznymi panoramami Gorców i Tatr. Wyruszę na niezwykle malowniczy szlak z pięknymi widokami, prowadzący niedostępną obecnie dla turystów częścią Gorczańskiego Parku Narodowego z metą na Turbaczu.. 
Zatem do następnego spotkania na szlaku.. Hejj..


KONIEC..


3 komentarze:

  1. Nareszcie wolny wieczór i bardzo ciekawa wyprawa. Bo jak nie wiedzieć gdzie na mapie jest drugie Morskie Oko? Trzeba. Zaszyć się w dzikie zakamarki i oglądać dziewiczą przyrodę...podziwiać roślinę o nazwie Starzec Jakuba ( nigdy wcześniej nie słyszałam tej nazwy). Kolejny raz jestem pod wrażeniem...Panie Jędrku proszę kolejnym razem pozdrowić Poldka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna fotorelacja. Kocham wspinaczkę górską, zawsze daje mi poczucie wolności i czystej radości. Piękne zdjęcia, kocham takie widoki. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa relacja, znakomite zdjęcia ! Odkrywanie poza przewodnikowych tajemnic wycieczek turystycznych to bardzo wciągające zajęcie. Pozdrawiam z Beskidów !
    Jarek S.

    OdpowiedzUsuń